Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2184. Zima smak ma twoich ust

  Lipcowy ciepły deszcz nieprzerwanie od kilku godzin ozdabiał ulice Memphis. Mieszkańcy chowali głowy pod ogromnymi parasolami o przeróżnych kolorach lub ukryci w kapturach, próbowali na pieszo dotrzeć do punktu docelowego. Kierowcy subtelniej hamowali przy sygnalizacjach świetlnych, przejściach czy wtedy, gdy dany znak drogowy nakazywał utrzymanie odpowiedniej prędkości. Jednym z podróżujących z pracy do domu był mężczyzna siedzący wygodnie w szarej pięcioosobowej Skodzie Karoq, gdzie uważnie obserwował ruch wycieraczek, słuchając najnowszych informacji o tym, co w przeciągu ostatniej doby wydarzyło się w mieście. Tyle że jego jak zawsze nie interesowało to, o czym aktualnie mówiła dziennikarka. Nie chciał znać wyniku meczu tutejszej drużyny; nazw nowo otwierających się sklepów na drugim piętrze galerii handlowej; ofert kulinarnych z kilku restauracji czy też wiedzieć o tym, jakie ulice ominąć ze względu na wciąż trwający remont drogowy. 

Jego zainteresowałaby jedynie audycja stworzona z myślą o Pameli. O ciemnookiej kobiecie, w której zakochał się w przeraźliwie mroźnym styczniu i trwał przy niej od tamtej pory nie tylko w zimę, lecz w niezbyt przyjazną dla niego wiosnę; w gorące, często zbyt przytłaczające wysokimi temperaturami lato i nostalgiczną, nie tyle, co ponurą, bo pełną kolorów jesień. Usatysfakcjonowany zajął miejsce parkingowe przypisane do ich przestronnego mieszkania, a kiedy wyciągnął z tylnego siedzenia trzy materiałowe torby zapełnione jedynie spożywczymi zakupami, poszedł prosto w kierunku bloku, aby resztę dnia spędzić z narzeczoną.

Każdy dorosły zna realia życia — praca, dom ze znajomymi ścianami i często niedoczas, którym usprawiedliwia się wszystko. Nieobecność na niedzielnym obiedzie u rodziców, niedzwonienie do bliskiej osoby regularnie co kilka dni, nieprzyjmowanie zaproszeń na ważne uroczystości nie tylko rodzinne, ale też wyprawiane przez przyjaciół; niepójście na siłownię mimo wykupionego karnetu, na premierę interesującego filmu, do biblioteki po to, żeby wymienić wypożyczone pozycje na książki z najnowszej oferty czy też niemożliwość znalezienia dogodnego terminu na kontrolę lekarską. On próbował zdążyć z każdą sprawą. Nie zaniedbywał żyjących rodziców, mieszkających od niego o półtorej godziny drogi, bo kiedy tylko wiedział, że Memphis wypuści go z ramion, a Pamela z wielką chęcią odwiedzi przyszłych teściów, wsiadał do samochodu i potrafił bywać u nich nie tylko ciałem, lecz i duszą. Interesował się tym, co męczy dwoje ludzi po siedemdziesiątym roku życia z pięćdziesięcioletnim stażem małżeńskim. Wywracał oczami, gdy mama groziła palcem na widok elektronicznego papierosa wypalanego za każdym razem na ganku lub balkonie. Schodził z tatą do piwnicy, żeby zabrać stamtąd słoiki z przetworami do obiadu, ale jednocześnie odbyć z nim krótką, lecz wartościową i w pełni męską rozmowę. Miał czas na skontaktowanie się ze starszym rodzeństwem — z trzema braćmi przebywającymi na terenie Stanów Zjednoczonych i jeszcze bardziej dbał o relacje z dwiema siostrami, które wyjechały do innych państw ze względu na nieprzelotne uczucia. Lubił tę gromadkę ludzi i był niesamowicie wdzięczny, że pojawił się w rodzinie jako ostatnie dziecko, bo gdy zjawiali się całą szóstką w domu rodzinnym, nie mógł opędzić się od zainteresowania, długiego przytulania czy też pocałunków dawanych w policzki. Wszyscy wciąż widzieli w nim małego człowieczka, który mimo różnicy wieku między rodzeństwem, próbował za nimi nadążyć na swoich krócióśnych nóżkach i zachowywać się tak, aby żadne z nich nie poskarżyło rodzicom na temat jego niepoprawnego postępowania. Nigdy nie dzwonił na podany w zaproszeniu numer telefonu, informując o nieprzybyciu na organizowaną imprezę. Bawił się wyśmienicie na weselach, urodzinach, rocznicach ślubów, przyjęciach kawalerskich i był tym mężczyzną, którego zawsze widywano na parkiecie. Nie czułby się komfortowo, nie prosząc do tańca kobiet, które prowadził odpowiednio w rytm melodii i słyszał następnie, że jest wyśmienitym tancerzem, zasługującym na wyższą ocenę, niż pięć gwiazdek Google. Również ciężko byłoby mu od czasu do czasu nie wyjść na miasto — był domatorem, to fakt. W pełni wystarczała mu wygodna sofa, z której zerkał na aktualnie oglądany przez Pamelę serial; przewracał kartki przeczytanych przez nią książek, kiedy po zarezerwowaniu kolejnych pozycji w bibliotece, musiała pocieszyć się tekstem czarnych liter z kolorowych magazynów kobiecych czy też mógł spędzić wolny czas, przenosząc się do fikcyjnego świata ulubionej gry. Jednakże wiedział, że tuż za murami budynku, w którym mieli swój zaprojektowany według wspólnych marzeń kącik, czekała równie przyjemna rzeczywistość. Często spontanicznie potrafił zaplanować dzień tak, by w domu spędzić ledwie co krótką noc. Sam czy to wspólnie z partnerką spacerował po uliczkach Shelby Farms Park lub Overton Park. Odwiedzał okolicznych sprzedawców, kupując u nich choć drobnostkę, żeby wesprzeć niestabilny prywatny interes, który nie miał szans konkurować ze znanymi na całym świecie markami. Przechodził przy znanym posągu Elvisa Presleya. Słuchał muzyki na żywo czy zakładał ulubione rolki, nie chcąc słyszeć o tym, że równie szybko i prosto nauczyłby się jazdy na łyżwach. 

