Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Nico Miller


Though no one can go back and make a brand new start
anyone can start from now and make a brand new ending

Nico Miller
24 lata | bokser | mistrz WBC
Nico to człowiek złożony z pasji i ambicji, które niemal wypalają go od środka. Jego dni zaczynają się o świcie, kiedy miasto jeszcze śpi, a kończą długo po zmroku, gdy ulice Nowego Jorku toną w ciszy. Nico nie zna słowa „odpoczynek” – to dla niego luksus, na który nigdy nie pozwala sobie zbyt długo. Treningi stają się jego ucieczką, a jednocześnie jego więzieniem.
Choć na zewnątrz wydaje się niezłomny, wewnątrz targa nim ciągły niepokój. Jego dążenie do perfekcji jest nieustanną walką, która nie zna końca, a wyścig z czasem staje się codziennym rytuałem. Nico jest uosobieniem dyscypliny, poświęcenia i nieustannego głodu zwycięstwa. W tym wszystkim jednak gdzieś gubi siebie – w tej niekończącej się pogoni za sukcesem, za następnym rekordem, za kolejnym sezonem.
Jest na szczycie, podziwiany przez tłumy, ale w jego oczach często można dostrzec cień samotności. Ludzie widzą go jako bohatera, ikonę sportu, ale nieliczni znają prawdziwego Nico – człowieka, który stąpa po cienkiej granicy między triumfem a upadkiem. Jego życie to seria intensywnych momentów, które zostawiają go wyczerpanego, ale wciąż spragnionego więcej. Przez to wszystko, Nico pozostaje zagadką – nawet dla samego siebie.

118 komentarzy

  1. Głośne imprezy nie były w stylu Sophii. Stroniła raczej od większych zgromadzeń, choć uwielbiała koncerty i festiwale, ale impreza wypełniona samymi znanymi postaciami zdecydowanie nie wchodziła w grę. To były bardziej klimaty Imogen czy Madeleine, których tu na całe szczęście nie było. Gdyby tylko zobaczyła swoje siostry zniknęłaby momentalnie i nawet pewnie nie patrzyłaby się na swoje koleżanki. Przebywanie z nimi w apartamencie było ciężkie. Ograniczała ich wspólne spotkania do absolutnego minimum i zdawało się, że każdej to odpowiada. Czasami nie rozumiała samej siebie, bo mogłaby się przecież wyprowadzić i nikt nic by nie powiedział. Podejrzewała nawet, że wszyscy cieszyliby się, że w końcu zwolniła pokój i więcej nie będzie zakłócać ich rodzinnej sielanki. Była jednak, mimo wszystkich swoich przekonań, na imprezie i skoro już znalazła się w takim miejscu to planowała dobrze się bawić. To też nie tak, że Sophia całkiem stroniła od dobrej zabawy, bo tę naprawdę lubiła. Choć, zapewne w oczach większości osób tutaj była całkiem nudna. Nie interesowała się skandalami na Upper East Side, tym kto z kim i kiedy się przespał, jakie szpilki są teraz w modzie. Lubiła się ładnie ubierać, owszem, ale nie podążała ślepo za modą, która zmieniała się każdego dnia. Trendy przychodziły i odchodziły. Można było oszaleć od napływu informacji.
    Wirowała między masą ludzi. Każdą, najmniejszą kosteczką w swoim ciele czuła, że tutaj nie pasuje. Ale przyszła na prośbę Alex i Victorii, ta pierwsza planowała zapolować na chłopaka, z którym dawno już rozmawiała, ale te rozmowy nigdy nie przerodziły się w nic więcej, a Victoria po prostu była. Tak, jak Sophia przyszła, aby trochę się rozerwać. Soph nie piła też szczególnie dużo, bo nie widziała w tym większego sensu, a budzenie się z kacem wcale nie brzmiało interesująco. Nie odmówiła sobie jednak różowego drinka, który smakował jak guma balonowa.
    Nie za bardzo kojarzyła ludzi, którzy się tu znajdowali. Niektórych musiała jej przedstawiać Victoria, która była o wiele bardziej rozeznana w celebrytach. Sophia po prostu nie miała czasu na to, aby myśleć jeszcze o nieznajomych ludziach. Patrząc jednak na zgromadzonych nie robiło na nich to absolutnie wrażenia, że właśnie jakiś raper przeszedł tuż obok nich. Skojarzyłaby, gdyby znajdował się tu ktoś bardziej znany, ale wszystkie twarze zlewały się w jedno, a ludzie tak szybko, jak podchodzili tak jeszcze szybciej uciekali do innych osób. Nieszczególnie jej to przeszkadzało, a po krótkiej wymianie zdań doszła do wniosku, że nie ma z nimi zbyt wielu wspólnych tematów.
    Odstawiła pustą szklankę po drinku z powrotem na blacie baru i zamówiła po raz kolejny to samo. Trochę już szumiało jej w głowie, ale mimo swojego początkowego nastawienia bawiła się naprawdę dobrze. Nie świetnie, ale było znośnie. Żałowała tylko, że straciła z oczu koleżanki, które zapewne teraz w przeciwieństwie do niej szukały sobie partnera na resztę nocy. Soph nie tyle co stroniła od facetów, a nie umiała ich na dłużej przyciągnąć. Skomplikowana rodzina, nudne zainteresowania i brak dobrej gadki potrafiłby odstraszyć nawet największego flirciarza.
    Wraz z nowo przyszykowanym drinkiem odsunęła się na bok, aby zrobić miejsce innym. Nie planowała z nikim rozmawiać. Właściwie to liczyła na to, że w spokoju przetrwa jeszcze paręnaście minut, znajdzie swoje dziewczyny i będzie mogła stąd pójść. Bawiła się lepiej, kiedy miała z kim, a sama nie za bardzo miała co robić. Tym bardziej nie miała zbyt wielu chęci, aby tańczyć sama.
    I wcale długo sama nie podpierała ściany. Nie widziała wcześniej tego mężczyzny, do chłopaka było mu daleko i musiał być przynajmniej kilka lat starszy lub tylko wyglądał na starszego. Czarna koszula, ciemne jeansowe spodnie i pasujące dodatki wręcz krzyczały, że facet kąpie się w studolarówkach. Tylko, że to jej wcale nie imponowało, a zdawało się, że tym właśnie próbuje jej zaimponować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowa całkiem się kleiła. Dowiedziała się tyle co nic. Miała tylko imię i wiedziała, że pochodził z Nowego Jorku, a cała reszta była tajemnicą, której zresztą nie chciała do końca odkrywać. Czuła się przytłoczona uwagę, której zwykle nie otrzymywała. Gdyby była tu Alex czy Vic z pewnością one bardziej przykułyby uwagę Chase’a. Nawet w imieniu miał pościg i ani trochę nie byłaby zdziwiona, gdyby co chwilę ścigał uwagę innej dziewczyny. Teraz padło na nią.
      — Wydaje mi się niemożliwe, aby taka dziewczyna, jak ty spędzała wieczór samotnie przy drinku.
      — Kto powiedział, że jestem samotna? — odparła. Wsunęła słomkę od drinka między usta i upiła niewielki łyk. Musiała niemal zadzierać głowę, aby na niego spojrzeć. Dzieliło ich przynajmniej z dwadzieścia centymetrów. Sama ledwo co mierzyła sto sześćdziesiąt i raczej nie nosiła szpilek. Dziś najwyraźniej by się jej przydały.
      — W takim razie, gdzie zgubiłaś koleżanki? Albo chłopaka?
      Przymrużyła oczy. Może nie znała takich typów za dobrze, ale wiedziała, że zawsze lepiej jest skłamać. Nie potrzebowała tej nocy towarzystwa. Rozejrzała się szukając wzrokiem swoich koleżanek, ale nigdzie nie dostrzegła tlenionego blondu Alex czy rudych kosmyków Vic. Była sama z facetem, którego chciała się pozbyć i niekoniecznie wiedziała jak.
      — Nikogo nie zgubiłam. Czekam na przyjaciółki.
      — To może poczekamy razem? Nie wygląda na to, jakby się spieszyły z powrotem do ciebie. Zajmę się tobą.
      Zaśmiała się niespokojnie i znów rozejrzała. Co nie uszło uwadze Chase. Sophia na ogół była rozsądna, jednak teraz była równie zdesperowana, aby znaleźć koleżanki i starała się nie zwracać uwagi na ciemnowłosego, który nie dawał za wygraną. Mimo ciągłego przybliżania się dalej był między nimi mur, którego Moreira nie zamierzała zburzyć.

      Dobry wieczór🩵

      Usuń
  2. Brunetka miała ochotę stąd uciec. Znaleźć się jak najdalej od Chase, który się nie poddawał i najwyraźniej uznał, że ten wieczór spędzi z młodą dziewczyną. Była wściekła na koleżanki za to, że zostawiły ją tutaj samą i same świetnie się bawiły. Nie byłaby zła, gdyby nadal mogła spędzać ten wieczór sama podpierając ścianę, ale ta możliwość została jej odebrana. Nie potrafiła nawet odmówić, kiedy Chase zaproponował, aby wyszli na zewnątrz. Miała tę głupią myśl, że być może tam znajdzie koleżanki i będzie mogła do nich dołączyć, a swojego nowego kolegę zgubi i nie będzie musiała dłużej go zabawiać rozmową. Odpowiedzi Sophii były krótkie, zdawkowe i nie zachęcały do prowadzenia dłuższej rozmowy, ale Chase był nieugięty. Zupełnie, jakby zadecydował, że za wszelką cenę to dziś on ją zdobędzie. Nie mogłaby chyba dać wyraźniejszych sygnałów, że nie jest zainteresowana. Czy naprawdę wszyscy faceci byli tacy tępi i nie rozumieli słowa nie? Wiedziała, że powinna była się postawić, ale w głowie miała wiele obaw. Może i byli otoczeni setką ludzi, ale ile z tych osób byłoby chętne do tego, aby w razie jakiejś ewentualności jej pomóc, gdyby mężczyzna się uniósł? Nie znała tu tak na dobrą sprawę nikogo, a nie chciała też robić scen i krzyczeć, bo jaki byłby w tym cel? Zawsze wolała sprawy załatwiać na spokojnie. Nie zawsze się dało, ale próbowała najpierw delikatnych rozwiązań. Miała nadzieję, że Chase w końcu odpuści albo ona znajdzie koleżanki i będzie mogła się stąd wyrwać. Nie brała pod uwagę tego, aby zostawić dziewczyny same, a choć one to zrobiły i zostawiły ją kompletnie samą w obcym miejscu to brunetka nie zamierzała robić tego samego. Wszystko przecież mogło się wydarzyć i ktoś bliski powinien być w pobliżu. Szkoda, że najwyraźniej one nie myślały tymi samymi kategoriami. Ale rozumiała. Alkohol i przystojni faceci potrafili każdej czasem uderzyć do głowy, zaślepić na moment, a przecież nie chciała blokować koleżanek przed kręceniem z potencjalnie ich przyszłym chłopakiem. Tylko, gdyby wiedziała, że najpewniej zostanie wystawiona przez obie, bo tak jak Alex z góry ostrzegała, że idzie polować na chłopaka, który się jej podobał, tak Soph i Victoria miały spędzać czas razem i się nie rozdzielać.
    Tymczasem Moreira była sama z obcym facetem, który coraz bardziej się do niej kleił, pozwalał sobie na coraz więcej i więcej. Dwa razy musiała strącać jego dłoń ze swojego uda. Przeklinając, że zdecydowała się na krótką sukienkę zamiast spodni. Jasnobrązowa sukienka na cienkich ramiączkach przylegała do jej ciała. Wyglądała bardziej jak druga skóra niż materiałowa sukienka. Sama nigdy by tego nie włożyła, ale dała się namówić. Ponownie. I wtedy się podniósł, aby iść po drinki. Miała nadzieję, że uda się jej w tym czasie zniknąć, ale z baru był dobry widok na leżaki, na którym siedziała, a Chase niemal nie spuszczał jej z oka. Czuła się bardziej niż obserwowana. Nawet teraz, rozglądając się w poszukiwaniu znajomych twarzy nie dostrzegła Nico. Chyba nawet nie brała pod uwagę tego, że mógłby tutaj być. Bądź umknął jej w tłumie ludzi. Nie widzieli się od dawna, kontaktu również dawno ze sobą nie mieli i żadne z nich nie dążyło do tego, aby ten kontakt odnowić. Oboje mieli za sobą przeszłość, która ich zmieniła i czasami lepiej było, aby każdy poszedł w swoją stronę. Teraz oddałaby wiele, aby był obok ktokolwiek, a jednocześnie nie chciała się przyznać do tego, że potrzebuje pomocy. Dawno już nauczyła się, że jeśli coś się dzieje to musi liczyć na siebie.
    — Dziękuję — mruknęła cicho, aczkolwiek wcale wdzięczna nie była. Coś jej podpowiadało, że nie powinna była pić tego drinka, ale widziała ten ponaglający wzrok i toast. Chase wręcz zachęcał ją do tego, aby się napiła. I prawie już miała to zrobić, ale szklanka została jej z rąk wyrwana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pierwsze kilkanaście sekund nawet nie wiedziała, jak ma zareagować. Jedna część Sophii poczuła ulgę, natomiast druga, ta która uniosła się dumą, była wściekła. Przecież dawała sobie radę. Prawda? Skakała spojrzeniem z jednego mężczyzny na drugiego. Obaj mierzyli się wzrokiem, a atmosfera zgęstniała. Nie znała już tego Nico, właściwie dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że to on. Spodziewałaby się każdego, ale na pewno nie jego. Sama już zresztą nie wiedziała co ma o tym wszystkim sądzić. Przez chwilę myślała, że jednak dojdzie do rękoczynów i Chase albo Nico się nie powstrzymają. Awantura wisiała w powietrzu, można było niemalże czuć smak walki na języku, ale ostatecznie po sekundach, które ciągnęły się w nieskończoność, Chase odpuścił. Czując na sobie jego wzrok, gdy się oddalał przeszedł ją zimny dreszcz, który zwiastował kłopoty. Sama nie potrafiła oderwać od niego spojrzenia, choć bardzo chciała, bo nie miała najmniejszej ochoty na to, aby dłużej go oglądać, ale nie mogła. Dopiero, gdy zniknął w domu wśród ludzi wróciła spojrzeniem do Nico, ale i to nie trwało długo. Miała podziękować? Może powinna, ale wcale tego robić nie chciała. Potem spojrzała na trawę, gdzie leżały kostki lodu i to był tak naprawdę jedyny ślad, że cokolwiek było tam wylane.
      Musiała znaleźć Alex i Victorię. Dłużej bawić się też nie chciała i miała nadzieję, że jej koleżanki to zrozumieją. Jeśli będą chciały zostać to przecież im tego nie zabroni, ale liczyła, że je stąd wyciągnie. Bardzo nie chciała wracać do domu i wolała spędzić noc w mieszkaniu Victorii.
      — Co to miało być? — Rzuciła oskarżycielskim tonem w stronę Nico, gdy podniosła się z leżaka. Może była zbyt naiwna, ale przecież Chase nie ryzykowałby niczym przy tylu osobach, prawda? A z drugiej strony co druga laska tutaj była ledwo przytomna.

      Soph🩵

      Usuń
  3. — Nie musiałeś się wtrącać.
    Sama nie była pewna skąd brała się w niej złość, którą kierowała w stronę Nico. Teoretycznie nic złego nie zrobił, a jednak Sophia się irytowała na jego obecność tutaj. Szukała w końcu ratunku w kimkolwiek, a gdy ten ratunek przyszedł nie była zadowolona. Być może byłoby lepiej, gdyby nie wracali na siebie aż tak uwagi, a tymczasem miała wrażenie, że podczas tej krótkiej wymiany zdań oraz spojrzeń wszyscy patrzą na nich i z Sophii robią winną. Jakby jeszcze naprawdę w tym była jej wina. Przecież nie zrobiła nic złego. Czekała tylko na koleżanki, a Chase przyplątał się niczym niechciany szczeniak. Tylko z zachowania wcale nie przypominał nieszkodliwego pupila, a raczej grasującą panterę gotową do rzucenia się do ataku w każdej chwili. I na samą myśl przechodził ją dreszcz, że coś mogło się wydarzyć.
    Poczuła ulgę, kiedy dostrzegła w końcu swoje koleżanki. Pojawiła się szansa na zwinięcie stąd. Wiele by oddała, aby znaleźć się w mieszkaniu jednej z nich lub już nawet w swoim. Jakoś przeżyje to, że nie będzie tam sama. Miała serdecznie dosyć tego towarzystwa. Nie potrafiła też znieść obecności Nico, choć nie potrafiła powiedzieć skąd to się w niej brało. Przecież kiedyś byli blisko i było im razem całkiem dobrze. Chyba, że wspomnienia mieszały się z fikcją i tylko Sophia dobrze wspominała wspólnie spędzony czas.
    — Mogę się was zapytać o to samo. — Nawet nie mogła mieć pretensji, że zostawiły ją samą, choć może przydałby im się zimny prysznic i realizacja, że zostawianie koleżanki samej w obcym miejscu wcale przyjemne nie jest. Jednak patrząc na stan w jakim jej koleżanki były sugerował, że niewiele do nich teraz dotrze. Alex znów weszła w rolę łowcy. Soph aż za dobrze rozpoznawała to spojrzenie oraz mowę ciała. Przewróciła oczami nieszczególnie dbając o to, że komuś z towarzystwa to może się nie spodobać.
    Chyba nie do końca wierzyła w to, co właśnie się dzieje. Patrzyła z niedowierzaniem na Alex, która nie zamierzała Nico odpuścić. Sama nie była pewna, dlaczego tak bardzo ją zirytował fakt, że jej koleżanka wyraźnie podbija do młodego boksera i robi to jeszcze tak śmiało. Przecież nic nie powinno jej to obchodzić. Razem z Victorią wymieniły znaczące spojrzenia, gdy ta dwójka się oddaliła. Żadna nie była zaskoczona, że Alex kogoś jednak wyrwała. Moreira co prawda spodziewała się, że będzie to raczej chłopak, dla którego w ogóle znalazły się na tej imprezie, ale najwyraźniej z nim nie wyszło, a Nico zdawał się być chętny do wspólnej rozmowy i nieszczególnie bronił się przed pójściem z nią po drinki. Było bardziej niż jasne, że gdyby tylko Alex miała okazję to zabrałaby go w bardziej ustronne miejsce.
    — Alex chyba właśnie znalazła sobie nowe zwierzątko do zabawy — zaśmiała się Victoria, gdy para się oddaliła. Soph wpatrywała się w plecy koleżanki, która nie odstępowała od Nico nawet na krok. Posyłała mu swoje najlepsze uśmiechy, subtelnie dotykała jego ramion. Dawała wyraźne sygnały jednocześnie trzymała się na dystans. Dobrze wiedziała co robić, aby zwrócić na siebie uwagę facetów i często z tego korzystała. Była śliczną blondynką o dużych, niebieskich oczach. Kto na to nie leciał? Już zwłaszcza w tym świecie, gdzie liczył się przede wszystkim wygląd.
    — Nico raczej narzekać nie będzie — odparła i wzruszyła ramionami. Było jej obojętne jak ta znajomość się potoczy, choć wolałaby nie ścierać z policzków łez koleżanki, gdy im nie wyjdzie. Alex była jaka była, ale miała wrażliwą stronę i pewnie przez dłuższy czas byłaby przybita, gdyby jednak ich drogi się rozeszły w mało ciekawy sposób. — Byle tylko potem nie płakała.
    — Strasznie cięta coś jesteś, wszystko w porządku? — spytała troskliwym tonem. Przyglądała się nieco uważniej koleżance, jakby szukała oznak tego, że jednak coś się wydarzyło podczas ich nieobecności.
    — Jestem po prostu zmęczona. Straciłam ochotę na bycie skrzydłową, nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby powiedziała im prawdę to zaczęłaby się dopiero jatka. Wolała uniknąć kazania na temat tego, jak unikać zagrożenia. W zupełności wystarczyło jej spojrzenie, które posłał jej Nico, gdy tu przyszedł. Nie mogła pozbyć się wrażenia, jakby zrobiła coś złego, choć nikt nie dał jej odczuć, że to faktycznie jej wina. Nie zdążyły poprowadzić rozmowy dalej, bo Alex i Nico właśnie wrócili.
      — Tego już nie zamierzasz wylewać? — Odebrała drink z grzeczności. Na dziś miała już serdecznie dosyć jakiegokolwiek alkoholu.
      — Soph dalej cięta — mruknęła pod nosem Victoria nawet nie chowając się z uśmiechem. — Nie bądź taka naburmuszona. Wszyscy się dobrze bawią, prawda? — Spojrzała na Alex i Nico jakby czekała tylko na potwierdzenie z ich strony.
      — Nie jestem na nikogo cięta i też się dobrze bawię — skłamała. Przybrała na twarz znajomą sobie już maskę wszystko jest w porządku, bawmy się dalej. Korzystała z niej głównie w domu, ale poza nim też się czasami przydawała. Za dużo się dziś działo i o niczym tak nie marzyła, jak o łóżku i odespaniu tej nocy. Sophia jednak nie zamierzała być tą dziewczyną, która psuje wszystkim nastrój, choć chyba poniekąd właśnie się nią stała. Mogła się dalej gniewać i awanturować, ale co to jej da? Co najwyżej wszyscy pozostali będą mieli popsute przez nią humory. Wystarczy, że ona sama już go nie miała.
      Chciała się z propozycji przeniesienia imprezy do klubu wycofać. Jednak czuła na sobie wzrok koleżanek, które nie zamierzały jej na to pozwolić. Alex dalej polowała i do szczęścia nie potrzebowała jej czy Victorii, ale Soph nie mogła zostawić jej samej. Może jakieś tam zaufanie do Nico miała, ale wolała mieć Alex na oku. Victorii też przecież samej nie zostawi, a to tylko parę dodatkowych godzin. Godzin, które spędzi poza domem i to już w zupełności dziewczynie wystarczyło, aby się zgodzić na dalszą zabawę. Z drugiej strony może zmiana otoczenia dobrze jej zrobi. Tutaj wciąż czuła się obserwowana, choć Chase nigdzie nie widziała.
      — Trzeba rozruszać Soph, może macie jakiegoś fajnego kolegę dla koleżanki? — Alex uczepiła się Nico, Victoria za to zerkała coraz pewniej w stronę Leona i tylko Soph z ich trójki była bez pary.

      Soph

      Usuń
  4. Soph właściwie nie miała większego wyboru i jechać musiała. Chciała się z jednej strony jeszcze jakoś zrelaksować i cieszyć tym wieczorem, bo do pewnego momentu w końcu bawiła się dobrze. Sytuacja z Chasem wybiła ją z rytmu i sprawiła, że to było jedyne o czym myślała. Co by się stało, gdyby jednak wypiła tego drinka i Nico by tego nie zauważył? Lub gdyby nie było go tutaj w ogóle? Raczej nie jechałaby teraz do nowojorskiego klubu w dość ciekawym towarzystwie. Czy gdyby Nico na tej imprezie nie było, to znalazłby się ktoś kto by jej pomógł? Czy może raczej każdy zająłby się sobą i nie wtrącał w nieswoje sprawy? Ludzie byli w końcu znieczuleni na krzywdę innych i nie byłaby szczególnie zaskoczona, gdyby nikt się nie wyrwał. Mimo wszystko cieszyła się, że ta krótka interakcja nie skończyła się tragicznie. Mogła spokojnie bawić się dalej z ludźmi, którym raczej nie było w głowie dosypywanie narkotyków czy czegokolwiek innego do drinków. Mimo to i tak piła ostrożnie, znacznie mniej niż jej koleżanki. Czuła się za nie odpowiedzialna. Zwłaszcza za Alex, której wszystko mogło wskoczyć teraz do głowy, którą swoją drogą całkiem straciła dla Millera i robiła wszystko, aby jak najdłużej zwracał na nią uwagę. Sophia nie mówiła tego głośno, ale było to nieco żenujące. Sama nie zabiegała o uwagę nikogo, bo i po co? Uważała, że jeśli kogoś zainteresuje to nie będzie musiała się wić niczym kotka w rui, aby przyciągnąć ich uwagę. Z jednej strony było jej szkoda Alex, ale była jej koleżanką, więc chcąc nie chcąc, ale wspierała ją we wszystkim co robiła. Nawet jeśli to były bardzo głupie rzeczy, a chyba szczególnie, kiedy były to głupie rzeczy.
    Imprezy w życiu codziennym Sophie występowały rzadko. Była wcześniej parę razy, na dwudzieste pierwsze urodziny również poszła do klubu, ale na ogół nie lubiła takich miejsc. Było za głośno, zbyt tłoczno i częściej niż rzadziej, ale brakowało miejsca, aby potańczyć. Zdarzało się też tak, że spokojnie potańczyć nie można było, bo ciągle ktoś podchodził. Miała inne wyobrażenia dobrze spędzonego czasu, ale nawet ona od czasu do czasu robiła wyjątki. Wychodząc też nie korzystała z przywilejów, jak wchodzenie do klubu bez kolejki, choć mogłaby. Gdyby tylko powołała się na nazwisko ojca mogłaby wejść wszędzie. Przejmując nazwisko mamy nie miała tego przywileju, a czasami ludzie się zastanawiali czy na pewno jest córką Oscara Carpentera. Imogen chyba znał cały Nowy Jork i jej starsza siostra nie miała nigdy problemu z dostaniem się gdziekolwiek i nikt tym bardziej nie kwestionował tego czy na pewno jest córką Oscara. Z Sophią było nieco inaczej. Nie pasowała zupełnie do obecnego obrazu rodziny, którą Oscar tworzył z Gwen. I gdyby tylko miała wybór wysłałaby kobietę razem z siostrami w kosmos.
    Po znalezieniu się w klubie humor nieco się jej poprawił. Naprawdę chciała skorzystać z tego, że tu jest i to w towarzystwie koleżanek, nowych i starych znajomych. Co prawda czuła się niezauważalna, ale nie uwieszała się nikomu na szyi i nie oczekiwała tego, że ktoś będzie biegał za nią. Potrafiła znaleźć sobie zajęcie i to zamierzała też zrobić. W klubie, tak jak oczekiwała, było głośno i tłoczno, ale znalezienie się w prywatnej loży pomagało. Nie gnieździli się z innymi ludźmi, większość bawiła się na dole i nie zwracała uwagi na to, co dzieje się na górze.
    Nawet, gdyby chciała, to nie miałaby okazji przedstawić się dziewczynom, które dołączyły. Te zdawały się zwracać uwagę tylko na męską część towarzystwa. I Sophia nie mogła powiedzieć, że im się dziwi. W każdym było coś urzekającego. Każdy miał w sobie to coś, a jednak główna walka toczyła się wobec Nico. To było nawet zabawne do oglądania, ale też jednocześnie niekomfortowe. Nie licząc sytuacji w domu, dawno już nie czuła się tak przez ludzi ignorowana. Nie planowała z tego powodu płakać, a biorąc pod uwagę wszystko, gdy każdy się rozejdzie wszyscy o tej nocy na drugi dzień zapomną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sączyła drinka powoli. Słuchała rozmów z lekkim rozbawieniem, a w rzeczywistości kibicowała Alex, aby to jednak ona wygrała uwagę Nico, a nie tamta blondynka. Było niemal jak w reality show, gdzie każdy próbuje sobie kogoś wyrwać. I z całego towarzystwa tylko Soph siedziała sama. Może nie sama, bo po każdej swojej stronie kogoś miała, ale rozmowy toczyły się wokół niej, a nie z nią. Nie mogła też mieć o to pretensji, bo sama do tego doprowadziła. Zawsze trzymała się raczej z boku, nie pasowała do obecnych tu dziewczyn. Mimo, że sama miała krótką sukienkę, która zdecydowanie pokazywała zbyt dużo i może, gdyby była bardziej pewna siebie to wykorzystałaby swoje atuty, aby kogoś przyciągnąć, ale jedna, nieprzyjemna interakcja z Chasem w zupełności dziewczynie wystarczyła. Nie brała pod uwagę tego, że ktoś z tu obecnych próbowałby podobnych sztuczek, ale chyba można było zrozumieć, dlaczego nie jest szerzej zainteresowana.
      Spoglądała w dół zastanawiając się czy będzie rozsądne, aby tam zejść. Z jednej strony bardzo chciała, a z drugiej pojawiła się setka myśli, że to może nie być dobry pomysł.
      Zaskoczona znajomym głosem, który kierował pytanie do niej oderwała wzrok od tańczących ludzi i spojrzała na Nico.
      — Tak, w porządku — zapewniła z delikatnym uśmiechem. — Ale chyba twoja koleżanka ma ochotę mnie stąd przepędzić — mruknęła ciszej. Blondynka, która razem z Alex walczyły o jego uwagę co jakiś czas spoglądała na Sophię, jakby jej przeszkadzał fakt, że siedzi przy Nico. — Chyba pójdę potańczyć. Chcesz iść? — Sama zaskoczyła się tą propozycją, ale może przyda mu się krótki odpoczynek od dziewczyn, które są bardziej niż chętne, aby spędzić z nim noc.
      — Znaczy, masz towarzystwo, więc nie czuj się zobowiązany — dodała. Nie chciałaby, aby stracił okazję do spędzenia wieczoru w ciekawszy sposób, którego Soph mu nie dostarczy.

      Soph

      Usuń
  5. Cała sytuacja była dla Sophii trochę abstrakcyjna. Z jednej strony miała starego znajomego, z którym znała się w zasadzie całe życie, a natomiast gdzieś z boku czy przed nią były dziewczyny, które miały najwyraźniej ochotę na to, aby wydłubać jej swoimi długimi paznokciami oczy za to, że zna się z Nico i ma czelność w ogóle obok niego siedzieć. Zapewne nie zdawały sobie sprawy z tego, że ich znajomość sięga aż dziecięcych lat. Ich ojcowie w końcu przyjaźnili się, odkąd tylko sięgała pamięcią, choć po wypadkach, które miały miejsce w obu rodzinach te relacje się poluźniły. Sophia straciła mamę, sama ledwo uszła z życiem z tego wypadku, a Nico brata. I oboje byli tylko dzieciakami, którym ciężko byłoby utrzymać kontakt, kiedy każdego dnia borykali się z ogromną stratą, której nie dało się opisać słowami. Nie, aby długa znajomość do czegokolwiek zobowiązywała Sophię czy Nico. W końcu nie byli sobie nic winni i zapewne, gdyby nie ta impreza, na której oboje się znaleźli to do tej pory nie pamiętaliby o swoim istnieniu. Nie patrząc już na to, jak potoczył się ten wieczór, zostawiając złość Sophii w przeszłości, to cieszyła się, że mogła go zobaczyć. Raz na jakiś czas o nim myślała. Widziała nagłówki z gazet o kolejnych zwycięstwach i zwyczajnie mu po cichu kibicowała w kolejnych. Choć nie potrafiła zrozumieć pasji do obijania sobie nawzajem twarzy, ale przecież nie jej było oceniać kto jaki ma zawód, prawda?
    Resztę wieczoru, a raczej nocy, chciała jakoś dobrze wykorzystać. Nie zamierzała wplątać się w ten dziwny układ między Nico, Alex i dwiema dziewczynami, które również na niego miały ochotę. To było czuć oraz widać. Choćby też chciała to nie potrafiłaby spojrzeć na niego, jak na chodzącą skarbonkę czy na osobę, która może otworzyć drzwi do popularności. To był Nico. Po prostu Nico. Nie dało się jednak ukryć też tego, że oboje się pozmieniali. Nie byli już nastolatkami ani dziećmi. Dorośli, aczkolwiek Sophia częściej niż rzadziej gubiła się w tej dorosłości i sama nie wiedziała czego chce od życia, jaki kierunek ma obrać i co ma robić. Czasami po prostu brakowało jej osoby, która mogłaby ja wziąć za rękę i zaprowadzić tam, gdzie być powinna.
    Brunetka nawet nie ukrywała swojego zaskoczenia, kiedy Nico bez większego ostrzeżenia złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Zdążyła dostrzec spojrzenia dziewczyn. Przez chwilę miała wyrzuty sumienia, że odbija chłopaka swojej koleżance, ale czy robiła coś złego? Chciała tylko potańczyć, a to przecież nie była jej wina, że Nico się zgodził. Może w końcu powinna przestać stawiać wszystkich nad sobą i chociaż raz pomyśleć o tym, co będzie dobre dla niej samej? Właściwie to tak, powinna to zrobić i zamierzała. Chciała potańczyć, chciała potańczyć z Nico i nie zamierzała za to przepraszać. Mogły ją wyprzedzić. Odniosła wrażenie, że bierze udział w wyścigu o jego uwagę, choć dziewczynie przecież kompletnie nie o to chodziło. Może z innej perspektywy to wyglądało, jakby Sophia właśnie wygrała, ale dla niej liczyło się tylko towarzystwo, odetchnięcie od ścisku w loży i ucieczka przed krzywymi spojrzeniami. Nie trzeba było geniusza, aby dostrzec, że Moreira odbiega od towarzystwa. Nawet od własnych koleżanek, ale to było teraz bez znaczenia, kiedy szła za rękę z Nico na dół tam, gdzie bawiła się reszta. Początkowo myślała, że zostaną na górze, ale gdy sama myślała, aby pójść potańczyć brała pod uwagę schowanie się w tłumie na dole. W przeciwieństwie do jej towarzysza nie była szczególnie rozpoznawalna, bo się po prostu przed kamerami chowała i nie lubiła zamieszania wokół swojej osoby, ale coś czuła, że obecność Nico może zwrócić uwagę paru osób. W końcu nie każdego wieczoru schodził się bawić do normalnych ludzi, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebijając się przez gąszcz ludzi zdawało się, że nikt na ich dwójkę nie zwraca uwagi. I dobrze, przecież dodatkowe pary oczu nie były im potrzebne. Całe jej ciało niemalże drżało od głośnej muzyki. Odnosiła wrażenie, że nawet klubowe ściany drżą od hałasu oraz podskakujących w tańcu ludzi. Jakiekolwiek uprzykrzające życie myśli z niej wyparowały, kiedy znaleźli się na parkiecie. Zupełnie, jakby teraz nie liczyło się nic więcej. Odnalezienie wspólnego rytmu nie zajęło im długo. To muzyka, a nie oni decydowali o swoich kolejnych ruchach. Jeszcze parę godzin temu zaśmiałaby się na myśl, że znajdzie się w klubie z Nico i w dodatku, że będzie z nim tańczyć. A jednak tutaj była i pozwoliła sobie na to, aby kompletnie zapomnieć o wszystkim i wszystkich. Bo teraz poza chwilą, w której trwali oboje nie liczyło się nic więcej poza szumiącą w uszach muzyką i splątanych ze sobą w tańcu ciałach.

      Soph

      Usuń
  6. Będąc na parkiecie nie myślała o niczym innym, jak tylko o wspólnym tańcu. Pomimo, że sytuacja nadal wydawała się dla Sophii abstrakcyjna to poniekąd cieszyła się, że na siebie wpadli. Przypadkiem czy nie, gdyby Nico jej nie dojrzał przy tym basenie to zapewne teraz nie tańczyłaby beztrosko w jego towarzystwie. Wolała sobie jednak nie wyobrażać, jak ewentualnie ta noc mogła się potoczyć. To już było za nią, Chase tutaj nigdzie nie było. Był za to Nico, ich splątane ciała w tańcu, głośna muzyka i swoboda. Już jakiś czas temu zaczęła się rozluźniać, nie ukrywała tego, że towarzystwo nie do końca jej odpowiadało, ale nie zamierzała marudzić czy robić z tego powodu problem. Soph była gotowa do tego, aby porozmawiać z każdym. To inni nie dawali jej szansy, nie licząc kumpli Nico, bo do nich naprawdę nie mogła się przyczepić. Zresztą, nie potrzebowała uwagi od nieznajomych dziewczyn, których najwyraźniej jedynym celem jest uwieszenie się na szyi kogoś znanego. Wątpiła, że jeszcze kiedykolwiek je zobaczy, więc nie było się też czym przejmować. Zamierzała olać to, jak została potraktowana, bo nie było w końcu większego sensu, aby się tym przejmować. Siedząc blisko nich w loży czuła się źle, ale jakimś cudem udało się jej od siebie te uczucia odepchnąć i skupić na lepszych, znacznie przyjemniejszych rzeczach i osobach.
    Nie dało się też ukryć, że Sophia Moreira odstaje od imprezowego życia w Nowym Jorku, ale jeśli tylko dało się jej szansę to potrafiła się wykazać. Być może poczuła się lepiej, bo znajdowali się w innym miejscu? Sama nie była pewna czego to w zasadzie jest sprawka, ale cieszyła się, że nareszcie się rozluźniła na tyle, aby w pełni korzystać z pozostałości nocy. Nie sądziła tylko, że ten spokój będzie chwilowy, a ktoś prędzej czy później rozpozna Nico. Brunetka stroniła raczej od uwagi, nie lubiła tego ani wpychania kamer przed twarz. Czasami towarzyszyła ojcu podczas różnych przyjęć, na które wkładała swoje najlepsze kiecki, a cały sztab ludzi dbał o to, aby ładnie wyglądała i prezentowała się odpowiednio. Poza tymi obowiązkowymi wydarzeniami Sophia wolała prowadzić dość anonimowe życie. Wcale nie zależało jej na byciu drugą Paris Hilton, choć przecież z zasięgami ojca równie dobrze mogłaby. Tylko, że wcale nie chciała i podobało się jej to, że mogła chodzić swobodnie po mieście bez czucia, że ciągle ktoś się na nią gapi. Jasne, zdarzało się i to wielokrotnie, że łazili za nią paparazzi, którzy liczyli, że zrobi coś, co mogłoby obciążyć niemal nieskazitelną karierę jej ojca, ale nigdy do tego nie doszło. Pilnowała się i nie chciała żadnych dodatkowych problemów w domu. Tych miała dostatecznie wiele. Jednocześnie była w klubie z młodym, znanym bokserem, za którym odwracała się co druga dziewczyna i naprawdę sądziła, że nikt tego nie zauważy? Że pozostaną do końca anonimowi, a ich wspólna zabawa zostanie niezauważona? Chyba nie spodziewała się aż takiego zainteresowania, a wraz z każdą kolejną osobą coraz więcej orientowało się kto tu jest. Nawet nie protestowała, kiedy chwycił ją za dłoń, aby zaprowadzić z powrotem na górę. Niemal z każdej strony w ich stronę wyciągnięty był telefon, tu ktoś włączył flesz, krzyki mieszały się z lecącą muzyką.
    Żałowała, że to potoczyło się w ten sposób. Może byłoby lepiej, gdyby zostali tutaj? Tylko czy wtedy którekolwiek z nich czułoby się tak swobodnie jak tam na dole? Może i tylko przez krótki czas udało im się zrelaksować, ale nie liczyła się ilość, a jakość spędzonego czasu. Podobno.
    — Nie przepraszaj, w końcu to nie twoja wina — odpowiedziała. Jak mogłaby mieć o to pretensję? — Raczej to ja powinnam, to mi się zechciało tańczyć — dodała i wzruszyła lekko ramionami. Były ogromne szanse, że gdyby tam poszła sama to nikt ni zwróciłby większej uwagi, ale towarzyszył jej Nico, więc wiele osób już się nim zainteresowało. Wcale się też nie zdziwi, jak za parę godzin ich zdjęcia czy filmiki stąd będą rozprzestrzenione po całym Internecie, a ludzie zaczną dopisywać do tego historię o nowy romansie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawahała się przed sięgnięciem po szklankę wypełnioną bursztynowym alkoholem. Była raczej fanką słodkich koktajli, a nie mocnych alkoholi. Ale spróbowała i właściwie od razu tego pożałowała. Nie była pewna, jak barman to wychwycił, ale zaraz podsunął jej szklaną butelkę z Coca-Colą, którą bez zawahania chwyciła. Miała nauczkę, aby jednak pić tylko kolorowe koktajle.
      — Wszystko w porządku? — spytała zerkając na Nico, który teraz wydawał się być zupełnie nieobecny. Nawet nie miała pewności czy ją usłyszał, bo jego uwaga została odwrócona przez blondynkę w kusej sukience. Soph miała szczerze ochotę przewrócić oczami, bo to całe zabieganie o jego uwagę było wręcz śmieszne, ale zdała sobie też sprawę, że raczej nie ma większych szans, aby t starcie wygrać. Nie chciała przecież jego uwagi, bo potrzebowała się poczuć zauważona, a raczej przez chwilę miała nadzieję, że uda im się pogadać tak, jak kiedyś. Tylko teraz w zasadzie nic nie było takie, jak dawniej. Świat się zmienił, oni się zmienili i ta krótka interakcja jeszcze nie znaczyła, że wrócą do starej znajomości.
      Odwróciła od niego wzrok, gdy blondynka zaczęła się bardziej przymilać. Czuła, że zaczyna im przeszkadzać. Miała szukać już wzrokiem koleżanek, ale Alex ją ubiegła. Miała ochotę teraz dziękować jej za to, że się tak szybko zjawiła.
      — Tak, ja chyba też — zgodziła się z Alex. Jeszcze chwilę temu liczyła, że może inaczej się potoczy, ale najwyraźniej nie było im pisane dalsze bawienie się w swoim towarzystwie. — Odezwij się kiedyś, jakbyś miał ochotę — dodała, ale nie była pewna czy w ogóle ją słyszał. Blondynka uwieszona na jego szyi zdawało się, że absorbowała całą uwagę Nico, choć wydawało się Sophii, że wcale na dziewczynę nie zwraca uwagi i jest pogrążony w swoich własnych myślach.

