Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Minął dzień i chyba wolę noc znów

NATALIE HARLOW
urodzona 25 maja 1990 w Nowym Jorkufizjoterapeutka i podolog córka neonatologa i internistkimłodsza o trzy lata siostra ortopedy mama Abigail
Drżysz. Masz gęsią skórkę na jego widok i dźwięk tego konkretnego męskiego imienia. Śnisz o nim każdej nocy. Wspominasz go najczęściej bezgłośnie. Wyraźnie naznaczasz czerwoną szminką wszystkie koperty z zaadresowanymi, niewysłanymi do niego listami. Był twoją dwupiętrową biblioteką, kawiarnią ozdobioną kolorową gipsówką przy teatrze, dodatkowymi i wysysającymi energię zajęciami z przedmiotów ścisłych, bo zamiast nakazem stał się zakazem. Nie zwracałaś uwagi na ciągłe, zupełnie nieskrywane niezadowolenie rodziców. Otrzymywałaś alibi od brata albo innych bliskich osób. Wymykałaś się na wszystkie randki z trzepoczącym sercem w piersiach. Jego ramiona były bezpieczną przystanią dla ciebie, a usta chowały się w twoich gęstych włosach, gdy przed powrotem do domu ostatni raz się przytulaliście. Pachniał boskim ryzykiem i błyszczał wyraźnym kolorem w codziennej szarości. Uzależniłaś się od jego osoby, niebieskich oczu, spokojnego głosu, chłodnych dłoni, wysportowanego ciała, skradanych pocałunków czy ciepła za dużych bluz. Kochałaś go do szaleństwa. Nie kryjmy tego. Nadal kochasz. Raczej mocniej niż kiedyś, ale mniej niż jutro, chociaż zamiast się uśmiechać, zaciskasz zęby i płaczesz, kiedy zagłusza cię szum letniej wody, namydlając szorstką stroną gąbki skórę emulsjami o różnych zapachach. Robisz to po to, żeby nikt nie słyszał. Szczególnie ona. Ta najważniejsza od siedemnastu lat istota. Wymarzona córeczka. Jedyny w swoim rodzaju skarb. Najpiękniejsza perełka. Jego mała, w sumie to prawie dorosła podobizna. A mimo to nie tworzycie szczęśliwej, trzyosobowej rodziny. Skreśliliście się jak źle napisane słowo albo skreślił was czas. Przyjęłaś pierścionek zaręczynowy i bukiet stu róż od innego mężczyzny. Żałujesz. Wiesz, że możesz to jeszcze odkręcić i zakończyć ten fałszywy związek, ale boisz się złamać drugie męskie serce, bo twój narzeczony kocha cię tak, jak ty kochasz ojca własnej córki.
Emme's Codes

Witam! W karcie twórczość Bletki, buzi Natalie użycza Ozge Yagiz. Drugie podejście i liczę na to, że nareszcie zagoszczę tu na bardzo długo ^^

18 komentarzy

  1. (cześć! Bosko Cię tu widzieć!
    Natalie wyszła absolutnie przepiękna i urocza. Te kilka zdań karty, nasycinych tyloma emocjami, miłością, smutkiem, tęsknota, rozpaczą i zdeptaną nadzieją przeczytałam zdecydowanie za szybko. Podoba mi się taka forma karty, chce więcej!

    Udanej zabawy i emocjonującej historii do rozpisania! ❤️)

    Lily / Emma

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór!
    I witamy z powrotem, a chociaż nie kojarzę Twojej postaci stąd to nick już w głowie mi utknął. :) O kurczę, tak jak wątków raczej nie śledzę i nie wnikam w historie innych autorów tak chyba pozwolę sobie na podejrzenie od czasu do czasu co tam słychać u Natalie i Christiana! To takie urocze, że nastoletnia miłość dalej jest żywa. I jednocześnie smutne, że oboje się przed tym uczuciem bronią. Pozostaje mieć nadzieję, że uda im się odnaleźć drogę do siebie, ale raczej nie będzie to zbyt łatwa droga. ^^
    I karta w taki śliczny sposób została napisana, ach! Szkoda, że krótka, bo chętnie poczytałabym więcej. Za to od panny na zdjęciu ciężko oderwać wzrok. Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze i długo bawić, a w razie chęci zapraszam w swoje skromne progi! ^^]

    Bridget Calloway & Rhys Hogan

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ojoj! Zupełnie nie znam historii Natalie, ale jestem jej ogromnie ciekawa. Co takiego się stało, że podjęła takie, a nie inne decyzje? Czemu tamten pierwszy był nieodpowiedni? Zdradzisz więcej?]

    Bridget M.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Bardzo fajna, ciekawie napisana, chociaż dosyć prosta karta. Piękna pani.
    Życzę dużo zabawy i w razie czego, zapraszam! :>]

    Whitney

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zarówno kartę, jak i samą postać Natalie chwaliłam już na mailu, więc teraz napiszę tylko, że bardzo się cieszę, iż już jesteście i paluszki mnie świerzbią na myśl o wspólnym pisaniu 💙]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kurcze, trzeba przyznać, że Ozge jest naprawdę śliczna! Kreacja Natalie jest równie piękna, mam nadzieję, że prawdziwa miłość zwycięży w jej przypadku i za to trzymam kciuki. Tobie natomiast życzę dużo dobrej zabawy na blogu i niekończących się zapasów czasu! :)]

    Chayton Kravis
    & Reginald Patterson

    OdpowiedzUsuń
  7. [Daje znać, że napisałam na czacie☺️]

    Bridget Calloway

    OdpowiedzUsuń
  8. [Spóźnione życzenia masy weny i samych porywających wątków.
    PS. Gdybyście miały w przyszłości chęci na wspólne pokombinowanie, zapraszam serdecznie.]


    Sibyl, Aaron, Martino & Nikolaus

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazwyczaj trasa z Filadelfii do Nowego Jorku niemiłosiernie mu się dłużyła. Dziś nie miałby nic przeciwko temu, by na długie godziny utknąć w korku i tym samym odwlec w czasie nieuniknione tak bardzo, jak tylko było to możliwe, co było do niego niepodobne. Christian nie uciekał od swoich problemów. Stawiał im czoła, bez względu na okoliczności. Niemniej odkąd Abigail przestała być jego małą, słodką dziewczynką – nie oszukujmy się, nigdy nie miała przestać nią być – a stała się pyskatą nastolatką, często miał ochotę zejść z drogi temu huraganowi, jakim stawała się jego własna córka. A miał pełne prawo podejrzewać, że na dziewięćdziesiąt procent dzisiejszego wieczora huragan Abigail przetoczy się przez Queens. I choć najchętniej odbiłby w prawo, żeby zjechać z autostrady i zawrócić, uparcie podążał w tym właśnie kierunku, prosto na spotkanie z żywiołem.
    — Coś się stało, trenerze?
    Głos siedzącego na fotelu pasażera chłopaka wyrwał go z głębokiego zamyślenia. Chris drgnął i zdał sobie sprawę z tego, że przez pewien czas tylko pobieżnie skupiał uwagę na drodze. Odchrząknął i rzucił dwudziestolatkowi krótkie spojrzenie, po czym mocniej zacisnął palce lewej dłoni na kierownicy i mimo wszystko postarał się skupić na trasie.
    — Nie, nic — zaprzeczył odruchowo. — Nic takiego.
    — Dzięki, że mogłem zabrać się razem z panem. — Tyler nie wyglądał na zrażonego i nawet uśmiechnął się lekko. Wiedział, że trener Riggs większość weekendów spędzał w Nowym Jorku, ale wcześniej nie pomyślał, by poprosić go o przysługę. Dopiero kilka dni temu, podczas rozmowy na zupełnie inny temat wypłynęło, iż w ten piątek tuż po treningu obaj wybierali się w to samo miejsce. Tyler opowiadał o tym, że jedzie odwiedzić znajomych. Christian miał spędzić weekend z córką, a przy okazji odbyć z nią rozmowę, do której nigdy nie miał być w stu procentach przygotowany. Dla niego oczywistym było, że chłopak pojedzie z nim, zamiast tłuc się autobusem.
