Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Nie ma znaczenia jak wolno idziesz, tak długo jak nie przestajesz

Chayton Kravis Jr.
Wkraczając w dorosłe życie, starał się wmówić sobie, że rodzice obdarzyli go czymś więcej niż jedynie deszczem pieniędzy, których nie szczędzili na jego odpowiednie wychowanie. Że nie musi wypełniać żadnych schematów, uzależniać jakości życia od cudzych opinii ani postępować tak, żeby zadowolić innych. Że nie musi żyć jak inni, żeby osiągnąć sukces. Nie ważne jednak, jak bardzo się starał – do oprzytomnienia wystarczyło jedno wymowne spojrzenie matki, która jeżyła się za każdym razem, gdy zakładał mundur i wychodził na służbę. Już wtedy rozumiał, że najczęstszą pułapką jest narzucanie innym własnych niespełnionych ambicji.
Idąc przez dorosłe życie, starał się wmówić sobie, że nie jest wystarczająco dobry. Chciał być lepszy, chciał robić więcej, wiedzieć więcej, umieć więcej. Żadne sukcesy nie przynosiły mu satysfakcji, bo cały czas czuł, że to wciąż za mało – przecież piątka z minusem to słaba ocena, przecież drugie miejsce to porażka. Z czasem zrozumiał, że nawet jeśli będzie mieszkać w pałacu ze złotymi klamkami, nie będzie umiał się tym cieszyć ani tego docenić. Przeciwwagą dla ambicji jest wdzięczność za to, co mamy.
Trwając w dorosłym życiu, przestał wmawiać sobie cokolwiek. Poznał swoją wartość, uwierzył w swoje siły, zaczął stawiać sobie wyzwania, nowe cele. Jest zorganizowany i zmotywowany, ponieważ doskonale zna sens swoich działań i zawsze wie, co chce osiągnąć, nawet jeśli dąży do czegoś, co w chwili obecnej jest poza jego zasięgiem. Zrozumiał, że ambicja jako siła napędzająca nas do dążenia, żebyśmy stawali się lepszymi ludźmi, a nasze życie było pełniejsze, to jedna z najlepszych motywacji do działania.

Trzymaj się z daleka od ludzi, którzy chcą ograniczyć twoje ambicje. Mali ludzie zawsze to robią, ale wielcy zawsze dają ci poczuć, że też potrafisz być wielki.
Chayton Kravis Jr.
Zrobił rodzicom niespodziankę i na świat przyszedł dwa tygodnie wcześniej, czwartego lipca, gdy niebo nad Upper East Side rozświetlały salwy fajerwerków, wystrzeliwanych z okazji narodowego święta. Lekarze wróżyli wówczas, że wyrośnie z niego szczwany uparciuch i chyba się nie mylili, bo już pierwszego dnia udowodnił, że obie te cechy posiada – płacz za każdym razem okazywał się doskonałym narzędziem do wymuszania swego widzimisię, a uśmiech do zyskania odrobiny czułości. Ile to matka włosów z głowy wyrwała w trakcie macierzyństwa – tego nikt nie policzy, ale gdy nadeszły czasy szkolne w końcu ścięła je ponad ramię, bo przy brawurowych ekscesach pierworodnego wypadały jej garściami. Pomyśleć, że tą buntowniczą naturę w pakiecie z despotycznością i talentem do perfekcyjnej gry na nerwach wyssał właśnie z jej mlekiem. Ojciec był bowiem człowiekiem pokoju; taką równoważnią na polu bitwy w konflikcie dwóch nieugiętych temperamentów, a choć ciężką rękę bez wątpienia posiadał, bo niejeden respekt nią sobie wypracował, naprawdę rzadko z niej korzystał. Nie potrzebował – wystarczył dreszcz, który przechodził po plecach zawsze, gdy dosadnym tonem wbijał szpilę, używając do tego jedynie dźwięcznych słów. W geny wstrzyknięto mu zatem mieszankę wybuchową, którą sam z biegiem życia wzbogacił o wiele więcej oktanów. Scalono w niej przebiegłość ze sprawiedliwością, śmiałość z szacunkiem, pewność siebie z rozwagą, a konsekwentność z wyrozumiałością. Jednak surowa benzyna ma niską odporność, dlatego jest wzbogacana o specjalne związki, które zwiększają jej ochronę. Z czasem i jego mieszanka je otrzymała – warstwę wierzchnią pokryła chłodna nieprzystępność, wciąż możliwa do rozmieszania odrobiną autentyczności, a na dno opadły wszystkie atomy beztroski i lekkomyślności. Ojciec zawsze mu powtarzał, że z człowiekiem jest tak, jak z paliwem – im więcej oktanów, tym mniejsze spalanie. Im więcej doświadczeń, tym mniejsze ryzyko niekontrolowanych samozapłonów.

➤ Jego ojciec zginął w Zamachach z 11 września 2001 roku, gdy główne biuro Kravis Inc. mieściło się w budynku Word Trade Center. Chayton miał wtedy osiemnaście lat i rozpoczął naukę na uniwersytecie. Już wtedy otrzymał w spadku firmę, jednak nie był w stanie objąć tam żadnego stanowiska, mimo że od wczesnych lat był do tego odpowiednio przygotowywany. Po tym wydarzeniu obiecał sobie, że dotrzyma słowa danego ojcu w tajemnicy przed matką i wstąpi do policji. Firmą zajęła się wówczas młodsza siostra i wspólnik ojca.

➤ Śladami ojca ukończył Massachusetts Institute of Technology z tytułem Master of Science. Kierunkami jego studiów były: mechatronika i fotonika oraz inżynieria kryptograficzna. Laureat konkursu Communication Technology Changing the World. Nadal należy do stowarzyszenia IEEE ComSoc. Interesuje się również inżynierią wsteczną. W swojej firmie, poza tym, że jest prezesem, pracuje jako design engineer.

➤ Po studiach wstąpił w szeregi NYPD i dopiero po kilku latach zajął się rodzinnym biznesem na stanowisku jednego z trzech CEO. Jego służba w policji trwa już nieprzerwanie od niespełna dziesięciu lat. Aktualnie w stopniu kapitana służy dla Biura Operacji Specjalnych lub w jednostce lotniczej, jako pilot śmigłowca NYPD, ze względu na posiadaną licencję CPL(H).

➤ Jest człowiekiem, który żyje wyjątkowo aktywnie, więc bardzo łatwo namówić go na wspólny trekking po dżungli, czy nurkowanie w oceanie, nawet w ramach firmowego wyjazdu integracyjnego. Aktywnie pracuje i aktywnie odpoczywa, bo inaczej prawdopodobnie już nie potrafi. Regularnie gra w tenisa i ćwiczy kickboxing. Mistrz darta. Jest leworęczny, mimo to w pracy korzysta również sprzętu dla strzelców praworęcznych. Pamięć ejdetyczna to jego as w rękawie. Za każdym razem, gdy wie, że matka jest w biurze, do garnituru zakłada trampki, a robi to głównie po to, żeby z premedytacją zagrać jej na nerwach; utarło się więc, że trampki na stopach szefa z reguły wróżą napiętą atmosferę. Płynnie porozumiewa się w języku hiszpańskim oraz tureckim. Transport, jeśli nie na piechotę, to Aston Martin DB12.

➤ Dorastał u dziadków na Upper East Side przy 55 E 74th Street i razem z siostrą odziedziczył to mieszkanie w spadku. Ich rodzinna rezydencja mieści sie przy 9 Rodney Lane w nowojorskim Kings Point. Jego ojcem chrzestnym jest biznesmen i filantrop Henry Kravis.

➤ W

84-43 Avon Street, Jamaica Estates, NY

×
PARTER
drzwi wejściowe, kuchnia, jadalnia, salon, łazienka
NAJWYŻSZA KONDYGNACJA
sypialnie, garderoba, gabinet
NAJNIŻSZA KONDYGNACJA
do spotkań biznesowych; salon, bar, jadalnia, toaleta, basen, jacuzzi
głównie tylko sypia ze względu na aktywny tryb życia i całe mnóstwo obowiązków, które dźwiga na swych barkach. Jest także współwłaścicielem rodzinnej posiadłości w Key Largo na Florydzie, do której od zawsze wyjeżdżają rodzinnie w ramach urlopu; tam po raz pierwszy, naście lat temu, wciągnął się w surfing. Ku nie-uciesze matki nazbierał w życiu kilka tatuaży.
Chayton Kravis Jr.
Choć okres buntu był dla niego czasem naprawdę intensywnym, nie zakłócił on przygotowań do przejęcia rodzinnego biznesu – miał to zrobić dopiero wtedy, gdy poczuje się gotów, by dźwignąć wózek z trzydziestoletnią firmą i godnie nią zarządzać. Do czasu tej gotowości ojciec każdego dnia oswajał go z tajnikami branży, zabierał do siedziby i zlecał różnorakie zadania, pilnując, aby te zostały w stu procentach wykonane, a ponieważ prowadził go za rękę w myśl zasady: „od zera do milionera”, nie było mowy o grzaniu stabilnego stołka. Najpierw pracował w firmie jako pracownik zabezpieczenia technicznego i zajmował się instalacją systemów alarmowych. To było pierwsze stanowisko; brudna robota, która pozwoliła mu zapoznać się z branżą od podstaw, jeszcze przed rozpoczęciem studiów. Choć był synem prezesa, nie miał żadnych szczególnych przywilejów. Jedyne, co miał, to kilku przełożonych nad sobą, którzy bez wahania wydawali mu polecenia, do których on musiał dostosować się bez zająknięcia. Dopiero z czasem, gdy zaznał ciężkiej pracy na fizycznych stanowiskach, mógł wdrażać się głębiej, w projekty, plany, strategie i tajniki. Ojciec powiedział mu kiedyś, że nie będzie potrafił dobrze zarządzać firmą, dopóki na własnej skórze nie poczuje z czym mierzą się jego podwładni. Za tą niezwykłą lekcję nie zdążył mu już podziękować.

➤ Od dziecka marzył o policyjnym mundurze, uparcie powtarzając, że gdy dorośnie, zostanie policjantem. Rodzinny biznes traktował jak zmorę, a chociaż matka próbowała wybić mu z głowy policyjne marzenia, ojciec nieustannie prosił, aby je spełnił i ostatecznie kazał to sobie obiecać. To było ich wspólne marzenie, którego finalizację mieli z czasem hucznie świętować. Tak się stało, lecz tylko jeden doczekał ich spełnienia.

jako trzydziestoletni ekspert w branży, oferuje kompleksowe rozwiązania w ramach jednego systemu ochrony – od ochrony fizycznej osób i mienia po zaawansowane systemy zabezpieczeń i monitoringu. Firma zajmuje się projektowaniem nowoczesnych i innowacyjnych systemów zabezpieczeń, ich budową i modernizacją, a także zabezpieczaniem imprez masowych oraz ochroną osobistą. Posiada własne laboratoria badawcze, parki maszynowe, ekspertów, projektantów, instalatorów, serwisantów oraz agentów ochrony osobistej.

➤ Firma zyskała wyłączność na zaopatrywanie w systemy bezpieczeństwa obiektów takich jak: Sing Sing Correctional Facility, Auburn Correctional Facility, budynki konglomeratu The Trump Organization oraz New York Stock Exchange. Do tej pory zaopatrzyła w systemy kilkaset budynków na terenie Stanów Zjednoczonych, między innymi Willis Tower, Three World Financial Center i Aon Center oraz kilkadziesiąt na terenie Europy – w tym szwajcarski Prime Tower, londyński One Canada Square oraz wszystkie projekty inwestora Biskon Yapı na terenie Turcji. Biura firmy mieszczą się w dzielnicy finansowej Dolnego Manhattanu w budynku One Financial Square przy 32 Old Slip, na trzydziestym piątym i szóstym piętrze. Agenci ochrony Kravis Security znani są szczególnie celebrytom, ktorzy wiodą prym w korzystaniu z usług firmy. Aktualnie firma pracuje nad bardzo ważnym projektem zabezpieczeń dla GITMO oraz ADX Florence.

➤ Kravis Security Inc. regularnie – najcześciej w trybie incognito – zasila zbiórki i akcje charytatywne; wspiera również młodych artystów i ludzi, którzy zbierają fundusze, aby móc spełnić swoje marzenia.

➤ Firma dwukrotnie udzieliła wywiadu dla magazynu Fortune, pojawiając się na jego łamach w rankingu Fortune 500 oraz Fortune 1000. Artykuły na temat firmy można znaleźć również na łamach Bloomberg Businessweek.

Chayton Kravis Jr.
CAMILLE RUSSO Pracownica z kilkuletnim stażem, młodsza programistka w jego firmie. Obiekt wielu nieposkromionych myśli i gestów, które już dawno wymknęły się spod kontroli. Odbiorczyni zakodowanych wiadomości w ASCII z tajną treścią i skrytych bardzo głęboko pragnień. Najbardziej pokręcona relacja w jego życiu, której brak wiąże się z odczuwaniem dotkliwej pustki, prawdopodobnie tęsknoty, o której żadne z nich nie powie na głos. On gromadzi kolekcję masek, a ona kolekcję trupów upchanych w szafie. Nie mogą istnieć razem, bo wszystko co dzieje się między nimi, to zbrodnia w najczystszej postaci. Lily Taylor Prawa ręka. Pracownica Kravis Security i koordynatorka biura, która trzyma w garści biurową bazę, a dodatkowo także prezesowski harmonogram. Lorem consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum. ROSALIE AYTON-KRAVIS Teraz już drugi CEO firmy z 40-procentowymi udziałami, z których 15% po zawarciu związku małżeńskiego przepisał na nią ojciec – przyjaciel Chaytona Kravisa Seniora i drugi założyciel firmy. Od 2024 roku była żona i kobieta biznesu, która zawodowo zajmuje się sprzedażą nieruchomości. Hobbystycznie interesuje się także modelingiem. Od początku łączyła ich relacja biznesowa, a mimo że wciągu trzech lat małżeństwa istniało przynajmniej kilka prób stworzenia udanego związku – wszystkie spaliły na panewce, bo miłości nie da się przecież ot tak wyprodukować. Elegantka, która zna swoją wartość, a tym bardziej siłę swoich szerokich znajomości. VICTORIA KRAVIS Dla wszystkich od zawsze Tori. Najlepsza, młodsza o cztery lata siostra i najbardziej kreatywna Chief Marketing Officer. Człowiek od pijaru, który w głowie mieści dziesiątki pomysłów, a w ciele całe mnóstwo energii. Życie zmusiło ją do bardzo szybkiego dorośnięcia, gdy po śmierci ojca, razem z matką zajęła się rodzinną firmą, stając wówczas na jej czele. Dzięki swojej zaradności i smykałce do kontaktów międzyludzkich, bardzo szybko wdrożyła się w tę dziedzinę biznesu, na dobre się z nią wiążąc. Ukończyła New York University na wydziale marketingu i public relations, a później przejęła ten sektor w Kravis Security Inc. Czujna obserwatorka i kobieta do rany przyłóż, która rozmowy w potrzebie nie odmówi nikomu. SAMUEL CRAWFORD Były partner policyjny i wciąż najlepszy przyjaciel, który zrezygnował ze służby na rzecz dołączenia do Kravis Security. Aktualnie drugi Chief Operating Officer oraz członek zarządu od 2024 roku, który z dokładnością dogląda wszelkich procesów, zachodzących w firmie. Choć z twarzy przypomina raczej przywódcę kartelu, w rzeczywistości przyjazny z niego facet o dobrych manierach i wysokim poczuciu humoru. Przynajmniej raz w tygodniu namawia Chaytona na rundkę w firmowego darta, wierząc, że w końcu z nim wygra. Szczęśliwy mąż i ojciec. LUCINDA KRAVIS Kobieta, której powinien dumnie mówić matka, a przy której słowo to nie jest w stanie przejść mu przez gardło. Była CEO, która w akcie zemsty oddała 25-procent udziałów swojej byłej synowej. Wyjątkowo wybredna, trzymająca się swoich ideałów kobieta, do której ciężko dotrzeć, jeśli nie spełnia się wszystkich jej wymagań i oczekiwań. Perfekcjonistka o snobistycznej naturze, zajmująca również stanowisko dyrektorki finansowej w American Express. W biurze Kravis Security bywa raz lub dwa razy w tygodniu i są to dni, w których często pojawia się najwięcej nagłych urlopów, a już tym bardziej, gdy Chayton jest wtedy nieobecny. CHAYTON KRAVIS SENIOR Niedościgniony autorytet i ojciec, który odszedł zdecydowanie zbyt wcześnie. Były agent Secret Service, który po zakończeniu służby stworzył Kravis Security. Człowiek sukcesu, o wielu zdolnościach, również tych dotyczących zjednywania sobie ludzi, który na dłoniach Chaytona pozostawił wszystkie niedokończone plany i cele. Brakująca otucha i zrozumienie. Ciążący w głębi smutek i tęsknota. Jego ciało do dziś nie zostało zidentyfikowane po zamachach na WTC. Pochowany wraz z innymi niezidentyfikowanymi ofiarami w 9/11 Memorial & Museum.
Data i miejsce urodzenia:04/07/1984 r. Upper East Side, Nowy Jork Miejsce zamieszkania:84-43 Avon Street, Jamaica Estates, NY Miejsce pracy:New York Police Department Oddział:Special Operations Bureau Zawód dodatkowy:CEO/COO w Kravis Security Inc.
Porywamy się na wszystko. Kontakt: zdaniezlozone@gmail.com
Poprzednie karty: I, II, III, IV

3 komentarze

  1. Złapała za ucho kubka i odetchnęła z ulgą, w końcu osiągając swój mały cel. Miała kubek na drugą kawę, dobrze. Teraz wystarczyło tylko zejść z blatu i nastawić ekspres. Prosta sprawa, przynajmniej z pozoru…
    — Hę…? — bąknęła zaskoczona, słysząc za sobą głos. Nie zarejestrowała jednak od razu, że głos równał się jednocześnie temu, że ktoś prócz niej przebywał jeszcze w kuchni, dlatego, kiedy obracała się powoli, że usiąść i potem zeskoczyć z blatu, kątem oka dostrzegła czyjąś sylwetkę, podskoczyła w miejscu i uderzyła ramieniem w dół drzwiczek od szafki. W trwającym zaskoczeniu, przełknęła przekleństwo, które ból próbował wycisnąć jej na usta i spróbowała obrócić się jeszcze raz. Tym razem obsunęło jej się kolano i Camille była przekonana, że straciła równowagę i zaraz spadnie. Ostatecznie tylko trochę się rozkraczyła na blacie.
    Kiedy już się ustabilizowała, wzięła głębszy wdech, w myślach powtarzając sobie jakąś krótką modlitwę dla uspokojenia. Dopiero wtedy postawiła zdobyczny kubek obok siebie na blacie, dziękując w duchu, że o nic go nie rozbiła ani nie wypuściła na podłogę i ostrożnie usiadła. W następnym ruchu miała stanąć na podłodze, ale wtedy zobaczyła, że rzeczywiście ktoś jeszcze do kuchni przyszedł. I nie po prostu ktoś, co pan Kravis.
    Zamrugała kilka razy, jakby nie wierzyła własnym oczom i nie rozumiała, co tu robił. Jakby właśnie nie zamierzała zrobić dwóch kaw, gdzie jedna miała być właśnie dla niego.
    — Dzień dobry? — odpowiedziała niepewnie, na moment zapominając, co sama tutaj tak właściwie robiła.
    Wpatrywała się w Chaytona dłuższą chwilę, nie mówiąc nic więcej, po czym cicho odchrząknęła, odwróciła wzrok, który spoczął na zdobycznym kubku i w olśnieniu zaraz sięgnęła po swój, który postawiła niedaleko. Podniosła kubki, pokazując je w ramach odpowiedzi na niezadane pytanie, jakby to miała być odpowiedź na wszystkie wątpliwości, jakie mogły się teraz zrodzić panu Kravisowi w głowie. Nie wyglądało jednak na to, żeby tak się miało stać i zaczęła gorączkowo szukać w głowie odpowiedniego wyjaśnienia. Zmieszanie od razu wypłynęło na jej twarz, chociaż to nie tak, że nie miała powodu być teraz w kuchni, przynajmniej w jej mniemaniu. I pan Kravis też nie powinien być przecież zdziwiony jej obecnością.
    — No, mieliśmy… mieliśmy mieć kawę. O piątej — zaczęła tłumaczyć, przerzucając spojrzenie między trzymanymi kubkami a twarzą Chaytona. — No i właśnie chciałam ją nastawić. Tylko nie miałam drugiego kubka, bo prawie wszystkie są tam. — Wskazała ruchem głowy na lekko drżącą zmywarkę. — A te, które nie są tam, są tam. — Podniosła wzrok, marszcząc lekko czoło i odchylając nieznacznie głowę do tyłu, by pokazać najwyższą półkę w szafce, do której nie miała swobodnego dostępu. Wróciła spojrzeniem do rozmówcy i wtedy w oczy rzuciła jej się filiżanka, którą trzymał.
    Popatrzyła na kubki. Popatrzyła na filiżankę. Potem znowu na kubki. A potem na szafkę obok, w której pewnie znalazłaby filiżanki i to nie na najwyższej z półek. Do tego pan Kravis i tak miał już swoją. Ścisnęła ze sobą wargi, uświadamiając sobie, że cały ten wysiłek i ryzyko, które podjęła, by zdobyć drugi kubek, były na darmo. I teraz siedziała jak sierota na blacie, z którego przed chwilą myślała, że spadnie.
    — Kawę pija pan tylko z filiżanek…? — spytała cicho, chociaż nie wiedziała tak naprawdę, po co. Chyba tylko po to, żeby nie pozwolić ciszy za długo trwać.

    Camille Russo

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewała się tego pytania, lecz mimo to zanim udziela mężczyźnie odpowiedzi, przygryza lekko wargę w obawie, że jeśli wyłoży mu wyłącznie prawdę, on również postanowi olać całą sprawę i zająć się własnym życiem. Z drugiej jednak strony sam wyszedł z propozycją pomocy, a detektyw z dołu z całą pewnością nie zmieni zdania, więc chyba nie ma innego wyjścia niż mu zaufać.
    - Kapitan przepływającego w pobliżu okrętu zadzwonił do nas z wiadomością, że widział jak jakiś mężczyzna wywijając przedmiotem przypominającym nóż przechodzi przez barierkę zabezpieczającą pracowników platformy przed wpadnięciem do morza i zawiązuje na niej pętlę. Podejrzewam, więc że albo nasz desperat najpierw będzie próbował podciąć sobie żyły, a potem dodatkowo się powiesić albo posłużyć się ostrzem dopiero w wypadku, gdy ktoś będzie próbował odwieść go od tego zamiaru. – Wyjaśnia, przeszukując spodnie w poszukiwaniu kluczy do gabinetu. – W każdym razie nie mógł dostać się na nią legalnie, ponieważ kierownik platformy twierdzi, że wszyscy pracownicy z wyjątkiem dwóch ochroniarzy poszli już do domu. – Dodaje jeszcze, wydobywając odpowiedni pęk i przekręcając zamek w drzwiach swojego gabinetu, do którego zdołali już w międzyczasie dojść. – Musimy podlecieć do niego na tyle powoli, żeby nie zdążył wykonać swojego zamiaru. Zakładam, że masz na pokładzie apteczkę ? – Po raz pierwszy od chwili opuszczenia parteru obraca się w kierunku Chaytona.


    Milka

    OdpowiedzUsuń
  3. Erin kiwnęła głową, naprawdę starając się nie robić sobie szczególnych nadziei, że cokolwiek z tego wyniknie. Ale mały płomień, nie większy niż zapalona zapałka, niósł ze sobą nadzieję, że może jednak coś zostanie pchnięte do przodu. Zerknęła na Ruby, która jakby zapadła się w sobie i dopiero teraz dostrzegła w pełni, że zniknięcie Esther miało taki sam wpływ na nie wszystkie. Ciotka przecież też ją kochała. A teraz miała jakby więcej zmarszczek, choć przecież wciąż była młoda. Włosy niedbale spięte w kok, jasne pasma wymykały się spod spinki i opadały na twarz. Podkrążone, zapadnięte oczy. Smutne oczy.
    Coś ukłuło ją w samo serce.
    — Nie — powiedziała tonem niewiele głośniejszym od szeptu, wbijając wzrok w stół i nie mając odwagi go unieść. — Proszę tylko… żeby wróciła do domu — dokończyła jeszcze ciszej, chociaż w panującej atmosferze te słowa rozbrzmiały z hukiem wybuchającej bomby albo startującego samolotu. — Wiem, wiem — westchnęła, robiąc dłonią w powietrzu gest rezygnacji. — Nie oczekuję obietnic. Chcemy tylko, żeby wróciła. Nawet najgorsza prawda będzie lepsza, niż ta pożerająca wnętrze niepewność.

    Dwa dni później krążyła po mieszkaniu jak tygrys uwięziony w zbyt małej klatce. Była niespokojna i niecierpliwa, i nie potrafiła znaleźć sobie zajęcia. Cały czas czekała na jakiś znak od Chaytona, choćby i ten, że nic nie udało się zdziałać. Odkąd zniknęła Esther jej nerwy, a także jej cierpliwość, były doszczętnie zszargane, jak powiewające na wietrze smętne szczątki. Wciąż drżały jej ręce i nieustannie upuszczała coś na podłogę — czasami kubek, czasami talerz, a czasami ubrania. A jeszcze innym razem specjalnie rzucała telefonem o ziemię, chcąc chociaż trochę wyładować gromadzącą się w niej agresję, która nie mogła nijak znaleźć ujścia.
    Maya była w szkole, bo Ruby stanowczo zaprotestowała przeciwko jej obecności na tej naradzie, a Erin w głębi ducha się z nią zgadzała. Nie było sensu dawać dziecku fałszywej nadziei, skoro ta mogła roztrzaskać jej serce na jeszcze drobniejsze kawałki. Umówili się więc koło południa, ale ona zerwała się bladym świtem, a po odprowadzeniu siostrzenicy do szkoły ciągle nie mogła zasnąć. Posprzątała mieszkanie na błysk, chociaż i tak było w nim czysto (pedantyzm Esther wciąż unosił się w powietrzu), przebrała się cztery razy, co i rusz wylewając na siebie najpierw kawę, potem herbatę, a na koniec paląc koszulę żelazkiem, o którym zapomniała. Chciała, żeby już było po wszystkim. Ta cholerna nadzieja ją wykańczała.
    Na dźwięk dzwonka zerwała się jak łania i pobiegła otworzyć.

    [Daję znać, że odezwałam się na maila w sprawie dalszej części. :D]
    Erin Hawthorn

    OdpowiedzUsuń