Minąwszy się na klatce schodowej z sąsiadem zajmującym lokal tuż pod nimi, powitał zarówno jego jak i kudłatego, karmelowego psa, z którym emerytowany ochroniarz wychodził na spacery o stałych porach. Zawsze o piątej czterdzieści pięć, w samo południe, tuż przed godziną szesnastą i około dwudziestej drugiej. 

— Panie sąsiedzie, to co za dwa tygodnie będziesz szczęśliwym mężem, tak? 

— Będę, będę. Odliczam godziny i już nie mogę się doczekać. Dzisiaj byłem ostatni dzień w pracy, a kiedy tam wrócę po urlopie, to już z obrączką na palcu. 

— Pamiętam, jak to było u mnie. W tym roku obchodzilibyśmy dwudziestą dziewiątą rocznicę ślubu, gdyby Lucy nie zachorowała. Nie ma jej ze mną trzy lata, a ja wciąż pozostaję jej wierny, jak Lucky mnie. Stres jest?

— Pańska żona była wspaniała. Nie zapomnę, jak uratowała mi życie tą warzywną zupą, gdy tak ciężko przechodziłem grypę, a Pamela cały czas jest wdzięczna za wydziergany na drutach szalik w komplecie z czapką. Pani Lucy idealnie dobrała kolory do jej urody. Natomiast co do stresu, póki co, nie mam go wcale, bo żenię się ze swoim aniołem. Przeszedłem w życiu przez kilka relacji, ale to z nią czuję się odpowiednio. Zna mnie na wylot. To idealne dopasowanie. Jesteśmy jak puzzle i kocham Mel nad życie. 

Pożegnawszy sąsiada, pogłaskał za uchem chętnego na pieszczoty Lucky’ego i pokonując ostatnią kondygnację schodów, otworzył drzwi po lewej stronie, nasłuchując odgłosów czy to grającego telewizora, czy radia lub krzyczącej na powitanie ciemnowłosej. Niestety od progu uderzyła go głucha cisza, niepodobna do pełnej życia kobiety. Odnosząc ciężkie torby do kuchni, pomyślał o tym, że być może wtulona w liczne małe poduszki, zapewne nieprzykryta, usnęła tuż po tym, jak dzwonił do niej, dopytując o to, czy wziąć jej truskawkową, czy cytrynową wodę, kiedy na żadnej z półek nie znalazł tej o smaku brzoskwiniowym. Po schowaniu produktów niezbędnych do przechowywania ich w lodówce odwiesił kurtkę, zdjął trampki i na palcach poszedł do sypialni. Wszystko było na swoim miejscu, w powietrzu pachniało jej mgiełką do ciała i oprócz porzuconego niedbale koca, nic więcej nie przyciągnęło jego uwagi. 

— Pamela! Nie uwierzysz, ale do sprzedaży wróciły twoje ulubione szyszki z ryżu preparowanego i kupiłem ich kilka na zaś, gdyby znowu zniknęły na prawie rok z półek. Pomyślałem, że przydadzą się na kontynuację "To my". Nawet nie waż się mówić, że obejrzałaś choć jedną minutę beze mnie… 

Wrócił do kuchni po paczkę żurawiny suszonej w czekoladzie deserowej i szeleszcząc opakowaniem, rozerwał je zgrabnie, wysypując słodkość na dłoń. Już miał wrzucić przekąskę do ust, ale zaskoczony pochylił się nad garnkiem, widząc potrawę, zajmującą na pewno jedno z trzech miejsc na podium. Kochał jeść wszystko. Nie wybrzydzał. Wiedział, że nawet coś, co nie było do końca zdrowe, można było wprowadzić do jadłospisu, choć ostrożnie dobierał wszelkie składniki. Był tym dzieckiem, któremu mama bez problemu podsuwała talerz i nie musiała obawiać się braku apetytu u najmłodszej pociechy. W pewnym momencie poczuł się źle we własnym ciele, ale nie chcąc rezygnować z pysznych potraw i chodzić na mordercze treningi, ograniczył ilość porcji i schudł pięknych oraz potrzebnych dwadzieścia jeden kilogramów.

— Obłędne! - Skomentował po oblizaniu łyżki. — Pszczółko, już dawno dotarłaś przez żołądek do mojego serca, ale pstrąg w twoim wykonaniu nigdy mi się nie znudzi. - Ustawił odpowiednią temperaturę na kuchence indukcyjnej i poszedł do drugiego pokoju, by nakryć Pam ze słuchawkami, pochłoniętą w samotnym oglądaniu horroru. —  Mam cię. 

Ponownie powitało go puste pomieszczenie. Jedyne co zrobił, to prędko zamknął okno, orientując się, że to niepodobne do Pameli, by tak wychodzić z mieszkania bez słowa. Nie wspomniała mu w trakcie rozmowy o wyjściu, a na lodówce obok pokaźnej kolekcji magnesów z różnych miejsc na mapie świata, nie zostawiła samoprzylepnej kartki z krótką informacją. 

— Dziwne…

Z tylnej kieszeni spodni wyjął telefon i wybrał ostatni numer, czekając, aż odbierze, jednak nie dotknęła palcem zielonej słuchawki ani za pierwszym, ani za drugim, ani też za siódmym razem. Nie chcąc popadać w paranoję, przestał wydzwaniać, bo w oczach ludzi pasowałby na narzeczonego, kontrolującego ukochaną na każdym kroku, a takim człowiekiem nie był w żadnym momencie ich związku. Dopiero wieczorem po pięciu godzinach bez żadnego odzewu z jej strony, zaczął martwić się na poważnie. Miała wolne aż do jutrzejszej służby, którą powinna rozpocząć punktualnie o czternastej; przestała być aktywna na wszystkich portalach społecznościowych; milczała jak zaklęta i coś w nim pękło, bo w jednej chwili zaczął wydzwaniać do wszystkich ważnych jej osób. Dwie przyjaciółki nie miały z Pamelą kontaktu od wczesnych godzin porannych. Fryzjer potwierdził, że przyszła punktualnie na wizytę, podciął jej końcówki i zadowolona poszła do domu. Natomiast wieloletni partner z pracy, wyższy jednym stopniem policjant spotęgował strach w przyszłym mężu koleżanki. 

— Wczoraj na służbie była jakaś taka nie w sosie. Wyjątkowo większość czasu przemilczała, całą przerwę pisała coś w prywatnym notatniku, a na dodatek nie robiła tego, co zawsze. Odmówiła lunchu w naszych miejscach. Nie wypiła ani jednej kawy. Nie śmiała się z żartów. Zachowywała się jak nie Pam, którą znam. Pogrążona w swoich myślach, nie była skora nawet do dawania pouczeń, a od razu wlepiała mandaty, bo co jak co, ale wczoraj była wyjątkowo cięta do wszystkich zatrzymanych. Przecież wszyscy wiemy, że to ja jestem tym złym policjantem, kiedy ona jest dobrą policjantką. Nawet nie ucieszyła się, gdy Gaia odbierając mnie z pracy, szepnęła jej w tajemnicy, że pojutrze jest wyprzedaż jakichś szminek, na które tak polowała, ale podobno były cholernie drogie i kupiła wyłącznie jedną, kiedy zachwyciła się aż sześcioma odcieniami. Dzwoń do skutku, ja spróbuję uruchomić kontakty służbowe i na pewno znajdziemy zgubę. 

