Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Si vis amari, ama

.

Look deep into nature, and then you will understand everything better.


Kim jest Noah? Zabawne pytanie bez odpowiedzi. Aby takowa w ogóle zaistniała, Noah musiałby się choć na chwilę zatrzymać. Być przez chwilę kimś. Kiedyś dostała mu się w ręce książka (a właściwie jej fragment), w której padło pytanie o naturę bieguna. Stwierdził wtedy, że to słowo definiuje go tak dobrze, że aż mylnie. Bo czy naprawdę mógł o sobie powiedzieć, że należy do ludzi, "którzy zło oswajają ruchem"? Czy może jego życie jest jednak ucieczką? A może... to on jest stały, a cały świat wiruje w jakimś szalonym danse macabre?
To może lepiej zapytać... Kiedy? W której ulotnej chwili Noah jest sobą samym, jest u źródła swej podmiotowości? Tu odpowiedź jest nieco bardziej konkretna, odnosi się do przelotnego wrażenia. Można bowiem dostrzec TO przez krótką chwilę, skromny ułamek sekundy, nim mężczyzna sam TO dostrzeże i wyprze się siebie z mocą tytana. Kiedy jego wiecznie nieobecne spojrzenie nabiera blasku? Gdy jego wzrok pada na te, którym nieba by uchylił, a piekło podarował jako podnóżek.
W takim razie pozostaje nam ostatnie pytanie - gdzie? On sam odparłby z kpiącym uśmiechem wymalowanym na ustach Ubi vita, ibi poesis. Możesz go spotkać w kawiarni, gdzie w spokoju siedzi w fotelu i popija swoją poranną kawę, a przed nim leży ukochane pióro i mały, powycierany notes. Możesz na niego wpaść w galerii sztuki współczesnej, gdzie kontempluje obrazy o absurdalnych kształtach i kolorach. Możesz go spotkać śpiącego na ławce w parku i malującego ściany kościoła. Może będzie to Chicago, może Paryż, Londyn, Wiedeń... a może Tokio lub Osaka? Może właśnie przemierza gołą stopą kolejną plażę lub rani sobie dłonie na ostrych skałach? Nie warto go gonić... zawsze znajdzie drogę do domu.
Noah Daniel Woolf
13 sierpnia 1988 r.
⚜ Los Angeles
blogger ⚜ podróżnik
⚜ handlarz ⚜ poliglota
.
© BLACK DREAMER

Zapraszamy do zabawy!!!

158 komentarzy

  1. Jaime podbiegł do Noah i mocno się do niego przytulił. No, nareszcie! Ileż można było czekać! Długo ta jego podróż trwała.
    - Tęskniłem.

    The feelings in my headspace rearranged
    I want you more than I've wanted anyone
    Isn't that dangerous?

    The anticipation before the kiss
    Mirrored in my shaking lips
    Oh, God, I feel so unprepared
    The two of us so out of place
    My feelings written on my face
    Got what I want but now I'm scared...

    What if we ruin it all, and we love like fools?
    And all we have we lose?

    OdpowiedzUsuń
  2. [Przybywam, mając nadzieję, że mimo mojego zawalenia naszego wątku w zeszłym roku; uda nam się coś wspólnie stworzyć teraz, jeśli tylko masz ochotę :)

    Noah jest tak pozytywnie zakręconą osobą, że aż nie w sposób nie mieć przez cały czas uśmiechu na twarzy, czytając powyższą kartę. Prawdziwy z niego obieżyświat i chyba wszędzie go pełno pod pewnymi względami, a opis Jerome w powiązaniach Noah szczerze mnie rozbawił xD Aż człowieka kusi, by spytać, czym do tego stopnia swojego szwagra denerwuje, lol.

    Jeśli masz ochotę na wątek, zapraszam do Davida. Od października 2017 do lipca 2019 mój pan przebywał i pracował w Ameryce Południowej, głównie w Peru, więc zawsze możemy to wykorzystać do pomysłu na potencjalne powiązanie i/lub wątek między Noah i nim. Nie dzieli ich także duża różnica wieku, Dave również liznął co nieco języków w życiu i mogli mieć niejedną okazję, by spotkać się na przestrzeni lat w Nowym Jorku.

    Nie wiem, daj znać, co sądzisz, jeśli jesteś zainteresowana xD Tak czy siak, życzę Ci udanej zabawy na blogu kolejną postacią! :)]

    David Lewis-Samuel

    OdpowiedzUsuń
  3. Maj upłynął Jaime’emu dość szybko. Dokończył pracę licencjacką, do takiej pracy-pracy chodził, trochę się uczył i przede wszystkim świętował z Noah rocznicę. Rocznicę ich związku. Już rok byli razem. To wydawało się niemożliwe. Jaime nie spodziewał się, że trafi na kogoś takiego. Sądził, że umrze prędzej czy później, ewentualnie później, czyli na starość, ale w samotności. Nie planował szukać nikogo. Przecież się do tego nie nadawał, nie? Ale z Noah… Z Noah było inaczej. Było tak… Moretti sam nie potrafił tego określić. Mężczyzna sprawiał, że Jaime miał ochotę starać się jeszcze bardziej każdego dnia i wyczekiwał tych wspólnych spotkań. Lubił wywoływać na jego twarzy uśmiech, tak samo jak uwielbiał sprawiać, że jęczał z przyjemności. W ogóle lubił go zadowalać. A dowodem na to, jak bardzo mu ufał, było opowiedzenie mu o śmierci Jimmy’ego i o tym, co po niej robił. Było ciężko, ale Noah przy nim został. Czy to nie było piękne? A może zbyt piękne…? Chłopak na razie nie chciał o tym myśleć.
    W każdym razie, praca dyplomowa przeszła wszystkie anty plagiaty, została zrecenzowana, oceniona i czekała jedynie na obronę, która miała się odbyć zaraz na początku lipca. Jaime nie mógł się już doczekać. Później jeszcze czekało go rozdanie dyplomów i… większe spotkanie jego najbliższych. Miał do wzięcia pięć zaproszeń, więc je wziął. Idealnie. Szkoda, że część z nich pozna się dopiero tam… Będzie stresująco. W todze i birecie, z dyplomem w łapkach, ale jednak stresująco.
    Jaime usiadł okrakiem na Noah, kiedy rano leżeli w łóżku w mieszkaniu Moretti’ego. Chłopak uśmiechnął się do Woolfa, łapiąc jego dłonie nad jego głową. Pochylił się nad nim i pocałował go. Długo i czule.
    – Mój – mruknął na koniec.
    Dopiero po chwili się wyprostował, stwierdzając, że przygotuje śniadanie. Zdążył wstać i włożyć na siebie bieliznę i bawełniane spodnie, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Jaime uniósł brew wyżej, nie mając pojęcia, kto może do niego zawitać o dziesiątej rano w sobotę. Zgarnął koszulkę i w drodze do drzwi ubrał ją na siebie. Przekręcił zamki i otworzył szeroko drzwi. Dopiero wtedy dostrzegł, kto stał po drugiej stronie.
    – Mama?
    W progu dostrzegł kobietę, elegancko ubraną z modną krótką blond fryzurą. Uśmiechała się do niego pogodnie.
    – Cześć, Jaime – przywitała się. – Nie przeszkadzam?
    – E… nie, proszę, wejdź – powiedział zaraz i zrobił mamie przejście w drzwiach. W duchu się modlił, aby Noah zdążył się już ubrać.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto to tutaj cichaczem wrócił. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cieszę się :)

    Dzięki za wyjaśnienie. Tak czasami bywa, że wszystko sprowadza się do okoliczności i w alternatywnym świecie dana relacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej xD

    Jasne, Nowy Jork jak najbardziej mi odpowiada na poznanie się naszych panów i sam motyw z narkotykami również. Co prawda Dave na dobre zaczął brać w Massachusetts, ale mógł być podczas przerwy semestralnej w odwiedzinach u rodziny i szukał dealera w NY. Jeśli Noah sprzedawał również heroinę, możemy założyć, że było to w okresie tuż po tym, gdy David owego narkotyku zasmakował i sobie go upodobał, delikatnie rzecz ujmując. Nasi panowie mieliby wtedy po 14 i 19 lat, więc jeśli tylko odpowiada to Twojej historii Noah, jestem jak najbardziej za wykorzystaniem takiego motywu :)
    Co powiesz jednak na to, by upiec dwie pieczenie na jednym tygodniu i obecnie nasi panowie mogli się rzeczywiście spotkać, gdy N. wymagałby pomocy medycznej. Jeśli D. zapadł mu w pamięci, Noah zapewne się mocno zdziwił widząc go po tylu latach; wyraźnie na już prostej drodze, mimo o kilku kilo za mało xD Sam David mógłby Woolfa nie pamiętać, ze względu na swój ówczesny stan; chyba że zakładamy, że wydarzyło się wtedy też coś, przez co jeden drugiemu zapadł w pamięci? Pytanie tylko, co?

    Jest jeszcze wariant, że możemy mieć ich relację nieco rozwiniętą i spotkanie w naszym wątku byłoby ich którymś z kolei. Pierwszym byłaby transakcja dealer-klient; drugim, lata później, Noah potrzebujący pomocy; trzecim i czwartym coś na luźie, choćby przypadkowe spotkania tu i tam; a piątym, obecnym, również coś mniej poważnego, np., w kawiarni, do której Noah chadza wybuchłby niegroźny pożar, ale ktoś doznałby jakiś obrażeń, przez co do akcji zostaliby wezwani zarówno strażacy, jak i ratownicy, stąd obecność D.? Od słowa do słowa mogliby się później gdzieś umówić na koleżeńskie spotkanie lub coś w ten deseń.
    Ma to jako taki sens?]

    David Lewis-Samuel

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaime też się stresował. Nie tak wyobrażał sobie poznanie Noah z jego rodzicami. W jego myślach Woolf był ubrany. Nieważne jak, ale ubrany. To się liczyło. A tymczasem jego mama wpadła do niego bez zapowiedzi, rano, w sobotę, kiedy to poprzedniego wieczora Noah spędzał u niego czas. Razem z nim, wiadomo. A potem poszli spać w takich czy innych okolicznościach. Obaj byli nieogarnięci. Moretti chciał, aby wszyscy się polubili, to też raczej było oczywiste. Trochę się obawiał, że jego mama może niezbyt przychylnie spojrzeć na Noah, widząc go… półnagiego. Może akurat to określenie nie było takie, o jakim myślał Jaime, ale… było trochę wstyd. Naprawdę miał nadzieję, że jego chłopak zdążył się ubrać.
    No nie zdążył. Jasna cholera!
    Annette weszła do środka i od razu zwróciła uwagę na paradującego półnagiego mężczyznę w mieszkaniu swojego syna. Uniosła brew wyżej, a potem niepewnie skinęła mu głową.
    – Dzień dobry – odpowiedziała, a potem mimowolnie odprowadziła go wzrokiem. Pokręciła głową i spojrzała na Jaime’ego. – Kto to?
    Jaime przeklął w myślach, a potem odetchnął. Cóż… zawsze to jakieś zapoznanie, prawda?
    – To Noah. Mój… chłopak.
    – Chłopak? – kobieta uniosła obie brwi wysoko.
    Później dostrzegła niezbyt zrobione łóżko. Jaime nie wiedział, czy zdziwienie jego mamy wynikało z faktu, że jej syn był z mężczyzną, czy może dlatego, że poznała go w takiej sytuacji. Nie miał pojęcia, że chodziło o to, że po prostu jej nie powiedział, że się z kimś w ogóle spotykał, związał…
    – Długo jesteście razem? – zapytała, kiedy pierwszy szok minął.
    – Tak, długo – Jaime przytaknął. – I tak, już jakiś czas wiem, że faceci też są w moim kręgu zainteresowań, jeśli tak to można ująć i…
    – W porządku – Annette uśmiechnęła się do niego ciepło. – To by wyjaśniało twój częstszy uśmiech na twarzy. Cieszy mnie to – dodała jeszcze i pogłaskała syna po ramieniu.
    Jaime uśmiechnął się do niej nieśmiało.
    – Usiądziesz? Właśnie miałem zacząć robić śniadanie – zagadnął, czując się nieco spokojniejszy.
    – Usiądę i napiję się herbaty. Za śniadanie podziękuję. Jestem umówiona z koleżankami i wpadłam na chwile po drodze – wyjaśniła Annette. Odłożyła torebkę na fotel i usiadła przy stole.
    Ewidentnie czekała na tego faceta, który schował się w łazience. Zdążyła zauważyć, że rówieśnikiem jej syna to on nie był. Czym się zajmował? Jakie miał zamiary? Można mu było ufać? Jak się poznali?

    Lisek i jego mama <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie, było lepiej, że Noah wyszedł do łazienki, aby to tam ubrać się do końca, pozostawiając Jaime’ego i jego mamę samych, aby chłopak mógł jako nakreślić sytuację. To znaczy, powiedzieć mamie, kim jest ten facet w samych bokserkach i koszulce, uciekający do kuchni. Jaime był zadowolony, że jego mama nie była negatywnie nastawiona do całej sytuacji ani do tego, że był tu mężczyzna, a nie kobieta (oprócz jej syna). Trochę się denerwował, wiadomo, ale miał nadzieję, że jakoś to będzie. Właściwie… pierwszy raz znajdował się w takiej sytuacji – że jego matka poznawała, kogoś, z kim był w związku. Laury nie zdążyli poznać jego rodzice. W każdym razie, wiedział, że jego mama polubi Noah. Tak, na bank, na sto procent. Nie było absolutnie innej opcji. Prawda…?
    – O, to miły poranek ci się szykuje – powiedział Jaime i przeszedł szybko do części kuchennej, aby wstawić wodę na herbatę i podstawić pod ekspres kubki. Zaraz wrócił do mamy. – Wiesz… nie tak chciałem, żebyś poznała Noah.
    – Domyślam się, kochanie – Annette uśmiechnęła się pod nosem.
    Oczywiście przeszło jej przez myśl, aby wyjść i zostawić panów samych i po prostu umówić się na jakiś konkretny termin na spotkanie i wtedy na spokojnie poznać tego całego Noah, ale… jakoś nie potrafiła tego tak zrobić.
    Niedługo później, kiedy kubki z gorącymi napojami stały już na stole, Noah w końcu opuścił łazienkę. Pani Moretti i Jaime spojrzeli na niego. I chociaż Jaime uśmiechnął się do niego pocieszająco, tak kobieta przyglądała mu się uważnie z kamienną twarzą. No, okej, wyglądał normalnie. Nie jak morderca ani nikt temu podobny.
    Annette podniosła się z miejsca i uścisnęła lekko dłoń Noah.
    – Annette Moretti, również miło poznać – odpowiedziała grzecznie.
    – Siadaj, Noah, zrobiłem kawę – dodał pospieszenie Jaime. Mógł jedynie patrzeć, jak jego mama odprowadza Noah wzrokiem z każdym jego ruchem. No… nie znał swojej mamy od tej strony.
    – Czym się pan zajmuje, panie Woolf? – zapytała w końcu Annette. Na razie jeszcze nie wiedziała, co o nim myśleć. Dobrze mu z oczy patrzyło, a Jaime naprawdę był szczęśliwszy, kiedy ostatnio ich odwiedzał. I na pewno nie chodziło o pracę czy studia (no, może to też wpływało na jego nastrój, jednak pani Moretti podejrzewała o to najbardziej pana Woolfa). Zastanawiała się tylko, dlaczego syn wcześniej nic nie wspomniał. Było kilka opcji, o których myślała, ale wolała teraz skupić się na mężczyźnie, z którym spotykał się jej młodszy syn.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  8. [Super! :)
    Ha, grunt to w końcu mieć priorytety w trakcie pożaru xD

    Chciałabyś omówić coś jeszcze (zawsze możemy przerzucić się na maila, jeśli miałoby Ci być wygodniej) czy myślisz, że możemy zaczynać? Jeśli to drugie, mogłabym Cię prosić o rozpoczęcie nam pierwszego wątku? Nadal średnio mi to niestety idzie :/]

    David

    OdpowiedzUsuń
  9. Annette spojrzała na Noah, ale nie powiedziała nic na temat tego, że miałaby się do niego zwracać po imieniu. Będzie to na pewno dziwne, skoro dopiero co się poznali, a on był już przecież dorosły. Ale skoro tego właśnie chciał, to proszę bardzo.
    Pani Moretti i Jaime słuchali, jak Noah opowiadał o swojej pracy. Chłopak patrzył na niego i uśmiechał się lekko. Cieszył się, że jego facet zajmuje się czymś, co lubił, w czym czuł się dobry i co sprawiało mu satysfakcję. Annette nie umknęło to jak jej syn patrzył na tego mężczyznę.
    – Właściwie mieliśmy okazję wpaść na siebie wcześniej, ale to było lata temu, jak byliśmy na wakacjach w Meksyku – powiedział Jaime. – Tak po prostu, a potem każdy poszedł w inną stronę.
    Jaime – jak wiadomo – nie lubił kłamać. Owszem, nie powiedział mamie jak się wtedy z Noah poznali, to znaczy z jakiego powodu i co robili, ponieważ uważał, że lepiej zachować to dla siebie. Noah miał takie samo zdanie sądząc po tym, że zaczął od poznania poprzez jego pracę.
    – Pamiętasz ten obraz ode mnie na gwiazdkę w 2019? To właśnie Noah mi go dowiózł – dodał jeszcze, żeby temat Meksyku zostawić już za sobą. – I nie, nie spotykamy się od wtedy – pospieszył z kolejną informacją, żeby jego mama nie pomyślała sobie, że aż tak długo się ukrywają. I tak było mu głupio, że nie powiedział dużo, dużo wcześniej. Zwalał to na skomplikowane relacje z rodzicami. I nadal tak sądził. – Akurat gotowałem, zaprosiłem Noah na obiad, później on zaprosił mnie na spacer, taki niezobowiązujący, spotykaliśmy się po kumpelsku i pewnego dnia stwierdziliśmy, że może warto byłoby… spróbować… związku.
    Odwrócił wzrok, czując się zawstydzony. Dziwnie było o tym opowiadać mamie! Sięgnął zaraz po kubek, żeby się za nim ukryć, popijając kawę.
    Annette uśmiechnęła się do nich pogodnie. No, dobrze było wiedzieć, że Woolf nie zaczął od zaciągnięcia Jaime’ego do łóżka.
    – Mieszkasz w Nowym Jorku od zawsze, Noah? – zapytała pani Moretti, samej biorąc do ręki filiżankę.
    Na pewno nie zamierzała tu zostawać długo, ale jakieś wstępne rozpoznanie musiała przeprowadzić.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  10. Annette pokiwała powoli głową, słuchając swojego syna, a potem Noah o tym, gdzie się urodził i jak to się stało, że ostatecznie zamieszkał w Nowym Jorku. Znała go kilka minut, ale skoro Jaime czuł się dobrze w jego towarzystwie i wyraźnie był szczęśliwy, to świadczyło bardzo na korzyść tego mężczyzny.
    –Teraz trochę razem jeździmy. Może nie po świecie, ale jednak – odezwał się Jaime. – Wtedy na święta… to właśnie z Noah wyjechaliśmy.
    No, nie powiedział rodzicom z kim jedzie, tylko że w ogóle jedzie. Może myśleli, że wyjechał z Jerome’em? No o nim coś tam słyszeli. Ale Noah nie musiał się martwić, bo o przyjacielu Moretti’ego też niewiele wiedzieli.
    – Noah jest świetnym organizatorem takich wycieczek, o nic nie musiałem się martwić. Może o pełen bak w aucie, ale tym też Noah się przejmował – chłopak uśmiechnął się do swojego chłopaka. Chciał się nim jeszcze pochwalić, ale nie bardzo wiedział, o czym mógł wspomnieć. Czy mówienie o wspaniałych zdjęciach wykonywanych przez Noah było okej dla niego?
    Annette uśmiechnęła się lekko, a potem znów wzięła łyk herbaty. Trudno był wyczytać, czy przekonywała się do Noah Woolfa, czy może sprawiała takie wrażenie. A może niby sprawiała takie wrażenie, ale i tak obaj mieli wyczuć, że coś jest nie tak.
    – Zajmowałeś się czymś wcześniej nim zacząłeś pracować, gdzie pracujesz teraz?
    Panie Moretti była pewna, że gdzieś mogli się minąć. W końcu razem z tatą Jaime’ego uczestniczyli w podobnych „imprezach” nie raz i nie dwa.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  11. Noah nie musiał się przejmować tym, że mało pytał o rodzinę Jaime’ego. Przecież sam Moretti nie chciał rozmawiać na ten temat i też nie wypytywał o to swojego chłopaka. Obaj wychodzili z założenia, że jeśli ktoś coś będzie chciał zdradzić, to to zrobi. A że żaden się ku temu nie pchał… Ostatecznie Jaime opowiedział Noah o śmierci Jimmy’ego i o tych wszystkich złych i strasznych rzeczach, jakie się z nim działy odkąd… to się stało. Miał wrażenie, że teraz byli jeszcze bliżej, choć Noah wciąż pozostawał zagadką. Jaime trochę też, ale tylko odrobinę… chyba.
    Annette spojrzała na Noah i słuchała jego słów. Kiwała raz po raz głową na znak, że rozumie.
    – Historia sztuki? To musi być bardzo ciekawy kierunek – podchwyciła. – Na jakiej uczelni?
    Kobieta chciała podtrzymać rozmowę, nie chodziło o to, że sprawdzała czy uczelnia, na której studiował Noah, była bardziej lub mniej „prestiżowa”. Sama nie znała się na sztuce, ot, coś jej się podobało, a coś nie. Daleko jej było do artystycznej duszy.
    Noah wyglądał na interesującego człowieka. Pani Moretti miała jednak nadzieję, że nagle mężczyźnie nie zachce się znów podróżować. Bez Jaime’ego. Po prostu martwiła się o swojego syna. Dość się wycierpiał.
    Jaime natomiast też nie zamierzał mówić o pisaniu. O narkotykach to już na pewno nie. Są pewne sprawy, o których się nie mówi rodzicom.
    – Ja też się cieszę, że zostałeś w Nowym Jorku – powiedział Jaime i uśmiechnął się do niego nieśmiało.
    Annette w końcu dopiła herbatę. Powinna zacząć sięj uż zbierać, aby się nie spóźnić. Wyglądało na to, że u Jaime’ego wszystko gra.
    – Jaime, Noah – odezwała się w końcu. – Musicie wpaść do nas jakoś przed rozdaniem dyplomów, prawda?
    Chłopak poczuł jakby ktoś ścisnął mu brzuch. Co? Po co? Nie. Nie trzeba, myślał, ale posłał mamie niepewnie spojrzenie.
    – Na pewno twój tata również będzie chciał poznać twojego chłopaka wcześniej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaime spojrzał na Noah, a potem znów się spiął, słysząc o „swojej pamięci”. Jego rodzice nie wiedzieli o tym, że ich syn miał ten dar/przekleństwo (jak to zwykł o tym mówić). Po co im to? Wystarczyła im świadomość, że ich dziecko widziało jak drugie umierało. To i tak wystarczająco wryło mu się w głowę, a co dopiero, jeśli mieliby się dowiedzieć, że Jaime na zawołanie może przywołać te wszystkie obrazy.
    – Noah chodzi o to, że mam całkiem niezłą pamięć do takich… no, spraw? Wiesz, o co chodzi – machnął ręką i odwrócił wzrok. No, nie kłamał, co nie…? Coś z prawdy powiedział, nie wszystko, ale jednak… ach.
    Jego mama na szczęście nie zainteresowała się tym zdaniem. Pewnie wyszła z założenia, o którym mówił przed chwilą chłopak. Uf.
    – Znam podobne metody – powiedziała Annette, uśmiechając się lekko do Noah.
    Chciała go jeszcze o coś wypytać, ale właściwie mogli porozmawiać na tym obiedzie, prawda?
    Zaraz spojrzała na Noah, kiedy ten tak jakby odrzucił jej zaproszenie. Uniosła brew wyżej.
    – Właśnie dlatego trzeba je zorganizować wcześniej – stwierdziła. Już się nie uśmiechała. Czyżby pan Woolf coś chciał ukryć? Bał się spotkania? O co mogło mu chodzić?
    Pewnie to nic takiego, wiadomo, ale i tak zapaliła jej się czerwona lampka. Musiała uważać na syna.
    Jaime nie wiedział, co ma powiedzieć. Z jednej strony już się stresował tym spotkaniem, a z drugiej… może to czas najwyższy, aby jego rodzice i chłopak się poznali? W końcu byli ze sobą ponad rok. To raczej długo. Jasna cholera… Może Jaime zaprosi jeszcze wujka Shay’a jako wsparcie. Powinni się z Noah polubić.
    – Myślę, że… zdążymy. Obronę mam na początku lipca, dyplomy są później i… chyba damy radę – Jaime spojrzał na Noah. Chciał podać mu dłoń i uścisnąć jego, ale mogło to po pierwsze wyglądać dziwnie w oczach jego mamy, a po drugie… nadal czuł się jakoś tak… no, kiedy okazywał czułość Noah przy swoich bliskich. Nie powinien, ale… może to też dlatego, że to jednak była jego mama.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaime spojrzał na Noah, nie wiedząc, co mógłby mu powiedzieć. Okej, wcale się nie dziwił, że nie spieszyło mu się do poznana jego rodziców. Sam Jaime też jakoś się super nie garnął do poznawania rodziny Noah. Wystarczyło mu na razie, że miał do czynienia z panem dziadkiem, który był dziwny i na swój sposób przerażający. Cholerny manipulant. W każdym razie, Moretti rozumiał swojego chłopaka, ale z drugiej strony… może dobrze by było to już mieć za sobą. Tym bardziej, że jego mama już tu była, rozmawiała z Noah. Henry Moretti dowie się o chłopaku syna jeszcze dziś. A wujek Shay? No, on pewnie poczeka ile będzie trzeba, chociaż bardzo chciał poznać tego kogoś, przez którego jego chrześniak zostawia świnkę morską u niego.
    Jaime zerknął na swoją mamę, która natomiast przyglądała się Noah. Nie znała się na jego pracy i nie bardzo wiedziała, jak ona wyglądała. W jej zawodzie było naprawdę różnie i nie raz musiała pilnie jechać do szpitala. Jak to było w przypadku pana Woolfa?
    Chłopak poczuł dłoń Noah na swojej. Spojrzał na niego i uśmiechnął się do niego lekko. Ścisnął mocniej jego rękę.
    – Nie uraziłeś mnie – powiedziała w końcu Annette. – Przyznam, że wolałabym, abyś ten czas jakoś chociaż spróbował sobie zorganizować i przyjść.
    Pani Moretti podniosła się z miejsca. Jaime zrobił to samo. Widział lekki uśmiech na twarzy swojej mamy, skierowany do niego.
    – Dziękuję za herbatę, Jaime – dodała jeszcze. – Muszę się jednak już zbierać. Panie Noah… to znaczy, Noah, daj znać Jaime’emu, kiedy będziesz miał czas, a Jaime przekaże to nam. Możemy tak ustalić?
    Chłopak pokiwał głową. Później zaś, kiedy Annette pożegnała się z Noah, odprowadził ją do drzwi. Po krótkim pożegnaniu, Jaime zamknął za mamą, a potem odwrócił się przodem do Noah. Odetchnął.
    – Przepraszam. Nie mogłem inaczej mówić. Ja wiem, że nie chcesz, ale… no… przepraszam – westchnął jeszcze raz. Oparł się o drzwi i spojrzał w podłogę. Czuł się… dziwnie. Jakby zrobił coś złego.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaime naprawdę czuł się nieswojo po tym wszystkim. Okej, jemu też się nie spieszyło do zapoznawczego obiadu. Wiedział, był pewien, że będzie trudno i pewnie może krępująco. Ale może faktycznie dobrze będzie mieć to za sobą? Ale nie chciał, żeby Noah się na niego złościł.
    – Przepraszam, Noah. Nie chciałem zawieść ciebie ani mamy. To skomplikowane – powiedział i podszedł bliżej stołu. Położył dłoń na oparciu krzesła i zacisnął na nim palce. – Mówiłem ci, że mam nieco skomplikowane relacje z rodzicami. Nadal mam takie poczucie w sobie, że oni też myślą, że Jimmy przeze mnie… - odetchnął. – Staram się ich nie zawodzić, dlatego unikam wspólnych spotkań, znaczy sam ich nie proponuję. I kiedy mama mówiła o tym obiedzie, to nie chciałem jej odmawiać. I to nie tak, że się jej boję, bo jest apodyktyczna, nic z tych rzeczy. A co do ciebie… - spojrzał na niego krótko, a potem odwrócił szybko wzrok. – Pomyślałem też, że jesteśmy ze sobą rok i może warto już to… zrobić. Warto cię poznać z moimi rodzicami. No wiem, że źle do tego podszedłem, teraz to widzę! – jęknął i pokręcił głową. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w sufit. – Wiem, że najpierw powinienem to z tobą ustalić, sam na sam. I wiesz co? – zerknął na niego. – Powiem im, że w najbliższym czasie nie będziemy mieli na to chwili. Obrona, praca twoja i moja i… parę innych zajęć. I to nie byłoby kłamstwo. Tak, tak chyba powinniśmy zrobić. Co sądzisz? – teraz już patrzył na Noah wprost. Chciał dla niego jak najlepiej. Chciał poznać jego zdanie i w ogóle…
    Kurka wodna, jakie te związki są trudne!
    – I wtedy na spokojnie w swoim czasie to przemyślimy. I jeśli nie będziesz chciał żadnych obiadków i kolacji z państwem Moretti, to ja to zrozumiem. Ja po prostu chcę, żeby było między nami dobrze – dodał ciszej.

    taki trochę zestresowany Lisek

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaime był lekko zaskoczony, kiedy Noah go przyciągnął do siebie i przytulił. Ale poczuł się z tym jak najbardziej dobrze. Sięgnął dłońmi za jego plecy i splótł palce jednej ręki na swoim nadgarstku, przytulając się do swojego chłopaka.
    – Nie masz mnie za co przepraszać – odpowiedział od razu i uniósł na niego wzrok. – Wiem, że cię zaskoczyła, dlatego chcę to odwołać, to spotkanie.
    Później oparł policzek o jego tors i westchnął cicho.
    – Noah, jesteś wspaniałą osobą. Jesteś dobry, a to, co robiłeś kiedyś… ja też święty nie jestem. Rozumiem, że się obawiasz, naprawdę. Mi też na tobie cholernie zależy i chcę z tobą być. Nie wiem, jak moi rodzice będą na ciebie patrzeć, ale to nie zmieni tego, jak ja patrzę na ciebie. Jesteśmy razem i to się liczy. No wiesz – mruknął na koniec. Lubił mu takie rzeczy mówić. Chciał go zapewniać o tym, że Noah dawał mu szczęście, wsparcie i budował poczucie własnej wartości. – Myślę jednak, że nie mamy się czego obawiać. Jesteś super – wzmocnił swój uścisk, a potem uniósł głowę i pocałował go nieśmiało w brodę. – Hm, to świetny pomysł z tą restauracją – przytknął. – Przemyśl to sobie jak chcesz i jak długo chcesz, uzgodnimy coś i zaproponujemy to moim rodzicom – uśmiechnął się do niego. – I… skoro obaj uważamy, że nie umiem kłamać, to od razu ci powiem, że szykuję dla ciebie niespodziankę, co wymaga ode mnie… spotkań z dziewczyną, która należała do tych ludzi, z którymi kiedyś imprezowałem. Ale ona ma dziewczynę, jakby co – no, wolał od razu to powiedzieć. – I już tak się nie… bawi, serio. Nie wyciąga mnie na takie rzeczy i… no, jest w porządku. Nie działamy na siebie… negatywnie… Wiesz, o co mi chodzi? – spojrzał na Noah niepewnie. Chciał, aby mężczyzna wiedział, że nic między Jaime’em a tą dziewczyną nie było, nie jest i nie będzie, a także nie zamierzał wracać do tamtego „trybu” życia. Miał nadzieję, że Noah zrozumie jego pokrętne słowa.

    pełen nadziei Lisek

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaime wciąż mocno się przytulał do Noah. Dobrze, że żaden z nich nie chciał tak szybko puszczać drugiego. Moretti lubił to robić i robił to często, właściwie przy każdej nadarzającej się okazji, a już w ogóle, kiedy byli sami. Przy innych też to robił, wiadomo, już nie czuł się z tym głupio. Może czasami i też w zależności przy kim, jak na przykład przy mamie. Ale jeśli chciał, to się przytulał. Noah był w tym najlepszy. Nie, żeby Jaime miał porównanie.
    – Pewnie – pokiwał głową. – Jak już mówiłem, możesz na spokojnie to przemyśleć, a jeśli jednak stwierdzisz, że widzimy się z moimi rodzicami w dniu rozdania dyplomów, to też spoko – uśmiechnął się do niego.
    Nie miał nic przeciwko temu. Chciał, aby obaj czuli się na tyle komfortowo na tym spotkaniu, na ile mogli. No, a może się okaże, że nie było się czego bać? Może Noah po spotkaniu uzna, że nie było tak źle? Nie dowiedzą się, póki nie spróbują. Ale tymczasem Jaime miał w planach jeszcze dziś zadzwonić do mamy i poinformować ją o zmianie planu. Cóż, naprawdę mieli sporo na głowie; praca, obrona, praca, dodatkowe zajęcia, w jakich Jaime ostatnio brał udział.
    No i właśnie…
    Jaime poczuł jak serce Noah zaczęło bić szybciej i poczuł się z tym źle. Nie chciał go zdenerwować. Naprawdę, to było ostatnią rzeczą, jaką mógłby zrobić. Spojrzał na niego zmartwiony, a potem pocałował go w mostek. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, to Noah się odezwał i pogłaskał go po policzku. Pocałunek oczywiście odwzajemnił od razu. Mocniej zacisnął place na jego łopatkach.
    – Wiem, Noah, i bardzo ci dziękuję za to wsparcie i gotowość do pomocy. Ale posłuchaj, to naprawdę nic złego. Nic się nie dzieje takiego. Jak mówiłem, nie wracam do tamtego życia. Zbyt dobre mam je teraz, aby je niszczyć. Serio, wszystko w porządku, żadne z nas nie zamierza znów tak żyć. Obiecuję, że ci się spodoba to, co dla ciebie szykuję – uśmiechnął się w końcu. – Bo jak nie… to wiesz – chciał trochę zażartować, aby mężczyzna nieco się rozluźnił. Szybko jednak przeniósł dłonie na jego policzki. Pogłaskał go, a potem sam go pocałował. Nic więcej raczej nie musiał mówić. Był szczęśliwy, że Noah tak się nim przejmował. Czy było to egoistyczne? Nie wiedział. Ale wiedział to, że Noah zależało. I Jaime’emu też. – Co byś chciał zjeść na śniadanie? – zapytał w końcu, obejmując go za szyję.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciężko było określić, jak miały się relacje Noah i Jerome’a. Nie dość, że na urodzinach wyspiarza doszło pomiędzy nimi do spięcia, wywołanego niesłusznie przez samego solenizanta, to jeszcze tajemnicą nie pozostawało, że Marshall zamierzał rozwieść się z młodszą siostrą Woolfa i postępowanie w tej sprawie było w toku. Nic nie wskazywało więc na to, że stosunki między tą dwójką miały się w najbliższym czasie ocieplić, ale życie lubiło pisać różne scenariusze, prawda?
    Kilka tygodni po swoich trzydziestych pierwszych urodzinach Jerome był już rozwodnikiem. Po raz ostatni widział się z Jennifer przed sądem, gdzie pożegnali się i każde ruszyło w swoją stronę, a miało to miejsce jeszcze pod koniec kwietnia. Od tamtej pory brunetowi było łatwiej; łatwiej ruszyć na przód ze swoim życiem i wejść w związek z Charlotte na takim poziomie, na jakim każde z nich tego oczekiwało, ponieważ mężczyzna nie miał już wrażenia, że kogokolwiek w ten sposób oszukuje i jest nie fair czy to w stosunku do Jen, czy samej Charlotte. Jego życie, po stosunkowo długim okresie zawieszenia, na nowo ruszyło z kopyta i wyspiarz wcale nie krył się z tym, że był z tego powodu zwyczajnie w świecie szczęśliwy. Okres swego rodzaju żałoby nad swoim małżeństwem miał już za sobą i nie zamierzał udawać, że było inaczej tylko dlatego, by postronni obserwatorzy nie poczuli się zgorszeni jego zachowaniem. Miał przepraszać za to, że po długim czasie zdecydował się zawalczyć o siebie? Niedoczekanie!
    Do wspomnianych postronnych obserwatorów zaliczał się również Noah Woolf. Myśl, że brat Jen mógłby żywić do niego urazę bynajmniej nie spędzała mu snu z powiek, ale… Ze względu na to, że Noah był z Jaime’em, Marshallowi bardzo zależało na tym, aby pomiędzy nim, a Woolfem było jak najmniej zgrzytów. Nie chciał, by każde ich spotkanie kończyło się mniejszą bądź większą awanturą i sądził, że było to możliwe do wypracowania, tak się jednak składało, że nie mieli oni zbyt wielu okazji do przebywania w swoim towarzystwie. Do czasu, ponieważ Jerome delikatnie się zdziwił, kiedy Noah skontaktował się z nim i poprosił o pomoc w poszukiwaniach urodzinowego prezentu dla Morettiego.
    Oczywiście, że wyspiarz mógłby skorzystać z okazji i dogryźć drugiemu mężczyźnie, a wystarczyło, żeby pokusił się o komentarz w stylu to już prezentu dla własnego chłopaka nie potrafisz wymyślić? Całe szczęście, Marshall nie musiał nawet gryźć się w język, ponieważ nic podobnego nie przyszło mu do głowy; naprawdę zależało mu na tym, by on i Noah potrafili funkcjonować obok siebie. Przystał więc na propozycję Woolfa i w luźniejsze popołudnie, kiedy pasowało to zarówno jednemu, jak i drugiemu, umówił się z nim pod centrum handlowym. Tam mogli zarówno przeczesywać sklepy w poszukiwaniu prezentu, jak i w razie potrzeby coś zjeść i zacząć przetrząsać internet, gdyby nie udało im się dorwać niczego stacjonarnie.
    — Cześć — przywitał się i wyciągnął dłoń ku Noah, kiedy ten, po krótkim lawirowaniu między osobami wchodzącymi i wychodzącymi z centrum handlowego, wreszcie się do niego zbliżył. — Gotowy na poszukiwanie prezentu idealnego? — zagadnął od razu i uśmiechnął się lekko. — Masz już może jakieś pomysły czy zaczynamy od zera?

