Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] And I can go anywhere I want Anywhere I want, just not home

Bridget Calloway
Otwiera oczy i ma nadzieję, że dzisiaj będzie ten dzień.
Czeka z niecierpliwością na jakąkolwiek informację. Drga za każdym razem, gdy telefon zacznie dzwonić i z tym samym rozczarowaniem, które towarzyszy jej od kilku miesięcy orientuje się, że jest to jedno z wielu nieistotnych powiadomień. Zanim rozpocznie dzień szepcze cichą modlitwę do świata, aby tym razem jednak jej wysłuchał. Dalej żyje nadzieją, że w końcu nadejdzie ten dzień, każdego ranka jest przekonana, że to będzie właśnie dziś. Od dziewięciu miesięcy nic się nie zmieniło, ale to wcale nie sprawia, że jej wiara się zmniejsza. Wymyka się z domu zanim ktokolwiek wstanie i spędza godzinę na spacerze w towarzystwie Milki, która wiecznie jest niewyspana, a wyjście z ciepłego łóżka jest dla niej największą karą. Równo o siódmej rano zjada śniadanie w towarzystwie rodziców swojego ojca. Wymienia się z nimi planami na dzień, dopytuje o ich grafik i upewnia się, że będą mogli zjeść obiad w ich ulubionej restauracji. W głosie całej trójki słychać smutek, który maskują najlepiej, jak tylko potrafią.
Popołudnia spędza na tworzeniu materiałów, które później będzie mogła wrzucić na swoje social media. Nagrywa otwieranie paczek, które otrzymuje w ramach współprac, przegląda trendy na TikToku i Instagramie. Zapamiętuje, że musi nagrać latte make-up, ale zanim zdąży to zrobić pojawia się już strawberry make-up i nikt już nie pamięta o poprzednim makijażowym trendzie. Czas mija jej na pracy, nim się obejrzy zbliża się godzina obiadu z dziadkami.
Wieczorami nie szykuje się do kolejnej imprezy, jak miało to miejsce jeszcze w zeszłym roku. Rzadko zaakceptuje zaproszenie na wspólne wyjście, jeszcze rzadziej pojawi się na evencie organizowanym przez marki, które często ją sponsorują. Wszyscy zdają się rozumieć dlaczego dziewczyna, która niegdyś w przeciągu jednego tygodnia potrafiła wylegiwać się na plaży w Meksyku, pojawić się na pokazie mody i premierze filmowej, zmieniła się w dziewczynę, której wyciągnięcie z domu graniczy z cudem. Zawsze grzecznie odmawia wspólnych wyjść, wykręca się zmęczeniem, natłokiem pracy. I wszyscy jej wierzą. Nikt nie próbuje postawić się na jej miejscu, bo nikt nie chciałby przechodzić przez to z czym każdego dnia mierzy się Bridget. Jest idealnym przykładem, że pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów, kilka zer na koncie wcale nie sprawi, że nagle łatwiej będzie znosić codzienność. Oddałaby wszystko co ma, co do ostatniego centa, aby móc jeszcze raz przytulić się do mamy, porozmawiać z tatą i spędzić z nimi chociaż jeden dzień. Snuje teorie, gdzie są i co się wydarzyło, żyje odległym marzeniem, że któregoś dnia pojawią się znów w jej życiu i dopóki starczy jej sił będzie w to wierzyć, bo poza tym nic więcej jej nie zostało.
Bridget Cora Calloway ——— 23 latka; urodzona 17 czerwca 2000 roku w Nowym Jorku ● Social media manager; influencerka z milionem obserwatorów ● Absolwentka marketingu i public relations na NYU ● Osamotniony apartament mieszczący się na 1060 Fifth Avenue zamieniła na dom dzielony z dziadkami przy 700 West 247th Street ● Wnuczka rozchwytywanej autorki thrillerów medycznych, Theresy Calloway i senatora Henry'ego Calloway'a ● Jedyna córka prezenterki telewizyjnej Catherine Ainsworth-Calloway i adwokata Tobiasa Calloway'a ● Więzi 
Hej!
Zapraszam do wątków z Bridget. Szukam dla niej przyjaciół i w zasadzie wszystkiego.
W tytule Taylor Swift My Tears Ricochet. Buźki użycza @romaneinnc

101 komentarzy

  1. [ Dzień dobry, czołem! Widzę imię Bridget i mam przed oczami każdą część filmu Bridget Jones. Nie sądziłam, że ktoś tutaj samym imieniem kupi moje serce ^^ Wiarygodnie oddane cierpienie w karcie, bo powiem ci, że czytałam wręcz z zapartym tchem, nie chcąc nigdy być na miejscu twojej postaci. Raz, kilka lat temu zaginął syn sąsiadów, młodego szukano przez trzy/cztery dni i nie chciałabym poczuć strachu tych rodziców, a co dopiero zmierzyć się z lękiem, jaki odczuwa Bridget, kiedy nie widziała bliskich przez dziewięć miesięcy. To strasznie długo i chciałabym, żeby szybko się odnaleźli, bo co jeśli ma czekać na nich powiedzmy tak z dziesięć lat? Marzy mi się poznać przebieg ich ostatniego wspólnego dnia albo ostatnich tygodni, bo może coś poważniejszego się działo, co niestety zostało zlekceważone.
    Wcale nie dziwi mnie też to nagłe zwolnienie tempa życia przez Brid... Komu by się cokolwiek chciało w takiej sytuacji? Podziękować, że się nie załamała całkowicie i choć trochę kontynuuje poprzednie życie.
    Pozdrawiam!
    ]

    PAMELA ROBERTS & RAFAEL GRIGORYAN

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jest i ona <3 a my już dawno zakochani!
    Max zapewne bardzo chętnie by się z nią zamienił, bo na obecnym etapie życia, wolałby chyba, żeby jego rodzice zniknęli bez wiadomości (tak mu się przynajmniej wydaje) :) A tak szczerze, zaginięcie bliskich to chyba największa tragedia, większa od na przykład śmierci, bo towarzyszy jej ciągłe uczucie niepewności i oczekiwanie. Brak pewności co do tego co się wydarzyło, setki scenariuszy w głowie, to musi być dobijające. A to wszystko utrudnia ruszenie do przodu. Dlatego nie dziwię się Bridget ani trochę i mam nadzieję, że ją trochę z Maxem rozerwiemy <3 Robię sobie kawusię i biorę się za odpis :) ]

    Max

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dzień dobry! Witam serdecznie Twoją kolejną postać i mam nadzieję, że Bridget na długo zagrzeje sobie miejsce wśród nas :) Śliczną panią wybrałaś dla niej na wizerunek i kiedy wybierałam zdjęcie do miniaturki, na dłużej utknęłam na jej Instagramie :) Ja to jednak niestety na influencerkę bym się nie nadawała, bo tak jak strawberry make-up zdążył mi się obić o oczy, tak o latte w ogóle nie słyszałam xD
    Czy mi się zdaje, czy Nicholas i Bridget mogliby sobie pod pewnym względem przybić piątkę? Chodź widzę, że Bridget uparcie czeka na ten jeden dzień i wcale jej się nie dziwię - gdyby tylko Nick mógł, również by czekał. W razie chęci, zapraszam, może uda nam się coś wykombinować dla tej dwójki :)
    No i jest jeszcze Milka 💛Po tym, jak ją opisałaś i jakie zdjęcie dołączyłaś do karty, śmiem twierdzić, że Milka to moje duchowe zwierzę ;) Cudowna!
    Życzę udanej zabawy z Bridget!]

    JEROME MARSHALL & NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  4. Życie Maxa było dalekie od ideału. Dla wszystkich wokół liczyło się to, jakie osiągał wyniki, na której pozycji ukończył wyścig, ile brakowało mu do wyjścia na prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Od tego zależało ile przyniesie pieniędzy, czy wszyscy wyjdą na swoje, czy będą liczyć straty. Właśnie to od zawsze definiowało go w oczach innych. Z czasem i on sam zaczął patrzeć na siebie przez pryzmat ilości zwycięstw, bo poza torem nie miał niczego, na czym mógł skupić swoją uwagę. Wiedział, że jeśli przestanie wygrywać, nie będzie nic wart. W tym biznesie nie było miejsca na sentymenty. Gdyby po wypadku nie doszedł do siebie wystarczająco szybko, straciłby kontrakt z zespołem i sponsorów. Na jego miejsce czekała kolejka chętnych, bo o ile biegać może każdy, a drużyn piłkarskich są setki, to ilość ekip wyścigowych jest mocno ograniczona. Niektórzy nigdy nie zbliżą się nawet do szansy wzięcia udziału w najważniejszych wyścigach, inni są już tak blisko, że pozostaje im tylko czekanie na potknięcie i bolesny upadek kogoś ze szczytu. Wtedy bez skrupułów wskakują na jego miejsce, a świat bardzo szybko odwraca wzrok od tych, którym się nie powiodło. Dlatego Max robił to z takim oddaniem.
    Poza tym, jego życie prywatne, zarówno rodzinne, jak i uczuciowe, było jednym wielkim gruzowiskiem, i nie potrafił tego wszystkiego poukładać w sensowną całość. Znacznie łatwiejsze było odwrócenie uwagi od tego, co nie działa zbyt dobrze, poprzez rzucenie się w wir pracy, spotkań towarzyskich z przyjaciółmi, albo ludźmi którzy przyjaciół udają, randek z kobietami o różnych intencjach i uczuć o różnym poziomie szczerości. Wypełniał tym chwile tak, by nie odczuwać braku tego, czego mu w życiu brakowało. Czasami to pomagało, a czasami robiło mu jeszcze gorzej, ale nie miał alternatywy.
    Od lat nie rozmawiał z matką. Nie mógł na nią patrzeć po tym, jak dowiedział się, że okłamywała go przez całe życie, napełniając sobie kieszeń pieniędzmi od jego ojca, w zamian za utrzymywanie jego tożsamości w tajemnicy przed światem, a przede wszystkim przed jego własnym synem. W tamtym czasie to właśnie matka zajmowała się karierą Maxa, to dzięki niemu jej firma zasłynęła w sportowym świecie i zdobyła wiele intratnych kontraktów. On sam nie miał do tego głowy, nie miał wokół siebie zaufanych ludzi i był na skraju porzucenia kariery. Jego nową, sportową rodziną został zespół Red Bull, który kiedy tylko dowiedział się o rozwiązaniu kontraktu zawodnika z Andretti Autosport, przyszedł do niego z propozycją nie do odrzucenia. To właśnie sportowa rodzina wzięła młodego sportowca pod swoje skrzydła, zapewniając mu możliwie najlepsze warunki rozwoju.
    Max w tym samym czasie zerwał wszelkie kontakty również z dziadkiem, bo chociaż starzec starał się zabezpieczyć kontakty Maxa z rodziną, to przez niemal dziesięć lat odgrywał przed nim przedstawienie, występując w roli dobrego wujka, który dostrzegł talent w przypadkowym chłopcu i wziął go pod swoje skrzydła. Pozwalał mu trenować z przyrodnimi braćmi i myśleć, że to tylko koledzy z zespołu. Sytuacja rzuciła się cieniem również na relacje przybranych braci i całej rodziny. Kiedy tajemnica wyszła na jaw, żona Michaela złożyła papiery rozwodowe i zostawiła niewiernego męża, nie tylko z powodu zdrady, ale przede wszystkim przez to, jak zachował się w stosunku do swojego niczego niewinnego syna. Stosunki z braćmi miał napięte. Młodszy z nich nastawił się do niego wrogo, obwiniając jego matkę i pośrednio jego za rozbicie rodziny. Starszy z braci miał nieco więcej oleju w głowie i był jedyną osobą, która do Maxa potrafiła po tej aferze trafić, z którą zawiązał jakąś więź. Niestety w tym samym roku zginął w wypadku na torze, podczas tego samego wyścigu, w którym ścigał się również Max. Samochód Anthonego spłonął na jego oczach i tak stracił jedyną osobę, która łączyła go z rodziną ze strony ojca. Z samym ojcem kontaktów zrywać nie musiał, bo w ogóle ich nie utrzymywał. Mężczyzna nigdy nie próbował go nawet poznać, traktując tak, jakby go nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, jak potoczyłoby się jego życie i ich relacje, gdyby dorośli podjęli inną decyzję i postawili sprawy jasno kiedy jeszcze był mały. Dowiedział się jednak przypadkiem, będąc człowiekiem wchodzącym w dorosłość i było to dla niego stanowczo za późno. Za wiele się wydarzyło, za dużo kłamstw usłyszał od osób, które powinny być mu najbliższe, i choć minęło tyle lat, Max wciąż odczuwa mdłości na samo wspomnienie tego cyrku.
      Jedyne na czym im wszystkim wspólnie zależało, to ciągłe utrzymywanie rodzinnych powiązań w tajemnicy, tak, żeby świat pod żadnym pozorem ich ze sobą nie skojarzył. To nie było znowu trudne, bo Max miał inne nazwisko i o ile wszyscy zaangażowani trzymali język za zębami, każdy z nich mógł robić swoje i uniknąć medialnej afery. To ustaliwszy, rozeszli się w swoje strony.
      Choć życie Maxa było dalekie od ideału, to postronny obserwator mógł wyciągnąć zupełnie odwrotny wniosek. Zawsze uśmiechnięty, z tym samym błyskiem w oku, zwycięzca i mistrz, wykreowany na dobrego chłopaka z sąsiedztwa. Zespół dla którego jeździł przykładał dużą uwagę do marketingu i PRu swoich zawodników, zatrudniając do tego najlepszych specjalistów. Dokument w którym wziął udział ukazał go jako człowieka, którego karierę zapoczątkowało dziecięce marzenie - idealny produkt, z którym każdy może się utożsamić, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Rekordy popularności biły relacje zza kulis wyścigów, krew, pot i łzy wylewane przez zawodników, którym kamera towarzyszła w najbardziej emocjonujących momentach, próbując wycisnąć z tego jak najwięcej wartościowego kontentu. Właśnie tak poznał Bridget - Social Media manager zatrudnioną przez Red Bull w celu popularyzacji wyścigów i kierowców w mediach społecznościowych, bo im bardziej kierowca jest rozpoznawalny, tym więcej przyciąga sponsorów z kieszeniami wypchanymi forsą. Bridget byłaby zapewne tylko jedną z wielu osób, z którymi z racji swojej profesji musiał współpracować poza torem, gdyby nie fakt, że przez jego nieostrożność, zupełnie przypadkiem była świadkiem jego rozmowy, a raczej kolejnej kłótni z dziadkiem. Została więc pierwszą osobą spoza wtajemniczonego, rodzinnego grona, która poznała najbardziej rozczarowującą część jego historii. I choć obiecała zachować to dla siebie i usunąć nagrany materiał, to od tamtej pory, gdzieś w podświadomości tliła się obawa o to, że sprawa ujrzy w końcu światło dzienne.
      Sezon powoli zbliżał się ku końcowi dając Maxowi nieco więcej czasu dla siebie. Przerwy między wyścigami były dłuższe, a on miał więcej czasu na regenerację i dojście do siebie po morderczych treningach. Nie znaczyło to oczywiście, że zwalniał tempo. Wciąż musiał być najlepszą wersją siebie. Teraz jednak miał szansę trochę odetchnąć. Na moment wyjść poza tę całą maszynkę. W sezonie jego życie składało się z kilkudziesięciu krótkich cykli. Początkiem takiego cyklu było rozpoczęcie przygotowań do wyścigu. Treningi na torze, na siłowni, rozmowy z psychologiem, podróże między stanami. Punktem kulminacyjnym był wyścig, a potem wszystko zaczynało się od nowa. Dawno nie miał kilku dni wolnego, tak jak teraz, kiedy mógł tak po prostu wybrać się na lunch ze znajomymi. Wyszedł właśnie z knajpy i zatrzymał przy swoim motocyklu, zapinając pod szyją skórzaną kurtkę. Ponieważ tak dużo czasu spędzał w aucie na torze, a korki w Nowym Jorku były nie do zniesienia, na co dzień jako środek transportu wybiera jednoślad.

      Usuń
    2. Już sięgał po kask, kiedy usłyszał jak ktoś stojący z tyłu wypowiada jego imię. I nie było w tym nic dziwnego. Na ulicach bywa rozpoznawany, kibice proszą go czasem o podpis, albo o zdjęcie a on traktuje to jako część swojej pracy, dlatego odwrócił się z uśmiechem w stronę, z której dobiegał głos. Tylko jego mina z uśmiechniętej, w ułamku sekundy zrobiła się nieco zmieszana. Zerknął najpierw na Bridget, a potem na jej babcię i uścisnął jej wyciągniętą dłoń.
      — Mi również miło w końcu panią poznać — odpowiedział nieco niepewnie. Wytłumaczył to sobie tak, że Bridget musiała wspomnieć o nim, kiedy ze sobą pracowali. Tak, to musiało być to. Bridget pochyliła się tak, by na powitanie musnąć jego policzek, wyszedł więc wobec tego gestu naprzeciw, ona jednak szepnęła mu na ucho swoją nietypową prośbę. Mógłby przysiąc, był pewien, że takie rzeczy zdarzają się tylko i wyłącznie w filmach i przez pierwsze sekundy jego mina musiała mówić to samo, zanim nie wziął się w garść i nie przyciągnął jej do siebie, obejmując ramieniem.
      — Co za niespodzianka, kochanie — powiedział już bardziej wyluzowanym tonem głosu.

      Max

      [Wybaczcie troszkę się rozpisaliśmy przy tym początku ;) ]

      Usuń
  5. [Praca influencera chyba wcale nie jest taka lekka, jak wskazują na to pozory, bo jednak przy ogarnianiu tych wszystkich fotek, filmików i w ogóle trzeba się trochę namęczyć, a w dodatku wszystko musi wyjść idealnie. Bardzo fajnie przedstawiłaś Bridget. Po jej życiu na Instagramie pewnie nikt nie pomyślałby, że na co dzień mierzy się z przykrą stratą. Wiara czyni cuda, podobno, więc trzymam kciuki za szczęśliwe zakończenie sprawy z rodzicami, licząc równocześnie na to, że nie będziesz aż taką okrutną autorką! :D Dobrej zabawy z kolejną postacią!]

    Chayton Kravis
    & Reginald Patterson

    OdpowiedzUsuń
  6. W miarę jak sytuacja nabierała rozpędu, Bridget zalewały kolejne fale rumieńców. Oczy starszej pani błyszczały, a uśmiech nie schodził jej z ust. Wydawała się być szczerze zachwycona tym, że poznała chłopaka swojej wnuczki. Max nie był już zmieszany. Obejmował Bridget zupełnie swobodnie, tak, jakby to nie była dla nich żadna nowość. Kiedy zorientował się w co został wplątany, jego twarz przybrała wręcz wesoły wyraz. Bawiło go rosnące zakłopotanie Bridget. Calloway robiła z kolei wszystko, by jej kłamstwo nie wyszło na jaw, a jednocześnie starała się nie zabrnąć w tym wszystkim za daleko i nie dopuścić na przykład do wspólnego, niedzielnego obiadu, który jej babcia postawiła sobie za cel ich przypadkowego spotkania. Max musiał wkładać sporo wysiłku w to, by się nie roześmiać. Póki co nie analizował tego, co mogło skłonić Bridget do kłamstw na temat jej życia uczuciowego. Pomyślał natomiast o tym, że wybranie do tej roli właśnie jego, było nad wyraz ryzykowne. Może nie budził takiego zainteresowania jak celebryci, ale od czasu do czasu jakiś zbłąkany paparazzi próbował zrobić mu zdjęcie w interesującej sytuacji, albo na randce, przypisując do tego jakąś romantyczną historię Poza tym, dokładnie przyglądano się temu, kto towarzyszy mu na padoku podczas wyścigu i czy jakaś młoda kobieta nie gratuluje mu bardziej wylewnie, niż pozostali. Na szczęście dla Bridget, Max w ostatnim czasie nie pokazywał się z nikim publicznie, bo jego życie uczuciowe było bardziej, niż skomplikowane, a relacja, którą nawiązał więcej niż niestosowna. Co by się jednak stało, gdyby na jego profilu pojawiło się zdjęcie z jakąś dziewczyną? Cóż, być może jej dziadkowie nie korzystają z mediów społecznościowych i nie śledzą TMZ, ale biorąc pod uwagę żywe zainteresowanie Theresy jego osobą, był przekonany, że próbowała go wcześniej co najmniej wygooglować. W roli jej chłopaka na pewno znacznie lepiej sprawdziłby się ktoś anonimowy, to zminimalizowałoby ryzyko sytuacji takiej, jak ta, w której właśnie się znaleźli, a cała historia nabrałaby wiarygodności. Gdyby chciała, mogła nawet poprosić kogoś o pomoc i odegranie przed dziadkami stosownego, acz zaplanowanego przedstawienia. Z jakiegoś jednak powodu postawiła na niego i zmusiła ich oboje do wielkiej improwizacji. To wydało mu się interesujące. Założył jednak, że Bridget będzie czuła się czuła zobowiązana, aby dać mu jakieś wyjaśnienia i odłożył swoje domysły na bok.
    Ta sytuacja była dla niego zaskakująca również dlatego, że kojarzył Bridget jako rozsądną i poukładaną dziewczynę. Z drugiej strony znał ją tylko z pracy, a prywatna wersja Bridget mogła się znacznie różnić od wersji profesjonalnej, jaką prezentowała na co dzień, wykonując swoje zawodowe obowiązki. Nie mógł o niej jednak powiedzieć niczego więcej poza tym, że znała się na tym, co robi. Wszystkie jej pomysły były trafione i przyczyniły się do wielkiego wzrostu popularności zarówno zespołu jak i każdego zawodnika z osobna. Jego konto na instagramie wydawało się żyć teraz własnym życiem, a zasięgi były wręcz nieprawdopodobne. Gdyby porzucił wyścigi, mógł spokojnie zostać influencerem. W dodatku Bridget przeprowadziła go przez ten proces w miarę bezboleśnie, co było bardzo ważne dla kogoś, kto wcześniej od mediów społecznościowych raczej stronił, tak jak Max. Poza pracą nie znał jej za dobrze i nie wiedział za wiele o jej sytuacji rodzinnej poza sprawą, o której przez kilka tygodni rozpisywały się wszystkie media w kraju. Zaginięcie jej rodziców przez długi czas było szeroko komentowane niemalże na wszystkich stacjach, ale jak to zwykle bywa w takich przypadkach, po kilku tygodniach historia spowszedniała i zastąpił ją kolejny elektryzujący temat. Nigdy jednak nie mieli okazji aby o tym porozmawiać, również dlatego, że nie łączyła ich żadna zażyłość, czy przyjaźń. Owszem, sporo jej zawdzięczał. Wykazała się wobec niego dużą dozą przyzwoitości po tym, jak usłyszała coś, czego nie powinna była usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość tego, że jego tajemnicę poznała kolejna osoba, do tej pory nie przestawała go stresować. Wiedział, jak bardzo nośne są takie tematy, jak szybko potrafią stać się viralem, a ostatnim czego chciał, było poddawanie jego rodzinnej sytuacji debacie publicznej. Nie zniósłby narracji o nim jako o nieślubnym, niechcianym przez ojca synu, który przez całe życie dąży do tego, żeby go pokonać, albo co gorsza, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Ledwo dawał sobie z tym radę sam, bo nigdy o tym nikomu nie powiedział a tym samym nie miał okazji by to przepracować. Nie chciał nawet myśleć o tym, co by było gdyby sprawa wypłynęła na światło dzienne. Byłby skończony.
      — Dziękuję — odpowiedział na jej pochwałę. — I przepraszam, ale rzeczywiście, w trakcie sezonu pomiędzy tymi wszystkimi wyjazdami i wyścigami ledwo znajduję czas dla siebie. Czasami dzieje się tak dużo, że jedyne o czym marzę to zaszycie się gdzieś przed światem razem z Bridget, żeby zaznać choć chwili spokoju i prywatności.
      Skoro Bridget wmanewrowała go w to niecodzienne przedstawienia, postanowił odegrać swoją rolę więcej niż przyzwoicie. Miał w końcu u niej dług wdzięczności o jeśli potrzebowała idealnego chłopaka, żeby uspokoić swoich dziadków, mogła na niego liczyć. Zanim znów się wtrącił, pozwolił na krótką wymianę zdań między kobietami.
      — Przyznam pani szczerze — zwrócił się do Theresy — miałem nadzieję zaprosić dzisiaj Bridget na kolację… Zrobiłem dla nas rezerwację w Jean-Georges, na 20:30, mam nadzieję, że nie masz jeszcze żadnych planów. — Mówiąc to, przeniósł swoje spojrzenie na Bridget, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Był to argument wobec którego Theresa nie mogła zaprotestować. Zwłaszcza widząc utkwiony w jej wnuczce rozmarzony wzrok Maxa.
      — Ale obiecuję pojawić się na niedzielnym obiedzie. Będziemy mogli porozmawiać w bardziej sprzyjających okolicznościach, a nie tak w biegu, jak dzisiaj. — Znów zwrócił się do starszej pani. Uniósł nadgarstek i zerknął na zegarek. — Niestety szef mojego zespołu wpadnie w histerię, jeśli nie pojawię się za kwadrans na treningu. W przyszłym tygodniu czeka nas bardzo ważny wyścig, atmosfera jest przez to trochę napięta. — Pokręcił głową jakby naprawdę doskwierał mu fakt, że ma jeszcze coś do załatwienia. Akurat w tym nie mijał się zanadto z prawdą. Podczas ostatniego wyścigu uszkodził swoje auto, wszyscy stawali więc na głowie żeby zdążyć z niezbędnymi naprawami przed wyścigiem, do którego zostało zaledwie kilka dni. Zły stan techniczny pojazdu oznaczał utratę punktów, na którą nie mogli sobie już w tym sezonie pozwolić.
      — Bądź gotowa na 20, przyjadę po ciebie — powiedział i poluzował uścisk ramienia, którym przez cały ten czas ją obejmował. Potem jeszcze raz uścisnął dłoń Theresy. — Bardzo się cieszę, że miałem okazję panią poznać. I do zobaczenia w niedzielę. — Zapewnił jeszcze, choć odniósł wrażenie, że kobieta była już wystarczająco usatysfakcjonowana jego osobą. Najwyraźniej zrobił całkiem niezłe, pierwsze wrażenie. Zwrócił się w stronę Bridget, chcąc na pożegnanie ucałować jej policzek. Dziewczyna w ostatniej chwili odwróciła się w jego stronę, w wyniku tego ruchu, ich usta spotkały się ze sobą na ułamek sekundy, zanim odsunęli się od siebie nieco zmieszani.
      — Do zobaczenia — rzucił, uciekając wzrokiem i chwytając za leżący na kierownicy motocykla kask. Miał nadzieję, że to drobne zakłopotanie nie zostało przez Theresę wychwycone jako podejrzane.

      Nominowany do Oskara Max <3

      Usuń
  7. Kobiety oddaliły się od niego niespiesznie. Max odprowadził je wzrokiem, a potem założył na głowę kask, wsiadł na motocykl i odjechał, sprytnie przeciskając się pomiędzy stojącymi w korkach samochodami. Dzięki temu, na spotkanie z zespołem spóźnił się zaledwie kilka minut, mieszcząc się z tym poślizgiem w granicy dobrego smaku. Lubił wykonywać swoje obowiązki sumiennie, poza tym wierzył, że okazuje w ten sposób szacunek do pozostałych ludzi, wnoszących swoje małe cegiełki do jego sukcesu. Na samym treningu błądził jednak myślami gdzieś daleko i dwukrotnie po raz kolejny omal nie roztrzaskał samochodu. Nawet w trakcie tych ryzykownych sytuacji na torze, uratował go bardziej instynkt, niż jego świadome działanie. Z tego powodu skończył nieco wcześniej i został odesłany do domu, żeby odpocząć i się zresetować. W jego sytuacji to nie było jednak najłatwiejszym zadaniem. Namieszał sobie ostatnio w życiu, podejmując jedną złą decyzję, za drugą i żadna droga nie wydawała się teraz wystarczająco korzystna, by mógł ją podjąć, dlatego trwał w zawieszeniu, nie robiąc nic. Nie wiedział jeszcze, że to przypadkowe spotkanie w centrum miasta, okaże się dla niego w przyszłości zbawienne i pomoże mu wyjść na prostą. W tej chwili jego uczucia były zranione i Bridget nie miała z tym absolutnie nic wspólnego. Rezerwacja w Jean-Georges wisiała pod jego nazwiskiem już od kilku dni, chociaż od początku wiedział, że nie skorzysta z niej tak, jak to sobie zaplanował. Być może był zbyt roztrzepany, by pamiętać o odwołaniu, a może zadziałało tu coś w rodzaju przeznaczenia, ale kiedy wyszedł z tą propozycją, w zasadzie bez głębszego zastanowienia, zaskoczył nawet sam siebie. Jego instynkt po raz kolejny zadziałał lepiej, niż on sam. To nie oznaczało jednak, żewkopał się w to bez namysłu, podczas gdy wcale nie ma ochoty na spotkanie z Bridget. Wręcz przeciwnie. Poza tym przez cały dzień przychodziły mu na myśl kolejne pomysły dotyczące tego, jak taki udawany związek mógłby pomóc także jemu. Odpychał od siebie te natrętne myśli, bo kojarzyły mu się z desperacją i niedojrzałością, ale one uparcie do niego wracały, za każdym razem z nowym wytłumaczeniem, jakby podświadomie próbował to sobie zracjonalizować, poklepać się po własnym ramieniu i powiedzieć sobie to ma sens, działaj. Ostatecznie uznał, że wcale mu na tym efekcie ubocznym nie zależy i jeżeli ktokolwiek poczułby na widok jego nowego związku ukłucie zazdrości, to nie byłby to skutek o jaki sam swoim działaniem zabiegał. On tylko pomaga Bridget.
    Wziął długi, zimny prysznic, próbując odzyskać jasność umysłu i spłukać z siebie negatywne myśli. Ponieważ sytuacja wymagała bardziej eleganckiego stroju, wybrał dobrze skrojony, czarny garnitur. Do tego dobrał klasyczną białą koszulę. Odpuścił wszelkiego rodzaju dodatki typu krawat, które z dobrze ubranego w ułamku sekundy zrobiłyby z niego przebranego. Z ciężkim sercem zostawił na parkingu podziemnym swój motocykl, wybierając jedno ze swoich aut - tym razem to mniej sportowe, żeby już na samym początku dziadkowie Bridget nie zaczęli obawiać się o jej bezpieczeństwo. Kiedy dostał jej sms, był już prawie na miejscu. Przeczytał go dwukrotnie i szybko skalkulował cel, jaki chciała osiągnąć. Uznał, żr Bridget nie napisałaby tego, gdyby nie liczyła na to, że Max tę prośbę spełni. Dla niego to w zasadzie nie był żaden kłopot. Nie stresował się spotkaniem z jej dziadkami. Wiedział jak się zachować, by zaskarbić sobie ich sympatię. Nie stresował się również dlatego, że w zasadzie na tym etapie nie miał w tym żadnych osobistych interesów. Być może byłoby inaczej, gdyby był w Bridget naprawdę zakochany, gdyby była jego prawdziwą dziewczyną. Korzystając z tego, że ma mały zapas czasu, zatrzymał się nieco wcześniej i zaopatrzył w kwiaty i butelkę dobrego, drogiego wina. Jeśli miał zrobić dobre wrażenie, to bez półśrodków. Zaparkował na podjeździe i tak przygotowany pojawił się pod jej drzwiami.
    Zadzwonił dzwonkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czekał długo, w progu niemal natychmiast pojawiła się Theresa.
      — Dobry wieczór — przywitał się — Jestem trochę za wcześnie, mam nadzieję, że to nie kłopot — dodał. Nie wspomniał o tym, że za kierownicą czasem zdarza mu się urządzić sobie mały rajd ulicami miasta, zwłaszcza, kiedy coś akurat leży mu na sercu. To był najłatwiejszy sposób na opanowanie emocji, a przy tym jedyny jaki znał. Kobieta przywitała go i odsunęła się lekko, robiąc mu przejście w drzwiach. — Proszę, to dla pani. — Max wyciągnął w jej stronę rękę z niewielkim bukietem kolorowych kwiatów. Przy tym wyborze zdał się na specjalistkę z kwiaciarni i chyba trafiła w dziesiątkę, bo tym razem to Theresa w końcu poczuła się nieco zakłopotana, co z łatwością dostrzegł w jej minie. Zaprosiła go dalej, do salonu, wołając przy tym swojego męża. Henry, w przeciwieństwie do swojej żony, lustrował go raczej wnikliwym spojrzeniem i Max mógł przysiąc, że mężczyzna ostatkiem sił powstrzymuje się przed gradem ojcowskich pytań. W pewnym momencie poczuł się tak, jakby był nastolatkiem i zabierał Bridget na ten pierwszy, prawdziwy szkolny bal. Uśmiechnął się na tę myśl. Sam nigdy nie był na balu, bo nie angażował się zanadto w życie szkoły, poza tym, miał wtedy wyścig, jak podczas większości ważnych z perspektywy zwyczajnego nastolatka wydarzeń. Wręczył Henremu wino i czuł, że całą tą otoczką udało mu się już nieco wkraść w ich łaski. Kolejny z powitaniem zbiegł po schodach łaciaty pies. Najpierw starannie go obwąchał, a potem wspiął się na tylnych nogach, żeby zebrać kilka głasków. Potem uwaga psa znów skupiła się na schodach, skąd dobiegał dźwięk kroków. Max otrzepał spodnie z niewidzialnych pyłków i resztek psiej sierści.
      Pamiętał początki znajomości z Bridget, kiedy dołączyła do ekipy, a jego koledzy, nie tylko kierowcy, dosłownie ślinili się na jej widok. Musiała się wykazać nie lada wytrwałością, wchodząc do miejsca, gdzie znaczna część osób nie dostrzegała w niej niczego więcej poza śliczną twarzą i nieziemską figurą. Cóż, ich branża jest raczej zdominowana przez mężczyzn, więc współpraca z piękną kobietą zawsze stanowi miłą odmianę. Poza tym od Bridget rzeczywiście ciężko było odwrócić wzrok. Mimo młodego wieku emanowała pewnością siebie, w dodatku była nieustępliwa i wiedziała jak skutecznie, choć z gracją, porozstawiać ich po kątach. Wniknięcie do tak hermetycznego środowiska musiało być dla niej wyzwaniem, z którym poradziła sobie lepiej, niż niejedna bardziej doświadczona osoba. Pamiętał, jak duże wrażenie to wtedy na nim wywarło, ale w tamtym czasie miał nieco inne priorytety, a jego zaćmiony testosteronem mózg skłaniał go do używania z życia i wikłania w przelotne romanse z dziewczynami, które, w przeciwieństwie do Bridget, nie stąpały zbyt mocno po ziemi.
      Teraz, kiedy obserwował jak schodzi po schodach, miał wrażenie, że jest jeszcze piękniejsza niż kiedyś. Jej twarz nabrała ostrzejszych rysów, a ciało kobiecych kształtów, które z premedytacja podkreśliła sukienką. Szczerze mówiąc, nie musieliby nawet wkładać zbyt wiele wysiłku w zostanie it couple. Ludzie kochali takie historie, które pozwalały im wierzyć w to, że w dzisiejszym świecie wciąż istnieje ten rodzaj czystej, romantycznej miłości.
      — Bridget… — na powitanie ucałował ją w policzek. — Wyglądasz… niesamowicie — powiedział, będąc faktycznie nieco oniemiały. — Jesteś niesamowita — poprawił się zaraz, przywołując się do porządku i znów wchodząc w rolę najlepszego chłopaka.
      — Powinniśmy się już zbierać — dodał, zerknąwszy na zegarek. Pogaduszki z dziadkami Bridget ukradły im niemal 10 minut czasu i będzie musiał nieco docisnąć pedał gazu, by zdążyli na czas.

      Usuń
    2. Kiedy w końcu zamknęli za sobą drzwi, odetchnął głęboko ciepłym, sierpniowym powietrzem. Podszedł do auta od strony pasażera i otworzył dla niej drzwi, przy okazji wyciągając ze środka kolejny bukiet, tym razem złożony z samych czerwonych, ciętych róż. Tak wypadało, poza tym kątem oka dostrzegł ruch za firanką i wiedział, że Theresa nadal ich obserwuje.
      — Nie wiem, co to za gra, ale zaczyna mi się coraz bardziej podobać — powiedział wręczając jej bukiet. — Ale to nie znaczy, że nie będziesz musiała się z tego wytłumaczyć. — Zagroził i puścił do niej oczko, zanim oboje wsiedli do auta.

