Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] And I think to myself what a wonderful world

Jasmine Rielly
25 lat | 20.04 | absolwentka dziennikarstwa na CU | dziennikarka śledcza | freelancerka | w wieku 5 lat zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną, obecnie jest w remisji | córka wziętej adwokatki i agenta nieruchomości | niegdyś ofiara stalkingu

Człowiek jest fascynującym stworzeniem. Jedynym na tej planecie zdolnym do formułowania składnych myśli, rozumowania, mówienia… Składa się z tak wielu warstw i tajemnic, że naukowcy nie są w stanie ich poznać mimo wielu prób. Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi, a wśród nich ta wątła, choć jednocześnie potężna istota. 
Człowiek jest zdolny do wielkiego dobra. Natura obdarzyła go głębokimi uczuciami. Empatią, miłością. Dzięki nim pomaga słabszym i bezbronnym; bezdomnym, zwierzętom w schroniskach, ofiarom przemocy i wojny. Z dobroci serca robi wiele rzeczy, których inne gatunki nie potrafią. 
Ale każde światło ma swój cień. Człowiek nie jest przepełniony wyłącznie dobrem. Może odczuwać nienawiść, obrzydzenie, zazdrość, zawiść… Nawet jeśli próbuje udawać, że tak nie jest. Przez to czasami postępuje głupio. Przez to czasami postępuje źle. Robi rzeczy, które nie pasują do ogólnego zarysu jego charakteru, niejednokrotnie szokując samego siebie. Pod wpływem chwili, krótkiego impulsu, silnych emocji… Pozbywa się zdolności, która czyni go istotą nadrzędną. Przestaje myśleć i działa, by później żałować. 
Są też ludzie, którzy żyją wyłącznie w ciemności. Psychopaci, socjopaci, mordercy, gwałciciele, zbrodniarze wojenni, cały element robiący innym wszystko co najgorsze. Rzeczy, które tym żyjącym w świetle nawet się nie śnią. Czasami uchodzi im to na sucho, póki ktoś nie odkryje ich zbrodni. Chciałabym powiedzieć, że sprawiedliwości wówczas staje się zadość, ale to nieprawda. Bywa, że gubią się w systemie. Bywa, że nie ma wystarczająco dowodów, żeby ich skazać. Bywa, że wyrok jest zbyt niski. Ale nigdy kara nie jest w stanie zwrócić osobie pokrzywdzonej wszystkiego, co przez nich straciła. 
A kim ja jestem? 
Dałabym wszystko, żeby powiedzieć, iż jestem zdolna wyłącznie do czynienia wielkiego dobra. W ostateczności, że również mam swój cień. Ale widziałam rzeczy tak złe, tak wynaturzone, że ja również taka się stałam. Poświęciłam się, by ratować innych. 
I codziennie próbuję nie zwariować.

Fc. Gracie Mckenna
What a wonderful world
lukrowane.ciastko@gmail.com

6 komentarzy

  1. Pokazywał się na wszystkich możliwych wydarzeniach, które miały miejsce w Nowym Jorku i wiązały się ze sportem, bo lubił, kiedy o nim mówiono. Często wychodził z założenia, że nieważne jak, byleby było głośno o jego nazwisku. Zmienił nieco podejście, kiedy trener zagroził, że jeszcze jeden nieciekawy artykuł na jego temat i zostanie zawieszony, bo owszem, dobrze, że było o nim głośno, ale Rangersi mieli być postrzegani jako porządni zawodnicy, a nie awanturnicy (a Camowi zdarzyło się kilka razy znaleźć się w środku awantury, ostrej wymiany zdań lub w towarzystwie pijanych znajomych, którzy sprowadzali na niego kłopoty… albo to on na nich, a później bronił się najłatwiejszą linią…).
    Z reguły na wydarzenia zapraszał przypadkowe dziewczyny, które akurat były pod ręką, a później i tak zostawiał je na pastwę losu, zajmując się prawdziwymi znajomymi z drużyny, branży czy powiązanych w jakikolwiek sposób ze sportem. Zazwyczaj kończył w towarzystwie Jas i Chrisa, którzy często bywali na tych samych wydarzeniach. Nigdy w specjalny sposób nie przepadał za Chrisem. Trzymał się go raczej po to, aby mieć znajomości wśród dziennikarzy, mieć nowinki o wszystkich plotkach dotyczących innych graczy lub samemu dawać cynka, gdy pojawiała się taka konieczność. Z tej dwójki zdecydowanie bardziej lubił partnerkę Chrisa i to ze względu na nią, wciąż trzymał się kumpla, bo nie musiał się wówczas zastanawiać nad słusznością i moralnością spędzania czasu z Jas. Sprawa była jasna, spotykali się w większym gronie i nie było z tego żadnych kłopotów czy nie porozumień. Nawet wtedy, gdy zdarzało im się spotykać jedynie we dwójkę.
    — Wziąć coś Chrisowi do picia czy zniknął na dłużej? — Spytał brunetki, gdy kierował się w stronę baru. Odbywało się właśnie after party po gali wręczenia nagród dla upamiętnienia graczy, którzy przeszli na emeryturę, a wciąż pełnili zasługi dla drużyn. Oparł się łokciem o blat baru i spojrzał na dziewczynę, w oczekiwaniu, aż barman obsłuży pozostałych i zajmie się nimi — piszesz teraz jakiś ciekawy artykuł? — Spytał, bo w istocie go to interesowało. Był wielkim fanem Jas, ale oczywiście nie przyznawał się do tego, że miał całkiem sporą kolekcję wszelkich jej wydrukowanych publikacji. Był zdecydowanie jej cichym fanem numer jeden, ale przecież nie musiała o tym wiedzieć.

    🍸

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszył obojętnie ramionami na informacje o łapiącej kumpla chorobie. Zdarzało się, prawda? Nie powiązał faktów, że Chris w ostatnim czasie często nie czuł się najlepiej lub miał do załatwienia jakieś ważne sprawy, które nie mogły czekać nawet chwili, przez co dość często znikał wcześniej, gdy wspólnie gdzieś wychodzili.
    Był przyzwyczajony, że takie rzeczy się zdarzały. Zresztą czasami marzył o tym, aby wszystkie jego partnerki też musiały coś załatwić tuż po tym, gdy wykonały w mniemaniu Camerona to, po co je zabrał. Kilka fotek na ściankach, czasami szybki numerek gdzieś, gdzie z pewnością nikt nie byłby w stanie ich przyłapać. Od czasu do czasu lubił je nawet zabierać do mieszkania, ale robił to rzadko, bo nie lubił, kiedy te łudziły się na wspólne śniadanie, a on boleśnie musiał sprowadzać je na ziemię. Chociaż może nie tak boleśnie, jakby mógł, bo mimo wszystko, choć w minimalny sposób musiał dbać o swoją reputację, a raczej jej resztki, których nie mógł stracić.
    — Białe wino, jak sobie życzysz — uśmiechnął się szarmancko do Jas, a następnie wbił spojrzenie w barmana, mając nadzieję, że natarczywe wpatrywanie się w faceta skróci nieco czas ich oczekiwania. Sam miał ochotę już teraz, w tej konkretnej chwili chwycić za szklankę wypełnioną alkoholem. — Myślisz, że dasz radę to zrobić? — Spytał z rozbawieniem. Nie aby zamierzał komukolwiek, cokolwiek powiedzieć na temat artykułu, nad którym właśnie pracowała. Rozbawiła go jednak sama próba wyobrażenia sobie tego, jak drobna brunetka chce zrobić mu krzywdę. Był od niej znacznie większy. Nie tylko wyższy. Miał rozbudowane mięśnie, szerokie barki… wyglądał jak typowy hokeista, który nie znał litości: na lodzie ani poza nim. — Obawiam się, że mogłabyś mieć problem. Potrzebne byłoby… co najmniej kilka takich jak ty. Wróć z takimi groźbami, jak już będzie można się klonować — zaśmiał się cicho, ale nachylił się w jej stronę, bo był szczerze zainteresowany tym, co miała mu do opowiedzenia. Mogło się wydawać, że poza sportem, alkoholem i kolejnymi zaliczonymi dupami w kręgu jego zainteresowań nie było miejsca na nic więcej, a już na pewno na nic ambitnego, ale to tylko takie wrażenie. Którego sam Cam nie próbował nawet prostować. Czasami tak było łatwiej.
    Skinął głową, gdy dostrzegł faceta, o którym mówiła. Przeniósł wzrok na brunetkę i uniósł wysoko jedną brew.
    — Pierdolisz — szepnął, bo żaden inny komentarz nie przychodził mu w tej chwili do głowy — ale jak to kupił… — niby wiedział, co działo się na świecie, ale niektóre sprawy wciąż nie mieściły mu się w głowie. Zwłaszcza, gdy dotyczyły osób, które widział na żywo, które mógł znać. W tym momencie zapaliła mu się żarówka w głowie — chcesz z nim pogadać? — Spytał, bo jeżeli chciała, nie miałby problemu z zawarciem nowej znajomości. Politycy lubili pozować ze sportowcami, a Cameron mimo nie najlepszej opinii był najlepszym kapitanem Rangersów od lat, więc fani drużyny go kochali.

    😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokręcił z rozbawieniem głową, kiedy zwróciła na siebie uwagę barmana i zamówiła dla nich alkohol. Mimo, że jego urok osobisty sięgał poza skalę, były sytuacje, takie jak te, w których to nic nie dawało. Nie mógł przecież równać się z pięknymi kobietami i wcale nie dziwił się barmanowi, że to nimi w pierwszej kolejności się zajmował. Za dobrze wiedział, że gdyby on sam był na miejscu tego faceta, zachowywałby się dokładnie w taki sam sposób. I tylko dlatego nie wkurwiało go nieco dłuższe czekanie. Co nie zmieniało faktu, że jednocześnie cieszył się, że Jas wzięła sprawy w swoje ręce.
    — Nie podoba mi się, że tak szybko przychodzą ci do głowy kolejne pomysły — poruszył nadgarstkiem, gdy przystawiła swoje szkło do jego szkła — z pozoru taka niewinna, ale jak widać niezłe ziółko kryje się pod tymi wielkimi oczami — zaśmiał się, mrużąc przy tym oczy. Przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu.
    Skinął delikatnie głową na jej słowa, upijając przy tym nieco alkoholu. Zastanawiał się nad tym, co mówiła. Teoretycznie wiedział to wszystko, ale… takie rzeczy wydawało się, że dzieją się tylko w filmach i książkach, a jednak. Przyglądał się facetowi, który z pewnością był prawdziwy. I równie prawdziwej kobiecie stojącej obok niego.
    — Wiem, ale… wiesz, to wszystko wydaje się takie odległe — stwierdził. Jasne sam nie był święty, wielu sportowców również, ale czasami po prostu przemilczało się pewne tematy. Nie mówiono o nich, no i mimo wszystko, nikt z ludzi, których znał osobiście nie robił aż takich świństw. Trzymał się z ludźmi, którzy nie zatracali swojego człowieczeństwa.
    Spojrzał na minę dziewczyny i czekał, aż odpowie na jego pytanie. Rozumiał, dlaczego miała większą chęć na pogaduszki z małżonką polityka.
    — Możemy do nich podejść — stwierdził spokojnie — ja porozmawiam z nim, ty może złapiesz kontakt z nią — zaproponował, ale już po chwili wbijał wzrok w brunetkę, unosząc przy tym wysoko brwi.
    Nigdy nie miał problemów z pomaganiem ludziom, na których mu zależało. Chris i Jas zaliczali się zdecydowanie do tego grona, ale nikt nigdy jeszcze nie prosił go o to, aby poderwał mężatkę i w dodatku, żeby stał się kimś w rodzaju… wtyki.
    — Poważnie chcesz, żebym ją poderwał? — Spytał dla upewnienia, chociaż to, że zaczęła od wspomnienia o podsłuchu, powinno być dla niego jasne, że to nie było tylko takie gadanie — powinniśmy się w takim razie przedstawić, nie uważasz? — Spytał, bo przecież jakoś musiał się do niej zbliżyć — przedstawię cię jako moją dziewczynę, może nie będzie wtedy tak skrępowana, a ten dziad nie będzie miał problemu z tym, że z nią w ogóle rozmawiam, hm? — Dla Jas zrobiłby naprawdę dużo. Świadome wplątanie się w romans z żoną polityka nie było najlepszym prowym ruchem dla niego, ale skoro miał w ten sposób pomóc Jas i być może samej tej kobiecie… to właściwie działał w dobrej wierze.

    😏

    OdpowiedzUsuń
  4. — To niesamowicie urocze — zaśmiał się na jej słowa, ale faktycznie było w tym coś całkiem miłego. Usłyszeć, że jest dla kogoś przyjacielem, w dodatku najbliższym, którego by tej osobie brakowało. Cameron nie miał w swoim życiu wielu stałych ludzi, dlatego, mimo, że nie dał tego po sobie w żaden sposób poznać, słowa Jasmine naprawdę były dla niego ważne. Jego reakcją na nie, którą zamierzał się podzielić z dziewczyną, był jedynie szeroki, głupkowaty uśmieszek — metr dziewięćdziesiąt dwa — odpowiedział na jej pytanie, szczerząc się jeszcze szerzej. Oczywiście, że również poruszył przy tym brwiami, jakby chcąc jej dać znać, że powinna żałować, że są jedynie przyjaciółmi. Nie zamierzał jednak przekraczać żadnych granic, bo wiedział, że była szczęśliwa z Chrisem. Zresztą. Wolał dla jednego pieprzenia nie stracić ze swojego życia kogoś takiego, kim była Jas. Za dobrze wiedział, że nie nadawał się do związków. Co zresztą łatwo dało się zauważyć po ilościach dziewczyn, z którymi pojawiał się na tego typu imprezach. Żadnej nie przyprowadzał ze sobą nigdzie ponownie. Nie lubił zobowiązań, nie był typem, takim, jakim był Chris.
    — Mhm — mruknął, bo w zasadzie w tym konkretnym temacie nie miał wiele więcej do powiedzenia. Brunetka miała po prostu rację. Człowiek niby zdawał sobie sprawę z pewnych rzeczy, ale w ostateczności one wciąż wydawały się odległe i wręcz nierealne — strasznie to popieprzone — dodał jedynie, obracając szklankę w dłoni i przyglądał się temu, jak alkohol rozbijał się o ścianki.
    — Spoko — powiedział, ponownie spoglądając w stronę pary — pytanie tylko czy w ogóle będzie zainteresowana — zastanawiał się cicho. Wiedział, że czasami takie kobiety wręcz lgnęły w ramiona innych, chcąc i próbując odnaleźć w innych mężczyznach spokój i bezpieczeństwo, którego nie doświadczały od własnych mężów, ale zdawał sobie sprawę z tego, że czasami było odwrotnie. Zbyt przerażone konsekwencjami potencjalnego wypłynięcia zdrady, wolały w ogóle nie podejmować ryzyka. Nie miał pojęcia, do której grupy mogłaby należeć małżonka polityka, ale przecież spróbować mogli, prawda? Jeżeli nie będzie zainteresowana… to odpuszczą. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że na pewno będziesz musiała spłacić ten długo, nie? I na pewno to nie będzie nic banalnego — powiedział z uśmiechem na twarzy. Dopił alkohol do końca i odstawił pustą szklankę na blat baru, a następnie objął ramieniem brunetkę.
    — A propo twoich wcześniejszych słów — przypomniał sobie nagle — masz czerwoną sukienkę, nie byłoby przecież widać plam po krwi na niej. Nadal nie czuję się bezpiecznie — zaśmiał się, układając dłoń na wysokości jej miednicy i przyciągnął ją blisko siebie, czując przyjemne ciepło bijące od niej i zapach perfum, których użyła. Musiał przyznać, że były naprawdę ładne.
    — Zawsze miło widzieć, że politycy są jak zwyczajni śmiertelnicy i też kochają sporty — powiedział, gdy podeszli do stolika i wyszczerzył się szeroko swoim firmowym uśmiechem — witam drogie panie, panowie — skinął głową. Zakładał, że nie musi się przedstawiać — moja partnerka, Jasmine Rilley — wskazał na dziewczynę z pogodnym uśmiechem.

    😏

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Jasmine poprzedniego wieczora zostawiła go samego wśród towarzystwa, pochłonął się w rozmowie pierw z samym politykiem, a następnie poświęcił uwagę jego małżonce, gdy mężczyzna zainteresował się pozostałymi przedstawicielami innych partii politycznych.
    Co działało na korzyść Camerona, bo gdy Smithson wdawał się w gorączkowe dyskusje na tematy, które mało, co interesowały bruneta, on i Trudy mogli zapoznać się nieco bliżej, niezobowiązująco, na tyle neutralnym gruncie, że ich rozmowa w żaden sposób nie wydawała się podejrzenia.
    Rozstali się grzecznie, jak przystało na świeżo poznanych sobie ludzi, ale Trudy obiecała, że wpadnie na jego trening, skoro z Jas miał się spotkać dopiero po nim.
    Nie miał pewności czy kobieta pojawi się na hali. Nie brał całkiem na poważnie tego, co mówiła poprzedniego wieczoru. Zakładał, że mogła przyjąć zaproszenie jedynie z grzeczności, ale kiedy zobaczył ją na trybunach, uśmiechnął się, bo nie spodziewał się tak całkiem szczerze, że tak łatwo pójdzie ze wzbudzeniem jej zainteresowania jego osobą. Oczywiście, że miał w domu lustra i wiedział jak wyglądał, jak jego wygląd i kariera sportowa działały na kobiety, ale ona miała męża. Polityka, którego możliwe, że się bała. A może wcale nie? Nie miał pojęcia, jedno było pewne. Wszystkiego zamierzał się dowiedzieć, aby wspomóc Jas w jej artykule.
    Spóźnił się odrobinę do kawiarni, ale wszystko przez Smithson, więc zakładał, że Jas nie będzie miała do niego o to żadnego żalu. W dodatku z nacisku trenera musiał udać się do pomocy medycznej, bo oberwał dość mocno podczas treningu, to z kolei sprawiło, że Trudy przejęła się nieco za bardzo (jakby nie miała pojęcia, że hokej to nie tylko walka o krążek) i nie chciała tak od razu się z nim żegnać. Jakby wzięła sobie do serca upewnienie się, że wszystko z nim w porządku. Jakby podbite oko mogło być dla niego jakimkolwiek problemem i było nowością…
    — Cześć — wyszczerzył się wesoło na widok brunetki i musnął delikatnie jej policzek, a następnie zajął miejsce naprzeciwko niej — trening jak trening — wzruszył ramionami, nie chcąc wspominać o obecności kobiety, skoro zaraz miała pojawić się przy nich kelnera. Dopiero po zamówieniu dużej, czarnej kawy i oddaleniu się przez kelnerkę, nachylił się nad stolikiem — Trudy przyszła popatrzeć, jak grają Rangersi — uśmiechnął się — wymieniliśmy się numerami i z pewnością nie było to nasze ostatnie spotkanie — powiedział, mrugając do niepodbitym okiem — a co u ciebie? Jak Chris? Nie łapiesz nic od niego? — Spytał nieco podejrzliwie, bo wolał trzymać się na dystansie, jeżeli Jas również miała się zaraz rozłożyć. Przed nim wyczerpujące treningi przygotowujące do rozgrywek i nie zamierzał sobie pozwolić na chorowanie.

    Cam

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiechnął się tylko łobuzersko na jej słowa. Wiedział, że Jas była przyzwyczajona do jego wyglądu, który czasem (częściej niż rzadziej) prezentował po treningach. Wychodził z założenia, że jeżeli jaki kapitan nie będzie w pełni zaangażowany, jakim cudem pozostali gracze mieliby być. A Cameronowi zależało jedynie na tym, aby doprowadzić drużynę do zwycięstwa. Nic innego się dla mężczyzny nie liczyło, jakby poza lodowiskiem nie istniało żadne życie. I coś w tym było, bo wszystko to, co działo się poza boiskiem było po prostu… dodatkiem, do tego co najważniejsze.
    — Od razu plus dziesięć do męskości, co? — Spytał rozbawiony, samemu nie przejmując się sińcem, który wyszedł mu w rekordowym czasie. Łobuzerski uśmiech szybko zmienił się w przyjacielski, kiedy poczuł na skórze jej delikatny dotyk. W przeciwieństwie do tego, którym obdarzyła go wcześniej Trudy, ten nie irytował. Wręcz odwrotnie. Wydawał się być kojącym, co przecież było absurdalne, bo gdyby nie opuchlizna, szybko zapomniałby o tym, że do jakiegokolwiek uszkodzenia na jego ciele doszło.
    Kiedyś zastanawiał się czy można przyzwyczaić się do bólu. Szybko zorientował się, że w jego przypadku było to możliwe. Jakby z każdą kolejną bójką, stłuczką czy kontuzją tracił jakąś część receptorów przekazujących wieści o bólu. Nie przeszkadzało mu to, wręcz odpowiadało, bo na boisku stawał się wręcz pancerny.
    — Spokojnie, nic poważnego — uśmiechnął się do niej, powstrzymując się przed chwyceniem jej nadgarstka i przytrzymania przy zranionym miejscu. Wiedział, że to byłoby nieodpowiednie, a jednak miał ogromną ochotę to zrobić — trener mnie nie wypuścił przed kontrolą u naszego lekarza — dodał, wiedząc, że to ją z pewnością uspokoi. Co zabawne. Ktokolwiek zwracał mu uwagę na jego stan zdrowia i obrażenia, od razu wzrastało w nim poirytowanie, ale kiedy robiła to Jasmine… nie miał nic przeciwko, wręcz to po prostu lubił.
    Ignorował kobiety, kiedy sam czegoś od nich nie chciał. Zachowywał się naturalnie, posyłał im uśmiechu, był sympatyczny, ale sam nie zwracał szczególnej uwagi na ich wdzięczenie się, gdy nie czuł potrzeby zdobycia towarzystwa. Dlatego też nie zauważył uśmiechu kelnerki i traktował ją… jak każdego innego człowieka na ziemi. Skupiał się w tej chwili tylko na Jas.
    — Możliwe — przytaknął z uśmiechem — czuję się jak bohater jakiegoś filmu — zaśmiał się, ale po chwilo spoważniał słuchając jej kolejnych słów. Zacisnął usta i skinął lekko głową, ale nie skomentował w żaden sposób jej słów, bo kim niby był, skoro sam nie był w stałym związku, aby komukolwiek cokolwiek komentować. Zaciekawiony uniósł brew, patrząc na długopis. — Będę niczym James Bond — skomentował, biorąc długopis w ręce i uważnie mu się przyglądając.
    — Bez przesady — powiedział, gdy kelnerka odeszła od ich stolika. Chwycił swój kubek, wciąż w drugiej dłoni trzymając długopis — mówiłem, że plus dziesięć do męskości. Pewnie się zastanawia co zmalowałem — wzruszył ramionami — tak czy inaczej, dzisiaj koncentruje się na tobie — wyszczerzył się w szerokim uśmiechu — i naszym tajnym zadaniu — wyszeptał cicho, puszczając jej oczko — powiedz mi lepiej, czy mam na coś konkretnego zwracać uwagę, poruszać jakieś konkretne tematy, albo którychś nie poruszać?

    Cam

    OdpowiedzUsuń