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  18. Faktem było, że tamtego poranka ani tak szybko nie wyszli z mieszkania, ani tak szybko nie zabrali się za śniadanie jedzeniowe. I żadnemu jakoś to nie przeszkadzało. Długi wspólny prysznic też był super, przynajmniej Jaime nie narzekał. Noah też nic nie mówił, więc jemu też się podobało. Ale komu przeszkadzałoby mycie plecków przez swojego partnera?
    Później Jaime przygotowywał się do obrony. Chociaż znał swoją pracę, nauczył się tego, czego miał, to trochę się jednak stresował. Niby nie miał czym, ale gdzieś to jednak w nim siedziało. I przy każdej możliwej okazji przytulał się do Noah, ponieważ przy nim stresował się mniej. Właściwie w ogóle, bo po prostu zapominał o wszystkim dookoła. Był tylko jego ukochany chłopak i on… tak, ukochany… Czekaj, moment…
    Nie no… no tak, dokładnie tak – ukochany.
    Jaime był w nim mocno zakochany i raczej każdy to widział. Cytując „to widać na kilometr, po ciemku, bez otwierania oczu”. Będzie musiał mu to w końcu powiedzieć. Kiedyś w końcu. Tak.
    W końcu nadszedł czwartek, siódmy lipca, godzina dziewiąta trzydzieści. Jaime miał jeszcze pół godziny, ale siedział tu już od dłuższego czasu. Nie chciał się spóźnić. Ładnie się ubrał i w ogóle, a kiedy nadeszła jego pota, wszedł do gabinetu swojego promotora i… obronił się. Był tak bardzo szczęśliwy, że od razu zawiadomił rodziców, wujka, Jerome’a, Carlie… I oczywiście Noah, z którym i tak byli już umówieni na wieczór. A album, który Moretti otrzymał od swojego chłopaka, był wspaniały! Bardzo mu się podobał i długo się śmiał, przeglądając kolejne zdjęcia. Album zajął miejsce na półce obok jego pracy licencjackiej.
    Nadszedł też dzień, w którym mieli się spotkać z rodzicami Jaime’ego. I z wujkiem Shay’em, który w domyśle miał robić za wsparcie. Jaime chciał pojechać wraz z Noah, ale mężczyzna był w pracy, później chciał ogarnąć się w domu i pojechać na spotkanie. Rozsądnie.
    Jaime również zjawił się wcześniej. Zauważył Noah, do którego od razu podszedł i pocałował na przywitanie. Stresował się.
    – Okej, okej, jesteśmy pierwsi. Damy radę. A jak coś pójdzie nie tak, to wychodzimy – stwierdził, chociaż naprawdę nie miał pojęcia, jak ten wieczór mógł się potoczyć.
    Usiadł przy Noah i od razu ujął jego dłoń w swoją. Uśmiechnął się do niego. Chciał zapytać, jak mu minął dzień, kiedy przy stoliku zjawili się państwo Moretti. Oboje ubrani elegancko. Jaime podniósł się z miejsca i przywitał się z rodzicami. Jego mama była nawet uśmiechnięta, może to dlatego, że cieszyła się na spotkanie, a może wciąż myślała o sukcesie syna. Natomiast Henry Moretti… no, był poważny. Jaime znał swojego ojca, wiedział, że jest miłą osobą, ale cholera wie, jaki będzie, poznając chłopaka swojego syna, co nie?
    – Noah, dobry wieczór – Annette podała mężczyźnie dłoń. – Miło cię znów widzieć.
    – Tato, to właśnie Noah – Jaime uśmiechnął się do jednego i do drugiego.
    – Henry Moretti – przedstawił się, również wyciągając ku Noah dłoń.

    Lisek i jego rodzice

    OdpowiedzUsuń
  19. Jaime bardzo chciał, aby spotkanie przebiegło dobrze, a nawet lepiej. W końcu rodzice i wujek Shay byli mu bliscy, najbliżsi. Tak samo jak Noah. Noah był jego chłopakiem, partnerem, najlepszym przyjacielem, kochankiem, wsparciem i… no, wiadomo. Nic więc dziwnego, że chłopak pragnął, aby ci jego najbliżsi się lubili i nie podchodzili do siebie z niechęcią czy dystansem. Znał wszystkich, którzy się tu zbiorą i nie sądził, aby były jakieś problemy, ale… wszystko mogło się potoczyć różnie. Nigdy wcześniej jego rodzice nie poznawali kogoś, z kim umawiał się ich syn. W dodatku „ukrywał” Noah ponad rok. To całkiem dużo… chyba.
    – Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze – odpowiedział jeszcze Jaime i uśmiechnął się do Noah. – Może nie liczę na codwutygodniowe wspólne obiadki, ale nie chciałbym, aby były problemy, kiedy ktoś z mojej rodziny zrobi większą imprezę, a ty i moi rodzice będziecie do siebie uprzedzeni. No… wiesz, o co mi chodzi.
    Tak, Jaime i tłumaczenie, co mu siedzi w głowie – jak zawsze idealne.
    Później już zjawili się rodzice chłopaka. Annette spojrzała na Noah i uśmiechnęła się.
    – Pierwsze spotkanie nie było takie do końca złe, naprawdę – odpowiedziała i przyjęła prezent. – Bardzo dziękuję – przyjrzała się pakunkowi, a potem ponownie spojrzała na mężczyznę. To miły gest.
    Annette przesunęła się bliżej wolnego krzesła, kiedy to jej mąż witał się z chłopakiem ich syna.
    No tak, tak, Henry… Jaime zrozumiał, jak nazwał świnkę morską dopiero po dwóch latach, odkąd ją nazwał, okej? Henry, Henio… mogło być gorzej. A może to też znaczyło, że ceni swojego ojca nie tylko dlatego, że ten był jego… ojcem.
    – Dobrze cię w końcu poznać. Siadajmy – zaproponował pan Moretti.
    Rodzice Jaime’ego usiedli obok siebie.
    – Annette mówiła, że dużo podróżowałeś – zagadnął Henry, biorąc do ręki menu.
    A Jaime tym razem nie powstrzymywał się; nim sam sięgnął po kartę dań, pogłaskał palcami dłoń Noah i uśmiechnął się do niej. Owszem, wciąż się stresował, ale nie chciał dać tego po sobie poznać.
    Nim jednak ktokolwiek zdążył się odezwać przy stoliku pojawił się wujaszek Shay.
    – Cześć, wszystkim!
    – Wujek – Jaime spojrzał na mężczyznę z taką jakby ulgą. No, przybyły posiłki! Posiłki, restauracja… tak.

    Lisek, jego rodzice i wujaszek

    OdpowiedzUsuń
  20. Jasne, że Jaime się denerwował tą kolacją. Wierzył jednak, że nie będzie tak źle i że wszystko pójdzie gładko. Noah chciał wypaść dobrze, rodzice Jaime’ego też. Ochrona ochroną dziecka, ale nie chcieli pewnie wyjść na jakichś strasznych rodziców. No i ich syn był już dorosły.
    Henry skinął powoli głową na słowa Noah. Okej, Annette mówiła mu, że ten cały Woolf jest starszy od Jaime’ego, ale że jest w porządku. I ci dwaj byli ze sobą długo, więc nie chodziło o wykorzystanie jego syna. A co miał myśleć? Jaime był delikatny i wrażliwy, przeszedł dużo. Henry wiedział więcej od swojej żony, ponieważ to on odbierał go z komisariatu i z izby przyjęć. Nie chciał, aby Jaime znów wpakował się w jakieś gówno.
    A tymczasem… widział jak jego syn patrzył na swojego chłopaka i jak ten chłopak patrzył na niego. Sama Annette też mu o tym opowiedziała.
    W każdym razie, Henry chciał sam wszystko usłyszeć od Noah Woolfa. I chciał popytać więcej, zagadywać, poznawać, kiedy zjawił się jego młodszy brat.
    – No co ty, nie mów do mnie „pan” – Shay uśmiechnął się do niego. – Miło cię w końcu poznać.
    Shay mógł powiedzieć więcej, ale nie chciał za bardzo zdradzać, że wiedział o Noah dłużej. W końcu kto opiekował się Heniem, kiedy ci dwaj wyjeżdżali na swoje romantyczne wypady? No i wciąż pamiętał, jak mężczyzna wymykał się z szafy, a potem z mieszkania Noah… Ach, wspomnienia.
    W końcu wszyscy zasiedli do stołu, wybrali jedzonko i napoje, a kiedy tylko kelnerka odeszła, Shay spojrzał na Noah.
    – Notowany?
    – Wujku! – Jaime spojrzał na Shay’a, jakby chciał go skarcić i uciszyć.
    – No co, ty jesteś – machnął ręką.
    Ładne wsparcie, jęknął Jaime w myślach i spojrzał przepraszająco na swojego chłopaka. A rodzice natomiast przyglądali mu się, oczekując odpowiedzi.

    Lisek i wesoła rodzinka

    OdpowiedzUsuń
  21. Czy Jerome brał pod uwagę scenariusz, w którym on i Jennifer się rozwiodą? Oczywiście, że nie. Był święcie przekonany, że on i młodsza siostra Noah spędzą ze sobą całe życie i wierzył w to naprawdę długo, przez co sam sobie mydlił oczy, nie zważając na nieznośne szczypanie. Nastał jednak taki moment, w którym przestał; w którym uświadomił sobie, że nie ma już siły i kiedy odpuścił, dowiedział się, że w życiu nie można było być niczego pewnym.
    Czy mógł nadal próbować? Starać się, nalegać, szukać coraz to nowszych rozwiązań tych samych problemów? Czy mógł trwać u boku żony i czekać? Oczywiście, że tak. Pytanie tylko, za jaką cenę? Odpowiedź na to pytanie znał tylko on sam i koszt, jaki musiałby ponieść, szczerze go przeraził. Wtedy też Jerome Marshall chyba po raz pierwszy w życiu to siebie postawił na pierwszym miejscu i przez to dziś był w zupełnie innym miejscu, niż jeszcze przed rokiem, kiedy wydawało mu się, że jeszcze wszystko może uratować.
    Noah miał prawo żywić wobec niego całą gamę negatywnych emocji – wyspiarz, niezależnie od tego, jakie zdanie miał o Woolfie, potrafił wejść w jego buty. W końcu sam miał młodszą siostrę i gdyby to ona stanęła przed sądem, żeby się rozwieźć, najpewniej to w Matiasie szukałby winy. Czy miałby na tyle rozsądku, co Noah, by mimo wszystko pozostać z boku? Nie wiedział i przez to musiał przyznać, że Woolf zachował się z klasą. Nie zamierzał jednak ubolewać nad tym, że jemu samemu tej klasy momentami brakowało…
    Dziś topór wojenny był zakopany, może nie głęboko, ale wystarczająco, by sięgnięcie po niego nastręczyło Marshallowi pewnych trudności. Dziś mieli się skupić na znalezieniu prezentu dla Jaime’ego, a mając przed sobą wyraźny cel, Jerome potrafił przeć przed siebie uparcie niczym osiołek.
    — Dobrze — odparł krótko, kiedy Noah udzielił mu odpowiedzi i powolnym krokiem ruszył w stronę wejścia. — Na taką współpracę mogę przystać — dodał, wyraźnie zadowolony po wzmiance o rumie i znacząco zerknął na Noah. — W takim razie co dałeś mu na obronę i rocznicę? — spytał, by drogą eliminacji wykluczyć pewne obszary poszukiwań, kiedy niespodziewanie dotarło do niego coś istotnego. — Rocznica? To już? — powtórzył i aż przystanął, by następnie zlustrować sylwetkę Noah wzrokiem. — Fiu, fiu — skomentował z nieoczywistym uśmieszkiem, a potem lekko przymrużył powieki i uśmiechnął się szerzej. Chciał zapytać, czy Jaime miał już okazję usłyszeć z ust swojego partnera podobną deklarację, co on i Charlotte, ale postanowił nie być uszczypliwy i przemilczał tę kwestię. Zresztą, to nie była jego sprawa, to raz, a dwa, może Moretti wcale nie oczekiwał podobnych zapewnień?
    Bez słowa ruszył przed siebie, przystanął przed drzwiami obrotowymi, a po chwili pozwolił, by wciągnęło ich przepastne wnętrze centrum handlowego. Gdy znaleźli się w środku, nagle otoczeni przez spokojną muzykę płynącą z głośników i ludzi, mówiących jeden przez drugiego, z niebotycznymi ilościami toreb zakupowych przy sobie, wyspiarz po prosto ruszył w prawo. Póki nie mieli konkretnego celu, mogli snuć się to tu, to tam.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  22. O seksie Marshall słyszał już od samego Jaime’ego, więc można było powiedzieć, że był przeszkolony. Oczywiście Moretti nie zdradził mu żadnych szczegółów, ale wyspiarz nie potrzebował ich, aby za pomocą wyobraźni dopowiedzieć sobie pewne istotne kwestia i fakt, że szedł teraz pół kroku przed Noah dobitnie świadczył o tym, że jakoś to przetrzymał i nie padł trupem. W końcu co nas nie zabije, to wzmocni, prawda?
    Lawirując pomiędzy ludźmi, Jerome słuchał tego, co Woolf miał do powiedzenia na temat prezentów i co jakiś czas tylko kiwał głową. Kiedy starszy brunet wspomniał o miesięcznicach, posłał mu zaskoczone spojrzenie i parsknął krótko, kiedy spostrzegł, jak zachował się sam Noah, kiedy o tym wspominał.
    — Zatem może jakiś voucher? — zaproponował od razu i zerknął na swojego towarzysza. — Ale nie byle jaki — podkreślił. — Sam kupiłem już Jaime’emu niejedną książkę kucharską, ostatnio dostał też ode mnie fartuch laboratoryjny z wyhaftowanym imieniem i nazwiskiem, a zmierzam do tego, że… — urwał i przystanął, bo też z naprzeciwka pędziła grupka rozwrzeszczanych dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym. Chcąc uniknąć zderzenia z którymkolwiek z nich, Jerome zdecydował zachować się niczym słup, który na oko dziesięciolatkowie zręcznie wyminęli i po chwili trzydziestolatek mógł dale kroczyć przed siebie.
    — Że Jaime chyba najlepiej wspomina te rzeczy, których mogliśmy po prostu razem doświadczyć. Skok na bungee. Jazda szybkimi samochodami po torze wyścigowym. Został nam skok ze spadochronem, więc tego nie możesz mi podebrać — zauważył i wycelował w Noah palcem, wyraźnie przy tym rozbawiony. — Ale może coś w ten deseń? Lot w tunelu aerodynamicznym? A może lot balonem? — zażartował, kiedy nagle o czymś mu się przypomniało. — Wiem, że są organizowane specjalne loty helikopterem bodaj nad Manhattanem i może to być nawet helikopter, jakby to nazwać… otwarty? — rzucił, jeszcze niezbyt wiedząc, jak opisać to, co chodziło mu po głowie. — Taki bez bocznych drzwi, przez co można zrobić świetne zdjęcia. Chyba, że celujemy w coś typowo materialnego? — zagadnął, ponieważ to do Noah należała decyzja. Zawsze mógł przełączyć się na inny tryb i celować w obszar poszukiwań uwzględniający zakup rzeczy, a nie… atrakcji.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  23. Rodzina Moretti była tolerancyjna i otwarta. Gdyby Jaime przyszedł wcześniej do rodziców i powiedział, że podobał mu się ktoś tej samej płci i jest starszy, to może i byliby zaskoczeni, ale na pewno nie potępialiby go. Teraz też tego nie robili. Mieli podejście raczej normalne dla każdego rodzica – nie chcieli, aby ich dziecko miało złamane serce. A skoro najwyraźniej panowie spotykali się już od dłuższego czasu, to chyba wszystko było dobrze.
    Shay nie zamierzał się bawić z Noah w „pan”, w końcu Woolf był tylko trochę młodszy od niego. Poza tym, naprawdę miał takie małe poczucie, że coś już znał tego mężczyznę. Nie wiedział o nim wiele, ponieważ Jaime niewiele mówił. Ale posiadał wiedzę, że Noah był „wspaniały, fantastyczny, kochany, opiekuńczy, przystojny, mądry, zabawy i złośliwy”. Shay był ogarnięty i doskonale zdawał sobie sprawę, że Jaime nie powiedział mu wszystkiego, ale jakoś nie miał mu tego za złe… No i nie miał nic przeciwko temu, aby jego chrześniak był szczęśliwy z mężczyzną. Nikt z rodziny nie wiedział, oprócz Jaime’ego, że swego czasu Shay spotykał się prawie rok z innym mężczyzną. Tak długo, póki Noah nie skrzywdzi chłopaka, to wszystko będzie w porządku.
    Kiedy Shay oczekiwał odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie, Jaime kręcił głową w niedowierzaniu. Mocniej złapał Noah za dłoń jakby chciał go tak przeprosić za zachowanie wujka. Któremu ufał, że naprawdę będzie tym cholernym wsparciem!
    – No i widzisz, to pytanie nie było trudne – Shay spojrzał na chrześniaka, który zmrużył jedynie oczy, odwzajemniając spojrzenie.
    Później zaś Jaime spojrzał łagodnie na Noah i zaśmiał się pod nosem.
    – Tak, lepiej uważaj – uśmiechnął się radośnie.
    Później był już nieco lepiej; rozmowy nie były takie sztywne i nikt nie zadawał niewygodnych pytań. Może trochę Henry Moretti chciał wiedzieć więcej szczegółów z życia Noah. Annette natomiast wypytywała więcej o sztukę, a Shay i podróże. Tak, bez żadnych podchwytliwych pytań, wprawiających w zakłopotanie. Jaime uczestniczył aktywnie w rozmowach i przy nadążających się okazjach chwalił swojego chłopaka.
    – Planujecie teraz jakiś wyjazd? – zapytała mama Moretti, między jednym kęsem a drugim.

    Lisek i nieco spokojniejsza rodzinka

    OdpowiedzUsuń
  24. Jaime był zbyt zajęty uśmiechaniem się do swojego chłopaka, aby zauważyć jak jego mama unosi kąciki ust, oglądając ich. To, że wyglądali ze sobą dobrze, było oczywiste. Ale też coraz bardziej oczywistym było to, że tak się też ze sobą czuli. Annette zauważyła, z jaką czułością jej syn patrzył na Noah i jak Noah patrzył na Jaime’ego. Był to zdecydowanie piękny widok.
    Najmłodszy z Morettich spojrzał na Noah, a potem na swoich rodziców.
    – Mieliśmy lecieć do Nowej Zelandii, ale… Noah twierdził, że ja się tyle uczyłem! Jakbyś ty wtedy też dużo nie pracował – spojrzał na swojego chłopaka niby oburzony, ale uśmiechnął się pod nosem. – Ale chyba jeszcze kiedyś się tam wybierzemy.
    – To bardzo daleko – powiedziała mama Moretti.
    – Mamo, przecież nie polecimy tam na zawsze – odpowiedział pocieszająco chłopak. – A tak na teraz… to może gdzieś bliżej… albo nie… zobaczymy – sięgnął po kieliszek z wodą.
    Później Noah wspomniał o Barbadosie. Jaime parsknął śmiechem, Shay zaśmiał się na głos (zdążył poznać Jerome’a), a rodzice unieśli brwi.
    – Barbados? – Henry spojrzał na Noah, a później na swojego syna. – Czy to nie tam poleciałeś ze swoim przyjacielem rok temu?
    – Tak, z Jerome’em – dodała Annette.
    – Yup, tam byliśmy, ale Noah jakoś… nie przepada za tym miejscem – Jaime powstrzymywał się od śmiechu. Pogłaskał ponownie dłoń swojego chłopaka. Ach, lubił być blisko niego, kiedy tylko mógł.
    – To zależy, czego szukasz, Noah – kontynuowała mama Moretti. – Wolisz cieplejsze miejsca, chłodniejsze, a może las? Chociaż z tym ostatnim niewiele możemy wam podpowiedzieć.
    – Ja bym wolał coś ciepłego. Morze, pływanie i budowanie rzeźb w piasku – powiedział Jaime. – A tam, gdzie zimno, możemy pojechać zimą.
    Henry spojrzał na swojego syna. I chociaż był poważny, to cieszył się, że jego syn w końcu więcej mówi, je i generalnie wykazuje oznaki chęci życia ogólnie i w społeczeństwie. Kto by się spodziewał, że Jaime będzie tak chętnie rozważał różne miejsca do podróżowania. I, oczywiście, nie chodziło tylko o to. To był przyjemny widok i jakże uspokajający! Zerknął na swojego brata, który najprawdopodobniej domyślał się, o czym myślał. Shay posłał mu lekki uśmiech, a potem znów obserwował uroczych zakochanych.

    Lisek i kochana rodzinka

    OdpowiedzUsuń
  25. Wyspiarz wolał zapewniać przyjacielowi odpowiednią dawkę adrenaliny podczas kontrolowanych atrakcji niż dopuścić do tego, by powtórzyła się sytuacja, która doprowadziła do ich poznania się, choć poniekąd to właśnie przez tamte okoliczności wzięło się u niech umiłowanie do serwowania sobie nawzajem właśnie takich przygód, jak choćby skok na bungee. Jerome nie wiedział, czy Jaime opowiadał Noah, jak doszło do tego, że się poznali. Wiedział też, że Moretti potrzebował stosunkowo dużo czasu, by otworzyć się przed drugą osobą, zakładał więc, że nawet swojemu partnerowi nie od razu opowiedział o pewnych rzeczach, choć może w tym konkretnym przypadku się mylił? W końcu Noah i Jaime również poznali się w niezbyt sprzyjających okolicznościach (co wypłynęło jeszcze kiedy Jerome był z Jennifer), w nie najlepszym okresie życia młodszego bruneta.
    Jedynym, czego Jerome był pewien było to, że obecnie Jaime miał się lepiej. Zdecydowanie, jeśli nawet nie o niebo lepiej, niż te kilka lat temu, kiedy wyspiarz go poznał i niesamowicie cieszyła go ta zmiana. Cieszyło go, że ciężar winy i odpowiedzialności za śmierć starszego brata już tak mocno nie przytłaczał jego najlepszego przyjaciela, a czy kiedyś miał zniknąć całkowicie? Nie wydawało mu się; nie, kiedy sam, pomimo upływu kilkunastu lat, nie do końca pogodził się ze śmiercią Nahuela i nie darował sobie, że go wtedy nie złapał.
    — Prawda — zgodził się, kiedy Noah wspomniał o pieniądzach i zamyślił się, gdy z ust starszego mężczyzny padła propozycja koncertu. — Może, ale przyznam szczerze, że żadnego konkretnego zespołu nie kojarzę… No i Jaime i tyle ludzi wokół? — zażartował odrobinę ponuro, ponieważ zawsze wydawało mu się, że Jaime nie przepadał za tłokiem, ale też jak dotąd nie miał drugiej osoby, z którą mógłby skonfrontować swoje poglądy na temat Morettiego. Woolf na pewno znał Jaime’ego od innej strony, niż Jerome, więc koncert nie mógł być złym pomysłem. — To może nawet jakiś festiwal? — rzucił, podążając za tym tropem. — Taki kilkudniowy. Rozbilibyście namiot w jakimś ustronnym miejscu… — palnął i uśmiechnął się głupio, ale cóż mógł poradzić na to, że podobne biwakowanie miało swoje uroki w każdej relacji, niezależnie od płci osób, które ją tworzyły?

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak, na szczęście, kiedy Jaime był pochłonięty nauką, Noah też dużo pracował. To znaczy – obaj nie mieli dla siebie czasu i nie było tak, że drugiemu było przykro, że pierwszy nie miał czasu czy coś. Później faktycznie mogli zająć się sobą i nadrobić te wszystkie chwile, które spędzili osobno. I świętować sukcesy w pracy i na uczelni.
    Jaime spojrzał na swojego chłopaka i uśmiechnął się pod nosem.
    – Ja rozważałem przeprowadzkę na Barbados - przyznał. – Ale tak bardziej dla żartów, mamo – dodał szybko i spojrzał na Annette, która przez chwilę naprawdę w to uwierzyła. Cóż, jej syn był dorosły i mógł mieszkać, gdzie chciał. Na szczęście jednak wciąż pozostawał w tym samym mieście co ona i Henry. – Podobało mi się tam. Słońce, plaża, ocean. Prawie jak w Miami – dodał ciszej. – No i ludzie byli całkiem w porządku, ale mogę mieć mylne wyobrażenie ze względu na przesympatyczną rodzinę Jerome’a.
    Nie miał pojęcia, jak jego rodzice mogli odczytać jego słowa o Miami. Na pewno nie chciał, aby pomyśleli, że wyprowadzka z tamtego miasta była błędem.
    – Mówię ci, Nowa Zelandia – dodał najmłodszy Moretti. – Tam nas nie było – dokończył posiłek i napił się wody. – Hej, nie tylko się wyleguję, jasne? – spojrzał na Noah i wymierzył w niego palcem. – Lubię aktywnie spędzać czas, ale lubię też posiedzieć na leżaczku w cieniu.
    I przecież Noah nie miał nic przeciwko roznegliżowanemu Jaime’mu, który tak sobie leżał na kocyku/ręczniku/wspomnianym leżaczku. Ba, przecież sam bardzo chętnie pozywa się z niego resztek ubrań czyli kąpielówek.
    – I pamiętaj, kto ci proponował Kubę czy inną Boliwię.
    – Jaime, nie wiedziałem, że się interesujesz takimi miejscami – zauważył Shay.
    – Też nie wiedziałem, ale Noah mnie zaraził swoją pasją do podróżowania – uśmiechnął się wesoło.
    – Nie wiem, czy Jaime ci mówił – zaczęła Annette – ale byliśmy w zeszłym roku na Islandii i bardzo polecamy – uśmiechnęła się do Noah. – Ja do dzisiaj jestem oczarowana, jak tam jest przepięknie.
    – Noah, często tak podróżujesz? To musi być ciekawe doświadczenie – zagadnął Henry. – Poruszasz się głównie po Stanach, czy gdzieś poza kraj też cię wysyłają?

    Lisek i rozluźniona rodzinka

    OdpowiedzUsuń
  27. Jaime zaśmiał się, kiedy Noah nagle uznał, że jeszcze dziś sprawdzi loty do Nowej Zelandii i jaka była tam obecnie sytuacja.
    – Mieliśmy lecieć w styczniu, kiedy pogodę mają dobrą, więc pewnie, może jakieś zniżki nam się trafią, jeśli dziś zaczniesz szukać na początek następnego roku – uznał, uśmiechając się.
    No co, pamiętał jak o tym rozmawiali. Rok temu, może nawet i więcej, możliwe, że wtedy jeszcze nie byli parą, ale rozmawiali.
    – Islandia jest niesamowita – odpowiedziała Annette. – I owszem, mamy mnóstwo wspomnień oraz album z prawdopodobnie tysiącem zdjęć. I tak, wszędzie jest tam tak… mało ludzi. Którzy są przesympatyczni – uśmiechnęła się na samo wspomnienie. – Gdybyście kiedyś nie wiedzieli, dokąd się udać, to polecamy Islandię
    – Też sobie zapamiętam – stwierdził Shay, który od dłuższej chwili siedział cicho.
    Henry natomiast skinął głową na słowa Noah. Jego praca musiała być ciekawa, kiedy tak często wyjeżdżał i jak widać – całkiem daleko.
    – W Japonii nas jeszcze nie było – dodał najstarszy Moretti.
    Później jeszcze pociągnęli temat tego, co Noah zwiedził w Europie. Nikt głośno nie powiedział, że się cieszy, że siedzi wciąż w Nowym Jorku. A Jaime i tak mu to powiedział pewnie nie raz i nie dwa.
    Reszta kolacji z deserem upłynęła wszystkim w przyjemnej atmosferze. Nawet pojawiły się śmiechy. Nawet Henry’emu zdarzyło się uśmiechnąć. Zaufał temu facetowi, że dobrze traktował, traktuje i będzie traktować jego syna. Cóż, skoro byli ze sobą już rok… No i wzrok pana Woolfa mówił sam za siebie.
    W końcu spotkanie dobiegło końca. Wszyscy wyszli na zewnątrz. Państwo Moretti pożegnali się z pozostałymi.
    – Miło było cię poznać, Noah – Henry wyciągnął ku niemu dłoń.
    – Widzimy się na rozdaniu dyplomów – dodała Annette.
    W końcu odeszli, a Shay spojrzał na zakochańców.
    – Uważaj na niego – zwrócił się do Noah, a na jego twarzy błądził uśmiech. – Trzymajcie się – dodał i ruszył w swoją stronę.
    Jaime pożegnał się ze wszystkimi, a potem przytulił mocno do Noah, obejmując go w pasie ramionami. Westchnął głośno.
    – Byłeś niesamowity, nie wiedziałem, że potrafisz tak się uśmiechać – uniósł nieco głowę. – Raczej cię polubili, ale to nic dziwnego. Jesteś wspaniały – cmoknął go w brodę. – Chcesz jechać do mnie, do ciebie czy wolisz teraz posiedzieć sam i odpocząć od Morettich? – pytał całkiem poważnie. W ogóle by się nie zdziwił, gdyby teraz Noah wolał wrócić do siebie i faktycznie odpocząć.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  28. Jaime przytulał się do Noah cały czas. No, chciał to zrobić już podczas kolacji, ale nie wypadało. A teraz, kiedy stali już na zewnątrz restauracji, a jego rodzinka już się rozeszła, to ze spokojem mógł się w niego wtulać. I odwzajemnić pocałunek. Uśmiechnął się też, czując jak mężczyzna lekko przegryza jego ucho.
    Spojrzał na niego, unosząc brwi wysoko i lekko rozchylając usta, słysząc jego słowa. Okej. Jakby Jaime nie miał nic przeciwko temu planu. Nawet bardzo mu się podobał, serio.
    – Jakie ty wspaniałe rzeczy do mnie mówisz… - odpowiedział jedynie, wpatrując się w jego oczy. Przycisnął swoje biodra do jego bioder, aby Noah mógł wyczuć, że już samą tą wypowiedzią na niego podziałał.
    Nie powiedział już nic więcej. Złapał go za rękę, a potem przeszli na parking. Tam podeszli do samochodu Moretti’ego, aby zaraz w niego wsiąść i skierować się do mieszkania Noah. O Henia nie musieli się martwić; Jaime pomyślał wcześniej, że kolacja może się różnie skończyć i równie dobrze chłopak mógł nocować właśnie u Noah, stąd też świnka morska dostała nieco więcej jedzonka i dużo więcej wody.
    Jakiś czas później zawitali do mieszkania Woolfa. Gdy tylko Noah przekręcił zamki, Jaime przycisnął mężczyznę do ściany, trzymając dłonie na jego ramionach. Uśmiechnął się do niego zadziornie, a później przesunął dłońmi pod jego marynarkę, aby ją z niego zdjąć spokojnym, ale zdecydowanym ruchem. W końcu mógł też zabrać się za rozpinanie jego koszuli. Między jednym guzikiem a drugim, sam pozbył się swojej marynarki aż ostatecznie przesunął dłonią po jego udzie, zatrzymując się na jego męskości. Bardzo chciał więcej i więcej, ale przeciąganie wszystkiego było równie ekscytujące. I jak cholernie podniecające.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  29. Tamta nic była naprawdę fantastyczna. Zresztą, jak każda, którą tak spędzali. Jaime poddawał się temu wszystkiemu, co robił z nim Noah i chętnie też odpowiadał (w miarę możliwości) na pieszczoty. I nie miał nic przeciwko wspólnemu prysznicowi rano, podczas którego Jaime miał ochotę wciąż spać. Chociaż kiedy Noah zaczął myć pewne części jego ciała, pobudził się.
    Później były dyplomy, wielka radość i generalnie świętowanie sukcesu. Niby to licencjat, ale… to też tytuł naukowy. Który przybliżał Jaime’ego do kolejnego i też do spełnienia marzenia. Było naprawdę niesamowicie!
    I nastał dzień jego urodzin. Cholera, to już dwudzieste drugie. No, nie spodziewał się, że tyle dożyje, więc było to… miłym zaskoczeniem. I radością, to na pewno. Każdy dzień był dla niego… czymś dobrym, chociaż… bywały dni trudniejsze.
    Jaime chętnie zarezerwował sobie jeden dzień dla Noah. Podpytał go jeszcze, jak powinien się ubrać, a kiedy nastał odpowiedni dzień i godzina, Moretti zszedł na dół. Uśmiechnął się do swojego chłopaka, widząc go przy motorze. Podszedł do niego i mocno go pocałował, wsuwając palce w jego włosy. Ten seksowny mężczyzna jest mój.
    – Cześć – zaczął w końcu i przytulił się do niego mocno. – Tęskniłem. Było mi samotnie w łóżku. Przytulanie twojej poduszki zaczyna mi nie wystarczać – uśmiechnął się lekko. Uniósł na niego spojrzenie. – No dobrze, to dokąd mnie zabierasz? Tylko nie zasłaniaj mi oczu, nie wiem, czy chcę jechać na motorze, nic nie widząc…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  30. Jerome również nie lubił wracać myślami do tamtego okresu, ale kiedy dowiedział się, dlaczego Jaime zachowywał się w ten sposób, szybko okazało się, że prawdopodobnie będzie mógł mu pomóc. Dzielili podobne przeżycia, przez co wyspiarz był w stanie nie tylko wyobrazić sobie, przez co musiał przechodzić obwiniający się o śmierć brata chłopak, ale wiedział, jak ogromny ciężar spoczywał na jego ramionach i że wcale nie tak łatwo jest go zrzucić. Stąd tym bardziej cieszył się, kiedy dostrzegał, jak duża zmiana zaszła w jego przyjacielu i czerpał niesamowitą satysfakcję z tego, iż widział go szczęśliwym.
    — Tak — odparł na słowa Noah i uśmiechnął się szeroko. — Wydaje mi się, że każdy związek przechodził ten etap i u was on się wcale nie skończył, ale… — urwał i uniósł ręce w obronnym geście, a potem pokręcił głową. — Tyle mi wystarczy, nie muszę wiedzieć niczego więcej — zastrzegł i posłał brunetowi znaczące spojrzenie, sugerując, by ten lepiej nie próbował zdradzać mu więcej szczegółów. Nie sądził, by Woolf był tego typu osobą, która chętnie dzieliła się z innymi pikantnymi szczegółami prosto z sypialni, ale kto wie, do czego był zdolny się posunąć, byle tylko dopiec Marshallowi…?
    — Jamie jest aż taki wygodnicki? — rzucił w odpowiedzi na rewelacje, które przekazał mu starszy od niego mężczyzna i roześmiał się serdecznie. Tego się po swoim przyjacielu nie spodziewał, ale z drugiej strony…? Wiedział, w jakiej rodzinie wychował się Jaime i że był przyzwyczajony do pływania luksusowymi jachtami, a nie kutrami rybackimi jak ten, którym wypłynęli w ocean na Barbadosie. — W takim razie masz rację, nie możemy dopuścić do tego, żeby jakaś szyszka wbijała mu się w tyłek podczas snu — skomentował z rozbawieniem, wyobrażając sobie, że pod podłogą hipotetycznie rozłożonego namiotu znajdowałaby się właśnie wspomniana szyszka, przez którą Moretti nie mógłby spać jak księżniczka, a raczej królewicz na ziarnku grochu.
    Zamiast przytaknąć Noah, po prostu ruszył we właściwym kierunku. Powinno być im łatwiej, kiedy będą mieli przed oczami dostępne opcje, więc nie było sensu zwlekać. Kiedy jednak Woolf wspomniał o kolacji i o tym, że chciał pokazać, że mu zależy, Jerome zwolnił kroku i obdarzył swojego towarzysza uważnym oraz zaciekawionym spojrzeniem.
    — Tu ci raczej nie podpowiem — przyznał zgodnie z prawdą. — Jeśli ja chcę pokazać, że mi zależy, to… Stawiam na coś, co jest tylko nasze – moje i Charlotte — powiedział. Miał na myśli coś symbolicznego. Coś, co będzie miało znaczenie i będzie zrozumiałe tylko dla tej konkretnej dwójki osób pozostającej w relacji, niezależnie od tego, czy będzie to upominek, jak biżuteria z właściwym motywem czy wymowny gest.
    Po kilkuminutowym spacerze dotarli do interesującego ich punktu. Ściana przed nimi zapełniona była biletami na różnorakie wydarzenia, od koncertów począwszy, na popołudniu spędzonym z alpakami skończywszy.
    — Widzisz coś interesującego? — zagadnął, skacząc wzrokiem od jednej pozycji do drugiej. — Może coś z wejściem za kulisy i poznaniem zespołu? — rzucił i palcem wskazał na bilet z właściwą opcją. — O kuźwa — wyrwało mu się jednak, kiedy przysunął się bliżej i doczytał, ile dokładnie kosztuje wymiana uścisku dłoni z wokalistą.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  31. Jaime naprawdę tęsknił za Noah. Nie bawiły go te żarciki. Cieszył się, że mężczyzna już wrócił i dzisiaj już będą spać razem. No, przynajmniej taką miał nadzieję.
    – Twój żarcik można rozumieć na pewien inny sposób i jeśli mielibyśmy go zrealizować, to nie byłbyś zadowolony. A przynajmniej nie sądzę, że zmieniłeś zdanie albo minęło już wystarczająco dużo czasu na twoją zgodę, więc… cichutko już. I owszem, bardzo lubię mieć cię w łóżku.
    To chyba było oczywiste, ale wiedział, o co chodziło mężczyźnie.
    Później kiwał głową na każdą wymienioną przez Noah rzecz, jaką będą dziś robić. Czekaj, moment. Koncert? Koncert?! Ojej! Jaime nie był od stu lat na koncercie… a nigdy w życiu na takim-takim… że chodziło o muzykę i koncert sam w sobie.
    – Może – uśmiechnął się szeroko.
    Jaime lubił niespodzianki, te miłe, wiadomo. I nie mógł się doczekać tego wszystkiego, a jednocześnie nie chciał niczego pospieszać.
    Później założył kask, wsiadł na motor i pojechali przed siebie. Jaime nie spodziewał się deseru w takim miejscu. Chyba że Noah chciał wziąć jedzonko na wynos i zjeść gdzieś indzie. Ale nie zapowiadało się na to.
    Moretti stanął przy wejściu już w środku i złapał Noah za dłoń. Już widział te wszystkie koty i kociaki, jak sobie chodziły tu i tam, dawały się głaskać, inne spały na jakichś półkach. Wspaniale!
    – Oszalałeś? – zapytał w końcu i spojrzał na Noah. – Jeśli nie, to zaraz oszalejesz od tych kotów. Wiesz, sierść, twój największy wróg – wciąż mu się przypatrywał, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. Skradł mu całusa, a potem odnalazł wolny stolik. Sprawdził, czy na miejscach nie ma kotów, a potem usiadł, podekscytowany. – Co ja wyprawiam – mruknął do siebie, nim Noah mógłby go usłyszeć.
    Cieszył się jak dziecko. Nie chodziło o kocią kawiarnię. Chodził o takie cieszenie się. Kiedy się taki stał? Czy był jakiś przełomowy moment, czy może jednak przyszło to z czasem?
    Kiedy tylko Noah usiadł przy stoliku, Jaime złapał go za dłonie.
    – Już jest cudownie – powiedział z wesołym uśmiechem.
    Kelnerka podała im menu, a Moretti zaczął je przeglądać na zmianę ze spoglądaniem na koty w pobliżu. Nie był wielkim fanem kotów, był raczej psiarzem (gdyby miał mieć kiedyś kota lub psa, to wybrałby psa, nie, żeby chciał mieć już zaraz kolejnego zwierzaka), ale bardzo mu się tu podobało.
    Nagle na kolana Jaime’ego wskoczył kot i wyglądał bardzo podobnie do savannah. No, te koty wpisywały się w jego gusta… wizualne. Zwierzak jednak przeszedł ostrożnie po jego nogach na kolana Noah.
    Tylko spokojnie. Nie może wyczuć, że się boisz – zacytował z filmu animowanego, patrząc uważnie na swojego chłopaka. I na kitku trochę też.