Wykąpany chodził od okna do okna, wciąż wybierając znany na pamięć numer, próbując usłyszeć coś więcej niż — Kochani, nagrajcie się, a w wolnej chwili odsłucham i do was oddzwonię. Ściskam mocno... Czy to możliwe, że specjalnie nie odbierała, czy właśnie w tej chwili działa się jej jakaś krzywda? W końcu jako stróż prawa musiała liczyć się z wieloma zagrażającymi życiu sprawami. Gryząc od wewnątrz policzek, poczuł smak krwi i zdezorientowany rzucił się wprost na łóżko, uderzając głową o coś twardego. Szybko odkopał kołdrę, znajdując pod spodem notatnik i wsunięty między kartki długopis. 



z 14/07 /2022 na 15/07/2022


Mój kochany tato. Ten, który był przy mnie w każdej sytuacji. Ten, który nauczył mnie wędkować, delektować się smakiem ryb i cieszyć oko naturą. Ten, który był powiernikiem wszystkich moich sekretów. Ten, który zamiast rozwijać się jako prawnik, złożył wypowiedzenie w kancelarii i wolał poświęcić każdą minutę życia na to, aby mnie godnie wychować, kiedy mama w gwarnym Londynie czyniła z siebie coraz to doskonalszą panią chirurg. Ten, który pielęgnował we mnie pamięć o bliskich zmarłych i uczył podążania własnymi ścieżkami, niż drogą wyznaczoną jego lub matki marzeniami. Ten, który w pocie czoła szykował lokal, bym mogła otworzyć wymarzony butik z samymi ubraniami w kolorach bieli oraz czerni. Ten, który po roku usłyszał, że nie zamierzam dłużej prowadzić własnego biznesu, a pragnę zostać policjantką. 

Mój kochany tato zabił dwoje ludzi, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. Pozbawił życia kobietę i mężczyznę trwających ze sobą w związku małżeńskim. Przekreślił swoją lekkomyślnością czyjeś marzenia i plany. Zniszczył siebie, mnie i nas jako rodzinę. Podobno miał się dobrze po operacji i powinnam być przy jego szpitalnym łóżku, ale nie byłam w stanie ruszyć się na krok z mieszkania, a co dopiero lecieć z Memphis do Nowego Jorku… 

Połykam łzy i serdecznie współczuję nastolatkowi, któremu MÓJ TATO odebrał nie tylko tatę, ale też i mamę… Chciałabym, żeby to wszystko nie miało miejsca. Nie powinnam go usprawiedliwiać, ale wciąż nie wierzę, jak on, tak poukładany człowiek, krzywo patrzący na wszelkiego rodzaju alkohole, upił się na tyle mocno, a jednocześnie zbyt słabo, że zamiast zaśnięcia nad barem, miał siłę stamtąd wyjść i ruszyć w drogę samochodem. Dlaczego nikt go wtedy nie zauważył i nie wyrwał mu kluczyków z dłoni? Memphis jest małym miastem, bo kiedy po tutejszych ulicach spaceruje kilkaset tysięcy mieszkańców, tam trzeba mówić o obecnych milionach…

A zrobił to przez swoją żonę. Tę, która ponownie wolała wybrać karierę zamiast przyjazdu na trzydzieste urodziny i ślub córki. Tę, która stawiała medycynę na pierwszym miejscu, rodzinę zostawiając daleko w tyle. Tę, dla której ułożył w ostatnich dniach romantyczną piosenkę i chciał zaśpiewać ją przy wszystkich zgromadzonych gościach, by podziękować kobiecie, iż mimo wielu trudności, obdarzyła go najcudowniejszą córką. Tę, która zamiast ciepła rozprowadzała jedynie przeraźliwe zimno… 

Teraz tato nie poprowadzi mnie do ołtarza i nie odda z błogosławieństwem w gorące, pełne troski ramiona TEGO JEDYNEGO. Nie zostanie dziadkiem dla swoich wnuków. Nie nauczy ich tego, czego uczył mnie przez tych trzydzieści lat życia. Nie mam nikogo na tym świecie, kto by się mną na poważnie zainteresował. Babcia zmarła z powodu rozległego zawału, gdy tylko powiedziałam, co zrobił jej najukochańszy syn George. On albo przez dwadzieścia pięć lat, albo przez dożywocie będzie oglądał świat zza krat. Matka wciąż ignoruje każde moje połączenie, choć zajęłabym kilka krótkich minut. Jak mam dołączyć do szczęśliwej rodziny S, w której nie ma miejsca na mrok, nieporozumienia, kłótnie lub długie milczenia? Oni wszyscy się tam kochają. Moi teściowie uwielbiają po równo każde z szóstki dzieci i pokochali także ich żony oraz mężów. Kochają mnie, bo widzę to w drobnych gestach i uśmiechach z ich strony, ale co jeśli nie wyjdzie nam w tym małżeństwie i stracę namiastkę prawdziwego obrazu pełnej rodziny? Pokocham za bardzo nie tylko jego, ale i rodziców, rodzeństwo, a także kilku siostrzeńców czy parę bratanic… Nie mogę zostać żoną, synową, bratową i ciocią, myśląc o tym, że istnieje szansa, aby w przyszłości zostać samotnym ziarnem rzuconym w piach… 

Najdroższy, jesteś moim jedynym światłem. Kocham Cię jak stąd do księżyca i z powrotem. Na pewno nie zrozumiesz mojej decyzji, bo jak mogę uciec, skoro jesteś moim szczęściem? W popłochu zabieram suknię ślubną, w której zamiast wystąpić w ostatni piątek lipca, będę szukała siebie w innym mieście. Muszę popracować nad sobą, bo bez tego nie zbuduję fundamentów stabilności. Nie będę idealną żoną ani matką, a jak mam kiedyś dostać tak ważne role, to po to, aby nie zawieść ani ciebie, ani naszych dzieci. 

Kiedyś do ciebie wrócę. I znowu będziemy świętować wszystko, co najpiękniejsze. Nie będzie minuty, w której o tobie nie pomyślę. Szczególnie będę poświęcać twojej osobie każdą chwilę, gdy przyjdzie mi samotnie świętować nasze ważne święta – twoje urodziny (17/07), moje urodziny (29/04), dzień pierwszego spotkania (12/01), rocznicę naszego związku (27/05), zaręczyny (12/08) i jeśli pozwolisz to naszą rocznicę ślubu. Zanim odejdę, to posiedzę przy tobie jeszcze chwilę, kochanie i pójdę, choć ciężko będzie zostawić kogoś, kto mnie oswoił. 

“Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować.”



❤❤❤

Napisane, więc czas podzielić się z wami tą historią. Mocno wyszłam z wprawy, więc całość może nie mieć trochę odpowiedniego kształtu.
Życzę wam powodzenia w dobrnięciu do końca, bo miało być znacznie krócej, a wyszło, jak wyszło.
W tytule niezastąpiony Mrozu i jego "Zima".

3 komentarze

  1. Wcale nie wyszłaś z wprawy, a jeżeli wyszłaś - to wcale tego nie czuć! Bardzo mi się podobało i czytało to bardzo przyjemnie, aczkolwiek na sam koniec naszła mnie myśl: No co za... babsko!.
    Ciężko mi jest zrozumieć motywację Pameli, mam wrażenie, że działa wbrew wszelkim możliwym prawom i zasadom, a już najbardziej wbrew rozsądkowi! Czytając zdanie: "Kiedyś do ciebie wrócę, pomyślałam sobie, że ja na miejscu tego mężczyzny w życiu nie dopuściłabym takiej kobiety z powrotem do siebie.
    Niemniej, czekam na rozwój historii Pam, może w końcu będzie dane mi ją zrozumieć! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym napisać, że rozumiem powody Pameli dlaczego zdecydowała się na ucieczkę i opuszczenie narzeczonego, ale jednak nie potrafię. W końcu to nie ona prowadziła samochód, to nie ona odpowiada za to, co zrobił jej ojciec i jestem pewna, że przyszła rodzina Pameli by to zrozumiała. Teraz będzie mnie dręczyło czy faktycznie do niego wróci, a jeśli tak to w jaki sposób zareaguje narzeczony na nagły powrót Pameli do swojego życia? Ah, chciałabym już poznać odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania, ale może co nieco wyciągnę z naszego wątku w późniejszym czasie^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Po szalenie długim czasie, ale przyszłam nadrobić zaległości i jak ja się cieszę, że to zrobiłam 💛 Cudowna notka, choć bardzo smutna. Pięknie napisana historia. Bardzo podobało mi się to, że mogliśmy poznać Pamelę i to, co ją spotkało z perspektywy jej narzeczonego. A jej list całkowicie rozłożył mnie na łopatki... Jeśli Nick kiedykolwiek się wszystkiego dowie, na pewno każe jej się popukać w głowę i w te pędy wracać do narzeczonego!
    Pisz dla nas więcej 💛

    OdpowiedzUsuń