GABRIEL ALEXANDRO SORETTI
1992, Rzym - Obecnie Manhattan • Tytuł adwokata porzucony na rzecz swojej pasji • Obecnie całkiem nieźle rozchwytywany fotograf • W Nowym Jorku od 4 lat • Futrzasty współlokator o imieniu Thorn • Posiadacz jak i miłośnik starych aut • r e l a c j e
Stoisz przy barze w "The Blue Note Whisper", a wilgotny dym papierosowy wisi w powietrzu jak mgła nad Tybrem. Jazzman na scenie – stary czarnoskóry trębacz o oczach zamkniętych w ekstazie – zdaje się grać melodię, którą znasz, choć nigdy jej nie słyszałeś. To Twoja melodia. Melodia o wolności i samotności, o tęsknocie za czymś, czego nie potrafisz nazwać.
Od czterech lat, od dnia, w którym Nowy Jork stał się Twoim więzieniem, ten klub był Twoim jedynym azylem. Tutaj nie musisz być nikim: ani byłym prawnikiem, ani czarną owcą, ani nawet utalentowanym fotografem. Jesteś tylko cieniem, który pije szkocką, słucha bluesa i w końcu oddycha pełną piersią. Twoja tarcza – aparat – spoczywa w torbie pod nogami, uziemiona, choć ty wciąż czujesz się, jakbyś dryfował nad ziemią.
Wiesz, że jesteś żywym dowodem na istnienie wyjątku od grawitacji. Ciało jest tutaj, w Nowym Jorku, ale dusza… ta jest gdzieś pomiędzy, zawieszona nad oceanem, niezdolna do powrotu do Rzymu, ale i do pełnego zakotwiczenia się w tej betonowej metropolii.
Właśnie wtedy, gdy trębacz dociera do swojego crescendo, a Twoje myśli stają się płynne jak whisky, a spojrzenie pada na stolik przy scenie. Ona. Siedzi sama, z kieliszkiem czerwonego wina, a głowa lekko kołysze się w rytm muzyki. Jej obecność w tym dymnym, ciemnym wnętrzu jest jak zbyt jasne światło. Ma włosy tak ciemne, że zdają się pochłaniać blask, i uśmiech, który nie jest ani smutny, ani wesoły – jest po prostu prawdziwy.
Włoski samotnik w Tobie podpowiada: Obróć się. Nie spuszczaj gardy. Nie przywiązuj się. Ale artysta, ten wieczny poszukiwacz ukojenia, zmusza Cię, abyś stał i patrzył. Wiesz, że za chwilę możesz popełnić błąd – ten jeden, jedyny wyjątek od Twojej zasady dystansu. Jazz milknie, światła gasną, a Ty łapiesz się na tym, że zamiast iść do domu, mocno zastanawiasz się , czy zrobić krok w Jej stronę.
________________
Dobry wieczór. Karta odświeżona, niegdyś zakopana na milion lat w notatniku. Damiano David na wizerunku, my się witamy i zapraszamy! ;)
W tytule oczywiście Cigarette after Sex ❤️

[Cześć, dzień dobry! Jako kociara zacznę od tego, że Gabriel ma cudownego tego futrzastego współlokatora 💙 Ale że Nowy Jork jest dla niego więzieniem?! Bardzo, ale to bardzo mi się to nie podoba! Owszem, Rzym jest cudny i niepowtarzalny, ale mam nadzieję, że Gabriel mimo wszystko przekona się do miasta, które nigdy nie zasypia :)
OdpowiedzUsuńBaw się z nami dobrze, z masą wątków, które nie dają spać po nocach, a przede wszystkim zostań z nami na długo! 💙]
MAXINE RILEY & IAN HUNT & CHRISTIAN RIGGS
[Hejka!:)
OdpowiedzUsuńPodpiszę się pod słowami Muminka i futrzak jest przecudowny! Aż chciałoby się zatopić łapki w tym miękkim futerku. 💜 Z Rzymu do Nowego Jorku spora droga i ciekawa jestem co te cztery lata temu się wydarzyło, że Gabriel opuścił Rzym i karierę prawniczą. Ciekawy skok z adwokata na fotografa. Gdyby potrzebował modelki przed obiektywem to Sloane się zgłasza. ;) Mam nadzieję, że dobrze będziecie się tutaj razem bawić. Masy ciekawych wątków wam życzę i długiej zabawy! ^^
Ach, no i ten Damianek miło na niego popatrzeć. 💜]
Sloane Fletcher, Sophia Moreira & Zane Maddox
[Super, że odkopałaś tak świetną kartę, jak ta powyżej. Nie mogą się takie perełki kurzyć w notatnikach ^^ Co takiego wydarzyło się w życiu Gabriela, że jest w Nowym Jorku od 4 lat, a miasto ma za więzienie? Ważne, że choć jeden punkt na mapie NY daje jemu poczucie azylu, ale jednak skoro mieszka tu już dość długo, powinien mieć inne uczucia, co do nowego miejsca zamieszkania ;D I może niech zrobi krok w jej stronę, nigdy nie wiemy, kiedy i gdzie tak naprawdę znajdzie się człowiek, który jest nam pisany.
OdpowiedzUsuńSukcesów na blogu!]
NATALIE HARLOW i VANESSA KERR
[Jako naczelna fanka kotów i wszystkiego, co z nimi związane muszę wyrazić swój zachwyt futrzastym towarzyszem Gabriela *.* Nie można też pominąć dość radykalnej zmiany zawodu, ale w końcu do odważnych świat należy :) Mam nadzieję, że będziecie się tutaj dobrze bawić, wena nie okaże się być kapryśna, a blogowa przygoda przyniesie wiele owocnych wątków. Baw się dobrze!]
OdpowiedzUsuńLeonard A.
[W sumie to mu się nie dziwił, że rzucił prawo na rzecz fotografii. Pewnie gdybym miała talent i aparat, to zrobiłabym to samo.
OdpowiedzUsuńCześć! Niech Gabrysiowi wiedzie się u nas dobrze. Karta, a w sumie to Gabriel, jest ciekawy i całe szczęście, że odkopałaś tę kartę w czeluściach notatnika. Życzę Ci masy weny, równie dużo porywających wątków. Baw się dobrze! ♥]
Andrea Wilson, Debbie Grayson & Olivia Fitzgerald
Thea znała „Blue Note Whisper” niczym własną kieszeń. Kiedyś, gdy była jeszcze dzieckiem, a później nastolatką, dość często przychodziła tu z ojcem. Wsłuchiwała się w dźwięki muzyki, którą grali nieznani artyści. Piła coca colę z lodem oraz zajadała się frytkami. Rozmawiała z właścicielem, bawiła się za barem, niejednokrotnie barmani uczyli ją, jeśli czas na to pozwalał, jak robić drinki. Lubiła te wyjścia z ojcem, bo wtedy miała go tylko dla siebie, przez ten krótki czas. Zawsze w jakiś sposób go brakowało, ale z czasem Thea po prostu pogodziła się z tym, że Marcus już taki jest. Szalony, niezdecydowany, chaotyczny. Ona była zupełnym przeciwieństwem, ku uciesze jej matki. Stąpała raczej twardo po ziemi, miała założone cele, które chciała realizować i rzadko kiedy odpuszczała. Jednak, po swoim ojcu odziedziczyła to, że momentami lubiła uciekać, zostawiać za sobą życie na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńTelefon wyrwał ją z zamyślenia. Oderwała spojrzenie od telewizora, biorąc urządzenie do ręki, po czym westchnęła, wywracając przy tym oczami. Liz, nie przepadała za nią jakoś bardzo. Tolerowały się wzajemnie, chyba głównie ze względu na ojca i nic więcej. Nie było między nimi przyjaźni, nie chodziły na wspólne zakupy czy spotkania przy kawie. Po prostu nie wchodziły sobie w drogę, jeśli nie musiały.
UsuńLiz była drugą żoną Marcusa. Młodsza od niego, jednak o dziwo, nie jakoś bardzo. Niegdyś ona i Marcus byli dobrymi znajomymi, aż w końcu los jakoś połączył ich drogi w jedną wspólną.
Odebrała, bo wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, Liz nie da jej spokoju. Pewnie byłaby w stanie zjawić się w jej mieszkaniu. Po kilku minutach rozmowy, Thea już wiedziała, że to jest bojowe zadanie. Bo jeśli Marcus nie odbierał i nie powiedział, gdzie idzie, oznaczało to jedno — był w swoim ulubionym barze i po prostu dał się porwać zabawie, jak już nie raz.
Dwadzieścia minut po telefonie od Liz, Thea stanęła przed barem „Blue Note Whisper”. Był weekend, więc przed lokalem, na ulicy, stało dość sporo ludzi, którzy palili papierosy, pili piwo, rozmawiali i śmiali się. Thea uśmiechnęła się, po czym poprawiając włosy, ruszyła do środka. Przecisnęła się przez tłum, wypatrując ojca, który siedział przy barze, trzymając w ręku szklankę z alkoholem. Thea od razu poznała, że raczej to nie był jego pierwszy drink, raczej kolejny, albo może już i niezliczony.
— Gabriel, to moja najmłodsza, najukochańsza i najpiękniejsza córka Thea — Brunetka uśmiechnęła się najpierw w stronę ojca, po czym odwróciła głowę w stronę jego towarzysza, którego zmierzyła uważnym spojrzeniem. Był przystojny, to mogła powiedzieć od razu. Był tym typem, na którego zapewne zwróciłaby uwagę.
— Część, tato. Liz Cię szuka i odchodzi od zmysłów. Kazała Ci przekazać, że jeśli za niedługo nie wrócisz, rzuci Ci pozwem rozwodowym na stół i obedrze ze wszystkich pieniędzy. Lepiej przerzuć wszystko na konto na Seszelach, bo zostaniemy goli i wesoło — odparła z rozbawieniem, spoglądając kątem oka w stronę Marcusa, który uśmiechnął się, prychając przy tym z rozbawieniem.
— Ach Liz. Oddałbym wszystkie… — zaczął, jednak Thea go już nie słuchała. Całą uwagę skupiła na brunecie, któremu uścisnęła dłoń. Miał ciepłą i miłą w dotyku skórę.
— Thea — przedstawiła się, by następnie odsunąć krzesło barowe, które było wolne pomiędzy Gabrielem a jej ojcem.
— I co, zanudził cię na śmierć? Mój staruszek czasami za dużo mówi, nie umie się zamknąć — z rozbawieniem spojrzała na ojca, który teraz zawzięcie dotykał się po całym ciele, w poszukiwaniu paczki papierosów. Thea z westchnieniem wyciągnęła kluczyki do swojego samochodu, przekazując je Marcusowi.
— Zaparkowałam zaraz obok baru, fajki masz w schowku. Tylko nie pal w środku — poinstruowała.
— Mówiłem, Gabrielu? Kochana córeczka, żadne z moich dzieci tak nie dba o mnie, jak Thea — Marcus złożył na czubku jej głowy pocałunek, po czym chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia. Thea skinęła na znajomego barmana, nawet nie mówiąc słowa. Chwilę później, mężczyzna za kontuarem postawił przed nią szklankę z lodem i wlał do środka colę bez cukru.
— Skąd się tu wziąłeś, w tym zakurzonym barze?— zapytała, odwracając się w stronę Gabriela.
Thea
Cześć! Miło widzieć, że NYC rozrasta rozrasta się kulturowo - w końcu z tego między innymi słynie, prawda? Widziałam już zachwyty nad Thornem, więc to sobie daruję, ale koło tego pięknego Mercedesa SEC już przejść obojętnie nie umiem. <3 Wspaniały klasyk; muszę przyznać, że zawsze marzył mi się taki. Może kiedyś się uda. :D Niech Gabriel dobrze go traktuje!
OdpowiedzUsuńWitajcie na blogu, niech wena dopisuje. ^^
MARCUS LOCKHART
Jego spojrzenie było elektryzujące. Takie, które czuje się na plecach, gdy przebiega po nich deszcz. I takie coś właśnie poczuła Thea, kiedy spojrzenie Gabriela spoczęło na jej osobie. Nie krępował się, nie uciekał wzrokiem gdzieś w bok. Wpatrywał się w nią intensywnie, nie bojąc się też tego, by dłuższą chwilę wpatrywać się wprost w jej oczy. Thea z resztą też nie była mu dłużna, nie udawała, że w jakiś sposób jest skrępowana czy nie zainteresowana jego osobą. Było wręcz przeciwnie — miał w sobie to coś, co ją przyciągnęło i zwróciło uwagę brunetki.
OdpowiedzUsuńMarcus zawsze ciepło o niej mówił. Thea była jego ukochaną córką, tą, o którą dbał bardziej, niż o resztę swoich dzieci, jakby za wszelką cenę chciał jej wynagrodzić to, że pierwsze lata życia, spędziła bez niego. dlatego Marcus robił wszystko, co tylko chciała, był na każde skinienie jej palca. Odpuszczał wszystkie głupoty, które robiła, niejednokrotnie ratował z problemów, w które się wplątała. Pchał zawsze tam, by zdobył jak najlepszy kontrakt. Pewnie gdyby nie jego znajomości w Ameryce i gdyby nie znajomości matki w Hiszpanii, nie byłaby w tym miejscu, w którym aktualnie się znajdowała. Thea wiedziała, że to najlepsze lata jej życia, że udało jej się coś, o czym marzy wiele dziewczyn. Jej kariera od pięciu lat rozwijała się w bardzo szybkim tempie, ale jej się to podobało. Thea nie lubiła nudy, lubiła za to, kiedy życie ja zaskakiwało, stawiając przed nią co chwilę nowe zadania.
Odprowadziła ojca spojrzeniem, by następnie znów spojrzeć na swojego rozmówcę. Ciemne, ale nieco już „pijane” spojrzenie, nonszalancki uśmiech, który czaił się w kącikach ust.
— Taak, cholerna legenda. Zbuntowany nastolatek w ciele dorosłego faceta — odparła. Od zawsze takie zdanie miała o swoim ojcu. Wielu zazdrościło tego luzu, że niewiele od niej wymagał, nie stawiał zbyt wielu granic, a na dłuższą metę było to nieco męczące. Bo kiedy chciała poważnie o czymś porozmawiać, Marcus najczęściej obracał wszystko w żart.
— Bywałam tu częściej, przychodziłam tu z ojcem. Znałam dawnego właściciela, znam wszystkich barmanów. Ojciec zabierał mnie tu, żeby posłuchać mało znanych zespołów czy artystów. I lubię to miejsce, jest zakurzone, ukryte dla wielu spojrzeń, a przychodzą tu całkiem ciekawi ludzie — powiedziała spokojnie, upijając łyk zimnego napoju.
—Może nie pasuję, ale lubię tu przychodzić — wzruszyła ramionami, unosząc w górę swoją szklankę, z której znów upiła łyk.
— Artystyczna dusza z ciebie. Fortepian, fotografia. Z tym ostatnim pasujemy do siebie — mówiąc to, spojrzała na Gabriela, uśmiechając się lekko.
— A ja jestem modelką. I gram na gitarze, od czasu do czasu.
Thea
[Najśmieszniejsze jest to, że przed publikacją karty nawet nie zauważyłam, jak duża jest włoska społeczność na blogu! Coś cudownego, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPiękny Damiano, jeszcze piękniejszy Thorn — sorry not sorry. Bianca by ukochała, jestem pewna.
Od siebie ślicznie dziękuję za przywitanie, natomiast Bianca może zaprosić na poranne espresso, wieczorne Barolo lub kurs origami dla amatorów, o!]
Bianca Vellani
Zaś życie Thei bywało nieco szalone i nieprzewidywalne. Jej rodzice byli z dwóch różnych światów — matka zawsze chciała wychować ją na swoją podobiznę, ojciec zaś zawsze na wszystko pozwalał i przystawał na jej wszystkie szalone pomysły. Kiedy matka czegoś nie pozwalała, Thea wiedziała, że ojciec bez problemu się na jej pomysł zgodzi. To on po nią jeździł, kiedy wracała z imprez, to on zabierał ją w trasy koncertowe i pokazywał, że życie nie musi być sztywne i pełne zakazów.
OdpowiedzUsuńDlatego Thea była zlepkiem wszystkich dobrych i złych cech swoich rodziców. Bywała wredniejsza i bardziej wyrachowana niż swoja matka. Bywała bardziej spontaniczna i szalona niż swój ojciec. Imprezowała bardziej niż on, częściej sięgała po różne używki, choć nikt spoza grona jej zaufanych znajomych o tym nie wiedział, a już na pewno nie jej własna rodzina. Thea mówił to co myśli, nie gryzła się w język, rzadko kiedy przepraszała. Ją albo się kochało, albo nienawidziło, nie było nic pomiędzy.
— On za bardzo czuje się młodym. Ale, nie mnie to oceniać, jeśli mu ze sobą dobrze, to nic mi do tego — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Cieszyła się, że jej ojciec mimo wieku nie zdziadział, i nadal potrafił cieszyć się życiem i dać ponieść się szaleństwu, jak w latach młodzieńczych. Niektórzy w jego wieku jedynie co robili to narzekali i byli zmęczeni życiem, ale nie Marcus. On ciągle coś robił, ciągle wyszukiwał sobie nowe zajęcie, byleby nie zasiedzieć się, nie popaść w jakąś melancholię. Więc ciągle, kiedy miał tylko chwilę wolnego, coś robił i tym w jakiś sposób imponował Thei, która brała przykład z tego, jak można cieszyć się życiem.
Kiedy Gabriel na nią spojrzał, ona również to zrobiła, nie odrywając spojrzenia od jego ciemnych oczu. Były tak ciemne, jak ocean nocą, gdy się w nim zanurzało. Były tak ciemne, jak burza, która szalała za oknem. Cholernie jej się to podobało.
— Nie, nie chciałam być modelką. W sumie nie wiem do dziś, co chciałam w życiu robić. Modeling pojawił się nagle, otworzył przede mną wiele drzwi, więc skorzystałam. W sumie, korzystam do dziś. I nie, nie chciałam iść w ślady Marcusa. Nie potrafię tak porywać tłumów jak on i jego zespół — odparła z rozbawionym uśmiechem.
— A Ty, Gabrielu, zawsze chciałeś robić to, co robisz? Zawsze chciałeś być fotografem, czy jednak nie? — zapytała, zakładając nogę na nogę.
— I z kim pracujesz? Aż dziwne, że na siebie nie trafiliśmy. Chyba, że nie lubisz rozgłosu, więc nie pchasz się w ten zakłamany świat showbiznesu? — kolejne pytanie wydostało się z ust Thei, która z zaciekawieniem spojrzała na bruneta. Uniosła w górę jedną brew, widząc, jak zaciska szczęki, ewidentnie niezadowolony z jakiejś rzeczy.
T.
Thea zastanowiła się nad tym, co chciałaby robić, albo mogłaby, gdyby nie modeling. Tak naprawdę, to sama nie wiedziała. Nie czułą się jakoś nadzwyczajnie utalentowana w konkretnym kierunku. Zapewne poszłaby na jakieś nudne studia, by później wyuczony zawód mógł jej zapewnić dobre finanse, które pozwoliłyby jej na spokojne życie. Pytanie to było tak prozaiczne, a jednak jedne z trudniejszych, na który Thea nigdy nie znała odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńWzruszyła więc ramionami, przez chwilę nie odpowiadając na pytanie zadane przez Gabriela.
— Może też poszłabym w kierunku prawa? Nie wiem, na pewno szukałabym czegoś, co da mi dobre pieniądze, a prawo wydaje się być właśnie takim zawodem — odpowiedziała w końcu. Życie bywało zaskakujące, nigdy człowiek nie wiedział, gdzie zaprowadzi go los.
Uniosła w górę jedną brew, uśmiechając się przy tym kącikiem ust, gdy Gabriel wspomniał o tym, że dawniej był adwokatem. Naprawdę, cała ta rozmowa powoli zaczynała być dla Thei nieco zaskakująca. Wyprostowała się, dopijając do końca swoją colę, po czym pokręciła głową na boki.
— Niesamowite — mruknęła, spoglądając na bruneta. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, stwierdzając, że zupełnie nie pasował na adwokata. Nie, od Gabriela biła pewnego rodzaju aura artysty, co zupełnie nie komponowało się z wizerunkiem szanowanego adwokata, poświęconemu swojej profesji. Zaś fotograf… tak, to był dla niego idealny zawód. Miał w sobie to coś, co Thea widziała już niejednokrotnie u osób, które poświęciły się temu zawodowi. Ten błysk w oku, szybka ocena, być może ułożenie w głowie potencjalnego tła, póz i światła.
— Nie czujesz, że zmarnowałeś ten czas na studia? W końcu, to nie rok czy dwa, tylko kilka lat — powiedziała, opierając głowę na zwiniętej pięści. Zaczęło ją to naprawdę interesować, co było zapalnikiem w życiu Gabriela, by tak mocno zmienić swoje życie.
— Ale, co się wydarzyło w Twoim życiu, Gabrielu, że jednak porzuciłeś wszystko, co znałeś i znalazłeś się tutaj? — zadała pytanie. Było w końcu tyle miejsc na świecie, a ludzi i tak ciągnęło do Ameryki i Nowego Jorku. Thea lubiła to miasto, bo w końcu tu się wychowała, ale kiedy miała tylko okazję, opuszczała je. Robiła to najczęściej w momencie, kiedy jej relacja z Ethanem się sypała, a każde z nich potrzebowało chwili wytchnienia, i to najczęściej ona właśnie wyjeżdżała, pozwalając im obojgu na zaczerpnięcie oddechu.
— Tajemnicza postać z Ciebie, a przez to jesteś szalenie ciekawy. Lubię takich ludzi — stwierdziłą, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
— Musisz mi kiedyś pokazać jakieś swoje prace. Może dzięki temu, jeśli będziesz chciał, wkręcę Cię w jakieś większe projekty — dodała po chwili. Nie odsunęła się, gdy Gabriel znacznie zmniejszył między nimi odległość. Spojrzała na niego, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem.
— Lubię intensywne zapachy. Dzięki temu zapadam ludziom w pamięć — zaśmiała się, by chwilę później zamilknąć i odwrócić się w stronę, którą wskazał Gabriel. Thea z perfidnym uśmiechem pomachała w stronę paparazzich, by następnie wstać ze swojego miejsca i ruszyć w stronę tylnego wyjścia. W wyobraźni już widziała te wszystkie plotkarskie nagłówki i zdjęcia w towarzystwie Gabriela.
— Mój drogi, chyba będziesz mógł zobaczyć za niedługo swoją twarz na łamach plotkarskich magazynów. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to w żaden sposób — powiedziała, równając z brunetem kroku.
— mój ojciec zapewne zagaduje kogoś przy wejściu. Jeśli chcesz, odwiozę go i Ciebie też. Chyba że, odstawimy go do domu i co powiesz na nocny spacer?— zapytała, spoglądając na Gabriela z uśmiechem.
Te studia były pierwszym, co przyszło jej na myśl. Nie wiedziała, czy akurat by się jej spodobały, były pierwszą z opcji, które przyszły jej do głowy, by w jakiś sposób wejść w ten dorosły świat, który stanął przed nią otworem, kiedy zostało jej kilka lat do zakończenia szkoły. Potem jednak jakimś cudem ktoś ją zauważył, dał jej szansę, a później wszystko potoczyło się tak szybko, że Thea nawet nie zauważyła, jak ze zwykłej dziewczyny, która w przypływie chwili wysłała zdjęcia do agencji modelek, stała się dość znaną modelką.
OdpowiedzUsuńWięc nie narzekała na to, jak wyglądało aktualnie jej życie. Nawet je lubiła, bo nie musiała się martwić o to, że nie starcza jej pieniędzy, że robi coś, czego nie lubi. Pieniędzy miała pod dostatkiem, jej praca pozwalała na to, by mogła podróżować i zwiedzać świat. Nie musiała realizować żadnych planów, wysilać się na koniec miesiąca. Cały swój wysiłek wkładała podczas sesji czy pokazów mody. Tyle i aż tyle.
— Daj spokój, to było pierwsze, co przyszło mi na myśl, kiedy zbliżało się to, że miałam kończyć liceum. Potem wyszło z tym modelingiem, miałam po prostu szczęście, albo ktoś skojarzył mnie z nazwiskiem ojca, nie wnikam. Porzuciłam więc myśl o studiach, i jakoś na razie mnie do nich nie ciągnie — rzuciła w odpowiedzi, machając przy tym ręką. Naprawdę, nie czuła się jakoś źle z myślą, że nie poszła w ślady swoich znajomych. Ba, wręcz wyszła na tym zdecydowanie lepiej, niż większość.
— Głębokie, by porównywać pracę do miłości — zaśmiała się, spoglądając na niego, ale musiała mu przyznać rację, że te obie rzeczy były do siebie w jakiś sposób podobne. I tu i tu w pewnych chwilach mogło dojść do wypalenia, a człowiek mógł nagle nabrać chęci na zmianę.
—Ale, to dobrze, że nie rozmyślasz nad straconym czasem, tylko robisz coś nowego, co przynosi Ci satysfakcję. I nie wydajesz się nudny, całkiem ciekawy się wydajesz po tej niezbyt długiej rozmowie — powiedziała, spoglądając na niego. Tak, Gabriel wydawał jej się całkiem ciekawy, choć nadal wydawał jej się dość tajemniczy.
Wieczór był nieco chłodny, już nie tak ciepły jak w lecie, jednak nadal wielu nowojorczyków pozwalało sobie na bluzy i lekkie, jesienne kurtki. Kiedy wyszli przed bar, Thea uśmiechnęła się jedynie kącikiem ust, gdy Gabriel zapytał, czy to tak zawsze wygląda.
— Przeważnie — odparła całkiem spokojnie, wręcz znudzonym tonem. Ona już zdążyła się do tego przyzwyczaić przez te kilka lat. Wychwyciła wzrokiem ojca, który stał przy jej samochodzie i machał w jej stronę ręką. Niewiele myśląc, chwyciła Gabriela za rękę i pociągnęła go za sobą, w stronę auta.
— Jedyne, to nie zwracać na nich uwagi. To ich praca, muszą jakoś zarobić. No i, twoja twarz pewnie za niedługo będzie rozpoznawana — powiedziała z rozbawieniem. Tak, już widziała te przyszłe nagłówki i ich wspólne zdjęcia.
—Wsiadajcie — Marcus podał Thei kluczyki, a sam usiadł na miejscu pasażera. Brunetka spojrzała na Gabriela, kiedy ten usiadł z tyłu.
— Nie, jakoś nie boję się spacerować z nieznajomymi. Pójdziemy w miejsce, gdzie jest dużo ludzi, tak na wszelki wypadek — rzuciła z rozbawieniem, ruszając z miejsca.
—Ale najpierw, odwiozę mojego ojczulka. Mam nadzieję, że Liz Cię nie zabije — rzuciła, spoglądając w stronę ojca, który tylko westchnął, wywracając przy tym oczami.
T.
Nie każdy był przygotowany na to, jak wyglądało życie w blasku fleszy. Theo od zawsze one towarzyszyły, w mniejszym lub większym stopniu. Na początku było dziwnie, kiedy rodzice za wszelką cenę robili wszystko, by nikt przypadkiem nie opublikował jej zdjęć, z czasem do tego przywykła. Odruchem było pochylenie głowy w dół, lub ignorowanie ludzi z aparatami, którzy skakali wokół niej. Widziała jednak, że dla Gabriela ta sytuacja jest całkiem nowa, że pierwszy raz bierze udział w czymś takim.
OdpowiedzUsuńSpoglądając na niego w lusterku, uśmiechnęła się jedynie, nieco przepraszająco. Wiedziała, jak dziwne to uczucie musi być dla kogoś, kto nie ma z tym styczności na co dzień. Wiedziała też, że już za kilka dni może być o nich głośno. I jak na niej nie robiła to wrażenia, tak Gabriel zapewne zaraz zostanie obiektem zainteresowania. Była już w stanie sobie wyobrazić te nagłówki wszystkich plotkarskich portali, te wszystkie domysły na ich temat.
— Z czasem człowiek się przyzwyczaja. Ja mam tak od zawsze i naprawdę, nie robi to już na mnie większego wrażenia — powiedziała, wzruszając przy tym ramionami, ale taka była prawda. Bycie znanym i rozpoznawalnym miało swoją cenę, a to była jedna z nich.
— Są tacy, co są bardzo natarczywi, nie rozumieją, że muszą trzymać dystans, że można mieć zły dzień. Zrobią wszystko, żeby wywołać sensację, mieć jak najlepsze zdjęcie, mając gdzieś ciebie. Ale naprawdę, z każdym kolejnym razem człowiek się przyzwyczaja, przestaje na nich zwracać uwagę. To ich praca, z tego żyją — powiedziała, włączając się do ruchu. Do mieszkania ojca na szczęście nie było daleko, a ulice też o dziwo nie były jakoś mocno zakorkowane, co w Nowym Jorku było rzadko spotykane.
Przez chwilę jechali w milczeniu. Ona skupiona na drodze, Gabriel wyglądający za okno, podziwiając miasto skąpane w nocy. Dopiero kiedy się odezwał, spojrzała na śpiącego ojca, uśmiechając się przy tym delikatnie.
— Całkiem normalne. Ten człowiek zasypia w trybie ekspresowym, czego mu zazdroszczę — odparła z lekkim rozbawieniem. Marcus miał to do siebie, że naprawdę potrafił bardzo szybko zasypiać. Taka jego super moc.
— Przezorny zawsze ubezpieczony. Bezpieczeństwo ponad wszystko, warto zawsze mieć jakiś świadków w razie czego — posłała mu rozbawiony uśmiech.
— Ale prawda jest taka, że lubię spacery w nocy — miasta nocą miały swój urok, który zawsze sprawiał, że Thea była wręcz zafascynowana tym, jak miasto wyglądało w nocy. Było zupełnie inne niż za dnia, miało swój specyficzny rytm, zupełnie inny.
Elizabeth czekała już przed wejściem do apartamentowca, kiedy podjechali pod budynek. Marcus wytoczył się z samochodu, żegnając z obojgiem, a później posłusznie poszedł do mieszkania, odprowadzany karcącym spojrzeniem swojej żony. Thea przez chwilę spoglądała za obojgiem, by później przenieść spojrzenie na Gabriela. Zaśmiała się cicho na jego słowa, chowając ręce do kieszeni spodni.
— A czy ktoś powiedział, że mam kogoś? Uwierz, gdyby ktoś był, zapewne nie poświęcałabym Ci czasu — powiedziała, ignorując ten jego zaczepny ton głosu. Nie chciała mówić o relacji z Ethanem, bo sama nie wiedziała, jak to wszystko nazwać, co między nimi było. Więc, Thea oficjalnie mówiła, że jest singielką i używa życia, bo przecież nikt jej nie mógł tego zabronić.
Zlustrowała go spojrzeniem, uważnie, dokładnie analizując jego propozycję w głowie. Gabriel raczej nie wyglądał na takiego, co miałby względem niej jakieś złe zamiary. Poza tym, Thea lubiła ryzyko.
Długo mu nie odpowiadała, ale w końcu, kiedy znów się do niej zwrócił, kiwnęła głową.
—Myślę, że to odpowiednia pora na włoskie wino. Dawno nie piłam — powiedziała z uśmiechem.
— Kwadrans drogi samochodem, czy spacerem? Bo jeśli spacerem, to też możemy jednocześnie zrealizować moją propozycję. Central Park o tej porze jest całkiem ładny.
T.
— Czy Ty mnie pouczasz, Gabrielu? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Owszem, zrobiła to nieco zaczepnie i specjalnie, bo miała taką ochotę. Spodobało jej się to, że rozmowa między nimi przebiegała tak naturalnie, bez żadnego spięcia, bez żadnego naciągania ze strony któregokolwiek z nich.
OdpowiedzUsuń— Nie zirytowałeś mnie, Gabrielu. Jesteś po prostu ciekawski — odparła spokojnie, spoglądając na niego. Nie miała mu tego za złe, ciekawość była ludzką naturą, ot nic nowego. Wielu się dziwiło, kiedy dowiadywało się, że Thea była sama. Nie mówiła głośno o układzie, jaki panował między nią a Ethanem, bo tak było lepiej. Oboje zawsze starali się, aby nie było o nich zbyt głośno; nie pojawiali się gdzieś wspólnie, unikali momentów, by paparazzi mogli im zrobić jakieś zdjęcia. Jedyne, wspólne zdjęcia, jakie świat ujrzy, to te z niedawnej, wspólnej sesji. I tyle.
— Mhm, ja również czuję się zaszczycona — odparła z uśmiechem, ruszając powoli przed siebie, w stronę Central Parku. Noc była całkiem przyjemna. W powietrzu dało się powoli wyczuć zbliżającą się zimę; powietrze lekko szczypało swoim chłodem w twarz czy ręce. Thea lubiła to uczucie, kiedy zima była już tuż za rogiem. Jeszcze chwilę i Nowy Jork zamieni się w zimową krainę. Na każdym kroku będą widocznie ozdoby świąteczne, sklepy będą się prześcigać w coraz to większych przecenach, by przyciągnąć do siebie klientów. Ludzie znów dostaną małpiego rozumu, ale to był cały urok świąt. Thea już powoli zaczynała się zastanawiać nad tym, jaki prezent kupić całej swojej rodzinie.
Czuła na sobie ciągłe spojrzenie Gabriela, ale nie była tym faktem jakoś skrępowana. Pewnie niejedna osoba nazwała by Theę lekkomyślną, że zgodziła się na propozycję Gabriela. W końcu nie znała go wybitnie dobrze, raptem poznali się kilka godzin temu, a ona z tak wielka ochotą szła z nim do jego pracowni. Włoch miał w sobie to coś, co sprawiało, że Thea była w stanie zgodzić się na każdy pomysł z jego strony. Był dla niej intrygujący, nieco tajemniczy, a to sprawiało, że chciała go poznać lepiej.
Central Park był opustoszały, jak nigdy. Thea aż w zdziwieniu uniosła w górę brwi, kiedy weszli na jego teren, przekraczając jedną z bram. — Jak żyję, jeszcze nigdy nie widziałam tego, żeby to miejsce było tak… puste — powiedziała, rozglądając się na boki. Gdzieś w oddali, w słabym świetle latarni, można było dostrzeć grupkę ludzi, którzy kierowali się do wyjścia. Było to jedno z ciekawszych doświadczeń, jakie Thea kiedykolwiek przeżyła. Central Park był chyba jedynie zamykany, kiedy kręcono w nim jakieś sceny do filmów czy seriali, a tak zazwyczaj był pełen ludzi, nawet po zmroku.
— Urodziłam się w Hiszpanii, dokładnie w Maladze. Moja mama jest aktorką, bardzo znaną w Hiszpanii. Kiedy miałam pięć lat przeniosłyśmy się do Ameryki, bo ona i ojciec postanowili spróbować być razem. Bardzo… trudna i chaotyczna to była miłość z ich strony, ale o dziwo, wytrzymali ze sobą jakieś siedem lat. Później się rozwiedli, ale już tu zostałyśmy. Mama zaczęła rozkręcać tu swoją karierę zaraz po przybyciu i udało jej się zyskać sławę i w Ameryce. Więc nie, jestem mieszanką i w sumie nawet nie wiem, gdzie lepiej się czuję — tu, czy w Europie — odpowiedziała. Lubiła zarówno Amerykę jak i Hiszpanię, jednak centrum jej życia było w Nowym Jorku. Tu się wychowała, skończyła szkołę, tu miała agencję, z którą współpracowała. Hiszpania była dobra na wakacje, jednak na dłuższą metę, po tylu latach nieobecności tam, Thea raczej nie umiałaby dostosować się do tamtejszego życia.
— Owszem, nadal utrzymuję, że się nie boję — powiedziała z uśmiechem, wzruszając przy tym ramionami. Nawet nie zdziwił jej fakt, że Gabriel miał przy sobie aparat. Dziwniejsze by było, gdyby go nie miał. Przybrała neutralny wyraz twarzy, jak i zarówno postawy, kiedy kątem oka dostrzegła, że robi jej zdjęcia. Później, gdy miała już pewność, że Gabriel je już zrobił, spojrzała na niego równie uważnie, co on na nią.
— Prywatna sesja? A co będziesz chciał w zamian? — rzuciła, może zbyt zaczepnie, niż powinna.
T.
— Zaintrygowany? A czym konkretnie? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Była cholernie ciekawa tego, czym aż tak bardzo zaintrygowała Gabriela, że uznał ją za osobę ciekawą. Ona nie uważała, aby była w jakimś stopniu ciekawa. Była sobą, Theą Campbell, dla jednych znaną córką i modelką, dla innych była zupełnie obcą osobą.
OdpowiedzUsuń— Lubię tam wyjeżdżać, kiedy tu robi się za gorąco — powiedziała, nie mówiąc dokładnie o co konkretnie jej mogło chodzić. Hiszpania była jej miejscem, gdzie uciekała, kiedy chciała na chwilę zniknąć, pobyć w samotności, odpocząć. Malaga była jej miejscem na ziemi, kiedy wszystko w Nowym Jorku traciło sens. Gdy w jej życiu działo się za wiele. Gdy nie umiała znaleźć sensu. Malaga była jej drugim domem, jej oazą. I choć tam też była znana, tą popularność odczuwała tam zupełnie inaczej niż w Ameryce.
— Walencja jest piękna. Szczególnie uwielbiam Mercado. To, ile się tam dzieje, jak wiele ludzi się przewija, jak wiele języków można usłyszeć, jest po prostu przepiękne. Hiszpania ogólnie jest ładnym krajem, pełnym energii. Ładuje tam zawsze swoje baterie — zaśmiała się, spoglądając na Gabriela.
Na wzmiankę o swoich rodzicach, machnęła lekceważąco ręką. Czasami miała wrażenie, że byli dzieciakami, które są zamknięte w ciele dorosłych. Zachowywali się jak nastolatkowie, którzy nie potrafili określić swoich uczuć.
— Daj spokój. Jak się rozeszli, to i tak jeszcze przez jakiś czas się spotykali. Później tata poznał Amber, mama Johna, i nagle o sobie zapomnieli. Na szczęście, już później nie dawali sobie kolejnych szans, każde poszło w swoją stronę. Teraz są całkiem dobrymi przyjaciółmi, choć dużo czasu zajęło im to, aby taką relację stworzyć — wyjaśniła. Thea wiedziała, że jeśli kiedykolwiek będzie matką, na pewno nie stworzy swojemu dziecku takiego domu. Zdecydowanie nie.
— Och, i co w związku z tym odpowiadaniem pytaniem na pytanie? — zapytała zaczepnie, uśmiechając się przy tym. Thea jakoś nie za bardzo czuła się z tym źle, ale widać było, że Gabriel również nie ma jej tego za złe, że bardziej go to bawi, niż w jakiś sposób złości.
Nie pozowała mu, chciała by te zdjęcia były naturalne. Nie było tu wyuczonych póz, za to delikatny uśmiech, wesołe spojrzenie, które delikatnie błyszczało w świetle zapalonych lamp.
Na jego słowa wywróciła oczami. Aż za często to wszystko słyszała, już jej to czasami aż brzydło, kiedy ludzie tak zachwycali się jej wyglądem.
— Idealne geny — rzuciła, wzruszając przy tym ramionami.
— Pięć lat temu wszystko tak bardzo ruszyło. I trwa do dzisiaj — wyjaśniła. Aż nagle ogarnęło ją dziwne uczucie, że ten czas tak szybko zleciał.
Kiedy zjawili się pod budynkiem, spojrzała na niego, by następnie z ochotą wejść do środka. Zrobiło to szybko i zdecydowanie, bo powoli zaczynało jej być zimno.
Usuń— ładnie tu — skomentowała, kiedy w końcu znaleźli się w środku. Rozejrzała sie po studio, z uwagą spoglądając na wszystko, co tylko przyciągnęło jej uwagę. Było tu zupełnie inaczej, niż w większości takich miejsc, w jakich była. To wnętrze miało duszę, inne wydawały się Thei takie zimne i bez żadnego uczucia.
Idąc za Gabrielem, słuchała tego, co mówił. Nie kojarzyła, aby był tu jakiś butik, możliwe, że nie było w nim nic ciekawego, co przyciągnęłoby uwagę brunetki. Gdy przechodzili koło zdjęć, zatrzymała się na chwilę, spoglądając na jego zdjęcia. Przechyliła głowę lekko w bok, uśmiechając się.
— Jesteś naprawdę fotogeniczny. I nadawałbyś się na modela — powiedziała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Naprawdę, gdyby chciał, Gabriel zrobiłby furorę na wybiegach. Projektanci coraz częściej szukali ludzi, którzy w jakiś sposób się odznaczali wśród innych, a on właśnie taki był. Jego tatuaże, uroda, spojrzenie. Wszystko sprawiało, że mógłby wiele zyskać, gdyby tylko zdecydował się wyjść zza obiektywu aparatu.
Odebrała kieliszek z winem, rozglądając się po jego biurze. Upijawszy łyk, uniosła w górę jedną brew, gdy wspomniał o kontrakcie oraz agencji, do której należała ona sama.
— Jedna z największych agencji w Ameryce. Mają kilka oddziałów w kraju, ale też i za granicą. Każdy chce się do nich dostać, bo to oznacza od razu popularność — powiedziała, podchodząc i siadając obok na kanapie.
— Jeszcze nie przysłali Ci chociażby profili tych, co mają brać udział w sesji?— zapytała, spoglądając na Włocha.
T.
Thea była tajemnicą dla wielu. Miała w sobie coś takiego, co przyciągało wielu. Zwracali na nią uwagę, próbowali poznać, wkraść się w jej łaski, by być jak najbliżej.Thea jednak rzadko kiedy dopuszczała do siebie ludzi, miała zaufane grono znajomych, z którymi czuła się dobrze. Nie musiała nikogo udawać, wiedząc, że będą ją akceptować w stu procentach.
OdpowiedzUsuńZdarzały się jednak wyjątki. Raz na jakiś czas pojawiała się osoba na jej drodze, która zwracała uwagę Thei, a ona sama z ochotą się przed tym kimś otwierała. Tak właśnie było teraz, kiedy siedziała w towarzystwie Gabriela, czując się tak swobodnie jak nigdy.