      Soph

      Usuń
  7. Wręcz nie wierzyła, że dała się namówić po raz kolejny na wspólne wyjście. W ostatnim czasie tych wyjść było stanowczo za dużo, a Sophia powoli zaczynała mieć już dosyć. Nie umiała jednak powiedzieć nie w momencie, kiedy trzeba było głośno tupnąć nogą i dobitnie powiedzieć, że nigdzie nie idzie. Spędziła więc wieczór na szykowaniu się, choć wcale nie miała na to ochoty. Alex była podekscytowana, a jej obsesja na punkcie Nico powoli sobie rosła. Soph szczerze tego nie rozumiała, ani tym bardziej myśli, że skoro byli ze sobą w przeszłości blisko to, że teraz również są. To co wydarzyło się w klubie przecież nie było niczym szczególnym. Nie trzeba było być specjalistą, aby zauważyć, że nie czuł się najlepiej będąc otoczonym z każdej strony przez dziewczyny, które tylko na coś czekały z jego strony. Brunetka sądziła, że robi mu przysługę, kiedy zaciągnęła go do tańca. Może popełnili błąd, kiedy zeszli na dół, bo zaraz zleciało się stado jego fanów i nie tylko, bo nie byłaby zaskoczona, gdyby niektórzy chcieli zdjęcie z nim tylko dlatego, że był Nico, a nie bo faktycznie doceniali i podziwiali jego pracę. Starała się trzymać koleżankę przy ziemi, ale było ciężko. Zwłaszcza, że ta planowała już, jak oraz kiedy wpadnie na Nico, aby wyszło, że niby przypadkiem, choć w rzeczywistości to wszystko będzie z góry już przez nią ułożone. Soph naprawdę miała chęć wywrócić oczami oraz powiedzieć parę niemiłych słów, ale zamiast tego zamilkła, bo nie chciała sprawić przyjaciółce przykrości. Zależało jej na szczęściu dziewczyny. Nie chciała się wpychać między nią, a Nico i na pewno nie zamierzała robić niczego, aby chłopak miał o niej złe zdanie. Zresztą, nie znała jego obecnej wersji, więc nawet, gdyby chciała to nie mogłaby powiedzieć Alex o jego ulubionych miejscówkach czy miejscu zamieszkania. To nie były już rzeczy, które Sophia wiedziała i którymi się z nią dzielił.
    Impreza, jak impreza, ciągnęła się jej. Wcale nie była w nastroju na bawienie się, tańczenie czy świętowanie. Wolałaby zostać w domu, a jednocześnie wszędzie było lepiej niż tam. Przynajmniej tutaj nie było Gwen, która wiecznie o coś miała problem. Tutaj była setka takich Gwen, które potrafiły zabić wzrokiem, jeśli zbyt blisko podeszło się do faceta, na którego polowały tej nocy. Zdecydowanie nie pasowała do tego towarzystwa, choć wizualnie wcale nie odstawała. Dała się namówić Alex, aby włożyć krótką, błyszczącą różową sukienkę, choć to wcale nie był do końca jej ulubiony kolor, ale miała się w końcu dobrze bawić, rozerwać i zapomnieć o tym, że już zaraz zaczynają się studia, a ona po raz kolejny wsiąknie w książki i nie będzie z nią kontaktu przez większość czasu. Czuła się trochę winna, bo faktycznie zaniedbywała znajomości, gdy zaczynał się rok akademicki, ale nauka była priorytetem i to się miało nie zmienić. Chciała też więc wynagrodzić to przyjaciółce i tym sposobem znalazła się w luksusowej willi, u kogoś kogo nie kojarzyła, choć z pewnością powinna.
    Z początku wcale nie było tak źle. Dopiero po pewnym czasie zaczęło robić się dziwnie. Alex zostawiła ją dosłownie na chwilę, ale Soph wcale długo sama nie była. Ciężko było dziewczynie odmówić, kiedy miała ciągle proponowanego drinka. Nie chciała go brać, zwłaszcza, że to był Chase. Ledwo co, ale pamiętała go z tamtej imprezy i jak Nico na niego zareagował. Myślała, że jeśli sama pójdzie po drinka i będzie go pilnować to wszystko będzie w porządku. Ale nawet z tym się przeliczyła. Gdyby ktoś się jej zapytał o to, w którym momencie Chase miał dostęp do napoju, to nie potrafiłaby odpowiedzieć, bo nie miała pojęcia. Pilnowała się, nawet bardziej niż zwykle, bo cały czas przed oczami miała gwałtowną reakcje Nico z poprzedniego razu. Nawet teraz, rozglądała się czy nigdzie go nie ma w pobliżu, ale było jasne, że teraz jest z tym całkiem sama. I było dla niej jasne, że musi mieć się na baczności, bo przecież nikt magicznie się tu nie pojawi, aby wyrwać ją z ramion Chase.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie była pewna, kiedy ten delikatny, słodki drink tak mocno uderzył jej do głowy. Czy to było możliwe, aby miała aż tak słabą głowę? Nie piła dużo, to prawda, ale nigdy też nie było jej po jednym drinku aż tak źle, jak teraz. Nogi miała niczym z waty, a obraz coraz bardziej się zamazywał. Muzyka dochodziła do niej, jakby zza grubej szyby. I czuła całą sobą, że coś jest nie w porządku, ale nie mogła z tym nic zrobić, choć bardzo, bardzo chciała w jakikolwiek sposób się oprzeć przed dłońmi, które zaciskały się na jej ramionach. Nie miała w sobie dość siły, aby się zaprzeć, czy chociaż rozejrzeć za Alex, której jak na złość nigdzie nie było. Sophia mimo, że starała się, to nie była w stanie zarejestrować tego, co działo się dookoła, dokąd idą ani co się dzieje dookoła.
      Alex z kolei, kiedy wróciła na imprezę nie była w stanie zlokalizować nigdzie Soph, którą przecież zostawiła przy barze. Miała tu na nią czekać. Nie znała tu zbyt wiele osób, aby kogoś podpytać o przyjaciółkę. Pierwszy do głowy wpadł jej Nico, gdy wysyłała nerwowe smsy, po tym, jak telefon Soph milczał. Nie było jej nigdzie. Teoretycznie mogła zadzwonić po jej ojca, ale Oscar… Oscar bywał przerażający i z pewnością przyniosłoby to więcej problemów niż pożytku. Nico wydawał się być rozsądną opcją. Wysłała mu jeszcze parę wiadomości, gdzie będzie czekać i odliczała minuty.
      — Nico! — Zawołała, kiedy go dostrzegła i poczuła chwilową ulgę. — Starałam się jej szukać, ale to miejsce jest tak duże… Soph nigdy tak nie znika, nie odbiera telefonu. Włącza się od razu poczta, musi być wyłączony. — Blondynka mówiła dużo oraz szybko, chcąc go doinformować. Nie wiedziała już, gdzie jej szukać ani co robić.

      Soph & Alex

      Usuń
  8. Czasami naprawdę ciężko było odmówić dziewczynom. Imprezowanie w każdy weekend nie było czymś, co uszczęśliwiało Sophię. Jednocześnie dzięki temu miała wymówkę, aby nie siedzieć w domu z macochą i przybranymi siostrami. Od imprez gorsze tylko było spędzanie z nimi czasu, wysłuchiwanie kolejnych problemów czy szepty, które często słyszała za swoimi plecami, choć tak naprawdę żadna z nich nie starała się ukrywać swojej niechęci do brunetki. Sama Sophia również nie kryła się z tym, że niespecjalnie przepada za swoją nową rodziną. Musiała znosić Imogen, bo była córką ojca i Gwen, ale Maddie? Ona była obca, w żaden sposób nie były spokrewnione, a jednak mimo to, to w tym wszystkim Sophia czuła się obco. Dobrze wiedziała, że gdyby Gwen tylko miała taką możliwość to wysłałaby ją do jakiejś prywatnej szkoły w Szwajcarii lub jeszcze dalej, a potem zrobiła co w jej mocy, aby ojciec i jego rodzina zapomnieli, że miał jeszcze jedną córkę. Sophia w tym wszystkim była im niepotrzebna, a raczej Gwen i jej córkom, bo ojciec był, jaki był, ale ją kochał, chociaż już nie potrafił tego okazać. Śmierć w końcu zmieniała ludzi. Po wypadku Sophia też się zmieniła, ale Oscar… On wszedł na ciemną ścieżkę, z której zdawało się, że nie ma już wyjścia. Prowadzony przez swoją nową żonę tylko w tej ciemności się pogrążał. Soph mogła próbować, ale sama nie miała sił na to, aby pokazać mu, że to co robi nie jest do końca w porządku. Być może właśnie dlatego tej nocy trochę się zapomniała lub chciała zapomnieć. Może w potrzebie, aby odpocząć od codziennego życia uznała, że ten jeden dodatkowy drink jej nie zaszkodzi, że to piwo wcale nie będzie miało przykrych konsekwencji. Nie byłaby w stanie wskazać, w którym momencie tak naprawdę coś zaczęło być nie tak. Ciężko byłoby jej wskazać z kim rozmawiała. Nie znała tych ludzi i chciała tylko zabić jakoś czas, dopóki Alex znów się nie zjawi. Nie mogła przewidzieć, że Chase również tutaj będzie, choć nie myślała o nim od tamtej imprezy. Tak po prostu zdążyła zapomnieć, że mieli krótkie, ale dość nieprzyjemne spotkanie, które nie skończyło się w przyjemny sposób. Nie pamiętała drogi do tamtego pokoju, rozmowy, którą prowadziła wcześniej ani z kim to było. W głowie była jedna wielka pustka, ciało bezwładnie poddało się w ręce obcej osoby. Początkowo jeszcze próbowała jakoś się obronić, ale na nic się to jej zdało. Brakowało jej sił. W tym starciu nie miałaby absolutnie żadnych szans. Nawet, gdyby była w pełni trzeźwa to problem wciąż by istniał; w porównaniu do Chase była drobna, w jaki sposób miałaby mu się przeciwstawić? W momencie, w którym Nico i Alex wpadli do pokoju już zupełnie nie wiedziała co dookoła niej się dzieje. Próbowała otworzyć oczy, ale w tej chwili to zadanie było zbyt ciężkie do wykonania.
    Może to i lepiej, że nie zdawała sobie sprawy z tego, co działo się dookoła niej. Z telefonami w dłoniach istniała szansa, że ktoś nagrał, jak Nico wynosi ją z domu na rękach i że filmik będzie latał zaraz po internecie, co nie byłoby dobre dla żadnego z nich. Sytuacji nic w zasadzie nie ratowało, bo z każdej strony to wyglądało źle, a jednocześnie była ta nadzieja, że ludzie byli zbyt pijani lub naćpani, aby zwrócić uwagę na to, co działo się dookoła nich. Gdyby miała tego wieczoru jakikolwiek wybór, to wolałaby, aby nikt nie dociekał co miało miejsce w tamtym pokoju, a najlepiej, aby nikt nie zwrócił uwagi na Nico, który ją stamtąd wynosił, ale szanse na to były raczej marne. W końcu na niego ciężko było nie zwrócić uwagi. Mogła jednak do samego końca myśleć, że na tej konkretnej imprezie w nikim nie wzbudzał aż takich emocji, aby chcieli uwiecznić go na fotografii czy filmie.
    Kontaktu z brunetką nie było. Zdana była teraz w pełni na Nico i Alex, gdyby nie przyjaciółka ten wieczór mógł skończyć się w o wiele gorszy sposób. W taki, o którym raczej żadne z nich nie chciało myśleć. Miała szczęście, o ile tak to można było nazwać. Przecież już drugi raz znalazła się w podobnej sytuacji. Tylko pierwszy raz był o wiele łaskawszy niż ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego już nie zarejestrowała, a ktokolwiek z nią był miał pełną dowolność w tym co z nią zrobi. Była to przerażająca myśl, która jednak jeszcze do dziewczyny nie docierała. Sophia w tym momencie przypominała raczej szmacianą lalkę, bez własnej woli i możliwości powiedzenia nie. Zapewne zaraz po przebudzeniu Soph poczułaby się lepiej, gdyby wiedziała, że znalazła się w bezpiecznym miejscu z osobami, które skrzywdzić jej nie chciały, ale takiej informacji nie miała, a nawet, gdyby próbowali jej teraz cokolwiek przekazać to nie była w stanie, aby to zrozumieć. Nie potrzebowała wiele czasu, aby odpłynąć.
      Przespała, niespokojnie, ale bez budzenia się przez resztę nocy, kilka długich godzin. Świadomość zaczynała powoli do dziewczyny wracać, ale gdy próbowała otworzyć oczy musiała je zamknąć z powrotem. Zbyt jasne dzienne światło było teraz drażniące i nieprzyjemne. Nie mogła skupić się na niczym; z jednej strony miała ostre światło, które drażniło, a z drugiej czuła pulsujący ból głowy, jakby ktoś walił młotem tuż obok jej skroni. Miała na siebie zarzucony przyjemny materiał, który w pierwszej chwili skojarzył się jej z bawełną i przyjemnie pachniał, ale był to obcy zapach, którego nie rozpoznawała. Uniosła się powoli na łokciach, choć każda komórka ciała dziewczyny protestowała. Zmusiła się do otworzenia oczu i rozejrzenia po obcym pokoju. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa, gdy w przeciągu paru sekund zorientowała się, że nie rozpoznaje tego miejsca. Jak się tu znalazła? Dlaczego się tutaj znajdowała? Pustka w głowie niczego nie ułatwiała, a sprawiała, że panikowała jeszcze bardziej. Spokojnie, zaraz się to wyjaśni. Chciała, ale nie potrafiła zachować spokoju w pełni. Zsunęła się z łóżka z ulgą zauważając, że była w nim sama. Wciąż miała na sobie te same ubrania, sukienka była jedynie podwinięta, ale to musiało wydarzyć się przez sen. Na ramieniu dostrzegła nieznane, nowe zadrapania, których na pewno nie było, kiedy się szykowała. Łzy właściwie same napłynęły jej do oczu. Musiała się stąd wydostać. Nigdzie nie widziała torebki czy telefonu. Była w nieznanym miejscu bez możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, nigdy nie w rzeczywistości.
      Wzięła głęboki wdech, a powietrze następnie powoli wypuściła przez nos. Łzy nic teraz jej tu nie pomogą. Musiała ustalić, gdzie jest i uciekać stąd jak najszybciej. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest to byle jaka sypialnia w byle jakim miejscu, ale mogła znajdować się nawet w pałacu, a wciąż czułaby się tak samo paskudnie, jak teraz.
      Przeszła na palcach przez sypialnię. Gdzieś musiały być jej rzeczy, a skoro nie było ich tutaj to… to muszą być gdzieś indziej. Uchyliła drzwi, aby wsłuchać się w ewentualne odgłosy, ale powitała ją cisza. Przynajmniej tak myślała przez pierwszą chwilę, ale zaraz usłyszała krótki śmiech i niewyraźne słowa. Chęć schowania się w jakimkolwiek miejscu była teraz bardzo atrakcyjna. Zupełnie nie poznawała tego miejsca. Nic w tym mieszkaniu nie było znajome, co jeszcze bardziej ją przerażało. Nie pamiętała nic z zeszłej nocy, obudziła się w obcym mieszkaniu i nawet fakt, że miała swoje ubrania na sobie nie był pocieszający. Nie wiedziała, czy ktoś może jej tutaj pomóc, czy będzie zdana tylko na siebie. Strach ogarnął ją już dawno, ale dopiero teraz zaczynał coraz głośniej dawać znać o swojej obecności.
      Powoli kierowała się w stronę odgłosów. Na komodzie w korytarzu dostrzegła figurę, którą chwyciła, choć nie zwróciła uwagi czego to figurka. W ostatniej chwili uznała, że twardy przedmiot może okazać się przydatny, gdyby musiała się bronić. Z każdym krokiem głosy robiły się coraz wyraźniejsze i… znajome? To możliwe czy mózg płatał jej teraz figle?

      Usuń
    2. — A… Alex? — Zaryzykowała. Trudno. Jeszcze parę kroków, jeszcze jeden i znalazła się w kuchni. W kuchni, w której była Alex i Nico. I Sophia z figurką. Jeszcze nie wszystkie szczegóły do niej docierały. Jak chociażby to, że Alex miała na sobie męską koszulę, której na pewno poprzedniej nocy na sobie nie miała. Na widok przyjaciółki miała ochotę się rozpłakać, właściwie na widok Nico również. Jednak ich obecność dalej niczego nie tłumaczyła, wciąż była zagubiona i przytłoczona brakiem pamięci. Cokolwiek się wydarzyło było poza jej zasięgiem.
      — Soph! Już myślałam, że nigdy się nie obudzisz.
      Blondynka zeskoczyła z wysokiego stołka, a następnie podbiegła do przyjaciółki, którą mocno uściskała. Zawahała się z oddaniem uścisku, ale to zrobiła. Odsunęła się jednak od dziewczyny po chwili. Jak się tutaj znalazła? Dlaczego się tutaj znalazła? Tyle pytań cisnęło się jej na usta, ale żadne z nich nie padło. Zachwiała się na własnych nogach. Adrenalina, którą poczuła krótko po przebudzeniu zaczęła puszczać, w momencie, kiedy zdała sobie sprawę, że nie musi być w trybie przetrwania. Była bezpieczna.
      — Po co ci to? — spytała dziewczyna, kiedy dostrzegła figurkę w dłoni Soph.
      — Ja… nie wiem.
      Odstawiła ją na pierwszy mebel, który miała w swoim zasięgu. Objęła się ramionami, nie do końca widząc, jak ma się zachować. Błądziła wzrokiem po kuchni, aż ostatecznie dość niepewnie spojrzała na Nico. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć i nigdy nie wychodzić już na powierzchnię. Otwierała już usta, aby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Zamiast tego mocno je zacisnęła, odwróciła wzrok i starała się jakoś poukładać sobie w głowie ten bałagan, który z każdą sekundą robił się coraz większy.

      Soph❤️‍🩹

      Usuń
  9. Chyba nie do końca była pewna co takiego właściwie się dzieje. Przecież jeszcze niedawno była na imprezie, na tej przeklętej imprezie, na którą wcale iść nie chciała. Obudziła się w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie była, a ostatnie co pamiętała to niewyraźna twarz kogoś niby znajomego, ale nie potrafiła jej dopasować do żadnej z osób, które znała. Jeszcze przed wyjściem wiedziała, że to będzie kiepski pomysł, aby iść z Alex. Nie rozumiała jak doszło do tego, że w tak krótkim czasie znalazła się na kilku imprezach. To nie tak, że unikała ich jak ognia. Wolała po prostu sobie je dawkować. Teraz była pewna, że na żadną nie da się już zaciągnąć przez najbliższe pół roku. Ostatnio nie miała zbytnio szczęścia do ludzi, których tam poznawała i może będzie lepiej, jeśli teraz przestanie się w takich miejscach pokazywać. Nieszczególnie miała ochotę na to, aby znów coś się stało. Dalej nie miała tak naprawdę pewności, że do niczego nie doszło. Była skołowana i bała się, że jednak może wydarzyło się coś, o czym nie pamiętała.
    Ze wszystkich miejsc na świecie mieszkanie Nico, bo podejrzewała, że właśnie tutaj są, było ostatnim, w którym spodziewała się znaleźć. Fakt, że nie miała pojęcia, jak tu dotarła był przerażający. Upiła się? Ale nigdy nie piła tyle, aby nie mieć nad sobą kontroli. Pojawiało się coraz więcej pytań, które chciała zadać im jak najszybciej, a z drugiej strony nie chciała o nic pytać, bo odnosiła wrażenie, że będzie lepiej, jeśli zacznie udawać, że wszystko jest w porządku. Może jeśli będzie sobie powtarzać to wystarczająco wiele razy to naprawdę okaże się, że wszystko jest w porządku? Marne szanse. Chciała czy nie, ale musiała zmierzyć się z tym co było przed nią, a nieprzyjemna, szara rzeczywistość zwyczajnie ją odpychała.
    — Nie wiem — powiedziała cicho i całkiem szczerze. Nie wiedziała, jak się czuje, a tym bardziej nic nie było w porządku. Oboje wyglądali na zmartwionych, ale nic nie mówili, a Soph wcale nie była pewna czy chce wiedzieć. Nie była dobrą aktorką, a gdy coś się działo to nie potrafiła udawać, że wszystko jest tak, jak być powinno. Emocje zawsze miała wypisane na twarzy, nie ważne czy to była złość, miłość czy irytacja. Takie rzeczy było po niej widać od razu.
    W tej chwili nie pogardziłaby, gdyby ktoś zaczął podejmować decyzje za nią. Ona zamiast decydować o czymkolwiek siedziałaby z boku i tylko posłusznie wykonywała polecenia. Doceniała co robił Nico i Alex, choć właściwie tak naprawdę nie wiedziała co dla niej zrobili. Obudziła się w bezpiecznym miejscu, a to właściwie dużo już mówiło. Czy naprawdę chciała wiedzieć więcej? Czy potrzebowała dodatkowych odpowiedzi? Właściwie to tak. Z pewnością rozjaśniłoby się jej wtedy w głowie, ale nie była pewna czy jest gotowa usłyszeć prawdę. Nieświadomość była okrutna, ale prawda mogła okazać się jeszcze gorsza.
    — Nie, nie trzeba. Poradzę sobie — poprosiła. Gdyby pojechała do szpitala lub ściągnęliby lekarza tutaj jej ojciec szybko by się o tym dowiedział, a nie chciała tego. Miał dość problemów na głowie, swoich nie musiała mu jeszcze dokładać. Nawet jeśli wiedziała, że dla własnego dobra byłoby lepiej, gdyby ktoś ją zobaczył to nie była na to gotowa. Nie teraz. Najpierw chciała się czegokolwiek dowiedzieć. Pustka w głowie niczego jej nie ułatwiała. Właściwie to przez nią wszystko było jeszcze gorsze. Gdyby pamiętała cokolwiek byłoby inaczej, chociażby drogę tutaj czy coś z wieczoru, ale nie miała nic. Żadnego wspomnienia, które w jakikolwiek sposób mogłoby jej pomóc. Tylko niewyraźna twarz, która… no właśnie, która co?
    — Czemu tutaj jestem? Co… Co się wydarzyło? — Spytała po dłuższej chwili milczenia. Spoglądała raz na Nico, a raz na Alex chcąc odpowiedzi. Musieli coś wiedzieć, a brunetka nie mogła dłużej żyć w nieświadomości. Pewne pytania nie chciały jej przejść przez gardło ani tym bardziej przez myśl. Liczyła, że nie usłyszy tego, czego się obawiała najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesunęła się do przodu. Musiała usiąść. Jeśli jeszcze chwilę będzie stała to bardzo możliwe, że straci czucie w nogach. Może to wszystko źle tylko wyglądało? Przecież to nie musiał być koniec, bo obudziła się bez pamięci. Miliony ludzi na świecie imprezowało, a potem budzili się z urwanym filmem. Może to właśnie ją spotkało?
      — Cóż, Soph. Ja… Rozdzieliłyśmy się i potem nie mogłam cię znaleźć.
      Jedno krótkie zdanie, a wyjaśniało tak wiele. Soph zacisnęła usta, a wzrok wbiła w blat wyspy kuchennej, przy której siedziała. Alex nawet nie musiała mówić nic więcej, te parę słów było wystarczające.
      — Zadzwoniłam do Nico, nie wiedziałam co robić i razem udało nam się w końcu cię znaleźć. — Dziewczyna spojrzała na niego, szukając w nim czegoś w rodzaju wsparcia. Zdawało się, że w tej chwili to on lepiej dotrze do Soph niż ona.
      W tym samym momencie Sophia podniosła głowę i wbiła wzrok w Nico. Po raz kolejny spotykali się w nieprzyjemnych okolicznościach. Ich drogi się rozeszły dawno temu, a teraz los najwyraźniej się z nich śmiał, gdy wpadali na siebie podczas nieciekawych wydarzeń. Teraz jednak jak nigdy wcześniej była wdzięczna, że się znów pojawił. Specjalnie czy przypadkiem, ale był. I nie olał Alex, co przecież mógł zrobić.
      — Po prostu mi powiedzcie. Nie wiem co tutaj robię i niczego nie pamiętam, muszę wiedzieć, jeśli… po prostu muszę wiedzieć. Proszę, zniosę to.

