Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] She, queen of the kings.



Naomi Ellison
01 Ur. 13.07.2000 r.
02 Studentka zarządzania na Columbia University
03 Członek zarządu w rodzinnej firmie
04 Pracuje w branży przemysłu zbrojeniowego
05 INSTAGRAM
06 POWIĄZANIA
Biografía
Raz. Dwa. Trzy. Powolne ruchy intensywnie czerwonej szminki zlewają się powoli z śladami krwi na jej ustach. Wie, że nie chciał tego zrobić i nie ma do niego o to żalu. Taki po prostu jest, taki się urodził i to nie jest jego wina. To ona go sprowokowała, niepotrzebnie zadawała tak wiele niewygodnych pytań, powinna wcześniej uczyć się na błędach i nie prowokować go, kiedy jest zły. Dużo przeszedł, śmierć matki źle na niego wpłynęła, jeśli nie będzie obchodzić się z nim jak z jajkiem, narazi go na niebezpieczeństwo. Nie może pozwolić na to, aby i on popełnił samobójstwo, jej rodzina jest przecież taka idealna, powinna być wdzięczna, że tak wiele dostała od losu. To nie jego wina, że wpadł w hazard, że przegrywa ogromne sumy pieniędzy, które później ona musi odzyskać, starając się pozyskać kolejnych istotnych dla firmy klientów. Ma prawo nadużywać alkoholu, jakoś musi odreagowywać stres, robi się spokojniejszy, kiedy po powrocie do domu czeka już na niego butelka whisky, to nie ma na niego złego wpływu. Jego koledzy mają prawo przebywać w ich domu, mogą być także wobec niej agresywni i opryskliwi, jeśli dzięki temu on będzie zadowolony i zacznie doceniać to, co dla niego robi. On jest po prostu chory, potrzebuje troski i opieki, a ona musi o niego zadbać, tak jak wtedy, kiedy była jeszcze małą dziewczynką. Jest starszą o dwadzieścia minut siostrą, musi zrobić więc wszystko, aby jej młodszy braciszek był zadowolony, a wszystko, co on czyni, nawet jeśli jest to dla niej krzywdzące i bolesne, związane jest z jego chorobą i tym, że taki po prostu jest. Chciała czy nie, musiała to już dawno temu zaakceptować i całkowicie się temu poddać. Na co dzień stanowcza, oziębła, władcza, narcystyczna, trzymająca ludzi na dystans, przy nim staje się zupełnie inną kobietą - popychadłem, którym Nicolas Ellison steruje niczym wątłą chorągiewką na wietrze.
Od autorsko
Wracam tutaj po krótkiej przerwie, tym razem na początek dla odmiany z damską postacią, więc podejmuję nowe wyzwanie. Zakładki "INSTAGRAM" i "POWIĄZANIA" pojawią się w najbliższym czasie. Buźki użyczyła Taylor Hill. Zapraszamy w nasze skromne progi do wspólnych wątków, piszemy się na wszystko!
Kontakt
e- mail: szwedzkafanka@gmail.com
K a y

72 komentarze

  1. [Cześć!
    Imieniem się jeszcze pozachwycam trochę, okej? xD Jej poczynaniami z bratem nie, ale nie będę się nad tym rozwodzić, licząc, że jak najszybciej to ogarnie. Resztę zachowam dla siebie xd
    Niech Naomi dalej rozwija karierę, studiuje i zdobywa przyjaciół, którzy będą traktowali ją dobrze (jak to przyjaciele, no nie? :D).
    Baw się z nią dobrze! Dużo wątków, weny i czasu na pisanie ;) Może kiedyś wpadniemy na jakiś pomysł to poprowadzenia :D]

    Jaime & Riven & Shay)

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witamy!
    Ale ona śliczna ♥ Gdyby Nora przeczytała to, co właśnie ja przed chwilą, myślę, że miałaby inne nastawienie i już chciałaby szykować jakieś papiery związane z przemocą domową. Mamy obie nadzieje, że Naomi odnajdzie spokój w swoim życiu i będzie szczęśliwa.
    Wielu wątków i ogromu weny życzę!]

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nieciekawa ta sytuacja z bratem, jak i cała sytuacja rodzinna tak w ogóle. Mogę tylko trzymać kciuki, że Naomi w końcu przestanie akceptować ten stan rzeczy i uda jej się coś zmienić – oczywiście wyłącznie na lepsze. Może zdoła zrobić to z pomocą kogoś innego, kto zechce wyciągnąć do nich dłoń? Oby tak było :) Życzę przyjemnej zabawy na blogu i mnóstwa czasu na pisanie! :)]

    Chayton Kravis
    Reginald Patterson
    & Archard Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  4. [I jesteście!
    Strasznie mi szkoda Naomi i nie mogę się doczekać, aż ustawimy jej brata do pionu. Niech sobie nie myśli, że takie zachowanie ujdzie mu płazem. ;) Nie popuścimy mu tak łatwo. :D Samych wciągających i niedających spać po nocach wątków życzę i dobrej zabawy! ^^]

    Miley Cavendish & Mickey Sadler

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jaka smutna karta postaci 💔 Aż dreszcz mnie przeszedł, kiedy ją czytałam! To chyba ta pierwszoosobowa narracja tak mocno chwyciła mnie za serce, które przy okazji zostało od razu złamana. Jednocześnie mam ochotę zarówno mocno potrząsnąć Naomi, jak i tak po prostu ją przytulić. I mimo że jej relacja z bratem jest toksyczna, moim zdaniem przedstawiłaś ją w intrygujący sposób. Ukazanie jej z punktu widzenia Naomi było strzałem w dziesiątkę.
    Cieszę się, że widzę Cię u nas z powrotem i mam nadzieję, że wraz z nami zostaniecie z nami na długo :) Życzę udanej zabawy i wątków, które nie dają spać po nocach 💛]

    JEROME MARSHALL & NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mi tu zafundowałaś zwrot akcji! Prawie do końca byłam przekonana, że mowa o mężu, a tu mamy agresywnego brata. Niedobrze. Ciężka historia, choć na pewno bardzo oryginalna. Mam nadzieję, że szybko zrobisz z Nicolasem porządek, bo inaczej Mauro będzie musiał wkroczyć do gry, a to w końcu włoski macho! ;)

    Mauro De Santis

    OdpowiedzUsuń
  7. [Przychodzę z powitaniem. Zgadzam się ze wszystkimi przede mną, że karta postaci trzyma w napięciu do końca,bo kto by się spodziewał, że mowa o bracie! No i faktycznie postać przepiękna - brałam ją pod uwagę w pierwotnej wersji mojej March, która ewoluowała w ciągu kilku dni na coś zupełnie innego ;)
    Udanego pisania. Powroty są fajne <3]

    March

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ulala, ale Cię tu dawno moje oczy nie widziały! Cześć ponownie ❤️ bawcie się długo i dobrze!]

    Sonei

    OdpowiedzUsuń
  9. [oooj, tragiczna historia i strasznie ciężki los spotyka tę pannę! dobrze Cię widzieć z powrotem na blogu! udanej zabawy, pokoloruj jej trochę to żyćko jaśniejszymi barwami :)]

    Lily i Ems

    OdpowiedzUsuń
  10. [Z tymi słabościami, kochana, to mamy podobnie, bo ja ten wizerunek też bardzo... cholernie bardzo lubię :D Wątków generalnie nie odmawiam, także śmiało możemy o czymś pomyśleć, tyle że pewnie o jakiś super długi staż znajomości nie zahaczymy, bo Naomi lat ma dwadzieścia trzy, a Chayton prawie czterdzieści, więc długie lata przyjaźni fizycznie się nam tutaj wykluczają. Znaczy, znać to ją może nawet od urodzenia i jej brata też, bo czemu nie, ale żadna inna opcja połączenia ich w przeszłości nie przychodzi mi na ten moment do głowy. Tak naprawdę, ich wspólna świadoma przeszłość musiałaby się zacząć całkiem nie dawno. Jeśli jednak Tobie coś by w tej kwestii zaświtało, to pisz! Nie wiem też czy Chayton podjąłby się współpracy z tak młodą osobą, ale z drugiej strony, ona jest członkiem w zarządzie, więc jak mniemam są z nią jeszcze inni członkowie, którzy też podejmują decyzje. Jakby znał jej rodzinę, wiedział trochę o tym nazwisku i o samej firmie, to szansa jest, bo w ciemno to na pewno współpracy nie zaryzykuje. No, jakbyśmy ogarnęły jakiś sensowny pomysł, co by chociaż nogi miał, to możemy ich zestawić :D Pomyślę i wpadnę z konkretami na Google Chat, ale jakby Twoje pomysły nabrały już kształtów, to nie krępuj się i wal tam jak w dym!]

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hej, hej, dzień dobry :D
    Chyba niczego odkrywczego nie powiem, ale myślałam, że jej oprawcą jest chłopak, mąż, a nawet przez krótką chwilę wiecznie niezadowolony ze wszystkiego ojciec. Niestety, ale trafił się Naomi (cudowne imię, jedno z moich ulubionych, które gdzieś tam znajduje się na liście, jeśli przyjdę tu z panią) najbardziej toksyczny brat, jakiego tylko można sobie wyobrazić, a podobno rodzeństwo jest po to, by siebie kochać i wspierać.
    Mocno liczę na to, że ten negatywny obrazek rodzinnej sytuacji, zostanie w końcu przez nią znienawidzony i zacznie piękniejsze życie z dala od brata.
    Jak zawsze życzę nieprzerwanej weny, pozdrawiam gorąco!]

    JULIAN HUGHES

    OdpowiedzUsuń
  12. Shay jakoś nigdy nie przepadał za tymi eleganckimi imprezami związanymi z biznesami. Smokingi, spokojna muzyka, drinki, szampany. Jasne, miało to swój urok, ponieważ wszyscy prezentowali się pięknie, zwłaszcza kobiety. Alkoholu było pod dostatkiem, tak samo jedzenia. Ale rozmowy toczyły się tu głównie o interesach. Wiadomo, nie wszystkie i nie ze wszystkimi, ale ogólnie rzecz ujmując Moretti unikał takich przyjęć. Chociaż fajnie było się popisać przed jakąś swoją randką.
    Później z przyczyn oczywistych na takie nie chadzał, a po powrocie do Nowego Jorku i próbami odbudowania kontaktów z bratem i jego synem, coś się zmieniło. To znaczy, Shay nadal nie przepadał za takimi bankietami (choć przelanie sporej kwoty pieniężnej na szczytne cele zawsze było dobrym pomysłem), ale zgadzał się na nie częściej ze względu na brata. Nawet Jaime go namawiał, aby nawzajem się wspierali.
    Tego wieczoru Shay nie mógł zabrać ze sobą Candie, nad czym ubolewał, ale dziewczyna miała swoje zobowiązania. Moretti przechadzał się z jednej grupki rozmawiających do drugich, szukał znajomych twarzy, podjadał smaczne jedzonko, a ostatecznie trafił na jeden z długich balkonów. Usłyszał jak ktoś zaczął na kogoś ostro najeżdżać. Uniósł brew wyżej i spojrzał w tamtym kierunku. Co jest, kurwa? Pijany i naćpany, że tak się odzywał do kobiety? Co więcej, dlaczego ta kobieta nic nie zrobiła? Dlaczego nie odpowiadała mu? Dlaczego nie strzeliła mu pięścią w twarz? Dlaczego mu na to pozwalała? Kim dla siebie byli, że to tak wyglądało? Beznadziejnie, strasznie i toksycznie. Temu chłopakowi ktoś powinien spuścić łomot, ale Shay nie czuł takiej powinności.
    – Możesz się uspokoić czy mam zawołać ochotę? – zapytał, podchodząc bliżej, ale niezbyt blisko. Trochę obawiał się, że nieznajomy zaraz sam uderzy dziewczynę, a do tego to już na pewno nie mógł dopuścić. Jasne, nie wiedział, czy może brunetka nie zna samoobrony albo innej sztuki walki, żeby się obronić albo kontratakować, ale nie zamierzał ryzykować.

    Shay

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bardzo chętnie! Masz pomysł, skąd mogłyby się nasze dziewczyny znać? I od jak dawna ? Ile March wie o relacji N. z bratem ? :)]

    March

    OdpowiedzUsuń
  14. [Bardzo interesująca kreacja postaci. Podoba mi się kontrast pomiędzy Naomi wśród innych ludzi, a Naomi w kontakcie z bratem :) Tworzy to ciekawy efekt i sprawia, że aż chciałoby się tę pannę poznać. Myślę, że Kai może znać się z bratem Naomi i ściągać go na dno, co oczywiście pewnie by się jej nie podobało. Widzę tu mocno nienawistną relację, ewentualnie jakiś love-hate, jeśli masz ochotę, ale jestem otwarta też na twoje pomysły :)]

    Nikolai Knight

    OdpowiedzUsuń
  15. Mickey był nieco zaskoczony, gdy dostał propozycję, aby podczas nieobecności pewnej panny wozić kogoś innego. Z jednej strony nie miał na to ochoty. Z Octavią się znał i wiedział, na jak wiele może sobie przy niej pozwolić. Prawda była taka, że od samego początku pozwalał sobie na tak naprawdę wiele i przekraczał granicę, których teoretycznie jako szofer przekroczyć z nią nie powinien. Ich relacja była pokręcona od samego początku, ale jakoś w tym całym chaosie nawet się polubili i zaczęli się nawzajem tolerować. Co nie oznaczało, że Mickey równie chętnie chciał wozić tyłki innych bogatych dzieciaków, które mieszkały w tym samym budynku czy gdzieś w pobliżu. Ale nie miał właściwie zbytnio wyboru. Octavii nie było w kraju, on nie miał co robić. Był zdziwiony, że nie wynajęli sobie nikogo z agencji, która przysłałaby kogoś znacznie bardziej nadającego się na to miejsce niż jego, ale nie miał też tak naprawdę zbyt wiele do gadania w tym temacie. Po prostu miał wykonać swoją pracę, za którą mu zapłacą i nie zadawać zbędnych pytań. To zamierzał właśnie zrobić, nie podejrzewając, że ten dzień może się okazać dosyć… ciężki i nieprzewidywalny.
    Nie spodziewał się chyba tylko awantury, gdy tylko dwójka młodych ludzi weszła do auta. Nie miał tak właściwie pojęcia kim są, bo nigdy nie interesował się takimi ludźmi. Nawet, gdy zaczął się nimi otaczać jakoś nie czuł potrzeby, aby wiedzieć kto kim dokładnie jest i co robią w swoim życiu. Miał znacznie inne, poważniejsze zmartwienia niż to, aby wiedzieć, jak nazywa się ten dzieciak, któremu starzy wszystko kupują i podsuwają pod nos. Miał swoje zdanie na ten temat, ale nie chwalił się nim na lewo i prawo, bo nie było ku temu większej potrzeby. Ludzie by go raczej nie zrozumieli, a na pewno nie ci, którzy mieszkali na Upper East Side i uważali się za lepszych.
    Szybka nie była podniesiona, więc słyszał wszystko dokładnie. Zmarszczył czoło. Z początku chciał to zignorować, ale z każdym kolejnym słowem czuł, że musi stanąć po stronie dziewczyny, która od samego początku biernie siedziała i nie robiła absolutnie niczego. Rozumiał to zachowanie, sam przecież był po tej samej stronie. Znajdowali się parę przecznic od docelowego miejsca, kiedy Mickey się zatrzymał na poboczu i wysiadł otwierając drzwi od strony pasażera, gdzie siedział chłopak.
    — Albo zaczniesz się zachowywać albo stąd wypierdalaj, ale zanim to, to ją przeprosisz i się uspokoisz — powiedział zaskakująco spokojnym tonem głosu, gdy wyciągał go z samochodu. Tego już akurat nie zrobił delikatnie, gdy przywarł go do auta. Zaciskał dłonie na jego koszuli. — Widzisz, nie lubię takich gnojków, jak ty, a obecnie strasznie działasz mi na nerwy. Możesz mnie postraszyć swoim tatusiem, ale niewiele ci to da, bo mam w chuju takich jak ty. Więc jeśli się nie uspokoisz to cię tu zostawię z nadzieją, że ktoś spuści ci wpierdol, aby się opamiętał.

    Mickey

    OdpowiedzUsuń
  16. [Najgorzej, gdy potrzeba bycia perfekcyjnym to nie presja najbliższego środowiska tylko swoja własna, narzucana w głowie. Myślę, że Sebastian jest wynikiem zarówno pierwszego, jak i drugiego, czyli w skrócie chłop ma przewalone, ale przynajmniej jest na co popatrzeć, bo dobre ciacho :D Jeśli tylko Naomi znajdzie czas w swoim kalendarzu to Namaste stoi przed nią otworem :D]

    Sebastian Walsh

    OdpowiedzUsuń
  17. [Bardzo bym chciała nie mieć limitów, ale w przyszłym tygodniu kończę urlop i wtedy muszę się ich trzymać...
    Też wielbię Dynastię całym sercem (zasługa Ice Queen :D) i dziękuję za piękny komentarz :) Dasz mi czas tak do 3-4 tygodni, nim podejmę decyzję, czy mogę wziąć na barki kolejny wątek?]

    ELIZABETH & JULIAN

    OdpowiedzUsuń
  18. Serie precyzyjnych ciosów, które raz po raz wymierzał w worek bokserski, zmieniając tylko kombinacje z prostych na sierpowe, tak bardzo pochłaniały jego skupienie, że momentami tracił rachubę czasu i robił przerwę dopiero, gdy mięśnie rąk i barków same domagały się choć maleńkiej chwili wytchnienia. Był tak skupiony, że nie czuł nawet kropelki potu, która powoli spłynęła mu po skroni, ani poluźnionej owijki, która przy ciągłym ścisku i uderzeniach, zdążyła rozciągnąć się na palcach i zsunąć pod rękawicą. Uderzał dynamicznie, celnie, ale przede wszystkim mocno, bo łańcuch, na którym wisiał worek, aż trzeszczał złowrogo, przypominając o sobie z każdym szarpnięciem.
    Wybrał sobie dość wymagający sport, ale to on jako jedyny potrafił go zrelaksować psychicznie i doprowadzić do odnalezienia życiowej równowagi, zwłaszcza w tym ostatnim czasie, kiedy w deszczu osobistych trosk, ta życiowa równowaga nie miała choćby cienia szansy samoistnie zaistnieć. Uderzając, pozbywał się większości myśli i oczyszczał umysł przede wszystkim z tego, co negatywne, zostawiając to w bokserskim worku, gruszce, albo w drugiej osobie, gdy z grupą kolegów organizowali zajmujące sparingi. Ćwiczenia miały więc zbawienny wpływ na wiele kwestii, począwszy od psychiki, a na mięśniach i kondycji skończywszy. Uczyły samoobrony, pomagały utrzymać wszelką sprawność, a wielu innym ludziom, którzy przychodzili do sali na treningi, pozwalały również swobodnie zasnąć i pozbyć się bezsennych nocy, ciągnących się w nieskończoność.
    Dość częstym zjawiskiem był widok nowych osób, które przychodziły się szkolić pod okiem tych, którzy posiedli już odpowiednią wiedzę i doświadczenie, ale obecność Naomi trochę go zaskoczyła. Zdarzało mu się ćwiczyć z jej bratem, mimo że nieregularnie, ale nie z nią, dlatego był nieco zaskoczony jej odwiedzinami. Nie miał pojęcia, jak długo stała i czekała, dlatego nie zawracając sobie głowy zakładaniem koszulki, zatrzymał kołyszący się wciąż worek bokserski i od razu do niej podszedł.
    — Naomi, hej — przywitał się, ściągając rękawice. — Nie spodziewałem się odwiedzin — przyznał z uśmiechem. — Co cię tutaj sprowadza? — Zapytał, zlustrowawszy ją krótkim, kontrolnym spojrzeniem. Znał jej brata i wiedział, że miewa poważne problemy z tłumieniem agresji, dlatego jego wzrok otaksował ją w dużej części automatycznie, jakby szukał śladów, dowodów, wiedząc, że to właśnie jej brat swoim zachowaniem sprawił, że się tutaj zjawiła. Może tym razem niekoniecznie tak było, ale to pierwsze, co nasuwało mu się na myśl. Znów na nią nawrzeszczał. Znów podniósł na nią rękę. Znów zatruł jej życie.

    Chayton Kravis, during training.

    OdpowiedzUsuń
  19. Układanie życia od podstaw to nie była dla Mauro nowość. W przeszłości wiele razy zmieniał swoje miejsce zamieszkania po to, by gdzieś daleko zacząć wszystko od nowa. Pierwszy raz wyjechał z domu jeszcze jako nastolatek, do szkoły z internatem we Florencji. Na studia wybrał się do Rzymu, ale w trakcie kilku lat nauki trzy razy skorzystał z możliwości zagranicznej wymiany, korzystając z uroków studenckiego życia w Londynie, Hong Kongu i Sydney. Ostatni semestr i pierwszy rok po studiach spędził w stolicy Włoch, przez wzgląd na szeroko rozumiane sprawy sercowe. Złamane serce przywiodło go z powrotem do rodzinnej miejscowości. Siena przywitała go upalnym latem i typowym dla siebie południowo europejskim spokojem, nieskończoną ilością pysznego jedzenia i wybornego wina. Miał okazję na nowo poznać swoich dawnych znajomych i spędzić trochę czasu z rodziną. Szybko przekonał się jednak, że to nie jest do końca to, czego chciał. Przyzwyczajony do ekscytujących przeżyć szybko zaczął się w Sienie nudzić i dusić. Praca w winiarni nie była spełnieniem jego marzeń, a nie miał tam zbyt wielu innych możliwości. Pewnego dnia spakował walizki i postanowił spróbować swojego szczęścia w biznesowej stolicy Włoch, i tak następnego dnia zasypiał już w Mediolanie, w którym spędził kilka kolejnych lat, do momentu w którym nie zapragnął rzucić wszystkiego i udać się w podróż dookoła świata. Zaczął od Meksyku, zahaczył o Kostarykę i Panamę, odwiedził Kolumbię i Ekwador, skąd trafił na wyspy Galapagos. Tam jego sielanka dobiegła końca, bo świat pogrążył się w szalonych restrykcjach. Dziesiątki tysięcy odwołanych lotów i zamknięte granice uwięziły go na wyspie. Kiedy tylko sytuacja nieco się unormowała, poleciał pierwszym lotem do domu, by zająć się schorowanymi bliskimi. Znów na kilka lat utknął w Sienie, która była jednocześnie piekłem i rajem na ziemi.
    W każdym z tych miejsc zaczynał od nowa. Poznawał nową kulturę, zdobywał znajomych, zakochiwał się i wsiąkał w nie jak rodowity mieszkaniec. Nowy Jork był pod tym względem inny, trudniejszy. Romantyzowany przez wszystkich obraz miasta, które nigdy nie zasypia i daje nieskończone możliwości, różnił się znacznie od tego, z czym zetknął się na miejscu. Nowy Jork to nie tylko Manhattan, Central Park i 5th Avenue. Ludzie żyją w ciągłym stresie, nie spędzają długich godzin w kawiarniach i na zakupach, tylko biegają z jednej pracy do drugiej, żeby jakoś związać koniec z końcem. Wieczorem wracają do małych, ciasnych kawalerek z daleka od centrum, a nie przestronnych apartamentów na Upper East Side. Nowy Jork był pełen ludzi zatroskanych, przepracowanych, przygnębionych i nie do końca szczęśliwych, ludzi, którzy zapomnieli co to uśmiech. Dla Mauro był to prawdziwy kulturowy szok, bowiem ostatnie lata spędził w prowincji Chianti, gdzie czas płynie powoli, słońce świeci niemal każdego dnia, bez względu na porę roku, a ludzie zawsze mają czas na popołudniową sjestę.
    Budowanie życia towarzyskiego od podstaw w takim miejscu, wymagało od niego wielu kompromisów, dlatego czasami pojawiał się w miejscach, do których nie do końca pasował, tak jak ta charytatywna gala, na której bogacze podnoszą swoje ego i pracują na tak bardzo pożądaną w wyższych kręgach łatkę filantropa. Tak naprawdę, koszt zorganizowania takiej imprezy byłby w stanie pokryć zapotrzebowanie na wyżywienie nie jednej rodziny przynajmniej przez rok! Jakimś cudem jednak znalazł się w tym dziwnym towarzystwie z nowojorskich wyższych sfer i z braku laku nadal w nim tkwił. To wymagało od niego pewnych ustępstw, te jednak nie były wyjątkowo uciążliwe, wręcz przeciwnie. Czasem dawał się porwać takim imprezom, w jakich nigdy wcześniej nie uczestniczył, podobały mu się weekendowe wypady na Florydę tylko po to, żeby złapać trochę słońca i inne nowobogackie rozrywki, ale traktował to tylko jako chwilową odskocznię. Nie chciał, żeby tak wyglądało jego życie i absolutnie do tego nie dążył, choć mógłby, bo również pochodził z dobrze sytuowanej rodziny, a jego firma przynosiła spore zyski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na gali pojawił się więc dzięki znajomemu, ale nie do końca dobrze się tam odnajdował. To było jednak trochę za dużo, mimo tego, że jest dość elastyczny i dobrze idzie mu zawieranie nowych znajomości. A dobrze było mieć takich znajomych, zwłaszcza pod kątem relacji biznesowych. W zasadzie to powoli się już wycofywał, bo planował wyjść po angielsku, i prawie mu się to udało, gdyby nagle nie zderzył się z jakąś kobietą, przywołując na nich ciekawskie spojrzenia obecnych wokół gości. Najdziwniejszy w tym wszystkim był fakt, że ta kobieta okazała się kimś bardzo dobrze mu znanym.
      -Naomi? – Nie mógł pohamować uśmiechu, który pojawił się na jego ustach w tej samej sekundzie, w której ją rozpoznał. Wyglądała zjawiskowo, jeszcze lepiej, niż ją zapamiętał, jeśli to w ogóle możliwe w przypadku tak pięknej kobiety.
      -Chciałem zapytać, co ty tutaj robisz, ale z nas dwojga to chyba jednak mnie można było spodziewać się tu mniej – powiedział ze śmiechem. Naomi pochodziła z Nowego Jorku, tutaj też mieszkała i to raczej naturalne, że bywała w różnych miejscach w mieście. To on powinien być we Włoszech, a nie tu, w Nowym Jorku, w dodatku na tej samej imprezie, co ona. Jeśli oczywiście można to nazwać imprezą.
      -To chyba nie jest sen?

      Mauro De Santis

      Usuń
  20. Nie mógł powiedzieć, że ciągle obraca się w towarzystwie bogatych ludzi, bo jego kontakt tak naprawdę ograniczał się jedynie do Octavii. Miała swoje wady, była irytująca, ale miała też sporo zalet, które nie każdy dostrzegał. Te wszystkie plotki naprawdę go nie interesowały. Nie lubił się wtrącać w cudze sprawy. Wiózł jakieś dzieciaki, nie wiedział, ile faktycznie mieli lat, ale to było bez znaczenia. Dawno nie miał do czynienia z takim idiotą. Inaczej nie mógł nazwać tego dzieciaka. Nieszczególnie też obawiał się tych gróźb, ale zapewne, gdyby nie to, że miał zapewnione miejsce pracy u pewnej blondynki nie zdecydowałby się na taki ruch. Każdemu w końcu zależało na pracy. Mickey zgodził się na to, aby przejąć obowiązki ich kierowcy tylko dlatego, że nie miał obecnie zajęcia. Tak po prostu wyszło, a nie chciał siedzieć w domu i nic nie robić, więc kiedy usłyszał, że szukają kogoś na jakiś czas to uznał, że czemu nie? Był w końcu zaprawiony, znał miasto i sądził, że przyzwyczaił się do bogatych dzieciaków, ale najwyraźniej nie.
    Naprawdę miał ochotę przywalić temu dzieciakowi, ale czy był w tym sens? Narobiłby sobie niepotrzebnych problemów. Może lepiej było siedzieć cicho i nie zwracać na nich uwagi. To w końcu nie był jego interes, prawda? Za zadanie miał tylko ich przewozić, nie robić nic więcej i na tym się powinien skupić. Jeszcze przez jakiś czas wpatrywał się w chłopaka, choć nie spodziewał się, ze cokolwiek do tego durnia dotrze.
    — Uspokoiłeś się? Jeśli tak, wracaj do auta i na resztę jazdy się przymknij. Wszyscy na tym skorzystamy — warknął i puścił go w końcu. Sam również wolałby nie znaleźć się w centrum zainteresowania. Czy wylądować na dywaniku u swojego szefa i tłumaczyć się z obecnej sytuacji.
    Groźby na nim nie robiły większego wrażenia. Zaobserwował, że w tym środowisku często rzucali poważnymi słowami typu moi prawnicy, zniszczą cię, czy ty wiesz kim jestem i cała reszta. Wiedział jednak, że nie ma większego sensu, aby się z nimi dalej wykłócać. I tak postawią na swoim, będą robili dalej to, co im się podoba i nie dotrze do nich, że to nie jest w porządku. Kurwa, nie mógł robić za cudzego terapeutę. Może, gdyby jego życie inaczej się poukładało to by właśnie przyjmował kogoś w swoim gabinecie, ale życie wybrało dla niego zupełnie inną, mniej ciekawą ścieżkę, z której nie potrafił zejść. Obecnie nawet już chyba nie chciał niczego zmieniać, a na pewne rzeczy był po prostu za stary. Odsunął się, aby go przepuścić, aby mógł wrócić do samochodu. Przeniósł również po chwili wzrok na dziewczynę. Była młoda, a już wpakowała się w takie gówno. Cóż, sam się urodził w niezłym bagnie, więc czemu się właściwie kimś innym przejmował? Miał dość swoich problemów, aby jeszcze patrzeć na kogoś innego.
    — Oczywiście — odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. Sięgnął do klamki, jednak nie otworzył drzwi od razu. — Wiesz, nawet nie zdążysz się obejrzeć, jak będziesz maskowała siniaki drogimi kosmetykami. A im bardziej na to pozwalasz, w tym głębszy syf wchodzisz. Ale rób co uważasz, w końcu nie za ochronę mi płacą, prawda? — Nie czekał również na jej odpowiedź i po prostu otworzył drzwi.

    Mickey

    OdpowiedzUsuń
  21. Shay na pewno nie spodziewał się, że będzie świadkiem czegoś takiego na takiej imprezie. Jasne, zdarzało się, że ktoś w kącie się ze sobą kłócił, ale zazwyczaj starano się robić to ciszej, aby nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Tymczasem ten pan tutaj… najwyraźniej przesadził z alkoholem (przynajmniej tylko z nim) i zaczynało mu odwalać. Shay nie był pewny, co powinien zrobić, ale wezwanie ochrony wydawało się być bardzo dobrym rozwiązaniem. Trudno, będzie wstyd dla znajomych tego chłopaka, ale bezpieczeństwo było ważniejsze.
    Moretti zerknął na kobietę stojącą niedaleko niego. W razie czego na pewno stanie w jej obronie, ale miał nadzieję, że jednak do niczego takiego nie dojdzie i chłopak po prostu sobie pójdzie. O, na przykład do pokoju, żeby się przespać. Nieznajoma bardzo dobrze mówiła, ale sam Shay wolał na głos jej nie popierać, żeby jeszcze bardziej nie zdenerwować młodego mężczyzny. I owszem, może i Shay mógł iść zająć się swoimi sprawami, ale wolał jeszcze zaczekać i sprawdzić, czy nikomu nic nie groziło. Kto wie, czy ten młody nie zechce skoczyć z balkonu, bo tak? W końcu nie był trzeźwy.
    Albo pchnąć kobietę na ścianę. Shay robił krok w jej stronę, ale ostatecznie nic nie zrobił. Spojrzał tylko za nieznajomym jak znika w środku i zgarnia kolejną dawkę alkoholu.
    – Nie takie rzeczy się oglądało – przyznał i w końcu podszedł bliżej dziewczyny. Przyjrzał się zadrapaniu. – To nic strasznego, ale lepiej będzie to opatrzyć – stwierdził. – Proszę za mną – ruchem głowy nakazał jej iść za sobą. Bokiem przeszli do kuchni, gdzie może i na chwilę zwrócili na siebie uwagę, ale kucharze szybko wrócili do swoich obowiązków.
    Shay sięgnął po apteczkę i położył ją na jakimś stoliku obok. Stali z boku i nikomu nie przeszkadzali.
    – Jestem Shay tak swoją drogę – uśmiechnął się lekko. – Ten przeuroczy człowiek to twój chłopak, przyjaciel? – zagadnął, otwierając apteczkę. Wyciągnął z niej świeże gazy i wodę utlenioną. – Będzie szczypać, ale postaram się to zrobić delikatnie.
    Shay nie jeden raz robił coś takiego, czyli opatrywał zadrapanie. Zdążył się niby przyzwyczaić do tego irytującego bólu, kiedy woda utleniona dotykała rany, ale… to nadal było nieprzyjemne.
    Zabrał się do pracy, ostrożnie dotykając wilgotną gazą rany dziewczyny. Z jeden strony chciał zapytać, jak się trzymała i o co chodzi w całej tej sytuacji z tamtym chłopakiem, a z drugiej wcale nie chciał się wtrącać w nie swoje sprawy. Po prostu się martwił, że kiedyś może coś pójść za daleko.

    Shay

    OdpowiedzUsuń
  22. [A chętnie się wbiję na jeszcze jeden wątek. :D Tylko potrzebuję jeszcze parę dni, aby dokończyć licencjat i będę mogła coś ustalić, a Rhys obraca się w podobnym towarzystwie do Naomi, więc z pewnością będzie nam łatwo coś ustalić. <3
    Odezwę się na hg, gdy nauka już mi odpuści! ^^]

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  23. Opatrywanie szło mu całkiem sprawnie. Robił to delikatnie i ostrożnie, ale skutecznie. Na koniec zakleił zadrapanie plastrem. Nie był on duży i w kolorze przypominał kolor skóry dziewczyny, więc nie powinien się rzucać w oczy.
    – Miło poznać mimo okoliczności – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Dzięki, trochę się naopatrywałem w życiu, więc cieszę się, że nie poszło to w las. I przykro mi z powodu brata. Mam nadzieję, że poszedł już do pokoju to odespać. Ale nie wyglądało to dobrze – dodał jeszcze, choć pewnie nie powinien. Z drugiej strony, co mu już szkodziło. Domyślał się jednak, że Naomi doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że z jej bratem nie było najlepiej w tym momencie. Wiedział też, że nie powinien wtrącać się w nie swoje sprawy. Przecież sam nie lubił, kiedy ktoś się dopytywał o niego i o jego brata.
    Shay spakował z powrotem apteczkę i odłożył ją na miejsce. Później spojrzał na swoją nową znajomą.
    – Możemy to połączyć i zatańczyć, a potem napić się drinka.
    Może będzie w pewnym momencie dziwnie, ponieważ Naomi była od niego o wiele młodsza. Shay podejrzewał, że dziewczyna może być w wieku jego chrześniaka, co sprawiało, że zaczynało się robić dziwnie już teraz. Ale przecież tylko ze sobą zatańczą, napiją się i chwilę pogadają, no nie?
    Wyszli z kuchni i skierowali się na salę. Tam Shay ujął jedną dłoń Naomi w swoją, a drugą położył na jej tali. Zachował dystans i już nawet nie chodziło o to, że dzieliła ich przepaść wiekowa, ale o to, że Shay miał dziewczynę. Po co wszystko komplikować?
    – Jesteś jedną z kobiet, które prowadzą interesy z poważnymi panami? – zagadnął.

    [Myślę, czy nie przerzucić się na wąteczek Naomi – Jason, co myślisz? Nie wiem, gdzie mogę cię łapać, bo na google chacie nadal nie odczytałaś wiadomości z lutego xd]

    Shay

    OdpowiedzUsuń
  24. Sytuacja była kuriozalna, a Mauro, choć sprawiał wrażenie wyluzowanego, był nieco zdezorientowany i spięty. Naomi natomiast zachowywała się zupełnie naturalnie, uśmiechała się i mówiła z ożywieniem w głosie, jakby byli starymi, dobrymi znajomymi, którzy spotkali się właśnie po latach. W ich przypadku było to jednak określenie nieco naciągane.
    -Powód jest bardzo prozaiczny, przyjechałem tutaj na kilka miesięcy w interesach – przyznał zgodnie z prawdą.
    -No tak, w końcu bardzo dobrze zadbałaś o to, żebyśmy się już więcej nie spotkali, a jednak idealny plan miał małą lukę – powiedział z uśmiechem, bo i nie był przytyk, raczej czarny humor, od dawna już bowiem nie żywił do niej w związku z jej zniknięciem żadnej urazy. Rozpamiętywanie przeszłości nie miało sensu, tak samo jak ciągłe poszukiwanie odpowiedzi na pytania, z którymi go w tamtym czasie zostawiła. Miał nadzieję, że nie będzie miała mu tego za złe, Mauro był jednak zbyt szczery na to, by teraz udawać, że nic się między nimi nie wydarzyło. Mimo tego jego nastawienie nie było negatywne: nie próbował się wycofać, zakończyć rozmowy i zniknąć, tak jak ona przed laty. Wręcz przeciwnie, przyznał, że w zasadzie to jest na tej gali sam, nie licząc jego kolegi, który przez cały wieczór był skupiony na zacieśnianiu więzi z kilkoma wpływowymi osobami na sali. Powoli zaczynał rozumieć, że takie wydarzenia nie miały za dużo wspólnego z pragnieniem niesienia pomocy, raczej ze sprytnym sposobem na omijanie podatków i okazją do omówienia szeroko zakrojonych interesów zawodowych, w towarzystwie wyszukanych potraw i drogiego wina. To ostatnie akurat bardzo doceniał, dlatego zanim poszedł za nią do altanki, zdążył jeszcze zgarnąć dla nich z tacy kelnera dwa kieliszki, bo serwowane tutaj wino był na prawdę wyszukane, a on jako koneser, pasjonat i doświadczony sommelier nie mógł sobie tej przyjemności odmówić.
    Zagadkowe zniknięcie Naomi pod koniec tamtego gorącego lata bardzo długo nie dawało mu spokoju. W jego głowie kłębiło się wtedy wiele pytań, a na niektóre z nich nie znalazł odpowiedzi aż do tej pory. Jeśli chodzi o rozstania z przytupem, to jej przypadek był na szczycie zestawienia. Tak samo jak cała ich relacja, niespodziewana, intensywna a potem z dnia na dzień zakończona, bez żadnego wyjaśnienia. Naomi pojawiła się w jego życiu wtedy, kiedy nie miał ochoty wplątywać się w żaden nowy związek. Odpoczywał od zgiełku wielkich miast i sercowych porywów w swoim rodzinnym mieście w Toskanii. Czas dłużył mu się tam niemiłosiernie, a każdy dzień wyglądał tak samo, przynajmniej do momentu, w którym piękna i tajemnicza brunetka nie zatrzymała się na kilka dni w skrytym wśród porośniętych cyprysami wzgórz doliny Val D’Orcia pensjonacie jego rodziców. Miejsce idealne dla kogoś, kto chce się odciąć od świata i zaznać chwili spokoju, problem polegał na tym, że ani Naomi ani Mauro tak naprawdę wcale tego spokoju nie szukali. Wręcz przeciwnie – oboje byli rządni przygód, gotowi poddać się najbardziej szalonym emocjonalnym porywom. Już po kilku dniach znajomości porzucili nudną i spokojną Toskanię na rzecz bardziej rozrywkowego wybrzeża, gdzie pokazywał jej z pokładu swojej łodzi najpiękniejsze zakątki włoskiego od Portofino, przez Monterosso, Manarolę, Riomaggiore aż po Port Wenus, do dnia w którym spakowała walizki, zamknęła za sobą drzwi, wyłączyła komórkę i nigdy już się do niego nie odezwała.

    Mauro

    OdpowiedzUsuń
  25. Po zerwaniu ze swoją narzeczoną Jason przeprowadził się na drugi koniec kraju, a później cały czas pracował. Oddał się lataniu prawie całkowicie i kiedy tylko znów znajdował się w Nowym Jorku, to tylko na chwilę, aby zaraz z powrotem wsiąść do latającej maszyny i przewieźć kolejne osoby w zupełnie inne miejsce. Później trochę przystopował, poznał inną dziewczynę, ale i ten związek nie przetrwał. Shaw był wtedy w totalnej rozsypce, ale tym razem jego rzucenie się w wir pracy nie trwał długo. Trochę pił, trochę imprezował aż ostatecznie zapisał się na kurs z pilotowania helikopterami i prywatnymi odrzutowcami. Cóż, nigdy nie wiadomo, kiedy się to może przydać, a przy okazji mógł spróbować pilotować inne maszyny. Tym oto sposobem czuł się jak naprawdę niezły pilot.
    Zaproszenie na pokaz samolotów wojskowych bardzo go zaskoczyło. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek znajdzie się w takim miejscu właściwie za darmo. Nie zamierzał więc rezygnować i też termin idealnie się zgrał, ponieważ miał teraz nieco dłuższą przerwę w pracy.
    W dniu pokazu ubrał się raczej bardziej luźno; trampki, dżinsy i błękitna koszula z podwiniętymi do łokci rękawami. Było słonecznie i ciepło (nareszcie!), więc wziął jeszcze okulary przeciwsłoneczne. Zabrał ze sobą portfel, dokumenty i mógł ruszać w stronę miejsca, gdzie miała odbyć się ta „impreza”. Może sobie nie polata takim zajebistym sprzętem, ale przyjemnie będzie popatrzeć, to na pewno.
    Na miejsce pojechał swoim samochodem, a przy wejściu pokazał swoje zaproszenie. Później przeszedł już na zewnątrz.
    – Wow… - wyrwało mu się, kiedy zobaczył te piękne samoloty. Ach, gdyby wstąpił do wojska… Ale nie, to zdecydowanie nie było dla niego. Zadarł głowę do góry, stojąc gdzieś z boku, chcąc mieć lepszy widok i po prostu postać nieco bliżej tych maszyn… no co, był pasjonatem!
    Z zamyślania wyrwał go głos kobiety. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Ładnie wyglądała w tym kombinezonie.
    – Jason Shaw – podał jej dłoń. Wysłuchał jej do końca, kiwając głową co jakiś czas. Na początku nie bardzo rozumiał, dlaczego mówiła mu te ostatnie rzeczy, ale… no spoko. Dopiero później do niego dotarło. – Chyba mnie pani z kimś pomyliła. Nie jestem pilotem. To znaczy, nie będę pilotować tych wspaniałych samolotów. Jestem tylko… widzem, niestety – westchnął ciężko na koniec. – Bo pilotem jestem, ale samolotów pasażerskich, helikopterów i mniejszych odrzutowców. Ale wojskowe… niestety mogę jedynie patrzeć. A pani zasiądzie dzisiaj za sterami?

    Jason

    OdpowiedzUsuń
  26. Przez ostatnie trzy lata swojego życia nie zastanawiał się nad tym, czy coś mogłoby pójść nie tak. Wszystko w zasadzie szło świetnie, wspinał się coraz wyżej po szczeblach kariery, dążył do upragnionych celów i mogło się wydawać, że żadne kłody nie są mu rzucane pod nogi, nic złego się tak naprawdę nie działo. Aż do ostatnich tygodni, które zupełnie nie przypominały życia Rhysa. Narzeczona w zasadzie rozpłynęła się w powietrzu, w sypialni na szafce stojącej obok królewskiego łóżka, które zawsze było idealnie pościelone, leżało rubinowe pudełeczko. Nie widział go od niemal kilku miesięcy, bo było schowane i nikomu niepotrzebne, skoro jego zawartość znajdowała się na serdecznym palcu właścicielki. Obecnie pierścionek leżał w pudełeczku, obok był krótki liścik, który nie wyjaśniał tak naprawdę niczego poza zwykłą informacją, że między nimi wszystko jest skończone. Oczywiście, że był wściekły, chciał jakiegokolwiek wyjaśnienia, ale gdy tylko wybierał znajomy numer uderzał prosto w pocztę głosową, a to chyba było sporym znakiem, że jego obecnie była narzeczona nie ma ochoty już na to, aby mieć z nim jakikolwiek kontakt. Próbował jeszcze kilka razy. Nie był typem człowieka, który się poddaje i zapomina momentalnie. Można było uznać, że poczuł się wykorzystany. Po kilku latach znajomości, planowania wspólnej przyszłości oczekiwał czegoś więcej niż marnej karteczki, którą równie dobrze mogła sobie darować. Mimo mętliku w głowie, który miał jego życie wcale się nie zatrzymało, a nie chciał również pozwolić sobie na to, aby się załamywać czy przechodzić przez żałobę po utracie osoby, która sama zadecydowała, aby opuścić jego życie. Wewnętrzne irytacje, choć to było spore niedopowiedzenie, zdecydował się uciszyć. Uczęszczał więcej na siłownię, gdzie mógł wyrzucić z siebie wszystko, skupiał się na pracy. Szczególnie praca wiele mu pomagała, choć prowadzenie wspólnej kancelarii wcale nie było łatwe i musiał się zastanowić co zrobić dalej, bo było dla niego jasne, że nie mogą i nie będą dalej razem współpracować, ale to było zmartwienie na kolejny dzień.
    Przyjął zaproszenie na kolację, która co prawda miała być bardziej biznesowym spotkaniem, ale to było najmniej ważne. Ostatnio nie miał głowy do tego, aby wychodzić czy zajmować się innymi rzeczami. Użalanie się nad sobą nie było w jego stylu, wolał mieć ręce pełne roboty niż zastanawiać się nad tym, dlaczego pewne rzeczy się tak potoczyły. Dostając wiadomość od Ellisona zgodził się niemal od razu. Nowy Jork i pogoda ostatnio się nie dogadywały. Lało, jak nigdy wcześniej i wydawało się, że ludzie na drodze nie wiedzieli, jak się zachowywać. Oddał swój płaszcz kamerdynerowi, gdy usłyszał znajomy damski głos i uśmiechnął się nieznacznie.
    — Twój ojciec mnie tu sprowadza — odpowiedział zgodnie z prawdą i odwzajemnił uścisk — ciebie też miło widzieć.
    Dobrze było wyrwać się z mieszkania, zająć myśli czymś innym i po prostu skupić na ciekawszych rzeczach. Jego życie w ostatnich tygodniach było jednym wielkim żartem, który nawet nie był zabawny.
    — Anastasia ostatnio coś mówiła, że chciała się z tobą zobaczyć, ale wasze grafiki się nie zgadzają — powiedział, gdy przypomniał sobie co siostra ostatnio mówiła. Naomi kojarzył zawsze jako koleżankę jego młodszej siostry, spędzały ze sobą dość wiele czasu. Musiał przyznać, że chwilami nie wierzył, że obie mają już po dwadzieścia trzy lata i czasami nadal odnosił wrażenie, że są piętnastolatkami, które zamykają się w pokoju i robią dziewczęce rzeczy. — Dawno się z nimi nie widziałem, ale chyba wszystko w porządku. Dam im znać, pewnie będą chcieli wpaść.
    Spiął się na krótki moment słysząc jej pytanie, ale rozumiał skąd się brało. Zerwanie zaręczyn było dość… nagłe i niespodziewane. Nikt się tego nie spodziewał. Zwłaszcza, że ślub był tuż za rogiem, a Rhys został nagle sam. W ich kręgach ta informacja była gorącą plotką.
    — Lepiej niż się spodziewałem. Nie martw się ty, nic mi nie będzie — odparł i posłał jej pocieszający uśmiech, jakby to ona była w tej kwestii poszkodowana. — Lepiej powiedz mi co u ciebie?

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  27. [Cześć! Dziękuję za powitanie i miłe słowa, cieszę się, że moja karta spodobała się. Zgadzam się w zupełności, że jako ludzie tak mało wiemy i czasem brak nam wnikliwości. Całe życie się uczymy. :)
    Natomiast muszę przyznać, że bardzo poruszyła mnie historia Naomi. Złość narastała mimowolnie w trakcie czytania tekstu, biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że uda jej się wyrwać z tego, chcąc nie chcąc, toksycznego przywiązania do brata.
    Z chęcią bym coś napisała i wspólnie wymyśliła, zapraszam na maila, może uda nam się jakaś burza mózgów :)]

    Nathaniel S.

    OdpowiedzUsuń
  28. Za jego kamienną twarzą, kiedy ktoś wspominał o byłej narzeczonej stał fakt, że nie chciał żadnych słów pocieszenia. I tak nic nie sprawiłoby, że poczuje się lepiej, a Hogan wiedział, że najlepiej poradzi sobie z jej zniknięciem sam. Nie miał potrzeby, aby przy piwie opowiadać, jak się czuje. Raczej nie należał do tego typu człowieka, który musi z siebie wyrzucić wszystko. Nawet nie tyle co dusił w sobie emocje, a po prostu je rozgniatał i nie pozwalał, aby przejmowały nad nim kontrolę. Wystarczyło mu, że jego matka przy każdej okazji wspominała o tym. Wciąż użerał się z umowami, które podpisali na salę, catering i całą resztę. Miał sporo do ogarnięcia i dodatkowe rozmowy w tym wszystkim po prostu nie były mu potrzebne. Wolał się jakoś zrelaksować, zrobić coś ciekawego i nie zadręczać się pytaniami, gdzie jest Rose, czy wszystko z nią w porządku i czy zrobił coś, aby chciała od niego odejść.
    — Masz rację. Zawsze mogło być gorzej, a tak przynajmniej nie mam naklejki rozwodnika — odparł z lekkim uśmiechem. To już nie wyglądało najlepiej, chociaż wiadomo, że różne rzeczy się dzieją z różnych przyczyn, ale Rhys zdawał sobie sprawę, że nieszczególnie przychylnie patrzy się na osoby po rozwodzie. Nie ważne, jaki byłby jego powód. Ominęła go przynajmniej ta cała szopka z chodzeniem po sądach i wykłócaniem się o różne rzeczy. I tak przed ślubem mieliby podpisaną intercyzę, aby w razie czego chronić swoje własne tyłki, gdyby życie nagle się na nich wypięło, ale to ułatwiało tylko jedną z nielicznych rzeczy.
    W oczach Rhysa Naomi faktycznie od zawsze była, jak druga młodsza siostra. Spędzała razem z Anastasią sporo czasu i czasami, jeszcze jako nastolatek denerwował się, kiedy zbyt głośno się śmiały czy muzyka głośno grała. Widział jednak, że wyrosła na młodą kobietę i w dodatku naprawdę ładną. Nie sądził, że mógłby ją traktować w inny sposób niż do tej pory. Była tą drugą, młodszą siostrą, z którą nie spędzał zbyt wiele czasu.
    — Nie wierze, że w twoim życiu nic ciekawego się nie dzieje — odpowiedział. Była młoda, powinna szaleć i zwiedzać świat. Popełniać błędy, wyciągać z nich wnioski i robić całą masę głupot, które zostawią po sobie same ciekawe wspomnienia. A może te nowe pokolenia inaczej spędzały czas? Sam pamiętał, jak to było mieć dwadzieścia trzy lata. Nie były to może jego najtrzeźwiejsze lata, ale jako student uważał, że miał prawo trochę poszaleć. Najważniejsze było to, że zdawał kolejne sesje, kolokwia i ostatecznie najważniejszy egzamin w swoim życiu, który go wepchnął w świat adwokatów, prawników i tej całej prawniczej otoczki.
    Zaraz jego uwaga skupiła się na ojcu dziewczyny, który dość nagle się pojawił. Rhys przywołał na twarz uśmiech. Naprawdę lubił ich rodzinę. Znali się w zasadzie od zawsze i tak jakoś wyszło, że w jego życiu rodzina Ellison była od zawsze.
    — Mój ojciec będzie niepocieszony, że nie jest już faworytem — zaśmiał się w odpowiedzi. Jackson Howard często wspominał ojca Naomi i wcale mu się nie dziwił. — Oczywiście, pomogę, jak tylko będę mógł. To żaden problem.
    Uśmiech nieco mu zszedł z twarzy, kiedy wspomniał jego byłą narzeczoną. Rose miała okazję ich poznać. Była na wspólnych obiadach, czy to tutaj czy w jego rodzinnym domu. Wszyscy więc wiedzieli kim jego narzeczona była i że razem współpracowali, a teraz… cóż, teraz nie było już nic z tego. Mężczyzna rozchylił lekko usta, kiedy temat z niego zszedł na brunetkę. Serio? Czy oni nie byli przypadkiem w XXI wieku? Spojrzał krótko na dziewczynę, która chyba była bardziej wściekła niż zasmucona faktem, że jej ojciec ją tak przedstawia. Zdawał sobie sprawę, że na co dzień jej ojciec raczej nie należy do tych najmilszych, ale… tego się nie spodziewał. Wyobraził sobie, jak zareagowałaby Anastasia, gdyby Jackson coś takiego powiedział. W pierwszej kolejności popukałaby się w głowę, a potem przyprowadziła do domu typa spod ciemnej gwiazdy, aby utrzeć mu nosa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie miał, jak powinien zareagować. Okazało się, że Naomi ma plan, który był… zaskakujący. Spojrzał na ich splecione dłonie na stole. I co on miał teraz zrobić? Stało mu coś na przeszkodzie, aby w to iść? Raczej mało prawdopodobne.
      — W zasadzie… Naomi ma rację — powiedział. Ścisnął mocniej jej dłoń, a potem spojrzał na jej ojca. Potrafił kłamać i nawet przy tym nie mrugnąć. Praca go tego właśnie nauczyła. — Historia o tym, że to Rose odeszła była wygodniejsza dla mnie i dla ludzi dookoła. Nikt nie musiał znać prawdy, a nowy związek zaraz po skończeniu jednego nie wygląda dobrze. My… chcieliśmy zaczekać na lepszy moment, aby o tym powiedzieć.
      W co on właśnie wszedł? Dziewczyna była od niego młodsza o osiem lat. W zasadzie to się z nią wychowywał, a teraz przed jej ojcem udawał, że jest jej chłopakiem. To się nie mogło dobrze skończyć.

      Rhys

      Usuń
  29. Scott nie planował powrotu do Nowego Jorku. Na pewno nie na tym etapie swojego życia. Miał zamiar przedłużyć kontrakt w Londynie jeszcze co najmniej o dwa lata. Praca po drugiej stronie, pomimo wcześniejszych obaw, dawała mu wiele satysfakcji. Sprawdzał się w tym. Dziękował sobie w duchu za to, że podjął to wyzwanie, bo pamiętał dobrze, jak bliski był zerwania kontraktu, jeszcze zanim na dobre się zaczął. Jego życie wywróciło się wtedy do góry nogami. Był zagubiony. Z jednej strony dopiero co dowiedział się o tym, że ma syna. Z dnia na dzień musiał nauczyć się tego, jak być ojcem. Nie był na to przygotowany, nie wdrażał się stopniowo - miał przed sobą dziesięcioletniego chłopaka, z którym musiał nawiązać jakiś kontakt, zdobyć jego zaufanie. Z drugiej strony wypadek jakiemu uległ niemal dwa lata wcześniej na dobre wyłączył go ze startów we wszystkich liczących się seriach w Stanach oraz w Europie. Nie miał już szans na powrót do Formuły 1 - nie jako kierowca. Nie był już tak sprawny i zwinny. Rok w tym sporcie to prawdziwa przepaść. Nigdy nie dogoniłby już młodych talentów, które górowały na szczycie klasyfikacji pobijając jego stare rekordy. Próbował jeździć w rodzinnym zespole, zdobył nawet wygraną w kultowym, 24-godzinnym wyścigu, ale praca pod zarządem własnego ojca okazała się trudniejsza, niż myślał. Nie dogadywali się i wciąż dochodziło między nimi do spięć. Scott wiedział, że nie da rady dłużej tego ciągnąć. Musiał znaleźć dla siebie nowe zajęcie. Propozycja pracy przy wprowadzaniu nowego zespołu do europejskiej formuły 1 była dla niego zbawieniem. Dlatego ostatecznie zdecydował się na wyjazd.
    Pomimo wielu obaw, pogodził to nawet całkiem nieźle z obowiązkami ojca. Bywał w Nowym Jorku przynajmniej raz w miesiącu, zabierał też do siebie syna na ferie, podczas przerw świątecznych, czy w wakacje. W tym roku Anthony spędził u niego cały sierpień. Scott miał go tylko odstawić do domu przed rozpoczęciem roku szkolnego. Planował od razu wrócić do pracy. Miał nawet wykupiony bilet powrotny do Londynu. Coś powstrzymało go jednak przed złożeniem podpisu na kontrakcie, zatrzymującym go w Londynie na kolejne dwa lata. Dobrze pamiętał ten dzień, kiedy z długopisem w dłoni wpatrywał się w wykropkowane miejsce na umowie, a potem podniósł wzrok na swojego szefa i odsunął od siebie dokument. Londyn był już historią.
    Zatrzymał się w swoim apartamencie na górnym Manhattanie. Miło było wrócić na stare śmieci z myślą, że zostanie tu już na dłużej. Odkąd ojciec podupadł na zdrowiu i wycofał się zupełnie z życia rodzinnej firmy, Scott z radością przyjął stanowisko szefa zespołu Andretti Autosport. Był podekscytowany na samą myśl o tym, że może kontynuować rodzinną spuściznę. Miał w głowie wiele planów co do tego, jak rozwinąć biznes, w jakie wejść serie, być może ruszyć na podbój świata. Wracał właśnie z owocnego spotkanie z zarządem, któremu przedstawił plan wejścia do europejskiej Formuły 1. Andretti Autosport mogło zawalczyć na równi z zespołami pokroju Ferrari czy Mercedes. Zaparkował na podziemnym parkingu i wysiadł z samochodu. Jego uszu niemal natychmiast dobiegła czyjaś kłótnia. Rozejrzał się wokół, ale nikogo nie zobaczył. Facet musiał stać daleko, ale krzyczał tak, że Scott słyszał wyraźnie każde jego słowo. Pokręci głową z dezaprobatą. Wydawałoby się, że w takim miejscu szanse natknięcia się na jakiegoś awanturnika pod wpływem alkoholu są niewielkie, zwłaszcza biorąc pod uwagę stosunkowo wczesną porę dnia. Scott ruszył przed siebie, w stronę wyjścia z parkingu i przy okazji w stronę miejsca, z którego dobiegały odgłosy kłótni. Kiedy wyszedł zza rogu zobaczył, jak krzyczący mężczyzna najpierw z impetem popycha jakąś kobietę, a potem wchodzi do holu windowego. Kobieta sięgnęła do torebki, wyciągając chusteczki i zaczęła wycierać sukienkę. Wydawała się go nie widzieć. Przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się obok niej.
    — Naomi, wszystko w porządku? — Zapytał wbijając w nią zaniepokojone spojrzenie. Kojarzył ją. Bywała częstym gościem na europejskich Grand Prix, kiedy jeszcze jeździł dla Ferrari.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  30. Scott nie słyszał całej kłótni. Docierały do niego jedynie strzępki rozmowy i te głośniej wypowiedziane słowa. Na początku nie zwrócił nawet uwagi na to, że coś się dzieje. Nie pierwszy raz był bowiem świadkiem jakiejś awantury. Wysoko sytuowane, majętne rodziny, wcale nie były wolne od dysfunkcji. Pieniądze nie oznaczały szczęścia i poprawnych relacji. Jego rodzina też była tego przykładem. Być może gdyby w podobnym stanie stanął naprzeciwko swojego przyrodniego brata albo ojca, sprawy przybrałyby podobny obrót. Czym innym była jednak dwójka szarpiących się ze sobą mężczyzn, o podobnej sile i podobnym wzroście, aniżeli wyżywanie się na drobnej kobiecie, która nie ma wielkich szans na obronę. To, co przykuło jego uwagę, to zachowanie Naomi, która próbowała przed nim udawać, że nic takiego się nie stało, tak, jakby nie był właśnie świadkiem tego, jak jej brat popchnął ją, tak, że omal nie upadła, jak wylał na nią przy tym wódkę, z trzymanej w dłoni piersiówki.
    – To był twój brat? – Zaskoczony uniósł do góry brwi i powiódł wzrokiem na drzwi do holu windowego, za którymi znikł oddalający się z parkingu mężczyzna.
    Źle to znosi to chyba trochę za mało powiedziane. – Spojrzał na nią, unosząc nieznacznie brwi do góry. Naomi jednak bardzo usilnie starała się zatrzeć pierwsze wrażenie i zmienić temat.
    Scott nie interesował się zanadto sektorami biznesu, które nie były ściśle powiązane z motosportem. Nie znał jej rodziny. Do tej pory mógł się tylko domyślać tego, że jest dobrze sytuowana, bo dziewczyna pojawiała się w przeszłości na wyścigach, najczęściej jako gość VIP, co dla przeciętnego fana było najzwyczajniej w świecie nieosiągalne. Od tego czasu minęło już kilka długich lat i Scott do dziś zapewne by o niej nie pamiętał, gdyby nie to, że jest w związku z jego przyrodnim bratem, a raczej była, bo ostatnio Internet obiegły zdjęcia Maxa z nowym obiektem westchnień, jeśli wierzyć brukowcom.
    – Tak, mieszkam tutaj – przytaknął wyrwany z chwilowego zamyślenia. – Naprawdę? W takim razie cieszę się, że to mi przypadło bycie pierwszym poznanym sąsiadem. Pierwszym i być może ostatnim, bo ludzie tutaj raczej nie są skorzy do zawierania nowych znajomości. Kupiłem to mieszkanie kilka lat temu, ale nie byłbym w stanie wymienić nazwiska chociażby jednej osoby, która tutaj mieszka – odparł z uśmiechem. Kilka razy nosił się z zamiarem sprzedaży tej nieruchomości i kupna czegoś w spokojniejszej okolicy, gdzieś za miastem, ale ostatecznie zawsze rezygnował. Sam penthouse pełnił rolę bezpiecznej przystani, miejsca, do którego w każdej chwili mógł wrócić, tak jak teraz.
    – Twój brat… też tu mieszka? – Zapytał, skinieniem głowy wskazując na hol windowy, do którego się udał. Być może mieszkali na różnych piętrach. Scott nie chciał myśleć o tym, że Naomi wróci do mieszkania, w którym znów będzie musiała stanąć naprzeciwko agresywnego, awanturującego się brata.
    – Wróciłem – odparł krótko. – Nie wiem, czy na dobre, ale na pewno na jakiś czas. Londyn to już zamknięty rozdział i może być tak, że niechcący spaliłem tam za sobą kilka mostów – dodał, nie wiedząc zupełnie, skąd wzięła się w nim ta potrzeba uzewnętrznienia.
    – Słuchaj, Naomi, jestem pierwszym sąsiadem, którego poznałaś, a to zobowiązuje – wymierzył w nią palcem. – Musimy to uczcić – dodał dla wyjaśnienia, widząc jej zmieszaną minę. Domyślał się tego, że nie chce pokazywać się na mieście w takim stanie i że pewnie nie jest w najlepszym nastroju, ale nie zamierzał pozwolić na to, by musiała skonfrontować się ze swoim pijanym i naćpanym bratem.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  31. [Okej, musiałam sobie tylko przypomnieć, co my tutaj kombinowałyśmy :)]

    Jeszcze kiedyś byłby gotów się spierać o to, że znajomość z różnicą wieku, sięgającą dwóch dekad, nie przetrwałaby w jego przypadku tygodnia, ale teraz był już przekonany, że wiek to tylko statystyka, która przestaje być barierą, gdy ludzi zaczynają łączyć te same wartości, potrzeby i pragnienia. I miał już w tym nawet pewnego rodzaju doświadczenie, bo jakiś czas temu wplątał się w pokręconą relację z dziewczyną zaledwie trzy lata starszą od Naomi, więc w jego przypadku teoria o byciu za starym lub za młodym dawno wzięła w łeb. Ale, oczywiście, u każdego działa to inaczej, zresztą Naomi też wygląda dojrzalej, niż wskazuje na to jej data urodzenia, choć trzeba przyznać, że była taka odkąd pamięta, a zna ją już naprawdę długo. Niektórych życie zmusza do tego, by dorośli znacznie szybciej.
    Uśmiechnął się na jej słowa, które chyba śmiało mógł odebrać jako komplement i znów obrzucił ją spojrzeniem, dostrzegając fakt, że miała już na sobie odpowiedni strój i rzeczywiście była przygotowana, żeby zacząć dosłownie od teraz. Problem polegał na tym, że już w obecnej sytuacji Chayton zmuszony jest rozciągać dobę do kilkudziesięciu godzin, żeby nie zaniechać żadnego ze swoich obowiązków, a jeśli dołoży sobie kolejnych, ta doba prawdopodobnie wybuchnie. Jego czas jest cholernie mocno ograniczony.
    Wziął głębszy wdech i wypuszczając powietrze nosem, lekko potarł brodę, zastanawiając się nad sposobem w jaki można by to ugryźć. Nie chciał jej odmówić, bo doskonale wiedział, że Naomi potrzebuje tych lekcji, jak nikt inny. Jej brat nie panował nad swoimi emocjami, a ponieważ miał pewność, że Naomi potulnie przyjmie wszystkie ciosy, najczęściej to na niej wyładowywał swoją frustrację. Istnieje szansa, że gdyby udowodniła mu, że umie odeprzeć atak, trochę poskromiłby swoją agresję wobec niej, ale do udowodnienia tego Naomi najpierw potrzebowała nauczyciela, który przekaże jej odpowiednie techniki.
    Jedyne, co mógł zrobić, to poświęcić swoje indywidualne treningi na nauczanie Naomi samoobrony. Zamiast przychodzić tutaj ćwiczyć, będzie ją po prostu uczył.
    — No nie wiem... Jeśli naprawdę postarasz się być pilną uczennicą i w wolnych chwilach będziesz ćwiczyła również sama, to może się uda — stwierdził, unosząc usta w uśmiechu. — Dobra, widzę, że jesteś przygotowana — zauważył, odkładając rękawice na najbliższy blat. — Możesz odłożyć torbę. Przejdziemy na maty i pokażesz mi, co na ten moment potrafisz zrobić z napastnikiem, żebym mógł zorientować się od czego zacząć — oznajmił, ruszając do mat, rozłożonych na podłodze w wydzielonej części pomieszczenia. Stanął mniej więcej na środku i ruchem ręki zaprosił do siebie Naomi.
    — Złapię cię od tyłu, a ty spróbujesz wydostać się z tego chwytu, okej? Możesz mnie bez obaw uderzać, nie zrobisz mi krzywdy, nie martw się — zapewnił, gdyby Naomi nie do końca wiedziała, na ile może sobie pozwolić.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  32. Posiadanie dobrej kondycji było kluczowe do tego, by osiągnąć sukces w samoobronie, więc na pewno będzie to dla nich duże ułatwienie, bo nie będą musieli zaczynać od totalnego zera, czyli od ćwiczeń na poprawę kondycji. Istnieje więc duża szansa, że Naomi szybko załapie chwyty i po kilku treningach udoskonali je na tyle, by swobodnie nimi władać. Na razie chciał jednak poznać jej umiejętności, dlatego stanął w końcu z tyłu i złapał ją mocno w talii, a gdy podjęła próbę wydostania się z tych objęć, trochę jej to utrudniał, w tym samym czasie unikając ciosów, wymierzanych nieco chaotycznie. Ale nie była przecież mistrzynią – dopiero zaczyna. Dzięki tym treningom nauczy się skupiać na przeciwniku i wykonywać ruchy z sensem.
    — Nie jest źle — przyznał, wypuszczając ją z ciasnych objęć. — Przychodzą tu osoby, które nigdy nie miały styczności z siłownią, a wykonanie kilku pompek przyprawia ich o zawroty głowy, więc możesz mi wierzyć, że naprawdę nie jest źle — zapewnił, uśmiechając się lekko. Nikogo nie dyskwalifikował, niezależnie od umiejętności, ale były osoby, które potrzebowały dwa razy tyle pracy, co Naomi, bo ich kondycja i wytrzymałość nie mieściły się na żadnym poziomie. Zacząć można jednak w każdym momencie i na każdym etapie, a treningi są po to, żeby człowieka doskonalić.
    — Zaczniemy od postaw, czyli od trzymania dystansu... — Mówiąc, pokazał kilka technik spychania niechcianego kontaktu fizycznego, takiego jak obejmowanie, łapianie za rękę, czy chwytanie za ciuchy. Później przećwiczyli to razem kilka razy, w różnych konfiguracjach. Umiejętne trzymanie dystansu to pierwszy krok do tego, by obronić się przed napastnikiem.
    Uniósł brew, słysząc pytania Naomi. Chayton od zawsze ze wszystkich sił starał się pilnować granic prywatności: nie wpuszczał do swojego świata byle kogo, nie udzielał się w mediach społecznościowych i nie mieszał się w skandale, a jedyne wywiady, na które dawał się skusić, to te dotyczące firmy. Był w tym naprawdę dobry, bo na przestrzeni lat nauczył się kontrolować i minimalizować ryzyko związane z tym obszarem egzystencji. Może nie miał obsesji na punkcie prywatności, ale zaborczo jej chronił i nigdy w życiu dobrowolnie nie wystawiłby jej na salony. Nie był więc żadną gwiazdą Instagrama, bo nie posiadał tam konta. Nie miał Facebooka, ani nawet Twittera. Jedyne konto, jakie posiadał, mieściło się na serwisie LinkedIn i dotyczyło wyłącznie kwestii zawodowych. Nie obchodziła go sława i nigdy po nią nie dążył, dodatkowo rozdzielał życie zawodowe od prywatnego, dzieląc je grubym murem, i naprawdę mało kto miał pojęcie, jaki jest Chayton Kravis, gdy wychodzi z biurowca i zdejmuje garnitur, i co dzieje się w czterech ścianach jego prywatnego życia.
    — Jakiś pikantny związek? — powtórzył, trochę zaskoczony. — Tak, jestem żonaty od czterech lat — odpowiedział z nutą rozbawienia w głosie, bo chyba nie wypadało mieć jakichś innych pikantnych związków, będąc żonatym. Oczywiście, Chayton od pewnego czasu jest w trakcie rozwodu, aczkolwiek mało kto o tym wiedział, bo i ta informacja nie miała prawa przedrzeć się do świata publicznego. Lepiej więc brzmiało jeszcze żonaty. Nie chciał jednak dzielić się tą informacją z otoczeniem, dopóki rozwód nie zostanie na dobre rozstrzygnięty. — Lepiej powiedz, co u ciebie — zachęcił zaraz. — Myślę, że twoje życie barwniejsze jest niż moje.
    Zakładał, że chodziła na jakieś wydarzenia, spotykała ciekawych ludzi, imprezowała i bawiła się do białego rana, bo w wieku dwudziestu trzech lat raczej mało kto myśli o siedzeniu w bujanym fotelu przed telewizorem. Nie miała łatwo przez brata, ale liczył na to, że Naomi mimo wszystko korzysta z życia na tyle, na ile może.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  33. Scott czuł, że coś w tym wszystkim mocno nie gra, ale na tym etapie znajomosci nie mógł bardziej dociekać. Nie był jej przyjacielem, ani nawet dobrym kolegą, był kimś w rodzaju dalekiego znajomego, z którym w przeszłości przy paru okazjach zamieniła kilka słów, może kiedyś zdarzyło im się być na tej samej imprezie, w gronie wspólnych znajomych i to w zasadzie wszystko, co ich łączyło. Nie chciał przekroczyć tej cienkiej granicy, kiedy z troskliwego znajomego stanie się natarczywym. Tym bardziej, że Naomi sprytnie, ale jednak z uporem omijała niewygodny temat. Uśmiechała się przy tym wesoło i sprawiała wrażenie wyluzowanej, zupełnie tak, jakby Scott był świadkiem zaledwie drobnej sprzeczki między rodzeństwem, a nie tej awantury, z mnóstwem przykrych słów. Bo to, że sytuacja z bratem ją dotknęła, widział od samego początku, między innymi po tym, jak próbowała go zagadać, robiąc dobrą minę do złej gry, a w międzyczasie zakrywała plamy na swojej pięknej, dopasowanej sukience.
    — To duży krok — pokiwał głową z uznaniem — I dobry wybór, myślę, że nie będziesz żałowała — dodał. Miał na myśli i samo miejsce - bo budynek, nie dość, że był na wysokim poziomie, to jeszcze znajdował się w doskonałej lokalizacji - i jej życiową sytuację. Jeśli jej brat zachowywał się tak na codzień, a ona mieszkając z nim musiała to znosić, bardzo dobrze, że wykonała pierwszy krok do zmiany tej sytuacji. Wierzył, że z czasem będzie w stanie całkiem się od nich odciąć, spalić ten most. Sam wiedział, jak trudno dopuścić do siebie myśl o tym, że członkowie rodziny nie są tymi, którzy życzą nam najlepiej. Czasami jest wręcz odwrotnie, kłamią, oszukują, ranią i mają destrukcyjny wpływ na nasze życie. Pogodzenie się z tym to pierwszy krok do otworzenia sobie nowych drzwi i przepracowania sytuacji.
    — Spalenie niektórych mostów wychodzi nam na dobre — przyznał — mi akurat zdarza się trochę z tym przegiąć. Tak jak w tym przypadku. To chyba dlatego, że czasami działam zbyt spontanicznie. — Wzruszył nieznacznie ramionami.
    — Nie mogłaś trafić na lepszego nauczyciela — dodał, śmiejąc się przy tym wesoło.
    Jej propozycja go zaskoczyła. Oczywiście taki pomysł przeszedł mu przez myś jeszcze zanim wspomniała o nim Naomi - dzięki temu mogłaby się trochę ogarnąć bez konieczności powrotu do mieszkania i konfrontacji z pijanym bratem. Dodatkowo nikt by ich razem nie zobaczył. Naomi była dziewczyną jego przyrodniego brata i o ile nikt, łącznie z nią samą nie wiedział o ich pokrewieństwie, to Scott czułby się wobec Maxa niezręcznie. Relacje w jego rodzinie i bez tego były wystarczająco napięte. O ile można było w ogóle mówić o jakichś relacjach. Ot, traktowali się jak obcy ludzie, unikali jak ognia i schodzili sobie z drogi.
    — To akurat nie jest taki zły pomysł, musisz się trochę ogarnąć — zażartował z uśmiechem, maskując tym swoje zaskoczenie jej warunkiem. Szybko jednak dodał dwa do dwóch i uznał, ze Naomi nie chce wracać do siebie, bo jest tam jej brat i nie chce wychodzić na miasto, bo nie jest w najlepszym stanie ani nastroju.
    — Zapraszam — dodał, ruszając w stronę holu windowego.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  34. Ludzie ich pokroju, mieli wiele tajemnic; dotyczyły one w równym stopniu samych interesów, co relacji rodzinnych. Niekiedy najwięcej mroku mieli w sobie ci, którzy uśmiechali się wesoło z okładki magazynu, pojawiali się na wszystkich eventach i chwalili w mediach społecznościowych każdą chwilą ze swojego życia. Idealnym przykładem takiej osoby był jego ojciec. Mężczyzna doprowadził do tego, że Scott rozmawiał z nim raczej sporadycznie, najczęściej składając mu chłodne życzenia z okazji świąt. Andretti nie mógł pogodzić się z tym, czym przez Michaela stała się jego rodzina. Niegdyś bardzo ze sobą zżyci, teraz niemal nie mogli na siebie patrzeć. Nie widział większych szans na poprawę i chociaż tego po sobie nie pokazywał, to trudno mu było to w sobie przepracować. Zwłaszcza, że nie mógł o tym porozmawiać. Nikomu aż tak bardzo nie ufał a ponieważ Naomi rozmawiała z nim teraz tak swobodnie, mógł z dużą dozą pewności stwierdzić, że Max również nikomu nie ufał na tyle, by zdradzić ich największą, rodzinną tajemnicę. Nie sądził bowiem, że panna Ellison jest na tyle wyrachowana, żeby przez znajomość ze Scottem próbowała dogryźć swojemu byłemu. Może miał zbyt dużo wiary w ludzi, ale taki scenariusz nie przeszedł mu nawet przez myśl. To Maxowi najbardziej zależało na tym, żeby zachować ich pokrewieństwo w tajemnicy. Scott nawet to rozumiał. Gdyby mógł, też wymazałby ojca ze swojego życiorysu tak, żeby mógł sam pracować na własne nazwisko. Nie być wiecznie porównywanym do ojca czy dziadka. Uważał, że choć Max jest z nich wszystkich pokrzywdzony najbardziej, to dzięki temu miał łatwiejszy, lepszy start jako sportowiec. Scott również tej tajemnicy strzegł, bo konsekwencje wypłynięcia tego na światło dzienne nie byłyby najprzyjemniejsze również dla niego. Nie lubił skandali. Nie lubił, kiedy w nagłówkach przewijało się jego nazwisko. Od kilku lat żył tak, żeby nie ściągać na siebie uwagi mediów i całkiem nieźle mu to wychodziło.
    Rodzina Naomi również miała swoje sekrety. Nie musiał pytać, bo to wiedzieć. Nie zamierzał też dociekać i drążyć tematu. Uznał, że jeśli będzie chciała, opowie mu więcej.
    – I tak długo wytrzymałaś, ja wyprowadziłem się z domu, kiedy miałem siedemnaście lat i to na drugi koniec świata. Nadal uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłem podjąć – odparł wchodząc za nią do windy. Wyprowadzka z domu zmusiła go do szybkiego wejścia w dorosłość, a jednocześnie była bardzo wyzwalająca. Nie wyobrażał sobie jednak innego stanu rzeczy.
    – Porwało cię już nocne życie górnego Manhattanu? – Zapytał stając naprzeciwko niej. Plecami oparł się o ścianę pędzącej do góry windy. Po kilku sekundach machina wyhamowała. Srebrnoszare drzwi rozsunęły się na boki, ukazując niewielki hol. Wcisnął kod na niewielkiej klawiaturze znajdującej się przy drzwiach wejściowych do jego apartamentu. Zamek odpuścił a on lekkim pchnięciem otworzył drzwi.
    – Zapraszam – gestem ręki wskazał na wnętrze mieszkania, pozwalając jej przejść przodem. Wnętrza utrzymane były w surowym stylu. Scott od kupna niczego tutaj nie zmienił. To, co zostało zaprojektowane przez architekta wnętrz, począwszy od mebli a skończywszy na ozdobach, stało tu nienaruszone, ale choć wszystko robiło duże wrażenie, to nie raz zdarzało mu się usłyszeć, że trudno tu poczuć się jak w domu.
    – Mogę powiedzieć, że rozstałem się z Londynem w bardzo nieprzyjaznej atmosferze – odparł ze śmiechem. Bynajmniej się tym nie przejmował. Nie miał zamiaru tam wracać. Uznał, że musi poświęcić się trochę własnym sprawom. Pewnie nikt nie miałby mu tego za złe, gdyby załatwił to wszystko w bardziej… rozsądny sposób.
    – Nie powiedziałem, że wyglądasz okropnie – obruszył się – wyglądasz pięknie, tylko musisz się trochę ogarnąć – dodał, śmiejąc się przy tym nieznacznie. Z salonu, w którym się znajdowali, roztaczał się widok na panoramę miasta. Kiedyś bardzo go to ekscytowało, ale zdążył już do tego przywyknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Chodź – skinął głową dając jej znak, by poszła za nim. Na drugi poziom apartamentu prowadziły zakręcone schody. Tam pchnął pierwsze drzwi z lewej, gdzie znajdowała się łazienka. W jej centralnym punkcie, tuż przy przeszklonej ścianie z takim samym widokiem, jak ten w salonie, stała wanna. Z lewej strony, nieco oddzielony od reszty łazienki znajdował się otwarty prysznic. Na półce leżało kilka świeżych, białych ręczników, obok leżał złożony w kostkę biały szlafrok. Obsługa przychodziła do niego codziennie, ogarniając mieszkanie tak, jak ogarnia się hotelowe apartamenty.
      – Gdybyś potrzebowała czegoś więcej, to daj znać. Nie mam co prawda żadnych damskich kosmetyków ani niczego co zmyje albo poprawi makijaż, ale cała reszta jest do twojej dyspozycji – dodał, zanim zniknął za drzwiami. Zszedł na dół i korzystając z aplikacji w telefonie, zamówił włoskie jedzenie z restauracji na dole. Ze swojej wielkiej kolekcji win wybrał to, które uznał za najbardziej odpowiednie i włożył je w pojemnik z lodem.

      Scott

      Usuń
  35. Zastanowił się chwilę nad jej pytaniem. Nie było tu jednej, definitywnej odpowiedzi. W tamtym czasie musiał mierzyć się z wieloma swoimi słabościami. Przeżywać wzloty i upadki w towarzystwie niemal obcych mu ludzi. Oczywiście, że łatwiej byłoby mu w Stanach, wśród bliskich, ale dzięki temu, że rzucił się na głęboką wodę, nabrał siły charakteru. Stał się tym, kim był teraz. Kariera w Stanach nie była nawet w połowie tak ekscytująca, jak wyścigi w europejskiej Formule 1.
    – Nie żałuję – odpowiedział po namyśle. – Spełniałem swoje marzenia. Czasami po prostu trzeba coś poświęcić, nie można mieć wszystkiego – wzruszył nieznacznie ramionami.
    – W gruncie rzeczy wciąż uważam, że to były najlepsze lata mojego życia. To chyba mówi samo za siebie – dodał już z uśmiechem. Czasem żałował, że to już nie wróci. Lata leciały a jego pięć minut dawno już minęło. Nie było szans na to, by znów mógł wsiąść za kółko i być na topie, tak jak wtedy. Próbował, ale poniósł porażkę. Tęsknił za tym, bo nawet najbardziej ekscytująca praca nie była w stanie zapełnić tej dziwnej pustki, a jednocześnie nie mógł nic na to poradzić.
    Podczas gdy Naomi brała prysznic, dostawca z restauracji na dole zdążył dostarczyć mu zamówione jedzenie. Scott ustawił na stole dwa talerze, obok położył sztućce. Wyłożył jedzenie z plastikowych pojemników na porcelanowe półmiski. Na stole znalazły przystawki z owoców morza, ale również bardziej tradycyjne włoskie specjały. Słysząc jej kroki jej kroki, sięgnął po butelkę wina i otwieracz, a zanim pojawiła się w kuchni wlał trochę wytrawnego trunku do kieliszków.
    – Nie, w porządku. Czuj się jak u siebie – odpowiedział, mimo wszystko będąc trochę zaskoczonym tym jak toczy się ten wieczór. Przez moment nawet poczuł się odrobinę nieswojo, głównie przez wzgląd na swojego brata. – Jeśli chcesz, poproszę, żeby zabrali twoją sukienkę do pralni – wskazał na przewieszone przez jej rękę ubranie. Pralnia w budynku była czynna całą dobę, a obsługa była gotowa mu z tym pomóc niezależnie od pory dnia.
    – Nie wiedziałem co lubisz… – powiedział, wskazując na zastawiony stół.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardziej, niż na lądowaniu na pierwszych stronach gazet, zależało im na rozwijaniu biznesu, zarabianiu pieniędzy i na zachowaniu tej specyficznej nuty enigmatyczności. Ktoś, kto podaje siebie na tacy, nie zawsze jest tak interesujący, jak ktoś, kto pokazuje tylko odrobinę, a resztę pozostawia wyobraźni. Jego rodzina pokazywała zawsze tylko tyle, by wzbudzać ciekawość, ale nigdy nie dać na sobie zarabiać jakimś tanim tabloidom. Posiadali mnóstwo kontaktów na całym świecie i nie potrzebowali istnieć medialnie. Bycie na świeczniku nie jest im do niczego potrzebne. Jakość i klasa zawsze obronią się same – nie potrzebują medialnej pompki, ani całej tej zepsutej otoczki.
    Zacząć należałoby od tego, że między nim a Rosalie nic nie mogło się popsuć, bo między nimi nic nigdy nie istniało. Nie zawarli małżeństwa na dowód miłości, a dla scalenia udziałów i zwiększenia kapitału firmy, ale to była informacja poufna, znana tylko najbliższej rodzinie, więc Naomi o tym nie wiedziała. Od jakiegoś czasu pokazują się razem wyłącznie na kolacjach biznesowych, jako że oboje reprezentują firmę, ale w swoim prywatnym świecie są w trakcie rozwodu i liczą na to, że uda się sfinalizować go w ciszy. Ale nawet kiedy to już nastąpi, a oni prywatnie rozejdą się w swoje strony, Chayton nie zamieni się w donżuana, biegającego po barach i szukającego sobie drugiej połówki. Miłość jest dla niego sprawą drugorzędną, albo i trzeciorzędną, więc jeśli nie zaistnieje w jego życiu, wcale nie będzie mu z tego powodu przykro.
    Musiał na chwilę przystanąć, żeby móc lepiej spojrzeć na Naomi i zadać pytanie.
    — Masz dwadzieścia trzy lata, w każdej chwili możesz zapisać się na kurs pilotażu — powiedział, nie do końca rozumiejąc, w czym leżał problem. — Ojciec cię wydziedziczy, jeśli zrobisz licencję? — Uniósł lekko brew, bo tylko to przyszło mu do głowy. Mógł być zły, że Naomi zajmie się lataniem i przez to zaniedba sprawy firmy, ale przecież nie trzymał jej na smyczy, żeby tak zupełnie odwieść ją od tego pomysłu. Co najwyżej mógł zagrozić, że odetnie ją od rodzinnego majątku. W rzeczywistości Chayton nie wiedział, czy Naomi posiada jakieś swoje pieniądze, czy żyje z tego, co daje jej ojciec, ale jeśli to drugie, wtedy sprawa byłaby jasna. Jeśli Naomi pójdzie zrobić licencję, ojciec zabierze jej pieniądze, a wtedy nie będzie miała ani licencji ani pieniędzy. Mógł się tylko cieszyć, że jego świętej pamięci ojciec wręcz nalegał na to, by najpierw spełnił swoje marzenia, a dopiero później wszedł w jego buty i stanął na czele firmy. Był mu za to niezwykle wdzięczny i żałował, że tej wdzięczności nigdy nie zdążył mu przekazać.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  37. Rhys w tej chwili miał przynajmniej milion pytań do brunetki, bo nie rozumiał z tego kompletnie nic. Naomi zaskoczyła go bardziej niż przez te wszystkie lata i zupełnie nie wiedział co powinien o tym myśleć. Zamiast to jednak roztrząsać na małe kawałeczki po prostu wszedł w tą dziwną grę, a z dziewczyną rozmówi się później. Nie był wściekły, raczej zaskoczony i przez chwilę nie wiedział, jak powinien się zachować. Miał wrażenie, że wkopał się w coś w czym udziału brać nie powinien, ale to było bez znaczenia. Przez chwilę chodziło mu po głowie, że jej ojciec zdecyduje mu się przyłożyć za to, że odważył się ruszyć jego córkę. Młodszą dziewczynę o osiem lat. Cholera, może to nie miało znaczenia, bo jednak była dorosła, ale w oczach rodziców zapewne wciąż chwilami była małym dzieckiem. Choć sądząc po tym, co usłyszał jakiś czas temu teraz ani trochę nie był pewien czy jej ojciec ją w taki sposób właśnie postrzega.
    — Chcieliśmy to utrzymać w sekrecie. Dopóki nie uspokoi się sytuacja z Rose i tym wszystkim. Tak było po prostu bezpieczniej dla interesów, a media nie będą tak się wtrącać, gdy publicznie się ujawnimy za jakiś czas — wyjaśnił. To była dobra strategia. Rhys dopiero niedawno zaczął prowadzić własną kancelarię. Co prawda była ona otworzona z Rose, więc teraz nawet nie wiedział, jaka przyszłość go czekała w pracy, ale to nie było teraz ani trochę ważne.
    No tak, było jeszcze rozstanie Naomi. Nie pomyślał, aby to dodać do swojego wywodu, ale zrobiła to za niego. Nie ważne. Nie miał pojęcia w jakim kierunku to wszystko pójdzie, ale teraz to chyba też było bez większego znaczenia. Po prostu będą musieli coś wykombinować. Uśmiechnął się lekko, gdy brunetka musnęła jego policzek i spojrzał w jej stronę. Nie był teraz pewien czy dobrze zrobiła obiecując mu, że będzie mógł się nimi chwalić na prawo i lewo. Teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie, aby to pociągnęli przez jakiś czas, ale czy faktycznie to byłby dobry pomysł, aby publicznie cokolwiek mówić? Dobrze wiedział, że media tak łatwo nie odpuszczają. Trudno. Wymyślą co będzie później.
    — Nie wiedzą jeszcze. Więc będziemy musieli im powiedzieć — powiedział spoglądając w stronę mężczyzny. Widział, że ucieszył go nowy i dość nagły związek córki. Był zaskoczony, że mu tak bardzo to odpowiadało. A chyba jeszcze bardziej zaskoczony był tym natłokiem pytań. — Chyba jeszcze wcześnie na wspólne mieszkanie. Póki co niech Naomi robi to, na co ma ochotę. Na wszystko inne przyjdzie jeszcze czas. Nie musimy się z niczym spieszyć — odpowiedział.
    Poprosił o wino, bo czuł, że bez alkoholu może nie wytrwać do końca kolacji, która przybrała bardzo nieoczekiwany zwrot.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  38. Niezależnie od tego, jak duży dystans utrzymywał w kontaktach z ludźmi z pracy, nie był kimś totalnie bezlitosnym i dzikim. Wybaczanie pewnych rzeczy faktycznie nie przychodzi mu łatwo, i zdarza się, że upór i duma biorą nad nim górę, pozwalając, by dana znajomość obróciła się w proch, nie otrzymawszy żadnych szans na wyjaśnienia, ale ostatecznie ci, którzy wyróżniają się podobnym uporem, jeśli założą, że muszą zostać wysłuchani, to i tak zawsze będą potrafili się do niego dostać. Gdy tylko przyjdą – wysłucha ich, bo był zdania, że jeżeli ktoś uważa, że zasługuje na drugą szansę, to spróbuje o nią zawalczyć. Osobowość nie jest przecież jak twardy kamień, którego nie da się modelować, a wręcz przeciwnie – każda lekcja sprawia, że człowiek się zmienia, że koryguje swoją postawę i uczy się na błędach, a więc w wielu przypadkach zasługuje na szansę, by odkupić winy i móc odbudować zaufanie. Jego wyrozumiałość nie szła jednak w parze z umiejętnościami pocieszania, bo nawet do tego zadania podchodził z rozwagą. Banały typu „jutro będzie lepiej”, „będzie dobrze” lub „głowa do góry” nie byłyby w stanie przejść mu przez gardło, bo uważał je za wyjątkowo nieszczere. Czasami lepiej nie powiedzieć nic, niż zdobyć się na sztampowy banał, dlatego jego pocieszanie polegało przede wszystkim na słuchaniu, z kolei uspokajanie opierało się najczęściej na racjonalnym rozumowaniu. O rozstaniach wiedział niewiele, bo związków w życiu przerobił tylko kilka i można policzyć je na palcach jednej dłoni, z czego prawie wszystkie dotyczą okresu studenckiego. Był w związku małżeńskim, ale to małżeństwo nie jest świadectwem miłości dwojga ludzi, a zwykłym układem zawartym dla osiągnięcia obopólnych korzyści. Układem, który miał zostać rozwiązany w odpowiednim momencie, a który wciąż trwa, bo jedna ze stron uparła się, że się ten koniec wcale nie jest konieczny.
    — Myślę, że dla Nicolasa najlepszym przykładem chodzącej porażki powinno być jego odbicie w lustrze — stwierdził, nie gryząc się w język, mimo że rozmawiał właśnie z jego siostrą, Naomi, ale to jak Nicolas ją traktował, po prostu nie mieści mu się w głowie. Facet zwyczajnie niszczy swoją rodzinę od środka. — Odnoszę czasem wrażenie, że twój brat jest trochę zazdrosny, że tak dobrze sobie radzisz — przyznał, przechodząc do następnej techniki spychania niechcianego kontaktu fizycznego. — A Max rzucił cię, bo? — dopytał. Skoro Naomi zaczęła mówić, może miała potrzebę komuś się wygadać, a skoro i tak ćwiczyli, nic nie stało na przeszkodzie, żeby dała teraz upust swoim emocjom. On na pewno rady jej w tej dziedzinie żadnej nie udzieli, bo miłość jest pułapem nieosiągalnym dla kogoś takiego jak on, ale wysłuchać może.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  39. Scott powstrzymywał się od patrzenia na nią tak, jakby patrzył, gdyby jeszcze do niedawna nie była związana z jego przyrodnim bratem. Poza tym, Naomi była obecnie w pewnego rodzaju kryzysie - nie mógłby tego wykorzystać, niezależnie od tego, jak pociągająco wyglądała, siedząc przy stole w jego koszulce, z niedbale zarzuconym na ramiona szlafrokiem. Jakkolwiek to zabrzmi, Andretti miał już swoje lata, a zgromadzone życiowe doświadczenie z czasem ujarzmiło włoski temperament. Nie był już tak porywczy i nie uganiał się bezmyślnie za zgrabnymi nogami, jak to miał kiedyś w zwyczaju. Gdyby kilka lat temu miał w sobie choć mały procent tej mądrości, którą ma obecnie, jego życie nie byłoby w rozsypce, bo może i pozornie wszystko wyglądało na poukładane, ale tak naprawdę stał na rozdrożu, próbując poskładać to, o co tak długo nie dbał. W ciągu kilku ostatnich lat na zmianę ścigał się na torze i zawieszał karierę. Wyprowadzał się za ocean i wracał do Nowego Jorku. Odchodził z rodzinnej firmy i znów się w niej zatrudniał. Godził się z matką swojego dziecka, by po chwili po raz kolejny trzasnąć w nerwach drzwiami. Uchylał się od roli ojca, bo uważał, że najlepsze na co go stać, to bycie fajnym wujkiem, wyjechał do Londynu nie wierzył, że nadaje do wychowania dziecka, a potem męczyły go wyrzuty sumienia, bo Anthony lepiej dogadywał się z ojczymem, niż z nim. Patrzył teraz wstecz i widział wszystkie swoje stare błędy, razem z konsekwencjami. Przeszłości zmienić nie mógł, ale przyszłość wciąż była w jego rękach.
    — Cieszę się — uśmiechnął się nieznacznie i zgarnął na swój talerz kilka przystawek. Był stałym klientem restauracji na dole i nigdy nie musiał czekać na dostawę dłużej, niż 40 minut.
    — Biedna. To musiało być okropnie nudne. Zwłaszcza dla dziesięciolatki — powiedział ze śmiechem. Poza całą tą otoczką wyścigi to dwadzieścia aut, które przez dwie godziny robią dziesiątki okrążeń po stosunkowo niewielkim torze.
    — Ja w tym wieku zaliczałem chyba swoje pierwsze starty w zawodach. Stare dzieje. — machnął niedbale ręką.
    — Czym się teraz zajmuję? Dbam o to, żeby wszystko w zespole działało tak, jak należy, bo bycie kierowcą to tylko wierzchołek góry lodowej, spijanie śmietanki. Pracuję też nad tym, żeby za kilka lat wprowadzić nasz zespół do europejskich mistrzostw, ale przed nami jeszcze długa droga — wyjaśnił w skrócie, nie wchodząc w zbędne szczegóły. Wierzył w to, że za kilka lat Andretti Autosport Racing zmierzy się z najlepszymi zespołami Formuły 1, a za kierownicą ich bolidu usiądzie jego syn.
    — Życie poza torem jest… inne, ale i tu nie brakuje emocji. Czasami jest ich chyba nawet więcej, niż kiedy jesteś w samochodzie, bo wygrana nie do końca zależy już od ciebie i twoich umiejętności. To chyba najtrudniejsza część. — Scott znał to środowisko od podszewki. Wychował się na torze. Był odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu. Oczywiście, że tęsknił za młodością i wyścigami, ale czasu nie dało się zatrzymać, ani cofnąć, a on musiał iść do przodu.
    — Co jest między tobą i twoim bratem? Nie wyglądało to na dobre, rodzinne relacje — zauważył, kierując przy tym rozmowę na inny temat.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  40. Max nie lubił samotności i trudno było znaleźć w jego życiu taki okres, kiedy był singlem. Dawało mu to namiastkę normalności i rodzinnego ciepła, którego od wielu lat w swoim życiu nie doświadczał. Wypełniał więc tę pustkę w najłatwiejszy znany mu sposób: dużą ilością znajomych i kolejnymi związkami. Często też przechodził z jednego związku w kolejny, lub w gorszych przypadkach, zaczynał nową relację zanim zdążył zakończyć poprzednią. Z biegiem lat dorobił się nawet łatki - internauci określali go mianem chodzącej czerwonej flagi - i było w tym trochę racji.
    Z Naomi spotykał się od niespełna roku. Był z nią szczęśliwy. Pomimo różnic wyniesionych z domu, dobrze się ze sobą dogadywali. W dodatku byli dosłownie uwielbiani przez opinię publiczną. Tego akurat nie mógł zaklasyfikować ani jako plus, ani jako minus. Nie przepadał za tym rodzajem atencji. Owszem, jego praca wiązała się z tym, że był rozpoznawalny, ale zawsze starał się zatrzymywać swoje sprawy osobiste dla siebie. Pokazywał się ze swoimi dziewczynami na wyścigach, ale na tym ekspozycja relacji się kończyła. Mieszkał w dużym, odosobnionym domu na Staten Island, nie był stałym bywalcem imprez na górnym Manhattanie, nie chodził na eventy, które nie były związane z motosportem. Z Naomi to się zmieniło, przede wszystkim dlatego, że interesowały się nią media, a ona nie stroniła od grania paparazzi na nosie. Zwykle robiła to jednak z wyczuciem, balansując zręcznie na krawędzi bycia celebrytką. Maxowi niczego w tej relacji nie brakowało.
    Wyskoczył z samochodu i niemal natychmiast został otoczony przez krzyczących i wiwatujących współpracowników. Wszyscy ściskali go i przybijali z nim piątki. Wokół panował istny chaos. Ktoś pomógł mu oswobodzić się z kasku. Przeczesał palcami włosy i odetchnął głęboko, przyjmując kolejne uściski. Miał wrażenie, że to był najlepszy wyścig w całym sezonie, chociaż zdarzało mu się stawać w tym roku na podium. Tego dnia wszystko szło dokładnie tak, jak powinno. Nie popełnił żadnego błędu, wykorzystał wszystkie okazje i dojechał na metę jako pierwszy. Duma rozpierała go od środka. Kiedy podszedł do obecnej na padoku Naomi, z radości chwycił ją w ramiona i obrócił się z nią wokół własnej osi. Był cały mokry, bo ktoś chwilę wcześniej oblał go szampanem.
    — Świetnie, zobaczymy się wieczorem, mam tu jeszcze do ogarnięcia kilka spraw — powiedział na chwilę się od niej odwracając, by przyjąć gratulacje od kolejnych osób. Nie udało im się dłużej porozmawiać. Max został odciągnięty na bok i otoczony przez ludzi. Po wyścigu czekała go jeszcze oficjalna część dekoracji i wręczenia trofeum, potem kilka rozmów z dziennikarzami. Niezależnie od wyniku, to zawsze zajmowało kilka godzin. Tym razem było podobnie. Na kolacji pojawił się nieco spóźniony. Na przywitanie musnął ją przelotnie w policzek.
    — Przepraszam, zatrzymali mnie — powiedział zajmując miejsce przy stoliku, naprzeciwko Naomi.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  41. Rhys jakoś nie mógł pojąć tej ogromnej chęci, aby Naomi miała partnera. Była młoda, chyba wciąż studiowała, jeśli dobrze pamiętał i rozwijała swoją karierę. Na ustatkowanie się przecież jeszcze będzie miała naprawdę wiele czasu. W zasadzie miała na to całe życie. Pomyślał o sobie i o tym, jak zareagowałby, gdyby jego ojciec przedstawił mu taki pomysł, aby w wieku dwudziestu trzech lat się ożenił. W pierwszej chwili chyba by się roześmiał, a potem odszedł bez wdawania się w dyskusję. To było bez sensu, a oni nie żyli w średniowieczu czy w kraju, gdzie aranżowane małżeństwa były na porządku dziennym. Rozumiał tyle, że każdy rodzic chciałby, aby jego pociecha miała drugą połówkę, ale aż tak?
    W dość dziwny sposób wybrnęła z lawiny pytań ojca i jego oskarżeń, ale nie zamierzał tego teraz w żaden sposób komentować. Obawiał się, że podobną rozmowę lepiej będzie przeprowadzić w miejscu, które w żaden sposób nie będzie podsłuchiwane. Czy to przez jej ojca czy kręcąca się po apartamencie służbę. Niby marne były na to szanse, ale Hogan i Naomi pewnie woleliby, aby nikt nie dowiedział się o tym małym przekręcie, w który właśnie dziewczyna go wpakowała. Niemal odetchnął z ulgą, kiedy mężczyzna musiał iść i zająć się swoimi sprawami, zostawiając ich we dwoje. Niemal od razu spojrzał na dziewczynę, chciał jakichś wyjaśnień, a jednocześnie dowiedział się z tych kilku minut znacznie więcej niż można byłoby przypuszczać.
    — Nie przepraszaj, zdarza się — odpowiedział i chyba próbował ją w ten sposób pocieszyć. Czy na pewno to się zdarza? Raczej niewiele osób mogło pochwalić się tym, że właśnie w taki sposób zostali czyimś chłopakiem. Odebrał od dziewczyny butelkę wina. Zdecydowanie nie powinien pić, skoro prowadził i na chwilę się zawahał. — Wiesz co, skoro twój ojciec i tak myśli, że się umawiamy to chyba nie będzie miał nic przeciwko temu, jak cię stąd porwę, co ty na to? — zapytał. Odstawił butelkę z powrotem na stół. Co prawda przyjechał, bo miał do niego jakieś plany, ale to mogło w końcu poczekać. Zawsze mogli użyć karty młodzi i zakochani, potrzebowali chwili dla siebie i po prostu się stąd zmyli. A po alkoholu prowadzić nie mógł. Co prawda teraz to nie był żaden problem, bo w końcu mógł zadzwonić po taksówkę, ale póki co auto było jego wymówką i zamierzał z niej skorzystać.
    — Jakoś sobie z tym odkręcaniem poradzimy. Póki co będziemy trzymać twojego ojca na dystans i zastanowimy się co dalej z tym wszystkim. Zbieraj się, obiad zjemy w innym miejscu.
    Nie chciał tego mówić na głos, ale Naomi wyglądała na osobę, która potrzebowała teraz trochę odpoczynku. Zdecydowanie miała zbyt dużo na swojej głowie w tej chwili, a Rhys skoro już został w to wciągnięty to chociaż mógł jako odpowiedzialny chłopak coś z tym zrobić.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie był na bieżąco z tymi wszystkim rzeczami, relacjami damsko-męskimi swoich znajomych, z ich rozstaniami czy zejściami, bo wcale się na tym nie skupiał. Miał sporo innych zajęć, które w stu procentach absorbowały cały jego czas i tak prawdę mówiąc, to nawet już nie pamiętał, kiedy po raz ostatni wyskoczył gdzieś na drinka. Praca była dla niego priorytetem, więc poświęcał jej całego siebie i nie narzekał, bo dawało mu to mnóstwo korzyści, z satysfakcją na czele, a ponieważ nie miał czasu, równocześnie nie miał też na głowie zbyt wielu problemów, związanych z relacjami międzyludzkimi. Nie zmienia to jednak faktu, że on też miewał gorsze dni i wcale nie uważał, że to coś złego schrzanić coś od czasu do czasu. Naomi mogła uważać, że przyznając się do pewnych spraw, ośmieszyła się, albo zhańbiła, i teraz już tylko czekać, aż ostateczny wyrok za te przewinienia zapadnie, a wraz z nim wbije się ostatni gwóźdź do trumny, ale Chayton nie dobijał leżącego. Może pozory mówią na co dzień coś innego, ze względu jego na nieprzystępny charakter, ale jest człowiekiem naprawdę wyrozumiałym i nawet jeśli z początku podejdzie do sprawy surowo, w duchu po raz dziesiąty powtórzy sobie: okej, zdarza się. Ludzie nie są idealni, mają wady, swoje osobliwe cechy i mnóstwo błędów w człowieczym systemie. To, że teraz nie powodziło jej się w życiu, nie oznaczało, że jest beznadziejnym przypadkiem, któremu nic już nie jest w stanie pomóc. Przyszedł po prostu czas na to, by zmierzyć się z pewnymi słabościami, by wyjść ze strefy komfortu i doświadczyć lekcji, które będą owocne kiedyś w przyszłości.
    — Egzamin da się poprawić, a kontrakt jeśli nie ten, to będzie inny. Świat się przecież nie zwalił, Naomi — powiedział, przyjmując kilka mocniejszych ciosów. — Nie będziesz w stanie zadowolić wszystkich, włącznie z facetami. Jesteś dobrą, ładną dziewczyną i wiesz co? Uważam, że nie powinnaś o tym zapominać, bo stać cię na stokroć więcej, niż na czerwoną flagę — zauważył, nawiązując do tego, jak określiła ostatniego partnera. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że słowa to tylko słowa – niczego nie naprawią, zwłaszcza złamanego serca, ale podzielił się nimi z Naomi, bo tak po prostu uważał. I zupełnie nie rozumiał, dlaczego celowała nisko, w czerwone flagi, skoro mogła celować znacznie wyżej.
    Nie chciał na razie mówić o tym, jak wygląda sytuacja w jego małżeństwie, bo czekał aż Rosalie oficjalnie podpisze papiery rozwodowe. Jeśli podpisze, wtedy będzie miał pewność, że wszystko idzie po jego myśli i będzie mógł rozmawiać o szczegółach.
    — Kryzysy dopadają wszystkich, ale my po prostu nie obnosimy się z tym, co dzieje się w naszym prywatnym życiu — odpowiedział. — Żadne z nas nie chce być kojarzone ze skandalami, bo nie przynoszą nam one żadnych zysków, więc ich unikamy — wyjaśnił krótko i zatrzymał się na chwilę, żeby zrobić krótką przerwę i wziąć kilka łyków wody, a przy okazji zerknąć na zegarek, bo jego czas był ograniczony. Zresztą, niebawem pojawią się tutaj też inni użytkownicy tego miejsca.
    — Mogę ćwiczyć tak z tobą raz w tygodniu — oznajmił po chwili. — Będziemy ćwiczyć tutaj, ale może się tak zdarzyć, że któregoś razu umówimy się u mnie w domu. Wszystko zależy jak będę stał z czasem.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  43. Max wiedział, że postępuje niewłaściwie. Mimo to nie potrafił przywołać się do porządku. Z pozoru niewinna znajomość przerodziła się w niespodziewany skok w bok. Teoretycznie powinien postawić sprawę jasno i zakończyć swój związek z Naomi, a jednak coś go przed tym powstrzymywało. Przywiązanie? Obawa przed tym, jak zareaguje? Nie był pewien. Potrafił jednak zachowywać się wobec niej tak, jakby nic się nie stało. Tak jak teraz.
    Upomniany zablokował telefon i schował go do kieszeni. — Już nikt nie będzie nam przeszkadzał — obiecał, posyłając jej ciepły uśmiech. To nie było prawdą, bo nawet jeśli z Niną nie pisał, to miał ją w swoich myślach. Od ich ostatniego spotkania, tego, na którym puściły im hamulce, minęło kilka tygodni, podczas których unikali się jak ognia. Nina miała męża i syna, nie chciała narażać na szwank rodzinnych relacji. Max miał dziewczynę i nie potrzebował żadnych afer. Poza tym, Nina była jego lekarzem, pomogła mu dojść do siebie po kontuzji. Powiedzieć, że ta relacja była nieodpowiednia, to jakby nic nie powiedzieć. A mimo to, dzisiejsza wygrana posłużyła jej za pretekst, by się do niego odezwać.
    — Wiesz, że to niemożliwe, nie teraz — spojrzał na nią przepraszająco. — Będę miał trochę wolnego dopiero za cztery tygodnie — dodał. W tym samym momencie jego telefon znów zawibrował, tym razem przeciągle, bo ktoś do niego dzwonił. Nieco zirytowany wyjął z kieszeni aparat, odrzucił połączenie i całkiem go wyłączył.
    — Przepraszam, jestem trochę zmęczony, to był długi dzień — powiedział podnosząc z blatu kieliszek a po wzniesieniu tego małego toastu wypił niewielki łyk trunku. Kiedy pochyliła się w jego stronę, zrobił to samo, tak, by ich usta spotkały się w krótkim pocałunku.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  44. Scott śledził w mediach poczynania swojego przyrodniego brata. Chociaż się do tego nie przyznawał, to interesował się jego życiem i nie przepuszczał żadnej okazji do tego, by dowiedzieć się czy wszystko u niego w porządku. Ich rodzinne relacje były bardzo zawiłe, a oni sami nie rozmawiali ze sobą już od kilku dobrych lat, ale z czasem Scott coraz bardziej nad tym ubolewał. Jeden z jego braci dziesięć lat temu zginął w wypadku samochodowym, drugi żyje i ma się świetnie, ale nie potrafią się ze sobą dogadać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że winę za całą sytuację ponosi ich ojciec. Z drugiej strony mieli swoje lata i mogli się ze sobą dogadać, gdyby tylko chcieli. Tylko Max nie chciał mieć ze Scottem ani z rodziną od strony ojca niczego wspólnego, a najbardziej nie chciał, żeby informacja o ich pokrewieństwie wyszła na jaw. Dusił więc w sobie tę tajemnicę nawet przed najbliższymi sobie osobami, w obawie przed tym, że przedostanie się kiedyś do mediów. To poniekąd dodatkowo Scotta zasmucało.
    — Wierzę, gdybym sam nie jeździł, to nikt nie zmusiłby mnie do oglądania kilkunastu aut jeżdżących przez dwie godziny w kółko — powiedział ze śmiechem. Był niecierpliwym dzieckiem i nawet pomimo tego, że interesował się od małego motosportem, bardziej niż oglądanie wyścigów ciekawiło go to, co dzieje się za ich kulisami. Nawet kiedy kibicował swojemu ojcu, zamiast uważnie obserwować wyścig, plątał się między ekipą na padoku.
    — Pamiętam, jak przychodziłaś na wyścigi — wymierzył w nią palcem i uśmiechnął się nieznacznie na to wspomnienie. Czas spędzony w Europie był szalony, a kierowcy rozchwytywani. Niektórzy z tego chętnie korzystali. Scott w tamtym czasie nie był zainteresowany przelotnymi znajomościami, bo był w szczęśliwym związku. Przynajmniej przez jakiś czas.
    — Red Bull to teraz czołówka stawki, w tym roku idą po mistrzostwo — skomentował krótko. — Ale w sercu każdy jest fanem Ferrari. Nawet jeśli kibicuje innemu zespołowi, to i tak jest fanem Ferrari — zażartował. Nie chciał zupełnie omijać tematu, jednocześnie nie wypytywał o szczegóły. Nie mógł zdradzić się z tym, że wie z kim Naomi się spotykała i że ten związek jest już przeszłością, bo Max został sfotografowany z influencerką Bridget Calloway.
    — Za sąsiedztwo — uniósł do góry szkło — I za Ferrari — dodał śmiejąc się przy tym nieznacznie i upił mały łyk wina z kieliszka. Teraz, kiedy nie był już kierowcą, pozwalał sobie na alkohol nieco częściej, niż wcześniej, ale nadal nie pił dużo. Dla niego była to po prostu używka, która odbiera jasność umysłu. Jedynym wyjątkiem od tej reguły były jego spotkania z przyjaciółmi z dzieciństwa, ale te odbywały się nie częściej, niż raz na rok. Wtedy pozwalał sobie popłynąć tak, że chorował jeszcze dwa dni po imprezie.
    — Nie wyglądał mi na cudownego — skwitował krótko. Zastanawiał się dlaczego Naomi próbuje zamydlić mu oczy. Widział, jak Nicolas zachował się względem niej i nie ma takich słów które przekonałyby go, że to dobry człowiek.
    — Posłuchaj, jeśli chcesz, to mam na piętrze wolną sypialnię, możesz tutaj zostać, dopóki twój brat nie wytrzeźwieje i się stąd nie zmyje — zaproponował wprost.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  45. Normalnie plotki, nawet te dotyczące jego kolegów po fachu, wpadały mu do głowy jednym uchem i wypadały drugim. Nie przywiązywał do tego żadnej uwagi. Sam mierzył się kiedyś z podobnymi problemami i wiedział, ile prawdy jest w tym, co piszą, oraz w jaki sposób są przez nich pozyskiwane informacje. Scott swego czasu spotykał się z top modelką, obecną na czołówkach najlepszych modowych magazynów, czynnym aniołkiem Victoria’s Secret, kobietą na punkcie której oszalał świat. Wiedział z czym wiąże się zainteresowanie prasy i portali plotkarskich. Paparazzi byli gotowi na wszystko, byle tylko zdobyć interesujące zdjęcie, a magazyny płaciły za takowe solidne kwoty. Od tamtych wydarzeń minęło kilka długich lat, podczas których Scott jak ognia unikał plotek i strzegł swojej prywatności na tyle dobrze, że do tej pory nikt nie wpadł nawet na ślad tego, że ma syna. Oczywiście pomagał w tym fakt, że chłopak nosił nazwisko swojej mamy. Scott stoczył ze swoją byłą partnerką długi bój o to, żeby zgodziła się na zmianę, a cały proces jeszcze się nie skończył.
    Na jego korzyść działa również fakt, że już trzy, cztery lata temu powoli zaczął wycofywać się ze sportu, a na jego miejsce wskoczyli kolejny kierowcy, którzy swoją prywatnością dzielili się znacznie chętniej. Scott pozostawał więc daleko poza kręgiem zainteresowania i nie chciał tego zmieniać. Nie wyobrażał sobie kolejnego, medialnego związku, gdzie nie może swobodnie wyjść do restauracji, czy pojechać na wakacje.
    Mimo to śledził losy Maxa i mógł poniekąd wydedukować, co się u niego dzieje, chociażby po tym, że Naomi była na niego wyraźnie zła, a on dawał się fotografować z nową dziewczyną, lub prawie dziewczyną. Andretti takich szczegółów rozstrzygnąć nie potrafił.
    — To chyba śliski temat? — Spojrzał na nią unosząc do góry brwi. Miał wrażenie, może błędne, że Naomi potrzebuje z kimś porozmawiać. Wyglądało na to, że ma w sobie dużo żalu i negatywnych emocji. Najwyraźniej rozstanie nie wynikało z jej inicjatywy. Max nie należał do stałych w uczuciach. Tylko czy Scott będąc w jego wieku był inny? Korzystał z życia nie bacząc na konsekwencje ani cudze uczucia. Pewnie kiedyś zmądrzeje, tak samo jak Scott, ale przedtem musi przeżyć swoje.
    Wzruszył nieznacznie ramionami.
    — Pewnie nie znam wszystkich szczegółów, ale twój brat to dorosły człowiek, i chyba tak należałoby go traktować. Przymykanie oka na jego wybryki mu nie pomoże. Tobie zresztą też. Jeśli głupieje po alkoholu, to nie powinien pić, a jeśli nie może bez picia i używek wytrzymać, to są takie miejsca, które z tego leczą — skomentował, może trochę zbyt wprost. Naomi pewnie dobrze o tym wszystkim wiedziała, tylko wygodniej jej było tłumaczyć brata, zamiast się od niego odciąć. Domyślał się, że w pewien sposób jest zależna od rodziny, głównie finansowo, co może stanowić pewną przeszkodę, ale żadne pieniądze nie były warte tego, żeby dać sobą pomiatać.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  46. Max był wyraźnie rozproszony a jego myśli błądziły gdzieś daleko, poza miejscem, w którym się teraz znajdowali. Wydawałoby się, że ma wszystko, a on wciąż czegoś szukał, wciąż było mu za mało. Naomi była dla niego dobra, dbała o niego i o ich relację. Max wiedział, że jej na nim zależy. I jemu również zależało. Do czasu.
    Miał z tego powodu wyrzuty sumienia, oczywiście, dlatego kiedy zdradził ją po raz pierwszy, przez długi czas był dla niej najlepszym chłopakiem, jakiego mogła sobie wyobrazić. Zerwał wszystkie kontakty z kochanką, naginał swoje harmonogramy tak, żeby odpowiedzieć na potrzeby Naomi. Z czasem jednak przyszedł moment wypalenia. Moment, w którym pomyślał, że to nie wydarzyło się bez przyczyny. Moment, w którym zaczął patrzeć na swój związek krytycznie, usprawiedliwiać się.
    Max już teraz, siedząc na przeciwko Naomi w luksusowej restauracji wiedział, że to jest już skończone, że nie ma czego ratować, bo coś się zmieniło w nim samym. To życie, które prowadzili, było nazbyt idealne, a oni sami zdawali się być odklejeni od rzeczywistości. Max był znudzony. Dlatego podświadomie szukał dodatkowych rozrywek.
    — Tak, to nic pilnego, ani tym bardziej ważnego — odparł, chowając telefon w kieszeni. Wiedział, że musi z nią porozmawiać, jakoś tę sprawę rozwiązać, a jednocześnie miał wyrzuty sumienia. Dlatego na zmianę zachowywał się czule i dystansował. Był niezdecydowany. Naomi nie była niczemu winna, nie mogła zrobić czegoś lepiej, czy inaczej, żeby przy niej pozostał. Ich drogi po prostu się ze sobą rozchodziły.
    — To tylko jakieś gratulacje po wyścigu — powiedział. Kelner ustawił na stole zamówione przez nich potrawy. Max odmówił wina, chociaż przydałoby mu się małe rozluźnienie. Po pierwsze - prowadził, a po drugie wolał zachować trzeźwość umysłu.
    — Wolałbym jechać do siebie — powiedział krótko. Nie lubił przebywać w domu Naomi. Nie przepadał za jej ojcem, który wydawał mu się cholernie dwulicowy, a jeszcze bardziej nie lubił jej brata. Nicolas był uosobieniem wszystkich tych cech, które drażniły go u ludzi z wyższych sfer, tych, którzy przez całe życie mieli wszystko podane na tacy i mogli osiągnąć wszystko, a popadali w ruinę. Od dawna namawiał Naomi na to, żeby się stamtąd wyprowadziła i zaczęła żyć na własną rękę, ona jednak uparcie i kurczowo trzymała się swojej rodziny. Max tego nie rozumiał. Był dobry w odcinaniu ludzi, nawet najbliższych, jeśli tylko uznał, że mają zły wpływ na jego życie.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  47. Dawny Scott nie wynikałby zanadto w jej osobiste problemy i rozterki. Wydawało się jednak, że dwa lata spędzone w Londynie, zmieniło go bardziej, niż dziesięć poprzednich, spędzonych w Europie. Jego podejście stało się bardziej dojrzałe. Nie uciekał już od problemów, chociaż kiedyś takie rozwiązanie było dla niego wręcz typowe. Nie owijał w bawełnę i nie grał w gry, mówił wprost, drążył, próbując dojść do sedna i znaleźć rozwiązanie.
    A może nie chodziło o czas, ani wiek, tylko okoliczności i życiowe doświadczenia. W końcu w ciągu ostatnich dwóch lat uczył się rozmawiać o problemach z nastolatkiem. Po takim stażu nic nie mogło go już zaskoczyć.
    — Nie zadręczasz mnie — odparł skubiąc ostatnie kawałki owoców morza. Kiedy skończył, odsunął od siebie talerz i wypił kilka łyków wody.
    Być może Naomi potrzebowała się wygadać, może poczuła się u niego na tyle komfortowo, by zdradzić mu o sobie coś więcej, a może czuła potrzebę, by się wytłumaczyć, pokazać, że ani to rozstanie, ani kłótnia z bratem nie dotknęła jej tak, jak sobie myślał.
    — Całe moje życie to miłosne dramaty — zaśmiał się wesoło, choć w tym żarcie było sporo racji. — Ale zaskoczę cię — wymierzył w nią palcem — nie zawsze byłem głównym winowajcą. Chociaż naturalne takie zainteresowanie nie sprzyja dochowywaniu wierności, czasem to się po prostu… dzieje. Wiesz, jest taki moment, kiedy myślisz sobie, że możesz wszystko, że nic cię nie ogranicza, to oczywiście nieprawda, ale zanim to sobie uświadamiasz, najczęściej just już za późno — przyznał rozbrajająco szczerze. Scott zmarnował kilka szans na ułożenie sobie życia i założenie prawdziwej rodziny, w tym z matką swojego syna.
    — Trafiłaś na prawdziwego konefera, na pewno nie zawiedziesz się żadnym winem z mojej kolekcji — powiedział z dumą, sięgając po stojącą na stole, w lodowej otulinie butelkę czerwonego Giacomo Conterno Monfortino, by uzupełnić jej kieliszek. Sam nie zdążył jeszcze wypić pierwszej porcji. Kiedy ruszyła do tańca, uśmiechnął się nieznacznie.
    — To chyba nienajlepszy pomysł, marny ze mnie tancerz, zwłaszcza przy takich młodzieżowych rytmach — powiedział przyglądając się jej nieco zmieszany. Scott był spontaniczny i szalony w młodości, podczas imprez w monakijskich klubach, ale nie na trzeźwo, w zaciszu własnego mieszkania w Nowym Jorku. Zamiast tego zaczął zbierać puste talerze po ich kolacji i ogarniać nieco kuchnię.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  48. W zasadzie to Hogan nie wiedział co powinien do końca o tym wszystkim myśleć. Cała ta sytuacja była zwyczajnie dziwna i nie pasowała do jego wizerunku, ale nie zamierzał zostawić Naomi na lodzie. Po krótkiej rozmowie z jej ojcem wywnioskował, że ich relacje nie należą do najlepszych, a ona sama sprawiała wrażenie, jakby bała się własnego ojca i tego, że może mu podpaść brakiem życia miłosnego, jakby to było naprawdę najgorsze co mogłoby spotkać własne dziecko. Zapewne, gdyby wiedział więcej to nie wahałby się przed tym, aby to i owo jej ojcu powiedzieć. Może nie warto było psuć sobie relacji zawodowych z nim z powodu dziewczyny, ale sposób w jaki ją traktował ani trochę mu się nie podobał. Był zwyczajnie przykry, a ona sama chyba była tym przytłoczona. Nie mógł się jej więc dziwić, że zdecydowała się na taki, a nie inny krok. Może co prawda wolałby nie być w to wplątany. Zwłaszcza, że no cóż, ale nie planował żadnych związków na ten moment i nawet udawanie jednego byłoby zwyczajnie męczące. Jednak uznał, że tym wszystkim powinni zająć się w zupełnie innym miejscu. A na pewno nie tutaj, gdzie ktoś mógłby ich podsłuchać i wszystko przekazać ojcu dziewczyny.
    — Nie jestem głodny, po prostu stąd wyjdźmy — powiedział. Mogli coś zjeść, jeśli ich najdzie. W Nowym Jorku było milion restauracji, więc gdyby naszła ich ochota to w każdej chwili mogli podjechać czy zamówić, gdyby pojechali do niego. Musiał od dziewczyny wyciągnąć parę informacji, zastanowić się co z tym wszystkim zrobić i jak podejść do jej ojca, który chyba najchętniej w tym tygodniu już wyprawiłby im wesele, a potem jeszcze upewnił się, że obrączki będą na pewno odpowiednio do ich palców przymocowane.
    Spojrzał na Naomi, gdy rzuciła pytaniem o Rose. Przez chwilę nie był pewien co i czy chce odpowiadać. To wciąż był drażliwy temat, którego sam do końca nie rozumiał.
    — Próbuję to wszystko jakoś ogarnąć. Nie będę słodził i udawał, że jest łatwo, bo jest zajebiście ciężko. Pomijając moje prywatne życie zostawiła kancelarię i klientów, tyłek mi się pali i chwilami nie wiem co robić — przyznał. To chyba był pierwszy raz, kiedy przyznał, że faktycznie nie wie co robić. Westchnął bezgłośnie. Wątpił, aby mogła mu pomóc akurat w tej kwestii. Nie chciał też obciążać jej swoimi problemami. — Sporo osób jest pewnych, że to ja coś zwaliłem i z mojej winy odeszła.
    Wcale się nie dziwił, że ludzie tak myśleli. Zwykle tak właśnie było – kobieta odchodziła, bo coś się działo. Może podniósł na nią rękę, może zdradził, a może coś jeszcze innego zrobił i nie była w stanie z nim wytrzymać. Nie zawsze się dogadywali, ale na tym w końcu polegał związek, prawda? Nie w każdej kwestii trzeba było być zgodnym. Życie polegało na kompromisach, a nie jedynie na ciągłym przytakiwaniu.
    — Jazda konna? — Powtórzył. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz siedział na koniu. Nie miał do tego kompletnie głowy ani tym bardziej chęci. Konie zawsze go uspakajały, choć nie był wielkim fanem jazdy konnej i nie praktykował tego często. Ale lubił ich towarzystwo. Było w tych zwierzętach coś kojącego. — Czemu nie, prowadź.
    — Sądzisz, że się pozabijają, jak zostaną sami? — spytał. — Wiem, że mieszkanie samemu może przerażać. Przechodziłem przez to i jakkolwiek niewygodnie z początku jest, to ta samodzielność naprawdę dodaje skrzydeł. Powinnaś spróbować, a gdyby ci nie pasowało to zawsze możesz chyba wrócić do domu, mam rację?

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  49. Pogładził jej plecy, gdy przylgnęła do niego chwilowo i uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu. To dobrze, że te kilka zdań, którymi się z nią podzielił, coś dały, bo uważał, że raczej marny z niego pocieszyciel. O ile potrafił człowieka zmotywować do działania, o tyle z dodawaniem otuchy trochę się powściągał, ale to już dlatego, że sfera uczuciowa nigdy nie była jego konikiem. Nie bez powodu trwa w popieprzonej relacji, poprawnie nazywanej małżeństwem, a z matką drze koty na każdym kroku. W jego życiu pewne schematy po prostu nie istnieją, zwłaszcza te dotyczące relacji międzyludzkich.
    — Nie ma sprawy — odparł tylko i zabrał się za zbieranie swoich manatków. W międzyczasie słuchał Naomi i szczerze dziękował sobie w duchu, że nigdy nie miał parcia na szkło, a te wszystkie dziwaczne portale społecznościowe i rozrywkowe są mu zupełnie obce. Oczywiście, wiedział o co w nich chodzi i z czym to się je, bo akurat Rosalie prowadziła konto na Instagramie, tyle że w żaden sposób nie nawiązywała swoimi postami do ich małżeństwa, a zdjęć we dwoje też tam nie mieli, ale nie orientował się w tamtejszych trendach, ani tematach, które są na czasie. Zacząć należało by od tego, że i tak nie miałby czasu scrollować tablic, czy przeglądać TikToka, bo bardziej, niż te filmiki, interesowały go notowania na giełdzie i nowe kontrakty konkurencji. Dlatego też nie miał pojęcia, co tak właściwie działo się w internecie między Naomi, jej byłym chłopakiem i jego nową dziewczyną, ale z tego co rozumiał, ludzie wstawiali tam jakieś żenujące zestawienia z dziewczynami w rolach głównych. Pomyśleć tylko do czego zdolny jest internet i ludzie w dzisiejszych czasach...
    — O, czyli jednak udało ci się wynieść się na swoje? — Zerknął na Naomi. — Świetnie, na pewno wyjdzie ci to na dobre — stwierdził, posyłając jej lekki uśmiech. Gdy zakładał koszulkę, dźwięk przychodzącej wiadomości rozległ się gdzieś w głębi jego torby. Nie był na razie w stanie odpowiedzieć, czy skorzysta z zaproszenia, bo termin będzie miał kluczowe znaczenie, a jeszcze go nie poznał. I nie miał też pewności, czy napomknie o tym zaproszeniu swojej żonie, bo ich stosunki są aktualnie dość napięte.
    — Na obiad się nie skuszę, ale może na filiżankę kawy tak — odpowiedział, przeczesując swoje włosy palcami. Miał jeszcze parę spraw do załatwienia, więc dodatkowa kofeina się przyda. — Jesteś samochodem? — dopytał, bo jego auto stało zaparkowane przed budynkiem, więc mogą zabrać się razem, jeśli Naomi przywędrowała tutaj z kierowcą, albo jakimś publicznym środkiem transportu.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  50. Max był spięty. Próbował się wyluzować, zachowywać tak jak zwykle, ale w jego głowie toczyła się właśnie walka poczciwości i żenady. Z jednej strony czuł się podle, bo zdradził swoją dziewczynę, a potem żył z nią tak, jak gdyby nic się nie stało, udając najlepszego chłopaka pod słońcem. Wtedy wierzył, że to było jednorazowe. A może tylko chciał w to wierzyć i oszukiwał sam siebie. Nie da się przecież budować solidnego związku na kłamstwie, a zdrada, która nie poniosła za sobą żadnych konsekwencji była niebezpiecznym precedensem, bo chociaż on i Nina przestali się widywać, to nie spalili między sobą mostów, pozostając w nieczęstym, ale regularnym kontakcie.
    Max twardo stąpał po ziemi i potrafił zachować zimną krew nawet wtedy, kiedy wszyscy inni tracili głowę. Cechował się dużymi pokładami zdrowego rozsądku i samodyscypliny. Był skrupulatny, wytrwały, pewny siebie, potrafił kontrolować swoje emocje, panować nad nerwami, a jednak Nina bez większego wysiłku owinęła go sobie wokół palca tak bardzo, że był gotów wyjść z kolacji z Naomi po to, by się z nią spotkać. Na tym etapie już wiedział, że jego związek jest przeszłością, że powinien o tym z Naomi porozmawiać, wyjaśnić i przede wszystkim postawić sprawę jasno. Mimo to odsuwał to w czasie, jakby czekał na lepszy moment, na bardziej odpowiednią chwilę. Zastanawiał się, czy Naomi coś czuje, czy zauważyła w nim jakąś zmianę, czy spodziewa się tego, co jest w zasadzie już nieuniknione. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się, tym razem cieplej, swobodniej. Nie lubił, kiedy była smutna. Nie chciał jej ranić, a jednocześnie wciąż to robił, świadomy, że najgorsze dopiero przed nim.
    — Nie to miałem na myśli — sięgnął jej ręki i przytknął ją sobie do ust, składając krótki pocałunek na wierzchu jej dłoni. Ugiął się znowu, pod wpływem jej spojrzenia, tego jak go traktowała, jaka była dla niego dobra. Zastanawiał się, co poszło nie tak, dlaczego przestało mu zależeć na takiej dziewczynie, ale nie znał na to pytanie odpowiedzi, jego uczucia względem niej uległy zmianie i nie był w stanie ich odtworzyć.
    — Nie chciałbym dzisiaj wpaść na twojego brata — wzruszył nieznacznie ramionami, bo Naomi dobrze wiedziała, że Max za Nicolasem nie przepada. Choć to chyba za mało powiedziane. Ellison był wszystkim tym, czego Max nie znosił w ludziach. Brakowało mu dyscypliny i samokontroli, nie potrafił docenić zaplecza, które dostał od życia, przychodząc na świat w tak dobrze sytuowanej rodzinie, a swoim bliskim potrafił sprawiać tylko przykrość. Nie raz dochodziło między nimi do sprzeczek, głównie w momentach, w których Max stawał w obronie Naomi, podczas gdy Nicolasowi pod wpływem używek puszczały hamulce. Rossi uważał, że powinna się od niego definitywnie odciąć, ale Naomi nie chciała o tym nawet słyszeć.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  51. Scott nie oceniał jej zachowania. Miała teraz sporo na głowie i targały nią emocje. Rozstania nigdy nie były łatwe, nawet wtedy, kiedy uczucia już się wypalały. Nagłe zniknięcie osoby z którą było się blisko, tworzyło dziwną pustkę, której nie dało się tak po prostu wypełnić, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Jak dla niego, mogła pić aż odpłynie, tańczyć do upadłego, zachowywać się głupio i nierozsądnie, jeśli tego właśnie potrzebowała. Od zachowania zimnej krwi był tu on.
    — Wyszalałem się, to fakt — przyznał, zbierając ze stołu kolejne półmiski. Na stole zostały jedynie dwa kieliszki. Uznał, że odrobina wina może się jeszcze tego wieczoru przydać.
    — Ale nie aż tak, jak sobie wyobrażasz — mrugnął do niej, niespiesznie podwijając rękawy koszuli w okolice łokci, zabezpieczając je tym samym przed zabrudzeniem i zabrał się za wkładanie talerzy do zmywarki. Scott może i był kochliwy, ale kiedy się z kimś wiązał, nie robił tego dla zabawy. Zdecydowanie nie był jak marynarz, który miał inną dziewczynę w każdym porcie. Nie czuł się tym jednak urażony. Być może jego byłe partnerki miałyby na jego temat podobne zdanie.
    — Czuję, że zostałem oceniany przez pryzmat twojego byłego chłopaka — powiedział, choć po tonie jego głosu można było poznać, że żartuje. — A ja po prostu nie trafiłem jeszcze na tę jedyną. Poza tym, byłem ciągle pod okiem fotoreporterów i kamer, w takich warunkach trudno o tego typu szaleństwa, a jeśli słyszałaś o mnie coś innego, to nieprawda — wymierzył w nią palcem i roześmiał się nieznacznie, choć wesoło. Problem polegał na tym, że w jego przypadku trudno było znaleźć szczerą partnerkę. Raz prawie stanął na ślubnym kobiercu, ale tydzień przed planowaną ceremonią odkrył, że jego narzeczona ma romans z reżyserem filmu, w którym ubiegała się o rolę. Cóż, potraktowała Scott’a jak trampolinę do zdobycia obserwatorów, a nowego faceta wykorzystała do zaistnienia w Hollywood. Pamiętał doskonale, jak Alison wypłakiwała oczy w relacji na żywo, zrzucając na niego całą winę za rozpad ich związku. Trafiła na dobry grunt, bo Andretti milczał - nie miał zamiaru tej sprawy komentować, niczego prostować ani się tłumaczyć. Oberwał wtedy trochę wizerunkowo, ale tak naprawdę wcale go to nie obchodziło, bo nie zarabiał na instagramie, tylko na wyścigach. Nie musieli go lubić, ważne było to, że wygrywał. Naomi była jednak wtedy młoda i mogła tego nie pamiętać.
    — Mam teraz trochę inne priorytety — przyznał. Przed powrotem do Nowego Jorku rozstał się z dziewczyną, z którą spotykał się w Londynie, bo nie podobało jej się to, jak bardzo włącza się w wychowanie swojego syna. Zapewne nie bez znaczenia był w tym wszystkim fakt, że była od niego znacznie młodsza i miała nieco inne podejście do życia, nie uznawała kompromisów i chciała mieć go tylko dla siebie.
    — Chcę być jak najlepszym tatą dla mojego syna, a mam w tym zakresie sporo do nadrobienia — wyznał jak gdyby nigdy nic. Wytarł dłonie i wyrzucił do kosza papierowy ręcznik. Nie chciał już dłużej ukrywać przed światem faktu, że ma syna. Antonio niedługo będzie nosił jego nazwisko i jeździł w barwach rodzinnego zespołu. Scott jeszcze dwa lata temu był zagubiony i skonsternowany, teraz czuł dumę i postępował tak, jak należy nie dlatego, że musiał, bo tak wypadało, ale dlatego, że chciał i czuł taką potrzebę.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  52. Na co dzień właściwie nie miał kontaktu z tymi zwierzętami. Zapewne, gdyby to nie było przez Naomi nie miałby z nimi kontaktu wcale. Jego rodzina co prawda lubiła sobie umilać czas na różne sposoby, jazda konna była jednym z nich, ale wtedy zwykle wybierali się do zaufanych znajomych, którzy je posiadali, a oni kojarzyli zwierzęta. Wszyscy byli zajęci, aby jeszcze mieć czas i miejsce na to, aby jeździć i zajmować się końmi. Były to z pewnością wdzięczne zwierzęta, które potrafiły przynieść wiele dobrego w życiu. Rhys spędzał jednak mimo wszystko większość swojego czasu w centrum Nowego Jorku. Rzadko opuszczał Manhattan. Był typowym mieszczuchem, lubił swoją czarną kawę, jazdę autem i to, co miasto może zaoferować.
    — Może ich nie ma, ale ściany potrafią mieć uszy — odparł. Nie znał co prawda osób pracujących w rezydencji Ellisonów, ale wolał dmuchać na zimno. Tak mimo wszystko nie chciał jednak wpaść znów na jej ojca, bo choć szanował go jako biznesmena i dogadywali się właśnie na stopie biznesowej, tak jako człowiek nie pasował mu już do końca. To samo tyczyło się brata brunetki, ale z nim akurat Rhys nie miał żadnej relacji. Był od niego trochę młodszy, a z drugiej strony byli też na kompletnie różnych etapach życia. Rhys był bliski, aby zakładać własną rodzinę, skupiał się na samorozwoju, a brat Naomi wydawał się skupiać na zupełnie innych rzeczach. I nie było w tym nic złego, bo w końcu miał do tego pełne prawo.
    Pokręcił przecząco głową, kiedy zaczęła mówić o pomocy.
    — Dam sobie radę. Mam zgrany zespół, poradzę sobie — zapewnił. Nie miał co prawda problemu z tym, aby prosić o pomoc, ale nie chciał w to wciągać nikogo innego. To była jego sprawą, którą musiał sam jakoś rozwiązać. To w końcu była jego kancelaria, musiał sobie z tym poradzić. Łatwiej byłoby, gdyby była narzeczona się odezwała. Bez niej nie mógł za wiele zrobić, skoro wciąż była współwłaścicielką kancelarii i oficjalnie prowadziła ją razem z nim. — Czeka mnie dużo papierkowej roboty, ale sobie poradzę — dodał i posłał dziewczynie lekki uśmiech. To było miłe, że się tak martwiła, chociaż zdecydowanie nie musiała się zamartwiać jego sprawami. Miała na swojej uroczej głowie własne problemy, którymi powinna się zająć. On swoich dokładać jej nie musiał i też nie chciał.
    — A kiedy widziałaś, żebym ostatni raz udzielał się na Instagramie prywatnie? — zapytał. Nie był influencerem, aby cokolwiek ludziom tłumaczyć. Jeśli już coś wrzucał to jakieś prawniczce informacje, ale mało było tam jego prywatnego życia. Wolał te trzymać tylko dla siebie i bliskich. To, że Rosaline wrzucała zdjęcia jak szurnięta jeszcze nie znaczyło, że on robił to samo. Poza tym dobrze wiedział, że ludzie karmią się wszelkimi dramatami, a on nie miał ochoty opowiadać swoich spraw w internecie. Musiał to przede wszystkim załatwić z byłą narzeczoną, a z nią miał nieco utrudniony kontakt, bo nawet nie wiedział, gdzie jest. Jej siostra nie chciała mu nic powiedzieć, nie odbierała telefonów od niego i najpewniej Rose zmieniła numer lub go zablokowała, ale bardziej był skłonny uwierzyć w zmianę numeru. Próbował z różnych numerów do niej zadzwonić i odbijał się od ściany. — Chyba niedawno się rozstaliście, co? Pewnie trochę będzie musiało minąć zanim dadzą ci spokój albo któreś z was nie zacznie się z kimś spotykać, aby nerwy czy inne emocje przelać na tę drugą stronę — dodał. Nie rozumiał fascynacji cudzym związkiem. Ludzie naprawdę nie mieli co robić tylko sprawdzać z kim kto się spotykał? I dorabiać sobie do tego niestworzone historie?
    Odebrał od dziewczyny linkę. Czuć i słychać było zwierzęta, ale miał wrażenie, że oboje mogą potrzebować takiego rozluźnienia się i przebywania w towarzystwie istot, które w żaden sposób nie oceniają.
    — Nie zwariujesz, mogę cię zapewnić, że tak nie będzie — powiedział z przekonaniem — tylko musisz się wyprowadzić, aby przekonać się na własnej skórze, jak będzie. Zobaczysz, że będzie łatwiej z czasem.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  53. Rodzina jest jednym z najważniejszych elementów istnienia i Chayton zdawał sobie sprawę, że jest to jednostka nieoceniona i taka, bez której nie da się w wielu przypadkach funkcjonować, ale rozumiał też to powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Życie samo weryfikuje, nie trzeba wiele, wystarczy trudny moment w życiu i wszystko jasne – kto jest kim, kto udaje a, kto jest prawdziwy. Dotyczy to nie tylko ludzi, przyjaciół i dobrych kolegów, ale również własnej rodziny, bo bywa przecież tak, że od obcych ludzi uświadczy się więcej pomocy, niż od tych najbliższych. Bywa też tak, że nóż w plecy wsadzi ci człowiek, po którym nigdy nie spodziewałbyś się podobnego czynu, choćby z samego faktu, że łączy was ta sama krew. I dlatego Chayton w całości rozumiał potrzebę odsunięcia się od bliskich, bo sam zrobił to już lata świetlne temu, gdy zaczynał studia, a matka wściekała się na samą myśl, że nie może kontrolować go w położonym ponad dwieście mil dalej Cambridge. Popierał to, że Naomi chciała zacząć swoje życie, niepodyktowane żadnymi schematami, narzuconymi przez ojca, bo złota klatka to beznadziejny układ, który w efekcie zniszczy ich wszystkich, dlatego czym prędzej powinna się z niej wydostać.
    Zgarnął swoje rzeczy, wsunął bluzę na ramiona, przerzucił torbę przez ramię i ruszył w kierunku wyjścia.
    — Wiesz, to nie chodzi o to, żeby całe życie grać komuś na nerwach. Dobrze jest nauczyć się walczyć o swoje i stawiać na swoim, a to że możesz zrobić to w sposób, który dodatkowo komuś dopiecze, to już taki dodatek do całości — powiedział, machając na pożegnanie koleżance, która obsługiwała kogoś przy stanowisku recepcji. — Moja matka jest bardzo odporna na bezpośredni przekaz. Wiele rzeczy po niej spływa, dlatego muszę stosować trochę inną technikę docierania do niej — wyjaśnił, uśmiechając się krzywo, bo brzmiało to trochę dziwnie, ale było prawdą. — W rzeczywistości wolałbym, gdyby zrozumiała wszystko za sprawą słów, ale jest jak jest. — Wzruszył lekko ramionami. — W każdym razie, uważam, że dobrze robisz idąc na swoje. Najwyższy czas dać wszystkim do zrozumienia, że nie jesteś niczyją własnością.
    Samochód stał na parkingu wzdłuż ulicy. Gdy Chayton podszedł bliżej, a zamek centralny odblokował się automatycznie, otworzył drzwi od strony pasażera i zaprosił Naomi do środka. Potem wrzucił swoją torbę na tylne siedzenie i zasiadł na miejscu kierowcy.
    — To gdzie ta knajpa? — zapytał, zapinając pas bezpieczeństwa i uruchomił auto, gotowy do jazdy.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  54. Jak się tak zastanowił to Naomi musiało być ciężko bez mamy. Nie wyobrażał sobie obecnie, że miałoby zabraknąć w jego życiu rodziców, oboje się dobrze trzymali i przecież wcale nie należeli do starszych osób. Byli w świetnych formach. Zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że kiedyś nadejdzie taki czas, ale miał po prostu nadzieję, że długo nie będzie dane mu odczuć takiej straty. Gdyby teraz coś się stało, naprawdę zacząłby wierzyć w pecha i w to, że prześladuje go jakieś fatum.
    — Nie odmawiam pomocy, nie pracuję w kancelarii sam. Mamy wszystko pod kontrolą, ale obiecuję, że jeśli z czymś sobie nie poradzę to od razu się zgłoszę po pomoc — obiecał i uśmiechnął się. Po części nie chciał o nią prosić, chociaż faktycznie byłoby łatwiej, gdyby mógł rozdzielić obowiązki na więcej osób, ale póki co dawał sobie przecież radę. Miał obok Rosalie, która była świetna i sprawdzała się w swojej roli, parę innych osób, które również wiedziały co robią. Cóż, tak mu się wydawało, bo odsunął przyjaciółkę na bok po tym wszystkim co się działo i obecnie raczej nieszczególnie z nią rozmawiał. Wmawiał sobie, że to chwilowe, ale fakt był też taki, że po rozstaniu z Rosaline samo wspomnienie imienia przyjaciółki go irytowało. Ot, przypadkowa zbieżność imion, na którą nie mógł nic poradzić. I jasnych włosów.
    Wywrócił oczami, gdy podała mu toczek, ale nie wykłócał się. Raczej nie planował upadku z konia, ale gdyby miało do niego dojść, wolał nie wylądować w szpitalu z rozwaloną głową. Problemów mu wystarczyło już do końca roku, kolejne tylko bardziej zirytowałyby mężczyznę. Podszedł do swojego konia. Przez chwilę go głaskał, jakby chciał się z nim przywitać zanim poszedł w ślady brunetki i dosiadł swojego. Nie do końca było z jazdą konną, jak jazdą na rowerze, ale nie minęło z kolei, aż tyle czasu, żeby zapomniał prostych rzeczy.
    — Póki ona milczy, też się nie odezwę. Wolałbym, żeby napisała do mnie, a nie wrzucała jakieś durne oświadczenia na Instagramie. — Przyznał. To dopiero byłoby ciekawe, gdyby coś wrzuciła na relację czy jako post, ale do niego nie napisała nawet słowa. Nie wiedział, gdzie jest, co robi i przede wszystkim nie wiedział czy ona wciąż żyje. Nikt z jej rodziny również nie chciał z nim rozmawiać ani niczego powiedzieć. Jeszcze byłby w stanie to zrozumieć, gdyby ją zdradził, uderzył czy zrobił cokolwiek, co dałoby jej powód do tego, aby odejść bez choćby słowa wyjaśnienia, ale nic z takich rzeczy nie miało miejsca. Może czegoś nie zauważył, a może jednak to rodzinka dała jej do myślenia, że z nim szczęśliwa nie będzie. Tworzył jedynie teorie spiskowe, bo tak naprawdę nie miał wglądu w to, co naprawdę się wydarzyło. Nie chciała go, odeszła i najpewniej to było tyle, ale brak informacji co faktycznie się stało był irytujący. Trochę, jak sprawa, której nie da się do końca rozwiązać. Brakowało kilku dowodów, które pozwoliłyby na stworzenie zgrabnej całości. Może kiedyś to się zmieni, ale obecnie chyba nie miał co liczyć na jakiekolwiek wyjaśnienia. Musiał po prostu żyć dalej swoim życiem, zapomnieć o tym, co było w przeszłości i skupić się na sobie, a nie rozdrapywać przeszłość, która tylko tym teraz była – zlepkiem wspomnień i najwyraźniej straconym czasem. Gdyby wiedział, jak to się skończy, gdy ją poznał odwróciłby się w drugą stronę i nawet by się nie obejrzał.
    Uniósł brew lekko w górę i uśmiechnął się.
    — Może nie tylko ja powinienem się z kimś spotykać, hm? — zagadnął. Cóż, oboje znaleźli się w podobnej sytuacji. Zostali zostawieni przez kogoś, niekoniecznie z własnej woli i niewiele można było z tym zrobić. Mogli podnieść głowę do góry i zająć się ciekawszymi rzeczami, które nie uwzględniały biegania za byłymi i dopraszaniem się o rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zaskoczę cię, ale na randce już byłem. Dziękuję — odparł. Sam był zaskoczony, że się zgodził. Ale Gia była przekonująca, a jej ciężko było odmówić. Miała dar do przekonywania i równie dobrze mogłaby go przekonać do tego, aby wskoczył do wulkanu. Pojęcia czasami nie miał, jak ona to robiła i zawsze wykorzystywała swój dar do celów, które Rhysowi nie zawsze się podobały. — Nie wiem czy nadaję się na imprezy. Ale niech ci będzie, przyjdę. Czuję, że wyjścia i tak zbytnio nie mam.
      Zapewne, gdyby próbował się jakoś wymigać, to Naomi znalazłaby sposób, aby go przekonać i w końcu by się pojawił. Poza tym, lubił ją i nie chciał dziewczynie odmawiać. Może będzie dobrze się bawił. Mieli co prawda inne towarzystwo, ale to w końcu była tylko impreza. Nie musiał się tym, aż tak przejmować.

      Rhys

      Usuń
  55. Naomi miała swój bagaż doświadczeń, swoje racje, powody i wytłumaczenia. Wszystko to, co zaprowadziło ją do momentu, w którym była obecnie. Nie mógł przejść się w jej butach, jak miałby więc za coś ją krytykować czy osądzać? Życie nauczyło go empatii i wyrozumiałości w stosunku do każdego. No, może z wyjątkiem własnego ojca.
    – Masz trochę racji – przestał się z nią droczyć i ostatecznie zgodził się z tym, co mówiła.
    – Ale myślę, że to bardziej kwestia okazji i okoliczności, niż szukania nowych wrażeń – dodał. – A może jedno i drugie – zaśmiał się kręcąc przy tym głową. – Widzisz, normalny facet wstaje rano, idzie do pracy, spędza tam 8/9 godzin i zmęczony wraca prosto do domu. Czasem poznaje kogoś na przykład w pracy, albo na siłowni i też może zdradzić swoją partnerkę, ale ma do tego… mniej okazji. Wiesz, co mam na myśli? – Spojrzał na nią pytająco. W zasadzie nie wiedział, do czego dąży czy chce ją pocieszyć, jeszcze zdołować, czy nakreślić fakty i powiedzieć coś, co pozwoli jej zrozumieć zachowanie Max’a. Zupełnie tak, jakby wiedział, co nim kierowało. Tłumaczył to jednak patrząc przez pryzmat własnego życia. Scott nie był krystaliczny i nie mógł powiedzieć, że nigdy nikogo nie zdradził.
    – Nie wiem, po prostu czasami dzieje się tak dużo, że puszczają ci hamulce. Widziałaś, jak to wygląda na padoku, a teraz rozszerz to o treningi, imprezy branżowe i sponsorskie, programy telewizyjne i wywiady… – wyliczył. Kobiety były sportowcami żywo zainteresowane i nie przepuszczały okazji na to, by się do nich zbliżyć. Czasami trafiały na podatny grunt.
    – Nie chcę tu nikogo usprawiedliwiać. Chodzi mi o to, że sportowcy nie są dobrym materiałem do związku – podsumował, kończąc tym samym swój wywód.
    – Tak, mam syna – przytaknął. – Widzisz, jednak czasami udaje się coś ukryć przed prasą – zażartował, śmiejąc się przy tym nieznacznie. Oczywiście stało się tak między innymi dlatego, że chłopak nie nosił jego nazwiska i nigdy nie był widziany w jego towarzystwie, przynajmniej w czasach, kiedy ktokolwiek się jeszcze życiem osobistym Scotta interesował. Teraz mógł robić co chciał, bo nie był wart nawet małego artykułu na TMZ i było mu z tym bardzo dobrze.
    – Ale ostrzegam, ta historia tylko potwierdza moją tezę o tym, że nie warto się wiązać ze sportowcami – dodał wymierzając w nią palcem. Tak naprawdę na palcach jednej ręki mógł policzyć swoich znajomych, sportowców, którzy potrafili ułożyć sobie życie bez skandali czy zdrad. Nawet ci, którzy tworzyli z pozoru udane małżeństwa, miewali za sobą chwile słabości i skoki w bok.
    – Już nie utrudnia. To znaczy, nie wiem, czy można to nazwać utrudnianiem – zamilkł na chwilę, zastanawiając się, jak to ubrać w słowa.
    – Nie byliśmy już wtedy razem, czasem tylko sypialiśmy ze sobą, potem zerwała ze mną kontakt i wyjechała do innego stanu. Uznała, że będzie lepiej, jeśli się nie dowiem, miała swój plan na to, jak wszystko sobie poukładać – wzruszył nieznacznie ramionami. Nie miał do niej żalu. Tak się stało i nie byli w stanie zmienić przeszłości. Pewnie miała swoje powody by uznać go za niewystarczająco dobrego do roli głowy rodziny. Dokonała rozsądnego wyboru, mając na szali niestałego w uczuciach sportowca i twardo stąpającego po ziemi lekarza ze świetlaną przyszłością, który nie widział poza nią świata.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  56. Max nie przepadał za Nico. Nawet tego nie ukrywał. Nie podobało mu się to, jak traktuje wszystkich dookoła, a w szczególności swoją siostrę. Nie miał do nikogo, ani do niczego szacunku i nie widział w tym absolutnie żadnego problemu. Max podejrzewał, że Nico bywa agresywny, nawet wobec swoich najbliższych, ale sam nigdy nie był świadkiem takiego zachowania, zupełnie tak, jakby w obecności Maxa jednak nieco się powściągał. Zapewne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Rossi nie należy do tych, których można sobie ustawić i podporządkować. Nie raz o mały włos nie poszli ze sobą na noże tylko ze względu na to, że nieodpowiednio się do Naomi odezwał. Gdyby wiedział, że regularnie dochodzi między nimi do większych napięć, nie chciałby być w jego skórze, bo na pewno zrobiłby z nim porządek, nie bacząc na konsekwencje. I nie pozwoliłby Naomi spędzić nawet najkrótszej chwili w jego towarzystwie. Ona jednak zawsze stawała w jego obronie, tłumaczyła go i usprawiedliwiała, czym doprowadzała Maxa do białej gorączki. I choć przeczucie podpowiadało mu co innego, ostatecznie nigdy tej przykrej prawdy o jej rodzinie nie poznał.
    Łatwo było mu powiedzieć. Od małego przyzwyczaił się do tego, że sam się o siebie troszczy. Na nikim nie polegał i niczego nie oczekiwał, bo zapewniał sobie wszystko to, czego potrzebował. Naomi była natomiast od rodziny i od rodzinnych pieniędzy zależna. Wydawało mu się również, że łączy ją z rodziną dziwna więź emocjonalna, taka, która nie pozwala się odciąć i zerwać kontaktu z tymi, którzy na każdym kroku sprawiają jej przykrość i ją krzywdzą. Nie potrafił zrozumieć, z czego to wynika. Kilka razy próbował interweniować, ale nigdy nie dochodzili przy tym do porozumienia.
    — Zostawmy świętowanie na koniec sezonu — odparł spokojnym tonem głosu. Takie huczne celebracje dawno już przestały sprawiać mu radość. Owszem, cieszył się z każdego zwycięstwa, lubił kiedy otwierano szampana i podrywano go z ziemi, ale lubił także po tym wszystkim zaszyć się w domu i odetchnąć.
    Po wyjściu z restauracji długo myślał jeszcze o tym, co jej obiecał: że porozmawia z nią, jeśli coś będzie nie tak, powie jej o tym, co leży mu na sercu.
    Szedł obok niej i miał wrażenie, że coś spala go od środka. Poczuł nagłą potrzebę wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, co dusił w sobie od kilku tygodni. No, prawie wszystkiego. I może wybrał na to mało odpowiednie miejsce i mało odpowiedni moment, ale musiał coś zrobić. Cokolwiek.
    — Naomi, ja… — zaczął, a głos na chwilę uwiązł mu w gardle. Zatrzymała się i spojrzała na niego wyczekująco i miał wrażenie, że wie, co chce jej powiedzieć, że przeczuwała to od dawna, ale uparcie tę myśl od siebie odsuwała, że widziała wszystkie symptomy, ale świadomie je ignorowała. To było jednak myślenie życzeniowe, bo tak byłoby mu łatwiej przez to przejść, gdyby to wszystko nie było dla niej zaskoczeniem, nie czułby się tak podle.
    — Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę — powiedział w końcu, spuszczając wzrok.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  57. Scott kiwnął głową, rozumiejąc, że rozmowa o Maxie to temat, który dla Naomi jest ważny, a jednocześnie delikatny i trudny. Słuchał jej więc uważnie, obserwując jak stara się zatrzeć w swoich myślach obraz byłego chłopaka. Nie było to dla niego nowe, znał ten schemat. Ludzie z zewnątrz często idealizują życie sportowców, ale rzeczywistość była złożona. Mimo że sam wycofał się z intensywnego tempa wyścigów, nie dało się całkowicie oderwać od tego świata.
    Uśmiechnął się lekko, gdy zauważył, że zmienia temat, prawdopodobnie z myślą o tym, żeby nie doszukiwać się w jego odpowiedzi jakichś ukrytych emocji czy sentymentów. Popatrzył na nią z wyrazem zamyślenia, a potem lekko się uśmiechnął. Był przyzwyczajony do tego rodzaju pytań i rozmów, jednak zawsze starał się zachować dystans do prywatności. Sportowa emerytura była dla niego po prostu nowym wyzwaniem do podjęcia.
    — Zmiana była... interesująca — przyznał z uśmiechem. — Oczywiście, ciągle jestem rozpoznawalny, zwłaszcza wśród fanów motorsportu, ale to normalne życie ma swoje uroki. Teraz mogę po prostu być sobą, bez ciągłego ciśnienia i spojrzeń na każdy mój ruch. — Uśmiechnął się lekko, przywołując wspomnienia z czasów, gdy każdy krok był analizowany przez media i fanów.
    — Zaczynam nowy rozdział, tak to widzę. Nie ukrywam, że to dla mnie trochę inne tempo, ale... przyzwyczajam się. Są dni, kiedy tęsknię za torami, ale takie jest życie. W końcu musisz się przestawić na inny bieg — odpowiedział, starając się zachować lekki ton, luz i dystans. W jego głosie było coś, co sugerowało, że choćby chciał, nie mógłby zapomnieć o świecie, który pozostawił za sobą. Choć nie tkwił już w centrum uwagi, to i tak pozostały pewne elementy, które wracały jak bumerang.
    — Pewnie masz rację, ale skupiam się na tym, co tu i teraz. — Scott uśmiechnął się lekko, wskazując, że nie ma nic przeciwko podjęciu rozmowy na ten temat. Zastanowił się przez chwilę, zanim odpowiedział.
    — Popsuło jej się w małżeństwie, wróciła do Nowego Jorku, nie wiedziała jak ma mi o tym powiedzieć, więc zapisała go do naszej szkółki kartingowej. Zajmuje się nią mój dziadek, od razu się domyślił, ale obiecała mu, że ze mna porozmawia. Z czasem sam zacząłem coś podejrzewać, a kiedy się wydało, byłem świeżo po podpisaniu kontraktu w Londynie. Pewnie powinienem był wtedy zrezygnować z tego wyjazdu, ale jak przystało na chodzącą czerwoną flagę, potraktowałem to chyba, jako ucieczkę — wzruszył nieznacznie ramionami. — To nie jest łatwe, dowiedzieć się z dnia na dzień, że masz prawie dziesięcioletniego syna — dodał, jakby na swoje usprawiedliwienie.
    Naomi zmieniła temat, przechodząc do bardziej lekkich kwestii. Scott od razu zauważył, że próbuje odbudować atmosferę rozmowy.
    — Spokojnie, nie musisz przepraszać. Pytania o moje życie po zakończeniu kariery są jak najbardziej zrozumiałe. Co do doniczek z kwiatami, to prawda, zawsze coś można by poprawić w wystroju. — Zaśmiał się lekko, widząc, że Naomi próbuje złagodzić napięcie.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  58. Max stał przed Naomi, świadomy, że to, co ma jej powiedzieć, zrani ją bardziej niż cokolwiek wcześniej. Czuł, że ich związek osiągnął punkt, w którym nie ma już powrotu. Od jakiegoś czasu coś było nie tak. Chociaż kiedyś między nimi iskrzyło, teraz tę iskrę zagłuszyły codzienne trudności i zmęczenie. Nie był pewien, kiedy zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że to już koniec, ale wiedział, że musi w końcu podjąć trudną decyzję. Gdy ostatecznie postanowił to powiedzieć Naomi, czuł wewnętrzną walkę, która towarzyszyła mu przez długi czas. Restauracja, w której obecnie się znajdowali, zdawała się być nieodpowiednim miejscem na tę rozmowę, ale Max wiedział, że nie ma sensu dłużej tego odkładać. Musiał być szczery i konsekwentny. Naomi wydawała się zaskoczona. Max spojrzał jej w oczy, a jego wyraz twarzy był poważny i zdeterminowany. Czuł, że musi to zrobić, choćby dla swojego własnego szczęścia.
    Jej pytania brzmiały jak desperacka próba zrozumienia, co się właśnie między nimi wydarzyło. Max czuł, że musi być konsekwentny.
    — Przepraszam, Naomi, wiem, że się tego nie spodziewałaś — odpowiedział. Jego wewnętrzny ból był ukryty pod powierzchnią spokojnego tonu.
    — Tak będzie lepiej, zobaczysz, zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś kto… — zamilkł, bo nie mógł dokończyć, nie mógł powiedzieć, że zasługuje na kogoś, kto jej nie zdradzi.
    Gdy zapytała go bezpośrednio, czy zrywa z nią, Max potwierdził to cicho, ale bez wahania. Nie było już powrotu do tego, co było.
    Naomi zareagowała z ogromnym smutkiem i zdziwieniem. Max mógł zobaczyć, jak odbiera jej to wiarę we wszystko, co dotychczas budowali. W oczach dziewczyny migotały łzy, ale Max zdawał sobie sprawę, że to musiało się stać.
    — Nie, nie jesteś głupia. Po prostu czasem pewne rzeczy, uczucia się zmieniają. — Max próbował wydobyć z siebie trochę empatii, ale to było trudne, widząc ją tak zranioną. Gdy Naomi zrozumiała, że Max dusił się w tym związku, jej słowa przybrały ton samooskarżenia. Max westchnął cicho, czując się winny, ale wiedząc jednocześnie, że musi podjąć tę decyzję.
    — To nie jest twoja wina. Po prostu... musimy obydwoje znaleźć swoją drogę. — Max zdał sobie sprawę, że rozmowa musi być trudna dla Naomi, ale wiedział, że w końcu musi być uczciwy, pomimo tego, że jego decyzje pozostawią w sercu Naomi bolesne rany.
    To był koniec ich związku, a Max nie mógł dłużej udawać, że jest inaczej. Nie było już powrotu do tego, co było. W ich związku zgasła iskra, a Max zdawał sobie sprawę, że to jego zdrada była jednym z powodów.

    Max

    OdpowiedzUsuń
  59. Jego matka należała do tego rodzaju ludzi, którzy nie posiadają ani skrupułów ani obaw przed klęską, dlatego potrafiła bez ogłady sięgać po swoje nawet, jeśli miałaby przy tym zranić wszystkich ludzi wokół, włącznie z tymi najbliższymi. Miała swoją wizję świata i jedyne słuszne poglądy, dzieląc przy tym ludzi tylko na równych sobie lub gorszych i nigdy na lepszych, z kolei tych drugich traktując z pogardą i wyraźną niechęcią, jakby ich istnienie już samo w sobie było jakąś pomyłką. Nie uznawała żadnych kompromisów i dostawała szału, kiedy ktoś sprzeciwiał się jej zasadom, dlatego Chayton znalazł doskonały punkt, w który uderzał za każdym razem, gdy nie docierały do niej słowa ani w formie mówionej ani w pisanej. I jeśli pojawiały się sytuacje, w których musiał na nią wpłynąć, wyciągał wtedy naprawdę wielkie działa i uderzał w te aspekty, obok których Lucinda nie potrafi przejść obojętnie. Atakował ją od wewnątrz, bo dobrze wiedział, że jej zewnętrzna powłoka jest twarda jak tytan, natomiast wewnątrz ten jej pancerz ma wiele wad, które nie są w stanie jej ochronić. Bywał przy tym bezwzględny, ale to tylko dlatego, że w większości przypadków nie miał innego wyjścia.
    — Cieszę się — odparł z lekkim uśmiechem, gdy Naomi uznała go za jedną z tych osób, które otworzyły jej oczy na pewne sprawy. Pójście na swoje i odcięcie się od rodzinnego gniazda wymaga zarówno odwagi, jak i zaradności, ale Chayton z doświadczenia wiedział, że podjęcie takiej decyzji jest czasami najlepszym, co można zrobić w życiu i to nie tylko dla siebie, ale też dla bliskich, nawet jeśli oni nie będą potrafili tego docenić. Wiedział też, że ciężko jest stworzyć jakąkolwiek stabilną relację, dopóki nie uporządkuje się chaosu we własnej głowie, ale żeby zabrać się za porządek w głowie, najpierw trzeba stworzyć sobie do tego warunki w otoczeniu. I takie warunki Naomi w końcu zaczęła dla siebie przygotowywać.
    Kiedy udało im się znaleźć sensowne miejsce parkingowe nieopodal restauracji, Chayton wysiadł z auta i rozejrzał się krótko. Rzadko bywał w tych rejonach, aczkolwiek lokal, do którego zmierzali, serwował naprawdę dobre jedzenie.
    — Czyli szykuje się obiad z deserem — stwierdził i spojrzał zaraz na kartki, które wysypały się z torebki Naomi. Zmarszczył lekko czoło i pochylił się po kilka z nich. — Coś zgubiłaś, Naomi — powiedział, zerkając na nią chwilowo, ale zaraz powrócił do tego, co znajdowało się na kartkach. Nie przypominało to listów miłosnych, które wymieniają ze sobą zakochani. — Na pewno wszystko jest u ciebie ok? — upewnił się, prostując plecy i podając jej papiery z wypocinami jakichś anonimów. Nie wspomniała, że nękają ją stalkerzy, więc był trochę zaskoczony, ale z drugiej strony może jakoś źle to sobie zinterpretował? Zakładał, że gdyby Naomi czuła obawy z tego powodu, raczej nie utrzymywałaby tego w sekrecie.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  60. Zmarnował prawie pięć lat, których już nie odzyska. Nie żałowałby tego tak bardzo, gdyby miał jasność, dlaczego Rosaline nagle zdecydowała się odejść, co takiego stało za decyzją, aby opuścić bruneta. Wiedział, że odpowiedzi już raczej nie otrzyma i szczerze mówiąc nie chciał biegać za nią, jak szczeniak za własnym ogonem. Cisza była wymowna i mówiła naprawdę wiele, a skoro go nie chciała, to dlaczego miałby się za nią uganiać i prosić o jakiekolwiek wyjaśnienia? To już niczego by nie zmieniło, a Rhys zaczynał powoli być szczęśliwy sam ze sobą. Teraz w nic pakować się nie chciał, ale siedzieć całkiem na tyłku też nie zamierzał. Był prawnikiem. Wiedział, jak ukrywać swoje emocje i nie dać się im ponieść. Potrafił zachować kamienną twarz i przez większość czasu to robił. Nie było sensu też w tym, aby każdemu mówić, jak bardzo go ta sytuacja zraniła. Oczywiście, że czuł się pokrzywdzony, ale to jeszcze nie oznaczało, że wszyscy musieli tego słuchać. Nie był zbytnio wylewną osobą, a większość rzeczy trzymał raczej dla siebie. Nie chciał też, aby media zaczęły się nim interesować czy wypisywać jakieś głupoty, które nic nie wniosą do jego życia. Jeśli ktoś musiał się z tej sytuacji tłumaczyć, to powinna to być jego ex, która wszystko bez słowa zakończyła.
    Uśmiechnął się lekko w podziękowaniu. Naomi nawet nie zdawała sobie sprawy, jak wiele takie słowa dla niego znaczną. A może wiedziała? W końcu sama znajdowała się w podobnej sytuacji, z taką różnicą, że przynajmniej ona dostała jakiekolwiek zakończenie relacji. Cóż, to nie było ważne czy minęło pięć lat czy rok w relacji, to bolało bez względu na wszystko.
    — W zasadzie nie ma zbyt wiele do opowiedzenia. Posiedzieliśmy w barze, trochę pogadaliśmy i wypiliśmy parę drinków. Nic zobowiązującego, naprawdę — odpowiedział i lekko wzruszył ramionami — mamy wspólną znajomą, która uznała, że to będzie dobry pomysł, aby nas zapoznać. Ale raczej nic z tego nie będzie, więc nie rób sobie zbyt wielkich nadziei — zaśmiał się. Spotkanie z Hazel przebiegło w miłej atmosferze, ale póki co to w zasadzie tyle. Nie było mowy o kolejnym, żadnych deklaracji. Nie wiedział nawet czy dziewczyna szuka kogoś na stałe czy na chwilę, a pierwsza randka to chyba nie było odpowiednie miejsce, aby zadawać tak intymne pytania. Choć z drugiej strony dobrze byłoby mieć jasność czego od siebie oczekują, ale teraz się tym przejmować w zasadzie nie musiał.
    Uniósł lekko brew, gdy wspomniała o jego siostrze i parsknął śmiechem. Jakoś nieszczególnie chciał myśleć o Anastasii i związkach. W jego oczach wciąż była małolatą, która jedynie zbyt szybko dorosła.
    — Cóż, nie wiem, jak Ana. Ostatnio się prowadzała z jakimś motocyklistą, który podobno ma własny zespół — powiedział, o dziwo całkiem spokojnie. Gotował się na myśl o tym, że jego siostra umawia się z takimi typami. Jakby nie mogła znaleźć sobie jakiegoś nerda, który siedział z nosem w książkach.
    Fakt faktem, obracali się z Naomi w podobnym towarzystwie. Nawet jeśli to towarzystwo Rhysa było nieco starsze. Ostatnio nie w głowie miał imprezy czy jakiekolwiek przyjęcia, nie miał na nie sił i ochoty, więc nie pojawiał się na nich. A zaproszenia od razu lądowały w koszu.
    — Mam rozumieć, że będziesz mi dotrzymywać towarzystwa i zabawiać całą noc? — spytał zerkając na dziewczynę. Przynajmniej nie będzie jej brata. Pojęcia nie miał, jak ten dzieciak miał jakichkolwiek znajomych. Działał na nerwy chyba każdemu. Rhys co prawda nie spędzał z nim czasu, ale wielkim fanem Nicolasa nie był. — I to jest bardzo dobre podejście. Liczę, że będziesz tak częściej spędzała czas.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  61. Obudził go rozsadzający ból głowy. Skrzywił się mocno, nim jeszcze rozchylił powieki i jęknął boleśnie, a wtedy poczuł również drapiącą suchość w ustach. Chciał zasnąć, ponownie czym prędzej osunąć się w cudowną krainę niebytu, w której nie dosięgnęłyby go bolączki ciała, ale z każdym uderzeniem serce oddalał się od mary, a nieubłaganie przybliżał do rzeczywistości. Tak zaczęło docierać do niego coraz więcej bodźców ze świata zewnętrznego. Wokół panowała względna cisza – nie słyszał niczego więcej prócz charakterystycznego szumu metropolii, który w mieście, które nigdy nie zasypia zdawał się być wszechobecny. Wciąż nie otworzył oczu – czuł na twarzy ostre promienie późnojesiennego słońca i wiedział, że nagła jasność tylko spotęguje ból głowy, więc odwlekał moment, w którym jednak zdecyduje się odkleić od siebie ciężkie powieki. Im bardziej się rozbudzał, tym wyraźniej czuł słabość w ciele oraz ból mięśni. Organizm był wycieńczony po całonocnej imprezie i głośno protestował przeciwko kolejnym, podobnym do tego wybrykom, karząc Nicholasa złym samopoczuciem.
    W końcu, po kilku minutach od przebudzenia, ostrożnie otworzył oczy, czując pod powiekami przesuwające się ziarenka piasku. Od razu przesłonił twarz przegubem, ponieważ tak jak się spodziewał, zaglądające przez wysokie okno słońce okazało się bezlitosne i jego czaszkę przeszył ostry szpikulec bólu. Trwało to chwilę, nim przyzwyczaił się do jasności, a wtedy podniósł się na łokciach i rozejrzał wkoło.
    Nie był u siebie i nie był to pierwszy raz, kiedy budził się w nieznanym sobie miejscu, przez co nie był zaskoczony. Czuł się może tylko odrobinę rozczarowany, przede wszystkim sobą, nie pamiętał bowiem, gdzie był i jak się tutaj znalazł. Nie zaskoczył go również widok włosów rozsypanych na sąsiedniej poduszce – tylko one wystawały spod kołdry i niczego więcej nie był w stanie dostrzec, przez co uśmiechnął się pod nosem. Kiedy zaś dostrzegł te jasnobrązowe pukle mieniące się w promieniach słońca i skupił się na kołdrze, zorientował się, że aż nadto wyraźnie czuje na sobie ciężar pościeli. Gładki, ale zagrzany po nocy materiał drażnił jego skórę i to w tych miejscach, w których nie powinien tego robić. Dla pewności jednakże Nick zajrzał pod kołdrę, a kiedy upewnił się, że był nagi, westchnął cicho. Niczego nie pamiętał. Powinien się cieszyć, że zapomniał, czy może jednak żałować?
    Zaryzykował i pociągnął za pościel, przez co dojrzał już nie tylko długie włosy, ale i sylwetkę śpiącej obok młodej kobiety. Przypatrywał jej się przez jakiś czas, nim rozpoznał w niej znajomą, którą kojarzył z kilku imprez. Naomi, bez wątpienia tak miała na imię. Ale jak się tutaj znaleźli? Co robili? Te informacje pozostawały za ciężka kotarą, spowite oparem alkoholowego zamroczenia i być może miały już nigdy do niego nie wrócić.
    Jak bardzo Naomi miała być wściekła, kiedy go tutaj zastanie? Czy w ogóle miała być wściekła?
    Woodrow opadł z powrotem na materac, nie mając siły się nad tym zastanawiać. Za bardzo bolała mu głowa, za bardzo było mu źle, zarówno w ciele, jak i na duszy. Powinien ją obudzić? A może pozwolić spać dalej? Często budził się obok kogoś, kogo nie znał. Wtedy bez skrupułów wstawał, ubierał się i wychodził bez pożegnania, ale Naomi zdążył poznać. Może nie dobrze, ale parokrotnie się ze sobą bawili, tylko wtedy nic nie wskazywało na to, że skończą w ten sposób. To dlatego zastanawiał się nad tym, czy dziewczyna będzie zła.
    W momencie, w którym zaczął się podnosić, zdecydowany poszukać swoich bokserek, Noemi poruszyła się w pościeli, przekręciła, a potem spojrzała na niego tymi dużymi, jasnymi oczami, które zdawały się na niego patrzeć, ale go nie widzieć, ponieważ dziewczyna wciąż była zaspana. I najpewniej nie mniej skacowana, niż sam Nicholas.
    — Cześć — zdecydował się przywitać i posłał znajomej zupełnie niewinny uśmiech, jednocześnie czekając na rozwój sytuacji.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  62. Zaśmiał się cicho, kiedy Naomi powitała go przekleństwem. To było nader wymowne i Nicholas wiedział, że podobnie jak on, młoda kobieta niewiele pamiętała z poprzedzającego ten poranek wieczora. Choć czy to był poranek? Którą tak właściwie mieli godzinę? Brunet nie nosił zegarka, nie mógł więc od razu tego sprawdzić, a jego telefon pozostawał w bliżej nieokreślonym miejscu i nie czuł potrzeby, by od razu zacząć go szukać. Pewnie leżał gdzieś, porzucony tak jak jego pozostałe rzeczy, w tym ubrania, łącznie z bielizną.
    W pozycji siedzącej był zwrócony bokiem do dziewczyny i musiał mocniej przekręcić głowę, by móc spoglądać na nią swobodnie i obserwować jej zmieniający się wyraz twarzy, kiedy szatynka powoli, acz nieubłaganie dochodziła do tych samych wniosków, co on ledwo przed paroma minutami. Czekał cierpliwie, aż znajoma połączy wszystkie kropki, będąc przy tym ciekawym jej reakcji, która powiedziałaby mu równie wiele, co tamto znaczące ja pierdolę. Sam pozostawał spokojny; jak już zostało wspomniane, nie była to dla niego nowa sytuacja i niejednokrotnie znajdował się w o wiele gorszym położeniu, przy czym słowo gorsze można było rozumieć dowolnie.
    Kolejne słowa, które padły z ust Naomi utwierdziły go w przekonaniu, że żadne z nich nie pamiętała, co doprowadziło do tego, iż dziś obudzili się obok siebie w dość jednoznacznej sytuacji.
    — Nie wiem, co tutaj robię i nie pamiętam, czy do czegokolwiek między nami doszło — odpowiedział kolejno na jej pytanie, a na jego twarzy nieustannie majaczył lekki uśmiech. — Całkiem możliwe, że byliśmy na tyle pijani, że nie daliśmy rady — zażartował i mrugnął porozumiewawczo do dziewczyny, starając się w ten sposób nieudolnie poprawić jej humor. Sam nie czuł się skrepowany czy zażenowany, ale widział po reakcji Naomi, że ta żałowała tego, w jaki sposób zakończyła się ich wspólna impreza, nawet jeśli nie pamiętała, jak dokładnie miał wyglądać jej finał.
    Nick westchnął i nim podjął kolejną próbę podniesienia się z łóżka, zaczął rozglądać się po pokoju, w którym się znajdowali. A im dłużej się przyglądał, tym bardziej coś mu się tutaj nie zgadzało. Najpierw mocno zmarszczył ciemne brwi i przymrużył powieki, a potem, jakby dla kontrastu, szeroko rozwarł oczy, łapczywie chłonąc wzrokiem każdy szczegół bogato urządzonej sypialni.
    — Kurwa, Naomi, mieszkasz w pałacu? — spytał i zwrócił się ku znajomej. — Cały ten pokój jest większy niż moje mieszkanie — zarzucił jej, spoglądając po niej z niedowierzaniem. Nie poznali się na tyle, by wiedział, z jakiego środowiska pochodzi dziewczyna. Jego niepokoju nie wzbudził również dochodzący z zewnątrz szum. Skąd miał wiedzieć, że znajdował się w rezydencji, do której właśnie zjeżdżała się cała familia Naomi? Pozostawało to dla niego słodką tajemnicą. Do czasu.
    — Uwaga, będę świecił gołym tyłkiem — ostrzegł lojalnie, nim w końcu podniósł się z łóżka i ruszył na poszukiwanie bokserek. Znalazł je nieopodal wraz z czarnymi spodniami i od razu wciągnął na siebie te dwa elementy garderoby. Koszulka jeszcze nie rzuciła mu się w oczy, poza tym natarczywy ból głowy skutecznie przeszkadzał mu w poszukiwaniach. Zdołał jednak podejść do okna i wyjrzeć na zewnątrz, a kiedy to zrobił, z jego ust poleciał stek przekleństw.
    — Ty naprawdę mieszkasz w pałacu — skwitował kwaśno. — I na dodatek wyprawiasz dziś bal.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  63. Max westchnął głęboko, obserwując reakcję Naomi. Czuł, jakby każde jej słowo i spojrzenie przeszywały go ostrymi igłami. Był świadomy tego, że powinni przeprowadzić tę rozmowę kilka tygodni temu, ale wcześniej nie znalazł w sobie wystarczająco dużo odwagi, by powiedzieć to, co tkwiło mu w głowie.
    — Naomi, to nie jest tak, jak myślisz — zaczął, starając się zachować spokój, mimo że wiedział, że zdrada i kłamstwa przeszywają każde jego słowo.
    — Nie chodzi o kogoś innego , ani o karierę. Po prostu... ja sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Chyba sam tego nie rozumiem.
    Czuł, jak gorączka paniki ogarnia go od środka, a każde kolejne zdanie wydobywa się z niego coraz większym z trudem. Nie chciał ranić jej uczuć, ale jednocześnie wiedział, że nie ma wyjścia, musi powiedzieć jej prawdę. W jego wnętrzu roiło się od poczucia winy, a każdy oddech sprawiał mu trudność, jakby powietrze nagle stało się gęstsze. Wiedział, że sprawił Naomi ból, który trudno będzie naprawić. Widział w jej oczach smutek, rozczarowanie, a przede wszystkim poczucie zdrady. To uczucie przeszywało go na wskroś, a wspomnienie chwil spędzonych z inną kobietą wypełniało go wstrętem. W tej chwili zdał sobie sprawę, że zniszczył coś, co było dla nich obojga ważne. Tajemnica, którą skrywał, ciążyła mu na sercu jak cień. Nie tylko zdradzał ją fizycznie, ale także umysłowo, kłamiąc, udając przed nią, że wszystko jest w porządku. Poczucie winy wzmagało się, gdy myślał o chwilach, gdy zmywał z siebie ślady zdrady, aby potem wrócić do domu, udając niewinnego partnera. Teraz, stojąc naprzeciwko Naomi, musiał stawić czoła temu, co zrobił.
    — Ostatnio dużo się zmieniło. My zmieniliśmy się — mówił, starając się zrozumieć siebie i jednocześnie nie ranić jej jeszcze bardziej. — Moje uczucia nadal są, ale coś się z nami dzieje, a ja... nie jestem pewien, czy potrafię to naprawić. Nie chodzi o to, żeby znaleźć kogoś innego, ale raczej o to, żeby znaleźć siebie. — Głos Maxa drżał lekko, gdy wypowiadał te słowa. Wiedział, że to nie tylko problem związanego z nimi związku, ale także jego własnych wyborów. To było przyznanie się do własnej słabości, do utraty kontroli nad sobą i swoimi pragnieniami. A jednocześnie widział, jak te słowa odzierają z nadziei i bezpieczeństwa kobietę, którą kochał. Naomi spojrzała na niego, starając się zrozumieć, ale jej oczy mówiły więcej niż jakikolwiek długi monolog. Ostateczność jego słów robiła się coraz bardziej dotkliwa, a Max wiedział, że stawiają się na rozdrożu, którego nie da się cofnąć.

    Maxie

    OdpowiedzUsuń
  64. Scott nie należał do osób, z którymi trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Lata życia na świeczniku nauczyły go odpowiadać na nawet najtrudniejsze pytania bez owijania w bawełnę. Był zwyczajny, a jednocześnie nietuzinkowy, co sprawiało, że jego odpowiedzi były bezpośrednie i szczere.
    — Relacja z moim synem... to proces, ale jesteśmy na dobrej drodze, zwłaszcza teraz kiedy wróciłem do Nowego Jorku i mogę go widywać częściej — odpowiedział, uśmiechając się nieznacznie. Decyzja o bardziej zaangażowanym uczestnictwie w życiu syna była dla niego ważnym krokiem. Mimo że nie zawsze było łatwo, starał się nadrobić stracony czas i budować więź z chłopakiem. Lata spędzone w świecie motorsportu nauczyły go, że życie to nie tylko rajdy i ściganie się na torze. Teraz, mając możliwość przebywania blisko swojego syna, Scott dostrzegał szansę na przekazanie mu wartości, które wykraczają poza pasję do sportów motorowych.
    — Nie jest łatwo nawiązać więź, gdy od razu zaczyna się od dziesięciu lat opóźnienia. Ale staram się być obecny w jego życiu, chociaż jego matka jest ostrożna co do mojego udziału w wychowaniu — westchnął ciężko i na chwilę utkwił spojrzenie gdzieś w dali. Nawiązanie poprawnej relacji z Niną było chyba trudniejsze, niż dogadanie się z chłopcem.
    — Jesteśmy w trakcie procesu sądowego o przyznanie mi praw rodzicielskich, oficjalnie jego ojcem jest wciąż były mąż Niny. Tak naprawdę gdyby nie to, że im się popsuło, pewnie nigdy bym się o nim nie dowiedział — dodał, przyznając się szczerze do trudności, z jakimi musiał zmierzyć się w kontekście relacji z matką swojego syna.
    — Nina przez chwilę miała nadzieję, że kiedy się o wszystkim dowiem, to na koniec stworzymy szczęśliwą rodzinkę — zaśmiał się i pokręcił przy tym głową. Życie skomplikowało jego byłej te piękne marzenia. Teraz, gdy stawał przed sądem, próbując uzyskać oficjalne prawa rodzicielskie, musiał pokonać kolejną przeszkodę. W spojrzeniu Scotta było coś zdeterminowanego, ale zarazem pełnego nadziei. Być może ten proces sądowy przyniesie zmiany, które pozwolą mu być bardziej zaangażowanym ojcem i budować pełniejszą relację z chłopcem, który stał się ważną częścią jego życia. Bycie ojcem na papierze nie zawsze odzwierciedla rzeczywistość, ale dla Scotta było to ważne, by być pełnoprawnym uczestnikiem życia swojego syna.
    Na propozycję Naomi dotyczącą pomocy i oferty związanej z czołgiem, Scott zaśmiał się.
    — To brzmi kusząco, ale na razie skoncentrujmy się na kwiatkach na parapecie. Co do życia na własną rękę, to zapewniam, że z czasem się przyzwyczaisz.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  65. Przypatrzył się dziewczynie, kiedy ta oznajmiła, że zazwyczaj nie robiła takich rzeczy. To zdanie dało mu do myślenia i uśmieszek, dotychczas nieustannie czający się w kącikach jego ust, przygasł. Nicholas lubił o sobie myśleć, że pomimo tego, iż pobłądził, nie był skurwielem. A co za tym idzie, wydawało mu się, że zawsze dość jasno komunikował, iż nie ma do zaoferowania niczego więcej, niż seks oraz że zawiązana znajomość skończy się jeszcze tego samego wieczora, w którym się zaczęła. By nie pozostawiać co do tego absolutnie żadnych złudzeń i jeśli tylko jego aktualny stan mu na to pozwalał, nie zostawał w czyimś mieszkaniu dłużej, niż było to konieczne do doprowadzenia się do porządku i założenia ubrań. Dotąd nie miał z tego tytułu problemów – żadna z osób, z którą zbliżył się mniej lub bardziej nie czyniła mu wyrzutów sumienia.
    Stąd, kiedy z ust Naomi padło tych kilka słów, poczuł się niekomfortowo i było to wrażenie, z którym już dawno nie musiał się mierzyć. Póki bowiem swoim zachowaniem nie krzywdził nikogo innego oprócz siebie samego, było mu wszystko jedno, co robił i z kim. Jednakże w obliczu tego wyraźnego sygnału, że coś było nie tak, przejął się nie tylko tym, jak poczuła się jego znajoma, ale również sam ze sobą poczuł się źle.
    Niemniej nijak tego nie skomentował. Nie wiedział, jak mógłby to zrobić i tylko lekko skinął głową, kiedy młoda kobieta uznała, że skoro oboje niczego nie pamiętali, to tak, jakby nic się nie wydarzyło. Nie mógł się z tym nie zgodzić, ale na swój sposób go to ubodło i w razie gdyby niewygodne emocje miały odmalować się na jego twarzy, odwrócił się z powrotem przodem do okna, przy którym stał. Nie często zastanawiał się nad tym, jakim człowiekiem się stał, ale takie sytuacje jak ta prowokowały rozważania, które na co dzień od siebie odpychał.
    Skupił wzrok na podwórku i zamieszaniu, które aktualnie tam panowało, a jednocześnie słuchał wyjaśnień Naomi, która wyraźnie się ożywiła, najpierw tłumacząc mu, dlaczego dom, w którym się znajdowali, prezentował się tak okazale, a później przypominając sobie, że jej ojciec ma dzisiaj urodziny.
    — Zastrzelili? — podchwycił i znowu stanął tak, by móc swobodnie spoglądać na kręcącą się po pokoju dziewczynę. — Robi się poważnie — stwierdził nie bez cienia rozbawienia i jak można było zaobserwować, wciąż nie przejął się zaistniałą sytuacją. — Skoro nie mogę wyjść — zaczął, nie zamierzając się z nią o to kłócić. Był na to zbyt skacowany. — To nie mogę po prostu zostać tutaj? — zapytał, mając na myśli tę konkretną sypialnię. — Obiecuję, że będę grzeczny. Chętnie pośpię jeszcze kilka godzin — stwierdził i posłał znajomej zgoła niewinny uśmiech. Swoją obecnością nie chciał narobić jej kłopotów, więc gotów był się poświęcić i zostać do czasu, aż impreza dobiegnie końca. W każdym innym przypadku już dawno by go tutaj nie było.
    Zaczął też rozglądać się po pokoju. Namierzył swoją koszulkę i przeszedł tych kilka kroków, by podnieść ją, a następnie założyć. Kompletnie ubrany, starał się namierzyć pozostałe rzeczy będące jego własnością, takie jak portfel i telefon, ale te nie rzucały mu się w oczy.
    — Nie widziałaś mojego telefonu? I portfela? — zapytał. Podszedł do łóżka i zaczął przerzucać pościel, bo może wspomniane przedmioty zawieruszyły się właśnie tam? Wtedy też w jego obolałej głowie rozbłysło wspomnienie z wczorajszej nocy. — Torebka — oznajmił, wyprostowawszy się, z palcami wciąż zaciśniętymi na kołdrze. — Chowałem je do twojej torebki — uściślił i uśmiechnął się lekko, bo skoro je tam schował, to na pewno musiały być bezpieczne. — Klucze też — dodał a propos późniejszego powrotu do siebie, który planował. — Chyba musisz mnie bardzo lubić, skoro pozwoliłaś mi schować do niej do wszystko — zażartował, ponieważ zdążył zauważyć, że kobiety zazwyczaj nie przepadały za noszeniem w torebce rzeczy swoich partnerów, a tym bardziej znajomych.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  66. Wysłuchał jej, lekko kiwając głową i usiadł przy stole, wygodnie opierając przedramiona o blat. Przez długie lata dzielił siebie na firmę i służbę w policji, więc reagowanie na pomoc nie wzbudzało w nim już żadnej sensacji, bez względu na to, czy robił to w mundurze czy w garniturze, czy w zupełnie swobodnym wydaniu, takim jak teraz. Zawsze, przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, jest zarówno prezesem jak i policjantem, ale i zawsze działa zgodnie z literą prawa, dlatego mógł jej pomóc wyłącznie w takiej formie, która nie będzie gryzła się z jego własnymi zasadami.
    — Będę ci w stanie pomóc, ale warunek jest taki, że musisz oficjalnie zgłosić sprawę na policję — oznajmił, zerkając krótko na osobę z obsługi, która przyszła przyjąć zamówienie.
    Poprosił o lekką sałatkę wraz z filiżanką americano i podziękował lekkim uśmiechem, a potem wrócił uwagą do Naomi.
    — Mam sporo znajomych w grupie dochodzeniowo-śledczej, więc potraktują sprawę priorytetowo — dodał. — Jeśli będziesz chciała, mogę być obok w trakcie zgłaszania.
    W zasadzie na ten moment nie mógł zrobić nic więcej, bo nie miał żadnych narzędzi do szukania stalkera na własną rękę, a przede wszystkim nie miałby na to czasu przez własne obowiązki. Pracował jednak w policji, znajomości miał i odpowiednie dojścia też, więc jeśli Naomi zgłosi sprawę oficjalnie, wtedy on będzie mógł popchnąć to dalej i przycisnąć kilka osób, żeby wydział zajął się tym priorytetowo. Skoro stalker śledził Naomi i korzystał z telefonu, wysyłając do niej różne MMSy, to wytropienie go nie będzie stanowić dla policji większego trudu, tak samo jak przygotowanie zasadzki. Mimo to, Chayton doszedł do wniosku, że przyjrzy się bliżej Nico przy następnym treningu, bo nie bez powodu Naomi typowała do roli stalkera również jego. Brat, czy nie – wszystko może się zdarzyć i Chayton wcale nie wykluczałby rodziny z listy podejrzanych, bo akurat ich sytuacja rodzinna nie jest bajkowa. Co prawda, nie rozumiałby, co konkretnie dawałoby Nico stalkowanie własnej siostry w taki sposób i jakie miałby z tego korzyści, więc słabo mu to pasowało do całości, ale na tę chwilę nie mógł go tak definitywnie wykluczyć.
    — Co do domówki: jeśli się pojawię to sam, okej? No chyba, że nie bardzo ci odpowiada, żebym przychodził sam — powiedział, nieznacznie unosząc brew. Nie był pewien, czy Naomi w jakikolwiek sposób utrzymuje kontakt z Rosalie, bo on sam z prawie byłą żoną nie mieszka dobre dwa lata, a od roku znajduje się w procesie rozwodowym, więc łączą ich tylko stosunki zawodowe, gdzie na razie wypadają świetnie jako para, mimo tego, co dzieje się między nimi. Dlatego jeśli Naomi zleżało na obecności Ro, to będzie musiała zaprosić ją bezpośrednio.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  67. Max zaczął odczuwać coraz większe zniecierpliwienie, gdy Naomi nie ustępowała i nadal drążyła temat. Wewnętrzny konflikt rozwijał się w nim jak burza, a on czuł się uwięziony pomiędzy chęcią zachowania pozorów i koniecznością skonfrontowania się z prawdą, której wolałby uniknąć. Nie chciał się przyznać do tego, że ją zdradził, ale coraz trudniej było mu to ukryć. Poza tym miał wrażenie, że Noemi o tym wie, szuka w nim tylko jasnego i konkretnego potwierdzenia swoich przypuszczeń. Gdyby jego uczucie do Noemi było silne, nie straciłby głowy i nie ryzykował utraty tego związku, dla spontanicznych chwil uniesienia z inną kobietą. Gdyby jego uczucie do Noemi było silne, nie podjąłby decyzji o rozstaniu. Nie robił tego, bo miał wyrzuty sumienia, bo ciążyło mu życie w kłamstwie. Nie robił tego również dlatego, że nie potrafił po tym wszystkim być dla niej idealnym chłopakiem. Potrafił, robił to w końcu w ciągu ostatnich kilku tygodni i wychodziło mu całkiem nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że Noemi wydaje się jego decyzją zaskoczona. Robił to, bo chciał pójść do przodu i chciał stworzyć przestrzeń do pójścia do przodu również dla niej. Nie chciał trzymać się kurczowo tego, co ulatywało, skupiać się na tym, co było skazane na porażkę i przeciągać tego dłużej, niż do momentu, w którym był swojej decyzji pewien. A był pewien. Nie potrafił wskazać konkretnego momentu, w którym dokonał się w nim ten przełom, ale to było coś, od czego nie było powrotu.
    — Noemi… — westchnął nieznacznie. Może nie wybrał najbardziej odpowiedniego momentu, ale takich rzeczy nie da się zaplanować. Drążyła a on postanowił dłużej jej już nie zwodzić i wyszło, jak wyszło. Teraz pragnął jedynie szybkiego zakończenia tego dialogu, który przynosił mu coraz większy dyskomfort.
    — Wypaliłem się, nie czuję już tego, co kiedyś, myślałem, że to chwilowy kryzys, dlatego nie powiedziałem ci o tym wcześniej, próbowałem to sobie jeszcze jakoś poukładać, ale nie wyszło. O to chodzi. To prawda, a nie żadne gry — wyrzucił z siebie ignorując zupełnie przechodzących obok ludzi. Nie obchodziło go to, czy ktoś tę plotkę poda dalej, czy zrobi im z ukrycia zdjęcie. Nie obchodziło go to, że znów zostanie uznany za chodzącą czerwoną flagę, ani fala hejtu, której się po tym rozstaniu spodziewał. Był na to wszystko przygotowany, bo od lat żył na świeczniku.
    — Odwiozę cię — powiedział wskazując na zaparkowany obok nich samochód.

    Maxx

    [Nie chcesz gdzieś przeskoczyć? Trochę nam się tu przeciąga :)]

    OdpowiedzUsuń
  68. Zdawał sobie sprawę z tego, że wyprowadzka od rodziców wymaga wiele poświęcenia. Nie było to przecież coś, co można zrobić z dnia na dzień, choć niektórym się to udawało. Rhys czuł się dobrze, kiedy zasmakował wolności i wyjechał na studia. Spędził kilka długich lat poza rodzinnym domem i już do niego więcej nie wrócił, bo za dobrze było mu na swoim. Jednak z chęcią odwiedzał rodziców, ale jego sytuacja była zupełnie inna niż Naomi. I to też brał pod uwagę. Mimo wszystko trzymał za dziewczynę kciuki i miał nadzieję, że życie na swoim spodoba się jej na tyle, aby nie chciała już wracać do domu. Poza tym, była w uprzywilejowanej sytuacji. Miała pieniądze, które z dnia na dzień się nie skończą, nie musiała martwić się o to, jak opłacić rachunki, za co zrobić zakupy. Takie problemy jej nie dotyczyły i to również wiele zmieniało w kwestii mieszkania samemu.
    — Będę udawał, że tego nie słyszałem — mruknął. Wypuścił powietrze przez nos. Wolał o pewnych rzeczach po prostu nie wiedzieć. Było tak lepiej, zarówno dla niego, jak i dla Anastasii. Była może dorosła, ale to jeszcze nie znaczyło, że mogła robić co się jej podobało. I tak to robiła, ale im mniej Rhys wiedział, tym lepiej spał. Z ich dwójki siostra Rhysa była bardziej wyluzowana, choć on również potrafił się zabawić. Tylko chyba czasy, kiedy imprezował miał za sobą. Lubił to, nie ukrywał, że się bawił. Teraz jego imprezy wyglądały zupełnie inaczej i nie było w nich miejsca na upijanie się do nieprzytomności. Chyba z tego wyrósł, tak po prostu. Najczęściej odwiedzał bar kumpla, który mu pomagał odnowić i tam było najlepiej. Czasem wpadały jakieś domówki, ale i one różniły się od typowych, studenckich imprez, których w przeszłości Hogan był królem i wyprawiał każdą niemal co weekend.
    — Mam rozumieć, że wszystkie twoje koleżanki do mnie wzdychają? — zapytał rozbawiony. Jakoś nie potrafił sobie tego wyobrazić, a z pewnością w tym towarzystwie będą chłopcy, którzy wiekowo bardziej będą pasować. Nie, aby od razu uważał się za starego, po prostu nie było co ukrywać, że był od nich starszy i pewne różnice by się pojawiły tak czy siak.
    — Nie wiem. Może kiedyś, ale chyba póki co ta jedna mi wystarczy — odparł szczerze. Poszedł na spotkanie z Hazel, bo Gia go namawiała i faktycznie dobrze się bawił, ale cały wieczór nie był pewien, czy jest gotów, aby wrócić do randkowania. Nie chciał spędzić co prawda całego życia sam, ale nie minęło też zbyt wiele czasu, aby ochłonął całkowicie po tym, co się wydarzyło. — Może wracać, ale nie do mnie. Te drzwi są już zamknięte, Naomi. Pewnych rzeczy się nie wybacza, bez względu na powód.
    Nie znał go i nie wiedział co odbiło jego byłej narzeczonej, ale cokolwiek to było nie miało teraz znaczenia. Jeśli coś się wydarzyło to przecież mógł jej pomóc, prawda? Wydawało mu się, że nigdy nie dał jej powodu, aby myślała, że nie może na niego liczyć. Najwyraźniej było inaczej i Hogan musiał się z tym pogodzić.
    Zamilkł na chwilę, wpatrując się w krajobraz przed nim. To była miła odskocznia od tłocznego Nowego Jorku, w którym ciężko było znaleźć chwilę spokoju. Nie był zdziwiony, że jego rodzice również woleli dom na uboczu. Dostatecznie blisko, aby on i Ana mogli dojeżdżać do szkoły, ale na tyle daleko, aby zgiełk miasta został daleko za nimi.
    — Tak, jest pięknie — przyznał z delikatnym uśmiechem. Było pięknie, nie można było zaprzeczyć.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń