So you can throw me to the wolves
Chase Ryder
Tomorrow I will come back, leader of the whole pack
właść. Chase Levi Ryder — pseudonim Ryder — 15.03.1989 — funkcjonariusz NYPD z ponad pięcioletnim doświadczeniem — mieszka w kawalerce w jednej z brooklyńskich dzielnic — absolwent kryminologii na Uniwersytecie Nowojorskim — najlepszy przyjaciel, Zeus — wielkie marzenia o awansie w policji — miłośnik porannego biegania, dobrej muzyki i świętego spokoju
Ceni sobie życie wolne od zbędnych komplikacji, adrenalinę czerpiąc wyłącznie z pracy, która jest jego największą miłością. Stał się mistrzem w oddzielaniu życia zawodowego od osobistego, choć w rzeczywistości tego drugiego prawie już nie ma. Mówi się, że ma niski próg tolerancji dla głupoty, a trwałe relacje są dla niego jak znikające iluzje, bo ponoć otaczają go idioci.
Lubi spędzać czas z kumplami po fachu, a czasem nawet wyskoczy z nimi na piwo. Jednak jeszcze bardziej uwielbia delektować się nim w samotności w jednym z nowojorskich irish pubów, gdzie cienie tańczą na ścianach, a atmosfera tętni życiem. Przyzwyczaił się do zgiełku miasta, jak do starego przyjaciela, nie wychodząc z mieszkania bez słuchawek, które głośno grają muzykę, odrywając go od rzeczywistego świata. Nie uśmiechnie się do nikogo jeśli nie będzie miał ku temu powodu, a najchętniej ominie w milczeniu. Ponoć nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, sam pewnie wąpiąc, że jest zdolny do stworzenia zdrowego związku. Jest asertywny i miły kiedy trzeba. Nie pytaj go o zdanie, nawet jeśli wiesz, że ma zdanie na każdy temat. Ponoć jest chłodnym pragmatykiem, który nie lubi rozmawiać o swojej rodzinie, a tym bardziej o przeszłości. Twierdzi, że jest nowojorczykiem, ale sąsiadka z dołu uważa inaczej. Zresztą, kto go tam wie?
Do domu wraca z radością, bo tam czeka na niego jego towarzysz Zeus i ukochany święty spokój. Siłą rzeczy, to w tych chwilach, kiedy zdejmuje mundur, zamyka za sobą drzwi i zatraca w milczeniu, odnajdując prawdziwe ukojenie w prostocie codzienności, która zdaje się być jednym, co mu zostało.
Cześć! Ryder jest na tyle elastyczną postacią, że możemy tutaj stworzyć prawie wszystko. :)
Charlie Hunnam, BMTH
cinnamoonlattee@gmail.com
Charlie Hunnam, BMTH
cinnamoonlattee@gmail.com
[Aż się roześmiałam widząc stwierdzenie, że Ryder ma wyrobione zdanie niemal na każdy temat. Przypomniał mi się bowiem kolega z magisterki, który swoim gadaniem (czy się znał, czy akurat nie) do tego stopnia zamęczał wszystkich wokół, że w pewnym momencie nawet wykładowca stwierdził, iż ma już dość i odesłał go na konsultacje (my po prostu wychodziliśmy, zwłaszcza na koniec). Na całe szczęście ten pan nie wydaje się należeć do tego irytującego grona ludzi (i chwała mu za to).
OdpowiedzUsuńŻyczę samych porywających wątków.]
Milka, Sibyl & Martino
[Chase jest prawdziwym odzwierciedleniem raczej większości ludzi. Myślę, że możemy bardzo lubić swoją pracę, nasze życie osobiste, wyjścia ze znajomymi, rodziną czy osobami z tego samego miejsca zatrudnienia, tak tryb ekstrawertyka również ma swój limit i lubimy stać się introwertykami. Wtedy właśnie doceniamy ten święty spokój, który jest naprawdę ważny. Wspaniale go przedstawiłaś, ale odkąd mam przyjemność zapoznawać się z Twoimi kartami, to w każdej robisz to tak, aby zachwycić ^^ Sukcesów na blogu ;D]
OdpowiedzUsuńNATALIE HARLOW
[Wow, on jest taki realny! Walczy z rzeczywistością, mierzy się z każdym dniem i niewzruszenie po prostu prze do przodu. Podziwiam, bo wydaje mi się, że nawet facet nie mrugnie, a już pokonuje kolejne wyzwania. Stwórzmy coś razem, Lilka chętnie pokoloruje nierozsądkiem ten jego pragmatyczny świat! ^^
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy, mam nadzieję, że poza świętym spokojem, chłop znajdzie tu jeszcze trochę szczęścia <3]
Lily Taylor/ Emma White
Cześć! Pięknie wykreowana postać. W zupełności zgadzam się z Sol, biją od niego prawdziwe emocje, a to się ceni, bo nie każdemu tak gładko idzie przedstawienie postaci w sposób wiarygodny i interesujący. Tekst zdecydowanie zostawia niedosyt, ale jest to tego rodzaju niedosyt, który nie oznacza pustki, a raczej ciągnie do wątku z tą postacią, by odkryć ją [i]bardziej[/i], rozkruszyć obwarowania i mury, którymi się otacza.
OdpowiedzUsuńMam też wrażenie, że w realnym życiu Jaimie i Chase mogliby stać się kumplami po fachu, jako że są z podobnej branży. Oboje znają ciężar presji w pracy, i wiedzą, jak rzutuje to na życie osobiste, którego nie mają. Mogliby spędzać czas przy piwie, kontemplując ciszę i raz na jakiś czas wymieniać się poglądami w "bezpiecznych" dla nich tematach... mam jednak wrażenie, że w przestrzeni blogowej byśmy się zanudziły od bierności tej relacji, więc nie zaproponuję tego, ale... zostawię sobie ten obraz w głowie, jeśli pozwolisz.
Tymczasem życzę owocnych wątków! ♥
Jaimie Wyatt & Dani Hasson
[Cześć! Bardzo się cieszę, że zjawiłaś się z nową postacią i mam nadzieję, że Chase na długo zagrzeje u nas miejsce :) Swoją drogą, bardzo, ale to bardzo lubię akurat to męskie imię :) Podoba mi się kreacja Rydera, ponieważ jest najzwyczajniej w świecie przekonująca. Taki ktoś z powodzeniem mógłby istnieć w realnym życiu i za to ode mnie duży plus ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak zapatrujesz się na wątki męsko-męskie, ale jeśli nie masz nic przeciwko, to co nieco mi świta. Na razie nie jest to wiele, więc na pewno będę potrzebowała Twojej pomocy w rozwinięciu tego pomysłu ;) Przyszło mi na myśl, że skoro Chase i Christian są z tego samego rocznika oraz obaj są Nowojorczykami (choć w przypadku Rydera możemy mieć wątpliwości ;)) to może zrobić z nich kolegów/przyjaciół ze szkoły, których drogi w pewnym momencie się rozeszły? Albo i nie rozeszły, bo w zasadzie czemu nie? Tu już wiele zależy od tego, co sobie wykombinujemy :) Bez wątpienia w najbliższym czasie Chris będzie potrzebował porady kogoś bardziej doświadczonego, kto ma obycie w różnorakich sytuacjach i względnie zna się na prawie, więc Chase byłby jak znalazł ;) A co dalej i więcej, to... Tak jak napisałam, trzeba jeszcze pomyśleć ^^]
CHRISTIAN RIGGS
[Cześć! Czy nie chciałabyś może, aby jego spokój został zakłócony przez pewną blondynkę, która bardzo chciałaby dowiedzieć się gdzie są jej rodzice? ;) Chase jest naprawdę świetny i tylko mu można pozazdrościć asertywności i bycia miłym kiedy trzeba. Nie chciałby mnie tego nauczyć? Zawsze jestem zbyt miła i zbyt rzadko mówię nie, a potem pakuję się w sytuacje, w których wcale być nie chcę, hah. :") Fajnie, że Chase jest taki po prostu ludzki i totalnie kupuję jego postać. A poza tym chciałabym zobaczyć jak wygląda Zeus! :c
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy i samych udanych wątków! ^^]
Bridget Calloway, Sophia Moreira & Rhys Hogan
Cześć. Kocham Cię już za BMTH ale wracając do tego przystojniaka to...
OdpowiedzUsuńMyślę, że stworzenie wątku z Chase’u Ryderze byłoby super! Jego postać jest naprawdę złożona i ma w sobie tak dużo emocji, które można świetnie wykorzystać w fabule. To, jak marzy o awansie w policji, a jednocześnie zmaga się z trudnościami w nawiązywaniu relacji, daje świetny materiał na dramatyczne zwroty akcji.
A jego styl życia — pragmatyczny, ale z nutą pasji do biegania i wizyt w irlandzkich pubach — sprawia, że staje się bardzo "ludzki". Uwielbiam ten kontrast między nim a Lilith Monroe, która jest totalnie chaotyczna. To otwiera wiele możliwości do ciekawych, emocjonalnych interakcji między nimi. Nie ukrywam chciałabym odkrywać, jak ich relacja się rozwija, bo czuję, że mają przed sobą niesamowitą podróż. ;)]
Lilith Monroe
Lily przycisneła worek z mrożonym groszkiem do skroni i jęknęła cicho, siedząc przy uchylonych drzwiach mieszkania sąsiadki, totalnie roztrzęsionej i nieustająco płaczącej do ramienia młodego policjanta, który jako pierwszy przyjechał po wykonanym telefonie na numer 911, bo miał najbliżej. Ruda podniosła zielone oczy na mężczyznę, właściwie chłopaka, pewnie świeżo po jakiejś szkółce policyjnej, albo po Akademii... w sumie nie wiedziała, ale wyglądał niezwykle młodo. I wyglądał też tak, jakby wcale miał im tutaj nie pomóc. Dopiero co został przydzielony jako młody dzielnicowy w ten rejon i chyba nie do końca jeszcze wiedział, jak ogarnąć patrole, zgłoszenia i papierkową robotę.
OdpowiedzUsuń- Nic pani nie jest? - spytał jej już drugi raz, a ona tylko westchnęła i pokręciła głową, przesuwając worek z mrożonką nieco wyżej. Skrzywiła się, bo cała lewa strona głowy i ramienia ją mocno bolały, pulsując i nieco paląć od uderzenia i upadku, jakich doznała.
Spojrzała w stronę klatki, słysząc przez uchylone drzwi jak na klatce ktoś wspina się do ich pierwszego piętra po schodach miarowym, pewnym krokiem. Był to na pewno mężczyzna, słychać było po tym jaki dźwięk wydawały mocne, pewnie ciężkie buty. Odruchowo przycisnęła do siebie ramiona, jakby obawiała się, że znowu napotka tego drania, który włamał się do mieszkania na parterze, później do sąsiadki obok jej drzwi i chciał okraść też chyba kolejne, czyli jej mieszkanie! Gdyby nie wracała dziś wcześniej z pracy i nie przyłapała go jak grzebie w jej zamku, próbując jakimś wytrychem dostać się do środka, na pewno dorwałby się do jej biżuterii i zabrał laptopa, bo czuła się w tym mieszkanku tak swobodnie i bezpiecznie, że niczego nie ukrywała po szafkach! Jej nieszczęście, że gdy zawołała z schodów, aby spadał i wyjęła telefon, by wezwać pomocy, wystraszony złodziej rzucił się do ucieczki, a zbiegając z schodów, pchnął ją tak mocno, że poleciała po stopniach! Uderzyła całym bokiem o barierkę i to jej się przytrzymała, a cudem nie rozwaliła głowy, gdy walnęła nią o metalowe pręty balustrady. To sąsiadka, ta z okradzionego mieszkania, spała po lekach i nie zorientowała się, że ją jakiś zuchwały gnój okradł, a gdy usłyszała krzyk i wrzask, wybudzona wyjrzała na zewnątrz i ostatecznie to ona wezwała pomocy. Lily wystraszona i obolała, usiadła wtedy na schodach, a gdy pierwszy do nich dotarł młody policjant, zapewniając, że niebawem dołączy do nich ktoś z odpowiedniego wydziału, przeniosła się do mieszkania sąsiadki, aby klapnąć na niski twardy stołek w przejściu do pokoju, z którego zniknął duży telewizor od wnuka staruszki i szkatułka, w której trzymała obrączki - swoją i tę po mężu nieboszczyku. Lily wiedziała, że lepiej, aby nie dotykała niczego i nie zbliżała się na razie do swoich drzwi, bo może były tak jakieś ważne ślady i poszlaki.
Pochyliła się do przodu, lekko zaciskając powieki, gdy pulsujący ból głowy nie dawał jej spokoju i odsunęła od twarzy groszek. Zakręciło jej się w głowie, aż sapnęła z wysiłkiem, przyciskając dłoń do czoła. Może dostała gorączki od tych emocji i nerwów? Pewnie wyglądała teraz paskudnie, makijaż z jednej strony jej się rozmazał i była czerwona od zimnej mrożonki, a także wykrzywiona bólem.. Trudno, czuła się i tak gorzej, niż wyglądała i dodatkowo myślała gorączkowo, czy na pewno może spędzić spokojnie noc w tym mieszkaniu? Czy ten drań nie wróci? I dlaczego okradał mieszkania w ciągu dnia?! Czy obserwował tę okolicę? Wyglądało to jakby znał doskonale przebieg dnia sąsiadów i wiedział, że nikogo nie zastanie, więc może działać... Normalnie wracałaby za półtorej godziny, a do tego czasu możliwe, że jeszcze wyższe pietro zostałoby oskubane i było to przerażające!
UsuńGdy w progu pojawił się ktoś obcy, staruszka która nie mogła się uspokoić, wstała z kanap w pokoju i razem z młodym policjantem ruszyła do drzwi, aby o wszystkim opowiedzieć. Cóż... nie miała za wiele do powiedzenia, bo całe zajście przespała, ale Lily potrzebowała chwili, aby się podnieść z niskiego stołeczka i stanąć twarz w twarz z blondynem, którego widok wytrącił ją z równowagi. A trzeba dodać, że był ostatnią osobą, której się tu spodziewała, aż mrożonka wypadła jej z rąk! Nie widzieli się przecież od lat.
- Chase? - spytała zdumiona, tak jakby dla upewnienia sie, że to na pewno on, a nie żadne zwidy i unosząc wysoko brew, zaraz skrzywiła się i niepewnie cofneła o dwa kroki. Dodatkowo też przykładając dłoń do obitej skroni, ktora zapulsowała, kiedy natłok wspomnień spadł na nią jak grom, zlustrowała go uważnym spojrzeniem od stóp do głów. To musiał być on, przecież kilka lat nie odcisnęło na nich aż tak wielkiego piętna, by sie nie rozpoznali.
Jedno z nielicznych, wyjątkowych wspomnień przemknął jej w głowie, a potem kolejne, takie ostatnie, gdy między nimi zafalowała awantura i niezgoda przez zaborczość jej brata. Kurcze, to nie było przyjemne pożegnanie, ale jedno z ostatnich w ich wykonaniu i właściwie przez to, czuła się teraz tak nieswojo, stając naprzeciw niego. Nie zrobili nic złego, ona nie zrobiła nic nieodpowiedniego, a jednak poczuła się teraz głupio i jakby miała czego się wstydzić. Nie miała i wiedziała o tym, nie miała go też za co przepraszać, to on nagle zniknął...
Lily oderwała w końcu jasne spojrzenie od blondyna i spojrzała pytająco na młodego dzielnicowego. Nie połączyła faktów, a przynajmniej nie chciała dopuścić do siebie faktu, że to na Chase'a wszyscy tu czekali. Ona na pewno nie czekała, od lat nie czekała, gdy zniknął z życia jej i jej brata, skreślając i przyjaźń i to, co kiedyś miała nadzieję może się między nimi rozwinąć. Żyła dalej, kolekcjonując wspomnienia, bo tyle jej po sobie zostawił, słabe strzępki.
Lilka
Niemal zabrakło jej powietrza, gdy podchwyciła jego spojrzenie, a ich sylwetki wręcz zastygły. Stali tak, wpatrzeni w siebie, a ona nie była w stanie się poruszyć. Jak kiedyś. Patrzył na nią i wyglądał tak, jakby nie spodziewał się jej tu spotkać. To przynajmniej było sprawiedliwe. Byli podobnie zaskoczeni, ale Lily miała wrażenie, że o ile ona sama jest oszołomiona, wręcz zszokowana i obolała po upadku, blondyn jest... Niezadowolony. Czuła na sobie jego spojrzenie i dostrzegała, jak się miota, jak walczy z sobą... Co to znaczyło? Dziś już nie umiała odpowiedzieć na błyski w jego oczach. Dziś już nie potrafiła go odczytać.
OdpowiedzUsuńBył jej wspomnieniem, jej nieosiągalnym marzeniem, skrytym pragnieniem, o którym nie mogła nigdy nikomu wspomnieć. Był jej bliski przez lata, na wiele sposobów go kochała i chyba zawsze jej towarzyszył. Nawet wtedy kiedy zniknął. Był jej cieniem i cierniem, który utkwił w niej głęboko - w jej głowie i w jej sercu i nawet kiedy zniknął po tej strasznej awanturze z jej bratem, nigdy na prawdę nie pozwoliła mu odejść. Nie czekała na niego, wiedziała, że nie wróci, ale nie zapomniała o nim. Nie wyparła go. Nie porzuciła tak jak on ją. Ich, bo porzucił też jej brata, odcinając się od przyjaźni. Nie rozmawiała o nim z Robem, nawet jej ojciec, który go znał, nie wspominał go przy wspólnym kolacjach, ale Lily go nie zapomniała.
Patrzyła na niego, czując jak w piersi wzbiera jej coś ciepłego i ciężkiego zarazem. Odetchnęła w końcu, nabierając powietrza z świstem przez rozchylone wargi, z miną która zdradzała udrękę, gdy się odezwał. Jak obcy. Odciął się bezkompromisowo i to już nie był ktoś, kto chce z nią rozmawiać. Czy minęło tak wiele czasu, że o niej nie pamiętał?
Spuściła wzrok i zagryzła mocno wargi, ściskając drobne palce na rękawach wytartego płaszcza. Nie chciał pokazać, że ją zna i może... Nie chciał jej znać.
Lily chciała wierzyć, że się jeszcze kiedyś spotkają. Nie miała pojęcia gdzie jest i co robi, jak mu się wiedzie, ale czuła że ich historia jeszcze nie została zapisana do końca. Nie chciała, aby ich ostatnie spotkanie było tym ostatnim. Ale teraz gdy się spotkali, nie wydawał się znajomy. Jego spojrzenie na moment przypominało to, które dobrze pamiętała, ale po sekundzie był jak nieznajomy. Jak policjant, który przyszedł do zgłoszenia i to tyle.
- Ten huligana okradł nas wszystkich! - starsza pani, trzymając młodego dzielnicowego pod rękę, pociągnęła tamtego do Rydera i zaczęła zawodzić. - Ukradł moje obrączki, mój skarb! Zabrał telewizor, moje futro, wszystkie kosztowności! - wymieniała najcenniejsze rzeczy, jakich już nie mogła znaleźć w szafie, płacząc i drżąc cała.
Biedulka żyła samotnie już od lat, odwiedzana tylko co kilka dni przez syna albo jego dzieci, ale nie chciała się wynosić z mieszkania, w którym miała najpiękniejsze wspomnienia po mężu. Lily czasami robiła jej zakupy, albo korzystając z łączonych promocji kupowała im obu jakieś artykuły do domu, lub przekąski, ale poza tym nie trzymała się blisko z innymi sąsiadami. Mieszkamy razem drzwi w drzwi i chyba dlatego pomagały sobie nawzajem, bo młoda Taylor też mieszkała sama, a starsza pani czasami odbierała jej pocztę, gdy ruda była w pracy.
Lily było słabo. Podniosła spojrzenie z butów Chase'a w górę. Prześledziła jego sylwetkę i zawiesiła na nim swoje smutne, może trochę zranione oczęta. Nie poznał jej. Udawał, że jej nie poznał. Nie zapomniał, ale... Nie chciał pamiętać. To zabolało. Z ulgą dostrzegła, że przynajmniej jest cały i zdrowy, że sobie radzi i jest czynny w służbie. Ostatnim razem gdy go widziała, przymierzał się do skończenia akademii i był w tym uparty, zdeterminowany i tak cudownie zawzięty, aż jej serce tłukło się mocniej w piersi, gdy opowiadał o egzaminach, albo wyjazdach taktycznych. Pamiętała to.
Pamiętała wszystko do diaska, a gdy stał teraz przed nią, wszystko w niej odżywało na nowo! Również te zdeptane nadzieję, które po sobie pozostawił, te które prześladowały ją z każdym kolejnym związkiem, który próbowała nawiązać. Odszedł i zostawił ją taką przeklętą!
UsuńPrzycisnęła nagle dłoń do piersi, czując że jej niedobrze. Powinna poczekać na lekarza, bo może jednak upadek i uderzenie w głowę niosły za sobą jakieś konsekwencje, ale teraz już chciała stąd jak najszybciej wyjść.
- Nic nie jest w porządku - wydusiła w końcu odpowiedź, może jednak zbyt cicho, by ją usłyszał. I może wcale nie mówiła o tym włamaniu, choć ono ewidentnie najbardziej go interesowało. Podniosła znów na niego wzrok i lekko opuściła powieki, nie dosięgając jego oczu. Nie mogła w nie patrzeć, nie gdy zachowywał się jak jakiś robot! Jak obcy, którym nie był i nigdy nie będzie, nawet za sto lat!
Czuła pulsujący ból w skroni, dudniło jej w uszach, a z jednego oka pociekła jej gruba łza. Makijaż miała doszczętnie rozmazany z tej strony i czuła się gorzej niż chwilę temu. Była roztrzęsiona i już sama nie wiedziała, czy serią włamań i napaścią, czy Chase'm, który wjechał jak taran w jej dzień i tym pieprzonym chłodem rozwalał jej kruchy spokój.
- Skarbie, tylko mi nie mdlej! - starsza pani zwróciła się do niej z niepokojem, podchodząc do dziewczyny. Pochyliła się i podała jej zimny worek z mrożonym groszkiem, aby przykładała dalej do twarzy, a potem poprowadziła na stołek z powrotem. - On ją prawie zabił! - zaczęła znów lament na nowo i Ryder poznał historię włamań, a także jak Lily przyłapała złoczyńcę na gorącym uczynku i sama ucierpiała, tylko wersja staruszki była podkoloryzowana dramaturgią.
Lily dała jej się wyżalić i w końcu, łapiąc głębszy wdech, położyła dłoń na ręce kobiety, która opiekuńczo ją obejmowała za ramię. Pokręciła lekko głową, nie wierząc że wyobraźnia jej tak poszalała i spojrzała na blondyna. Znów nie dosięgnęła jego oczu, nie miała odwagi. Chryste gdyby to był jeszcze jej brat... To wolałaby być na miejscu włamywacza, bo uciekł daleko.
- To nie do końca było tak straszne - zauważyła na tyle łagodnie, by sąsiadce nie było przykro, że trzeba ją nieco skorygować. - Mieszkam drzwi obok, pod piątką, wracałam wcześniej z pracy w Kravis Security Inc. I już w połowie schodów zobaczyłam uchylone drzwi tu do tego mieszkania i zakapturzonego mężczyznę, pochylonego nad moim zamkiem i grzebiącego w nim jakimiś narzędziami. Słyszałam metaliczny zgrzyt i brzęk, miał chyba specjalne wąskie wytrychy, czy coś - opowiedziała swoją wersję, nie pomijając jak najwięcej szczegółów, również tych o sobie. Tak na wszelkie wypadek, gdyby jednak Ryder cokolwiek chciał zanotować. Albo zapamiętać.
Mówiła spokojnie, czując ucisk w klatce i szaleńczo dudniące serce. O bólu w ręce prawie zapomniała, skupiona na zeznaniach i na nim. Łapała co chwila głębszy wdech i uciekała spojrzeniem po jego sylwetce, trochę tak, jakby wciąż nie wierzyła, że to on i że naprawdę stoi przed nią. Chase Ryder tu był... Kilka metrów od niej. Kawałek od jej mieszkania, w którym trzymała albumy z ich wspólnymi zdjęciami. Czy musiało naprawdę dojść do czegoś takiego jak przestępstwo, by znów się spotkali?
- Przepchnął się i uciekł, zwalił mnie prawie z schodów, złapałam się barierki - skończyła mówić i spojrzała na starszą panią, którą znów zaczęła cicho chlipać nad stratą obrączek. - Normalnie wracałabym przed piątą i dawno wszystko byłoby zgarnięte, ale może skoro udało się go zaskoczyć zostawił coś róży drzwiach... Nie podeszłam tam ostatecznie - dodała jeszcze, podnosząc się powoli z stołka, gotowa wskazać ku swoje drzwi. Cóż, gdyby chciał, wpuściła by go nawet do mieszkania.
do not lie yourself
[Cześć, dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńChase (uwielbiam to imię) wydaje się osobą, z którą prywatnie dogadałabym się wyśmienicie. :D Jest taki ludzki i żywy. Ogólnie kreacja postaci zasługuje na dużego plusa. :D
Nie wiem, z którą z moich dziewczyn dogadałby się bardziej, ale zapraszam serdecznie na burzę mózgów, jeśli masz ochotę. :)]
Billie Calloway, Erin Hawthorn & Maddie Quinn
[W odpowiedzi na ogłoszenie z sb, przybywam, chętnie coś z Liv rozpiszemy. :D To, co? Burza mózgów na mailu? ^^]
OdpowiedzUsuńOlivia Fitzgerald
[Nic się nie martw, mnie również październik zjadł i dopiero niedawno wypluł, wciąż staram się po nim otrząsnąć ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie masz nic przeciwko męsko-męskim wątkom i tym bardziej podoba mi się, że mój skromny pomysł na powiązanie już rozwinął się w Twojej głowie ^^ Podaję maila, śmiało się odzywaj: panienkazokienka92@gmail.com]
CHRISTIAN RIGGS