alex ashford
partner zarządzający ds. fuzji i przejęć w ashford capital, rodzinnym holdingu inwestycyjnym i wierna kopia ashforda seniora, co, w zależności od punktu widzenia, jest i nie jest tutaj komplementem. wożąca się po mieście astonem martinem maszynka do robienia pieniędzy, interesów i wody z mózgu nieopierzonym przedsiębiorcom z mlekiem pod nosem (opierzonym i bez mleka nawet chętniej), znany z okazywania radości i gniewu takim samym wyrazem twarzy, o ile w ogóle posiada te uczucia w swoim repertuarze i emanowania wypolerowanym jestestwem typowego korporacyjnego tworu. zaparkował swoje ludzkie alter ego w okolicach londynu dwadzieścia lat temu i od tamtej pory skupia się na utrzymywaniu kontroli nad wszystkim dookoła siebie, oraz dokręcaniu śruby wszędzie tam, gdzie ta kontrola nie powinna sięgać.
Soon
archibald ashford
ojciec prezes ashford capital. zimny, bezwzględny kawał skurczybyka. firma i alex to dzieła jego życia.
Możesz mi powiedzieć, dlaczego Simone przed chwilą pocałowała klamkę twojego biura?
A możesz mi powiedzieć, dlaczego wysyłasz do mnie sekretarkę, zamiast pofatygować się samemu?
Gdzie są dokumenty Rhys & Stafford?
Tam, gdzie powinny być od samego początku.
Miałeś się z nimi spotkać, a nie na dzień dobry spuszczać ich w kiblu.
Sami się spuszczą w kiblu. Daję im pół roku.
Nie sądzisz, że powinienem o tym wiedzieć, ZANIM zaczniesz działać?
W ich miejsce dostaniesz kogoś, kto przynajmniej potrafi skleić zdanie po angielsku.
Obym tego nie żałował.
Jakbyś kiedykolwiek czegoś żałował.
Stołek jest jeszcze pod moją dupą. Pamiętaj.
Bo ci żyłka pęknie.
victoria ashford
matka poświęciła wszystko dla męża i rodziny. elegancka i troskliwa. przykładna żona u boku giganta.
Alex, jesteś?
Co tam?
Dostałam twojego maila z biletami do opery
Wedle życzenia
Sypiasz czasami?
Co to ma do rzeczy?
Wysłałeś go o pierwszej w nocy
Dokładnie piętnaście po
Z biura
Z biura
I nie widzisz w tym problemu?
A zrobiłoby ci różnicę, gdybym wysłał go z domu?
Jakbyś nie wiedział, o co chodzi
Jakbyś nie znała odpowiedzi
ethan ashford
brat prosty chłopak. żona, dwójka dzieci, dom, drzewo i biały płotek na przedmieściach.
Kupiłeś mamie ten wisiorek?
Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto zna się na biżuterii?
Jezu, Alex, za tydzień jej urodziny
Miałeś ogarnąć ten prezent
I ogarnę, uspokój się
Przecież się nie znasz
Świat się nie kończy na pieprzonym wisiorku
Wiesz, że jej nie chodzi o pieniądze
Próbujesz wpędzić mnie w poczucie winy?
A skutecznie?
Sam sobie odpowiedz
Po prostu przyjedź na te urodziny
Przecież obiecałem
Mi, żebym się odwalił
I nie zadziałało
ellie ashford
siostra organizuje eventy kulturalne. diabeł, piorun i wulkan w jednym. nie wie, co robi w tej rodzinie.
Aleeeeeex
Nie ma mowy
Ale jeszcze nie wiesz, o co chodzi 😟
Nie pożyczę ci samochodu
Przez tę jedną ryskę?
Serio?
W pięć sekund ci to wyklepali
I to nawet nie była moja wina 😤
Śmietnik pomylił hamulec z gazem?
Kto normalny stawia śmietniki w takim miejscu?
Braciszku, noo
ZA-PO-MNIJ
To zawieź mnie w sobotę do teatru
Spotkanie mam
Taksówki też masz
Cass pożyczy mi sukienkę
Nie będę jej tyrać po taksówkach
To tyraj szpileczki na piechotę
Jasne, niech mnie zamordują po drodze
Żaden problem 🥰
Grunt, że astonek bezpieczny
Skończyłaś?
Dopiero się rozgrzewam
O której po ciebie przyjechać>
cassandra ashford
żona aranżowane małżeństwo. biznesowo-medialny układ, który ładnie się prezentuje publicznie.
Wrócisz dzisiaj na kolację?
Nie zapowiada się
Po co w ogóle pytam
Cass, jestem zawalony robotą
Jak zawsze
Musimy znowu wałkować ten temat?
Nie o to chodzi
Będą twoi rodzice?
Nie chcę siedzieć z nimi sama i znowu się z tego tłumaczyć przed matką
Dobra, zabiorę dokumenty do domu
Postaraj się wrócić na 20
Długo jeszcze zamierzasz ciągnąć przed nią to przedstawienie?
Wiesz, że tak jest dla niej lepiej
Jasne
Lepsze to, niż świadomość, że mężulek sprzedał swoją firmę razem z córką w pakiecie
Odpuść
Po prostu bądź
jenny whitaker
protegowana wie, gdzie przycisnąć, żeby zadziało się coś dziwnego. cudowne dziecko.
Zostawiłam panu na biurku te zestawienia, które mieliśmy poprawić z Tomem.
A Tom miał pojęcie o tym, co robi?
Bez niego zeszłoby mi dwa razy dłużej.
Jenny, oboje wiemy, że to idiota
Zapytam jeszcze raz
Czy Tom miał pojęcie o tym, co robi?
No dobra, odesłałam go wcześniej do domu.
A kryjesz go, ponieważ...?
I tak już mają mnie za pupilka.
I dobrze
Mogę wiedzieć, dlaczego?
Bo na tym się skończy
Nie chcę, żeby się bali przy mnie oddychać.
Przyjaciół szukaj poza firmą
Panu to nie przeszkadza?
A ty się boisz przy mnie oddychać?
A powinnam?
Powinnaś przestać mi mówić na pan
Największa różnica pomiędzy Londynem a Nowym Jorkiem? Nowy Jork oglądany z biura na czterdziestym siódmym piętrze nie wydaje się być tym samym miastem, które przecinasz każdego dnia o poranku w drodze po ulubioną kawę, albo wieczorem przed solidnymi czterema godzinami snu – a trzeba nadmienić, że nie spieszy ci się do tych czterech godzin spędzonych w łóżku, które przed, w trakcie i po użytku wygląda jak muzealny eksponat i możesz sobie pozwolić na tę odrobinę kontemplacji. Dotykasz dłonią szyby, ale pod palcami czujesz nie chłód strzaskanego wiatrem okna, lecz tętno zatłoczonych ulic i energię, którą wysysasz jak wampir – a im więcej jej w sobie magazynujesz, tym większy czujesz niedosyt. To prawda, ciągle ci mało. Otaczają cię ludzie, którzy z jednej strony chcieliby uszczknąć dla siebie odrobinę twojej intuicji, chamstwa, buty, trochę przerażającego uroku, ale z drugiej nie jesteś dla nich tym typem człowieka, z którym można byłoby porozmawiać o finale Super Bowl, świeżo otwartym barze sushi trzy przecznice dalej, albo którego zaprasza się na dzikie imprezy w domu jakiegoś zdegenerowanego studenciaka z wąsikiem pod nosem. Po części dlatego, że nie masz zielonego pojęcia o sporcie, sushi to dla ciebie padlina w fikuśnym wydaniu, a największe porywy szaleństwa zaliczasz z dwoma łykami ulubionego Burbona przed powrotem do domu, choć tak naprawdę chodzi tutaj o ton twojego głosu, spojrzenie, sposób, w jaki trzymasz w swojej dłoni pióro (wszak nie zapominasz, że długopisy służą dzieciakom do przeżuwania ich ze stresu na matematyce), albo po zakończonej rozmowie odkładasz telefon na biurko. Cały szereg szczegółów, które normalnemu człowiekowi nadają jego unikatowy charakter, a ciebie kompletnie odrealniają. Można byłoby mieć do ciebie pretensje o to, że jesteś w stanie wyrecytować każdą z kilkunastu stron umowy podpisanej dziesięć lat temu z firmą-krzakiem, a przerasta cię złożenie komuś życzeń urodzinowych bez tygodniowego poślizgu, tylko od razu nasuwają się tutaj pewne wątpliwości, czy te pretensje miałyby w ogóle jakiś sens, bo to trochę tak, jakby próbowało się etycznymi argumentami zmusić lwa do wegetarianizmu. Lew z natury jest mięsożerny, a ty z natury jesteś zwykłym sukinsynem i w obu tych przypadkach nie należy doszukiwać się drugiego dna, ani tym bardziej podejrzewać, że kiedykolwiek ci to przeszkadzało. Prawda jest taka, że choć nie wierzysz w tego typu metafizyczne bzdury, a swoim racjonalizmem mógłbyś wymrozić całe piekło pod swoimi stopami, gdyby takowe rzeczywiście istniało, lubisz tę paraliżującą aurę, jaką wokół siebie rozsiewasz i każda sekretarka, która potrzebuje dziesięciu minut na zebranie myśli i nerwów po rozmowie z tobą, i każdy współpracownik dostający wylewu na samą myśl o przedyskutowaniu z tobą kolejnej teczki dokumentów, do których będziesz miał kilka drobnych uwag (zahaczając mimochodem o czyjąś niekompetencję, ślepotę i wtórny analfabetyzm), to kolejna cegiełka dla twojego wypielęgnowanego ego. Nie żeby czegokolwiek mu brakowało, bo jeśli akurat Forbes nie rozpisuje się o starym, poczciwym Archibaldzie, jego finansowym kolosie i zbliżającym się wielkimi krokami odejściu na emeryturę, po którym przekaże stery swojej firmy nowej gwieździe nowojorskiego rynku inwestycyjnego w skromnej osobie najstarszego syna, albo
Bloomberg Businessweek nie rozłoży na czynniki pierwsze twoich niedawnych transakcji i nie nazwie cię pieprzonym geniuszem, ty pocieszasz się właśnie tym widokiem z czterdziestego siódmego piętra i myślisz o tym, że to wszystko przyszło do ciebie samo. Może przez trzydzieści osiem lat życia zebrało się w tobie co nieco kosztów imprezy pod tytułem dziedzic rodzinnego imperium, ale tak naprawdę nigdy o nic nie walczyłeś, nie wydzierałeś tego komuś z gardła, nie przelewałeś krwi, nawet nie za bardzo się przy tym spociłeś, a po prostu wśliznąłeś się w swoją rolę jak dobrze nakremowana dłoń w rękawiczkę i oto jesteś – Alexander James Ashford, doskonały efekt doskonałej wizji i mechanizm, który nigdy nie miał prawa się popsuć.
@ soundslikeawoo@gmail.com | igo00873
Fc.: Richard Madden
Fc.: Richard Madden