Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Cause you won't let me breathe

And i'm not ever right
Olivia Fitzgerald
Olivia Margaret Fitzgerald-Taylor; 33 (13.06.1991; Baltimore, MD); czynna prezes FitzTech Inc. — firmy zajmującej się produkcją i dostarczaniem sprzętu medycznego oraz FitzMed Inc. — firmy zajmującej się produkcją sprzedażą i suplementów diety, a także wyrobów medycznych;  lekarz-internista w trakcie specjalizacji z onkologii w zawieszeniu; lekarz-wolontariusz w klinice świadczącej bezpłatne usługi dla nieubezpieczonych mieszkańców Brooklynu; w uzależnieniu od opioidów

Odkąd pamięta przekonywali ją, że ma wszystko i że może mieć jeszcze więcej. Choć zapracowani, to obiecywali gruszki na wierzbie i co dziwne — dostawała je zawsze, kiedy o nie poprosiła. Wychowywali ją w przekonaniu, że jest władcą nie tylko własnego podwórka i może rządzić nie tylko tym, co ma w zasięgu dłoni i wzroku. Dojrzewała wiedząc, że ma wszystkich w garści, a jednak zrobiła im na przekór. Nie byli zadowoleni, kiedy oznajmiła, że zamiast nauk o zarządzaniu, stawia na medycynę, że poradzi sobie sama, bez ich pieniędzy, opieki i wpływów. Że uda jej się ukończyć studia na jednej z najdroższych uczelni w Stanach, tylko po to, żeby mieć uznawany dyplom i pracować na swoje imię, bo nazwisko było już znane. 
Zapracowała na sukces, który został przekreślony przez poważny wypadek samochodowy trzy lata temu. Doznała wtedy groźnego urazu kręgosłupa, do tej pory uczestniczy w intensywnej rehabilitacji i odczuwa ból, który zagłusza silnymi opioidami. 

Cześć! Jest mi niezmiernie miło, że po tak długim czasie mogę wrócić na NYC. 
Na zdjęciach piękna Marion Pascale, w tytule Linkin Park z piosenką Over Each Other. 
W razie potrzeby zapraszam też na maila: lisfarbowany@gmail.com


23 komentarze

  1. [Jakże smutna prawda przebija z karty Olivii - możemy w jednym momencie stracić wszystko, nad czym tak długo pracowaliśmy i o czym długo marzyliśmy, a leki które później czasem musimy zażywać mogą prowadzić do uzależnień. Może najwyższy czas nauczyć się trochę bardziej cieszyć chwilą...
    W każdym razie mam nadzieję, że i w nowym życiu uda jej się znaleźć coś, co pomoże jej poczuć choć trochę dawnego szczęścia.
    Życzę samych porywających wątków i wiecznego deszczyku weny, a w razie chęci, zapraszam.]

    Martino

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Jak dobrze cię tu widzieć znów ;) bardzo trudny los zrzuciłaś na tę dziewczynę! Poruszasz też trudne tematy i przez to mam wrażenie, że życie bohaterki nie będzie ani kolorowe, ani usłane różami. Ale.... Trzymam kciuki, aby znalazło się coś, co ją wesprze w prowadzeniu spółek, w rehabilitacji, w odnalezieniu szczęścia i ratowaniu przyjaciela.
    Emocji i dużo weny! :*]

    Lily i Emma ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jak dobrze po dwóch intensywnie przepracowanych dniach, usiąść na spokojnie z mlekokawą, zapoznając się z tak wyjątkowo napisaną kartą ^^ Livka jest cholernie dzielna i choćby cały świat miał stanąć przeciwko niej, odnoszę wrażenie, że da radę, bo bije od niej moc i z tą mocą pokona uzależnienie! Każdy ma z nas ma chwile słabości — większe i mniejsze, Livkę dopadły te z kategorii większych, jednak tyle dobra, ile robi, już sam wolontariat wskazuje na jej złote serce, tak wierzę, że i do niej wyciągnie ktoś pomocną dłoń. Czasami warto wylać morze łez i je przepłynąć, żeby stanąć stabilnie na nogach. A historia z mężem przypomina zdarzenie z filmu purpurowe serca. Aż by się chciało napisać jednocześnie tak trudno-słodki wątek, jaki może połączyć Liv z mężem. Sukcesów na blogu, Lisku ;D]

    NATALIE HARLOW

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dobry wieczór, lisku 💙 Mi również jest niezmiernie miło, że do nas wróciłaś i to z taką wspaniałą panią, której wizerunkiem nadal nie mogę przestać się zachwycać! Dostrzegam też już tę obsesję a propos nowych piosenek LP ;)
    Cieszę się, że finalnie Olivia została powołana do życia właśnie w takiej formie, ponieważ pamiętam jeszcze, jak pierwszy raz mi o niej wspomniałaś :) Mam nadzieję, że Liv znalazła się w tym punkcie, od którego będzie tylko coraz lepiej, a nie coraz gorzej. Chociaż to już wszystko zależy od tego, co też dla niej wykombinowałaś 😈]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dobry wieczór!
    Odnoszę wrażenie, że Olivia to dość nietypowa postać jak na Ciebie. Kojarzysz mi się z promyczkami, a tutaj babka po przejściach, która chyba po swojej stronie potrzebuje jakiegoś dobrego przyjaciela. Ciężkie życie jej wymyśliłaś, ale chyba już taka rola autorów, aby psuć bohaterom życie. 😄 Nie wiem co dla niej wymyślisz, ale czuje, że łatwo nie będzie miała. Oby tylko za ciężko jej w życiu nie było. Baw się z nią dobrze! 🩵
    Swoją drogą to ciężko oderwać wzrok od spojrzenia tej panny... 🫠🩵 Przepiękne ma oczy.]

    Bridget Calloway, Sophia Moreira & Rhys Hogan

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkąd rozpoczął się rok akademicki, Christian przebywał w Nowym Jorku głównie w weekendy i poświęcał wtedy czas siedemnastoletniej córce. Niemniej od kilku miesięcy, a dokładnie od czerwca tego roku, nastolatka spędzała z nim mniej czasu, czemu Riggs nie mógł się dziwić, choć jednocześnie z pewnym trudem przyszło mu pogodzenie się z faktem, że przestał być najważniejszym mężczyzną w życiu swojego dziecka. Pewnego letniego, gorącego popołudnia Abi przedstawiła jemu oraz Natalie swojego może nie pierwszego, ale na pewno poważnego chłopaka, który notabene okazał się być członkiem uniwersyteckiej drużyny trenowanej przez samego Christiana i kiedy przestało to być tajemnicą, blondyn miał poważny dylemat co do tego, komu ukręcić łeb – własnej, wyjątkowo przebiegłej córce, czy może jednak Tylerowi, nie z żadnego konkretnego powodu, a ot tak, dla zasady? Ponieważ jeśli już mógł mieć do kogoś pretensje, to do własnej latorośli, która nie pisnęła Lessardowi słowa na temat tego, że tak naprawdę jest córką jego trenera.
    Tym sposobem, jeśli tak się złożyło, że Christian i Tyler zjeżdżali do Nowego Jorku w tym samym czasie, zakochana po uszy Abigail wybierała możliwość spotkania ze swoim chłopakiem, a nie ukochanym tatą. Riggs z łatwością mógłby to ukrócić, ponieważ sam wyszedł z inicjatywą i zabierał chłopaka ze sobą, bo i po co ten miał się tłuc z Filadelfii do Nowego Jorku autobusem, kiedy mógł zająć miejsce pasażera w samochodzie Chrisa? Pewnego pięknego dnia mógłby najzwyczajniej w świecie oznajmić, że Tyler nigdzie z nim nie jedzie, ale… Mimo wszystko był tym wołem, który pamiętał, jak cielęciem był i nie zamierzał niczego utrudniać zapatrzonej w siebie dwójce młodych ludzi, ponieważ zrobiłby dokładnie to samo, co niegdyś zrobili rodzice Natalie. Za tym, jak bardzo państwo Harlow byli nieskuteczni w swoich działaniach przemawiał fakt, że Abigail pojawiła się na świecie, nim jeszcze Christian i Natalie ukończyli liceum.
    Dokładnie to samo liceum, którego nazwa oraz adres widniały na prostokątnej, białej kopercie, którą mężczyzna obracał w dłoniach. Niespełna kilkanaście minut temu przekroczył próg wynajmowanej na Queens kawalerki, uprzednio zabrawszy ze skrzynki całą zgromadzoną w przeciągu minionego tygodnia pocztę. Pośród stosu ulotek oraz informacji o kolejnej w tym roku podwyżce czynszu, natrafił – jak się okazało po rozerwaniu koperty i wyjęciu z niej złożonej równo kartki – na zaproszenie nie tylko na organizowane przez szkołę piętnastolecie ukończenia liceum przez trzy kolejne roczniki, ale także prośbę o pomoc w zorganizowaniu tego przedsięwzięcia. Chętni mieli stawić się na spotkaniu organizacyjnym, które miało odbyć się – Chris zerknął na wyświetlacz zegarka, by upewnić się co do dzisiejszej daty – już kolejnego dnia, o godzinie dziesiątej rano.
    — W zasadzie, czemu nie? — mruknął sam do siebie. Z córką miał spędzić całą niedzielę, a na sobotę nie miał żadnych konkretnych planów, więc nic nie stało na przeszkodzie, by na spotkanie przyszedł. Poza tym pojawienie się na nim jeszcze do niczego go nie zobowiązywało, prawda?
    Był ciekaw, czy Natalie otrzymała podobne zaproszenie. Na pewno, była przecież tylko o rok młodsza od niego. Powinien raczej zacząć zastanawiać się nad tym, czy zamierzała przyjść? Nie tylko na spotkanie organizacyjne, ale na samo piętnastolecie w ogóle? Miał ochotę złapać za telefon i skontaktować się z nią w tej sprawie, co zresztą zaraz uczynił, ale poprzestał na zaciśnięciu palców na komórce. Jego była partnerka, matka Abigail, miała teraz na głowie przygotowania do ślubu, którego termin wyznaczono na – o ironio! – czternastego lutego. Pochłonięta organizacją wesela, nie mogła poświęcić niemalże każdego weekendu na branie udziału w podobnym przedsięwzięciu.
    Christian cisnął telefon na wąską kanapę, ale zaraz zreflektował się i chwycił go ponownie, kiedy głośne burczenie w brzuchu przypomniało mu o tym, że nie ma niczego w lodówce i powinien zamówić coś na kolację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sobotni poranek opuścił kawalerkę stosunkowo wcześnie, w planie podroży uwzględniwszy słynne nowojorskie korki oraz przystanek na kawę. Dwadzieścia minut przed godziną dziesiątą zaparkował na licealnym parkingu, wyjął kubek z resztką flat white z uchwytu i wysiadł z samochodu. Trzasnąwszy drzwiami, nacisnął guzik na pilocie i oparłszy się biodrem o auto, odetchnął głębiej. Poczuł lekkie zdenerwowanie, które ulokowało się gdzieś za jego mostkiem niczym nieznośny potworek, który teraz wiercił się niespokojnie. W przeciwieństwie do Natalie, nie miał kontaktu praktycznie z nikim z licealnych czasów. O tym, co było słychać u jego kolegów i koleżanek więcej mówiły mu ich posty wrzucane na media społecznościowe, niż jakiekolwiek rozmowy i spotkania. Stąd Christian poczuł się odrobinę nieswojo, targany specyficznymi wyrzutami sumienia. Od dłuższego czasu był świadomy tego, że nie był najlepszy w podtrzymywaniu już raz nawiązanych relacji i choć na co dzień o tym nie myślał, w takich chwilach jak ta zaczynał czuć się z tym niekomfortowo.
      Na opustoszałym z racji trwającego weekendu parkingu stało kilka samochodów. W przeciągu tych paru minut, podczas których Riggs bił się z myślami i obserwował otoczenie, trzy kolejne miejsca parkingowe zostały zajęte, a osoby, które wysiadły z pojazdów, ruszyły w stronę budynku szkoły. Wyglądało na to, że blondynowi pozostało zrobić to samo.
      Tuż za wejściem przywitał go woźny, który z uśmiechem kierował przybyłych do sali gimnastycznej. Christian uśmiechnął się do siebie na wieść o tym, gdzie dokładnie miało odbyć się spotkanie – to właśnie tam i na szkolnym boisku do futbolu spędził najwięcej czasu podczas tego trzyletniego okresu nauki. Ruszył we wskazanym kierunku, ale po kilku krokach uzmysłowił sobie, że zostawił telefon w samochodzie. Ponieważ do godziny dziesiątej nie pozostało wiele czasu, odwrócił się zamaszyście i… dłonią, w której trzymał niedopitą kawę zahaczył o czyjąś sylwetkę, a zrobił to na tyle mocno i niefortunnie, że zabezpieczające kubek wieczko odskoczyło, a resztka zimnego płynu chlusnęła wprost na jasny płaszczyk ciemnowłosej kobiety.
      — Cholera jasna! — syknął, wbijając wzrok w powstałą plamę. — Najmocniej przepraszam, zapłacę za czyszczenie pła… — urwał dokładnie w tym samym momencie, w którym uniósł wzrok na twarz brunetki i rozpoznał w niej licealną koleżankę. — Liv? — rzucił, mimo wszystko niepewnie, choć szybka kalkulacja i wydobyte na wierzch mgliste wspomnienia przemawiały za tym, że tak, tak mogłaby wyglądać dorosła Olivia Fitzgerald.

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń
  7. Skinął twierdząco głową, kiedy kobieta wypowiedziała jego nazwisko, przy ostatniej głosce stawiając wyraźny znak zapytania, a potem sam uśmiechnął się oszczędnie, ale bez wątpienia szczerze, kiedy oboje utwierdzili się w przekonaniu, że żadne z nich się nie pomyliło co do tożsamości drugiej osoby. Nie spodziewał się jednakże tak wylewnego przywitania ze strony Olivii i kiedy ta uwiesiła się na jego szyi, stęknął cicho, bardziej z zaskoczenia niż pod wpływem ciężaru kobiety, który częściowo oparł się na jego ciele. Zamrugał kilkukrotnie, jakby w ten sposób chcąc wyrwać się z lekkiego odrętwienia, a potem zaśmiał się krótko i jedną ręką objął brunetkę w tali, przytulając ją do siebie – w drugiej wciąż trzymał ten nieszczęsny kubek, którego teraz z powodzeniem mógł się pozbyć i wyrzucić go do najbliższego kubła na śmieci.
    — Ja też się cieszę — zapewnił, podczas gdy jego spojrzenie błądziło po sylwetce Fitzgerald, jakby Riggs chciał odnotować każdą, najmniejszą nawet zmianę, jaka w niej zaszła przez te kilkanaście lat, kiedy się nie widzieli. Nie było to jednak możliwe, nie teraz i nie w pośpiechu, ponieważ z tyłu głowy blondyna cały czas tłukła się myśl o tym, że spotkanie miało rozpocząć się ledwo za kilka minut, a jego telefon, po który się wracał, pozostawał zamknięty we wnętrzu samochodu. Niezdecydowany, co począć, ponad ramieniem koleżanki popatrzył ku wyjściu, po czym… machnął ręką. Nic się nie stanie, jeśli przez najbliższą godzinę będzie nieodstępny dla świata, prawda?
    — Spóźnimy się — zauważył, świadomie ignorując kolejne słowa kobiety, ponieważ nie wątpił w to, że jeszcze będą mieli czas ze sobą porozmawiać – już on zamierzał tego dopilnować! I by nie tracić ani minuty więcej, złapał brunetkę pod łokieć i delikatnie poprowadził za sobą, ku sali gimnastycznej, gdzie powinni stawić się już jakiś czas temu.
    Pokonanie zawiłości szkolnych korytarzy zajęło im kilka kolejnych minut. Maszerowali w ciszy i tylko co jakiś czas wymieniali między sobą na poły rozbawione, na poły zlęknione spojrzenia, jak ta dwójka uczniaków, która była w pełni świadoma tego, że coś przeskrobała, ale jednocześnie w nosie miała potencjalne konsekwencje. Wreszcie przystanęli przed staromodnymi, drewnianymi drzwiami składającymi się z dwóch skrzydeł, a do ich nozdrzy doleciał ten charakterystyczny dla absolutnie wszystkich sal gimnastycznych zapach. Christian pchnął prawe skrzydło i przepuścił Liv przodem. Od razu po przekroczeniu progu dostrzegł kilkadziesiąt osób grzecznie siedzących na plastikowych krzesełkach, poprzedniego dnia zapewne skrupulatnie ustawionych przez woźnego specjalnie na potrzeby dzisiejszego spotkania w dwie kolumny, po pięć rzędów każda. Przed zgromadzonymi stała Amanda Smith, która piastowała stanowisko dyrektorki tej placówki od dobrych kilkudziesięciu lat i mimo że czas jej nie oszczędził, ponieważ kobieta dobiegała sześćdziesiątki, jej spojrzenie, padające za grubych oprawek korekcyjnych okularów, ani trochę nie straciło na ostrości.
    — Riggs — przywitała się, bezbłędnie rozpoznając dawnego kapitana futbolistów i choć się uśmiechała, w tonie jej głosu brzmiała karcąca nuta. — Jak zwykle spóźniony.
    — Pani dyrektor — odparł i skłonił lekko głowę. Ta osobliwa wymiana uprzejmości sprawiła, że przez salę poniosło się kilka cichych chichotów. Szmer, który wybrzmiał w momencie pojawienia się Christiana i Liv na sali nie ucichł aż do momentu, w którym ta dwójka zajęła miejsca. Przysiedli z tyłu, by nie powodować więcej niepotrzebnego zamieszania.
    — Jak mówiłam, jest mi niezmiernie miło powitać… — podjęła Amanda, kontynuując wypowiedź przerwaną przez spóźnionych byłych uczniów, podczas gdy Christian nachylił się ku Olivii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jak za starych, dobrych czasów — podsumował szeptem, nie spoglądając przy tym na swoją towarzyszkę, ponieważ wzrok miał utkwiony w dyrektorce. Na jego twarzy natomiast wykwitł łobuzerki uśmieszek, który jednocześnie jakby odmłodził go o kilka lat i łatwiej było dostrzec w nim tamtego nastolatka, który był na bakier z punktualnością. Zresztą pojawienie się w tym konkretnym miejscu oraz widok pani Smith momentalnie sprawiły, że Chris zatęsknił za beztroskimi czasami, kiedy jeszcze nie wiedział, co tak naprawdę oznacza dorosłość i jak ciężko jest nosić ją na swoich barkach.

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń
  8. [No i pięknie, cieszę się bardzo :D Odezwę się na mailu 🫡]

    Ryder

    OdpowiedzUsuń
  9. [Znaleźć znajdę zawsze. :D Tylko, niestety, jak pewnie zauważyłaś moje odpisywanie ostatnio ssie. XD Ale jak Ci to nie przeszkadza za bardzo to wbijaj. <3]

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  10. Plastikowe krzesełko było bardzo niewygodne. Trzeszczało cicho przy najmniejszym poruszeniu, a Chris wiercił się nieustannie odkąd tylko usiadł, szukając pozycji, w której źle wyprofilowany materiał nie wbijałby się w jego pośladki. W końcu jednak zamarł w bezruchu pod wpływem karcącego spojrzenia kobiety, która siedziała tuż przed nim i nie wytrzymawszy nieustannego, drażniącego uszy hałasu, obróciła się gwałtownie z niezadowoleniem wymalowanym na mocno przypudrowanej twarzy. Riggs uśmiechnął się przepraszająco i mimo że zastygł w pozie najmniej wygodnej ze wszystkich, które dotychczas przyjął, nie ośmielił się ruszyć. Koleżanka ze szkoły zdawała się być jednym z tych uczniów, którzy jeździli na wszystkie matematyczne konkursy i choć Riggs jej nie kojarzył, ona bez wątpienia znała jego. Jako przystojny kapitan szkolnej drużyny odnoszącej sukcesy, był nie tylko rozpoznawalny, ale i rozchwytywany przez większość dziewczyn. Mniejszość traktowała go co najmniej pogardliwie, przyklejając mu łatkę stereotypowego sportowca, który nie grzeszył rozumem i kobieta, która siedziała przed nim, należała do tej mniejszości – nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości.
    Starał się słuchać tego, co miała do powiedzenia Amanda, ale o wiele bardziej, niż przemówienia dyrektorki, był ciekaw siedzącej obok niego Olivii. Zastanawiał się nad tym, jak potoczyło się życie brunetki i co skłoniło ją do tego, aby pojawić się na spotkaniu dla organizatorów szkolnej imprezy. Kiedy sięgnęła po telefon, odwrócił wzrok, nie chcąc być wścibskim, ponieważ z góry doskonale widziałby ekran i niemal w tym samym momencie usłyszał panią Smith wywołująca Liv do tablicy. Coś jednakże mu się nie zgadzało i kiedy zorientował się, że tym czymś było brzmienie jej nazwiska, delikatnie odchylił się w bok po to tylko, by móc spojrzeć na kobietę z góry spod mocno zmarszczonych brwi. Jego koleżanka wyszła za mąż…? Zdziwił się i sam nie wiedział, czemu to zrobił, za co też zaraz skarcił się w duchu. Przecież to, że ludzie się ze sobą pobierali, było zupełnie normalne, prawda? To, że on z własnej winy, a przede wszystkim głupoty nadal był kawalerem nie świadczyło, że inni popełniali podobne do niego błędy. A że drugi człon jej nazwiska wydawał mu się wyjątkowo znajomy? Cóż, również w tym nie było nic dziwnego, w końcu było ono wyjątkowo popularne w całym kraju i Taylorów bez wątpienia nie trzeba było ze świecą szukać.
    Zakrył usta dłonią i zachichotał, kiedy Olivii oberwało się za spoglądanie w komórkę. Teraz już nie zastanawiał się nad tym, dlaczego nagle zaczął się czuć jak podlotek – Amanda Smith wprowadzała niepowtarzalną atmosferę, to raz, a dwa, nawet po tylu latach traktowała swoich dorosłych uczniów jak niewydarzonych nastolatków, którzy nie wiedzieli nic o życiu ani o świecie i zdawało się, że nie robiła w tym względzie wyjątków.
    — Wystrojem?! — pisnął cicho i cienko, kiedy siedząca obok niego kobieta pod presją podjęła taką, a nie inną decyzję. — Czy ja ci wyglądam na osobę biegłą w robieniu dekoracji?! — wysyczał przez zaciśnięte zęby wprost do jej ucha, uprzednio się nad nią nachyliwszy, podczas gdy dyrektorka notowała nazwiska osób, które miały zająć się ustaleniem motywu oraz późniejszym udekorowaniem sali.
    — Panie Riggs, coś nie tak? — Amanda zadarła wyżej podbródek i spojrzała na mężczyznę, który musiał mieć nietęgą minę. Ten w momencie wyprostował się jak struna i przywołał na twarz sztuczny uśmiech.
    — Wszystko doskonale, pani dyrektor — zapewnił i gorliwie pokiwał głową, a kiedy starsza kobieta skupiła się na kolejnej sekcji oraz doborze osób za nią odpowiedzialnych, ponownie przygarbił się i nachylił ku znajomej, a wyraz jego twarzy uległ diametralnej zmianie.
    — Żałuję, że nie miałem kubka pełnego kawy, Fitzgerald — mamrotał. Oczyma wyobraźni widział siebie, siedzącego przy za małej dla niego szkolnej ławce, na równie małym i niewygodnym krzesełku jak to, które zajmował teraz, w skupieniu pochylającego się nad artykułami papierniczymi, z których próbowałby sklecić sensowne ozdoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagle bowiem Chris przeniósł się o te dwadzieścia lat wstecz, do przeszłości i kompletnie zapomniał, że w dzisiejszych czasach człowiek nie musiał parać się rękodziełem, ponieważ wszystko, ale to absolutnie wszystko mógł nie tylko kupić w dobrze wyposażonym sklepie, ale zamówić przez Internet. Nawet jeśli wybrany przez nich motyw okazałby się kompletnie postrzelony.
      Po podziale obowiązków na sali gimnastycznej zapanowało poruszenie, przez co pani Smith zmuszona była podnieść głos, aby uspokoić zebranych. Poinformowała, że z jej strony to wszystko oraz że w razie pytań pozostaje do dyspozycji. Poprosiła, aby z pierwszymi propozycjami wyjść do końca nadchodzącego tygodnia. Wskazała również nauczycieli aktualnie uczących w placówce, do których można będzie zwrócić się z pytaniami i problemami. Na koniec wyznaczyła datę kolejnego spotkania oraz pouczyła, aby z niczym nie zwlekać do ostatniej chwili, bo choć do uroczystości pozostawał miesiąc, czas płynął zaskakująco szybko. Bynajmniej nie był to koniec spotkania. Dyrektorka poprosiła, by poszczególne grupy od razu ze sobą porozmawiały i poczyniły pierwsze ustalenia.
      — Cześć! — Do siedzących na końcu rzędu Christiana i Olivii podszedł niewysoki mężczyzna, który od razu się z nimi przywitał. — Jestem Simon — poinformował i odruchowo poprawił zsuwające się z nosa okulary. — Możemy się nie kojarzyć, bo byliśmy w innych rocznikach, choć akurat jeśli chodzi o ciebie, Chris, raczej jesteś znany większości zgromadzonych — zauważył i rozejrzał się wokół, powiedziawszy to takim tonem, że Riggs nie był pewien czy to komplement, czy obelga. W końcu to, że on i Natalie zostaną rodzicami w tak młodym wieku, stanowiło w szkole niebywałą sensację i cóż, nastolatkowie zdążyli nasłuchać się o sobie wielu rzeczy, od których więdły uszy.

      CHRISTIAN RIGGS

      Usuń
  11. Kapitan Kline zdecydował, że sprawa wymagała szczególnej uwagi. Miał swoje przypuszczenia i nie zamierzał tracić czasu na nic, co nie miało sensu. Być może właśnie dlatego tak szczególnie ufał Chase’owi, który jak dotąd ani razu go nie rozczarował. Tym razem jednak wszystko było inne, a presja nazbyt odczuwalna, bo minęło trzy lata, a oni wciąż tkwili w martwym punkcie.

    Chase zajmował się sprawą wypadku Fitzgeraldów od jakiegoś czasu, przejmując ją od innego funkcjonariusza, który po kilku miesiącach nie potrafił przebić się przez gąszcz niejasnych informacji i sprzecznych dowodów. To, że trafił w połowie sprawy, oznaczało, że musiał zatem zmierzyć się z zaległościami, przestudiować wszystkie dowody, zrozumieć całą sytuację – nie stanowiło to dla niego problemu, bo od początku pomagał Ethanowi. Problemem byli jednak federalni, którzy sprawiali wrażenie, jakby niemal dosłownie dyszeli im w kark.

    Nie wyglądają na zadowolonych, że nie dostają pełnej współpracy od nas. Przypadek Fitzgeraldów to dla nich sprawa, która wykracza poza lokalne granice. Te słowa kapitana wciąż brzmiały w jego głowie, mimo że zaczynały przyprawiać go o mdłości. Chase nie pracował dla federalnych, ale mimo to musiał z nimi współpracować. Miał swoje priorytety, kompletnie inny system pracy, a w dodatku nawet Kline im nie ufał. Pech chciał, że sprawa trafiła w jego ręce właśnie w momencie, gdy stała się zbyt gorąca, a agenci federalni już od dawna czuli się odpowiedzialni za nią bardziej niż lokalna policja.
    Zaczęło się od kilku wymienionych nazwisk i małych sygnałów wskazujących na to, że ktoś może mieć większy wpływ na sprawę niż początkowo się wydawało. Wkrótce agenci FBI pojawili się na miejscu, przesłuchując świadków i starając się wycisnąć jak najwięcej z informacji dotyczących Olivii Fitzgerald i jej ojca. Każdy ich ruch wydawał się wskazywać, że sprawa Fitzgeraldów nie była tylko kolejnym przypadkiem losowego wypadku, a czymś, co wykraczało poza ich lokalną sprawiedliwość.

    Dorian Blackwell. Przesłuchaj ją, powinna coś o nim wiedzieć.

    Te słowa nie były tylko zaleceniem; były rozkazem. Nowa osoba w sprawie była kluczowa. Chase znał tę grę, wiedział, że każdy nowy kawałek układanki mógł prowadzić do przełomu, ale zaczynało mu się to wszystko wymykać spod kontroli. W tej sprawie już dawno chodziło o coś, co zdawało się przekraczać granice jego kompetencji.
    I tu wchodziła rola federalnych. Działali według swoich wyrachowanych zasad, z bezwzględnymi metodami. Chase nienawidził tej atmosfery, tej przeklętej kontroli. Zawsze był samotnikiem, a teraz czuł się jak marionetka w rękach kogoś, kto trzymał sznurki za kulisami – i to go frustrowało. Federalni wiedzieli, co chcieli osiągnąć, a on miał tylko nadzieję, że uda mu się przynajmniej uratować swoją część sprawy, zanim zadepczą ją na amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryder, my tu robimy swoje, a ty rób swoje, powiedział agent Cooper. Nie miał zamiaru ukrywać swojej dezaprobaty wobec lokalnych prób rozwiązania sprawy.

      Jak jednak powiedzieli, tak zrobił, choć nie spodziewał się, że zrobi to akurat w taki sposób. Miało być inaczej. I byłoby, gdyby Olivia pojawiła się na przesłuchaniu, jak to zresztą zawsze robiła. Tym razem jednak coś się zmieniło i po raz pierwszy nie stawiła się na umówionym spotkaniu, tym samym tak cholernie utrudniając mu robotę. Chase poczuł coś, co go ukłuło. Może to była irytacja, a może coś bardziej osobistego. Co jednak było pewne, to fakt, że był to sygnał, którego nie mógł zignorować.

      Westchnął, gdy stanął przed jej drzwiami o tak późnej porze. Nie mógł jednak czekać, już i tak kręcili nosem, więc nie mógł pozwolić, aby sprawa pogłębiła się jeszcze bardziej. Powstrzymał się od zapukania, a w jego głowie pojawiły się obrazy kobiety, którą widział w szpitalnym łóżku jeszcze gdy był partnerem wcześniejszego śledczego. Wówczas Olivia była pełna niewinności, spokoju i czegoś, co w pewien sposób rozmiękczało jego serce. Wtedy nie potrafił jej męczyć przesłuchaniami, dając czas na dojście do zdrowia i poradzenie sobie z sytuacją, która się wydarzyła. Teraz jednak, po tych trzech latach, znał inną wersję tej samej osoby, i zdecydowanie nie pasowała do niej nieobecność na przesłuchaniu i brak odzewu.
      Poza tym, wiedział, że nie mógł dłużej czekać, bo każdy dzień zwłoki mógł sprawić, że sprawa wymknie się z jego rąk.

      Zapukał. Drzwi w końcu się otworzyły.

      — Cześć, Olivio. Chyba się mnie nie spodziewałaś, prawda? — rzucił na powitanie, wchodząc do środka bez zaproszenia, dyskretnie rozglądając się, jakby wciąż trzymał rękę na pulsie. Następnie spojrzał na nią. Po tych wszystkich przesłuchaniach znał ją na tyle, by wyczuć, że coś jest nie tak, ale nie spodziewał się, że to będzie aż tak wyraźne. Jej postawa, sposób, w jaki unikała kontaktu wzrokowego — coś w tym wszystkim wskazywało, że była zupełnie gdzie indziej.

      — Dlaczego nie było cię na przesłuchaniu? — zapytał, krzyżując ręce i opierając się o ścianę w przedpokoju. Jego głos nie zdradzał żadnego zbędnego zniecierpliwienia, ale wskazywał, że to, co się wydarzyło, wymaga odpowiedzi.

      Ryder

      Usuń
  12. Christian spoglądał na Simona z góry, robiąc to wyłącznie ze względu na dzielącą ich różnicę wzrostu. Z tej perspektywy widział, że włosy na czubku głowy mężczyzny są mocno przerzedzone i zwalczył odruch, aby sięgnąć dłonią ku własnej czuprynie. Czy te trzydzieści pięć lat, które Riggs skończył w tym roku, to było naprawdę tak wiele? Z tego, co zdążył wydedukować na podstawie słów Simona, ten był od niego o rok młodszy, a czas nie obszedł się z nim łaskawie. Oprócz prześwitującej spod ciemnobrązowych włosów skóry, tu i ówdzie można było dostrzec przecinające twarz mężczyzny zmarszczki, a okulary w niemodnych oprawkach zdawały się dodawać mu lat. Chris odetchnął głębiej, jakby nagle ciężar wieku spoczywający na jego barkach stał się bardziej dotkliwy.
    Resztki sympatii, jaką żywił wobec Simona przez wzgląd na to, że swego czasu chodzili do tego samego liceum uleciały, kiedy ten obcesowo zwrócił się do Olivii, pytając ją o jej godność. Blondyn wymownie spojrzał na koleżankę; będą musieli zacisnąć zęby i podjąć się współpracy z Simonem, który wydawał się być tego rodzaju człowiekiem, który uważał, że jego zdanie na każdy temat było tym jedynym słusznym. I tak Christian parsknął, kiedy usłyszał o magicznej krainie, by w następnej sekundzie zakrztusić się własną śliną po tym, jak Liv oznajmiła, że przebiorą go za wróżkę-zębuszkę. Co gorsza, Simon potraktował jej słowa całkowicie poważnie i teraz taksował Riggsa wzrokiem, jakby zastanawiał się, jak ten będzie prezentował się z różdżką i błyszczącymi skrzydełkami.
    — Zaczekajcie — rzucił i uniósł dłonie, chcąc pohamować towarzystwo, które, jak na jego ust, za bardzo się rozpędzało. — Chyba powinniśmy poczekać na jeszcze jedną osobę, nim przejdziemy do jakichkolwiek ustaleń? — dodał i popatrzył najpierw po Olivii, a później po Simonie, jakby oczekiwał, że ta dwójka przypomni sobie o pewnej istotnej kwestii, którą sam miał na myśli. Kiedy to nie nastąpiło, kontynuował. — Do naszego zespołu zgłosił się jeszcze jeden mężczyzna — przypomniał, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu tej zbłąkanej owieczki. W końcu dostrzegł zmierzającego ku nim szatyna, który prezentował się całkiem zwyczajnie i normalnie, przez co Chris odczuł pewną ulgę. Miał nadzieję, że ten osobnik nie będzie chciał bawić się w żadne magiczne krainy.
    — Cześć! Przepraszam, zagadałem się — wytłumaczył się, kiedy już przy nich przystanął i machnięciem dłoni wskazał na jedną z pozostałych grupek, w której najwyraźniej znajdowali się jego znajomi ze szkolnych lat.
    W zasadzie ich sekcja odpowiedzialna za wystrój była dość ciekawa, bo też składała się z trójki mężczyzn i jednej kobiety, co już na pierwszy rzut oka nie było typowe. W końcu czy ktokolwiek założyłby, że aż tylu osobników płci męskiej będzie chętnych na przygotowywanie dekoracji? Christian, choć początkowo był nieco wystraszony, teraz stawał się coraz bardziej ciekawy, co też uda im się wymyślić wspólnymi siłami. Wspólnymi, ponieważ liczył na to, że pomysł Simona zostanie stłamszony w zarodku przez pozostałą trójkę.
    — Ian? — mruknął Simon, skrzyżowawszy ręce na piersi i popatrzył po mężczyźnie. Najwyraźniej go znał, w przeciwieństwie do Chrisa, który nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia. — A co ty robisz na spotkaniu dla organizatorów? — wytknął mu.
    — Chcę pomóc w zorganizowaniu imprezy? — odpowiedział pytaniem na pytanie wywołany Ian, bynajmniej niezrażony tonem kolegi.
    — Przecież ledwo zdawałeś z klasy do klasy! — wyrzucił z siebie Simon z pretensją, przy okazji również wyrzucając ręce ku górze – tak, jego gestykulacją była wyjątkowo ekspresyjna.
    W tym momencie Riggs wykonał klasyczny face palm i zza rozcapierzonych palców dłoni, którą wciąż przysłaniał twarz, popatrzył na Liv, szukając w jej osobie wsparcia i ratunku.

    [Jakie ładne zdjęcie 💙]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  13. Obserwując skaczących sobie do gardeł mężczyzn, Christian zaczął czuć się jak statysta na planie mało śmiesznego serialu, ale bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Jako kapitan licealnej drużyny futbolu amerykańskiego, którym był przez dwa lata – ponieważ pierwszoroczniacy z oczywistych względów nie występowali w tej roli – niejednokrotnie grał pierwsze skrzypce, czy tego chciał, czy nie. Stąd znalezienie się w cieniu okazało się niespodziewanie miłe, a na dodatek Riggs poczuł się niewidzialny do tego stopnia, że bez skrepowania szczerzył zęby w szerokim uśmiechu pełnym rozbawienia, podczas gdy Ian nie patyczkował się z Simonem, który prawdopodobnie właśnie zaczynał mocno żałować tego, że zaczepił kolegę ze szkolnej ławki.
    Pochwyciwszy spojrzenie Olivii, wzruszył ramionami, bo cóż innego mógł począć? Na pewno nie zamierzał stać się mediatorem, który starałby się pogodzić tę dwójkę, choć może ktoś powinien przejąć tę rolę? Konflikt nie wróżył dobrze ich współpracy, a magiczna kraina z męskim odpowiednikiem wróżki-zębuszki miała realne szanse przerodzić się w mroczną krainę wprost z najgorszych koszmarów.
    Najpierw zmarszczył brwi i szybko przebiegł wzrokiem po ekranie, a później parsknął i posłał brunetce wymowne spojrzenie.
    — Uroczy! — skomentował z przekonaniem, by podtrzymać blef i wywrócił oczami. Nie dało się ukryć, że skład mieli zajebisty, ale Christian Riggs, jako doświadczony zawodnik, a od wielu lat także trener odnoszącej sukcesy drużyny akademickiej wiedział, że z odpowiednim podejściem oraz przy zastosowaniu właściwych metod nawet z najbardziej niezgranej drużyny dało się zrobić odnoszący sukcesy zespół. Może zatem wciąż istniało dla nich jakieś światełko w tunelu, które wcale nie było przednim reflektorem pędzącego pociągu…?
    Olivia zyskała całą jego uwagę, kiedy zdecydowała się przemówić. W duchu pogratulował jej odwagi, bo też najwidoczniej Liv zdecydowała, że to ona będzie osobą, która postawi towarzystwo do pionu i Chris nie zamierzał jej w tym przeszkadzać, za to bardzo chciał pomóc. Stąd skrzętnie ukrył początkowe zdziwienie, jakie odczuł w związku z jej propozycją i dosłownie przyklasnął jej pomysłowi. Wyprostował się, z aprobatą pokiwał głową, a potem spojrzał na pozostałą dwójkę mężczyzn, by ci na pewno dostrzegli uznanie wobec Olivii, które wyzierało z jego uśmiechniętej twarzy. Było to jednak zbyt mało, by uniknąć protestów, a osobą protestującą okazał się być nie kto inny, jak Świętoszkowaty Simon. Czy kogokolwiek to w ogóle zdziwiło?
    — Napijemy się — powiedział Chris, kiedy tylko padł na niego ciężar spojrzeń Liv i Iana. — Nim znajdziemy odpowiednią miejscówkę i do niej dotrzemy, akurat będzie dwunasta, a od południa już można — dodał pojednawczo, po czym przyjacielsko poklepał Simona po ramieniu, jednocześnie jednak włożył w to na tyle dużo – ale nie za dużo – siły, by moc tego argumentu w pełni dotarła do mężczyzny.
    Tym sposobem, pod wodzą Christiana, cała czwórka opuściła mury szkoły i przeszła kilka przecznic, by finalnie przystanąć przed lokalem, którego szyld niezobowiązująco sugerował, że można było w nim zamówić zarówno kawę, jak i kolorowego drinka. A że szczęśliwie lokal ten był otwarty już od dobrej godziny, to Chris zdecydował, że to właśnie tutaj zasiądą, aby wymyślić motyw przewodni nadchodzącej szkolnej imprezy. I się napić – w dowolnej interpretacji.

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  14. Ryder, stary, przygotuj się, bo to będzie rodeo… To były jedne z pierwszych słów Ethana Wyatta, kiedy wracali ze szpitala, a które Chase wciąż pamiętał. Partner Rydera, człowiek o charakterze tak subtelnym jak młot pneumatyczny, rzucił je na odchodne, mając na myśli próbę przesłuchania Olivii Fitzgerald – kobiety, która od dłuższego czasu zdawała się być zmorą Ethana.
    Chase zawsze cenił i szanował Wyatta. Wiedział, że ten, mimo swojej burzliwej natury, chciał dobrze dla systemu, ale czasami odnosił wrażenie, że Ethan zwyczajnie się wypalił. Być może nie było w tym nic dziwnego, szczególnie gdy wziąć pod uwagę jego desperackie podejście do przesłuchania Olivii w szpitalu. Chase pamiętał tamten dzień aż za dobrze – nie dlatego, że rzeczywiście przypominał wspomniane rodeo, ale dlatego, że nic w tej sprawie nie było oczywiste.

    Każda rozmowa z Olivią wracała do niego w najmniej odpowiednich momentach. W nocy, kiedy bezskutecznie próbował zasnąć, lub podczas porannego biegania, kiedy Nowy Jork zdawał się zbyt cichy, a muzyka w słuchawkach – zbyt monotonna, by zagłuszyć jego własne myśli. Choć oficjalnie to nie była jego sprawa, Chase nie potrafił od niej uciec. Od samego początku wiedział, że Olivia jest kluczowa, a to, co miała do powiedzenia, mogło rzucić nowe światło na sprawę.
    Stawiał na autentyczność i delikatność – dwie cechy, które w jego służbie były niemal przeciwieństwami. Autentyczność przychodziła mu naturalnie, ale delikatność wymagała od niego wysiłku. Tym razem jednak czuł, że Olivia tego właśnie potrzebowała. Dostosował się do jej tempa, pozwalając mówić jej na własnych warunkach – jak i kiedy chciała. Bo skoro już od samego początku wiadomo było, że to sprawa wielkiego kalibru, skazana na żmudne poszukiwanie odpowiedzi, to dlaczego mieliby dręczyć akurat jedną z ofiar?
    Ethan wierzył, że prawda wychodzi na jaw pod presją – przez tragicznie mocne pytania, surową postawę i ciągły nacisk. Chase nigdy się z tym nie zgadzał, nawet jeśli Wyatt uparcie powtarzał, że nie mają całego dnia, a rozmowy z Olivią Fitzgerald to przesłuchania, a nie sesje terapeutyczne. W takich chwilach Chase ledwo powstrzymywał się od przewracania oczami. Nawet jeśli Ethan był skutecznym detektywem, jego metody często bardziej pasowały do przesłuchiwania przestępców niż ofiar. Na szczęście Ryder był mistrzem w ignorowaniu takich uwag – i dzięki temu trafił w odpowiednie miejsce. Teraz to on miał tę sprawę w swoich rękach. Był zdeterminowany dojść do prawdy, utrzeć nosa niedowiarkom i wreszcie pozbyć się federalnych z horyzontu. Ale żeby to się udało, Olivia musiała nadal z nim współpracować. Chase wiedział, że w tym przypadku cierpliwość i delikatność nie tylko były właściwym podejściem, lecz ponad wszystko jedynym, które mogło przynieść rzeczywisty rezultat.
    Zdążył już zauważyć, że Olivia Fitzgerald była twarda, ale jej twardość przypominała cienką skorupę. Coś w niej musiało się więc rozbić skoro po raz pierwszy zdawała się grać w przeciwnej drużynie. Nie podobało mu się to ani trochę, a jeszcze bardziej nie podobało mu się to, że podjął tak ryzykowny i nierozsądny krok, jak przyjście o tej porze do jej mieszkania, by poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego to zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poruszał się, wpatrując w nią uważnie i analizując każdy szczegół sytuacji. Coś ściskało go od środka; tym czymś było nieprzyjemne uczucie, które zwykle starał się ignorować. Nienawidził takich wizyt – tych, które wymuszały na nim trudny kontakt zawodowej maski z ludzkimi emocjami, od których w swojej pracy zazwyczaj skutecznie się odgradzał. Był cierpliwy wobec Olivii, delikatny i, co najważniejsze, ludzki. Ale w jednym Ethan Wyatt miał rację – to nie była sesja terapeutyczna, a Chase wciąż potrzebował klarowności i faktów, które mogłyby popchnąć sprawę do przodu. Teraz jednak wszystko wydawało się inne. Olivia była często jak tykająca bomba – pełna sprzeczności i gotowa do wybuchu. Chase wiedział, że wypadek roztrzaskał jej życie na kawałki, choć robiła wszystko, by nie dać tego po sobie poznać. Ale co, do cholery, działo się z nią teraz?

      Obserwował, jak opiera się o komodę, przypominając cień samej siebie. Jej oczy były zmęczone, a z każdego ruchu biło wyczerpanie. Westchnął cicho, wiedząc, że w takim stanie nie dowie się od niej niczego konkretnego. Znał Olivię od trzech lat. Ich relacja nigdy nie przekroczyła zawodowej granicy, ale Chase był wystarczająco bystry, by zauważyć to, co często umykało innym. Widział u niej pewne nawyki czy drobne, charakterystyczne gesty. I już wtedy wiedział, że Olivia zostanie w jego pamięci nieco dłużej niż inne ofiary i świadkowie, z którymi pracował. Nie potrafił wówczas powiedzieć dlaczego. Nie umiał określić czy wyróżniała się na tle innych swoją złożonością, czy może to właśnie ta złożoność budziła w nim poczucie wyzwania, którego chciał się podjąć. Z czasem jednak zrozumiał, że pod pozornym cynizmem i tą niezaprzeczalną siłą kryje się coś więcej. Coś, co teraz stało przed nim; takie kruche, niepewne i rozbite.
      Chase nigdy nie uważał się za mistrza w odczytywaniu emocji – ani cudzych, ani własnych. Był policjantem, całkiem dobrym detektywem – bliżej mu było do faktów niż do ludzkich uczuć. Ale widząc Olivię w tym stanie, nie mógł tego zignorować. To było coś więcej niż fizyczne zmęczenie. To było mroczne, ciężkie i głęboko zakorzenione.

      — Czyli zapomniałaś — powiedział w końcu, bardziej do siebie niż do niej, a w jego głosie pobrzmiewała nuta troski. Westchnął ciężko, marszcząc brwi. Chciałby wierzyć, że to tylko rutynowa rozmowa służbowa, ale nie mógł, kiedy widział, jak Olivia nie tylko opiera się fizycznie o tę przeklętą komodę, ale zdaje się kurczowo trzymać tej chwili, by nie zatonąć. Zawodowy instynkt podpowiadał mu, że coś tu wyraźnie nie gra, a jego umysł już szukał odpowiedzi na pytanie, co mogło być tego powodem. Jednak Chase nie zamierzał opierać się na domysłach.

      — Olivio, nie wyglądasz najlepiej — powiedział po chwili, dobierając słowa z ostrożnością, choć jednocześnie jego ton pozostał stanowczy. Starał się brzmieć miękko, unikając litości czy żalu, bo wiedział, że jej duma nie pozwoliłaby jej otworzyć się przed nim, gdyby wyczuła choćby ich cień. — Chodź, usiądziesz — dodał tonem, który nie pozostawiał miejsca na sprzeciw. Zbliżył się do niej i delikatnie położył dłoń na jej plecach, zachęcając ją do przejścia do salonu. — Porozmawiamy, jak ludzie.

      [Przepraszam za zwłokę! Pogubiłam się gdzieś po drodze, ale obiecuję poprawę! 🫡]

      Ryder

      Usuń
  15. [Hej,

    Dziękuję za powitanie Cassandra. Przyznam, że szczerze współczułabym każdej dziewczynie, która zaszłaby z nim w ciążę. Może i mogłaby się pochwalić przespaniem ze sławnym w świecie artystą, ale na wsparcie w trudnym procesie wychowania malca raczej bym już nie liczyła (przynajmniej nie w pełni odpowiedzialne).]

    OdpowiedzUsuń
  16. [A dziękuję bardzo! Sama jestem w szoku, że chciało mi się pracować nad jego instagramem. Cóż, moja tendencja do hiperfiksacji gdzieś się sprawdza :D Cieszę się, że tak odebrałaś Emre, zależało mi, aby emanował dobrą energią i przyciągał do siebie. :)
    Jeśli chodzi o wątek, to pewnie, że jesteśmy chętni! <3 VisionCraft ma swój oddział w Nowym Jorku, więc jak najbardziej jest w stanie zajmować się pomniejszymi zleceniami, poza prowadzeniem kampanii. Można założyć, że szef nowojorskiego oddziału mógł założyć, że Emre sprawnie i efektywnie zajmie się tym zleceniem. :) Tutaj bym poszła w ich pierwsze spotkanie, typowo z kierownikiem i strategiem marketingowym. Emre oczywiście kierowałby całym projektem. Co myślisz? :D]

    Emre

    OdpowiedzUsuń
  17. [Ty niedowidzisz, mi nie przeszkadzają terminy - co się może nie udać? :D Z zaproszenia korzystam z rozkoszą, bo wypadałoby w końcu rozruszać stare kości i szare komórki, no i przede wszystkim między tą dwójką może się dużo zadziać. Chociaż nie wiem, jakie stężenie skurwysyństwa na jeden metr kwadratowy mieści się jeszcze w normach i czy to aby na pewno bezpieczne. Przechodząc do konkretów, bo coś tam mi się pojawiło w głowie, to można by było wykorzystać fakt, że zarządy spółek nie są zadowolone z tego, że to Olivia zasiada teraz na stołku prezesa, a Alex niucha w tym niezły interes. Zarząd jednej z nich mógł nawet kontaktować się z firmą Alexa bez jej wiedzy, oferując mu przejęcie pakietu większościowego w zamian za to, że po wszystkim pozbędzie się stamtąd Olivii. Albo jej spółki potrzebują inwestora, żeby móc rozwijać nowe linie produktów i ich zarząd widzi na to szansę we współpracy z Ashford Capital - co nie podoba się Liv, bo śmierdzi to jeszcze większą utratą kontroli (może jeszcze jej ojciec za życia miał w planach współpracę z ojcem Alexa, tylko z oczywistych względów to nie doszło do skutku i zarząd tym bardziej ciśnie o ten pomysł?). Tak czy inaczej Alex na pewno chciałby spotkać się z Liv osobiście, żeby wybadać, o co tam dokładnie chodzi i podejrzewam, że nie poszłoby mu z nią tak łatwo, jak się tego wcześniej spodziewał - bo z góry założył, że to tylko nieszczęśliwa osóbka, która znalazła się w niewłaściwym położeniu i nie za bardzo wie, co teraz ze sobą począć, a ona była gotowa go zaskoczyć i to niejednym. Także tak, taki ogólny zarys mi przyszedł do głowy, tylko trzeba byłoby się zastanowić, w którym miejscu usadowić wątek, oczywiście jeśli takie coś by Ci odpowiadało. Chodź na kombinejszyn :D]

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  18. Olivia Fitzgerald była małą, smutną dziewczynką zagubioną w wielkim świecie, którego być może do końca nie rozumiała i której nagle nakazano w tym świecie robić ważne rzeczy, spotykać się z ważnymi ludźmi, dyrygować ważnymi ludźmi, stać się ważnym człowiekiem. Odpowiedzialnym za całą masę dorosłych spraw, chociaż wolałaby schować się pod łóżkiem, z ciepłym kocykiem w garści i nadzieją w serduszku, że za moment pojawi się w drzwiach sypialni wybawienie w postaci mamy, babci, pieska albo innego wielkiego superbohatera, któremu będzie mogła zawierzyć swoje lęki. Całą masę lęków i jeszcze więcej decyzji, których nie jest gotowa podejmować. Jeśli zarząd rodzinnych spółek zamierzał się jej pozbyć, to najrozsądniej byłoby mu w tym pomóc, tylko czym byłyby firmy stworzone przez Fitzgeralda bez żadnego Fitzgeralda na czele? Gdyby je tylko porządnie docisnąć, byłyby kurą znoszącą pieprzone wypolerowane sztabki złota oplecione wstążeczką i właśnie w tym celu Alex pojawił się przed drzwiami biura Olivii, po raz kolejny przygotowany na każdy możliwy scenariusz, który mógł się rozegrać po naciśnięciu klamki. Ta mała smutna dziewczynka musiała jedynie uwierzyć, że pod jego opieką rozleje się pod jej stopami kraina nieprzyzwoitej szczęśliwości i tak w rzeczywistości mogło się stać, choć dla niego ta kraina miała być odrobinę bardziej rozległa i o wiele szczęśliwsza.
    Alex traktował takie sprawy jak rozrywkę. Nie najłatwiejsze, bo w grę wchodziło jednak czyjeś rodzinne dziedzictwo i cała sterta sentymentów do pokonania, ale znowu nie na tyle wymagające, żeby łamać sobie nad nimi głowię przez kolejnych kilka wieczorów. Coś jak regularny trening dla zachowania dobrej formy, ale niekoniecznie służący podbijaniu wyników, choć tym razem musiał mieć na uwadze ostatnie nieprzespane noce i paskudną galaretę z mózgu, jaką mu te praktyki serwowały. Negocjacje średniego kalibru, ale pełna jasność umysłu była tutaj wskazana.
    Nic inwazyjnego. Wychodząc ze swojego biura dwadzieścia minut temu, Alex musiał się jedynie upewnić, że nie wybiera się na spotkanie biznesowe z upudrowanym na biało nosem. Na dwa razy wychodziło mu przyznawanie się przed samym sobą, że czasami potrzebuje takiego wspomagania, nie wiedziała o tym nawet jego żona, a średnio przejmował się informacjami, jakie na jego temat posiadała, a już tym bardziej nie musiała tego zauważyć potencjalna wspólniczka w interesach. Może jedynie nosiło go leciutko bardziej, niż ostatnio.
    — Wybacz, że bez zapowiedzi — powiedział na powitanie, lecz w tonie jego głosu dało się wyraźnie wyczuć, że wybaczenie Olivii wisi mu w pobliżu najmniej reprezentacyjnej części ciała. Przemaszerował spokojnym krokiem przez biuro kobiety i zatrzymał się w pobliżu okna. Panoramie miasta poświęcał przez chwilę więcej uwagi, niż swojej rozmówczyni.
    — Uznałem, że jeśli do tej pory nie wywieźli cię jeszcze na taczkach, to i tak nie masz tutaj sznureczka petentów dobijających się do twoich drzwi — przyznał i poprawił niespiesznie krawat pod szyją. Dziwnie zadrżała mu przy tym ręka — Wpadłem sprawdzić, jak nastroje. Gotowa porozmawiać na poważnie?

    Alex

    OdpowiedzUsuń