    — Żaden problem — odparł. Lubił Tylera. Nie tylko dlatego, że ten był dobrym zawodnikiem i przykładał się do treningów. Chłopak miał też poukładane w głowie – Riggs czasem odnosił wrażenie, że bardziej niż on sam, kiedy był w podobnym wieku. Wyróżniał się na tle rówieśników, bynajmniej nie w ten szczególny sposób, który kazałby powiedzieć, że od nich odstawał. Przeciwnie, Tyler przyciągał uwagę w ten pozytywny sposób i Christian był przekonany, że o niego jednego nie musiał się martwić.
    Dwie godziny w drodze minęły szybciej, niżby tego chciał. Odstawił podopiecznego pod wskazany adres, a później sam udał się do wynajmowanej na Queens kawalerki. Nie miał stąd daleko to mieszkania zajmowanego przez Natalie i Abigail – oczywiście, że celowo nie wymieniał Daniela – przez co miał jeszcze sporo czasu do umówionego spotkania. Rozpakował sportową torbę z ubraniami i innymi niezbędnymi rzeczami, a potem uległ potrzebie odświeżenia się po spędzeniu dłuższego czasu za kółkiem i wziął prysznic. Wyskoczył jeszcze do sklepu, by nieco zapełnić lodówkę, w której przez większość tygodnia tylko świeciło światło i… skrzywił się, kiedy spojrzał na zegarek zapięty na lewym nadgarstku. Mógł już wychodzić. A wręcz powinien, jeśli na dzień dobry nie chciał się spóźnić. Upchnął rzeczy pierwszej potrzeby takie jak portfel i telefon po kieszeniach jeansów, a następnie zamknął za sobą drzwi i ruszył na krótki spacer przez Queens, a im bliżej był miejsca docelowego, tym większe czuł zdenerwowanie. Tłumaczył sobie, że było to spowodowane wyłącznie czekającą go rozmową, którą miał przeprowadzić z Abigail u boku Natalie. Jednakże głęboko skrywana prawda była inna.
    Zawsze się denerwował, kiedy tam szedł. Od dwunastu pieprzonych lat denerwował się gorzej jak gówniarz, którym był niegdyś, kiedy wiedział, że ma się zobaczyć z Natalie. Nigdy jednak nie przyznał tego przed sobą na głos. A kiedy podobna myśl pojawiała się w jego głowie, czym prędzej spychał ją w najciemniejszy kąt, tam gdzie nie mógł jej dostrzec ani tym bardziej poczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Panie Riggs! — Ochroniarz powitał go skinieniem głowy i powstrzymał ruchem dłoni, kiedy ten sięgnął po portfel, by następnie wydobyć z niego dowód tożsamości. — Nie trzeba — rzucił. — Ale formalności trzeba dopełnić — dodał i wymownie skinął ku skierowanej na recepcję kamerze. W odpowiedzi Christian uśmiechnął się słabo i zaczekał, aż ochroniarz upewnił się, że może puścić go dalej, a kiedy to nastąpiło, panowie wymienili ostatnie uprzejmości i mężczyzna ruszył ku windom. Po niespełna trzech minutach znalazł się na właściwym piętrze, odetchnął głęboko i już nie pozwalając sobie na dalsze odwlekanie w czasie tego, z czym nie chciał się zmierzyć, zapukał do drzwi.

