Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1981. O tej drodze suchej i gorącej.

Dorastał w Grecji, na obrzeżach gorących Aten. Jego rodzice archeolodzy dorobili się pokaźnej gromadki potomstwa, a każdemu nadawali co raz to przaśniejsze imiona - Hera, Ares, Demeter. Bliźniakom, najmłodszym z rodzeństwa, nie mogło się upiec. Apollo i Artemida. Para nierozłącznych łobuzów. Nie raz jedno zaczynało chorować, gdy tylko drugie musiało gdzieś wyjechać. Wśród wzgórz i krzewów, w pyle dróg, upale, wietrze i morskiej wodzie beztrosko upłynęło im dzieciństwo. Szkołą nikt się tak bardzo nie przejmował, choć pieniędzy nie było wiele. Żyło się. Oddychało słonym wiatrem na werandzie gwarnego domku.

Bliźniaki były godne swoich boskich imion. Artemidy nie dało się utrzymać w domu poza nocą, a i te często spędzała na dworze. Apollo coraz częściej odłączał się od ich dotychczas wspólnych wypraw, już niemal znużony tym słońcem, gorącym piaskiem pod bosymi stopami. Gdy w szkole zaczęły się lekcje plastyki odkrył nowy świat. Zakochał się zapachu farb, w palcach lepkich od kolorów, w wiecznie poplamionych ubraniach, o które beształa go matka. Węglem i ołówkiem zapełniał zeszyt za zeszytem i tylko szkoły, klasy zmieniały się wokół niego. A przecież to jednak nie wystarczało.

Wreszcie był dorosły, wolny, mógł zrobić co tylko chciał, spełnić wszystkie marzenia. Przecież ten świat był dla niego, taki barwny, gorący, pełen życia, które musiał utrwalić na swoich płótnach. Młody, silny, pełen brawurowego zapału i odwagi, jakże mógłby nie podołać? Miał kieszeń oszczędności, plan, bilet na samolot i żywą miłość sztuki w sercu. Cóż mogło pójść nie tak?

Zanurzył się w dymie i blasku kolorowych świateł. Nowy Jork przytłaczał swym ogromem, ale przecież on miał plan. A jednak coraz trudniej było znieść niekończące się zmiany w barze. Ciasna klitka, w której mieszkał z innymi, więziła go. Nie miał już nawet ani gdzie, ani kiedy rozstawić sztalug. Dusiły go stosy rachunków i cyferki na koncie, które zdawały się nigdy nie rosnąć. A do czesnego w Nowojorskiej Akademii Sztuki było tak daleko. Zaciskał zęby, posyłał uśmiechy, starał się.

Grzech odwiedził go nad ranem, przybrany w barwne piórka i lśniący we wschodzącym słońcu makijaż. Wielu takich było w tym dziwnym kraju wolności i szaleństwa, a jednak Jake miał w sobie coś wyjątkowego. Poruszał się na swoich szpilkach z gracją baletnicy i nigdy niegasnącym ogniem w oczach. Miał pieniądze, uśmiech, wszystko, co chciał. Apolla zdobył w mgnieniu oka.

Bo i czemu miałby się opierać? Seks nigdy nie był czymś, co by pochłaniało jego myśli. Gdy ciało żądało ulgi, znalezienie partnera nie było problemem. Teraz zwyczajnie było ich więcej. Wybrednych, niezadowolonych, bogatych. Biznesmenów, którzy pragnęli zasmakować jego wdzięku, zagarnąć dla siebie uśmiech greckich bogów. Ich żon marzących o komplementach, o czułości choćby i sztucznej, o pilnie słuchającym uchu i silnym ramieniu. To było takie proste, wygodne. Miał pieniądze i przestronne mieszkanie na wysokim piętrze, najdroższe farby, najlepsze pędzle. Stać go było na płynne szczęście dawkowane dożylnie, gdy koszmary nie dawały mu spać. Mógł w spienionym jacuzzi zmyć brud nawracającej odrazy. W końcu to była tylko droga, nie ważne jak ciernista.




[Kłaniam się nisko i dziękuję za możliwość przybliżenia wam odrobinę postaci Apolla. Notka nie jest długa, ale w moim odczuciu nie było tu potrzeba wielostronicowej opowieści, bo prawdziwa historia tego pana ma się przecież dopiero zacząć, tu, na blogu.
Dziękuję wszystkim, którzy zmęczyli i mam nadzieję, że nie nacierpieli się zbytnio ;]




4 komentarze

  1. [Przecinki w tekście trochę ci połatałam, ale w przypisie już nie :P Wstaw przed "ale".
    A poza tym... Ja Apolla lubię. Tylko to takie twoje biedne dziecko... :*]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No i fajnie. Powiem Ci, że po przeczytaniu nawet wątek z Apollem zaczął za mną chodzić.
    Podoba mi się zwłaszcza początek, niemal czuć żar lejący się z nieba w tekście.
    Trochę krótko tylko, chciałoby się poczytać więcej. Oby tak dalej :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przyjemnie się czytało i troszeczkę żałuję, że post taki krótki, ale skoro historia Apolla ma się dopiero rozwinąć, to... Czekam na więcej notek w Twoim wykonaniu :)
    A tak z administracyjnego punktu widzenia proszę Cię jeszcze o zmianę czcionki na Times New Roman, gdyż taka teraz obowiązuje na blogu i będzie to po prostu ładniej wyglądało :) Gdyby były problemy z jej ustawieniem, krzycz, a sama spróbuję poprawić.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [notka ma fajny lekki klimat, ale tekst napisany tak... melodyjnie :) czyć, ze nie tylko Apollo ma artystyczną duszę! :D wracaj i piszmy nasz wątek :D ]

    OdpowiedzUsuń