Spojrzała na Gabriela, z uwagą i zaciekawieniem, zlustrowała go uważnie od góry do dołu, upijając przy tym łyk wina. To, co mówiła o jego zdjęciach, było prawdą. Byłby w stanie wbić się w świat modelingu bez najmniejszego problemu. Nie musiałby jakoś bardzo zabiegać o to, by ktoś zwróciłby na niego uwagę, bo najzwyczajniej w świecie od razu by ją przyciągnął.
— Masz bardzo ciekawą aparycję, jak i nietuzinkowy wygląd. Agencje coraz częściej szukają osób, które wyróżniają się w jakiś sposób, mają chociażby widoczne tatuaże. Modele już nie muszą wyglądać perfekcyjnie — odparła swobodnie. Spędziła w tym świecie zbyt dużo czasu, ciesząc się tym, że te kilka lat wcześniej udało jej się osiągnąć sukces. Teraz nie musiała za bardzo walczyć o to, by chciano ją na wybiegach, okładkach gazet, wywiadach. To wszystko samo do niej przychodziło. Gdyby miała teraz zaczynać w tej branży, zapewne musiałaby włożyć ogrom wysiłku, żeby zostać zauważoną.
Poprawiła jego marynarkę, która spoczywała na jej ramionach. Intensywny, aczkolwiek przyjemny zapach jego perfum sprawiał, że Thea czuła, że ta woń będzie jej towarzyszyła jeszcze przez najbliższe kilka dni.
— Teraz jakoś zrobiło mi się chłodno — powiedziała zgodnie z prawdą. Kiedy byli w parku, aż tak nie odczuwała zimna, dopiero z chwilą wejścia do jego pracowni, kiedy ciało już nie było w ruchu jak jeszcze chwilę wcześniej, chłód uderzył w nią dość intensywnie.
Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na swoje zdjęcia. Nie było w nich ani grama retuszu, żadnej poprawy. Były takie zwykłe, takie, do których Thea nie była za bardzo przyzwyczajona. Spojrzała na jedno ze zdjęć, gdzie uśmiechała się, tak naturalnie jak jeszcze chyba nigdy.
— Owszem, muszę przyznać, że mi się podobają, choć nie przywykłam do tego, że nie są one obrobione — powiedziała. Słysząc komplement z jego ust, uśmiechnęła się jedynie, nie komentując tych słów w żaden sposób, jednak nie umknęło jej spojrzeniu to, jak Gabriel szybko się opanował, kiedy dotarło do niego to, co właśnie powiedział.
Thea podniosła się z kanapy, przechadzając się po biurze.
— Dobry jesteś — powiedziała, odwracając się w jego stronę. Usiadła na biurku, spoglądając na Gabriela. Kieliszek z winem spoczął tuż obok niej, a ona, z niebywałą swobodą, oparła ręce za sobą, odchylając się nieco do tyłu.
— Ford Models to najlepsza z agencji, więc chyba nic dziwnego, że do niej należę, prawda? — zapytała, unosząc w górę brew i uśmiechając się przy tym nieco zaczepnie.
— Nie mam kalendarza ze sobą, więc nie powiem Ci, czy to będę ja. Po powrocie tutaj mój agent trochę przesadził i stwierdził, że muszę nadrobić swój urlop, więc ciągle mam jakieś sesje, przygotowania do zbliżających się pokazów, jakieś wywiady. Czasami wpadam do domu tylko się przespać kilka godzin — wyjaśniła.
T.
Thea nie czuła się źle z tym, że tak ostentacyjnie gapiła się na Gabriela. Był na tyle ciekawy i na tyle przystojny, że po prostu nie mogła inaczej. Spoglądała na niego, lustrując z uwagą każdy, nawet najmniejszy ruch. Lekki uśmiech, spojrzenie rzucone w jej stronę, nawet delikatne marszczenie brwii, przyciągało uwagę. Thea odnosiła wrażenie, że nie czuje się z tym źle, gdy tak się na niego patrzyła, dlatego też w żaden sposób tego nie przerywała.
OdpowiedzUsuń— Ale możesz czasami zrobić wyjątek. Naprawdę, to dałoby ci rozgłos— powiedziała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Oczami wyobraźni widziała go na planie, lub nawet na wybiegu. Przyciągnąłby w moment uwagę każdego. Jego tatuaże, rysy twarzy, spojrzenie, które wielu mogłoby wydawać się znudzone a które miało w sobie tą porywającą iskrę.
— może kiedyś uda mi się, byś raz jeszcze dał się porwać temu szaleństwu — powiedziała z uśmiechem.
— Mógłbyś być buntownikiem. Próbowaliby Cię pewnie ujarzmić, ale w końcu pewnie by odpuścili — dodała, wzruszając przy tym ramionami. Ona sama czasami się buntowała, robiła coś wbrew agencji, managerowi, wielu innym osobom.
Spojrzała z uwagą na ich ręce. Czuła, jak ciepłe były jego dłonie, jak jej dłoń również robi się ciepła. Jak przez ten dotyk, po jej ciele przebiega przyjemny dreszcz. Uśmiechnęła się delikatnie, unosząc głowę w górę. Jej ciemne spojrzenie zatrzymało się na jego oczach. Równie ciemnych, lecz gdzieś kryła się jakaś figlarna iskra, która bardzo się jej podobała.
Czuła, że wino powoli rozgrzewało jej zziębnięte ciało, a w głowie zaczynało powoli przyjemnie szumieć. Nie miała jednak zamiaru jeszcze kończyć, zaś ze skupieniem spoglądała na Gabriela, kiedy podchodził do niej, nalewał wina a później przeglądał jej zdjęcia, które wysłała mu agencja. Szybko wypiła zawartość kieliszka, spoglądając Gabrielowi przez ramię, gdy przeglądał maila.
— Jakoś nie czuję się z tego powodu zawiedziona — powiedziała z uśmiechem. Mimowolnie ułożyła rękę na jego ramieniu, ściskając je delikatnie.
— Muszę przyznać, że chyba coraz bardziej zaczyna mi się podobać fakt, że znów będziemy na siebie skazani — powiedziała, przysuwając się bliżej niego.
— Myślę, że to będzie owocna współpraca— dodała, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy.
T.