    Lisek wśród kotów

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy siedzieli już kawiarni, a Jaime zamówił dla siebie jakieś czekoladowe ciasto i koktajl borówkowy i jeszcze przyszedł do nich kot, Moretti naprawdę nie potrafił ukryć uśmiechu. Dziwnie było tak się wiecznie szczerzyć, ale… nie było to takie złe w sumie. Może tylko mięśnie twarzy później nieco bolały, ale było warto dla tych wszystkich szczęśliwych chwil.
    W każdym razie, Jaime wrócił do ich rozmowy sprzed dotarcia do kawiarni.
    – Czyli ten mężczyzna, z którym byłeś podczas studiów… to z nim, tak? – zapytał niepewnie. Noah wtedy nie wyglądał na takiego, który nie chciał o tym mówić, więc może Jaime nie walnął jakiejś gafy.
    Później Jaime pokręcił głową. Oczywiście, że dramatyzował. Dla niego większość czasu Jaime spędzał na dramatyzowaniu.
    – A ty mnie o wygodnickie życie, chociaż to ja chcę się wybrać do dżungli, kiedy ty zwiedzałeś miasta – przewrócił oczami. No, trochę go to irytowało.
    Uśmiechnął się, kiedy kotek przeszedł na kolana Noah. Całkiem uroczy widok. Jaime musiał się nim nacieszyć, ponieważ nie wiadomo, kiedy znów nadejdzie taka pora. No cóż, Noah sam z siebie nie wziąłby kota na kolana, a ich przyjaciele takich zwierzaków nie mieli, więc nawet nie było ku temu okazji. I Moretti wyciągnął telefon, aby zrobić mu zdjęcie. Owszem, sam chłopak nie przepadał za robieniem mu zdjęć (chociaż zmieniło się to w przypadku, kiedy robił to jego chłopak), więc nie powinien robić tego samego komuś innemu. Ale… to był słodki widok!
    Zmrużył jednak oczy, słuchając słów Noah. No za ca cholera jedna!
    Kot jednak już sobie wybrał kolana do relaksu. Usiadł, a później ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Przy Jaime’em natomiast pokręcił się inny kot. Chłopak dał się powąchać, poczuł jak kot ociera się o jego nogi, ale poszedł dalej.
    – A co do tego koncertu… to będzie jakiś taki kameralny, w jakimś klubie? – zapytał, spoglądając na swojego chłopaka. To raczej nie były jakieś super szczegóły, po których Noah znów miałby go posądzać o „spytki”, prawda? Prawda?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  33. Jaime skinął powoli głową, słuchając Noah. Sięgnął przez stół i pogłaskał go po dłoni. Uśmiechnął się do niego lekko.
    – Cóż… mam nadzieję, że moje pomysły nie przekroczą twojej strefy komfortu… Aż się boję zapytać, co takiego siedziało temu facetowi w głowie – westchnął. Mówił ściszonym głosem, w końcu siedzieli w kawiarni, w miejscu publicznym, a nie w swoich czterech ścianach. Gdyby tak było, gdyby byli bezpieczni u któregoś w mieszkaniu, to Jaime pewnie by zapytał, co takiego robili. Gorzej, gdyby Noah nie chciał opowiadać. Jaime może i przez większość swoich seksualnych doświadczeń (kiedy nie był z Noah) bywał pijany lub naćpany, ale coś mu świtało w głowie i był pewny, że nie chciał o tym wspominać swojemu chłopakowi. To znaczy, nie w szczegółach, bo przecież Noah już wiedział.
    Później Jaime ponownie zmrużył oczy, a potem westchnął cicho i odwrócił wzrok.
    – W takim razie, skoro dżungle ci się nie podobają, to nie pojedziemy. I podróżuj sobie do tych miast, skoro tak bardzo ci się podobają, zwiedzając je samemu.
    Nie miał już w tej kwestii nic więcej do dodania. Było mu po prostu przykro.
    – Okej, czyli pewnie będziemy siedzieć w takiej strefie gdzieś wyżej? – zerknął na niego. Nadal nie mógł się doczekać, ale jakoś entuzjazm go opuścił. – Nie, jesteśmy umówieni na sobotę. Chce mnie dokądś zabrać i mam się ubrać wygodnie.
    Później podeszła do nich kelnerka z ich zamówieniem. Jaime jej podziękował, a później podsunął sobie bliżej koktajl i napił się go przez słomkę. Zwracał większą uwagę na koty.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  34. Jaime uśmiechnął się do niego lekko. Dobrze, że przeszłość nie miała dla niego znaczenia. Właściwie to, co robił Noah, to też było… no, było. Po prostu. Ale Jaime bał się, że jego przeszłość może mieć jakieś negatywne… coś dla ich relacji. I przyszłości.
    – Ciekawy ciekawym, ale zaczekaj aż o nich usłyszysz – uznał z tajemniczym uśmiechem i uniesioną jedną brwią.
    Później był już ten moment rozmowy o podróżach. Moretti zerknął na swojego chłopaka.
    – Ale po co chcesz ze mną podróżować? Skoro twierdzisz, że będę się tylko lenił? To po co ci taki towarzysz?
    Oczywiście, że nadal chciał lecieć do Nowej Zelandii.
    – Ale wiesz co? Masz rację. Lubię wygodę. Fajnie jest spać a wygodnym łóżku, a nie na podłodze. Lubię się wygrzać na słońcu, lubię leżeć na wodzie. Ale wiesz co? Nasz seks w wysokiej trawie był zajebisty, chociaż później miałem nieco obtartą skórę, a obok czaiły się mrówki i inne owady.
    Jaime odsunął od siebie koktajl. Też inaczej sobie to wyobrażał, ale naprawdę było mu smutno, że Noah tak go ocenia. Ale, cóż, trafił.
    – Nie wiem – odpowiedział. – Nigdy nie byłem na takim koncercie. Wydawało mi się, że to trochę jak na stadionach do meczów. Że są takie strefy wyżej z siedzeniami dla każdego.
    Może być ciężko tak blisko sceny, ale z drugiej strony… uszy trochę pobolą, ale efekt będzie. No i ciekawe co to za koncert. Kto miał zagrać?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  35. Noah z pewnością długo czekać nie będzie na pewne… akcesorium, które miał dla nich Jaime. Chłopak chciał je zaprezentować Noah jeszcze dziś jak tylko pojadą z kolacji do jednego albo do drugiego.
    Jaime spojrzał na ich dłonie, a potem na Noah. Westchnął cicho.
    – Po prostu twoje słowa przestały mnie bawić w pewnym momencie i zrobiło mi się przykro – powiedział w końcu. – I nie, oczywiście, że to nie jest złe. Ja się bardzo cieszę, że chcesz mnie zabierać ze sobą, nawet nie masz pojęcia jak bardzo, Noah. Nie chcę się czuć jak kula u twojej nogi. Na serio, zaczynałem mieć wrażenie, że tak o mnie myślisz – chciał wyślizgnąć swoje dłonie z dłoni Noah, ale ostatecznie tego nie zrobił. – Podoba mi się ten pomysł, dżungla i kurort. Może kiedyś nawet uda się to ziścić. I okej, w takim razie nie dam ci pracować w razie czego – uśmiechnął się lekko. – A koncert… no, w takim razie obaj się przekonamy jak to będzie. Nie wiem, może powinniśmy kupić sobie zatyczki do uszu… ale też zależy może kto gra… - zaczął się zastanawiać.
    Był tym koncertem naprawdę podekscytowany, chociaż teraz tą ekscytacją nie emanował.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  36. Jaime nie wiedział, co mógł na oto wszystko odpowiedzieć. Był bardzo wdzięczny Noah, że mu to powiedział i wyjaśnił.
    – Właśnie dlatego się odezwałem. Chcę, żeby było między nami dobrze, żebyśmy dochodzili do rozwiązań razem. Sztuka kompromisu i tak dalej – uśmiechnął się lekko. Jakoś udało mu się pogłaskać go po dłoni. – Pierwszy czy drugi etap… najważniejsze, abyśmy potrafili ze sobą rozmawiać. A z seksem nie mamy problemu, więc… chyba nieźle nam idzie jak na ponad rok związku – uznał całkiem poważnie. – Jerome jest dla mnie jak brat, ale… niech zajmie się swoimi hormonami – zaśmiał się cicho.
    Później Jaime powiódł wzrokiem za kotem, a potem znów skupił uwagę na swoim chłopaku.
    – Zobaczymy. Mam jednak nadzieję, że będzie dobrze, że nikt nie będzie mnie dotykać ani na mnie wpadać i że będziemy się świetnie bawić. Ewentualnie zawsze zostaje ucieczka – wzruszył ramionami. – Jedz – poprosił.
    Jaime już chciał brać się za ciasto, kiedy to na jego kolanach wylądował inny kot.
    – Och, dzień dobry – powiedział do sierściucha. Pomiział go za uszkiem. – Wiesz, że podnosisz wysoko poprzeczkę? – spojrzał na Noah. – Z tymi atrakcjami urodzinowymi?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  37. Tak, Jaime też myślał, że ten dzień będzie nieco inny. Ale taka rozmowa… była im najwyraźniej potrzebna. Przynajmniej Jaime’emu w pewnym momencie tego spotkania. I cieszył się, że sobie wszystko wyjaśnili. Naprawdę już się poczuł lepiej. Mógł powiedzieć szybciej, co go boli, ale na szczęście pięć minut nie zrobiło aż takiej różnicy. Taką miał nadzieję.
    Moretti pokręcił głową.
    – Błagam, nie, nie mów już nic o tych sprawach – chodziło mu oczywiście o bardzo prywatne sprawy jego najlepszego przyjaciela i jego dziewczyny. Nie interesowało go to w ogóle, w żadnym stopniu zupełnie jak rozmowa o tym. Nie. – Nie, nie chcę robić żadnych konkursów na prezent. Bo mój i tak będzie wspaniały. Równie wspaniały – uśmiechnął się do niego. Pogłaskał kota po grzbiecie. Poczuł, jak zwierzak wbija mu pazurki w skórę. Aha, komuś tu się spodobało. – Ale na piwo też możemy pójść, jeśli chcesz. Nie ma problemu.
    Moretti zauważył, że coś nadal jest chyba nie tak po tej ich rozmowie. Okej, Noah mógł cofnąć łapki, aby móc zjeść deser, wiadomo. Ale…
    Jaime ujął dobrze kota, a potem podniósł się i przeszedł bliżej Noah, aby go pocałować. Nie, nie robił przedstawienia. Naprawdę chciał to zrobić. Kot może i mógł być nieco zdezorientowany, ale nie na długo, ponieważ chłopak wrócił na swoje miejsce, układając futrzaka z powrotem na swoich kolanach.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  38. Jaime był głęboko uradowany, że nie kontynuowali tematów, które mogły spowodować śmierć z zażenowania. No, serio.
    Chłopak spojrzał na Noah i uśmiechnął się.
    – Spokojnie, nie wydaję na to aż tyle pieniędzy jakby ci się mogło wydawać – puścił mu oczko. Nie chciał mu zdradzać za wiele. W końcu co to by była za niespodzianka, prawda? Miał tylko nadzieję, że spodoba się mężczyźnie to, co dla niego przygotowywał. Nie chodziło przecież o pieniądze, ale o to, że… chodziło o Noah. To będą jego urodziny i Jaime’emu zależało, aby to on się dobrze bawił. – No i piwo okej, ale… zobaczymy, okej? Najpierw mój prezent.
    Raczej przez jego piwo nic by się nie stało, ale… wolał być trzeźwy.
    Moretti spojrzał na Noah i uśmiechnął się do niego. Fakt, wola psy, ale kotami nie gardził. – Fakt, chyba koty mnie lubią… Rudolf też się mnie kurczowo trzymał, kiedy wtedy jechaliśmy z twoją ciocią do weterynarza… No i teraz też za mną przepada.
    Później roześmiał się.
    – Chodźmy do zoo – powiedział nagle. – Nigdy nie byliśmy. Co ty na to? Obiecuję nie wchodzić alpakom do zagrody! – zapewnił go gorąco i znów się zaśmiał. Później pokiwał głową. – Jasne, podeślij. Nie wiem, kiedy będę miał plan zajęć. Jeszcze czekam na rekrutację, ale myślę, że jeśli nic się nie wydarzy, to wezmę pierwsze terminy na sesji. Tylko nawet jeśli, to pytanie, kiedy one wypadną – westchnął.
    Wolną ręką jadł ciasto i popijał koktajl. Drugą w końcu głaskał kota za uszkiem.
    I tak w końcu dojedli desery. Jaime był zachwycony kocią kawiarnią i tym, że był tutaj z Noah. Ale… chyba pora było na koncert?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  39. — Ci…! — skarcił Noah i przycisnął palec do ust, kiedy ten zaczął opowiadać o niestworzonych i niemoralnych rzeczach, a potem zmarszczył brwi i pokiwał przecząco tym samym palcem, za pomocą którego jeszcze przed sekundą kazał mu się uciszyć. — Nie, nie, nie — powiedział, poruszając palcem w rytm swoich słów. — Jestem tolerancyjny — poinformował z powagą, pod maską której kryło się rozbawienie. — Moja wyobraźnia niekoniecznie — dodał i zaśmiał się krótko, a jego wesołość nie osłabła, ponieważ już po chwili śmiał się w głos z odpowiedzi na to, co usłyszał od Woolfa o stylu podróżowania Jaime’ego. Nie znał go od tej strony i naprawdę miło było posłuchać o swoim przyjacielu od osoby, która znała go równie dobrze, co sam Marshall, jeśli nawet nie lepiej. Okazało się to naprawdę zaskakująco miłe.
    — Sam nie pogardziłbym podobnymi atrakcjami, ale… Moje zarobki nijak się nie mają do poziomu luksusu, jakiego chciałbym zaznać — dodał żartobliwie, a potem westchnął niby to z żalem. Z chęcią poleniuchowałby w jakimś miejscu wyjętym wprost z relacji instagramowych influencerów, ale nie był gotowy na przeznaczenie kilkudziesięciu tysięcy dolarów na tygodniowe wakacje i cóż, podejrzewał, że nigdy nie będzie.
    Kiedy Noah zarządził wizytę w sklepie z AGD, Jerome spojrzał na niego z uznaniem.
    — Jakiś sprzęt do gotowania? — zaczął zgadywać. — Ale chyba nie o to chodzi…? — rzucił, bo jeśli Noah podążył podsuniętym mu przez trzydziestolatka tropem i miało to być coś, co będzie tylko jego i Morettiego, to… Jaki ze sprzętów AGD spełniał to kryterium?!
    Barbadosyjczyk odsunął się od tablicy i uśmiechnął się krzywo. Za cenę tego biletu pewnie można było wyleżeć się w jednym z tych luksusowych miejsc, o których wcześniej rozmawiali, a na które nie było ich stać, sądząc po komentarzu Noah.
    — O — podchwycił, kiedy mężczyzna zwrócił uwagę na Coldplay. — To może być to — zgodził się. — Sam chętnie wybrałbym się na ich koncert, ale na płytę — przyznał, ale nijak nie widział na płycie Jaime’ego. Stąd strefa VIP powinna być w sam raz. — To co? Bierzesz? — zagadnął. Jeśli poszukiwania z Noah prezentu miały być zawsze tak szybkie i owocne, to Jerome mógł chodzić na nie częściej.
    — A ty? Kiedy masz urodziny? — spytał, nagle tknięty tą myślą. Niewiele o nim wiedział, więc może powoli, wspólnymi siłami mogli to zmienić? — Chyba niedługo po Jaime’em? — dopytał, ponieważ przyjaciel wspominał mu już co nieco o prezencie dla swojego partnera.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  40. Jaime sięgnął przez stolik do dłoni Noah i pogładził ją lekko. Uśmiechnął się lekko. Jaime też nie był przyzwyczajony do obchodzenia swoich urodzin, ale jak sprawy mają tak wyglądać jak dzisiaj, to chyba mógłby się przyzwyczaić. No i chciał, żeby Noah się uśmiechał i w ogóle cieszył. I chyba coraz bardziej nie mógł się doczekać tej niespodzianki – aż mu ją zaprezentuje.
    Później Moretti roześmiał się na słowa swojego chłopaka o wchodzeniu do zagród zwierzaków w zoo.
    – Do małp nie zamierzam wchodzić. Jakoś nie przepadam za tymi zwierzętami. I obiecałem, że do alpak też nie będę wchodzić. I… i do żadnej innej. Żeby zwierzęta się nie wystraszyły, nie zaatakowały i nie stresowały. Za kogo ty mnie uważasz, Noah? – prychnął, ale był rozbawiony.
    Potem już opuszczali kawiarnię i kierowali się na koncert. Jaime czuł się podekscytowany. Kolejna atrakcja dzisiejszego dnia! A co było najlepsze w tym wszystkim? Że mógł tego wszystkiego doświadczać z Noah. Aż mocniej się do niego przytulił, kiedy szli w kierunku stadionu.
    – Jasne, nic na siłę, pamiętam – odpowiedział i uśmiechnął się.
    Już z daleka widział plakaty zespołu, który dzisiaj grał. Jaime aż się zatrzymał, mocniej ściskając ramię Noah.
    – Jasna cholera, to Coldplay! – spojrzał na swojego chłopaka, a potem znów na plakat i jeszcze raz na Noah, żeby zaraz ująć jego twarz w dłonie i mocno pocałować. Może nie był wielkim fanem tego zespołu, znał kilka piosenek, ale jeśli miał iść na koncert, to właśnie na ten. – Wspaniale! Ty jesteś wspaniały! – zaśmiał się z radości i ponownie pocałował Noah. – Chodźmy! Strefa VIP na nas czeka! – złapał go za rękę i pociągnął nieco szybciej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  41. Jaime uśmiechnął się lekko, słuchając jak Noah mówił o tym, jak widzi Moretti’ego. No cóż, miał rację. I właściwie nie chodziło o umawianie się z Noah. Wiadomo było, że Jaime robił różne rzeczy i można je było określić jakie „szalone” i „nierozważne”.
    – Myślę że zwierzęta nie będą chciały mnie porywać – uznał jeszcze, uśmiechając się delikatnie.- I nikt mnie nie zabierze. Chyba że ty mnie. Gdzieś. Na jakąś wycieczkę albo po prostu gdzieś – jego uśmiech się poszerzył. To było kochane, że Noah tak mówił.
    Jaime bardzo się ucieszył z koncertu i nie mógł się doczekać aż wszystko się zacznie. Przeszli do swojego sektora, gdzie Moretti znów się mocno przytulił do swojego chłopaka. W strefie VIP na szczęście nie było wielu ludzi. Każdy miał swoje miejsce, a nie było ich tu specjalnie dużo. Wspaniale!
    Jaime złapał Noah za rękę i uśmiechnął się do niego radośnie. Okej, nie spodziewał się, że będzie się tak cieszyć koncertem na trzeźwo, ale było to całkiem… miłe uczucie. Podobało mu się.
    Jakiś czas później na scenę wszedł zespół suportowy. Trochę rockowy, trochę jakiś inny (Jaime nie znał się na gatunkach muzyki, ale doceniał dobre brzmienia). I w końcu o odpowiedniej godzinie pojawił się zespół, na który wszyscy zebrani czekali. Jaime nie mógł się powstrzymać i zawołał radośnie, jakby zagrzewając Coldplay do grania.
    Kolorowe światła, duża scena, ogromne telebimy, radość zebranych ludzi. Było fantastycznie. Jaime uśmiechał się wesoło i nawet podśpiewywał wraz z innymi. Nie potrafił śpiewać, dlatego robił to bardziej pod nosem. Ale bioderkami już kręcił odważniej!
    – „Spiderman’s control and Batman with his fists. And clearly I don’t see myself upon that list” – śpiewał dalej.

    I want something just like this

    OdpowiedzUsuń
  42. Jaime chętnie by się zgodził na porwanie po pracy. W piątek na weekend, bo czemu nie? Idealny czas.
    Koncert był fantastyczny. Jaime słyszał, że występy Coldplay zawsze takie były i cieszył się, że sam mógł tego doświadczyć wraz ze swoim chłopakiem. Do którego się przytulał, kiedy płynęły wolniejsze nuty. Uśmiechał się do niego i również patrzył mu w oczy. To był super dzień, a przecież jeszcze się nie skończył. No i nie było co ratować – wszystko było najlepiej. A to małe… coś w kawiarni nie miało przecież już znaczenia. Dogadali się i to było najważniejsze.
    Ze stadionu wyszli jako jedni z ostatnich. Jaime nie chciał się pchać z innymi. Na spokojnie dotarli do motoru Noah, przy którym Moretti nie omieszkał nie pocałować swojego mężczyzny prosto w usta.
    – Kolacja u ciebie brzmi wspaniale – uśmiechnął się. Energia wciąż w nim siedziała. Dobrze, że porobili zdjęcia. – Ale najpierw do mnie po ten prezent dla nas, okej? – zapytał nim założył kask na głowę.
    I faktycznie tak zrobili. Jaime wskoczył do mieszkania po pudełko w kształcie kwadratu, ale dość niskiego. Sprawdził, co tam u Henia, czy miał wszystkiego pod dostatkiem, a potem wyszedł z mieszkania, zakluczył i zaraz znów znalazł się przy Noah. Pudełeczko schował do szerokiej kieszonko po wewnętrznej stronie marynarki.
    – W drogę na kolację! Bo owszem, jestem cholernie głodny. Nie tylko jedzenia – dodał wesoło.

    Got me feeling drunk and high
    So high, so high

    OdpowiedzUsuń
  43. Jaime trochę się stresował tym, co w tym pudełeczku miał, no ale dobra… jakoś to będzie. Najwyżej zwróci do sklepu.
    W każdym razie Jaime zsiadł z motoru i poszedł za Noah. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny, która przekazała mężczyźnie torbę. Moretti westchnął, czując wspaniałe zapachy. Och, już nie mógł się doczekać. Ujął mocniej jego dłoń, a później już znajdowali się w windzie. Jaime znów przytulił się do Noah i całował go w usta i po szyi. Powstrzymywały go kamery, które na bank się tu znajdowały. Nie chciał robić przedstawienia.
    I nie, nie zauważył, że Noah wcisnął zupełnie inny numerek na panelu. Dopiero jak wysiedli to dostrzegł, że to nie to piętro. Moretti spojrzał na drabinkę i westchnął. Jedyną drabinę, jaką lubił, to była drabinka w jego mieszkaniu, prowadząca na antresolę. Jasna cholera. Ale wszedł. Gorzej będzie z zejściem.
    – O, jaaa… Noah… ale tu jest pięknie! – zachwycił się, oglądając ogród i miejsce piknikowe.
    Wszedł dalej, uśmiechając się szeroko. Bardzo mu się tu podobało. Idealnie pasowało do dzisiejszego dnia. Spojrzał na Noah, a potem usiadł sobie na kocu i zajrzał do kosza.
    – Jest niesamowicie, Noah – powiedział. Chciał, aby mężczyzna wiedział, że Jaime bardzo to wszystko doceniał. – Jestem zachwycony! A teraz pokaż, co tam tak pięknie pachnie.
    Zdjął z siebie marynarkę i odłożył ją na bok. Spojrzał na miasto, które już oświetlały uliczne lampy, neony i cała reszta. Lepszego spędzania urodzin by nie wymyślił.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  44. Jaime obserwował jak Noah wyciągał kolejne dania z torby. Nie zauważył nawet, kiedy oblizał dolną wargę. Też był głodny, a zapachy były niesamowite. Potem zerknął na rzutnik i aż otworzył usta w małym szoku. A więc to był rzutnik! O, ja!
    Jaime pocałował szybko Noah, nim ten zabrał się za jedzenie. No na szczęście nie zamierzali urządzać zawodów, który urządzi któremu lepsze urodziny, bo dla niego Noah wygrywał w przedbiegach.
    – Jesteś wspaniały, wiesz? Mówiłem ci to już? Nie? To ci mówię, że jesteś wspaniały – uśmiechnął się i znów go pocałował. – Miewaliśmy romantyczne randki, ale dzisiaj… dzisiaj to jest najlepsza randka. Na świecie – dodał jeszcze. Pogłaskał Noah po karku i z tyłu głowy. Uśmiechał się do niego cały czas, patrząc mu w oczy.
    Och. Tak. Kochany.
    W końcu jednak sięgnął po przystawkę i zabrał się za jedzenie. Spojrzał na ekran i uśmiechnął się lekko.
    – Z Marvela najbardziej lubię Spidermana. A z DC Batmana. Ale to pewnie wiesz po moich koszulkach. I figurkach na antresoli – zaśmiał się cicho. – Pyszne jedzenie – stwierdził. Po przystawce przyszedł czas na danie główne. Jaime usiadł wygodniej, przodem do filmu. Ale i tak zerkał co chwilę na swojego chłopaka. To był naprawdę wyjątkowy dzień. I na szczęście nadal trwał!
    Jaime otworzył wino i rozlał je do kieliszków, uważając, aby ich nie przewrócić. Później wzniósł toast za ten fantastyczny dzień i w końcu się napił.
    Kiedy na kocyku zostały już tylko desery, Jaime przesunął się bliżej Noah i się do niego przytulił. Jakoś. Wtulił nos w zagłębienie jego szyi i westchnął cicho. Mhm, po co wracać do rzeczywistości.
    – Dziękuję, kochanie – zamruczał cicho. – Za wszystko. Za dzisiaj, ale też i za… no, za wszystko – uśmiechnął się. Pocałował go w szyję.

    Lisek jest zachwycony

    OdpowiedzUsuń
  45. Jaime uniósł na niego spojrzenie.
    – Są najlepsze, Noah, naprawdę, te urodziny są… wow, aż brakuje mi słów, aby wyrazić, jak bardzo mi się to wszystko podoba – uśmiechnął się do niego ciepło.
    Później pokiwał głową. Już dawno temu oglądał pierwszą część Spidermana, więc przyjemnie było ją sobie odświeżyć.
    No, może i mówienie do siebie „kochanie”, „skarbie” i „kotku” do nich nie pasowało, to faktycznie raz na jakiś czas mogli. Oni właściwie i tak mieli dla siebie „urocze” przezwiska czy jakkolwiek się to się nazywało w związku. Była „bestyjka” i był „lisek”.
    Jaime westchnął cichutko, kiedy Noah powędrował palcami po jego szyi aż uniósł jego podbródek i pocałował. Moretti oczywiście odwzajemnił pieszczotę, a po pocałunku w czoło, znów się w niego wtulił.
    Nagle usłyszał te słowa. Aż znieruchomiał. Mocniej zacisnął palce na łopatkach Noah. Czuł jak jego serce gwałtownie przyspieszyło rytm, co nawet zabolało. Ale zignorował to, ponieważ teraz w jego głowie wciąż odbijały się słowa Noah.
    O, cholera. O, jasna cholera!
    Po chwili, która dla chłopaka przeciągała się w nieskończoność, uniósł głowę. Noah patrzył na ekran. Jaime wciąż czuł jak serce obijało się o żebra. Ostatecznie przesunął dłońmi po plecach mężczyzny, przez jego tors i szyję, aż położył je delikatnie na jego policzkach. Odwrócił lekko jego twarz ku sobie, żeby spojrzeć mu w oczy.
    Naprawdę Noah go kochał? Dało się go kochać? Tak… po prostu? Kiedy nie byli… no, taką rodziną z krwi i w ogóle? Jaime jednocześnie czuł się zagubiony i na miejscu (jakkolwiek to nie brzmiało). I zdał sobie sprawę, że przecież on odwzajemniał to uczucie.
    – Ja ciebie też kocham, Noah – odpowiedział cicho, bo miał wrażenie, że jak odezwie się głośniej, to głos mu się załamie. Owszem, czuł ogromne wzruszenie i szczęście, radość; miał ochotę skakać z tego wszystkiego. Ale powstrzymał się i zamiast tego po prostu go pocałował. Czule i długo. Jedną rękę przesunął na tył głowy Noah, aby wpleść palce w jego włosy.

    zakochany Lisek

    OdpowiedzUsuń
  46. Jaime naprawdę miał ochotę skakać ze szczęście, ale powstrzymywał się dlatego, że chciał być teraz blisko Noah. Chciał go całować i przytulać się do niego, czuć jego ciepło i bijące serce. Odwzajemniał pocałunki, obejmując go. Och, tak, był szczęśliwie zakochany!
    Moretti zerknął na rzutnik i na lecący na nim film, a potem znów patrzył na Noah.
    – Nie, i tak wiemy, jak się skończy. A ja… ja chcę teraz już tylko ciebie – uśmiechnął się wesoło.
    Mogli jeszcze tak posiedzieć, całować się i dotykać, ale równie dobrze mogli pozbierać rzeczy, posprzątać tu i udać się do mieszkania Woolfa. W końcu czekała na nich faza czwarta, która teraz zapowiadała się jeszcze bardziej ekscytująco.
    – Noah – westchnął cicho Jaime. – Sprawiasz, że ten dzień jest coraz bardziej cudowny.
    Nie wiedział, co jeszcze mógł powiedzieć, serio.
    Ostatecznie odwrócił się lekko od Noah i zaczął zbierać manatki do kosza piknikowego. Był tak szczęśliwy, że pewnie mógł przenosić góry, naprawdę, ale nikt za nich nie posprząta. Chyba…
    – Idziemy do ciebie? – zapytał, patrząc na swojego chłopaka. – Chyba czas, abym pokazał ci prezent dla nas… - chciał się uśmiechnąć tajemniczo, zapowiadając bardzo interesujące… emocje czy coś, ale był za bardzo szczęśliwy i jego uśmiech wciąż to wyrażał.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  47. Jaime uśmiechnął się szeroko, kiedy Noah wziął go na ręce i przeniósł do łazienki. Cóż, Moretti był niższy od Noah, był też drobniejszy, ale dużo ćwiczył i swoje jednak ważył. Ale to było kochane, że Woolf tak o niego dbał. Umył go pod prysznicem, Jaime oczywiście nie pozostawał dłużny. I skradał mu pocałunki. Później Noah go zostawił, aby przygotować na świeżo łóżko. Jaime jeszcze chwilę siedział pod chłodniejszą wodą. Dopiero jakiś czas później obaj znów leżeli w łóżku. Moretti oczywiście od razu przytulił się do swojego chłopaka. No, robił to bardzo często, co chyba nie powinno dziwić Noah.
    Jaime obudził się jakąś godzinę później. Woolf spał w najlepsze, a Jaime uśmiechnął się lekko. Cmoknął go w pierś i ramię. Wciąż słyszał w głowie słowa o miłości, co sprawiło, że Jaime poczuł ogromne szczęście. Wierzył mu, oczywiście, że mu wierzył. Dziwił się, ale wierzył.
    Ostrożnie podniósł się z łóżka. Syknął cicho, czując mały ból, ale przeszedł do kuchni, aby napić się wody. Ta, którą wcześniej przyniósł Noah, już im się skończyła. Chłopak nalał sobie do swojej szklanki napoju i wziął kilka łyków.
    I nagle w jego oczach pojawiły się łzy. Co, do cholery, pomyślał, ale nie mógł tego opanować. Zaczął płakać z uśmiechem na twarzy. Ach no tak, łzy szczęście i wzruszania. Czy naprawdę to, że ktoś mógł go tak pokochać, sprawiło, że Jaime się wzruszył? Aż tak bardzo wątpił w to, że ktoś rzeczywiście i prawdziwie mógł go pokochać? Tak niskie mniemanie o sobie miał?
    – No, już opanuj się – szepnął do siebie. Odłożył szklankę i zerwał jeden płatek ręcznika papierowego, aby otrzeć łzy. Dobrze, że nikt go teraz nie widział.

    wzruszony Lisek

    OdpowiedzUsuń
  48. Jaime był naprawdę zdziwiony swoją reakcję. I czemu teraz? Może dlatego, że była noc, a on teraz był sam ze sobą i dopiero to do niego dotarło? Dziwne, bardzo, ale pozwolił sobie na ten płacz wzruszenia. Otarł oczy i policzki, kiedy w progu pojawił się Noah. Cholera jasna. Nie, żeby miał coś przed nim do ukrycia, ale poczuł się najzwyczajniej głupio z powodu swojej reakcji. Może nie powinno mu tak być, ale… to było silniejsze od niego.
    – Nic, Noah, naprawdę… - odpowiedział, ale mężczyzna już go obejmował mocno. I to sprawiło, że chłopak znów się rozpłakał. – Nic mi nie jest, serio. W sensie, wiem, co myślisz, ale nie zrobiłeś mi krzywdy i nie płaczę, bo coś mi się złego stało, nieodpowiedniego i że coś mnie boli. To znaczy, okej, no, boli mnie trochę, ale to normalne i nie takie straszne. Tak jak zawsze, naprawdę – chciał go zapewnić, bo domyślił się, że Noah mógł mieć myśli, że pewnie zrobił krzywdę Jaime’emu. – To chyba płacz ze szczęścia – powiedział cicho, obejmując go mocno w pasie. – Chyba chodzi o to, że nie spodziewałem się, że mnie ktoś pokocha. Po tym, co o sobie myślałem… a teraz ty wyznałeś, że mnie kochasz i ja ciebie też, i… ojejku… - westchnął, chcąc się uspokoić. – To taka… nie wiem, pierdoła.
    Chwilę tak jeszcze stali aż w końcu Moretti uznał, że wypadałoby już wrócić do łóżka. I tak też zrobili.

    Nim się obejrzeli nadeszły urodziny Noah. Jaime wziął tego dnia wolne, na drugi dzień też miał wolne, więc idealnie się składało. Chłopak od rana siedział w kuchni, a w międzyczasie, kiedy coś mu się gotowało (lub piekło) przestawiał meble w mieszkaniu pod ściany, aby zrobić więcej miejsca. Tworzył dla siebie parkiet. Podłogi i ściany były grube, więc nie powinien później nikomu przeszkadzać.
    A Noah w pracy mógł w każdej chwili otrzymać paczkę. A w niej metalowe kolorowe pudełko, w środku którego znajdowały się ciasteczka urodzinowe. Najróżniejsze – z czekoladą, z polewą o różnych smakach, kawałkami czekolady, narysowanymi prezentami, tortem, napisem „sto lat” lub bez napisów. Naprawdę, były najróżniejsze.
    A na kanapie z boku leżało większe pudełko z głównym prezentem dla Noah. Może to nie były bilety na koncert, ale miał nadzieję, że jego chłopakowi się spodoba.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  49. Jaime był dla Jerome’a jak młodszy brat i choć mówiło się, że to młodsze siostry bracia chronili za wszelką cenę i mieli na uwadze to, z kim te się spotykały, tak okazało się, że instynkty te działały również względem Jaime’ego, przez co wyspiarz z jednej strony starał dopilnować tego, by życiowy partner Morettiego był dla niego odpowiedni (choć oczywiście w tej kwestii nie miał niczego do gadania), a z drugiej nie zamierzał słuchać o tym, co jego ukochany braciszek wyprawiał w łóżku ze swoim chłopakiem, ponieważ… Jak zauważył Noah, Jerome poniekąd wciąż postrzegał Jaime’ego jak małego chłopca, któremu nie w głowie były podobne rzeczy. Wiedział, że ta wizja niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, ale dla własnego bezpieczeństwa wolał się jej kurczowo trzymać.
    Marshall pokiwał głową, kiedy Woolf opowiedział mu o kwestiach finansowych. Był w stanie zrozumieć punkt widzenia starszego od siebie bruneta i podejrzewał, że gdyby znalazł się na jego miejscu, sam nie czułby się komfortowo. On i Charlotte zarabiali podobnie – ona, jako grafik w agencji reklamowej, potrafiła wyciągnąć całkiem niezłą sumkę, której wielkość zależała od ilości zleceń w danym miesiącu, on z kolei, jako budowlaniec, czasem spędzał w pracy i po kilkanaście godzin dziennie, by dzięki wyrobionym nadgodzinom mieć większą wypłatę. W tym momencie jednakże wszystkie oszczędności włożyli w remont mieszkania i może nie musieli zaciskać pasa, ale też nie szastali pieniędzmi na prawo i lewo.
    — Rzutnik to świetny pomysł — przyznał z lekkim uśmiechem, kiedy mężczyzna zdradził mu, na co wpadł. — Bardzo przydatny prezent — dodał, ponieważ Noah i Jaime będą mogli korzystać z niego razem, ale i też sam Jaime mógł robić z niego użytek i kto wie, może nawet Jerome miał szanse załapać się na jakiś film wyświetlony na dużym ekranie?
    Trzydziestolatek poczekał, aż jego towarzysz zakupi bilety, a kiedy ten ponownie do niego dołączył, ruszył w stronę wyjścia. Idąc powoli, od razu sięgnął po telefon i na stronie centrum handlowego odszukał mapkę, dzięki której od razu wiedzieli, gdzie się kierować, aby dotrzeć do najbliższego sklepu AGD i przez to uniknęli kluczenia po piętrach.
    — Z tego, co wiem, Jaime jeszcze pracuje nad prezentem idealnym — odparł z nieukrywanym rozbawieniem i mrugnął porozumiewawczo do Noah, a potem podszedł do ruchomych schodów i wszedł na stopień. Jaime opowiedział mu o tym, co planuje, a Jerome obiecał mu, że nie piśnie Noah ani słówka i zamierzał dotrzymać tej obietnicy nawet, gdyby Woolf poddał go torturom. Sam nie miał nic przeciwko świętowaniu, o czym zresztą drugi mężczyzna mógł się nie tak dawno temu przekonać.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  50. Jaime akurat kręcił się po kuchni, gotując i sprawiając, żeby było smacznie. Spojrzał na telefon i uśmiechnął się szeroko, widząc wiadomość od Noah. Super! Bardzo go ucieszyło, że ciasteczka przyszły tak szybko. Co prawda zapłacił kurierowi, aby tak właśnie było, ale dobrze widzieć, że tak się faktycznie stało.
    Czas leciał mu nieubłaganie, a kolejne jedzonka się tworzyły. Dobrze, że Jaime gotował tylko dla dwóch osób, ale z tą jedną potrawą mu zeszło najbardziej. Ostatecznie udało mu się wszystko przygotować. Chociaż stół był podstawiony pod ścianą, to i tak go ładnie zastawił. Wiadomo, wiele tam się nie znalazło. Ale przynajmniej odsuwanie go z powrotem nie będzie uciążliwe.
    Moretti wskoczył pod prysznic, a później przeczesał mokre włosy. Były krótkie, więc szybko wyschnął. Ubrał na siebie wygodne joggersy z bawełny i koszulkę. Zrezygnował ze skarpetek, co by było mu później łatwiej. I bezpieczniej. Na szczęście miał ogrzewanie podłogowe, a zresztą i tak było ciepło. I podłoga oczywiście była czysta, bo Jaime jeszcze posprzątał. Generalnie czuł się nieco zmęczony, więc wykorzystał chwilę i faktycznie zabrał się za odpoczynek, żeby później dać czadu.
    Jakiś czas później w końcu przyszedł Noah.
    – Wszystkiego najlepszego! – zaczął Jaime, wciągając mężczyznę do mieszkania. Gdy tylko zamknął drzwi, od razu go ucałował. – Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i miłości – uśmiechnął się i pocałował go raz jeszcze. – Chodź, myj ręce i jemy. Na pewno jesteś głodny, a ja mam tu dużo jedzenia. Chociaż czekaj – chłopak zatrzymał się w półkroku. Jeszcze nie pomyślał o tym, że dla Noah mogło być dziwne to, jak zmienił się układ mebli w jego mieszkaniu. – Nie, jedzenie później. Ale i tak najpierw umyj łapki. A ja naleję nam wina. Czerwone czy białe?
    Był dość przejęty i podekscytowany, co było widać bez otwierania oczu.

    Lisek z niespodzianką

    OdpowiedzUsuń
  51. Jaime się stresował niespodzianką, którą przygotował dla Noah. Chyba było to dość niecodziennie, prawda? Chyba? Ale bardzo chciał, aby jego chłopakowi się podobało. Oprócz występu, miał dla niego jeszcze jeden prezent, który leżał sobie grzecznie w niskim, ale dużym pudełku na kanapie.
    Chłopak wziął od Noah alkohole, a potem poszedł otworzyć butelkę białego wina zgodnie z życzeniem partnera. Rozlał go do dwóch kieliszków, a potem uśmiechnął się do siebie. No, będzie pięknie.
    Kiedy został przyciągnięty do Noah, uśmiechnął się bardziej.
    – Jak najbardziej, ale stresuję się niespodzianką dla ciebie – cmoknął go w usta. Jedną dłoń wplótł w jego włosy z tyłu głowy i przeczesał je. – Mam nadzieję, że jesteś gotowy?
    Poprowadził go do jednego z foteli i poprosił, aby na nim usiadł. I zakazał mu podpatrywania, co znajduje się w pudełku niedaleko niego. Na to przyjdzie odpowiednia pora już niedługo.
    Jaime odetchnął i sięgnął do stolika, na którym leżał pilot od sprzętu – głośników. Miał do nich podłączony telefon, aby tak właśnie puścić muzykę – przez porządne głośniki. Chłopak otrzepał ręce i nogi ze stresu, aż w końcu wcisnął odpowiedni przycisk na pilocie, a wokół nich rozbrzmiała spokojna muzyka. Nie był to typowy klasyk/muzyka poważna, ale była spokojna. A przynajmniej na początku. Jaime przeniósł się na środek pomieszczenia i rozpoczął swój balety taniec. Przygotowywał się do tego długo, co było widać; jego ruchy były długie, płynne, gładkie, wyciągnięte. Zachowywał równowagę, o którą nie było mu tak trudno nigdy. Wszelkie piruety w układzie były wykonane perfekcyjnie (jak na amatora), lądowania również. Muzyka raz stawała się mocniejsza, a zaraz znów lekka, a Jaime się do niej bez problemu dostosowywał z kolejnymi ruchami w układzie.
    Ostatecznie Jaime zakończył taniec, stając na jednej nodze, drugą zgiął w kolanie i wyciągnął do tyłu, stając w lekkim rozkroku, jedno ramię wyciągnął nad siebie, a drugą w bok prostopadle do siebie.
    Łapał oddech, ale przytrzymał pozycję nieco dłużej i dopiero później w końcu stanął na dwóch nogach. Bał się zapytać jak było, dlatego po prostu czekał na reakcję Noah.

    baletowy Lisek

    OdpowiedzUsuń
  52. Jaime był bardzo zdeterminowany, aby jego występ był choć trochę zbliżony do próby otrzymania ideału. Jak wiadomo, nie ma czegoś takiego stąd tylko próby. Ale bardzo się starał i zależało mu cholernie, aby wszystko było tak, jak na najlepszych jego próbach z koleżanką. Męczył się, ale miał o tyle dobrze, że jego kondycja była na dobrym poziomie i był też rozciągnięty. I teraz, przed Noah, dawał z siebie wszystko, a nawet i jeszcze więcej.
    Kiedy zakończył występ, a jego chłopak zaczął klaskać, uśmiechnął się z radością i ulgą. Objął Noah i przytulił się do niego mocno.
    – Ja też się nie spodziewałem, ale… nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że pomyślałem, że to dobry pomysł, aby ci to pokazać akurat na twoje urodziny – zadarł lekko głowę, żeby spojrzeć na jego twarz. Cmoknął go w brodę. – Nie wiem, może to ta miłość. Może faktycznie sprawia, że ludzie robią niesamowite rzeczy – uśmiechnął się do niego. – I bardzo dziękuję za komplement. Cieszę się, że ci się podobało. O to chodził – przeniósł dłonie na jego łopatki i pocałował go prosto w usta. Długo i czule. – No dobrze, teraz możemy jeść – złapał go za rękę.
    Musieli odsunąć stół od ściany i dostawić krzesła. Przystawki były proste – jakieś tam pokrojone bagietki z różnymi dodatkami, przypieczone elegancko. I sosy w małych miseczkach do… sosów właśnie. Ale to w lodówce czekała na Noah największa niespodzianka.
    Jaime położył przystawki na stole i spojrzał na Noah. Później na pakunek na kanapie i znów na Noah. Chyba nie powinien go już tak męczyć, co? W sumie… tak do przystawki…
    Moretti przeszedł do narożnika i wziął z niego pudełko. – Wszystkiego najlepszego, Noah. Życzę ci dużo zdrowia, pieniędzy, szczęścia, miłości – teatralnie odgarnął włosy z ramienia – i spełnienia marzeń. I wszystkiego, co sobie zażyczysz. I jeszcze raz pieniędzy – zaśmiał się, a później znów go pocałował. I w końcu wręczył mu prezent. Ten materiały.
    W środku pudełka znajdowała się ładnie złożona skórzana kurtka do jazdy na motorze. W odpowiednich miejscach miała poukrywane ochraniacze, ale nie było to… nachalne. Całość prezentowała się naprawdę… kozacko. Bad-assowo.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  53. Jedzenie było ważne w życiu Jaime’ego, ale chłopak uznał, że najpierw, tak do przystawki, podaruje Noah kurtkę. A co, musiał sprawdzić, czy jego partnerowi się spodoba. A jeśli tak, to jak bardzo seksownie w niej wyglądał.
    Przyglądał się uważnie mężczyźnie, kiedy ten otwierał pudełko. Stresował się lekko, ale nie jakoś super. Kurtka w końcu nie była jakoś przesadzona ani też za bardzo… minimalistyczna. Było w porządku według Jaime’ego, a zdążył się też zorientować, że mieli z Noah podobny gust.
    Uśmiechnął się jednak szeroko, widząc, że Noah czym prędzej ją na siebie zakładał. I wyglądał, o, matko kochana, wspaniale! Po prostu idealnie na nim leżała. No tak, tak, właściwie to wiedział doskonale, jaką kupić. Znał rozmiary ubrań Noah i wiedział też jak jego kurtki wyglądają na nim. Tak, zdarzyło mu się przymierzać jego rzeczy w ramach researchu. Ważne było, żeby od razu wszystko pasowało, ale w razie czego, zawsze mogli razem pojechać i wymienić. Na szczęście, obędzie się bez tego.
    Jaime został przyciągnięty przez Noah do niego. Oczywiście, że odwzajemnił pocałunek, obejmując go tym razem za szyję.
    – Bardzo się cieszę, że ci się podoba, naprawdę – pogłaskał go po karku, wsuwając palce w jego włosy. – I jest bezpieczna. Nie poodzierasz się, ale to nie znaczy, że masz mi się teraz przewracać, jasne? – spojrzał na niego, lekko mrużąc oczy. Zaraz jednak znów go pocałował. – Wyglądasz w niej seksownie. Wybijasz teraz poza skalę seksowności – zaśmiał się. – Na serio.
    Później w końcu mogli się wziąć za jedzenie. Jaime przygotował wielodaniowy obiadek, ale lekkostrawny, żeby wszystkiego mogli spróbować. I w końcu nadszedł też czas na deser. Jaime poszedł do kuchni i wyciągnął z niej średniej wielkości tort z owocami leśnymi. Nawet napisał na górze czekoladową polewą „Sto lat!”.
    – Nie bądź zbyt krytyczny – zaznaczył od razu, stawiając ciasto na stole. Miał też przygotowane świeczki, ukryte, aby Noah wcześniej ich nie zauważył. – To mój pierwszy w życiu tort. I jest krzywy, jasne, że tak, ale krem powinien być super. I biszkopt też. I owoce na bank są dobre. Świeże z targu!

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  54. Jerome lubił swoją pracę choćby z tego względu, że nie wiadomo, jakby się postarał, i tak nie mógłby przynieść jej do domu. Co prawda mały wyjątek od tej reguły stanowił okres, kiedy remontował mieszkanie dla siebie i Charlotte, przez co jechał z jednej budowy na drugą, ale również wtedy nie mógł narzekać – miał cel, który mu przyświecał, kiedy do późnych godzin nocnych robił gładzie czy układał kafelki. A pieniądze? Jak to mówią, raz są, a raz ich nie ma – w przeciwieństwie do bliskich, którzy – zaniedbani – mogli zniknąć z naszego życia bezpowrotnie i to nawet nie wiedzieć, kiedy.
    — Dokładnie. Lubię takie prezenty — przyznał z lekkim uśmiechem. Dla Marshalla udanym prezentem był taki, z którego mógł wielokrotnie korzystać, aczkolwiek przepadał również za tymi podarunkami, które miały za sobą pewną historię. Na przykład kiedyś Charlotte podarowała mu grę planszową o prowadzeniu własnej burgerowi, bo… Bo kiedyś żartowali, że Jerome powinien koniecznie taką otworzyć.
    — Jaime bardzo się stara — odparł, brzmiąc przy tym ciszej, niż jeszcze przed chwilą i spojrzał na Noah spod lekko zmarszczonych brwi. Był w stanie zrozumieć, że starszy od niego mężczyzna nie przepadał za obchodzeniem swoich urodzin i że śmierć ojca mogła mieć na to znaczący wpływ, ponieważ – jak zauważył sam Woolf – Marshall dobrze wiedział, że relacje w jego rodzinie nie należały do najłatwiejszych. Niemniej jego przyjaciel naprawdę dawał z siebie wszystko i Jerome miał nadzieję, że jego wysiłek w przygotowanie urodzinowej niespodzianki dla Noah zostanie doceniony.
    Nieco później krążyli już pomiędzy alejkami wyznaczonymi przez regały zapełnione sprzętem elektronicznym, poszukując tej części sklepu, w której mogliby obejrzeć rzutniki. W pewnym momencie trzydziestolatek przystanął i zawiesił wzrok na swoim towarzyszu. Widać było po nim, że zastanawiał się dłuższą chwilę, nim zdecydował się odezwać.
    — Masz jakikolwiek kontakt z Jen? — spytał ostrożnie, a kiedy tylko to pytanie padło z jego ust, pożałował, że wypowiedział je na głos. Nie miał przecież pewności co do tego, jak Noah zareaguje, prawda? Niemniej, ta wzmianka o rodzinie… I wcześniejsza rozmowa z Jaime’em sprawiły, że wyspiarz mimowolnie przypomniał sobie o byłej żonie, z która od długiego czasu nie miał kontaktu. Jakby nagle stali się dla siebie zupełnie obcymi osobami i… chyba nieco go to uwierało. Czyżby to u Noah chciał poszukać… rozgrzeszenia?

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  55. Urodziny Noah okazały się być bardziej niż udane. Mężczyźnie spodobały się prezenty od Jaime’ego, a więc chłopak mógł odetchnąć i cieszyć się szczęściem wraz ze swoim partnerem. Krem oczywiście też wykorzystali, a jakże! Nic nie mogło się zmarnować, prawda?
    A później czas sobie leciał i leciał aż nadszedł październik. Ba, połowa miesiąca! Przecież za chwilę święta! I w sumie całkiem spoko, gdyby nie to, co odkryto poza granicami Nowego Jorku. Nie jakoś daleko, ale jednak na obrzeżach miasta, gdzieś w głębi lasu. Jaime był zszokowany odkryciem. Nie często odnajduje się cmentarz, którego nie powinno być. Ciał było trzynaście jak zdążył się dowiedzieć od policji, która przyjechała do ich siedziby z prośba o pomoc. Ich patologowie mieli już wystarczająco dużo pracy. Zbadanie martwych ludzi stało się priorytetem w pracy Moretti’ego. Wszyscy siedzieli do późna, aby jak najszybciej porozsyłać odpowiednie próbki do odpowiednych laboratoriów.
    Jaime był wykończony. Samo to, że trafili na seryjnego mordercę sprawiało, że siły mu opadały.
    Chłopak wrócił do mieszkania, nakarmił Henia, pogłaskał go i poszedł wziąć długi prysznic. Wciąż myślał o tym, co w pracy. Dopiero po wyjściu z łazienki spojrzał na zegarek. Było późno, ale nie jakoś przesadnie, dlatego postanowił pojechać do Noah. W jego głowie wciąż kotłowały się myśli, że może to właśnie w Nowym Jorku grasuje morderca. Niby nic nowego, ale jak sobie tak człowiek to uświadomi…
    Jaime wcisnął przycisk domofonu, a kiedy wszedł na piętro, na którym mieszkał jego chłopak, zadzwonił do drzwi. I gdy tylko Noah pojawił się w drzwiach, Jaime mocno się do niego przytulił.
    – Musiałem się do ciebie przytulić – wyznał mu, wciąż mocno go obejmując.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  56. Jaime nie zwrócił na to uwagi, ale poczuł ulgę, że Noah zamknął za nim drzwi na zamek. Uśmiechnął się lekko, czując na policzku dotyk swojego chłopaka. Dał się też poprowadzić na kanapę, a potem usiadł na kolanach Noah. Przy okazji zdjął buty, żeby było mu wygodniej i nie martwić się, że zaraz coś ubrudzi. Albo Noah i siebie.
    Przytulił się mocno do niego i odetchnął.
    – Praca – odpowiedział w końcu. – W Nowym Jorku albo… gdzieś w okolicy grasuje seryjny morderca – powiedział cicho. Uniósł wzrok na swojego chłopaka. – Tylko nikomu o tym nie mówi. I uważaj na siebie, okej? Jakby… nie pracuj długo. Ja wiem, teraz się szybko robi ciemno, ale… uważaj. Nie wychodź nigdzie niepotrzebnie – spojrzał mu w oczy i położył dłonie na jego pliczkach, głaszcząc je kciukami.
    Może i był w tym chaotyczny, ale najważniejsze informacje mu przekazał.
    – Policja odkryła taki… prywatny cmentarz, o ile tak to można nazwać – westchnął. – Znaleziono tam trzynaście ciał w różnym stanie rozkładu i poproszono nas o pomoc.
    Byli razem długo i Jaime nie zawsze chciał opowiadać o swojej pracy. Ale ostrzeżenie go było priorytetem. I… dobrze było móc się wygadać przed kimś, a już zwłaszcza przed kimś tak mu bliskim.
    – Mogę u ciebie zostać? Na noc? – zapytał cicho.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  57. No tak, Jaime też musiał na siebie uważać. Noah miał rację, przecież Moretti kręcił się przy śledztwie, już zaczął zbierać jakieś dowody, cokolwiek. Jeszcze mnóstwo pracy ich wszystkich czekało, ale jednak uczestniczył w tym wszystkim.
    – Będziesz po mnie przejeżdżać i mnie odbierać? – uśmiechnął się lekko. Sam nie wiedział, czy to konieczne, nie chciał robić mu problemów, ale… chyba czułby się bezpieczniej i lepiej, gdyby Noah faktycznie go odbierał z pracy.
    Przytulił się do niego mocniej. Dobrze, że miał do kogo pójść i się przytulić, że mógł zostać tutaj na noc razem ze swoim chłopakiem… i nawet proponowano mu pizzę!
    – Pizza brzmi super – powiedział i w końcu puścił Noah. Podniósł się i przeszedł do łazienki, aby umyć dłonie.
    Nie no, raczej nic mu nie groziło, nie? Przecież był tylko uczącym się patologiem, co on tam wiedział. I po co mordować patologów… okej, okej, znalazłoby się kilka argumentów za, ale Jaime zdecydowanie powinien przestać nad tym rozmyślać.
    Westchnął, a potem jeszcze obmył twarz wodą. Wkrótce dotarł do kuchni i pierwsze, co zrobił, to przytulił się znowu do Noah. Widział już o wiele, wiele więcej trupów, ale ich wcześniejsze sprawy były… no nie dotyczyły ewentualnego seryjnego.
    Jaime odkleił się od swojego chłopaka i usiadł przy stole, aby zjeść pizzę. Dopiero teraz zrozumiał, że był głodny.
    – Mam nadzieję, że twój dzień minął ci lepiej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  58. Pomysł z odbieraniem Jaime’ego z pracy przypadł chłopakowi do gustu. Ale przecież jeszcze istniała kwestia zawożenia go do niej. Cóż, Jaime na razie nie chciał o tym myśleć. Cieszył się, że był u Noah i miał się do kogo odezwać i przytulić.
    Zabrał się za jedzenie pizzy. Przy okazji nawet nastawił sobie wodę na herbatę. Czuł się tu prawie jak u siebie. Miał tu kilka swoich rzeczy – ubrań, grzebień i szczoteczkę do zębów. Panowie często u siebie nocowali, więc to było normalne.
    – Bardzo chętnie gdzieś z tobą wyjadę – przyznał i uśmiechnął się lekko. – Wyjadę stąd z tobą, daleko i będzie super. Jak zawsze zresztą. Masz już coś na oku? – zapytał jeszcze.
    Pewnie, w swoim mieszkaniu mógłby mówić do Henia, ale Henio mu nie odpowie. I nie zagada jakimiś innymi rzeczami, a Jaime tego potrzebował. Musiał przestać myśleć o pracy i o tym, co aktualnie w niej robił. Niby wszystko to samo, a jednak… No, a Noah już mu zaczął mówić o jakimś weekendowym wyjeździe, pewnie trochę rozwiną ten temat… a później pójdą razem spać, w jednym łóżku, obok siebie.
    Jaime zalał sobie herbatkę i wrócił na swoje miejsce, aby dokończyć posiłek.
    – Cieszę się, że do ciebie przyjechałem – przyznał, kiedy odłożył talerz do zmywarki. Później podszedł do Noah i pogłaskał go po głowie z lekkim uśmiechem na ustach.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  59. Mieszkanie z Noah na pewno byłoby dość ciekawe, ale czy Jaime był na to gotowy? Nie zastanawiał się nad tym, ale pewnie gdyby dłużej o tym pomyślał, to bardzo by się ucieszył z takiego obrotu spraw. Jasne, miał kiedy brata, z którym często spali w jednym pokoju chociaż mieli swoje osobne. A później… później unikał ludzi, miał swój pokój, na studiach nie zamieszkał w akademiku ani nie miał współlokatorów. Był sam, miał ciszę i spokój od ludzi. Sąsiadów miał w porządku… Może i na początku byłoby mu dziwnie dzielić cały czas przestrzeń z kimś innym, ale przecież tym kimś innym byłby Noah – mężczyzna, którego kochał. Cóż, póki co i tak często się odwiedzali i razem sypiali. Rzadko kiedy było inaczej.
    – Mniejsze klimatyczne miasto brzmi naprawdę świetnie, Noah – przyznał chłopak i uśmiechnął się szerzej. – Więc tym bardziej z tobą wyjadę.
    Zastanawiał się tylko, czy będzie mógł. Niby większość pracy już zrobili dzisiaj, ale… wszystko miało się przecież wciąż rozwijać.
    Później już znów się przytulali. No, może skoro tyle się do siebie tulili, to faktycznie wspólne mieszkanie mogłoby nie być takie złe? Jaime nie wiedziałby jak na to wszystko spojrzeć. Nie znał się.
    – Na ósmą mam – odpowiedział i skinął głową. – Przepraszam, że będę cię tak wyrywać z łóżka – uśmiechnął się pod nosem.
    Nie chciał mu robić problemów, co to, to nie, ale będzie mu na pewno bardzo miło, jeśli Noah podrzuci go do pracy, a później go z niej odbierze. Możliwe, że pojadą na chwilę do Jaime’ego, aby sprawdzić Henia i dać mu towarzystwa, a później wrócą do Noah. Może Jaime pomyśli nad przygotowaniem jakiegoś obiadu?
    Jakiś czas później Jaime poszedł się ogarnąć do łazienki, a gotowy do spania, faktycznie udał się wprost do łóżka. Był naprawdę zmęczony i wcale nie czuł się gotowy na nadchodzący dzień. Położył się na plecach i spojrzał w sufit. Mimo wszystko uśmiechnął się, ponieważ z Noah czuł się komfortowo, dobrze i bezpiecznie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  60. Po rozwodzie Jerome nie szukał kontaktu z Jennifer. Na swój sposób uważał, że nie wypadało mu tego robić. Nie oznaczało to jednak, że nie myślał o jasnowłosej kobiecie – ta była mu zbyt bliska, by potrafił wymazać ją z pamięci, co więcej, nie chciał tego robić. Związek z Jen w znacznym stopniu go ukształtował i w jego własnym postrzeganiu uczynił go lepszym. Wiele razem przeszli, jednakże droga, którą wspólnie podążali doprowadziła ich do punktu, w którym bezpowrotnie utracili coś, co niegdyś ich spajało. Do dziś Jerome nie potrafił opisać, co to było, lecz nawet teraz, z perspektywy czasu, uważał, że podjęcie decyzji o separacji, a później rozwodzie było słuszne, ponieważ on i Jennifer… Po przekroczeniu tego jednego, znaczącego punktu już nie potrafili być razem…
    Spojrzał na Noah, kiedy ten wbrew jego oczekiwaniom udzielił mu nadzwyczaj spokojnej odpowiedzi i musiał przyznać, że słowa mężczyzny uciszyły kłujące wyrzuty sumienia. Marshall… zrobił, ile mógł i robił to do momentu, w którym uznał, że dał z siebie wszystko; że już nic więcej mu nie pozostało. Starszemu od siebie brunetowi odpowiedział wyłącznie twierdzącym skinieniem głowy, pozostając przy tym wyraźnie zamyślonym i ożywił się dopiero, kiedy weszli pomiędzy półki z rzutnikami.
    — Jaki masz budżet? — zapytał, nim przystąpił do oglądania sprzętu. Nie znał się na rzutnikach, ale określenie widełek cenowych mogło znacząco ułatwić im wybór, również w przypadku, gdyby postanowili skorzystać z pomocy tutejszego pracownika. Co prawda żaden jeszcze ich nie nagabywał, ale w sklepach z elektroniką uprzejmi sprzedawcy prędzej czy później dopadali pochylających się nad telefonami czy telewizorami klientów.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  61. Jaime uśmiechnął się lekko kiedy Noah dołączył do niego w łóżku. Powstrzymał chichot, kiedy mężczyzna zaczął go głaskać po brzuchu. No, kochany. Dał się też przytulić, samemu z tego korzystając i odwzajemniając objęcie. Ach, najlepiej. Ułożył policzek na jego piersi i zaczął na moment oczy, rozkoszując się chwilą. To było naprawdę przyjemne.
    – Ja też się cieszę, że przyjechałem i teraz mogę się do ciebie bezczelnie przytulać. I… myślę, że będę dobrze spał. Z tobą już od dłuższego czasu dobrze mi się śpi. Kto wie, może obaj w końcu zaznamy tego tajemniczego „wyspania się” – zaśmiał się cicho. Nawiązywał do ich rozmowy chyba jeszcze sprzed tego, nim się zeszli. – A co do tego wyjazdu, jeśli będziesz musiał jechać wcześniej, aby przygotować artykuł, to mną się nie przejmuj, naprawdę. Twoja praca jest ważna – uniósł głowę, aby móc na niego spojrzeć. Pogłaskał go po policzku i pocałował go. Oczywiście chciałby jechać z Noah, to oczywiste, ale nie wiedział, jak teraz będzie wyglądała jego praca. W końcu… co mogli jeszcze zrobić? – Dobranoc, Noah. Kocham cię.
    Kolejne dni mijały dość szybko. W pracy u Jaime’ego wykonywali badania, przesyłali je do laboratoriów, a policja wpadała do nich raz na jakiś czas z jakimiś informacjami lub o dopytanie o coś. W międzyczasie mieli też inne zlecenia, a Jaime usilnie starał się nie myśleć o ofiarach seryjnego mordercy. Już wcześniej zauważył, że były z wyglądu do siebie dość podobne. Może i płcie były różne, wzrost nieco inny, ale wszystkie miały brązowe włosy i tego samego koloru oczy. I z tego, co się później dowiedział, wszystkie studiowały. Przeważnie były to kierunki ścisłe.
    Nastał grudzień i Jaime ucieszył się, że wreszcie zakończył się listopad. Wyszedł z budynku, w którym pracował i podszedł do Noah, kiedy stał nieopodal. Moretti uśmiechnął się do niego i pocałował lekko.
    – Dzień dobry. Co powiesz na gorącą czekoladę albo herbatę?
    Odkąd zaczęli badać ciała znalezione na tym „prywatnym cmentarzu”, nie stało się nic niepokojącego dla Jaime’ego, więc… był nieco spokojniejszy. Ale tylko nieco.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  62. Jaime uśmiechnął się do siebie przez pocałunek, oczywiście odpowiadając na niego, obejmując Noah za szyję. Oby tylko nikt z pracy ich nie zobaczył. Po co mieliby to oglądać? Ten związek był tylko ich i nikogo innego. Pogłaskał go więc po karku.
    – Właściwie słyszałem w pracy o jednym takim ciekawym podobno miejscu – podał mu adres i założył na głowę kask.
    Kilka kolejnych dni później przychodziły kolejne wyniki badań martwych ciał. Coraz bardziej oczywistym stało się to, że wszystkie ofiary były do siebie podobne pod względem wyglądu. Jaime odpychał od siebie myśl, że wyglądali prawie tak jak on; średni wzrok, brązowe włosy, ciemnobrązowe lub brązowe oczy, dobrze zbudowani. Niektórzy z nich chorowali albo mieli w przeszłości złamane kończyny. Część z nich chodziła na studia, inni nie. To było dla Moretti’ego dziwne i nieco straszne, ale naprawdę starał się o tym nie myśleć. Może po prostu za dużo naczytał się kryminałów, zbyt wielu podcastów się nasłuchał…
    Zaczynał się stresować. Zbliżał się grudzień i powinien myśleć o najbliższym wystawianiu reniferowych ozdób w domu, o prezentach, o ewentualnym śniegu za oknem, kiedy będą z Noah pić grzane wino… ale nie.
    – Noah… - zaczął w końcu, kiedy znajdowali się u mężczyzny w mieszkaniu. Usiadł obok niego. – Powiedz, że jestem paranoikiem – zaznaczył od razu. – Ofiary tego… kogoś są podobne do mnie pod względem fizycznym i zaczynam się nieco denerwować…
    Wypowiedzenie na głos swoich obaw wcale mu w niczym nie pomogło. A bardzo liczył na to, że kiedy to zrobi, to faktycznie uzna samego siebie za paranoika właśnie, za kogoś ze zbyt wybujałą wyobraźnią.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziękuję bardzo za miłe słowa pod kartą, bardzo się cieszę, że się podoba i że masz takie odczucia względem Jaime'ego <3 Chłopak się rozwija :)]

      Usuń
  63. Jaime dał się przyciągnąć i zaraz usiadł nieco wygodniej, przytulając się do Noah. Naprawdę chciał się uspokoić i logicznie to sobie poukładać w głowie. No bo co to tam. Co z tego, że byli do siebie podobni? Tylko tyle. Policja wciąż ustalała, co łączyło ofiary i pewnie nie chodziło o wygląd zewnętrzny. Przecież to by było głupie, nie? Seryjni mordercy mają swoje schematy i tak dalej, ale cechy fizyczne? Nie, to nie mogło być to.
    A mimo wszystko Jaime odetchnął cicho, kiedy znalazł się w ramionach Noah.
    – No właśnie. Po co ktoś miałby na mnie zwrócić uwagę? Nie jestem nawet nikim ważnym. Wiesz, dopiero studiuję i się wciąż uczę. Nie jestem pełnoprawnym patologiem, chociaż mój szef uważa inaczej – wzruszył ramionami, a potem uniósł spojrzenie na swojego chłopaka. Pocałował go lekko w policzek. – Czyli jestem paranoikiem. I w tym przypadku to bardzo dobrze. A może się przefarbuje? Co powiesz na blond? Taki jasny, nie platyna, ale taki wiesz… - próbował zażartować i nawet delikatnie się uśmiechnął, ale ostatecznie jakoś słabo to wyszło. – I założę soczewki, które zmieniają kolor oczu… Może nauczę się domalowywać sobie piegi? – z początku nawet sobie żartował, ale im dłużej wymieniał, tym bardziej zastanawiał się, czy faktycznie jakoś nie podziałać w kierunku zmiany wyglądu. Nigdy tego nie robił… Dobra, dość. Spokojnie, przecież wszystko będzie w porządku. Po co morderca miałby się zainteresować właśnie nim? Poza tym, pochodził z bogatej rodziny, a takimi to się chyba nie interesują, nie? – Chyba pójdę przygotować coś do jedzenia – uznał w końcu.

    [Aww <3]

    trochę wystraszony Lisek

    OdpowiedzUsuń
  64. Jaime spojrzał zaintrygowany na Noah.
    – Ciekawa ruda fryzurka? Już się boję – zaśmiał się cicho. Pogłaskał go po karku i zmrużył lekko oczy, kiedy mężczyzna pocałował go w czoło. – Mógłbym jeszcze z tobą porozmawiać o odcieniu tego rudego, ale obawiam się, że i tak nic z tego nie będzie. Skoro podobam ci się w takich włosach… - uśmiechnął się lekko. Później pokiwał głową. Wiadomo, nie zamierzał chodzić nigdzie sam, ale czasami zdarzały się takie sytuacje, jak na przykład taka, w której musiałby wyskoczyć do sklepu obok, bo czegoś mu zabrakło. Albo pojechać z Heniem do weterynarza. Ale zdawał sobie też sprawę, że właśnie na takie momenty czekają napastnicy. – Nie chcę soczewek. Wiesz, tak na serio. Wolałbym nic ze swoim wyglądem nie kombinować, wiadomo – westchnął. – Ale scyzoryk brzmi całkiem spoko. Masz jakiś na zbyciu? Wiesz, bywaliśmy na wyjazdach w lasach…
    Zawsze warto było mieć coś takiego przy sobie. Ewentualnie dezodorant do psiknięcia w oczy atakującemu. Jasne, potrafił komuś przyłożyć w razie potrzeby, ale… och, naprawdę, naoglądał się zdecydowanie za dużo takich filmów.
    – Hm… pójdę najpierw zobaczyć, co masz w lodówce i szafkach, ale chyba sobie poradzę. Dokończ, co masz do dokończenia – pocałował go w usta. – W razie czego, zawołam cię.
    Skupi się na gotowaniu i nie będzie już myśleć o ewentualnym niebezpieczeństwie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  65. Nie dało się ukryć, że również dla Jerome’a temat rodziny Woolfów był więcej niż drażliwy. Miał swoje zdanie o relacjach łączących poszczególnych jej członków, ale nie zamierzał strzępić sobie języka i wyrażać tego zdania na głos. Może kiedyś… Dziś jednakże było to zbędne i na pewno nie miało pomóc w tym, aby on i Noah ocieplili swoją relację, z minusowych temperatur wchodząc chociaż na neutralne zero. Musiał zamknąć ten rozdział swojego życia, definitywnie zatrzasnąć te drzwi, choć jak zostało wspomniane wcześniej, nie oznaczało to całkowitego wymazania z pamięci Jennifer.
    Zmiana tematu była teraz tym, czego obydwaj potrzebowali i kiedy Noah określił się odnośnie do budżetu, Jerome również przebiegł wzrokiem po półkach. Wybór mieli spory, a na rzutnikach nie znali się kompletnie, więc chyba nie odmówią pomocy od tutejszego sprzedawcy, którego jak na złość nigdzie nie było widać. Niemniej i bez jego towarzystwa bawili się całkiem przednio, bo wyspiarz zarechotał w odpowiedzi na kolejną uwagę Noah.
    — Będę pamiętał, podzielimy się wtedy po pół — stwierdził, chcąc uszczknąć także coś dla siebie.
    Gdy natomiast Woolf zapytał o dziewczyny, Marshall wyraźnie się rozpromienił.
    — A dziękuję, bardzo dobrze. Aurora rośnie jak na drożdżach, a mi cały czas wydaje się, że niedawno się urodziła — mruknął z lekkim rozbawieniem. — Obydwoje z Charlotte pracujemy, ale udało nam się znaleźć dobrą opiekunkę, która cały czas nam pomaga, choć pewnie z czasem pomyślimy o żłobku — streścił ostatnie, najważniejsze wydarzenia z ich życia, które może i nie należały do przełomowych, ale świadczyły o nieubłaganie upływającym czasie.
    Akurat kiedy Jerome skończył mówić, w alejce pojawił się sprzedawca, który zwietrzył okazję i od razu ruszył w stronę dwójki mężczyzn. Po krótkiej rozmowie udało im się wybrać najlepszy model w cenie akceptowalnej przez Noah, przez co po pół godzinie spędzonej w sklepie, prezent mieli załatwiony.
    — To chyba wszystko? — zagadnął wyspiarz, kiedy znaleźli się na zewnątrz sklepu, a wciąż w przepastnym wnętrzu galerii handlowej. — Może te niezwykle udane poszukiwania prezentu uczcimy jakimś dobrym jedzeniem? — zaproponował spontanicznie, ponieważ lekko burczało mu w brzuchu, a nie miał nic przeciwko – o dziwo! – aby spędzić z Noah jeszcze trochę czasu.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  66. Jaime już nie skomentował ewentualnej zmiany koloru swoich włosów. Chyba dobrze mu było tak, jak było, po prostu. Może kiedyś chciał pofarbować włosy, na przykład na niebieski, ale to było sto lat temu.
    – Ja się już dobrze czuję z samym sobą – przyznał z lekkim uśmiechem. – Wlepię ci takie zadanie, że… rozbierzesz się i będziesz pilnować swoich rzeczy – zaśmiał się. – A ja będę stał tyłem, co byś mnie nie rozpraszał, kochanie – dodał jeszcze i wstał, kierując się do kuchni.
    Później już Noah położył scyzoryk na blacie, a Jaime westchnął cicho. Dziwnie. Ale lepiej mieć niż nie mieć, taka prawda. Przytulił się do swojego chłopaka i pogłaskał go po plecach.
    – Dziękuję, ja też mam nadzieję, że będzie mi tylko gracił w plecaku – cmoknął go w szyję pod brodą. – A teraz zabieram się za gotowanie – oznajmił. Spojrzał za siadającym Noah i pokręcił głową z rozbawieniem. – To stresujące i krępujące, kiedy kto się tak patrzy na ręce komuś przy pracy – przypomniał mu.
    Ostatecznie Jaime zaczął przygotowywać makaron z krewetkami. Noah skutecznie oderwał jego myśli od tych niepokojących. Cieszył się, że mógł z nim tak często przebywać. Zdecydowanie dobrze na niego działał i to było naprawdę super.
    Później Jaime zagonił swojego ukochanego do pomocy przy krojeniu i ciachaniu, obieraniu i… próbowaniu, czy wszystko było smaczne.
    A po kolacji, kiedy Moretti zapakował brudne naczynia i garnki do zmywarki, usiadł przy Noah.
    – Jutro muszę wrócić do siebie, bo Henio się na mnie obrazi – stwierdził. – Jedzenie ma, wodę ma, zabawki ma… ale towarzystwo mu siądzie zaraz.
    Jaime oczywiście przebywał w swoim mieszkaniu częściej niż u Noah od czasu tego makabrycznego odkrycia i Henio miał się naprawdę świetnie, ale Moretti się martwił. Jak to on.
    Wkrótce Jaime uniósł się nieco tylko po to, aby usiąść okrakiem na kolanach Noah. Pocałował go leniwie w usta, a łapki ułożył na jego brzuszku, który zaczął delikatnie masować. Dłońmi sunął też na boki jego ciała i trochę niżej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  67. Fakt, nie dało się ukryć, że gdyby Noah stał/siedział/leżał gdzieś obok zupełnie nago, a Jaime by nawet na niego nie spojrzał… to byłaby totalna szkoda. Na bank Moretti by nie mógł się powstrzymać i nie tylko by się patrzył.
    I tak, kolacja była pyszna, ale chłopak i tak najbardziej cieszył się z tego, że to Noah tak smakowało. Cóż, to prawda, gotowanie dla kogoś było czymś zupełnie innym od gotowania dla siebie.
    Później Jaime już siedział u Noah na kolanach i zaczął go obmacywać. Delikatnie i z wyczuciem.
    – Spokojnie, nie musisz za mnie robić zakupów. Razem ze mną owszem – odpowiedział i pocałował go w szyję. – I, tak, teraz mam nieco inne życzenia. Nie jestem zmęczony, już nie. Zjadłem i jak to się mówi… nabrałem sił – uśmiechnął się i pocałował go w usta. – Skutecznie rozpraszasz moje obawy. I nie chodzi mi tylko o seks – zaznaczył tak dla jasności, żeby przez przypadek Noah sobie nie myślał, że chodziło tylko o jego ciało.
    Jaime zdjął z Noah koszulkę i od razu pocałował go w mostek. Dłonie zsunął niżej, na guzik od jego spodni i rozporek.
    – A ty jesteś zmęczony? Bo mogę przestać.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  68. Jaime pokiwał głową i uśmiechnął się. Doskonale wiedział, że zawsze mógł liczyć na Noah i to było takie wspaniałe. Mężczyzna mógł też liczyć na niego. To było takie super, że się wspierali i zawsze byli dla siebie.
    Chłopak mocniej się chwycił, kiedy Noah uznał, że już teraz przenoszą się na kanapę. Przy okazji ucałował swojego partnera w szyję. A kiedy tylko znalazł się na kanapie, a Noah zaczął go całować, objął go nogami w pasie i przyciągnął do siebie. Odwzajemniał pocałunki dość szybko i może nie była to najlepsza pieszczota, ale… ojej, robiło się coraz bardziej gorąco. Dał się rozebrać, samemu sięgając do brzegów jego koszulki, aby ją ściągnąć i odrzucić gdzieś na bok.
    – Lubię, kiedy tak spędzamy czas – przyznał zachęcająco. Rozluźnił uścisk nóg, aby mieć łatwiejszy dostęp do zapięcia jego spodni. Chciał się ich po prostu szybko pozbyć. Kochał Noah bez ubrań. Jasne, całego go kochał, wiadomo. – Mówiłem ci, jaki jesteś mega przystojny i atrakcyjny, nie tylko z wyglądu, kiedy po mnie przyjeżdżasz? Bo tak o mnie dbasz i się o mnie martwisz – uśmiechnął się, a potem pocałował go w usta. To było naprawdę kochane z jego strony, że tak organizował sobie czas, aby faktycznie to robić. Może ktoś inny by powiedział, że ma dać spokój, przecież nic mu nie groziło i sam mógł jeździć do pracy i z niej wracać. Przecież miał samochód, nie? Ale Noah zadecydował inaczej.
    Ostatecznie Jaime pozbył się spodni swojego chłopaka i delikatnymi ruchami zaczął masować jego krocze jeszcze przez bieliznę.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  69. Jaime przystał na plan Noah co do odpoczynku po tym wysiłku, jaki sobie przed chwilą zafundowali. Moretti uśmiechał się lekko aż w końcu ujął dłoń swojego chłopaka i pocałował jej zewnętrzną i wewnętrzną stronę. Nawet pokusił się o podgryzanie jego palców. Dopiero później faktycznie przeszli do łazienki, aby wziąć prysznic. Nie zajęło im to długo, Jaime nawet nie obmacywał Noah aż tak jak miał to w zwyczaju i wkrótce znów wylądowali w łóżku. I dopiero wtedy Jaime przytulił się mocno do mężczyzny, okrywając ich kołdrą.
    – Najlepiej – westchnął rozanielony, zamykając oczy.
    Tak, tak, tak mu było najlepiej, nie było co tu ukrywać, serio. Wcale nie chciało mu się wstawać na następny dzień do pracy, ale… kiedy tylko budzik zadzwonił, zaraz go wyłączył. Chwilę poleżał, a później już wstał, żeby się przygotować do pracy. Potem miał jeszcze podjechać na uczelnię, ale nie chciał już kłopotać Noah.
    – Odbierzesz mnie potem z uczelni? I pojedziemy do mnie? No wiesz, muszę się trochę pobawić z Heniem, bo się naprawdę na mnie obrazi, a tego nie chcemy.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  70. Jaime spojrzał na Noah i uśmiechnął się do niego. Podszedł też i pocałował go czule i długo.
    – Raczej chodziło o to, aby cię już tak nie kłopotać tymi przejażdżkami. Zaczynam mieć poczucie, że cię wykorzystuję i nie podoba mi się to – przyznał i westchnął cicho. – Cieszę się, że to dla mnie robisz i bardzo to doceniam. Ale trochę się boję, że czas ci zabieram… w taki niemiły sposób – dodał jeszcze i pogłaskał go po policzku. – Ale jeśli naprawdę nie robi ci to problemu, to bardzo chętnie na to przystanę – uśmiechnął się znowu i znów go cmoknął.
    I jeszcze to poranne wstawanie. Noah specjalnie musiał wstawać wcześniej, aby zawieźć go do pracy. A później po niego przyjechać. I odwieźć. I trochę to już trwało. Jaime naprawdę miał nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy albo chociaż na swoje poczucie bezpieczeństwa, aby było takie jak przed znaleziskiem.
    A co przyjemniejszych rzeczy… pokazanie się z Noah na uczelni było kuszące. Przecież tym razem mężczyzna nie czekałby przy motorze, och, nie. Moretti poprowadziłby go do dziekanatu albo do sali, w której przyjmował jeden z jego profesorów… Może i zbyt wielu studentów już by na kampusie nie było, ale ktoś na pewno by się trafił… No co, Jaime – tak samo jak Noah – lubił się chwalić swoim chłopakiem.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  71. Jaime uśmiechnął się pod nosem, kiedy Noah zakomunikował, że mógł go wykorzystywać jak mu się podobało. Moretti postanowił zapamiętać te słowa bardzo dokładnie. I sam znów go pocałował.
    Później obserwował jak Noah ubiera eleganckie ubrania i znów się uśmiechnął. No przystojny. Seksowny na maksa.
    – Wyglądasz wspaniale – powiedział, podchodząc do niego bliżej. Pocałował go lekko, ale zaraz ta pieszczota przerodziła się w bardziej namiętną. Żeby tylko nikt mu nie podrywał!
    Na uczelni uwadze Jaime’ego nie umknęło, że część studentek i studentów się oglądało za Noah. Po pierwsze (jak wszyscy wiedzieli) mężczyzna był cholernie przystojny. Po drugie, pewnie zastanawiali się, czy to jakiś wykładowca może. W sumie jakąś sztukę mógłby wykładać, ale to nie ten wydział.
    Grudzień powoli dobiegał końca. Jaime znalazł odpowiednie prezenty, przetrwał święta u rodziny w Miami, a przed Sylwestrem, kiedy postanowił samemu pojechać do weterynarza z Heniem, bo ten wydawał się być nieswój, miał poczucie, że ktoś go obserwuje w podziemnym garażu. Pewnie to tylko paranoja. Nie chciał już dzwonić do Noah i poprosić o „eskortę”. Ileż można? Nie chciał, aby w końcu jego chłopak się na niego wkurzył.
    Zdążył położyć klatę z tyłu na podłodze, kiedy usłyszał wrzaski policjantów, którzy agresywnie kazali komuś położyć się na ziemi. Jaime’emu tak szybko zaczęło bić serce, że aż go zabolało w klatce piersiowej. Odwrócił się, trochę się trzęsąc, i zobaczył, jak kilkoro policjantów okrąża jakiegoś faceta około czterdziestki. Zdecydowanie więcej mundurowych znalazło się kawałek dalej, robiąc pewnie za asekurację. Jaime szybko połączył fakty – to pewnie ten seryjny. I, cholera, miał nadzieję, że to on. Chciał już w końcu przestać się zastanawiać, kim był i czy naprawdę on sam był na celowniku.
    Później wszystko działo się szybko; Jaime miał pojechać na komisariat, aby złożyć zeznania. Ale wcześniej zadzwonił do wujka Shay’a, aby chociaż ten zawiózł biednego Henia do weterynarza, a po drodze napisał jeszcze do Noah, aby ten po niego podjechał. Wciąż czuł się zdenerwowany, dłonie mu się trzęsły i raz po raz przypominał sobie o napiętych mięśniach, kiedy te zaczynały go po prostu boleć.
    Na komisariacie nie był sam, ale zauważył kilku swoich kolegów i koleżanek z pracy. Było to dość pocieszające.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  72. Jaime nie siedział specjalnie długo przy biurku jednego z policjantów, któremu streszczał, co się właściwie wydarzyło nie tylko na podziemnym parkingu, ale też od momentu, w którym Jaime i reszta zaczęli badać znalezione ciała. Dzięki pamięci chłopaka policjant miał co pisać.
    Ostatecznie Moretti pożegnał się z funkcjonariuszem i skierował się do wyjścia. I tam też dostrzegł Noah, więc zaraz przyspieszył kroku, żeby móc się mocno do niego przytulić. Odetchnął, mocniej zaciskając palce na jego plecach.
    – Nic mi nie jest – powiedział od razu i uniósł na niego spojrzenie. – Chciał… chyba chciał mnie zaatakować. Chciałem zawieźć Henia do weta i wtedy… Wiem, wiem, nie zadzwoniłem po ciebie, ale naprawdę nie chciałem ci już zawracać głowy… Ale przynajmniej go złapali…? – chciał się jakoś… usprawiedliwić? Nie miał pojęcia, jak Noah zareaguje na to wszystko. Będzie na niego zły, bo się po prostu martwił? Jaime tak miał. Już sobie wyobrażał, że na miejscu Noah by na niego trochę pokrzyczał w stylu „przecież mogło ci się coś stać!” albo „miałeś po mnie dzwonić!” i takie tam. – Chodźmy do domu. Wiem, że nie przepadasz za tymi miejscami – dodał ciszej. – To znaczy… no, do ciebie…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  73. Jaime wymamrotał pod nosem, że czuje się dobrze. Był lekko zdenerwowany, nadal, ale największe nerwy już mu przeszły, siedząc przy biurku policjanta i opowiadając mu o wszystkim.
    – Henio był nieswój i chciałem go zabrać do weterynarza… Spokojnie, wujek Shay się nim zajął. Właśnie, muszę do niego zadzwonić. I do rodziców też – westchnął cicho.
    Później już wyszli na zewnątrz. Było ciemno, ale świąteczne lampki i świecące ozdoby ładnie wyglądały, dodawały nieco blasku i jakoś tak… uspokajały.
    – Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że przyjechałeś – cmoknął go w policzek i usta. – Tam, na parkingu, nie miałem pojęcia, co się dzieje póki nie zadziało się to wszystko. To straszne – pokręcił głową. – Czułem się bezsilny jak… wtedy, kiedy Jimmy zmarł – dodał cicho. Spuścił głowę, a potem przetarł palcem pod okiem, wyraźniej ukazując jak ociera łzę. – To znaczy, wiesz, taki totalnie nieświadomy byłem i… Kurwa – dodał ciszej.
    Mógł zostać poważnie zraniony albo gorzej. A nawet nie wyczuwał, że coś jest nie tak.
    – Chodźmy… jedźmy już do ciebie – poprosił szeptem, łapiąc dłoń Noah obiema rękami.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  74. Jaime miał zamiar zadzwonić do rodziny już u Noah, teraz nie miał na to siły. Miał ochotę po prostu znaleźć się w ciepłych czterech ścianach któregoś z nich, wtulić się w Noah i po prostu odpocząć.
    – Tak, jestem już bezpieczny, a on już nikogo nie skrzywdzi – dodał jeszcze, wciąż się do niego przytulając. – Nie, Henio może zostać u wujka z Rudolfem. Podobno się polubili. Znaczy Henio z Rudolfem.
    Jaime założył kask, a chwilę później już jechali do mieszkania Noah. Wszystko, co się zdarzyło dzisiejszego wieczoru wciąż wydawało się takie abstrakcyjne. Moretti wciąż sobie powtarzał, że miał paranoję i kto chciałby na niego polować, a tym czasem ktoś faktycznie chciał go dorwać. Sama ta myśl go przerażała i naprawdę cholernie się cieszył, że już złapali tego psychopatę. Szkoda, że go nie zastrzelili na miejscu.
    W mieszkaniu Noah Jaime stwierdził, że od razu idzie wciąż ciepły prysznic. O dziwo chciał mieć chwilę dla siebie, ponieważ obrazy z nocy śmierci jego brata wciąż siedziały mu w głowie od momentu akcji na podziemnym parkingu. Kolejny raz udało mu się wywinąć śmierci. Było to dziwnie przerażające.
    Wkrótce dołączył do Noah w samym dole od piżamy. Włosy wciąż miał lekko wilgotne.
    – Może… nie wiem, chcesz coś zjeść?
    Nie miał pojęcia, co mógłby ze sobą teraz zrobić.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  75. Jaime spojrzał niepewnie na Noah. Czuł się naprawdę dziwnie. Mógł po niego zadzwonić i razem pojechaliby do weterynarza, ale z drugiej strony przynajmniej w końcu dorwali seryjnego. Westchnął cicho i podszedł do mężczyzny, aby się do niego przytulić. Pocałował go w szyję, a potem już znów tulił policzek do jego ramienia.
    – Nie, nie mam ochoty na żadną grę – przyznał. – Ale… zrobimy jakąś zapiekankę czy coś, co ty na to? Możesz iść poszukać czegoś w lodówce i szafkach, a ja zadzwonię do rodziców i wujka.
    Jednak nim Jaime odszedł, aby zadzwonić, przytulał się jeszcze do Noah. Kilka chwil później skontaktował się z bliskimi i wyjaśnił im, co się stało, że nic mu nie było i że aktualnie przebywał u Noah. Jego mama powiedziała, aby przyjechał do nich następnego dnia, aby spokojnie wszystko opowiedział. Jaime jeszcze dłuższy moment musiał ją uspokajać, ale w końcu się rozłączyli. Z Shay’em rozmowa była krótsza, ale w pełni treściwa. Na dodatek z Heniem wszystko było w porządku.
    Później Jaime poszedł do kuchni i wraz z Noah mogli przygotować kolację. Oczywiście, że chłopak został tutaj na noc i kiedy tylko obaj weszli do łóżka, to znów się mocno przytulił do swojego partnera.

    Kilkanaście dni później Jaime wszedł na dobre w sesję. Zapisał się na pierwsze zaliczenia i egzaminy, szybko oddawał prace, wziął sobie też wolne w pracy, aby to wszystko było możliwe. No co, może Noah wymyśli jakiś wypad znowu, kto go tam wiedział.
    Pewnego ranka w mieszkaniu Noah Jaime obudził się nieco wcześniej. Przeciągnął się ostrożnie, uśmiechnął się do śpiącego mężczyzny, pogłaskał go ostrożnie po karku i torsie, i brzuchu, i… no, starczy, niech sobie pośpi.
    Sesja i spędzanie czasu z Noah sprawiły, że Moretti wrócił na „właściwe tory”. Spotkanie z seryjnym odchodziło gdzieś we wspomnienia, a Jaime mógł wrócić do swojego życia.
    I spojrzał na okna Noah w sypialni, przypominając sobie też ich wygląd w pozostałej części mieszkania. Był tu też jeden dodatkowy pokój, który Noah miał komuś wynająć wieki temu. Hm…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  76. Jaime był zbyt skupiony na swoich przemyśleniach względem mieszkania Noah i lekko drgnął, kiedy mężczyzna nagle się odezwał. Ale uśmiechnął się szeroko, kiedy poczuł na sobie jego ciało. Zaraz go objął, jedną nogę zginając w kolanie. Pogłaskał go po plecach i karku, a później pocałował.
    – Dzień dobry – zamruczał. – Bo już się obudziłem. Ale chętnie jeszcze z tobą poleżę… I wiesz co? Masz nawet niezły widok z okien. Inny niż mój. No i masz mniejsze okna, wiadomo. I pomieszczenia są małe w porównaniu do mojego mieszkania. Ale jest tu całkiem przytulnie.
    Jaime wypowiedział swoje przemyślenia na głos, wciąż się uśmiechając. Może nieco mniej szeroko, ale jednak. Był to może taki trochę rozmarzony uśmiech. Cóż, był przyzwyczajony do swoich czterech ścian, dużych przestrzeni, tej niesamowitej ilości światła z zewnątrz i oglądania deszczu za wielkimi oknami. Mieszkanie Noah było dla niego zupełnie inne, ale to nie znaczyło, że było gorsze. Gdyby w przyszłości zdecydowali się razem zamieszkać, to Jaime mógłby się tu wprowadzić. Wiedział, że Noah niespecjalnie przepadał za otwartą przestrzenią w mieszkaniu swojego chłopaka. Natomiast Jaime lubił mieć przestrzeń dookoła siebie. Miał poczucie, że… no, po prostu było mu tak lepiej. Ale w tym momencie jego życia w ogóle było mu lepiej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  77. Jaime miział Noah po karku i plecach. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż jego serce przyspieszyło rytm bicia. Mogliby razem zamieszkać. Noah właśnie zaproponował wprowadzkę do niego. Brzmiało to poważnie. Jasne, że Jaime o tym myślał, ale kiedy sam Noah wypowiedział to na głos, to nagle stało się to dość… stresujące. Troszkę można było się przestraszyć. Wspólne mieszkanie to już naprawdę poważny krok. Czy jednak na pewno obaj byli na to gotowi? Niby zaraz będzie dwa lata jak się spotykają i w ogóle… a kiedy Jerome zamieszkał z Charlotte? Okej, może była u nich inna sytuacja, bo małe dziecko i w ogóle Jeromek przecież taki kochany i chciał pomagać, ale no…
    Moretti westchnął i pocałował swojego chłopaka w głowę.
    – Mógłbym… to prawda. Myślisz, że byśmy się nie pozabijali po kilku dniach? – zaśmiał się cicho. Niby mieszkali ze sobą w ostatnich tygodniach, kiedy sprawa seryjnego była jeszcze otwarta. Jaime często przebywał i Noah i odwrotnie, ale co by było, gdyby faktycznie ze sobą zamieszkali? – Może zaczekajmy jeszcze z tą decyzją? Wiesz, lubię swoje mieszkanie, Henio ma tam dla siebie dużo miejsca i w ogóle…
    Jeszcze przed chwilą chciał zamieszkać z Noah tutaj. I to by było w porządku! Ale może mogliby pomyśleć też o jakiejś alternatywnie?
    Jakiś czas później Jaime zakończył sesję. Nareszcie mógł odetchnąć. Zadecydował też, że wpadnie do Noah wcześniej i ugotuje im jakiś pyszny obiad, otworzą wino, może coś obejrzą, a później… później pobawią się nago.
    Skręcił gaz, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. To nie mógł być Noah, przecież on miał klucze do swojego mieszkania, no nie? Zdziwił się, widząc pana dziadka.
    – Pan dziadek? To znaczy, dzień dobry. Noah jeszcze nie ma.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  78. Jaime jakoś średnio był zadowolony z wizyty pana dziadka. Jakoś tak za nim nie przepadał, ale co mógł zrobić? Zatrzasnąć mu drzwi przed nosem? Nie był taki. Poza tym, mężczyzna już się pchał do środka. Jaime zamknął więc za nim.
    – Czy coś się stało? – zapytał, kierując się w stronę kuchni, aby się upewnić czy wszystko było w porządku. Nie spodziewał się wizyty dziadka Noah; wiedział też, że jego chłopak za nim nie przepadał. Ale i tak szkoda, że go tu nie było, w końcu to było jego mieszkanie, a Jaime był tutaj sam z panem dziadkiem. Mimo wszystko, dobrze go wychowano, więc postanowił być miły. – Może zechce się pan napić herbaty? Albo kawy? Chyba mamy też sok – uśmiechnął się lekko.
    Gdyby Gregory chciał zostać na obiedzie, to jedzenia by starczyło, więc nawet nie było jak odmówić. To znaczy, inni pewnie by potrafili, ale Jaime nie.
    – Noah niedługo powinien już wrócić – dodał jeszcze, kierując wzrok na starszego mężczyznę.
    Wizyta Gregory’ego uświadomiła mu też, że dawno swoich dziadków nie widział. Wypadałoby do nich zadzwonić czy coś.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  79. Jaime lekko odetchnął na wieść, że nic się nie stało. Dobrze, nie chciał, aby Noah musiał się czymś kłopotać, aby sprawiało mu to smutek i nerwy.
    Obserwował jak mężczyzna siada przy barku, a później już wyciągał szklankę i nalewał do niej wody z dzbanka z filtrem. Położył szkło przed nim.
    – Proszę bardzo – uśmiechnął się do niego delikatnie. Chciał robić dobre wrażenie mimo wszystko. Nie potrafił do końca zrozumieć, co pan dziadek o nim sądził i co myślał o Noah i o nim jako o parze. Niby tu był, siedział, odwiedził ich, rozmawiał teraz z Moretti’m, więc może nie miał nic przeciwko temu, że jego wnuk spotykał się z chłopakiem? I można było z łatwością wyczytać, że ten związek był poważny, w końcu trwał już tak długo! Na samą myśl Jaime uśmiechnął się do siebie w duchu, czując jak robi mu się ciepło i miło na serduszku.
    Łobuz brzmiało super, po prostu było ekstra. Może sam powinien zacząć tak mówić do Noah? Nie, raczej nie zacznie. Mężczyźnie może się to nie spodobać, a Bestyjka była chyba ulubionym „zdrobnieniem” Jaime’ego dla Noah. Pasowało idealnie!
    – Tak, chcemy polecieć do Paryża. Ja byłem tam raz i chciałbym jeszcze raz wszystko obejrzeć. Wieżę, budynki, posiedzieć w kawiarniach – uśmiechnął się lekko.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  80. Wyspiarz musiał przyznać, że pomimo tego, jak dotychczas przebiegała oraz rozwijała się jego relacja z Noah, starszy od niego mężczyzna potrafił się zachować. W końcu czy inny brat potrafiłby być tak bardzo w porządku wobec byłego męża swojej młodszej siostry? Jerome uważał, że mogłoby to być więcej niż problematyczne i przez to był wdzięczny, że pomimo różnorakich zgrzytów, on i Woolf potrafili się ze sobą dogadać, a w ostatnim czasie nawet widywali się ze sobą z własnej woli, a nie tylko przy okazji wydarzeń, na których wypadało im być. Jerome nawet zapytał o to, jak Jaime’emu podobały się prezenty, które pomagał wybierać, przez co udało im się wymienić kilka wiadomości i kiedy jakiś czas później Noah poprosił go o spotkanie, trzydziestolatek nie był szczególnie zaskoczony.
    Choć, musiał to przyznać, trochę się zmartwił. Drugi brunet nie zdradził, co skłoniło go do zaproszenia Marshalla do baru, w którym ten w wyznaczonym dniu zjawił się o umówionej godzinie. Wypatrywał Noah od wejście i kiedy dostrzegł go, zwróconego do niego plecami, siedzącego przy wysokim kontuarze, od razu ruszył w jego stronę.
    — Cześć — przywitał się i, jeszcze stojąc, krótko uścisnął dłoń Noah, a następnie zajął barowy stołek obok niego. Kurtkę rzucił na wolne siedzenie obok siebie i odetchnąwszy, zwrócił się do mężczyzny. — Zamówiłeś już coś?
    Pomyślał, że dobrze będzie zaopatrzyć się w piwo lub drinka, nim przejdą do konkretów. Nie wiedział zbytnio, czego może się spodziewać, a mina Noah wyjątkowo była nietęga.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  81. Jaime uśmiechnął się szeroko, kiedy pan dziadek powiedział, że Noah może go oprowadzić po wielu miejscach. Cóż, to na pewno będzie ciekawe. Jaime bardzo lubił słuchać o miejscach, o których opowiadał jego chłopak. Zawsze był zainteresowany, ponieważ sam Noah miał przyjemny głos, mówił ciekawie i z doświadczenia. Ach, ten wyjazd zapowiadał się coraz bardziej interesująco!
    – Dobrze, francuskie steki na pewno znajdą się na naszej liście menu – odpowiedział, wciąż z uniesionymi kącikami ust.
    Później twarz Jaime’ego wyrażała skupienie na kolejnych słowach pana dziadka. Hm… nie lubił się pchać w sprawy zawodowe Noah i jeśli ten nie chciał żadnych spotkać podczas wakacji… to Moretti wolał go nie przekonywać. Ale z drugiej strony ten starszy pan miał trochę racji; korzystniejsze warunki i tylko jedno spotkanie. I kto wie, może w miłym towarzystwie? Chyba warto spróbować.
    – Dobrze, mogę z nim o tym porozmawiać, ale z góry uprzedzam, że nie będę go do niczego namawiał – zaznaczył od razu. Bardziej liczył się dla niego Noah niż jego dziadek. Jeśli Noah stwierdzi, że naprawdę nie ma ochoty na spotkania biznesowe podczas urlopu, to do żadnego nie dojdzie. – Tymczasem… jest pan może głodny?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  82. Jaime uśmiechnął się lekko do pana dziadka. Wiedział doskonale, że Noah za nim nie przepadał, ale nie zamierzał z tego powodu nic nie mówić o ewentualnym spotkaniu z klientem w Paryżu. Moretti’ego to nic nie boli, ale nie miał pojęcia, co na to sam zainteresowany.
    – Ale to żaden problem, jedzenia na pewno wystarczy – powiedział pospiesznie, ale Gregory już się zbierał do wyjścia. Jaime spojrzał na kopertę i skinął głową na znak zrozumienia. – Jasne, może uda się nam spotkać po powrocie.
    Odprowadził pana dziadka do drzwi i pożegnał się z nim jeszcze. Po zamknięciu drzwi, odetchnął. Dziwny typek, Jaime wcale nie był zaskoczony, że Noah za nim nie przepadał. I chyba coś wspominał wcześniej, że Gregory lubił maczać palce w niejasnych interesach…
    Jaime wrócił do gotowania, raz po raz spoglądając na kopertę. I później w końcu pojawił się Noah. Moretti szybko do niego podszedł i pocałował go przeciągle.
    – Cześć – uśmiechnął się do niego. – U mnie tak, ale nie wiem, co będzie z tobą. Twój dziadek tu był. Niedawno wyszedł. Mówił coś o kliencie w Paryżu i zostawił dla ciebie kopertę – wskazał papier, lezący w tym samym miejscu, w którym zostawił go starszy mężczyzna. – Mówił, że przy okazji wizyty w Paryżu możesz się spotkać z jakimś klientem. Wiesz, mi to nie robi różnicy, więc jeśli chcesz, to możemy się z nim umówić na jakąś kolację, obiad albo możesz iść sam… jak wolisz – pogłaskał go po policzku i cmoknął ponownie w usta. – A teraz idź myć ręce i zaraz jemy!

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  83. Jaime pochylił lekko głowę w bok. No przecież powiedział wszystko po kolei i wcale nie mówił aż tyle na raz! No… chociaż może trochę…
    Odprowadził Noah spojrzeniem, kiedy ten zniknął w łazience. Później zaczął wykładać na podane przez niego talerze jedzonko.
    – Wiesz… twój dziadek ma jakieś taki dziwny wpływ na mnie… niby spoko, spoko, uśmiecham się, bo jest miły, ale gdzieś tam z tyłu głowy odczuwam lekki niepokój. Nie wiem, czy to za jego sprawą czy może to przez to, że wiem, jakie masz do niego podejście i relacje.
    Mogli przejść do stołu, a Jaime nalał im jeszcze soku do wysokich szklanek.
    – Co chcesz zrobić z tą kolacją? Masz ochotę się tam wybrać, czy jednak to olejesz?
    Jaime nie miał w tym temacie wiele do powiedzenia, ot, zrobi to, co sobie zażyczy Noah. W końcu tu chodziło o jego rodzinę, ich klienta… i interesy. Jaime leciał do Paryża zwiedzać i pić pyszne ciepłe napoje w kawiarniach, unikając żab. Tak, nie miał zamiaru ich próbować nigdy. Ale Wieżę Eiffela bardzo chętnie zobaczy i wespnie się na samą górę, aby zobaczyć miasto właśnie z tamtego miejsca. A jeżeli przy okazji spotka się na biznesowej kolacji z klientami Noah, to też sobie poradzi. Byłby najlepszym chłopakiem ever i nie odzywałby się na tematy, na których się nie znał. I nie przesadzałby z komplementami kierowanymi w stronę Noah.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  84. Jaime też miał nadzieję, że dziadek Noah nie będzie się narzucać im obu. Fakt, był dziwny, jakaś taka dziwna energia od niego biła, więc po co z nią przesadzać, no nie?
    Kilka dni później panowie już lecieli do Francji. Jaime przygotował sobie na podróż książkę. Słuchawki też miał schowane w torbie, ale nie lubił ich zakładać, kiedy jechał/leciał z kimś. Siedział obok Noah w pierwszej klasie, więc mieli dla siebie sporo miejsca i ogólnie luksusy. No co, Moretti chciał się jakoś dołożyć do wyjazdu i do wygód. Nie mógł się też doczekać aż zobaczą swój hotelowy pokój i łazienkę. A później zwiedzenie. Jaime jeszcze nie wiedział, jaką Noah podjął decyzję dotyczącą spotkania służbowego, ale zapewne miał się już wkrótce dowiedzieć.
    Kilka godzin później już wychodzili z lotnika, a Jaime chyba nawet poczuł ten paryski vibe. Ten styl… dosłownie wszystkiego – tego, jak się ubierali ludzie, pobliskich budynków (które obserwował, kiedy zmierzali do hotelu)… Uśmiechnął się na widok znanej na całym świecie Wieży, a potem spojrzał na Noah i uścisnął jego dłoń. Może i nie było teraz najcieplej, ale z pewnością dadzą sobie radę.
    Po załatwieniu formalności w hotelowej recepcji, w końcu wsiedli do windy i pojechali na górę. Ich pokój wyglądał bardzo elegancko, stylowo i dość… przaśnie jak na to, co lubił Jaime, czyli totalny minimalizm i proste konstrukcje. Ale to nie znaczyło, że mu się nie podobało.
    – Doceniam łóżko – skomentował, kiedy znalazł się w części sypialnianej. Łóżko było ogromne, z dużym wezgłowiem i zasypany poduszkami.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  85. Jaime spojrzał na Noah i uśmiechnął się pod nosem, słysząc o testowaniu łóżka. On też już się nie mógł doczekać. Zdjął z niego kurtkę i poszedł ją odwiesić razem ze swoją. Chwilę później już odnalazł kosmetyki do kąpieli, a później faktycznie poszedł sprawdzić łazienkę, która również była zachwycająca; elegancka, droga i również ozdobna, ale najlepsze w tym wszystkim było to, że to nadal wyglądało dobrze. Ten styl na pewno nie był ulubionym Jaime’ego, ale również mu się podobał.
    Ostawił kosmetyki na odpowiednie miejsca, aby zaraz potem podejść do Noah i pocałować go przeciągle. Złapał go delikatnie za koszulkę na wysokości mostka i poprowadził go do łazienki. Tam nadal go całował, przerywając sobie tylko po to, aby rozebrać jego i siebie. Ostatecznie nadzy mogli wejść za szybę prysznicową i puścić wodę. Jaime położył dłoń na karku Noah i pocałował go namiętnie, może nawet nieco agresywnie, a drugą ułożył na jego biodrze, jednocześnie przyciskając go do siebie. Cóż, Noah zawsze go podniecał, a wizyta w Paryżu jeszcze doprawiała jego stan (co było dziwne, bo nigdy nie jarał się tym miastem).
    – Odświeżymy się, rozpakujemy i na miasto na jedzenie? – zamruczał tuż przy jego ustach, wsuwając palce w jego mokre włosy.

    Lisek chce się bawić

    OdpowiedzUsuń
  86. Jaime cieszył się, że Noah nie miał nic przeciwko zbliżeniu pod prysznicem. Miał na niego ochotę przez większość czasu, który ze sobą spędzali (lub nie), więc dobrze, że Noah również tak miał.
    Odwzajemniał pocałunki i jęknął cicho, czując zęby swojego chłopaka na szyi. A później było jeszcze lepiej i lepiej, ale ostatecznie po dłuższym, dłuższym czasie musieli faktycznie się umyć i wyjść spod prysznica. Jaime uśmiechał się zadowolony, wycierając się ręcznikiem. Odwiesił do na grzejnik, a później wciągnął na siebie świeże bokserki. Po raz kolejny pocałował Noah prosto w usta, ale tym razem spokojniej i bardziej leniwie.
    – Relaks i wyjazdy z tobą to więcej niż czysta przyjemność – zaśmiał się cicho. – Odpocznę chwilę i możemy ruszać.
    Oczywiście, że Jaime nie odmówił sobie pogłaskania Noah po jego płaskim brzuszku. Seksi.
    W końcu znalazł się w części sypialnianej. Powoli się rozpakowywał, przygotowując też sobie ubrania na wyjście. Nie mógł się już doczekać aż Noah mu pokaże wszystko to, co ważne i to, co mu się najbardziej podobało w mieście. I wybiorą się na jedzenie, to też było przecież bardzo ważne. Aha, i wypadałoby kupić jakieś pamiątki dla najbliższych.
    Jakiś czas później Jaime wciągnął na siebie ciemne spodnie i jasny sweterek. Jasne ubrania (z wyjątkiem najróżniejszych odcieni niebieskiego) były dla niego nowością.
    – Ja jestem gotowy – stwierdził, posyłając Noah uśmiech.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  87. Przy kim jak przy kim, ale akurat przy Noah to Jaime czuł się bardzo bezpiecznie. Nie tylko pod względem łóżkowym, ale takim… ogólnym. Wiedział, że mężczyzna nie zrobi mu krzywdy, nie narazi go na nią i zadba zawsze. Cały czas dbał o niego.
    Kiedy mieli już wychodzić, Noah stwierdził, że Jaime wyglądał seksownie. Chłopak uśmiechnął się do niego szeroko. Och, lubił komplementy, chociaż nadal go zawstydzały. Tak, nawet te od Noah.
    – Dziękuję. I dobrze, bo ty też, więc pasuję do ciebie – zaśmiał się cicho. Przytulił się jeszcze do niego na moment i dopiero później ubrał szalik i płaszcz. Czapkę schował do torby na ramię tak w razie czego.
    W końcu opuścili pokój i cały hotel, kierując się do centrum. Jaime wsunął dłoń w dłoń Noah i szedł blisko niego.
    – Pójdziemy później na Wieżę? Jak już się ściemni i będzie super klimat? – zagadnął, spoglądając na swojego mężczyznę. – Zobaczymy pewnie całe miasto stamtąd. Może ktoś się komuś będzie oświadczał, to będziesz mógł o tym wspomnieć w artykule albo na socialach – uniósł kąciki ust ku górze. – A tymczasem… masz jakąś knajpę do polecenia, do której chcesz mnie zabrać i uwieść?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  88. Marshall wygodniej rozsiadł się na wysokim barowym stołku i skinął głową, kiedy Noah wskazał na barmana, a następnie zachęcił go do zamawiania drinków na jego koszt. Dla wyspiarza była to zupełnie nowa sytuacja, a przez jego twarz przemknął wyraźnie zauważalny cień zaskoczenia. Chciał już poprosić Noah, aby ten powiedział, o co chodzi, ale jak się okazało, drugiego mężczyzny wcale nie trzeba było zachęcać do mówienia.
    — Nie ma sprawy — wtrącił, kiedy Woolf podziękował mu za przybycie. To naprawdę nie było dla niego wiele, szczególnie, że chęć zamordowania Noah, cóż, już dawno w nim wygasła. Nie spoglądał na swojego rozmówce przez pryzmat przeszłości. Już nie.
    Kiedy padło imię jego najbliższego przyjaciela, Jerome lekko się spiął, co dało się zauważyć. Wysłuchał Noah w skupieniu, szczególnie że spostrzegł, iż dla starszego od niego mężczyzny opowiadanie o tym nie było komfortowe. Jak bardzo musiało być źle, skoro Woolf zdecydował się zaprosić Jerome’a do baru i to z nim porozmawiać? Dreszcz niepokoju spłynął w dół kręgosłupa bruneta, obiecał sobie jednakże w duchu, że pozostanie spokojny i obiektywny na tyle, na ile tylko było to możliwe.
    — W takim razie o co dokładnie chodzi? — zapytał, a potem skinieniem głowy podziękował barmanowi, kiedy ten postawił przed nimi szklaneczki z alkoholem. — Co to za sytuacja? — Przysunął szkło bliżej siebie i skupił spojrzenie na twarzy Noah. Ciężko było mu zgadywać, o co mogło chodzić, kiedy Woolf przedstawił sprawę tak oględnie.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  89. Jaime trzymał mocno dłoń Noah, idąc razem z nim wolnym krokiem przed siebie. Podobało mu się to, że nie musieli nigdzie się spieszyć i mogli podziwiać wszystko dookoła. Jaime oglądał budynki i zaglądał do mijanych przez nich uliczek.
    – W takim razie musimy się tam udać akurat na światełka albo poczekać do pełnej godziny – wzruszył ramionami jakby to było oczywiste. – Byłem raz w Paryżu i nie byłem nim zainteresowany, wiesz, to były te czasy – miał na myśli czasy imprez, alkoholu i błądzenia w ciemnościach – i teraz mam poczucie, jakbym był tu pierwszy raz. Może dlatego, że teraz jestem tutaj z tobą? – uśmiechnął się do niego. – Jak to nie wiedziałaś, że musisz mnie uwodzić? – prychnął. – To, że jesteśmy razem nie znaczy, że nie mamy się już uwodzić – teatralnie odrzucił głowę do tyłu. I wtedy zobaczył coś miłego. Uśmiechnął się do siebie. Puścił rękę Noah i podszedł do budki z kwiatami ciętymi. Totalnie się nie znał, ale ostatecznie kupił mały bukiecik z różnokolorowymi kwiatami, chyba polnymi. Wrócił do swojego chłopaka z szerokim uśmiechem. – Proszę – pocałował go przy okazji, a potem przytulił do jego ramienia. Teraz mogli iść razem.
    W końcu dotarli do knajpki, a Jaime zdjął z siebie kurtkę i przewiesił ją na oparciu krzesła.
    – Bardzo tu ładnie – przyznał, rozglądając się dookoła. Spojrzał na Noah i posłał mu ciepły uśmiech. – Cieszę się z tego wyjazdu. Już ci to mówiłam, ale podróżowanie z tobą sprawa mi tak wiele radości, że nie masz pojęcia.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  90. Wyspiarz był wdzięczny brunetowi za to, że ten od razu zaczął opowiadać o tym, co skłoniło go do zaproszenia Marshalla na drinka. Zazwyczaj nie lubił zadawać zbyt wielu tak zwanych pytań pomocniczych i teraz, słuchając Noah, powoli sączył przygotowany przez barmana koktajl. Kiedy jednakże jego rozmówca dotarł do sedna sprawy, Jerome najpierw w lekkim zaskoczeniu przytrzymał szklankę przy ustach, a potem odstawił ją na kontuar.
    Wspomnienie o sprawie z seryjnym mordercą spowodowało, że jego ciało przeszył zimny, niepokojący dreszcz. Dowiedział się o tym niedawno, już po fakcie i jeszcze nie oswoił się z myślą, że jego przyjaciel znalazł się w takiej sytuacji. Tym bardziej nie dziwił się Noah, że ten zaczął myśleć o wspólnym zamieszkaniu. Gdyby Jerome wszedł w jego skórę i postawił się na jego miejscu, zachowałby się tak samo. Niemniej, wysłuchawszy starszego od siebie mężczyzny, wyspiarz odruchowo otworzył usta, a potem, po chwili zawahania, z powrotem je zamknął. Uświadomił sobie bowiem, że nie wiedział, co miałby mu odpowiedzieć.
    — Wiesz, sam czuje się zaskoczony tym, co mi powiedziałeś — odezwał się i wytłumaczył, aby Noah nie uznał jego milczenia za nietaktowne. — Daj mi chwilę — poprosił i z niejakim zakłopotaniem podrapał się po policzku pokrytym zarostem, a następnie pociągnął kilka solidniejszych łyków drinka, co kupiło mu nieco czasu do namysłu.
    — Może Jaime potrzebuje więcej czasu, żeby zdecydować się na ten krok, a mówienie o tym ma mu pomóc w oswojeniu się z tym? — zasugerował, spoglądając na zasępionego Noah. Zależało mu na tym, żeby mu pomóc, choć nie miał pewności, czy będzie potrafił to zrobić. — Znasz Jaime’ego. Dobrze wiesz, że przez długi czas nie nawiązywał… — urwał, szukając właściwego słowa — poprawnych relacji. Że długo nie potrafił się przed nikim otworzyć. Sądzę, że pewne rzeczy po prostu nadal zajmują mu więcej czasu niż ludziom, którzy nie doświadczyli tego, co on. Rozumiem, że poczułeś się jak idiota, ale nie sądzę, by właśnie to było celem Jaime’ego. On… naprawdę cię kocha — przyznał i uśmiechnął się lekko, jakby sam do siebie. — Docenia to, że ma cię w swoim życiu, a ja widzę, że go uszczęśliwiasz. Wiesz z jakim przejęciem opowiadał mi o tym, jak szykował prezent na twoje urodziny? — rzucił i na samo wspomnienie zaśmiał się cicho. — Myślę, że dla niego to duży i znaczący krok i musi nieco podrobić w miejscu, żeby go zrobić. Wspólne zamieszkanie to też swego rodzaju sprawdzian dla związku — zauważył. — Może… nie warto poprzestawać na tej jednej próbie rozmowy? — zasugerował.
    Dałby sobie rękę uciąć, że swoim zachowaniem Jaime nie chciał urazić Noah, ani tym bardziej wyrządzić mu krzywdy w żaden inny sposób. Pomyślał, że prędzej jego przyjaciela przytłoczyła perspektywa pchnięcia związku w kolejny etap. Jedni robili to bez zastanowienia, drudzy potrafili nie spać po nocach przed podjęciem decyzji.
    — Sam zauważ, że dopiero nie tak dawno temu powiedzieliście sobie, że się kochacie — wtrącił jeszcze po chwili milczenia. — Też zajęło wam to sporo czasu — dodał z uśmiechem, w którym krył się cień pobłażliwości. — A na pewno zdecydowanie więcej, niż zazwyczaj mnie — zażartował i bynajmniej nie zamierzał nikomu narzucać tempa, w jakim powinno wyznawać się uczucia. Po prostu podkreślał, że w związku Noah i Jaimego wszystko zawsze miało swój czas i miejsce.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  91. Jaime uśmiechnął się do Noah. To było bardzo miłe, że Noah tak się przykładał do ich wspólnych wyjazdów. Kto wie, jakby było, gdyby tego nie robił? Gdyby jechali bardziej na żywioł? Jaime nie miał pojęcia, co dokładnie jego chłopak miał na myśli, ale… chętnie się tego dowie.
    – A gdybyś nie planował? – wyciągnął dłoń w jego stronę i położył ją na jego ręce. – Wsiedlibyśmy do pociągu byle jakiego i nie dbali o bilet ani o bagaż? A może jednak o bagaż tak, bo wiesz, szczoteczka do zębów to ważna sprawa. Można by było ją również kupić z innymi rzeczami gdzieś tam, ale jakbyś mnie zabrał do lasu na biwak? Ale nie rób tego – dodał jednym tchem, żeby wyszło nieco bardziej zabawnie. Pewnie zabawnie było tylko w jego głowie, ale nieważne. A co do ewentualnego kempingu… skoro Noah uważał, że Jaime by się nie odnalazł w takich warunkach i wolał duże wanny w luksusowych hotelach… to tak, tak było. Po dłuższym przemyśleniu tego wszystkiego Moretti uznał, że faktycznie tak było. Sypiał pod mostami w miastach, ale mimo, że czaiły się tam inne niebezpieczeństwa, nie było tam niedźwiedzi czarnych ani brunatnych (naoglądał się za dużo pewnego serialu) ani komarów. No dobra, komary się trafiały, ale wtedy chłopak był w stanie, w którym mu to nie przeszkadzało, okej?
    W końcu zamówili dla siebie coś dobrego, a Jaime nadal miział dłoń Noah. Nie wstydził się nikogo. – Noah – zaczął, zwracając wzrok ku niemu.
    – Jaki lubisz styl wnętrz? Czy jakkolwiek się to nazywa? Chyba minimalizm, nie? Twoje mieszkanie zdecydowanie nie jest przaśne ani takie… boho? To się chyba nazywa boho. Nie znam się. Może zadzwonię do przyjaciółki Shay’a, ona się zna.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  92. „Cywilizowane warunki” brzmiały spoko jak na podejście Jaime’ego do obozowiska w lesie. Jasne, na pewno super by było spać z Noah pod namiotem, pod gwiazdami, oglądać je i tak dalej i pewnie kiedyś pojadą gdzieś do takich „kontrolowanych warunków” jak to powiedział mężczyzna. Ale to nie dzisiaj, dzisiaj siedzieli w knajpce w Paryżu i mieli mnóstwo do oglądania. I rozmawiania. Od czasu kiedy złapano seryjnego mordercę, Jaime dużo myślał. I doszedł do kilku wniosków – mniej lub bardziej satysfakcjonujących.
    – Możemy porzucać trochę monetą, jeśli chcesz. Ja nie mam nic przeciwko – posłał mu uśmiech. – Nawet mam taką ładną monetę – dodał i zaśmiał się cicho. – Zabierz mnie kiedyś na taki wyjazd, gdzie nie planujesz wszystkiego. Ale powiedz mi wcześniej, żebym wziął urlop i nie miał zbyt wielu zajęć.
    Moretti spojrzał na ich dłonie i uśmiechnął się. Kochał wszystko, co razem robili. Bardziej czule, bardziej ostro. Podobało mu się, że byli do siebie pod tym względem tak dopasowani. Dbali o siebie nawzajem, choć ostatnio to Noah bardziej się nim opiekował i to było takie super! To też był jeden z powodów, dla których zaczął myśleć o nich, o nich związku i wspólnej przyszłości.
    – Ja też wolę minimalizm – odpowiedział Jaime. Wolną ręką sięgnął po kieliszek i wziął łyka wina. – Skrzynia i ława w jednym to jest super pomysł. A paleta robiąca za stelaż łóżka? Mega – oczywiście, że nawiązywał do rozwiązania w mieszkaniu Noah. No przecież to był świetny pomysł! – Pytam, ponieważ zastanawiam się, czy gdybyśmy zamieszkali razem, to pożarlibyśmy się o wystrój i o ewentualne pierdoły naustawiane na szafkach. Nie przepadam za półkami. W sensie za regałami. Spoko jak jest, tak z jeden mały, nie za dużo półek, żeby nie musieć za dużo sprzątać. Lubię jak jest mało rzeczy, ale niezbyt mało, żeby nie było poczucia pustki. Poczucie pustki jest dla mnie… najgorsze. Sam wiesz – dodał ciszej. – I chciałbym zdjęcia na ewentualnej komodzie. Duża przestrzeń mimo wszystko jest dla mnie istotna. Może nie tak jak dawniej, nie mam już uczucia… nie wiem, klaustrofobii? Nie czuję się przytłoczony w mniejszych pomieszczeniach. Znaczy… „mniejszych”… - westchnął ciężko. U Noah przecież pokoje nie były klitkami. – Nie potrafię tego wytłumaczyć. I lubię mieć w kuchni dużo miejsca. Okna w moim mieszkaniu są super, ale mógłbym je zamienić na mniejsze. Antresolę też bardzo lubię, ale mogę się bez niej obejść – cały czas patrzył Noah w oczy. – Mała łazienka z prysznicem też mi wystarczy.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  93. Jaime na pewno nie chciał robić wyliczanki, co było mu niezbędne czy coś takiego. Raczej chciał przedstawić swoje zdanie na temat tego, co lubi w mieszkaniu. Chciał, aby Noah też to zrobił, aby mogli pomyśleć, jak to wszystko ładnie zgrać, żeby czuli się dobrze, gdyby razem zamieszkali. Albo Noah nie chciał zamieszkać razem, albo Jaime wytłumaczył to wszystko nieumiejętnie. Co właściwie nie byłoby zaskoczeniem; może i Jaime lepiej sobie radził w relacje międzyludzkie, ale to nadal stanowiło dla niego problem, tym bardziej, jeśli chodziło o tak ważne rzeczy, a z drugiej strony… przecież chodziło o Noah. Z nim powinno mu się super lekko rozmawiać. A może po prostu chodziło o to, że nie chciał się z nim sprzeczać czy coś…
    Po dosłownie kilku słowach Noah zamilkł. I nie powiedział już nic więcej. Zapadła między nimi cisza, a Jaime poczuł się jak totalny głupek i miał ochotę uciec. Z knajpy i w ogóle z Paryża. Przestał głaskać jego dłoń, ale nie odsunął jej. Miał poczucie, że nieco się zgarbił.
    – Miejsce dla Henia musielibyśmy mieć – dodał cichutko pod nosem.
    Kelnerka wkrótce przyniosła im jedzenie, a Jaime kompletnie stracił apetyt. Chwycił jednak za sztućce i westchnął po chwili.
    – Masz mnie dość? Po tym naszym… powiedzmy chwilowym mieszkaniu razem?
    Tego się bał. Że Noah będzie miał już dość jego obecności. Może za bardzo się panoszył po jego mieszkaniu, kiedy byli zmuszeni przebywać ze sobą tak często? A może po prostu było… często i za dużo?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  94. Jaime uniósł spojrzenie na Noah i cicho westchnął. Może faktycznie źle to wszystko powiedział. Cholera jasna. A przecież sobie niby poukładał wszystko w głowie. No, może niekoniecznie wszystko, ale to akurat tak. Dlaczego nie umiał jasno przelać swoich myśli i potem się działy takie nieporozumienia?
    – Ja… czekaj, chyba źle to wszystko zabrzmiało – odłożył sztućce, wciąż patrząc na swojego chłopaka. – Powiedziałem ci to wszystko, abyś mógł się do tego odnieść pod kątem swojego poczucia komfortu w mieszkaniu, które dzielilibyśmy codziennie, mieszkając ze sobą, a nie jedynie sypiając w nim razem – miał nadzieję, że tym razem udało mu się przejrzyściej wypowiedzieć. – Odkąd rozmawialiśmy o tych oknach w twoim mieszkaniu i tak dalej, dużo myślałem o zamieszkaniu razem. Ty i ja. Myślałem o tym, co lubię w swoim mieszkaniu, co podoba mi się w twoim i… po dłuższym zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że owszem, jest parę takich rzeczy, ale okazało się, że najważniejsze dla mnie będzie to, że ty tam będziesz. Że raz będziesz na mnie czekał, raz ja na ciebie, raz będziemy wracać tam razem, a następnego dnia żadne z nas nie będzie musiało wracać „do siebie”, bo będzie już „u siebie”. Chcę z tobą zamieszkać, Noah. U ciebie w mieszkaniu, gdzieś w Nowym Jorku czy w Paryżu.
    Okeeej, dobra, powiedział to. Jaime miał wrażenie, że zaraz serce mu wyskoczy z piersi albo będzie miał zawał. Obie wersje były możliwe, chociaż do zawału jeszcze było mu daleko. Cieszył się też, że siedział, więc nie upadnie na ziemię z powodu wiotkich nóg. Zawsze mógł uciec, jeśli tylko odzyska kontrolę nad nogami.
    – Kocham cię. Bardzo. Mocno. Chcę, żebyśmy razem budowali wspólne życie czy coś tam – mruknął pod nosem, cicho, niewyraźnie, z nadzieją, że Noah nie usłyszy.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  95. Jaime nie był pewny jak Noah zareaguje na jego słowa, ale pocałunek z pewnością go uspokoił. Oczywiście, że go odwzajemnił. Z pewną ulgą i czułością. Ojej, dobra, chyba się udało.
    Spojrzał mu w oczy, słuchając go. Miał wrażenie, że coś w jego środku mięknie i… to było dosyć dziwne uczucie, ale bardzo przyjemne. Coś jakby miłość do tego mężczyzny jeszcze bardziej wzrosła, a przecież myślał, że to już niemożliwe, bo kocha go już tak mocno-mocno. A jednak.
    – To jedne z najpiękniejszych słów, jakie mi powiedziałeś – szepnął, nadal patrząc w jego tęczówki. – A wtedy nie byłem pewny czy chcę z tobą zamieszkać. Jakkolwiek by to źle nie brzmiało. Nie wiedziałem, czy nie będziesz miał mnie dość, czy ostatecznie nie pokłócimy się i nie rozstaniemy… i zdałem sobie też sprawę, że takie gdybanie nie ma sensu. Chcę z tobą mieszkać – uśmiechnął się do niego szeroko. – Tylko Henia bierzesz w pakiecie. O, możemy poszukać też czegoś zupełnie innego, jeśli tylko będziemy chcieli. Możemy wszystko – zaśmiał się szczęśliwy. – Czekaj, rozmawiałeś z Jerome’em? – uniósł brew wyżej. – No proszę, proszę… kumplujecie się? – zapytał całkiem niewinnie, a potem westchnął i znów był poważny. – Nie spieszę się. Chcę z tobą być, chcę z tobą mieszkać i chcę być obok. Zresztą, nie mów tak, jakbyś ty był stary, proszę cię, przecież masz ledwo co trzydziestkę. Nie marudź – uśmiechnął się ponownie, łapiąc w swoje dłonie jego dłonie, uważając na ich jedzonko.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  96. Jaime uśmiechnął się ciepło w stronę Noah. Był bardzo szczęśliwy, że mężczyzna podzielał jego zdanie co do wprowadzki i tego, że jeśli nie spróbują, to się nie dowiedzą. Jaime liczył, że wszystko będzie dobrze, a nawet jeszcze lepiej. Tak, było to dziwne jak na niego, że nie myślał w bardziej pesymistyczny sposób, ale nie zamierzał narzekać czy specjalnie nastawiać się negatywnie. Nie o to chodziło. Miał zamieszkać z Noah, a to znaczyło, że będzie go miał jeszcze bliżej siebie.
    – Henio zdecydowanie mi się przyda, kiedy ty będziesz na jakimś wyjeździe służbowym – stwierdził Jaime. – Mam wystarczająco dużo testów i zaliczeń na studiach – zaśmiał się, ale pokiwał głową, zgadzając się z pomysłem Noah.
    Później roześmiał się, słysząc komentarz swojego chłopaka co do relacji z Jerome’em.
    – Oczywiście, naturalnie, rozumiem. Gdybyście mieli się sobie rzucać teraz w ramiona, byłbym bardzo zaskoczony. Zadowolony, że się lubicie i chyba zazdrosny, że się obejmujecie, hm… - zamyślił się, a potem uśmiechnął wesoło. – I nie ograniczasz mnie, Noah. Wręcz przeciwnie. Dodajesz mi tyle… opcji, możliwości, doświadczeń i pewności siebie, że nie masz pojęcia.
    Nigdy mu o tym nie mówił, ale cieszył się, że w końcu to powiedział. Ostatecznie zabrali się za jedzenie, wypili wino, opłacili rachunek i mogli ruszać dalej. Jaime przytulił się do jego ramienia. Uśmiechał się do siebie cały czas, oglądając wszystko dookoła i podziwiając.
    – Noah, ufasz mi, prawda? – zapytał nagle, widząc, że zbliżają się już do Wieży Eiffla. – Inaczej nie chciałbyś ze mną mieszkać, prawda?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  97. Jaime pokręcił głową.
    – Nie, nie bardzo. Właśnie dlatego przyda mi się Henio, żeby mieć towarzystwo, kiedy cię nie będzie.
    Ciekawe, jak Noah będzie się czuł z faktem, że Jaime będzie zapraszać Jerome’a na jakieś jedzenie czy małą popijawę…
    Później chłopak uśmiechnął się do Noah. To było bardzo miłe, że tak myślał; że to, co robił Jaime było tylko i wyłącznie jego samego zasługą. Moretti widział to inaczej, ale nie zamierzał już kontynuować tej rozmowy.
    Jaime spojrzał na Noah, kiedy szli już przed siebie, a mężczyzna odpowiedział na jego pytanie dotyczące zaufania.
    – Ufam. Wprowadzam się do ciebie, wyjeżdżam z tobą do najróżniejszych miejsc, zabrałem cię na grób brata, opowiedziałem, co się stało… I nie czuj się ponaglany czy jakbym naciskał, ale… kiedy opowiesz mi o swojej rodzinie? Czy w ogóle mi opowiesz? Wiem niewiele i to jeszcze od Jen. Wiem, że masz dziwnego dziadka – i swoją drogą nadal nie wiem, czy idziemy na tę kolację tutaj, w Paryżu, czy nie – że wasz ojciec popełnił samobójstwo i… cóż, to tyle. Myśląc o przeprowadzce, zdałem sobie sprawę, że niewiele o tobie wiem, to znaczy o twoich korzeniach. Wiem, że są rzeczy, o których nie chce się mówić, doskonale o tym wiem, więc zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi nic powiedzieć.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  98. Jaime pokiwał głową na znak, że rozumie Noah, jego podejście do rodziny i relacje, których właściwie nie było. Chłopak mocniej przytulił się do ramienia Noah, ale on nie wyglądał na takiego, który potrzebuje przytulenia.
    – Rozumiem. Nie musisz mi nic więcej mówić. Kot w worku na razie mi wystarczy – uśmiechnął się do niego lekko. Nagle stanął przed nim, zatrzymując go jednocześnie. I skradł mu całusa, takiego dłuższego. – Kocham cię. I chcesz rzucać monetą, czy chcesz iść na tę kolację? Mogę iść z tobą, jeśli chcesz. A jeśli nie chcesz, żebym cię rozpraszał swoją urodą, wdziękiem i uroczością, to też znajdę sobie inne zajęcie – zaśmiał się. – Okej, mam monetę – wyciągnął z kieszeni kurtki dwa centy. – Wybieraj, a ja rzucam. Chyba że żartowałeś, to spoko…
    Chociaż dopiero co przybyli do Paryża, to Jaime nie mógł się doczekać aż się przeprowadzi do Noah. Cieszył się, że jego rodzice polubili jego chłopaka, więc pomysł z przeprowadzką nie powinien być dla nich zły. Oczywiście nie zamierzał nie cieszyć się każdą chwilą w tym pięknym mieście.
    Ostatecznie dotarli do Wieży i już wchodzili do windy. Jaime był bardzo podekscytowany. Akurat się ściemniało, więc będą mieli piękne widoki. Chociaż podejrzewał, że takie są o każdej porze dnia i nocy.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  99. Jaime naprawdę nie miał nic do tego, że Noah nie chce mu opowiadać o rodzinie. Nie widział ich od wielu, wielu lat, z jakiegoś powodu zerwał z nimi kontakt (babcię miał szurniętą, matka też nie lepsza, więc chyba nie było się czemu dziwić) i po prostu nie miał o czym mówić. I faktycznie – jeśli coś mu się przypomni, to mu opowie.
    – Nie zawodzisz, kochanie – uśmiechnął się.
    Później już rzucał monetą i westchnął, kiedy okazało się, że Noah jednak będzie musiał się udać na kolację. Jaime zastanawiał się, czy pójdą tam razem, czy może jednak jego chłopak będzie chciał sam to wszystko załatwić. Moretti’emu było to obojętne.
    Ostatecznie windą wjechali na samą górę. Jaime uśmiechał się szeroko i oglądał nie tylko konstrukcję Wieży, ale widoki dookoła. Było tu tak pięknie! Lubił oglądać świat z tak wysoka, stąd jego mieszkanie znajdowało się na wysokim piętrze.
    Jaime przytulił się do Noah, kiedy przystanęli przy barierce czy co tam mogło się znajdować.
    – Jak kupimy przyjaciołom figurki Wieży to bardzo nas wyśmieją? – zapytał, podśmiechując się pod nosem.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  100. Jerome spoglądał na Noah, bawiąc się przy tym swoją szklanką, która ostrożnie kołysał na boki, tak aby nie wylać alkoholu. Przeszło mu przez myśl, że on i Noah chyba jeszcze nigdy nie zamienili ze sobą tylu słów i to sprawiło, że kącik jego ust drgnął lekko w uśmiechu, który wyspiarz zaraz stłumił. Słuchając Woolfa, poczuł się na swój sposób i przez to jego brwi powędrowały nieznacznie w górę.
    — Wiesz, nie odbieram od Jaime’ego żadnych sygnałów dotyczących tego, o czym mówisz — stwierdził, ponieważ spostrzeżenia starszego od niego mężczyzny były dla niego prawdziwą rewelacją. — Nigdy nie powiedział mi złego słowa ani na twój temat, ani waszego związku… Więc nie wydaje mi się, żeby się wstydził. Czy wtedy chciałby cię mi przedstawić? — rzucił i pokręcił głową na wspomnienie spotkania, które Moretti zorganizował, aby przedstawić przyjacielowi swojego chłopaka. — I tak chętnie pokazywałby się z tobą na mieście? Opowiedział mi, że w trakcie trwania sprawy z tym seryjnym mordercą praktycznie nie odstępowałeś go na krok… Za co w zasadzie dziękuję — powiedział po chwili zawahania i na moment zamilkł, nim kontynuował.
    — I rozumiem, że takie nieustanne odbijanie się od ściany może być frustrujące — dodał, kiedy Noah wspomniał, że każda próba podjęcia rozmowy na nurtujące go tematy kończyła się fiaskiem. Jerome doświadczył tego na własnej skórze i dobrze wiedział, że nie było to niczym przyjemnym, a dodatkowo generowało różnorakie przemyślenia, raczej te negatywne niż pozytywne. Tylko co miał mu poradzić? Noah miał zmusić Jaime’ego do rozmowy? To raczej nie było wyjście, prawda?
    — Musisz… próbować — odezwał się w końcu, ale bezradnie rozłożył ręce. — Jeśli ci zależy, tak długo, jak starczy ci sił — dodał, jednocześnie zmagając się z nieprzyjemnym gnieceniem w klatce piersiowej. To, o czym teraz mówił nadto kojarzyło mu się z przeszłością, z waleniem głową w mur i decyzjami, które musiał w związku z tym podjąć. Nie uważał jednakże, że muru, który napotkał Noah, nie można było sforsować. Nie sądził, by Jaime na to pozwolił; by w ogóle coś takiego zamierzał.
    Nieco bardziej posępny niż jeszcze przed chwilą, Jerome dopił drinka, a następnie skinął na barmana i poprosił raz jeszcze o to samo.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  101. Jaime uniósł wzrok, aby spojrzeć na Noah. Cmoknął go w usta.
    – Makaroniki brzmią bardzo super. Może dla każdego jakiś mały zestaw i coś jeszcze. Chyba faktycznie taka figurka… - zawiesił głos, zastanawiając się nad tym. – Nie mam pomysłów do takich prezentów. Ale może wyhaczymy coś fajnego i ładnego podczas naszego pobytu tutaj. W końcu dopiero co przylecieliśmy, prawda? – uśmiechnął się.
    Oczywiście Jaime dawał sobie robić zdjęcia; bardziej śmieszne, poważne czy po prostu z uśmiechem. Jakieś wspólne też powinni sobie zrobić.
    – Musimy sobie razem zrobić zdjęcie. I wywołać, i włożyć do ramki, która stanie gdzieś w naszym mieszkaniu – stwierdził i już chciał namawiać dalej Noah, kiedy kątem oka zauważył pewną parę. – O, cholera. Patrz – powiedział tylko, odwracając się bardziej przodem do chłopaka, który właśnie klękał przed swoją dziewczyną i wyciągał przed nią pierścionek. A przecież Jaime sobie tylko żartował z tymi oświadczynami, a tu proszę! – Aww – wyrwało mu się, oglądając jak dziewczyna przyjmuje oświadczyny, a potem oboje się przytulają i całują. To było bardzo urocze. Ludzie stojący niedaleko zaczęli bić brawo. Sam Jaime też to uczynił. – Opiszesz to na blogu? – zaśmiał się wesoło. – Właściwie… chcesz wziąć kiedyś ślub? – zapytał, wciąż się lekko uśmiechając. To było jedno z wielu pytań, jakie miał dla Noah.

    Jaime

    OdpowiedzUsuń
  102. Jaime pokiwał głową. Nie myślał o zestawie słodyczy, ale brzmiało to bardzo spoko. Przyjaciele na pewno się ucieszą z takiego prezentu. Ale Moretti na pewno będzie chciał coś do tego dokupić. Zresztą, przekonają się z czasem, kiedy będą tutaj w Paryżu i będą mijali niejedną wystawę sklepową.
    Później były zaręczyny, Noah objął go od tyłu i odpowiedź mężczyzny, której Jaime totalnie się spodziewał. Jakby nie zaskoczyło go to, ale mimo to poczuł się dziwnie zmęczony. To było... dziwne, po prostu.
    – Nie zawsze tak jest. Moi rodzice są po ślubie już prawie trzydzieści lat i się kochają. Mimo tego, co się stało, wspierają się nadal. Łączy ich ogromne uczucie. Mój szef jest ze swoją żoną też już jakieś trzydzieści lat. A wiem, że jest z nią szczęśliwy, bo czasami coś o tym napomknie. Nie dosłownie, ale widać to po czynach. O których mi opowiada, rzecz jasna. Obrączka to nie zawsze jest początek końca.
    Nie zamierzał go teraz przekonywać do ślubu czy coś, ale musiał wiedzieć takie rzeczy. Ze względu na to, co się właśnie działo tu z nimi i w głowie Jaime’ego.

    Jaime

    OdpowiedzUsuń
  103. Jaime jak najbardziej rozumiał podejście Noah do ślubu. Miał złe doświadczenia, obserwował, co obserwował, doświadczał, czego doświadczał. Nikt nie mógł go winić, że właśnie tak postrzegał śluby – że później i tak jest rozstanie. Zresztą statystyki mówiły same za siebie, a same rozwody były drogie. Jaime też to widział i zdawał sobie z tego sprawę.
    – Musiałoby się coś mocno spieprzyć, żebyś mnie stracił – zauważył poważnie Jaime. – Nie, nie, mówi tak, nie. Przestań – spojrzał na niego może nieco rozczarowany, zawiedziony? Sam nie umiał określić uczuć, jakie się w nim pojawiły, kiedy Noah uznał, że mogą wziąć ślub, bo Jaime tego chciał. – To durne. Nie będziemy brać ślubu, bo ja powiem, że tego chcę. Nawet nie wiesz, czy tego chcę, bo nie zdążyłem ci powiedzieć – westchnął. – Ale to jest temat, który będziemy musieli ewentualnie wspólnie przedyskutować i to nie będzie się kończyło na tym, że któryś z nas tego chce, tylko obaj będziemy tego chcieli. I nikt nam niczego nie narzuca, to nasze życie. Pytam, bo uważam, że to ważna kwestia. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. I jest jeszcze temat dzieciaczków – uniósł brew wyżej. – Takich małych, uroczych, czasami śmierdzących, wymagających, hałaśliwych i kochanych. No – pokiwał głową, będąc przy tym zupełnie poważnym. – I z pewnością będę cię walić laską po łbie za głupie żarty – uśmiechnął się pod nosem. – Ja ciebie też kocham.

    Jaime

    OdpowiedzUsuń
  104. Jaime popatrzył na Noah i westchnął.
    – Jeśli mielibyśmy wziąć ślub to dlatego, że obaj tego chcemy, a nie, że chcesz mi zrobić tym dobrze. Rozumiesz. Nie chcę, żebyś to zrobił dla mnie-dla mnie, ale dlatego, że ty też chcesz, dla siebie. Czy coś. Nie wiem, nie znam się, ale… - złapał go za rękę. – Nigdy nie chciałem ślubu. Znaczy… nie myślałem o tym. Miałem inne sprawy na głowie, zresztą bardzo dobrze o tym wiesz. Nawet jeśli przeszła mi przez myśl wizja małżeństwa, to wiedziałem, że to nie dla mnie. Nie wiedziałem, czy w ogóle dożyję wieku, w którym mógłbym ten ślub wziąć, że poznam kogoś odpowiedniego, a nawet jeśli, to przecież i tak to spierdolę. Sobą, swoim zachowaniem, nie uważałem się za kogoś, kto byłby dobrym mężem – zaczął mu wyjaśniać swoje podejście. – Ja miałbym wziąć ślub? Albo ktoś chciałby mnie za męża? Przecież od mówienia tego można było się zabić śmiechem. Ale moje życie zaczęło się zmieniać, nadal ewoluuje, jest lepsze, ja jestem lepszy i przede wszystkim poznałem ciebie. Kocham cię, jesteś dla mnie ważny. Przy okazji rozmyślania nad wspólnym zamieszkaniem ślub był jedną ze spraw, które chciałem z tobą omówić. Wiem, że nie masz najlepszych doświadczeń i rozumiem to, jak najbardziej. Ja natomiast zacząłem myśleć, że z tobą… z tobą mógłbym się związać tak.. już.. no, formalnie. Nie potrzebujemy kredytu czy coś – próbował zażartować, bo chyba zaczęło się robić zbyt poważnie. – Ale… pomyślałem sobie, że jeśli coś by ci się stało i wylądowałbyś w szpitalu… ja nic bym nie wiedział. Rozumiesz? Nikt by nic mi nie mógł powiedzieć, nikt by mi nie udzielił informacji. Bo byłbym tylko twoim chłopakiem. I żeby nie było, to nie jest powód, dla którego chciałbym wziąć z tobą ślub – uśmiechnął się do niego lekko i złapał też jego drugą dłoń. – I owszem, nie lubię zbliżać się do dzieci. Są straszne i nie spodziewam się, abym szybko zmienił zdanie, więc to, czy ty je chcesz czy nie, też jest istotne dla naszego związku. I tak, możemy się udać do jakiejś kawiarni, jak najbardziej – doda szybko i przytulił się do niego mocno, chowając nos z jego szaliku.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  105. Jaime spojrzał na niego i pokiwał głową ze zrozumienie. Dobrze, że chociaż w tym temacie się zgadzali. Chociaż w większości raczej byli zgodni.
    W końcu znaleźli się w windzie. Jaime znów spojrzał na Noah.
    – Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałem, zestresowałem czy wprowadziłem jakieś inne negatywne emocje. Nie o to mi chodziło. Po prostu… ja wiem, że wspólne mieszkanie dopiero nas wyjaśni, ale… chciałem wiedzieć, jakie masz zdanie na te tematy. Nigdy wcześniej o nich nie mówiliśmy… Ale cieszę się, że mimo wszystko je poruszyliśmy. Mam nadzieję, że nie chcesz teraz uciekać z Francji – uśmiechnął się pod nosem. – I owszem, Henio jest malutki, dlatego trzeba na niego bardziej uważać, więc chyba nie powinno cię to pocieszyć – zaśmiał się cicho. – Może… może pójdziemy się napić po tej kawiarni? Podejrzewam, że obaj tego potrzebujemy.

    Jaime

    OdpowiedzUsuń
  106. Jaime pokiwał energicznie głową.
    – Wiem, słabe miejsce na to, ale knajpa na poruszenie przeprowadzki nie była zła. O rodzinę chciałem zapytać na spokojnie, a spacer wydawał się być spoko. A ślub… też chciałem zapytać, a że tamten nagle padł na kolano… no co ja ci poradzę – wzruszył ramionami. – I jak najbardziej rozumiem, ja już sobie co ważniejsze przemyślałem, więc weź sobie tyle czasu, ile potrzebujesz – uśmiechnął się do niego i pogłaskał go po policzku. – Spokojnie, Henio cię nie zrzuci, ewentualnie usiądzie obok ciebie i będzie ci towarzyszył. Zresztą, dobrze wiesz. Henio jest super – wciąż się wesoło uśmiechał.
    Ostatecznie znaleźli się w kawiarni i złożyli swoje zamówienia. Jaime spojrzał na Noah.
    – Jeśli ci to nie przeszkadza, to sobie przygarnę ten pokój. Jak dobrze, że ostatecznie nikogo nie znalazłeś do tego pokoju – zaśmiał się. – Będziemy mieli prywatność. I będziemy sami – oparł głowę o złączone dłonie. Przypatrywał się swojemu chłopakowi z wielką czułością. – Swoje mieszkanie może komuś wynajmę. Zawsze to dodatkowa kasa na podróże na przykład. Cholera, będę musiał pochodzić po różnych placówkach i pozmieniać dane. Najgorsza robota. Już sama przeprowadzka to jakoś to będzie, ale to? Już mi się odechciewa na samą myśl. Co będzie można, to załatwię przez internet – uznał.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  107. Jaime uniósł brew wyżej, słuchając co też Noah miał do powiedzenia o Heniu.
    – Towarzyszyć na kanapie na przykład podczas oglądania filmów czy pisania. On w nocy śpi. Ewentualnie budzi się, żeby sobie przekąsić słonecznika i się napić. I nigdy w życiu nie patrzyłby się jak z horroru – prychnął, ale być tym rozbawiony.
    Później rozmawiali już o zmianach adresu w różnych placówkach.
    – Praca, uczelnia, banki… Ale damy radę. Dziękuję, że chcesz mi w tym pomóc. A ten pokój to jeszcze sobie przemyślę. No wiem, w twojej kuchni jest mało co… pewnie wezmę wszystkie sprzęty, jakie skolekcjonowałem. Mam mało talerzy i kubków, więc nie powinno być z tym problemu. A co do sypialni, to myślałem, że się jakoś pomieścimy – powiedział i chwilę się zastanowił. – Nie wiem jeszcze, ale w razie czego, cokolwiek byśmy chcieli czy to szafa czy łóżko z garderobą, możemy poprosić wujka Shay’a, a on nam wszystko ogarnia – uśmiechnął się. – Garderoba pod łóżkiem brzmi całkiem nieźle. I mielibyśmy takie schodki… może nawet żaden z nas by się nie zabił, wchodząc po nich lub schodząc. Nie tylko na nietrzeźwo – zaśmiał się cicho.
    Później kelnerka przyniosła im zamówienie. Jaime wziął dla siebie tylko zieloną herbatę z jakimi dodatkami.
    – Wiesz, zawsze możesz się przeprowadzić do mnie – zażartował, ponieważ doskonale wiedział, że Noah miał problem z ogromną przestrzenią u niego i brakiem dodatkowych ścian. – Albo możemy poszukać czegoś zupełnie nowego.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  108. Jaime poczuł się dziwnie, że Noah tak się upierał przy zamieszkaniu akurat u niego. Bo co, bo miał więcej ścian? Przecież Jaime też był przyzwyczajony do swojego mieszkania i też będzie mu trudno się z nim pożegnać. Ale był na to gotowy, a nawet na poszukanie czegoś innego, w innym miejscu.
    – Pewnie, wszystko się okaże. Wspólne mieszkanie to nie to samo co przesiadywanie u siebie non stop. I garderoba pod łóżkiem brzmi spoko, tak wchodzić do łóżka po schodkach… i faktycznie można zaoszczędzić miejsce. Pomyślimy i najwyżej poprosimy wujka Shay’a i projekt i wykonanie – uśmiechnął się lekko.
    Później Noah się nad nim pochylił i wyszeptał do ucha. Moretti uniósł brew wyżej, spoglądając na swojego chłopaka.
    – Kompletnie nie mam pojęcia, co masz w głowie, więc będziesz musiał mi to zaprezentować. Muszę się przekonać, co masz na myśli – odpowiedział całkiem poważnie. Oczywiście udawał tę powagę.
    Jaime sięgnął po swoją herbatkę i wziął kilka łyków. Spojrzał gdzieś w oddali za okno, a potem znów patrzył na Noah. Posłał mu ciepły uśmiech.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  109. Jaime roześmiał się cicho. Nie mógł się doczekać co też Noah miał na myśli; łóżko, garderoba pod nim i eksponowanie pośladków. Brzmiało zbyt tajemniczo nawet jak na umiejętności dedukcyjne Jaime’ego.
    – Oczywiście, że mój samochód nie może ot tak stać na zewnątrz. Jeszcze ktoś by mi go zawinął. To klasyk! Mam go już od… o, bardzo długo – uniósł brew wysoko, kiedy uświadomił sobie, ile lat już miał tego mustanga. I nie zamierzał się z nim rozstawać. – Dziękuję, Noah – uśmiechnął się, a potem pokiwał głową. – Spoko, najwyżej będziemy się spotykać na mieście. Albo u mnie, jeśli nie wynajmę tego mieszkania. Chociaż szkoda, żeby stało puste.
    Po wypiciu kawy i herbaty panowie poszli dalej. Do ładnego pubu niedaleko rzeki. Na zewnątrz był całkiem ciepło, więc mogli usiąść właśnie na dworze przy stoliku z kocami i piecykami. Jaime z przyjemnością popijał wino i zajadał się jedzonkiem.
    Ostatecznie wrócili do hotelu.
    – Możesz iść pierwszy się kąpać – powiedział do Noah, kiedy umył już łapki. – Ja się przebiorę i obejrzę zdjęcia, jakie zrobiłeś – uśmiechnął się szeroko na samą myśl.
    I tak też zrobił. Przy okazji sprawdził powiadomienia na telefonie, ale na szczęście było cicho.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  110. Jaime pokiwał głową. Może i coś wybierze do publikacji i te same zdjęcia spodobają się również Noah. W końcu musiały pasować do bloga i do tematyki artykułu.
    Moretti usiadł wygodnie przy stole i faktycznie najpierw przerzucił zdjęcia na laptopa. Dopiero później zaczął je przeglądać i uśmiechać się do siebie, oglądając je wszystkie. Noah naprawdę miał talent. Potrafił uchwycić piękne widoki i momenty. Wystarczyło spojrzeć na zdjęcia Jaime’ego. Przecież chłopak twierdził, że nie lubi jak się mu robiło zdjęcia, nie podobało mu się to i nie podobało mu się to, jak na nich wychodził. A Noah sprawiał, że Jaime zmieniał zdanie i fotki, na których się znajdował, przypadały mu do gustu.
    Ostatecznie udało mu się znaleźć kilka zdjęć, które najbardziej mu się spodobały. Spojrzał na Noah, półnagiego Noah, i uśmiechnął się pod nosem do siebie.
    – Wybrałem kilka. Wrzuciłem je do osobnego folderu. A to możemy wywołać i wrzucić do ramki, którą postawimy gdzieś w mieszkaniu – pokazał mu ich wspólne zdjęcie na Wieży. – I jasne, do naszego mieszkania możemy zapraszać kogo chcemy – uśmiechnął się. Później odwrócił się do niego bardziej przodem i pocałował go w brzuch. Tam po prostu sięgał wprost jak siedział i jak Noah stał. Ale na tym się nie skończyło, ponieważ Jaime obniżył nieco bokserki Noah, odsłaniając nieco jego męskości i tam też go ucałował. Nieco dłużej. – Teraz ja skoczę do łazienki. Czekaj na mnie – uśmiechnął się i szybko się zebrał ze swoimi rzeczami, znikając w łazience. Wyszedł z niej po jakimś czasie zupełnie nago. Miał tylko mokre włosy. – I jak zdjęcia? – zapytał totalnie niewinnie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  111. Jerome raczej wyzbył się morderczych zapędów względem Noah. Sytuacja z jego urodzin uświadomiła mu, że tak było bezpieczniej, również dla niego samego, jeśli później musiałby mierzyć się z gniewem Charlotte. Tak naprawdę jednak na skali określającej stopień zażyłości znajomości Woolf przesunął się z tej negatywnej części ku obojętności, a może zawędrował nawet nieco dalej i Jerome poczuł do niego cień sympatii? Kiedy odsunąć na bok wszystko to, co niegdyś ich podzieliło, Noah okazywał się całkiem przyjemnym gościem i wyspiarz, choćby chciał, nie mógł temu zaprzeczyć.
    — Bardzo nie spodobało mi się to, że policja tak go wystawiła i potraktowała jak przynętę, nic mu o tym nie mówiąc — skomentował, ponieważ na podstawie opowieści Jaime’ego trzydziestolatek wywnioskował, że wyglądało to właśnie w ten sposób. — I to, że dowiedziałem się po fakcie… Nie wiem czy to dobrze czy źle — sapnął i w nerwowym geście potarł czoło palcami. — Wy poniekąd zdążyliście się z tym oswoić, ja jeszcze to trawię — wyznał i zerknął na Noah. Nie był zły, że Jaime nie powiedział mu o tej sytuacji od razu. Po prostu… wystraszył się, a myśl, że mógłby stracić najbliższego przyjaciela, przytłoczyła go bardziej, niż się tego spodziewał.
    Noah był bystry, więc Jerome nie łudził się, że mężczyzna nie zrozumie, do czego ten pije w swojej wypowiedzi. Niemniej najłatwiej było mu posłużyć się przykładem z własnego doświadczenia i to trafnym. Był jednak wdzięczny, kiedy Woolf nie pociągnął tego tematu, wydawało mu się bowiem, że w kwestii Jennifer nie dojdą do porozumienia i cóż, lepiej było nie wyciągać tej sprawy spod dywanu, tylko ją przydeptać.
    — Ale czy to coś złego? — rzucił. — Każda para musi nauczyć się ze sobą rozmawiać — zauważył. — A wpływ na to, jak szybko się tego nauczycie, może mieć wszystko to, co wymieniłeś. Może rzeczywiście to wypłynęło w nieodpowiednim momencie? — powtórzył za swoim rozmówcą i lekko wzruszył ramionami. — Tylko teraz nie ma co gdybać. Nie lubię niedomówień, wiesz? Na twoim miejscu najprawdopodobniej spróbowałbym jeszcze raz poruszyć ten temat. Wiesz, nie chce gloryfikować Jaime’ego, bo jestem jego przyjacielem i staram się być obiektywny, ale… Kuźwa, Noah, on naprawdę cię kocha i jest ci oddany. A to — zatoczył ręką okrąg, jakby tym gestem chciał objąć wszystkie poruszane przez nich tematy. — To tylko jedno z nielicznych nieporozumień na waszej drodze.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  112. Jaime był zadowolony, że udało mu się zwrócić uwagę Noah na coś innego niż zdjęcia, chociaż wcale nie chodziło mu o to, że nie chciał się tymi zdjęciami zajmować. Nie, nie, bardzo cieszyło go to, że jego chłopak pozwalał mu sobie pomóc, pytał, co jemu się podobało, wysłuchiwał jego argumentów za i przeciw jakiemuś zdjęciu. To było takie super! Ale Jaime nabrał ochoty również na inne rzeczy, które równie chętnie robił z Noah.
    – Średniej wielkości zdjęcie – zdecydował. – Nie ma sensu robić większych czy mniejszych… zresztą, zobaczymy – odpowiedział jeszcze.
    Po prysznicu i przygotowaniu się do większych przedsięwzięć z Noah, Jaime wyszedł z łazienki i obserwował swojego chłopaka dość uważnie. Przegryzł lekko dolną wargę.
    – Właściwie… jeśli chcesz… możesz mi zrobić zdjęcie… takie, o, bez niczego… - serce zabiło mu szybciej. Z podniecenia ewentualnym nagim zdjęciem i samym Noah. Tak, wcześniej by się nie zgodził, ale nie musiał teraz się nad tym długo zastanawiać. Wiedział, że te zdjęcia w żaden sposób nie wejdą w internet, aby tam popłynąć dalej.
    Patrzył na niego cały czas. Och, Woolf również wyglądał bardzo apetycznie. Czując na sobie jego dłoń, zmierzającą do podbródka, Jaime instynktownie stanął na palcach, żeby odwzajemnić pocałunek. Był tylko trochę zaskoczony, kiedy Noah nagle tak mocno go do siebie przyciągnął.
    – Nie jestem zmęczony. Jestem napalony – uśmiechnął się, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że mogło to zabrzmieć bardzo komicznie i żenująco. Ale tak było! Był napalony na niego. Objął go w pasie i pocałował w usta, a potem w szyję. Składał na skórze mężczyzny małe pocałunki, a dłonie obniżył, aby zsunąć materiał jego bokserek z pupy. – Jesteś taki seksowny – powiedział i przeciągnął nieco językiem po jego ramieniu.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  113. Jaime uśmiechnął się szeroko.
    – Skąd wiesz? Może pocałowałbym cię kiedy indziej. A może to ty byś pocałował mnie? I tak czy siak znaleźlibyśmy się w miejscu, w którym jesteśmy? – pogłaskał go po policzku. – Tak, będziemy razem zasypiać się budzić. Tylko nie wtedy, kiedy będziesz na wyjazdach służbowych – zaśmiał się cicho. – Och, możesz go gorszyć ile chcesz… myślę, że nie zaszkodzi mu to wcale – teraz zaśmiał się głośniej. – Kocham cię – cmoknął go w usta, a później już z niego zszedł i położył się tuż przy nim. Okrył ich kołdrą, wcześniej wilgotną chusteczką wyczyścił ich skórę. Przytulił się mocno do Noah. – Wiesz… pójdę na doktorat – powiedział nagle. Zastanawiał się nad tym, ale niezbyt długo. – Powinienem mieć ten tytuł jako patolog, prawda? I kiedy go uzyskam, zabawa w doktora nabierze nowego znaczenia… - z całych sił próbował się nie roześmiać i obserwował reakcję Noah. Cóż, nie wyszło mu to za dobrze i zaraz się śmiał w najlepsze. – Och, dobrze, że mnie kochasz i słabe żarciki ci nie przeszkadzają – odetchnął po tym śmiechu, a później już znów się wtulał w mężczyznę. Ujął jego dłoń i popatrzył na nią chwilę. Zdecydowanie mógłby tam oglądać obrączkę.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  114. Jaime wzruszył ramieniem.
    – Nie wiem, czy wierzę w przeznaczenie. Myślę, że istnieje szansa, że mógłbyś mnie pocałować. Tamtego wieczoru, co ja ciebie albo w jakiś zupełnie inny dzień, w innym miejscu. Przecież widywaliśmy się przed tym. Nie bez powodu zaprosiłem cię wtedy na kolację. I nie planowałem wtedy zaciągnąć cię do łóżka, ale cieszę się, że mi się udało – przyznał z uśmiechem. – Ale lubię, kiedy to ty mnie zaciągasz – dodał jeszcze cicho. – A Jerome… po prostu cieszę się, że się dogadujecie.
    Jaime miział placami dłoń Noah, kiedy opowiadał mu doktoracie.
    – Chcę. Chcę go zrobić. Doceniam, że tak mnie wspierasz, wiesz? – uniósł na niego spojrzenie i pocałował go w brodę. – Doktor Moretti. Brzmi seksownie – stwierdził i uśmiechnął się szeroko, znów rozbawiony. – Dobranoc, Noah – pocałował go raz jeszcze, tym razem w usta, a później przytulił się do niego ponownie i zamknął oczy. Ułożył swoją dłoń na jego dłoni. Przez dłuższą chwilę się uśmiechał lekko aż ostatecznie zasnął.
    Rano obudził się dość późno, ale to przez to, że równie późno poszli spać. Przeciągnął się ostrożnie i nie miał jeszcze zamiaru wstawać. Odwrócił się przodem do Noah i chwilę mu się przyglądał, ale oczy same mu się zamykały, żeby po prostu jeszcze chwilę tak poleżeć. Dopiero kiedy usłyszał, że i jego ukochany już nie spał, odezwał się.
    – Cześć, kocie – przerzucił ramię przez jego talię.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  115. Jaime uważał, że nawet gdyby wtedy nie pocałował Noah, to możliwe, że prędzej czy później któryś z nich by to zrobił. Może i Noah nie czułby się na tyle odważy, aby to zrobić już za moment, nie wiedząc, czy Jaime był biseksualny, ale zapewne w końcu porozmawialiby o swoich łóżkowych przygodach. I wtedy wyszłoby, że Jaime sypiał z kobietami i mężczyznami, może i Noah przyznałby się wcześniej, że też miał w swojej przeszłości mężczyznę, z którym łączyło go coś więcej niż przyjaźń. I Jaime na pewno by mu powiedział, że przeszłość Noah nie miała dla niego tak dużego znaczenia. Wtedy. Bo dziś nie miała żadnego. Obaj robili rzeczy, z których nie byli dumni.
    Moretti uśmiechnął się, słysząc, że najprawdopodobniej i on pójdzie na tę służbową kolację.
    Następnego ranka, kiedy i Noah się obudził i przyciągnął chłopaka do siebie, Jaime przytulił się, opierając policzek na jego piersi.
    – Jest super – cmoknął go w nagą skórę. – Jak zwykle lekki dyskomfort, ale nie przeszkadza mi to – uniósł na niego spojrzenie. Pogłaskał go po włosach. – Zatem zabierzesz mnie ze sobą na to spotkanie? Mam być uroczym chłopakiem, który przytakuje, czy spróbować zrobić z siebie pośmiewisko, bo nie wiem nic więcej o sztuce niż to, co sam mi mówisz? – zaśmiał się. Podciągnął bardziej kołdrę na siebie. No co, w ten sposób odpoczywał jeszcze bardziej.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  116. Bycie sobą na spotkaniu służbowym Noah mogło się różnie potoczyć. Jaime wolałby jednak nie gadać o swoim zamiłowaniu do badania trupów i poznawania historii śmierci denata oraz tego, jaki ten człowiek był. Uśmiechnął się więc pod nosem i jeszcze raz pocałował Noah w nagą skórę.
    – Damy radę, to tylko jedno spotkanie. Może potrwa maksymalnie dwie godziny i później pójdziemy gdzieś sami – stwierdził Moretti.
    Podczas leżenia Jaime przysnął na chwilę. Ostatecznie poszedł się wykąpać, a potem przejrzał zdjęcia, jakie zrobił mu (i im) Noah. Uśmiechał się do siebie zadowolony, bo jego chłopak miał taki talent, że ojej. Tak, dokładnie tak.
    Do wieczora jakoś im zleciało. Tylko na moment Jaime zniknął z radaru Noah, szykując mu oczywiście niespodziankę. W pokoju hotelowym przebrali się w coś odpowiedniego na tę kolację.
    – Co to w ogóle za typ, z którym chcesz, lub nie, robić interesy? – zapytał, zakładając czarną marynarkę.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  117. Mimo rozmowy, jaką odbył z Noah, Jerome nie odczuwał niepokoju. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafił jasno określić, był spokojny o związek tej dwójki. Nie dziwiło go również to, że czasem Woolfowi i Morettiemu ciężko było może nie tyle dojść ze sobą do porozumienia, co znaleźć odpowiednią płaszczyznę do rozmów. Każdy z nich miał swoją przeszłość i choć w tym względzie Jerome nie wiedział zbyt wiele o Noah, był świadom tego, z czym musiał borykać się Jaime. Niemniej temat związku jego przyjaciela oraz byłego szwagra nie spędzał mu snu z powiek i był tylko mile zaskoczony tym, że on i Noah coraz lepiej się dogadywali. Może ich szansa na to, by zostać serdecznymi przyjaciółmi, została przekreślona dawno temu i to bynajmniej nie przez nich samych, ale nic nie stało na przeszkodzie, by stali się chociaż kolegami, którzy tolerowali (a może nawet lubili?) wzajemne towarzystwo.
    Niedługo potem Marshalla przytłoczyły zgoła inne problemy. Nie spodziewał się, że Colin znowu pojawi się w życiu jego i Charlotte, i to w taki spektakularny sposób, że każde z nich miało zapamiętać to na długo. Szczęśliwie, wszystko skończyło się dobrze i nikomu nie groziło żadne niebezpieczeństwo, ale Jerome… Coś w nim pękło i rozlało się po jego wnętrzu, zduszając jego naturalny optymizm i wabiąc demony przeszłości.
    Przed tym, jak Rogers porwał małą Aurorę, pobił, a raczej skopał wyspiarza do nieprzytomności. Od tego pamiętnego dnia minął już około tydzień, ale brunet wciąż nie prezentował się najlepiej i powrót do pełnej sprawności miał zająć mu jeszcze jakiś czas. Oko, którego wcześniej nie potrafił otworzyć, wciąż pozostawało lekko opuchnięte, a na połowie jego twarzy rozlał się purpurowy siniak. Dwa pęknięte żebra wciąż odzywały się kłującym bólem. Reszta stłuczeń i siniaków kryła się pod ubraniem, przypominając o sobie przy każdym nieostrożnym ruchu. Jednakże znacznie poważniejsze rany znajdowały się nie na ciele, a na sercu mężczyzny i ten nie miał pewności, kiedy zdoła je zaleczyć. I czy w ogóle. Obudził się w nim irracjonalny strach o najbliższych, a tych stracił już wystarczająco wiele. Nahuel, Lionel, na swój sposób Jennifer… Później Jaime, który znalazł się w niebezpieczeństwie. Wreszcie porwanie Aurory przez Colina i wstrząs anafilaktyczny, którego wskutek podania nieodpowiednich leków doświadczyła Charlotte. Mimo że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, strach przed stratą nie chciał go opuścić.
    Nogi same poniosły go na cmentarz, na którym spoczywał Lionel. Wcześniej, jeszcze na Barbadosie, w trudnych momentach Jerome odwiedzał grób młodszego brata. Dziś, w Nowym Jorku, był to grób nienarodzonego syna. Lionel pochowany był tuż obok ojca Jen, na co Jerome zgodził się bez zająknięcia i mimo że był tego świadom, nie przywiązywał szczególnej wagi do tego, że może spotkać na cmentarzu kogoś z rodziny Woolfów. Zresztą, nigdy dotąd nie miało to miejsca.
    Przemierzył alejkę, a później przystanął przed nagrobkiem, niespecjalnie rozglądając się przy tym wokół. Po chwili westchnął ciężko i rozsiadł się po turecku na wciąż lichej po zimie trawie, która dopiero zaczynała nieśmiało się zielenić w ten charakterystyczny, soczysty sposób.
    — Tak bardzo się wystraszyłem, Lionel… — odezwał się cicho, nie mając świadomości, że słyszą go nie tylko zmarli.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  118. Jaime pokiwał powoli głową.
    – No dobrze, w takim oczarujmy tego arystokratę w przebraniu – uśmiechnął się. Cmoknął Noah w usta.
    Chwilę później już kierowali się na spotkanie. Jaime trochę się denerwował, bo jeśli okaże się, że Noah będzie zainteresowany współpracą z tym panem, to naprawdę nie chciał mu tego spieprzyć. Będzie musiał trzymać dziób na kłódkę, a jak już będzie musiał się odezwać, to będzie musiał bardzo uważać na dobór słów. Niby powinien wiedzieć jak się obracać w takim towarzystwie, ale… jego nauka poszła w las już dawno temu. Coś tam za dzieciaka pamiętał, więc może nie będzie aż tak źle?
    W restauracji zajęli odpowiednie miejsca, a Jaime rozejrzał się. Wystrój był dokładnie… paryski. Nawet mu się podobał, ale w domu nie mógłby tak mieć.
    – Mam coś dla ciebie – zdradził mu nim dosiadł się do nich ten tajemniczy mężczyzna.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  119. Jaime uśmiechnął się do Noah.
    – Nie mogę ci powiedzieć, to niespodzianka. Dam ci jak wrócimy do hotelu – cmoknął go jeszcze w kącik ust.
    Później nadszedł klient i jego żona. Jaime również podniósł się z miejsca, aby się przywitać i uśmiechnąć do nieznajomych.
    – Jaime Moretti, miło poznać – podał im dłoń, a później już wszyscy siedzieli przy stole i brali do ręki karty, które przynieśli kelnerzy. Jak się okazało, klient i jego żona mogli rozmawiać po angielsku, na co Moretti odetchnął z ulgą; nie przepadał za francuskim i nie umiał tego języka, więc wyszedłby na ignoranta przy kliencie Noah. – Wcześniej byłem tylko raz w Paryżu i uznałem, że wyjazd z Noah będzie dla mnie o wiele ciekawszy. W końcu to on się zna na sztuce w tym związku, to on jest znawcą – posłał uśmiech swojemu chłopakowi, a później zaczął przeglądać kartę.
    Zdecydował się na jakieś mięsko z jakimi fikuśnymi dodatkami. Wino pozwolił wybrać gościom, pewnie lepiej się znają niż on.
    – Mieszkacie panowie w Nowym Jorku, tak? – zagadnęła czarnowłosa kobieta.
    – Tak, tak, chociaż żaden z nas stamtąd nie pochodzi. Ja urodziłem się w Miami. Słonecznie, ciepło, aligatory na bagnach…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  120. Siedział skulony, z łokciami podpartymi na rozłożonych na boki kolanach i twarzą schowaną w dłoniach. Gdzieś w swoim wnętrzu czuł drażniące drżenie, które towarzyszyło mu od dnia, w którym Colin porwał Aurorę, a który Jerome miał zapamiętać już na zawsze. Miał wrażenie, że drżenie to nie ustępowało – że lęk o najbliższych tylko w nim narastał, ale się mylił. Może sam jeszcze tego nie widział, ale powoli, powolutku wszystko zaczynało wracać do normy. Potrzebował tylko czasu na to, żeby się wyciszyć, choć teraz jeszcze tego nie wiedział i będąc na początku tej drogi, wydawało mu się to niemożliwym.
    Nie zdążył na dobre oddać się pochłaniającemu wirowi własnych myśli, kiedy zaskoczył go znajomy głos. Marshall drgnął wyraźnie i wyprostował się gwałtownie, a wtedy jego oczom ukazał się Noah, który zaraz przysiadł obok niego. Wyspiarzowi chwilę zajęło dodanie dwa do dwóch i zauważenie, że Woolf miał pełne prawo tutaj przebywać – że Lionel był przecież pochowany tuż przy grobie jego ojca. Jego i Jennifer.
    — Tak — sapnął nieco przeciągle na wydechu, ponieważ nie było sensu udawać, że nic takiego się nie wydarzyło. Starszy od niego mężczyzna na pewno słyszał jego słowa i widział, w jakim stanie znajdował się Barbadosyjczyk – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Jerome nie był tylko pewien, czy chciał, aby dzisiejszego dnia to Noah był jego powiernikiem. Nim jednak zdążył dobrze się nad tym zastanowić, zaczął mówić.
    — Wiesz, jakiś tydzień temu Colin porwał Aurorę. Byłem z nią na spacerze. Zaskoczył mnie, pobił do nieprzytomności i wyjął ją z wózka, a potem zniknął. Okazało się, że jeszcze przed tym wypisywał do Charlotte… Później napisał jej, gdzie są, on i Rory — tłumaczył gorączkowo, a kiedy opowiadał, wszystkie wspominane sceny stawały mu przed oczami. — Lotta tam pojechała. Ja wypisałem się ze szpitala i dołączyłem, bo podała mi lokalizację. Finalnie oddał jej Aurorę, ale… — urwał i nie dokończył. — Później, już po tym, jak zabrała go policja, Charlotte zemdlała. Przyjechało pogotowie, podali jej jakieś leki… Dostała wstrząsu anafilaktycznego… — wyjaśnił i zamilkł, ponieważ w zasadzie wszystko sprowadzało się do tego. Kiedy wyrzucał z siebie kolejne słowa, nie patrzył na Noah, a spoglądał na nagrobek zmarłego syna. Jakby w ten sposób było mu łatwiej, co poniekąd było prawdą.
    — Straciłem już zbyt wielu bliskich, Noah — odezwał się po chwili ciszy. — Boję się, że… — urwał. Ten lęk był irracjonalny i zbyt ciężki jak na jego barki. — Jaime i ten seryjny morderca. Porwana Aurora, Charlotte tak reagująca na leki… Więcej nie dam rady.
    Nie wiedział, naprawdę nie wiedział, dlaczego mu o tym wszystkim powiedział. A może wcale nie mówił do niego? Może opowiadał to wszystko Lionelowi, tak jak początkowo zamierzał? Przeżywał żałobę już tyle razy. Najpierw odszedł jego młodszy brat. Później nienarodzony syn. Odejście od Jennifer również było dla niego stratą, którą musiał przepracować. Czy był jakiś limit przeznaczony na jednego człowieka? Czy można było go wyczerpać? Ponieważ Jerome odnosił wrażenie, że właśnie wykorzystał swój.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  121. Jaime faktycznie nie był świadomy, że mógł przyciągać uwagę słuchaczy. Zwyczajnie wolał milczeć. Zawsze tak było, później w ciągu roku wypowiadał raptem kilka słów. A teraz… teraz potrafił nawijać i nawijać w towarzystwie Noah czy Jerome’a. Owszem, zdawał sobie sprawę, że był przy nich gadułą. Nigdzie indziej tak nie miał. Na szczęście! Bo nie chciałby teraz zalać potokiem słów ewentualnego klienta i jego żony…
    Moretti pokiwał głową na słowa Noah. Miał rację. Nigdy o tym nie myślał, ale kiedy tak jego chłopak mówił… musiał przyznać, że był w tym wiele sensu. Może jeszcze Los Angeles było takim miastem, ale tam to ludzie głównie przyjeżdżali z zamiarem zostać kimś sławnym, a do Nowego Jorku nie tylko po to.
    – Tak, aligatory można spotkać na zupełnych obrzeżach Miami. W samym mieście jest spokojnie. I owszem, plaże są nieziemskie. Tak jak fale, na których można surfować – uśmiechnął się lekko.
    Kelner przyniósł im wino i rozlał po kolei każdemu do kieliszków. Jaime spojrzał na Noah i posłał mu ciepły uśmiech, jakby chciał go wesprzeć czy coś. Możliwe, że mężczyzna czuł się dziwnie, próbując robić interesy tuż obok Jaime’ego. Kiedyś jak Moretti wpadł niespodziewanie na galę, to było dziwnie. Ale może teraz, skoro przyszli tu obaj, świadomi obecności tego drugiego…
    – Jaki jest państwa ulubiony artysta?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  122. Żonie ewentualnego klienta znudziły się europejskie plaże, a Jaime pomyślał, że on chętnie by się na jakieś wybrał. W końcu w Europie było tyle pięknych miejsc. Nie tylko miast, ale właśnie plaż czy gór. Jaime pomyślał o miejscu, do którego chciałby zabrać swojego chłopaka i spędzić tam jakiś czas. Właśnie, musieliby porozmawiać o dłuższym urlopie, żeby wspólnie mogli wziąć w swoich pracach.
    Jaime spojrzał uważnie na Noah, kiedy ten zaczął mówić po francusku. Niektórym ludziom ten język bardzo się podobał i uważali, że był seksi. No spoko, jak Noah mówił w tym języku, to owszem, wydawał się milszy, ale może gdyby Noah był nago i mówił do niego coś po francusku (nawet przepis na ciasto), to dopiero wtedy Jaime uznałby ten język za seksowny.
    Później wrócił do rozmowy z panią żoną.
    – O, tak, teatr. Jak mnie dawno w teatrze nie było… chyba namówię Noah, żebyśmy się w końcu wybrali – stwierdził i uśmiechnął się lekko. Zerknął na swojego chłopaka, podziwiając go jak płynnie mówił w obcym języku i jaki najwyraźniej był wszystkiego pewien. I to było seksi. – I rozumiem panią, oglądanie sztuki, która się staje i dzieje, jak ludzie sobie radzą i jak oddają emocje na scenie… Ach, ja bardzo lubię balet.
    W tym roku raczej daruje sobie pokaz dla Noah, co by nie powielać tego samego…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  123. Jaime był zadowolony, że tak dobrze rozmawiało mu się z tą kobietą. Była bardzo miła i nie wywyższała się czy coś. Może i Moretti średnio znał się na sztuce, ale coś pamiętał z tego, co opowiadał mu Noah czy z tego, co kiedyś przeczytał. Dlatego chętnie podejmował się kolejnych tematów, jakie im się nasuwały. Porozmawiali dłuższą chwilę o balecie i nawet nie zauważyli, że faktycznie ich mężczyźni rozmawiali tylko ze sobą o interesach.
    W końcu przyniesiono im jedzenie. Jaime uśmiechnął się do Noah, a później wszyscy wznieśli toast. Porozmawiali jeszcze później aż ostatecznie pora było się zbierać. Chłopak pożegnał się z małżeństwem na zewnątrz budynku i obie pary ruszyły w swoje strony.
    Jaime złapał dłoń Noah, przytulając się jednocześnie do jego ramienia.
    – Byłeś niesamowity. Serio – powiedział w końcu, unosząc na niego spojrzenie. – Totalnie nie mam pojęcia, co mówiłeś, ale brzmiałeś bardzo pewnie siebie i profesjonalnie. To było… hot - uśmiechnął się szeroko. – Pan dziadek będzie zadowolony? – przypomniało mu się nagle, dlaczego w ogóle odbyła się ta kolacja. Uśmiech oczywiście zszedł z jego twarzy. Nie zmierzał jednak długo ciągnąć wątku dziadka Noah, ponieważ mieli zdecydowanie lepsze rzeczy do robienia.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  124. Jaime nie miałby nic przeciwko, aby spotkać się z tym państwem jeszcze raz. Owszem, niewiele rozmawiał z mężczyzną, ale jego żona była bardzo interesującą rozmówczynią. Gdyby faktycznie mieliby się z nimi spotkać, Jaime przygotowałby jakieś ciekawostki dotyczące sztuki. No a co, chciał zrobić dobre wrażenie.
    – Kto wie, może rzeczywiście przyjadą pozwiedzać – uśmiechnął się. – Dobrze. Jestem ciekawy, co powie twój dziadek. Musisz mi potem dać znać, co mówił – stwierdził i znów na niego spojrzał. Później Noah wspomniał o tym, co mogliby teraz porobić. I zapytał o zachcianki… a wiadomo, jakie zachcianki miewał Jaime… prawda?... – Hm… Co powiesz na tańce? Dasz się wyciągnąć? – stanął przed nim i złapał też za jego drugą dłoń. Uśmiechnął się tajemniczo. – W tłumie moglibyśmy podotykać tu i tam… i moglibyśmy też napić się czegoś mocniejszego. A później spacerem do hotelu – zadarł głowę i pocałował go w usta. Oczywiście, że próbował go namówić. Zresztą, profesjonalny Noah w pracy był dla niego pociągający, więc…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  125. Chłopak uśmiechnął się szerzej, kiedy Noah zrozumiał dokładnie, co Jaime miał na myśli.
    – Właśnie, gra wstępna – przytaknął i znów go pocałował. – Wystarczy, że pokręcił trochę biodrami, a twoje ręce będą na mnie – zaśmiał się cicho. – Super, chodźmy – puścił jedną jego dłoń i poszli dalej.
    Moretti rozglądał się za jakimś klubem albo innym miejscem, gdzie można było potańczyć. Nawet popytali po drodze i ostatecznie trafili po prostu do klubu nocnego. Przy wejściu oddali marynarki, Jaime przepakował portfel do kieszeni spodni, wziął numerek z szatni i mogli zejść schodami niżej.
    W lokalu było elegancko, można było tańczyć na dwóch poziomach, już na wejściu Jaime spostrzegł przynajmniej trzy bary. Trochę zwątpił, widząc sporą ilość ludzi, ale szybko mu przeszło. Po prostu mocniej zacisnął palce z palcami Noah. Przecież nie będą tu siedzieć długo. A może…? Może im się spodoba?
    Jaime zaciągnął Noah na parkiet, gdzie od razu go pocałował, obejmując go za szyję. Zaczął poruszać biodrami i uśmiechnął się do swojego partnera. Zbiegowisko ludzi jakoś mniej mu przeszkadzało, kiedy Noah był tuż obok; skupiał się wtedy tylko na nim. I w tym przypadku na muzyce i tańcu. W pomieszczeniu było ciemno i migały kolorowe światła.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  126. Jaime uśmiechnął się do siebie, kiedy Noah powiedział, że jego pośladki są seksowne. I bardzo dobrze, tak ma zostać.
    W klubie na parkiecie Jaime poczuł się dobrze. Na pewno za sprawą obecności Noah, bo inaczej byłoby ciężko. W każdym razie, kiedy mężczyzna przyciągnął go do siebie, zaczęli się przez to o siebie ocierać. Moretti nie miał z tym absolutnie żadnego problemu, przecież właśnie o to mu chodziło. Jedną rękę przesunął na plecy Noah, a nosem udało mu się przeciągnąć po jego szyi. Przy okazji cmoknął go tam. Cieszył się, że każdy tutaj był zajęty sobą i towarzystwem swoich znajomych i na nich nikt nie zwracał uwagi. Na pewno było to też komfortowe dla Noah.
    – Dobrze ci idzie, kocie – zauważył, unosząc wzrok na jego twarz. Uśmiechnął się do niego.
    Dobrze było móc się tak wyszaleć na parkiecie. Jaime już zapomniał (o dziwo) jak to jest. Chociaż może to była kwestia tego, że teraz bawił się z Noah i nie był pijany.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  127. Jaime czuł się już lekko podniecony, a kiedy Noah zapowiedział nie taki spokojny seks, przez ciało chłopaka przeszedł przyjemny dreszcz. Poczuł też, że jego męskość sama odpowiadała na te słowa.
    – Och… liczę na to – Jaime chciał brzmieć bardziej niewinnie, ale chyba mu to nie wyszło. A później Noah odwrócił go do siebie tyłem. Moretti od razu zareagował na ten ruch, przyciskając i dopasowując pupę do jego bioder. Poruszał się tak przez moment aż ostatecznie odchylił głowę do tyłu, opierając ją o ramię Noah. Położył dłoń na jego dłoni znajdującej się na brzuchu chłopaka, a później zsunął ją niżej prawie między jego nogi. Obaj poczuli, że kciuk Noah dotyka męskości Jaime’ego przez spodnie. – Jak tak dalej pójdzie, to wcale się tego drinka nie napijemy – powiedział nieco głośniej, aby Noah mógł go usłyszeć przez muzykę.
    Podobało mu się to wszystko bardziej niż się spodziewał. Nie sądził też, że tak szybko cała ta sytuacja tak go podnieci. A przecież musieli jeszcze wrócić do hotelu…

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  128. To prawda, Jaime lubił zgrywać niewiniątko, niby właśnie niewinnie coś mówić, robić, podkręcać w ten sposób atmosferę. A przecież chodziło właśnie o uwodzenie Noah, o podniecenie go i sprawienie, żeby robił z Jaime’em te wszystkie wspaniałe rzeczy.
    Bardzo dobrze mu się tańczyło i ocierało o swojego chłopaka. Skradał mu pocałunki i z jednej strony chętnie znalazłby się już w hotelowym pokoju, a z drugiej… takie nakręcanie się też uwielbiał. Dlatego Noah przestał być już Złośliwą Bestyjką, ponieważ Jaime bardzo lubił to przeciąganie i utrzymywanie ich obu na skraju przyjemności.
    – Mhm, mi też zaschło w gardle – przyznał i odwrócił się do niego przodem. Złpał go za rękę i przeszli do najbliższego baru.
    Oczywiście, że Jaime nie chciałby macanek i szybkiego numerku w klubowej toalecie. Nie teraz – nie w obecnym życiu. Jasne, niestety takie rzeczy też zaliczył na swojej drodze. Ale to było jego dawne życie, które zostawił za sobą. Teraz było inaczej i nie wyobrażał sobie, aby mieli teraz z Noah zniknąć za drzwiami kabiny w łazience.
    Usiedli przy barze i Jaime zamówił dla nich coś mocnego i zimnego. Starał się uspokoić i liczył, że jego spodnie znów zrobią się luźniejsze. Na chwilę, bo na chwilę, ale żeby jednak!
    Jaime spojrzał na Noah i uśmiechnął się do niego. Złapał go też za dłoń, żeby było oczywiste, że ten tu przystojniak był zajęty.
    – Mówiłem ci już, jak bardzo lubię te nasze wyjazdy?

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  129. Jaime był zazdrośnikiem. Generalnie miał jeszcze kilka innych wad, więc no. Ale trzymanie łapki Noah nie wynikało jedynie z faktu bycia zazdrosnym, ale też z czułości! Naprawdę! I lubił go dotykać, to chyba też oczywiste.
    – Wiem, że jesteś – uśmiechnął się do niego na ten czuły gest. No i jak tu samemu go nie dotykać, kiedy później Noah przechodził do takich rzeczy? – Bogaci jak bogaci, ale trzeba jeszcze mieć tyle wolnego w pracy – zauważył.
    O pieniądze się nie martwił, chociaż wiedział, że Noah nie dałby Jaime’emu opłacić samemu całych wakacji. Nawet już nie proponował, nie sugerował, ponieważ nie chciał w ten sposób zdenerwować swojego chłopaka. Szkoda, że się na coś takiego nie godził, ale czy Jaime się temu dziwił? No nie. Rozumiał jak najbardziej. Zresztą, nadal pozostawała kwestia ilości dni urlopowych.
    – Och, tak! Przeprowadzka i wspólne mieszkanie. Nie mogę się doczekać, ale też nie chcę wracać. Ale mamy przed sobą jeszcze kilka dni. Będziemy zwiedzać, jeść dobre jedzenie i uprawiać dużo seksu – uśmiechnął się. Akurat barman podawał im drinki. A chyba to jedno słowo było dość uniwersalne na całym świecie. A przynajmniej dużo ludzi wiedziało o co chodzi. Tak jak barman, który spojrzał na nich tajemniczo-sugestywnie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  130. Jaime westchnął ciężko i pokiwał głową.
    – To prawda, u mnie jest nieco gorzej, ale myślę, że zawsze można coś pokombinować. Zresztą, zdążymy jeszcze pojechać do wielu miejsc – powiedział z uśmiechem i pogłaskał Noah po policzku. Oczywiście, że widział coraz wyraźniej ich wspólną przyszłość. Nieśmiało, bo nieśmiało się jej przyglądał, ale jednak ją widział. Poza tym, mieli razem zamieszkać, a to raczej dość poważny krok w związku. Przynajmniej w ich związku.
    Moretti zauważył uśmiech barmana. Cóż, najwyraźniej mężczyzna również popierał taki plan. Jaime nieco się speszył i zaraz napił się drinka, tym samym zasłaniając sobie twarz szklanką.
    Dobrze, że usiedli na chwilę się napić, przynajmniej nieco ochłoną. Jaime powoli się uspokajał, ale… wciąż gdzieś w głowie miał ten ich taniec i nie mógł się doczekać aż dokończą alkohol i wrócą na parkiet.
    – To super, że się zgodziłeś tutaj przyjść – powiedział nagle. – Tym bardziej, że nie bywamy w takich miejscach – zaśmiał się. – I pozwolę sobie dodać „pij, pij, będziesz łatwiejszy” – teraz roześmiał się głośniej. Wcale nie wypił tak dużo wina na kolacji! Po prostu był szczęśliwy.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  131. Dokładnie, ich związek był stabilny i raczej mocny. Może niektórzy by się nie zgodzili, bo co to jest dwa lata razem, a jeszcze przecież razem nie zamieszkali i nie wiedzą, jak im tak razem będzie. Przecież może im coś nie wypalić, ich przyzwyczajenia są różne… Ale to było ich życie. I można powiedzieć, że trochę już ze sobą mieszkali.
    – Hm… wypad na kluby z Charlotte i Jeromkiem? Nie wiem, czy przeżyjecie to z Jerome’em – zaśmiał się cicho. – W ogóle… „smarkatka” brzmi cudownie – tym razem zaśmiał się głośniej. – Pomyślimy. Bo jak mówiłem ci już kiedyś, mnie jakoś do takich miejsc już nie ciągnie, ale raz na jakiś czas jak nam się zachce jak dzisiaj… to dlaczego nie? – uśmiechnął się. – Nie chcę cię aż tak upijać, spokojnie – sam wziął kolejnego łyka. – Chodzi o to, żebyś był po prostu łatwiejszy…
    Zeskoczył z barowego stołka i stanął między nogami Noah. Pocałował go lekko, ale przeciągle.
    Po wypiciu alkoholu wrócili na parkiet. Pobawili się jeszcze jakiś czas aż w końcu zdecydowali się na powrót do hotelu. Jaime był bardzo zadowolony. Był wdzięczny Noah, że razem poszli wyszaleć się na parkiecie. Moretti nie zapomniał o uczuciu, jakie mu towarzyszyło podczas tańco-ocierania się z Noah. Ale najpierw potrzebował się odświeżyć. Zatem wciągnął swojego chłopaka pod prysznic, gdzie zaserwował mu wstęp do tego, czego chciał w łóżku.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  132. Po wspólnym prysznicu Jaime poprowadził Noah do łóżka. Pchnął go na nie, a sam usiadł obok, nogi opierając na materacu. Pocałował swojego chłopaka w usta dość leniwie, chociaż nadal był podniecony.
    – Jak mówiłem, mam dla nas prezenty – uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały chyba jeszcze bardziej.
    Jaime sięgnął do szafki nocnej i wyjął z niej opakowanie jak do nieco większej biżuterii. Podał je Noah.
    – Otwórz – zachęcił go.
    W środku znajdowały się dwa drobne wisiorki – na cienkim łańcuszku, a każdy z nich miał zawieszoną małą prostokątną blaszkę. Na jednym z nich został wykuty napis „Love.”, a na drugim „Hope.”. Mała biżuteria, nie rzucająca się w oczy i nie wadząca.
    – Planowałem dla ciebie ten z „Love”, ale możesz sobie wybrać – dodał.
    Dla siebie bardziej myślał o nadziei z raczej oczywistych względów. Ale to również pasowało do Noah. Dokładnie tak samo jak drugi napis. Ostatecznie mogli się wymieniać, to już zależało od nich.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  133. Jaime obserwował reakcję Noah na prezenty. Ucieszył się, kiedy okazało się, że jego chłopakowi spodobały się wisiorki. Odwzajemnił pocałunek, totalnie rozczulony zdaniem Noah, że chciałby mieć inicjały Jaime’ego na swoim wisiorku. Toż to genialny pomysł!
    – Numer telefonu? – zaśmiał się cicho. Sięgnął po drugi wisiorek i zapiął go na szyi Noah. – Kiedy myślę, że bardziej seksownie wyglądać nie możesz… to sprawiasz, że wyglądasz jeszcze seksowniej. Cieszę się bardzo, że ci się podobają – znów odwzajemnił pocałunek, jednocześnie siadając okrakiem na jego biodrach.
    Nim się obejrzeli, ich wycieczka do Paryża dobiegła końca. Chłopaki wrócili do Nowego Jorku, gdzie niedługo później mogli rozpocząć akcję przeprowadzkę. Pakowanie się zajęło Jaime’emu sporo czasu, ale nie tak, ile by to robił, gdyby nie pomoc Noah. Moretti miał samochód, więc całkiem sprawnie im poszło przewożenie rzeczy. Meble zostały w mieszkaniu i jakieś inne mniej potrzebne rzeczy.
    – Dobra, ostatni karton – Jaime postawił na podłodze pudło z jakimiś pierdołami. Tak, one były potrzebne! – Mam dość. Nie interesuje mnie, że jeszcze się muszę rozpakować – spojrzał na walizki ze swoimi ubraniami.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  134. Jaime był już nieco zmęczony tym wszystkim, ale w łazience nie tylko umył łapki, ale też wziął prysznic, żeby się odświeżyć i nieco rozbudzić. Jutro miał wolne, więc… możliwe, że noc będzie dla nich długa…
    Z wilgotnymi włosami wrócił do salonu i usiadł na kanapie, krzyżując nogi. Wszystko wyglądało wspaniale. Jaime nie mógł przestać się uśmiechać. Zerknął tylko w stronę Henia, ale świnka morska wyglądała na wyluzowaną, a nie zestresowaną całym przeprowadzkowym przedsięwzięciem. Na szczęście!
    – Za wspólne mieszkanie? – zaproponował chłopak, unosząc nieco kieliszek wina w stronę Noah, wznosząc tym samym toast. – A jedzenie wygląda świetnie.
    Po wzięciu łyka alkoholu, odłożył kieliszek i sięgnął po jedzenie. I pałeczki. Wciąż się uśmiechał. Był naprawdę szczęśliwy i nie mógł w to wszystko uwierzyć. On zamieszkał z kimś, kogo kochał? Niesamowite.
    – Pyszne – uznał, biorąc kolejnego kęsa. – Co powiesz na urlop na przełomie lipca i sierpnia? Albo w pierwszej połowie sierpnia? Albo możemy wziąć później jak ci pasuje, ale powoli chyba musimy się deklarować. To znaczy, ja muszę – usiadł przodem do Noah.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  135. Jaime też zawsze nosił wisiorek, ale do kąpieli go zdejmował, żeby go nie zniszczyć lub spuścić z wodą. Z jego szczęściem różnie to bywało. I również miał inicjały Noah, bo to świetny i mega uroczy pomysł.
    – Wspólne życie brzmi wspaniale – uśmiechnął się do niego.
    Wow, wow, wow. Czy to nie brzmiało jak poważna deklaracja? Jak taka poważna-poważna deklaracja? To mu się spodobało. Mocno.
    Jaime pokiwał głową na wakacyjne plany Noah.
    – Może nie wymarzone, ale co byś powiedział na kilkanaście dni w Grecji? Dom na klifie z widokiem na morze? Plażę zaraz za drzwiami? I po pokonaniu kilku schodów, wiadomo. Na pewno jest tam już wiele ciekawych knajp. Może nawet załapiemy się na jakieś wydarzenia, o których zechciałbyś napisać – patrzył na niego uważnie, biorąc powoli kolejne kęsy.
    Dawno go tam nie było, ale był już gotowy, aby wrócić i zobaczyć co się pozmieniało i tak dalej. Chętnie wybrałby się z Noah, więc liczył, że jego chłopakowi się to spodoba.

    Jaime

    OdpowiedzUsuń
  136. W odpowiedzi na dasz radę, Marshall westchnął ciężko. Czasami chciałby nie musieć dawać rady; chciał móc sobie samemu odpuścić. Wiedział jednakże, że to nie leżało w jego naturze – nawet jeśli pewnego dnia w swoim życiu miałby sięgnąć dna, wiedział, że się od niego odbije, zamiast na nim osiąść i w tym momencie w pewien sposób go to irytowało.
    Nie reagował na słowa Woolfa, przez co mogło wydawać się, że go nie słucha, ale bynajmniej tak nie było. Wpatrując się w nagrobek zmarłego, nienarodzonego syna, łowił każde słowo, które były szwagier miał mu do powiedzenia i z każdą kolejną chwilą był mu bardziej wdzięczny. Na pewno nie było to dla niego łatwe, a jednak Noah podjął się tego trudnego zadania i próbował pocieszyć Marshalla. Wyspiarz potrafił to docenić.
    — Wiem. Wiem to wszystko — odparł cicho i ponuro, kiedy tamten umilkł, a wcześniej nawet zaśmiał się krótko, kiedy wyobraził sobie Jaime’ego płaczącego nad nim przez całe dnie. Nie mógł dopuścić do tego, by ta wizja stała się prawdziwa, tym samym przestając być zabawną.
    — Tylko… Przyszedłem tu, żeby choć przez chwilę nie dawać rady — przyznał z pewnym zaskoczeniem, ponieważ dopiero kiedy sam wypowiedział te słowa na głos, zdał sobie sprawę z prawdziwego celu wizyty na cmentarzu. Tak jak w szpitalu, kiedy wyszedł do toalety, doświadczył czegoś w rodzaju ataku paniki, tak teraz też potrzebował choć na chwilę odpuścić samemu sobie, ponieważ nagromadzone w nim negatywne emocje musiały znaleźć ujście.
    Przekręciwszy głowę w bok, popatrzył po Noah. Bynajmniej go stąd nie wyganiał i nagle, kiedy tak przyglądał się mężczyźnie, tknęła go pewna myśl.
    — Właściwie… Jak ta historia wygląda z twojej perspektywy? — spytał ostrożnie i skinął głową ku nagrobkowi ojca Noah. Znał tylko jedną wersję, która zresztą ukazywała siedzącego tuż obok niego i pocieszającego go mężczyznę w nie najlepszym świetle. Jen opowiadała mu o swojej rodzinie. O matce i ojcu, a także o bracie. Przez cały ten czas Jerome nie miał okazji spojrzeć na znane sobie informacje z innej strony, zweryfikować je.
    — Oczywiście, nie musisz… — zaznaczył, gwoli ścisłości. Nie domagał się natychmiastowej odpowiedzi, ba!, nie musiał dostać jej wcale.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  137. Jaime zaśmiał się na komentarz Noah o ponownym wyjeździe do Europy. Później wziął kolejnego kęsa, odczekując tym samym na udzielenie odpowiedzi. Spojrzał na Noah i uśmiechnął się lekko.
    – A może dasz się po prostu tam zabrać, co? Dla odmiany możemy kupić droższe bilety i polecieć inną klasą.
    Moretti nie miał nic przeciwko ich wspólnym lotom, nieważne w jakiej cenie kupili bilety, najważniejsze, że Noah zawsze siedział obok niego. Ale raz na jakiś czas chciałby, aby Noah zgodził się, aby Jaime go gdzieś zabrał, nie przejmując się kosztami.
    – Och, wiele plaż na świecie, które musimy odwiedzić! Popływać w oceanach i morzach, wybrać się na jakiś rejs. Kocham wodę, doskonale o tym wiesz, więc, owszem, zwiedzimy jeszcze nie dziesięć plaż – zaśmiał się. Dokończył posiłek. – Po prostu… chcę ci pokazać nasz apartament w Grecji. Nie musielibyśmy martwić się o miejsce w hotelu. Co prawda moje łóżko tam jest jednoosobowe, ale… to chyba dla nas nie jakiś duży problem? A zawsze można kupić większe – uśmiechnął się wesoło.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  138. Jaime pokiwał powoli głową. Wiedział, że Noah się nie zgodzi, ale i tak chciał zaproponować. Było mu tylko trochę przykro mimo, że zdawał sobie sprawę z tego, jak to się skończy. Szkoda. Ale rozumiał, jak najbardziej.
    – „Lokum”… jasne – odłożył talerz. – Może kiedyś dasz się namówić na lot pierwszą klasą. Albo na pociąg. Wagon w pierwszej klasie też brzmi super – sięgnął po kieliszek i wziął kilka łyków. – Posprzątam – zaoferował po chwili i sięgnął po puste naczynia i pudełka, żeby je zgarnąć i przenieść do kuchni. Tu też panował mały bałagan przez najważniejsze sprzęty i garnki z mieszkania chłopaka. Oczywiście, że było to dla niego ważne, nadal lubił gotować, choć już od dawna nie eksperymentował. Nigdy nie wiadomo było, kiedy znów go najdzie na to ochota. – Oglądamy jakiś film? – zawołał z kuchni, próbując przekrzyczeć wodę, którą opłukiwał talerze nim schowa je do zmywarki.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  139. Jaime lekko podskoczył, kiedy Noah odezwał się tuż za jego plecami po jego głośniejszym pytaniu. Dlatego po prostu odetchnął i zaśmiał się nieco nerwowo. Ale zaraz się uspokoił, kiedy Noah pocałował go w kark.
    – Tak, to na pewno… spakowanie tego wszystkiego zajmie naprawdę sporo czasu… już mamy w tym doświadczenie – zaśmiał się cicho. Wytarł ręce, kiedy ogarnął już naczynia, spoglądając przez okno. Zaczęło dość intensywnie padać. – Mieliśmy szczęście z tą przeprowadzką dzisiaj – podszedł do swojego chłopaka i pocałował go w usta. – I nie, nie chcę oglądać filmu – usiadł na kuchennym blacie i przyciągnął Noah do siebie nogami, obejmując go, gdy tylko znalazł się przy nim. – Wolałbym coś innego. Nawet klimat nam się zrobił za oknem – podciągnął jego koszulkę i zdjął ją z niego. Z siebie też ściągnął górną część ubrań, pozostając w bawełnianych spodenkach za kolano. Spojrzał na wisiorek na szyi Noah. – Wyglądamy w nich… seksownie – uśmiechnął się. Położył dłoń na jego motku i pocałował go ponownie prosto w usta. – Kocham cię bardzo mocno – szepnął.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  140. Jaime uśmiechnął się na słowa Noah. On też chciał z nim spać, więc po prostu ułożył się wygodnie, wtulił w Noah, w kołderkę i zamknął oczy.
    – Dobranoc, kocie.
    I właściwie chwilę później już spał w najlepsze. W ich mieszkaniu, w ich łóżku.
    Obudził się pierwszy i uśmiechnął mimo odczuwalnego lekkiego dyskomfortu. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Przypominało mu to dość… dokładnie, co robili kilka godzin wcześniej. Aż położył sobie dłoń na pośladku na wspomnienie, co robił Noah. I było bardzo super.
    Pocałował swojego ukochanego w ramię, a później już się podnosił z łóżka. Spojrzał na kartony, westchnął i poszedł do łazienki się umyć. Pora było jeszcze się rozpakować, ale miał na to cały weekend.
    Ubrany w same bokserki i fartuch od Jerome’a zabrał się za przygotowywanie śniadania, które miało składać się z kawy dla Noah, herbaty dla niego i z tostów francuskich z różnymi dodatkami. Zerknął też na Henia, który też już nie spał i wyglądał na zadomowionego.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  141. Jaime usłyszał, że Noah już wstał. Niby poranek jak poranek, nie pierwszy raz tak go obchodzili – wstawali z tego samego łóżka, korzystali z łazienki, jedli wspólne śniadanie. Ale teraz było inaczej, bo teraz żaden z nich nie musiał wracać do siebie, bo był u siebie. I czy to nie było piękne?
    – Cześć – odpowiedział na powitanie swojego chłopaka. Zakręcił pupą, kiedy Noah go po niej pogłaskał. – Hej, bo zaraz wylądujemy w łóżku z powrotem jak będziesz tak robić… Wystarczy twój dotyk tam i już mnie podniecasz. A przez ten cienki materiał bokserek to już w ogóle – uśmiechnął się pod nosem. Wychodził na napaleńca, to na pewno, ale… cóż, na szczęście Noah już go takiego znał. – A czuję się bardzo dobrze. A ty? I jasne, możemy po śniadaniu zabrać się za rozpakowywanie w kuchni, ustawianie i tak dalej. Spoko, już się nauczyłem, co gdzie jest w tej kuchni, naszej kuchni – uśmiechnął się. Odwrócił się przodem do Noah i pocałował go w usta. – Ale teraz czas na śniadanie. Siadaj – poprosił i wrócił do kończenia przygotowywania śniadanka. W końcu mogli usiąść do stołu i zjeść. Jaime spoglądał na kartony, myśląc o tym, że im szybciej się za to wezmą, tym szybciej skończą.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  142. Jaime zmrużył nieco oczy, słysząc słowa Noah o tym, że to wszystko wina Moretti’ego, bo stał tak półnagi i sam się prosił o macanie. To fakt. Najczystsza i najprawdziwsza prawda.
    – Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedział tylko i prychnął pod nosem. – I tak, masz rację, musimy się wstrzymać. Chociażby do obiadu… Ubiorę się bardziej, a ty… no z tobą będzie gorzej. Wystarczy, że cię tu mam, w naszym mieszkaniu – powiedział poważnie, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. – I właśnie, ja się nigdzie nie wybieram, tu zostaję.
    Ale to naprawdę super brzmiało! Na usta sam się cisnął uśmiech. Szeroki, radosny, szczęśliwy.
    – Spokojnie, myślę, że się pomieszczę, niczego nie będziemy musieli dokupować. Chyba że mojego super miksera nigdzie nie wciśniemy, ale nie sądzę, że pojawi się taki problem.
    Przy stole Jaime napił się herbaty i w końcu zaczął jeść. Spojrzał na swojego chłopaka.
    – Mój gabinet… jak to brzmi! – zaśmiał się. – Ale trochę mi głupio, że ci tak zabieram ten pokój… wiem, że stał nieużywany, ale to dlatego, że chciałeś mieć współlokatora. Wiesz, nie musimy z niego robić żadnego gabinetu. Ooo, możemy tam trzymać nasze zabawki! – zaczął się śmiać. – Żartowałem! To nie było na poważnie. Nasze zabawki lepiej mieć od razu przy łóżku – dodał ciszej.
    Ostatecznie zabrali się za rozpakowywanie kuchennych rzeczy. Jamie wziął ze sobą kilka swoich ulubionych garnków, patelni, blach do pieczenia, najróżniejsze kubki też miał, wziął też sztućce na wypadek, gdyby mieli więcej gości. Kiedyś. W przyszłości. Dalekiej przyszłości. Oj, po prostu na wypadek, gdyby zmywarka nie została jeszcze zapełniona, a im by się skończyły widelce.
    – Dzisiaj obiad zdecydowanie zamówimy – odetchnął, składając kolejny karton. Całkiem nieźle im poszło. Kuchnię mieli już ogarniętą. Cóż, co cztery ręce to nie dwie. Czy jakoś tak.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  143. Jaime na pewno nie zamierzał się wahać w rozmawianiu o ewentualnych rzeczach, meblach, przedmiotach, sprzęcie, jakie byłyby mu potrzebne w ich mieszkaniu. Ale póki co takiej potrzeby nie było, wszystko elegancko się pomieściło.
    Później zaśmiał się na słowa Noah o tym, że to Moretti miał być tym mądrym i robić karierę.
    – Ja zrobię co najwyżej doktorat i będę badał zwłoki, prędzej to ty będziesz trzaskać karierę – uśmiechnął się do niego. Podszedł do niego i objął go za szyję, żeby złożyć na jego ustach czuły i długi pocałunek. – Już cię gdzieś wysyłają, już zbierasz klientów, czarujesz ich, a oni kupują, zamawiają, sprzedają… Więc szefostwo w końcu cię awansuje – cmoknął go jeszcze raz. – Ale fakt, miejsca do nauk i pisania prac nie odmówię. I tak, tak, zabawki przy łóżku, a biurko… gdybym się o nie oparł przodem… dałoby radę na jedną lub dwie rundy – uśmiechnął się pod nosem.
    Później Jaime w końcu puścił swojego chłopaka i przeszedł na kanapę. Usiadł na niej ciężko, wyciągnął nogi, aby oprzeć pięty na blacie stolika i sięgnął po laptopa, aby położyć go sobie na udach i zacząć przeglądać knajpy.
    – Mam ochotę na kuchnię indonezyjską. Ryż i ten chlebek… a ty? – zagadnął i chciał spojrzeć na Noah, kiedy zauważył reklamy, jakie wyświetla mu stronka. Reklamy z pierścionkami i obrączkami. – Nie patrz na reklamy, skup się na jedzeniu. Patrz, tu masz kuchnie świata – pokazał mu palcami co i jak.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  144. — Jasne — odparł krótko z poważnym wyrazem twarzy, kiedy Noah poprosił go, aby to zostało między nimi. A później już tylko słuchał mężczyzny, którego historii nigdy nie miał okazji poznać, aż do teraz i w miarę jak ten mówił, oczy Marshalla otwierały się coraz szerzej w bezgranicznym zdziwieniu.
    Nie było niczego dziwnego w tym, że opowieść Jennifer różniła się od tej, którą snuł teraz Woolf, niemniej wyspiarz nie spodziewał się aż tylu rewelacji oraz tego, że nieznane mu fakty, które właśnie ujrzały światło dzienne, będą aż tak kontrowersyjne. Jerome nie musiał się odzywać, ponieważ mówiło za niego jego ciało. Do szeroko otwartych oczu dołączyły wargi, które rozwarły się lekko wbrew woli trzydziestolatka i choć siedział po turecku, co przywodziło na myśl raczej luźną pozycję, jego ciało było wyraźnie spięte.
    Kiedy Noah skończył mówić, milczał przez chwilę, nie potrafiąc wykrztusić niczego sensownego.
    — Nie miałem pojęcia… — tchnął wreszcie słabo. Oblizał lekko spierzchnięte usta i zmarszczył ciemne brwi, wciąż powoli i jakby opornie przyswajając to, czego właśnie się dowiedział. Zauważył, że serce mocniej i szybciej tłukło się w jego piersi, a w żołądku osiadł niosący dyskomfort ciężar. Jerome czuł się nieswojo, będąc wyraźnie wybitym z rytmu nowymi informacjami. Pamiętał, że rodzina Jen zawsze miała w sobie coś, co może nie tyle lekko go odpychało, ale zdecydowanie budziło jego niechęć i choć wtedy nie wiedział, dlaczego, nie potrafił zaufać tym ludziom. Może podświadomie podejrzewał, że coś było nie tak?
    Marshall nie zauważył nawet, kiedy odwrócił wzrok od swojego rozmówcy. Potarł palcami skronie pulsujące tępym bólem i odetchnął głęboko. W opowieści Jen to Noah i ich ojciec byli czarnymi charakterami. Teraz Woolf tylko potwierdził znaną prawdę dotyczącą tego, że nic nigdy nie jest tylko białe lub tylko czarne. To z kolei sprawiło, że również Jerome mógł spojrzeć na swoje małżeństwo z innej perspektywy i nie był do końca przekonany, czy mu się to podoba. I czy aby na pewno chce to teraz – i w ogóle kiedykolwiek – analizować.
    — Chcesz jej kiedyś o tym powiedzieć? Jeśli nadarzy się okazja? — spytał, powracając spojrzeniem do twarzy drugiego bruneta. Wiedział, że podobnie jak on z byłą żoną, tak i Noah nie miał kontaktu z młodszą siostrą. Choć może akurat to w ostatnim czasie się zmieniło?
    Ponownie odwrócił głowę ku nagrobkowi i przesunął wzrokiem po wyrytych w kamieniu literach. Czuł się nieswojo. Tak jakby przeszłość, którą zdążył już od siebie odsunąć, znowu o sobie przypomniała. Z drugiej strony nie przejął się tym, co usłyszał tak bardzo, jakby mógł się tego po sobie spodziewać. Jego małżeństwo z Jen… To naprawdę był rozdział, który zdążył już zamknąć i z tego powodu nie było sensu, by nanosić na niego jakiekolwiek poprawki. Niedługo miały minąć dwa lata, odkąd zdecydował się na separację? A może już nawet trzy? Nie pamiętał dokładnie – czas płynął bezlitośnie i nieubłaganie, a on zdążył odejść naprawdę daleko od miejsca, w którym ścieżki jego i Jen się rozdzieliły. Na swój sposób zabawnym było, że to Noah siedział teraz u jego boku, i to w takim miejscu! Czego jak czego, ale tego, że to właśnie ten mężczyzna zostanie na dłużej w jego życiu, to się nie spodziewał.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  145. Jaime uśmiechnął się lekko, kiedy Noah uznał, że rozwiesi jego osiągnięcia na ścianach. To by było dziwne i przesadzone, ale to było urocze ze strony mężczyzny. Później odwzajemnił pocałunek.
    – No nie wiem, ja nie umiem się tak sprzedać, a to jest dobra umiejętność… na przykład na rozmowie kwalifikacyjnej czy coś – odpowiedział jeszcze nim przeszli do tematu zabaw na biurku Jaime’ego. Ojoj… Pokiwał głową, czując, że się rumieni. – Tak… właśnie dlatego chciałbym je tam wyeksponować… - dodał cicho. Poruszył biodrami, kiedy Noah położył dłoń na jego pośladku. Chciał go pocałować, no ale… jedzenie. Musieli coś zjeść. Zdecydowanie na pewno obaj byli bardzo głodni po tym rozpakowywaniu, prawda?
    Później Jaime już siedział z laptopem, a Noah zajmował miejsce obok. Moretti skinął głową. No dobra, czyli dwa takie same zamówienia i… pierścionki.
    – Mówiłem, że masz nie patrzeć – pokręcił głową. No, trochę sobie żarty robił, bo raczej ciężko by było, żeby Noah nie spojrzał na reklamy, siedząc obok, patrząc w ekran laptopa i po usłyszeniu, że ma na nie nie patrzeć, no nie? – Szukam, szukam, ale to nie dla nas. Mój kumpel z pracy chce się oświadczyć swojemu chłopakowi i obiecałem, że też czegoś ładnego poszukam. Podobno nie ma to być aż tak trudne, jak na pierścionek zaręczynowy, bo ten jego chłopak lubi świecidełka – spojrzał na Noah i położył dłoń na jego dłoni. – Spokojnie, nie zamierzam ci się oświadczać w najbliższym czasie i nie oczekuję, że ty to zrobisz – uśmiechnął się do niego lekko. Podsunął sobie jego dłoń do ust i cmoknął ją. Później dziabnął jeden jego palców ząbkami. I zaraz znów cmoknął. W końcu jednak wrócił do przeglądania jedzonka i ostatecznie zamówił dwa dania z kuchni indyjskiej i do tego jakieś przystawki. Tak z kilka. I desery. No a co, jak Jaime zamawiał, to konkretnie.
    Spojrzał na Noah. Chciał go zapytać, czy się wystraszył, ale postanowił to przemilczeć, żeby go nie zdenerwować. Po prostu odłożył sprzęt i przysnął się bliżej, żeby się przytulić do swojego chłopaka. Oparł głowę na jego ramieniu, obejmując go w pasie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  146. Fakt, początki wspólnego mieszkania mogły być dla nich trudne. Jaime też chciał całować i dotykać Noah przy każdej nadarzającej się okazji i powstrzymywał się jakimś magicznym sposobem. Wmawiał sobie zmęczenie przy rozpakowywaniu. I czekaniem na jedzenie. Wiadomo, raczej żaden z nich nie będzie chciał otwierać dostawcy/dostawczyni z nabrzmiałym penisem w spodniach, nie? Z poduszką przy kroczu byłoby jeszcze dziwniej, więc Jaime starał się utrzymać łapki przy sobie. Ząbki chyba też powinien…
    Jaime spojrzał na swojego chłopaka zdezorientowany.
    – Eee… - na jego twarzy można byłoby dostrzec symbol ładowania. – Nie wiem… chyba biżuteria ogólnie… - odpowiedział powoli. – Będę go musiał dopytać – dodał już pewniej. – Ale wydaje mi się, że jedno i drugie. Lubi biżuterię i lubi kamienie w biżuterii.
    Później uniósł brew wyżej.
    – Tatuaż zamiast obrączki? Interesujące… ale ja chyba byłbym tradycjonalistą i chciałbym złotą obrączkę nosić. Teraz robią takie ładne.
    Poprzeglądał już kilka stron z biżuterią i zauważył jakie ładne rzeczy teraz ludzie tworzyli. Na moment się rozmarzył. Na szczęście później już zamówił jedzonko i chwilę później przytulał się do Noah. Na pewno nie spodziewał się, że mężczyzna przewróci go na plecy i przygniecie swoim ciałem. Ach, jak miło! I jeszcze ten pocałunek… Jaime z ogromną przyjemnością go odwzajemnił. Odruchowo objął go też nogami w pasie, jakby chciał go przycisnąć do siebie jeszcze bardziej. No… to jak to było? Wymówki typu zmęczenie, oczekiwanie na jedzenie…
    - Nie, absolutnie nie jest to złe, że nie możesz przestać o tym myśleć – odpowiedział cicho. Cmoknął go lekko w usta. Przeczesał palcami jego włosy. – Ja mam ochotę już teraz uprawiać z tobą seks na tej kanapie… ale wiesz… jedzenie niedługo przyjedzie…
    Przekonywał też samego siebie, że lepiej się od siebie odsunąć. Przynajmniej do czasu, aż odbiorą zamówienie i zamkną drzwi. Cóż, jedzonko zawsze można było odgrzać.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  147. Jaime spojrzał na niego i uniósł brew wyżej.
    – Kupiłem nam po wisiorku i już jestem ogromnym fanem biżuterii? – zapytał całkiem poważnie. – Lubię też różne spinki do mankietów, to prawda, ale… serio myślisz, że lubię świecidełka?
    Może i tak było, Jaime sam po sobie tego nie zauważył. No ale to raczej by było coś dobrego niż negatywnego, więc nie było czego się bać ani czym się martwić.
    Później już leżeli na kanapie. To znaczy Jaime leżał, a Noah na nim. Przytulali się i lekko całowali. Moretti wciąż miział swojego chłopaka po włosach i uśmiechał się delikatnie.
    – Tak, jedzenie, rozpakowywanie, a później… później będziemy mieli trochę czasu wolnego…
    Jaime zauważył, że Noah wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie dociekał, bo uznał, że wyznanie mu miłości było właśnie tym czymś. Pocałował go czule, jednocześnie przytulając go do siebie ponownie. Mocno.
    – Ja ciebie też kocham, bardzo. I… i mam takie wrażenie, że to jest… poza mną – szepnął. – To takie dziwne uczucie, ale… jejku – zamilkł na moment. – Czuję, że moja miłość do ciebie jest przeogromna, że jest dookoła mnie, bo po prostu moje serce nie jest w stanie jej całej pomieścić i utrzymać.
    Jego serce zabiło mocniej na to wyznanie. Nie zwolnił jednak swojego uścisku i cały czas trzymał Noah najbliżej jak się dało. Kochał go i nie wyobrażał już sobie życia bez niego.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  148. Jaime nie wiedział, może faktycznie polubił się z biżuterią… czy powinien sobie sprawić jakąś szkatułkę? Albo szufladę jak mieli w filmach? Nie, bez przesady…
    Poza tym, teraz miał ciekawsze rzeczy, na których chciał się skupić. Patrzył na Noah, niepewny, co mężczyzna zrobi po tym, co powiedział Jaime. Ale to było wyznanie miłości… Co prawda padło więcej cennych słów niż tylko „kocham cię”, ale… miał poczucie, że chciał mu to powiedzieć. Naprawdę tak czuł. Było to dziwne i zaskakujące nawet dla niego, ponieważ nie spodziewał się, że kiedykolwiek coś takiego poczuje. Ale jednak tak się stało, działo się tak i mogło to być nieco przerażające, bo… przecież wydarzyć się mogło wszystko.
    Jaime może nie spodziewał się, że Noah zacznie mu odpowiadać tym samym, ale… „dziękuję” było jakieś takie… nie takie. Ale natomiast jego wzruszenie rekompensowało wszystko. I ta niepewność z jego głosie. Ojej! Do czego on doprowadził Noah?
    Wsunął palce w jego włosy i westchnął, kiedy Noah pocałował go w skroń. Na moment przymknął oczy, aby znów na niego patrzeć.
    – Nie, jeszcze nie wstajemy – odpowiedział cicho. Cóż mógł poradzić na to, że uwielbiał, kiedy Noah na nim leżał? – Jeszcze chwilę… jedzenie jeszcze nie przyjechało – zamruczał i pocałował go czule w usta. Pogłaskał go po policzkach i uśmiechnął się lekko.
    Dostawca z ich zamówieniem pojawił się jakiś czas później. Jaime w końcu puścił Noah i kiedy tylko mężczyzna się podniósł, Jaime usiadł na kanapie. Poprawił włosy i zrobił nieco więcej miejsca na stoliku przy kanapie.
    – Jedzonko! – zawołał ucieszony. Miał nadzieję, że nie będzie teraz między nimi dziwnie przez to wyznanie.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  149. Pokiwał ze zrozumieniem głową, kiedy Noah powiedział, że nie zamierzał informować Jen o tym, co sam wiedział. Zresztą jeśli stan rzeczy się nie zmieni, nic nie wskazywało na to, by którykolwiek z nich w ogóle miał ku temu okazję.
    Wpatrywał się uparcie w nagrobek zmarłego przed narodzinami syna i odwrócił głowę dopiero, kiedy usłyszał swoje imię. Skupił wzrok na Noah i niemalże stracił dech w piersiach, kiedy Woolf powiedział to, co powiedział.
    — Dz-dzięki — wydukał, a kiedy Noah wspomniał o wyrzutach, pokiwał głową. Woolf prawdopodobnie musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo jego słowa były trafne. Na tyle, że pozostawiły Marshalla bez niczego, co ten mógłby powiedzieć w odpowiedzi, więc po prostu milczał, woląc to, niż wykrztuszenie z siebie czegoś nieodpowiedniego.
    — Potrzebuję jeszcze chwili — zdecydował, ale jednocześnie spojrzał na byłego szwagra ze zdecydowaniem. — Ale do ciebie dołączę — dodał z cieniem uśmiechu, a później odprowadził mężczyznę wzrokiem i dopiero kiedy Noah zniknął z jego pola widzenia, odwrócił głowę z powrotem ku nagrobkowi.
    Gdyby chciał, mógłby przez długie godziny analizować to, czego przed chwilą się dowiedział, ale… nie chciał. Miał przeczucie, że gdyby tylko zaczął to robić i, co więcej, przekładać historię rodzinną Jennifer na to, jak wyglądał na różnych etapach ich związek, mógłby dojść do nieciekawych wniosków i tym samym znaleźć się w takim emocjonalnym miejscu, w którym nie chciał teraz przebywać. Był szczęśliwy. Miał cudowną narzeczoną, niesamowitą córkę i poukładane życie. Przewracanie do góry nogami przeszłości i układanie jej na nowo nie było mu do niczego potrzebne.
    Po półgodzinie wstał i rozruszał zdrętwiałe kończyny, a następnie odszukał bar, którego dokładny adres Noah przesłał mu w wiadomości. Wypatrzył mężczyznę przy kontuarze i pozostawiwszy kurtkę na wieszaku przy wejściu, dołączył do Noah, zająwszy wolny, barowy stołek obok niego. Zamówił dwa razy rum z colą, tak by jego towarzysza miał w czym umoczyć usta, kiedy już skończy pić aktualnie sączony napój.
    — Więc… jak było w Paryżu? — zagadnął niezobowiązująco, ale nie bez rozbawienia, jakby przed chwilą nie odbyli dość trudnej rozmowy i właśnie to go tak śmieszyło. — Znam już perspektywę Jaime’ego, ale nie twoją — podkreślił i zerknąwszy na bruneta, upił łyk drinka chwilę wcześniej podsuniętego przez barmana.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  150. Podobne spotkania na cmentarzu, gdyby miało dochodzić do nich częściej, faktycznie mogłyby okazać się dla nich kłopotliwe i niezręczne. Był to jednak kłopot łatwy do rozwiązania – wystarczyła krótka wiadomość i upewnienie się, że ten drugi nie wpadł w tym samym momencie na dokładnie ten sam pomysł, co ten pierwszy.
    Uśmiechnął się wesoło, kiedy Noah z entuzjazmem zareagował na pojawienie się tuż pod jego nosem drugiego drinka, kiedy ledwo co skończył sączyć pierwszego. Kto jak to, ale Jerome potrafił zrobić dobre wejście. Poza tym podejrzewał, że im obojgu przyda się odrobina alkoholu na rozluźnienie i przytępienie niechcianych myśli, więc nie było większego sensu w tym, żeby zwlekać z zaserwowaniem sobie tego znieczulenia.
    — To dobrze, cieszę się. Jaime też był więcej niż zadowolony — stwierdził i powoli pokiwał głową. — Wspominał mi też o tym, że już razem zamieszkaliście. Masz już jakiś kąt, w którym będziesz się chował w czasie moich odwiedzin? — zażartował i mrugnął do niego porozumiewawczo. — A tak na poważnie, mam nadzieję, że nie planujesz uciekać na samą wieść o tym, że mam przyjść?
    Ich relacja ustabilizowała się na tyle, że Jerome nie miał absolutnie nic przeciwko obecności Noah oraz spędzaniu czasu wspólnie z nim i Jaime’em. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia i między innymi dlatego wyspiarz wolał zawczasu rozjaśnić pewne kwestie, aby podkreślić, że te już dawno przestały być dla niego problematyczne.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  151. Chcąc, nie chcąc, skoro obydwaj traktowali groby najbliższych jako miejsce, do którego mogli przyjść, aby się wyciszyć, powinni wypracować sobie jakikolwiek system wczesnego ostrzegania. Fakt, wysłanie wiadomości równałoby się z przyznam się do gorszego samopoczucia, ale z drugiej strony uchroniłoby to ich przed wpadaniem na siebie w momentach, w których byli najbardziej odsłonięci, ponieważ jak zostało słusznie zauważone, tak blisko ze sobą nie byli. Może miała to być kwestia wyboru mniejszego zła?
    W odpowiedzi na pytanie Noah, Jerome tylko wzruszył ramionami i uniósł drinka do ust, przez co szklanka zakryła jego uśmieszek i wysłuchał jego dalszych słów. Cieszył się, że jakimś cudem dotarli do tego etapu znajomości, w którym nie czuli, że są zmuszeni przed sobą uciekać. Było to dla niego ważne ze względu na Jaime’ego.
    — Tak, ja też nie przywykłem do otwartych przestrzeni — zgodził się z mężczyzną, dając mu do zrozumienia, że wie, co ten miał na myśli. — Co prawda mój rodzinny dom jest malutki i ciężko w nim o kawałek miejsca tylko dla siebie, ale… W razie czego zawsze mogłem trzasnąć drzwiami — zauważył i zaśmiał się krótko. — W sumie… W całym moim życiu uzbierałyby się może maksymalnie dwa lata, kiedy mieszkałem sam. Nie zaznałem za dużo tego luksusu — dodał, rzucił Woolfowi krótkie spojrzenie, a potem pociągnął kilka drobnych łyków smakowitego drinka. Wspólne zamieszkanie z kimkolwiek zawsze oznaczało pójście na kilka kompromisów, a często nawet więcej, niż kilka.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  152. Jaime usiadł wygodnie, wziął talerz i nałożył sobie wszystko, co jego z pudełek. Dobra, nie wszystko, ale główne danie. Przystawki i desery zostawił w oryginalnych opakowaniach, chociaż usunął wieko spod przystawek. Chłopak podjadał trochę tego, trochę głównego i rozkoszował się smakiem. I pocałunkiem w policzek od Noah. Uwielbiał wszystkie gesty z jego strony – te czułe i te bardziej namiętne, ostre.
    – Smacznego – odpowiedział i uśmiechnął się do niego. Później pokiwał głową. – To jest świetny pomysł. Na serio. Po jedzeniu możemy poszukać takiej aplikacji. Nie będzie problemu później, że ktoś coś czegoś nie kupił.
    Faktycznie poszukali takiej apki i po chwili już mogli z niej wspólnie korzystać. Genialny wynalazek, naprawdę.
    – Niedługo ślub mojego kuzyna. Muszę wziąć wolne, od uczelni akurat mi pasuje, ale w pracy… no wiadomo. Tym bardziej, że to Hawaje! – zaśmiał się cicho. Popijał herbatą zjedzony posiłek, choć jeszcze trochę deseru i przystawek zostało. Jaime ostatnio dużo jadł, jakby nadrabiał niejedzenie przez kilka lat.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  153. — Nie, nie zdarzyło mi się — odparł z rozbawieniem, a później wysłuchał tego, co Noah miał do powiedzenia. Jerome był poniekąd pod wrażeniem tego, jak on i Jaime nieśpiesznie rozwijali swoją relację – w porównaniu z nimi Barbadosyjczyk był w gorącej wodzie kompany. Oczywiście takie porównywanie się nie miało większego sensu, ponieważ każdy powinien działać we własnym tempie, ale… Może Marshall uniknąłby kilku życiowych błędów, gdyby do pewnych spraw podszedł z chłodną głową?
    — A myśleliście o wynajęciu czegoś wspólnie? — zapytał z czystej ciekawości. Rozumiał problemy mogące wyniknąć z tego, że jedna osoba przeprowadzała się do drugiej. W takiej sytuacji ktoś zawsze był bardziej u siebie. Tymczasem wspólny start w nowym dla każdego miejscu? Brzmiało sprawiedliwie, prawda? Niemniej w zależności od możliwości, najczęściej tych finansowych, często można było jedynie o tym pomarzyć.
    Sięgnął po drinka i odstawił na kontuar pustą szklankę. Co za tym idzie, kiedy tylko ściągnął na siebie uwagę barmana, poprosił jeszcze raz o to samo. Miał też otwarty rachunek, więc nie musiał każdorazowo sięgać do portfela i uiszczać stosownej opłaty, co było dla niego naprawdę wygodne.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  154. Jaime w końcu odłożył talerz na stolik, ale sięgnął po jeszcze jedną przystawkę. No, teraz to już się wypełnił i dopełnił. I było mu super… Ale! Przytulił się jeszcze do Noah i westchnął. Tak, teraz było najlepiej; najedzony, było mu ciepło i miło… przytulał się do swojego ukochanego… Aż przymknął oczy. Później uniósł brew wyżej, nadal mając zamknięte oczy i słuchał, co mówił Noah.
    – A tobie nie? – zapytał, mocniej go obejmując w pasie. Noah był taki ciepły i przytulaśny… - Też ci się przyda taka… wycieczka kilkudniowa. Założymy spódniczki z trawy i będziemy tańczyć hula – uśmiechnął się szeroko. W końcu otworzył oczy i podniósł głowę, żeby na niego spojrzeć. – Wiesz… chyba nie wszyscy w mojej rodzinie wiedzą, że mam faceta, więc… podejrzewam, że mogą się na nas dziwnie patrzeć. Chociaż pewnie ci, co wiedzą, też się będą gapić, bo jeszcze nas razem nie widzieli… I nie wiem jak rodzina przyszłej żony mojego kuzyna, ale… damy radę, prawda? – zapytał i pogłaskał go po policzku. Pocałował go czule. – Najwyżej, gdyby było źle i nie będziemy się czuć dobrze w ich towarzystwie, to uciekniemy z powrotem do Nowego Jorku. Albo! Po co marnować urlop, polecimy w inne miejsce – uśmiechnął się szeroko. – Chociaż wolałbym posiedzieć na tych Hawajach i uczestniczyć w tym ślubie. Na pewno będzie piękny. No i to ten kuzyn, który ma przejąć rodzinną firmę. Fajnie, gdybyście się poznali.
    Miał nadzieję, że Noah się nie wystraszy. W końcu nie wszyscy byli tolerancyjni i faktycznie istniała szansa, że w ich stronę polecą nieprzyjemne komentarze. Jaime miał jednak ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

    Lisek

    OdpowiedzUsuń
  155. — Też mam taką nadzieję — odparł krótko i uśmiechnął się przy tym lekko. Nie miał niczego więcej do dodania w tym temacie i też nie chciał, by Noah odniósł wrażenie, jakoby Marshall pakował się z buciorami w relację tej dwójki.
    — A Henio? — spytał tuż po tym, jak jego umysł przeszyła myśl o zwierzątku, co sprawiło, że automatycznie rozjaśniła się również jego twarz. — Znaleźliście dla niego kąt? — dopytał, poniekąd z przekąsem. Nieraz przecież bywał u Morettiego i podziwiał wybieg dla świnki morskiej, który skonstruował jego przyjaciel. Oczywiście zdarzyło mu się naigrywać z tej konstrukcji, ale właśnie w ten przewrotny sposób wyspiarz najczęściej okazywał sympatię i po prawdzie, to był pod wrażeniem tego, co stworzył Jaime. Choć do niego samego nie bez powodu przylgnęło miano złotej rączki, podejrzewał, że nie zbudowałby niczego podobnego.
    Gdzieś w tak zwanym międzyczasie zdążył też pociągnąć kilka łyków ze swojej szklanki. Tego dnia alkohol wyjątkowo mu smakował, a wszystko dlatego, że dobrze koił zszargane nerwy i ubarwiał szarą, przytłaczającą rzeczywistość, tym samym czyniąc ją lepszą. Po wizycie na cmentarzu i rozmowie z Noah, Jerome najzwyczajniej w świecie potrzebował czegoś, co pomoże mu się rozluźnić.

    JEROME MARSHALL

    OdpowiedzUsuń
  156. Jaime pokiwał głową i uśmiechnął się. Z pewnością podeśle mu daty i wtedy już Noah zdecyduje od kiedy i do kiedy weźmie sobie wolne. Jaime na pewno wolałby po powrocie z wyjazdu nie wracać na drugi dzień do pracy, więc jakoś to sobie rozplanuje. Właściwie musiałby się tym zająć jak najszybciej, żeby za dużo osób u niego w pracy nie zarezerwowało sobie tego samego terminu.
    – Byłoby miło, gdybyś faktycznie się do mnie nie dobierał przy mojej rodzinie i rodzinie tamtej panny – roześmiał się. – Oczywiście, nie wliczają się w to pocałunki, przytulanie i trzymanie za łapki, żebyśmy mieli jasność, kocie – pocałował go w policzek. Później westchnął i zrobił się poważny. – Ja wiem, że my tego nie sknocimy. Znaczy wiesz, naszym jakimś nieodpowiednim zachowaniem, ale trochę się martwię, że inni mogą zareagować na nasz związek negatywnie. Niby XXI wiek, a wiesz, że nie wszyscy są jeszcze tak otwarci – pogłaskał go po klatce piersiowej. – Ale nie martwmy się na zapas, to znaczy ja nie będę się martwił na zapas – podniósł się. – Tak, zależy mi, żeby się tam zjawić i to przeżywać. Ja… nie widziałem się z większością mojej rodziny odkąd się przeprowadziliśmy do Nowego Jorku i… cieszę się, że będziesz tam ze mną – złapał go za rękę i uśmiechnął się do niego ciepło.

    OdpowiedzUsuń