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń
  10. Czekał przed drzwiami jak na ścięcie. Wiedział, że ich otworzenie nie zajmie jednej bądź drugiej kobiecie zbyt wiele czasu, bo przecież zostały uprzedzone o jego wizycie i najpewniej pozostawały w pogotowiu, by przekręcić zamek, a następnie nacisnąć klamkę. Niemniej jego serce zdążyło kilkukrotnie obić się zbyt mocno o klatkę żeber, nim skrzydło uchyliło się i Abigal na dzień dobry zalała go potokiem słów. Zdążył co prawda rozchylić wargi, ale nie miał najmniejszych szans, by się wtrącić, przez co tylko uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
    — Dzień dobry, Abi — rzucił z przekąsem, kiedy już zyskał ku temu okazję i podążył za nastolatką, której coraz bliżej było do zostania młodą dorosłą. Rozejrzał się po przestronnym mieszkaniu i nieomal zachłysnął się powietrzem, kiedy jego wzrok padł na Natalie. Udał, że to nic – odkaszlnął, a następnie odchrząknął krótko, jakby coś zadrapało go w gardle, po czym głośno przełknął ślinę i przystanął przy kuchennej wyspie.
    — Dzień dobry, Natalie — powtórzył tym samym tonem, którym wcześniej odezwał się do córki, aczkolwiek teraz w jego niebieskich oczach widoczne były iskierki rozbawienia. — Żadnego „jak minęła ci droga, tato?” — rzucił, spoglądając na nastolatkę. — Ani „co tam u ciebie słychać, Chris?” — mruknął i tym razem obdarzył wymownym spojrzeniem Natalie, a po chwili zaśmiał się cicho. Oczywiście, że nie miał do nich pretensji, ani tym bardziej nie był zły, ale nie byłby sobą, gdyby nie sprzedał każdej z nich tego drobnego pstryczka w nos.
    Nie wiedzieć, kiedy, starsza z kobiet przylgnęła do niego ramieniem. Ciepło jej ciała jak zwykle sprawiło, że gdzieś w jego wnętrzu coś zadrżało niespokojnie. Starał się nie myśleć o tym, że brunetka znalazła się tak blisko, wyglądając przy tym tak pięknie, jak tylko ona potrafiła wyglądać i delikatnie nachylił ku niej głowę, by wysłuchać tego, co miała mu do powiedzenia.
    — Ani ja dziadkiem — mruknął, spoglądając przy tym na krzątającą się w pobliżu Abi. Brzmienie imienia tajemniczego chłopaka bynajmniej nie sprawiło, że w głowie Riggsa zapaliła się ostrzegawcza lampka. Mało to Tylerów chodziło po tym świecie? Niemniej nie podobało mu się to, że chłopak był starszy. W końcu już on dobrze wiedział, co takim chodziło po głowie, przecież obcował z niewiele starszymi od Abi młodymi mężczyznami na co dzień.
    — Więc… — zaczął ostrożnie, kierując się ku sofie. Wcale nie krył się z tym, że nie miał zielonego ani jakiegokolwiek innego pojęcia, jak podejść do tego tematu. — Co to za ważna impreza? — spytał, tak na dobry początek, kiedy już opadł na wypoczynkowy mebel. Rozsiadł się wygodnie, przyjmując dość luźną pozę, która w żaden sposób nie oddawała tego, jak się czuł. Miał wrażenie, że stąpa po wyjątkowo kruchym lodzie, a z jego posturą wystarczył jeden fałszywy krok, by z pluskiem wpadł w obezwładniająco zimną toń. Odnosił wrażenie, że odkąd Abigail weszła w okres dojrzewania, utracił umiejętność rozmowy z nią. To nie tak, że mieli ze sobą zły kontakt – zdaniem Christiana dogadywali się ze sobą więcej niż dobrze, ale… Kiedy przychodziło co do czego, kiedy musieli poruszyć temat taki, jak dziś Riggs sam czuł się jak ten nastolatek, a nie dorosły mężczyzna. Powodował nim strach. Zależało mu na tym, by Abigail nie popełniła tych samych błędów, co jej rodzice. By nie musiała zbyt prędko zmierzyć się z dorosłością, bo ta, choć pewnie wydawała się dziewczynie kusząca, w rzeczywistości potrafiła być niezwykle trudna i rozczarowująca. Pewnego dnia Abi miała się z nią zmierzyć, ale zderzenie to przecież nie musiało być tak bolesne, jak w przypadku jego i Natalie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Musisz tam zostawać na całą noc? Nie będziesz nocować u mnie? — dopytał, próbując zagrać kartą wspólnie spędzonego weekendu. Jako pragmatyk siłą rzeczy zaczął zastanawiać się, jak mieliby rozwiązać to logistycznie. Przecież Abigail musiała się wyszykować, a w jego kawalerce miała tylko rzeczy pierwszej potrzeby. Pilnował się jednak, żeby nie powiedzieć o tym na głos, ponieważ młoda panna Riggs chwyciłaby się tego jak tonący brzytwy i najpewniej uznała, że ojciec daje jej zielone światło, skoro zastanawia się nad takimi rzeczami.
      Poruszył się i nalał sobie soku. Od razu upił kilka łyków przyjemnie chłodnego napoju, po czym odstawił szklankę i zerknął na wciąż wpatrzoną w widok za oknem Natalie. Zupełnie niespodziewanie – prawdopodobnie z nerwów – przyszło mu do głowy coś zabawnego. Ciekawe, co jej rodzice tłukli nastoletniej Natalie do głowy, kiedy wymykała się na spotkania z nim? Cóż, na pewno oni musieli być bardziej merytoryczni, niż szanowni państwo Harlow.

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń
  11. Od listopada dwa tysiące dwudziestego drugiego roku całe dotychczasowe życie, które Bridget znała, kochała i posiadała zmieniło się bezpowrotnie. Ten jesienny miesiąc był początkiem tak naprawdę ciągle trwającego koszmaru, z którego nie potrafiła się obudzić, o którym nie potrafiła zapomnieć. Trwała w dziwnym zawieszeniu, udając przed każdym po kolei, że jest lepiej, a czas faktycznie leczy rany, kiedy w rzeczywistości wcale tak nie było. Czas co najwyżej sprawiał, że nie myślała o rodzicach tak intensywnie. Musiała przecież jakoś żyć, zarabiać na siebie, na życie, na Milkę. Miała dziadków, ale nie mogła mieszkać u nich przecież przez resztą swojego życia. Miała swoje życie, do którego bardzo chciała wrócić, ale przez długi czas obawiała się, że każdy będzie na nią źle patrzył. Przekonywała długą samą siebie, że jej również należy się szczęście. Wydarzyła się tragedia, której nikt nie mógł przewidzieć, ale to jeszcze przecież nie oznaczało, że nie mogła pozwolić sobie na szczęście, prawda? Przynajmniej tak sądziła.
    Szczęście powoli zaczęło się do niej uśmiechać rok temu, kiedy wpadła na ten genialny pomysł, aby udawać przed bliskimi, że kogoś ma. Chcąc nie chcąc, padło na jedną z najpopularniejszych obecnie osób i nikt by w to nie uwierzył, gdyby nie fakt, że Max i Bridget mieli za sobą wspólną przeszłość. Co prawda ograniczała się ona do współpracy, ale miała parę zdjęć, których nikt nigdy wcześniej nie widział i nie były one nigdzie opublikowane, nagrania i całą masę innych rzeczy, które mogła wykorzystać w ramach wsparcia, gdyby zaszła taka potrzeba. Ale nie zaszła, bo sprawy między nimi rozwinęły się same na tyle, że od listopada nie tylko udawali przed jej rodziną parę, a faktycznie się nią stali. Nikomu nie przyznała się do prawdy, ani Billie ani Natalie nie miały pojęcia, że przez niemal pół roku Brie okłamywała samą siebie, ale też wszystkich dookoła. Gdyby to wszyło na jaw afera byłaby ogromna. Ufała oczywiście im bezgranicznie, ale zanim cokolwiek by powiedziała to musiała mieć pewność, że w pobliżu nie ma nikogo niepożądanego. Ceniła sobie prywatność, Max również i dla wszystkich będzie lepiej, jeśli jej małe kłamstwo nie wyjdzie na jaw. Bridget nie była tylko pewna, czy mówienie o tym teraz ma jakikolwiek sens. Dlatego szykując się na wieczór u Natalie rozważała wszystkie za oraz przeciw. W domu była sama, nie licząc Milki, która rozłożyła się na łóżku i tam spała. Między przygotowaniem do wyjścia słuchała muzyki, nuciła pod nosem i tańczyła siedząc na krześle nie mogąc usiedzieć na miejscu w spokoju. Była w dobrym nastroju, co nie zdarzało się szczególnie często i chciała z tego skorzystać. W ostatnich miesiącach co prawda coraz częściej się uśmiechała i widać było, że blondynka odżyła, ale nadal zdarzały się chwile, kiedy zanurzała się w ponurych myślach i ciężko było ją z nich wyciągnąć. Ale na ten wieczór nie planowała zaczynać trudnych tematów czy nawet o nich myśleć. Chciała spędzić czas w babskim gronie, co prawda tylko z Natalie, ale to zawsze było coś. Dawno już tak nie spędzały czasu, więc cieszyła się, że trafiła się okazja do posiedzenia razem.
    Będąc już w drodze do apartamentu, który zajmowała Natalie, naprawdę żadna siła nie zmusiłaby jej do tego, aby nazwała ją swoją ciocią, zatrzymała się w sklepie. Tam kupiła jedno z ich ulubionych win, a właściwie to wzięła dwie butelki. Żadna z nich nie planowała się upić, ale dobrze wiedziała, że ono potrafi skończyć się bardzo szybko.
    Znała rytuał przychodzenia do Natalie na pamięć. Szybka spowiedź u portiera, okazanie dowodu i upewnienie się, że jest wyczekiwanym przez panią Harlow osobą, a nie kimś kto próbuje się dostać do mieszkania na siłę i bez zaproszenia. Była tutaj już niby znana, ale to wcale nie sprawiało, że była zwolniona z obowiązku meldowania się. Tym razem również jej to nie ominęło. Rzadko wybierała schody. Miała na sobie zresztą szpilki od Yves Saint Laurent, a chociaż były przepiękne, to były koszmarnie niewygodne i od razu skierowała się w stronę windy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza winem miała również pudełko z babeczkami, na których była masa kremu, lukru i innych słodkości. Nie mogła przejść obok nich obojętnie. Przejeżdżała obok cukierni i dostrzegła je przypadkiem, gdy stała na światłach. Od razu po nie zawróciła. Z dwunastu było jedynie jedenaście, musiała jednej spróbować po drodze i niczego nie żałowała.
      Stojąc już przed drzwiami wcisnęła guzik dzwonka i zaczekała, aż Natalie otworzy jej drzwi, a gdy tylko to zrobiła posłała jej szeroki uśmiech.
      — Cześć — przywitała się i musnęła na powitanie policzek kobiety — przynoszę dary. Mam wino i słodkości. Możesz? — Poprosiła wyciągając rzeczy w stronę brunetki. — Jak nie zdejmę tych szpilek to uschną mi stopy.

      Bridget

      Usuń
  12. [ Dzień dobry, czołem! Jak do tego doszło, że dwoje tak pięknych ludzi zewnętrznie i wewnętrznie także, co wnioskuję tylko po przeczytaniu kart, zdecydowało się na rozstanie? Wiem, że to tylko postać, ale historia Natalie jest tak przesiąknięta prawdziwymi emocjami, że sama drżę i mam gęsią skórkę. Jej zakochane serce rozdziera ból, bo nie może pielęgnować odpowiedniego uczucia. To przykre, że stając pod strumieniem wody, wylewa łzy, kiedy ma Christiana na wyciągnięcie ręki. WYKREOWAŁAŚ BOGINIĘ! Szkoda tylko, że taką zranioną i nieszczęśliwą w obecnym związku, bo ona jest bardzo silna, udowodniła to, odkąd została nastoletnią mamą, więc jeszcze więcej siły do działania w innej ważnej kwestii! Inaczej wjadę służbowo na bloga i albo czeka ich więzienie, albo będą żyć razem długo i szczęśliwie :D Pozdrawiam! ]

    PAMELA ROBERTS & RAFAEL GRIGORYAN-MYERS

    OdpowiedzUsuń
  13. W duchu Christian ucieszył się, że to Natalie przejęła pałeczkę w rozmowie z ich nastoletnią córką. Nie chciał uciekać od odpowiedzialności, z jaką wiązało się rodzicielstwo i której ciężar już do końca jego dni miał spoczywać na jego barkach; po prostu nie wiedział, jak w rozsądny sposób podejść do tego tematu i nie chciał powiedzieć czegoś, co tylko pogorszyłoby sytuację. Było mu o tyle trudniej, że nie było go na miejscu i nie widywał Abigail na co dzień. Większość tygodnia spędzał w Filadelfii, a zresztą, nawet gdyby miał pracę w Nowym Jorku i to tutaj na stałe przebywał, wiele by się nie zmieniło – i tak nie mieszkałby z córką. Nie widziałby jej po powrocie ze szkoły i nie słyszałby tego, co mówiłaby tuż po przekroczeniu progu, opowiadając o swoim dniu. Nie mógłby ocenić, w jakim była nastroju i czy tylko udawała, że wszystko było w porządku. Nie widziałby, kiedy byłaby wzburzona, a kiedy szczęśliwa. Tak jak nie widział tego wszystkiego teraz i myśl, że nigdy nie był w stu procentach na bieżąco nagle odezwała się lekkim bólem w jego klatce piersiowej.
    Miał z Abigail dobry kontakt. Siedemnastolatka o wielu sprawach mówiła mu sama z siebie i nawet nie musiał specjalnie ciągnąc jej za język. Dużo wiedział także od samej Natalie. Niemniej zawsze działo się to po fakcie, jakby najcenniejsze tu i teraz pozostawało poza jego zasięgiem, choćby stawał na głowie, żeby tak nie było. Miał tylko te weekendy, które Abi spędzała z nim; te nieliczne dni, kiedy był przy niej i poniekąd uczestniczył w każdej drobnostce, która miała miejsce w jej życiu, ale dziś – w chwilach takie, jak ta – czuł, że to było za mało. O wiele za mało. Było to tym bardziej dotkliwe, iż rosła w nim świadomość tego, że im starsza będzie panna Riggs, tym mniej będzie potrzebowała swoich rodziców. Już teraz stawało się to coraz bardziej widoczne, a co dopiero za kilka lat? Ich relacja miała się zmienić i to diametralnie. Nie można było stwierdzić czy na gorsze, czy na lepsze – miała być po prostu inna. Miała w mniejszym stopniu przybrać kształt relacji rodzica z dzieckiem, a w większym dorosłego… z dorosłym.
    Fakt, że miała to być impreza organizowana przez Kate, był pokrzepiający. Chris był spokojniejszy, wiedząc, że większość spośród wspomnianych dwunastu osób to przyjaciele oraz dobrzy znajomi jego córki oraz jej przyjaciółki, i tylko niejaki Tyler pozostawał pośród nich największą niewiadomą. Musiał walczyć tylko z jednym przeciwnikiem, a nie całym ich stadem, choć nie powinien go nie doceniać. Czyż nie przekonał się na własnej skórze, jak kiełkujące uczucie i buzujące emocje mogą wpływać na nastolatków? Wraz z tą myślą odruchowo spojrzał na Natalie, nie mogąc nie zastanawiać się, co by było, gdyby. Nigdy nie myślał o pojawieniu się Abigail na świecie w kategorii błędu. Ale też żadne z nich nie mogło zaprzeczyć temu, że nie byli gotowi na zostanie rodzicami i nie tak planowali wspólną przyszłość.
    Wreszcie z ust ciemnowłosej kobiety padło imię chłopaka, przez którego teraz ich trójka odbywała tę rozmowę. Riggs powstrzymał westchnienie, które chciało wyrwać mu się z piersi i popatrzył na siedzącą obok córkę, a potem zwrócił się bardziej przodem do niej, łokieć podpierając na zagłówku kanapy. To pozwoliło mu zaobserwować całą gamę emocji, która odbiła się w rysach twarzy nastolatki, które z kolei falowały i zmieniały się płynnie w miarę tego, jak docierało do niej, że oni wiedzą. Niedowierzanie i zaskoczenie zaskakująco szybko zostało wyparte przez złość, która zacisnęła usta dziewczyny w wąską pobielałą kreskę i przymrużyła jej powieki w groźnym wyrazie.
    — Czyli miło i spokojnie już było… — wymamrotał do siebie z lekką rezygnacją, będąc przekonanym, że teraz i tak żadna z kobiet nie zwróci większej uwagi na jego słowa. Huragan Abigail gotów był rozszaleć się na dobre i najrozsądniejszym wyjściem było zejść mu z drogi. Natalie jednak podjęła próbę wytłumaczenia córce tego, skąd wiedziała i Christian usłyszał z jej ust dokładnie te same słowa, które padły, kiedy rozmawiali przez telefon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przeciwieństwie do niego jednakże dziewczyna zareagowała o wiele gwałtowniej i tym razem, tuż po tym, jak do ich uszu doleciał trzask zamykanych drzwi, mężczyzna mimo wszystko westchnął.
      — Jeden zero dla Abigail — skomentował z krzywym uśmiechem, a kiedy spostrzegł, w jakiej pozycji usiadła Natalie, lekko zmarszczył brwi. Odniósł wrażenie, że kobieta przejmuje się tą sytuacja o wiele bardziej niż on i nagle dotarło do niego, dlaczego. Zgadł, że dla jego byłej partnerki był to powrót do przeszłości, którego nie chciała, a umysł już teraz płatał jej figle i podsuwał wizje tego, co mogło nastąpić, a czego żadne z nich nie chciało.
      Wsparta na zagłówku kanapy ręka Christa drgnęła. Ciało chciało wykonać ruch, nim umysł zdążył go przeanalizować, kiedy jednak już to zrobił, krótkie spięcie mięśni powstrzymało nierozważny gest. Minęło jednak kilka kolejnych sekund chłodnej kalkulacji i dłoń blondyna ostrożnie spoczęła na plecach Harlow, dokładnie pomiędzy jej łopatkami, w geście, który miał na celu dodanie jej otuchy.
      — Najwyżej zamkniemy mieszkanie na cztery spusty i nigdzie jej nie puścimy — zażartował, chcąc nieco rozładować napiętą sytuację i delikatnie pogładził plecy brunetki, starając się przy tym nie myśleć o tym, że czuł pod palcami materiał koronkowego body i zarazem jej ciepłe ciało. Nim rozproszyło go to zupełnie, cofnął dłoń, a potem uśmiechnął się lekko, kiedy Natalie wyprostowała się i odezwała. Choć w pierwszym odruchu miał ochotę pójść za córką, wiedział, że w tym momencie i tak niczego nie wskóra, a jedynie stanie się workiem treningowym, na który nastolatka przeleje całą złość. Może i mogłoby jej to pomóc, ale Chris nie miał pewności, czy sam będzie miał na tyle cierpliwości, aby znieść to w spokoju, więc wolał nie ryzykować.
      — Obawiam się, że gdybym nimi trzasnął, mogłyby wylecieć z futryny — rzucił z rozbawieniem. — A jednak wolę mieć możliwość odgrodzenia się od współlokatorów — zaznaczył.
      Choć zapewne byłoby to dla niego wygodniejsze, nie zdecydował się na wynajęcie mieszkania. Wystarczyło, że miał na głowie czynsz za swoją nowojorską kawalerkę, a nie oszukujmy się, jako trener drużyny uniwersyteckiej nie zarabiał zbyt wiele. Na pewno zdecydowanie mniej, niż Daniel, jeśli spojrzeć na apartament, w którym teraz przebywał... W Filadelfii spędzał większą część tygodnia, więc również zatrzymywanie się na ten czas w najpodlejszych motelach generowałoby niepotrzebne koszta, a mimo wszystko Christian chciał mieć porządny kąt do spania. Stąd zdecydował się na wynajęcie pokoju nieopodal kampusu i dziwnym trafem tak się złożyło, że mieszkanie dzielił z dwoma doktorantami, którzy większość czasu i tak spędzali na uczelni. Stąd przez większą część dnia miał święty spokój, a fakt, że dzielił życie pomiędzy Nowy Jork, a Filadelfię aż tak bardzo nie drenował jego portfela, choć niejednokrotnie narzekał na ceny benzyny.
      Gdzieś za ich plecami rozbrzmiały ciche kroki. Riggs odwrócił głowę i dojrzał córkę, która człapała smętnie w ich kierunku, by następnie obejść sofę i wcisnąć się pomiędzy nich. To akurat było dla niego miłe zaskoczenie.
      — Nie musisz — zgodził się z nią Chris. — A my chyba nie musimy ci przypominać, czym to się skończyło? — zagadnął od razu i prześlizgnąwszy się wzrokiem po twarzy córki, rzucił krótkie spojrzenie siedzącej dalej Natalie. — Abi, jesteś najpiękniejszym i najlepszym, co nas w życiu spotkało, ale uwierz… Ja i mama nie chcemy jeszcze zostawać dziadkami — powiedział, tak po prostu i mrugnął do dziewczyny. — Także może akurat w tym jednym nie bierz z nas przykładu, hm? — rzucił i zaczepnie szturchnął nastolatkę w ramię po tym, jak wyłożył przysłowiową kawę na ławę. — Martwimy się o ciebie. Tylko tyle i aż tyle. Tyler to twój pierwszy chłopak, a przynajmniej pierwszy poważny, o którym wiem, w dodatku starszy... — odetchnął, nabierając głębiej powietrza. Zwykle mówił krótko, zwięźle i na temat, więc teraz dziwił się sam sobie, że z jego ust wypłynął taki potok słów. — I nie chcemy, żebyś czuła się do czegoś zobowiązana czy…

      Usuń
    2. Abigail wyjątkowo szybko zorientowała się, do czego zmierza jego wypowiedź. Wyprostowała się na kanapie i uniosła ręce w obronnym geście.
      — O rany, tato, nie! — zaprotestowała głośno i wyraźnie. — Nie będziemy o tym rozmawiać — dodała i odwróciła się. Wyraźnie zarumieniona spojrzała na mamę, jakby sugerowała, że jeśli nie wywinie się od rozmowy na ten temat, to mimo wszystko wolałaby odbyć ją z rodzicielką. Po tym, jak odczuwana przez nią mała panika minęła, posłała Chrisowi przepraszające spojrzenie.
      — Gdybyście chcieli… — odezwała się nagle nieśmiało. — Tyler ma po mnie przyjść. Mieliśmy spotkać się kawałek dalej, ale może bylibyście spokojniejsi, gdybyście go poznali i choć chwilę z nim porozmawiali. Tylko nie wystrasz go, tato, proszę — powiedziała z naciskiem, posyłając mu wymowne spojrzenie.
      — Ja? — obruszył się Chris. — Gdzieżbym tam śmiał! — zaśmiał się sztucznie i machnął ręką, bo na nic innego nie miał ochoty, jak powiedzieć temu gówniarzowi, co mu zrobi, jeśli ten skrzywdzi jego ukochaną córeczkę. Zgrywał się, by za tą fasadą ukryć podziw wobec własnego dziecka. Zdawał sobie sprawę z tego, ile determinacji wymagało, by Abigail przedstawiła im podobną propozycję i jak bardzo było to z jej strony dojrzałe. Rozpierała go duma. Ponad głową nastolatki spojrzał na Natalie, by posłać jej pełne zadowolenia, ale i pytające spojrzenie. Na taki układ chyba mogli przystać, prawda? A on i tak zamierzał sobie z Tylerem porozmawiać…

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń