aktualności

6.12.2025
Koniec listy obecności
Karty postaci autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały usunięte z linków. Po 10grudnia karty postaci zostaną usunięte z listy postów i przeniesione do kosza.
01.12.2025
Lista obecności
Na blogu pojawiła się lista obecności. Prosimy o wpisywanie się. Lista potrwa do 5.12.2025.
11.11.2025
Porządki po liście obecności
Przeprowadzono ostateczne porządki po liście obecności. Z listy autorów usunięto maile osób, które się na nią nie wpisały, a karty postaci przeniesiono do kosza (z którego są one automatycznie usuwane po 90 dniach).
06.11.2025
Koniec listy obecności
Karty postaci autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały usunięte z linków. Po 10 listopada karty postaci zostaną usunięte z listy postów i przeniesione do kosza.
01.11.2025
Lista obecności
Na blogu pojawiła się lista obecności. Prosimy o wpisywanie się. Lista potrwa do 5.11.2025.
31.10.2025
Aktualizacja regulaminu bloga
W Regulaminie dodano punkt dotyczący rozwiązywania sporów między autorami. Prosimy o zapoznanie się z nim.
26.10.2025
Wgranie poprawki
W kodzie wgrano poprawkę dotyczącą wyświetlania szablonu na urządzeniach mobilnych. Wszystkim pomocnym duszyczkom - dziękujemy ♥
24.10.2025
Aktualizacja szablonu
Po trzech latach nasz kochany NYC doczekał się nowej szaty graficznej ♥ Jeśli dostrzeżecie jakieś nieprawidłowości, prosimy o ich zgłaszanie w zakładce Administracja.

14/11/2025

[KP] Jestem skończona, programowa, świadoma siebie hiperkanalia. Dlatego stoję przed wami, że wiem, co jest istotą Istnienia: metafizyczne świństwo.

Gyubala Wahazara, czyli Na przełęczach bezesnsu Witkacego

Jesteś emocjonalną wydmuszką - choć pusty w środku, nie ma na nie w tobie miejsca. Uczuciowy kogel-mogel spłukujesz w muszli klozetowej wraz z zawartością zatrutego alkoholem żołądka. Nie przełkniesz go; nie dziś i nie nigdy. Krtań oblepiają bowiem dźwięki skowytu nie do wyduszenia, jelita natomiast przemiał kiepskiej jakości pokarmu zjedzonego nazbyt prędko. To idzie odruchem, jak odruchem drgała ukryta pod stołem noga, kiedy On zażyczył sobie rozwodu albo zakwilił skurczem mięsień sercowy, gdy na sali sądowej składnie wykładał twoją nieczułość. Nie miałeś na swoją obronę niczego, choć nienajgorszy przecież adwokat w kółko memłał językiem w otworze gębowym słowa o nienagannym stróżu prawa. To jest - niczego oprócz mitycznej prawdy, ale jej wartość doprawdy blaknie w obliczu ciężaru, jaki za sobą niesie. Karkołomnego przeświadczenia, że gdybyś pozwolił sobie na minimalne chociażby drgnienie ducha, pogruchotałbyś w mig ustanowioną przez siebie ontologię otaczającego cię świata. Ofiara zamiast nią pozostać stałaby się kilkunastomiesięcznym, gwałconym, torturowanym i plamionym spermą w momencie miażdżenia czaszki chłopczykiem czyniąc cię niewydolonym, jak niewydolni byli twoi koledzy, gdy odwracali wzrok, podczas kiedy twój analityczny umysł układał zbrodnię w ciąg przyczynowo-skutkowych wydarzeń. I nie miałbyś się czego przytrzymać, i pękłbyś wreszcie, i wył, i wbijał paznokcie głęboko w skórę w bezsilności, a tak przecież jeszcze funkcjonujesz w tym przebrzydłym społeczeństwie w pozycji względnie wyprostowanej i wypleniasz to ścierwo najgorszego rodzaju. Było więc warto. Prawda?

Jake Villarda właściwie Hervé Jacques Villard, 41-letni syn francuskich imigrantów i detektyw w Wydziale Zabójstw NYPD. Choć zawodowo najbardziej znany jest z rozwikłania zagadki morderstwa nominowanej do Oskara młodziutkiej aktorki oraz czynnego udziału w rozbiciu siatki pedofili o skłonnościach sado-masochistycznych, miejska śmietanka znacznie lepiej kojarzy go z głośnej batalii rozwodowej z uznanym aktorem. Wielomiesięczny proces zakończył się na niekorzyść Jake'a, kiedy po tygodniach prania brudów dwuletniego małżeństwa sąd uznał, że nie nadaje się do opieki nad Nessem, dziesięcioletnim emerytowanym policyjnym owczarkiem niemieckim. Villard został więc sam, jeszcze bardziej wewnętrznie martwy i skupiony na pracy niż kiedykolwiek wcześniej.

[Szukamy trudnych relacji i służbowego partnera. Nie gryzę, bo mam zęby w trakcie robienia, a Jake to już w ogóle zadaniowy baranek. Kontakt: rotted.angel@gmail.com.]

11 komentarzy:

  1. [Cześć! Miło Cię ponownie u nas widzieć. Naprawdę to miłe, kiedy ludzie po latach i przez lata ciągle się tutaj pojawiają. ♥ Jake wydaje się być naprawdę ciekawą postacią, jak główny bohater wciągającego serialu kryminalnego.
    Nie powinnam tego mówić..., ale może uda nam się Jake'a spiknąć jakoś z Debbie, która pracuje w NYPD?
    Niemniej, życzę masy nieustającej weny, porywających wąteczków i długiego, udanego pobytu! ♥]

    Andrea Wilson, Debbie Grayson & Olivia Fitzgerald

    OdpowiedzUsuń
  2. [ No doświadczony ten twój pan przez życie został :c Najgorsze w tym wszystkim jest brak możliwości zajmowania się owczarkiem. Jednak zwierze to najlepszy kompan człowieka, potrafiący wspomóc w najgorszych chwilach.
    Hej!
    Dużo pomysłów i fajnych wątków! Zapraszam w swoje skromne progi, może któreś z moich dzieciaczków przypadnie ci do gustu. ]

    Charlotte Ulliel, Nathaniel Park & Caleb Crowe

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dobry wieczór. :)
    Aż ciarki przeszły po przeczytaniu karty i pozostało we mnie takie niepokojące uczucie. Karta Jake jakoś tak mi utknęła w pamięci, a choć (z tego co pamiętam^^) wątek prowadzony nie był to zdjęcie i treść mi przypomniało, że już kiedyś widziałam kartę tego pana. A może mi umysł płata figle. Niełatwe życie dostał z równie trudną pracą, a na dokładkę odebrano mu jeszcze psiaka. Oby jednak trafił na kogoś kto mu trochę dobroci do życia wniesie. Zdecydowanie na to zasługuje. :) Choć po dopisku autorskim zgaduję, że w planach jest uprzykrzanie życia jeszcze bardziej! :D
    Moje baby ciut za młode, aby jakieś sensowne powiązanie z Jakiem mieć i coś myślę, że Jake baaardzo by irytowały, więc pozostanie mi życzenie znalezienia tych relacji i samych pomyślności na blogu! ^^]

    Sloane Fletcher & Sophia Moreira

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ciężko, oj ciężko mi na serduszku po przeczytaniu tej karty... I szkoda mi Jake'a, bo nie dość, że ma syf w pracy, to jeszcze ma syf w domu - ten metaforyczny oczywiście, bo coś mi się wydaje, że jest on tym typem, który trzyma porządek. Nic więcej sensownego nie napiszę, bo trudno sensownie skomentować to, czego Jake doświadcza - troszkę brak mi słów, by to oddać, a nie chciałabym tego umniejszać.
    Przejdę zatem może do tego, że miło mi Cię znowu u nas widzieć i mam nadzieję, że wraz z Villardem się zadomowicie :) Nasze drzwi zawsze otwarte :) Bawcie się dobrze!]

    MAXINE RILEY & IAN HUNT & CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  5. Może coś jest ze mną nie tak, ale w całej tej karcie najbardziej poruszył mnie nieszczęsny Ness. Po wylizaniu starych ran męża można ewentualnie zmienić, z trudami pracy detektywa też trzeba sobie jakoś poradzić, ale żeby odebrać funkcjonariuszowi jego psa? To już cios poniżej pasa...
    Miło Cię widzieć ponownie na NYC. ;) Potraktowałaś Jake'a ciężką ręką, ale niczego innego nie spodziewałam się po postaci spod Twojego pióra.
    Tak się składa, że mam na podorędziu aktorzynę (być może przyjaciela/znajomego tej młodziutkiej aktorki? albo byłego męża), co to ma do wynajęcia parę mieszkań (gdyby Jake potrzebował kąta do zaszycia się w trakcie burzliwego rozwodu lub po), ale poza tymi paroma punktami zaczepienia nie mam do zaoferowania nic ambitnego, więc jeśli chciałybyśmy myśleć nad trudnym wątkiem, potrzebna by nam była jakaś burza mózgów.
    Zostaje jeszcze kwestia tempa w jakim odpisuję, bo ze względu na niewielkie moce przerobowe jest ono ślimacze... Ale gdyby to Ci nie przeszkadzało, to oczywiście zapraszam.
    Hej, cześć, niekończącej się weny! Baw się dobrze z panem detektywem. ^^


    MARCUS LOCKHART

    OdpowiedzUsuń
  6. [To zdjęcie świetnie współgra z treścią karty, czytając jej treść, właśnie tak wyobrażałabym sobie Villarda. Bardzo mocny tekst, który cholernie do mnie przemawia. Nie oszczędziłaś tego biednego faceta i to chyba na każdym polu, czy prywatnym, czy zawodowym. No i ten piesek, aż mi serduszko się łamie na myśl, że nie mógł go mieć przy sobie :< Życzę dużo weny i masy wciągających wątków, a gdyby ktoś z mojej dwójki Ci do jakiegoś pasował, zapraszam! :)]

    Rowan Ardent&Lusya Warren

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cieszę się zatem, że nie tylko ja nie jestem mistrzem w utrzymaniu porządku ^^
    Zastanowiłam się na spokojnie nad Twoją propozycją, ale niestety nie pasuje mi ona nawet nie tyle do linii narracyjnej, a do tego, jaki jest Ian i w którym momencie życia się znajduje. Chłopak dałby się przyskrzynić, a nie poszedłby na współpracę. Współpraca oznaczałaby, że najpewniej musiałby wydać (lub po prostu istniałoby takie ryzyko) zarówno Zane'a, swojego partnera w interesach, jak i starszego brata Louisa, który jest brudnym gliną, a tę dwójkę Ian bardzo chce chronić, nawet jeśli relacje z nimi ma niepoprawne.
    Aczkolwiek Ian będzie powoli dążył do tego, żeby przestać handlować.
    Widzę też, że myślicie z liskiem nad wątkiem u Debbie, a Debbie jest osobą, dla której Ian dosłownie dałby się pokroić, więc może z czasem na podstawie Waszych ustaleń i wątku wyklaruje się coś, co można będzie wykorzystać u Iana i Jake'a? Ponieważ skoro współpraca nie wchodzi w grę, na ten moment nie widzę niczego innego, co nie zakończyłoby się dla Iana więzieniem, a jeszcze nie chcę go tam wysyłać 😈
    Także tak. Ja się nigdzie nie wybieram, więc jeśli o mnie chodzi, to możemy zastanowić się nad czymś nieco później, ponieważ potencjał na ciekawy wątek mamy i szkoda byłoby go zmarnować :) Jest też szansa na to, że nagle przyjdzie do mnie pomysł, który będzie można ograć tak, że wpasuje się dobrze w to, co mam tu i teraz u Iana, więc wtedy na pewno będę się odzywać :)]

    IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń
  8. Deszcz spływał po marmurowych kolumnach rezydencji Ardentów jak po ścianach mauzoleum, kiedy dzwonek do drzwi przeciął ciszę jak skalpel. Rowan nie spodziewał się nikogo. Dom od rana był pusty, rodzice wyjechali, siostra pewnie spała u przyjaciółki, a on cieszył się chwilą spokoju. W ostatnim czasie ktoś ciągle czegoś od niego wymagał, mimo, że nie był gotowy na wiele z tych spraw, doceniał więc, że choć przez kilka godzin nikt nie jęczał mu nad uchem, zwłaszcza naciskający na rozpoczęcie pracy w ich firmie matka z ojcem. Zszedł po schodach, dając skinieniem głowy kamerdynerowi znać, że może odejść, a on zajmie się niespodziewanym gościem. I wtedy czas się zatrzymał. Na progu stał mężczyzna, wysoki, zmęczony, w przemoczonej od deszczu kurtce, z identyfikatorem NYPD zwisającym z kieszeni. Ostrzejsze rysy niż kiedyś, więcej zmarszczek, spojrzenie, które mogło rozcinać żywcem. Jake Villard. Świat złożył się mu do środka niczym źle poskładana fotografia. Nagle znów był tym pieprzonym nastolatkiem z krwią na dłoniach, z syrenami policji wyjącymi w tle, a głos Jake’a odbijał mu się pod czaszką: „Kiedy zjechałeś na przeciwny pas?” „Patrzyłeś w lusterka?” „Dlaczego uciekłeś?”. Oddech Rowana zerwał się jak nitka. Przed oczami nastał mrok. Pot, drętwiejące palce, serce uciekające do gardła. W jednej sekundzie ciało zdradziło go całkowicie. Łydki odmówiły posłuszeństwa, mimo to udało mu się cofnąć o pół kroku. Tlen przeciskał mu się do płuc jak przez igielne ucho. Nie potrafił mówić. Nie potrafił oddychać. Flash. Klatka po klatce. Roztrzaskane światła, krzyk, ciało na jezdni. Kajdanki, zimne jak lód. Jake nad stołem. Jake z notatnikiem. Jake, który nie wierzył w ani jedno jego słowo. Świat zlewał się w brzęczącą nicość. Rowan próbował się wycofać, ale plecami wpadł na konsolę w holu. Cały się trząsł. Nie wiedział, czy to strach, czy wściekłość. Czy bardziej panika, czy wspomnienie. Jedno było pewne, Jake Villard nie powinien stać w jego domu. Nie znowu. Nie po tylu latach. A już na pewno nie z powodu kolejnej śmierci. Jake coś mówił, ale słowa były jak rozlane atramentem, zbyt ciemne, zbyt zamazane, by dało się je uchwycić. Rowan widział tylko jego sylwetkę, tę samą linię szczęki, ten sam sposób, w jaki detektyw przekrzywiał głowę, oceniając sytuację szybciej, niż człowiek zdąży zorientować się, że się rozpada. To nie powinno było zrobić na nim takiego wrażenia, minęło przecież tyle lat. Tyle lat, a jednak czuł na języku smak tamtej nocy. Metaliczny, cierpki, jakby trzymał w ustach monetę. Nie był pewien, kiedy jego nogi całkowicie przestały go słuchać. Głupie, miękkie, zdradliwe. Oparł się bokiem o ścianę, zjechał po niej jak ktoś, kto nagle stracił powietrze. Kolana uderzyły o podłogę. Nie bolało. Nic teraz nie bolało, może tylko to, że Jake tu stał, żywy dowód na przeszłość, którą Rowan zakopał pod tonami milczenia i ciężkiej, obrzydliwej pracy nad sobą.

    Rowan

    OdpowiedzUsuń
  9. [W Twoich kartach zawsze jest taka specyficzna, przyciągająca intensywność, że człowiek aż momentami czuje kreację postaci na własnej skórze. Dosłownie. Witam na blogu z drobnym poślizgiem, ale mówią, że podobno lepiej późno, niż wcale. Wydaje mi się, że profesja detektywa w USA jest naprawdę trudna i wymagająca, jednak bardzo pasuje do Jake'a. Nie zazdroszczę mu przepraw przez sądy, ale bardziej jednak tego, że nie dostał opieki nad psem. To już cios poniżej pasa! Myślę, że znajdziecie sporo ciekawych historii na blogu, także życzę dużo dobrej zabawy i czasu, żeby móc to wszystko z przyjemnością pisać! :)]

    Tanner Morgan

    OdpowiedzUsuń
  10. [To wyciąganie z bagienka mogłoby przejść, ale to też nie tak od razu. W wątku z Debbie, który jest moim wyznacznikiem osi fabularnej u Iana, Hunt stwierdza, że może przestać handlować i do tego zacznie dążyć, ponieważ wiadomo, że od razu i lekką ręką tego nie zrobi, potrzeba na to czasu, o ile w ogóle mu się to uda.
    Zresztą jeśli o mnie chodzi, najchętniej wpakowałabym go do więzienia i jedynym, co mnie przed tym powstrzymuje jest niemożliwość ogrania tego fabularnie na blogu - to znaczy, nawet przy możliwie najłagodniejszym wymiarze kary Ian musiałby spędzić w więzieniu kilka lat. O ile taki przeskok czasowy nie stanowi problemu w wątku indywidualnym, o tyle w rozgrywce grupowej już tak i może nie jest to niemożliwe, jak napisałam wcześniej, ale jeszcze nie wymyśliłam na to sensownego rozwiązania.
    Ale, do czego zmierzam - przez wzgląd na znajomość z Debbie (pod warunkiem, że Debbie zdradzi Jake'owi, że jest w związku z dilerem) oraz kompleks super bohatera Jake mógłby zechcieć w tym wyciąganiu Iana z bagienka pomóc. Poza tym wspominasz, że ojciec Jake'a był brudnym gliną - starszy brat Iana, a tym samym partner z pracy Debbie także jest brudnym gliną. Mamy kolejny motyw, który pięknie nam się klei i moje pytanie, co zrobiłby Jake, gdyby się o tym dowiedział? Ponieważ może w takim przypadku o żadnej pomocy w wyciąganiu z bagienka nie mogłoby być mowy.
    Uf, rozpisałam się, ale to dlatego, że widzę pomiędzy naszymi panami bardzo fajny potencjał na wątek i o ile uda nam się wszystko elegancko zgrać, to zależy mi na tym, żeby ten wątek rozpisać, bo szkoda by mi było, gdyby przeszedł mi on koło nosa :)]

    IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ian to chyba mój pierwszy bohater, któremu brudzę w życiorysie aż tak bardzo i podoba mi się to bardziej, niż zakładałam ^^ Ale też od pewnego czasu miałam ochotę na taką właśnie postać, więc teraz z ochota kombinuję, jak nieco mu to życie utrudniać.
    Sklejając dwa pomysły w jeden - być może Ian byłby skłonny pójść na współpracę w ramach wyciągania z bagienka. Na prostej zasadzie coś za coś. Aczkolwiek tego sama nie jestem pewna, bo to pewnie wyjdzie mi już w praniu, w wątkach.
    Podsumowując, proponowałabym zaczekać, aż sobie coś ustalicie z liskiem - a to pewnie po jej powrocie z urlopu - a także coś rozpiszecie, ponieważ wydaje mi się, że na co nie zdecydowałybyśmy się u Iana i Jake'a, to punktem wyjścia zawsze będzie dla nas relacja Villarda z Debbie i to, jaka dokładnie to relacja będzie. Stąd w tym momencie przestaję gdybać i złapiemy się, jak już obie będziemy wiedziały coś więcej :) Co Ty na to?]

    IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń