GABRIEL ALEXANDRO SORETTI
1992, Rzym - Obecnie Manhattan • Tytuł adwokata porzucony na rzecz swojej pasji • Obecnie całkiem nieźle rozchwytywany fotograf • W Nowym Jorku od 4 lat • Futrzasty współlokator o imieniu Thorn • Posiadacz jak i miłośnik starych aut • r e l a c j e
Stoisz przy barze w "The Blue Note Whisper", a wilgotny dym papierosowy wisi w powietrzu jak mgła nad Tybrem. Jazzman na scenie – stary czarnoskóry trębacz o oczach zamkniętych w ekstazie – zdaje się grać melodię, którą znasz, choć nigdy jej nie słyszałeś. To Twoja melodia. Melodia o wolności i samotności, o tęsknocie za czymś, czego nie potrafisz nazwać.
Od czterech lat, od dnia, w którym Nowy Jork stał się Twoim więzieniem, ten klub był Twoim jedynym azylem. Tutaj nie musisz być nikim: ani byłym prawnikiem, ani czarną owcą, ani nawet utalentowanym fotografem. Jesteś tylko cieniem, który pije szkocką, słucha bluesa i w końcu oddycha pełną piersią. Twoja tarcza – aparat – spoczywa w torbie pod nogami, uziemiona, choć ty wciąż czujesz się, jakbyś dryfował nad ziemią.
Wiesz, że jesteś żywym dowodem na istnienie wyjątku od grawitacji. Ciało jest tutaj, w Nowym Jorku, ale dusza… ta jest gdzieś pomiędzy, zawieszona nad oceanem, niezdolna do powrotu do Rzymu, ale i do pełnego zakotwiczenia się w tej betonowej metropolii.
Właśnie wtedy, gdy trębacz dociera do swojego crescendo, a Twoje myśli stają się płynne jak whisky, a spojrzenie pada na stolik przy scenie. Ona. Siedzi sama, z kieliszkiem czerwonego wina, a głowa lekko kołysze się w rytm muzyki. Jej obecność w tym dymnym, ciemnym wnętrzu jest jak zbyt jasne światło. Ma włosy tak ciemne, że zdają się pochłaniać blask, i uśmiech, który nie jest ani smutny, ani wesoły – jest po prostu prawdziwy.
Włoski samotnik w Tobie podpowiada: Obróć się. Nie spuszczaj gardy. Nie przywiązuj się. Ale artysta, ten wieczny poszukiwacz ukojenia, zmusza Cię, abyś stał i patrzył. Wiesz, że za chwilę możesz popełnić błąd – ten jeden, jedyny wyjątek od Twojej zasady dystansu. Jazz milknie, światła gasną, a Ty łapiesz się na tym, że zamiast iść do domu, mocno zastanawiasz się , czy zrobić krok w Jej stronę.
________________
Dobry wieczór. Karta odświeżona, niegdyś zakopana na milion lat w notatniku. Damiano David na wizerunku, my się witamy i zapraszamy! ;)
W tytule oczywiście Cigarette after Sex ❤️
[Cześć, dzień dobry! Jako kociara zacznę od tego, że Gabriel ma cudownego tego futrzastego współlokatora 💙 Ale że Nowy Jork jest dla niego więzieniem?! Bardzo, ale to bardzo mi się to nie podoba! Owszem, Rzym jest cudny i niepowtarzalny, ale mam nadzieję, że Gabriel mimo wszystko przekona się do miasta, które nigdy nie zasypia :)
OdpowiedzUsuńBaw się z nami dobrze, z masą wątków, które nie dają spać po nocach, a przede wszystkim zostań z nami na długo! 💙]
MAXINE RILEY & IAN HUNT & CHRISTIAN RIGGS
[Hejka!:)
OdpowiedzUsuńPodpiszę się pod słowami Muminka i futrzak jest przecudowny! Aż chciałoby się zatopić łapki w tym miękkim futerku. 💜 Z Rzymu do Nowego Jorku spora droga i ciekawa jestem co te cztery lata temu się wydarzyło, że Gabriel opuścił Rzym i karierę prawniczą. Ciekawy skok z adwokata na fotografa. Gdyby potrzebował modelki przed obiektywem to Sloane się zgłasza. ;) Mam nadzieję, że dobrze będziecie się tutaj razem bawić. Masy ciekawych wątków wam życzę i długiej zabawy! ^^
Ach, no i ten Damianek miło na niego popatrzeć. 💜]
Sloane Fletcher, Sophia Moreira & Zane Maddox
[Super, że odkopałaś tak świetną kartę, jak ta powyżej. Nie mogą się takie perełki kurzyć w notatnikach ^^ Co takiego wydarzyło się w życiu Gabriela, że jest w Nowym Jorku od 4 lat, a miasto ma za więzienie? Ważne, że choć jeden punkt na mapie NY daje jemu poczucie azylu, ale jednak skoro mieszka tu już dość długo, powinien mieć inne uczucia, co do nowego miejsca zamieszkania ;D I może niech zrobi krok w jej stronę, nigdy nie wiemy, kiedy i gdzie tak naprawdę znajdzie się człowiek, który jest nam pisany.
OdpowiedzUsuńSukcesów na blogu!]
NATALIE HARLOW i VANESSA KERR
[Jako naczelna fanka kotów i wszystkiego, co z nimi związane muszę wyrazić swój zachwyt futrzastym towarzyszem Gabriela *.* Nie można też pominąć dość radykalnej zmiany zawodu, ale w końcu do odważnych świat należy :) Mam nadzieję, że będziecie się tutaj dobrze bawić, wena nie okaże się być kapryśna, a blogowa przygoda przyniesie wiele owocnych wątków. Baw się dobrze!]
OdpowiedzUsuńLeonard A.
[W sumie to mu się nie dziwił, że rzucił prawo na rzecz fotografii. Pewnie gdybym miała talent i aparat, to zrobiłabym to samo.
OdpowiedzUsuńCześć! Niech Gabrysiowi wiedzie się u nas dobrze. Karta, a w sumie to Gabriel, jest ciekawy i całe szczęście, że odkopałaś tę kartę w czeluściach notatnika. Życzę Ci masy weny, równie dużo porywających wątków. Baw się dobrze! ♥]
Andrea Wilson, Debbie Grayson & Olivia Fitzgerald
Thea znała „Blue Note Whisper” niczym własną kieszeń. Kiedyś, gdy była jeszcze dzieckiem, a później nastolatką, dość często przychodziła tu z ojcem. Wsłuchiwała się w dźwięki muzyki, którą grali nieznani artyści. Piła coca colę z lodem oraz zajadała się frytkami. Rozmawiała z właścicielem, bawiła się za barem, niejednokrotnie barmani uczyli ją, jeśli czas na to pozwalał, jak robić drinki. Lubiła te wyjścia z ojcem, bo wtedy miała go tylko dla siebie, przez ten krótki czas. Zawsze w jakiś sposób go brakowało, ale z czasem Thea po prostu pogodziła się z tym, że Marcus już taki jest. Szalony, niezdecydowany, chaotyczny. Ona była zupełnym przeciwieństwem, ku uciesze jej matki. Stąpała raczej twardo po ziemi, miała założone cele, które chciała realizować i rzadko kiedy odpuszczała. Jednak, po swoim ojcu odziedziczyła to, że momentami lubiła uciekać, zostawiać za sobą życie na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńTelefon wyrwał ją z zamyślenia. Oderwała spojrzenie od telewizora, biorąc urządzenie do ręki, po czym westchnęła, wywracając przy tym oczami. Liz, nie przepadała za nią jakoś bardzo. Tolerowały się wzajemnie, chyba głównie ze względu na ojca i nic więcej. Nie było między nimi przyjaźni, nie chodziły na wspólne zakupy czy spotkania przy kawie. Po prostu nie wchodziły sobie w drogę, jeśli nie musiały.
UsuńLiz była drugą żoną Marcusa. Młodsza od niego, jednak o dziwo, nie jakoś bardzo. Niegdyś ona i Marcus byli dobrymi znajomymi, aż w końcu los jakoś połączył ich drogi w jedną wspólną.
Odebrała, bo wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, Liz nie da jej spokoju. Pewnie byłaby w stanie zjawić się w jej mieszkaniu. Po kilku minutach rozmowy, Thea już wiedziała, że to jest bojowe zadanie. Bo jeśli Marcus nie odbierał i nie powiedział, gdzie idzie, oznaczało to jedno — był w swoim ulubionym barze i po prostu dał się porwać zabawie, jak już nie raz.
Dwadzieścia minut po telefonie od Liz, Thea stanęła przed barem „Blue Note Whisper”. Był weekend, więc przed lokalem, na ulicy, stało dość sporo ludzi, którzy palili papierosy, pili piwo, rozmawiali i śmiali się. Thea uśmiechnęła się, po czym poprawiając włosy, ruszyła do środka. Przecisnęła się przez tłum, wypatrując ojca, który siedział przy barze, trzymając w ręku szklankę z alkoholem. Thea od razu poznała, że raczej to nie był jego pierwszy drink, raczej kolejny, albo może już i niezliczony.
— Gabriel, to moja najmłodsza, najukochańsza i najpiękniejsza córka Thea — Brunetka uśmiechnęła się najpierw w stronę ojca, po czym odwróciła głowę w stronę jego towarzysza, którego zmierzyła uważnym spojrzeniem. Był przystojny, to mogła powiedzieć od razu. Był tym typem, na którego zapewne zwróciłaby uwagę.
— Część, tato. Liz Cię szuka i odchodzi od zmysłów. Kazała Ci przekazać, że jeśli za niedługo nie wrócisz, rzuci Ci pozwem rozwodowym na stół i obedrze ze wszystkich pieniędzy. Lepiej przerzuć wszystko na konto na Seszelach, bo zostaniemy goli i wesoło — odparła z rozbawieniem, spoglądając kątem oka w stronę Marcusa, który uśmiechnął się, prychając przy tym z rozbawieniem.
— Ach Liz. Oddałbym wszystkie… — zaczął, jednak Thea go już nie słuchała. Całą uwagę skupiła na brunecie, któremu uścisnęła dłoń. Miał ciepłą i miłą w dotyku skórę.
— Thea — przedstawiła się, by następnie odsunąć krzesło barowe, które było wolne pomiędzy Gabrielem a jej ojcem.
— I co, zanudził cię na śmierć? Mój staruszek czasami za dużo mówi, nie umie się zamknąć — z rozbawieniem spojrzała na ojca, który teraz zawzięcie dotykał się po całym ciele, w poszukiwaniu paczki papierosów. Thea z westchnieniem wyciągnęła kluczyki do swojego samochodu, przekazując je Marcusowi.
— Zaparkowałam zaraz obok baru, fajki masz w schowku. Tylko nie pal w środku — poinstruowała.
— Mówiłem, Gabrielu? Kochana córeczka, żadne z moich dzieci tak nie dba o mnie, jak Thea — Marcus złożył na czubku jej głowy pocałunek, po czym chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia. Thea skinęła na znajomego barmana, nawet nie mówiąc słowa. Chwilę później, mężczyzna za kontuarem postawił przed nią szklankę z lodem i wlał do środka colę bez cukru.
— Skąd się tu wziąłeś, w tym zakurzonym barze?— zapytała, odwracając się w stronę Gabriela.
Thea
Cześć! Miło widzieć, że NYC rozrasta rozrasta się kulturowo - w końcu z tego między innymi słynie, prawda? Widziałam już zachwyty nad Thornem, więc to sobie daruję, ale koło tego pięknego Mercedesa SEC już przejść obojętnie nie umiem. <3 Wspaniały klasyk; muszę przyznać, że zawsze marzył mi się taki. Może kiedyś się uda. :D Niech Gabriel dobrze go traktuje!
OdpowiedzUsuńWitajcie na blogu, niech wena dopisuje. ^^
MARCUS LOCKHART