Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] break free and leave us in ruins

Erin Hawthorn
Erin Jennifer Hawthorn ☆ urodzona 31.10.2002 roku, nieodrodna córka matki-wariatki, która dokonała żywota na deskach swojego ukochanego teatru; ojciec niepoznawalny i nieosiągalny ☆ od jedenastego roku życia wraz ze starszą siostrą wychowywana przez ciotkę ☆ opiekunka dzikich zwierząt w Central Park Zoo ☆ po godzinach niepełnoetatowa niania swojej siedmioletniej siostrzenicy, a od czterech miesięcy jej matka zastępcza ☆ dorywczo wystawna partnerka na spotkaniach biznesowych swojego szefa ☆ powiązania

Nie pamięta już, jak było przedtem, chociaż minęły dopiero cztery miesiące, a cztery miesiące to stanowczo za mało, żeby wymazać z pamięci przeszłość. Wciąż łapie się na odruchowym sięganiu po telefon, kiedy wydarzy się coś ważnego, chociaż abonent jest chwilowo niedostępny. Nie potrafi chyba przyjąć do wiadomości, że być może nic nigdy już nie będzie takie, jak kiedyś. W jej świecie zdrowe dwudziestoparolatki imprezują, chodzą na randki i upijają się do nieprzytomności, ale nie znikają bez śladu. Choć przecież po siostrze zostało pełno śladów, mnóstwo odcisków palców i żywy dowód istnienia — ciemnookie dziecko, które niewiele z tego rozumie — a mimo to jej życiorys urywa się w momencie, w którym była widziana po raz ostatni. To nie brzmi jak rzeczywistość, a jednak przez kilka ostatnich miesięcy tak właśnie wygląda. Ciekawe, czy rodzeństwo zaginionego człowieka też w jakimś stopniu znika ze świata. A przynajmniej — czy to w ogóle możliwe?
Pachnie tęsknotą, tą za dzieciństwem, za przeszłością, za niewinnością. Często się uśmiecha, zwłaszcza w towarzystwie zwierząt; to są niewymagające relacje, a takich jej teraz potrzeba. Gdyby mogła, najchętniej wyjechałaby do jakiejś zapadłej wiochy i zamieszkała ze stadem psów. Nie chce być dorosła i podejmować dorosłych decyzji ani dokonywać dorosłych wyborów. Nikt nie uprzedził jej, że zawsze są to wybory między mniejszym, a większym złem, zamiast tym, co moralne, a tym, co wygodne. Chciałaby mieć znów kilkanaście lat i zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Mieć kilkanaście lat i kazać całemu światu się odpierdolić. A potem podnosi głowę i idzie dalej, bo to właśnie robią twarde dziewczyny — brną przed siebie, choćby nie wiem co.

62 komentarze

  1. [Większej hotówy nie mogłaś zrobić?🥵🥵🥵]

    ❤️‍🔥❤️‍🔥❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry! Na dobry początek witam serdecznie Twoją drugą postać i mam nadzieję, że będziesz sią z nią bawić doskonale! ^^
    A skoro formalności mamy już za sobą... O rany, ależ jej historię zgotowałaś! Historię niezwykle smutną, ale jednocześnie taką, która niesamowicie mnie ciekawi. Mam ochotę zadać Ci milion pytać o to, co, jak, po co i dlaczego?! Jednocześnie czapki z głów dla samej Erin, na która spadła duża odpowiedzialność oraz że młoda kobieta w ogóle wzięła to na swoje barki. Wcale nie dziwię się temu, że Erin ma takie, a nie inne rozterki.
    Mocno trzymam za tę dziewczynę kciuki i nie ukrywam, że jestem ciekawa, jak rozwinie się jej historia - także z góry przepraszam za podglądanie! 😈]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Erin wydaje się być twardą babką, a wizerunek pięknej Barbary Palvin idealnie do niej pasuje. Jestem ciekawa jej historii, tego co się stało z jej matką i siostrą. Czytając Twoją kartę aż ma się ochotę na więcej.
    Gdybyś miała ochotę w jakiś sposób połączyć losy naszych dziewczyn to serdecznie zapraszam do siebie. ^^
    Baw się wspaniale!]

    veronica brown

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hm, nie jestem pewna, czy jest to tak do końca możliwe, bo Chayton jest w tej chwili już tylko pilotem policyjnego śmigłowca. Nie bierze już udziału w akcjach na ziemi, więc nie jest też na bieżąco z tym, co się tam dzieje w otoczeniu grup zadaniowych czy prewencyjnych. To znaczy, może się czegoś dowiadywać od znajomych z jednostki, bo wciąż ma ich wielu, a później zdawać informacje Erin – to raczej bez problemu, ale tak żeby coś tam próbować zdziałać po kryjomu, to już wtedy tak naprawdę zależy co. Bo w jego przypadku żadna korupcja w grę nie wchodzi, tak samo jak wykradanie jakichś dokumentów, więc kwestia dogadania szczegółów tego węszenia. No i oczywiście w tym przypadku musimy założyć, że oni się znają już jakiś dłuższy czas, bo dla byle kogo na pewno by się tak nie poświęcał :D]

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  5. [Widzę, że post fabularny już się pojawił! Wciągający, fajnie dowiedzieć się czegoś więcej o Erin i jej odczuciach.
    Co do relacji pomiędzy dziewczynami to pomyślałam, że albo ich matki mogłyby się znać; dobrze zrozumiałam, że obie były aktorkami teatralnymi? W sumie mama Very nadal jest. Innego pomysłu na razie nie mam, ale można nad czymś pomyśleć. :)]

    vera brown

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez długie lata dzielił siebie na firmę i służbę w policji, więc udzielanie pomocy nie wzbudzało w nim już żadnej sensacji, bez względu na to, czy robił to w mundurze czy w garniturze, ale były takie przypadki, które poruszały najbardziej skryte cząstki wrażliwości, szczególnie, jeśli w grę wchodziła właśnie ta garstka najbliższych, którzy zawsze mieli swoje specjalne miejsce w jego życiorysie. Dla nich był w stanie zrobić wiele – poprzestawiać grafik, odwołać spotkania i wyskrobać nieco więcej czasu, a potem pojawić się w drzwiach, żeby ten wyskrobany czas im poświęcić.
    Wieści o tym, że Esther wyszła z domu i nie wróciła, dotarły do jego uszu już wcześniej, ale dopiero teraz miał możliwość wtajemniczyć się w tę sprawę. Znał się z Ruby szmat czasu, nawet jeśli ostatnio nie mieli okazji do zbyt częstych spotkań, więc doskonale wiedział, jak wyglądała sytuacja w rodzinie kobiet i nic dziwnego, że wiadomość o zaginięciu Esther naprawdę go zaskoczyła. Ucieczka w ogóle nie pasowała mu do tej Eshter, którą na swój sposób znał, jako obserwator okresu, w którym dorastała, ale bardziej zaskakujący był jednak fakt, że minęło już tak wiele dni, a w sprawie nie ruszyło się praktycznie nic, jakby namierzenie jakichś sensownych śladów nagle okazało się dla policji niemożliwie trudnym wyzwaniem. Starał się nie oceniać pracy kolegów po fachu, bo zdawał sobie sprawę, że nie wszystko jest w niej proste i czarno-białe, ale był świadomy jakim sprzętem mogą dysponować, jeśli zechcą, więc kiedy Ruby oznajmiła mu, że od dłuższego czasu nie dostały żadnych nowych informacji, nie był w stanie ukryć swojego zdziwienia. Aż naszła go ochota, żeby z marszu zadzwonić do któregoś z policyjnych kolegów i się dowiedzieć, czy ktoś przysnął nad tą sprawą, czy dosłownie ją olał, machając ręką na to jedno z wielu zaginięć. Dosłownie, jakby zaginięcia stały się nagle jakąś nową normalnością w tym świecie.
    Żeby pomóc, musiał dowiedzieć się większej ilości szczegółów, dlatego przystał na propozycję spotkania i umówił się z Ruby w jej mieszkaniu. O konkretnej godzinie stawił się pod odpowiednimi drzwiami, wygładził materiał marynarki i zapukał bez wahania, a potem zaczął nasłuchiwać kroków, dobiegających z drugiej strony. Ruby wspomniała, że Erin też będzie obecna, co go akurat ucieszyło, bo jako siostra wiedziała z pewnością najwięcej, poza tym, Ruby podzieliła się swoimi podejrzeniami, że przez opieszałość policji Erin chyba zaczęła prowadzić śledztwo na własną rękę. Możliwe, że o nią również się bała.
    — Dzień dobry — przywitał się z lekkim uśmiechem na ustach, gdy drzwi w końcu się otworzyły. Przyszedł tu dziś z pustymi rękoma, bo i tak ledwie urwał się z pracy na to spotkanie, ale mógł obiecać, że kiedy tylko pozna sprawę, a potem pójdzie do jednostki na dyżur, postara się dać im coś więcej, niż czekoladki. Że następnym razem przyjdzie z konkretnymi informacjami.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jasne, rozumiem! W sumie podoba mi się pomysł, żeby za dzieciaka bawiły się razem za kulisami. Szczególnie, że matka Very próbowała ją wkręcić w aktorstwo i ciągała po różnych castingach. Wydaje mi się, że Veronica mogłaby nawet nie wiedzieć, że matka Erin zmarła, ich kontakt mógłby się urwać jakoś wcześniej? Gdzie ponownie mogłyby się spotkać? Może na jakimś evencie? Czy po prostu złapałyby się gdzieś na mieście?]

    veronica brown

    OdpowiedzUsuń
  8. [No to chyba pozostaje nam tylko kwestia rozpoczęcia. Chcesz zacząć czy wolisz oddać mi tą przyjemność? :D]

    veronica brown

    OdpowiedzUsuń
  9. [Uprzedzam, że mi rozpoczęcia też nie idą jakoś rewelacyjnie, ale podeślę coś na dniach. :)]

    veronica brown

    OdpowiedzUsuń
  10. W ciągu ostatnich tygodni Hogan był zawalony pracą. Właściwie to ostatnie jego miesiące były zawalone robotą. Nie miał za dużo wolnego, nie brał wolnych dni, a weekendy spędzał czytając akta sprawy, przygotowując się do kolejnych rozpraw. Zupełnie, jakby słowo odpoczynek przestało istnieć w słowniku Rhysa Hogana. Poniekąd właściwie tak właśnie było, bo nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek z powodów, które znali wszyscy, ale o których nie każdy głośno mówił. Z początku rodzina, przyjaciele i dalsi znajomi oraz współpracownicy chodzili wokół niego na palcach. Fakt, został porzucony prawie przed ołtarzem, ale to jeszcze nie znaczyło, że zamierzał się nad sobą użalać. Wziął kilka dni urlopu po zniknięciu byłej narzeczonej, aby ogarnąć siebie, a potem zaczął ogarniać burdel, który po sobie zostawiła Rosaline. Kiedy w końcu udało mu się w końcu posprzątać syf, który zostawiła po sobie Rosaline to wziął na siebie od razu nowe sprawy, aby nie zatrzymywać się tylko prężnie iść do przodu. Nie prowadził byle jakiej kancelarii i nie zamierzał pozwolić na to, aby jego dobre imię zostało zszargane, bo jakaś blondyna nie mogła porozmawiać z nim twarzą w twarz tylko wolała ucieczkę.
    Musiał też przyznać, że nigdy wcześniej nie czuł się tak wolny, jak właśnie teraz. Niedawno powinien mijać rok od ślubu, do którego na całe szczęście nie doszło. Nadal nie wiedział, gdzie jego była narzeczona jest, co robi ani czy w ogóle żyje, ale już się tym nie przejmował. Szczególnie, że nie miała realnego wpływu na jego codzienność. Kobieta zniknęła z jego życia i był za to wdzięczny. Przynajmniej wydarzyło się to przed ślubem, a nie po nim. Wtedy miałby zdecydowanie większy problem, gdyby nie mógł wziąć rozwodu. Stratny był na przygotowaniach do wesela, nie dostał zwrotu zadatków za większość rzeczy, ale to naprawdę była mała cena w porównaniu do tego przez co przechodził przez ostatni rok.
    Był środek dnia. Kancelaria znajdowała się na czternastym piętrze wieżowca, z którego widok był doprawdy zachwycający, jednak Hogan zdążył się już do niego przez ostatnie parę lat przyzwyczaić. Mężczyzna niemal nie wychodził ze swojego gabinetu. Lunch dowieziono mu prosto pod drzwi, kawę regularnie co trzy godziny od ósmej przynosiła mu jego paralegal, która pracowała w pomieszczeniu obok. To co prawda nie było w jej obowiązkach, a jednak się na to godziła. I Rhys był jej wdzięczny, bo sam zapewne zapomniałby się jej napić. Pomimo napiętego grafiku miał chwilę wolniejszą, której nie tracił na bezsensowne gapienie się w monitor.
    Wyglądająca na nie więcej niż trzydzieści lat kobieta uniosła wzrok. Na jej twarzy pojawił się delikatny, grzeczny uśmiech, który znała chyba każda recepcjonistka.
    — Dzień dobry. Przykro mi, ale pan Hogan nikogo nie przyjmuje bez wcześniejszego umawiania się. Mogę sprawdzić w jego kalendarzu, kiedy ma wolny termin. Byłaby pani tym zainteresowana? — spytała. Przeklikała coś w komputerze, aby otworzyć kalendarz Hogana. Szybko zeskanowała wzrokiem ekran. — Drugi sierpnia o piętnastej? To najbliższy termin, ale tylko piętnaście minut. Trzynastego września mogę panią wpisać o dwunastej, jeśli zależy pani na tym, aby dłużej porozmawiać.
    Podniosła wzrok znad ekranu z powrotem na kobietę i wyczekiwała na odpowiedź.
    W tym samym czasie z gabinetu wyłonił się Rhys, który w pełni skupiony był na czymś co znajdowało się na jego telefonie. W drugiej dłoni trzymał plik dokumentów, a gdy podszedł do biurka recepcjonistki położył je tuż przed nią.
    — Amber, odwołaj proszę na dziś pana Sterlinga. Nie zdąży przyjechać, a także gdybyś mogła wysłać te dokumenty do pani Nash. Najpóźniej musi je otrzymać pojutrze. Zdziałaj cuda, dobrze? — Mówił dalej nie odrywając wzroku od telefonu. Dopiero, kiedy go wyłączył zdał sobie sprawę z tego, że nie są tutaj sami. — Dzień dobry. — Przywitał się i kiwnął głową, jednak po chwili wrócił spojrzeniem do młodej kobiety, której twarz zdawała się być niezwykle znajoma.

    Ulubiony pan adwokat🩶

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie był na bieżąco przy tej sprawie i nie miał pojęcia na jakim etapie się znajdowała, a żeby w ogóle uderzyć do kogoś konkretnego, najpierw musiał dowiedzieć się, co w ciągu tych trzech miesięcy zostało już zrobione. Usiadł więc na krześle przy stole, podziękował za kawę i wysłuchał tego, co miały do powiedzenia obie panie, a potem zastanowił się chwilę nad całokształtem. Trzy miesiące to przecież szmat czasu. Są oczywiście przypadki kiedy poszukiwania ciągną latami, ale mimo wszystko trochę zaniepokoiła go opieszałość policji, choć nie bardziej niż problem z uzyskiwaniem od nich jakichkolwiek informacji. Może ktoś po prostu nie chciał ich udzielić? Nie urodził się wczoraj, brał więc taką możliwość pod uwagę, tym bardziej gdy posiada się odpowiednie znajomości i przekonującą sumę pieniędzy w gotówce. Znał od poszewki policyjne progi, bo spory czas przepracował w prewencji, ale nie chciał też myśleć na wyrost o sytuacjach, które mogły nie mieć miejsca w przypadku tego zaginięcia.
    — Byłyście w ogóle przesłuchiwane w tej sprawie? Macie jakieś informacje, gdzie po raz ostatni Eshter była widziana? — dopytał, sięgając po filiżankę kawy. Wziął ostrożny łyk, bo napój był jeszcze gorący, po czym odstawił naczynie z powrotem na spodeczek.
    Monitoring to w zasadzie pierwsza rzecz, która powinna być sprawdzona, więc liczył na to, że policja już dawno to zweryfikowała, i że ten ślad po prostu urwał się w którymś momencie. Miał też nadzieję, że obie panie złożyły już dawno obszerne zeznania, skoro dostały odpowiedź, że brakuje dowodów, by ścigać Coltona, ale wolał się upewnić. Od ich zeznań wiele będzie zależeć, więc to było istotne, żeby powiedzieć policjantom dosłownie o wszystkim, co w danej sprawie się wie.
    — I kim tak właściwie jest ten Colton?
    To pytanie też musiał zadać, bo od tego zależało równie dużo, co do zeznań kobiet. Może to policjant – a to wiele by wyjaśniało – może jakiś urzędnik, albo inny wysoko postawiony przedsiębiorca, który ma z policją ciekawe układy. Ostatecznie mógł to być zwykły, szary człowiek, który z zaginięciem nie ma nic wspólnego, ale mimo to należało wykluczyć każdą wątpliwość. Zresztą, Erin nie bez przyczyny czuła do faceta niechęć. Musiał swoje za uszami mieć, skoro była w stanie sugerować, że mógł nawet zabić. To przecież nie byle jakie oskarżenie, zwłaszcza w sytuacji takiej, jak zaginięcie, gdy mowa o dwóch skonfliktowanych osobach, które kiedyś tworzyły związek. Dość częsty schemat, który policja powinna doskonale znać.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  12. — Pan Hogan to bardzo zajęty człowiek.
    Kobieta posłała przepraszający uśmiech młodej dziewczynie. Nie po raz pierwszy ani nie po raz ostatni odsyłała z kwitkiem osoby, które bardzo chciały zobaczyć się z adwokatem, ale zwyczajnie w świecie nie było na to czasu ani możliwości. Odkąd kancelaria stanęła na nogi po stracie jednego współzałożyciela brali na swoje barki naprawdę wiele spraw, aby jakoś się odkuć i pokazać w środowisku, że nic ich nie złamie. Konkurencja Hogana czas, który wziął na ogarnięcie swoich spraw wzięła jako zaproszenie, aby podebrać mu klientów. Co niejako im się udało, ale Rhys był upartym człowiekiem, a jego pracownicy zdeterminowani i koniec końców, ale udało im się stanąć po tym wszystkim na nogi. Obecnie niemal nie było już śladu po zeszłorocznych dramatach, a nazwisko jego byłej narzeczonej było tu już zapomniane.
    Jeszcze przez parę chwil miał nadzieję, że znajdzie pięć minut w ciągu dnia dla siebie i na wypicie kawy w spokoju, ale wszystkie znaki na niebie wskazywały, że jednak tak nie będzie. Rhys uniósł nieznacznie brew, kiedy młoda kobieta się przedstawiła. W ostatnim czasie poznał tak wiele ludzi, że imiona i nazwiska zlewały się w jedno. Te ważniejsze miał z tyłu głowy, ale czy istniał sposób, aby spamiętać każdą jedną osobę, z którą kiedyś się widział?
    — Przyznam szczerze, ale nie kojarzę — odparł zgodnie z prawdą. Być może przy dalszej rozmowie sobie przypomni, ale obecnie nie był w stanie tego zrobić. Tak samo, jak nie był w stanie zareagować na to, co ta młoda kobieta zrobiła potem. Zarówno on sam, jak i Amber przez parę sekund wyglądali niczym zamrożeni w czasie, a dopiero po chwili Rhys ruszył z powrotem w stronę gabinetu. Wcześniej dając również swojej sekretarce znać, aby jednak nie wzywała ochrony. Zwykle w takiej chwili od razu była ona wzywana, ale Hogan poczuł, że musi najpierw dowiedzieć się o co w tym chodzi. Poczuł się zaintrygowany tym, jak śmiało Erin brała to, czego chciała, choć niczego jej w zasadzie jeszcze od siebie nie dał. Podążył śladem młodej kobiety i zamknął za sobą drzwi od gabinetu.
    — Powinienem w tej chwili wezwać ochronę, aby stąd panią wyprowadzili — odezwał się. Zielone tęczówki opadły na smukłe ciało szatynki. Biła od niej determinacja i wcale nie byłby zdziwiony, gdyby zapierała się przed wyjściem. — Nie mam wiele czasu. Lepiej niech to, co pani chce mi powiedzieć będzie warte mojego czasu i przysługi, że pani stąd nie wyrzuciłem.
    Obszedł swoje biurko dookoła i usiadł na fotelu. Dłonią wskazał fotel przed biurkiem, aby Erin zajęła miejsce naprzeciwko niego. Skoro była gotowa posunąć się do takiego kroku, to cokolwiek miała mu do powiedzenia musiało być dobre. Przynajmniej miał nadzieję, że chodzi o coś ciekawego, a nie o zaginione zwierzątko czy coś równie idiotycznego. Nie było to sekretem, że prawnicy i adwokaci w jego firmie zajmowali się głównie bardzo dochodowymi bądź głośnymi sprawami. Nie było tu miejsca na drobnostki, które rozstrzygnąć mógł prawnik z urzędu.

    To w czym mogę pani pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze podziwiał osoby, które brały to, czego chciały. On również taki był i nie było rzeczy ani osoby, która mogłaby go powstrzymać przed osiągnięciem obranego celu. Bywał bezwzględny, gdy mu na czymś zależało. Musiał taki być, jeśli chciał dobrze reprezentować swoich klientów. Pewność siebie i czasami bycie chamem pomagało w tej pracy. Tu nie było miejsca dla słabych ludzi, których łatwo było złamać. A spotkał się również i z takimi, którzy po zderzeniu się z brutalną rzeczywistością zaczynali rozumieć, że świat prawniczy to nie tylko eleganckie stroje, dokumenty do wypełnienia i prestiż, który ten zawód niósł. Napracował się, aby być w tym miejscu i dalej ciężko pracował. Nigdy też nie zamierzał pozwolić na to, aby ktoś mu to odebrał. Dlatego poniekąd był teraz zafascynowany tą młodą kobietą, która wparowała mu do biura i domagała się pomocy.
    — Wątpię, aby wtedy chcieli wysłuchać pani problemu — odparł. Zdarzyło się, że odprowadzano stąd różne osoby, ale z reguły nie był to nikt kto chciał jego pomoc, a raczej mieli żal o to, jak ława przysięgłych potraktowała bliską im osobę. Nie zawsze brał przyjemne sprawy, najczęściej grzebał się w tych poważnych i brutalnych; to najbardziej lubił. O ile w ogóle mógł tak powiedzieć, ale to te sprawy sprawiały, że jego mózg działał na pełnych obrotach. Prawo karne było czymś, czym nie interesował się od zawsze, ale wiedział, że nie może się zmarnować przy prowadzeniu rozpraw rozwodowych. Choć i te były na swój sposób interesujące, ale nie dostarczały mu tego, czego tak naprawdę potrzebował i chciał.
    — Nie przepraszaj. Wiesz czego chcesz, więc po to sięgaj. Przepraszanie sprawia, że tak cię postrzegają inni.
    Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział ani dlaczego przeszedł na mówienie jej po imieniu. Otrząsnął się jednak z tego szybko, gdy kobieta zaczęła mówić dalej. Próbował odgadnąć, ile ma lat, a nie wypadało w końcu pytać. Na pewno nie była starsza od niego, a nawet gdyby, to nie miało większego znaczenia.
    Wystarczyło jedno słowo, aby wyprostował się na fotelu. W Nowym Jorku codziennie ktoś ginął. To wcale nie było takie rzadkie, jakby się mogło wydawać. To wielomilionowe miasto miało w sobie wiele nieszczęścia. Każde zaginięcie powinno być traktowane tak samo priorytetowo, ale nie od dziś było wiadomo, że tak nie jest. System działał na swoich własnych zasadach. Niektórzy się odnajdowali, a inni nie mieli aż tyle szczęścia. Hogan słuchał uważnie Erin, która ze smutkiem opowiadała mu historię zaginięcia swojej siostry. Krótko spojrzał na zdjęcie. Młoda, atrakcyjna dziewczyna. To byłby dobry materiał do mediów, który sprzedałby się momentalnie. Tylko nie była jedyną, która zaginęła. W morzu wszystkich tajemniczych zniknięć z ostatnich miesięcy zapewne by zniknęła i niewiele osób śledziłoby sprawę do końca. Ba, istniała szansa, że tej sprawy się nikt nie podejmie.
    — Bardzo mi przykro — powiedział. To nigdy nie było łatwe. Niejedna taka osoba siedziała na fotelu przed nią i błagała o pomoc. — To rzeczywiście bardzo nietypowe. Oczywiście, mogę pomóc przyszykować zgłoszenie zaginięcie, kontaktować się z organami ścigania, ale nie jestem cudotwórcą. I nie pracuję pro bono, pani… Erin.
    Nie kojarzył, aby przedstawiła mu się z nazwiska. Raczej nie, inaczej by to zapamiętał. Wspomniała tylko o imieniu, a on nie mógł przypomnieć sobie czy kiedykolwiek słyszał wcześniej jej nazwisko. Obecnie nawet nie wiedział skąd się kojarzą. Było tych spotkań zwyczajnie za dużo, ale to teraz było też bez większego znaczenia.
    — Nie jestem cudotwórcą. Gdyby tak było, nie miałbym pracy. Jak wspomniałem, mógłbym pomóc z prawnej strony. Musiałaby pani jednak porozmawiać z moją asystentką. Mogę również kogoś pani polecić, gdyby ceny pani nie odpowiadały. Ale obawiam się, że na ten moment więcej zrobić nie mogę. Jeszcze raz, naprawdę mi przykro z powodu pani siostry.

    Dogadamy się czy jednak nie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Widział wiele zdesperowanych ludzi. Wielu z nich musiał wyprosić z kwitkiem, bo albo nie był w stanie dla nich nic zrobić albo oni nie mogli mu zaoferować tego, czego chciał. Owszem, zdarzały się sprawy pro bono, ale nie robił tego ciągle. Miał wyliczone, ile takich spraw w ciągu roku może przyjąć kancelaria, aby nie wyszli na stratnych. Można było powiedzieć, że Hogan jest złakniony pieniądza, ale nie grał on pierwszych skrzypiec. Na pierwszym miejscu była zawodowa satysfakcja, którą posiadał i której zgubić nie zamierzał. Miał to szczęście, że był w tym procencie ludzi, którzy robili to, co kochali i z czym czuli się dobrze. Pieniądze były naprawdę miłym bonusem. Był do nich przyzwyczajony od dziecka, zawsze miał ich dużo. Właściwie to najpierw rodzice mieli dużo, a potem sam zaczął na siebie zarabiać. Może początkowo zaczynał od psich pieniędzy, ale przez długi czas miał możliwość korzystania z tego, co oferowali mu rodzice i nie udawał zbyt dumnego, aby brać od nich pieniądze. Skoro chcieli dawać, to nie było powodu, aby odmawiać, prawda?
    — Czego pani ode mnie oczekuje, pani Hawthorn? Że sprowadzę pani siostrę siedząc przy biurku? Może się pani wydawać, że to jest proste, ale to nie film.
    Rozumiał desperację. Był na jej miejscu, gdy tygodniami nie wiedział, co wydarzyło się z jego narzeczoną. Przez cholernie długi czas nie wiedział, gdzie Rosaline jest, a właściwie dalej nie wiedział. Zastanawiał się, zachodził w głowę. Szukał jej w każdym możliwym miejscu. Jeździł po znajomych, jej przyjaciółkach, do miejsc, które były dla nich ważne. Był gotów poruszyć niebo i ziemię, ale zanim zdążył to zrobić dowiedział się, że nie chciała mieć z nim już nic wspólnego. Tylko, że zanim do niego te informacje dotarły minęło wiele czasu. W jego przypadku to było parę tygodni, a nie miesięcy. Na dłuższą metę każdy w końcu zacząłby tracić nadzieję, chwytałby się czego tylko mógł, aby dostać choćby skrawek informacji.
    — Zdaję sobie sprawę z takich rzeczy, pani Hawthorn.
    Mogła mu wierzyć lub nie; prywatnych spraw wyciągać przy niej nie zamierzał. Zresztą, zaginięcie Rosaline było dość medialne. Obecnie nie było po tym już śladu, ale przez pierwsze tygodnie było o tym głośno, aż w końcu się odnalazła i sprawa ucichła, a Rhys wrócił do swojego życia. Nowego, którego przez długi czas się uczył, a teraz, jakkolwiek to brzmiało, ale cieszył się, że zniknęła i nie byli już w żaden sposób ze sobą powiązani. Ten rozdział był dawno za nim i nie było powodu, aby roztrząsać sprawę na nowo.
    Widział w niej desperację. Ta niemalże biła z każdej komórki ciała dziewczyny i była wręcz namacalna. Nie powinien przyjmować tej sprawy. Miał ich aż nadto w swoim kalendarzu, ale podświadomość mówiła mu, że popełni błąd, jeśli tego nie zrobi. Już i tak harował więcej niż powinien. Czym była dodatkowa sprawa? Wypełnienie wniosku, podzwonienie w parę miejsc. Problem polegał na tym, że zawsze będą ciekawe sprawy i zawsze będzie chciał je brać. Nie potrafił sobie samemu odmawiać. Łzy na niego nie działały, więc gdyby zaczęła przy nim płakać mogłaby nie ugrać nic.
    — Nie ma powodu, aby się unosić. — Upomniał ją. Pewne rzeczy powiedziane być nie musiały. — Niech pani przy wyjściu porozmawia z moją sekretarką, będzie mogła udzielić więcej szczegółów. Jeśli z jakiegoś powodu nie będę dostępny sprawą zajmie się ktoś inny z kancelarii. Nie mogę pani dziś poświęcić więcej czasu. Chciałbym się również przyjrzeć temu, co udało się pani już zebrać.

    Nie wyglądasz na przekonaną

    OdpowiedzUsuń
  15. A więc Erin była osobą, która jako ostatnia miała kontakt z zaginioną, ale musiała dopraszać się o bycie przesłuchaną? Trochę to zadziwiające i nie trzymające się kupy. Powinna być przesłuchana z automatu, z uwzględnieniem dwóch opcji – jako świadek i jako podejrzana, skoro to po spotkaniu z nią Eshter zaginęła. Na razie ciężko było dojść Chaytonowi do jakichś sensownych wniosków, bo nie zajmował się takimi sprawami w zasadzie nigdy, choć jako członek grupy zadaniowej, którym kiedyś był, siłą rzeczy ocierał się o takie historie. Wiedział jak wyglądają etapy postępowania, ale nie znał ich szczegółów, bo nawet jeśli wraz z grupą brał udział w schwytaniu sprawców, to rzadko kiedy był wtajemniczony w sedno całej sprawy. Jako grupa zadaniowa mieli po prostu zrealizować zadanie i schwytać cel, a do tego nie była im potrzebna znajomość szczegółów, czy śledztwa. Teraz był już natomiast pilotem śmigłowca, więc tym bardziej oddalił się od epicentrum tego typu spraw, a jedyne co mu pozostało, to znajomości. Jeżeli mógł cokolwiek zrobić dla Erin, Ruby i sześcioletniej Mayi, to poruszyć te znajomości i postarać się, by ludzie odpowiedzialni za tę sprawę zechcieli lepiej się do niej przyłożyć. Czy miał moc sprawczą? Tylko tyle, na ile koledzy i koleżanki z innych działów będą chcieli go posłuchać.
    Rozumiał frustracje kobiet. Obie siedziały jak na szpilkach, czekając choćby na jeden telefon, który cokolwiek wniesie do sprawy lub rozjaśni. Wystarczyłaby chociaż ta jedna, krótka informacja, która wreszcie popchnęłaby sprawę dalej, nawet jeśli tylko o kroczek, tymczasem wszystko stoi tu w miejscu od kilkudziesięciu dni i nie chce drgnąć. Albo to ktoś nie chce by to drgnęło. Chayton nie był w stanie wyjaśnić opieszałości policji, zresztą, nie chciał tego robić nie znając realnie sytuacji. Wydawało mu się to jakieś dziwne i bardzo podejrzane, więc bez wątpienia zakręci się koło odpowiednich ludzi, by wybadać sytuację i zorientować się o co tak właściwie w tym wszystkim chodzi. Dlaczego wciąż niewiele wiadomo. Dlaczego rodzina nie może liczyć na odpowiednie wsparcie. Dlaczego, do cholery, ktoś stwierdził, że skoro nie ma na Coltona dowodów, to można facetowi tak po prostu odpuścić?
    Dziwny typ, szemrane interesy i brak zaangażowania ze strony służb – ciężko wywróżyć z tego coś dobrego, to raczej niezbyt pozytywne zestawienie faktów.
    — Jak wiecie, zawodowo niewiele mnie łączy z takimi sprawami, ale postaram się czegoś dowiedzieć, coś poruszyć — zapewnił, z drugiej strony nie robiąc kobietom przesadnej nadziei, bo jaki jest świat – każdy widzi. Jego znajomości sięgały jednak daleko i do osób, które miały możliwość wyciągnąć dla niego fakty z życia zupełnie obcych ludzi, więc będzie musiał się do nich uśmiechnąć, bo zacząć i tak należało od Coltona. Dopiero świadomość kim ten człowiek jest i na co go stać, pozwoli wykluczyć go z tej sprawy, albo wręcz przeciwnie – wciągnąć.
    — A Maya? — zapytał jeszcze, unosząc nieznacznie brew. — Czy dziewczynka coś mówiła? — sprecyzował krótko. Być może słyszała kłótnię rodziców, może zdradziła jakiś szczegół, który wbrew pozorom wiele może znaczyć w tak zagadkowej sprawie. Oczywiście, nie zamierzał wciągać w to sześcioletniego dziecka, czy nawet próbować z Mayą rozmawiać, ale w tej sytuacji każda drobnostka mogła mieć znaczenie i dlatego dopytywał.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie przepadał za tym, kiedy ktoś go pouczał. Rozumiał desperację dziewczyny. Każda osoba na jej miejscu zapewne miałaby dokładnie takie same odczucia, chciałaby również czym prędzej dowiedzieć się, gdzie znajduje się ukochana osoba. Był na jej miejscu, wiedział, jak to jest i potrafił być bardzo zdesperowanym człowiekiem. Jednak w pracy nie mógł sobie na to pozwolić, nie mógł pozwalać też klientom na to, aby nim pomiatali. Potrafił okazać współczucie, kiedy to było koniecznie i według siebie to właśnie zrobił. Być może nie tak delikatnie, jak tego oczekiwała Erin, ale nie był psychologiem. Oferował pomoc prawną, a nie psychologiczną. Jeśli potrzebowała się komuś wygadać to trafiła pod zły adres. Mógł, oczywiście, podrzucić młodej kobiecie informacje do kogo mogłaby się zgłosić, jeśli miała wewnętrzne problemy, ale na tym jego rola tak naprawdę by się kończyła. Więcej zrobić nie mógł, dopóki nie złoży oficjalnego wniosku o zaginięciu.
    — Nie wiem z kim pani miała styczność wcześniej, ale zapewniam, że traktuję swoją prace oraz klientów poważnie. Pani osobiste doświadczenia to nie moja wina — odparł spokojnie, gdy kobieta zaczęła się unosić i na nim wyżywać. Gdyby miał jakiekolwiek obawy, że to mogłoby zajść za daleko wezwałby ochronę, ale nie czuł takiej potrzeby.
    Nie czuł również potrzeby, aby młodą kobietę w jakikolwiek sposób zatrzymać, skoro już podjęła decyzję, że nie zamierza prosić się o jego usługi czy zgodzić na to, co jej zaoferował. Sama zadecydowała, jak to się potoczy. Miał wiele na głowie, ta jedna sprawa nie sprawi, że zacznie głodować. Bez większych emocji na twarzy słuchał jej dalej i także patrzył, jak głośno opuszcza gabinet. Zdawać by się mogło, że trzaśnięcie drzwiami sprawiło drżenie szyb. Chłód pozostawiony przez Erin w gabinecie towarzyszył mu jeszcze przez niecałe trzydzieści sekund. Wnioskując po ciszy domyślał się, że jednak nie zdecydowała się na to, aby umówić się na kolejne spotkanie. Nie mógł powiedzieć, że jest mu przykro. Jasne, współczuł jej, ale skoro sama nie chciała jego pomocy to nie mógł z tym nic zrobić. Przecież nie będzie za nią biegł i jej prosił. To byłoby dopiero niedorzeczne. Jakaś jednak część Rhysa miała nadzieję, że uda się tę sprawę rozwiązać. Jeśli nie z nim, to z kimś innym. Z czystej ciekawości wpisał w przeglądarkę imię oraz nazwisko zaginionej, ale nie było tam za wiele informacji. Właściwie wręcz przeciwnie. Zaledwie krótka wzmianka i to na profilu Erin, ktoś udostępnił jej post dalej na grupie o zaginięciu, ale całość obeszła się raczej bez echa. Był tym wręcz zaskoczony. Zaginiona była młodą i atrakcyjną kobietą, a to zawsze przyciągało media oraz ludzi. Zupełnie, jakby tylko ci ładni i młodzi zasługiwali na uwagę, a cała reszta mogła dalej być zaginiona, gdy ich twarze czy sylwetki nie wpasowały się w obecny wszędzie standard piękna. Korzystając z tego, że miał jeszcze trochę czasu wykręcił znajomy sobie numer. Sam nie wiedział, dlaczego to robi, ale ciekawość to w końcu był pierwszy stopień do piekła, choć miał wrażenie, że znalazł się w nim już dawno. Zaprzyjaźniony policjant z posterunku znajdującego się niedaleko kancelarii nie miał dla niego zbyt wielu informacji. Rhys właściwie nie dowiedział się niczego nowego. Bez oficjalnego zgłoszenia również nie mógł za wiele zrobić ani w żaden inny sposób kobiecie pomóc. Został jednak zapewniony, że ktoś się z nią będzie kontaktował, bo może jednak ochłonie i będzie skłonna do współpracy. Na ten moment nie była, ale potrafił zrozumieć skąd brała się w niej ta cała złość, której upust dała w jego biurze.

    Coś mi się wydaje, że jesteś... W naturze, mówisz?

    OdpowiedzUsuń
  17. Bal maskowy.
    Otrzymując beżowe, pozłacane zaproszenie w czarnej kopercie przez chwilę zastanawiał się czy to żart. Oczywiście takie czy podobne wydarzenia pojawiały się dość często w jego życiu. Można było uznać, że rodzina Hoganów należała do śmietanki towarzyskiej tego miasta, choć żadne z nich nigdy tak naprawdę nie wykazywało większego zainteresowania przebywaniem wśród innych równie zamożnych ludzi. Szczególnie wśród tych, którzy nie mieli do zaoferowania nic poza pieniędzmi. Od czasu do czasu jednak pojawiał się w takich miejscach, bo to był dobry marketing dla kancelarii oraz dla jego ojca. Od rozstania nie był ani razu, choć pojawiały się zaproszenia, ale nie mógł znieść ani nie chciał myśleć o tym, że ludzie będą go dopytywać. I mimo, że zaproszenie wskazywało na to, aby przyprowadził ze sobą osobę towarzyszącą to postanowił pójść sam. Skrojony na miarę garnitur od włoskiego producenta czekał w szafie na takie okazje, więc i tym razem na niego postawił. Materiał miał ciemnozielony, butelkowy odcień. Lubił czerń, ale od czasu do czasu lubił się także nieznacznie wyróżniać. Maska zasłaniająca oczy z koronką w podobnym odcieniu leżała na komodzie i czekała na wielki dzień. Przez pewien czas miał ochotę jeszcze zmienić zdanie i jednak nie pojechać, ale ostatecznie przyszykował się i zamówił taksówkę. Brał pod uwagę to, że wieczór spędzi z kieliszkiem szampana czy dobrej Whiskey, a nie zamierzał ryzykować i wracać później autem. Szanował prawo, a ludzkie życie tym bardziej.
    Ostatni raz spojrzał na siebie w lustrze w przedpokoju, chcąc upewnić się, że wszystko dobrze na nim leży. Nie miał do czego się przyczepić. Pożegnał Heidi, która do samego końca kręciła się przy nogach prawnika i był bardziej niż pewien, że znajdzie jej sierść na swoich garniturowych spodniach. Po wyjściu z mieszkania otrzepał z niej spodnie. Bo choć na co dzień zupełnie mu to nie przeszkadzało tak wolał w takich miejscach pojawiać się elegancko i bez choćby najmniejszej rysy.
    Droga do hotelu, w którym odbywał się bankiet zajęła niecałe pół godziny. Dochodziła już powoli dziewiąta, kiedy samochód się zatrzymał, a mężczyzna pożegnał się z taksówkarzem, któremu w aplikacji zostawił również napiwek. Poprawił marynarkę, wyjął z jej wnętrza zaproszenie i skierował się w odpowiednią stronę. Niemalże z każdej strony otoczony był elegancko ubranymi ludźmi. Kobietami w długich sukniach, mężczyznami w garniturach. Każdy prowadził wesołe rozmowy między sobą, popijali szampana czy też inne trunki, jeszcze inni korzystali z przestronnego parkietu. Towarzyszyła im przy tym spokojna, relaksująca muzyka grana na żywo przez równie elegancki zespół. Każdy, nawet kelnerzy, mieli na twarzach maski. Ciężko było tu kogokolwiek rozpoznać. Rhys w prawdzie nie przyszedł tu, aby udzielać się towarzysko, a przynajmniej nie to było jego głównym celem. Stojąc na boku z Whiskey obserwował otoczenie. Nie odmówił tańca wysokiej brunetce w jaskrawej sukience, która po chwili rozmowy okazała się być córką znajomych jego rodziców, Amelia. Doskonale ją pamiętał, choć nie mieli ze sobą kontaktu. Z krótkiej rozmowy dowiedział się o jej rozwodzie, a także o wyprowadzce do Chicago w przyszłym miesiącu. Po zakończeniu tańca obiecali sobie, że będą musieli spotkać się na kawę, ale czuł, że do spotkania już nie dojdzie. Ot, zwykła wymiana uprzejmości. W dalszej części były stoły wraz z nazwiskami, a przy wejściu można było odnaleźć swój stolik. Kontrolnie tylko sprawdził, który jest jego, ale nie spieszyło mu się do zabawiania gości przy nim. Zauważył natomiast, że siedzi przy tym samym stole z osobami, które już kojarzył z przeszłości. W tym z pewnym mężczyzną, który czasami aż za bardzo lubił się chwalić swoimi nowymi, młodymi nabytkami. Nie planował zostać tutaj długo. Wdał się w kolejną, mało absorbującą rozmowę, którą wykorzystał na opowiedzenie o kancelarii, a także szepnął parę słów o własnym ojcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można było śmiało powiedzieć, że Hogan nie był fanem takich miejsc. A raczej nie był ich fanem od jakiegoś czasu, ale przybrał dobrą minę do nie tyle co złej, ale obecnie mało ciekawej gry. Nie wypadało w końcu pojawić się tu naburmuszonym, jakby cały świat był mu coś winien. Chciał ten wieczór spędzić na tyle dobrze, na ile tylko potrafił. Zapewne bawiłby się lepiej, gdyby z kimś przyszedł, ale jedyna osoba, o której pomyślał wyniosła się z Nowego Jorku, a nie chciał ani nie zamierzał zawracać jej głowy swoją osobą. Pewnych rozdziałów, mimo ich dobrego zakończenia, nie otwierało się po raz kolejny. Aczkolwiek sądząc po tym, że nie dotarli na ostatnie przyjęcie to równie dobrze mogli i nie dotrzeć na te, gdyby jednak się złamał i wysłał jednego sms-a. To krótkie wspomnienie sprawiło, że uśmiechnął się do siebie, ale nie trwało to długo. Zamiast roztrząsać przeszłość, Hogan zaczął krążyć.
      Sam jeszcze nie był pewien czego tak właściwie szuka albo kogo.

      Hm.

      Usuń
  18. W przeszłości pojawiał się na takich przyjęciach w towarzystwie narzeczonej, która wręcz ubóstwiała takie miejsca. Zupełnie, jakby była stworzona do tego, aby lśnić na bankietach. Rhys ubóstwiał za to oglądać ją, gdy się szykowała, gdy z radością wkładała sukienki, sandałki na obcasie, jak łatwo przychodziło jej zabawianie ludzi i jak idealnie wpasowała się w to towarzystwo, choć przecież nie pochodziła z wyższych sfer. Weszła w nie dopiero podczas studiów i gdy to Rhys ją wprowadził bardziej w ten klimat. On sam co prawda też do tych wyższych sfer nie należał, a raczej nie należał do tej snobistycznej części. Była to jednak przeszłość, a teraz przychodził sam. Wiedział, aż nazbyt dobrze, że co niektórzy czekają na smakowite kąski. Ludzi aż za bardzo interesowało z kim kto sypia, jak często oraz w jakiej pozycji, a tak intymnych szczegółów Rhys nie zdradzał nikomu. Nawet swojemu najlepszemu przyjacielowi, a co dopiero tu mówić o obcych, którzy czekali na garść plotek, które mogliby rozsiać wśród innych? Gdyby Hogan pojawił się tutaj z obcą kobietą wzbudziłoby to sensację. Szczególnie, że od ponad roku był singlem. Singlem, który był partią dość dobrą i on sam nie mógł temu zaprzeczyć, ale romanse to w zasadzie ostatnie co miał w głowie. Z jednej strony czuł się gotów na to, aby znów wejść do gry, a z drugiej wolał zostawić sprawy w rękach losu i zobaczyć, dokąd doprowadzi go życie. Szczególnie, że na ten moment po prostu nie było żadnej ciekawej partii na horyzoncie, a umawianie się dla samego umawiania również nieszczególnie go interesowało. Próbował tego i owszem, trafił na fajne dziewczyny, ale musiał przyznać, że to po prostu nie było dla niego. Może był za stary, a może nie był jednak tak otwarty na randkowanie, jak sądził, że jest. W każdym razie, było mu dobrze tak, jak jest i tego zmieniać chwilowo nie planował. Wolał już przyjść na te przyjęcia sam niż z kimś w kim nie widział potencjału na partnerkę czy chociażby koleżankę. Towarzystwo zawsze mógł sobie znaleźć, to nie był absolutnie żaden problem.
    Nie planował zostać tutaj długo. Pokazał się, ludzie go zauważyli i to było najważniejsze. Nikt się nie powinien obrazić, jeśli Hogan nieco szybciej zwinie się z tego przyjęcia. Nie wypatrzył również więcej interesujących osób, z którymi mógłby spędzić wieczór. Mogło się zdawać, że jest niewdzięczny za możliwość przebywania w takim miejscu, ale był na zbyt wielu przyjęciach, aby robiło to na nim jakieś większe wrażenie. Być może, gdyby to był jego pierwszy raz to zachwycałby się każdym detalem, ale pojawiał się na tych przyjęciach, odkąd skończył piętnaście lat. Miał już zwyczajnie przesyt.
    Od przechodzącego kelnera zabrał Whiskey, którą upatrzył sobie już jakiś czas temu. Zwykle pijał tylko szampana, aczkolwiek tym razem wolał skusić się na coś ostrzejszego i wyraźniejszego w smaku. Już pierwszy łyk w piekący sposób łaskotał gardło. W pierwszej chwili nie dostrzegł też zbliżającej się w jego stronę kobiety. Wzrok na nią padł dopiero po chwili. Uniósł brew w wyraźnym zaskoczeniu, kiedy zaproponowała mu wyjście na papierosa. Zwykle każdy tu starał się być bardziej subtelniejszy, a już zwłaszcza kobiety.
    — Dobry wieczór — odpowiedział. Nie próbował doszukiwać się w niej znajomych rysów. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się być mu znajoma, więc podejrzewał, że nie mieli ze sobą wcześniej styczności. — Nigdy nie odmówię. Szczególnie kobiecie.
    Miał rzucić już dawno, ale nic z tego nie wychodziło i nie miał jakoś okazji. Chyba sobie również za bardzo upodobał palenie, które było jego codziennością. Starał się ograniczać, ale nic z tego nie wychodziło, aż w końcu się poddał i nie zamierzał więcej z tym uzależnieniem walczyć.
    — Wyjście na ogród jest tam.
    Skinął głową w stronę szerokich drzwi na drugim końcu Sali. Było tych wyjść w zasadzie kilka, aczkolwiek to jedno znajdowało się najbliżej.

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  19. Pamiętał dziewczyny, kiedy były jeszcze młode, zarówno Erin jak i Eshter – zawsze sobie radziły i zawsze się wspierały, niezależnie od sytuacji. To dlatego, mając w głowie obraz ich przeszłości, tym bardziej odrzucał możliwość jakiejkolwiek ucieczki, chyba że tylko po to, by chronić innych. Może nie był przekonany, ale podejrzewał, że Eshter, gdyby tylko mogła, dałaby chociaż jeden mały znak, że żyje i nic jej nie jest, bo było to po prostu w jej stylu. Nie chciałaby, żeby najbliższe jej osoby przechodziły takie piekło pod jej nieobecność, dlatego albo została pozbawiona szansy dania tego znaku, albo wydarzyło się coś, o czym wolał nie myśleć.
    Nie chciał obiecywać im gruszek na wierzbie, bo nie był tak wpływowym człowiekiem w policji, żeby kontrolować wszystkie działy, ale postara się przynajmniej czegoś dowiedzieć. Miał kilka kontaktów, dzięki którym powinien móc dotrzeć do sedna problemu i coś poruszyć. Ostatecznie mógł zakręcić się wokół swoich przełożonych, nagiąć nieco fakty i powiedzieć, że jest z tą rodziną spowinowacony. Może świadomość, że sprawa jest związana z kimś od nich, sprawi, że zaczną działać. Chyba, że to Colton pociąga za sznurki. Na ten moment facet był dla niego jednym, wielkim znakiem zapytania, ale dziewczyny też niewiele o nim wiedzą.
    — To może umówmy się, że przyjdę za jakieś dwa dni i dam wam znać, czego się dowiedziałem?
    Dwa dni powinny mu wystarczyć na zrobienie rozeznania. Pójdzie do jednostki najpierw przed dyżurem, a później zakręci się u kolegów po dyżurze. Może umówi się z kimś tak prywatnie, bo jeżeli sprawa jest nietypowa, to nie każdy może chcieć rozmawiać o niej w miejscu pracy. Choć to byłoby już naprawdę podejrzane.
    — Czy poza tym niczego wam nie potrzeba? — Dopytał jeszcze, nie mając już na myśli wsparcia w poszukiwaniach, co bardziej kwestie życiowe, finansowe i materialne. Spojrzał przede wszystkim na Erin, jako że to ona przejęła opiekę nad Mayą. Chociaż na pewno wspierały się z Eshter, to jednak w tej sytuacji to na nią spadły wszystkie wydatki z tym związane.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie stracił nic przyjmując propozycję od nieznajomej. Miał ochotę się stąd wyrwać, a gdyby nie było to w złym guście to już dawno wyszedłby z tego przyjęcia. Jednak jeszcze nie widziała go wystarczająca liczba osób. Owszem, lubił takie przyjęcia, ale w momencie, kiedy miał na nie ochotę. Teraz przyszedł tu pod przymusem, który sam sobie w rzeczywistości narzucił. Przecież wcale nie musiał tu przychodzić, a jednak uparł się na tyle, aby tu przyjść i się pokazać. Wycofać się już nie mógł, więc przynajmniej jakoś skorzysta z tego, że już tutaj jest. Znalezienie rozrywki w takim miejscu wcale nie graniczyło z cudem. Szczególnie, że było tu dość sporo jego znajomych. Tylko problem polegał na tym, że Hogan nie miał teraz ochoty na ich towarzystwo. Sam już w zasadzie nie wiedział na czyje towarzystwo ma ochotę, więc poszedł za dziewczyną na ogród.
    Bywał tutaj już wcześniej i to miejsce nie robiło na nim takiego wrażenia. Musiał jednak przyznać, że jest to niezwykle urokliwy ogród, o który ludzie dbali każdego dnia. Podejrzewał, że codziennie kilku ogrodników upewnia się, że wszystko jest tutaj na swoim miejscu, rośliny odpowiednio podlane, a krzaki odpowiednio przycięte. W tak luksusowych miejscach nie było chwili na błędy, które sprytne oko bogatych nowojorczyków dostrzegłoby niemal od razu.
    — Dziękuję.
    Odebrał od niej papierosa. Trzymając go między palcami niemal słyszał głos matki, który upomina go, aby w końcu rzucił to świństwo. Wiele razy upominała go, aby w końcu przestał palić i prawdę mówiąc chciał, ale było to silniejsze od niego. Uzależnienie w końcu w taki sposób działało. Człowiek chciał przerwać, ale nie potrafił nad tym zapanować. Gdy pojawiała się okazja to sobie nie odmawiał.
    Hogan wywodził się co prawda z bogatej rodziny. Tak było, odkąd tylko pamiętał. Jego dziadkowie mieszkali w Hartford w Connecticut w pięknej rezydencji, która niejednemu zawróciłaby w głowie. Basen, domek basenowy i osobny domek dla służby, która kręciła się tam od rana do nocy przez siedem dni w tygodniu. Rodzice Rhysa żyli nieco skromniej, ale tylko dlatego, że nie chcieli, aby Rhys i Anastasia wyrośli na snobów. Wciąż jednak nie mogli narzekać na brak luksusów, bo dom mieszący się w Scarsdale był równie duży, ale służba przyjeżdżała parę razy w tygodniu, aby posprzątać. Na co dzień to jego matka dbała o dom i gotowała posiłki, lecz pomoc była tam zawsze mile widziana.
    Cisza mu nie przeszkadzała. Była w zasadzie wręcz kojąca. Wciąż był słychać tu muzykę, odgłosy zabawy i innych ludzi, niektórzy się nawet tutaj kręcili, ale było spokojniej niż w środku. Każdy kto przychodził, aby odetchnąć świeżym powietrzem szukał tu chwili dla siebie, a nie kolejnych towarzyszy do rozmów. To całkowicie Hoganowi odpowiadało.
    — Dość nudno, choć zdaje się, że raczej nie powinienem tego mówić — przyznał. Uśmiechnął się nieco, trochę w łobuzerski sposób. Bycie urodzonym w znaczącej rodzinie miało swoje przywileje, ale także obowiązki, z których musiał się wywiązać. Nie chciał nikogo zawieźć. Musiał więc po prostu grzecznie przyjąć do wiadomości to, że musi tutaj zostać i pokręcić się jeszcze przez jakiś czas, a potem zamówi taksówkę i wróci spokojnie do domu. Trzymał się myśli, że jeszcze może godzina lub dwie i się stąd zmyje. Wręcz nie mógł się już doczekać do tego. — A panienka, dobrze się bawi?
    Miał ochotę prychnąć. Panienka. Nie mówił tak, ale nazywanie jej panią również nie wydawało się odpowiednie. Czasami jednak trzeba było przybrać jednak inną rolę. Musiał wybadać jednak czy dziewczyna woli bardziej formalne wypowiadanie się czy będzie jej dobrze z luźniejszą formą.
    — Wnioskuję jednak, że tobie wieczór mija podobnie, jak mi. Skoro szukałaś towarzystwa. Czyżby bankiet starych, bogatych nowojorczyków nie był twoim typem rozrywki?

    Rhys

    OdpowiedzUsuń
  21. Rhys dobrze wiedział, kiedy musi być poważny i używać stosownych słów, a kiedy może wrzucić na luz. Tego typu przyjęcia były mieszanką jednego z drugim. Przy niektórych ludziach nie można było przejść na ty, prędko mogli się obrazić i uznać, że ma się ich a gorszych, a natomiast jeszcze inni bez nawet formalnego przedstawienia się sobie nawzajem byli gotowi do tego, aby zachowywać się niczym najlepsi przyjaciele. Nie chciał przed dziewczyną grać kogoś, kto wieczne zachowuje się jak sztywniak wyjęty prosto z Upper East Side. Takie klimaty nie były do końca tym, co go satysfakcjonowało. Natomiast jeśli chodziło o pieniądze to Rhys bardzo sobie cenił to, że pochodzi z dobrej rodziny, która może pozwolić sobie na wszystko i jeszcze więcej. Finansowa stabilizacja była marzeniem wielu osób, a on to miał zapewnione od dziecka. Nawet teraz, gdyby coś się wydarzyło, a on stracił cały swój dobytek i oszczędności to miałby do kogo się zgłosić, aby znaleźć pomoc do stanięcia na nogi.
    — To rzadkość — odparł odnosząc się do plotek i ich rozpowiadania. Ludzie się nimi tutaj karmili, wręcz nimi żyli. Z jednej strony wszyscy nienawidzili szmatławców, które na każdej stronie rozpisywały się o prywatnym życiu mieszkańców, a z drugiej każdy lubił soczystą plotkę. Nie każdy je oczywiście roznosił, bo tak, jak Rhys wiele słyszał tak jeszcze mniej słów opuszczało jego usta. Dobrze wiedział, jak to jest być obiektem plotek i był nim przez bardzo długi czas, kiedy musiał odwołać swój własny ślub. Tylko teraz to nie miało większego znaczenia, bo było to dawno za nim. Nawet jeśli teraz wciąż ktoś czasami o czymś wspomniał to nie miało to dla Hogana większego znaczenia. Zdążył już tak naprawdę o swojej byłej narzeczonej zapomnieć, a to co robiła, gdzie i z kim już go nie interesowało. Pogodził się z faktem, że nie była dłużej częścią jego życia.
    Ciemność i maski sprawiały, że łatwiej było być szczerym. Ogród co prawda nie był skąpany całkowicie w ciemnościach, a odpowiednia liczba świateł była zapalona, aby goście nie potkali się o własne nogi, kiedy urządzali sobie spacer po pięknie rządzonym ogrodzie. Robił naprawdę wrażenie, był przyjemny dla oka i bardzo estetyczny. Niczego innego po takim miejscu się nie spodziewał.
    — Zaprosili w tym roku wyjątkowo dużo nudnych ludzi. — Nie miał żadnych oporów przed tym, aby w ten sposób wypowiedzieć się o ludziach, którzy tu byli. Nie udało mu się dostrzec znajomych, którzy często się na tych przyjęciach pojawiali. Znacząca część to były starsze osoby, które były nieco inaczej zaprogramowane. Nadal, oczywiście, można było z nimi porozmawiać, ale jednak dało się wyczuć różnicę. Subtelną, ale jednak była ona wyczuwalna. — Chętnie, sam nie mam ochoty tam wracać.
    Może źle ją zrozumiał, ale wyglądało na to, że oboje wolą znaleźć się w innym miejscu niż w środku. Poczęstunek, alkohol i ewentualne tańce przecież nie uciekną, a noc była jeszcze młoda. Właściwie to dopiero coś się zaczęła. Nie było sensu, aby tracić całą energię oraz czas na przebywanie w miejscu, w którym być się nie chciało. Wątpił też, aby jego nieobecność została szybko zauważona. Zaprosili ponad, jak nie więcej, dwieście osób. To było niczym średnie wesele, a na takim nie ma możliwości, aby porozmawiać z każdą jedną osobą. Poza tym, gdyby ktoś jednak miał pretensję, że z nim nie porozmawiał to zawsze mógł się zgrabnie wykręcić tym, że był z kimś innym lub znajdował się na drugim końcu Sali, a przez liczbę osób nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś mógłby go szukać.
    Pojęcia również nie miał kim jest ta dziewczyna. Brzmiała znajomo, ale przecież, gdyby spotkali się wcześniej to rozpoznałby ją już dawno. O ile nie była to jednorazowa sytuacja, w której się spotykali. Codziennie widział nowe osoby i zamieniał z nimi słowa, było ciężko zapamiętać każdą jedną. Równie dobrze mogła mu się z kimś znajomym tylko kojarzyć, a być zupełnie obcą osobą. Podobała mu się ta nutka tajemniczości. Fakt, że niczego o sobie nie wiedzieli i pewnie, gdy noc się skończy dalej nie będą nic wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogrodzie kręciło się parę osób, nic dziwnego. To było miejsce, w którym można było naprawdę odpocząć i spędzić miło czas, ale Hogan nie chciał teraz być blisko innych ludzi. Opuszkami palców delikatnie musnął odsłonięte ramię dziewczyny, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Jego usta wygięły się w delikatnym, przyjemnym uśmiechu w momencie, w którym jej oczy napotkały jego.
      — Skręć tutaj — polecił. Mogła mu zaufać albo uznać, że nie warto w to wchodzić z kimś, kogo nie zna. Miło się jednak zaskoczył. — Będzie tu spokojniej i jest altanka — dodał. Przede wszystkim było tu spokojniej, a jakiekolwiek odgłosy rozmów, które jeszcze chwilę temu słyszeli teraz odchodziły w zapomnienie.

      Rhys❤️‍🔥

      Usuń
  22. W jakiejkolwiek innej sytuacji byłby zaskoczony tym, że dziewczyna z nim tak łatwo poszła w miejsce, którego być może nie znała. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest dobrze wyglądającym facetem, ale teraz tego nieznajoma nie mogła przecież wiedzieć, bo nosił maskę. Może się domyślała bądź nie myślała o tym wcale. On za to myślał, a intuicja podpowiadała mu, że na pewno jest z tych lepiej wyglądających. Właściwie, to dopóki rozmowa im się kleiła i nie czuł się do niej zmuszony to tak naprawdę to, jaką miała twarz było bez znaczenia. To nie tak, że zobaczą się jeszcze później. Rhys podejrzewał, że raczej ich znajomość zakończy się na tym wieczorze. Było tu tak wiele osób, że nie sposób było zapamiętać każdego, a raczej nie zamierzali wymieniać się swoimi danymi. Oboje szukali teraz ucieczki od chaosu, który miał miejsce w Sali bankietowej. W ogóle nie powinien tutaj przychodzić, kiedy zdawał sobie sprawę, że te miejsca nie są w pełni dla niego. Kiedyś je naprawdę uwielbiał, a właściwie to dalej je uwielbiał, ale coś w tym wieczorze mu zwyczajnie nie pasowało. Być może chodziło o nastrój, który od samego początku nie był zadowalający, a może w powietrzu wisiało coś z czego Hogan jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Cokolwiek to było, teraz nie miało większego znaczenia. Szczególnie, że znalazł sobie zajęcie, które zdawało się być o wiele ciekawsze. I miał zamiar się tego trzymać, póki co. Dopóki nikt go nie szukał, nie zaczepiał to po co miał stąd wychodzić i marnować czas na osoby, z którymi nie chciał być? Podobała mu się ta nutka tajemniczości, która między nimi zawisła. Nie znali swoich imion, nie wiedzieli o sobie tak naprawdę nic, ale na ten moment obdarzyli się zaufaniem.
    Przystanął w miejscu, a wzrokiem lustrował sylwetkę młodej kobiety. Nie miał wątpliwości co do tego, że jest młoda. Być może nie miała nawet trzydziestki. Zdecydowanie nie miała. Była jednak zbyt dojrzała, aby ujść za małolatę, a poza tym, każda osoba tutaj musiała mieć ukończone dwadzieścia jeden lat. Ot, taki wymóg. Co prawda wiedział, że znajdą się również pewne osoby, które przyprowadzą znacznie młodsze, ale z tymi na szczęście Rhys nie miał nic wspólnego. Była smukła, a długie włosy zasłaniały odkryte plecy, choć przy subtelnych ruchach, kiedy delikatnie się poruszała rozsuwały się na boki, a Hogan mógł dostrzec wiązania na sukience, które na pierwszy rzut oka wydawały się być dla obserwatora z boku niedostępne. Walczył z pokusą, aby zapytać się o imię, ale w tym wypadku chyba lepiej, aby zostali dla siebie dwójką nieznajomych, którzy wspólnie spędzają parę ulotnych chwil. Zapewne, gdy już wrócą na swoje miejsca to oddadzą się w ramiona innych przyjemności lub nieprzyjemności, a na koniec przyjęcia o swoim istnieniu zwyczajnie zapomną.
    — Większość tutaj nie przychodzi — zdradził. To nie tak, że to było nieznane nikomu miejsce, ale mało kto z niego korzystał podczas tych przyjęć. Większość osób po prostu wolała zostać w środku, bawić się i pić alkohol bez ograniczeń. Na takich przyjęciach często mogli pozwolić sobie na więcej, więc z tego korzystali i bawili się do woli, aby następnego dnia pojawić się równo o dziewiątej w biurze w idealnie wyprasowanym garniturze z krawatem i mocną kawą, którą popijali leki przeciwbólowe, aby zamaskować jakoś ciążącego nad nimi kaca.
    Skorzystał z propozycji i usiadł obok, ale dopiero wtedy, gdy młoda kobieta już siedziała. Pozwolił sobie jeszcze przez chwilę na nią popatrzeć z tej perspektywy. Spodobała mu się. Ta myśl go zaskoczyła. Do tej pory była tylko jedna osoba, na którą zwrócił uwagę w wyraźniejszy sposób, ale przecież wiele kobiet uważał za atrakcyjne. To jeszcze nic nie znaczyło.
    — Powinienem się teraz odwdzięczyć — powiedział. Z wnętrza marynarki wyjął swoją paczkę z papierosami, którą podsunął w stronę dziewczyny. Gdy wyjęła już jednego sięgnął po swojego, a w następnej kolejności podał jej zapaliczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciągnął się papierosem, przetrzymał dym przez chwilę w płucach i w końcu go wypuścił nad ich głowami. Gdyby matka go teraz zobaczyła, urwałaby mu głowę. Co było zabawne, bo miał już ponad trzydzieści lat, od dawna nie mieszkał z rodzicami i zdany był tylko na siebie, ale jeśli chodziło o palenie to nadal potrafiła suszyć mu o to głowę. I dobrze wiedział, że ma rację. Wciąż był jej synem, mimo wszystko i nie chciał przyznać racji własnej matce. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniały, pomimo upływu lat.
      — Chcesz zagrać? — Spytał. Mimo maski był w stanie dostrzec zdezorientowanie na twarzy dziewczyny. W co niby mieliby tutaj grać? Uniósł kącik ust do góry i odczekał chwilę, zanim wyjaśnił co ma konkretnie na myśl. — Naga prawda. Powiedz mi coś, o czym myślisz. Najbardziej… Nieprzyzwoitą myśl. Najgorszą. Najbrutalniejszą prawdę. Cokolwiek przyjdzie ci na myśl.

      Wanna play?❤️‍🔥

      Usuń
  23. Z początku żałował, że tutaj przyszedł, ale ostatecznie zmienił zdanie. Być może ten wieczór jeszcze da się uratować, kto wie? Póki co bawił się całkiem nieźle, a przecież nic takiego jeszcze się nie wydarzyło. Zwłaszcza, że no cóż, ledwo wymienili ze sobą parę zdań, które nie były jakoś szczególnie znaczące. W żaden sposób nie chciał też na młodą kobietę naciskać, ale zdążył zauważyć, że do niczego się nie zmusza, a wręcz przeciwnie – chętnie przytakuje na jego propozycje i wspólne spędzanie czasu. Obecnie wszystko wydawało się lepsze niż siedzenie wśród gości, którzy nie widzieli nic poza czubkiem własnego nosa. Nie mógł zaprzeczyć, bo poniekąd również do tej grupy należał, ale lubił myśleć, że potrafi również dbać o innych. Jakby nie patrzeć, ale swoją pracą pomagał. Nawet jeśli… niekoniecznie tym dobrym osobom. Często brał sprawy, które były niemal skazane na porażkę. Lubił wyzwania, a jeszcze bardziej lubił sprawy, od których wszystkie jego szare komórki wręcz parowały i domagały się kolejnych odpowiedzi. Uwielbiał łączyć ze sobą kropki, które powoli przekształcały się w logiczną całość. Rhys Hogan bez wątpienia uwielbiał wyzwania, każde i bez wyjątku.
    Uniósł brew, kiedy zauważył, jak dziewczyna zmienia swoją pozycję. Powstrzymał się od uniesienia kącików ust. Grzeszne myśli krążyły mu po głowie, ale przecież nie wypadało ich tak po prostu wypowiadać na głos, a może? W końcu grali. W grze każdy ruch był dozwolony, a oni nie ustalili żadnych zasad. Gdyby tak było, chwilę później nie usłyszałby takich słów z ust młodej kobiety, która wcale nie wyglądała na taką, która mogłaby myśleć o takich rzeczach z nieznajomym. Nie mógł się powstrzymać, uśmiech mimowolnie wkradł mu się na usta. Nieznaczny, zawadiacki i być może dla niektórych intrygujący. Przekręcił głowę w stronę szatynki, pozwalając sobie również na to, aby ująć jej podbródek w palce i zbliżył jej twarz do swojej. Jednocześnie robił to na tyle delikatnie, aby mogła w każdej chwili się wycofać. Do niczego przecież zmuszać jej nie chciał, to wszystko to tylko miała być wspólna zabawa, którą będą mogli przerwać w chwili, w której robi się niekomfortowo. Coś mu jednak podpowiadało, że wcale tak nie będzie i że oboje będą zadowoleni z tego, jak potoczą się dalsze wydarzenia, które teraz razem dzielili.
    — Wszystko? — Powtórzył. Jej oczy… były znajome, a jednocześnie nie potrafił ich przypisać do żadnej konkretnej osoby. Być może widział podobne już gdzieś w przeszłości. — Jak na dobrą dziewczynkę przystało, racja? — Uniósł jej głowę nieco do góry, świdrując swoim przenikliwym spojrzeniem zielonych tęczówek. Być może się zapędzał, a może wcale nie. Badał teren, gotów na to, aby wycofać się w każdej chwili i przeprosić. Nie dało się jednak ukryć, że atmosfera między nimi zmieniła się gwałtownie. Wciąż byli dla siebie dwójką nieznajomych, którzy nawet nie znali swoich imion, a jednak było inaczej. Był niemal pewien, że napięcie między nimi byłoby wyczuwalne nie tylko dla nich, ale i dla każdej osoby postronnej, która znudzona wieczorem znalazłaby drogę do altanki. Jednak mimo wszystko Rhys miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, a oni będą mieli tu spokój. Wolałby, aby nie musieli się ewakuować czy wymyślać wymówek co właściwie się tutaj działo. Aczkolwiek z doświadczenia wiedział, że raczej nikt nie zadawałby pytań. Prędzej zignorowaliby to, co miało tu miejsce i poszli w przeciwnym kierunku.
    — Zastanawiam się, jak bardzo aksamitną masz skórę — odparł bez najmniejszego skrępowania. Podtrzymywał z nią kontakt wzrokowy, trochę jak w napięciu wyczekując na moment, w którym powie mu, aby się opamiętał, że przekracza granicę. Nic podobnego jednak nie słyszał. To dobrze. — I czy smakujesz równie słodko, co brzmisz.

    The altar's in my hips❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  24. Czekał cierpliwie na odpowiedź, którą mogła go uraczyć. Raczej nic nie wskazywało na to, że ucieknie z krzykiem czy niezadowolona. Nie była, chyba, typem dziewczyny, która obrusza się o takie rzeczy. Wręcz przeciwnie. Widział te iskierki w jej oczach, kiedy w taki sposób się do niej odezwał. Podekscytowanie z nutką niepewności, tak to zdecydowanie było to. Nie miał wątpliwości, że właśnie to te dwa sprzeczne emocje właśnie teraz bawiły się w jej oczach. Nie martwił się też tym, że ktoś może ich tutaj nakryć. To było jego najmniejsze zmartwienie. Miał tę pewność, że nawet, gdyby ktoś tu zszedł – to prędko zniknie, aby mieli święty spokój. Zauważył jednak, że ta niepewność, którą wydawało mu się, że dostrzegł parę chwil temu właśnie zniknęła. Uśmiechnął się w nieco zwycięski sposób, jakby właśnie zyskał coś bardzo, bardzo cennego.
    — Właśnie zgodziłaś się na to, abym z tobą zrobił wszystko. Grzeczne dziewczynki posłusznie wykonują rozkazy, a to właśnie m zaproponowałaś. Czy może się mylę? — spytał uważnie obserwując, jak i czy, wyraz jej twarzy się zmieni. Odgarnął Kosmyk jej włosów, które naszły na twarz szatynki, ale nie zabrał dłoni. Tę przesunął na jej szyję, uważnie badając ją długimi palcami. — Ale to nawet lepiej. Nieposłuszeństwo lepiej na mnie działa.
    Jeszcze nie wiedział, jak to wszystko się potoczy. Mimo, że wszystkie znaki na niebie sygnalizowały, że będzie niezwykle intensywnie. To wolał zaczekać na wyraźniejszy sygnał, który faktycznie pozwoli mu zobaczyć, że to nie jest tylko niewinna gierka, w którą oboje grają. Rhys traktował seks jako odskocznię od codzienności, tak samo, jak wszelkie gry wstępne czy jakiekolwiek inne czynności z nim związane. Nie przywiązywał się, ale nie miał tez zwyczaju skakać z jednej sypialni do drugiej. Raczej rozsądnie wybierał swoje partnerki, które okazywały się najczęściej być stałymi znajomymi, z którymi dawniej miał podobny układ. To mu po wyboistym roku bardzo odpowiadało. Brak przynależności do kogokolwiek okazywał się być bardzo wyzwalający. Nawet bardziej niż się spodziewał.
    Mruknął cicho, kiedy dziewczyna usiadła na jego kolanach. Pozwolił sobie ułożyć dłonie na jej biodrach. Subtelnymi ruchami badał jej ciało, a choć ta mniej opanowana strona Hogana miała ochotę przewrócić ją na brzuch i wziąć od tyłu, to uznał, że jednak lepiej być chociaż przez chwilę dżentelmenem. Nikt w końcu nie powiedział, że do czegokolwiek dojdzie. Równie dobrze mogli się tylko dobrze bawić, ale rozejść zanim zrobi się zbyt poważnie. Czego bardzo nie chciał, ale był dorosły i nie obrażał się jak nastolatek, któremu odmówiono seksu. Potrafił też nad sobą zapanować, co jednak teraz wydawało się być niemal niemożliwe do zrealizowania.
    — Mam powiedzieć to na głos, tak? — Powtórzył. Trochę rozbawiony, a z drugiej strony zaimponował mu sposób, że tak pewnym siebie tonem mówiła czego chce i od niego oczekuje. — Naga prawda w końcu, racja? — Dodał. Jego oczy błyszczały od podekscytowania, które unosiło się w powietrzu. Materiał garnituru nagle okazał się uwierający, nieprzyjemny. Dałby wiele, aby poczuć skórę dziewczyny na swojej. I przecież nic nie stało na przeszkodzie, aby to zrobić, ale nie wypadało uciekać z imprezy zbyt wcześnie. Nie chciał nawet myśleć o tym, że miał wiele osób, z którymi musiał porozmawiać. — I co, jeśli to powiem? Pozwolisz, żebym zsunął z ciebie bieliznę? O ile ją na sobie masz. Sprawdził, jak podniecona jesteś siedząc na kolanach nieznajomego faceta, który może mieć wobec ciebie niecne zamiary? — Mruczał. Przesunął dłoń na jej plecy, które były odsłonięte, a drugą przesunął materiał sukienki do góry. — Pozwoliłabyś, aby ten nieznajomy poznał twój smak? Ten najbardziej intymny?

    Call me shallow but I'm only getting deeper❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  25. Był pozytywnie zaskoczony tym, co się działo. Szykując się do tego wieczoru nawet przez moment nie brał pod uwagę takich scenariuszy. Co jak co, ale upojna chwila w altance z nieznajomą nie było czymś, do czego celowo dążył. Samo z siebie w końcu to tak wyszło, jednak Hogan wcale nie miał zamiaru narzekać. Robiło się coraz przyjemniej, a obojgu raczej zależało na tym, aby w miły sposób spędzić czas. Wycofać się też nie planował. Nie dbał też kompletnie o to, że ktoś mógłby go zobaczyć. Można było uznać, że był wśród swoich. Nawet jeśli w rzeczywistości tak nie było, bo doskonale wiedział, że otoczony jest głównie przez głodne hieny, które nawet jeśli nie poszłyby z takimi informacjami prosto do prasy, to byłby w stanie to wykorzystać do szantażu. Tyle, że nie miał nic do stracenia na poziomie życia osobistego, ale gdyby wyszło na jaw, że szanowany w Nowym Jorku adwokat zabawia się w miejscach publicznych to mogłoby się na nim negatywnie odbić. I nawet przez chwilę myślał, że może należałoby zaproponować przejście w inne miejsce, to nie chciał psuć atmosfery, którą wytworzyli. Ryzyko mogło się opłacić, a gdyby jednak coś poszło nie tak, jak powinno, to cóż, tym się zajmie już zwyczajnie później.
    — Co to za zabawa, jak wszystko mam podane na tacy? — Odparł. Lubił dominować, w pracy i w życiu codziennym, ale bywały też momenty, kiedy zwyczajnie chciał na moment oddać się w czyjeś ramiona i nie myśleć o niczym. To nie była jedna z tych sytuacji. Nie, teraz znacznie bardziej wolał dyktować warunki, choć siedząca na jego kolanach szatynka nie zdawała się być jedną z tych, które je grzecznie będą wykonywać polecenia. To dobrze, nie mogło być za dobrze, racja? — Och, lubię obie. Tylko… te uparte potrafią mnie zaskoczyć w sposób, o którym sam bym nie pomyślał.
    Podobała mu się ta pewność siebie, którą dziewczyna była wypełniona. Niczego nie udawała, a jeśli – to robiła to z wdziękiem. Jeśli jeszcze myślał, że może będzie miała chęć na odwrót, to teraz już absolutnie tak nie było. Nie dostrzegał w niej nawet śladu zawahania, prężnie brnęła do przodu i podejmowała jego grę. Ach, gdyby tylko każde przyjęcie oferowało takie atrakcje chodziłby na nie z większą przyjemnością.
    Maski, które mieli na siebie dodawały intymności i tajemniczości. Miał chęć zerwać swoją oraz kobiety, ale czy była na to potrzeba? Poniekąd to właśnie dzięki nim tutaj byli. To w końcu był bal maskowy, na który się udali oboje. Złamaliby zasady, gdyby je jednak z siebie zerwali. Też nie do końca chciał się ich pozbywać.
    Wsunął rękę głębiej pod sukienkę. Gorąca, wręcz parząca skóra młodej kobiety była jak zaproszenie, któremu nie był w stanie odmówić. Przesunął dłoń na wewnętrzną stronę uda. Mieli przed sobą dobrą zabawę, którą już planował jej zagwarantować i sprawić, aby błagała o więcej. Był pewny siebie, może to nie była pożądana cecha, ale w tych kwestiach ufał sobie, a przede wszystkim wiedział, że nie wypuści jej stąd nieusatysfakcjonowanej. Kąciki ust nieznacznie uniósł, kiedy rozpięła guzik od koszuli, a następnie wsunęła dłoń za jej materiał. Zadrżał od chłodu dłoni, czego się nie spodziewał, ale było to przyjemne uczucie. Natomiast swoją wsunął głębiej, niemalże naruszając tę najbardziej intymną część dziewczyny. Dawała mu tak wiele znaków, aby poszedł o krok dalej, a jednak z jakiegoś powodu jeszcze się wstrzymywał. Poniekąd chcąc przedłużyć ten moment, ale nie był na tyle cierpliwy, aby długo jeszcze wytrzymać.
    Przesunął rękę na jej kart i zbliżył do siebie, nie przeciągając już dłużej niczego; wpił się w usta dziewczyny, które tak, jak wyglądały, były niezwykle miękkie. Ich oddechy się ze sobą zmieszały, a języki zaplątały w namiętnym tańcu, który był rozumiany tylko i wyłącznie przez nich.

    That's how you get the girl❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie chciał za bardzo się spieszyć, a jednocześnie nie byli w sytuacji, która pozwalała na to, aby powoli do siebie docierali. Naprawdę nie dbał o to, że ktoś może w każdej chwili im przerwać. Chodziło raczej o to, że stawał się już coraz bardziej niecierpliwy, a przeciąganie tego w nieskończoność zaczynało powoli robić się… drażniące. Już było mu niekomfortowo, a każda następna sekunda tylko przeciągała tortury, którym nie chciał się dłużej poddawać. Właściwie to chciał ją tu i teraz, bez względu na konsekwencje, a te jak widać mieli od dłuższej chwili za mało istotne. Przecież nie robili nic złego, prawda? Absolutnie nic złego.
    — Wystarczająco wiele jednych i drugich — odparł. Ciepło jej ciała było odurzające, tak samo, jak zapach perfum, które nie kojarzyły mu się z niczym konkretnym, ale uderzały do głowy. Sprawiały, że pragnął mieć ją dłużej dla siebie. Co było niespodziewane, bo przecież był dorosłym facetem, który potrafił panować nad własnymi pragnieniami. Wcale przecież nie musiał chcieć jej teraz, mógłby się powstrzymać, ale chodziło o to, że nie chciał.
    Drżał od jej dotyku, a każde muśnięcie opuszkami palców tylko rozpalało jego skórę i sprawiało, że chciał więcej. Chciał bliżej zapoznać się z jej ciałem, z każdym jego najmniejszym skrawkiem, choć teraz zaledwie musiał nacieszyć się tym, do czego miał dostęp. Przecież zerwać z niej tu ubrań nie mógł. Musiał więc nacieszyć się tym, co mieli teraz. Ona również smakowała tajemniczością oraz nutką czegoś, czego nie potrafił do końca nazwać. Czymś niebezpiecznym, ale czy to w ogóle było możliwe? Aby taka drobna osoba mogła w sobie mieć coś takiego? Rhys wyczuwając, jak chciała przejąć kontrolę nad sytuacją wycofał się, dając jej do siebie pełny dostęp. Nie miał problemu z tym, aby zrobić krok wstecz i pozwolić kobiecie przejąć władzę. Nawet jeśli wszystko działo się szybko. Trochę zbyt szybko, jak na jego lubienie, ale nie zamierzał wybrzydzać. Nie mieli przecież większych możliwości na to, aby dotrzeć w każdy zakątek swoich ciał i poznać je tak, jak należało. Ograniczeni czasowo, miejscem brali tyle, ile było możliwe od siebie nawzajem na ten moment.
    Uniósł brew, zaskoczony jej chciwością i pewnością siebie, ale nie protestował.
    Siedział w ogrodowej altance z rozpiętą koszulą i młodą dziewczyną klęczącą przed nim. Jego silna wola wzięła w łeb. Zdradzało go własne ciało, a szczególnie jedna jego część, która od dłuższej chwili boleśnie wżynała się w materiał ubrań, które miał nad sobą i której twardość szatynka mogłaby poczuć, gdyby tylko nieznacznie w dół przesunęła swoją dłoń. Mieszanka irytacji i podniecenia malowała się na jego twarzy, gdy wpatrywał się w jej niebieskie oczy, niecierpliwie czekając na jej kolejny ruch. Powoli przeniósł wzrok na pełne, bordowe usta dziewczyny i nie potrafił się powstrzymać od myśli, jak ślicznie musiałaby wyglądać otaczając go ustami i zostawiając po sobie ślady szminki w najbardziej intymnym miejscu. Jakby naznaczała go tylko dla siebie, zaznaczała terytorium.
    Nieznacznie nachylił się nad nią i ujął jej podbródek w dwa palce, wznosząc do góry.
    — Grzeczne dziewczynki nie klęczą przed nieznajomymi — odparł. Zmniejszył jeszcze bardziej między nimi dystans, aby sięgnąć jej kuszących ust, na których złożył krótki, ale stanowczy pocałunek. — Odepnij pasek — mruknął w jej usta na moment przed tym, jak odsunął się od dziewczyny.

    I want a taste of you❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  27. — Tego nie powiedziałem. — Odparł spokojnym, ale stanowczym tonem głosu. Miał wystarczająco wiele lat, aby nauczyć się tego i owego o życiu, a przede wszystkim, aby mieć za sobą masę różnych doświadczeń. Nie próżnował jako nastolatek i młody dorosły. Uspokoił się trochę, kiedy wszedł w związek z byłą, ale to co działo się między nimi raczej nie można było nazwać spokojnym, a raczej… Odkrywali różne warstwy siebie, o których nie mieli wcześniej pojęcia. Rhys o sobie również wiele się dowiedział. Jak przykładowo to, że odgrywanie pewnych ról przynosiło mu sporo frajdy.
    Rhys potrafił być cierpliwy, ale ta cierpliwość powoli zaczynała mu się kończyć. Zwłaszcza, że chciał jej tu i teraz, a oczekiwanie na kolejny ruch było już zwyczajnie bolesne. Praktycznie nie spuszczał z niej wzroku, kiedy odpinała klamrę od paska. Cichy dźwięk rozsuwanego zamka wbił się między ich przyspieszonymi oddechami i przyspieszonym biciem serca. Wyciągnął rękę w stronę twarzy szatynki. Kciukiem przesunął po jej dolnej wardze, starając się nie rozmazać jej szminki, która mogłaby zostawić po sobie niekorzystny dla makijażu ślad.
    — Odnoszę wrażenie, że jednak jesteś tą grzeczną — mruknął. Był nauczony tego, aby dostrzegać szczegóły, ale nie zamierzał jej w żaden sposób peszyć czy uświadamiać, że zauważył nieznaczną zmianę w jej zachowaniu. Uznał, że to dobry moment na to, aby przejąć nad sytuacją kontrolę. Przez moment przeszła mu myśl, że być może trafił na dziewczynę bez doświadczenia. Nawet tego najmniejszego, a tego bardzo by kurwa nie chciał. Nie miałby nic przeciwko temu, ale nie kurwa w takim miejscu, które nie pozwalało zbytnio na delikatniejsze podejście do tematu. Być może się mylił i tylko na krótki moment poczuła się onieśmielona. Nie był pewien, nie mógł być pewien.
    — Możemy przestać — powiedział łagodnie. Nie musieli, ale gdyby tego potrzebowała – to obrażać się przecież nie zamierzał. Nie mógł się pozbyć tego przypływu podniecenia, które się pojawiało, kiedy Rhys spoglądał na jej duże, niewinne oczy. Musiał przyznać, że wyglądała niesamowicie. Na kolanach, między jego udami. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko był otrzymania od niej tego, co chciał. — Ale jeśli jesteś pewna to nie graj ze mną w żadne gierki. Nie mam w sobie już dużo cierpliwości, a chyba czujesz, jak na mnie działaś — wymruczał tuż przy jej uchu. Sięgnął po jej dłoń, którą miała ułożoną na jego udzie i przesunął nią w górę, tak, aby mogła dokładnie poczuć, jaki na niego miała wpływ ich interakcja, jej klęczenie przed nim i powolne, niemalże bolesne dobieranie się do niego. — Możemy się zamienić miejscami. Nie mam nic przeciwko temu, aby położyć cię na tej ławce, rozsunąć nogi i przekonać się na własnym języku, jak smakujesz, a potem poczuć, jak dobrze mi w tobie będzie. Musisz zadecydować, czego chcesz, maleńka. Nie wybrzydzam. Wystarczy mi tylko twoje słowo.
    Bawili się dobrze, nawet bardzo dobrze i naprawdę nie chciał tego kończyć. Szczególnie, że była to intrygująca scenka, którą odgrywał po raz pierwszy. Wcześniejsze wszystkie jego partnerki zawsze były zdecydowanie, wiedziały czego chciały i po to sięgały, może nie licząc tego pierwszego razu i kilku kolejnych, kiedy on sam nie wiedział co właściwie się dzieje i dopiero zaczynał swoją przygodę z tym tematem. Tylko, że Rhys nie miał, teraz, ochoty tego przedłużać w nieskończoność. Był coraz bliżej tego, aby jednak przyciągnąć ją do siebie z powrotem, posadzić na kolanach, a bieliznę, która była koronkowa, bo to zdążył już wyczuć, kiedy dłonią błądził przy jej kobiecości i udzie, odsunąć na bok, aby wślizgnąć się w jej wnętrze. Potrzebował tylko wiedzieć, czego ta dziewczyna tak naprawdę chce.

    But coming down is all I ever do, babe❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  28. Był przyzwyczajony do tego, że kobiety, z którymi chodził do łóżka od początku wiedziały co chcą i rzadko zmieniały zdanie w trakcie. Czy to chodziło o dynamikę z jaką rozwijała się kolejna sytuacja czy o to kto akurat w danej chwili dominuje. Rhys zwykle potrafił to wyczuć, i właściwie teraz również dobrze wyczuł, że nieznajoma miała ochotę na to, aby przejąć kontrolę nad sytuacją, a mężczyzna nie miał absolutnie żadnych obiekcji przed tym, aby jej na to pozwolić. Nie miał ciągłej potrzeby, aby kontrolować każdy jeden aspekt swojego życia, czy mieć władzę nad sytuacją niezależnie od tego, co się działo. Było miło czasami oddać ją komuś we władanie, ale wyraźnie widząc, że dziewczyna się waha uznał, że musi nieco zmienić front. To podobało mu się zdecydowanie bardziej. Żadne z uczuć, które mu teraz towarzyszyły nie były nowe, odczuwał je z nową osobą i to zawsze zostawiało nutkę ekscytacji. Zwyczajnie nie wiedział, czego może się po niej spodziewać i czy faktycznie będzie tak dobrze, jak mu się wydawało, że będzie. Atmosfera wskazywała na to, że tak właśnie będzie, ale przecież mogło być zupełnie odwrotnie. Nie przekonają się, jeśli nie spróbują.
    Spoglądał na nią w oczekiwaniu na odpowiedź. Oczy znacząco mu pociemniały i zaszły delikatną mgłą, wywołaną podnieceniem i niejako abstrakcją całej sytuacji. Byli tutaj, w altance teoretycznie z dala od ludzi, ale wciąż na tyle blisko, że w każdej chwili mogli się pojawić i przerwać im ten intymny, niespodziewany moment. Było mu to jednak obojętne i nie dbał o żadne ewentualne konsekwencje, których się też nie spodziewał.
    — Dobrze. Jeszcze nie znamy się na tyle dobrze, abyś dowiedziała się, jak moja irytacja smakuje — wymruczał z ostrzeżeniem, które tańczyło na końcu jego języka. Zwilżył nim wargi, powoli zwiększając dystans między nimi. Ponownie oddał się w jej władanie, wierząc, że tym razem nieznacznie się cofać i przed nim uciekać. Nabrzmiały członek boleśnie wbijał się w materiał bokserek w ten sposób wołając o to, aby słodkie, bordowe usta w końcu się na nim znalazły. Krótkie mruknięcie wydobyło się spomiędzy jego ust, kiedy zakomunikowała mu, że jednak chce być pierwsza. — Jestem cały twój, maleńka.
    W geście poddania uniósł obie dłonie ku górze, dając jej jednocześnie zezwolenie na to, aby robiła to, na co tylko miała ochotę. Uniósł się, aby łatwiej było jej zsunąć z niego materiał ubrań. Ulga była tylko chwilowa, a Rhys coraz bardziej się niecierpliwił. Z błyszczącymi od podniecenia oczami obserwował dziewczynę, jak i ślad po jej szmince, który zostawiła na jego podbrzuszu. Jakby właśnie go sobie naznaczyła i o dziwo, wcale nie było mu z tą myślą źle. Ani kurwa trochę. Wziął głębszy wdech w chwili, w której językiem przesuwała po całej długości. Cały wręcz zadrżał od tej pieszczoty, tak długo wyczekiwanej i chcianej. Oddech miał ciężki i przyspieszony, serce obijało się o żebra. Krew szumiała mu w uszach. Ilość odczuwanych emocji w tej chwili była przytłaczająca, ale w przyjemny sposób. Ciche mruknięcia zadowolenia opuszczały jego usta. Mimo, że jeszcze chwilę temu dawał jej pełną dowolność, długo wytrzymać nie zamierzał. Sięgnął dłonią do jej twarzy, aby odgarnąć włosy, które założył za ucho. Jakiekolwiek słowa były teraz zbędne i całkowicie niepotrzebne. Objął twarz szatynki dłońmi, nim wsunął się w nią głębiej. Ocierając o ścianki gardła. Wyczuł cichy protest z jej strony, ale nie wysunął się. Narzucił im własne tempo, może zbyt szybkie i mocne, a może wręcz przeciwnie. Nieprzyzwoite dźwięki otaczały Rhysa i nieznajomą, tworząc wokół ich intymną, erotyczną atmosferę, której nikt raczej w takim miejscu się nie spodziewał. Wsunął się prawie cały z jej ust, aby zaledwie po niecałych paru sekundach po raz kolejny w całości, centymetr po centymetrze zanurzyć się w słodkich ustach, z których ściekała mieszanka śliny. Mimo maski widział błyszczące w niebieskich oczach łzy, które ściekały po umalowanych policzkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odsunął dłonie od jej twarzy, dając krótki moment wiary, że znów ma kontrolę nad sytuacją. Kciukiem z policzka starł spływająca łzę. Brak protestu z jej strony brał jako pewność, że nie miała nic przeciwko. Maska na twarzy przeszkadzała mu teraz bardziej niż jeszcze wcześniej, ale to dzięki nim się tu znaleźli i zostawiały na swoim miejscu.
      Nie chciał dojść. Jeszcze nie teraz i nie w jej ustach. Mimo, że to była kusząca propozycja, to miał dla nich inny plan. Ostatni raz wsunął się w nią. Niemal odbierając jej dopływ do powietrza. Widział reakcję jej ciała, to jak niemal się nim krztusiła, ale – o dziwo – nie odsunęła się i nie wyrywała, co tylko jeszcze bardziej i dodatkowo go nakręciło. Wizja skończenia w ustach dziewczyny była bardziej niż pociągająca, nie niemożliwa do spełnienia, ale chciał o wiele więcej.
      — Kurwa — warknął i wypuścił gwałtownie powietrze z płuc. — Podnieś się.
      Wstał pierwszy, ponosząc ją również jedną ręką. Dostrzegł, że od ilości bodźców wydaje się być nieco otumaniona i być może przytłoczona. Jakby zaraz miała się rozlecieć. Kciukiem starł z jej ust ślinę dziewczyny, którą on sam w zasadzie był pokryty.
      — Kto by pomyślał — wymruczał. Pchnął dziewczynę w stronę drewnianej belki pomalowanej na biało, aż nie uderzyła w nią plecami. Teraz może byli bardziej wystawieni na widok, ale jeszcze mniej go to obchodziło niż chwilę temu. — Chyba powinienem się odwdzięczyć, nie uważasz? — Spytał wzrokiem wodząc po jej zaczerwienionych i napuchniętych ustach.

      Nervous, trip over my words
      You're so pretty it hurts
      ❤️‍🔥

      Usuń
  29. Twarz szatynki po części przesłoniona była maską, ale nawet z koronką był w stanie dostrzec zarumienione od nagłego aktu policzki. Słyszał jej ciężki oddech, łapczywe nabieranie powietrza i rozbijające się w klatce piersiowej serce, które zdawało się, że z każdą kolejną sekundą odbija się od niej coraz szybciej i mocniej. Jego własne reagowało na wszystkie wydarzenia sprzed chwili podobnie. Być może podniosło go bardziej, pozwolił sobie na zbyt wiele, jednak jednocześnie czuł, że dawał jej na tyle wolności i swobody, aby w każdej chwili była w stanie przerwać. Jedno mocniejsze szarpnięcie, które nie byłoby oznaką dostosowania się do nowej sytuacji byłoby dla niego wystarczającym znakiem, aby przerwać. Teraz, patrząc jej w oczy, pełne blasku i wesołych iskierek, był bardziej niż pewien, że nie zrobił nic złego. Nie byli tutaj w końcu po to, aby się grzecznie bawić, racja? Mieli inny, znacznie bardziej zachłanny cel, który powoli osiągali.
    Łapiąc jej podbródek w dwa palce, uniósł głowę dziewczyny w górę. Smakując jej ust czuł własny, słonawy posmak, ale potrzebował tego pocałunku, znacznie bardziej niż mogło się wydawać. Zawsze czuł, że pocałunki są o wiele bardziej intymniejsze od samego aktu, nie był wielkim romantykiem i obyłby się bez nich, ale były częścią, której pomijać nie należało. Wręcz przeciwnie.
    — Zajmę się tobą — wymruczał w wargi dziewczyny, jeszcze na moment łącząc ich usta w jedno. Był zachłanny i natarczywy, jakby jutra miało nie być, a to miał być jego ostatni pocałunek w tym życiu. Oderwał się od niej tak nagle, jak i przysunął. Z warg zlizał językiem to, co na nich zostało i z dzikim błyskiem w oku osunął się przed dziewczyną na kolana. Sprawnym ruchem rozsuwając jej uda, które zdążyła przed nim już zamknąć. Podniósł głowę na krótki moment, aby mogła na niego spojrzeć i dostrzec bijące od niego pożądanie, które wylewało się z każdej komórki jego ciała. Niczego bardziej niż znalezienia się w niej nie chciał, ale najpierw chciał zrobić to, co powtarzał niemal od samego początku. Uniósł dół sukienki w górę, dłońmi przesuwając po jej udach, aż dotarł do koronkowej, czarnej bielizny, którą zsunął z nóg dziewczyny. — Zatrzymam to na razie.
    Podniósł najpierw jedną, a potem drugą nogę, aby wyswobodzić ją z bielizny. Koronkowy materiał trafił do jego kieszeni. Umiejscowił się przed nią wygodniej i sprawnym ruchem przerzucił jej nogę na swoje ramię, tworząc sobie do niej doskonały dostęp. Niemalże jęknął, gdy była przed nim tak otwarta i zapraszająca. Cała dla niego i tylko dla niego. Zawsze podobała mu się myśl, że kobiety były w danym momencie tylko jego. Tak, jak nieznajoma w czarnej, koronkowej masce teraz. Niczym niezakryta. Zachęcająca i prosząca się o ciąg dalszy. Nie zwlekał, sam miał już dość gierek i nie planował przedłużać gry wstępnej, która zdecydowanie im się przedłużyła, ale była warta absokurwalutnie każdej jednej sekundy. Zbliżył się bliżej, nawet nie starając się utrzymać z nią jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, bo to wyglądałoby zwyczajnie debilnie i mało korzystnie dla niego. Przesunął językiem po wilgotnej dla niego i przez niego kobiecości, mając w końcu poznać osobisty smak dziewczyny, o którym myślał od chwili, kiedy ich rozmowa zeszła na niespodziewane tory prowadzące ich prosto w ramiona euforii. Przetrzymał ją za biodra, nie chcąc, aby zbytnio się ruszała czy uciekała przed jego ustami i językiem. Wręcz z dziką fascynacją muskał najwrażliwsze miejsce, czerpiąc z tego więcej satysfakcji niż mogło się wydawać. Opuścił jedną rękę, tylko po to, aby dostarczyć dziewczynie dodatkowych wrażeń. Ich jęki zmieszały się ze sobą, kiedy wsunął najpierw jeden, a potem drugi palec w ciepłe, wilgotne wnętrze nieznajomej. Zaczął spokojnie, dając jej chwilę na to, aby nie padła mu całkiem od ilości nowych, na ten moment, doznań. Dopiero po chwili zwiększył tempo, wsuwając się w nią szybciej i bardziej natarczywie docierają do miejsca, które miało doprowadzić ją do szaleństwa.

    Can you see behind my smile? My heart racin', baby❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  30. W całej tej sytuacji było coś perwersyjnego, być może coś czego nie doświadczył nigdy wcześniej. Raczej nie zdarzało się, aby wybierał miejsca niemalże publiczne, aby ulżyć swoim pożądaniom, które rozrywały go od środka. Dobierał zwykle lepsze momenty i miejsca, w których nikt ani nic nie mogłoby mu przeszkodzić w delektowaniu się kobietą, z którą akurat był. Jednak mimo wszystko było w tej scenie coś niesamowicie pociągającego, jak i w fakcie, że nie do końca byli tutaj sami i w każdym momencie ktoś mógł przyjść i ich nakryć. Miał jakąś tam pewność, że nic podobnego się nie wydarzy, ale nie stuprocentową. W każdej chwili mogła pojawić się osoba, która wpadnie na podobny pomysł lub zechce skorzystać ze świeżego powietrza czy uzna, że to idealny moment, aby podziwiać piękne ogrody dołączone do hotelu. Te myśli jednak uciekały równie szybko, co się pojawiało. Wystarczyło, że usłyszał jej jęk, czy pociągnęła go za włosy, aby wracał myślami do rozgrywającego się między nimi aktu. Był na nią gotów całym sobą, tak, jak i wyczuwał, że ona jest na niego gotowa.
    Nie zamierzał przerywać. Był jak w transie; nic innego nie było teraz ważne poza sprawieniem tej młodej dziewczynie przyjemności i nic poza doprowadzeniem jej do spełnienia nie było teraz ważne. Lubił się dzielić i wiele dawać od siebie. Bywało to czasami o wiele bardziej… Intrygujące od własnego spełnienia. Miał z tego satysfakcję. Jedyne czego żałował to to, że nie mogła krzyczeć jego imienia, ale w niemym pakcie uzgodnili, że na ten moment oboje są tylko dwójką nieznajomych, którzy nigdy wcześniej się nie spotkali i nigdy więcej się nie spotkają. Chyba, że życie uzna inaczej, ale Nowy Jork był wielomilionowym miejscem i raczej było dość jasne, że wpadnięcie na siebie było bliskie zeru. Nawet, gdy przebywali w podobnym towarzystwie. Dlatego zamierzał z tej chwili też wyciągnąć tak wiele, jak to tylko było możliwe.
    Brunet nie odsunął się nawet na moment, gdy zaczął wyczuwać, jak niewiele jest jej trzeba do końca. Chciał widzieć i poczuć, jak rozpada się przed nim i dla niego. Drżenie ciała, przyspieszony oddech czy ciche, krótkie jęki, na które sobie pozwalały były niczym przyjemna melodia dla uszu, umysłu i jego własnego ciała. Z dziką wręcz przyjemnością obserwował, jak ledwo stoi na nogach, jak z trudnością łapie oddech. Było w tym widoku coś magnetyzującego, przeszywającego na wskroś. Podniósł się powoli z kolan, obserwując, jaki wrak został z dziewczyny. A najlepsze było w tym to, że jeszcze wcale z nią nie skończył.
    — Chyba nie masz dość, co? — mruknął. Mimo szpilek, które na sobie miała różnica wzrostu między nimi i tak była dość znacząca, a żeby spojrzeć jej w oczy musiał unieść jej głowę. Mogła zrobić to samo, ale o wiele bardziej podobało mu się, gdy on to robił. Poprawił swoją i jej maskę, które zsunęły się nieznacznie. Nie na tyle, aby odsłonić ich prawdziwe odsłony. Niemal z uwielbieniem spoglądał na szatynkę, która teraz wydawała mu się być jeszcze drobniejsza niż na początku ich znajomości.
    Odwrócił ją od siebie sprawnym ruchem, aby mogła się oprzeć o drewnianą belkę, a materiał sukienki zarzucił na jej biodra. Sam nie był pewien, dlaczego w ogóle ją wziął, ale teraz dziękował sobie, że nie wyszedł z domu bez paczki prezerwatyw. Teoretycznie nie miał tego w planach, ale aż za dobrze wiedział, jak takie wieczory mogą się potoczyć. Szczególnie, gdy było się singlem. I to bardzo chcianym singlem. Sprawie ją rozpakował, wkładając opakowanie do kieszeni marynarki. Oboje wyglądali, jakby przeszli przez tornado z ubraniami w nieładzie, ale kogo to teraz obchodziło? Ustawił się przy jej wejściu, odczekując chwilę, sam właściwie nie wiedział na co czeka, nim wszedł nią jednym sprawnym ruchem, czując jak rozciąga się, aby przyjąć go w całości. Wymruczał coś niezrozumiałego tuż przy jej uchu. Wycofał się na moment, zostawiając w niej jedynie czubek, aby znów w nią wejść tym razem gwałtowniejszym ruchem. Dłonią odszukał usta dziewczyny, które nią nakrył.
    — Ciszej, maleńka. Nie chcemy tu towarzystwa.

    Fuck me like a porn star, baby❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  31. Ze wszystkich sytuacji, które nie powinny mieć miejsca, ta nie powinna była mieć najbardziej. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby ktoś jednak go tutaj zobaczył i rozpoznał, wybuchłby spory skandal. Rhys naprawdę dbał o swoją reputację, ale nawet tak opanowany człowiek, jak on czasami miewał chwile, kiedy zwyczajnie dawał się ponieść emocjom. I podobnie było w tym przypadku, gdzie w pełni oddał się tej nieznajomej dziewczynie w czarnej, koronkowej masce. Dlaczego? Nie wiedział. Była tutaj, działała na niego w sposób, który trudno było mu opisać i nie potrafił się powstrzymać. Oboje działali na siebie w ten sposób, jakby nic poza nimi więcej się nie liczyło. I poniekąd przecież tak właśnie było. Liczyła się ich własna przyjemność, to, jak wiele mogą od siebie nawzajem wyciągnąć i dostać. A trzeba było przyznać, że dostali naprawdę wiele i sięgali jeszcze po więcej. Cholernie żałował, że nie mogli przenieść się w inne miejsce, a raczej, że nie zrobili tego wcześniej. W miejsce, w którym mieliby większą swobodę, ale nie mógł narzekać, bo przecież było świetnie. Co było dość sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że zupełnie się nie znali i byli dla siebie dwójką obcych ludzi. Rhys nie miał pojęcia, w jaki sposób lubi być dotykana i czy z niczym nie przesadził, choć – jakby nie patrzeć – nie zaprotestowała ani razu, a wręcz przeciwnie chętnie mu się poddawała i każdej rzeczy, którą jej narzucił. Dostosowała się do tempa, do jego wymysłów. Była, jak na zawołanie. Cała jego i do jego dyspozycji, na ten ulotny moment.
    Narzucił dla nich dość szybki rytm, zanurzając się w nią centymetr po centymetrze. Czując, jak przez każda komórkę jego ciała przenika płynąca z chwili przyjemność i jak sam jest już na skraju. Owinął pięść wokół jej włosów i szarpnął nimi do tyłu; na tyle delikatnie, aby nie zrobić jej krzywdy, ale wystarczająco mocno, aby z zaskoczenia wydała z siebie ciche syknięcie. Otoczeni byli nie tylko przez altankę, rosnące dookoła drzewa i krzaki, ale i odgłosy uderzających i ocierających się o siebie ciał, ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą tworząc spójną całość, która zrozumiała była tylko i wyłącznie dla nich. Nikogo więcej. Na ten moment świat przestał istnieć, liczyło się tylko to, czego oboje od siebie chcieli i to, w jaki sposób sobie to dawali. Rhys wszczepił mocniej palce w biodro dziewczyny, tą samą dłonią, którą jeszcze chwilę temu przesłaniał jej usta. Chciał ją słyszeć. Każde stęknięcie, sapnięcie. Wszystko. I bez wyjątku.
    Wydawało mu się, że następne kilka chwil ma miejsce poza tą rzeczywistością, gdy ciało zalała fala przyjemności, która rozpływała się po całym podbrzuszu. Napiął mięśnie, wydając przy tym z siebie mruknięcie pełne zadowolenia. Przetrzymał również drżące ciało dziewczyny, opierając czoło o jej ramię. Oddech powoli zaczynał mu się uspokajać, aż w końcu też wsunął się z dziewczyny, a materiał sukienki opuścił na dół zakrywając ją. Nie spodziewał się, że nagle teraz będzie między nimi niezręcznie. Emocje powoli może już opadały, ale Hogan wcale nie wyszedł ze swojej roli. Prawie zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową na boki, kiedy nieco przejrzyściej już spojrzał na sytuację i zdążył ocenić, w jakim chaosie oboje byli. Przysunął się do dziewczyny jeszcze na moment, korzystając z tego, że nie odsunęła się od belki i nachylił przy jej uchu.
    — Niesamowita — wymruczał w pochwale.
    Wrócił do zapinania koszuli i poprawienia spodni. Było przyjemnie, nie mógł narzekać. Nic jednak w nieskończoność trwać nie mogło, a chciał tego czy nie, ale na Sali musiał się jeszcze pokazać przynajmniej raz. Mimo, że najchętniej wróciłby już do domu. I być może nie wróciłby do niego sam.

    Now I taste like you❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  32. — Jeśli mnie znajdziesz, to odzyskasz swoją własność.
    Przyjęcia miały do siebie to, że potrafiły zaskakiwać.
    Rhysa mało już chyba co szokowało czy interesowało na tego typu przyjęciach. Przeżył naprawdę ich wiele, widział jeszcze więcej, ale jeszcze nie zdarzyła mu się taka sytuacja. Był tym trochę zaskoczony, ale jakby nie patrzeć, gdy uczęszczał na nie wcześniej był w poważnym związku, który pielęgnował na każdym kroku i starał się być odpowiedzialny, więc nie szukał zabawy po kątach, a raczej to po kątach zabawiał się ze swoją narzeczoną. Wszystko się zmieniało, nawet to z kim się bawił.
    Tym razem padło na kogoś, kogo Rhys zwyczajnie w świecie nie znał i prawdopodobnie więcej już nie zobaczy. Wątpił, że w tak wielkim miejscu będą mogli na siebie wpaść jeszcze raz, ale wszystko było możliwe, prawda? Zbliżała się jednak godzina, aby się zbierał. Planował od początku być tutaj jedynie chwilę. Z pewnego jednak powodu uznał, że jeszcze się tutaj pokręci. Odprowadził dziewczynę wzrokiem, kiedy odchodziła z altanki, w dodatku bez swojej własności. Podobała mu się myśl, że jest pozbawiona bielizny. Brakowało tylko tego, aby to on spływał po jej udach, kiedy wróci na przyjęcie. Być może do swojego partnera, chłopaka czy męża. Musiała mu jednak wystarczyć sama świadomość, że w tamtym czasie szatynka była jego, a to kim byli, co robili na co dzień, z kim się przyjaźnili i czy kogoś mieli nie było ważne, bo w pełni liczył się tylko tamten moment między nimi.
    Potrzebował chwili dla siebie na świeżym powietrzu, wypalił jeszcze jednego papierosa i dopiero wtedy ruszył z powrotem do środka, jednak w pierwszej kolejności udał się do toalet, gdzie doprowadził się trochę chociaż do porządku. Pomięta koszula, marynarka. Na koszuli dostrzegł ślady bordowej szminki. Na ten widok kąciki jego ust zarżały, a przez ciało przeszedł przyjemny prąd, gdy wszystkie wspomnienia sprzed chwili do niego wróciły. Było to zdecydowanie przyjemne doświadczenie i nie miałby nic przeciwko temu, gdyby jednak jeszcze raz udało się to powtórzyć. Raczej nieczęsto była szansa, że osoba, z którą ma się plan przespać raz okaże się być jednocześnie osobą, która w pełni go zadowoli. Nie wiedzieli o sobie niczego, a jednak było, cholera, przyjemnie.
    Czas zdawało się, że zwolnił w momencie, kiedy znów był wśród tylu ludzi. Ledwo pojawił się na Sali, a otoczyła go grupa znajomych, z którymi dawno się nie widział. Wymienił sporo zdań z Damienem i Alexandrem, którzy przyprowadzili ze sobą swoje urocze partnerki, których Rhys nie miał okazji poznać zbyt dobrze, ale nie było co ukrywać, że Arabella i Suzanne były naprawdę urocze. Zostawił w końcu obie pary, widząc, że ci mają o wiele bardziej ochotę na własne towarzystwo i podobnie jak Rhys, są nieco znudzeni. Ciężko było nie dostrzec z jaką opiekuńczością obaj mężczyźni traktowali swoje partnerki, było w tych gestach coś naprawdę przyjemnego i trochę im tego pozazdrościł. Dałby wiele za to, aby być na ich miejscu. Mimo, że sprawiał wrażenie człowieka, który nie dba już o to, czy z kimś będzie czy nie, a od ponad roku skupiał się tylko i wyłącznie na swojej pracy. Żałował trochę, że nie przyprowadził ze sobą tu siostry, która z pewnością wprowadziłaby sporo życia do tej wijącej nudą imprezy, a jednocześnie był sobie za to cholernie wdzięczny, bo gdyby ten wrzód na dupie mu towarzyszył to nie miałby okazji do tego, aby spotkać tamtą nieznajomą.
    Wzrokiem mimowolnie szukał swojej partnerki od uniesień, ale nie był w stanie nigdzie jej dostrzec. Być może zmyła się stąd szybciej niż myślał, a może nigdy jej tak naprawdę tutaj nie było? Ale przecież mu nie odbiło, nie mógł tam być sam i wszystkiego sobie wyjaśnić. Nie, nie. Bordowy ślad na koszuli wciąż był. Tak samo, jak odciśnięte usta na jego podbrzuszu, które teraz być może starły się już od materiału spodni i koszuli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Rhys! W końcu cię znalazłem, chodź. Muszę cię komuś przedstawić, ale gdzieś mi uciekła…
      Nie zdołał przed Ashtonem uciec. W zasadzie to planował zwiać po tym, jak go koniecznie komuś przedstawi. Kiedy czekali na tę tajemniczą osobę, Rhys wdał się w rozmowę z Keithem, który pracował w innej kancelarii, ale znali się ze studiów i po ukończeniu ich przez pewien czas razem pracowali w jednej kancelarii, aż w końcu Rhys poszedł swoją drogą.
      Roześmiał się z czegoś, co powiedział Keith, kiedy ich uwagę przyciągnął Ashton krótkim chrząknięciem. Odwrócili się w jego stronę, a serce Hogana przez moment zabiło mocniej, gdy wzrok padł na dziewczynę, która towarzyszyła Ashtonowi. Na dziewczynę. Miał dobrą pamięć, zapamiętał bez problemu jej sukienkę, ale jeszcze lepiej pamiętał kształt bordowych ust i koronkową czarną maskę. Momentalnie poczuł, jak kieszeń marynarki, w której spoczywały koronkowe stringi dziewczyny zapiekła. Miał wrażenie, że świeci na czerwono, a każdy wokół wie, co ma w kieszeni.
      — Chciałem ci przedstawić Keitha Allena i Rhysa Hogan. Keith czasami współpracuje ze mną, a Rhys jest… starym znajomym.
      Hogan nie dał po sobie poznać, że cokolwiek jest nie w porządku. Zrobił krok do przodu bez pozwolenia chwytając dłoń szatynki, którą uniósł do swoich ust. Wargami musnął wierzch jej dłoni, nie spuszczając z niej jednocześnie spojrzenia.
      — Miło poznać. — Mruknął posyłając jej niesforny uśmiech, który przeznaczony był jedynie dla niej i trwał tylko chwilę.
      Poznał ją. Oczywiście, że ją poznał i zamierzał dać jej to odczuć.

      And I'm a lawyer who's searching for redemption❤️‍🔥

      Usuń
  33. Mimo wszystko było to przyjęcie z setką ludzi i to w dodatku ludzi, którzy mieli na sobie maski, które niejako odgradzały ich od tego, kim byli na co dzień. Mogli pozwolić sobie na to, aby poudawać kogoś innego przynajmniej przez tę parę godzin, gdy tutaj byli. Wszyscy udawali. Bez wyjątku i Rhys przecież doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo sam był jedną z tych osób. Krążąc po Sali nie myślał, że wpadnie znów na swoją tajemniczą towarzyszkę z ogrodu, której bielizna znajdowała się w jego marynarce. Ani, tym bardziej że okaże się ona być dziewczyną z kancelarii. Teoretycznie powinien ją zapamiętać, spotkali się już przecież wcześniej i dopiero teraz dotarło do niego, że w przeszłości zostawił jej na siebie namiary, a ona z tego skorzystała. Tylko tamte popołudnie nie skończyło się zapewne tak, jak sobie to wyobrażała. Był gotów zająć się tą sprawą i prawdę mówiąc, naprawdę chciał. Wyglądała na interesującą, a przede wszystkim na wyzywającą. Minęło też dostatecznie wiele czasu, aby policja sama zainteresowała się tym zaginięciem. Młoda matka znika bez słowa i przez tyle czasu nikt się nie zainteresował? To nie brzmiało dobrze, ale też zdawał sobie sprawę z tego, że policja jest zasypana podobnymi sprawami. Co oczywiście w żaden sposób nie daje im pozwolenia na to, aby olewać nowe, równie ważne sprawy.
    Kiedy dotarło do niego w pełni kim dziewczyna z ogrodu jest, zamrugał parę razy. Niemożliwe. Jeszcze kilkanaście minut temu znajdował się między jej udami, delektując nowym, nieznanym smakiem, a właściwie dalej czuł ją na końcu swojego języka. Było w tym coś nieprzyzwoitego, zakazanego. Coś czego robić nie powinni, a jednak oboje się na to zdecydowali. Powinien się domyślić, że partnerką Ashtona będzie Erin. Towarzyszyła mu już wcześniej, ale w snach nie sądził, że dziewczyna, z którą doszło do upojnych chwil będzie również i nią.
    — Poznaliśmy się — powiedział. Nie odrywał wzroku od dziewczyny. Zupełnie już nie dbając o to, że być może zacznie to wyglądać podejrzanie. I chyba właśnie było, bo obaj mężczyźni spoglądali na nich, jakby wyczuwali, że mają przed sobą parę kochanków, którzy spotykali się ze sobą w tajemnicy przed wszystkimi. — Jakiś czas temu, pamiętasz, Ashton? Przedstawiałeś nas sobie.
    Wsunął rękę do kieszeni, w której była jej bielizna. Wyczuł materiał pod palcami. Na ustach bruneta majaczył delikatny uśmiech, który ciężko było zinterpretować. Mógł oznaczać tak naprawdę wszystko i nic jednocześnie. Erin. Smakował to imię na swoim języku, mając teraz ochotę na to, aby je wykrzyczeć. Tak, jak powinien zrobić to w ogrodzie. Jednocześnie czuł, że to się nigdy nie powinno wydarzyć. Kurwa, po raz kolejny wdał się w relację – nie ważne jak krótką – z kobietą, która potrzebowała jego profesjonalnej pomocy.
    — Wydaje mi się, że mam coś, co należy do twojej towarzyszki. — Powiedział. Był niemal w stanie dostrzec, jak od razu się spięła. Nie był takim skurwielem, aby przy wszystkich wyjąć jej bieliznę i pochwalić się zdobyczą. Dostrzegając jej zdezorientowanie i być może nawet przerażenie, zaśmiał się krótko. Podobne miny miał Ashton i Keith. — Och, to nic takiego. Wpadliśmy na siebie w ogrodzie. Zostawiłaś mi coś. — Wyjaśnił. Wrócił spojrzeniem do niebieskich oczu szatynki. Wyjął dłoń z kieszeni, a drugą odchylił swoją marynarkę. Zanurzył dłoń w kieszeni wewnątrz i wyjął z niej zapalniczkę.
    Zrobił parę kroków w stronę młodej kobiety. Sięgnął po jej dłoń, w którą włożył zapalniczkę. Nachylił się też przy jej uchu, co z boku wyglądało, jakby po prostu chciał jej coś powiedzieć na osobności.
    — Sądziłam, że żartowałaś z zapłatą w naturze — wymruczał cicho, owiewając jej policzek swoim ciepłym oddechem. Odsunął się, nim zdążyła jakoś zareagować czy mu odpowiedzieć.

    She puts her hand on my lips, begging
    "Please, end this conversation"

    OdpowiedzUsuń
  34. Mógł wybuchnąć, ale jaki był w tym sens? Rozumiał, że targały nią silne emocje, kiedy wtedy do niego przyszła i gdyby to Anastasia zaginęła, Rhys poruszyłby niebo i ziemię, aby ją odnaleźć. Chciał dziewczynie pomóc, ale wyszła w pospiechu i więcej już się do niego nie odezwała. Mimo współczucia, miał wystarczająco wiele spraw na głowie i nie widział sensu w tym, aby jeszcze dokładać sobie kolejne, gdy wyraźnie była zniesmaczona jego zachowaniem i odpowiedziami. Nie mógł obiecać jej szczęśliwego zakończenia, gdyby to zrobił miałaby do niego jeszcze większe pretensje niż obecnie. Mimo to, nie potrafił na nią patrzeć przez pryzmat tego, co miało miejsce w kancelarii. Jego umysł mimowolnie wracał do wydarzeń z altanki. To, jak jęczała pod wpływem jego pocałunków, pieszczot, ruchów dłoni, jak wiła się przy ten drewnianej belce, wyginała plecy z przyjemności, czy jak niewinnie, a jednocześnie wyzywająco wyglądała, kiedy przed nim klęczała i spoglądała na niego swoimi dużymi, błękitnymi oczami, w których migotały iskierki przepełnione pożądaniem. Był w stanie przysiąc, że teraz jest podobnie, a atmosfera między nimi po raz kolejny gęstnieje i robi się trudna do wytrzymania. Na tyle, że nie miałby żadnych oporów przed tym, aby wyprowadzić ją stąd za rękę i zabrać do siebie, czy gdziekolwiek, gdzie nie będą musieli się martwić obecnością innych osób.
    Uniósł brew w zaskoczeniu, kiedy wręcz zażądała rozmowy na osobności.
    — Oczywiście — odparł. Przeprosił za ich odejście, nie było mu przykro i zrobił to raczej z grzeczności, bo tego wymagała etykieta tego głupiego miejsca, w którym się znaleźli. Rhys był ciekaw, o co właściwie dziewczynie chodzi. Poniekąd potrafił się domyślić, bo sam czuł się identycznie. Mimo, że teraz wcale już nie powinien. Należało o tym zapomnieć. To byłaby odpowiednia rzecz do zrobienia, ale nie umiał ani nie chciał. Nie wymyślił sobie w końcu tego, jak się czuł, gdy był z nią czy w niej. To było tak elektryzujące i przechodzące przez całe jego ciało uczucie, ciężkie do opisania. Takie, za którym już tęsknił. Nikt wcześniej nie wyrwał na nim takiego wrażenia, a miała zostać tylko miłym wspomnieniem. Kimś o kim będzie myślał, kiedy zostanie sam, stęskniony za obecnością kogoś. Kimś kto na chwilę był jego, a potem rozpłynął się w powietrzu znikając wśród setki innych ludzi. — Naprawdę zamierzasz ze mną o tym teraz rozmawiać?
    Miał zupełnie inny obraz Erin w głowie. Tamta Erin była pełna złości i żalu, co było w pełni zrozumiane. Czuła się nierozumiana, pominięta przez system i zawiedziona, a z kolei ta tutaj była chodzącą pewnością siebie, kimś kto nie pozwalał sobie na to, aby tak łatwo nią manipulować. Nawet jeśli, oddała mu się w pełni, to dalej miała kontrolę nad sytuacją i nie musiałaby dwa razy o nic prosić.
    — Czy może zamierzasz odzyskać swoją własność? — Wciąż miał jej bieliznę i prawda była taka, że niezbyt miał ochotę się jej pozbywać. Nie ważne jak dziwne, nieprzyzwoite to było, ale nie chciał, żeby je na siebie teraz wkładała. Było coś podniecającego w myśli, że pozbawił ją bielizny. — Obawiam się, że to będzie niemożliwe. Przynajmniej nie tej nocy.
    Miało kolejnej nie być. To miał być jednorazowy wyskok, o którym później należało zapomnieć. Tylko, jak można zapomnieć o takiej nocy? I udawać, że nic się nie wydarzyło, kiedy była tak blisko, że niemalże czuł jej oszałamiający zapach?

    And when you get a taste, can you tell me what's my flavor?

    OdpowiedzUsuń
  35. Poniekąd sam był zaskoczony tym, jak łatwo przyszło mu pójście za nią. Emocje, najwyraźniej, wcale nie opadały tak, jak myślał wcześniej. To było jedynie złudzenie, które pojawiło się, bo już nie był w jej towarzystwie. Przebywając tę parę minut sam, a potem w towarzystwie innych nie miał czasu, aby rozpamiętać namiętne chwile, które się rozegrały między nimi. Zwyczajnie też nie sądził, że pojawi się przy stoliku, a przede wszystkim, że nieznajoma z altanki to Erin. Był tym zaskoczony, ciężko byłoby mu nawet ukryć zaskoczenie, które jej obecność w nim wywołała. Nie potrafił tego określić, być może to było tylko dzikie pożądanie, którego nie czuł już od naprawdę długiego czasu. Mogło się nie wydawać, ale Hogan nie był – już – typem, który szuka sobie co chwilę chętnych dziewczyn, a doskonale wiedział, że nie miałby z tym żadnego problemu. Był pewny siebie, dobrze zbudowany, atrakcyjny i ze stałą pracą i dochodami, a to przecież było pociągające. Jednocześnie czuł się też już za stary na to, aby bawić się w krótkie, niewiele znaczące romanse. Tak mu się wydawało, bo idąc za nią, czując jej zapach i palący dotyk, zupełnie tracił zmysły i stawał się człowiekiem, który nie potrafi opanować swoich emocji. Jak mógł, kiedy w taki sposób na niego patrzyła i tyle od siebie dawała? A przecież nawet jej nie znał.
    Z rozbawieniem, ale też i intrygą obserwował każdy jej kolejny ruch. Ustronne miejsce, to jak przyciągnęła go do siebie, a on nie protestował. Zamruczał cicho, gdy znów poczuł ten zapach i jej bliskość. Był rozbawiony tą sytuacją, ale nie śmiał się z niej. Doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jego reakcja byłaby i jest, dokładnie taka sama. Czuł się niczym dzieciak z liceum, który dopiero odkrywa co to seks i pożądanie, a koleżanka z równoległej klasy chętnie się przed nim otwiera. Było w tym coś zabawnego, w końcu był dorosłym facetem, który powinien umieć się kontrolować, a zupełnie tego nie robił.
    Bijące ciepło od jej ciała było oszałamiające. Ona była oszałamiająca. I wciąż cała dla niego. Gotowa dla niego. Nie musiał nawet wsuwać ręki pod sukienkę, aby wiedzieć, w jakim jest stanie. Działali na siebie w ten sam sposób. Rhys był tym jednocześnie zachwycony i przerażony. Nie licząc tego wieczoru, dawno mu się to już nie zdarzyło. Na swój sposób było to orzeźwiające.
    Nie protestował, kiedy owinęła swoją nogę wokół jego bioder. Podtrzymał ją za udo, które, tak, jak się spodziewał, było rozpalone. Byli tak blisko siebie, niewiele dzieliło go od tego, aby wpić się po raz kolejny w jej usta i zatracić w smaku. Niemal zapomniał, że nie są w altance, a jedynie stoją z boku i każdy teraz może dostrzec co robią. Mimo, że nie robili niczego złego. Jęknął cicho, gdy się o niego otarła. Coraz bardziej zdawał sobie, że nie ma kontroli nad własnym ciałem, które w pełni teraz reagowało na poczynania szatynki.
    — Erin — wymruczał, smakując jej imię na swoim języku. Pasowało. Tak idealnie, że aż to było niemalże niemożliwe. Sposób w jaki wypowiadała jego imię był przyjemny, pociągający i sprawiał, że miał ochotę, aby nie tylko je szeptała, a krzyczała. Wsunął rękę między nich, odgarniając materiał ciemnej sukienki na bok, aby bez pospiechu musnąć wnętrze jej uda. — Taka wilgotna. Mało ci, mam rację? Dobrze, bo mi również. — Mówił dalej, cichym, zachrypniętym głosem. Wirowało mu od emocji w głowie, a to się nie zdarzało. Nie w takich miejscach. Nigdy. — Kurwa, masz za dużo władzy, jak na taką małą kobietę — warknął, jednocześnie wściekły i rozbawiony faktem, że miała nad nim taką kontrolę. Nie chciał też już dłużej zwlekać. Odsunął się od niej nagle łapiąc za dłoń i nie przejmując tym, że być może nie wypada wychodzić bez pożegnania. Porwanie towarzyszki znajomego również było w złym guście, ale Rhys akurat tym się nie przejmował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skierował się prosto w stronę wyjścia. Szedł szybko, ale nie na tyle, aby nie mogła za nim nadążyć. Zatrzymał się dopiero przed wyjściem, gdzie czekały na gości opłacone już z góry taksówki. Stanął przed dziewczyną. Boże, była idealna.
      — Mam nadzieję, że jesteś gotowa.

      Oh, Father, please, please forgive all my sins

      Usuń
  36. Ten wieczór był niezwykle zaskakujący, a gdy już całkiem spisał go na straty zaczęły dziać się rzeczy, o które siebie nie podejrzewał. Pojawiła się pewna nieznajoma, która zaproponowała mu papierosa, a on będąc mężczyzną, który nie odmawiał – wyszedł z nią do ogrodu. Mieli w końcu tylko wypalić papierosa, odejść na moment od ludzi i potem wrócić na salę. Kto by się spodziewał, że w taki sposób to się potoczy? Działała na niego w sposób, którego nie potrafił dokładnie wytłumaczyć. Powtarzał sobie, że przecież nie mogło w niej być czegoś na tyle wyjątkowego, że stracił kontrolę nad własnym ciałem i umysłem, kiedy była blisko. To była tylko nieznajoma, nie mogła mieć nad nim aż takiej władzy, a jednak miała i ani trochę to mu się nie podobało. Lubił kontrolę, a kiedy ją tracił czuł się, jakby ktoś za niego teraz podejmował wszelkie decyzje.
    — Nie masz pojęcia na co się piszesz — zaśmiał się. Było w tym śmiechu coś… może nawet coś niepokojącego. Stracił głowę i nie potrafił tego wytłumaczyć. W innych warunkach przecież nie zabrałby jej do siebie. Wiele by oddał, aby wiedzieć, dlaczego akurat ona w taki sposób na niego zadziałała. Co w niej takiego było, że nie potrafił się oprzeć? Może to atmosfera, którą wytworzyli między sobą i to, że niemal bez słów się rozumieli, ale wciąż to nie tłumaczyło tego, że dorosły mężczyzna zachowywał się przy niej niczym szczeniak niepotrafiący się kontrolować. Niewątpliwe było to, że Erin się to podobało. I cholera, jemu również. To jak wypowiadała jego imię, właściwie niemal je skomlała. — Naucz się tego imienia, będzie ci dziś potrzebne.
    Sama prosiła się o to, aby odebrał jej władzę, którą nad nim – z jakiegoś powodu – miała, więc nie dał jej szansy na wybranie miejsca, do którego się udadzą. Plan właściwie od początki był taki, że mieli jechać do niego, ale nie protestowałby, gdyby zdecydowała, że pewniej będzie czuła się w hotelu. Otworzył przed nią drzwi do taksówki, jakoś nieszczególnie przejmując się tym, że zostawiają za sobą wielu gości czy nawet swoich partnerów. Nie dziwiło go, że Ashton przyszedł akurat z Erin, a jednocześnie nie potrafił tego pojąć. Ale nie oceniał. Zwłaszcza, że to z nim dziewczyna teraz jechała, a nie ze swoim szefem, który cóż, mógł się tylko domyślać, gdzie ta dwójka zniknęła. Rhysowi nie przeszkadzałby fakt, gdyby znał prawdę. W końcu, raczej, nie była tylko na jego wyłączność, a skoro sama tak bardzo do Hogana lgnęła, to kim był, aby je odmówić? Zdawało się, że droga do mieszkania trwa w nieskończoność. I może tak faktycznie było, ale w końcu dojechali na miejsce, a Rhys poprowadził ją do środka. Na wejściu skinął głową w stronę portiera, który odnotował, że mężczyzna wrócił do domu. Na windę również nie musieli długo czekać. Podobał mu się fakt, że wciąż mieli na sobie maski. Żadne z nich nie sięgnęło po nie w aucie, jakby zgodnie uznali, że są one częścią reszty tej nocy. Mimo, że tajemnica została z nich zerwana, to przecież dalej mogli się świetnie bawić z maskami, prawda?
    Dojechanie na piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie Rhysa zajęło im chwilę. Mimo wszystko nie czuł, aby atmosfera między nimi się rozluźniła, a chyba bardziej jedynie zagęściła, gdy mieli świadomość, że muszą się wstrzymać. Miał ochotę rzucić się na nią już w windzie, ale uznał, że warto poczekać. Nie dzieliło ich w końcu wiele.
    Stanął za nią, gdy zatrzymała się przed drzwiami. Dłonie ułożył na jej biodrach i stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie. Napierał na nią swoim ciałem, tak, aby mogła dokładnie wyczuć, co z nim wyprawia. Ledwo się dotykali, a to wszystko to była sprawka krążących mu po głowie myśli, które były związane z nią.
    — Kiedy otworzę drzwi, pójdziesz na lewo i zostaniesz tam, dopóki nie przyjdę, rozumiemy się?

    🖤❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  37. Mógł spodziewać się wszystkiego po tym wieczorze, ale z całą pewnością nie brał pod uwagę tego, że nie wróci do domu sam. Taka możliwość była, jednak nastawiał się na to, że na miejscu będą same dobrze znane mu osoby, z którymi Hogan nie chciał być do końca kojarzony. Nie, wróć. Chciał być z nimi kojarzony, ale jedynie w sprawach biznesowych. Prywatnie rzadko z kim się dogadywał. Nie był pewien, czyja tak do końca to była wina, ale nie zastanawiał się nad tym jakoś głęboko. Może po prostu spędzanie czasu w towarzystwie znajomych, dla których liczyły się kolejne czeki nie było czymś, co go satysfakcjonowało na dłuższą metę. Doskonale też zdawał sobie sprawę z faktu, że jest pożądaną partią. Wywodził się z porządnej rodziny, która od wielu, wielu lat miała wpływy w Nowym Jorku. Nazwisko Hogan było dobrze kojarzone, a wszystko właściwie zaczęło się od jego dziadka, który rozpoczął swoją prawniczą karierę w mieście. Jason, ojciec Rhysa, poszedł w jego ślady, a Rhys w ślady swojego ojca. Nie robił tego, bo czuł się zmuszony. Miał wolną rękę w wyborze przyszłego zawodu, ale to w prawie odnalazł się najlepiej. Towarzystwo, w którym się obracał było też przez większość czasu wyniosłe i patrzące jedynie na czubek swojego nosa, niejako sam taki bywał w pewnych momentach, aczkolwiek w ostatnim roku coś się w nim zmieniło i nie potrafił do końca wskazać co to takiego dokładnie było. Być może chodziło o rozstanie, a może o coś jeszcze innego, ale jedno było pewne – zmienił swoje priorytety. Te były teraz zupełnie inne i znacznie bardziej znaczące.
    To był intensywny wieczór, a także noc. Równie niespodziewane zakończenie, które jednak przywitał z błogim uśmiechem na twarzy, kiedy zmęczenie w końcu powoli zaczęło go doganiać. Nie należał do typów, którzy lubią zostawiać dziewczyny na noc, o ile nic wcześniej go z partnerką nie łączyło, a nie było co ukrywać – Rhysa i Erin nie łączyło nic. Urządziła mu awanturę w kancelarii, a teraz spotkali się na przyjęciu i reszta to historia, która miała swój szczęśliwy finał w jego salonie i ostatecznie przenieśli się do sypialni. Dziękował sobie teraz, że nie musiał zajmować się jeszcze psem, którego przygarnął na wieczór sąsiad z góry – Travis. Będąc kompletnie szczerym nie wiedział też, w którym momencie w końcu zasnął. Zapamiętał jedynie rozrzucone kasztanowe kosmyki na podusze obok i cichy, spokojny oddech, który z czasem i jego ukoił do snu. Na zewnątrz wciąż było ciemno, kiedy zasypiał. Przebijały się jedynie światła miasta, ale nie docierały one w pełni do jego sypialni. Zasłonięciem zasłon nieszczególnie się przejmował i z tego powodu, kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły sięgać pomieszczenia, uderzyły go prosto w twarz. Było wcześnie, zbyt wcześnie, aby wstać. W głowie wciąż mu szumiało, ale nie od alkoholu, a od emocji, które cały wieczór i noc mu towarzyszyły. Nie wypił tyle, aby mieć kaca. Widząc, że jego towarzyszka wciąż spokojnie śpi wyślizgnął się z łóżka, aby zasłonić okna, które właściwie zajmowały całą ścianę od sufitu aż po podłogę. Nie przejmował się też swoją nagością; dziewczyna i tak spała, a w dodatku w nocy wstyd im nie towarzyszył, kiedy z zapałem eksplorowali swoje ciała. Przeszedł go przyjemny dreszcz na samo wspomnienie, jak jej usta ślizgały się po jego torsie, brzuchu, jak naznaczała szminką kolejne części jego ciała i zachłannie odwzajemniała pocałunki. Bezszelestnie z garderoby wziął świeży komplet ubrań i przeszedł do łazienki, aby doprowadzić się w miarę do porządku. Niewiele przespał i podkrążone oczy dały o sobie znać. Spędził pod prysznicem może pół godziny lub dłużej, najpierw chłodny prysznic, aby się obudzić, a potem zmienił wodę na cieplejszą i poczuł się od razu lepiej. Przetwarzał dokładnie to, co się stało i nie mógł się powstrzymać, ale uśmiechać, kiedy myślał o każdej jednej rzeczy, którą wczoraj robili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym samym uśmiechem poszedł do kuchni, gdzie wstawił ekspres na kawę. Nieszczególnie miał ochotę na śniadanie, było zbyt wcześnie, a jego trzymało zbyt wiele emocji. W oczekiwaniu na kawę, zaniósł świeży ręcznik do sypialni, który położył na brzegu łóżka wraz z jedną z koszulek. Mogła skorzystać, jeśli miała na to ochotę, a jeśli nie – nie zamierzał się obrażać, gdyby ubrała się i wyszła bez pożegnania. Może trochę poczułby się urażony, ale coś mu podpowiadało, że dziewczyna podobnie, jak Rhys nie chce kończyć tej znajomości zbyt szybko. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale było w niej coś, co go przyciągało. Przecież nie mogło chodzić tylko o fizyczność, prawda? Zastanawiał się nad tym pijąc kawę i przeglądając wiadomości z rana. Tylko, że żadna informacja nie była dla niego istotna. Dostał kilka sms’ów z pytaniem, dlaczego zniknął wczoraj tak szybko z przyjęcia, ale każdy jeden zignorował. To była jego sprawa. Tajemnica. Bardzo słodka i kusząca. Uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie. Mimo, że czuł się w pewnym stopniu, jak nastolatek, to był z tego zadowolony. Najwyraźniej tego potrzebował i trafił na osobę, która miała podobne oczekiwania wobec tej nocy, co on sam.

      🖤

      Usuń
  38. Poranki zaczynał zazwyczaj w ten sam sposób; od prysznica oraz kawy. Poranny prysznic zwykle pomagał mu się obudzić do życia i wrócić do otaczającej go rzeczywistości, ale tym razem tak nie było. Naiwnie myślał, że prysznic zmyje grzechy poprzedniej nocy, ale ten jedynie je podsycił i sprawił, że żałował samotnej wycieczki do łazienki. Myśli krążyły wokół my grzesznych rzeczy, które wyprawiał z ciałem szatynki i które ona wyprawiała z jego. Po osuszeniu ciała zostawił koszulkę w łazience, kompletnie o niej zapominając. Był rozproszony, a to mu się nie zdarzało. Zwykle po seksie, nie ważne, jak genialnym, potrafił się dość szybko otrząsnąć. Teraz tak nie było i nie wiedział, czy ma być tym podniecony czy przerażony. Mogła to być kwestia tego, że dawno już żadna kobieta w taki sposób nie zawróciła mu w głowie. Ta nutka tajemniczości wciąż między nimi była, choć poznali już swoje imiona, a Rhys musiał przyznać, że nie było w nocy nic przyjemniejszego niż gdy Erin szeptała, mruczała, jęczała bądź wykrzykiwała jego imię wbijając paznokcie w ramiona, plecy czy uda, gdy wiła się pod nim lub na nim z rozkoszy. To z pozoru zwykłe wspomnienie sprawiło, że zadrżał, a przyjemny dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie.
    Kawa również smakowała inaczej. Intensywniej. Robił ją każdego ranka od lat. Ta sama firma, ten sam ekspres, ta sama filiżanka. Nie zmienił w swojej rutynie nic, a mimo wszystko – było w niej coś innego. I doskonale wiedział, że powodem tych nagłych, nieoczekiwanych zmian jest jego nocna towarzyszka, która wciąż nie opuściła apartamentu. Czy był z tego zadowolony? Jeszcze jak. Usłyszałby, gdyby wychodziła. Apartament był spory, jednak przyzwyczaił się do samotnego mieszkania i każdy dźwięk, nawet ten najmniejszy nie uchodził jego uwadze. Było tak, jak myślał – słyszał, jak wstawała, a raczej słyszał szum wody i wziął to za dobry znak. Skoro nie wymykała się po cichu to mógł tylko przypuszczać, że nie ma ochoty, aby stąd zbyt szybko wychodzić. Rhys również nie planował jej wyganiać. Miał wolny czas, którego nikt nie powinien zakłócać. Co prawda nie mógł być pewien, że Anastasia nagle nie wpadnie tutaj, ale naprawdę tym razem liczył, że znowu nie popsuje mu poranka z kobietą. Miała tę moc, że zawsze wiedziała, kiedy nie jest sam. Nie musiał jej tego mówić. Na odległość wiedziała, kiedy będzie najlepszy czas, aby popsuć mu poranek swoją obecnością.
    Wyrzucił z głowy myśli o siostrze, kiedy ciche kroki zaczęły zmierzać w jego stronę. Nie od razu spojrzał w tamtym kierunku. Wziął kolejny łyk kawy, przejrzał kolejny artykuł z The New York Times, pobieżnie i nawet nie zwracał uwagi na nagłówek. Nic ważnego. Swoją uwagę chciał skupić na kimś innym. Na czymś innym. Wciąż czuł niedosyt. To niesamowite.
    Podniósł głowę, gdy usłyszał miękki, kobiecy głos i spojrzał prosto na Erin. W jego koszuli, którą niechlujnie zapięła, ale to tylko dodawało jej uroku. Odłożył telefon ekranem w dół, nie chcąc, aby cokolwiek teraz go rozpraszało. Był zaintrygowany samym sobą i swoim zachowaniem. Wzrokiem śledził smukłe ciało, niemal uśmiechając się, kiedy dotarł do rozchylonej koszuli, która pokazywała więcej dekoltu i piersi niż powinna. Powinien wziąć się w garść. Był dorosłym facetem, a zachowywał się, jak nastolatek, któremu kutas skacze na widok pierwszej lepszej dziewczyny. Najwyraźniej z niektórych rzeczy wcale się nie wyrasta, a obecnie ani trochę nie przeszkadzało mu bycie tym nastolatkiem. To zachowanie było niespodziewane, pojawiło się wczoraj i nie chciało go opuścić. W każdej innej sytuacji czułby się niekomfortowo, a to w końcu nigdy nie było komfortowe, gdy nie miało się kontroli nad własnym ciałem. Nawet, gdyby zauważyła, a zauważy, nie będzie mu z tym źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wręcz przeciwnie. Jedynie, niekoniecznie podobał mu się fakt, że wiedziała, jaką ma nad nim kontrolę i że nie potrafi się opanować. On. Rhys Hogan, który miał całe życie podporządkowane sobie i władze nad każdym jego aspektem, a wystarczyło, że pojawiła się gówniara i cała kontrola wyparowała i znalazła się magicznie w jej drobnych, przynoszących rozkosz dłoniach.
      — Dzień dobry. — Podniósł się z krzesła, aby zmniejszyć dystans między nimi. Słoneczne światło wpadało do kuchni, rozświetlając im poranek. Duże kuchenne okna zapewniały widok na miasto, które już dawno obudziło się do życia, ale ich przecież nie interesowało to, co działo się poza murami tego apartamentu. — Czy się wyspałem? To sporna kwestia. Kawa pomogła.
      Krok. Jeszcze jeden. I następny. Był już tak blisko, ale nie był pewien czy bycia przy niej czy dojścia na sam widok. Jedno i drugie mu odpowiadało, chociaż druga opcja – nawet jeśli krępująca – byłaby niesatysfakcjonująca. Chciał sam sobą potrząsnąć, aby się opamiętał, ale prawda była taka, że wcale kurwa nie chciał. Mógł pozwolić sobie na to, aby być nierozsądny. Dziś jeszcze mogli pociągnąć tę grę.
      Oparł dłonie o blat tuż przy udach szatynki. Jego dłonie znajdowały się zaledwie parę milimetrów od jej skóry, ale był w stanie wyczuć bijące od ciała ciepło. Nie spuszczając z niej wzroku przesunął dłonie na uda dziewczyny, które sprawnym ruchem rozchylił.
      — A tobie, jak się spało? — wyszeptał, gdy nachylił się przy jej uchu. Znajomy zapach żelu uderzył go w nozdrza. Zakręciło mu się od tego w głowie. Jego żel. Była pokryta jego zapachem. Podniecająca myśl. — Kawy czy coś… bardziej pobudzającego?

      You're wearing nothing but my t-shirt
      Call me shallow but I'm only getting deeper
      🖤❤️‍🔥

      Usuń
  39. Rhys z zaintrygowaniem spoglądał na twarz młodej kobiety, która zdawała się być dokładnie w tym samym miejscu, w którym była poprzedniego wieczoru, gdy był tak blisko niej. On również znajdował się w tym miejscu i cholera, było mu z tym naprawdę dobrze. Biła od niej pewność siebie, która niezwykle mu imponowała. Miała ten zadziorny uśmieszek, który niejednego mógłby powalić na kolana i bez wątpienia – powalił jego. Rhysa Hogana, który na co dzień raczej trzymał się dość nieźle i był opanowany, a wystarczyło, aby do jego życia niespodziewanie wkroczyła pewna szatyna o zniewalająco niebieskich oczach i uśmiechu, aby tracił, stabilny do tej pory, grunt pod nogami. Był tym cholernie zaintrygowany, a jednocześnie cholernie przerażony i nie miał pojęcia, które uczucie przeważa. Mogło być to pierwsze, które było jednak bardziej ekscytujące. Odrobina dreszczyku jeszcze nikomu raczej nie zaszkodziła, racja? Rhys z pewnością nie był człowiekiem, który się wycofuje z czegokolwiek. I nie chciał wycofać się z niej. Z tej dziwnej znajomości, którą zawarli między sobą w altance. Teoretycznie to nie powinno się zdarzyć, a w praktyce zabrałby ją tam po raz kolejny, aby tym razem jednak mogła krzyczeć jego imię z taką siłą, aby słyszeli ją wszyscy. Nie miałby absolutnie żadnego problemu z tym, aby pochwalić się, że ją ma i że to dla niego jest wilgotna, że to przed nim tak chętnie rozkłada nogi, dając dostęp do swoich najintymniejszych miejsc. Nieszczególnie go obchodziło to, że być może nie jest pierwszym takim facetem. Ona z pewnością zdawała sobie sprawę, że nie jest również pierwszą u niego. Tyle, że nie była pierwszą lepszą, choć pod wpływem chwili to tak mogło wyglądać – oboje się nudzili i to wykorzystali. Można uznać, że w tamtym momencie byli dla siebie nawzajem pierwszą lepszą opcją, ale teraz? Nie, teraz zdecydowanie nie było tak. Pragnęli siebie nawzajem, mocno i z pasją, której od dawna nie czuł w swoim życiu.
    — Pierwsza niezgoda — mruknął na wzmiankę o kawie. Oczywiście, nie robiło mu to większej różnicy. Sam nie miał też najmniejszej ochoty na to, aby przeciągać tę gierkę. Nie pamiętał, kiedy ostatni poranek zaczął się od tak miłych rzeczy, które jeszcze były przed nimi. W ostatnich miesiącach raczej skupiał się na sobie, na pracy i na codzienności, która go otaczała, ale nie na kobietach. To była miła odmiana, którą – gdyby mógł – zachowałby na dłużej. Chwilowo jednak nie chciał myśleć o tym, co byłoby, gdyby, a skupić się na teraźniejszości i na tym, aby znów jego imię wybrzmiało z jej pełnych, różowych ust, a ciało drżało od rozkoszy. Więcej nie potrzebował.
    Sam niemalże jęknął, kiedy sięgnęła po jego dłoń, a na palcach wyczuł wilgoć zbierającą się na jej kobiecości. Chryste, ta dziewczyna powalała go na kolana. Tak, jak jeszcze nikt przedtem. Kompletnie nie potrafił tego wytłumaczyć, nie chciał tego tłumaczyć. Po prostu działał.
    — Erin — wymruczał, a dźwięk jej głosu przyjemnie wpadł mu do ucha zostawiając po sobie niewidzialny, nienamacalny ślad, który tylko on był w stanie doświadczyć. Była niesamowita. Przekonał się o tym już wczoraj, zamierzał znowu. Oderwał dłoń od jej uda, aby zsunąć materiał koszuli z jej drobnego ciała. — Nie będziesz czekać — obiecał krótko, nim złączył ich usta w pocałunku. Gwałtownie naparł na miękkie wargi, rozdzierając jej usta językiem, który już zaledwie parę sekund później wdarł się do jej ust. Pragnął jej, cholernie mocno i nie zamierzał poprzestać. Nie wiedział, co przyniesie im przyszłość, ale czy to teraz miało jakieś znaczenie? Raczej niewielkie.
    Przysunął ją bliżej na blacie w swoją stronę, nie zwlekając już chwili dłużej. Zsunął materiał dresów w dół. Nakierował członka na kobiecość dziewczyny, aby po chwili wejść w nią płynnym ruchem. Zaczął spokojnie, dając jej chwilę na przyzwyczajenie się do jego obecności i na to, aby rozkoszować się gorącym, wilgotnym dla niego wnętrzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stracił głowę.
      Był tego pewien, że dla tej dziewczyny właśnie stracił głowę i robił rzeczy, których nie wypadało robić. Jęk uciekł spomiędzy jego ust, między kolejnymi pocałunkami. Czuł jej dłonie na swoim ciele, paznokcie, to, jak dostosowała się do jego ruchów i mimo małych utrudnień, poruszała się w narzucony przez Rhysa rytm. Była przy tym tak rozkosznie urocza. Oderwał się od niej, jedynie po to, aby ją obserwować. Jak odchyla głowę z rozchylonymi ustami, zamyka oczy, jak jędrne piersi podskakują pod wpływem kolejnych ruchów. Była idealna. Cała jego. Dla niego.
      — Cudowna — wymruczał, wsuwając palce między jej dłonie, aby znów mieć ją bliżej siebie.

      Say she wanna fuck me later
      Girl, I'm into it, I'm into it, I'm into it
      🖤❤️‍🔥

      Usuń
  40. Gdyby ktoś się zapytał Rhysa wczorajszego popołudnia o to, jak spędzi wieczór oraz noc odpowiedziałby z pewnością, że w samotności. Nie brał kompletnie pod uwagę tego, że wróci do domu z kimś, a i że tym kimś w dodatku okaże się być dziewczyna, z którą już się znał. Może niezbyt dobrze, a ich ostatnie spotkanie było dość burzliwe, ale jednak się znali. Było w niej coś magnetyzującego, czego nie potrafił do końca określić. Już od pierwszych zdań złapali niewidzialną nić porozumienia, która tylko się bardziej między nimi pogłębiała, gdy zanurzali się w kolejne aktywności. Teraz bez wątpienia mógł stwierdzić, że było mu cholernie dobrze. Zwykle takie jednorazowe wyskoki nie kończyły się tak intensywnie. Łatwiej było mu nawiązać z kimś kontakt, gdy już się znali. Tymczasem ta dziewczyna, której nie znał wcześniej, docierała do każdych zakamarków jego ciała. Zupełnie, jakby przyszła z instrukcją i wiedziała, gdzie dotykać, w jaki sposób go całować. Które miejsca są wrażliwe, a które lepiej omijać. To było niesamowite, że w tak łatwy sposób mieli oboje nad sobą kontrolę, a każdy kolejny raz tylko bardziej ich do siebie zbliżał. Może nie w emocjonalnym sensie, ale w tym fizycznym na pewno. Na tej płaszczyźnie się rozumieli, jakby właśnie trafili na osoby, które w pełni są w stanie spełnić wszystkie oczekiwania.
    — O co mnie prosisz, maleńka? — wymruczał. Jej głos był słodki, niczym miód na jego uszu. Wybrzmiewał w jego głowie jeszcze przez jakiś czas. Było mu w niej tak dobrze, tak cholernie dobrze. Jakby znalazł miejsce, z którego wcale nie chciał uciekać. Niejako tak właśnie było. Podniecało to, jak zaciska się na nim, jak z otwartością go przyjmuje, każdy jeden jęk, sapnięcie. To, jak jego imię brzmiało w jej ustach. Tylko nakręcało go to jeszcze bardziej. Zacisnął dłonie na jej biodrach, przyspieszając swoje ruchy. Te nie tylko stały się szybsze, ale również bardziej intensywniejsze. Wchodził w nią całym sobą, trochę drocząc się z dziewczyną, kiedy zmieniał nagle tempo na wolniejsze. Ciężko było mu opisać, to, jak się przy niej czuł. Chciał z nią wypróbować wszystkiego. Sprawdzić, do jakich rzeczy oboje mogą się posunąć i miał nadzieję, ogromną, że nie skończy się tylko na tym wieczorze i poranku. Był tylko człowiekiem, miał swoje potrzeby, a los podsunął mu prosto pod nos dziewczynę, której nie straszne było spełnianie jego zachcianek. Skoro była gotowa zrobić tak wiele, kiedy był nieznajomym, to do czego posunie się, kiedy już go pozna?
    — Zaciśnij ręce na blacie — warknął w rozkazie. Coś niebezpiecznego błysnęło w jego oczach, a usta wykrzywiły się w uśmiechu. Zrobił krok w tył, ciągnąć ją za sobą. Trzymał ją za biodra, cofał się, dopóki nie wyprostowała ramion na blacie. Wyglądała cudownie w tej pozycji, zawieszona w powietrzu i z myślą, że musi się mocno opierać, aby nie polecieć. Nie, aby jej na to pozwolił. — Pięknie.
    Dobrze czuł, że jest już blisko tego, aby skończyć, ale jeszcze nie chciał. Było w tej scenie coś niezwykle erotycznego, niegrzecznego. Rhys nigdy nie był tym grzecznym typem, czego doświadczać mogła właśnie teraz Erin. Jęknął przeciągle, przy kolejnym pchnięciu, które zbliżało go do osiągnięcia spełnienia. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Przesunął dłonie na jej plecy, aby jednym, sprawnym ruchem ją do siebie przyciągnąć. Kolejny jęk, kiedy ich nagie ciała się ze sobą zetknęły, a piersi szatynki odbiły się od jego torsu. Oplótł się jej nogami, nie przerywając kolejnych ruchów.
    — Erin — wymruczał. Jej imię idealnie układało się na jego ustach, jakby zostało wymyślone tylko po to, aby Rhys je wypowiadał. I chciał je wypowiadać. Tak długo, jak tylko będzie mu to dane.

    guilty as sin🖤❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  41. Wszystkie przyjęcia, nie ważne, jak nudne, w towarzystwie Erin nagle stałyby się najlepszą rozrywką na świecie. Nie potrafił tego wytłumaczyć, skąd mu się to wszystko brało, ale miał dobre przeczucie, że tak właśnie by było. Miał nadzieję, że się nie myli, ale na to były raczej bardzo marne szanse. W końcu bawili się wczoraj świetnie, a to, że tylko w swoim towarzystwie i z dala od innych, to przecież był tylko mały szczegół, o którym nikt poza nimi wiedzieć nie musiał. To była mała tajemnica, która między nimi zapadła, chociaż Rhys nie miałby nic przeciwko temu, aby w tej chwili pokazać całemu światu, że ma Erin, a ona ma jego. Nawet jeśli to była tylko fizyczność i nic, poza tym. Dlaczego w końcu miałby myśleć, że to coś więcej? Ledwo się poznali i to na ten moment było wystarczalne.
    Był gotów na to, aby przekroczyć z nią kolejne granice. Sprawdzać, na ile oboje mogą sobie pozwolić, ale nie chciał jednocześnie robić tego na już. Chciał się nią dłużej rozkoszować i zostawić ją przy sobie na dłuższy czas. Myśl, że mogłaby wyjść i zostawić go za sobą była w dziwny sposób dobijająca. Szczególnie, że przecież naprawdę nic ich nie łączyło. Nieziemsko dobry seks, a to na ten moment mu wystarczało, aby zaprosić ją do siebie po raz kolejny i kolejny, kolejny i najchętniej nie wypuszczałby jej stąd wcale. Ciche pomruki uciekły spomiędzy jego ust, kiedy odchyliła mu głowę do tyłu. Podobało mu się wszystko co robiła, każda jedna rzecz, pocałunek, muśnięcie dłoni. Jej delikatny, ale stanowczy dotyk był w stanie doprowadzić go na skraj szaleństwa i właśnie teraz się na nim znajdował. Na absolutnym skraju szaleństwa, do którego doprowadziła go Erin. Była taka piękna, gdy skupiała się z całych sił, aby utrzymać się w tej pozycji. Czuł, jak mocniej zaciska na nim swoje uda, jakby w obawie, że ją puści. Przecież nie dopuściłby do tego, aby cokolwiek się jej stało.
    Spełnienie było coraz bliżej, a to, jak szeptała, krzyczała jego imię tylko je pospieszało. Wyczuwał jak jej ciało słodko zaczyna drżeć w jego ramionach, jak i on sam zaczyna powoli tracić kontrolę, a każde kolejne pchnięcie tylko zbliża ich do osiągnięcia orgazmu, który – zapowiadało się na to – że przeżyją wspólnie w jednej chwili. Nie myślał o tym, jak nieodpowiedzialne było to, że nie zabezpieczył się w żaden sposób. Poczuł ją całym sobą tak, jak tego pragnął od wczoraj. Zanurzył się w niej, czuł każdą najmniejszą komórką swojego ciała. Jak się o niego ociera, zaciska. Była idealna, wręcz stworzona dla niego. Przesunął dłonie z jej uda na pośladki, na których zacisnął z wyczuciem palce. Na jakiś czas stracił całkowicie świadomość, wzrok zaszedł mu mgłą, a w głowie nie było żadnej myśli. Oddychał ciężko i nierówno, trzymając ją tak blisko siebie, jak to tylko było możliwe. Grunt nagle nie był tak stabilny, jak mu się wydawało, dlatego zbliżył się w stronę blatu, na którym ją usadził. Oparł głowę o ramię dziewczyny, które wcześniej musnął wargami.
    — Rozbudzona? — mruknął z cichym śmiechem. Zdecydowanie było to lepsze niż kawa, która choć smaczna – nie była w stanie zadowolić go na takim poziomie. Spojrzał na jej twarz. Rumieńce na policzkach, przyklejone do twarzy włosy. Słodko rozchylone usta, które łapczywie łapały się powietrza. Zgarnął dłonią kosmyki jej włosów, które założył za ucho. — Lepsza niż kawa — pochwalił trochę rozbawiony tym porównaniem.