      Show must go on <3
      Maxie

      Usuń
  8. Trudno było wyobrazić sobie to, przez co przechodziła Bridget. Tragedia sprzed roku musiała odcisnąć ogromny ślad na jej psychice. To nie ulegało wątpliwości. Max pamiętał ją z czasów, kiedy razem pracowali. Bridget zarażała pogodą ducha, optymizmem i dobrą energią. Potrafiła podnieść go na duchu po największych przegranych, uspokoić wtedy, kiedy miał ochotę roztrzaskać kask o ścianę, przyłożyć komuś albo wyjść i nigdy już nie wrócić. Nie głaskała go po głowie, nie żałowała go, ale dawała solidnego kopa do tego, by się podnieść i działać. A potem przeżyła koszmar, po którym jej życie nie wróciło do normalności, i być może nigdy już nie wróci, a przynajmniej nie do tego, co było kiedyś. W sprawach takich jak ta, rzadko dochodziło do przełomów. Jeśli nie znaleziono żadnych konkretnych śladów tuż po zaginięciu, szanse na rozwiązanie zagadki z każdym kolejnym tygodniem drastycznie malały. Zastanawiał się nad tym, jak dwoje ludzi może tak po prostu zaginąć, zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Złapał się jednak na tym, że snuje domysły na temat tego, co mogło się z nimi stać i uświadomił sobie smutną prawdę - dla Bridget to była codzienność. Każdej nocy zasypiała z myślą, że jej rodzice być może od dawna już nie żyją - co podpowiadał rozsądek - albo, że gdzieś tam są, cali i zdrowi, pewnego dnia wrócą, przytulą ją i wytłumaczą, że musieli zniknąć, bo mieli jakiś naprawdę ważny powód, ale wszystko się już poukładało - w co zapewne chciała wierzyć. Max zauważył coś jeszcze - dziwną zmianę jej aury, która sprawiała, że chociaż dziewczyna się uśmiechała, to biło od niej przejmujące przygnębienie. Tylko w takim przypadku dziadkowie powinni wysyłać ją na terapię, a nie na randki - pomyślał smutno, kiedy zajmował miejsce za kierownicą. Odpalił silnik, powoli zjechał z podjazdu, a przyspieszył dopiero wtedy, kiedy stracił już z oczu dom Bridget. Często zdarzało mu się przenosić nawyki z toru na ulicę, dlatego niemal płynął pomiędzy samochodami, z przyzwyczajenia wyprzedzając jeden za drugim. Cóż, lepiej jechać szybko, z zawodowym kierowcą wyścigowym, niż powoli z kierowcą niedzielnym.
    — Nie pojawiłbym się u ciebie z pustymi rękami — wyjaśnił, kiedy wspomniała o kwiatach a potem uśmiechnął się nieznacznie, zerkając przelotnie na jej twarz. — Widzisz, jestem bardziej idealny, niż ci się wydawało — odpowiedział uśmiechnąwszy się wesoło. Nie musiał przynosić kwiatów ani wina, ale chciał i chodziło tu też o jego własne samopoczucie. Pojawienie się u niej w domu po raz pierwszy, z pustymi rękami postawiłoby go w niezręcznej sytuacji i jego zdaniem było zwyczajnie niekulturalne.
    — To bardzo ciekawe — powiedział, i przerwał na chwilę skupiając swoją uwagę na drodze —
    — że wydałem ci się idealnym kandydatem — dodał, widać jej pytające spojrzenie. — Czy twoi dziadkowie nie mają dostępu do internetu? Czy nie lepiej było wymyślić jakiegoś porządnego i poukładanego lekarza? Albo prawnika? — Pokręcił głową ze śmiechem. Tak naprawdę to nie było istotne. Na szczęście dla Bridget, Max nie był wyjątkowo wylewny w mediach społecznościowych. Poza tym spotykał się z mężatką, co zmuszało go do utrzymywania życia uczuciowego w wielkiej tajemnicy.
    — Podobno zawsze trzeba mieć dla siebie jakiś plan b. — Przytoczył tu poniekąd słowa swojej matki, te, które powtarzała mu zanim zorientowała się, że Max ma talent, może stać się prawdziwą żyłą złota i przynieść jej więcej pieniędzy, niż przynosił jego ojciec. Kiedy tylko zaczął odnosić pierwsze sukcesy, kobieta założyła firmę specjalizującą się w zarządzaniu karierą zawodników sportowych, Max zwyciężał a ona sowicie na jego sukcesach zarabiała, budując sobie przy tym markę, która przetrwała do dziś, pomimo tego, że Max opuścił ją jak tylko dowiedział się o kłamstwach, jakimi karmiła go przez całe życie. Gdyby został aktorem, jego matka zapewne założyłaby firmę specjalizującą się w branży filmowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nie mogli ginąć właśnie tacy rodzice, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci? Oddałby wiele, by się z nią zamienić, gdyby tylko mógł wynegocjować gdzieś tam na górze, aby zamiast rodziców Bridget, wybrał jego rodziców.
      — Jak nie zdobędę mistrzostwa, to zacznę chodzić na castingi, a jeśli zrobię karierę, to będziesz matką tego sukcesu. Podziękuję ci z mównicy, kiedy odbiorę pierwszego Oscara. — Powiedział utrzymując wciąż ten sam, lekki ton i dobry humor. Wyjście z domu Bridget pozwoliło im się trochę wyluzować i porozmawiać normalnie, bez ciekawskich oczu i uszu jej dziadków, to dodało mu entuzjazmu. Mógł pokazać swoje prawdziwe ja bez obawy, że ktoś go za to oceni i zaszufladkuje.
      Teatrzyk, który odegrali faktycznie był przekonujący. Max nie miał co prawda w tym zakresie dużego doświadczenia, bo nie zdarzało mu się umawiać z jakąś dziewczyną na tyle długo, by mieć okazję poznać jej rodzinę, a mimo wszystko wiedział, czego się po takiej wizycie oczekuje i jak powinien się zaprezentować, żeby wypaść nie tylko wiarygodnie, ale zrobić przy tym jak najlepsze wrażenie. Niedzielny obiad - jeśli do niego dojdzie - tylko to przypieczętuje. Był z siebie zadowolony, chociaż zastanawiał się, co pomógł Bridget zamaskować. To był moment, w którym doszedł do wniosku, że to w żadnym wypadku nie jest błaha sprawa, a on stał się za to poniekąd odpowiedzialny. To, co na początku wydawało mu się zabawne, przybrało poważniejszy wyraz.
      Młoda kobieta, tak piękna, mądra a do tego popularna jak ona, nie musiała wymyślać sobie związku, ani opowiadać dziadkom o zmyślonym chłopaku i równie zmyślonych randkach. Był przekonany, że wzbudzała duże zainteresowanie wśród mężczyzn i gdyby tylko chciała, znalazłaby co najmniej kilku konkretnych i przyzwoitych kandydatów. A jednak wybrała kłamstwo, a sama wolała pogrążać się w samotności. Nie przewidziała tylko tego, że kłamstwo wymknie jej się spod kontroli. Zastanawiał się, jak się z tym czuje, czy martwi się, że wpadła w potrzask i pracuje już nad łzawą historyjką dotyczącą tego, jak Max rzucił ją dla innej, jak mogła się tego spodziewać, bo jest przecież popularnym sportowcem, który może i robi dobre pierwsze wrażenie, ale potrafi dbać tylko o siebie i własne przyjemności, jak bardzo ją tym zranił, a ona musi dać sobie teraz czas na to, by wydobrzeć i znów zamknie się w czterech ścianach. Cóż, tę rolę też mógł dla niej odegrać i nie byłaby to dla niego żadna nowość. W łamaniu danego słowa i ranieniu cudzych uczuć miał dość duże doświadczenie. Pewnie wypadłby nawet lepiej grając pospolitego drania, niż idealnego chłopaka.
      Do restauracji dojechali w niecałe 15 minut, chociaż przy standardowej jeździe zajęłoby im to niemal drugie tyle. Z parkingu poprowadził ją do drzwi. Tam przywitał ich pracownik lokalu. Nie pytał nawet o nazwisko Maxa. Kojarzył go, bo Rossi lubił tu przychodzić, nie tylko na randki. Ale jeśli chodziło o randki właśnie, to miejsce było w zasadzie perfekcyjne. Wnętrze było przestronne i eleganckie, stoliki wystarczająco od siebie oddalone, by zapewnić gościom prywatność i swobodę rozmowy. Światło było rozproszone i przygaszone, w rogu sali muzyk wygrywał spokojne rytmy, na tyle jednak żywe, by nie uśpić gości. Zostali zaprowadzeni do stolika w rogu sali, który wydawał się bardziej ustronny niż pozostałe. Max odsunął krzesło i zaczekał, aż Bridget usiądzie. Dopiero wtedy zajął miejsce naprzeciw niej. Kelner zapalił stojącą na środku stołu niewielką świecę. Ciepły blask padł na twarz Bridget, której Max przyglądał się przez chwilę w milczeniu. W międzyczasie kelner położył przed nimi menu, a potem zamienił z Maxem kilka słów na temat wina. Max nie musiał zaglądać w kartę, żeby wiedzieć, jaki trunek sprawdzi się przy tej okazji najlepiej, dlatego kelner skinął głową i pomaszerował spełnić jego prośbę. Dopiero wtedy Rossi powiódł wzrokiem po karcie restauracji nagrodzonej dwoma gwiazdkami Michelin.

      Usuń
    2. Mężczyzna po chwili wrócił, ustawiając przed nimi wysokie kieliszki na cienkiej nóżce. Do kieliszka stojącego obok Maxa wlał minimalną ilość wina i spojrzał na niego wyczekująco. Max skupił uwagę na kolorze i zapachu wina, a potem skosztował trunek i skinął głową z aprobatą. Kelner uśmiechnąwszy się napełnił ich kieliszki i zebrał zamówienie dotyczące kolacji. Kiedy tylko się od nich oddalił, Max uniósł swój kieliszek, jakby szykował się do toastu.
      — Za…— zaczął, ale przerwał na moment — tak właściwie, która to już randka? — Zapytał, wpatrując się w nią z rozbawieniem.

      Maxie <3

      Usuń
  9. Myśląc o tym przypadkowym spotkaniu na Piątej Alei, nie mógł się nie uśmiechnąć. Musiał przyznać, że Bridget wybrnęła z tej sytuacji znakomicie i tylko dzięki jej szybkiej reakcji był w stanie dostosować się do odgrywanej przed Theresą sceny. Trochę jak w filmie? Możliwe, ale życie Maxa często przypominało kadry z różnego rodzaju filmów i to właśnie lubił w tym wszystkim najbardziej. Zatrzymywał się czasem na ułamek sekundy i uśmiechał z wdzięcznością za to, co go spotykało, bo jego codzienność nie odbiega zanadto od tego, co wymarzył sobie dawno temu, kiedy jeszcze jako dziecko miał zaszczyt obserwować z bliska największych mistrzów kierownicy. Podczas dekoracji zawodników głęboko wierzył, że i on sam stanie kiedyś na najwyższym stopniu podium. Raz zarażony miłością i pasją do motorsportu, nigdy się już z niej nie wyleczył i czerpał garściami z pozycji jaką do tej pory osiągnął, próbując wynagrodzić sobie różne inne braki - w szczególności samotność, bo nawet największa liczba najlepszych przyjaciół nie była w stanie w pełni zniwelować pewnego rodzaju uczucia pustki. Max był jednak zbyt dumny, by się do tego przyznać i zbyt uparty, żeby spróbować to zmienić. Jego ego mogło tego po prostu nie dźwignąć. Zadowalał się więc substytutami, choć te odnosiły różne skutki, a on sam czasami wracał do punktu wyjścia z jeszcze gorszym samopoczuciem.
    — Widzisz, czasami drobny gest potrafi zdziałać cuda, a przynajmniej jest dobrą podstawą do budowania relacji — wyjaśnił. — Jeszcze kilka randek i może Henry przestanie wyznaczać ci godzinę powrotu — dodał nieco rozbawiony tamtą sytuacją. Bridget była aż nadto dorosła, żeby tłumaczyć się z tego, czy i o której wróci do domu, z drugiej strony mieszkała pod ich dachem, więc trzymała się ich zasad, a może po prostu była miła i nie chciała żeby się martwili. Znali się za krótko, nie mógł tego oceniać przez pryzmat swojej pokręconej rodziny i zakładać z góry, że coś tam jest nie tak, dlatego, że sam nie zaznał nigdy tego typu troski ze strony swoich bliskich.
    — Jak już jesteśmy przy tym temacie, to myślę, że będziesz musiała zacząć nocować poza domem, chociaż od czasu do czasu. Wiesz, to będzie bardzo podejrzane, jeśli mając takiego chłopaka — tu teatralnie wskazał na siebie — z każdej randki będziesz wracała do domu przed północą. — Tym razem już zupełnie swobodnie roześmiał się ze swojego żartu, bowiem kiedy odsunął na bok myśli o tym, co kierowało Bridget, oraz to co musi czuć w związku ze zniknięciem rodziców, cała sytuacja była po prostu zabawna, a on pozwolił sobie się w to wkręcić i dobrze bawić.
    — Masz rację, zawód może i ciekawszy, ale ma to swoje plusy i minusy. Prawnikowi na przykład nie trzeba kibicować w trakcie rozprawy na sali sądowej. Idzie tam i robi swoje. Kierowcy też robią swoje ale to jednak trochę co innego, wypada przyjść wtedy na padok — zauważył patrząc na nią znacząco. — Jestem pewien, że odkąd się spotykamy, opuściłaś już przynajmniej dwa wyścigi — wymierzył w nią palcem i pokiwał głową z dezaprobatą. — Nie powiem, że nie było mi z tego powodu przykro, ale rozumiem, wypadło ci coś ważnego. Kolejny wyścig jest za dwa tygodnie, tak tylko mówię… — Znów na chwilę wszedł w swoją rolę i wyraźnie dobrze się przy tym bawił. Oczywiście miał świadomość tego, że podczas wyścigu będą na świeczniku i nie miał nic przeciwko temu. Może nawet o to właśnie mu chodziło. Oh, nie myślał tu oczywiście o obściskiwaniu się na oczach fotoreporterów, ani o oscentacyjnym udawaniu przed wszystkimi, że są razem, ale już sama obecność Bridget na padoku podczas wyścigu bardzo by im w tej całej intrydze pomogła. Jemu też, chociaż o tym wolał nie wspominać. W przeciwnym razie musiałby opowiedzieć jej o swojej niechlubnej tajemnicy. To nie było tak, że jej nie ufał. W końcu znała już jeden jego sekret i strzegła go jak swój własny - w to przynajmniej chciał wierzyć - ale też nie chciał obciążać jej kolejnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym, trochę narozrabiał i byłoby mu wstyd wyłożyć te wszystkie karty na stół, pomimo sympatii do blondynki. A może właśnie ze względu na tę sympatię, wolał pewne fakty na swój temat zachować dla siebie. Sprawa była prosta, on mógł jej pomóc załagodzić sytuację, a ona mogła pomóc jemu sytuację zaostrzyć. Ta wizja była elektryzująca. Musiał tylko zrobić to sprytnie, tak, żeby się nie zorientowała i nie wzięła za niedojrzałego desperata. W tej chwili po raz kolejny tego dnia uświadomił sobie fakt, że sam tak o sobie myśli, za każdym razem kiedy przychodzi mu do głowy pomysł wzbudzenia zazdrości w kobiecie, z którą się spotykał. Można powiedzieć, że ta relacja wyzwalała w nim same najgorsze cechy.
      — Brzmi jak dobry plan — odparł uśmiechnąwszy się nieznacznie, nie tylko dlatego, że ta wizja go rozbawiła, ale również dlatego, że dobrze czuł się w jej towarzystwie. Ta kwestia pozostawała niezmienna i trochę go to nawet ucieszyło. Dzięki temu udawanie było znacznie prostsze, wręcz naturalne. Poza tym pomysł wymyślenia sobie związku nie był w obecnych czasach taki nieprawdopodobny. Często słyszał o przeróżnych ustawkach znajomych celebrytów, czy aktorów, którzy chcieli w ten sposób podsycić wokół siebie zainteresowanie opinii publicznej. W ich przypadku przekładało się to na popularność i zarobki, Bridget też osiągnęła przez to jakieś korzyści i nie uważał tego za coś zdrożnego. Ot, czasami lepiej udawać związek z kimś, kogo się zna i choć trochę lubi, niż wiązać się z kimkolwiek, bez zastanowienia, tylko po to, żeby się związać. Między nimi nie było niedomówień, nikt nie skończy ze złamanym sercem, a przy tym może jeszcze będą się w miarę dobrze bawić. W tym drugim przypadku ryzyko było znacznie większe, bo w grę zwykle wchodziło igranie z czyimiś uczuciami i wykorzystywanie kogoś dla własnych celów i korzyści. Można było zatem stwierdzić, że Bridget wykazała się wręcz rozsądkiem, no, poza tym, że postanowiła go o tym nie uprzedzić, bo wierzyła, że uda jej się utrzymać całą sprawę w tajemnicy.
      — Trzecia randka? — Machnął niedbale ręką. — Myślałem, że jesteśmy już bardziej zaawansowani — dodał znów się śmiejąc. — W takim razie… za trzecią randkę — ponownie uniósł kieliszek do góry i wysunął go nad stołem w jej stronę, tak, żeby mogli delikatnie stuknąć się szkłem. W międzyczasie kelner postawił na stole zamówione przez nich posiłki. Porcje były niewielkie, ale same dania zostały podane z niezwykłym wyczuciem i finezją. Max podziękował mu skinieniem głowy, ale zamiast zacząć jeść, znów spojrzał z zaciekawieniem na Bridget.
      — Zatem opowiadaj, gdzie zabrałem cię na pierwszą randkę? Co robiliśmy? Bo domyślam się, że ci się podobało, skoro poszłaś ze mną na drugą, i na trzecią. — To pytanie było bardzo zasadne, zwłaszcza, jeśli opowiadała jakieś szczegóły dziadkom. Ich relacja nie mogła się od siebie zanadto różnić, nie chciał palnąć gafy, gdyby ktoś poruszył przy nim ten temat. Wciąż bowiem zamierzał pojawić się u niej na niedzielnym obiedzie, chyba, że Bridget zdecyduje inaczej.
      — Czy mi przeszkadza? Nie. Powiedziałbym, że to bardzo ciekawe doświadczenie — przyznał zgodnie z prawdą. Przynajmniej miał czym zająć głowę. Domyślił się jednak co miała na myśli zadając mu to pytanie, co potwierdziło jego przypuszczenia odnośnie tego, że musi jej być teraz trochę przed nim głupio. Zupełnie niesłusznie oczywiście, bo odrobinę go już znała i wiedziała, że po pierwsze, sam na na sumieniu kilka głupstw, a po drugie to nie po drodze mu z surowym ocenianiem innych. W końcu nie robiła niczego złego. — Jeśli chcesz zapytać, czy możemy to jeszcze przez jakiś czas kontynuować, to nie mam nic przeciwko — dodał w gwoli ścisłości. Domyślał się, że to pytanie nurtuje ją odkąd spotkali się na piątek alei, ale być może wciąż jest jeszcze zbyt skrępowana, by je zadać.

      Usuń
    2. — Twoi dziadkowie wydają się bardzo mili, widać, że bardzo się o ciebie troszczą i martwią. Zastanawia mnie tylko, co cię skłoniło do tego małego oszustwa? To dość… nietypowe rozwiązanie, chyba się zgodzisz? — Zapytał niespiesznie zabierając się za swój posiłek. Bridget zrobiła to samo, na chwilę spuszczając wzrok na swój talerz. Skorzystał z tej okazji i znów zawiesił na niej swoje spojrzenie. Jej uśmiech znów nieco zbladł, a on pożałował swojego nietaktownego pytania.
      — Przepraszam, nie powinienem się wtrącać, jeśli uznasz, że to zbyt osobiste, to zapomnij o tym pytaniu, nie muszę wiedzieć wszystkiego — zreflektował się szybko, próbując jakoś z tego wybrnąć i załagodzić sprawę.
      — Powiedz mi lepiej, jaką przyszłość nas zaplanowałaś? To znaczy, twoi dziadkowie prędzej czy później zaczęliby naciskać na to, żebyś przedstawiła im swojego chłopaka. Jak byś to rozwiązała, gdybyśmy się tam dzisiaj nie spotkali? — Najlepszym sposobem na zatarcie nietaktownego pytania była zmiana tematu, taką też strategię zastosował.

      Maxie <3

      Usuń
  10. Budząc się rano Max miał nadzieję spędzić ten wieczór z Niną, bo chociaż definitywnie odmówiła mu wspólnego wyjścia w miejsce publiczne, tak nie widziała przeszkód w tym, by znów spotkać się z nim w tajemnicy, sam na sam. Dziwiło go to, bo teoretycznie była już w trakcie rozwodu i nie musiała już tak bardzo strzec swojej prywatności, ani ukrywać ich relacji, poza tym Max nie wzbudzał aż takiego zainteresowania, żeby na co dzień śledzili go fotoreporterzy, a jednak wciąż szła w zaparte i robiła wszystko, żeby nikt ich razem nie zobaczył. Był tu teraz z Bridget i nikt nie zwrócił na nich uwagi. Jego obecność nie robiła absolutnie żadnego wrażenia na gościach restauracji takiej, jak ta. Nikt nie wyciągał telefonu, żeby zrobić im z ukrycia zdjęcie i sprzedać portalom plotkarskim. Prawdę mówiąc, szansa zarobku na takim zdjęciu byłaby niewielka, bo ani Max, ani Bridget, a już w szczególności Nina, nie byli gwiazdami takiej kategorii. Być może część obserwatorów śledziła ich losy z wypiekami na twarzy, Max miał fanki, które piszczały na sam jego widok, ale to było stanowczo za mało, by było warto robić wokół nich szum. Jedynymi osobami, które mogły podsycić zainteresowanie nimi, byli oni sami, a ani Maxowi, ani Bridget jakoś szczególnie na tym nie zależało.
    Kiedy o tym wszystkim pomyślał, ogarnęło go dziwne uczucie pustki. Zaraz jednak upomniał się w myślach i przywołał do porządku. Nie zamierzał po raz kolejny psuć sobie tym humoru. Musiał iść do przodu. Z drugiej strony, gdyby Nina zobaczyła, że jego cierpliwość ma swoje granice, że może tak po prostu odejść, może wtedy…
    Znów skupił swój wzrok na Bridget. To nie była prawdziwa randka, a on nie zabierze jej później do domu, żeby przez chwilę zapomnieć o otaczającym go świecie, a jednak cieszył się, że to właśnie ona mu dzisiaj towarzyszy. Była chwilą normalności w szalonej rzeczywistości szybkich samochodów, szybkich randek i szybkiego seksu. Nie musiał się starać aby jej zaimponować i zakręcić w głowie. Był po prostu sobą i było to doświadczenie odświeżające. Kobiety z którymi się spotykał, zawsze miały wobec niego jakieś oczekiwania, kokietowały go, niemal natychmiast oznaczały go na relacjach i wrzucały do sieci zdjęcia licząc na to, że przybędzie im choć kilku nowych obserwatorów. Był tym wszystkim zmęczony, dlatego trochę się z takiego życia wycofał. Wtedy też zaczął spotykać się z Niną. Na początku trzymanie wszystkiego w tajemnicy było dla niego nawet ekscytujące. Do czasu, aż go zaniepokoiło, bo uświadomił sobie, że ciągle stoją w miejscu i ukrywają się nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chce tego Nina.
    — Czwarta randka? Moja droga, trochę cierpliwości, ze mną będziesz musiała sobie poczekać przynajmniej do dwunastej — odparł, zachowując przy tym zupełnie poważną minę a nawet nieco zniesmaczoną minę, tak, jakby wcale nie żartował. Bridget mogła się jednak bardzo łatwo domyślić tego, że w prawdziwym świecie ilość randek nie stanowiła dla Maxa żadnego wyznacznika. Jeśli dziewczyna chciała pójść do łóżka na pierwszej, nie protestował, bo niby dlaczego?
    — No tak, byłoby trochę głupio, gdybyś się nie interesowała wynikami sportowymi swojego chłopaka — przyznał. Wcale nie wątpił w to, że sprawdzała na jakim miejscu ukończył wyścig, w razie gdyby zapytali o to jej dziadkowie. Musiał przyznać, że w gruncie rzeczy całkiem nieźle się do tego całego udawania przygotowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przepustka dla Bridget, załatwione — przytaknął zadowolony z tego, że w zasadzie nie musiał jej nawet jakoś szczególnie do tego namawiać. Akurat na tym miał nadzieję ugrać coś dla siebie, ale postanowił zatrzymać to w tajemnicy. Chciał powiedzieć, że po nią przyjedzie i pojawią się tam razem, ale uznał, że to ściągnęłoby na nich jednak trochę za dużo uwagi.
      — Poza tym wszyscy na pewno się ucieszą, że cię zobaczą, zwłaszcza Joe — dodał, wspominając przy tym o mechaniku, który swego czasu był w nią wyjątkowo wpatrzony i silnie próbował zdobyć jej względy, bezskutecznie oczywiście, bo Bridget była dziewczyną spoza jego ligi. Roześmiał się przy tym wesoło, bo w gruncie rzeczy Joe był nieszkodliwy, poza tym, że wodził za nią wzrokiem, obsypywał komplementami i biegał za nią z kawą i kwiatami. — To było głupie, przepraszam — zreflektował się, wciąż jednak chichocząc.
      Wyścigi bywały nudne, zwłaszcza dla tych, którzy natrafiali na transmisję w telewizji. Kilkadziesiąt samochodów, robiących dziesiątki okrążeń to niewielkim torze, raz na jakiś czas jakieś ożywienie w postaci awarii, czy kraksy. Prawdziwych emocji można było doświadczyć dopiero kiedy wniknęło się w środek tego wszystkiego. To co podczas wyścigu działo się na padoku było nie do opisania. Ilość energii była wręcz zatrważająca i uzależniająca, dlatego nawet te osoby, które nigdy wcześniej się wyścigami nie interesowały, po wizycie na torze i na padoku przepadały w tym bez reszty i stawały się tam stałymi bywalcami.
      — Spuszczę na to zasłonę milczenia — powiedział śmiejąc się przy tym wesoło. — I zajmę się wymyślaniem kolejnych randek, ok? Bo doszczętnie popsujesz mi reputację — nie przestawał się śmiać, nawet gdy zgromiła go za to spojrzeniem. Spoważniał dopiero po chwili i pokiwał twierdząco głową. — Jestem pewien, Bri. To żaden kłopot. I nie, nie będą cię prześladować żadne zazdrosne dziewczyny, obiecuję — położył prawą rękę na sercu, a lewą uniósł do góry, w geście przysięgi. — Poza tym, jestem ci winien przysługę — powiedział już poważnie, mając na myśli to, że zachowała dla siebie jego rodzinny sekret. Nie rozwijał jednak tego tematu, bo nawet będąc daleko od innych gości w sali, obawiał się, że ktoś mógłby cokolwiek podsłuchać, a potem wykorzystać przeciwko niemu. Z radością zmienił więc temat.
      — Miałem takie podejrzenia, a teraz jestem już tego pewien, Brie, wystarczyło powiedzieć, nie musiałaś od razu szykować takiej mistyfikacji. Umówiłbym się z tobą i bez tego — wywrócił oczami i pokręcił przy tym głową. Taka myśl przeszła mu przez głowę tylko raz, w momencie spotkania na Piątej Alei. Bardzo szybko zorientował się jednak, że chodzi o coś innego. Max nie wszedłby tak chętnie w to małe oszustwo, gdyby nie czuł, że kryje się za tym coś więcej. Tym żartem dał jej znać, że nie zamierza dalej drążyć tego tematu. Taką podjęła decyzję i nie jemu było to oceniać. Jeśli nie czuła się na siłach, by wyjść do ludzi, a była do tego stale zachęcana, miała prawo uciec się do podstępu, by zapewnić sobie trochę świętego spokoju.
      — Brzmi trochę zbyt rozsądnie. Czy takie rozstania w ogóle zdarzają się w prawdziwym życiu? Oczywiście za wyjątkiem związków, w których nie ma uczuć. W przeciwnym razie ktoś zawsze kończy ze złamanym sercem — przyznał. Bridget jednak wydawała się być bardzo pewna wiarygodności swojej wymyślonej historii. Miał wrażenie, że jego obecność w tym misternym planie jest wręcz przeszkodą.
      — Ale to zostawimy na później. Narazie nie musimy sobie zaprzątać głowy rozstaniem. —
      W międzyczasie oboje zdążyli już skończyć swój posiłek i deser, a kelner zabrał ze stołu puste talerze. Przy Bridget czas płynął jakby szybciej. Jej towarzystwo było tym, czego potrzebował, chociaż o tym nie wiedział.

      Max <3

      Usuń
  11. [Z ogrooooomnym opóźnieniem, ale wreszcie zjawiam się i tutaj, by powitać tę piękną panią. ♥ Podziwiam Cię za to, jak różne kreacje tworzysz! Podczytuję gdzie się da i każda z nich zdaje się pulsować życiem, takie są świetnie skonstruowane. ^^ Chciałoby się wręcz rzec: ludzkie.
    Zgotowałaś jej smutny los, ale ja wierzę, że jeszcze wszystko dobrze się poukłada, trzeba na to tylko trochę czasu (i może jakiegoś przystojniaka na M., hm? ;)). Może nie na miejscu jest powiedzieć, że podoba mi się przez co przechodzi Bridget, ale tak, podoba mi się. Ta postać to doskonała wizualizacja powiedzenia "pieniądze szczęścia nie dają", ponadto pokazuje, że nawet Ci z pozornie idealnym życiem borykają się z trudnościami, czasem nawet takimi prawie nie do przeskoczenia i to jest super.
    Widzę, że świetnie bawisz się z tą gwiazdką, ale nie zaszkodzi życzyć Ci jeszcze więcej dobrej zabawy. ♥ Oby wena dopisywała Ci bez przerwy kochana, buziak!]

    Amy Baxter, choć bardziej jej autorka

    OdpowiedzUsuń
  12. W trakcie tego wieczoru Max był świadkiem zachodzącej w Bridget zmiany. Kiedy odbierał ją z domu dziadków, wydawała się zmieszana, zawstydzona i niepewna. Z czasem w jej oczach pojawił się subtelny błysk, przywodzący mu na myśl dawne czasy, kiedy śmiała się do rozpuku, zarażała wszystkich dobrą energią i korzystała z tego, co dawało jej życie. Już samo to sprawiło, że mimowolnie się uśmiechnął i uznał, że to jeszcze nie wszystko, co ma tutaj do zrobienia. Być może los postawił ich na swojej drodze nie bez powodu. Max darzył ją dużą sympatią i zależało mu na tym, żeby była szczęśliwa. Zasługiwała na to jak nikt inny. Jeśli mógł się do tego w jakiś sposób przyczynić, zrobi to z radością.
    — Myślę, że złamanie serca Joemu będzie nieuniknione — zachichotał. — Ale nie przejmuj się tym, to dorosły facet, na pewno sobie z tym poradzi, nawet jeśli będzie musiał trochę popłakać w poduszkę, albo wypić kilka głębszych. Poza tym twoja obecność na padoku jeszcze o niczym nie świadczy, w końcu wszystkich tam znasz i równie dobrze możesz się tam pojawić po starej znajomości z kimkolwiek. Po tym wyścigu zapewne będą się zastanawiać nad tym, czy coś jest na rzeczy, ale też nie będą mieć żadnej pewności. To chyba rozsądne podejście, o ile możemy mówić o jakimkolwiek rozsądku w tej sprawie. — Udawanie, że jest między nimi chemia, przychodziło im dotychczas z dużą łatwością i w zasadzie nie musieli do tego dokładać nawet żadnych znaczących gestów. Zupełnie tak, jakby ta chemia naprawdę tam była. Dziadkowie dali się na to nabrać bardzo łatwo, ale żeby oszukać pół kraju, musieliby zrobić coś bardziej oczywistego, jak na przykład pocałunek, albo bardziej wylewne czułości. Póki co nie brał tego pod uwagę, celem nie było przekonanie całego kraju, ale dodanie wiarygodności ich historii przed Theresą i Henrym. Poniekąd również wzbudzenie zazdrości u Niny, o czym jeszcze jej nie wspomniał i być może w ogóle nie wspomni, bo najwyraźniej założyła, że Max z nikim się w tej chwili nie spotyka. Poza tym, to wciąż był związek udawany przez dwójkę dobrych znajomych, a pocałunek, no cóż, był elementem dość intymnym i chyba nieco nieadekwatnym do celu jaki chcieli osiągnąć. Max nie chciał również stanowić przeszkody dla Bridget, do nawiązywania nowych relacji. W zasadzie taki był jego cel pośredni. Uważał, że skoro wyszła ze swoich czterech ścian, nie powinna wracać do punktu wyjścia, tylko robić kolejne kroki do przodu. Nawet malutkie. Chciał wyciągać ją do ludzi, niezależnie od tego, czy miał to być wyścig, event czy impreza. Zamierzał przedstawić ją swoim znajomym, przypomnieć jak fajnie jest spędzać czas wśród ludzi, znów korzystać z życia. Wierzył, że Bridget w końcu się otworzy, być może naprawdę w kimś zakocha a jej życie znów nabierze barw i wypełni się emocjonującymi wydarzeniami.
    — Zobaczysz, jeszcze trochę i skończę ze złamanym sercem, bo rzucisz mnie dla swojego prawdziwego chłopaka — uśmiechnął się nieznacznie, kiedy podziękowała mu za to, że wyciągnął ją z domu. — I to będzie prawdziwy szczęściarz — dodał zupełnie szczerze. Bridget zawsze miała w sobie to coś. Również teraz, pomimo tego, że jej życie było w rozsypce, że jeszcze nie doszła do siebie po wydarzeniach sprzed roku i wciąż próbowała poukładać sobie to wszystko od nowa. Nie dało się tego opisać słowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz pierwszy od dawna, Max spędził miły i całkowicie wolny od negatywnych emocji wieczór. Bez dram, sprzeczek i humorów. Bez poczucia winy i dyskomfortu, bez ciągłych prób przypodobania się, odgadnięcia nastroju drugiej osoby i dostosowania do niego własnego zachowania, by uniknąć zaognienia sytuacji. W ostatnim czasie właśnie taka była dla niego codzienność. Uczucia kojarzyły mu się z dużymi emocjami, miłość równała stale towarzyszącemu uczuciu zazdrości. Gdy myślał o związku, widział szalony rollercoaster, nieustanne pasmo wzlotów i upadków, czułości i kłótni. Nie pamiętał już nawet, że może być inaczej, normalnie. Tak jak dzisiaj. Z jednej strony dało mu to do myślenia - bo być może to nie w nim tkwił problem, może jedyną jego winą było dokonywanie niewłaściwych wyborów. Z drugiej jednak strony z Bridget nie łączyło go żadne silne uczucie, w przeciwnym razie być może dochodziłoby między nimi do takich samych spięć. Mimo wszystko wydawała się być bardziej opanowana, niż jego obecna partnerka, o ile mógł w ogóle określić ją takim mianem. Przyglądał się jej przez chwile, kiedy wychodzili z restauracji. No tak, Bridget ma tak dużo swoich problemów, że nie jest skora do tworzenia sobie nowych. To ma sporo sensu.
      Otworzył drzwi i przepuścił ją przodem, a potem obydwoje odetchnęli chłodnym, jesiennym już niemal powietrzem. Rozmawiało im się tak dobrze, że w pewnym momencie stracili rachubę czasu. Kiedy dojechali pod dom Bridget, dochodziła już północ. Mimo to w jednym z pomieszczeń wciąż paliło się światło.
      — Chyba ktoś tam czeka na relację — uśmiechnął się nieznacznie, parkując na podjeździe. Tym razem jednak nikt nie podszedł ukradkiem do okna i nie śledził ich poczynań. Max podejrzewał, że po niedzielnym obiedzie, kiedy będą mieli wystarczająco dużo czasu na to, by przeprowadzić z nim szczegółowy wywiad i napatrzeć się na szczęście Bridget, ich emocje i czujność nieco opadną. Właściwie to trochę na to liczył. Byli mili, owszem, ale nie chciał z nimi spędzać każdego niedzielnego popołudnia, ani odbierać Bridget pod tak czujnym okiem Henrego. Liczył więc na to, że szybko zdobędzie ich zaufanie i trochę spokoju. Mógł się domyślać, że oczekiwania Bridget były podobne. Jeśli Henry i Theresa przestaną się martwić o jej życie osobiste, może trochę jej odpuszczą.
      Mimo wszystko nie był przyzwyczajony do tak zacieśnionych relacji rodzinnych i sam nigdy czegoś podobnego nie doświadczył. Przekonywał przy tym samego siebie, że tak jest lepiej, że wcale nie obchodzi go to, czy akurat spędza sam jakieś głupie święto dziękczynienia, czy boże narodzenie. Miał wtedy po prostu chwilę spokoju i odpoczynku.
      — Dziękuję za miły wieczór, Bri. Może to była udawana randka, ale bawiłem się naprawdę dobrze — powiedział gasząc na moment silnik. Pochylił się w jej stronę i sięgnął do schowka zlokalizowanego tuż przed jej kolanami. Otworzył go i wyciągnął z wnętrza czerwono-niebieską smycz z logo jego zespołu. Na końcu smyczy znajdował się niewielki kartonik z nadrukowanym kodem QR. Wręczył jej całość do ręki.
      — Twoja przepustka na wyścig — poinformował. Zawsze miał kilka przy sobie, tak w razie czego. Lubi zapraszać na padok swoich znajomych, bo fajnie było mieć z kim świętować sukces. Oczywiście miał przy sobie ludzi z zespołu, ale to nie było to samo.
      — Start jest o 14 — dodał, choć wszystkie szczegóły odnośnie daty i godziny widniały na przepustce, którą trzymała w dłoni. Miała szczęście, wyścig odbywał się akurat na towrze w Nowym Jorku. Na kolejny musiałaby z nim polecieć aż na Florydę, na tor Daytona. — Możesz być trochę wcześniej, żebyśmy zdążyli się spotkać zanim wejdę na tor. Ja muszę być na miejscu najpóźniej o 11, ale w zasadzie to przecież ty to wszystko bardzo dobrze wiesz — uśmiechnął się nieznacznie.


      [Nie byłam pewna, co pierwsze, wyścig czy niedzieny obiad u dziadków, więc zostawiam to Tobie :D }

      Maxie <3

      Usuń
  13. [Kolejna piękna pani w Twoim wydaniu! ♥ Chętnie i z nią bym powąciła, ale na razie zostanę przy tym, co już mamy. Bawcie się tu dobrze! :)]

    Hazel, Diego

    OdpowiedzUsuń
  14. Max wziął trzy głębokie oddechy, zanim wysiadł z samochodu na parkingu podziemnym, przeznaczonym dla kierowców, członków ich zespołów i zaproszonych przez nich gości. Tego dnia to jedno z nielicznych miejsc, w których nie będzie mu towarzyszył tłum ludzi. Wokół znajdowało się kilku ochroniarzy, którzy rozglądali się po parkingu. Jeden z nich podszedł do Maxa, przywitał się z nim i poprowadził do wyjścia. Na zewnątrz zebrało się kilkadziesiąt osób, mających nadzieję na zdobycie autografów lub zdjęć z kierowcami. Metalowe bramki wyznaczały bezpieczną strefę, prowadzącą w stronę toru oraz do padoków. Max w ciągu ostatnich lat pokonywał tę drogę dziesiątki razy. Wyścigi w rodzinnym mieście zajmowały w jego sercu szczególne miejsce i chociaż zawsze zależało mu na jak najlepszym wyniku, to na torze w Nowym Jorku chciał dać swoim kibicom więcej. Ustawieni wzdłuż metalowych barierek ludzie krzyczeli jego imię, próbując zwrócić na siebie uwagę Maxa. Max zbijał z nimi piątki, rozdawał autografy, zatrzymywał się co kilka kroków by zapozować do selfie, czy zamienić z kimś dwa słowa. Uśmiechał się przy tym wesoło i cierpliwie, nie odchodząc dopóki nie podpisze się na każdej wyciągniętej w jego stronę rzeczy. Na innych torach przemykał w tłumie nieco szybciej, ale chciał nowojorskich kibiców chciał trochę bardziej docenić. A może zwyczajnie tutaj był bardziej popularny, niż w innych miastach czy stanach. Max miał na sobie sportową koszulkę w barwach swojego zespołu. Na głowę nasunął czapkę z daszkiem, na którym widniał duży napis Red Bull. Co chwilę wyprzedzali go mniej lub bardziej ważni członkowie pozostałych drużyn. Kiedy za jego plecami pojawił się inny kierowca, część tłumu skierowała na niego swoją uwagę, dzięki temu Max mógł przejść nieco dalej, robiąc sobie z kibicami jeszcz kilka zdjęć. Kiedy w końcu przedarł się do końca ścieżki, tam, gdzie barierki łączyły się ze ścianą wzniesionych wysoko trybun, przyspieszył, zostawiając tłum kibiców w tyle. W przestrzeni na której mieściły się boksy każdego z zespołów przewijały się dziesiątki osób. Tu nikt nie prosił go o autograf, ale co jakiś czas zaczepiał go jakiś dziennikarz. Max na pytania odpowiadał lakonicznie, w końcu czekała go jeszcze krótka konferencja prasowa. Poza dziennikarzami kręcili się tam również członkowie ekipy filmowej, którzy pracowali nad serialem dokumentalnym dotyczącym tej właśnie serii wyścigów. To wszystko sprawiało, że sens wydarzenia ginął wśród masy niepotrzebnych aktywności. Maxowi daleko było jednak do narzekania. Wypełniał te dodatkowe obowiązki z należytą starannością, uśmiechał się wtedy, kiedy trzeba, odpowiadał na pytania, dopuszczał do siebie kamery ekipy filmowej.
    — Max — usłyszał za sobą swoje imię, potem czyjaś silna ręka opadła na jego ramię. Christian Horner był szefem zespołu Red Bull Racing od ponad piętnastu lat. Kiedy Max odszedł z Andretti Autosport, wyciągnął do niego pomocną dłoń z kontraktem wartym dziesiątki tysięcy. To jego prawnicy pomogli Rossiemu w uporządkowaniu wszystkich formalności, zwłaszcza tych, które z pomocą sądu uwolniły go spod prawnej opieki matki na długo przed tym, zanim skończył osiemnaście lat. Bynajmniej nie było to związane z dobrodusznością. Ot Christian zacierał ręce wyławiając z rynku zdolnego kierowcę, tuż po tym jak jeden z jego najlepszych ludzi odszedł na sportową emeryturę. Max zamienił z nim kilka słów w drodze na padok. Obaj co chwilę wybuchali śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedzielny wyścig to wydarzenie organizowane z rozmachem, którego nie powstydziłyby się rozgrywki Super Bowl. Na trybuny ścigają tysiące kibiców wiwatujących i skandujących imię swoich faworytów. Wokół panuje zamieszanie i wszechobecny hałas, przed którym ciężko się ukryć. Czas poprzedzający wyścig wypełniony jest konferencjami prasowymi, rozmowami z dziennikarzami, rozdawaniem autografów, pozowaniem do zdjęć. Trudno znaleźć chwilę dla siebie, a przecież kierowcy muszą wsiąść do samochodów w jak najlepszej formie i pojechać lepiej od wszystkich. Taki jest plan. Z wykonaniem bywa różnie.
      Godzina startu zbliżała się wielkimi krokami. Max na zmianę kręcił się po padoku, albo odchodził na bok, próbując uspokoić myśli. Rozejrzał się, zanim wszedł na konferencję prasową i przeszło mu przez myśl to, że Bridget się rozmyśliła i jednak nie przyjdzie. Może uznała to całe udawanie za niepoważne i postanowiła to zakończyć, zanim na dobre się zaczęło. W końcu kłamstwo ma krótkie nogi i nie stanie się prawdą, niezależnie od tego, ile razy je powtórzą.
      Kiedy o 12:30 wyszedł z konferencji prasowej Bridget stała pośrodku padoku, otoczona swoimi znajomymi z czasów, kiedy jeszcze razem pracowali. Pomimo upływu czasu wzbudzała dokładnie takie samo zainteresowanie, jak kiedyś. Zwróciła na siebie uwagę nawet swojego byłego szefa - Christian, który wyszedł z sali nieco wcześniej niż Max, zamienił z nią kilka słów z dumnym wyrazem twarzy, zapewne przytaczając historie o paśmie nieustających w ostatnim czasie sukcesów.
      — Bri — odezwał się w końcu, kiedy podszedł bliżej. Dziewczyna odwróciła się do niego, a on uścisnął ją na przywitanie i ucałował w policzek.
      — Jak się tutaj czujesz po tylu latach nieobecności? Nie brakowało ci tych emocji? — zapytał odciągając ją od Christiana w stronę stołów z cateringiem. Z wysokiej chłodziarki wyciągnął dwa napoje w szklanych butelkach. Otworzył je kolejno i jeden wręczył Bridget. W tym samym momencie podszedł do nich wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.
      — Max — powiedział i panowie uścisnęli sobie dłonie. — To Adam, CEO Hexagonu, naszego nowego sponsora technicznego — przedstawił go szybko. Mężczyzna miał na oko nieco ponad trzydzieści lat.
      — Bridget zajmowała się kiedyś naszymi social mediami i wspierała nas przy pierwszym serialu dokumentalnym. Tylko dzięki niej wypadliśmy tak dobrze — dodał uśmiechając się przy tym nieznacznie. Widział wyraźny błysk w oku mężczyzny, kiedy uścisnął dłoń Bridget. Oh, nawet przez myśl nie przeszło mu to, aby z kimkolwiek ją swatać. Cieszył się natomiast tym, że wyrwała się z domu, pozna nowych ludzi a to być może przypomni jej stare dobre czasy i pokaże, że życie może toczyć się dalej.
      Na horyzoncie pojawił się również Joe, który nie odpuścił okazji, by się z nią przywitać, tak samo jak kilka innych osób które zauważyły jej obecność. Przez co trudno im było zamienić ze sobą kilku słów.
      — Muszę cię na chwilę zostawić, powinienem się już przebrać… — powiedział pochylając się bliżej jej ucha, aby dobrze usłyszała go w panującej wokół wrzawie. Potem odszedł na niespełna 20 minut. W szatni wciągnął na siebie czerwono granatowy kombinezon. Zasunął go jednak na razie tylko do pasa, pozwalając górnej części stroju wraz z rękawami zwisać mu po bokach. Na górę założył biały sportowy longsleeve, wyciągnięty pod szyję, który jak każdy element jego stroju, miał na sobie nadrukowane logo zespołu.

      Usuń
    2. Kiedy wyszedł, usłyszał śmiech Bridget i nie mógł się na ten widok nie uśmiechnąć. Można powiedzieć, że została bardzo dobrze zaopiekowana podczas jego krótkiej nieobecności, a otoczona tym towarzystwem na pewno nie będzie się nudziła podczas samego wyścigu.
      Musiał przyznać, że wyglądała naprawdę dobrze i nie wiedział, czy to, że zrobiło mu się jakoś cieplej, to aby na pewno wina kostiumu. Najwyraźniej to było nie tylko jego wrażenie, bo stale towarzyszył jej jakiś mężczyzna, w tym Adam, którego przedstawił jej na początku. Nie robiąc sobie z tego zbyt wiele podszedł do nich, a kiedy na polu widzenia pojawił się fotograf, ustawiając się do zdjęcia objął ją jedną ręką w pasie i przyciągnął do siebie.
      — Będzie dla dziadków — mrugnął do niej wesoło w żartach.

      Maxie

      Usuń
  15. Trudno to było wytłumaczyć i zapewne nie zrozumiałby ich ktoś, kto nie przeżył tego na własnej skórze, ale ogrom emocji, jakie towarzyszyły podczas pracy w sektorze wyścigowym, był uzależniający. Kto raz tego skosztował, zawsze z przyjemnością wracał, pozwalając się ponieść fali szaleństwa, niezależnie od tego, czy był to mechanik, sponsor, czy inny pracownik sektora. Oczywiście praca Maxa wyglądała inaczej, niż pozostałych członków zespołu, w końcu brał udział w samych wyścigach. Musiał trzymać swoje emocje na wodzy, bo to miało bezpośredni wpływ na wyniki, ale nie stanowiło to dla niego jakiegoś wielkiego kłopotu. Przywykł do presji, był też pewny siebie i swoich umiejętności. Wychodził na tor i jechał, bez dopisywania do tego jakiejś wielkiej filozofii. Był przekonany, że znacznie bardziej zestresowany jest na przykład sam Christian, szef zespołu, a także ci mniej doświadczeni pracownicy. Pewnie dlatego wszyscy tak ochoczo próbowali odwrócić swoją uwagę od kołatających się w głowie myśli, a dawno niewidziana Bridget była oczywistym celem. Maxowi to nie przeszkadzało. Wciąż patrzył na nią jak na znajomą, nawet pomimo dostrzeżenia wielu walorów, jakimi się odznaczała i nie chodziło tu jedynie o wygląd, choć to oczywiście najbardziej rzucało się w oczy: wyprostowana sylwetka, długie, szczupłe nogi, obłędne wcięcie w talii, smukłe dłonie, błyszczące i zadbane włosy, opadające kaskadami na ramiona, hipnotyzujące spojrzenie, pełne usta. Mógł tak wymieniać w nieskończoność. Nie dziwił się więc temu, że zwraca na siebie uwagę mężczyzn. Bridget była bezkonkurencyjną dziesiątką i potwierdziłby to każdy z obecnych na padoku. Poza tym, była też bystra i elokwentna, potrafiła porozmawiać na każdy temat i miała dużą wiedzę, była też pewna siebie i trochę zadziorna, co stanowiło mieszankę wybuchową.
    — To Nicolas Horner, nasz nowy social media manager — wskazał skinieniem głowy za odchodzącym chłopakiem, który przed chwilą robił im zdjęcia.
    — I uprzedzając twoje pytanie: nie, zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, to bratanek Christiana — pokręcił głową krzywiąc się nieznacznie. Miną zasugerował, co myśli o jego pracy. Nie był tak subtelny jak Bridget, czym trochę działał mu na nerwy. Gdyby to on przypadkiem poznał jego tajemnicę, bez namysłu wykorzystałby tę informację do podgrzania atmosfery wokół zespołu.
    Sobotnie klasyfikacje poszły Maxowi bardzo dobrze, dlatego niedzielny wyścig rozpoczynał z najlepszej możliwej pozycji. Był w zasadzie spokojny. Musiał tylko robić swoje. Poza tym, chociaż się do tego nie przyznawał, rozmowa z Bridget była pomocna także dla niego. Co chwilę wskazywał jej jakąś osobę i krótko o niej mówił, albo przedstawiał ją komuś nowemu. W międzyczasie rosło w nim napięcie i frustracja spowodowana sprawami prywatnymi, o których nie wspomniał jednak ani słowem. Kiedy został wywołany do tego, aby przygotować się do wyścigu, ostatni raz spojrzał na telefon, a potem zablokował ekran i odrzucił go niedbale na bok. Jedyną oznaką zdenerwowania była mocniej zarysowana, zaciśnięta szczęka.
    — Trzymaj kciuki — mrugnął do Bridget, wciągając na siebie pozostałą część kombinezonu. Zasunął się wysoko pod szyję a na głowę nasunął kask. Tak przygotowanego odprowadzono go na tor, gdzie znajdowało się jego auto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam wyścig od samego początku nie szedł mu najlepiej, wszystko dlatego, że jego głowa nie była wolna od zmartwień i natrętnych myśli. To zaburzyło jego refleks. Utrzymywał się jednak w pierwszej piątce, a jego nazwisko raz po raz podnosiło się w tabeli w górę, by po chwili spaść o miejsce, lub dwa. Max nie odpuszczał, cały czas dążył do tego, żeby wyjść na prowadzenie i prawie mu się to udało. Szedł z drugim zawodnikiem łeb w łeb, będąc będąc bliski wyprzedzenia go, kiedy ten wykonał nieoczekiwany ruch, w wyniku którego ich samochody starły się razem, a potem odepchnęły na boki. Samochód nie przekoziołkował, ale ostał wypchnięty poza tor i zatrzymał się przy bandzie. Max poczuł tylko silniejszy wstrząs. Wokół niego urosła chmura kurzu. Nic mu się nie stało, uderzenie było stosunkowo niewielkie, ale samochód nie nadawał się do dalszej jazdy i nie miał szans na ukończenie wyścigu. Obok niego natychmiast pojawiły się służby. Max wyszedł z samochodu o własnych siłach, ale był tak bardzo na siebie zły, że idąc do padoku nie ściągnął nawet kasku, nie chcąc niczego po sobie pokazać. Wyścig został wstrzymany do czasu posprzątania na torze. Trwało to mniej niż 10 minut. W tym czasie Max zdążył dojść na padok. Niemal natychmiast wpadł w ręce lekarzy, którzy koniecznie chcieli się upewnić, że nic mu nie jest. Pozwolił na to, ale zaraz potem musiał jednak zniknąć w szatni, żeby względnie dojść do siebie, ale też by choć na chwilę skryć się przed natarczywymi dziennikarzami i ekipą filmową. Nie mógł sobie tak po prostu pójść do domu. Musiał zostać i przynajmniej kilka razy opowiedzieć o tym, co mu się przytrafiło, i co w związku z tym czuje, jakby to nie było wystarczająco oczywiste.
      Na twarzy Christiana wymalował się grymas. Nawet nie ukrywał tego, że takie zakończenie wyścigu nie jest czymś, czego oczekiwał. Kiedy jednak Bridget chciała ruszyć za Maxem, powstrzymał ją.
      — Przejdzie mu. Zawsze się tak zachowuje, jak coś nie idzie po jego myśli — powiedział tonem głosu, w którym mieszała się obojętność i irytacja. Zupełnie jak u ojca, którego syn właśnie coś nabroił.
      — Musi się przygotować do konferencji prasowej — dodał, kiedy chciała zaprotestować, jakby chciał przypomnieć jej, że mimo wszystko Rossi jest tu w pracy.
      — Co z samochodem? — Christian zwrócił się do mężczyzny, który dołączył do nich w tej samej chwili.
      — Zniszczenia nie są duże, jeśli jeszcze dzisiaj postawimy go na warsztat, będzie gotowy przed kolejnym weekendem — oznajmił mężczyzna, zrządzający zespołem mechaników. Christian skinął głową. Wydawali się bardziej zainteresowani wynikiem i samochodem, oraz tym co powiedzieć prasie, niż samym kierowcą, który miał humory po przegranym wyścigu.
      — Ostatnio popełnia dziwne błędy, nie rozumiem tego, jeszcze jeden słaby wyścig i stracimy pozycję lidera grupy — stojący obok nich Adam pokręcił głową krzyżując ręce na klatce piersiowej.
      — Ma jakieś problemy? — Zwrócił się do Bridget, tak, jakby dobrze go znała i mogła coś o tym wiedzieć. Najwyraźniej i tutaj udało im się stworzyć pozory pewnego rodzaju zażyłości.
      — Jeśli tak, to musi się jakoś ogarnąć — podsumował krótko.
      W tym samym czasie, w szatni, Max rozsunął kombinezon i przez chwilę siedział nieruchomo, w kompletnej ciszy, pomimo tego, że najchętniej coś by rozwalił. Christian miał rację, Rossi zawsze tak reagował, kiedy coś nie szło po jego myśli. Miał kłopot z zaakceptowaniem porażki, jaką bez wątpienia okazał się ten wyścig. Jego policzki wciąż były nieco zaczerwienione, z wysiłku, emocji i nerwów. W końcu wziął kilka głębokich oddechów, podniósł się z miejsca i wyszedł spowrotem na padok. Odesłał mężczyznę z kamerą, ale ten i tak skierował za nim obiektyw. Podszedł do miejsca, w którym rozstał się przed wyścigiem z Bridget.
      — Przepraszam za to słabe widowisko — mówiąc to, wysilił się na uśmiech. Było mu przed nią trochę głupio. Sięgnął po stojącą na stoliku szklaną butelkę wody i wypił z niej kilka łyków. Kątem oka zerknął na leżący obok butelki z wodą telefon, z kilkoma nieodebranymi połączeniami i wiadomościami, ale je zignorował.

      Max

      Usuń
  16. Taka była jego praca. Tygodnie żmudnych treningów, emocjonujące weekendy, wygrane i przegrane. Oczywiście, że wolałby co tydzień stać na podium i wracać do domu z kolejnym trofeum, ale w tym sporcie było to zwyczajnie niemożliwe i choć nadal wywoływało to w nim skrajne emocje, to już dawno się z tym pogodził. Nawet największym mistrzom, prawdziwym legendom, zdarzają się przegrane, a jemu do zostania kierowcą najwyższej klasy jeszcze trochę brakuje. Nie jest niezwyciężony. Nie jest najlepszy, chociaż się stara. Jeszcze nie.
    Poza tym, na wynik wyścigu składało się wiele elementów, na które nie do końca miał wpływ. Część zależała od zespołu, który zajmował się między innymi przygotowaniem auta, czy nawigacją, liczyła się nawet setna sekundy, szybkość naprawy usterki, czy zmiany opon; mógł przegrać przez to, że mechanik upuścił klucz, bo każda sekunda może być tą decydującą. Część zależała od przygotowania samego kierowcy, jego formy fizycznej oraz psychicznej, tego czy jest dobrze wytrenowany, czy jego umysł jest jasny, a refleks niezawodny, bo wyścig wymaga podejmowania decyzji odruchowo, bez wahania. Część wyścigu zależała również od pozostałych kierowców, oraz ich zachowania na torze: tego jak zareagują na próbę wyprzedzenia, czy nie stracą panowania nad autem, czy nie zdecydują się na ryzykowne zachowanie, byle tylko objąć prowadzenie.
    Chłopak który zepchnął Maxa z toru, otrzymał pięć sekund kary. Wydawało się to niewspółmierne do konsekwencji jakie poniósł Rossi, ale do nieczystego zagrania nie doszło celowo, z premedytacją. To był wypadek. Przy takiej prędkości jeden mały błąd może się skończyć wielką kraksą. Max był wściekły, ale na siebie, na to, że nie zareagował szybciej, sprytniej, mądrzej, bo tego wypadku, jak wielu innych, można było uniknąć. Czasem jednak instynkt zawodzi. Mógł też skończyć dużo gorzej. Na torach ludzie umierają.
    Max upatrywał winę w sobie również dlatego, że pozwolił się rozproszyć. Nigdy wcześniej do tego nie dopuszczał. Potrafił odciąć się od swoich zmartwień i kłopotów, zapomnieć o nich na czas wyścigu i jechać tak, jakby nie istniał świat zewnętrzny. W ostatnim czasie gdzieś tę umiejętność wytracił i wiedział, że coś z tym musi zrobić. Jak najszybciej.
    — Brie, widzę, że się o mnie martwisz. Zupełnie niepotrzebnie, wszystko jest w porządku. Nie zawsze udaje mi się wygrać, to trochę jak rosyjska ruletka. Może nie jestem z tego powodu najszczęśliwszy, dlatego musiałem tam trochę ochłonąć, ale już nic nie mogę na to poradzić — rozłożył bezradnie ręce, tym razem trochę lepiej maskując swój nastrój. Miała dobre intencje, ale to nie było do końca to, czego potrzebował. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo stale uciszał tę małą cząstkę siebie, która chciała zaszyć się gdzieś przed światem i pozwolić sobie na chwilę słabości. Uważał, że to mu nie przystoi. Nie pasowało do postaci, którą stworzył, do wiecznie uśmiechniętego Maxa, któremu nic nie może odebrać motywacji, którego nic nie może złamać. Dlatego nie mógł sobie na to pozwolić. Nie przy ludziach, a bardzo często również nie przed samym sobą.
    — Poza tym, zgodnie z umową, mam ci pomóc, a nie dokładać zmartwień, a pocieszanie udawanego chłopaka po prawdziwej przegranej wykracza daleko poza nasze ustalenia — dodał uśmiechnąwszy się przy tym wesoło, jakby powoli znów wchodził w swoją rolę, nakładał maskę. Zrzuci ją wieczorem, kiedy nikt nie będzie widział. Teraz, Max Rossi, którego prezentował światu, uśmiechał się nawet po porażce, pewien tego, że w kolejnym wyścigu odrobi straty. Zaczepiony przez dziennikarza cierpliwie odpowiadał na pytania dotyczące wypadku, swojej punktacji, rywali, ryzyka i planów na to, jak zdobyć tytuł mistrza. Pomiędzy dziennikarzami, a zdjęciami i krótkimi rozmowami z zaproszonymi na padok gośćmi Christiana, zerkał przepraszająco na Bridget, jednocześnie wykorzystując każdą wolną chwilę do tego, by do niej podejść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wyrwałbym się stąd, ale czeka mnie jeszcze spotkanie zespołu i konferencja prasowa. Muszę się przed wszystkimi, oficjalnie wytłumaczyć — powiedział, uśmiechając się przy tym nieznacznie, choć było widać, że jest to ta mniej przyjemna część jego pracy. Max lubił się ścigać, lubił świętować zwycięstwa, ale nie przepadał za rozkładaniem na czynniki pierwsze jego przegranych. Zwłaszcza takich jak dzisiaj, kiedy nie tylko nie stanął na podium, ale w ogóle nie ukończył wyścigu.
      W międzyczasie cała impreza dobiegła końca. Kibice zaczęli się powoli rozchodzić. Na padoku pojawił się drugi kierowca z jego zespołu. Miał więcej szczęścia, ukończył wyścig na piątym miejscu. Wrzawa znów się wzmogła. Max był co chwilę przez kogoś zaczepiany, a na końcu został poproszony na spotkanie zespołu. Zanim się pożegnali, obiecał się do Bridget odezwać, jak tylko złapie oddech i wolną chwilę, ale po tym, jak wszyscy się rozeszli, wcale nie miał nastroju do tego, by z kimś rozmawiać. Wrócił do swojego domu na Staten Island i w ciszy usiadł na sofie. Zza okna dobiegał go jedynie spokojny szum fal zatoki. W takich chwilach doceniał fakt posiadania domu w pierwszej linii brzegowej. Stracił poczucie czasu. Kiedy sięgnął po telefon, dochodziła 21. Otworzył instagram i niemal natychmiast uderzyła go ogromna ilość powiadomień: polubienia, komentarze i setki nowych obserwujących. Uniósł nieznacznie brwi do góry. Zdobycie nowych fanów po nieudanym wyścigu było ciekawą zależnością. Na oficjalnym profilu zespołu pojawiło się kilka zdjęć z minionego dnia. Wzrok Maxa przykuła miniaturka jednego z nich. Nicolas wrzucił do sieci zdjęcie Maxa z Bridget, oznaczając przy tym ich profile. Rossi zamrugał jakby chciał poprawić sobie ostrość widzenia. Pod postem zaroiło się od komentarzy, snujących domysły na temat tego, czy się umawiają, krytykujących go za to, jak szybko pocieszył się po swoim ostatnim związku, który zakończył niespełna trzy miesiące temu, pojawiło się trochę ostrzeżeń kierowanych w stronę Bridget, Max został nazwany chodzącą czerwoną flagą. Ktoś wyciągnął historię o jej rodzicach, inni ogłaszali swoje poparcie dla poprzedniej dziewczyny Maxa, określając się mianem #TeamZoe. Max wiedział, że nie powinien tego czytać, a jednak jego wzrok przeglądał kolejne komentarze. Ktoś wspomniał, że widział ich wychodzących razem z Jean-Georges. Dostał mnóstwo wiadomości na chacie. Nina nagle zaczęła się martwić o jego samopoczucie po wypadku. Wyglądało na to, że jego udawany związek z Bridget wszedł na wyższy poziom.
      Poczuł impuls do działania. Przebrał się, na wierzch założył czarny kombinezon ochronny, z holu zabrał kluczyki, a na głowę założył kask. Już po chwili pędził swoim motocyklem po spokojnych ulicach Staten Island, nie pilnując zanadto szybkości. Nie wiedział, co go do tego skłoniło. Czy chodziło o ten post, czy może był on tylko pretekstem, czymś, na co czekał, co pchnęło go do działania. Rajd ulicami miasta pozwolił mi się trochę wyładować. Pod dom dziadków Bridget dotarł w bardzo szybkim czasie, bo jechał z zawrotną prędkością. Nawet nie wiedział, czy ją zastanie. Wjechał na podjazd, zgasił silnik, zsiadł z motocykla i ściągnął z głowy kask. Słyszał, jak w domu zaszczekał pies. Widział jak w przedpokoju poruszyła się firanka. Wyciągnął telefon, żeby do niej zadzwonić, ale w tej samej chwili otworzyły się drzwi i Bridget wyszła z domu, najwyraźniej zaskoczona jego obecnością.
      — Czy twoja propozycja jest nadal aktualna?

      Maxie

      Usuń
  17. Max nigdy nie był zbyt wylewny w zakresie okazywania swoich prawdziwych uczuć, czy emocji, chyba, że chodziło o radość. Lubił dzielić szczęście pomiędzy inne osoby, które mogły cieszyć się wtedy i świętować razem z nim. Lubił otwierać szampana, śmiać się i tańczyć, być duszą towarzystwa. Dzielenie się negatywnymi emocjami nie było nikomu potrzebne. Nie chciał okazywać słabości. Nawet, jeśli coś go dotknęło, wolał udawać, że tak nie jest, że wszystko ma pod kontrolą, że to nic nie zmienia, a on dalej realizuje swój plan. Wypracował te mechanizmy jako nastolatek. Tak było mu łatwiej poradzić sobie z tym, że legł w gruzach cały jego świat, ten który znał, bo z dnia na dzień stracił matkę, której nie potrafi wybaczyć, kolegów, którzy byli jednocześnie jego przyrodnimi braćmi, zespół, na którym polegał. Musiał wszystko zbudować od podstaw, nie okazując przy tym słabości, żeby nikt się nie domyślił tego, jaka jest prawdziwa przyczyna rozłamu. Właśnie dlatego Bridget, pomimo tego, że swego czasu spędzała z nim dość dużo czasu, mogła mieć o nim inne wyobrażenie. Tak naprawdę go nie znała - był przy niej lepszą wersją siebie.
    A teraz stał pod jej domem, choć nie do końca wiedział co go tu przywiodło. Czy chciał się upewnić, że wszystko z nią w porządku, czy to on potrzebował towarzystwa, a nie miał innego miejsca, w którym mógł się zaszyć. Dziewczyny, z którą mógłby przez chwilę zapomnieć o otaczającym go świecie. Mógł pojechać do Niny. Publikacja zdjęć z Bridget i fala spekulacji na temat tego, czy są w związku, obudziła w niej nagle chęć do zobaczenia się z nim. Nie chciała, żeby poszedł dalej. Max bardzo długo bił się z myślami, nawet w trakcie drogi, ale wiedział, że musi w końcu przerwać to błędne koło.
    Uśmiechnął się kiedy Milka polizała jego rękę. Podniosła się na tylnych łapach i oparła przednimi o jego uda, merdając wesoło ogonem. Przykucnął i podrapał ją za uchem. Myślał czasami o tym, czy nie sprawić sobie psa, albo dwóch. Jego ogród byłby doskonałym miejscem zabaw. Mógłby biegać z nimi codziennie rano wybrzeżem Staten Island. Problemem był jednak jego styl życia, a przede wszystkim częstotliwość wyjazdów. Ciągle musiałby przebywać pod opieką kogoś obcego.
    Podniósł się, kiedy Milka pobiegła załatwić swoje psie potrzeby. Uśmiechnął się, widząc Bri w wersji saute.
    — Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. To chyba nie najlepsza godzina na odwiedziny, ale dopiero po tym wszystkim ochłonąłem — odparł podchodząc bliżej. W zasadzie to nie pomyślał wcześniej, że mogła o tej porze szykować się już do snu. Było niewiele po 22. On nie był senny, bo wciąż buzowały w nim emocje z wyścigu. Musiał dać sobie trochę czasu na to, żeby mógł odpocząć.
    — Zaczekam — zapewnił, wchodząc za nią do środka. Wolał nie ryzykować tego, że wpadnie na wracających z imprezy dziadków dziewczyny. To nie był jego najlepszy dzień i granie idealnego chłopaka mogło nie wyjść mu tak idealnie, jak zwykle. Nie chciał też, żeby ktoś po raz kolejny pytał o jego dzień, wyścig i o przegraną. Oczywiście istniała duża szansa na to, że ani Henry, ani Theresa, w ogóle się tym nie interesowali, ale wolał nie ryzykować.
    Jeśli odłożyła telefon jakiś czas temu, to wciąż istniała szansa na to, że nie widziała nowego postu i tych wszystkich negatywnych komentarzy. Albo widziała i postanowiła się od tego chociaż na chwilę odciąć. Nie przejmował się tymi, które dotyczyły jego życia uczuciowego, tego, że według niektórych skacze z kwiatka na kwiatek, szybko ją rzuci i znajdzie sobie inną. Nic o nim nie wiedzieli i nie znali jego historii, ich opinia nie dotykała go nawet w najmniejszym stopniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważał jednak za dalece niestosowne wyciąganie historii rodziców Bridget, wikłanie w to sprawy ich zaginięcia, czy dokuczanie jej w komentarzach z powodu wyglądu, czy tego, jaka jest, przez ludzi, którzy nigdy nie widzieli jej na żywo na oczy. Nicolas obiecał się tym zająć, usunąć takie komentarze i zablokować ich autorów, zgodził się, choć niechętnie, bo zrobienie szumu i ruchu na profilu było jednym z głównych celi jego publikacji i nawet tego przed nim nie ukrywał.
      — Najchętniej czegoś mocniejszego — zażartował — ale prowadzę, więc wystarczy woda — dodał uśmiechając się nieznacznie. Rozsunął kurtkę, bo w domu zrobiło mu się trochę za ciepło. Palcami przeczesał włosy, doprowadzając je do jako takiego ładu, a potem pogłaskał Milkę, która wróciła z ogrodu i znów postanowiła go obwąchać. Zaraz jednak pobiegła za Bridget na górę. Dopiero teraz uświadomił sobie, że od rana nic nie jadł. Nie miał jednak ochoty na włóczenie się po restauracjach. Najchętniej zjadłby coś szybkiego na mieście, jak za starych dobrych czasów. Wypił kilka większych łyków wody, żeby zamaskować uczucie głodu. Po kilkunastu minutach po schodach zbiegła Milka, a zaraz za nią zeszła Bridget.
      — Muszę dzisiaj porwać twoją mamę — zwrócił się z uśmiechem do psa, po raz kolejny głaskając jego aksamitną sierść. — Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewasz… — dodał, drapiąc ją jeszcze przez chwilę za uchem, a potem wstał z miejsca i wyszedł razem z Bridget na zewnątrz. Zatrzymał się przy motocyklu i zaczekał, aż zabezpieczy dom. W tym czasie wyciągnął ze schowka pod siedzeniem zapasowy kask.
      — Najpierw coś zjemy — powiedział podając kask Bridget, a potem pomógł jej dopasować zapięcie pod szyją. Sam również założył na głowę swój kask i wsiadł na motocykl. Zaczekał, aż Bridget zrobi to samo i zapalił silnik. Kiedy wyjechał na ulicę i przyspieszył, poczuł, jak jej ręka kurczowo zaciska się na materiale jego kurtki. Nie zwalniając, sięgnął jej dłoni i przesunął ją z boku, na swoją klatkę piersiową, dzięki temu skróciła dystans, mocniej przylgnęła do jego pleców i trzymała się go bardziej stabilnie. Mimo to jechał wolniej i dużo ostrożniej niż zwykle. Po kilkunastu minutach dojechali na parking pod niepozornym food truckiem na wybrzeżu w okolicy Astoria Park. Zatrzymał motocykl i zgasił silnik. Ściągnął z głowy kask i zaczekał, aż Bridget zejdzie na ziemię. Zrobił wtedy to samo. Zawiesił swój kask na kierownicy, a kask Bridget odłożył do schowka. Rozsunął kurtkę i poczuł orzeźwiający, chłodny wiatr, wiejący od East River.
      — Lubisz tacos? — Zapytał i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę budki z jedzeniem o wdzięcznej nazwie El Rey del Taco.

      Maxie

      Usuń
  18. Max często podejmował decyzje spontanicznie. Tak jak dzisiaj.
    Wyjeżdżając z domu, nie był jeszcze do końca pewien tego, gdzie go poniesie. Z jednej strony żarliwie pragnął ulec pokusie zobaczenia się z… no właśnie, trudno mu było nawet sensownie tę relację nazwać. Maxowi za to można było przykleić łatkę kochanka, który bez wyrzutów sumienia rozbijał czyjąś rodzinę. To on był tym trzecim. Zawsze na przegranej pozycji. Tym, który nigdy nie będzie na pierwszym miejscu. I nie chodziło nawet o Ninę, czy jej męża, ale o syna kobiety. O to, czy Max w ferworze namiętności w ogóle zastanowił się nad tym, czy byłby w stanie udźwignąć na swoich barkach wychowanie czyjegoś dziecka. I być może właśnie ta myśl przeważyła szalę i popchnęła go dalej, za górny Manhattan, prosto do Bronxu.
    A może chodziło o coś innego, może silniejsza okazała się potrzeba sprawdzenia tego, jak czuje się Bridget, po tym całym internetowym zamieszaniu, jakie powstało wokół ich udawanego związku. W końcu niewinna gra przerodziła się w coś o zasięgu międzystanowym. Mieli tylko zrobić dobre wrażenie na Henrym i Theresie, a teraz setki, jeśli nie tysiące obcych osób analizowało ich życie, ich relację, ich gesty, uwiecznione na kilkusekundowych nagraniach, to czy do siebie pasują, jak długo ze sobą wytrzymają, jak zareaguje na to jego była. Ludzie oznaczali pod postami Naomi, wyrażali swoje wsparcie, krytykowali Bridget, inni stawali w jej obronie, zachwycali się jej urodą i dorobkiem, kolejni zarzucali jej, że chce wybić się na jego plecach. Pojawił się nawet głos tajemniczego informatora, mówiącego o tym, że na padoku spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę, że byli w siebie wpatrzeni. Gdyby Max poczytał tego więcej, sam chyba zacząłby się zastanawiać nad tym, czy naprawdę tak na nią patrzył. Na szczęście był już na to trochę uodporniony. Negatywne komentarze traktował w kategoriach podbijania zasięgów, zwykle nawet ich nie czytał, nie wchodził w żadne interakcje z fanami pod postami, nie komentował, ani nie dementował doniesień ze swojego życia, starał się nie podbudowywać zainteresowania swoim życiem prywatnym. A jednak tego wieczoru prześledził dziesiątki takich wpisów i chociaż zakładał, że Bridget, pracując branży mediów społecznościowych, radzi sobie z taką falą zainteresowania znacznie lepiej, niż on, chciał sprawdzić, czy się nie myli.
    Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy okazało się, że trafił w jej gust. Był w połowie hiszpanem, wychowanym w ameryce i zawsze bardzo chętnie sięgał po wszystko to, co łączyło go z kulturą jego przodków. Z drugiej jednak strony, chociaż miał również włoskie korzenie, na przekór unikał wszystkiego co z tym związane, jakby wykreślił to ze swojego życiorysu grubą kreską. Dotyczyło to to nawet tak prozaicznych spraw, jak wybór jedzenia.
    Do zamówienia Bridget dołożył swoje i uregulował rachunek. Wziął od barmana numer zamówienia oraz dwa napoje, a potem usiadł przy stoliku, który był najbardziej oddalony od budki z jedzeniem, a jednocześnie był najbliżej betonowego wybrzeża. Otworzył szklane butelki i podał jedną z nich Bridget. Co sprawiło, że zmienił zdanie? Cóż, nie mógł jej powiedzieć całej prawdy. Nie przeszłoby mu to przez gardło. Musiałby się przed nią uzewnętrznić, pokazać, jak żałosne są jego słabości. Miał w sobie jednak trochę honoru i wielkie ego, które nie pozwalało mu się tak po prostu odsłonić. Tak samo jak wtedy, kiedy Bridget poznała jego największą tajemnicę. Niczego jej wtedy nie wyjaśnił, nie opowiedział, nie tłumaczył się. Prosił jedynie o to, żeby nie przekazała tego dalej, a potem zostawił w jej rękach swoje życie i karierę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie narzucałaś mi się dzisiaj — zaczął, kierując na nią swoje spojrzenie — Doceniam to, że chciałaś mi pomóc — pokręcił głową z dezaprobatą dla siebie samego.
      — Miałaś rację, a ja zachowałem się jak dupek, bo nie chciałem się przyznać do tego, jak bardzo dotknął mnie wynik wyścigu. Nie tak to sobie wyobrażałem — rozłożył ręce w geście niemocy. Bridget nie zdawała sobie sprawy tego, jak bardzo mu w tej chwili pomaga, już samą swoją obecnością, a nawet tym małym kłamstwem, jakie zaserwowała swoim dziadkom, bo gdyby nie wpadli na siebie kilka dni temu na piątej alei, Max tego wieczoru na pewno podjąłby kilka złych decyzji i popełnił wiele błędów, byle tylko odreagować to, co się wydarzyło w ciągu dnia.
      — Ale jest coś jeszcze — zaczął, zerkając na nią niepewnie, jakby chciał wyczytać z jej twarzy to, czy wie o co mu chodzi. Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął z niej telefon. Odblokował ekran i otworzył instagram, a potem wszedł na profil swojego zespołu. Na pierwszej stronie znajdowało się ich zdjęcie. W relacji zostało zamieszczone krótkie wideo, na którym Nicolas nagrał moment, w którym Max obejmuje ją ramieniem w pasie i przyciąga do siebie, tuż przed tym, jak zrobił im zdjęcie. To właśnie to wideo rozgrzewało wyobraźnię internautów. Tam dopatrzyli się iskry.
      — Nie wiedziałem, że Nicolas to zamieści, niczego ze mną nie konsultował — zapewnił ją, jakby chciał się wytłumaczyć. — Po raz pierwszy poniósł konsekwencje swojego braku zaangażowania w media społecznościowe. Nigdy dotąd nie przyszło mu do głowy akceptować z wyprzedzeniem zamieszczane tam treści. Z drugiej jednak strony, nigdy nie był uwikłany w podobną sytuację i nie miał obaw przed tym, że coś się wyda. To co działo się na padoku było związane z jego życiem zawodowym, dlatego nigdy przedtem nie miał problemu z tym, by takie materiały ujrzały światło dzienne.
      — Mieliśmy przekonać twoich dziadków, a wkręciliśmy pół stanów — zażartował, choć nie było mu do śmiechu. Patrzył na nią uważnie, na zmianę wbijając wzrok w stół. Miał wrażenie, że to wszystko wymknęło im się spod kontroli. Teraz musieli to jakoś sensownie rozwiązać. Zapewne pokazywanie się razem nocą w miejscu publicznym nie było najrozsądniejszym krokiem w zaistniałej sytuacji, ale Max był sportowcem, a nie celebrytą, i nie miał w sobie tego medialnego instynktu zachowawczego, który uchroniłby ich przed konsekwencjami ich małej ustawki.

      Maxie <3

      Usuń
  19. Uśmiechnął się nieco weselej, kiedy utwierdził się w przekonaniu, że Bridget wcale się tymi wszystkimi negatywnymi komentarzami i plotkami nie przejmuje. Odetchnął z ulgą, bo ostatnim czego chciał, było robienie jej dodatkowych kłopotów. Z drugiej strony musiała wiedzieć, na co się pisze. Znała go nie od dzisiaj i miała świadomość tego, że jego życie uczuciowe wzbudza pewne zainteresowanie wśród znudzonych życiem, szarych ludzi. Sama była tego świadkiem, kiedy przez jakiś czas pracowała z jego zespołem. Przychodząc na wyścig musiała sobie zdawać sprawę z tego, jak to się może skończyć. Tym bardziej, że nie zwykł zapraszać na padok koleżanek. Jeśli już pojawiał się tam w czyimś towarzystwie, to zwykle była to jakaś jego dziewczyna. Internauci dodali dwa do dwóch i stworzyli z tego nową historię. Poza tym, duża część osób kibicowała Bridget. Ludzie znali jej historię, wiedzieli co przeszła i przeważnie życzyli jej dobrze. Wśród setek komentarzy mimo wszystko przeważały słowa wsparcia. Kierowany w jej stronę hejt był na bieżąco usuwany.
    Kiedy wspomniała o tym, że ktoś mógłby im zrobić zdjęcie nawet teraz, teatralnie rozejrzał się wokół. — Wygląda na to, że jest czysto — powiedział ze śmiechem. — Chociaż może powinniśmy siedzieć tu w kaskach? Wtedy na pewno nie zwrócilibyśmy na siebie niczyjej uwagi. Gorzej z jedzeniem, tacos je się ciężko nawet bez kasku na głowie — dodał, blokując telefon i wsuwając go z powrotem do kieszeni. Plastikowe urządzenie z numerem zamówienia zawibrowało i zaświeciło się na czerwono. Zerwał się do odbioru, ale Bridget go uprzedziła. Wciąż miał na sobie kombinezon motocyklisty, który skutecznie chroniłby go w razie wypadku, ale nie był zbyt wygodny w trakcie wykonywania podstawowych czynności.
    Bridget miała rację, jedzenie pachniało obłędnie. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest głodny. Wcześniej nerwy i stres zupełnie odebrały mu apetyt. Teraz czuł się już nieco swobodniej, więc jego do jego organizmu wracały normalne funkcje życiowe.
    — Nie martwię się tym — odpowiedział bez wahania. — Przez te wszystkie lata zdążyłem się już chyba przyzwyczaić do tego, że niektórzy ludzie lubią żyć czyimś życiem, i wylać trochę swoich frustracji w internecie... Może to pomaga im lepiej spać w nocy? — Wzruszył nieznacznie ramionami. Nawet gdyby chciał, nie mógł z tym nic zrobić. Mógł zniknąć z mediów społecznościowych, ukrywać się pod czapką z daszkiem i ciemnymi okularami, albo za przyciemnianą szybą samochodu, a ludzie i tak w końcu by go gdzieś upolowali. Przecież nie mógł zaszyć się w domu i nigdzie nie wychodzić. Jego zawód był połączony z rozpoznawalnością i dawno już to zaakceptował. Jedyne, czego nie byłby w stanie znieść, to afera, którą mogła wywołać informacja o tym, kim jest jego ojciec. Wzdrygnął się na samą myśl o takiej możliwości.
    — Chciałem sprawdzić, jak ty się z tym czujesz — wyjaśnił, upijając kilka łyków zimnego napoju. W przeszłości miał z tym różne doświadczenia. Miewał takie związki, z których jego dziewczyny wycofywały się kiedy tylko docierało do nich, z czym to się może wiązać. Inne próbowały to zainteresowanie podbić i wycisnąć z tego jak najwięcej dla siebie. Bridget nie była co prawda jego prawdziwą dziewczyną, ale ponosiła prawdziwe konsekwencje tego udawanego związku. Gdyby się nad tym zastanowić, to wydawało się nawet gorsze, niż gdyby spotykali się naprawdę i musiała to znosić z miłości.
    — Cieszę się, że też masz do tego dystans. Chociaż pewnie jesteś w tym bardziej zaprawiona, niż ja — uśmiechnął się wesoło. Chyba tak naprawdę wcale się tym nie martwił. Bridget była influencerką, zarabiała na social mediach i niejedno już w tej branży przeszła. W głębi duszy był tego świadomy. I choćby próbował to sobie w rozsądny sposób wyjaśnić, to prawda była taka, że przyjechał do niej, bo tego chciał, bo jej towarzystwo sprawiało mu radość i jakimś dziwnym sposobem czuł się przy niej wyluzowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ale przede wszystkim, chciałem przeprosić za to trzy na dziesięć — dodał, odnosząc się do jego komentarza o skali bycia dupkiem. — Na tej skali wolałbym jednak oscylować wokół zera — powiedział żartobliwie, choć mówił całkiem poważnie. Nie powinien był wyładowywać na niej swojej frustracji, kiedy wyciągała do niego pomocną dłoń. Nie mógł jednak obiecać, że to się więcej nie powtórzy. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich wad i z tego, że nie do końca dobrze radzi sobie ze swoimi emocjami, zwłaszcza ze złością i rozczarowaniem. A po wyścigu i tak zdążył już nieco ochłonąć. Gdyby nie zamknął się na jakiś czas w szatni, być może byłby piątką, albo i siódemką.
      — Ale skoro już to sobie wyjaśniliśmy — zaczął, w międzyczasie sięgając do wewnętrznej kieszeni kombinezonu — To może pozwolisz mi zatrzeć to słabe pierwsze wrażenie i dasz się wyciągnąć na jeszcze jeden wyścig? — Na stoliku położył laminowaną plakietkę ze smyczą, dokładnie taką samą, jaką dostała od niego kilka dni temu. Wytłuszczonym drukiem zamieszczono na niej napis VIP, z tyłu widniał kod QR, uprawniający do przechodzenia przez bramki prowadzące na padok a pod spodem widniała nazwa toru, na którym odbywa się impreza: Daytona, Floryda.
      — Biorę na siebie całą organizację, daj mi tylko znać w jakich godzinach chciałabyś mieć lot — zapewnił szybko. Nie wyobrażał sobie, by w takiej sytuacji miała za cokolwiek płacić. — Chyba, że chcesz lecieć wcześniej, ze mną. Będę co prawda trochę zajęty, zwłaszcza dzień przed wyścigiem, ale będziesz miała okazję trochę się zrelaksować i poplażować — zaproponował, zupełnie tak, jakby planował właśnie wieczorne wyjście na drinka, a nie podróż do innego stanu, na przedłużony weekend.

      [Obłędne zdjęcie <3 Kochamy <3 ]

      Maxie

      Usuń
  20. [Dopiero teraz spostrzegłam, że umknął mi Twój komentarz. Niedobra ja, przepraszam najmocniej! W ramach zadośćuczynienia mogę napisać, że również widziałam ten filmik 💛 I nie miałabym nic przeciwko, aby wykorzystać ten motyw w naszym wątku :) Zaczynamy tak totalnie spontanicznie, bez większych ustaleń i zobaczymy po prostu, co nam z tego wszystkiego wyjdzie? Jak za starych, blogowych czasów, przypadkowe spotkanie dwójki nieznajomych? ^^]

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnął się, może nawet zbyt wesoło, kiedy Bridget zgodziła się na jego propozycję. Nie zastanowił się nad tym, co powiedzą ludzie. Czy tym, że znów pojawią się razem na wyścigu, wzbudzą kolejne podejrzenia, czy spowodują lawinę plotek i domysłów. Nie mógł żyć stale myśląc o tym, co powiedzą ludzie. Poza tym, mleko już się rozlało. I tak będą o nich pisać, przynajmniej do momentu, aż nie natkną się na jakiś ciekawszy temat. Tak było zawsze. Kiedy rozstał się ze swoją byłą dziewczyną i wystosowali na swoich kanałach społecznościowych stosowne oświadczenia, również spłynęły na niego fale hejtu i poparcia. Jedni ubolewali nad zakończeniem jego związku zupełnie tak, jakby to oni byli stroną w relacji, inni cieszyli się z rozstania, bo z jakichś bliżej nieznanych przyczyn nie znosili Naomi. Długo niosła się też za nim łatka chodzącej czerwonej flagi, sugerująca, jakoby tylko bawił się uczuciami kobiet i zmieniał je jak rękawiczki. Zainteresowanie utrzymywało się jednak nie dłużej niż kilka tygodni. Potem wszyscy o nim zapomnieli i skupili się na śledzeniu jego zawodowych poczynań. Aż do teraz, kiedy znów próbowali wtrącić do jego życia swoje trzy grosze. Zupełnie tak, jakby to miało odnieść jakikolwiek skutek. Jakby miał to przeczytać i pomyśleć sobie „faktycznie, ten frank89 z Wyoming ma rację, powinienem przestać spotykać się z Bridget i wrócić do Naomi, bo tworzyliśmy taką piękną parę i częściej stawałem na podium”.
    – Będziesz moim gościem, to powinno im wystarczyć. Chociaż uprzedzam, jeśli pojawisz się ze mną na kolejnym wyścigu, to może skrócić tę kolejkę adoratorów, którzy kręcili się obok ciebie ostatnio na padoku, a mam wrażenie, że przynajmniej trzech z nich kombinuje, jak zaprosić cię na randkę tak, żebym nie widział – zażartował, choć akurat to, że wpadła w oko kilku jego kolegom, było prawdą. I gdyby spodobali jej się z wzajemnością, nie stałby temu na przeszkodzie. W końcu chciał, by jej życie wróciło do normalności. Nie wystarczyło mu tylko uspokojenie Henrego i Theresy. Wziął sobie na cel wyciągnięcie jej z domu, przypomnienie, jak wiele ją omija, kiedy zamyka się w czterech ścianach razem z Milką i zamartwia tym, na co nie ma wpływu.
    – A jeśli chodzi o pozostałych – wziął głębszy wdech. – Nie będziemy się tłumaczyć – wzruszył obojętnie ramionami. – To są obcy, smutni ludzie, z nudnym życiem. Nie jesteśmy im winni żadnych wyjaśnień. – W jego głosie brzmiała pewność i zdecydowanie. Niezależnie od tego, czy to związek udawany, czy prawdziwy, nikt nie miał prawa wchodzić w jego życie i mówić mu, co powinien robić. – Poza tym, Nicolas nie opublikuje już niczego bez mojej zgody. Nowe zasady, wprowadzone… – spojrzał na zegarek – w niedzielę, 26 sierpnia [*uznałam, że to ich „dzisiejsza” data :D], o godzinie 23:15 – zażartował, ale zaraz potem znów spoważniał. – I każdy komentarz, który cię w jakikolwiek sposób obraża, zostanie natychmiast usunięty a jego autor zablokowany – dodał. Zamierzał walczyć z hejtem. Nikt nie miał prawa oceniać Bridget przez pryzmat tego, co stało się z jej rodzicami i zamierzał tego osobiście dopilnować. Nie miał co prawda wpływu na komentarze pojawiające się poza profilem jego czy jego zespołu, uznał jednak, że na konta, które pozwalają na takie komentarze, oboje z Bridget po prostu nie powinni zaglądać. Nawet jeśli ich historia będzie tam przez jakiś czas żyła własnym życiem.
    – W końcu im się znudzi i zajmą się czymś innym. – Odsunął od siebie pustą tackę po tacos. Po pierwszym konkretnym posiłku tego dnia, czuł się wręcz błogo, tak, że gdyby tylko położył głowę na poduszce, natychmiast by odpłynął. Orzeźwiał go jednak powiewający znad rzeki, lekki wiatr i chłodny napój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Wracając do przyjemnych spraw… – wymierzył w nią palcem, szybko jednak opuścił go z powrotem na dół i wyciągnął z kieszeni telefon, na którym odpalił swój kalendarz. Powiódł wzrokiem po zapiskach i wrzuconych przez asystentkę spotkaniach.
      – Bądź gotowa w czwartek o 16. Zgarnę cię w drodze na lotnisko. Lot trwa jakieś dwie godziny, więc wieczorem zdążymy jeszcze pójść na kolację. W piątek mam tylko trzy wywiady, jak dobrze pójdzie, to po południu będę wolny, sobota kwalifikacje, niedziela wyścig – wyliczył. – Powrót w poniedziałek wieczorem – Streścił jej plan wyjazdu. Był tym dziwnie podekscytowany, chociaż wyścig na torze Daytona był dla niego tym najtrudniejszym w całym sezonie. Nigdy nie stanął tam na podium, ani nawet nie dojechał w pierwszej dziesiątce. Ciążyło nad nim jakieś fatum, związane z historią jego i jego rodziny. To właśnie na tym torze, dziesięć lat temu zginął jego przyrodni brat. Doszło do tego zaledwie kilka tygodni po tym, jak Max dowiedział się o ich pokrewieństwie. Znali się z Joshem od dziecka, trenowali wspólnie i spędzali razem wolny czas. Max był w niego wpatrzony, jak w obrazek, bo Josh był o kilka lat starszy i jako pierwszy zaczął osiągać poważne sukcesy. Max złapał z Joshem wspólny język na długo przed tym, jak dowiedział się o ich pokrewieństwie. Max na własne oczy widział, jak samochód Josha staje w płomieniach, jak służby próbują je ugasić, by wyciągnąć z wraku samochodu kierowcę. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że Josh dwa dni później przegrał walkę i zmarł w szpitalu.
      Już na samą myśl o tym, nieznacznie spochmurniał. Zebrał ze stołu puste tacki po jedzeniu i wrzucił je do kubła na śmieci. To samo zrobił z pustymi butelkami po napojach. Wierzył, że towarzystwo Bridget w jakiś sposób pomoże mu odciągnąć myśli od wydarzeń sprzed lat, choć przewrotnie była jedyną osobą, która mogła o tym wiedzieć i jedyną osobą, z którą mógł o tym porozmawiać.

      Max

      Usuń
  22. Max nie lubił samotności i często przechodził z jednego związku w kolejny. Dawało mu to namiastkę normalności i rodzinnego ciepła, którego od wielu lat w swoim życiu nie doświadczał. Wypełniał więc tę pustkę w najłatwiejszy znany mu sposób: dużą ilością znajomych i kolejnymi związkami. Dlatego podświadomie uważał, że Bridget byłoby łatwiej, gdyby sobie kogoś znalazła i nie omijał okazji by przedstawić ją znajomym, których uważał za dobrą partię. Wtedy ten ktoś, mógłby wyciągać ją do ludzi, tak jak teraz robił to Max, mógłby pokazać jej, że pomimo tego, co ją spotkało życie wciąż może być piękne, a ona może być szczęśliwa, może nawet jeszcze bardziej, niż przedtem.
    – Wiesz jako twój udawany chłopak, muszę być o ciebie trochę zazdrosny, inaczej wszystko od razu by się wydało, bo za dobrze mnie tam znają. Nie będę z tym jednak przesadzał i jak ktoś ci się spodoba, to pozwolę mu na to, żeby mi cię odbił. Tylko będzie się musiał trochę postarać, żeby nie było – powiedział ze śmiechem i pogroził jej palcem.
    – Ale gdybym był twoim prawdziwym chłopakiem, od razu porozstawiałbym ich po kątach, tak, żeby nie mieli wątpliwości co do tego, gdzie jest ich miejsce – odpowiedział rozbawiony. – A raczej, żeby nie mieli wątpliwości co do tego, że ich miejsce jest daleko od ciebie – uściślił. – Horner nawet się nie krył z tym jak pożera cię wzrokiem, ale w to bym nie szedł, ma żonę, którą zdradza na lewo i prawo. Adam, ten od Hexagonu, jest drugi w kolejce… Tylko on jest akurat trochę porządniejszej – pokręcił głową ze śmiechem. Oczywiście, że zwrócił uwagę na to, jak traktowali Bridget ludzie na padoku, tym bardziej, że nie dał im wszystkim wyraźnie do zrozumienia, że są razem. I nie mógł, bo razem nie byli. Ich związek był udawany. Ci, którzy Maxa dobrze znali, na pewno od razu zauważyli, że nie łączy ich nic więcej, poza przyjaźnią, bo wiedzieli, jak zachowuje się wobec dziewczyny, w której jest zakochany. A zakochany Max bywał zazdrosny i lubił podkreślić swoją pozycję.
    Nie pomyślał o tym. Skupił się na mediach społecznościowych i internautach, pomijając najważniejszy aspekt – wywiady. Mógł być pewien, że takie pytanie padnie, jeśli nie podczas oficjalnej konferencji, bo tam rzeczywiście omawiano głównie aspekty sportowe, to podczas którejś z pobocznych rozmów, w których zawsze brał udział przed lub po wyścigu. Dziennikarze, a raczej prezenterzy – już nawet nie ci typowo sportowi - poruszali tematy lekkie i przyziemne. Zadawane przez nich pytania nie były związane z wyścigami, miały na celu rozbawić odbiorców i w humorystyczny sposób przybliżyć im postać kierowców. Pokazać to, jaka panuje atmosfera w zespole, złapać ich na wspólnych żartach. Najczęściej było przy tym dużo śmiechu, raczej nie próbowano wyciągnąć od nich intymnych szczegółów z życia, ale oczywiście zdarzało się też tak, że zadawane pytania dotyczyły sfery mocno prywatnej. Do tej pory mu to nie przeszkadzało. Poza tym, kiedy był w związku z poprzednią dziewczyną, nie miał oporów przed tym, by o tym mówić. Nie zdradzał żadnych szczegółów, ale mówił o tym, jak wspiera go podczas wyścigów, opowiadał jak pod jego okiem jeździła na torze, jak pobiła go w grze video. Uważał takie rozmowy za zupełnie nieszkodliwe. Poza tym, to był nieodłączny element ich pracy. Nikt nie wspiera sportowca, który nie daje się bliżej poznać, który unika kontaktu z fanami, jest sztywny i skryty. Poza tym, że zdobywali punkty, robili także wokół siebie pewnego rodzaju show. To również przynosiło w tym biznesie spore pieniądze. Co powinien był odpowiedzieć tym razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Masz rację. Nie pomyślałem o tym – przyznał. Westchnął nieznacznie i pokręcił głową z niesmakiem. Nie mógł po prostu odmówić komentarza. Nie podczas takiej rozmowy. Musiał powiedzieć coś, co będzie lekkie i żartobliwe, a jednocześnie utnie dalsze pytania. Z jednej strony nie chciał kłamać i mówić, że są zakochaną w sobie parą. Oznajmienie czegoś takiego w mediach byłoby w ich przypadku grubą przesadą. Poza tym Max był nienajlepszym kłamcą i prędzej czy później pogubiłby się w zeznaniach. Nie chciał też zbywać pytania milczeniem, czy prosić o wycięcie niewygodnej części wywiadu. Nie chciał ryzykować zgęstnieniem atmosfery podczas rozmowy, musiał odgrywać rolę tego wesołego, wiecznie uśmiechniętego kierowcy.
      – A zatem, co proponujesz? – Spojrzał na nią pytająco. – To ty tu jesteś specjalistką od PRu i mediów społecznościowych. – Uniósł dłonie do góry, jakby odsuwał od siebie tę dziedzinę. Wierzył, że Bridget wpadnie na coś przekonującego, co jednocześnie nie będzie wierutnym kłamstwem, choć o to będzie raczej trudno, biorąc pod uwagę to na czym opiera się ich relacja - na udawaniu.
      Przytakną, kiedy zaproponowała, aby się przeszli. Nie spieszyło mu się z powrotem do pustego domu.
      – Dobra tequila ma na mnie zły wpływ – zażartował, podnosząc się z miejsca i kierując za nią, w stronę betonowego bulwaru.

      Maxie <3

      Usuń
  23. — Lojalność — pokiwał głową z uznaniem. — To się ceni — dodał.
    — Dla dobra naszej mistyfikacji nie miałbym nic przeciwko temu, żebyśmy odegrali interesującą scenę zerwania, ale z drugiej strony cieszę się, że nie obudzę się pewnego ranka zarzucony newsami o kryzysie w związku znanego sportowca i influencerki, albo lepiej: Bridget Calloway przyłapana na wymianie czułości z tajemniczym mężczyzną — przytoczył chyba najbardziej popularny i chwytliwy przykład headline’u, a mówiąc to roześmiał się wesoło. Ten nagły wybuch zainteresowania jego związkiem był nawet zabawny, dlatego tak często z tego żartował. Nie bez znaczenia była również pewność tego, że emocje z tym związane szybko opadną, a jedynymi osobami, które nadal będą się w jakimś stopniu ich relacją interesować, będą ich obserwatorzy. Zarówno on jak i Bridget należeli do osób stroniących od skandali i na dłuższą metę, na rozrywkę przeciętnego, znudzonego życiem amerykanina, byli po prostu za mało ciekawi.
    — I bardzo dobrze, widzisz, jednak czegoś się przez te wszystkie lata nauczyli — powiedział, zachowując przy tym możliwie najpoważniejszą minę, chociaż rozbawienie zdradzały jego stale uśmiechnięte oczy. Max nie traktował tego tak poważnie i nie widział zagrożenia w członkach własnego zespołu. Gdyby jego dziewczyna dała się tak po prostu któremuś z nich poderwać, pewnie by tego związku nawet nie żałował. Co nie zmienia faktu, że byłby jednak trochę zły na sam fakt, że ktoś zepchnął go na drugi plan. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo do tej pory tego nie doświadczył. Wszyscy darzyli się tam pewnego rodzaju szacunkiem, który nie pozwalał na tak podłe zachowania względem kolegów z zespołu i nie chodziło tu tylko o kierowców, ale o wszystkich ludzi pracujących przy wyścigach. Czym innym były relacje z pozostałymi zespołami. Zdarzało się czasami tak, że dziewczyna rzucała jakiegoś kierowcę dla kierowcy z innego zespołu. W końcu ten sport był zdominowany przez mężczyzn i chętnych nie brakowało.
    — Nuda — machnął ręką, kiedy przedstawiła mu swój pomysł na to, ja powinien rozmawiać z dziennikarzami.
    — Nikt mi w to nie uwierzy. Nie wiem, czy widziałaś jakiś mój ostatni wywiad, ale zdecydowanie nie słynę z takich rozsądnych wypowiedzi. Trochę się od czasów naszej współpracy pozmieniało. — Max zwykle się z dziennikarzami droczył, dużo z nimi żartował, odpowiadał dwuznacznie i sarkastycznie, co rusz wywołując tym salwę śmiechu. Czasami ucinał niewygodne tematy i zdarzało mu się przerwać konferencję, kiedy ktoś po raz kolejny zadał mu pytanie, na który nie chciał odpowiedzieć. Kiedyś nie był tak pewny siebie, dziennikarze i prezenterzy często wprawiali go w zakłopotanie, a on sam traktował te rozmowy niezwykle poważnie. Na szczęście ten czas miał już dawno za sobą, teraz się tym bawił.
    — Powiem, że wolałbym odpowiadać na pytania związane z wyścigami — wzruszył nieznacznie ramionami.
    — Ale ty — wymierzył w nią palcem — brzmisz bardziej wiarygodnie — ocenił.
    — Możesz tak odpowiadać i wszyscy w to uwierzą. No, chyba, że zobaczą nas potem razem na plaży, albo na kolacji, to może trochę zmniejszyć wiarygodność oświadczenia. Tylko, czy to w zasadzie takie ważne? — Spojrzał na nią marszcząc nieznacznie brwi.
    — To co powiemy — uściślił.
    — To i tak nic nie zmieni, oni napiszą to, co będzie cię klikać. Poza tym to i tak nie jest ostatni raz, kiedy nas razem zobaczą. Po prostu… róbmy swoje. Może na wyścigu wydarzy się coś, co ten temat przyćmi? Na przykład znowu rozbiję auto? Kto wie… — Rozłożył ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie był najlepszy w realizowaniu jakiejś konkretnej strategii komunikacji. Był wiarygodny tylko wtedy, kiedy pozostawał sobą i nie próbował się zmieniać na potrzeby PR. Jeśli ustalą jakąś wersję, to więcej niż pewne, że Max podczas wywiadu coś przekręci, albo zażartuje z tego w taki sposób, że wzbudzi tym więcej emocji. Wierzył, że jeśli usłyszy jakieś niewygodne pytanie, to będzie potrafił z niego wybrnąć bez szwanku, tak jak zwykle.
      — Chyba, że uznasz, że to wszystko wymknęło się za bardzo spod kontroli i powinniśmy się raczej powoli wycofywać i nie przesadzać z pokazywaniem się razem — zerknął na nią, jakby chciał sprawdzić, czy chodzi jej to po głowie. Wspólne wyjście na wyścig nie było może zbyt przemyślanym posunięciem, zwłaszcza, że byli uwikłani w niecodzienną historię. Nie zdziwiłby się, gdyby Bridget uznała, że dziadkowie są wystarczająco przekonani i nie potrzebują więcej dowodów w postaci ich wspólnych wyjść. Mogła znów zaserwować im kilka kłamstw o wymyślonych randkach, Max mógł raz na jakiś czas odebrać ją teatralnie z domu. Nie musieli aż tak tego uwiarygadniać, zwłaszcza, że zarówno Theresa jak i Henry wydawali się zupełnie przekonani co do szczerości uczucia Maxa i Brie.
      — Po jednym nie. Chyba… — Powiedział po krótkiej chwili zastanowienia. Nie pijał wysokoprocentowego alkoholu, co przekładało się na gorszą tolerancję wyskokowych trunków. Czym innym było bowiem oblewanie zwycięstwa szampanem, a czym innym picie shotów Tequili, pomimo całego szacunku do jego hiszpańskiego pochodzenia.
      — Wysoki sądzie, przyznaję się do winy i obiecuję dobrowolnie poddać się karze. — Roześmiał się wesoło. — Na swoje usprawiedliwienie mam to, że zawsze prowadzę — rozłożył bezradnie ręce.

      Max <3

      Usuń
  24. Roześmiał się wesoło, kiedy Bridget wspomniała, że powinni zadbać o jego dobry PR. Bawiło go to, bo miał wrażenie, że cokolwiek by nie zrobił, o ile jest to legalne i nikogo nie krzywdzi, zostałoby mu to przez opinię publiczną prędzej czy później wybaczone. Można powiedzieć, że miał pewnego rodzaju taryfę ulgową. Czymże były jego randki w porównaniu z tytułem mistrza świata, po który w tym roku zamierzał sięgnąć? Na tym wszystkim znacznie bardziej mogła ucierpieć właśnie Bridget i jeśli był w jakimś stopniu ostrożny, to ze względu na nią.
    — Może i na początku będzie trochę dramatycznie, ale gwarantuję, że z czasem sprowadzi się do postów o tym, w co się ubrałaś na wyścig. Wiem, że dla ciebie to pewnie coś nowego, ale ja już kilka razy coś takiego przeżyłem, można powiedzieć, że mam pewne doświadczenie w tym zakresie. Największe emocje zawsze wzbudza zakończenie starego związku i rozpoczęcie nowego, a w moim przypadku te dwie sprawy nastąpiły w stosunkowo niewielkim odstępie czasowym, dlatego zamieszanie jest nieco większe, ale przycichnie, jak zawsze — zapewnił ją, przy okazji odkrywając jedną ze swoich kart. W oczach czujnych obserwatorów to rzeczywiście mogło wyglądać tak, jakby rozstał się ze swoją poprzednią dziewczyną dla Bridget, bo te dwie sprawy mocno zbiegły się ze sobą w czasie. Niektórzy pewnie jeszcze nie zdążyli dotrzeć do informacji o tym, że Max nie jest już z Naomi, a już widzieli jego zdjęcia z Bridget, ale emocje, jakie to w nich wywoływało, pochodziły gdzieś z ich wnętrza i były składową ich własnych uczuć i doświadczeń. Ci, których ktoś kiedyś zranił, identyfikowali się z Naomi i wypluwali w sieci swój jad, który tak naprawdę wcale nie dotyczył ani Maxa ani Bridget. Problem polegał na tym, że niektórzy przekraczali granice dobrego smaku, a ich wpisy i komentarze były nieakceptowalne.
    — Przykro mi, że nawet przy takiej okazji niektórzy wyciągają na wierzch sprawę twoich rodziców… — przyznał cicho. Zaginięcie państwa Calloway i tak co jakiś czas wracało do mediów, jak bumerang. Ludzie lubili roztrząsać takie sprawy, doszukiwali się kolejnych teorii spiskowych, wymyślali nowe fakty oparte na znanych już wcześniej dowodach. Niektórzy lubili bawić się w detektywów śledczych i analizowali to wciąż od nowa. Czasami trafiał się ktoś, komu wydawało się, że widział kogoś podobnego. Z jednej strony być może dzięki takim wzmiankom ludzie byli bardziej czujni i baczniej obserwowali otoczenie, z drugiej jednak strony jak zwykle liczyły się chwytliwe tytuły i ilość kliknięć, a nie chęć niesienia pomocy. Grano na ludzkiej ciekawości. A w samym środku tego wszystkiego była Bridget - z krwi i kości, z uczuciami, emocjami i niegojącą się raną, bo najgorsze są pytania, na które nie ma odpowiedzi. Bo czy można przestać szukać, kiedy nie ma pewności, że się nie znajdzie? Czy można przestać czekać, kiedy nie ma pewności, że się nie doczeka?
    — Nasz mały plan… — powtórzył za nią i lekko westchnął. — Poszło nam tak dobrze, że aż strach pomyśleć, co by było gdybyśmy wymyślili jakiś duży plan — dodał spoglądając na nią i uśmiechnął się przy tym nieznacznie. Wyglądało na to, że stanowią niezły zespół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musieli tylko zadbać o to, żeby nikt się o tym ich sekrecie nie dowiedział. Musieli milczeć jak zaklęci, nawet w rozmowach z najbliższymi przyjaciółmi. I nie chodziło o publiczny lincz, a o Henrego i Theresę, i o to, że prawda mogła ich za bardzo zranić. Max w trzymaniu sekretów miał dość dobre doświadczenie. W końcu sam dusił w sobie pewne fakty ze swojego życia, których nie zdradził nawet najlepszym, najbliższym przyjaciołom, ani partnerkom, nawet tym, w których wydawał się być szalenie zakochany. To sprawiało, że każdą rozterkę z tym związaną musiał dusić w sobie. Nie mógł powiedzieć, że na Daytonie zawsze idzie mu źle, bo mimo wielu lat, jakie upłynęły od wypadku, w którym na jego oczach zginął Anthony Andretti, emocje podczas wchodzenia w ten feralny zakręt wcale nie słabną. Wszystkie musiał przepracowywać sam, bo nie miał z kim o tym porozmawiać. A nie miał z kim porozmawiać, bo nikogo do tej części siebie nie dopuścił, nikomu aż tak bardzo nie ufał, wiedział, że nawet najlepszy przyjaciel może się kiedyś obrócić przeciwko niemu, wolał więc nikomu takiej karty przetargowej nie dawać. Gdyby mógł, zataiłby ten fakt również przed Bridget, ale sprawa się wydała i musiał polegać na jej przyzwoitości i dobrych intencjach. Z drugiej strony wydawało się, że dziewczyna nikomu tej informacji nie przekazała, nawet pomimo tego, że nie znali się wtedy za dobrze, czy zatem słusznie aż tak bardzo wątpił w szczerość swoich własnych przyjaciół, podczas gdy nie dali mu ku temu żadnych powodów?
      — Upijanie się nie ma absolutnie żadnych plusów, panno Calloway, niezależnie od tego, czy jest szybkie i następuje po dwóch shotach, czy trzeba w siebie wlać wiadro tequili — powiedział moralizatorskim tonem, którego nie powstydziłby się nawet wysoko postawiony profesor. — No, może poza tym, że pierwsza opcja jest tańsza — dodał ze śmiechem.

      [Czy my przechodzimy powoli do wyjazdu? :)]

      Maxie

      Usuń
  25. Pod dom Bridget dojechał dziesięć minut przed umówioną godziną. Podmuch zimnego wiatru przyprawił go o nieprzyjemny dreszcz. Niebo zasnuły ciężkie, ołowiane chmury i wyglądało na to, że zaraz zacznie padać. Drzwi do domu otworzyły się i najpierw stanęła w nich Bridget, taszcząc ze sobą swoją walizkę, a zaraz potem Milka, która widząc go przybiegła, radośnie merdając ogonem i obwąchując go dokładnie.
    — Dzień dobry — rzucił, kiedy przykucnął przy niej i przez chwilę głaskał ją, uśmiechając się przy tym wesoło.
    — Zaczekaj, pomogę ci — powiedział, kiedy podniósł wzrok na Bridget. Wyprostował się i ruszył w jej stronę. Milka nie odstępowała go na krok. Max uważał, że ma dobre podejście do zwierząt. Sam miał dwa psy, które nie widziały poza nim świata. Jeździł też konno i gdyby nie był kierowcą wyścigowym, z pewnością brałby udział w zawodach jeździeckich.
    — Podobno psy znają się na ludziach — puścił do niej oczko i przejął jej walizkę, którą zaniósł prosto do samochodu.
    — To wszystko? — Zapytał, kiedy upchnął walizkę do bagażnika. Nie uważał, że wzięła ze sobą za dużo bagażu. W zasadzie nie zdziwiłby się, gdyby w holu czekała jeszcze jedna taka walizka. Kobiety potrzebowały mieć ze sobą nieco więcej rzeczy, taką naukę wyniósł ze swoich poprzednich związków, bo cztery dni na miejscu, oznaczały przynajmniej cztery pary butów na wieczór i drugie tyle na dzień, a gdzieś jeszcze musiały zmieścić się ubrania, kosmetyki, a czasem nawet sprzęt do układania włosów, bo okazuje się, że zwykła hotelowa suszarka, to zdecydowanie za mało.
    Bridget poprzestała jednak na jednej sztuce bagażu. Zamknęła w domu Milkę, uprzednio się z nią żegnając i zajęła miejsce na fotelu pasażera. Droga na lotnisko zajęła im nieco ponad 40 minut, ze względu na godziny szczytu. Na teren lotniska dostali się bocznym wjazdem, otwierając bramkę specjalną przepustką i zaparkował samochód niedaleko prywatnego samolotu, należącego do zespołu Red Bull Racing. Mężczyzna ubrany w granatową kurtkę z wyraźnie widocznym logo zespołu pojawił się obok samochodu, kiedy tylko Max zgasił silnik. Rossi wysiadł, przywitał się z nim a potem wyjął z bagażnika dwie walizki i zamknąwszy tylną klapę oddał mu kluczyki.
    — Max! — Kobieta stojąca obok wejścia do samolotu pomachała mu z daleka.
    — Dobrze, że już jesteście — mówiąc to, odhaczyła coś w swoich notatkach. Max przedstawił sobie obie panie.
    — Jo dba o całą logistykę i o to, żebyśmy niczego nie zapomnieli. Ani nikogo…
    — Zatrudnili mnie po tym, jak zostawili na lotnisku własnego szefa — zażartowała.
    — Spóźnił się — Max rozłożył bezradnie ręce. W tym samym czasie obie panie uścisnęły sobie dłonie.
    — Zostawcie to ze mną i wskakujcie do środka — wskazała na walizki. — Zaraz ktoś się tym zajmie — powiedziała i znów prześledziła uważnie listę.
    — Josh i Kelly są już w samolocie, Horner i Nicolas też… — mówiła jakby sama do siebie a potem zwróciła się do pilota. — Dziś to już wszyscy, możecie ruszać. Spokojnego lotu — pomachała im na pożegnanie i przywoływała do siebie współpracownika, wskazując na dwie walizki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max przepuścił Brigdet przodem i wszedł na pokład samolotu tuż za nią. Najpierw przywitali się z drugim kierowcą zespołu i jego partnerką oraz z szefem oraz Nicolasem - sprawcą całego zamieszania wokół tej dwójki, a potem zajęli miejsca z przodu samolotu.
      Lot upłynął w miłej atmosferze. Josh uciął sobie drzemkę, Kelly wydawała się złapać dobry kontakt z Bridget, którą jak się okazało, obserwowała w mediach społecznościowych, nie przepuściła więc okazji do tego, by odciągnąć ją od Maxa i z nią porozmawiać. Max przegadał coś z Christopherem, a potem pozwolił Nicolasowi nakręcić kilka video, zanim ten skupił swoją uwagę na Joshu.
      Max, jako kierowca miał to szczęście, że nie podróżował normalnymi liniami lotniczymi. Musiał być wypoczęty i zrelaksowany, a nie wymęczony godzinami stania w kolejkach do odprawy. Poza tym, samoloty pasażerskie miewały opóźnienia, były odwoływane, albo lądowały gdzieś na trasie, z powodu niewłaściwego zachowania jakiegoś pasażera. No i nie bez znaczenia był fakt, że nikt nie zakłócał jego lotu prośbą o autograf, czy zdjęcie, a on mógł się w pełni wyciszyć i zrelaksować.
      Wnętrze prywatnego samolotu było eleganckie i przestronne. Na początku, po lewej stronie znajdowały się ustawione naprzeciwko siebie, obite miękką skórą dwa fotele, z niewielkim stolikiem pomiędzy. Z prawej strony znajdowała się trzyosobowa sofa. Idąc dalej, po obu stronach przejścia stały po dwa takie same, zwrócone do siebie przodem rozkładane fotele, ze stolikiem pomiędzy nimi. Kolejny rząd stanowiły dwie trzyosobowe sofy, zwrócone do siebie przodem, które w razie potrzeby można było rozłożyć i zasłonić, tworząc miejsce do spania. Dalej znów stały po dwa, zwrócone do siebie przodem fotele. Odległość pomiędzy poszczególnymi rzędami była na tyle duża, żeby wzajemnie sobie nie przeszkadzać. Na końcu znajdowała się łazienka, a jeszcze dalej część barowa, którą obsługiwała młoda stewardessa, która jeszcze przed startem zaproponowała im coś do picia, w wybór trunków był iście królewski.
      Kiedy wylądowali na Daytona Beach International Airport dochodziła 19. Nie musieli czekać na odbiór bagaży, ani przechodzić przez żadne kontrole. Tak jak w Nowym Jorku, znajdowali się na sektorze prywatnych lotów, dlatego na płycie lotniska czekały na nich samochody, które zawiozły całą ich bezpośrednio do resortu Playa Largo.
      — Zaczyna się… — mruknął Max, kiedy zobaczył, że przed bramą wjazdową do hotelu, zebrała się grupka osób, w nadziei na spotkanie ze swoim idolem, autograf, albo kilka zdjęć. Odsunął do połowy szybę i podpisał kilka czapek i zdjęć. O autograf i zdjęcia została przez kilka młodych fanek poproszona również Bridget. Zainteresowanie nimi osłabło w momencie, w którym za ich samochodem pojawił się ten, w którym przyjechał Josh i Kelly.
      Pracownik obsługi powitał ich w wejściu i zaprowadził do znajdujących się na najwyższym piętrze pokoi, z widokiem na ocean. W międzyczasie hotelowy boy wprowadził do ich pokojów walizki.
      — Mamy dla Państwa zarezerwowany stolik w naszej hotelowej restauracji, możemy też dostarczyć kolację do pokoju. Jestem cały czas do państwa dyspozycji, wystarczy wybrać numer 1 — powiedział concierge, a Max skinął głową.
      — Dziękuję — uśmiechnął się nieznacznie i pożegnał mężczyznę.

      Maxie

      Usuń
  26. Loty prywatnym samolotem nie były dla Maxa niczym niezwykłym. Korzystał z tego środka transportu średnio kilka razy w miesiącu, ze względu na wyścigi, czasami również w celach prywatnych. W pierwszej chwili nie pomyślał nawet to tym, że to może być dla Bridget jakieś przeżycie, co może świadczyć o tym, że był jednak nieco oderwany od rzeczywistości. Cóż, jego zarobki zaczęły sięgać milionów jeszcze zanim skończył siedemnaście lat. Na początku trochę przewróciło mu to w głowie. Wydawał duże kwoty na rozrywkę i głupoty. Jednym z jego pierwszych, dużych zakupów był jacht oraz apartament w Miami, który miał zresztą do tej pory i penthouse na piątej alei w Nowym Jorku, który po kilku latach sprzedał na rzecz domu na wybrzeżu w Staten Island. W porę spotkał na swojej drodze odpowiedniego mentora, który pomógł mu się w tym wszystkim nie pogubić i nie zatracić. Był teraz zupełnie innym człowiekiem, niż jeszcze kilka lat temu, wydawało się, że aż za dojrzałym, jak na swój wiek. Często wybierał towarzystwo swoich dwóch psów, niż imprezę na mieście, ograniczył grono swoich znajomych do tych najbardziej zaufanych, nie interesowały go też przygody na jedną noc, bo bardziej cenił sobie prawdziwą bliskość.
    — Specjalnie cię tu zostawię, a potem porwę Milkę i zamieszka razem ze mną i moimi psami na Staten Island — zażartował, śmiejąc się przy tym wesoło. Tak naprawdę nikt by stąd nie odleciał bez Bridget, a gdyby nawet stało się coś takiego, że musiałaby zostać, Max zostałby razem z nią, bo była jego gościem i był za nią w pewnym sensie odpowiedzialny. Poza tym nie pozwoliłaby mu na to zwykła, ludzka przyzwoitość.
    Obecność Bridget została zauważona szybciej, niż się spodziewał, ale nie przejmował się tym. Pewnie mógł udawać, że nie ma go w samochodzie i zignorować czekających pod bramą wjazdową fanów. Wiedział jednak, że bardzo często stoją tam oni godzinami, wyczekując na swoją szansę chociaż krótkiego spotkania z nim i członkami jego zespołu. Odsunął szybę, uśmiechał się, podpisywał czapeczki i zdjęcia, pozował do selfie. Część czekających pod bramą dziewczyn przeszła na drugą stronę samochodu, zmuszając tym samym do opuszczenia szyb również Bridget. Fanki prosiły ją o wspólne zdjęcie i wyrażały swoje wsparcie w odniesieniu do negatywnych komentarzy w internecie. Spodziewał się tego, bo mieli do czynienia z najwierniejszymi fanami, z ludźmi, którzy byli gotowi przejechać kilka stanów po to, żeby obejrzeć wyścig i spotkać się z kierowcami, którzy godzinami czekali pod lotniskiem, albo pod hotelem, dla zaledwie kilku minut ze swoimi idolami.
    Po wszystkim, kiedy szyby zostały zamknięte a samochód wjechał na teren hotelu, odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął, jak gdyby nigdy nic.
    — Zawsze ktoś na nas czeka — wyjaśnił. — Kiedyś mnie to dziwiło, stać kilka godzin pod hotelem, niezależnie od pogody, tylko po to, żeby zrobić sobie z kimś zdjęcie. Szalone, prawda? Z czasem się przyzwyczaiłem, chyba każdy ma jakieś swoje wariactwa. — Wzruszył nieznacznie ramionami. Niektórzy ludzie żyli czyimś życiem i jeśli akurat to ich uszczęśliwiało, czy miał prawo to oceniać?
    — Zobacz, co dostałem — powiedział, wyciągając w jej stronę własnoręcznie zrobioną bransoletkę. Na kolorowym rzemyku zawieszone były koraliki, na środku znajdowały się trzy białe kwadraciki, dwa z literami i jedna z serduszkiem pośrodku, tworząc krótkie M♥︎B. Często dostawał od fanek własnoręcznie robione bransoletki, była to swego rodzaju tradycja. Z czasem przestał je nosić, bo nazbierało się ich tak dużo, że nie mieściły się na nadgarstku jednej ręki. Dla tej jednej zrobił jednak wyjątek i umieścił tuż obok zegarka.
    — To tradycja — rozłożył ręce, jakby nie mógł z tą bransoletką zrobić niczego innego, jak tylko ją założyć. Oczywiście gdyby Bridget zaprotestowała, albo gdyby zobaczył na jej twarzy cień niezadowolenia, schowałby ją do kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciał jej stawiać w kłopotliwej sytuacji. Chociaż z drugiej strony, to właściwie Bridget ich w tej sytuacji postawiła i nawet jeśli była tym teraz trochę zakłopotana, to chyba niewielka cena za jego pomoc w odegraniu małego teatrzyku przed dziadkami blondynki. Max zakłopotany nie był i za bardzo się reakcją fanów nie przejmował, zwłaszcza po ich ostatniej szczerej rozmowie, podczas której Bridget zapewniła go, że to całe zainteresowanie nie przeszkadza jej tak bardzo, by chciała się wycofać. Z dziwnych przyczyn odpowiadało mu również to, że jego koledzy trzymają się od niej z daleka i zachowują dystans, pomimo tego, że ich związek jest udawany i Max nie powinien zwracać na to najmniejszej uwagi.
      — Za godzinę będzie w porządku? — Zaproponował, nauczony doświadczeniem dając jej nieco więcej czasu na ogarnięcie się. On sam potrzebował tylko wziąć szybki prysznic i przebrać się, ale wiedział, że kobietom zwykle zajmuje to trochę dłużej, a nie chciał jej poganiać. To miał być miły, relaksujący wyjazd, przynajmniej dla Bridget, bo on ze względu na nadchodzący wyścig będzie się powoli zamieniał w kłębek nerwów. Po wejściu do pokoju zajął się rozpakowaniem swojej walizki. Powiesił ubrania na wieszakach, rozłożył na stoliku laptop, podłączył do ładowarki swój telefon, wziął orzeźwiający, chłodny prysznic i przebrał się w lekkie, letnie ubranie, na które składały się biała, lniana koszula, z podwiniętymi do łokcia rękawami, jasne spodnie i białe sneakersy. Nowy Jork był już chłodny, wietrzny i deszczowy. Floryda przywitała ich ciepłą, letnią bryzą i temperaturą, która wieczorem wciąż przekraczała 20 stopni. Zadzwonił do concierge i poprosił go o nakrycie na zewnątrz, w ogrodzie restauracji. Oświetlone sznurami lampek o ciepłym, żółtym świetle, rozwieszonymi pomiędzy rosnącymi tam gęsto palmami stoliki, tworzyły może nieco zbyt romantyczną atmosferę na udawaną randkę, ale wieczór aż się prosił o to, by zjeść na zewnątrz, wypić napić dobrego wina i przespacerować po prywatnej plaży, należącej do resortu, a może nawet i dalej. Spojrzał na zawieszony na nadgarstku zegarek, żeby sprawdzić, która godzina i pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem na widok bransoletki. Wstał z miejsca i wyszedł z hotelowego pokoju na korytarz. Kiedy zastukał do jej drzwi, dochodziła 21 - godzina, na którą się umówili.

      Max <3

      Usuń
  27. Maxowi trudno było się w tą fanowską ekscytację wczuć, bo będąc małym chłopcem, miał szansę widywać swoich swoich idoli na co dzień. Jednym z nich był Mario Andretti - jego własny dziadek - o czym w tamtym czasie jeszcze nie wiedział. I choć takie spotkania zawsze sprawiały mu radość i inspirowały, to z czasem przestały być dla niego aż tak elektryzujące. Pozwoliły mu przede wszystkim zobaczyć w tych wielkich gwiazdach sportu prawdziwych ludzi, z krwi i kości, takich, którzy mają wady i zalety, złe i gorsze dni. Przekonał się, że są wyjątkowi, nie dlatego, że tacy się urodzili, tylko dlatego, że wiele poświęcili by dojść do miejsca, w którym się znajdowali. Dzięki temu uwierzył, że sam również może osiągnąć taki sukces, jeśli tylko będzie odpowiednio ciężko na to pracował. Wydawało mu się, że to coś, czego większości fanów brakuje, bo zbyt chętnie wynoszą swoich idoli na piedestał, odmawiając im przy tym prawa do błędów czy złych decyzji. Poza tym, często miał wrażenie, że jego fanów nie interesuje samo spotkanie z nim, ale nakręcenie filmiku, albo zrobienie zdjęcia, które wrzucają potem na swoje kanały społecznościowe. To był jednak chyba znak obecnych czasów. Media społecznościowe były nową czwartą władzą.
    — No to teraz przyznaj się, czyimi plakatami oklejałaś ściany w swoim pokoju? Kto był twoim idolem w tamtych czasach? — Zapytał spoglądając na nią z zainteresowaniem. Uśmiechnął się, kiedy skończył zadawać to pytanie, bo zorientował się, że tak naprawdę w jej przypadku sformułowanie w tamtych czasach oznaczało pewnie trzy, może cztery lata wstecz. Max wiedział o niej zapewne niewiele więcej, niż jej obserwatorzy. Kiedy razem pracowali, często ze sobą rozmawiali, ale raczej nie schodzili na tematy prywatne. Rossi niechętnie dzielił się z osobami z pracy szczegółami ze swojego życia, dlatego sam takich rozmów raczej nie inicjował. Owszem, spędzali wtedy miło czas, najczęściej jednak gawędząc o wszystkim i o niczym, albo o tym, co i jak nagrać, żeby pasowało do ustalonej i zaakceptowanej przez zarząd strategii komunikacyjnej.
    Max miał świadomość tego, z jakiej rodziny pochodzi Bridget. O tej temat zdarzyło im się zahaczyć. Poza tym, nazwisko Calloway było Maxowi znane już wcześniej, na długo zanim poznał Bridget. Jej mama była prezenterką telewizyjną, dziadek senatorem o wyrazistej działalności, który wyróżniał się na tle pozostałych, książki Theresy Calloway za każdym razem podbijały listę bestsellerów New York Timesa. Mimo to, Bridget mimo młodego wieku zbudowała własną markę osobistą. Niektórzy dopatrywali się w tym nepotyzmu - łatwiej było wybić się i zaistnieć, mając znane nazwisko. To podejście było krzywdzące, bo tak samo on, jak i Bridget, ciężko na swój sukces pracowali i nic nie spadło dla nich z nieba, tylko ze względu na to, z jakich pochodzą rodzin. Faktem jednak było to, że w życiowym rozdaniu dostali kilka lepszych kart - takich, które odpowiednio przez nich rozegrane, pozwoliły im na spełnianie marzeń i dojście do tego, co mają. Dostali też kilka gorszych kart i zapewne przechodzili w swoim życiu przez takie kryzysy, na jakie nikt z ich obserwatorów nie chciałby się z nimi zamienić, ale o tym ludzie zdawali się nie pamiętać. Widzieli tylko to, co pozytywne i zakładali z góry, że ich życie jest usłane różami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bridget była interesująca i zdecydowanie miała w sobie to coś. Nie dziwił się, że wzbudza tak duże zainteresowanie wśród płci przeciwnej, a jego koledzy oglądają się za nią ukradkiem i zawieszają na niej swój wzrok dłużej niż powinni. Max cenił w niej natomiast to, że potrafiła odciągnąć jego myśli od tego, co go trapi. Dzięki temu, że z nim tu była, miał mniej czasu na zamartwianie się nadchodzącym wyścigiem, tym, czy znów pójdzie mu kiepsko, czy jego psychika spłata mu figla i po raz kolejny nie będzie w stanie wykorzystać maksimum swoich możliwości by dojechać do mety na przyzwoitej pozycji. Zamiast roztrząsać w głowie różne scenariusze, stał teraz w drzwiach jej hotelowego pokoju i obserwował, jak zbiera się do wyjścia. Upomniał się w myślach za to, że kiedy odwróciła się do niego tyłem, by zabrać swoją torebkę, również on wpadł w tę pułapkę i zawiesił wzrok na jej długich, zgrabnych nogach dłużej, niż powinien.
      — Dziękuję — wyrwany z zamyślenia podniósł wzrok na jej twarz i uśmiechnął się nieznacznie, odpychając ramieniem od framugi, o którą przez cały ten czas się opierał.
      — Ale dla ciebie będę dzisiaj tylko bladym tłem, Brie, wyglądasz zjawiskowo — dodał, odwdzięczając się komplementem. Mówił szczerze. Miał okazję widzieć ją w pełnej, randkowej okazałości. Tamto spotkanie było jednak inne, a on skupiał się bardziej na nietypowej sytuacji, niż na tym, jak się prezentowała. Teraz do tej nietypowej sytuacji był już w zasadzie przyzwyczajony, a ich mistyfikacja sprawiała mu nawet trochę radości i odrywała jego myśli od przyziemnych spraw. Jego umysł działał więc tak, jak działa umysł mężczyzny, na widok pięknej kobiety. I gdyby nie spotykali się tylko na niby, dotarliby na tę całą kolację mocno spóźnieni. To nie była jednak myśl uporczywa, która zmieniłaby w jakikolwiek sposób to, jak na nią patrzył, raczej przelotne tknięcie, które natychmiast od siebie odepchnął, wziąwszy głębszy oddech, bo ani jemu ani Bridget nie potrzebne były podobne komplikacje, a cienkie, rozmyte granice zbyt łatwo było przekroczyć.
      — To tradycja — odpowiedział, kiedy zauważyła na jego nadgarstku bransoletkę, którą dostał od fanki. Ciekawe było to, że nigdy wcześniej nie dostał bransoletki z dodanymi inicjałami swojej dziewczyny, a nie był to pierwszy raz, kiedy przechodził z jednego związku w drugi. Faktem było jednak to, że ze swoją poprzednią dziewczyną spotykał się ponad rok i był to jego najdłuższy dotychczas związek, do którego część fanów mocno się przyzwyczaiła - niektórzy nawet bardziej niż on sam.
      — Tak, umieram z głodu — przytaknął i cofnął się o kilka kroków, umożliwiając jej swobodne wyjście z pokoju. Dzień był zabiegany, a on miał dużo do załatwienia. Myślał, że uda mu się zjeść coś w samolocie, ale najpierw męczył go szef, a potem Nicolas, który chciał nagrać jak najwięcej ciekawego kontentu. Wcześniej nie zdarzało mu się pracować w ten sposób na pokładzie samolotu, ale ponieważ Nicolas był bratankiem ich szefa, miał znacznie więcej przywilejów niż Bridget, w czasach kiedy jeszcze z nimi pracowała i jego obecność na pokładzie prywatnych samolotów była nową normą. Kiedy Bridget zamknęła za sobą drzwi i schowała magnetyczną kartę do torebki, ruszyli razem do windy, którą zjechali na parter. Przeszli przez przestronne, nowoczesne patio, które doprowadziło ich prosto do resortowej restauracji.
      — Dobry wieczór — kelner powitał ich z uśmiechem i zaprowadził na zewnątrz, prosto do ich stolika. Max odsunął dla niej krzesło, a kiedy usiadła, zajął miejsce naprzeciwko niej i skinął w podziękowaniu do kelnera, który wręczył im menu.

      Max <3

      Usuń
  28. [Ja z kolei już na samym wstępie przepraszam za zwłokę. Przyznaję się bez bicia, od pewnego czasu nie potrafię złapać dawnej regularności ;c Ale staram się z tym walczyć!]

    W dniu, w którym zginęli jego rodzice, dla Nicholasa czas się zatrzymał. Czuł się zamrożony w tamtym momencie, w którym dowiedział się o ich nagłej śmierci i za nic w świecie nie potrafił ruszyć naprzód, choć chciał. Chciał wyrwania się z tej matni, która z dnia na dzień stawała się dla niego coraz bardziej męcząca, ale nie potrafił tego zrobić. Gdyby natomiast ktoś zapytałby go o to, co stało mu na przeszkodzie, nie potrafiłby odpowiedzieć. Nie wiedział, co go blokowało i jednocześnie myśl o konkretnym działaniu była dla niego paraliżująca do tego stopnia, że odbierała mu wszystkie siły.
    Tym sposobem Nick pozwolił, by wydalono go ze studiów oraz by pieniądze z odszkodowania w końcu zniknęły z jego konta w banku. Roztrwonił je zarówno na liczne imprezy, jak i bieżące opłaty, ale nie zadbał o to, by znaleźć stałe źródło dochodu, co uchroniłoby go przed znalezieniem się w finansowym dołku. Nie zadbał również o zdanie egzaminów ani w pierwszych, ani tym bardziej poprawkowych terminach. A że już i tak dostał jedną szansę i mógł powtórzyć rok, czego nie wykorzystał, władze uczelni nie zamierzały ponownie podać mu pomocnej dłoni.
    Wszystko to działo się jakby obok niego, a jednak dwudziestolatek odczuł na barkach ciężar nowych kłopotów. Nie miał już czego się złapać i nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Tłumiona żałoba wypaliła go od środka i odnosił wrażenie, że nie zostało mu już nic. Z coraz większym trudem podnosił się z łóżka, pozwalając sobie na coraz więcej dni, w których nie robił tego wcale. Nie miał po co wstawać, ale i nie miał na to siły. Coś jednakże uparcie trzymało go na powierzchni, mimo że Woodrow marzył o tym, by wreszcie sięgnąć dna. Chciał, żeby to wszystko wreszcie się skończyło i wiedział, że kiedy osiągnie wspomniane dno, tak właśnie się stanie – w końcu albo się od tego dna odbije, albo zostanie na nim już na zawsze. Niezależnie od tego, co miało nastąpić, miało to jednocześnie zamknąć ten rozdział, który ciągnął się już zbyt długo. To coś, co odwodziło go od ostatecznego upadku, kazało mu czasem wstać i się ogarnąć. Wyjść z mieszkania. Zrobić cokolwiek, byle tylko nie patrzeć się w sufit.
    I tak Nicholas wyszedł na miasto, po którym snuł się bez celu. Zawędrował na Bronx i nie wiedzieć, kiedy, wszedł do losowo wybranego budynku. Powoli pokonał wszystkie kondygnacje schodów, aż dotarł do wyjścia na dach. Wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę, nim zdecydował się pchnąć drzwi, które okazały się otwarte. Skrzywił się odruchowo, kiedy owiał go zimny podmuch i przymrużył powieki, chroniąc oczy przed uderzeniami wiatru. Postąpił kilka kroków przed siebie i dopiero, kiedy usłyszał czyjś głoś, zorientował się, że nie był tutaj sam. Nie spodziewał się, że zastanie kogokolwiek w tym miejscu, więc drgnął i rozejrzał się w poszukiwaniu osoby, która go zagadnęła. Wreszcie jego spojrzenie zatrzymało się na sylwetce jasnowłosej dziewczyny, wydającej się równie zaskoczoną, co on sam.
    — Nikim… ważnym? — odpowiedział pytaniem na pytanie, a potem wcisnął dłonie w kieszenie skórzanej kurtki i westchnął lekko. Przyszedł tutaj przypadkiem, więc równie dobrze mógł odwrócić się na pięcie i odejść. Nie zależało mu na pozostaniu w tym konkretnym miejscu; na niczym mu ostatnio nie zależało.
    Na to, że spotka kogoś na dachu tego budynku, istniała jedna szansa na milion. A jednak, stał nieopodal nieznajomej, która najwyraźniej siedziała tutaj od dłuższego czasu, sądząc po rozłożonym w jej pobliżu notatniku. Wtedy też Nicholasa coś tknęło.
    — Nie zamierzasz zrobić sobie krzywdy, prawda? — zapytał, przyglądając się uważnie blondynce. Mogła znajdować się tutaj z wielu różnych powodów, a ten, o którym pomyślał, z powodzeniem mógł być jednym z nich. Nie chciał zakładać najgorszego, ale coś kazało mu zadać te proste pytanie, tak aby mógł ustosunkować się do zastanej sytuacji.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  29. – Mam nadzieję, że nie. Mimo całej mojej sympatii do kolegów z zespołu, wolałbym, żeby zostawili nas już dzisiaj samych – odpowiedział odruchowo, zanim zdążył zastanowić się nad tym, jak to może zabrzmieć. Max istotnie nie miał ochoty na kolejne rozmowy z Hornerem, jego żoną, kolegami z zespołu, czy kimkolwiek związanym z wyścigami. Potrzebował spokoju. Nie chciał jednak zaszywać się sam w pokoju. Chciał ten wieczór spędzić z Bridget, bo tylko ona w ostatnim czasie potrafiła skierować jego myśli na inny tor. To była randka i jako taka była prawdziwa. Siedzieli tu w końcu oboje, w romantycznej scenerii, pili wyśmienite wino i delektowali się wyborną kuchnią odznaczonej wieloma nagrodami restauracji. Była to jednak tylko wypadkowa ostatnich wydarzeń i ich udawanego związku, a Max nie chciał, żeby Bridget poczuła się w jego obecności nieswojo, albo żeby pomyślała, że czegoś od niej chce. Dlatego poczuł potrzebę rozwinięcia tego, co powiedział na początku.
    – To znaczy, czasami trudno nam przestać mówić o pracy, a bez tego ciężko się zresetować. Horner wymęczył mnie już wystarczająco w trakcie lotu, nie zniósłbym kolejnej rozmowy o strategii na wyścig ani kolejnej fotki na insta w wykonaniu Nicolasa – wyjaśnił bardziej szczegółowo, ale nie było w tym marudzenia czy narzekania. Max wciąż był w dobrym humorze, a w jego głosie, mimo treści komentarza, dało się wyczuć dużą dozę sympatii dla szefa. Nie mogło być inaczej. Rossi bardzo dużo mu zawdzięczał i zapewne nigdy nie zapomni o tym, co Christian dla niego zrobił. Gdyby nie on, nie wiadomo jak potoczyłoby się jego życie.
    – Poza tym, wydaje mi się, że tobie też nie odpuścili, zwłaszcza Kelly – zauważył. – To straszna gaduła – dodał. Mógł tylko zgadywać, o czym w przypływie euforii i ekscytacji postanowiła Bridget opowiedzieć. Czy zdążyła już przytoczyć jedną ze swoich ulubionych historii związanych z Max’em? Bo do tej pory niemal każdy mógł usłyszeć o klątwie, która ciążyła nad nim w związku z torem Daytona, na którym to jeszcze nigdy nie tylko nie udało mu się stanąć na podium, ale ukończyć wyścigu w ogóle.
    – Wiem – skinął głową i uśmiechnął się przy tym nieznacznie, ale też trochę zawadiacko i już sam wyraz jego twarzy zdawał się mówić, że nie zdjął tej bransoletki z nadgarstka z premedytacją, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zostanie zauważona. W tej samej chwili dotarło do niego jednak to, że w zasadzie nie wie jaki przyświecał temu cel. Jeszcze niedawno z pewnością wskazałby chęć wzbudzenia zazdrości w kobiecie, która w bezduszny sposób igrała z jego uczuciami: najpierw owinęła go sobie wokół palca do tego stopnia, że rozstał się ze swoją dziewczyną, a potem na zmianę przyciągała go do siebie i odpychała, kiedy było jej wygodnie. Ten cel - zazdrość - osiągnął jednak już podczas pierwszego pojawienia się Bridget na padoku i zdjęć, które obiegły Internet po tamtym weekendzie. Problem polegał na tym, że chociaż metoda okazała się skuteczna i dostał to, czego chciał, to wcale go nie usatysfakcjonowało, wręcz przeciwnie, po fakcie uznał, że jego zachowanie było więcej niż żałosne. Max nie chciał w ten sposób zabiegać, żebrać o uwagę, niezależnie od tego, jak bardzo tejże uwagi pragnął. To uczucie sprawiło, że zaczął łapać dystans, co nie było najłatwiejsze, bo kiedy on się wycofywał, Nina, świadoma tego, jaki ma na niego wpływ, znów naciskała, oferując mu tę najlepszą wersję siebie. W zasadzie trudno było ocenić, dlaczego go do niej ciągnęło, bo nie zachowywała się wobec niego tak, by móc go w sobie rozkochać; czy to zainteresowanie nie było przypadkiem wywołane tym, że jest jej obojętny, co dla niego w relacjach z kobietami było raczej nietypowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Myślę, że bransoletka wywoła znacznie mniejsze zamieszanie niż twoja obecność tutaj – wyjaśnił żartobliwie. – Poza tym, to tradycja, na szczęście – dodał unosząc rękę nieco do góry, jakby jeszcze raz chciał rzucić okiem na ten osobliwy podarunek od fanki. Zaraz jednak opuścił dłoń z powrotem na stół i przysunął do siebie leżące obok menu.
      – Dużo – pokiwał głową unosząc lekko brwi i wziął głębszy oddech – bardzo dużo – dodał, jakby chciał zobrazować, że ilość, którą wyobraża sobie teraz Bridget, należałoby jeszcze podwoić, lub potroić.
      – Właściwie to nawet nie wiem, skąd się wziął ten zwyczaj. Nagle zacząłem dostawać bransoletki podczas każdego spotkania z fankami. Nie mieściły mi się na nadgarstkach. Teraz dostaję ich już trochę mniej, no i nigdy nie dostałem bransoletki z takim przekazem – powiedział i zamilkł na moment, dając im chwilę na zerknięcie w menu, bo kątem oka zobaczył zbliżającego się do nich kelnera. Elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku przyjął ich zamówienie i oddalił się w swoją stronę, a po kilku minutach wrócił ze schłodzonym winem i przystawkami, które ustawił pomiędzy nimi, na środku stołu. Max zwykle stronił od alkoholu, zwłaszcza podczas weekendów wyścigowych, ale ponieważ przylecieli tu nieco wcześniej, mógł sobie pozwolić na odrobinę luzu. Wino było idealnym dopełnieniem zamówionych przez nich potraw.
      – Byłyście ze sobą blisko? Ty i twoja mama – spojrzał na nią uważnie, kiedy znów zostali sami. Wspomniała o niej i uznał to za pewnego rodzaju uchylenie drzwi. Doceniał to, że Bridget dzieli się z nim czymś tak osobistym. Miał również świadomość tego, że minął prawie rok od zaginięcia jej rodziców. Kiedy zaczęli się spotykać przeczytał na ten temat kilka informacji ze sprawdzonych źródeł. Nie dlatego, że był ciekawy, chodziło raczej o to, by przez niewiedzę nie palnąć przy niej jakiejś głupoty, która mogłaby sprawić jej przykrość. Poza tym wierzył, że Bridget chce pielęgnować wszystkie miłe wspomnienia, to było lepsze niż skupianie się wciąż na sprawie zaginięcia, której nie zamierzał poruszać, nie do momentu, w którym ona się na to zdecyduje. Chciał ją tylko lepiej poznać, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, poznać, chociażby z opowieści, tych, którzy ją w pewnym stopniu ukształtowali. Rozmowa działała też jak lek, chociaż akurat on nie był najlepszym przykładem stosowania takiej terapii, bo z reguły dusił w sobie to, co bolało go najbardziej, tylko że czuł się w tym usprawiedliwiony, nie mógł z nikim o tym porozmawiać, bo nikt nie znał prawdy, a podzielenie się z kimś tą historią było w jego przypadku zdecydowanie zbyt ryzykowne.

      Max <3

      Usuń
  30. Jego dość bezpośrednie pytanie było bardziej na miejscu, niż mogłoby im obojgu się wydawać. Czekał na odpowiedź, przyglądając się niepewnie nieznajomej, a kiedy ta potwierdziła, że nie zamierza zrobić sobie krzywdy, niepokój uwidaczniający się w ściągniętych rysach twarzy chłopaka znikł i został zastąpiony lekkim zaskoczeniem, kiedy blondynka szybko odbiła piłeczkę.
    — Ja też nie po to tu przyszedłem — odpowiedział. — W zasadzie nie wiem, po co w ogóle tu przyszedłem — przyznał zgodnie z prawdą i oderwawszy wzrok od dziewczyny, zapatrzył się przed siebie. Stał daleko od krawędzi dachu, ale i tak w zasięgu jego wzroku rysowała się panorama najbliższej okolicy i Nicholas odruchowo westchnął, jednocześnie zachwycony i przytłoczony tą przestrzenią.
    Fakt, że blondynka się poruszyła, kazał mu ponownie na nią spojrzeć. Teraz mógł przyjrzeć jej się uważniej, niż kiedy spoglądał na nią z góry. Wyglądała na osobę będącą mniej więcej w jego wieku, a ponadto była tak po prostu śliczna, co nie umknęło jego uwadze. Przyszło mu na myśl, że skądś kojarzy jej twarz, ale że nie potrafił w momencie stwierdzić, skąd, to uznał to za mało istotne, podejrzewając, że może się w tym względzie mylić.
    — Nicholas — przedstawił się i nie, nie był na bieżąco z tym, co działo się aktualnie w Nowym Jorku, więc jej imię nie powiedziało mu niczego konkretnego. Zapewne podczas bezmyślnego scrollowania social mediów kiedyś mignęła mu jej twarz, zapewne również słyszał w wiadomościach o zaginięciu jej rodziców, ale nie połączył ze sobą tych dwóch kropek, przez co Bridget była dla niego tylko nieznajomą spotkaną przypadkiem na dachu jednego z wielu nowojorskich wieżowców.
    Uśmiechnął się bezwiednie, kiedy jego nowa znajoma wspomniała o słodkościach, a w odpowiedzi wyciągnął ręce z kieszeni i rozłożył je bezradnie.
    — Ja niestety przychodzę w gości z niczym — zażartował. — Ale chętnie się poczęstuję.
    Nie zdążył zjeść dzisiaj niczego konkretnego. Gdyby nie wylądował tutaj, co było dla niego sporym zaskoczeniem, być może skończyłby w jakiejś knajpce lub chociaż przy food trucku i zjadł pierwszy, a także zapewne jedyny posiłek tego dnia. Nie miał apetytu, nie miał też chęci do przygotowywania sobie jedzenia, co było po nim widać. Imprezowy styl życia oraz brak zdrowej diety, a nawet można by powiedzieć, że jakiejkolwiek diety odcisnęły swoje piętno na jego ciele. Wyglądał mizernie i choć całe swoje życie był szczupły, dziś wyglądał po prostu na wychudzonego.
    — Chociaż może lepiej będzie, jeśli po prostu sobie pójdę? — zreflektował się po chwili. — Wiem, że ci przeszkodziłem i nie przyszłaś tu po to, żeby ucinać sobie pogawędki. Ja zresztą też nie — przyznał szczerze to, o czym obydwoje wiedzieli – nikt wchodzący na dach nie szukał na nim towarzystwa i kompana do rozmowy, a spokoju i samotności. — Nie zamierzasz zrobić sobie krzywdy, więc nic tu po mnie — dodał już bardziej zdecydowanym tonem.
    Dokładnie w tym samym momencie, w którym obrócił się w stronę, z której przyszedł, mocniejszy podmuch wiatru szarpnął drzwiami, które po wyjściu na dach pozostawił szeroko otwarte. Te zatrzasnęły się z impetem, przez co Nicholas zmrużył oczy, rozdrażniony tym głośnym i nieprzyjemnym dźwiękiem, a kiedy znowu szerzej rozwarł powieki, zauważył, że po tej stronie znajdowała się nie klamka, a gałka, która na dodatek wyglądała na taką, która się nie obracała. Rosnące uczucie niepokoju sprawiło, że serce szybciej zabiło mu w piersi. Szybkim krokiem podszedł do drzwi i tak, jak podejrzewał, gałka pozostała nieruchoma, nie można było przekręcić jej ani w lewo, ani w prawo.
    — Kurwa — wyrwało mu się, mimo wzburzenia względnie cicho. — Kto projektuje drzwi na dach tak, że nie da się ich otworzyć z zewnątrz? — warknął i w przypływie bezsilności kopnął zamknięte skrzydło. Opuściwszy nogę, przez kilka uderzeń serca stał przodem do drzwi, a tyłem do Bridget, nim wreszcie odwrócił się do dziewczyny i posłał jej posępne spojrzenie.
    — Przepraszam. Jak już zechcemy stąd zejść, będziemy musieli zadzwonić po pomoc.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  31. Weekendy wyścigowe były szalone. Działo się tak dużo, w tak krótkim czasie, że trudno było za tym wszystkim nadążyć. Choć sam wyścig odbywał się w niedzielne popołudnie i trwał zaledwie dwie godziny, to wszystko co z nim związane zaczynało się już w piątek i trwało do późnej nocy już po zakończeniu wyścigu. Dopiero wtedy można było wrócić do domu, nieco odetchnąć i pobyć w ciszy. Właśnie dlatego w tę ostatnią noc wszyscy potrzebowali trochę czasu dla siebie. To był ważny element przygotowania się do wyścigu.
    Złapał się na tym, że zerkał na nią znad trzymanego w dłoniach menu, a także wtedy, kiedy kelner serwował dla nich przystawki i wino. Robił to jednak dyskretnie, wtedy, kiedy nie patrzyła. Bridget była piękna. Musiałby być ślepcem i głupcem, by tego nie dostrzegać i się tym jej pięknem nie zachwycać. W normalnych okolicznościach, pewnie by jej nie przepuścił. Miał jednak w sobie na tyle przyzwoitości, by nie próbować na niej swoich gierek. Za bardzo lubił jej towarzystwo, a jego życie uczuciowe i emocjonalne było za dużym bałaganem, by kogokolwiek w nie na tym etapie wciągać.
    Tylko czy aby na pewno?
    Liczyłam na to, powiedziała, a jego brew minimalnie drgnęła. Bridget kontynuowała, uściślając to, co miała na myśli. Na twarzy Maxa pojawił się cień niewinnego uśmiechu. Świadomy tej odruchowej reakcji i nieco nią zakłopotany, sięgnął po kieliszek z winem i uniósł go nieco do góry, nad stolik, zachęcając ją, by zrobiła to samo.
    — Za czwartą randkę — powiedział, kiedy stykające się ze sobą szkło wydało cichy dźwięk toastu. Dwie pierwsze były zmyślone, na trzecią zabrał ją do Jean-Georges.
    — Chociaż to już w zasadzie piąta, jeśli liczyć ostatni wyścig — dodał. Normalnie na piątej randce nie mógłby od niej oderwać ust. To doświadczenie było ciekawe. Zwykle umawiał się z dziewczynami z myślą o tym, że prędzej czy później wylądują razem w łóżku, niekoniecznie chodziło w tym o jakąś relację. W dodatku bywał niecierpliwy i nie unikał w tym wszystkim męskich sztuczek, by szybciej dostać to, czego chce. Tutaj było odwrotnie. Spotykał się z nią, dla samego spotykania się, dla rozmów i wspólnego spędzania czasu, z pełną świadomością tego, że w łóżku razem nie wylądują.
    — Co do jednej, ale nie z sentymentu. Nie wiem, co innego miałbym z nimi zrobić, a tak, leżą sobie gdzieś w pudełku, na dnie szafy. Jak umrę, to będą mieli całkiem niezłą kolekcję eksponatów do muzeum mojego imienia — zażartował. Zostawi po sobie kawał solidnej historii. Max kilka razy razy nosił się z zamiarem wyrzucenia upominków od fanów na śmietnik, zwłaszcza w trakcie przeprowadzki, zwłaszcza, że dostawał nie tylko bransoletki. Ostatecznie jednak dorzucał nowe sztuki do trzymanych gdzieś w schowku pudełek, obok starych, zakurzonych medali i pucharów, które zaczął zdobywać jeszcze jako dziecko. Nie ustawiał ich w gablocie, jak robili to niektórzy, nie zachwycał się nimi każdego dnia, przechodząc z salonu do jadalni. W jego domu w widocznym miejscu stały tylko i wyłącznie najważniejsze statuetki - te które otrzymał zdobywając tytuły mistrza świata. Każdy z tych pucharów podsumowywał wygrane z całego sezonu w danym roku. Nic więcej nie trzeba było mówić, czy pokazywać.
    Max nie zastanawiał się nad tym, czy jest na odpowiednim etapie, by zadawać jej konkretne pytania. Uznał, że jeśli Bridget będzie wolała jakiś temat pominąć, to mu o tym powie. Dlatego z taką śmiałością zapytał o jej mamę. Nie o to, na jakim etapie jest śledztwo, ani czy pojawiły się jakieś nowe poszlaki. Nie o to, co się stało w dniu ich zaginięcia, ani jak przebiegały poszukiwania. Nie o to, jakie Bridget ma przeczucia, czy nadal wierzy, że się odnajdą, czy traci nadzieję. Chciał poznać tę dobrą historię, usłyszeć o miłych wspomnieniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — To musiało być niezwykłe, dorastać w towarzystwie kogoś takiego. Pewnie wszystko było trochę… łatwiejsze — uśmiechnął się nieznacznie. Mówił o dzieciństwie i młodości, o tym najtrudniejszym wieku w życiu każdego człowieka, kiedy najbardziej potrzebuje wsparcia bliskich osób, rodziców. Sam nie miał takiego szczęścia.
      To co powiedziała potem, trochę go rozbawiło. Potrafił być miły i szarmancki, jeśli chciał, robił doskonałe pierwsze wrażenie, jak w przypadku dziadków Bridget, a matki zawsze były wobec niego podejrzliwe. Tylko czy gdyby nie to, jak potoczyła się ich historia, w ogóle miałby okazję poznać Bridget tak, jak teraz? Ich spotkanie i udawany związek były ściśle związane z zaginięciem jej rodziców, z tym jak pogrążyła się potem w smutku, jak zamartwiali się o nią dziadkowe. Gdzieś w równoległym wszechświecie Bridget cieszy się życiem, osiąga kolejne cele i w każdej chwili może porozmawiać ze swoimi rodzicami, wpaść do nich na niedzielny obiad. Ich ścieżki nie miałyby okazji, aby się przeciąć.
      — Chodząca czerwona flaga? — Przytoczył bardzo często pojawiający się na jego temat w internecie komentarz i pokręcił głową ze śmiechem.
      — Nie przepraszaj, nie było w tym niczego nieodpowiedniego i nie tak łatwo mnie urazić. Poza tym, twoja mama miałaby w tym trochę racji. Na jej miejscu też byłbym podejrzliwy — dodał, nieco już poważniej, ale wciąż w luźnym, lekkim tonie. Ta rozmowa nie wprawiała go w zakłopotanie, nie zamartwiał się tym, czy stąpa po kruchym lodzie, czy zaraz jej nie urazi. Nie traktował tematu związanego z jej rodzicami jako tabu i gdzieś podświadomie czuł, że Bridget taka normalność jest potrzebna.
      — Myślisz, że przeprowadziłby ze mną poważną męską rozmowę? Mam w tym małą wprawę. Chociaż to chyba tylko potwierdzałoby obawy twojej mamy — powiedział, a potem odbił piłeczkę w drugą stronę, żeby nie przesadzać i nie przeciągać tego tematu bardziej, niż powinien. Doceniał to, że się przed nim otworzyła i trochę mu zaufała.
      — Ty miałabyś za to z górki. Nie musiałabyś się w ogóle stresować spotkaniem z moimi rodzicami, bo by do niego nie doszło — zażartował, choć był to humor nieco czarny. Max uważał jednak, że jeśli jesteś w stanie z czegoś żartować właśnie, to znaczy, że masz to już w sobie przepracowane. I tak o swojej sytuacji myślał. Nie robiło to już na nim żadnego wrażenia. Nie czuł ani złości, ani żalu, ani smutku. Wszystko co związane z jego rodzicami, było mu obojętne.

      Maxie

      Usuń
  32. — Może — zgodził się z nią odruchowo. Ostatnio sam nie wiedział, czego chciał. Uwierała go zarówno samotność, jak i towarzystwo innych ludzi. Imprezy, na które wciąż regularnie chadzał, by zagłuszyć niechciane myśli zarówno używkami, jak i obecnością innych ludzi, nie dawały mu już tego wytchnienia, co kiedyś, ale wciąż uparcie na nie chadzał i najczęściej upijał się do nieprzytomności, rozpaczliwie chwytając się tego, co znane i co jeszcze nie tak dawno temu przynosiło mu upragnione ukojenie. Może przyszedł na dach, bo tak naprawdę szukał nowego sposobu na odcięcie się od rzeczywistości? Ta jednakże nieustannie mu o sobie przypominała.
    Nicholas znany był jedynie w swoim własnym środowisku. Był ni mniej, ni więcej, a dokładnie tym zwykłym człowiekiem doświadczającym osobistej tragedii, a i tak czuł się jak na świeczniku. Zdawało się, że tuż po wypadku, w którym zginęli jego rodzice każdy wiedział o tym, co go spotkało. Każdy patrzył na niego ze współczuciem, a często też niezrozumieniem, ponieważ mało który z jego rówieśników wiedział, jak to jest stracić z dnia na dzień oboje rodziców. Woodrow nie potrafił poradzić sobie z tą troską i współczuciem, czy to ze strony znajomych, czy rodziny, dlatego się odciął. Stopniowo, ale skutecznie, aż w jego najbliższym otoczeniu nie został nikt, kto znałby go przed wypadkiem. Stał się cudownie anonimowy; stał się z powrotem zwykłym, młodym mężczyzną jakich wiele, a przestał być tym chłopakiem, którego rodziców zabił pijany kierowca, o czym mówiono w lokalnych wiadomościach.
    Zaśmiał się, kiedy jego nowa znajoma oznajmiła, że również nie wiedziała, po co tutaj przyszła. Idealnie się pod tym względem dobrali, prawda? Jednakże śmiech Nicholasa szybko ucichł, ponieważ w następnej chwili zatrzasnęły się te nieszczęsne drzwi i to na nich chłopak skupił całą uwagę.
    — Przepraszam za to, że utknęliśmy tutaj z mojej winy — wytłumaczył się, a że nie pozostało mu nic innego, to sięgnął po czekoladowego cukierka. Wyciągnął jednego z plastikowego opakowania, odwinął papierek i włożył słodycz do ust.
    Sytuacja, w której się znaleźli, bynajmniej nie był beznadziejna. Dość łatwo mogli poprosić kogoś o pomoc, czy to wspomnianego znajomego, czy straż pożarną. W przypadku Woodrowa bardziej prawdopodobne było to drugie; w tym momencie nie miał w swoim życiu nikogo, kto rzuciłby wszystko, by mu pomóc, a przynajmniej tak wyglądało to z jego perspektywy. Niemniej miał minąć pewien czas, nim zostaną uwolnieni i Nick nie mógł się wycofać, jak jeszcze przed chwilą planował, co poniekąd zmusiło go do dotrzymania towarzystwa blondynce. I vice versa.
    — Pisałaś coś, nim przyszedłem? — zagadnął niezobowiązująco, kiedy już przełknął cukierka i skinieniem głowy wskazał na porzucony nieopodal notatnik. Szukał punktu zaczepienia do rozmowy, nie chcąc wyjść na mruka, ale ostatnio nie najlepiej wychodziło mu nawiązywanie nowych znajomości. Nie, kiedy był trzeźwy. Po alkoholu odzyskiwał polot i najczęściej brylował w towarzystwie, jednakże na ile było to prawdziwe, a na ile udawane, wiedział tylko on sam.

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  33. Max lubił jej słuchać, niezależnie od tego, czy to co mówiła było wesołe, neutralne, czy smutne i jeśli Bridget potrzebowała się wygadać, to był gotów jej wysłuchać. Sam zainicjował temat, który można uznać za ryzykowny, co było jednoznacznym potwierdzeniem tego, że nie jest osobą, z którą można tylko imprezować i dobrze się bawić, a kimś, kto jest gotów wyciągnąć pomocną dłoń i wykazać się empatią. Max był dobrym przyjacielem, nawet jeśli czasami nie miał za dużo czasu, a jego grafik był po brzegi wypełniony aktywnościami zawodowymi, zawsze pojawiał się wtedy, kiedy ktoś z jego bliskich przyjaciół go potrzebował. W ostatnim czasie to grono zasiliła również Bridget.
    — Mam taką nadzieję — powiedział teatralnie, jakby imitował jakąś divę. — Otwarcie muzeum za życia nie robi aż takiego wrażenia, prawdziwą legendą stajesz się dopiero wtedy, jak umierasz, najlepiej w jakimś wielkim stylu — odparł, mając świadomość, że ten mały czarny humor może być jednak nieco przesadzony i niezbyt dobrze odebrany.
    — Tak czy inaczej, kiedy tam zajrzysz, już jako staruszka i zobaczysz w gablocie tę bransoletkę, będziesz mogła uronić łzę i przypomnieć sobie szalone czasy udawanego związku z mistrzem kierownicy — dodał, zacierając nieco ten żart o śmierci, żartem o starości i już nie wiedział, czy sprawę polepszył, czy pogorszył.
    — O tym musisz zdecydować sama, nie mogę tak od razu odsłonić wszystkich kart — odparł, niewinnie unosząc ręce nad stolik. — Chociaż coś mi mówi, że nie jesteś pod tym względem zbyt ostrożna — dodał, uśmiechnąwszy się przy tym nieznacznie. Media lubiły wszystko rozdmuchiwać, ale w plotkach i gorących newsach zawsze znalazło się jakieś ziarno prawdy. Większe czy mniejsze, ale jednak.
    Roześmiał się wesoło, odkładając na talerz sztućce i upił łyk chłodnego wina.
    — Spotkania z ojcami bywają… zabawne — przyznał, bo zanim nauczył się tych wszystkich sztuczek, które zaprezentował przed dziadkami Bridget, również uczestniczył w spotkaniach zapoznawczych, które były równie krępujące, lub przyjmowały formę wywiadu.
    — Nie mam — odpowiedział bez wahania i trudno było ocenić, czy mówi to z żalem, czy raczej z zadowoleniem. Max chyba się do takiego stanu rzeczy po prostu przyzwyczaił. Jedni byli ze swoimi rodzicami i rodzeństwem zżyci, a inni mieli ze swoimi bliskimi na pieńku. Byli też tacy jak on, którzy traktowali swoich krewnych tak, jakby nie istnieli.
    — Czasami odzywa się do mnie Mario, ale nie dogadujemy się zbyt dobrze, czego z resztą byłaś kiedyś świadkiem — dodał z nieznacznym grymasem na twarzy, czym łatwo zdradził, jaki ma do swojego dziadka stosunek. O tym, jak słabe są ich relacje świadczył również fakt, że nazywał go po imieniu, celowo i z pełną świadomością unikając słów określających ich pokrewieństwo. Mario bardzo długo próbował naprawić swój błąd i zabiegał o kontakt z Maxem; do momentu wybuchu tej rodzinnej afery spędzali ze sobą dużo czasu, również poza torem, a mały Max był w byłego mistrza świata wpatrzony jak w obrazek. Gdyby się nad tym zastanowić, to właśnie dzięki niemu Max miał szansę spróbować swoich sił na torze, a potem doskonalić swoje umiejętności. Kto wie, jak potoczyłby się jego los, gdyby Mario nie zaraził go pasją do wyścigów i nie umożliwił wejścia w ten sport. Max jednak tłumaczył zachowanie Mario tym, że gryzły go wyrzuty sumienia i tak na prawdę swoimi działaniami pomagał nie Maxowi, lecz sobie samemu. Poza tym Rossi tak się w tej swojej niechęci do rodziny Andrettich zatracił, że wolał się od nich wszystkich odciąć. W tamtym czasie to pomogło mu poradzić sobie z tym, czego się dowiedział, dzięki temu przetrwał również śmierć swojego przyrodniego brata. Nienawidzić było łatwiej. Potem weszło mu to w krew a im dłużej się izolował, tym trudniej było to zmienić. Być może gdyby w porę poszukał pomocy, przepracowałby to w sobie jakoś lepiej, ale miał wtedy zaledwie szesnaście lat i nikogo obok siebie, kto mógłby go jakoś pokierować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tak jest… lepiej — dodał, widząc jej zmartwione spojrzenie. Dla Bridget to mogło zabrzmieć przygnębiająco, dramatycznie, on miał jednak całe dziesięć lat na przejście nad tym do porządku dziennego i udało mu się to, nawet jeśli w jego przypadku oznaczało to zepchnięcie niewygodnych faktów w najdalsze zakamarki umysłu i udawanie, że nie istnieją. Efekt był taki, że gdyby to jego rodzice zaginęli, Max nawet by tego nie zauważył.
      — Nie mam co do tego żadnych wątpliwości — uśmiechnął się ciepło, kiedy zapewniła, że rodzice ją uwielbiają. Wcale się temu nie dziwił. — Zaczyna się robić ciekawie, co to za historia? — Skierował na nią swój wzrok, zachęcając, by opowiedziała o tym coś więcej.

