Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Remember, today is the tomorrow you worried about yesterday


urodzona 16 kwietnia 2002 roku w Reykjaviku; uznana w środowisku łyżwiarka figurowa od trzech lat przejawiająca spadek formy; córka utytułowanego hokeisty i właścicielki szkoły baletowej; powiązania 
Skórę ma białą niczym mleko, a twarz osnutą delikatnym cieniem. Ostrza tańczą na tafli lodu, namiętnie, ale nie dziko, pasja nie nadaje jej ruchom gorączkowości. Nie ma na nią miejsca w perfekcyjnie zsynchronizowanej sekwencji kroków, nic nie ma prawa odjąć jej lekkości. Jest jak pióro niesione sprzyjającym, figlarnym wiatrem – mknie to w jedną, to w drugą, wiruje, podrywa się i opada. Przysiągłbyś, że nie nic nie waży, kiedy ląduje, przyjmując ośmiokrotny ciężar własnego ciała na jedno kolano. Grawitacja zdaje się na nią nie działać, zwłaszcza gdy ślizgając się w tył gładko wchodzi w zakręt i czerpie z niego energię do następnego piruetu zwieńczonego efektownym camel spin. Piękna, ale nieprzejednana, zupełnie jak kraj jej przodków.
Byłaś darem; dumą swoich rodziców, odkąd po raz pierwszy ubrałaś łyżwy. Niejednorodną mieszaniną wszystkiego, czym chcieli, żebyś była. Przedłużeniem ich własnych aspiracji i spełnieniem pragnień: on — zapalony łyżwiarz — i ona — tancerka z powołania — nie mogli wymarzyć sobie bardziej udanej pociechy. Od początku mieściłaś w sobie ambicje oraz talenty ich dwojga, nic zatem dziwnego, że od najmłodszych lat inwestowali w twój rozwój. Nadali ci kierunek, a ty nigdy się nie sprzeciwiałaś. Dlaczego miałabyś? Kochałaś to, co robisz. W zamian dostawałaś zrozumienie, miłość, a przede wszystkim: duże możliwości, które stopniowo przekuwałaś w sukces. Pięłaś się coraz wyżej i nie miałaś zamiaru spoczywać na laurach.
Na lodzie byłaś wolna, nieuchwytna. Nie zdawałaś sobie sprawy, że tak naprawdę to tylko otoczka — od początku tańczyłaś tak, jak ci zagrano. Nie wyrażałaś siebie, nie byłaś sobą, a jedynie tym, na co cię stworzono. Nie dostrzegałaś, że brak ci własnego ja, nawet kiedy on trzymał w dłoniach twoją twarz i ze zrezygnowaniem pytał: Naprawdę nie widzisz? Nie widziałaś. Wszystko z wyjątkiem medali oraz nagród podano ci na tacy. Chciałaś nauczyć się jeździć konno? Wykupiono ci lekcje w najlepszej szkole dresażu. Chciałaś nauczyć się rosyjskiego? Zatrudniono korepetytora, by uczył cię zdalnie. Nie brakowało ci niczego, a twoim jedynym obowiązkiem było odpowiednio to wykorzystać. Żyłaś w hermetycznej bańce, emocjonalnie uzależniona od własnych rodziców. Poświęcili ci zbyt wiele, byś mogła w jakikolwiek sposób im się przeciwstawić. Wydawało ci się, że byłoby to skrajnie niewdzięczne. Nie potrafiłaś zdobyć się na egoizm ani pomyśleć o sobie, mimo że odbijało się to na całym twoim życiu, ostatecznie doprowadzając do rozpadu czegoś, co było ci najdroższe. Nie byłaś już potem taka sama i kiedy naprawdę potrzebowałaś wsparcia, jedyne co dostałaś, to kolejne wymagania, trudniejsze od poprzednich. Zraniona i niekompletna nie potrafiłaś im sprostać. Nie byłaś już wyśnionym dzieckiem — okazałaś się źródłem rozczarowania. To otworzyło ci oczy.
Potrzebowałaś trzech długich lat. Trzydziestu sześciu miesięcy, by zaszyć zadrę w sercu, przełknąć dumę i zebrać się na odwagę, by coś zmienić, by zawalczyć o siebie, tak jak zawsze ci powtarzał. Trzech lat, by przełamać paniczny lęk przed lataniem, zabukować bilet w jedną stronę i wreszcie zerwać się z uwięzi. Tysiąca dziewięćdziesięciu sześciu dni żeby być tutaj, gdzie jesteś teraz.
Gdzie właściwie jesteś, Freyja? Masz nieco ponad dwadzieścia lat, niewielki bagaż pod ręką, dokumenty i zwitek banknotów w kieszeni. Wyzwoliłaś się, ale co tak naprawdę zyskałaś? Wolność, która przeraża cię do szpiku kości — czujesz się trochę jak ślepiec, któremu odebrano laskę. Błądzisz po tym niewyobrażalnie wielkim, brzydkim mieście i dociera do ciebie, że wyskoczyłaś ze złotej klatki tylko po to, by po chwili przekonać się, że nie potrafisz latać. 
Zostaje tylko wierzyć, że upadając nie złamiesz karku, bo nie ma już odwrotu.
Kiedy pierwszy zachwyt opada, zauważasz nieco więcej. Jest skupiona, bawi się środkiem ciężkości, ale nie układem, tak jak robiła to kiedyś. Policzki muśnięte zmęczeniem nie rumienią się już w ten uroczy sposób, teraz ukazują fatygę, a wargi ściągnięte do pary z brwiami zdradzają pęknięcia w uśmiechu. Nie ma w niej dawnej swobody, nie skacze już tak wysoko, zupełnie jakby podcięto jej niewidzialne skrzydła, które nie raz i nie dwa poniosły ją po mistrzostwo. Kiedy sobie to uświadamiasz przecierasz oczy ze zdumienia, ale wciąż widzisz zaledwie ułamek wspaniałości, którą niegdyś się okrywała.
w Nowym Jorku od chwili i pół, bez planu na przyszłość i z głową pełną obaw; brak wsparcia ze strony rodziny, która ma jej za złe, że porzuciła ojcowskie ziemie dla kogoś, o kim powinna zapomnieć; więcej 
Kiedyś już tu byłyśmy; karta jest wiekowa, więc przepraszam za wszelkie niedociągnięcia. Poszukujemy mężczyzny, za którym Freyja przyleciała do Nowego Jorku; kogoś, kto wynajmie jej jakiś pokoik (do czasu, aż nie znajdzie pracy), a także kogoś, kto jej odczaruje ten złowieszczy Nowy Jork. Gdyby ktoś chciał, chętnie oddamy również byłego (lub obecnego) partnera sportowego, który będzie próbował przemówić jej do rozumu i ściągnąć z powrotem do ojczyzny. Po więcej informacji zapraszam tutaj: wilczycawprzebraniu@gmail.com, a tymczasem... Piszmy! :)

8 komentarzy

  1. [Dzień dobry! Pamiętam Freyję 💙 I bardzo, ale to bardzo lubię takie powroty do latach! Jestem też na pewno dumna, że Freyja miała dokąd wrócić ;)
    W łyżwiarstwie figurowym jest coś, co od dawna mnie pociąga i sama bardzo lubię jeździć na łyżwach, choć daleko mi do jakiegokolwiek przyzwoitego poziomu i też tak się jakoś złożyło, że od dawna tego nie robiłam ^^ Podoba mi się to, jak zbudowałaś postać wokół tej konkretnej dyscypliny, w końcu jeśli trenuje się coś zawodowo, to chcąc, nie chcąc, staje się to przeważającą częścią życia, co na przykładzie Freyji doskonale widać.
    Życzę szybkiego znalezienia postaci do przejęcia, ponieważ widzę tutaj potencjał na wątki, które nie dają spać po nocach :) A gdybyś miała ochotę, zapraszam również do moich panów :) Udanej zabawy na blogu 💙]

    CHRISTIAN RIGGS & IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry!
    Mimo swojej kiepskiej pamięci ja również pamiętam Freyję oraz to jak zachwycona kartą byłam, kiedy pojawiłaś się z nią tutaj... Hm, dawno. :D
    Mogę jej pozazdrościć umiejętności łyżwiarskich. Moja ostatnia przygoda na łyżwach skończyła się prawie połamaniem ręki i dziesiątkami siniaków. Jest coś jednak przyciągającego w tym sporcie i wyobrażam sobie jak wiele wysiłku oraz samozaparcia potrzeba, aby osiągnąć w tym sukces. I pewnie trochę szczęścia. ;) Freyja na pewno miała trochę łatwiej z takimi rodzicami, ale tak patrząc po karcie to chyba nie do końca.
    Gdyby potrzebowała jakiejś dobrej duszy, która zaopiekuje się nią w Nowym Jorku to będę polecała swoją Sophię, która zabierze na lunch, wskaże dokąd iść i po cichu będzie podziwiała odwagę Freyji. 🤍
    Udanej i długiej zabawy życzę, a także znalezienia tego pana, za którym tu przyleciała! ^^]

    Bridget Calloway, Sophia Moreira
    Rhys Hogan & Zane Maddox

    OdpowiedzUsuń
  3. [Śliczna KP pod względem wizualnym i treściowym. Nie jestem pewna, czy miałam szansę minąć się z tą Panią wcześniej, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie żałuję lektury. Postać widać, że jest przemyślana, a łyżwiarzy zawsze lubiłam, więc mam nadzieję, że uda Ci się ładnie wykorzystać ten motyw w grach i dyskretnie przemycać jej doświadczenia życiowe do wątków. Powodzenia z prowadzeniem Panny Grímsdóttir.

    PS. Przez chwilę poczułam się jak za czasów onetu, gdy większość postaci miało zdjęcia no-name, albo zakapturzone/odwrócone/dające pewne wyobrażenie, ale niedościślające :D]

    Dani Hasson

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja też pamiętam tę panienkę! I teraz też uważam, że porzucenie wszystkiego i ruszenie w nieznane musiało kosztować ją mnóstwa odwagi. Ale Freya ma przed sobą jeszcze całe życie. Mam nadzieję, że w tym wielkim mieście uda jej się być wreszcie sobą i tego też jej życzę. Tobie natomiast dużo dobrej zabawy i rozdania wszystkich tych ciekawych powiązań, hej! :)]

    Tanner Morgan
    & Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wątek łyżwiarski bardzo chętnie, aczkolwiek nie wyobrażam sobie Christiana na lodzie, ponieważ wydaje mi się, że z mojej dwójki to on lepiej pasuje do Frejyi ^^ Tutaj w razie czego mogłybyśmy posiłkować się siedemnastoletnią, a rocznikowo w zasadzie już osiemnastoletnią córką Chrisa, która na lodzie prezentowałaby się na pewno o wiele zgrabniej, niż on ;)
    I tak się teraz zastanawiam, bo Chris ani jej pokoju nie wynajmie, ani do odczarowania Nowego Jorku nie jest dobry, bo obecnie bywa w nim tylko w weekendy... Pomocy? ^^]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  6. [No, nareszcie mogę nadrobić wszystkie powitalne zaległości, co mnie niesamowicie cieszy, bo Freyja to naprawdę ciekawie zarysowana postać. Sportowcy często mierzą się z tym, że ich życie jest podporządkowane treningom i wymaganiom, a gdy tylko coś się zawali, zostaje dookoła nich totalna pustka - a tu Freyja próbuje wszystko odbudować i to na własnych warunkach. A Nowy Jork, o dziwo, nie jest na pierwszy rzut tym cudownym wybawieniem i ziemią obiecaną, ale wręcz kolejną pułapką, której dziewczyna nie zna, nie ma tu wsparcia i tak naprawdę nie wie, co z nią będzie dalej. Zapowiada się kawał nie lada historii i jakby ktoś z mojego towarzystwa się w niej do czegoś przydał to dawaj znać, chętnie coś z Freyją napiszemy :D]

    Alex / Joseph

    OdpowiedzUsuń
  7. Hokej dawał mu to, czego jego organizm się domagał – adrenalinę i porządny wycisk, czasem jednak nawet i to było dla niego niewystarczające i zmuszony był szukać kolejnych wrażeń. Przestał brać udział w nielegalnych walkach, które były zmorą jego rodziców i przyprawiały rodzeństwo o zawał, nie potrafił jednak zrezygnować całkowicie z wyścigów, zwłaszcza, że motoryzacja była jego konikiem i gdyby nie to, że naprawdę kochał hokej, pewnie zostałby jakimś kierowcą Formuły 1. W przeciwieństwie do starszego brata nie ukończył studiów prawniczych, właściwie nigdy żadnych nie rozpoczął, skupił się w pełni na trenowaniu i dość szybko udało mu się przejść na zawodowstwo. Miał to szczęście, że jego rodzina cierpliwie znosiła wybryki czarnej owieczki, przy okazji w żaden sposób nie naciskając, aby wybrał politykę czy prawo, jako swoją drogę życiową. Nie byli typowymi, stereotypowymi bogaczami rodem z seriali Netflixa, naprawdę się kochali i starali się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Nie było pomiędzy nimi żadnej rywalizacji, każdy mógł liczyć na drugiego, przez co często zdarzało mu się odbierać w środku nocy telefony od siostrzyczki, która przeżywała akurat największy dramat swojego życia, jakim był złamany paznokieć. Doceniał to co miał, wiedział, jakim jest szczęściarzem i naprawdę kochał swoje życie, nawet jeśli często balansował na krawędzi i można by przez to podejrzewać, że na niczym i nikim mu nie zależy. Trwała akurat przerwa w rozgrywkach, miał, więc pierwszy od dawna wolny weekend i zamierzał go wykorzystać tak, jak lubił najbardziej. Cieszył się, że może spędzić więcej czasu ze swoją ekipą, zwłaszcza, że większość osób pochodziła tam z nieco innej klasy społecznej i nie mili zbyt wielu okazji, aby móc spotkać się na co dzień. Rodzice nauczyli go szacunku do każdego człowieka, nigdy się nie wywyższali ani nie obchodzili z tym, co mają, za co był im naprawdę wdzięczny. W przeciwieństwie do swojego brata często uciekał poza Manhattan, dzięki czemu miał okazję poznać naprawdę masę wyjątkowych, wspierających go w chwilach kryzysu ludzi.
    - Proszę, proszę, kogo tu przywiało – podszedł do niego Max, serdeczny przyjaciel i wierny kibic, jeśli chodzi o dopingowanie nie tylko w hokeju, ale i pchanie się w niekoniecznie legalne czy bezpieczne rzeczy – Nie wiem czy jesteśmy godni, aby pan znany hokeista zaszczycił nas swoją obecnością – zaśmiał się kąśliwie, podając mu przy okazji butelkę z piwem. Max, podobnie jak jego brat, pracowali kiedyś przy pracach porządkowych w ogrodzie jego rodzinnego domu, znali się przez to od dobrych kilku lat i utrzymywali stały kontakt. To głównie Max wkręcił go w to towarzystwo i ‘świat podziemia’, za co był mu naprawdę wdzięczny. Czuł, że nie do końca pasuje do świata, gdzie każdy ma kij w tyłku i idealnie skrojony garnitur, tutaj każdy mógł być sobą i nikogo nie obchodziło to, kto z kim wygrywa w wyborach, jakie notowania są na giełdzie, czy która kancelaria jest najlepsza w Nowym Jorku. Uśmiechnął się szeroko, kierując się wraz z przyjacielem w stronę pozostałej grupki osób z ich paczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Co do cholery…- mruknął przechodząc obok dwójki nieznajomych i zatrzymał się w pół kroku, słysząc, jak dziewczynie ewidentnie nie podoba się fakt, że jej towarzysz robi się coraz bardziej nachalny. Nie tolerował takiego zachowania, brak szacunku do kobiet działał na niego niczym płachta na byka, zwłaszcza, że nie wyobrażał sobie, aby ktoś na siłę chciał obmacywać jego ukochaną siostrzyczkę – Nie widzisz, że dziewczyna kompletnie nie jest tobą zainteresowana? – warknął, starając się na dzień dobry nie zdzielić go w twarz. Miał szczęście, że jeszcze nikt nie zdążył go dzisiaj porządnie wkurzyć, inaczej za pewne jego piękny nos nie wyglądałby już tak idealnie – Wszystko w porządku? – skupił swój wzrok na dziewczynie i zamrugał kilkukrotnie oczami, upewniając się, że nie ma żadnych omamów – Freyja? Co ty tu do cholery robisz? – uniósł pytająco brew, wpatrując się w nią tak, jakby co najmniej ujrzał właśnie ducha. Nijak nie spodziewałby się jej w tym miejscu, nie mówiąc już o tym, że nie miał pojęcia, że przyleciała do Nowego Jorku.

      Ethan w szoku

      Usuń