    Down bad🖤❤️‍🔥

    OdpowiedzUsuń
  42. Codzienność była teraz poza jego zasięgiem i kręgiem zainteresowań. Nie myślał o czekających na niego obowiązkach, o niczym w zasadzie nie myślał, a jego głowa była wypełniona tylko i wyłącznie dziewczyną, która znajdowała się w jego mieszkaniu. Reszta była już bez znaczenia. Mógł udawać, że się przejmuje nadchodzącymi dniami, ale dlaczego miałby? Poza tym, nie działo się nic takiego, aby musiał się tym przejmować. Ot, dzień, jak każdy inny. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że będzie ciężko, a on sam myślami będzie o wiele za często wracał do tego, co miało tutaj miejsce. Prawda była taka, że Rhys wcale nie chciał kończyć tego, ale też nie wiedział, czy jest jakiś sens w tym, aby brnąć w to dalej. Przyjdzie czas, aby się nad tym zastanowić.
    — Zamierzałem zaproponować śniadanie, a potem cię stąd wykopać — odparł, ale ton jego głosu był żartobliwy. Wcale nie chciał się jej stąd pozbywać. Właściwie to chciał ją tutaj zatrzymać, ale wiedział, że to nie będzie możliwe. Miała w końcu życie, do którego musiała wrócić i nie mógł jej powstrzymywać. Oboje mieli życie, do którego musieli wrócić. Czy im się to podobało czy nie, ale obowiązki przecież czekały, a w końcu trzeba będzie je wykonać. Tylko, że to było w przyszłości, a jego bardziej interesowała teraźniejszość dziejąca się w jego kuchni. Dość niechętnie wysunął się z dziewczyny. Zrobił to z cichym pomrukiem. Było mu zdecydowanie tam za dobrze, ale zostać w końcu nie mógł. Nie ważne, jak bardzo tego mogli chcieć oboje.
    Podobało mu się to, że nie odsuwała się od niego, a właściwie to, jak lgnęła do niego. Sam nie miał też ochoty odchodzić. Wsunął dłoń za materiał koszuli dotykając jej pleców, które subtelnie muskał. Chciał przebadać całe jej ciało. Naznaczyć każdą jego część jako swoją. Uśmiechnął się słysząc płynący z jej ust komentarz.
    — Może znajdziemy na to sposób — mruknął. Cieszył się, że nie jest w swoich odczuciach odosobniony. — Prawdę mówiąc, również tego chcę — dodał muskając oddechem ciepłą skórę jej szyi. Erin zdawała się być stworzona tylko dla niego. To, jak świetnie się dogadali było… zaskakujące i niespodziewane. Żal byłoby to kończyć, prawda? Rhys miał nadzieję, że uda im się jeszcze spotkać. Nawet jeśli nie od razu, to w najbliższej przyszłości. Skoro oboje tego chcieli, to przecież nie mogli przejść obok tego obojętnie i udawać, że nie chcą się więcej zobaczyć. Żal byłoby tego nie wykorzystać.
    — Niczego sobie? Hm, w porządku — mruknął. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że robiła to specjalnie. Nie chciał się przyznawać, że to na niego działało. O wiele bardziej niż powinno. To było dość… ciekawe. Westchnął bezgłośnie, decydując się w końcu na to, aby się odsunąć i naciągnąć na siebie spodnie. Nie przeszkadzałoby mu, aby zostać bez niczego, ale chyba jednak wypadało. — Może jednak nie znajdziemy sposobu, skoro to tylko niczego sobie.

    Mr. Hogan🖤

    OdpowiedzUsuń
  43. Niestety, ale dorosłe obowiązki czekały i nie mógł się z nich w żaden sposób wyplątać. Czasami żałował, że tyle na niego czeka i nie może się lenić bez wyrzutów sumienia. Starał się nie zabierać pracy do domu, ale częściej niż rzadziej to robił. Właściwie to nawet teraz czekały na niego akta do przejrzenia, kolejne e-maile do odpisania, ale dziś nie zamierzał się tym zajmować. Jeszcze nie wiedział, w jaki sposób potoczy się reszta tego dnia. Nie mógł jej tutaj zatrzymać. Nie ważne, jak bardzo by tego chciał, a naprawdę tego chciał. Tylko oboje boleśnie zdawali sobie sprawę z tego, że to się nie uda. Nie było tak łatwo, jak mogliby myśleć. Była to dość przykra myśl, ale nic w końcu straconego i z pewnością wykorzystają to jeszcze w przyszłości. Rhys nie zamierzał dać jej tak łatwo uciec. Może, gdyby wyraźnie sama dała mu znać, że nie ma ochoty, ale nic podobnego nie miało miejsca. Widział w jej oczach determinację, aby spotkali się znowu, znowu i znowu. Bez przerwy. To byłoby dopiero spełnienie pewnych marzeń.
    — Dobrze to słyszeć. Nie chciałabym, żebyś wychodziła nieusatysfakcjonowana — odparł. Cóż, to było raczej niemożliwe. Musiałby naprawdę nie być w formie, aby nie dać rady zająć się nią tak, jak należało. Poniekąd, częściej, zależało mu na przyjemności partnerek niż na własnej. Nakręcało go to dodatkowo, kiedy wiedział, że robi to co robi jego partnerce się podoba. Taka świadomość była miła i łaskotała jego ego, które w takich chwilach rosło do ogromnych rozmiarów. Już na co dzień było spore, ale w takich chwilach? Wielkie.
    — A co z moją pracą? Też mam rzucić? — zaśmiał się. Raczej nie musiał jej tłumaczyć, że bez pracy nie byłoby takich luksusów, nie mogliby bezkarnie zabawiać się w altance czy w apartamencie w jednej z lepszych części Nowego Jorku. Nie było sensu przed nią ukrywać, że ma pieniądze. To było zresztą po nim widać, a także po jego mieszkaniu czy samym fakcie, gdzie się spotkali. Z kolei jej sytuacja była inna. Nie wiedział, jaka, ale teraz powoli zaczynały wracać do niego wspomnienia z ich spotkania. To akurat nie robiło mu różnicy. Starał się nie spoglądać źle na ludzi, którzy nie byli na tym samym poziomie. A poza tym, gdyby nie miała nic do zaoferowania sobą to nie byłaby na tym przyjęciu. Nawet jako śliczna ozdoba bogatego gościa, który chciał się pochwalić laleczką. Ot, trzeba było coś w sobie mieć. I niestety, ale ładna buźka nie była w pełni wystarczająca.
    Zmarszczył czoło, kiedy wrócił do niej spojrzeniem. To niedokończone pytanie zawisło w powietrzu i w pierwszym odruchu chciał się głupio zapytać co? A potem do niego dotarło czym to coś było i prawie zaklął, kiedy również zdał sobie z tego sprawę.
    — Hm. — Mruknął cicho, nie chcąc silić się na większy komentarz. Może powinien zareagować inaczej, ale co miał zrobić? Wrzeszczenie i awantury nic tu nie dadzą, bo… to była w końcu jego wina. Jakby nie patrzeć. Przez noc jakoś o tym pamiętał. — Rozpraszasz mnie. Nie martw się, to nie koniec świata. Kawałek dalej stąd jest apteka. Ogarniemy coś.
    Mówił to beztrosko. W zasadzie to nie przejmował się tym jakoś szczególnie mocno, chociaż może powinien. Ale nie uważał, aby to było potrzebne. Odszedł do niej kawałek, aby umyć dłonie i przemył przy okazji twarz, którą wytarł papierowym ręcznikiem.
    — Co powiesz na śniadanie? Jakieś specjalne życzenia? W lodówce masz soki, gdybyś chciała albo wodę. Powinnaś znaleźć coś, co cię zadowoli.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  44. Rhys był pewien, że uda im się po raz kolejny spotkać. Ta chemia, która była między nimi – ciężko było się jej oprzeć. Uważał również, że nie ma potrzeby, aby udawać, że jest inaczej czy zachować się doroślej i unikać siebie nawzajem, bo być może z jakiegoś powodu ta znajomość okaże się niestosowna. Jedyne co było niestosowne to fakt, że będą musieli się w końcu pożegnać. Brunet naprawdę chciał ją zatrzymać przy sobie, mieć blisko i nie wypuszczać. Chodziło na ten moment tylko i wyłącznie o fizyczność, bo przecież jej nie znał. Teraz dowiedział się, że nie pija kawy, ale nie wiedział niczego innego. Jakie ma drugie imię? Czy ma drugie imię? Jaki jest jej ulubiony film, a który uważa za absolutnie najgorszy? Wydawało się, że to są zbędne, mało istotne pytania, na które wcale nie musiał znać odpowiedzi. Poniekąd z pewnością tak właśnie było. Na co niby były mu te informacje, kiedy tak naprawdę to nie miało znaczenia? Przynajmniej nie w tej chwili, kiedy ta znajomość opierała się jedynie na wzajemnym zadowoleniu, a do tego nie potrzebował listy seriali, filmów i wiedzieć, ile słodzi herbatę.
    — Czyli zakładasz kolejne spotkanie — powiedział spokojnie. Ciężko było mu ukryć ekscytację, że myślała w ten sam sposób. Niby to wiedział, ale usłyszenie tego było przyjemne. Chciał ją tu znów zaprosić. Spotkać się i przekonać się przede wszystkim na własnej skórze, czy ta chemia między nimi była czymś stałym czy może raczej jednorazowym wybrykiem, który zniknie w momencie, kiedy drzwi za nią się zamknął.
    Musiał przyznać, że ta dziewczyna miała na niego ciekawy wpływ. Taki, którego się w ogóle nie spodziewał. Była zaskakująca i to z jaką łatwością się przed nim otwierała. Słuchał jej z błyskiem w oku, który od dłuższego czasu go nie opuszczał. Prawie się zaśmiał, gdy wspomniała o chowaniu się pod biurkiem, ale musiał przyznać, że to była naprawdę przyjemna wizja. I stała się w tym momencie czymś, co naprawdę chciał odtworzyć. W pracy zawsze starał się być profesjonalistą i raczej nie dopuściłby do tego, aby ktoś z nimi był w gabinecie. Za bardzo cenił sobie swoją pozycję, ale w samotności? Och, to zdecydowanie musiało znaleźć się na liście do odhaczenia.
    — Na twoje szczęście mam duże biurko — mruknął w odpowiedzi. Imponowała mu tym, jak swobodnie do tego tematu podchodziła i jak stanowczo wyrażała siebie i swoje pragnienia, a Rhys poczuł chęć, aby spełnić każde jedno marzenie, które dziewczyna w sobie miała. To było naprawdę zaskakujące. W końcu był w poważnych związkach, ba, miał się żenić, a nie przypominał sobie, aby było aż tak intensywnie. Lub zwyczajnie zapomniał o tych momentach. Nie było to zbyt ważne teraz. I naprawdę nie chciał myśleć o swoich ex, kiedy był z Erin.
    — W takim razie mi zaufaj — poprosił odnosząc się do śniadania. Temat ich małej wpadki uznał za zamknięty. Postąpili nieodpowiedzialnie, ale w tamtej chwili nie myślał. Zachował się, jak nastolatek, który nie pamięta, że trzeba się zabezpieczyć. Trudno, będą mogli to załatwić później i na spokojnie.
    Jeszcze się od niej nie odsunął. Nie chciał tego, więc zmniejszył między nimi dystans, a następnie ujął jej podbródek w palce i uniósł głowę. Przez chwilę spoglądał w jej błyszczące oczy, które teraz miały w sobie coś nieodgadnionego, nim ją pocałował. To był krótki, ale stanowczy pocałunek. Zdał sobie sprawę, że chciał ją całować częściej. Miała wręcz idealne, stworzone do tego usta. To co jeszcze mu się podobało to fakt, że nie było między nimi niezręcznie. Nastał poranek, a oni wciąż czuli się równie dobrze w swoim towarzystwie, co wcześniej.
    — Coś nam wymyślę. Rozgość się. Rób na co masz ochotę.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  45. Rhys czuł, że tworzy się między nimi pewna więź porozumienia. Zapełniona wzajemną fascynacją i chęcią poznania się dogłębniej. To było, na ten moment, kierowane przede wszystkim fizycznymi potrzebami, które jak się okazało oboje mają spore i którym wczorajszej nocy i tego poranka sprostali. Chciał ją znów zobaczyć, trzymać w ramionach, błądzić ustami po jej ciele, smakować jej. Być smakowanym przez nią, czuć jej usta na swoim ciele, słuchać cichych bądź głośniejszych jęków, czuć palce we włosach, gdy za nie szarpała, obserwować z lubością, jak jej ciało drży i wygina się od rozkoszy. Obrazy z ich wspólnego czasu długo zagrzeją miejsce w jego umyśle. Był tego bardziej niż tylko pewien. Był też pewien, że bardzo często do nich będzie wracał marząc o tym, aby stały się po raz kolejny rzeczywistością. Pomagało również to, że Erin była naprawdę śliczna. Dostrzegł to już za pierwszym razem, ale teraz jej piękno biło od niej ze zdwojoną mocą. Może coś było w niepoukładanych włosach, braku makijażu i zadziornym uśmieszku, który mu cały czas posyłała, jakby chciała sprowokować go do kolejnego pocałunku bądź czegoś więcej. Rhys wcale nie chciałby jej zawieźć i zapewne zrobiłby to. Wiele go teraz kosztowało, aby faktycznie znów jej nie pocałować, nie wędrować dłonią po jej ciepłym udzie, którego droga prowadziła do najwrażliwszego miejsca na jej ciele, któremu zeszłej nocy poświęcił wiele czasu sprawiając, że krzyczała jego imię, a dłonie do białości zaciskała na pościeli.
    — Odpowiada. Uprzedź tylko — poprosił. Tyle tylko wymagał; chciał wiedzieć wcześniej. To było zaskakujące, że potrafił w ten sposób o niej myśleć nawet, jeśli miało to mieć miejsce w jego pracy. Miejscu, nad którym ciężko od lat pracował. Był jednak skłonny spełnić tę małą fantazję, która zaczęła być również jego fantazją. Ale jeśli miało już do tego dojść, Rhys chciał, aby nikt im wtedy nie przeszkadzał. Absolutnie nikt. — Pasowałabyś pod tym biurkiem.
    Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w górę. Och, doskonale wiedział o czym mówił. W zasadzie to nie miałby nic przeciwko temu, aby zapomnieć o śniadaniu i wrócić z nią do sypialni. I czuł, że Erin również nie miałaby nic przeciwko temu, a byłaby nawet bardziej zadowolona niż gdyby zaserwował jej najlepsze śniadanie na świecie. I wcale się jej nie dziwił, bo Rhys również wolałby dobrać się do niej niż grzebać w lodówce, ale w końcu obiecał i zamierzał obietnicy dotrzymać.
    — Jeśli nie musisz uciekać, mamy cały dzień — rzucił. To nie miała być propozycja, ale tak zabrzmiało, a Hogan liczył, że dziewczyna ją przyjmie i nie zacznie szukać wymówek.
    Podszedł do lodówki, z której wyjął kilka składników potrzebnych do śniadania. Sprawnie poruszał się po kuchni, wyjmując potrzebne naczynia, układając wszystko tak, aby to jemu pasowało. Było w tym trochę chaosu, ale również wiele harmonii, która miała sens tylko dla niego.
    — Mogę się o coś zapytać? — spytał zerkając na dziewczynę, kiedy w międzyczasie siekał szczypiorek dużym nożem. Musiał przed sobą przyznać, że to było dziwne uczucie mieć kogoś w mieszkaniu. Nie licząc jego siostry czy matki, od dawna nikogo tutaj nie było. A już szczególnie w takim wydaniu, które mu teraz serwowała. Zaczekał chwilę, aż mu odpowie. — Wciąż szukasz siostry?
    Zaintrygowała go ta sprawa w momencie, w którym mu ją przedstawiła. Tylko trochę rozmowa im wtedy nie poszła, a on za nią nie gonił. Trochę minęło czasu od tamtego wydarzenia. Nie miał czasu szukać informacji o Esther, a teraz miał przed sobą osobę, która mogła mu powiedzieć wszystko co wiedziała.
    — Jeśli tak, mógłbym pomóc. — Odłożył nóż na bok, wytarł dłonie i do niej podszedł. Stanął znów między jej udami, chcąc, aby wzięła go na poważnie i to, co mówił. — Mówię poważnie. Jeśli potrzebujesz pomocy, chcę to zrobić. Odkładając na bok twoje wizyty w kancelarii, czy jak to leciało… zapłatę w naturze.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  46. Rhys nie potrafił do końca wytłumaczyć, co takiego w niej było, że tak ciągnęło go do tej niepozornej dziewczyny. W końcu na pierwszy rzut oka nie wyglądała, jakby mogła do niego pasować. I nie chodziło mu akurat o to, że znajdują się na innych poziomach w życiu, mają inne zainteresowania (a z pewnością mieli inne) czy że ich wypłaty są zupełnie różne. Wydawała się być delikatna, a to, co miało miejsce w nocy było, cóż, krótko mówiąc dalekie od delikatności. Miała w sobie pewien ogień, któremu nie dało się oprzeć. Nawet, gdyby chciał to nie potrafiłby tak po prostu tego zignorować i czułby się tylko bardziej nią zaintrygowany. Tym bardziej cieszyło go to, że mieli okazję na tej płaszczyźnie poznać się lepiej oraz że oboje chcieli również więcej. Byłby może trochę rozczarowany, gdyby to było ich ostatnie spotkanie, a jednocześnie pewnie nie myślałby o tym zbyt długo i znalazłby sobie inne zajęcie. Potrafił pogodzić się z odmową. Nie ważne o co chodziło.
    Nie przeszkadzałoby mu, gdyby ktoś wiedział. Cenił sobie jednak swoją reputację, która mogłaby zostać nadszarpnięta, gdyby wyszło na jaw, że w czasie pracy lubi spędzać czas z młodymi kobietami ukrytymi pod jego biurkiem. Nie byłoby to co prawda nic, czego nie robili podobni mu ludzie. Jednak mimo wszystko, ale pewne rzeczy wolał zachować dla siebie. Nie robić z tego tajemnicy, ale mieć po prostu coś swojego. Nie wszystko wszyscy musieli przecież o nim wiedzieć, prawda?
    Nie mógł mieć pewności, czy na pewno będzie chciała tu zostać. Wyczuwał, że nie zaprotestuje, ale nie chciał być zbyt pewny siebie ani zatrzymywać jej na siłę, gdyby okazało się, że ma jakieś plany, których przełożyć nie może. Na niego czekał jedynie odbiór Heidi, ale to mogło poczekać do wieczora. Dopóki Travis nie dobijał się, aby ją zabrał to mógł sprawę olać i zaczekać, aż będzie sam. Nic niby mu nie przeszkadzało, aby pójść po nią piętro wyżej teraz, ale o wiele bardziej wolał skupić się na swojej towarzyszce. Pies w końcu mógł poczekać.
    — Nikt nie przyjął od was zgłoszenia o zaginięciu? — spytał z uniesioną brwią. Zaginięcia dorosłych traktowano zupełnie inaczej niż dzieci, ale mimo wszystko i nimi się zajmowano. Nowy Jork był ogromnym miejscem, a nawet jeśli jej siostra uznała, że ma dość swojego życia i chce uciec to należało sprawdzić, gdzie jest. Dla spokoju rodziny. — Rozumiem. Jeśli będziesz mogła, wpadnij do kancelarii w środę o pierwszej. Przyjrzę się temu bliżej i wyślę odpowiednie dokumenty na komisariat. Zaczniemy od tego na początek.
    Tak jak wtedy, teraz również nie chciał jej niczego obiecywać. Szczególnie, że skoro minęło tyle czasu – to było bardzo prawdopodobne, że do domu już nie wróci. Oczywiście, istniała szansa, że po prostu odeszła, ale Erin była wyjątkowo pewna, że nie zrobiłaby tego. Każdy chciałby tak myśleć o zaginionym członku rodziny i wcale się jej nie dziwił. Odejście zawsze było lepszą alternatywą niż śmierć.
    — Jeśli nikt z tym nic nie zrobił, to nic dziwnego, że dowodów nie ma. Zawsze są, czasami tylko trzeba głębiej poszukać — odparł. Bywały sprawy, gdzie dochodziło do skazania bez większych dowodów. Bez ciała, bez choćby kropli krwi, DNA. Potrzeba było tylko zawziętego prawnika, a tak się złożyło, że Erin właśnie na niego trafiła. Lubił skomplikowane sprawy, które nie dawały mu spać po nocach, a ta bez wątpienia taka właśnie była.
    Westchnął bezgłośnie, gdy oparła dłonie o jego tors. Instynktownie położył swoją dłoń na jej, a drugą ręką uniósł podbródek. Widział w jej oczach mieszankę determinacji oraz smutku, być może nawet żałoby, jakby jakaś jej część była już pogodzona z finałem tej historii.
    — Pomogę. Nie obiecuję niczego, ale zrobię co mogę.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  47. Odkąd tylko pamiętał był pewnym siebie człowiekiem. Początkowo bardzo to wielu osobom przeszkadzało, a szczególnie nauczycielom, którzy próbowali ogładzić jego charakter. Z tym, że Rhys im się nie dał i pokazał, że nie można tak po prostu go stłamsić. Przydało mu się to na studiach, kiedy wykłócał się z profesorami, kiedy jego zdaniem coś się nie kleiło, gdy przedstawiał swoje punkty widzenia i podsuwał kolejne argumenty. Było to jeszcze bardziej przydatne w pracy, w której musiał być chodzącą pewnością siebie. W sądzie łatwo było poczuć się przytłoczonym; wiele par oczu, pełne skupienie. To potrafiło czasami człowieka przygasić, ale nie jego. Pamiętał doskonale pierwszy raz, kiedy wchodził na salę sądową i jak zdenerwowany był. Obawiał się, że sobie nie poradzi, ale ostatecznie wyszedł z pełnym sukcesem. Pamiętał też pierwszą przegraną sprawę. Wściekłość rozsadzała go od wewnątrz, był bliski tego, aby wyżyć się na pierwszej napotkanej ścianie. Stracił wtedy wiele, ale wyciągnął cenne informacje, które pomogły mu zostać jeszcze lepszym adwokatem. Było wiele takich momentów, które ukształtowały go tym, kim jest obecnie. Jednak, przede wszystkim zaczęło się w domu. W miejscu, w którym Rhys zawsze mógł być sobą i nikt tam nie gasił pożaru, który w sobie nosił, a raczej tylko go podsycano, aby stał się lepszą wersją siebie i próbował odszukać kim tak naprawdę jest i co chce robić.
    Prawo nie było jego wymarzoną ścieżką zawodową, ale czuł się w tym komfortowo. Radził sobie naprawdę świetnie i zdążył to pokochać. Mimo, że wcale nie był to jego pierwszy wybór. Teraz właściwie nawet nie pamiętał, co chciał robić przedtem. Chyba nic istotnego, skoro poświęcił ostatnie czternaście lat swojego życia na naukę prawa. I dalej się uczył, w końcu prawo nie było stałe. Przypominało raczej ciecz, bardzo gęstą i lepką, która powoli, ale jednak się zmienia.
    Lubił brać na siebie sprawy beznadziejne, chociaż o wiele przyjemniej było zajmować się tymi, w których wygrana była czymś pewnym. Tutaj sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana, ale Rhys czuł się zachęcony do tego, aby zobaczyć, dokąd go to wszystko zaprowadzi, a przede wszystkim chciał też pomóc Erin. Wtedy w kancelarii również był chętny do pomocy. Tyle, że wyszło niestety nieco inaczej. Los splątał ich drogi mimo wszystko po raz kolejny i jakby nie patrzeć, ale dostali szansę, aby spróbować od nowa i tego zamierzał się trzymać.
    — Pozwól, że teraz to ja się z nimi będę kontaktował. Nie chcę ci składać żadnych obietnic, więc zobaczymy po prostu, jak to dalej się potoczy. — Powiedział. Gdyby obiecał, że ją znajdzie, czy rozwiążę tę sprawę okłamałby ją. Nie był detektywem, jego zadaniem było przekazanie dowodów w sądzie, które zostaną zebrane, wniesienie oskarżenia, a nie szukanie na własną rękę dowodów. — Nie wiesz, gdzie szukać ani jak. Dlatego jest ci trudno, a policja ma trochę większe zasięgi.
    Przyszło mu do głowy, że przecież mógłby jej pomóc z prywatnym detektywem, ale nie mógł się przecież aż tak angażować, racja? Nawet się nie znali, a setka pomysłów zaczęła krążyć mu po głowie. Cóż, mógł się podpytać znajomych, których miał w różnych branżach i zasięgnąć porady. Nic nie stało na przeszkodzie, aby to zrobić, a przy okazji będzie mógł dziewczynie trochę pomóc i może niejako ulży jej, gdy cokolwiek się zadzieje.
    Wyprostował się po jej kolejnych słowach o włamaniu i marszczył czoło, przymrużył brwi. Uważniej zaczął się jej przyglądać.
    — Zgłosiłaś to? — spytał, ale coś czuł, że odpowiedź będzie przecząca. Wciągnął powoli powietrze nosem i tak samo je wypuścił. Nie miał pojęcia tak naprawdę kim ta dziewczyna jest, więc dlaczego się tym przejmował?
    Opuścił dłoń, którą przeniósł na plecy szatynki i przysunął ją bliżej siebie. Biło od niej przyjemne ciepło, któremu ciężko było się oprzeć. Westchnął bezgłośnie, kiedy się odezwała. Nie chciał jej pieniędzy. Nie potrzebował ich. Ich sytuacja trochę się zmieniła.
    — Zrobię to pro-bono. To, my, to będzie po prostu miły dodatek. Nie łączmy jednego i drugiego ze sobą.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  48. Nigdy nie stracił nikogo w taki sposób; jasne jakieś ciotki, wujkowie i inni członkowie rodziny umierali, ale byli to raczej starsi ludzie, których czas na ziemi po prostu się kończył. Rhys nie wiedział, jakie to jest uczucie, kiedy czeka się na powrót osoby, która z dnia na dzień postanowiła zniknąć z powierzchni ziemi. To nie była też zresztą pierwsza taka sprawa w jego życiu. Znajomy ojca, z którym Jackson często współpracował w przeszłości – dwa lata wcześniej zaginął razem z żoną i z tego, co Rhys wiedział do tej pory nikt niczego nowego się nie dowiedział, a poszlak tak, jak nie było, tak nie ma do tej pory. Nie mógł wyobrazić sobie nawet, jaka frustracja, zmęczenie i niemoc musi targać bliskimi osób, które tak po prostu znikają. Po Erin widział, że jest również sfrustrowana, a jednocześnie zdeterminowana, aby dalej szukać swojej siostry. Był to poniekąd dobry znak.
    — Dasz mi spróbować? — spytał z westchnięciem. Nie zrobiłby, oczywiście, niczego wbrew dziewczynie, gdyby ta powiedziała, że nie chce jego pomocy. Być może z ciekawości sprawdziłby tyle, ile mógł, ale na więcej bez jej zgody by się nie zdobył. — Nie obiecuję ci, że przyprowadzę ją do ciebie. Mogę ci obiecać, że zrobię co w mojej mocy, abyś mogła uzyskać jakiekolwiek odpowiedzi i może dostać trochę spokoju — dodał. Jeśli policja niezbyt dokładnie przeszukała byłego partnera Esther, mogli mieć poważny problem. Szczególnie, że minęło naprawdę wiele czasu od zaginięcia. Nie takie rzeczy jednak były rozwiązywane, a mogło się jeszcze okazać, że wystarczy przycisnąć odpowiednie osoby, aby ktoś w końcu wziął akta do łapy i zaczął je przeglądać, przesłuchiwał świadków i osoby bezpośrednio powiązane z zaginioną.
    — Szkoda, to mogłoby pomóc — powiedział. Nie chciał brzmieć w karcący sposób, ale chyba niechcący tak właśnie zabrzmiał. Rozumiał, że ludzie mają obawy przed zgłaszaniem takich rzeczy. Niektórzy naprawdę starali się zrobić wszystko, aby obywatele nie mieli żadnego zaufania do władzy i osób, które teoretycznie mają pilnować porządku oraz dbać o ich bezpieczeństwo. — Nie ważne, to wciąż będzie się mogło przydać. — Mówił tak, jakby już za nią zadecydował, że to zgłosi i poprowadzi sprawę aż do jej rozwiązania. Naprawdę chciał to zrobić i pokazać jej, że nie każdy jest taki, jak myśli. Nie planował zmienić jej światopoglądu.
    Poczuł, jak jego mięśnie momentalnie się napinają. W wieku dwudziestu dwóch lat. Te kilka słów huczało mu w głowie. Wiedział, że jest młoda, ale jednak stawiał… Cholera, przecież była dzieciakiem. Młodszym od jego siostry! Odsunął się na kawałek, uważnie spoglądając na dziewczynę. Mógł przysiąc, że nieco pobladł na twarzy. W praktyce czy teorii nie robił nic złego; była dorosła. W jego głowie… Szybko przeliczył, ile ich dzieliło.
    — Dwadzieścia dwa? — Powtórzył, jakby chciał się upewnić, że jednak się przesłyszał, a dziewczyna jednak sobie z niego żartowała. To było tylko, a może aż, dziesięć lat. Niby nie powinien być zaskoczony, a jednak było tak, a nie inaczej. Próbował sobie przypomnieć, jaki sam był dziesięć lat temu, ale wtedy jego jedynym zmartwieniem był to, na którą imprezę się wybierze i czy uda mu się oddać wszystkie prace w terminie. To drugie udawało mu się zawsze, bezbłędnie. Zdał sobie sprawę, jak różne prowadzili życia będąc w tym samym wieku. On imprezował i się uczył, a Erin szukała zaginionej siostry i miała na głowie kilkulatkę. — Zaskoczyłaś mnie — przyznał i zaśmiał się, trochę nerwowo. Raczej nie spotykał się z młodszymi. A jeśli, to nie z tak młodymi. Była przecież… Jak dzieciak. Niewiele młodsza od jego siostry, która w jego oczach wciąż była gówniarą, za którą biegał, aby nie poplątały się jej nogi.
    Nie potrafił powstrzymać delikatnego drżenia, gdy jej paznokcie przesunęły się po jego plecach. Chryste, ta dziewczyna mnie wykończy westchnął w myślach. Powinien być rozsądniejszy, ale nie chciał trzymać się od niej z daleka.
    — Odważnie, jak na małolatę — mruknął. Wspomnienia z wczorajszej nocy wróciły i coraz trudniej było mu uwierzyć, że była tam młoda.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  49. Rhys często współpracował z policją, jego ojciec był prokuratorem i mężczyzna w przeszłości nierzadko mu towarzyszył. Niejako wiedział, jak działają, chociaż były to jedynie urywki. Tak naprawdę jednak nie miał większego pojęcia. Ciężko było, aby miał, kiedy w rzeczywistości nie pracował z nimi, a jedynie z klientami. Nikt raczej też nie wymagał od niego tego, aby faktycznie doskonale znał się na tym, w jaki sposób pracuje policja. Rzadko miał okazję, aby z nimi pracować. To jego ojciec częściej współpracował z policją jako prokurator, wzywany był na miejsca zbrodni. Rhys skupiał się na innych rzeczach, chociaż rozważał pójście też w tym kierunku, ale miał jeszcze wiele czasu zanim musiałby podjąć jakąkolwiek decyzję. Póki co, pasowało mu to, w jaki sposób pracował oraz z kim i nie chciał tego zmieniać. Przynajmniej jeszcze nie.
    — Może coś mi się uda zaradzić — odparł. Mogło, ale nie musiało mu się udać. Nie dowie się, jeśli nie spróbuje. Był pewien, że gdy już zacznie to uda mu się dowiedzieć czegoś nowego, a przede wszystkim wyciągnie informacje, które zdążyli już zebrać i być może z nimi będzie w stanie zrobić coś nowego.
    Dobrze wiedział, że nie miał prawa, aby cokolwiek jej mówić, jednak to było skrajnie nieodpowiedzialne. Zaginęła jej siostra, a były zaatakował ją w domu, do którego się włamał. Skoro go podejrzewała to tym bardziej należało iść i powiedzieć o tym, co zaszło. Rhys jednak nie zamierzał nic więcej mówić czy karcić jej, jak dziecka za to, co zrobiła, a raczej czego nie zrobiła.
    Był jej młodym wiekiem naprawdę zaskoczony; szczególnie, że wydawała mu się być znacznie dojrzalsza niż dwudziestodwulatki, które znał i kojarzył. Miał młodszą siostrę, a ta choć starsza od niej o dwa lata to wydawała się być czasami nieco głupia. Nie wątpił, że było to spowodowane faktem, że Ana miała spokojne życie, w którym nikt magicznie nie znikał. To oczywiście nie znaczyło, że nic się w jej życiu nie działo, bo działo i też sporo złego, ale nie na tak wysokim poziomie. Przynajmniej z tego co wiedział, bo też nie zawsze mu o wszystkim mówiła.
    — Nie, raczej nie — odparł, sam trochę rozbawiony swoją reakcją. Jednak mimo wszystko nie sądził, że trafi mu się tak młoda dziewczyna, a Erin bez wątpienia młoda była. Nawet bardzo. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że nie przeszkadza mu to jakoś wybitnie. Może tylko trochę, ale potrafił ten dyskomfort w sobie zdusić.
    Cicho mruknął, kiedy jej usta musnęły jego skórę. Zadrżał, gdy paznokcie mocniej się wbiły w ciało. Nawet jeśli chciałby postąpić rozsądnie, to nie potrafiłby się jej oprzeć. Było w niej coś wyjątkowego, czego nie potrafił dokładnie opisać i nie chciał jej stąd wyrzucać. To z wielu powodów mogło być nieodpowiednie, ale przez następne godziny nie chciał się tym przejmować. Jeśli jakieś wyrzuty sumienia się pojawią, to zajmie się nimi później. Teraz był bardziej zainteresowany tym, co jeszcze mogła mu pokazać.
    — Jeszcze się zastanawiam — mruknął z uśmiechem — wiesz, jakby nie patrzeć zaciągnąłem cię do swojego mieszkania w środku nocy, a ledwo się znamy. Mało odpowiedzialne, zgodzisz się? — Przekrzywił lekko głowę na bok, wyczekując odpowiedzi. Jasne było, że nie zamierza jej w żaden sposób skrzywdzić, a teraz jedynie co najwyżej droczył się z dziewczyną.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  50. Rhys wiedział, że gdyby chodziło o jego siostrę to poruszyłby niebo oraz ziemię, aby ją znaleźć. Nie spocząłby, dopóki nie znalazłaby się bezpiecznie w jego ramionach. I zniszczyłby po drodze każdego, kto tylko próbowałby mu przeszkodzić. Wyciągał ją już w przeszłości z różnych kłopotów. I wtedy nic mu nie stanęło na drodze, aby wyrwać ją z tego niechcianego towarzystwa. Z tym, że wtedy wiedział dokładnie, gdzie jej szukać i do czyich drzwi pukać, a przede wszystkim, którego gówniarza przycisnąć, żeby zaczął gadać. Gdyby zapadła się nagle pod ziemię również byliby jego pierwszym wyborem, ale mogli być tym nieprawidłowym. Dlatego nie dziwił się, że Erin chce odnaleźć swoją siostrę i sprowadzić ją do domu. Jednocześnie nie byłby też zaskoczony, gdyby powoli traciła nadzieję na to, że wróci ona do domu. Minęło naprawdę sporo czasu, a szanse na to, że wciąż żyła każdego dnia malały. Mimo wszystko nie chciał się poddać, ale najpierw musiał dowiedzieć się tak dużo, jak to możliwe. Właściwie mógł zrobić to teraz, ale uznał, że będzie lepiej, kiedy nie połączy jej obecności z pracą nad zaginięciem jej siostry w tym momencie. Wciąż miał wobec niej plany, które chciał zrealizować, a dłuższa rozmowa o tym mogła skutecznie oboje wytrącić z równowagi. O wiele lepiej będzie, jeśli faktycznie poruszą ten temat w kancelarii. Bez chowania się pod biurkiem.
    Pokręcił głową zaprzeczając.
    — To nie problem, byłem tylko zaskoczony — wyjaśnił. Chyba naprawdę nigdy wcześniej nie był z nikim tyle od siebie młodszym. To było zaskakujące uczucie. Obracał się w towarzystwie, w którym większość kobiet była starsza. Znał co prawda sporo młodszych, przez siostrę, a jej naiwne koleżanki często w jego stronę posyłały rozmarzone spojrzenia, ale nigdy na żadną nie spojrzał w taki sposób. Kierował się zasadą, że jej koleżanki są nietykalne i dziewczyny w jej wieku, a tymczasem miał na swoim blacie młodszą od Any dziewczynę, która była na niego w równym stopniu chętna, co on na nią. I nie zamierzał z tym uczuciem walczyć. Jeśli dopadną go wyrzuty sumienia, to jakoś sobie z nimi przecież poradzi. Teraz znacznie bardziej wolał skupić się na milszych rzeczach, które jeszcze były przed nimi. A jeśli wszystko pójdzie według jego planu, to będą mieli bardzo udany poranek. Cóż, niejako ten już był udany, a Rhys nie żałował nawet sekundy. Nie potrafił się jej oprzeć, kiedy weszła tu w jego koszuli, źle zapiętej i odkrywającej dekolt. Temu uwodzicielskiemu spojrzeniu, sprawiała wrażenie, że ćwiczyła je już wiele razy przedtem, ale wolał myśleć, że jest ono zarezerwowane tylko dla niego. Tak, Rhys Hogan nie lubił się dzielić i mimo, że sam nie był w przeszłości święty nie lubił myśleć o tym, że ktoś mógł mieć coś jego przed nim. Co było absurdalne, bo przecież Erin w żaden sposób nie była jego.
    — I gdzie byś schowała tę broń? — mruknął, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś figlarnego. — Za majtkami, które są w kieszeni mojej marynarki? — spytał wyraźnie rozbawiony taką możliwością.

    Rhys🖤

    OdpowiedzUsuń
  51. W kancelarii był zupełnie innym człowiekiem. Stawał się wtedy profesjonalistą, który nie mógł pozwolić sobie na błędy. Nie ważne, jak małe. Potrzebował, aby wszystko tam było pod linijkę, klienci przychodzili o określonych porach. Niespodziewana wizyta Erin wytrąciła go na moment wtedy z równowagi, a jej podejście zirytowało i sprawiło, że nie miał ochoty jej w tym pomagać – nie ważne, jak interesująca sprawa mogła być. Uważał, że niektórych spraw lepiej się nie tykać. I prawda była taka, że gdyby nie wpadli na siebie na tym przyjęciu, to Hogan nie przejąłby się nią zbyt mocno. Przez wydarzenia z nocy i poranka pochodził do sprawy inaczej. W bardziej osobisty sposób. Mimo, że wcale tej dziewczyny nie znał. Była dla niego tylko kimś z kim spędził noc. Powinna być tym dla niego, a odnosił wrażenie, że uzależnił się od jej smaku, zapachu, ciepłego ciała. Mroźnych dłoni, którymi ze sprawnością sunęła po jego ciele. Było w niej coś uzależniającego, czego nie potrafił sensownie wytłumaczyć.
    Zamierzał nacieszyć się tym, że ma ją teraz w swoim mieszkaniu. I planował to wykorzystać na tyle sposób, na ile mu tylko pozwoli. Zbyt łatwo stąd jej wypuszczać nie chciał. Odrzucał od siebie myśl, że niedługo trzeba będzie wrócić do codzienności. Na ten moment to po prostu było bez większego znaczenia. Liczyło się to, że byli w tej kuchni we dwójkę, a ona wciąż siedziała na tym blacie. Wyglądając przy tym tak cholernie pociągająco. Musiał się wstrzymać, aby nie rozerwać koszuli, którą na siebie narzuciła i nie wziąć jej tutaj po raz kolejny, ale podejrzewał, że dziewczyna nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby ich śniadanie się przedłużyło.
    — Trzydzieści dwa — odpowiedział. Kiedyś ta magiczna trzydziestka była przerażająca, ale teraz mógł bez wahania powiedzieć, że to w tym wieku czuł się najlepiej i jego życie w końcu zaczęło się powoli układać. Wciąż, co prawda, była masa niedopowiedzianych rzeczy, musiał wiele rzeczy przemyśleć, ale miał wolność, której nie miał wcześniej. Był całkiem zależny od siebie, nic ani nikt go nie trzymał na uwięzi. Jednak, kiedy wypowiedział te słowa, po raz kolejny poczuł, jak uderza w nich ta różnica w wieku. Niby dziesięć lat, tylko tyle albo aż tyle.
    Nawet, gdyby chciał to nie mógłby się trzymać od niej z daleka. Nie dziś. Nie teraz. Nie, kiedy każda komórka jego ciała wręcz błagała o to, aby jej dłonie nie znikały z ciała, aby dalej tak badawczo je odkrywała.
    — Być może, ale odpadłaś pierwsza — zauważył. Wiedział, że spraszanie do domu nieznanych osób może ciągnąć za sobą stos niebezpieczeństw, ale jedynym zagrożenie, jakie mogła dla niego stanowić to wycieńczenie fizyczne, ale z tego powodu Rhys był akurat zadowolony. — Ledwo widziałaś na oczy, jak z tobą skończyłem. Nie miałabyś sił przejść do kuchni po nóż, a co dopiero spróbować czegoś innego. Ale może dla własnego bezpieczeństwa to powtórzę. Zdecydowanie zbyt blisko noży się znajdujesz.
    Coś błysnęło w oczach Rhysa, kiedy go mówił. Ułożył dłonie na jej biodrach, aby sprawnym ruchem przysunąć ją bliżej krawędzi blatu. Powinien wrócić do śniadania, które czekało na skończenie, ale dość nagle nabrał ochoty na skosztowanie czegoś zupełnie innego. Wyzywająco spoglądał jej w oczy, kiedy rozsunął przed sobą jej uda. Jego twarz zdradzała determinację i podniecenie, którego ciężko było się pozbyć, gdy znajdowała się tak blisko. Wystarczyło, aby poczuł jej ciepły oddech na skórze i całym sobą na nią reagował. Niesamowite. Przez parę sekund spoglądał w jej jasne oczy, nim osunął się przed szatynką. Obejmował ją za uda, rozchylając jej nogi dla siebie, nie dając jej szans na ucieczkę przed nim. Zresztą, nie miałaby po co uciekać. Była na niego tak chętna, czego dowodem była błyszcząca od wilgoci kobiecość. Przybliżył do niej twarz, najpierw leniwie ledwo wyczuwalnie przesunął po niej językiem. Ponowił tę czynność z tą samą subtelnością, sprawdzając jak długo mu to zajmie, zanim dziewczyna straci do niego cierpliwość.

    I want a taste of you😈🖤

    OdpowiedzUsuń
  52. — Jeszcze nie zacząłem cię rozpieszczać, Erin — wymruczał na jej słowa. Dostrzegła zaledwie zalążek, niewielką część tego, co był w stanie zrobić dla osób, na których mu zależało. Nie chodziło o to, że Rhys nagle się zakochał, ale za bardzo spodobała mu się myśl, że Erin mogłaby należeć do niego i nie chciał z tego rezygnować. Chciał ją zdobywać, ale nie jedynie seksem. Chciał pokazać jej to, co do tej pory było dla niej być może zakazane i niedostępne. Pragnął, aby przy nim odkrywała nowe rzeczy. Co było z jednej strony absurdalne, bo przecież jej wcale nie znał. Była nieznajomą, której imienia dopiero się nauczył. Była kimś kogo mijał w drodze do pracy, w kawiarni czy restauracji. Kimś na kogo normalnie nie zwróciłby uwagi, bo jego życie działo się w pospiechu. Aż do zeszłego wieczora, kiedy to nie potrafili oderwać od siebie rąk, ust i innych części ciała, które wręcz płonęły domagając się wzajemnego dotyku. Chciał dać jej wszystko, czego tylko w tej chwili mogła zapragnąć. Na ten moment jedyne czym mógł ją uraczyć, to był kolejny orgazm i ten miała dostać. Nie ostatni tego dnia. Niejako czuł się jak napalony nastolatek, ale nie chciał zatrzymywać tego czy otrząsać się z tego upojenia. Było mu z tym dobrze, a oni byli dorośli i kto miałby ich powstrzymać?
    Spojrzał na nią jeszcze krótko, jakby chcąc się upewnić, że na pewno nie przekracza żadnej granicy, a dziewczyna jest na to równie chętna, co i on. Dostrzegł to w jej jasnym spojrzeniu; przepełnionym pożądaniem i czymś co kojarzyło mu się z niecierpliwością. Nie chciał zwlekać już dłużej, samemu się niecierpliwiąc. Powtórzył swoje poprzednie ruchy, wciąż będąc przy tym niezwykle delikatnym. Robił to w sposób irytująco powolny, zupełnie tak, jakby dziewczyna pod wpływem mocniejszego ruchu miała się pod nim rozlecieć. Sycił się każdym jej drżeniem ciała, czy to z podniecenia czy zniecierpliwienia. To nie miało teraz większego znaczenia. Westchnął cicho, powoli wsuwając i wysuwając z niej język. Sam czuł, jak pod wpływem własnych gestów i myśli twardnieje. Tak samo, jak otrzymywać, lubił dawać przyjemność i często bywała ona bardziej satysfakcjonująca. Jednak w przypadku Erin chciał jednocześnie brać i dawać. Chciał znaleźć się w niej; nie ważne czy to w wilgotnej kobiecości, która z precyzją zaciskałaby się na jego członku doprowadzając go do szaleństwa czy w jej słodkich, pełnych ustach, które chętnie wypełniłby całym sobą. Obie te opcje były szaleńczo podniecające i obie były bardzo możliwe do spełnienia. Musiał wykazać się jednak odrobiną cierpliwości. W tej chwili chodziło przecież o Erin i o to, aby to jego imię szeptała lub krzyczała, aby wyginała się na blacie z przyjemności, bo to jego język ją doprowadzi na skraj.
    W tej chwili to ta drobna, niepozorna dziewczyna była całym jego światem. Planetą, wokół której krążył, niczym słońce. Skupiając się na niej i dając od siebie wszystko, aby tylko była zadowolona. I wiedział, że jest zadowolona. Nawet z drażniąco wolnymi ruchami. Irytował tym samym siebie i nie powinien przeciągać tej gierki, ale prawda była taka, że chciał się nią cieszyć. Każdym milimetrem jej ciała, które tak ochoczo przed nim teraz eksponowała. Puścił jedno jej udo, aby mieć wolną rękę i na moment odsunął się od dziewczyny. Przyłożył kciuk do wrażliwego miejsca, którym zaczął zataczać powolne kółka, nim po paru chwilach wsunął w nią dwa palce.
    — Chryste — wymruczał na mokre dźwięki, które rozniosły się po kuchni niczym echo, kiedy wprawił dłoń w ruchu. Były one bezwstydne, podniecające i tak cholernie przyjemne dla ucha. Warknął gardłowo, czując coraz większy nacisk na swoim kroczu, ale zignorował to. Krótko zerknął na twarz szatynki, a jej widok mu starczył, aby ustami wrócić do jej kobiecości.

    Call out my name 😈🖤

    OdpowiedzUsuń
  53. Rhys chciał być ze sobą szczery i odpowiedzieć sobie na parę pytań, które zaczęły krążyć mu po głowie, ale nie potrafił. Każde pytanie dotyczyło rozłożonej na kuchennym blacie dziewczyny, która wiła się i mruczała za jego sprawką. Nie chodziło o to, że nie chciał odpowiedź, a nie potrafił. Nie był pewien, co takiego w niej jest, że chce zatrzymać ją na dłużej i mieć przy sobie. Powinna być tylko przelotną znajomością, o której więcej nie pomyśli. Nie znali się, byli dla siebie kompletnie obcymi ludźmi, którzy – jak się okazało – dogadywali się całkiem nieźle w łóżku. To i tak nie było wszystko, co Hogan chciał zrobić z szatynką. Z tym, że dziś nie miał na to czasu, a oni nie ufali sobie na tyle w tych kwestiach. Mogła mu dziś pozwolić na wiele, ale to jeszcze nie znaczyło, że pozwoli na więcej. Uznał też, że rozsądnie będzie, aby dawkować doznania. Przecież nie chciał, aby się nim przypadkiem szybko znudziła. Nie pozwoliłby na to, aby się znudziła i szukała uciechy w ramionach innego. Oczywiście, nie mógł jej przed tym powstrzymać, ale mógł zmęczyć na tyle, aby nie była w stanie myśleć o tym, aby dotykał ją inny mężczyzna. Jakoś nie podobała mu się wizja, że po wyjściu od niego poszłaby do mieszkania innego. Miała do tego prawo, tak, jak on miał prawo zadzwonić po znajomą i z nią spędzić noc, ale mimo wszystko czuł, że nie byłby w stanie tego zrobić. Nie, kiedy jawiła się przed nim wizja, że niedługo mógłby ją znów usłyszeć.
    Doszedł do wniosku, że nie zachowywał się tak, jakby był w liceum. Nie, w liceum nie było tak dobrze, nie miał doświadczenia i wciąż odkrywał ten świat, a początki były upokarzające. Erin w zestawie z licealnym Rhysem nie byłaby tak zadowolona, a on tym bardziej. Jedynie pasowało to, że Rhys zachowywał się niczym napalony nastolatek. Nie potrafił tego wyjaśnić, a to jak ta dziewczyna na niego działała – Chryste. To nie było normalne, aby mieć nad kimś taką władzę. Szczególnie, kiedy nie znali się dłużej niż dwadzieścia cztery godziny.
    Każdy jęk dziewczyny był dla niego, jak komplement. To, jak próbowała zaciskać uda, choć jedną ręką przetrzymywał jej nogę i nie pozwalał, aby to zrobiła. Jak szarpała za jego włosy, powtarzała jego imię, a najbardziej podobało mu się to, jak go błagała. Zdesperowana, aby osiągnąć orgazm, który teraz był w stanie dać jej tylko on. W pełni skazana na to, czy będzie w humorze, aby dokończyć zadanie czy może jednak zostawić ją nieusatysfakcjonowaną. Mógł przeciągać to w nieskończoność, odmawiać jej spełnienia, aby po chwili wrócić do przerwanego zajęcia. Sprawdzić, jak długo wytrzyma odmowę. Byłaby to frustrująca zabawa.
    Zamruczał cicho w odpowiedzi na jej jęki i szarpnięcia, ale nie przerwał. Przyspieszył ruchy dłonią, całkowicie zatracając się w jej smaku i bliskości. Mogło się wydawać, że tak nie było, ale sprawiało mu to cholernie wiele satysfakcji. Czuł, jak napinają się jej mięśnie, oddech staje się płytki i jak łapczywie zaciąga się powietrzem. I wtedy przerwał. Odsunął się od niej gwałtownie, wstał z kolan. Jak gdyby nigdy nic nie miało tutaj miejsca. Jednak w zielonych oczach bruneta nic nie wskazywało na to, że to będzie koniec.
    — To prawie żałosne, jak bardzo o to prosisz — mruknął, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. Chwycił ją za szyję, dostatecznie mocno, aby go poczuła. Przyciągnął ją do siebie, a drugą ręką odgarnął włosy z jej twarzy. Jasna skóra pokryła się niewielką ilością potu, a włosy do niej przyczepiły tworząc wokół głowy dziewczyny przyjemny dla oka bałagan. — Zejdź. Przeszła mi ochota na śniadanie.

    😈🖤

    OdpowiedzUsuń