      Maxie

      Usuń
  34. Max w milczeniu wsłuchiwał się w słowa Bridget, a jego oblicze wyrażało zarówno zrozumienie, jak i ciekawość. Czuł, że w myślach kobiety skrywają się głębokie refleksje i złożone uczucia. Oboje mieli swoje własne sposoby radzenia sobie z życiem i wyzwaniami, które przynosiło. Nosili ze sobą bagaż doświadczeń i tajemnic, które paliły ich od środka, ale którymi nie chcieli się dzielić z innymi. Być może z czasem zaufają sobie na tyle, by mogli zrzucić ten ciężar i podzielić się nimi ze sobą nawzajem.
    Max spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, a w jego oczach malowało się uczucie głębszej bliskości. W ciszy tkwił pewien niezdefiniowany moment, który wypełniała wzajemna akceptacja i zaufanie. Oddając się chwilowej refleksji, pomyślał, jak bardzo ceni jej obecność i umiejętność zrozumienia bez słów. To było coś więcej niż tylko wspólna praca czy przyjaźń. Była to specyficzna więź, która rozwijała się między nimi, a Max z nieukrywaną ciekawością myślał o tym, do czego to może doprowadzić. Oddałby wiele, by choć przez chwilę móc zajrzeć w jej myśli, zrozumieć to, co kryło się za delikatnymi rysami jej twarzy i spojrzeniem, które zawsze sprawiało, że czuł się zrozumiany. Ta tajemnicza fascynacja jej światem emocji sprawiała, że Max czuł się bardziej żywy, a zarazem bardziej skłonny do otwarcia swojego serca.
    — Może już powinienem projektować potencjalne ekspozycje. Co myślisz o wystawie pt. 'Nieudane związki’? To chyba przyciągnęłoby uwagę — powiedział z humorem, nadając temu pomysłowi lekki ton żartu. Nawiązywał do tego, że ich związek nie będzie trwały i udany, bo pewnie niebawem się skończy i oboje pójdą w swoją stronę.
    — Bransoletka mogłaby być wtedy w centralnym punkcie — zaśmiał się delikatnie, ale w jego oczach można było dostrzec, że chociaż użył lekkiego żartobliwego tonu, to jednak był w tym także pewien ślad rozczarowania na myśl o tym, że wkrótce pójdą w swoją stronę.
    — A tak poważnie, to zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Może kiedyś faktycznie stanę się częścią swojej własnej ekspozycji. Byłoby to dość surrealistyczne, ale ciekawe jednocześnie — odpowiedział z humorem i uśmiechnął się lekko. Świadomy delikatności tematu śmierci, postanowił odwrócić uwagę na coś bardziej lekkiego.
    — Muszę przyznać, że byłem bliski tego, by ci ją dać — zaczął, przenosząc spojrzenie na nadgarstek, gdzie znajdowało to symboliczne ogniwo ich związku. — Ale potem pomyślałem, że to za wcześnie na takie kroki. Poza tym, to byłoby zbyt oklepane. Może zamiast tego dostaniesz coś bardziej oryginalnego.
    Przez chwilę zamilkł, a w jego oczach pojawiła się iskra pomysłowości.
    — Ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Może kiedyś, gdy oboje będziemy starzy i pomarszczeni, wrócimy do tego pomysłu — dodał z nutką humoru. W tych słowach drzemała subtelna obietnica i przypuszczenie, że życie może jeszcze przynieść wiele nieoczekiwanych zwrotów.
    — To prawda — przytaknął. Tak naprawdę tylko się z nią droczył. — Zawsze będą ludzie, którzy chcą w coś uwierzyć, nawet jeśli to nieprawda i odwrotnie, będą odsuwać od siebie fakty nawet kiedy mają je tuż przed oczami. Najważniejsze, że ty znasz prawdę, a reszta to tylko szum informacyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max spojrzał na Bridget z wdzięcznością w oczach, zauważając delikatność, z jaką traktowała temat jego rodziny. Przeszłość była dla niego obszarem, którym nie było mu się łatwo dzielić, a jednocześnie po raz pierwszy mógł o tym z kimś otwarcie rozmawiać. Zachowywanie tego wszystkiego w tajemnicy było wykańczające.
      — Chyba nie miałem okazji żeby ci podziękować za to, że zachowałaś wtedy dyskrecję. To dla mnie bardzo ważne. To skomplikowana historia, ja sam musiałem się z nią uporać — wyznał, a w jego spojrzeniu pojawiła się chwilowa powaga, odzwierciedlająca głębokie doświadczenia, z jakimi musiał się zmierzyć. To było dla niego jak sięganie do zakamarków własnej duszy, czego nie zawsze było mu łatwo dokonać. Zaraz potem uśmiechnął się jednak łagodnie, chcąc podkreślić, że nie chce robić z tego tematu czegoś ciężkiego. Czuł, że między nimi istniała pewna nić zrozumienia, która sprawiała, że mogli otwarcie rozmawiać o trudnych sprawach.
      — Myślę, że każdy z nas ma jakieś tajemnice rodzinne, które chciałby zachować dla siebie — dodał, zerkając na nią z subtelnością. — Wiesz, te ukryte historie, które kształtują naszą tożsamość, ale jednocześnie sprawiają, że jesteśmy trochę jak książki z nieprzeczytanymi rozdziałami — żartobliwie wywrócił oczami i westchnął.
      Max pochylił się lekko do przodu, słuchając uważnie opowieści Bridget. Jego wyraz twarzy zmieniał się, od zainteresowania po zrozumienie. Mrużąc lekko oczy, próbował sobie wyobrazić całą sytuację.
      — To brzmi, jak scenariusz z jakiegoś dziwnego filmu. Dramat. Ludzie czasem potrafią być naprawdę trudni — westchnął, potrząsając lekko głową. — Dobrze, że szybko się zorientowałaś, że to nie dla ciebie. A co do matki tego faceta, cóż, niektórzy rodzice mają dziwne pomysły na życie swoich dzieci, a to brzmi, jakbyś uniknęła kłopotów. Lepiej być z dala od takich relacji.
      Max spojrzał na Bridget, a ich rozmowa w hotelowej restauracji zdawała się być jak specjalna chwila wstrzymana w czasie. Światła nad oceanem migotały miękko, a dźwięki fal mieszały się z delikatną melodią w tle.
      — To naprawdę miły wieczór. Cieszę się, że zgodziłaś się przyjechać — uśmiechnął się, czując, jak ciepły wiatr znad oceanu przemieszcza się przez restaurację. Podniósł kieliszek, a ich toast brzmiał jak ukoronowanie tego spotkania.

      Maxie

      Usuń
  35. Nicholas był zmęczony staniem zawieszenia, w którym trwał, poniekąd na własne życzenie. Niedługo miały minąć dwa lata od śmierci jego rodziców, a on nadal znajdował się w tym samym miejscu, w którym przebywał, kiedy dowiedział się o tragicznym w skutkach wypadku i bynajmniej nie był z tego dumny. Chciał zrobić ten jeden, ale jakże przełomowy krok na przód, z tym że nie potrafił. W którymś momencie zrobił coś źle i dziś tkwił w pułapce, która była dziełem jego umysłu. Może niepotrzebnie zagłuszył emocje, rzucając się w wir imprezowania? Może powinien był pozwolić im wybrzmieć wtedy, kiedy był na to czas? Dziś bowiem czuł się osobliwie pusty w środku, a jednocześnie wciąż nie potrafił pożegnać się z rodzicami i pogodzić z ich stratą. Ból, choć zdołał go zagłuszyć, wciąż trawił jego wnętrze i toczył organizm jak wyniszczająca, ale cicha choroba. Nicholas jednakże nie mógł cofnąć czasu; nie mógł wrócić do tej chwili, kiedy to wszystko było świeże i kiedy – najprawdopodobniej – byłoby mu to łatwiej przepracować. Dziś nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Nie miał zielonego, ani jakiegokolwiek innego pojęcia.
    Skinął głową w odpowiedzi na słowa dziewczyny, kiedy ta wyraziła swoje zdanie odnośnie do zatrzaśniętych drzwi, a później lekko uśmiechnął się do siebie. Tak, rozmowa wyraźnie im się nie kleiła, ale jednocześnie Woordow nie uważał, że w tym momencie wypadało mu udać się na drugi koniec dachu, tak aby każde z nich zaznało tych kilku chwil samotności. To już nie byłoby to samo, prawda? Nie, kiedy zarówno jedno, jak i drugie miałoby świadomość, że nie jest tutaj zupełnie samo; że ta druga osoba znajduje się bliżej, niż by chcieli. Poza tym znaleźli się w potrzasku i prędzej czy później musieliby się ze sobą skomunikować, żeby stąd wyjść.
    — Nigdy nie próbowałem czegoś takiego — przyznał, kiedy Bridget wyjaśniła mu sprawę notatnika. — Wszystko dzieje się wyłącznie w mojej głowie — dodał i posłał blondynce smutny uśmiech, ponieważ w jego głowie nie działo się nic przyjemnego. A skoro i ona szukała sposobu na poradzenie sobie z myślami, Nick doszedł do wniosku, że również jego nowa znajoma musiała borykać się z pewnymi problemami.
    Zbyt długo trwali już w bezruchu. Z tego względu chłopak pozwolił sobie podejść do miejsca, które wcześniej zajmowała Bridget i rozsiadł się wygodnie, a następnie poklepał płaską powierzchnię obok siebie dłonią, tym samym zachęcając dziewczynę do tego, żeby także usiadła. Jednocześnie usiadł w pewnej odległości od notatnika i jej rzeczy, by blondynka nie poczuła, że nadto narusza jej przestrzeń osobistą. Sam na jej miejscu poczułby się niekomfortowo w podobnej sytuacji.
    — Imprezy, alkohol i narkotyki też nie pomagają — rzucił głucho, ze wzrokiem utkwionym w niebie widocznym ponad dachem. — Kiedy nie chce się z kimś rozmawiać — uściślił, nawiązując do wcześniejszych słów Bridget i posłał jej krótkie spojrzenie, a potem wrócił do spoglądania w niebo.
    Nick był młody, ale miał swój rozum. Przez to wiedział, że zrobiłby najlepiej, gdyby udał się do specjalisty i to z nim porozmawiał, jednakże sama myśl o tym sprawiała, że czuł paraliżujący strach i zamykał się w sobie. Czego się bał? Najpewniej tego, czego mógł się o sobie dowiedzieć.

    [Wow, co za zdjęcie 💛💛💛]

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  36. [Witam się cieplutko i bardzo dziękuję za miłe słowa pod kartą mojej Valerie! Ah, ja mam dokładnie tak samo, cała moja youtube'owa playlista wypełniona jest baletem ♥
    Lubię historie, gdzie kryje się jakaś tajemnica, więc nie ukrywam, że pomysł z zaginięciem rodziców dość mocno mnie zaintrygował. Chyba nie ma nic gorszego, od niewiedzy i bezradności, którą ze sobą niesie, więc tym bardziej żal mi Bridget.
    Chętnie wprosiłabym się na wątek, oczywiście, ale na ten moment nie mam pomysłu na to, jak połączyć dziewczyny. Może pojawi się niebawem, to wtedy zdecydowanie wrócę. Chyba, że Ty masz jakiś wymarzony wątek, do którego zrealizowania nadawałaby się moja Valerie? W razie czego śmiało dawaj znać!]

    Valerie Sherwood

    OdpowiedzUsuń
  37. [Jaka piękna <3]

    Podczas wyścigu w Dover Max mierzył się nie tylko z chwilowym napięciem związanym z samym startem, ale także z głębokimi uczuciami dotyczącymi przeszłości - wypadek sprzed dziesięciu lat bardzo mocno odbił się bowiem na psychice młodego jeszcze wtedy kierowcy. Tym razem jednak Rossi zaczynając wyścig, zasiadł za kierownicą z pewnego rodzaju determinacją. Podczas wyścigu adrenalina mieszała się z chęcią udowodnienia sobie, że może pokonać swoje własne ograniczenia psychiczne. Jednak nawet z silną wolą i zdolnościami kierowcy, było to dla niego dużym wyzwaniem. Max musiał utrzymać równowagę pomiędzy profesjonalizmem kierowcy, a uczuciami zwykłego człowieka zmagającego się z traumą. Chodziło nie tylko o wyścig, ale o ponowne zdefiniowanie samego siebie na tym torze. W trakcie rywalizacji emocje płynęły w nim niczym burzliwa rzeka. Każdy manewr, każde wyprzedzanie, to wszystko było jak walka z samym sobą. Czasem czuł, że tor pod nim wręcz wibruje od napięcia, a widok flagi później, gdy przekraczał metę, wywołał w nim skomplikowaną mieszankę uczuć – radość, ulgę, a zarazem refleksję nad przeszłością. Gdy stanął na podium, chwila ta była dla niego jak odklejenie kartki z bolesnych wspomnień. Czuł na sobie spojrzenia tłumu, a jednocześnie wiedział, że to zwycięstwo przyniosło mu nie tylko punkty w klasyfikacji. Historia toru w Dover nabrała dla niego nowego wymiaru jako symboliczne pole zwycięstwa nad przeszłością.
    W trakcie tej chwilowej refleksji na podium, gdy Max zdejmował kask, spojrzał na Bridget i uświadomił sobie, jak ważną rolę odegrała w jego sukcesie. Obecność Bridget podczas wyścigu w Dover okazała się kluczowa - choć znali się stosunkowo krótko, to dynamika między nimi okazała się niezwykle silna. W trakcie przygotowań do wyścigu, Bridget zauważyła, że Max jest kłębkiem nerwów. Zamiast jednak pytać go bezpośrednio o to, co się dzieje, po prostu była obok niego, gotowa służyć wsparciem, jeśli tego potrzebuje. Jej obecność była pewnego rodzaju stabilizacją w chwilach, gdy emocje Maxa były na najwyższym poziomie, a po zakończonym wyścigu to ona była tam, by przyjąć go z uściskiem, w chwilach radości i ulgi. Jej wsparcie, choć subtelne, miało ogromne znaczenie. Bridget była jak bezpieczna przystań, gdzie mógł odreagować emocje i dzielić się z nią chwilą triumfu.
    To było dla niego zaskakujące, jak po tak krótkim czasie obecność Bridget mogła mieć na niego tak pozytywny wpływ. Jednakże, to właśnie w tym tkwiła siła ich relacji – zdolność wzajemnego zrozumienia i wspierania się nawzajem, nawet w chwilach, gdy nie mówią zbyt wiele słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po powrocie do Nowego Jorku Bridget zaczęła być jednak bardziej zdystansowana. Max zauważył tę zmianę i nie był w stanie zignorować niepokoju, zwłaszcza w kontekście zbliżającej się rocznicy zaginięcia jej rodziców. Zdawał sobie sprawę z tego, że rocznica zaginięcia rodziców musi być dla niej bardzo trudna. Na początku postanowił dać Bridget trochę przestrzeni, jednak, gdy milczenie Bridget stało się coraz bardziej uporczywe, Max zdecydował się działać.
      Max stanął przed drzwiami Bridget z butelką czerwonego wina w jednej ręce i uśmiechem na twarzy. Kiedy Bridget otworzyła drzwi, spojrzał na nią z lekkim uśmiechem..
      — Zaczynam się martwić, czy przypadkiem nie próbujesz ze mną zrobić ghostingu. Może masz już dosyć tego całego udawania pary, co? — rzucił z uśmiechem, choć jego oczy jednocześnie wyrażały zrozumienie i troskę.
      — A tak poważnie, przyniosłem coś, co mam nadzieję, że poprawi ci humor — dodał a gdy spojrzała na butelkę, uśmiechnął się nieznacznie. — Miałem na myśli siebie, ale to też może być pomocne — dodał wyciągając w jej stronę wino.
      — Ale teraz serio, Bridget, chciałem cię zobaczyć. Po prostu. Bez żadnych udawanych par czy strategii medialnych. Chodziło mi po prostu o to, żebyś wiedziała, że jestem tutaj, nawet jeśli wcale nie masz ochoty ze mną gadać — zapewnił, nawiązując tu do braku odpowiedzi na jego wiadomości oraz zrzucanie jego połączeń. Mogli iść na spacer z Milką, albo obejrzeć jakiś głupi serial. Mogli jechać do jej apartamentu w centrum, oglądać stare zdjęcia, zalewając się łzami, albo jechać do niego i pić tak długo, aż się pochorują. Chciał wyrazić swoją gotowość do słuchania, bycia obok niej w trudnych chwilach. To proste, szczere gesty i słowa miały na celu pokazać Bridget, że Max chce być dla niej wsparciem i przyjacielem, nie tylko udawanym partnerem. Max chciał, aby Bridget wiedziała, że nie jest sama, że może polegać na nim w trudnych chwilach, bo nawet jeśli nie byli prawdziwą parą, to mógł ich już chyba określić mianem przyjaciół.

      Maxie

      Usuń
  38. [Tak sobie pomyślałam, że może to będzie jeden z tych dni, kiedy Brydzia wyjdzie chociaż na trochę na zewnątrz i na jej nieszczęście ktoś ją napadnie. W pobliżu będzie Olo i (tu można wykorzystać jego sylwetkę i siłę) dziewczynę uratuje z opresji. Może nawet opryszkowi przetrzepać skórę, żeby damy traktował z godnością ;) ]


    Olgierd

    OdpowiedzUsuń
  39. Max spojrzał na Bridget z wyrazem zrozumienia w oczach. Wiedział, że ostatni rok był dla niej trudny, pełen pustych dni, w których brak najbliższych stawał się coraz bardziej dotkliwy. Ten dzień stanowił kulminację tych wszystkich emocji, które towarzyszyły jej od momentu zaginięcia rodziców. Jest bowiem coś niezwykle przejmującego w tym, że brak bliskich osób zaczynamy liczyć w latach. Nieobecność staje się wtedy jakby trwalsza, a puste dni zaczynają się zlewać. To kolejne samotne urodziny, kolejne samotne święta - nowa normalność. Liczenie tego czasu w latach sprawia, że brak staje się jeszcze bardziej namacalny, jakby wpisany głęboko w strukturę każdego dnia.
    To był moment, w którym Max był gotów być dla Bridget bezwarunkowym wsparciem. Jego spojrzenie nie musiało być poparte słowami. Było tam zrozumienie, które przekraczało granice zwykłego przyjacielskiego towarzystwa. Max mógł sobie wyobrazić to, przez co Bridget przechodzi, bo swego czasu również musiał przejść przez wszystkie etapy straty. Różnica polegała jednak na tym, że rodzice Maxa nie pozostawali z nim w kontakcie, bo nie chcieli, a rodzice Bridget oddaliby wszystko, by móc ją jeszcze raz zobaczyć.
    Wchodząc do środka, uśmiechnął się do niej. Nie miał zamiaru pytać, czy wszystko w porządku, bo wiedział, że odpowiedź byłaby bardziej skomplikowana niż to, co można by wyrazić słowami.
    — Nie martw się o to, że się nie odzywałaś. Rozumiem, że każdy czasem potrzebuje chwili dla siebie — odpowiedział, próbując sprawić, by atmosfera stała się choć trochę lżejsza. Spojrzał na Milkę, która po chwilowej euforii spowodowanej jego obecnością, teraz uspokoiła się nieco. Obwąchiwała go teraz uważnie, wyczuwając zapewne zapach jego psów. Towarzystwo Milki w jakiś sposób dodawało lekkości sytuacji. Psy, jako nieocenieni specjaliści od rozładowywania napięcia, zawsze potrafiły wprowadzić atmosferę relaksu, nawet w najtrudniejszych chwilach.
    Max wiedział, że czasem trzeba po prostu być obok, bez zbędnych słów. Chwila ciszy zapełniła przestrzeń między nimi, ale wcale nie była niewygodna.
    — Jesteś sama? — Zagadnął spoglądając na Bridget. W domu panowała cisza i wydawało się, że jej dziadków nie ma. Wolał się jednak upewnić. Znał ich i lubił, ale ten dzień był ciężki również dla nich, a Max nie był z nimi na tyle blisko, by móc im w takiej chwili towarzyszyć. Poza tym, gdyby napili się razem wina, nie mógłby prowadzić, musiałby wracać taksówką i zostawić tu auto, a przy tym nie uniknąłby pewnie spotkania z jej dziadkami, wolał tego uniknąć, zwłaszcza będąc pod wpływem alkoholu, nawet jeśli miała to być niewielka ilość.
    — Ubieraj się — powiedział niespodziewanie, sam sięgając po zawieszoną obok smycz Milki. Bridget spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem.
    — Zaczniemy od krótkiego spaceru, a potem zobaczymy, dokąd nas zaniesie. Jeśli chcesz, tę butelkę wina możemy wypić nawet na plaży w Miami, albo na Karaibach. — Jego propozycja brzmiała szczerze, a w oczach migała iskierka gotowości do zorganizowania czegoś, co pozwoliłoby Bridget oderwać się od trudnych myśli na chwilę. W końcu dodatkowy oddech świeżego powietrza i zmiana otoczenia mogłyby pomóc choć trochę złagodzić obciążenie emocjonalne. Pies, zauważając, że coś się dzieje, unosił wesoło ogon, gotów na nową przygodę.
    — Milka jest na tak, a Ty? — Spojrzał na nią i nie czekając na odpowiedź przykucnął, by założyć psu szelki.

    Maxie <3

    OdpowiedzUsuń
  40. Te kilka sekund oczekiwania na to, z jaką reakcją Bridget spotka się jego propozycja, zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Podczas tych kilku tygodni zdążyli się już trochę lepiej poznać, ale blondynka wciąż była dla niego zagadką, nie mógł więc z pewnością stwierdzić, że jego pozytywne jakby nie było podejście w taki dzień jak ten spotka się z aprobatą dziewczyny. W końcu mogła nie być w nastroju do tego, by robić cokolwiek, a nawet by rozmawiać, a on zaproponował jej zrobienie czegoś jakby nie patrzeć szalonego. Max był gotów na to, by zawalczyć dla niej o lepszy nastrój, a ten cel uświęcał środki. Kiedy Bridget na jego propozycję przystała, jego twarz natychmiast się rozpromieniła. Nie wiedział na ile blondynka traktuje jego słowa jako żart, w końcu taki nieplanowany wyjazd do Miami, czy na Bahamy, to nie wyjście na spacer, albo do kina, a przeciętnemu mieszkańcowi Nowego Jorku spontaniczny wyjazd za miasto kojarzył się raczej z wypadem do New Jersey. Tylko ani Max, ani Bridget do grona przeciętnych mieszkańców tego miasta się nie zaliczali.
    — Widzisz? Zgodziła się… — powiedział do Milki, kiedy Bridget zniknęła na piętrze. Kucnąwszy przy niej zaczął zakładać jej szelki, do których dopiął smycz. Pokręcił głową z uśmiechem, może nawet zbyt radosnym jak na tę okazję. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer do asystentki prosząc, by zorientowała się na którą może zorganizować mu prywatny samolot z pilotem, na krótki wypad do Miami. To nie było nic nowego, Max co roku po zakończeniu sezonu spędzał kilka tygodni na Florydzie. Jednym z powodów było to, że w ciągu roku nie miał zbyt wielu okazji do dłuższego odpoczynku. Małym substytutem był jego dom na wybrzeżu, ale w wakacje wyścigi odbywały się niemal co weekend i więcej go tam nie było, niż był. Spędzanie tego czasu na ciepłej Florydzie, na której temperatury wciąż dochodziły do 28 stopni było więc idealnym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że listopad i grudzień były w Nowym Jorku miesiącami z najbardziej przygnębiającą pogodą, nieustannymi deszczami, porywistym, przeszywającym wiatrem i porannymi przymrozkami.
    — Nie martw się, wynagrodzę ci to jakoś — odpowiedział rzucając jej krótkie, ale w pewnym stopniu podekscytowane spojrzenie i wyszedł z Milką na zewnątrz.
    — Czy wydarzyło się coś ciekawego? Koniec sezonu, w tym tygodniu odbył się ostatni wyścig, a to oznacza prawie trzy miesiące wakacji — powiedział spoglądając na nią z nieznacznym uśmiechem. — No i rozmawiasz teraz już nie z dwukrotnym, ale z trzykrotnym mistrzem świata — rozłożył ręce i roześmiał się przy tym wesoło. Daleko mu było do przechwałek, ale tą informacją z jakiegoś powodu chciał się z nią podzielić, chociaż prawdę mówiąc, już po zajęciu przez niego podium w Daytona wyprzedzał rywali taką ilością punktów, która gwarantowała mu zwycięstwo nawet gdyby w tym ostatnim wyścigu w ogóle nie wziął udziału. Można więc powiedzieć, że ten sukces wspólnie już w Daytona świętowali, teraz jego tytuł został jednak w pewien sposób przypieczętowany. Kiedy znaleźli się w parku, Max odpiął smycz Milki i rzucił jej piłkę, którą zabrał z domu Bridget, a ona puściła się za nią biegiem. Max sięgnął po telefon, który zawibrował mu w kieszeni i przeczytawszy wiadomość schował go spowrotem do kieszeni. W tym samym czasie obok niego pojawiła się Milka. Wziął od niej piłkę i rzucił ją jeszcze raz, tym razem mocniej i dalej, a potem odwrócił się w stronę blondynki. Max spojrzał na Bridget zdecydowanym wyrazem twarzy, wiedząc, że teraz musi przekonać ją do swojego szalonego pomysłu.
    — Słuchaj Bridget, ja mówiłem poważnie — zaczął, skupiając na sobie jej uwagę. — O tym wypadzie do Miami — wyjaśnił, a jego oczy świeciły iskierką entuzjazmu. — Pilot może być dostępny nawet za dwie godziny, możemy zabrać ze sobą Milkę. Ja nie mam tu narazie żadnych zobowiązań zawodowych, ty możesz pracować w zasadzie z każdego miejsca na świecie, albo odciąć się od świata i po prostu poleżeć sobie na basenie, to idealne rozwiązanie… — wyliczył, stawiając kropkę nad "i" wizji spontanicznej ucieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — I nie ma tu żadnych haczyków — uniósł obie ręce do góry, w geście niewinności. Zaraz potem znów skupił się na Milce: podrapał ją za uchem, udawał, że chowa przed nią piłkę, a potem znów rzucił ją w dal, wprawiając ją w szalony pęd. W oczach Maxa można było dostrzec przekonanie, że takie spontaniczne decyzje czasem są najlepsze. Wiedział, że Bridget potrzebuje odskoczni od codziennych kłopotów, a Miami wydawało się być doskonałym miejscem na oderwanie się od rzeczywistości.
      — Wiem, że podczas ostatniego wyjazdu dużo się działo i nie miałaś za dużo okazji do tego, żeby odpocząć i skorzystać z pogody, mam z tego powodu małe wyrzuty sumienia, ale obiecuję, że teraz będzie inaczej. Przeszedł obok niej i zatrzymał się, patrząc w niebo. Na horyzoncie zaczęły zbierać się czarne chmury, a pierwsze krople deszczu spadały na ich twarze. Mimo że atmosfera była momentami napięta, Max chciał zapewnić Bridget, że mogą razem spędzić czas w sposób, który pozwoli jej trochę się zrelaksować i zapomnieć o codziennych troskach.
      — Widzisz, to znak — powiedział unosząc do góry dłoń, na którą spadło kilka kropel padającego coraz mocniej deszczu. Wtedy podbiegła do nich Milka. Jej futro szybko zmokło, ale oczy błyszczały radością. Max spojrzał na nią z uśmiechem, a potem ponownie na Bridget, rozłożył na boki ręce, jakby robił z nich wagę.
      — Deszczowy Nowy York, ciepłe Miami — mówiąc to opuścił niżej rękę, która miała symbolizować przewagę Florydy.

      Maxie

      Usuń
  41. Ta dwójka była do siebie podobna bardziej, niż śmieliby w tym momencie przypuszczać, ale przypadkowe spotkanie na dachu nie stwarzało okazji ku temu, by dzielić się z obcą osobą najbardziej traumatycznymi przeżyciami. Chociaż…? Nicholas nie bez powodu odciął się nie tylko od najbliższych, ale też od większości osób, które znały go przed wypadkiem. Nie potrafił znieść tych współczujących spojrzeń, które nie przynosiły ze sobą żadnej ulgi, a tylko przypominały o tragedii. Nie mógł słuchać słów pocieszenia, które wcale go nie koiły, a tylko wprawiały w złość, dla której nie potrafił znaleźć ujścia. I wreszcie nie podzielał oburzenia, że pijany kierowca, który doprowadził do czołowego zderzenia cudem przeżył, uratowany przez zespół lekarzy, a jego rodzice zginęli na miejscu. Co mu było po nienawiści do tego człowieka? Nie mogła mu ona zwrócić matki i ojca; nic nie mogło ich zwrócić, więc tym samym nic nie miało już sensu.
    Popatrzył na Bridget, kiedy ta zaproponowała, żeby spróbował przelania swoich myśli na papier. Następnie jego wzrok powędrował ku spoczywającemu nieopodal notesowi i chłopak mimowolnie się skrzywił.
    — Nie — mruknął. — Nie wydaje mi się… — dodał i pomyślał o tym, że nie chciałby zobaczyć na papierze tego, co siedziało w jego głowie. Myśli ubrane w kształt za pomocą liter mogłyby go przerazić bardziej niż ta nieokreślona forma, w której zajmowały jego umysł. Niemniej kiedy blondynka wspomniała o samolocikach z papieru, zwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się lekko. — Ej, ale samolociki moglibyśmy zrobić, choćby z niezapisanych kartek. Mamy idealne warunki — powiedział i zatoczył dłonią półokrąg, wskazując na miejsce, w którym się znajdowali. Pomysł ten, choć błahy, niespodziewanie przypadł mu do gustu. Kiedy był mały, razem z ojcem często bawili się w ten właśnie sposób, choć trzeba zaznaczyć, że nigdy nie weszli w tym celu na dach. I nawet jeśli coś zakuło go w środku na to wspomnienie, nie przestał lekko się uśmiechać.
    — Tym lepiej dla ciebie — zauważył, kiedy jego rozmówczyni opowiedziała o imprezach. — To znaczy… To nic zdrowego, po prostu — wyjaśnił. Uważał, że wszystko jest dla ludzi, ale nie w nadmiarze. On natomiast zdecydowanie przesadzał i musiałby skłamać, gdyby miał powiedzieć, że nie odczuwa tego skutków. Niemniej nie chciał teraz zastanawiać się nad tą kwestią i sięgnął po kolejnego czekoladowego cukierka. Rozwinął papierek, włożył słodycz do ust i popatrzył na Bridget. Przeżuł i przełknął, nim ponownie się odezwał.
    — Masz rację. Nic — zgodził się z nią i mimo wszystko poczuł się lepiej. Pokrzepiła go świadomość, że dziewczyna borykała się ze swoimi problemami i choć nigdy nikomu nie życzył źle, wiedział, że ci z jego znajomych, którzy wciąż wiedli beztroskie życie pozbawione większych problemów po prostu nigdy nie będą w stanie go zrozumieć. Mogli się starać i mogli próbować, ba!, początkowo wielu z nich tak robiło, ale i tak pozostawali bezradni. Aż sobie odpuścili i Nicholas wcale się im nie dziwił. Nie miał do nikogo żalu ani pretensji – przecież sam dążył do tego, aby wszyscy dali mu święty spokój.
    — Tak, urodziłem się tutaj i wychowałem. A ty? — Od razu odbił piłeczkę, przez co posłał dziewczynie lekki uśmiech.

    [Ani trochę Ci się nie dziwię, mam tak samo, kiedy natrafię na jakieś zdjęcie Timmy’ego, które pasuje mi do Nicholasa ^^]

    NICHOLAS WOODROW

    OdpowiedzUsuń
  42. [Dzień dobry!
    Ale trafiłam z tymi urodzinami, jestem w szoku! Tak to mi się nigdy nie zdarzyło. :D Ja pionę też nieśmiało przybijam, bo sama jestem raczkiem nieboraczkiem, tylko lipcowym. ;)
    Ach, ale mi tej Twojej Bridget szkoda! To musi być okropne, każdego dnia czekać na jakiekolwiek informacje na temat jej rodziców, i codziennie mierzyć się z ich brakiem. Naprawdę biedna dziewczyna, mogę mieć jedynie nadzieję, że niedługo dowie się, co takiego się wydarzyło (bo chyba nawet potwierdzenie śmierci byłoby lepsze, niż to ciągłe zgadywanie i snucie domysłów).
    Hmm, czy Bridget pracuje w jakiejś firmie jako social media manager? Czy np. istnieje szansa, że zespół Sammy'ego zatrudnił ją do pomocy przy ich social mediach? To jedyny pomysł, jaki w tej chwili mam na połączenie tej dwójki, tym bardziej skoro Bridget trzyma się teraz na uboczu.
    Dziękuję pięknie za powitanie! Również baw się dobrze ze swoimi postaciami. ;)]

    Samael

    OdpowiedzUsuń
  43. [Ależ ona piękna <3]

    Max chciał ją pocieszyć, powiedzieć, żeby nie przejmowała się tym, co pomyślą o niej obcy ludzie, ani tym co napiszą na jej temat portale plotkarskie. Byłyby to jednak puste słowa i Bridget miałaby tego świadomość. Prawda była bowiem taka, że Rossi sam się tym ludzkim gadaniem przejmował i ukrywał prawdę o sobie w obawie przed tym, jaką ta historia mogłaby przyjąć narrację. Nagonka medialna potrafiła sprowadzić człowieka do parteru, odebrać mu wszystko to, na co pracował latami. Nie dało się tak po prostu od tego odciąć, oddzielić grubą kreską, nie zwracać uwagi. A może się dało, tylko on tego nie potrafił. Mógł natomiast zrobić dla Bridget to, co w takich sytuacjach od lat robił dla siebie - odwrócić jej uwagę od problemu, skierować myśli na inny tor, dać jej trochę radości. Uciec. Tym miał być właśnie spontaniczny wyjazd do Miami. Kiedy pojawił się tego popołudnia butelką wina pod jej drzwiami z nie spodziewał się, że wieczór zakończą w innym stanie. Brał pod uwagę to, że Bridget może nie być w nastroju do rozmowy, że może nie mieć ochoty na jego towarzystwo. Chciał to wszystko najpierw wybadać i ocenić, ale przede wszystkim chciał sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Odczytując w jej oczach odbicie tego, co działo się głęboko w jej duszy, uznał, że musi działać. Przełamać ten smutek, który emanował ze spojrzenia dotychczas błyszczących radością oczu. Spokojny wieczór przy lampce wina mógł być receptą na smutek, ale w tej chwili poczuł, że musi pójść o krok dalej, przerwać błędny krąg myśli, który sprowadzał ją na dno. Spontaniczny wyjazd do Miami zdawał się być idealnym antidotum, czymś co pomogłoby Bridget zapomnieć o troskach. Wiedział, że nie jest to rozwiązanie na dłuższą metę, ale chciał jej przynieść chociaż chwilę ukojenia. Nie czekając długo, postanowił działać, bo czas naglił, a emocje Bridget wymagały natychmiastowego rozładowania. Delikatna mżawka przerodziła się w ulewę. Złapał ją za rękę i pociągnął biegiem w stronę domu. Milka otrzepała się energicznie w przedpokoju, zrzucając z sierści krople deszczu i zrobiła rundę po domu, najwyraźniej traktując to wszystko jak świetną zabawę. Czekając aż Bridget przygotuje się do wyjazdu, Max dogadał szczegóły wylotu. Nie musiał się pakować - na miejscu miał całkiem nieźle wyposażoną, letnią garderobę, a w samym domu znajdowały się w zasadzie wszystkie niezbędne rzeczy. W końcu bywał tam w miarę możliwości regularnie, czasem wpadał na kilka dni w przerwie między wyścigami, nie chciał za każdym razem martwić się o to, co powinien zabrać i co może mu się przydać.
    Biscayne Bay na Florydzie to zatoka o niezwykłej urodzie. Słońce odbijające się od fal nadaje wodzie niezwykły blask, a niebo i morze łączą się w jedną harmonijną całość. Okolica obfituje w palmowe zarośla, dodając temu miejscu egzotycznego uroku. Na wodach zatoki pływają żaglowce, przelatujące nad brzegiem Ptaki nadają krajobrazowi dynamiki, a ich krzyki mieszają się z szumem fal. To miejsce pełne lagun i zatoczek, ze spokojnymi wodami oceanu. To naturalne piękno, które ujmuje i przyciąga każdego, kto zatrzyma się nad brzegiem tej wyjątkowej zatoki.
    Dom Maxa, położony w pierwszej linii brzegowej, kryje się pośród zielonych liści wysokich, gęsto posadzonych na posesji drzew palmowych. Otoczony bujnym ogrodem, pełnym egzotycznych roślin jest prawdziwym rajem, który wprowadza w atmosferę prywatności i spokoju. Ozdobna brama prowadzi na przestronny dziedziniec. Elewacja budynku emanuje współczesnym stylem, a duże przeszklenia pozwalają cieszyć się niesamowitymi widokami. Taras na piętrze skierowany jest w stronę zatoki. Centralnym punktem posiadłości jest basen, który pozwala na kąpiele o każdej porze roku dzięki podgrzewanej wodzie. Obok basenu znajduje się stylowy pawilon z zadaszeniem w stylu balijskim, idealny na przyjęcia i kolacje pod gwiazdami. Na wybrzeżu znajduje się drewniany, przestronny pomost, do którego zacumowany jest średniej wielkości jacht.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom urządzony jest w stylu katalogowym. Max nic we wnętrzu nie zmieniał, nie dodał niczego od siebie, nie próbował zrobić tego miejsca bardziej swoim. Każda z pięciu sypialni na piętrze miała swoją prywatną łazienkę, dół zajmował przestronny salon i kuchnia połączona z jadalnią. Jeszcze niżej znajdowała się mała kinowa sala oraz bar, w którym kiedyś zwykł organizować dla swoich znajomych imprezy.
      Kiedy dotarli na miejsce, słońce zdążyło już schować się za linię horyzontu, malując niebo na różowo. Zachody słońca na Florydzie były jednymi z najpiękniejszych, jakie Max widywał. Najpierw oprowadził Bridget pobieżnie po domu, zaproponował jej sypialnię z widokiem na zatokę i dał jej chwilę dla siebie. Sam wziął szybki prysznic i przebrał się w lżejsze ubranie. Zimowe buty zamienił na lekkie, białe sneakersy, ciepły płaszcz na dresową bluzę. To było dziwne, ale zawsze kiedy tu przyjeżdżał, robiło mi się lżej również na duszy. To miejsce miało swój dziwny klimat, urok, który sprawiał, że problemy zostawione w Nowym Jorku wydawały się jakby mniej ważne. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch w ogrodzie. Milka wyraźnie podekscytowana obwąchiwała posesję, za nią spacerem w stronę drewnianego pomostu szła Bridget. Westchnął nieznacznie. Podczas lotu wydawała się nieobecna. Rozmawiała z nim, ale myślami była w zupełnie innym miejscu. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, a potem zszedł na dół, wyjął z chłodziarki butelkę wina, wziął z kuchni dwa kieliszki, a z przedpokoju dwie ogrodowe koce. W międzyczasie zamówił dla nich coś do jedzenia. Tak przygotowany, poszedł za nią na pomost.
      Bridget dopiero w ostatniej chwili zorientowała się, że nadchodzi. Kiedy obróciła się w jego stronę, był tylko kilka kroków dalej. Uniósł do góry butelkę wina i kieliszki.
      — Mogę się przyłączyć? — Zapytał, uśmiechnąwszy się nieznacznie i położył koce na stojących obok siebie leżakach. Przysunął bliżej niewielki drewniany stolik, na którym ustawił kieliszki. Nie czekając na odpowiedź, z kieszeni wyjął otwieraczy, którym sprawnie otworzył butelkę.
      — Kolacja jest dopiero w drodze, ale chyba możemy zacząć wcześniej? — Wskazał na wino, którym teraz napełniał kieliszki. Podsunięte nieco do góry rękawy bluzy uwidoczniły jego nadgarstki, na których poza zegarkiem, wciąż znajdowała się bransoletka, którą dostał jakiś czas temu pod hotelem. Dołączyły do niej jednak jeszcze dwie inne.
      — Jak się czujesz? — Zapytał podchodząc bliżej i wysuwając w jej stronę kieliszek na wysokiej, smukłej nóżce.

