Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] And now I'm burning like the sun


Jerome Marshall
Jerome Marshall

I'm about to be the only
Everybody gonna know me
Gonna be the only one to take it all
On and on and on

It's only just begun
I am never done
'Cause I was meant to be the one to take it all
urodzony 14 kwietnia 1991 roku w Rockfield, na Barbadosie // 32 lata // najstarszy z piątki rodzeństwa // ukulele pod pachą // złota rączka // 1⁄8 krwi rdzennych mieszkańców Barbadosu // you left it all behind // w Nowym Jorku po raz pierwszy zjawił się na początku marca 2019 roku, posiadając wizę turystyczną na dwa miesiące // po powrocie na Barbados, po kilku tygodniach wrócił do USA jako posiadacz wizy narzeczeńskiej, zobligowany do wzięcia ślubu w przeciągu 90 dni od przekroczenia granicy // sometimes love is unspoken18.11.2019 // niedługo po zawarciu związku małżeńskiego, została mu przyznana zielona karta // po dwóch latach od ślubu wraz z żoną zdecydowali się na separację // w lutym 2022 roku wystąpił o rozwód // you knock me down and I'll just stand back up again22.04.2022 // była sekretareczka w salonie fryzjerskim Jaspera Małeckiego // od 2020 roku budowlaniec w firmie Fibre // I love you like I've never felt the pain // barbadians // new yorkers
Nie spodziewał się, że jego życie potoczy się w taki sposób. Odkąd zjawił się w Nowym Jorku, czas nieubłaganie pędził na przód, a on sam pozwolił, by to ślepy los pokierował jego żywotem, biernie przyglądając się, jak ten niematerialny byt zapisywał kolejne karty jego historii. Pióro, które dotychczas to on sam prowadził po chropowatym papierze, zostało mu wyrwane z rąk i spoczywało w innych dłoniach przez długie dwa lata, aż obcy charakter pisma stał się dla niego zupełnie nieczytelny, kolejne karty zaś zapełniały się powoli i mozolnie, z niebywałym trudem. Wtedy też zdecydował się powiedzieć dość. Łagodnie, aż stanowczo ułożył dłoń na tej drugiej dłoni, która dzierżyła pióro nabite czarnym atramentem i z lekkim uśmiechem wyjął je z rąk losu, który wyraźnie pobłądził i nie potrafił obrać żadnej z otwierających się przed nim ścieżek.
Jerome zrobił więc to, czego obawiał się od samego początku zawierzenia swojego życia przewrotnemu losowi – postawił kropkę, lecz bynajmniej nie ostatnią. Postawił kropkę, czyniąc to z trudem i ciężarem spoczywającym na sercu, lecz jednocześnie nigdy nie miał takiej pewności co do słuszności podjętej decyzji. I kiedy czarny punkt zwieńczył ostatnie zdanie rzekomo najlepszego rozdziału jego życia, przeniósł wzrok niżej.
I przeszedł do kolejnego akapitu. Akapitu, który zamierzał zapełnić sam, mocno trzymając pióro między palcami i choć nie wiedział jeszcze, co chciałby napisać, kwestią czasu pozostawało, aż spod jego palców wypłynie pierwsze samodzielne zdanie.
Cytaty: Welshly Arms
Wizerunku użycza: Jérôme Mathew.
Ostatnia aktualizacja: 20.01.2024 ⬩ karta postaci
Kontakt: panienkazokienka92@gmail.com

Cześć! Jerome powstał z powodu mojej chęci na coś nowego, a że wyszło z tego coś świetnego, to dziękuję serdecznie Black Dreamer za możliwość przejęcia od niej postaci ♥ Postaci, która po latach wyrosła na samdzielną jednostkę i stała się jedną z moich ulubionych.
Zapraszam wszystkich chętnych do wspólnej zabawy :) Staram się odpisywać regularnie, w zależności od ilości wolnego czasu, a jakiekolwiek większe odpisowe zaległości nadrabiam w weekendy :)
Emme

6 komentarzy

  1. Słuchając wywodu Marshalla, po raz kolejny zaczął się głęboko zastanawiać jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie ten cały po tysiąckroć przeklęty wypadek, w wyniku którego on sam spędził miesiąc w szpitalu podłączony do olbrzymiej wręcz liczby maszyn podtrzymujących życie, zupełnie nieświadomy, że jego własna rodzina toczy zażarte walki z lekarzami, niewróżącymi mu w większości dużych szans powrotu do rzeczywistości, a jego ukochana odeszła do aniołów, czy w jakiekolwiek inne miejsce, do którego ludzkie dusze kierują się po śmierci ciała. Zapewne byłby teraz nie tylko szczęśliwym małżonkiem, ale także młodym ojcem, uczącym się jak poradzić sobie ze stertami pieluch oraz innymi obowiązkami związanymi z opieką nad własnym małym szkrabem. Owszem, przełożeni czasem odsyłali go do różnej maści przedszkoli czy szkół podstawowych, by wygłosił tam prelekcję na temat zasad bezpieczeństwa na wodzie, ale z oczywistych względów nie można było przecież porównać do siebie tych dwóch doświadczeń. Mógł mieć tylko nadzieję, że pewnego pięknego dnia te wszystkie nieszczęsne regularne wizyty w gabinecie psychologicznym pomogą mu wreszcie rzeczywiście jako tako pogodzić się z bólem, który stale odczuwał i ruszyć na ponowny podbój niewieścich serc. Prawdę powiedziawszy bowiem już nawet teraz, choć rana po stracie narzeczonej wciąż była okropnie świeża, coraz częściej łapał się na tym, że najzwyczajniej w świecie brakuje mu zwykłego kontaktu z innymi ludźmi. Ostatecznie jakby nie patrząc, obecnie obracał się głównie wśród swoich kolegów po fachu oraz osób zaginionych na morzu, a to rzecz jasna prędzej czy później musiało zacząć mu coraz bardziej doskwierać.
    - Musimy wejść na górę, bo mam zamiar udostępnić jej jeden z dawnych pokoi gościnnych. – Odparł, uświadamiając sobie, że w normalnych warunkach, zapewne odkładałby całą tą budowlaną robotę aż do zapadnięcia zmroku, powtarzając sobie, że przecież zasługuje na parę godzin wolnego po powrocie z ciężkiego dyżuru. – Tylko uważaj na schodach, bo wciąż walczę z ich naprawą, a wolałbym nie wyciągać cię później z jakiejś dziury. Nie, regularne wydobywanie spomiędzy desek Sextansa mi wystarcza. – Zaśmiał się, ponieważ przed oczami stanęła mu wyraźnie obrażona psia mordka.


    Martino

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby nie chęć utrzymania pracy, zapewne jeszcze długo (jeśli nie nigdy) nie zdecydowałby się zwrócić po jakąkolwiek profesjonalną pomoc. Prawdę powiedziawszy, do niedawna uważał bowiem, że ta cała gadka o rzekomo dobroczynnym wpływie regularnych spotkań z wykwalifikowanymi psychologami czy psychoanalitykami jest taką samą bujdą na resorach jak te wszystkie bajki o smokach czy innych mitologicznych stworach. Około miesiąc temu odkrył jednak z zaskoczeniem, że te nieszczęsne sesje, podczas których terapeuta raz po raz ciągnął go z uporem za język, chyba rzeczywiście powoli zaczynają sprawiać, że do jego życia przenika coraz więcej słonecznych promieni. Owszem, wciąż była ich znikoma ilość, ale zawsze to lepiej niż wtedy, gdy widział świat głównie w czarnych lub ewentualnie szarych barwach. Kto wie, może gdyby okazał choć trochę więcej dobrej woli i zamiast wytrwale milczeć przez dłuższą część pobytu w gabinecie, wyznał otwarcie staruszkowi, że ma za sobą kilka niedokończonych prób samobójczych (całe szczęście jak do tej pory zawsze w ostatniej chwili myśli Włocha kierowały się w stronę ogromnej rozpaczy, jaka z całą pewnością ogarnęłaby jego najbliższych, gdyby faktycznie zdecydował się doprowadzić całą sprawę do końca), ten zdołałby lepiej zindywidualizować stosowane metody jego leczenia, a tym samym szybciej i łatwiej pomóc mu wyjść z emocjonalnego dołka. Niestety Martino wciąż nie był w stanie przyznać się do snucia tych jakże okropnych myśli będąc w pełni trzeźwym, co spowodowało, że o tym fakcie zdawał sobie obecnie sprawę jedynie Jerome. Nawet rodzina Europejczyka nie miała o niczym takim pojęcia, więc nie mogła odpowiednio zareagować.
    - Pewnie kazałaby mi się natychmiast wynosić z domu, po czym sama wzięłaby odpowiednie narzędzia i zabrała się za ich reperowanie. – Podchwycił żart Marshalla, jednocześnie wyobrażając sobie Gal oświadczającą, że jeśli w przeciągu pięciu minut się nie spakuje i nie wyjdzie, pośle go na zewnątrz w tym, co akurat będzie miał na sobie. – Moja biedna dziewczynka na każdym kroku stara się udowodnić naszemu ojcu, że jako kobieta nie jest w cale gorsza od swoich męskich krewnych, w tym rzecz jasna ode mnie. Nawet nie masz pojęcia, ileż to razy musiałem ją przez to ganiać po całej Genui, bo ubzdurała sobie, że razem z chłopakami z sąsiedztwa wybierze się na jakieś nielegalne rajdy. – Pokręcił głową, przypominając sobie tamte odległe lata.
    Otwierając drzwi prowadzące do pokoju, w którym miała przenocować brunetka, nie spodziewał się cudu, ale także nie sądził, że stan, w którym pomieszczenie obecnie się znajdowało, wywoła u jego znajomego aż taką zgrozę. Czyżby faktycznie odświeżanie archaicznych chałup różniło się aż tak bardzo od konserwowania starych łajb ? Wiele na to wskazywało, choć on sam nie uważał się w tej kwestii za jakiegoś wielkiego eksperta.
    - Bardzo cię proszę, nawet nie komentuj. – Westchnął ciężko, patrząc na wyspiarza z cierpiętniczą miną. – Wiem, nie wygląda to za cudownie, ale powiedz mi skąd miałem wiedzieć, że moja mała królewna zechce się tu tak nagle zjawić ? – Odruchowo pomasował swój obolały po dyżurze kark, uświadamiając sobie przy okazji, że facet miał rację - jeśli chciał stać mu się w jakikolwiek sposób pomocny, musiał się najpierw choć trochę przespać. Pomijając już fakt, że Marshall wspominał mu o tym już po raz drugi, więc przez głowę Europejczyka przetoczyła się nieco zabawna, ale przy tym lekko irytująca myśl, że jeśli postanowi choć trochę z nim podyskutować, zostanie przez niego potraktowany niczym rozkapryszone dziecko i najzwyczajniej w świecie zaprowadzony do najbliższego łóżka. – W takim razie, gdybyś jednak czegoś potrzebował będę w drugim pokoju po prawej licząc od kuchni. – Rzucił jeszcze na odchodnym, pragnąc uniknąć realizacji tej jakże kompromitującej wizji.


    Martino

    OdpowiedzUsuń
  3. Noah zdecydowanie nie brał pod uwagę tego, że Jerome mógłby ingerować w jego związek z Jaimem. Wychodził raczej z założenia, że i jemu, i Marshallowi zależało na dobry Morettiego, a w związku z tym mogli się w tym celu wspierać, nawet jeśli nie byli szczególnie zaprzyjaźnieni.
    - Buszuje po saloniku - stwierdził. - I chyba ma się całkiem dobrze. Czasami biega po całym mieszkaniu, ale u mnie nie ma problemu, że z czegoś spadnie. No i mam drzwi, więc można po prostu zamknąć określone pomieszczenia. Mam tylko nadzieję, że Jaime nie przyprowadzi więcej zwierząt.... WIem, że je uwielbia i pewnie nie umiałbym mu wybić tego z głowy, więc liczę, że po prostu nie będę musiał - zakończył żartobliwym tonem.
    Sam też spokojnie pił. Raczej miał mocną głowę, plus robił małe łyki. Nie chciał się potem tłumaczyć przed Jaimem.

    Noah

    OdpowiedzUsuń
  4. — Kim jesteś i co zrobiłeś z moim niedźwiadkiem grizzly? — zapytała Reyes, celując w niego oskarżycielsko palcem, po czym zaczęła rozglądać się dookoła na wypadek, gdyby została wkręcona i z cieni w przedpokoju mieliby się zaraz wyłonić jacyś ludzie z telefonami w ręku nagrywający całe zajście. — Jesteś dzisiaj dla mnie podejrzanie miły, to wręcz przerażające. Nawet nie zasugerowałeś, że przyrządzone przeze mnie jedzenie może być trujące i resztę nocy spędzisz w kiblu. To do ciebie niepodobne. Przyznaj się, o co chodzi? Znowu coś przeskrobałeś czy zamierasz mnie o coś poprosić i dlatego dorabiasz sobie punkty? — podpuszczała go z szerokim uśmiechem. Czasami wydawało jej się, że relacja, jaką stworzyła z Jerome’m, przypominała taką pomiędzy bratem a siostrą. Nie miała porównania, ponieważ więź siostrzana prezentowała się nieco inaczej, ale ich docinki przypominały przekomarzanie się między rodzeństwem i oczywiście, nie oddałaby mężczyźnie ostatniego ciastka z pudełka, kryjąc się przed nim w trakcie wyjadania opakowania słodyczy, za to na pewno oddałaby mu swoją nerkę, gdyby tylko tego potrzebował, a ona byłaby w stanie mu pomóc. Przez ten czas Jerome stał się dla niej kimś niezwykle ważnym, z jednej strony zawsze wiedziała, że będą się ze sobą doskonale bawić, z drugiej był dla niej opoką w ciężkich chwilach i miała nadzieję, że on postrzegał ją podobnie. Czasami Reyes martwiła się, czy przypadkiem nie próbowała wypełnić pustki po stracie siostry obecnością kogoś, kogo zaczęła uważać za swoją rodzinę i obawiała się, że to było niewłaściwe, a sama Catalina byłaby zazdrosna, czując się żywo dotknięta, ale później spychała podobne wątpliwości na bok, powtarzając sobie, że nie mogła przez całe życie egzystować w cieniu żałoby. Nikt nie był w stanie zastąpić w jej sercu Cat, natomiast w środku było wystarczająco dużo miejsca dla jej siostry oraz Jerome’a.
    — Wiedziałam! Wiedziałam, że to było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Oczywiście musiałeś wspomnieć o nosie — prychnęła z udawanym oburzeniem Reyes, wbrew sobie opuszkami palców muskając grzbiet nosa, jakby chciała się upewnić, że nadal był dość prosty i nie skrzywił się magicznie przez ten czas, który dzielił ją od zerknięcia w lustro po dotarcie do mieszkania przyjaciela. — Żebyś tylko nie wykrakał, Jerome… — wymamrotała Reyes, tym razem z niepokojem spoglądając na sufit, jakby ten miał się zawalić i przykryć ich gruzami w momencie, w którym mężczyzna stwierdził, że byli tutaj bezpieczni i nie czekały na nich żadne szalone sytuacje. Wspólnie byli niczym magnes na kłopoty; nigdy tego nie planowali, a mimo to zawsze znajdowali się w środku popieprzonych wydarzeń, w które później mało kto był gotowy im uwierzyć.
    — Przechodzisz kryzys wieku średniego, że tak wszystko bierzesz do siebie? — zapytała z rozbawieniem, kręcąc delikatnie głową, gdy podnosiła się z podłogi po przywitaniu się z kundelkiem. — Tylko nie płacz, nie miałam nic złego na myśli. Zazwyczaj nie udajesz groźnego ważniaka… Z wyjątkiem ostatniego razu w radiowozie — przypomniała mu z nutką uszczypliwości. Wtedy nie było im do śmiechu, ale od feralnej nocy minęło już wystarczająco dużo czasu, by oswoili się z tymi wydarzeniami i zaczęli z nich nieco swobodniej żartować, chociaż Reyes zdecydowanie nie zamierzała powtarzać tego w najbliższym czasie, a najlepiej nigdy w życiu.
    Niestety, Rey nie zamierzała się nad nim litować.
    — Nie spodziewałam się, że tak bardzo przejmiesz się rolą dobrego gospodarza. — Kobieta prychnęła śmiechem. — To nic takiego. Przejmowanie się zasadami to głupota i zabiera zabawę… — Jerome nadal wyglądał tak nieporadnie, że westchnęła cicho. — Tequila powinna być lekko schłodzona, jedzenie możesz na razie zostawić na wierzchu.

    Reyes

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzień dobry! Dziękuję za powitanie i miłe słówko o Fawn. :) Szczerze się przyznam, że miałam ogromny problem z wyborem zdjęcia, więc ostatecznie wrzuciłam wszystkie… :D
    Jak najbardziej chciałabym napisać post fabularny (jestem z pokolenia, gdy była to raczej norma, niż święto, haha), ale zobaczymy, czy czas dopisze! Dziękuję raz jeszcze, no a w razie czego zapraszam do siebie! :)]

    Fawn Mahoney

    OdpowiedzUsuń
  6. [Aw, dziękuję bardzo! Bałam się jak wyjdzie mi ta karta, czy nie zdradzam za dużo, czy nie powinnam zrobić czegoś inaczej, dlatego cieszę się, że się przyjęła <3. Och, wiem jak życie potrafi dać w kość, mój plan na nowy semestr studiów pozostawia sporo do życzenia, że tak to nazwę... Jeśli znajdziesz czas to oczywiście zapraszam któregoś z Twoich panów do mnie :)]

    Whitney James

    OdpowiedzUsuń