      Maxie <3

      Usuń
  44. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  45. W ostatnim czasie obecność Bridget stała się dla niego naturalnym elementem codzienności. Max automatycznie sięgał po telefon, aby podzielić się z nią jakimś drobiazgiem dnia. Była pierwszym wyborem, gdy chciał spędzić czas w miłym towarzystwie. Potrafił rzucić wszystko i stanąć w jej drzwiach wtedy, kiedy uznał, że Bridget tego potrzebuje.
    Rossi nie analizował tego jednak w kategoriach romantycznych, ani nie przypisywał swoim uczuciom etykiet. Gdyby ktoś zwrócił mu na to uwagę, roześmiał by się pewnie wesoło i postukał palcem w czoło. Nie widział, albo nie chciał widzieć tego, jak ich relacja stopniowo przekracza granice zwykłej przyjaźni. Nie myślał również o tym, że udają bycie w związku, nawet w sytuacjach, gdy nikt na nich nie patrzy. Tak jak teraz.
    Jego zachowanie było dla niego było tak naturalne, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to może wyglądać z zewnątrz, dla postronnego obserwatora, który dostrzega to, jak na jej widok błyszczą mu oczy.
    Powtarzał sobie, że się”zaprzyjaźnili”. I że to co robi, jest normalne, bo przyjaciele się wspierają, są dla siebie w trudnych chwilach, śmieją się razem i razem płaczą. Poza tym, przecież przy każdej możliwej okazji przedstawiał Bridget swoich bliższych lub dalszych znajomych, otwarcie zapewniając, że jeżeli ktoś wpadnie jej w oko, to zrobią ze sprawą udawanego związku porządek. Bo to przecież tylko na chwilę, żeby uspokoić jej dziadków. I ten cel został w zasadzie niemal natychmiast osiągnięty. Ale takie nagłe rozstanie wróciłoby tylko jej sprawy do punktu wyjścia. Dlatego musieli przy tym dać z siebie trochę więcej. Tylko ile? Bo od ich pierwszego spotkania na piątej alei minęło już kilka miesięcy, a oni wciąż zdawali się nie rozważać sposobów wyjścia z tej nietypowej sytuacji.
    — To? — Wskazał na ozdobę, unosząc rękę nieco do góry. — To tradycja — odparł lekkim, żartobliwym tonem głosu. Była to odpowiedź pełna nonszalancji, jakby noszenie bransoletki było dla niego czymś tak naturalnym, że nawet się nad tym nie zastanawiał.
    Jednak w głębi myśli Maxa przebiegła refleksja. Może powinien był ją zdjąć? Nie chciał przecież, aby Bridget zaczęła źle interpretować ten gest. Żeby pomyślała, że próbuje ją podrywać. Na szczęście miał na sobie także dwie inne bransoletki, które dwa dni temu dostał od swoich fanek przed studiem kanału sportowego.
    — Każda z nich coś znaczy — dodał, podnosząc nadgarstek bardziej do góry, by mogła zobaczyć pozostałe napisy. Na jednej z nich widniał dumny tytuł trzykrotnego mistrza świata, a na drugiej – tytuł piosenki, której używał jako swojego intro: "Smooth Operator", wśród koralików z obrazkiem chorągiewki z małą, czerwoną flagą.
    — W zasadzie, to mam coś dla ciebie — powiedział po chwili, odstawiając na stolik lampkę wina. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełeczko. Otworzył je i wyjął ze środka bransoletkę z białego złota, ozdobioną kilkoma detalami i niewielkim oczkiem, oszlifowanym w nietypowy sposób. Na pierwszy rzut oka mogła wydawać się zwyczajna, wyjątkową czyniło ją jednak to, co działo się w środku. Max sięgnął po dłoń Bridget i położył na niej bransoletkę.
    — Spójrz do środka, pod światło — Max wskazał na małe oczko, zachęcając Bridget, aby się bliżej przyjrzała. To było coś specjalnego, coś, co miał nadzieję, że sprawi jej radość. Gdy wykonała jego polecenie i spojrzała we wnętrze oczka, a przez oszlifowany w specjalny sposób diament zaczęła dostrzegać projekcję ukazującą się zdjęcie jej rodziców. Zdjęcie było klarowne i pięknie doświetlone, co pozwalało na dokładne dostrzeżenie szczegółów. Z tego maleńkiego oczka wydobywały się ich uśmiechy i wspólne chwile. Personalizowana bransoletka, którą Max podarował Bridget, była wyjątkowym arcydziełem, łączącym w sobie nowoczesność technologii i emocjonalną wartość sentymentalną. To był niepowtarzalny sposób, aby trzymać ich pamięć zawsze blisko serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Teraz zawsze będziesz mieć ich przy sobie, gdziekolwiek będziesz — powiedział obserwując jej reakcję. Wcześniej wiele razy zastanawiał się nad tym, czy nie ingeruje tym za bardzo w jej wspomnienia i osobiste sprawy. Z drugiej strony taka symboliczna obecność bliskich miała dużą moc. Nie chodziło mu o to, by ich upamiętniać tak, jakby mieli nigdy nie wrócić, raczej o to, by Bridget mogła poczuć ich obecność.
      — Przepraszam, jeśli nie powinienem… Wiem, że to dla ciebie trudne, zwłaszcza dzisiaj — wziął głębszy wdech, przyglądając się uważnie jej reakcji. Jeśli potrzebowała to wszystko z siebie wyrzucić, wylać morze łez, albo pić tak długo, aż się pochoruje, to był tutaj, gotów jej wysłuchać, płakać i pić razem z nią, a następnego dnia wyciągnąć ją do ludzi i pomóc jej rozpocząć kolejny rok.

      Usuń
  46. Max nie zastanawiał się nad tym, czy prezent, który chce podarować Bridget, jest odpowiedni. W jego działaniach dominował impuls, który zepchnął na drugi plan wszelkie wątpliwości. Refleksja przyszła do niego dopiero wtedy, kiedy blondynka za jego namową zerknęła w środek oczka i na chwilę zaniemówiła. W tym momencie uczucie niepokoju opanowało jego serce, poczuł nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, a uporczywy głos w jego głowie powtarzał mu w kółko, że przesadził. Rosnące uczucie niepokoju stawało się coraz bardziej przytłaczające, a on sam zaczynał żałować swojej pochopnej decyzji. Tylko teraz nie było już jednak od tego odwrotu. Nie mógł cofnąć czasu, schować bransoletki z powrotem w pudełeczku i pozbyć się jej przy pierwszej możliwej okazji. Teraz musiał wziąć na siebie konsekwencje swojego pochopnego pomysłu i jakoś sobie z nimi poradzić. A sytuacja zdawała się z każdą sekundą pogarszać. Nie było już drogi powrotu do stanu, w którym wszystko było takie jak wcześniej. Teraz musiał znaleźć wyjście z tego zakrętu. Tylko jak?
    Bridget najpierw wyglądała na zdezorientowaną, a zaraz potem na jej policzkach pojawiły się pierwsze łzy. Zacisnął szczękę, regulując oddech tak, co było jego stałym nawykiem w momentach wysokiego napięcia. Opanowanie było kluczem, wiedział to doskonale. Musiał zachować kontrolę nad swoim ciałem, nie pozwolić, aby nerwy wzięły górę i zaburzyły mu jasność umysłu. Zupełnie tak, jakby był na starcie najważniejszego wyścigu.
    — Bridget… przepraszam, ja… — zaczął, ale jakby zabrakło mu słów. Co miał powiedzieć, że się nie spodziewał? Przecież taki scenariusz podsunęłaby mu chwila najmniejszego zastanowienia, gdyby tylko odsunął na bok ekscytację i spojrzał na ten pomysł z dystansem.
    — Nie wiem, co sobie myślałem — dodał w końcu, po chwili niezręcznej ciszy. Istotnie, co sobie myślał? Jakich emocji się spodziewał? Bo przecież nie radości. Bridget poprosiła go o zapięcie bransoletki i w końcu na niego spojrzała, wtedy Max poczuł jakby pękła tarcza jego pewności siebie. Jej dłoń drżała, a po policzkach spływały kolejne łzy. To był moment, który sprawił, że serce Maxa zabiło mocniej. Wtedy właśnie zdał sobie sprawę, jak wielki błąd popełnił, jak bardzo był nietaktowny. Miał dobre intencje, ale to nie usprawiedliwiało wchodzenia w taki sposób w jej prywatne sprawy, grania na najdelikatniejszych emocjach i uczuciach. To uczucie bezradności w obliczu swojego własnego niedopatrzenia odbijało się echem w jego umyśle, budząc w nim gorzką skruchę. Posłusznie wziął w dłoń bransoletkę i zapiął ją na nadgarstku Bridget, nie puścił jednak od razu jej drobnej dłoni. Próbowała być dla niego miła, ale to co powiedziała wcale nie zniwelowało podłego poczucia winy, które towarzyszyło mu odkąd zobaczył na jej policzku pierwszą łzę. W końcu Bridget przylgnęła do niego, a on bez słowa zamknął ją w swoich ramionach, otaczając ją ciepłem i wsparciem. Wiedział, że teraz potrzebuje czasu na dojście do siebie i opanowanie emocji. Nic więcej nie mówił, bo jego słowa wydawały się teraz zbędne. Wiedział, że teraz liczy się tylko obecność i gotowość słuchania. Po prostu był obok niej, gotów przyjąć na siebie to, co Bridget chciała z siebie wyrzucić, nawet jeśli było to morze łez.
    W ciszy ich objęcia wydawały się jak ostatnia ostoja spokoju w burzliwym oceanie. Jej ramiona drżały lekko, a dłonie trzymały się kurczowo jego bluzy. Bridget mogła pozwolić sobie na bycie sobą, na odkrywanie tych emocji, które zazwyczaj ukrywała głęboko wewnątrz. Max był gotowy, aby przyjąć każdą z nich, nawet jeśli miały one formę bolesnych wspomnień czy frustracji. Nie było potrzeby do wymiany słów, bo ich milczenie było mową, którą oboje rozumieli. Max po prostu trzymał ją mocno, oferując swoją obecność, gotowy na to, co przyniesie przyszłość. Bo w tym momencie, w ich skupionej ciszy, obiecał sobie, że będzie obok niej, niezależnie od tego, co przyniesie los.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę kruchą równowagę przerwała nagle Milka. Widząc ich trwających w uścisku, podeszła do nich i zaczął wspinać się na tylnych łapach, próbując zwrócić na siebie ich uwagę. Max spojrzał na psa i uśmiechnął się lekko. Był wdzięczny za tę nieoczekiwaną przerwę, która rozładowała napięcie i przyniosła odrobinę humoru w tę intensywną chwilę. Bridget spojrzała na psa i również delikatnie się uśmiechnęła, jakby odnalazła małą ulgę w obecności swojego wiernego towarzysza. Obecność Milki była jak oddech świeżego powietrza, przypominająca, że w życiu są również rzeczy, które warto docenić i kochać. I choć wciąż mieli przed sobą trudne rozmowy i wyzwania do pokonania, to właśnie ta nieoczekiwana przerwa pozwoliła im na oddech.
      Max delikatnie oderwał się od uścisku i spojrzał Bridget prosto w oczy. Widział w nich mieszankę smutku, złości i bólu, ale widział także iskrę nadziei. Jego dłonie automatycznie sięgnęły w kierunku jej twarzy. Delikatnie, jakby dotykając czegoś bardzo cennego i kruchego, otarł delikatnie mokre od łez policzki. Był to gest pełen troski, czułości i pewnego rodzaju intymności, coś, czego do tej pory nie zdarzyło im się jeszcze doświadczyć. Bridget pozwoliła mu na to, trzymając wzrok skierowany w jego stronę, a jej oddech stał się spokojniejszy. Myśli Maxa pognały nagle w inną stronę. Kiedy on się w tej dziewczynie tak zakochał? Jak do tego doszło? W którym momencie jej ból i smutek zaczął czuć jak swój własny? Był teraz bardziej niż kiedykolwiek przekonany, że ich drogi połączyły się tamtego letniego popołudnia nie bez powodu. Patrząc na Bridget poczuł, że jest gotowy zbliżać się do niej coraz bardziej. Bo teraz wiedział, że to uczucie było czymś więcej niż tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności.
      Max poczuł nagłe pragnienie pocałowania Bridget. Zawahał się przez chwilę, ale podjął tę decyzję w głowie. Serce natychmiast zabiło mu gwałtowniej, zdążył pochylić się minimalnie w jej stronę, ale w tej samej chwili Milka znowu spróbowała zwrócić na siebie ich uwagę, tym razem wciskając się pomiędzy nich. Jej niespodziewana interwencja zmusiła ich do odsunięcia się od siebie bardziej niż za pierwszym razem. Max poczuł, jak robi mu się gorąco z niezręczności.
      Milka wsparła się na tylnych łapach, przednie opierając o Bridget, ściągając tym samym na siebie całą jej uwagę. Max spojrzał na Milkę, która wydawała się całkowicie nieświadoma swojej roli w tej sytuacji, a potem spojrzał na Bridget, która z lekkim uśmiechem drapała Milkę za uchem. Max zrobił dwa kroki w tył i wziął głęboki oddech. Korzystając z tego, że uwagę Bridget jest skupiona na psie, sięgnął po kieliszek wina, a jego zawartość wlał sobie do ust. Czuł, że ta chwila została im ukradziona. Milka, chociaż była urocza, nie wybierała najlepszych momentów na swoje interwencje. Max patrzył na nią z lekkim uśmiechem, ale w jego sercu tkwiła nutka frustracji. Teraz pozostało mu tylko czekać na lepszy moment, aby wyrazić swoje uczucia w sposób, na jaki oboje zasługiwali. W tym samym momencie usłyszał dzwonek domofonu.
      — Kolacja — przypomniał sobie nagle. — Zjemy w środku? — Zapytał, zanim ruszył, bo domyślał się, że Bridget będzie potrzebować teraz chwili dla siebie. Poza tym i tak miała już chyba za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Czuł, że powinien pozwolić jej trochę odpocząć.

      no i stracił głowę <3

      Usuń
  47. [Dziękuję za powitanie :) Pozwoliłam sobie przyjść do tej pięknej pani, bo być może miałabym jakiś pomysł... Nie zdołałam doszukać informacji, czy Bridget ma stałą pracę, jeśli nie, to Whitney mogłaby znaleźć jakiś wakat, a jeśli ma, to mogłaby po prostu dostać współpracę czy coś. Whitney chcąc nie chcąc też trochę w social mediach siedzi, więc mogą się "znać". ]

    Whitney James

    OdpowiedzUsuń
  48. Max ruszył w stronę bramy wjazdowej, a kiedy zniknął z pola widzenia Bridget, uderzył się otwartą dłonią w czoło i zacisnął powieki. Poczucie zawstydzenia przetaczało się przez jego umysł, jak burza. Wiedział, że jego zachowanie niewłaściwe, pozbawione taktu. Chodziło już nie tylko o bransoletkę, a o tę nieszczęsną próbę pocałunku. Pokręcił głową, zniesmaczony sobą samym, żałując, że nie potrafił opanować tego impulsu. Wziął głęboki oddech, w nadziei, że to pomoże mu się uspokoić i pozbyć się uczucia zażenowania, które wręcz paraliżowało jego myśli. W pewnym sensie dostawca jedzenia nie mógł wybrać lepszego momentu na przyjazd. Dzięki niemu Max miał chwilę na to, by się oddalić, pozbierać myśli i przede wszystkim zejść na ziemię. Najwyraźniej w wyborze odpowiedniej chwili był tak samo kiepski, jak Milka. A może powinien był jej podziękować za to, że ocaliła go przed większym spapraniem sytuacji?
    Nie chciał, by Bridget pomyślała, że w jakiś sposób wykorzystuje chwilę jej słabości, a tak to właśnie mogło wyglądać. Tego wieczoru jest w kiepskiej formie, nie powinien dodatkowo mieszać jej w głowie. Powinien działać z większą rozwagą, z większą delikatnością. Oczywiście, że Bridget mu się podobała. To piękna kobieta o dobrym sercu i wspaniałym charakterze. Od samego początku fascynował go jej uśmiech, jej spojrzenie i sposób, w jaki potrafiła emanować pozytywną energią. Te wszystkie dotychczasowe udawane w teorii randki sprawiały mu prawdziwą przyjemność, a każda chwila spędzona w jej towarzystwie była dla niego wyjątkowa. Łatwo było zauważyć, jak jego serce bije szybciej na jej widok, jak jego usta same wykrzywiają się w uśmiechu, gdy jest w jej pobliżu. Czasem łapał się na tym, jak zachwycony zawieszał na niej wzrok tak jak wtedy, kiedy polecieli razem na wyścig w Daytona, a on przyszedł po nią do pokoju przed kolacją. To były chwile, które wryły się głęboko w jego pamięć, chwile pełne radości i ekscytacji.
    Przedstawiał ją swoim znajomym sugerując jej, że powinna zamienić te udawane randki na prawdziwe, a kiedy ktoś wyraźnie nią zainteresowany nieco dłużej podtrzymywał rozmowę, Max zerkał w ich stronę kątem oka, jakby nie do końca zadowolony z obrotu sytuacji. Do tej pory jednak spychał to wszystko gdzieś poza granice swojej świadomości. Przywoływał się do porządku, czasem flirtował z innymi dziewczynami, starając się trzymać z dala od nadmiernego zaangażowania emocjonalnego. Ich związek był w końcu udawany, a w dodatku chwilowy. Tak to sobie tłumaczył, próbując zminimalizować znaczenie tych emocji, które budziła w nim Bridget. Ale im częściej się widywali, tym trudniej mu było w tym układzie tkwić. Coraz częściej zaczynał dostrzegać, jak bardzo chciałby, aby ta gra stała się rzeczywistością, ale jednocześnie obawiał się, co to by oznaczało dla nich obojga.
    Coś, co miało być zabawą, okazało się pułapką, którą sam na siebie zastawił i w którą niespodziewanie wpadł. Nie bez znaczenia był fakt, że relacja z Bridget choć trwała krótko zdążyła wpłynąć na niektóre płaszczyzny jego życia. Kiedy całkiem niedawno dostał wiadomość od Niny, kobiety z której odrzuceniem jeszcze jakiś czas temu nie mógł sobie poradzić, zamiast ekscytacji poczuł niesmak i nawet nie odpowiedział. To było dla niego zaskakujące, nagle okazało się, że tę relację zostawił gdzieś daleko za sobą. Gdyby nie Bridget, pewnie wciąż trwałby w tym błędnym kole złych decyzji, pogrążając się w toksycznych związkach i niepotrzebnych konfliktach. Do tego miał akurat talent. Bridget przyniosła mu jednak coś nowego, coś, czego nie doświadczył wcześniej. Była inna, szczera i autentyczna, co sprawiło, że zaczął patrzeć na siebie i swoje życie z innej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odebrawszy jedzenie od dostawcy ruszył w stronę domu. Nie spieszył się jakoś szczególnie. W jego wnętrzu tętniło lekkie napięcie, obawa przed możliwą niezręcznością między nimi po tym incydencie. Zastanawiał się, czy Bridget będzie teraz czuła się niekomfortowo w jego obecności, czy też może to wszystko zostanie pominięte jakby nic się nie stało.
      Kiedy dotarł do domu, od razu udał się do kuchni, gdzie na granitowym kontuarze zaczął wypakowywać pojemniki z jedzeniem. Starannie rozłożył je na stole, próbując zachować naturalność. Zapalił kilka mniejszych lampek, które otuliły wnętrze ciepłym, rozproszonym światłem. Słysząc, jak Bridget wchodzi do domu, Max postanowił nie przerwać tego, co robił. Miał w planie zachowywać się naturalnie, chcąc pokazać, że mimo dziwnej chwili na pomoście, nie ma powodu, by teraz było między nimi niezręcznie. Otworzył usta, by coś do niej powiedzieć, ale w tym samym momencie poczuł delikatne dotknięcie jej dłoni na plecach. Jego ciało minimalnie drgnęło nie tylko dlatego, że był zaskoczony tym ruchem, ale również dlatego, że samo to dotknięcie było wystarczające, by znów zmącić jego myśli.
      Max odwrócił się w jej stronę, kiedy tylko poczuł jej dłoń na swoich plecach, próbując wyczytać coś z jej twarzy. Wpatrywał się głęboko w jej oczy, szukając znaków, które mogłyby mu ułatwić zrozumienie, co tak naprawdę czuje w tej chwili Bridget. Było coś w jej spojrzeniu, co sprawiało, że jego myśli zaczynały wirować, jednak to jej słowa sprawiły, że jego serce po raz kolejny tego wieczoru zabiło szybciej.
      Nie musiała prosić dwa razy. Max zostawił to, czym się zajmował, odwrócił się w jej stronę tak, że stali teraz na przeciwko siebie. Ich oczy spotkały się w intensywnym spojrzeniu, pełnym napięcia i niewypowiedzianych emocji. W tych sekundach każde z nich mogło wyczuć pulsującą między nimi energię. Spojrzenie Maxa opadło nieco niżej, na jej usta i nieznacznie się uśmiechnął i - już bez żadnego zawahania - objął ją jedną ręką w talii, zdecydowanie i pewnie, i przyciągnął do siebie. Nagle ich usta złączyły się w pocałunku, zaskakując go tym, jak natychmiastowo zareagował na impuls, jak gdyby jego ciało tylko na to czekało.
      Max poczuł, jak wszystko inne w otaczającej ich przestrzeni zaczęło zanikać. Byli tylko on i Bridget, połączeni w tym jednym intensywnym momencie. Jej usta były ciepłe i miękkie, a ich pocałunek był jak ognisko, rozpalające się w jego wnętrzu. Chwycił ją mocniej, przyciągając jeszcze bliżej siebie, czując, jak ich ciała stykają się w niezrównanym połączeniu. Czuł, jak wewnętrzne emocje się burzą, jakby długotrwale tłumione pragnienia nagle znalazły ujście. W tym pocałunku było coś magicznego, coś, co sprawiło, że świat zatrzymał się na chwilę, a oni mogli zatopić się w całym oceanie emocji. Ogarnęło go uczucie spełnienia, jakby wszystko, czego potrzebował, znajdowało się teraz w zasięgu jego dłoni.

      Maxie <3

      Usuń
  49. Gdy wreszcie oderwał swoje usta od Bridget, spojrzał na nią i zobaczył w jej oczach to samo, co odbijało się w jego duszy - pożądanie, zrozumienie i coś jeszcze, co trudno było nazwać, ale co działało jak magnes, przyciągając ich razem w jedno. Bridget patrzyła na niego intensywnym spojrzeniem, a w jej oczach migotało coś nieuchwytnego, co sprawiło, że Max czuł się jeszcze bardziej pogrążony w tym, co właśnie wydarzyło się między nimi. Wciąż trzymał ją blisko siebie. Musiał zdecydować, co dalej. Czy wystarczy mu odwagi, by podążać za tym, co teraz poczuli? Czy to, co się między nimi wydarzyło, zmieni ich relację na zawsze? Max wstrzymał oddech, czując wewnętrzną burzę myśli i emocji. Świadomość, że mogą się znaleźć na rozdrożu, a jednocześnie poczucie nieodpartej przyciągającej siły między nimi, sprawiały, że jego myśli krążyły wokół jednego pytania: Czy warto ryzykować? Spojrzał na Bridget, starając się odgadnąć, co kryje się za jej spojrzeniem. Wiedział, że musi zdać się na swoje uczucia i intuicję, nawet jeśli droga naprzód wydawała się niejasna i pełna niewiadomych.
    Jego serce biło jak oszalałe. Nie mógł powstrzymać się przed pragnieniem kontynuacji, przed dążeniem do tego, co może ich czekać. Dotknął delikatnie policzka Bridget. Zauważył, jak kosmyk jej włosów opada na twarz, i bez wahania założył go za jej ucho, pragnąc być blisko niej, dotykać jej w najbardziej intymny sposób. Delikatnie przesunął dłoń po jej plecach, czując miękkość materiału sukienki pod swoimi palcami, nim powoli, lecz zdecydowanie, sięgnął po zapięcie. W jego gestach mieszkała mieszanka czułości i pożądania, chciał, aby Bridget poczuła się uwielbiona i pożądana, aby wiedziała, jak bardzo zachwyca go jej piękno.
    Pociągnął lekko za zamek, czując jak materiał sukienki luźniej opada wokół ciała Bridget. To było jak powolne odsłanianie tajemnicy, jak odkrywanie skarbca ukrytego pod warstwami codzienności. W międzyczasie pochylił się znów w jej stronę, zakradając się niepostrzeżenie w głąb jej przestrzeni osobistej. Jego usta muskały jej skórę na szyi, pozostawiając na niej ciepłe ślady po pocałunkach. Gdy sukienka zsuwała się coraz niżej, jego dłonie nieustannie czuwały nad jej ciałem, jakby chciały zapamiętać każdy centymetr skóry. Był to dotyk pełen czułości i pożądania, który miał w sobie nutę skrytego pragnienia. Jego dotyk stawał się coraz bardziej zmysłowy. Robił to powoli, ostrożnie, dając jej przestrzeń na reakcję, ale jednocześnie nie mogąc powstrzymać się przed głębszym zanurzeniem się w chwili. Była to gra między kontrolą a pożądaniem, między chwilą a namiętnością, która sprawiała, że ich serca biły z jeszcze większą intensywnością.
    Kiedy sukienka wreszcie opadła na podłogę, Maxowi trudno było oderwać od niej spojrzenie. Pochylił się, by przyciągnąć ją do siebie, a jej ciało przyjęło go z ciepłem i miękkością, jakby każdy dotyk był zaproszeniem do jeszcze większej bliskości. Jego dłonie oplatały jej ciało, odczuwając każdy pulsujący ruch skóry, a jej zapach wypełniał mu zmysły, unosząc go na fali pożądania i namiętności.To był moment, który zostanie w jego pamięci na zawsze, chwila, w której czuł się jak u schyłku upojenia, gotowy zanurzyć się w morzu uczuć, które ich połączyło. Kiedy obsypał pocałunkami jej szyję, wrócił do ust. Bridget odwzajemniła jego pocałunki, czując jak silnie przyciąga ją do siebie. Jego dłonie, pełne pożądania, delikatnie błądziły po jej ciele, odkrywając nowe zakątki. Nie było już miejsca na wątpliwości, obawy ustąpiły miejsca pożądaniu. Max czuł, jak jego serce bije gwałtownie, jak każde dotknięcie Bridget wywołuje w nim falę rozkoszy i pragnienia. Wszelkie zmysły zostały uwolnione, a czas przestał istnieć.


    Maxie <3

    OdpowiedzUsuń
  50. Max czuł, jak jego serce bije mocniej. Bridget nie stawiała oporu, poddawała się jego działaniom, dając mu wyraźne przyzwolenie na eksplorację każdej części jej ciała. Głębokie, żarliwe pocałunki, które ze sobą wymieniali, były wyrazem nie tylko fizycznego pożądania, ale także emocjonalnego połączenia między nimi. Jej ciało reagowało na każdą jego pieszczotę, a to coraz bardziej go ośmielało. Jej miękka gorąca od pożądania skóra wzmacniała jego pragnienie i zachęcała do dalszej eksploracji. Gdy Bridget odwzajemniła jego namiętność i wsunęła dłonie pod jego bluzę, Max poczuł, jak pod wpływem jej dotyku po jego ciele roznosi się elektryzujące uczucie. Ich dłonie mijały się w miarę, jak kolejne części garderoby opadały na podłogę. Gdy jej dłonie prześlizgiwały się po jego skórze, czuł, że pływa w morzu czystej ekstazy. Nie myślał już o tym, czy to co robią jest właściwe, ani o tym, jak to wpłynie na ich relację. Dlatego, kiedy zapytała, czy miał to w planach, uśmiechnął się zaczepnie, składając na jej ustach pocałunek.
    — To — mruknął, odrywając się od niej na chwilę, jednak tylko po to, by znów przenieść swoje usta niżej, na jej szyję — I to — dodał, składając tam kilka pocałunków, aż po obojczyk. — I to — mruknął, po czym niespodziewanie uniósł ją lekko, tak by mogła usiąść na chłodnym blacie kuchennym. Max pozwolił sobie na chwilową przerwę, ciesząc się wyrazem zaskoczenia na twarzy Bridget. To nagłe uczucie zimna na jej skórze kontrastowało z gorącym, płonącym pragnieniem między nimi. Zauważył, że po jej skórze przeszedł dreszcz. Znów pocałował jej usta.
    — A to wszystko… — przerwał na moment, jakby się z nią drażnił — to dopiero początek — dodał, kiedy spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego spojrzenie było pełne zmysłowego wyzwania. Kierując się pożądaniem i instynktem, sięgnął zapięcia górnej części jej bielizny, która zaraz znalazła się na podłodze, tuż obok jego koszulki. Miał wrażenie, że Bridget bez wahania poddawała się każdemu jego ruchowi, a atmosfera stawała się coraz bardziej nasycona erotyzmem. Jej ciało wydawało się jak zaproszenie do dalszej eksploracji, a on nie mógł się oprzeć pokusie, by zagłębić się jeszcze bardziej w tę chwilę, której intensywność wypełniała całą kuchnię. Nikt inny nie istniał, nie było przeszłości ani przyszłości, byli tylko oni dwoje, splątani w miłości i pożądaniu, które płonęło jak nieokiełznany ogień. Wykorzystał moment, w którym Bridget oplotła go nogami w pasie, chwycił ją silnymi ramionami i nie przerywając pocałunków, zsunął z chłodnego blatu, by zanieść ją prosto na miękką sofę. Bridget opadła na plecy, a Max zawisł nad nią podtrzymując się na przedramionach. W tym momencie nic go już nie ograniczało - mógł cieszyć się jej ciałem tak, jak tego chciał. Max, nie zważając na nic innego, zanurzał się w zmysłowej eksploracji jej ciała. Jego dłonie błądziły po jej skórze, zmysłowo i dociekliwie, odkrywając każdy zakamarek, każdy punkt, który mógłby jej dostarczyć rozkoszy. Jego usta przemierzały niemal każdy centymetr jej ciała. Max pozwolił swoim zmysłom na całkowite zanurzenie się w chwili. Nie było już miejsca na myśli, wątpliwości ani zastanowienie się nad konsekwencjami. Była tylko teraźniejszość, to uczucie zmysłowej ekstazy, które przewijało się między nimi w każdym pocałunku, każdym dotyku. Jego dłonie błądziły po jej ciele, szukając reakcji i zbierając dreszcze rozkoszy a jego dotyk był zarazem delikatny i pewny, jakby chciał podkreślić jak bardzo pożąda każdego centymetra jej istnienia. Bridget, zanurzona w tym wirze namiętności, odpowiadała mu równie intensywnie. pod wpływem jego dotyku, zaczęła coraz bardziej oddawać się tej namiętnej grze, jej ciało poddawało się falom pożądania, a jej oddech stawał się coraz bardziej nieregularny. W tym namiętnym tańcu ciał, nic innego nie miało znaczenia.

    Maxie <3

    OdpowiedzUsuń
  51. Wtopili się w siebie, pogrążeni w tej namiętnej grze, tworząc niepowtarzalne połączenie dwóch dusz. Przeplatali się razem w tańcu ciał, eksplorując nawzajem każdy zakątek skóry, jakby chcieli odkryć wszystkie tajemnice, które kryły się pod powierzchnią. Czuł jej oddech na skórze, gdy zbliżali się do siebie, a ich pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne i głębokie. Jej dłonie wędrowały po jego plecach, ślizgając się po skórze z nieskrępowanym pożądaniem, podczas gdy jego dotknięcia budziły w niej fale rozkoszy. Byli jak dwie części jednej całości, które odnajdywały się wzajemnie, dopasowując się do siebie w każdym możliwym aspekcie. Max świadomie zatrzymywał oddech, czując pulsujące ciepło jej ciała przylegającego do jego. Oboje wiedzieli, że ta chwila jest tylko dla nich, że są zanurzeni w swoim małym, intymnym świecie, gdzie nic innego się nie liczyło oprócz ich wzajemnej miłości i pożądania. W ich połączonych gestach było coś magicznego, coś, co sprawiało, że świat wokół nich przestawał istnieć. Byli w swojej własnej krainie szczęścia, gdzie nie było miejsca na zmartwienia czy troski. Namiętność między nimi rosła w siłę, aż stali się jednym w tej eksplozji uczuć, oddychając ciężko, zatopieni w tej chwili ekstazy.
    Potem świat zwolnił, a Max wtulił się w Bridget. Trwali tak przez chwilę, próbując uspokoić oddech. Rossi uniósł się nad nią i przesunął delikatnie dłonią opadające kosmyki jej włosów. Potem znów opuścił swoje usta na jej skórę, składając kilka powolnych pocałunków na obojczyku i opadł tuż obok niej na miękkiej sofie. W ciszy, która nastała między nimi, słychać było tylko ich przyspieszone oddechy i bicie serc. To był moment, który wydawał się zawieszony w czasie, chwila, która miała trwać wiecznie. W miękkości nocy, gdy świat spał w objęciach ciszy, Max i Bridget pozostawali obudzeni, zatopieni w sobie nawzajem. Nie mógł oderwać od niej wzroku, jakby chciał upewnić się, że to, co przeżyli, nie było jedynie ulotnym snem. Max przysunął się delikatnie, by pocałować Bridget w czoło, czując jej oddech na swojej skórze, który przywracał go do teraźniejszości. Cisza, która unosiła się wokół nich, była tak gęsta, że można było ją niemalże dotknąć. I tak, nieśpiesznie, zanurzyli się w tej chwili, oddając się ukojeniu, które przynosiła obecność drugiej osoby.
    Max po chwili milczenia spojrzał na Bridget z lekkim uśmiechem, który malował się na jego ustach. Był świadomy zmiany, jaką odczuwał w ich relacji, a teraz, gdy opadły emocje, czuł, że musi to wyrazić słowami.
    — Mam wrażenie, że nasz udawany związek wszedł na wyższy poziom — powiedział, unosząc lekko brwi. Jego spojrzenie było pełne ciepła i szacunku, kiedy wpatrywał się w nią. — I przestał być udawany — dodał z przekonaniem, chcąc wyrazić, że to, co się wydarzyło między nimi, było czymś więcej niż tylko grą. Wpatrywał się w nią przez chwilę, jakby szukał w jej oczach potwierdzenia swoich słów.
    — Chcę powiedzieć, że to nie była tylko chwila zapomnienia, Brie… — kontynuował, starając się dobrze dobrać słowa, aby wyrazić swoje uczucia.
    — Wszystko, co do tej pory między nami było… — zamilkł na chwilę, żeby zebrać myśli. — Nie chcę, żebyś myślała, że to wszystko było tylko zabawą. Musisz wiedzieć, że... — zaczął, zatrzymując się na chwilę, by złapać oddech i upewnić się, że jego słowa będą miały odpowiednią wagę.
    — Zależy mi na Tobie i chcę, żebyś była częścią mojego życia naprawdę.

    Boyfriend? <3

    OdpowiedzUsuń
  52. [Cóż, Whitney jako były sportowiec tworzy również kosmetyki z myślą o kobietach aktywnych, takich, które chcą czuć się ładne na siłowni, podczas joggingu czy jakiejkolwiek aktywności, bez strachu o to, że im wszystko spłynie. No i ciuszki też proponuje ;). Także jak najbardziej, możemy pokombinować. A o wplątaniu jakoś córki może pomyślę. ]

    Whitney

    OdpowiedzUsuń
  53. Max leżał na plecach, z głową lekko odchyloną na bok. Słuchał spokojnego, miarowego oddechu Bridget, która zasnęła, wtulona w jego tors. Czuł ciepło jej ciała, które przylgnęło do niego jak magnes i uśmiechał się mimowolnie, jakby wciąż z lekkim niedowierzaniem. Jednocześnie ogarnął go pewnego rodzaju spokój, jakby wszystkie zmartwienia i niepokoje zostały zastąpione przez uczucie błogiego zadowolenia. W tej sielankowej sytuacji ukryta była także pewna przewrotność. Intencje Maxa były czyste. Nie traktował tej podróży jak okazji do tego, by się do Bridget zbliżyć, na pewno nie w taki sposób. To nie była żadna gra. Jednak teraz, kiedy leżał tuż obok niej, po tym jak pozwoliła mu nacieszyć się każdym centymetrem swojego ciała, Max zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo ich relacja ewoluowała. W milczeniu, z zamkniętymi oczami, Max zastanawiał się nad tym, jak do tego doszło, kiedy obudziła w nim uczucie, które wykroczyło daleko poza strefę przyjaźni. Bridget była dla niego kimś wyjątkowym, kimś, kogo potrzebował w swoim życiu. W milczeniu uśmiechnął się pod nosem, bo właśnie w tej chwili poczuł, że znalazł się dokładnie tam, gdzie powinien być. A potem zasnął, zatapiając się w spokojnym oddechu i objęciach Bridget.
    Max powoli otworzył oczy, obudzony promieniami porannego słońca, nieśmiało wpadającymi do sypialni przez niedokładnie zasłonięte okna. Usiadł lekko w łóżku, czując, jak energia nowego dnia rozpiera jego wnętrze. Spojrzał na Bridget, która oddychała spokojnie, całkowicie pogrążona we śnie. Wstał delikatnie, starając się jej nie obudzić i bezszelestnie wymknął się z sypialni i zniknął w łazience. Po szybkim, orzeźwiającym prysznicu Max zszedł do kuchni, gdzie niecierpliwie kręciła się Milka, nie do końca zadowolona z faktu, że poprzedniej nocy zamknięto przed nią drzwi do sypialni.
    Najpierw wypuścił ją do ogrodu, gdzie mogła poszaleć trochę na świeżym powietrzu, a potem zajął się przygotowywaniem dla niej jedzenia. Wyłożył zawartość puszki do miski i ustawił ją tuż obok miski z wodą, a potem zacmokał kilka razy, przywołując psa do siebie psa. Milka zajęła się pałaszowaniem a on, zostawiszy za sobą uchylone drzwi, wyruszył w stronę pomostu, gdzie czekał na niego zacumowany jacht. Kiedy dotarł na miejsce, zajął się przygotowaniami do wypłynięcia. Rozpoczął od sprawdzenia stanu silnika, otwierając pokrywę maszynowni i sprawdzając, czy wszystkie komponenty działają bez zarzutu. Sprawdził poziom paliwa i oleju, dbając o to, aby mieli wystarczającą rezerwę na całą podróż. Następnie przystąpił do sprawdzenia lin, które musiały być odpowiednio zabezpieczone, aby uniknąć ewentualnych problemów. Po zakończeniu kontroli technicznej, skupił się na sprawdzeniu stanu wody w zbiornikach, dbając o to, by mieli dostęp do świeżej wody przez całą podróż. Starannie zweryfikował zapasy żywności i sprzętu na pokładzie, upewniając się, że wszystkie luźne przedmioty zostały odpowiednio zabezpieczone przed przemieszczaniem. Kolejnym krokiem było sprawdzenie balastu jachtu, potrzebnego by zapewnić stabilność i równowagę. Dopiero gdy wszystkie te czynności zostały wykonane, Max poczuł się gotowy na przygodę, którą mieli przed sobą. Spojrzał w stronę rozległego morza, czując ekscytację i podniecenie, a jednocześnie uspokojony, że wszystko zostało odpowiednio przygotowane. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 10. Ruszył w drogę powrotną do domu. Kiedy wszedł do kuchni, Bridget nie zauważyła go, skupiona na uruchamianiu ekspresu do kawy, którego hałas zdominował dźwięki jego kroków. Zbliżył się do niej niezauważony, czując jak serce bije mu szybciej w ekscytacji. Delikatnie objął ją w talii od tyłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Dzień dobry — mruknął, a kiedy się do niego odwróciła, nie czekając na odpowiedź skradł jej pocałunek.
      — Wyspana? — Zapytał i korzystając z tego, że odwrócił jej uwagę od tego co robiła, sięgnął za nią i skradł jej również filiżankę z kawą, śmiejąc się przy tym wesoło.
      — Przygotowałem już jacht — powiedział kiedy upił łyk parującego napoju i oparł się o blat.
      — To nie koniec niespodzianek — wzruszył nieznacznie ramionami, gdy spojrzała na niego zaskoczona, najwyraźniej nie traktując jego obietnicy dotyczącej rejsu na Bahamy poważnie.

      BF <3

      Usuń
  54. Billie pomalowała usta na ciemną czerwień i zerknęła na swoje odbicie w lustrze. O tak, spojrzenie spod rzęs, wzrok zabarwiony odrobiną pogardy. Nie, żeby miała jakieś pretensje do swojego wyglądu – ta mina zwyczajnie pasowała jak ulał do rozpieszczonej, bogatej panienki bogatych i znanych rodziców. Wraz z kuzynką miały dziś pozować do jakiegoś nowego magazynu w sukniach z White Pearl, ale szczerze mówiąc, Billie nie była zbyt zorientowana, o jaki magazyn chodzi. I, szczerze mówiąc, niespecjalnie chciała się orientować. Póki jej kariera ograniczała się do ładnych uśmiechów w stronę aparatu i ślicznej figury, na której dobrze będą leżeć ubrania, nie zaprzątała sobie głowy tym, z kim współpracują rodzice. Wiedziała, że gdy przyjdzie jej przejąć obie firmy, to będzie musiała już zainteresować się takimi rzeczami, ale jej plan na przyszłość zakładał… nieco większe zmiany. Nie czuła jednak potrzeby wspominać o tym rodzicom – tylko by się zestresowali albo próbowaliby zmienić jej decyzję. Nie rozumiała, po co komplikować sobie życie ogłaszaniem wszem i wobec swoich przekonań czy poglądów, skoro można było po prostu milczeć, a potem i tak zrobić wszystko po swojemu.
    Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie w lustro i pokazała język swojemu odbiciu, po czym przeczesała włosy palcami i zeszła na dół. Miała nadzieję, że Bridget szybko się zjawi, bo siedzenie i słuchanie marudzenia mamuśki zdecydowanie nie było rozrywką, na jaką miała ochotę.
    Billie zawsze czuła się tak, jakby ona i Bridget były siostrami, a nie tylko kuzynkami. Od najmłodszych lat dzieliły razem przestrzeń edukacyjną, najpierw stolik w przedszkolu, przy którym malowały farbami i stawiały pierwsze koślawe literki, potem wspólna ławka, od podstawówki aż do końca liceum. Dopiero podczas studiów ich drogi odrobinę się rozeszły; Billie po prostu na żadne studia się nie wybrała. Ale wciąż widywały się tak samo często i zachowywały nieraz tak samo głupkowato, jak w dzieciństwie. Przez to, że zawsze trzymały się we dwie, Billie nigdy nie znalazła sobie żadnej innej przyjaciółki, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Nad ilość ludzi w swoim otoczeniu zdecydowanie przedkładała ich jakość.
    – O boże, jak dobrze, że wreszcie jesteś! – przywitała entuzjastycznie kuzynkę w drzwiach. – Myślałam, że jeszcze chwila i ją zamorduję – dodała szeptem, wymownym ruchem głowy wskazując na Cassidy Calloway, która dyrygowała swoimi asystentkami z taką wprawą, jakby pociągała za sznurki marionetek. – Od jej lamentów głowa może człowiekowi pęknąć – mruknęła jeszcze, po czym uśmiechnęła się nagle: szeroko, intrygująco i trochę diabolicznie. – Potem zaliczymy dobrą imprezę – dodała kątem ust.
    Podczas zdjęć obie wypadły znakomicie, czego zresztą można się było spodziewać, biorąc pod uwagę, że robiły to niezliczoną ilość razy i przed obiektywem czuły się jak ryby w wodzie. Billie była zmęczona, a jednocześnie naładowana adrenaliną, płynącą z tego, co dopiero miało się wydarzyć.
    – Mamo, pooglądamy sobie te kie… sukienki, dobrze? – spytała słodkim głosem, przybierając pełną niewinności minę. Gdyby Cassidy częściej zauważała swoją córkę, niż tylko ślizgała po niej wzrokiem, wiedziałaby już, że ta mina zwiastuje kłopoty.
    – Jasne – odparła trochę nieprzytomnie. – Bawcie się dobrze. I, Willow, zamknij potem pracownię.
    Billie wzdrygnęła się na dźwięk swojego pełnego imienia, po czym odwróciła się do Bridget.
    – Przymierzaj, bierz tę, która ci najbardziej pasuje, a potem idziemy na miasto po zaopatrzenie. A potem do mnie na imprezkę – uśmiechnęła się szeroko.

    Bb, love

    OdpowiedzUsuń
  55. Max poczuł, jak Bridget delikatnie unosi rękę i przesuwa ją z jego ramienia na kark, przylegając do niego blisko. Ich spojrzenia spotkały się ponownie, a ich usta złączyły w niewinnym, krótkim pocałunku. Max objął ją ramionami w pasie, nie pozwalając, by odsunęła się od niego nawet na milimetr. W ciszy kuchni dźwięk ekspresu do kawy ustąpił miejsca tylko ich oddechowi. Milka kręciła się obok nich, ale tym razem nie zostawił miejsca na to, by wcisnęła się pomiędzy nich, tak jak poprzedniego wieczoru.
    — Wiesz, według moich wyliczeń, jesteśmy parą już przynajmniej od pięciu miesięcy — powiedział zaczepnie. — A nawet dłużej, jeśli liczyć te randki, w których nie miałem okazji uczestniczyć osobiście — dodał, uśmiechając się wesoło.
    — To po pierwsze. A po drugie, może to jest właśnie mój plan? Zrobienie z ciebie najbardziej rozpieszczonej i najszczęśliwszej dziewczyny, jaką widział ten świat?
    Słowa te wypowiedział z przekonaniem, czując, jak serce bije mu mocniej w piersi. To wciąż brzmiało dziwnie, wręcz nierealnie, jakby zaraz miał się z tego snu obudzić i wrócić do rzeczywistości. W jej spojrzeniu dostrzegł głębię i spokój, których tak długo szukał.
    — Wiesz, że lubię być najlepszy, we wszystkim. Takie… zboczenie zawodowe.
    Tym razem jego to znów przybrał żartobliwe zabarwienie, a on sam przywołał na twarz swobodny uśmiech. Musnął jej czoło i pozwolił na to, by wyswobodziła się z jego objęć, wyjął z szafki drugą filiżankę i ponownie włączył ekspres do kawy. I zajął się przygotowaniem szybkiego i lekkiego śniadania.
    — Myślisz, że Milka dobrze zniesie rejs? — Zapytał, przyglądając się przez chwilę psu. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Czekało ich dwie, jeśli nie trzy godziny na jachcie, zanim dotrą do pierwszej wyspy, a o tej porze roku ocean lubił być rozbujany. Max podał Bridget filiżankę kawy, obserwując jej uśmiech i zamyślenie w oczach. Chwila milczenia między nimi była jak muzyka, która wypełniła pomieszczenie, otaczając ich ciepłem i miłością. Każdy łyk kawy smakował im jak błogosławieństwo. Max cieszył się chwilą, w której mogli być razem, bez pośpiechu i zmartwień, tylko ciesząc się sobą nawzajem. W jej towarzystwie każdy dzień wydawał się jak podróż w nieznane, pełna możliwości i niespodzianek.
    Po zakończeniu śniadania Bridget zniknęła na piętrze, by przygotować się do wycieczki, a on wyszedł z kuchni, pełen determinacji i zapału, i ruszył w stronę pomostu. Świadomość, że mają przed sobą wyjątkowy dzień, napawała go radością i podekscytowaniem. Wszedł na pokład, w pełni skoncentrowany na swoich zadaniach. Sprawdził jeszcze raz stan silnika, a także po raz kolejny przeprowadził inspekcję lin i zabezpieczeń, tak na wszelki wypadek. Każdy ruch wykonywał precyzyjnie i z pełną świadomością, że od jego działań zależy bezpieczeństwo ich podróży.
    —Gotowa? — Zapytał, kiedy Bridget pojawiła się razem z Milką na pomoście. Słońce delikatnie migało na falach, nadając wodzie złoty połysk, a powietrze było nasycone świeżym powiewem wiatru.
    — Zaczekaj, pomogę ci — Max zeskoczył na deski pomostu i wziął od niej rzeczy, a potem podał jej rękę i asekurował ją, gdy wchodziła na pokład.
    Wnętrze niewielkiego, luksusowego jachtu emanowało elegancją i komfortem. Gładkie drewniane podłogi łączyły się harmonijnie z jasnymi, przytulnymi meblami. Na pierwszy rzut oka widać było staranne wykończenie i dbałość o szczegóły. Jacht był niewielki, ale mógł spokojnie pomieścić nawet kilka osób. Max poprowadził Bridget przez zewnętrzną część wypoczynkową, z wygodnymi kanapami i stolikiem po środku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalej, w kierunku dziobu, znajdował się wewnętrzny, przestronny salonik z aneksem kuchennym, wyposażonym w najnowocześniejsze urządzenia, gotowe do przygotowania pysznych posiłków. Duże okna umożliwiały podziwianie otaczającego krajobrazu nawet będąc wewnątrz. Dalsza część jachtu skrywała kolejne pomieszczenia, takie jak elegancka łazienka z prysznicem, czy sypialnia.
      Max z dumą opowiadał Bridget o każdym zakamarku jachtu, pokazując jej każdy detal i tłumacząc, jakie udogodnienia oferuje. Na koniec wskazał jej drzwi prowadzące do sypialni. Wnętrze urządzone było w minimalistycznym, a zarazem eleganckim stylu. Drewniane wykończenia dodawały charakteru, delikatne akcenty w postaci miękkich poduszek i dodatków nadawały przytulności i zachęcały do odpoczynku. Centralną część sypialni zajmowało duże łóżko. Po bokach stały eleganckie szafki nocne z lampkami. Duże okno nad łóżkiem dawało widok na błękitny ocean, a gdy je otworzył, do wnętrza wpadł świeży powiew wiatru, przypominając o wolności i przygodzie, która czekała ich na zewnątrz. Krok w krok za nimi podążała Milka, obwąchując uważnie przestrzeń i zaglądając w każdy kącik. Max podkreślił, że choć jacht jest niewielki, to oferuje wszystko, czego potrzebują do komfortowego wypoczynku, podczas ich krótkiej wycieczki.
      Po krótkiej chwili zwiedzania wnętrza jachtu, Max znów poprowadził Bridget na zewnątrz, na pokład, gdzie mogli podziwiać szeroką przestrzeń i panoramiczny widok na otwarty ocean.
      — To jeszcze nie koniec — powiedział patrząc na Bridget i uśmiechnął się z zadowoleniem, widząc jej radość. Słońce delikatnie grzało, a ciepła bryza muskała ich skórę, przynosząc uczucie wolności i spokoju. Kolejny, punktem były wygodne leżaki ustawione na dziobie jachtu, zapewniające idealne miejsce do opalania i relaksu podczas pływania oraz górny pokład, do którego prowadziły zewnętrzne schody, a który był urządzony podobnie do dziobu.
      Na koniec, Max, z uśmiechem na twarzy, zaprosił Bridget do sterowni, gdzie znajdowały się skomplikowane urządzenia i panele kontrolne.
      — To kokpit, ostatni punkt programu — wyjaśnił, prezentując obszerny panel z różnymi przyciskami, dźwigniami i ekranami. — Tu znajdują się wszystkie niezbędne instrumenty do nawigacji i monitorowania stanu jachtu.
      Było to również miejsce, w którym podczas podróży będzie spędzał najwięcej czasu.

      BF <3

      Usuń
  56. Odruchowo przeczesała włosy palcami, uśmiechając się lekko.
    – Widać?
    Faktycznie, farbowanie na blady róż służyło jej wizerunkowi, chociaż nie miała nic przeciwko swojej naturalnej blond fryzurze. Potrząsnęła głową, strącając pojedyncze kosmyki na twarz, czego jej matka serdecznie nie znosiła, i wyszczerzyła białe zęby w stronę obiektywu.
    – No jasne, że idziemy w sukniach na miasto – odparła takim tonem, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie i najnormalniejsza pod słońcem. – Zabawimy się trochę, jak w dzieciństwie, kiedy kradłyśmy ubrania i szpilki naszych matek, i urządzałyśmy rewię mody w hallu u dziadków. No – dodała, przybierając sztucznie zmartwioną minę – niestety dorosłość ma swoje ograniczenia. Albo swoje plusy…
    Ostrożnie zdjęła z wieszaka suknię, nad którą Cassidy pracowała ostatnio. Była to piękna kreacja w kolorze czystej bieli, z gorsetową górą i szerokim dołem z mnóstwem warstw tiulu i materiałów, których Billie nie potrafiłaby nazwać. Z przodu gorset miał ozdobne, pudrowo różowe tasiemki, praktycznie niewidoczne. Nie wiedziała, czy był to projekt dla konkretnej klientki, ale po namyśle doszła do wniosku, że nie; suknie szyte na zamówienie raczej nie prezentowały się tak… królewsko, ich widok od progu krzyczał, że oto stoi przed wami panna młoda. To cudeńko z kolei było obłędnie piękne i Billie nie mogła oderwać od niego oczu, kiedy tylko zobaczyła wstępną wersję. Płynnym ruchem wsunęła się w kreację i zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się do Billie po drugiej stronie szkła, a potem obejrzała się na kuzynkę.
    – Wow, wyglądasz cudownie! – stwierdziła z podziwem, lustrując ją od stóp do głów. – Gdzieś tutaj były buty… O, są – ucieszyła się, otwierając wielką szafę w rogu, wypełnioną sukniami ślubnymi, których biel aż raziła w oczy, i wskazała gestem na półkę poniżej. – Wybieraj i lecimy. Dzwonię po szofera.
    Szybko chwyciła buty, które niemal zawsze ubierała do zdjęć w kreacjach matki i złapała za telefon.
    – Mitch, skarbie, mógłbyś po nas podjechać? – zapytała tonem wielkiego zadowolenia z siebie, jakby była kotem, który właśnie upolował mysz. – Od strony pracowni. Czekamy. Pa, pa!

    kuzyneczka

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnęła się drapieżnie, zadowolona z pochwały, w której brzmiała szczerość. Przejrzała się parę razy w lustrze, z każdej strony, wzięła głęboki wdech i odwróciła się w stronę wyjścia.
    – Okej, okej! – prychnęła, unosząc w górę dłonie, jakby się poddawała. – Mamy czas. Wybieraj na spokojnie.
    Boże, od dawna nie czuła się tak przyjemnie pobudzona, jak dzisiaj. Ekscytacja szalała jej w żyłach niczym jakiś musujący napój, którego bąbelki przyjemnie drażnią zakończenia nerwowe. Wydawało jej się, że świat wokół nabrał nagle intensywniejszych barw, że miał wyraźniejsze kontury, że pachniał niczym nieograniczoną słodyczą; wolność – to właśnie czuła. Jakby po latach siedzenia w ciasnym pudełku nagle wyrwała się na wolność.
    Na tym polegał jej urok i problem – swoboda kompletnie mieszała jej w głowie. Wyglądało to tak, jak gdyby nagle zrywała z siebie kostium idealnej córki, na której może polegać matka, którą ojciec uważa za godną następczynię, a ciotki chwalą bezustannie, i przeistaczała się w dziką bestię, pragnącą robić wszystko tylko dlatego, że może. Billie była niewielkim, zabawnym chochlikiem, ale niektóre jej zachowania ocierały się o skrajność definicji stabilności psychicznej. Właściwie wszystko, co czuła, było zazwyczaj przejaskrawione. Potrafiła ukrywać emocje za maską osoby odpowiedzialnej i niewzruszonej, ale te emocje mogłyby w końcu wybuchnąć, toteż wolała dawać sobie momenty, w których mogła wypuścić je na zewnątrz – trochę dzikości, trochę radości, trochę furii. Tak było po prostu bezpieczniej, nawet, jeśli przemieniała się wówczas w dziewczynę miotającą uczuciami na prawo i lewo.
    Zgasiła światło, ciągnąc kuzynkę na zewnątrz, a potem zamknęła drzwi. Wręczyła klucze do pracowni swojemu szoferowi, Mitchowi, i pocałowała go delikatnie w policzek. Po czym zachichotała i wsunęła się gładko na miejsce z tyłu limuzyny.
    – No chodź, będzie super! – zawołała do Brie, moszcząc się wygodnie na siedzeniu. – Oj, skarbuję wielu ludziom, ale Mitch jest jedyny w swoim rodzaju, prawda, M.?
    Mrugnął do niej we wstecznym lusterku, uśmiechając się pod nosem.
    Billie ujmująco poprosiła szofera, żeby je zawiózł pod sklep nieopodal jej mieszkania, a wysiadając wręczyła mu pokaźny napiwek. Pociągnęła Bridget delikatnie za rękę, kierując się w stronę sklepu, w którym zamierzała kupić alkohol. Pomachała Mitchowi na pożegnanie i odwróciła się w stronę kuzynki.
    – E tam. Jest po prostu słodki – wzruszyła ramionami. – I zawsze wtedy, kiedy go potrzebuję, no i nie wsypie mnie przed matką, nawet jeśli w jutrzejszej gazecie ukaże się o nas artykuł.
    Zaśmiała się wesoło, wchodząc do sklepu i, nie zważając na zdumione spojrzenia ludzi, zaczęła pakować do koszyka popcorn, żelki i chipsy, a dodatkowo jakieś kolorowe napoje, niezdrowe i obrzydliwie słodkie.
    – Bierz, na co masz ochotę – zachęciła. – I idziemy na imprezę. Panie i panowie – dodała głośniej, zwracając się do pozostałych klientów sklepu. – Moja siostra i ja wychodzimy dzisiaj za naszych fantastycznych facetów!
    Ktoś zaczął klaskać, ktoś krzyknął gratulacje!, jakiś podstarzały tatusiek zagwizdał donośnie. Billie ukłoniła się teatralnie i podeszła do kasjerki siedzącej za ladą.
    – Poproszę jakiś dobry alkohol. Tylko nie szampan, nie znoszę szampana. Co pijemy? – spytała Brie.

    szalona siostrunia

    OdpowiedzUsuń
  58. [Znając dzisiejsze internety to jestem w stanie doskonale sobie wyobrazić, że ktoś by się przyczepił do niej w stylu "taka księżniczka jak ty to nigdy nawet siłowni na oczy nie widziała" haha. Możemy od czegoś takiego zacząć i zobaczyć jak to się rozwinie. ]

    Whitney

    OdpowiedzUsuń
  59. Max zwykle na takie wyprawy zabierał ze sobą znajomych, z którymi imprezował, a więc i sternika, przejmował wszystkie obowiązki na jachcie. Tym razem się na to nie zdecydował. Uznał, że potrzebują trochę czasu tylko dla siebie, z dala od ciekawskich spojrzeń, bez towarzystwa. Patent sternika wyrobił już kilka lat temu i miał za sobą wiele wypływanych godzin, podróż na Bahamy, przy tej pogodzie, nie była obarczona ryzykiem, z którym nie mógłby sobie poradzić. Kiedy w końcu oderwali się od brzegu i wypłynęli na szerokie wody oceanu, Max poczuł, jak napięcie opuszcza jego ciało. To był moment, na który czekał – czas spędzony tylko z Bridget, z dala od zgiełku cywilizacji i codziennych trosk.
    Dookoła nich rozciągała się błękitna nieskończoność. Odbijające się od fal promienie słońca migotały dynamicznie. Max, z uśmiechem na twarzy, objął Bridget ramieniem, zasypując ją pocałunkami na przemian z wyjaśnieniami dotyczącymi panelu sterującego. W miarę jak jacht sunął naprzód, Max wskazywał na różne przyciski i dźwignie, wyjaśniając ich funkcje i wpływ na manewry jachtu, a potem bez najmniejszego zawstydzenia, obserwował, jak Bridget opala się na dziobie jachtu, tuż pod jego nosem i był przekonany, że robi to z premedytacją, co jakiś czas posyłając mu tylko uśmiech. Po nieco ponad dwóch godzinach, na horyzoncie zaczęły pojawiać się kolejne wyspy.
    — To Nassau, wrócimy tu później — Max wskazał na wyspę, która unosiła się na horyzoncie. Nie zamierzał jednak zawijać do portu na tej wyspie. A przynajmniej nie od razu. Własny jacht dawał im wolność co do tego, gdzie popłyną. Mogli wybrać najpiękniejszą zatokę, przy jakiejś kameralnej wyspie i tam się zatrzymać.
    — Jak długo jeszcze Milka wytrzyma bez spaceru? — Zapytał, kiedy podpłynęli bliżej jednej z mniejszych wysp. Zatoka była kameralna, a błękitne wody oceanu zachęcały do kąpieli. Nie planował spędzać tu więcej, niż dwóch godzin, zanim zejdą na ląd, który był w zasadzie na wyciągnięcie ręki. Gdyby chcieli, mogli tam podpłynąć wpław w zaledwie kilka minut.
    Blue Lagoon Island, znana również jako Salt Cay, to jedna z najpiękniejszych wysp na Bahamach. Oaza tropikalnego uroku, położona zaledwie kilka mil od Nassau. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to kolorystyka wody – przejrzyste, turkusowe laguny oraz szmaragdowy odcień oceanu. Nieopodal znajdowała się rozciągnięta na długim wybrzeżu plaża z białym piaskiem, a tuż za nią wyrastała bujna roślinność. Max, stojąc na pokładzie jachtu, poczuł delikatny powiew tropikalnego wiatru, który pieszczotliwie muskał jego skórę i uśmiechnął się wesoło. Zdecydowany na spontaniczny skok, Max rozpiął do końca guziki białej, lnianej koszuli, a następnie całkowicie z siebie ją zrzucił. Koszula opadła na pokład, a Max stanął na podwyższeniu na rufie jachtu, patrząc w kierunku falującej tafli oceanu. W tle szumiały fale, a słońce, już niemal na wysokości zenitu, migało promieniami na wodzie, malując iskrzące się wzory na powierzchni oceanu. Nie czekając dłużej, Max skoczył z podwyższenia w ocean. Ciało przełamało powierzchnię wody, nurkując w morskiej otchłani. W pierwszym momencie uczucie wolności ogarnęło go, gdy pogrążył się w chłodnych i kojących głębinach. Po chwili pojawił się na powierzchni, chlustając wodą i oddychając głęboko i podpłynął na tył jachtu, by wspiąć się na pokład po niskim podeście. Potrząsnął głową by strącić z włosów kropelki wody, a potem wszedł wyżej, tam gdzie znajdowała się Bridget i przyciągnął ją do siebie. Kiedy jego wilgotne ciało przylegało do jej skóry, na jej ramionach pojawił się dreszcz od chłodu. Zaraz jednak znów się od niej odsunął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jeszcze chwila i będę musiał się znowu schłodzić… — posłał jej jednoznaczne spojrzenie i pogłaskał Milkę, która podekscytowana merdała ogonem. Wyminął ją i zszedł na dół, gdzie nalał jej do miski świeżej wody, a potem wrócił na górę, z dwoma niezbyt mocnymi drinkami. Postawił je na niewielkim stoliku i bez zaproszenia wsunął się na duży, miękki leżak, tuż obok Bridget. Oparł się na łokciu i pochylił nad nią. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, a potem powoli musnął jej usta. To nie był najlepszy pomysł. Jego ciało reagowało na jej bliskość niemal natychmiast i gdyby nie to, że na horyzoncie znajdowały się jeszcze dwa inne jachty, ten krótki pocałunek skończyłby się tak samo, jak wczorajszy w kuchni.
      — Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że wytrzymałem aż tak długo, teraz będę musiał cały ten czas jakoś nadrobić — powiedział, dotykając miękkiej skóry na jej brzuchu i powoli przesuwając dłoń niżej, na biodro i udo dziewczyny.

      Bf <3

      pięknie tu :*

      Usuń
  60. Billie machnęła niedbale ręką, przewróciła oczami i uśmiechnęła się łobuzersko.
    – Dobrze wiesz, że z największą przyjemnością wywołałabym taki skandal, choćby po to, żeby zobaczyć moją mamuśkę fioletową ze złości, ale nie wiem, czy byłabym zdolna rzucić jej Mitcha na pożarcie – zachichotała. – Zresztą dziadkowie pewnie byliby równie zachwyceni, no a tata, jak to on, najprawdopodobniej nic by nie powiedział, tylko najwyżej schował się za książką i udawał, że nie istnieje.
    I o wiele łatwiej obcowało się jej z cichym, spokojnym i zamkniętym w sobie Lucienem, niż z Cassidy, która wchodząc do pomieszczenia momentalnie obejmowała nad nim władzę. Nawet, gdyby kochała do szaleństwa swoją histeryczną matkę (a tak nie było), nie potrafiłaby przymknąć oczu na jej wady, których nikt nie jest pozbawiony, a które u niej były niemal przejaskrawione. Zaledwie tydzień temu Billie odbyła z nią bardzo poważną kłótnię, o której nie zamierzała wspominać kuzynce – przynajmniej do momentu, kiedy stężenie alkoholu w ich żyłach wzrośnie. Na samo wspomnienie tamtej sprzeczki w sercu Billie wrzał ostry sprzeciw przeciwko wszystkim zarzutom matki i nigdy bardziej nie pragnęła jej udowodnić, że się myli.
    Oblizała się na widok czekolady w koszyku i uśmiechnęła się uroczo, kończąc przedstawienie, odprowadzana aplauzem innych klientów sklepu.
    – Świetny wybór – pochwaliła. – W takim razie ja poproszę Aragonesas, różowy, także trzy butelki. Do tego jeszcze Jack Daniel's Fire – powachlowała się kartą, kiedy ekspedientka ładowała na ladę wszystkie alkohole, o które prosiły, a potem kasowała także produkty z koszyka. Billie bez mrugnięcia okiem zapłaciła całą sumę, po czym wyciągnęła Brie ze sklepu, posyłając całusa klientom sklepu.
    Ruszyła, uginając się lekko pod ciężarem zakupów, w stronę swojego mieszkania, mieszczącego się w luksusowym apartamentowcu. Portier z kamienną miną wpuścił dziewczyny do środka, gdzie uprzejmi panowie zaproponowali wtaszczenie tych ciężkich siat na trzydzieste trzecie piętro, na co Billie ochoczo przystała, wręczając im zakupy swoje i kuzynki. Winda była pusta, dzięki czemu szybko dostały się do mieszkania, gdzie Billie wylewnie podziękowała miłym panom za pomoc, po czym zamknęła drzwi i odetchnęła z ulgą.
    – Dobra. Jest fajny film, który musimy obejrzeć, ale najpierw przekąski i alkohol.
    W kuchni wyjęła smakołyki z reklamówek i wsypała po trochę do kolorowych misek. Wina włożyła do lodówki, zabierając ze sobą tylko jedną butelkę i dwa kieliszki z delikatnego złotego szkła. Nalała hojnie Brie i sobie samej, po czym wzniosła toast:
    – Za takie wieczory, jak ten. Oby było ich więcej i obyśmy nigdy nie musiały dorosnąć.

    sister

    OdpowiedzUsuń
  61. Po chwili spędzonej na słońcu jego skóra wyschła, a jedyną pozostałością po skoku do wody były wilgotne jeszcze kosmyki włosów, które roztrzepał palcami, mierzwiąc je przy okazji i zaczesując w tył, oraz wciąż mokre kąpielówki, co Bridget mogła poczuć, kiedy zmieniła pozycję, siadając na jego biodrach.
    Oczywiście, że w trakcie planowania wyjazdu przeszło mu przez myśl zaangażowanie profesjonalnej obsługi jachtu, skłamałby jednak gdyby powiedział, że taki rozwój wydarzeń nie chodził mu wcześniej po głowie, że nie żywił żadnej nadziei na taki właśnie rozwój wydarzeń. Chciał do tego tylko trochę inaczej podejść, zaczekać na odpowiedni moment, w miłej atmosferze, na wyspie gdzieś pośrodku oceanu. Nie planował z dnia, na który przypada rocznica zaginięcia jej rodziców, robić jednocześnie rocznicy ich prawdziwego związku. I pomimo tego chwilowego zawahania, wtedy na pomoście, opanował się (z pomocą Milki) i zszedł na ziemię. Ostatecznie uznał nawet, że dobrze się stało, bo nie był to jednak najlepszy moment. Nie przewidział tylko, że Bridget weźmie sprawy w swoje ręce, że zechce się przekonać, czy ta krótka chwila na pomoście cos znaczyła. Z drugiej strony, może to i lepiej. Przebywanie z nią na tak małej przestrzeni jachtu, patrzenie na jej muśnięte słońcem, seksowne ciało, zakryte jedynie skąpym bikini, a jednocześnie brak możliwości dotknięcia jej, byłoby dla niego torturą. Musiałby się chyba cały czas ukrywać za panelem sterującym, albo nie wychodzić spod zimnego prysznica. A tak, miał ją tu i teraz, całą dla siebie. Nie musiał już wyczekiwać odpowiedniego momentu, a wszystko co do tej pory nie wychodziło poza granice jego wyobraźni, mogło się w końcu wydarzyć na jawie.
    — Obiecuję, że nie będziesz miała dość — mruknął cicho w odpowiedzi na jej zadziorne pytanie. Bridget miała go w garści. Stracił dla niej głowę i przepadł w tym zupełnie.
    Nie protestował, kiedy ułożyła jego dłonie na swoich biodrach, ale nie zatrzymał ich w jednym miejscu. Najpierw przesunął je nieco do tyłu, na pośladki, potem wyżej, na talię, a potem znów w dół, po zewnętrznej stronie ud, aż do kolan, i w górę, tym razem bliżej wewnętrznej strony, zahaczając przy tym o skrawek materiału dolnej części kostiumu, który miała na sobie. Nie spieszył się, robił to powoli, w tej samej chwili ciesząc swój wzrok widokiem jej oczu, ust, czy wyeksponowanych piersi. Kiedy pochyliła się nad nim, by złączyć ich usta w zmysłowym pocałunku, próbował zachować zimną krew, chociaż jego ciało pozostawało już poza jego kontrolą. Mimo to zebrał myśli, by odpowiedzieć na zadane przez nią pytanie.
    — Od wyjazdu do Daytona — przyznał zgodnie z prawdą. — Pierwszy raz, kiedy przyszedłem do twojego pokoju, żeby zabrać cię na kolację. Miałaś wtedy na sobie czarną, krótką sukienkę na cienkich ramiączkach, marynarkę w tym samym kolorze i białe szpiki… — wyliczył, udowadniając przy okazji, jak bardzo ta chwila utkwiła mu w pamięci. — A ja przez cały wieczór myślałem o tym, jak bardzo chciałbym to wszystko z ciebie zrzucić — dodał z zadowoleniem obserwując jej reakcję. Odnosił nieodparte wrażenie, że jej również coraz trudniej kontrolować rosnące pożądanie. A może tak mu się tylko wydawało, bo to jego myśli krążyły wokół tego tematu? Tak na prawdę to nie ta chwila była jednak kamieniem milowym w ich relacji. Seksu z nią mógłby sobie jeszcze odmówić, w imię zachowania przyjacielskich relacji. Owszem, byłoby ciężko, ale na pewno nie chciałby, żeby poczuła się jak jakaś kolejna zaliczona panienka na długiej liście jego łóżkowych podbojów. Pod tym względem miał w sobie jeszcze odrobinę przyzwoitości.
    — Ale jeśli pytasz o to, kiedy się zorientowałem, że jestem w tobie zakochany… — celowo użył tego sformułowania, odsłaniając się przed nią jak otwarta księga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — To wtedy, kiedy zdobyłem podium, po raz pierwszy na tym przeklętym torze, który zawsze wydobywał ze mnie to, co najgorsze, a ty czekałaś tam i uścisnęłaś mnie jako pierwsza, zanim zaczęła się cala ta gorączka — mówił nieco rozwodząc się w temacie. Chciał jednak by w pełni to zrozumiała i nie miała co do niego żadnych wątpliwości.
      — Ty wydobyłaś ze mnie to co najlepsze, Brie. Zrobiłem to dzięki tobie, dzięki temu ile twoja obecność dała mi spokoju i siły do walki z tym, co działo się w mojej głowie. O nic nie pytałaś, chociaż wiem, że nie byłem wtedy do końca sobą, tylko przy mnie byłaś. Wtedy wiedziałem.
      Tym razem sięgnął jej dłoni i przyłożył ją do swoich ust i złożyć na niej pocałunek, a potem położył ją sobie na klatce piersiowej, dokładnie tam, gdzie wyczuć można było wyczuć bicie jego serca.
      Być może zaangażował się za szybko. Znał Bridget z pewnej strony, zakładał, że z tej prawdziwej, tej którą najgłębiej skrywała przed światem. Znał tę jej część, która wiedziała co to cierpienie, która każdego dnia o siebie walczyła i tę walkę wygrywała. Była dla niego wzorem. On poszedł po najmniejszej linii oporu, wybrał nienawiść, bo jak się kogoś nienawidzi, to się po nim nie rozpacza, tak jak on nie rozpaczał po śmierci brata, ani po po całkowitym rozpadzie swojej rodziny. W praktyce oznaczało to jednak tyle, że sobie z tym wszystkim mimo upływu wielu lat nie poradził. Bridget każdego dnia robiła mały krok, by wyjść na prostą, pozostając jednocześnie w zgodzie ze swoim sumieniem i dbając o innych. Cieszył się, że mógł ją w tej drodze choć trochę wesprzeć, nawet jeśli chodziło tylko o uspokojenie jej dziadków, czy wyciągnięcie jej z domu.

      Can’t wait to make a million more first times <3

      BF

      Usuń
  62. Kiedy się do niego przytuliła, objął ją obiema rękami i pocałował w czubek głowy, wdychając przy okazji kwiatowy zapach jej włosów. Jeżeli kiedykolwiek czuł się na właściwym miejscu, to dopiero teraz poznał prawdziwe znaczenie tych słów. I można mu zarzucać, że przecież jest kochliwy, że jego miłość szybko się wypala, a on zaraz zakochuje się w kimś nowym, bo dba o to, żeby w jego życiu stale gościł ten ogień, który da się wykrzesać jedynie na początku relacji i umyka, kiedy tylko na horyzoncie zaczynają się zbierać ciemne chmury. Tłumaczył sobie, że teraz będzie inaczej, bo przełamał schemat. Połączyło ich nie pożądanie, a przyjaźń - mieli więc najlepszą, podręcznikową wręcz podstawę relacji. Maxowi zależało na niej na długo przed tym, zanim zapragnął jej ciała.
    Wszystko było inne, dlaczego więc miałoby skończyć się tak samo? Jeśli tylko dobrze się postara, zadba o to, żeby ogień nigdy nie zgasł i zawsze będzie tak, jak teraz.
    Bridget znała jego największą tajemnicę, ale wiele kart wciąż jeszcze pozostawało nieodkryte. W układance brakowało wielu istotnych elementów, które składały się na jego całość - na Maxa takiego, jakim był teraz. Informacji, które pozwoliłyby jej lepiej go zrozumieć. Spraw o których chciał, ale nie wiedział jak ma jej opowiedzieć. Dlaczego? Bo nikt go takich trudnych rozmów nigdy nie nauczył. Potrafił jedynie zepchnąć to w najdalsze zakamarki duszy, udawać, że to nie istnieje, że absolutnie, w żaden sposób na niego nie wpływa, a on jest tak bardzo ponad tym, że nie zaprząta sobie tym głowy.
    Na chwilę wrócił myślami do swojego pierwszego zwycięstwa na torze w Daytona. Sam już nie wiedział, czy ważniejsze było dla niego uhonorowanie jego przyrodniego brata, czy przełamanie własnych barier. I dlaczego tak boli go strata Antonia, skoro pozostali, żyjący członkowie jego rodziny, są mu tak bardzo obojętni, że nie utrzymuje z nimi żadnego kontaktu, pomimo wielu starań, chociażby dziadka, aby ich relacje były przynajmniej poprawne. Czy gdyby coś się stało Mario, albo Scottowi, żałowałby, że aż tak definitywnie ich wszystkich od siebie odepchną?
    Zacisnął szczękę i wziął głębszy oddech, jakby chciał odpędzić od siebie te niewygodne myśli. Jego dłonie zaczęły powoli wodzić po miękkiej skórze Bridget. Od łopatek, przez idealne wcięcie w pasie, do bioder i pośladków. Tam zatrzymał się na chwilę, by następnie przesunąć dłonie po udach, aż do kolan i pokonać całą tę drogę z powrotem. Na końcu jedną dłoń zatrzymał na jej talii, a drugą wplótł w jej włosy. I kiedy tylko podniosła głowę z jego klatki piersiowej i uniosła się nieco wyżej, lekkim ruchem ręki przysunął ją do siebie bliżej, tak, by mieć swobodny dostęp do jej ust, na których złożył nieśpieszny pocałunek.
    — Jestem prawdziwym szczęściarzem — mruknął, kiedy na moment się od siebie oderwali. W tym samym momencie, ręka, która do tej pory spoczywała na talii Bridget, sięgnęła wiązania góry od stroju plażowego i jednym pociągnięciem za sznurek pozbyła się zabezpieczającego węzełka. Bridget uniosła się nieco, w odruchu złapania opadającego skrawka materiału, jakby w obawie, że ktoś ich zobaczy. Taki był jego cel.
    — Obiecałem nadrabianie… — rzucił, przyglądając się jej idealnemu ciału. Korzystając z tego, że siedzi na nim i ma zajęte ręce, ułożył dłonie wysoko na jej udach, tak, by jego kciuki miały swobodny dostęp do miejsca, które może dać jej najwięcej przyjemności i rozkoszy. Nie zwlekał z przystąpieniem do działania. Dotykał jej z wyczuciem, na początku przez cienki material stroju kąpielowego, który z racji swojej gładkiej struktury pomagał w zachowaniu płynności ruchów jego palców. W tej chwili nie obchodziło go to, czy ktoś ich może zobaczyć, bo miał świadomość, że z większej odległości ich zachowanie wygląda na niewinne. Takie też było, czyż nie? Przynajmniej do moment, w którym palce prześlizgnęły się po materiale i znalazły tuż pod nim. Reakcja jej ciała sprawiła, że sam poczuł rozchodzącą się po nim falę gorąca, która kończyła się dokładnie tam, gdzie siedziała Bridget.

    I’m addicted to you <3

    BF

    OdpowiedzUsuń