      Soph❤️‍🩹

      Usuń
  10. Jak to było możliwe, że doszło do takiej sytuacji? Zawsze się pilnowała i swoich koleżanek. Przecież z każdej strony było głośno mówione o tym, aby nie zostawiać swoich napojów bez opieki. I dokładnie to robiła. Musiała na siebie bardziej uważać nie tylko dlatego, że była dziewczyną, ale czyją córką również była. Miała w sobie chyba zbyt wiele wiary, bo naprawdę sądziła, że ludzie nie będą próbowali jej skrzywdzić. Ostatnio zbyt często się to działo, jakby ciążyło nad nią dodatkowe fatum. Miała dość pecha na co dzień, czy chociaż poza domem nie mogłaby mieć odrobiny spokoju?
    Słuchała Nico i Alex, ale miała wrażenie, że ich słowa nie docierają do niej w pełni. Sophia się nie upijała. Nawet na swoje dwudzieste pierwsze urodziny się nie upiła, a trzymała raczej klasę do samego końca. Wiedziała, kiedy przestać pić, aby nie budzić się rano z uczuciem, jakby ktoś wbijał do niej młot pneumatyczny. To co takiego działo się wczoraj, że doszło do takich sytuacji?
    — Nie pamiętam — powiedziała cicho, właściwie bardziej do samej siebie. Nie ważne, jak bardzo starała się sobie przypomnieć to żadne wspomnienia do niej nie wracały. Była… Pustka. Jedna wielka pustka, której nie potrafiła niczym zapełnić. Jak przez mgłę pamiętała imprezę, ale do pewnego momentu. Potem obudziła się tutaj. — Byłam… ubrana? — spytała nieśmiało. Nie chciała nawet myśleć, że może jednak do czegoś doszło. Sama już nie była pewna czy ból, który odczuwała spowodowany był całą sytuacją czy może czymś znacznie gorszym. Przecież zauważyłaby, prawda? Od razu wiedziałaby, że coś jest nie w porządku. Wolała chyba wierzyć, że do niczego nie doszło, co w jakiś sposób odznaczyłoby się na zawsze.
    Nie chciała już dłużej tego słuchać. Była przytłoczona ilością informacji, które na nią niespodziewanie spadły. Z jednej strony cieszyła się, że jest świadoma co się stało, a przynajmniej po części, a z drugiej wolałaby chyba nigdy tego nie wiedzieć. Z ulgą przyjęła propozycję o skorzystaniu z łazienki.
    — Chyba zachowam to dla siebie. I byłabym wdzięczna, gdyby to zostało między naszą trójką — poprosiła spoglądając mu prosto w oczy. Z jej własnych, które kolorem przypomniały czekoladę, mógł wyczytać niemą prośbę. Potrzebowała, aby wczorajsza noc została zapomniana. Najlepiej jak najszybciej. Nawet jeśli robiła głupio to nie chciała, aby ktoś więcej o tym wiedział. Teraz nie miała do tego głowy, ale potem musiała się zapytać czy ktoś ich nie nagrał.
    Nie liczyła spędzonego czasu w łazience. Gorąca woda spływała po smukłym ciele zmywając pozostałości po poprzedniej nocy. Mimo to i uczucie, jakby czyjeś obce dłonie błądziły po krawędziach ciała wcale nie znikało, a jakby przybrało na sile. Kompletnie nie wiedziała co robić, jak się zachować. Pomijając Alex czy Nico, nie miała nikogo do kogo mogłaby z tym pójść, zwierzyć się. Właściwie to nie chciała już o tym rozmawiać. Kiedy wyszła spod prysznica cała łazienka była zaparowana. Nie wiedziała, ile zeszło jej, ale czy to było ważne? Wilgotne włosy zebrała kucyka i związała je gumką, którą nosiła zawsze na lewym nadgarstku. Ani trochę nie była gotowa na to, aby stąd wyjść, ale podejrzewała, że jeśli nie da znaku życia to Nico wejdzie tu siłą.
    Wróciła do kuchni, choć najchętniej uciekłaby stąd bez słowa, aby tylko nie patrzyli na nią w ten współczujący sposób. Od tego było jeszcze gorzej, ale czy miała jakiś wybór? Wpakowała się w sytuację, która zasługiwała na współczucie. Nawet jeśli to było nieprzyjemne.
    — Dzięki. Mogę zrobić kawę? — Pewnie mogła, tylko, że nie była u siebie i wolała z grzeczności się zapytać. — Nie wiem czy coś teraz przełknę, ale kawa pomoże. Chyba.
    Nawet nie starała się na siłę uśmiechać, choć uśmiech Nico wręcz prosił się o to, aby go odwzajemnić. Naprawdę żałowała, że każde ich spotkanie odbyło się w mało ciekawych okolicznościach. I po raz kolejny ratował ją z tarapatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przepraszam za wczoraj. Pewnie miałeś swoje sprawy. Alex nie powinna cię ściągać. — Nie przejęła się tym, że koleżanka ją słyszy. Była za to wdzięczna, ale to nie mogło się powtórzyć. Ani sytuacja z wczoraj ani wciąganie Nico w jej problemy. — Zgaduję, że skoro nie wpadł tu mój wściekły ojciec to wczorajsze wydarzenie nie zrobiło rundki po internecie? — Była gotowa się wręcz pomodlić, aby nikt niczego nie udostępnił. Wystarczająco się już upokorzyła przed Nico, a przed obcymi ludźmi w sieci nie chciała.
      — Właśnie dlatego zadzwoniłam po Nico, bo wiedziałam, żeby nie ściągać twojego starego — mruknęła w odpowiedzi Alex. Nie była urażona słowami Sophii. — Ale chyba ludzie byli zbyt pijani, aby się zorientować co się działo.
      Ulga. Zdecydowanie poczuła ulgę. Przynajmniej tłumaczenie się przed obcymi miała z głowy. Właściwie to nawet, gdyby coś zostało wrzucone do internetu to Sophia się przed nikim tłumaczyć nie zamierzała, ale tak po prostu nie chciała, aby ktoś widział ją w tak bezbronną.

      Soph❤️‍🩹

      Usuń
  11. Była bardzo wdzięczna za to, że Nico jej pomógł w chwili, kiedy była bezbronna i nie potrafiła się sama obronić. Różne rzeczy mogły się wydarzyć, ale na szczęście do niczego nie doszło. Raczej. Nie mogła mieć pewności czy nie poużywał sobie jej w inny sposób, choć na samą myśl o tym było jej zwyczajnie słabo. Nawet jeśli nic się nie stało, to i tak czuła się wykorzystana. To nie było uczucie, którego mogłaby pozbyć się łatwo czy szybko, ale jakoś przecież da sobie radę. Tak na dobrą sprawę to nie wiedziała co o tym wszystkim ma myśleć. Alex chciała przegadać sprawę, ale Soph nie była w nastroju na rozdrapywanie poprzedniego wieczoru. Zgrabnie się jej pozbyła, kiedy chciała z nią wejść na górę i dopilnować, aby odpoczęła. Potrzebowała chwili dla siebie. Nawet jeśli samotność w takiej sytuacji jej nie służyła, to musiała na trochę zostać ze swoimi myślami bez osób trzecich.
    Apartament okazał się pusty. Nie było ojca, Gwen, Imogen czy Maddie, co przyjęła z ulgą. Chyba nie dałaby rady wytłumaczyć im swojej miny, zachowania i nieobecności przez tak długi czas. Nie, aby ktoś poza ojcem się tym w zasadzie przejął. Wzięła jeszcze długi prysznic. Ciągle miała wrażenie, że nie zmyła z siebie wszystkiego tak, jak powinna i czuła na swoim ciele dotyk, którego przecież w rzeczywistości nie było. Dopiero późnym popołudniem ktoś wrócił do domu, ale dziewczyna nie opuszczała swojego pokoju. Zakopana w kołdrze z kotem, który grzał się między jej nogami pod ciepłą pierzyną, nie robiła nic poza oglądaniem znanego sobie serialu, aby jakoś oderwać myśli od wydarzeń z poprzedniej nocy. Ani trochę nie była skupiona na tym, co się działo na ekranie. Podążała wzrokiem za postaciami, słuchała dialogów, ale nic z tego nie zapamiętywała na dłużej niż parę sekund. Na jakiś czas udało się jej przysnąć. Z tym, że nie był to spokojny sen. Nie miała żadnej pewności czy obrazy, które się jej przyśniły były spowodowane stresem czy były to urywki z nocy, których nie pamiętała. Przebudzając się z koszmaru, bo inaczej tego nazwać nie mogła, nie chciała po raz kolejny zasypiać. Przynajmniej nie teraz. Unikając domowników przedostała się do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia i wypić herbatę, ale wtedy rozległ się telefon. Porzuciła swój pierwotny plan i poszła odebrać, wyraźnie zaskoczona tym, że ma gościa. Poprosiła dziewczynę z recepcji, aby mu przekazała, aby chwilę zaczekał. Narzuciła na siebie sweter i zjechała windą na sam dół. Mogła go zaprosić, chciała to zrobić, ale zadawaliby za dużo pytań teraz, na które nie była gotowa odpowiadać.
    — Cześć — przywitała się cicho, a jak przyznał, dlaczego tu jest delikatnie się uśmiechnęła. — Jest… Nie najgorzej. Jakoś sobie daję radę. Masz ochotę na kawę? Albo późny obiad? — spytała. Może chciał być tylko miły i zobaczyć czy jeszcze żyje, a wyskoczyła z taką propozycją, jakby faktycznie mogli gdzieś iść. Nic nie stało w zasadzie im na przeszkodzie. Pamiętała jednak klub i to, jak ludzie na niego reagowali, szanse na powtórkę były w końcu dość spore. — Ja stawiam. Chociaż tak mogłabym się odwdzięczyć za pomoc.
    Zaprosiłaby go do domu i zamówiła coś bezpośrednio, ale wolała, żeby uniknął spotkania jej macochy. Aż za dobrze wiedziała, że ta zaraz naskoczyłaby na Nico z setką pytań, byłaby nieprzyjemna i uszczypliwa, jak zwykle. Tego mogła mu oszczędzić.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  12. Mało co było w porządku, ale nie chciała go niepotrzebnie martwić. Jakoś sobie z tym wszystkim będzie musiała poradzić. Miała wsparcie w Alex i prawdopodobnie, gdyby potrzebowała się wygadać to Nico również by jej wysłuchał. Nie była tylko pewna, czy chciała o tym mówić. Sądziła, że najlepiej będzie wczorajszą noc i dzień wrzucić do małego pudełeczka, które zagrzebie w swoim umyśle i nie będzie o tym myśleć. W ostatnich latach dobrze jej szło zapominanie o nieprzyjemnych wydarzeniach. Tylko problem polegał na tym, że to wcale nie było nieprzyjemne wydarzenie, a poważna sytuacja, o której powinna kogoś jeszcze powiadomić. Ale nie chciała problemów i robić wokół siebie zamieszania. Wszyscy mieli swoje sprawy na głowie, a brunetka nie musiała zwalać jeszcze swoich problemów na głowę innych ludzi.
    Miała przy sobie telefon, niczego więcej do wyjścia na miasto nie potrzebowała. Nieszczególnie miała też chęć, aby wracać na górę, chociażby po to, aby się przebrać. Ale nie potrzebowała w końcu idealnie wyprasowanych ubrań, a nie wyglądała, chyba, wcale też najgorzej. Raczej bardzo domowo, ale było jej wygodnie, ciepło i więcej w zasadzie nie potrzebowała.
    Ucieszyła się, kiedy wyraził chęć zjedzenia czegoś. Zapewne odpuściłaby sobie jedzenie, gdyby wróciła do apartamentu, ale mając towarzystwo było zupełnie inaczej, a może wyjście z domu dobrze jej zrobi. Nie chciała chować się przed światem. Przecież nic się nie stało, a mogło.
    Na co dzień raczej nie zwracała na siebie uwagi. I było jej z tym wygodnie; mogła wyjść na miasto i nie martwić się tym, że ktoś zrobi jej niekorzystne zdjęcie czy patrzy na każdy jej jeden ruch. Co często miało miejsce, a musiała się z tym liczyć, skoro pochodziła z takiej, a nie innej rodziny. Czasem tylko żałowała, że ojciec musiał się stać rozpoznawalny i co za tym szło, ona i reszta wesołej rodzinki również. Na ogół jednak potrafiła wpasować się w otaczający ją tłum.
    Powoli, ale humor zaczynał jej wracać. Szczególnie, gdy idąc przez kuchnię wszystkie przyjemne zapachy zaczęły do niej docierać. Nie była w tym miejscu nigdy przedtem, ale już po tym krótkim spacerze czuła, że prędzej czy później, ale tutaj wróci.
    — Więc, zabierasz tu wszystkie swoje dziewczyny czy jestem wyjątkowa? — zapytała żartobliwym tonem. Może daleko było jej do tej samej Sophii, którą bywała na co dzień, ale nie zamierzała pogrążyć się w nieprzyjemnych emocjach i psuć dzień Nico, który wcale nie musiał do niej przyjeżdżać. Właściwie to dalej, poza przypadkowymi spotkaniami, więcej ich nie łączyło. Przynajmniej do wczoraj. Nawet jeśli nie musiała, to czuła, że jest mu dłużna za pomoc. Wiele mogło się zdarzyć, gdyby nie zdążył z Alex na czas. — A tak na poważnie, to dziękuję. Przyda mi się wyjście z domu i… myślenie o czymś innym.
    Nie do końca wiedziała, jak z nim rozmawiać. Minęło wiele czasu, odkąd spędzali razem czas i żałowała, że tak to wyszło, a ich drogi całkiem się rozeszły. Mieli swoje powody, to było pewne.
    — Mówiłeś, że wracałeś z treningu. Zaczynasz niedługo walki? — spytała. Była w tym temacie zielona, czasami sprawdzała co u niego i jak mu idzie, a z tego co zrozumiała i przeczytała to chyba nie było wcale najgorzej. Lubiła dowiadywać się nowych rzeczy, nawet jeśli te nie miały z nią nic wspólnego, ale dotyczyły osób, które w mniejszy czy większy sposób były dla niej ważne, a Nico bez wątpienia taki był. Nawet jeśli długo nie mieli ze sobą kontaktu, to chciała wiedzieć, jak mu idzie kariera i czy wszystko układa się tak, jak sobie to wymarzył, jest lepiej czy nawet gorzej, ale w to ostatnie jakoś nie chciało się jej wierzyć.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  13. Atmosfera tego miejsca była niepowtarzalna. Roznosiły się same przyjemne zapachy, nie było tłoku, a właściciel emanował pozytywną aurą wręcz zarażając swoim dobrym nastrojem. Przyjście tutaj było zdecydowanie dobrą decyzją, chociaż, gdyby to Soph miała wybierać miejsce zapewne padłoby na coś zupełnie innego i wyszli lepiej na tym, że to Nico zadecydował, gdzie zjedzą. Już po pierwszym kęsie pizzy była też przekonana, że wróci tutaj kiedyś w przyszłości. I być może będzie to w niedalekiej. Miejsce wcale też nie znajdowało się wybitnie daleko od budynku, w którym mieszkała, a dodatkowo – miała stąd już miłe wspomnienie. Była sentymentalna i zdarzało się jej wracać do miejsc, w których bywała z bliskimi. Chyba mogła tak określić Nico. Mimo, że ich bliskość od dawna tak naprawdę nie istniała. Bez względu jednak na to, ile czasu upłynęło, wciąż go lubiła. Przez większość tego czasu zwyczajnie za nim tęskniła, a jednocześnie nie za bardzo miała, jak się do niego odezwać, a raczej powtarzała sobie, że jest na tyle zajęty swoim nowym życiem, że dla niej tam miejsca nie będzie. Gołym okiem było przecież widać, że oboje mają zupełnie inne priorytety. I nawet jeśli więcej mieliby się już nie spotkać, a było dla brunetki jasne, że na kolejne imprezy zaciągnąć się nie da, to cieszyła się z tych dwóch spotkań. Te z kolei może wcale nie należały do najmilszych, ale w ostatnim czasie często wracała wspomnieniami do chwili, kiedy tańczyli w klubie i przez parę minut nic więcej poza nimi się nie liczyło.
    — A już miałam nadzieję, że będą tą wyjątkową — westchnęła z udawanym smutkiem, usta wyginając w podkówkę. To była miła odmiana uśmiechnąć się bez przymuszania się do tego, żeby przekonać wszystkich wokół, że jest w porządku. Wciąż była bardzo zagubiona po tym, co miało miejsce i zdawała sobie sprawę, że ot tak jej to nie przejdzie, ale przynajmniej teraz nie musiała o ty myśleć. — Zawiodłam się, naprawdę. Narobiłeś mi nadziei, wprowadziłeś od tyłu, jak celebrytkę i okazuje się, że nawet nie jestem wyjątkowa — zaśmiała się. Spojrzała krótko na salę, wystrój pasował do klimatu i tak na pierwszy rzut oka wyglądało, że każdy cieszy się z przebywania tutaj.
    — Nawet nie zjadłam jej do końca, a wiem, że tu wrócę. Obiecuję, że nikomu o tym miejscu nie powiem.
    To było specjalne miejsce. Nie musiał dokładnie tych słów wypowiedzieć, aby wiedziała, że takie dla niego jest. Mała pizzeria ukryta z boku, a gdyby dowiedzieli się o tym miejscu jego fani zapewne jeszcze tego samego dnia kolejka ciągnęłaby się na kilometr. I to wcale Sophii by nie zaskoczyło. Nie zamierzała mu tego miejsca popsuć.
    — Sophia i imprezy zdarzają się rzadko. Dałam się teraz Alex dwa razy zaciągnąć, ale to już był ostatni raz — westchnęła i wzruszyła ramionami. Właściwie teraz, kiedy miała opowiedzieć mu o sobie zauważyła, że jest… raczej nudna. Nie miała elektryzującego życia, jak Imogen czy Madeleine i nawet nie chciała. W każdym razie nie było ono ekscytujące, jeśli w grę wchodziło życie towarzyskie, imprezy i tego typu rzeczy. Radość znajdowała w innych rzeczach. — Raczej nie jest ciekawa. Dużo się uczę, studiuję architekturę krajobrazu. Lubię pomagać innym, głównie zwierzętom i jak tylko mogę to zgłaszam się na wolontariat. Czerwiec i lipiec spędziłam na Kostaryce ratując żółwie, a w zeszłym roku byłam w Tajlandii i pomagałam w sanatorium dla słoni. Nic wielkiego. A jak nie muszę być w Nowym Jorku to jestem w Sao Paulo.
    Wzruszyła lekko ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. Miała przywilej, aby móc opłacić sobie takie wycieczki i korzystała z tego. Robiła to z pasji, ale też przede wszystkim z chęci ucieczki z miasta, w którym od dawna już nie czuła się dobrze.
    — A ty? Jaki jest Nico, kiedy nie jest na imprezie albo na ringu? — spytała. Nie znali się właściwie, już nie. Minęło wiele czasu i każde z nich się zmieniło.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  14. Uniosła brew w zaskoczeniu, bo była pewna, że często tu kogoś zabierał. Co takiego mogło być specjalnego w niej, że zabrał ją właśnie tutaj? Skoro, najwyraźniej, to było jego miejsce, do którego niewiele osób z jego otoczenia miało dostęp? Próbowała sobie to jakoś wytłumaczyć, ale prawda była taka, że nie widziała innego wyjaśnienia niż to, że chciał ją jakoś po tej koszmarnej nocy pocieszyć. I nawet jeśli tak było, to doceniała to. Dostała w przeciągu tych godzin od niego więcej niż mogła oczekiwać czy wymagać. Zwłaszcza, że nie miał obowiązku, aby jej pomagać, być teraz przy niej i sprawdzać, jak się czuje.
    — Mówisz poważnie? — spytała. Starała się jakoś zamaskować swoje zaskoczenie, ale chyba nie do końca jej to wyszło. Była kiepska, jeśli chodziło o ukrywanie swoich prawdziwych emocji czy reakcji. To potrafiła robić tylko w domu, ale tam panowały zupełnie inne zasady, które nijak miały się do nich. — Racja, lepiej jej nie mówić. Wydaje mi się, że cię polubiła. Nic mi nie powiedziała, ale… to widać. — Zaśmiała się. Może nie powinna tak mówić, bo jednak to była Alex i była jej bliska, a zdradzenie uczuć koleżanki nie było w porządku. Nie miała nic złego na myśli, a Nico sam zdawał sobie sprawę z tego, że Alex go lubi.
    Nie brała zauroczenia koleżanki na poważnie. Znała ją i często zmieniała obiekt swoich zainteresowań. Nawet nie w znaczeniu, że bawiła się nimi i rzucała, gdy się znudziła. Była po prostu bardzo kochliwą osobą, która miała w sobie dużo miłości do oddania. Czasem jej tego zazdrościła. Sophia za to naiwnie czekała na miłość jak z filmu. Nawet nie jak z filmu, a chciała tego, co mieli jej rodzice. Przez czternaście lat oglądała ich razem, to jak zakochani w sobie byli i poza sobą nie widzieli świata. Jej ojciec zaryzykował wszystkim dla Eliany; swoim statusem, poprzednim związkiem, pierwszym dzieckiem i zrobił wszystko, aby związać się z kobietą, którą pokochał całym sobą. Tego pragnęła. Takiej miłości, która zmiecie ją z nóg i sprawi, że zapomni o całym świecie. Tylko problem polegał na tym, że większość takich facetów była zajęta, a ci którzy zostali szukali czegoś na chwilę i nie potrafili zrozumieć jej potrzeb, więc przestała szukać. Zakochała się w zwierzętach, naturze, książkach i setce innych rzeczy, które ją uszczęśliwiały.
    — Wiesz, staże też robię. Zamieram kiedyś projektować ogrody, parki i takie tam, a każde doświadczenie się przyda — dodała. Starała się wypełnić sobie grafik tak, aby unikać niechcianych członków rodziny. Czasami to pomagało, ale częściej niż rzadziej czuła się wypalona i miała ochotę zostawić to wszystko, aby zaszyć się w Brazylii i nigdy już jej nie opuszczać. — Moja mama kiedyś mi podsunęła ten pomysł. I też jeździła na wolontariaty. Pojechałam raz z nią i polubiłam to na tyle, że już tego nie opuściłam. Ale nie każdy uważa, że to coś wyjątkowego. Nowa żona ojca sądzi, że marnuję czas i pieniądze, które mogłaby wydać na siebie. Czasem nie wiem czy robię to, bo naprawdę lubię czy chcę ją wkurzyć.
    Oparła łokcie o blat stolika, złączyła dłonie razem i oparła o nie brodę uważnie się w niego wpatrując. Próbowała dostrzec wszystkie zmiany, które w nim zaszły, odkąd widzieli się ostatni raz te parę lat temu. I był inny, a jednocześnie wydawało się, że wciąż jest taki sam. Nie umiała tego wyjaśnić.
    — To ze mną, to też szara strefa? — spytała ostrożnie. Była ciekawa, ale wiedziała, kiedy się wycofać czy przestać zadawać pytania. — Opowiedz mi coś o swojej pracy. Nie będę kłamała, stalkowałam cię czasem w internecie, ale internet nie zawsze powie mi prawdę. Co tylko chcesz, chcę cię posłuchać.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  15. Sama nie była pewna do jakiej strefy mogłaby dodać czas spędzony z Nico. W pewien sposób cieszyła się, że udało im się odnowić kontakt, nawet jeśli tylko przez przypadek. Długo sądziła, że to już zamknięty temat, do którego kiedyś może wróci i jako ciekawostkę opowie, że chodziła z nim do szkoły, a potem ich drogi się rozeszły. Nawet po tamtej imprezie nie sądziła, że spotkają się jeszcze raz. Była niemiła na początku, czego dalej nie rozumiała do końca, bo w końcu zrobił jej ogromną przysługę ratując tyłek. Potem było już milej, chociaż zdecydowanie nie polubiła się z jego towarzystwem i gdyby nie ta damska część mogło być o wiele lepiej. Ale, gdy opuszczała klub nad ranem nie brała pod uwagę, że znów przyjdzie mu zabawić się w jej bohatera, a teraz siedzieli w małej restauracji jedząc naprawdę świetną pizzę i nadrabiali ostatnie lata.
    — Czyli jednak mogę się poczuć wyjątkową — stwierdziła po jego słowach. Musiała przyznać, że Nico był dla niej zagadką. Nawet niemałą, ale nie dziwiła się. W końcu w ogóle się nie znali, nie jako dorośli. Z tym, że Soph ani trochę nie czuła się na dorosłą. Nawet jeśli robiła wszystkie dorosłe rzeczy, planowała swoje życie, studiowała to momentami czuła się bliżej ze swoją siedemnastoletnią wersją.
    — Byłam ciekawa i… tęskniłam za przyjacielem — powiedziała wzruszając ramionami. Znacznie ciszej niż zamierzała. Raczej nie była wylewna w uczuciach, a na pewno nie tak od razu. Chciała być z nim jednak szczera. To akurat w sobie lubiła, że potrafiła – częściej niż rzadziej – zdobyć się na odwagę, aby wyznać niekomfortową prawdę. Może to nie było nic takiego, bo w końcu byli kiedyś blisko i każdemu mogło się zdarzyć zatęsknić za osobą w przeszłości. — Patrzyłam na osiągnięcia. Chciałam wiedzieć, jak ci idzie, ale dużo plotek mi się rzuciło w oczy. Nic ciekawego, ale to pewnie musi być drażniące czytać o sobie głupoty.
    Nie mogła przed mediami w pełni uciec, ale te raczej skupiały się na ojcu i jego osiągnięciach, a Sophia zawsze była gdzieś z boku. Na pierwszym planie i tak za każdym razem błyszczała Gwen, potem Oscar i ewentualnie jej siostry. Brunetce było z tym wygodniej. Bycie w centrum uwagi nie było dla niej.
    Przyglądała mu się, kiedy mówił. Wzrokiem uważnie śledziła jego gesty, ruchy ust. Prawie, jakby chciała dobrze sobie to zapamiętać w obawie, że podobna chwila się już nie powtórzy. W zasadzie mogło być tak, nikt nie obiecywał, że to się powtórzy. Zaskakujące było to, jak dobrze czuła się w jego towarzystwie i jak bardzo rozluźniona była.
    — Chyba nie będę w stanie tego zrozumieć, ale cieszę się, że tobie się to podoba. Nawet, jeśli to… bolesny zawód. — Zaśmiała się krótko. Nie umiałaby wyobrazić siebie na jego miejscu i w zasadzie chyba nawet nie chciała. Sama myśl o intensywnych treningach ją zwyczajnie męczyła. Może nie była nieznajomą dla wysiłku, ale zajęcia z jogi czy pilates nijak miały się raczej do godzin spędzonych na długich treningach, które bez wątpienia w okresie walk były jeszcze intensywniejsze i dłuższe. — Czyli adrenalina i możliwość wyłączenia się cię napędzają? To właściwie ciekawe.
    Zmieniła trochę swoją pozycję na krzesełku. Soph z każdą kolejną minutą robiła się coraz bardziej wyluzowana i zrelaksowana. Odpowiedzenie o Sao Paulo chwilę jej zajęło, aby zebrać myśli.
    — Szczerze? Spokój. Znaczy, to wciąż betonowa dżungla, ale zawsze mi się wydawało, że tam jest spokojniej. Bardziej się czuję tam sobą niż jak jestem tutaj. To trochę głupie, nikt mnie tu w końcu nie trzyma na siłę, ale nie mogłabym się tam przeprowadzić. Chyba straciłabym wtedy swoje miejsce, do którego muszę uciec, gdy mam tu problemy.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  16. Jej pewność siebie trochę się zmniejszyła, kiedy nastała cisza. Zdała sobie sprawę, że może jednak nie powinna była tego mówić na głos tego, że za nim tęskniła, kiedy od tak dawna ze sobą nie rozmawiali. Nawet nie pamiętała, kiedy ostatni raz spędzali czas, pomijając ostatnie imprezy. Była to mało przemyślana myśl, która nie powinna była zostać wypowiedziana na głos. Tyle. Było jej trochę też głupio, że wypaliła to bez zastanowienia. Nie, żeby oczekiwała nagłego powrotu do znajomości czy czegokolwiek innego. Tak właściwie to sama nie wiedziała, jak chciała, żeby zareagował. Jakby nie patrzeć, ale byli teraz dla siebie dwójką nieznajomych. Długo nie mieli ze sobą kontaktu, a te dwie imprezy wcale nie oznaczały, że cokolwiek się zmieni. Po pierwszej była przekonana, że więcej na siebie nie wpadną, a potem Alex go ściągnęła i teraz byli tutaj. Tyle, że to nic nie znaczyło. Może czuł się jednak w obowiązku, aby zobaczyć czy z nią wszystko w porządku? Nawet jeśli, to było po prostu miłe, a Soph nie musiała tego dnia spisywać całkiem na straty. Był przyjemny, mimo mało ciekawego poranka i jeszcze gorszej nocy. Naciągnęła rękawy bluzy na dłonie, chowając je całkiem pod ciepłym materiałem. Wzrok wbiła w swój talerz z pizzą, której jeszcze nie dokończyła.
    — Nie jestem plotkarą, więc cokolwiek by nie pisali i tak mnie nie zainteresuje — wyjaśniła. Lubiła dowody i fakty, a nie domysły fanów, dziennikarzy czy jeszcze innych osób. Pewnie byli też i tacy, którym zależało na tym, aby podwinęła mu się noga. Nie ciekawiło ją z kim się umawiał, w jakich miejscach bywał czy na jakiej wyspie spędził wakacje. — Boże, wyszłam teraz na stalkerkę bez zainteresowań.
    Była zażenowana własnym zachowaniem. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego nagle teraz traciła nad sobą kontrolę. Może to był fakt, że czuła się przy nim swobodnie, jak widać zbyt swobodnie. A może to jego wyluzowane podejście również i jej się udzieliło, a nawet za bardzo. Brunetka zwykle uważała na to co mówi. Nie jakoś przesadnie, ale na tyle, żeby nie palnąć jakiejś głupoty – jak teraz. Najwyraźniej super moce w przemyślaniu swoich słów obecnie nie zadziałały. Jeszcze pewniejsze było to, że przesadza i robi z całej sytuacji coś znacznie większego niż w rzeczywistości było.
    — Cóż… Szczerze? Tak, brzmi dziwnie. Ale to chyba lepsze niż oberwanie i nie dostanie w zamian nawet centa? — Rzuciła, bardziej się zastanawiała niż pytała. Niejeden dostawał za darmo, a Nico z pasji, bo to zdecydowanie dla niej brzmiało, jak pasja, zrobił zawód. I może obrywał, ale zgarniał z tego też niemałe pieniądze. Coś za coś. Kilka filmików, a raczej urywek w zupełności jej wystarczyło, aby mieć dość. To zdecydowanie nie były jej klimaty, ale nie oceniała. Nie miała prawa do tego. Zwłaszcza, że to przecież nie był jakiś nietypowy zawód. Tylko po prostu nie każdy stawał się w tym mistrzem. Im dłużej o tym myślała tym bardziej zdawała sobie sprawę, jak dziwne jest to, że spędza czas właśnie z nią, a ona z nim. Byli z dwóch różnych światów, a i tak jakimś cudem na siebie trafiali. — Domyślam się, że musi być w tym coś ekscytującego. Brzmi jakby takie było.
    Jak tak o tym myślała to doszła do wniosku, że sama nigdy nie zrobiła nic szalonego. A nie było co ukrywać – dawanie się obijać po ciele i twarzy było szalone. Nigdy nie poczuła czegoś podobnego, zastrzyku adrenaliny, który by ją napędził do dalszego działania. Zawsze się jej wydawało, że to uczucie jest zarezerwowane dla specyficznej grupy ludzi. Jak chociażby Nico odnajdujący się w boksie. Bo i co miało jej w życiu dawać adrenalinę?
    Ostatnie słowa Nico przed pytaniem o ucieczkę huczały jej w głowie. I uderzyły mocniej niż się spodziewała. Kilkanaście krótkich słów, a jednak było w nich coś, co dało jej do myślenia. Prawda była taka, że w ostatnich latach Sophia niekoniecznie żyła pełną piersią. Jasne, robiła co trzeba i rozwijała swoje zainteresowania, ale nie było w tym iskry, którą powinna mieć. Często się czuła tak, jakby obserwowała swoje życie z boku, a decyzje podejmowała nieznana jej osoba z góry bawiąca się nią, jak marionetką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziła, że wyjście na pizzę może jeszcze dać jej do myślenia. Na chwilę zatopiła się w swoich myślach, może na dłuższy czas niż powinna. Ocknęła się w końcu i z zakłopotaniem spojrzała na Nico, któremu posłała przepraszający uśmiech.
      — Brzmi jakbyś naprawdę to lubił. Podziwiam to i cieszę się, że dobrze ci w tym idzie — powiedziała bez cienia zawahania. Lubiła się cieszyć czyimś szczęściem, a kiedy opowiadał z taką łatwością o boksie jeszcze łatwiej było się jej wczuć w jego radość. — Kiedy ostatni raz tak się czułeś? — spytała. Najchętniej zmieniłaby temat, kompletnie nie widziała sensu w tym, aby psuć im nastrój.
      — Przed codziennością. Nie dogaduję się z nową żoną ojca i jej córkami. Trzy przeciwko jednej, bywa trudno — wzruszyła lekko ramionami. Chociaż czasami miała ochotę wyrzucić z siebie wszystko o nowej rodzince to teraz absolutnie to nie był czas ani miejsce.

      Soph

      Usuń
  17. — Wcale nie tak dużo, jak sobie możesz wyobrażać.
    Nie siedziała z telefonem w ręki przez cały czas, a już na pewno nie poświęcała swojego całego czasu na grzebanie w przeszłości Nico. Prawda była taka, że po tej pierwszej imprezie z czystej ciekawości chciała zobaczyć, co u niego właściwie słychać. Jasne, niewiele dowiedziałaby się ze zdjęć na Instagramie, ale to wraz było miłe zobaczyć, że przynajmniej sprawia wrażenie szczęśliwego. Miała wiele własnych spraw na głowie, niekoniecznie miała czas na to, aby stalkować starych znajomych. Poniekąd pogodziła się z tym, że Nico wyszedł z jej życia. Taka była kolej rzeczy i nic nie mogła na to poradzić. Mimo, że wcześniej tego żałowała tak teraz nauczyła się z tym żyć.
    — Podobno pizza jest sekretem. Przynajmniej nie kojarzę fotek z tego miejsca — zaśmiała się. Poczuła się trochę lepiej, gdy okazało się, że nie jest urażony czy przerażony faktem, że siedziała z nosem w telefonie wyszukując jego nazwisko. Według Soph to byłą zdrowa ciekawość, nic więcej. Chyba miała do tego prawo, racja? Sprawa miałaby się zupełnie inaczej, gdyby śledziła każdy jeden jego krok, cudem odkryła typ krwi, gdzie mieszka – chociaż to wiedziała, ale zupełnym przypadkiem i nieświadomie się tam znalazła. Istnieli w końcu tacy ludzie, ale jej zdecydowanie do tego typu było bardzo daleko. — Zawsze przykładam się do tego co robię. Nawet jeśli to stalkowanie w necie.
    Ciężko było się przy nim stresować. Przez chwilę to uczucie jej towarzyszyło, ale rozpłynęło się w powietrzu, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Soph nie do końca wiedziała, jakim cudem Nico może mieć na nią aż taki wpływ. Zaledwie chwilę temu stresowała się, że uzna ją za wariatkę, a teraz – znów – siedziała rozluźniona, jakby dręczących myśli sprzed momentu wcale nie było. Był inny niż go zapamiętała, co wcale nie było niczym złym. Wręcz przeciwnie, chociaż nie potrafiłaby dokładnie wskazać różnic. Było inaczej. Może to była kwestia tego, jak i dlaczego się spotykali, a nie, że faktycznie chcieli odnowić kontakty. Niejako zmusiło ich do tego życie, a oni po prostu płynęli z prądem niekoniecznie buntując się przeciwko temu.
    — Chyba zależy od człowieka. Mam na myśli, masz w końcu miliony fanów, a ludzi ekscytuje oglądanie walk, z których nic nie mają. Chyba jedynie satysfakcję, że wygrał ich faworyt i ewentualnie trochę kasy, jeśli obstawiali — wyjaśniła. Dla niej samej to wszystko może faktycznie było bez sensu, ale nie wrzucała tego od razu do kosza i nie wyśmiewała. Starała się zrozumieć. Nie wszystko z kolei dało się zrozumieć od razu, stąd też dość sporo pytań z jej strony. Była naprawdę ciekawa. Jasne, gdyby tu nie siedzieli to pewnie nie szukałaby odpowiedzi w internecie, ale skoro zaczęli już ten temat, a Nico był wyraźnie podekscytowany opowiadaniem o tym to chciała trochę to wykorzystać.
    — Proponujesz uczenie mnie boksu? — zaśmiała się, jakby nie wierzyła, że taką właśnie złożył jej propozycję. Wyglądałaby komicznie i było bardziej niż pewne, że zrobiłaby z siebie idiotkę. Była to ciekawa ofertą, którą miała ochotę odrzucić i uznać jedynie za głupkowaty żart, który został rzucony przez temat, który poruszyli. Była jednak zaciekawiona. W sposób, którego wcześniej nie znała. Interesowała się wieloma rzeczami, na ogół były one jednak skupione wokół natury i każde jej hobby było bezpieczne. To na takie nie brzmiało i wręcz nabrała ochoty, aby sprawdzić, czy udałoby się jej przeżyć chociaż jeden taki trening. — Umowa, ale masz zakaz śmiania się z tego, jak źle będzie mi szło.
    Szczytem adrenaliny w jej życiu było wyszukiwanie nowych miejsc, w których mogłaby odbyć wolontariat. Co w porównaniu mogło brzmieć na nudne, nawet jeśli to zajęcie też miało swoje wyzwania to zdecydowanie nie takim poziomie, jak przygotowywanie się do walki, którą oglądają miliony i te same miliony liczą na twoją wygraną. Sama świadomość presji, która na Nico ciążyła zdawała się być niesamowicie przytłaczająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Ale kochasz to — stwierdziła śmiało po wszystkim co jej opowiedział. Nawet się nie zawahała, kiedy to powiedziała. Musiałaby naprawdę go nie słuchać czy lekceważyć, aby nie usłyszeć pasji w jego głosie, ekscytacji czy drobnych ruchów dłońmi. Takie delikatne, niby nic nieznaczące rzeczy mówiły tak naprawdę najwięcej. — To właściwie niezwykłe, że można odnaleźć w tym coś, co tak uszczęśliwia. Cieszę się, naprawdę.
      Sięgnęła po swoją colę, aby zwilżyć trochę gardło. Wciąż była przyjemnie chłodna, mimo, że kostek lodu już prawie nie było. Zrobiła się przez to trochę wodnista, ale w niczym to dziewczynie nie przeszkadzało.
      — Właściwie to jedno i drugie. Podoba mi się wizja, że mogłabym zmienić niektóre miejsca w coś pożytecznego. Powiedzmy, starą, nieużywaną fabrykę w nowy park czy centrum kultury otoczone zielenią. I przy okazji to wydaje się… być dość spokojną pracą bez większego zastrzyku adrenaliny. I wydaje mi się, że takich miejsc jest za mało. Zwłaszcza, że teraz z jakiegoś powodu częściej przyjmują się pomysły na budowanie pustych, betonowych placów z paroma ławkami i ewentualnie jakąś małą fontanną pośrodku, ale to ani dobrze nie wygląda ani nie jest korzystne dla ludzi czy środowiska. — Nawet nie zdawała sobie z tego, że się rozgadała Kiedy podniosła wzrok na szatyna ten wcale nie wydawał się znudzony, co było dość pokrzepiające. — Chcę tworzyć ładne miejsca z zielenią. Wiem, że nie będzie tak, jak mi się wydaje, ale może zanim dotrę do celu świat pozmienia się na tyle, że będzie mi łatwiej wprowadzić własne zmiany. Wcześniej planowałam iść na weterynarię, ale świadomość, że to nie tylko szczepienia i kontrole wizyty mi wystarczyła, aby nie iść tą drogą.
      Wzięła głębszy wdech zanim zdecydowała się kontynuować temat rodziny. Nigdy ich nie uważała za swoją rodzinę. Tolerowała je, bo ojciec nagle pięć lat temu oświadczył, że wraca do swojej ex. Nie licząc wypadku – to był najgorszy okres w jej życiu.
      — Nie radzę. Zwykle po prostu wychodzę z domu przed siódmą, wracam po dwudziestej drugiej. Mam co robić poza domem, więc nie jest tak źle, a jak nie mam takiej możliwości to po prostu unikamy siebie nawzajem. — Wzruszyła lekko ramionami, jakby to była zwykła ciekawostka z jej życia. Nie radziła sobie z tym wcześniej ani teraz i w dziwny sposób była z tym pogodzona. Nawet jeśli brunetce to przeszkadzało. Sama niewiele mogła zrobić, a Oscar był ślepy i głuchy, lub wolał udawać, że nic nie słyszy i nie widzi. Sama już nie wiedziała. — Nie przejmuj się, to nic takiego. — Zapewniła uśmiechając się, z tym, że ten uśmiech nie sięgnął jej oczu, jak poprzednie i był jednym z tych, które mają tylko wmówić, że jest dobrze.

      Soph

      Usuń
  18. — Da się do tego przyzwyczaić? Bycia w centrum zainteresowania i skupienia się na tym, co robisz, kiedy wokół jest taki… chaos? — spytała. Nie była typem osoby, którą cieszy zainteresowanie. Znacznie lepiej odnajdowała się w swoim własnym towarzystwie czy miejscach, które były ciche, a najlepiej dogadywała się ze zwierzętami czy roślinami. Podczas wolontariatów też nie było cicho, łatwo ani przyjemnie, ale nie można było tego porównać do tysięcy osób krzyczących twoje imię i patrzących na każdy jeden ruch. Sama myśl o tym sprawiała, że czuła nieprzyjemne dreszcze, od których chciała jak najprędzej uciec.
    — Polemizowałabym czy nie wychodzą z obitą twarzą. Jak się napatoczy jeden z drugim różnie może być — rzuciła, ale nie była pewna, czy bójki po walkach, bo ulubieniec przegrał było czymś co często miało miejsce. Emocje z pewnością robiły swoje, słowa rzucane w pospiechu i bez zastanowienia mogły w kimś wywołać agresywną reakcję. To raczej nie było niespodziewane widowisko, ale kompletnie nie wiedziała czy działo się akurat po skończonej walce, w której tylko jeden mógł przecież wygrać.
    Czuła pewną presję skrytą pod tym pytaniem. Ciężko było ukryć, że ta wizją ją trochę krępowała. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, aby coś podobnego robić. Chodziła na jogę, pilates, ale jak to się miało do boksu? Ośmieszyłaby się. To nawet nie była ewentualność, a stwierdzenie faktu. I onieśmielała ją myśl, że nie robiłaby tego z przypadkową osobą. Mogła powtarzać sobie, że to był tylko Nico. Stary znajomy ze szkoły, ale ten znajomy miał wieloletnie doświadczenie i był w tym mistrzem.
    — Nie wierzysz, że się zgodzę — zauważyła. Sama w to nie wierzyła. Nie przepadała za wyzwaniami i raczej wolała, kiedy wszystko toczyło się uzgodnionym wcześniej planem. Proponując mu wyjście na jedzenie spodziewała się, że będą poruszać bezpieczne tematy, nie będą schodzić ze ścieki co tam, dobrze. Chyba powinna się cieszyć, że nie było niezręcznie i drętwo. To dopiero byłaby katorga, gdyby musieli na siłę wymyślać tematy. — Wchodzę. I masz rację, ale chyba nikt nie lubi przyjmować ciosów, racja? Nawet jeśli czegoś nas mają nauczyć są niekomfortowe, ale nie nieuniknione.
    Fizycznie ciosów może nie przyjmowała, ale jako tako radziła sobie z tymi słownymi. Nie mogła, raczej, porównywać ich do siebie, ale może chociaż dzięki temu miałaby minimalne pojęcie z czym będzie musiała się mierzyć. Była też podekscytowana tą myślą i spróbowaniem czegoś nowego. Nie mogła stwierdzić na ile i czy w ogóle się jej to spodoba, ale przecież nic nie szkodziło spróbować. Nie przekona się, jeśli tego nie zrobi.
    — Zróbmy to.
    Uśmiechnęła się delikatnie i na moment spuściła głowę, speszona miłymi słowami, które od niego słyszała. Niby zdawała sobie z tego sprawę, ale wiedzieć samemu, a być uświadomionym to dwie różne rzeczy. Nie chciała odejmować sobie zasług, ale nie do końca radziła sobie z przyjmowaniem komplementów. Szczególnie tych zasłużonych.
    — Dziękuję, zawsze chciałam robić coś ze zwierzętami czy przyrodą, a w ten sposób mogę to ze sobą połączyć i może coś z tego wyjdzie jeszcze — powiedziała podnosząc na niego wzrok. Nie chciała utwierdzać się w przekonaniu, że to akurat ona będzie tą, która wniesie masę pozytywnych zmian, ale naprawdę na to liczyła. I przykładała się do nauki na tyle, aby nie być w tyle i mieć dobre oceny, które na koniec może nie będą aż tak ważne, ale dyplom zawsze ładniej będzie wyglądał z informacją, że ukończyła je z dobrymi wynikami niż ledwo dawała radę zaliczyć zajęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tak, para, której nikt się nie spodziewał — zażartowała. Cóż, gdyby nie przypadkowe spotkanie w klubie z pewnością nie siedzieliby tutaj teraz. Zabawne, jak jedna noc złączyła ich drogi na dłużej niż parę godzin, które wtedy, prawie, razem spędzili. — Staram się mieć jakiś cel. To nie do końca tak, że od razu wiedziałam, co chcę robić. Nie licząc ogólnej tematyki wokół przyrody. To zawsze był bliski temat w domu, ale to przyszło dopiero później. Długo myślałam, że najlepszym pomysłem będzie otworzenie kwiaciarni i jak mi z tym nie wyjdzie to to faktycznie to zrobię.
      Mówiła to żartobliwym tonem, ale była jednocześnie bardzo poważna. Któregoś dnia przeglądając kierunki na studia znalazła architekturę krajobrazu, wciągnęła się w temat i miała zalążek planu, który skrupulatnie realizowała.
      — Był taki. Przez jakiś czas, nawet po śmierci mamy. Ale potem wprowadziła się była ojca z dziewczynami i przestał taki być. — Zdawała sobie sprawę, że pewnie brzmi jak zazdrosna smarkula, która nagle musi dzielić się ojcem i nie jest już w centrum jego zainteresowań, ale nie taka była prawda. — Nikt mi nie broni się wynieść. Właściwie, gdybym to zrobiła to jestem pewna, że zrobiłyby imprezę z tej radości, ale… Nie chcę zostawiać taty. A wiem, że jak mnie nie będzie to Gwen zrobi wszystko, aby nie miał nawet chwili do mnie zadzwonić czy o mnie pomyśleć. Mamy bardzo skomplikowane relacje ze sobą — westchnęła.
      Ciężko było to wytłumaczyć, a jeszcze ciężej pewnie w to uwierzyć, że faktycznie tak źle i nieprzyjemnie mogło być na co dzień.
      — Ale mam możliwość, aby spędzić następny semestr w Londynie. To tylko parę miesięcy i cały czas się zastanawiam czy tego nie zrobić.

      Soph

      Usuń
  19. Miała wrażenie, że jego spojrzenie zagląda prosto w jej głąb i wyciąga na wierzch wszystkie sekrety, które stara się w sobie chować. Niejako tak było, przy nikim wcześniej aż tak się nie otworzyła. To nie była tajemnica, że w domu nie ma najlepszej sytuacji, ale rzadko opowiadała z większymi szczegółami co tak naprawdę się dzieje. Teraz zachowywała się tak, jakby nie miała żadnego filtra czy bariery i po prostu mówiła. Więcej niż by chciała, a jednocześnie było jej z tym komfortowo, co było zaskakującym uczuciem i dość nowym. Przy koleżankach potrafiła być szczera, ale znaczną część informacji zachowywała również dla siebie nie chcąc nikogo obarczać problemami, na które niewiele mogli poradzić.
    Podążyła wzrokiem za jego dłonią, aby po chwili wrócić do twarzy. Zachwyt, bo tak to widziała, nie mijał, gdy coraz więcej jej o opowiadał o swoim zawodzie i jaki ma on na niego wpływ. To było niesamowite. Dla brunetki to było, jak wejście w zupełnie nowy świat. Nie miała z tym wcześniej styczności i raczej nie przyszłoby jej do głowy, że można w tym znaleźć tyle dobrych odniesień.
    — Podoba mi się, jak o tym opowiadasz — odezwała się po chwili, przetwarzając kolejne informacje. Mogłaby siedzieć tu bez końca i go słuchać. Było w tym coś naprawdę ekscytującego, a kto by się spodziewał, że ze wszystkich osób to właśnie ona się tym zainteresuje? Wcale nie robiła tego z grzeczności, bo wyciągnął ją z domu i był obok, kiedy nikogo innego nie było. Faktycznie była tym zainteresowana. — Spokój w chaosie rzeczywiście brzmi paradoksalnie, ale nie wątpię, że tak jest.
    Przymrużyła oczy i cicho mruknęła, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Oparła łokcie o stolik, a brodę oparła o splecione ze sobą dłonie. Może trochę zbyt długo zwlekała z odpowiedzią.
    — Jak tak bardzo boisz się porażki to po prostu powiedz — rzuciła — ale jeśli to twój sposób, aby mnie zachęcić, to ci się udaje. Z wielu rzeczy się wycofuję, ale z tego nie zamierzam. Tylko powiedz, kiedy i gdzie.
    Porażki to obawiać mogła się tylko Sophia. Ale raczej traktowała to jako zabawę, doświadczenie czegoś nowego, a nie nową karierę. Nawet nie była pewna, czy się jej to na dłuższą metę spodoba. Równie dobrze mogła uznać po jednym treningu, że ma dosyć i jej noga więcej już tam niepostanie lub poczuć się zmotywowaną do kolejnych. Chciała się przekonać na własnej skórze i potem podjąć decyzję co zrobić z tym dalej.
    — Póki co nie mam tej przyjemności, ale może kiedyś. — Westchnęła, tracąc trochę humor. Chyba nie powinna była poruszać tego tematu, wolała o nim zapomnieć. Tylko, że to wcale nie było takie łatwe. — Wiesz, nie zawsze jest źle. Po prostu… na ogół. Ale nauczyłam się z tym żyć, a kiedyś i tak zostawię to za sobą. Tylko jeszcze nie teraz. — Dodała, jakby chciała go uspokoić, a może siebie, że nie zawsze będzie tak ponuro, jak to przedstawiła.
    Zmarszczyła czoło, kiedy wspomniał Alex. Nie powinna być zaskoczona, że do niego pisze. Było to trochę dziwne, mimo wszystko, ale też miłe, że się martwiła. Faktycznie, olała ją, gdy wróciła do domu. Potrzebowała czasu dla siebie, a potem pojawił się Nico i jakoś zupełnie wyleciało jej z głowy, aby dziewczynie odpisać. Zrobi to później. Nie miała ochoty sięgać teraz po swój telefon, na którym pewnie będzie wiele wiadomości i być może nawet nieodebranych połączeń.
    — Jeśli każde twoje porwanie ma tak wyglądać, to nie mam nic przeciwko. Na co mam narzekać? Najadłam się, wygadałam. Nic tylko pozazdrościć — zaśmiała się. Zerknęła jeszcze raz w jego telefon na wiadomość od Alex i prawie przewróciła oczami. — Nie przejmuj się nią. Potem się z nią zgadam. Poza tym… Chyba byłaby niezadowolona, że porwałeś tylko mnie, a ją olaliśmy.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  20. Obudziła się z myślą, że to będzie ciekawy i intrygujący dzień. I nie zamierzała pozwolić na to, aby ktokolwiek czy cokolwiek popsuło jej humor. Była w dziwny sposób podekscytowana. Zaczynała coś nowego i niespodziewanego. W końcu kto by pomyślał, że tak będzie wyglądał jej poranek? Wskoczyła pod prysznic, który tylko rozbudził ją do życia i dodał energii do działania. Z jakiegoś powodu, który znała, ale ukrywała przed sobą, przeszukała garderobę, aby znaleźć najlepsze sportowe ciuchy, które tylko miała. Chciała dobrze wyglądać, choć wiedziała, że na koniec i tak będzie jednym, wielkim chaosem, którego nawet najlepsze ciuchy nie uratują. Związała włosy, a raczej ujarzmiła je, w kucyka. Każdy jeden był zakręcony, wykręcony, a nie chciała spędzać kolejnej godziny na prostowaniu ich. Lubiła siebie też bardziej w takiej wersji, kiedy loki żyły swoim własnym życiem. Zamieniła jedynie parę słów z ojcem, kiedy minęli się w mieszkaniu, a całą resztę zignorowała i ze wzajemnością. Zajrzała do swojej ulubionej kawiarni, gdzie kupiła dwie kawy oraz dwa bajgle z masą dodatków. Przyda im się w końcu śniadanie. Nie była pewna, czy dobrze postępuje. Może powinna się zapowiedzieć, ale założyła, że skoro byli umówieni na rano, to raczej w mieszkaniu będzie i z tą myślą jechała przez miasto. Siedziała z tyłu w samochodzie, obserwując ludzi, których mijała po drodze, aż dotarła na znany już sobie adres.
    Wjechała windą na odpowiednie piętro. Oczami wyobraźni niemal widziała, jak wspólnie piją kawę i jedzą śniadanie, rozmawiając o wszystkim i o niczym jednocześnie. Czuła się naprawdę dobrze w jego towarzystwie, co było bardzo miłe. Prawda była taka, że Nico został w krótkim czasie jedną z bliższych osób, chociaż nie mówiła mu tego, bo… dlaczego miałaby, prawda? Niektóre rzeczy powinny zostać tylko w jej głowie. Winda się w końcu zatrzymała, a Sophia pewnym siebie krokiem ruszyła w stronę znajomych drzwi. Czekała z uśmiechem, aż jej otworzy. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyła nawet zareagować. Chwilę później stała przed zamkniętymi drzwiami z banknotami w dłoni. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić, ale potem do niej dotarło, że przecież nie ma prawa. Byli tylko znajomymi. Może i trochę się sobie zwierzyli ostatnio, ale to jeszcze niczego nie zmieniało. Stała może przed drzwiami minutę, nie dłużej. Wypuściła pieniądze z dłoni i zawróciła. Myślała nad tym, aby wrócić do domu, ale dlaczego miałaby? Sama chyba nie do końca wiedziała, co właściwie się z nią dzieje, ale nie było to nic przyjemnego.
    Dotarła na miejsce niedługo później. Bez pewności czy Nico się pojawi. Nie odzywał się, a ona też nie zamierzała. Skorzystała z tego, że miała jeszcze trochę czasu i się rozciągnęła. W głowie wciąż widziała obraz tej dziewczyny, to, jak zabiera jej kawę i jej bajgle. Nie zatrzymała się po drodze po nowe, była więc głodna i bez kofeiny. Trochę na własne życzenie, ale niewiele mogła z tym już zrobić. Była na siebie trochę zła, że w taki sposób reagowała. Może nie dała po sobie poznać nic zewnątrz, ale w środku cała parowała. I to było nieprzyjemne. Raczej nie była zaznajomiona z tego typu emocjami, a wszystko zawsze na chłodno kalkulowała. Może naprawdę było jej szkoda po prostu tylko tych bajgli i kawy? Sama już nie wiedziała.
    Zirytowana na samą siebie usiadła w końcu na ławce i zdała sobie sprawę, że Nico się spóźnia. W końcu miał zajęcie. Uznała, że zaczeka jeszcze chwilę, a potem zmyje się do domu. Kusiło ją, aby napisać czy wciąż aktualne, ale tego nie zrobiła. Gapiła się jedynie na wyświetlacz. Raz na godzinę, a raz na Chestera, którego miała na tapecie. Jakoś myśl o tym, że jest zajęty zirytowała ją jeszcze bardziej. Łatwo było się domyślić w jaki sposób jest zajęty. Nie powinna w końcu być zaskoczona, że kogoś miał. Miała ochotę i potrzebę potrząsnąć sobą, aby się jakoś ogarnąć. Unosiła się o coś, co było kompletnie poza jej kontrolą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo nie musiała czekać, aby nie być już samą. Powoli spisywała go już na straty i pewnie zrobiłaby to, gdyby nie przyszedł w przeciągu następnych kilkunastu minut. Byłoby jej, nawet bardzo, szkoda. Nastawiła się na ten poranek i na wycisk, którego się spodziewała. Aktualnie miała w sobie emocje, które musiała z siebie uwolnić, a których kompletnie nie rozumiała. I czuła wręcz w kościach, że wyładuje się właśnie na Nico, który przecież nic tak na dobrą sprawę jej nie zrobił.
      To było idiotyczne.
      — Hej — przywitała się, gdy zajął miejsce obok niej. — Nie przejmuj się, wiem. Wysoka brunetka. Smakowała wam kawa i bajgle? — Zabrzmiało to o wiele bardziej złośliwie niż planowała. Miała prawo się zirytować i faktycznie czuła irytację, ale nie do końca chodziło o zabrane śniadanie.
      — Gotowa.
      Ani trochę nie czuła się gotowa. W zasadzie teraz jeszcze bardziej była gotowa, aby stąd uciec, ale podniosła się z ławki i podążyła za Nico. Dość niepewnie, bo nie wiedziała co ma w zasadzie robić. W milczeniu przyglądała się, jak zawiązywał na nadgarstkach bandaże. Kąciki ust mimowolnie uniosły się jej do góry. Zaskakujące, jak sprawnie emocje się mogły zmieniać, jednak cień irytacji wciąż był i wcale nigdzie nie odchodził.
      — Tak jest dobrze? — spytała niepewnie. Czuła się jak idiotka, kompletnie nie wiedziała co robi i w pełni polegała na jego wskazówkach i na tym, jak sam ustawiał jej ciało w odpowiednie pozycje. — Może być dziś ciężko z tą kontrolą — westchnęła pod nosem. Była jednak zdeterminowana, aby spróbować i naprawdę starała się nie myśleć o tym, że to może śmiesznie wyglądać. — Okej, co mam robić dalej?

      Może tylko trochę zazdrosna Soph

      Usuń
  21. Nie mogła mieć pretensji do tego, że Nico się z kimś spotykał. Był wolnym człowiekiem, który mógł robić to, na co tylko miał ochotę, a tak się wydarzyło, że miał ochotę na wysoką brunetkę o długich nogach. To była śmieszna, trochę drażniąca ją sytuacja. Przejmowała się tym znacznie bardziej niż powinna. Normalnie powinna była to olać, bo jaki to wpływ na nią miało? Ot, straciła tylko śniadanie, które nie kosztowało więcej niż dwadzieścia dolców. Nie była to kwota, którą bała się stracić, ale musiała przyznać, że naprawdę miała ochotę na to śniadanie.
    — Nie miałam okazji, aby być miłą dla twojej bezimiennej koleżanki. Zabrała mi to szybciej niż zdążyłam się odezwać — odparła akcentując słowo koleżanka. Naprawdę nie chciała się irytować, bo to nie był powód, aby się irytować. Powinna się raczej z tego zaśmiać. Tylko, że z jakiegoś powodu w głowie Sophii ten „problem” urósł to naprawdę wysokiej rangi. Jakby nie miała na co dzień dość problemów. Każdego dnia się z jakimś mierzyła, a ten dokładała sobie sama. — Pomyślałam, że wpadnę z jakimś śniadaniem przed. Mogłam zadzwonić, nie chciałam… nic przerywać. Nie powtórzy się.
    Faktycznie, to nie brzmiało dobrze, skoro nie pamiętał jej imienia. O ile w ogóle je mu zdradziła. Czy to miało zresztą jakieś znaczenie? Raczej nieszczególnie. Ta dziwna złość, którą poczuła powoli ustępowała, chociaż jeszcze nie zniknęła tak w pełni. Dalej gdzieś tam w pobliżu była. Chciała się jej pozbyć, naprawdę bardzo tego chciała. Poczuć się normalnie, aktualnie odnosiła wrażenie, że ktoś inny jest w jej skórze. I ktoś inny nią kieruje, a Sophia tylko obserwuje z boku to, co się dzieje i nie ma żadnego wpływu na kolejne słowa czy gesty. Było to dość niekomfortowe, szczególnie, że przecież taka nie była, a teraz najchętniej rozkręciłaby awanturę, chociaż po co i dlaczego? Może wciąż tkwiły w niej resztki złości po ostatniej awanturze w domu, która była zdecydowanie jedną z gorszych, jakie miały kiedykolwiek miejsce.
    — Nie przejmuj się. Każdemu się, chyba, to zdarza — mruknęła wzruszając ramionami. Na pewno nie jej, ale o tym mówić nie zamierzała. — Chciałam cię po prostu zaskoczyć, ale mi nie wyszło. To nic takiego. I może ona też nie pamięta twojego imienia, to jesteście po równo.
    Było to raczej mało prawdopodobne, ale kto wie czy nie trafił na równą sobie. Sophia naprawdę nie chciała nikogo i niczego oceniać, a czuła się teraz jak największy krytyk, któremu samemu przydałaby się jakaś ocena.
    Nie czuła się na ringu tak dobrze, jak myślała, że będzie się czuła. Nie oczekiwała dobrych wyników od razu, bo to zwyczajnie nie było możliwe. Postępowała według wskazówek, ale i tak czuła, że wszystko robi źle i nie tak, jak powinna. Frustracja powoli się z niej wylewała, chociaż starała się niczego po sobie nie dać poznać.
    — Wymagasz niemożliwego — westchnęła. Wiedziała co miał na myśli, ale jak miała ze sobą nie walczyć? Od przyjścia tutaj nic innego nie robiła i nie potrafiła samej siebie teraz zrozumieć. Głowa pulsowała jej od setki myśli, była jednocześnie zdeterminowana, aby nie kończyć tego tu i teraz. Obiecała sobie, że się nie podda, a nie pozwoli przecież na to, aby jedna i to w dodatku głupia rzecz wytrąciła ją z równowagi na resztę dnia. To dopiero byłoby idiotyczne. — Brzmiało to o wiele łatwiej, jak mówiłeś o wszystkim — dodała.
    Skinęła głową na znak, że przyjęła do wiadomości to, co mówił.
    — W ten sposób? — upewniła się, unosząc lewą rękę i prostując prawą w dość wolnym tempie, aby jedynie się upewnić, że właśnie o to mu chodziło. — Dziwne uczucie — przyznała. — Więc tak, osłona. Atak. Nogi cały czas w ruchu?

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  22. Z jednej strony była podekscytowana doświadczaniem czegoś nowego, a z drugiej miała wrażenie, że każda osoba, która znajduje się na Sali – nie ważne, jak blisko czy daleko – gapi się na nią i ocenia. Wszyscy byli zajęci sobą, nikt kompletnie nie zwracał uwagi na ich dwójkę, a nawet jeśli to robił to w taki sposób, że nie dało się poznać. Starała się skupić przede wszystkim na słowach Nico i jego poleceniach, Nie opierała się, kiedy zmieniał ustawienie jej ciała. To w końcu on był ekspertem, a ona tylko się uczyła.
    — Postaram się — westchnęła. Tylko trochę była zirytowana, że nie idzie od początku książkowo, ale przecież nie mogło tak być, kiedy nigdy przedtem nie miała z tym styczności. Była tu pierwszy raz, nigdy wcześniej nawet się nie zastanawiała, jak ten proces wygląda. Może wcale nie był tak skomplikowany, na jaki się wydawał i brunetka sama sobie to utrudniała. Setka myśli w głowie na pewno jej nie pomagała w skupieniu, którego teraz naprawdę potrzebowała. Była rozkojarzona bardziej niż by tego chciała. Nie tylko przez sytuację rano, ale Nico też ją rozpraszał, co było zaskoczeniem. Przecież wiedziała, że będzie blisko, a jednak za każdym razem, kiedy jej dotykał myśli wędrowały w zupełnie inną stronę, a skupienie ulatniało się niczym powietrze z pękniętego balonika. To było dziwne uczucie, którego chciała się pozbyć, żeby móc być obecną tu duchem i ciałem, a nie jedynie ciałem, nad którym kontrolę miał ktoś inny.
    Powtórzyła pod nosem, dla samej siebie, to co powiedział jej Nico. To pomagało w skupieniu i w tym, aby więcej informacji do niej dotarło. Nie chciała, aby uznał to za stracony czas. Była może myślami w innych miejscach, ale naprawdę zależało jej na tym. Nawet nie dlatego, że nie chciała wyjść na kogoś, kto poddaje się po jednym nieudanym razie. Poniekąd chciała udowodnić sobie samej, że poradzi sobie z takim wyzwaniem. Te z kolei okazało się trudniejsze niż zakładała, ale nie było to teraz ważne. Miała świetnego nauczyciela, w końcu przy kim lepiej się tego nauczy, jak nie przy osobie, która niejedne walki wygrała i była w tym mistrzem?
    Z każdym kolejnym razem było łatwiej, a dziwne uczucie zaczęło znikać. Zaczynała coraz bardziej się w tym łapać i ogarniać co robić. Jej ruchy może nie były, jeszcze, płynne, ale już o wiele lepsze niż chwilę temu.
    Dość niepewnie podeszła do worka treningowego. Jakby ten miał jej oddać, kiedy mocniej uderzy. Pierwszy raz był… wart pominięcia. Zawzięła się w sobie za to kolejnym razem, nie spodziewając się po sobie tego, ile ukrytej siły miała. Gdyby ktoś się jej zapytał o czym myślała w tym momencie, nie byłaby w stanie odpowiedzieć, bo nie wiedziała.
    — Nie doceniłeś mnie po prostu — rzuciła rozbawiona. Pozytywne komentarze zdecydowanie dobrze na nią działały. Jeszcze nie potrafiła określić, jak się czuła, ale było wiele nowych uczuć, których nazwać nie umiała.
    Był to zupełnie inny rodzaj wysiłku, do którego była przyzwyczajona. Ale podobało się jej. Nawet, jeśli wciąż nie szło jej dobrze, ale robiła jakieś postępy i chciała wierzyć, że Nico nie mówi niczego z grzeczności. Jeśli byłaby naprawdę beznadziejna to nie byłoby sensu, aby oboje tracili tutaj czas.
    — Na tobie? — powtórzyła nieco zaskoczona. Nie myślała, że tak szybko to nastąpi. — Okej — mruknęła niepewnie. Ten wyzywający uśmieszek na jego twarzy dodał jej trochę pewności. Ustawiła się tak, jak tłumaczył jej to już wiele razy i na moment jeszcze zamknęła oczy. Wzięła głębszy wdech, aby po chwili powoli wypuścić powietrze z płuc. W myślach ciągle powtarzała sobie jego słowa. Nie liczyła na nic. Worek był łatwym przeciwnikiem. Stał w miejscu gotów na każdy cios, ale człowiek? Z tym było już o wiele trudniej. Nieprzewidywalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Determinacja z niej teraz niemal wypływała. Osłona, atak, nie stać w miejscu. I to zrobiła. Cios był na tyle precyzyjny, na ile potrafiła, ale nie trafił w zasadzie nigdzie. Dostrzegła trochę rozbawioną minę Nico, która z jakiegoś powodu dała jej większego kopa do działania.
      — Nie śmiej się — mruknęła, choć sama była tym rozbawiona trafieniem w powietrze, a nie w niego. Poprawiła swoją pozycję, tym razem chcąc się skupić jeszcze bardziej. O ile to w ogóle było możliwe. Przymrużyła oczy, dalej widząc ten sam wyzywający uśmieszek sprzed chwili, a w jego oczach błyskały wesołe iskierki. Bawiło go to. I ani trochę mu się nie dziwiła, będąc na jego miejscu też pewnie świetnie by się bawiła i śmiała w środku.
      Wzięła głęboki wdech, nim znów ustawiła się do pozycji, aby zadać cios. Nie spuszczała wzroku z Nico. Uniosła kąciki ust. I zamachnęła się. Wkładając w to całą siłę, którą była w stanie teraz w sobie znaleźć. Zaskoczyła samą siebie, kiedy trafiła, a jeszcze bardziej się zaskoczyła, kiedy zorientowała się, jak trafiła. Szeroko otworzyła oczy, nie do końca wiedząc na co patrzy.
      — O mój Boże. — Cicho szepnęła i zrobiła krok w tył. Opuściła ręce wzdłuż ciała i po prostu patrzyła, nie do końca pewna które z nich było w większym szoku.

      Soph

      Usuń
  23. Była zawzięta, jak jeszcze nigdy przedtem. Każde kolejne słowo jednocześnie ją irytowało i motywowało, aby próbować dalej. Tyle samo razy chciała zerwać z siebie rękawice, rzucić je pod siebie i odejść, jak próbować po raz kolejny, kolejny i znowu, dopóki nie osiągnie satysfakcjonującego momentu. Zmęczyła się o wiele szybciej niż się spodziewała. Był to nowy rodzaj wysiłku, od jakiegoś już czasu była na nogach. Używała ciągle rąk, a nie była przyzwyczajona do trzymania ich w górze przez tak długi okres czasu. Nie potrafiła jednak ukryć tego, że naprawdę zaczęło się jej to podobać. Jeszcze niedawno była tego niepewna, zastanawiała się czy w ogóle odnajdzie się w takim sporcie. Wciąż nie zamierzała robić z tego kariery, ale przyjście co jakiś czas, aby wyżyć się na worku? Jak najbardziej wchodziło w grę. Czuła, jak na czole zbierają się kropelki potu, a koszula przykleja się do ciała. Powinna wybrać coś bardziej obcisłego albo ją zdjąć jeszcze przed i zostać w samym sportowym staniku. Zdawało się, że wszystko ją teraz drażni, a w szczególności wyraz twarzy Nico. Nie w złym sensie. Motywował ją i sprawiał, że dzięki niemu chciała próbować dalej. W tej chwili działał na nią trochę, jak czerwona płachta na byka.
    — Zaczyna mi się podobać — rzuciła krótko. Starała się skupić na swoich ruchach i na nim, a nie na rozmowie. Jeszcze to nie był ten etap, aby robić dwie rzeczy jednocześnie. Była w tym nowa, nieobeznana i potrzebowała chwili, żeby załapać. Chociaż ze swojego punktu widzenia czuła, że wcale nie jest tak źle. Spodziewała się większej tragedii, a wcale przecież tak nie było. To było miłe zaskoczenie. Jeszcze nie skończyli tego treningu, a nie mogła się doczekać kolejnego. Z tym, że nie była pewna czy stąd wyjdzie o własnych siłach.
    Całkiem wyłączyła się na obecność innych osób. Była tylko ona i Nico. Nic więcej teraz nie istniało i nie miało znaczenia. Nie słyszała głosu jego znajomego, który go rozproszył. Przygotowywała się do wymierzenia ciosu i była na tyle zawzięta, aby go wykonać. Kompletnie zatraciła się w tym momencie. I stało się, tak po prostu się stało. W pierwszej chwili zalała ją fala wstydu i pojawiła się chęć, aby zacząć go przepraszać. Pojawiła się też myśl, że będzie za to zły, a dobra zabawa właśnie się skończyła. Mimo, że wcale nie miała powodów, aby w ten sposób o nim myśleć czy brać chociażby pod uwagę taką możliwość.
    Trwało to jednak chwilę, ale jej policzki i tak się zarumieniły. Mimo, że widziała na jego twarzy coś na kształt podziwu. Dodatkowe śmiechy, nie z niej co było dość jasne w tej sytuacji i oklaski dodatkowo dziewczynę speszyły. Chyba sama nie wierzyła w to, co właśnie się tutaj wydarzyło. Stała przez moment w bezruchu, pozwalając na to, aby wszystkie informacje do niej powoli dotarły. Było to tak dziwne i niespodziewane, że kompletnie nie wiedziała, jak ma się zachować.
    Wzięła głębszy wdech, zanim się odezwała.
    — Mówiłam, że mnie nie doceniasz — powiedziała. Musiała przyznać się przed sobą, że była z tego dumna. Tak trochę i miała do tego pełne prawo. W końcu, hej, przyłożyła mu. Może nie było to planowane i z pewnością wyglądałoby inaczej, gdyby patrzył na to, co robiła w tym momencie, a nie rozglądał się za kumplami. Uniosła dumnie głowę, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. O wiele łatwiej znosiła tę sytuację, gdy widziała, jak reaguje. Teraz nie mogła już sobie wmawiać, że zrobiła coś źle. — Zachowam tę informację dla siebie. Może tak, a może nie. Domyśl się — dodała i puściła mu oczko rozbawiona. — Tak? I w jaki sposób ta zapłata miałaby wyglądać? — spytała. Tym razem to jemu posyłając wyzywające spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle nie powinna była się gniewać za rano. To nie była jego wina, a ona… Cóż, to w zasadzie nie miało większego znaczenia. Nie było sensu, aby to dalej roztrząsać. Mo zna było za to uznać, że są teraz po równo. Ona straciła śniadanie, a Nico dosłownie dostał.
      Przetarła ramieniem czoło, chcąc odgarnąć włosy, które uciekły z kucyka i kleiły się teraz do spoconej twarzy brunetki. Oddychała też bardziej miarowo teraz, spokojniej.
      — Nic ci nie jest? — spytała po chwili. Nie wyglądał, jakby bardzo cierpiał, ale przyjemne to raczej też nie mogło być. — Miało być szybko, więc… Zrobiłam to. Nie moja wina, że tak łatwo cię rozproszyć.
      Trochę się jej poszczęściło, ale zamierzała mu to jeszcze przez jakiś czas wypominać. Tylko po to, aby samej obrosnąć w piórka. W końcu kto by się spodziewał, że już za pierwszym razem tak jej pójdzie? W ogóle nie brała pod uwagę, że kiedykolwiek doszłaby do takiego momentu z nim, a tu proszę! Zdawało się, że oboje byli tym zaskoczeni. Przyjrzała mu się uważniej, jakby szukała większych śladów po walce.
      — Przeżyjesz. Więc… To znaczy, że wygrałam? — spytała z wesołym uśmiechem. Potrząsnęła głową próbując, znowu, pozbyć się irytującego kosmyka, który nachodził jej na oczy i łaskotał w twarz. Zaczepił się jednocześnie o rzęsy i powoli stawało się to niekomfortowe, gdy włos prawie że dotykał oka.

      Soph

      Usuń
  24. Sophie miała w sobie naprawdę wiele emocji, a z większością nie potrafiła sobie swobodnie poradzić. Odnosiła wrażenie, że teraz właśnie tutaj – celując w Nico – znaczna ich część z niej uchodzi. Było w tym coś wyzwalającego, chociaż jeszcze nie potrafiłaby sensownie ubrać w słowa tego, co czuła. Pomijając chwilowe wyrzuty sumienia spowodowane tym nagłym, niespodziewanym uderzeniem, którego wcale nie planowała.
    — To była twoja nieuwaga — odparła. Poniekąd również jej. Specjalnie tego nie zrobiła i nie wykorzystałaby tego momentu, gdyby sama zdawała sobie sprawę z tego, że Nico na tę parę sekund nie zwraca na nią uwagi. Chciała się tego nauczyć, ale nie wygrywaniem przez przypadek czy wykorzystując momenty, w których jego myśli są gdzieś indziej. Podchodziła, według siebie, do całej tej sprawy naprawdę profesjonalnie, a przynajmniej się starała sprawiać takie wrażenie. — Ej, to nie były sztuczki! Uznajmy, że dopisało mi szczęście, ale i tak nie pozwolę ci o tym zbyt szybko zapomnieć.
    Nieszczególnie zamierzała chwalić się tym na lewo i prawo. Nawet, gdyby to były raczej marne szanse, że ktoś jej uwierzy. To było między nimi, coś co mogło przerodzić się w żart, który będą rozumieli tylko oni, gdyby znów przypadkiem znaleźli się w większym towarzystwie.
    Sophia była zdeterminowana, aby wykorzystać ten czas najlepiej, jak tylko się dało. To wszystko wciąż było niezwykle nowe oraz obce, ale podobało się jej to, że nie stała w miejscu i nie patrzyła się na niego nie rozumiejąc co do niej mówi. Nawet jeśli czasem potrzebowała, aby przetłumaczył jej coś dwa razy, to prosiła o to głównie, dlatego, aby na pewno dobrze zrozumieć. Nie chciała zbytnio obrosnąć teraz w piórka z zadowolenia, ale jak miała tego nie robić, kiedy mu przyłożyła? Było w tym coś zabawnego. Soph wcale nie należała do wysokich dziewczyn, do tych szczególnie niskich też raczej nie, ale nikt raczej nie spodziewałby się po niej, że przyłoży komukolwiek, a gdyby próbowała – wyglądałoby to komicznie. Przez przypadek czy też nie, ale zaliczyła swoje pierwsze uderzenie i zamierzała być z tego dumna. I to na pierwszej lekcji.
    Kiedy ustawiała się w odpowiednią pozycję, starała się nie uśmiechać do siebie i nie myśleć o tej jednej wygranej, ale było ciężko. To mogło się po raz kolejny nie powtórzyć, nie skoro teraz był skupiony i nie rozglądał się za kolegami. Nie chciała też, aby ułatwiał jej zadanie i specjalnie się podkładał, ale o to akurat go nie podejrzewała. Miała raczej nadzieję na to, że będzie jeszcze trudniej niż do tej pory. Czuła się zachęcona, a jego komentarze zarówno te pozytywne, jak i negatywne, kiedy tłumaczył, co powinna robić, tylko dodatkowo brunetkę nakręcały. Było ciężko, chwilami brakowało jej tchu, ale bawiła się świetnie. Traktowała to przede wszystkim jako zabawę, a nie cel, który musi osiągnąć za wszelką cenę. Nawet, gdyby wyszła stąd bez choćby minimalnej satysfakcji, byłaby zadowolona. Zadowolona była jednak bardzo.
    Jasne, że byłoby fajniej, gdyby wszystko wychodziło jej od razu. Tylko czy wtedy czegokolwiek by się nauczyła? Prawdopodobnie nie. Czuła lekką frustrację, kiedy nie szło po jej myśli, trafiała źle lub wcale. Nico, który się poruszał też nie ułatwiał zadania, ale kto powiedział, że cały czas będzie trafiała w nieruchomy cel? Dziewczyna wkładała w to wszystko, co miała i starała się wypaść dobrze, przyswoić wiedzę i wykorzystać nowe informacje, których dostarczał jej młody mężczyzna.
    — A to nie było na poważne? — Spytała. Wykorzystała tę chwilową przerwę, aby złapać oddech. Chętnie by usiadła, ale podejrzewała, że jak to zrobi to już nie wstanie, a bawiła się zbyt dobrze, aby przerywać w tym momencie. — Podobno uczę się od najlepszych. Oby uczeń nie przerósł mistrza, bo będziesz miał wtedy konkurencję — zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uniosła głowę zaciekawiona pomysłem, który padł.
      — A co, jeśli przegram? — spytała. To była o wiele bardziej prawdopodobne. Nie chciała sobie odmawiać przyswojonej dziś wiedzy, ale oboje dobrze wiedzieli, że to był czysty przypadek, kiedy go trafiła. Może, gdyby nie była w tym początkująca to faktycznie miałaby jakieś szanse, ale tak? Szczęście musiałoby po raz drugi porządnie jej dopisać. Jakaś szansa może istniała, ale była niewielka. Zamierzała ją również znaleźć. Nikt chyba nie lubił przegrywać. Sophia co prawda raczej porażki ponosiła z godnością, ale teraz naprawdę bardzo nie chciała się z porażką mierzyć. Chyba chciała coś sobie udowodnić, ale jeszcze nie wiedziała co to takiego miało być.
      Postawa Nico wiele jej mówiła. Gdyby teraz się wycofała, wyszłaby na tchórza, którym bywała w wielu sytuacjach w życiu, ale to nie była jedna z nich. Zrobiła krok w jego stronę, przez chwilę mierząc się z nim na spojrzenia. Początkowo chciała rzucić tekstem, który sugerowałby, że z pewnością uda się jej wygrać, ale raczej nie powinna była chwalić dnia przed zachodem słońca. Jeszcze przyniosłoby jej to pecha.
      — Niech będzie. Może mi się uda. Sporo się nauczyłam, wykorzystam to i… zobaczymy co z tego wyjdzie. — Powiedziała. Chciała pokazać mu na co ją stać i że spędzony tu czas wcale nie był zmarnowany. — Skoro masz być cały mój, jeśli wygram, nie mogę odmówić — dodała — mam nadzieję, że lubisz karaoke.

      Soph

      Usuń
  25. — To było… aż tak mocne? — spytała, bo chyba nie do końca wierzyła, że mogła naprawdę mu tak mocno przyłożyć. Przecież to nie było możliwe, prawda? Kompletnie nie znała swojej siły, robiła to po raz pierwszy w życiu i chociaż to wyglądało groźnie to nie sądziła, że mogło okazać się groźne. Przecież był tutaj, śmiał się z całej sytuacji i zdawał się być pod wrażeniem. Uznała wcześniej, że nie będzie tego przeżywać, a teraz zaczynała się martwić czy nie popełniła jednak błędu. Ufała Nico i przecież, gdyby naprawdę było bardzo źle to nie byłby taki zadowolony i nie nakręcałby jej do dalszego próbowania. — Obrywasz mocniej podczas treningów czy na walkach, nie wmówisz mi, że ja mogłam prawie cię zabić. Przyznaj się, że po prostu chcesz, abym się nad tobą teraz zlitowała — rzuciła, a w ciemnych oczach brunetki pojawiły się wesołe iskierki. Odkrywała części siebie, o których wcześniej nie miała pojęcia. Była dziś bardziej sarkastyczna i śmiała, zwykle takie zachowania u niej nie miały miejsca, ale Nico… Nico sprawiał, że była gotowa do przekroczenia pewnych granic. Wolała na co dzień siedzieć w swojej komfortowej bańce, której opuszczanie było najgorszą karą, jaka tylko mogła ją spotkać. Dziś robiła naprawdę wiele kroków poza nią i to było niesamowite, jak dobrze się z tym faktem czuła. Rzadko kiedy takie wycieczki poza znane sobie kręgi były komfortowe czy miłe. Być może, a raczej z całą pewnością, chodziło również o towarzystwo, bo gdyby była tu z kimkolwiek innym najpewniej nie bawiłaby się tak dobrze. Mimo zmęczenia, obolałych mięśni i braku tchu.
    — Zakładasz, że kiedyś się tam znajdziemy? — Rzuciła z uniesioną brwią. To dopiero byłoby widowisko, na które świat z całą pewnością gotów nie był. — Nie puszę się! — Zaprotestowała ze śmiechem. No dobrze, może troszeczkę to robiła, ale kto na jej miejscu byłby skromny i udawał, że nie ma powodu do dumy? Oczywiście wolałaby, aby obyło się bez ofiar, ale skoro wyszło, jak wyszło to większego wyboru nie miała i musiała cieszyć się z tego, co zaoferował jej los. Ten z kolei był dziś naprawdę przewrotny. Raz podkładał jej kłody pod nogi, aby innym razem szło jej gładko i bez większych problemów. To było frustrujące, a jednocześnie było przecież częścią nauki i nie mogła tego tak po prostu przeskoczyć. Nie ważne, jak bardzo chciałaby już teraz być najlepszą.
    — Mam wprawę z kopaniem dołów, nie martw się. Sekretów też dotrzymać potrafię, nikomu nie zdradziłabym, gdzie zakopaliśmy ciało — zaśmiała się. Cokolwiek wymyśli i tak pewnie będzie zadowolona. Protestowałaby jedynie przed klubami czy imprezami, ale akurat nie pomyślała, że zależałoby mu na imprezie w jej towarzystwie. Znalazłby kogoś o wiele lepszego, kto nie psułby atmosfery swoim humorem. — Nie liczyłam na fory — dodała. Jeśli miała wygrać, a zależało jej, to na jasnych i prostych warunkach. Ma dać z siebie wszystko. Była dorosła, w miarę, nie potrzebowała tego, aby ktokolwiek jej ułatwiał zadanie.
    Analizowała dokładnie każde jedno słowo, które dziś do niej powiedział Nico. Przypominała sobie wszystkie rady, jak poprawnie stać, która ręka pierwsza, jak szybko się ruszać. Chciała być dokłada. Starała się, naprawdę się starała. I chociaż zależało jej na tym, aby wygrać to powtarzała sobie, że tutaj przecież chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę, a nie faktyczną rywalizację. To uczucie co prawda ją napędzało, ale wciąż mimo wszystko chciała wyjść stąd z poczuciem, że spędzony tutaj czas był dobrą zabawą, a także ciekawą lekcją. Reszta to były tylko przyjemne dodatki.
    Myśli o dobrej zabawie jednak prędko uciekły z jej umysłu, kiedy tylko zaczęła. Myśli przesłaniało jej to, aby dobrze wypaść, ale przede wszystkim, aby wygrać. Ta dziwna, ale ciekawa na swój sposób rywalizacja coraz bardziej zaczynała się jej podobać. Irytowało ją to, jak sprawnie i szybko Nico przed nią ucieka, co skutkowało uderzaniem w powietrze. Nie raz i nie dwa wypuściła z siebie sfrustrowane westchnięcie, ale nie poddawała się i walczyła zacięcie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotarło do niej, że może przed przyjściem tutaj powinna była obejrzeć więcej filmików na YouToube z jego walk, aby się lepiej przygotować. Zrobiła research, bo nie lubiła być nieprzygotowana, ale słowa na ekranie nijak miały się do rzeczywistości, która okazała się być zupełnie inna i o wiele bardziej męcząca niż podejrzewała.
      W końcu też powoli zaczynała łapać sposób poruszania się blondyna. Powoli, ale jednak. Raz robiła coś dobrze, innym razem wychodziło kompletnie nie po jej myśli, ale robiła postępy i to się w końcu liczyło. Była też gotowa ponieść porażkę, ale do samego końca wierzyła, że się jej uda. Nawet z forami, jeśli zdecydowałby się na chwilę odpuścić. Chociażby po to, aby nie było jej przykro, że zawaliła. Może byłoby tylko trochę, ale to nie byłby koniec świata. Kolejnym razem by się jej udało.
      Udowodniła, przede wszystkim sobie, że czegoś jednak się nauczyła. I mimo irytacji, która często się pojawiała, wiele w głowie z tego dnia jej zostało. Sama przez chwilę nie dowierzała, gdy wycelowała niemal idealnie w Nico. Przez parę sekund, podobnie jak wtedy, zamarła w miejscu niedowierzając, a po chwili wydała z siebie wesoły okrzyk i podskoczyła w miejscu, wyrzucając ręce w górę.
      Wesoło się zaśmiała i po chwili odetchnęła z ulgą. Nie tylko dlatego, że wygrała, ale przede wszystkim, że to był już koniec.
      — Dziękuję — ukłoniła się nisko, jakby właśnie kończyła przedstawienie na deskach teatru. Wyprostowała się i spojrzała na Nico bardzo zadowolona z siebie. — Jak mówiłam, mam dobrego nauczyciela. Dzięki, to wszystko było… zaskakująco ciekawe i zadowalające.
      Nie była do tego początkowo przekonana, a teraz była sobie wdzięczna, że jednak to zrobiła.
      — Serio, dzięki. Świetnie się bawiłam.

      Soph

      Usuń
  26. — Mam nadzieję, że wiesz, że to był czysty przypadek. I tylko trochę jestem z tego dumna — odpowiedziała żartobliwie. Wolałaby, gdyby nie doszło do żadnej fizycznej krzywdy, ale na to było trochę za późno. Jednak, skoro Nico podchodził do tego żartobliwie, to dlaczego Sophia miałaby tego nie robić? Oboje zdawali sobie w końcu sprawę z tego, że nie zrobiła tego z premedytacją. — Załatwimy ten lód, a co do całusa… chyba też się dogadamy.
    Pokręciła głową, trochę rozbawiona tą wizją, ale po tym zdecydowanie mu się należał. W końcu nie od dziś było wiadomo, że całusy działają najlepiej na wszelkie bóle. Dla Soph to były zwykłe, niewinne zaczepki, które nie miały drugiego dna. Z kolei brunetka nie była żadną cnotką, aby obrażać się za chociażby swobodną myśl znalezienia się blisko mężczyzny. Czuła się przy Nico swobodnie, gdyby było inaczej prawdopodobnie nie byłaby nawet w ułamku zadowolona z takiej oferty i nie ciągnęłaby tego dalej obiecując, że coś na to zaradzą.
    — Miałam ochotę poddać się wiele razy, ale chyba musiałam coś sobie udowodnić. To zrobiłam, a poza tym, wiesz co powiedzieć, żeby człowieka wkurzyć i zmotywować do dalszej walki — wyjaśniła. Na samo wspomnienie jego zadziornego uśmiechu czy słów, aby ruszała się szybciej, sprawniej czuła przypływ adrenaliny. I gdyby nie fakt, że była zmęczona to mogłaby cisnąć dziś dalej, ale odpoczynek zdecydowanie był im obojgu teraz potrzebny. — Znowu to robisz — zwróciła uwagę i machnęła ręką, jakby chciała, żeby sam na siebie spojrzał i dostrzegł do czego doprowadził. Iskierki w oczach, uniesione kąciki ust. Wyglądało to trochę tak, jakby chciał jej dopiec, ale w ten pozytywny sposób.
    — Masz czas za tydzień o tej samej porze? — spytała w odpowiedzi na jej ewentualny powrót na trening. Spodobało się jej tutaj, więc oczywiście, że chciała wrócić na kolejny trening. Tym razem bogatsza w nowe doświadczenia. — No chyba, że jednak nie chcesz znów dostać pokonanym przez świeżaka. Zrozumiem to — dodała. Sophia uśmiechnęła się zaczepnie, trochę tylko może chciała się z nim podrażnić. Był w końcu tylko nowincjuszką, która jeszcze nie do końca wiedziała co robi, a zaszła… Cóż, dość daleko w swoim odczuciu.
    — Prawie zapomniałam, że wisisz mi bajgle i kawę. Nie odmówię.
    Jakakolwiek złość, która w niej siedziała przez całą tę sprawę, zniknęła. Wesoło się uśmiechała, była zadowolona z tego, jak potoczyła się reszta poranka i może więcej już nie będzie mu dokuczała, że straciła bajgle. To w zasadzie była dość zabawna sprawa. Jednocześnie trochę przykra, ale chyba rozumiała czemu tamta dziewczyna ją spławiła. Zresztą, nie chciała o tym dłużej myśleć.
    W szatni zeszło się jej trochę dłużej niż planowała. Zajęło jej chwilę, aby wysuszyć włosy, które łatwo suszarce się nie dawały, a nie chciała wychodzić z mokrymi. Te, jak zwykle żyły swoim życiem i zdawało się jej, że pokręciły się jeszcze bardziej. Przeczesała je palcami. Wskoczyła w jasne jeansowe spodnie i włożyła niebieski sweterek. Chciała zrezygnować z makijażu, ale w ostatniej chwili zrobiła go szybko, aby przykryć cienie pod oczami i chociaż trochę zamaskować zmęczenie.
    — Zeszło mi dłużej niż myślałam — westchnęła, kiedy w końcu wyszła z szatni i dostrzegła Nico. I tak się pospieszyła, ale jakoś nieszczególnie chciała wyglądać, jakby właśnie zeszła z wybiegu. Wychodziła z siłowni, nikt kto z niej wychodził nie miał prawa wyglądać szczególnie dobrze. — To co, kawa i bajgle czy wpadłeś na jakiś inny pomysł ze śniadaniem? Umieram z głodu i tak, to twoja wina — dodała. Jednak nie zamierzała zbyt szybko odpuścić tego zdarzenia, ale tym razem wydźwięk jej słów był pełen humoru i pozbawiony jakichkolwiek wyrzutów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją uwagę skupiała na Nico, więc nie, ale nie dostrzegła tego, że sama znalazła się w centrum zainteresowania. I chyba tak było nawet lepiej. W takich chwilach starała się zwykle ignorować fakt, że ludzie mogą się nią interesować. Łatwiej było funkcjonować, gdy wmawiała sobie, że to nie o nią chodzi. Jak teraz, wolała myśleć, że ewentualne zainteresowanie jest spowodowane tym, że jest tu z Nico, który nawet jeśli był częstym gościem – to z pewnością wciąż wzbudzał sensację w każdym miejscu, w którym by się nie pojawił.

      Soph

      Usuń
  27. Czasami wystarczyła chwila nieuwagi do nieszczęścia. Nie byłaby w stanie sobie wybaczyć, gdyby coś poważniejszego się stało. W zasadzie to nawet teraz miała małe wyrzuty sumienia, które maskowała swoim udanym zwycięstwem. Już było bez znaczenia czy Nico dawał jej fory czy nie. Cieszyła się, że cokolwiek osiągnęła i nie wychodziła z totalną porażką z siłowni. Wolałaby mimo wszystko, aby trening obył się bez jakichkolwiek urazów, ale na to chyba nie było lekarstwa, a ten sport równał się z urazami. Czego Nico był bardziej świadomy niż ona sama. Ten świat był dla niej kompletną nowością, ale była gotowa, aby zacząć go odkrywać coraz głębiej. Brunetce czas spędzony tutaj spodobał się o wiele bardziej. Rano, kiedy jeszcze leżała w łóżku głaszcząc śpiącego obok Chestera, zastanawiała się, jak potoczy się ten dzień i czy będzie dalej tym zainteresowana. Brała, jak najbardziej, pod uwagę to, że może się jej to całkiem nie spodobać i uzna to wszystko za stratę czasu i coś, czego robić nie powinna. Pozytywnie się zaskoczyła. I była z tego powodu bardzo zadowolona. Mogła nie tylko wyrzucić z siebie, trochę, ciążących w niej emocji, ale znaleźć też nowe zainteresowanie. Te, co prawda, wolałaby raczej rozwijać tylko w towarzystwie Nico. Jakoś wątpiła, że sama z siebie zapisałaby się na jakieś zajęcia dodatkowe.
    Miała sporo frajdy z jego towarzystwa, które było relaksujące i niewymagające. To również było zaskoczeniem. Raczej po spotkaniu na tej pierwszej imprezie żadne z nich nie myślało, że spotkają się jeszcze później. Luźno wtedy rzuciła, aby się odezwał, ale tego nie zrobił, a dziewczyna nie planowała się narzucać. Kolejne wydarzenia splątały ich drogi po raz kolejny, a oni z tego zrobili jakiś użytek. Wyszło to dość naturalnie i całkiem jej to odpowiadało. Nie znosiła wymuszonych rozmów czy spotkań, bo tak wypada, czy trzeba.
    Nie miała też w zasadzie żadnych wymagań co do tego, jak ta znajomość ma wyglądać. Nastawiła się na luźne spotkania od czasu do czasu. Czego niby miałaby od niego innego chcieć? Rozgłosu? Pieniędzy, które mogłyby na nią spaść, bo się przy nim kręci? Miała to wszystko. Gdyby tylko zechciała w przeciągu kilku dni mogłaby zostać influencerką, pokazywać co je na śniadanie, wrzucać co nosi, jakich używa kosmetyków, ale zupełnie tego nie potrzebowała. Prawda była taka, że brakowało jej znajomych. Była trochę samotna, do czego nie chciała się zbytnio przyznać. I to na własne życzenie. Przez większość czasu ta samotność jej odpowiadała, ale powoli robiła się męcząca i miło było mieć kogoś z kim można wyskoczyć na miasto. Ceniła sobie swoje towarzystwo, ale to czasami było męczące.
    — Owszem, twoja — przytaknęła mu rozbawiona — przewidywalne? Wiesz co, gdybyś go spróbował to wiedziałbyś, że nie ma w nich nic przewidywalnego. Nie znajdziesz lepszych w całym Nowym Jorku i kiedyś ci to udowodnię. Chyba, że znowu jakaś znajoma mi je wyrwie z rąk i weźmie dla siebie — dodała wzruszając ramionami. Oczywiście, że nie mogła się powstrzymać przed tą drobną uszczypliwością. Jeszcze dziś mu o tym zapomnieć nie da, chociaż podejrzewała, że jak tylko poczuje zapach dobrego jedzenia to temat zmieni się samoistnie.
    — Póki co przekonałeś mnie naleśnikami. Kolejna knajpka, o której mam nie mówić? — zagadnęła zbierając się do wyjścia. Propozycja takiego śniadania była nie do odrzucenia. Nawet, gdyby chciała upierać się przy swoim to nie potrafiłaby długo tego robić. Z jakiegoś powodu łatwo było jej zgodzić się na wszystko, co proponował. Nawet jeśli do tej pory były to głównie propozycje z jedzeniem. — Jestem padnięta. I pewnie jutro nie będę mogła się ruszyć, jak już do mnie ten cały wysiłek dotrze — dodała. Z jednej strony nie mogła się doczekać tego bólu, który przy każdym kroku będzie przypominał o mile spędzonym czasie, a z drugiej już wiedziała, jak upierdliwe to będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Och, prawie zapomniałam.
      Odwróciła się w stronę Nico, zanim jeszcze wyszli z siłowni. Musiała stanąć na palcach, aby dosięgnąć do jego twarzy. Złożyła krótki pocałunek w miejscu, które przez nią ucierpiało.
      — Teraz powinno być już lepiej.

      Soph💋

      Usuń
  28. Bajgle były bez dwóch zdań najbardziej popularnym jedzeniem w całym Nowym Jorku, a Sophia była ich największą fanką. Odwiedziła chyba setkę miejsc, dopóki nie znalazła tego jednego, które w pełni jej odpowiadało. Przed uczelnią zawsze zaglądała do swojej ulubionej kawiarni, gdzie serwowali najlepsze bajgle z równie dobrą kawą. Choć tę akurat wolała przygotować w domu, ale nie zawsze miała czas, a raczej nie zawsze miała chęć, aby spędzać w domu więcej czasu niż to było koniecznie. Wygodniej było zebrać się po cichu i wyjść bez oglądania kogokolwiek.
    — Zorganizuję ci taką degustację bajgli, że nie będziesz chciał jeść już nic innego na śniadanie — zapewniła. Była jak najbardziej poważna, jeśli faktycznie chciał się przekonać, czy są tak dobre, jak mówiła, to była gotowa odwalić szopkę, która pozwoli mu samemu sprawdzić i przyznać jej rację. Nie mogła się doczekać, aż usłyszy miałaś rację. To chyba mogło być nawet bardziej satysfakcjonujące niż dzisiejsza wygrana lub na równi satysfakcjonujące.
    — Cholera, a już myślałam, że będę mogła tam przyprowadzić wszystkich swoich znajomych — cmoknęła z dezaprobatą i wywróciła oczami. Nawet, gdyby chciała to nie potrafiłaby zbyt długo grać. Nie, kiedy patrzył na nią w taki sposób i uśmiechał się w ten zabójczy sposób. Nie, stop. Naczytała się zbyt wielu romansów i zaczynała wyobrażać sobie rzeczy, które nie miały miejsca. Poniekąd romantyzowała wszystko w swoim życiu, szukając w najmniejszych drobnostkach czegoś miłego. Droczyli się tylko ze sobą. Nic, poza tym. Tylko tyle albo aż tyle. Jeszcze nie wiedziała. Była pewna tego, że nie chciała popsuć tej relacji, gdyby przypadkiem zaczęła przekraczać w myślach granice, o których do tej pory nie miała pojęcia. Doszukiwała się teraz rzeczy, które nigdy nie miały miejsca i miejsca mieć nie będą, bo z jakiej racji? Naprawdę zaczynało jej odbijać.
    — Wielu rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz — powiedziała. Poznawali się dopiero tak naprawdę. Co z tego, że znali się od małego, dzielili jedną szkołę i setkę wspomnień z wczesnych lat? Byli teraz zupełnie innymi ludźmi, ale Soph z przekonaniem mogła powiedzieć, że lubi tego Nico, którym przy niej był. Nawet jeśli to była wersja specjalnie dla niej, to się jej podobała. — Och, jeszcze jeden? Wymagający pacjent, a tak dobrze maskowałeś ból. Chyba zacznę podejrzewać, że trochę wtedy kłamałeś albo kłamiesz teraz.
    Przymrużyła oczy, chwilę się zastanawiając czy powinna to robić. Ale co miało ją powstrzymać? I przede wszystkim kto? Nie licząc samej siebie. I nie powstrzymała się. Bawiła się zbyt dobrze, aby teraz robić krok do tyłu i uciekać. Sama zaczęła tę grę i wcale nie chciała jej kończyć. Musnęła ustami to samo miejsce, co wcześniej, ale tym razem trwało to trochę dłużej. Zrobiła to dla własnej przyjemności i dla małego eksperymentu, który jeszcze nie miał nazwy.
    — Ale chyba muszę ci to dawkować. To może być… uzależniające — mruknęła będąc zaledwie milimetry od jego twarzy. Odsunęła się jednak, nie chcąc, aby mógł zauważyć zarumienione policzki czy szybko unoszącą się klatkę piersiową. Sama siebie nie rozumiała. Nie była typem dziewczyny, która umie i dobrze flirtuje z facetami. Prędzej czekałaby, aż ktoś wykona pierwszy ruch. Soph raczej obserwowała z daleka mając nadzieję, że samo gapienie się wystarczy.
    Wbiła wzrok w chodnik, gdy szli przed siebie i analizowała w głowie sytuację, która miała właśnie miejsce. Głupio uśmiechała się do siebie, wyobrażając sobie zdecydowanie za dużo i błądząc myślami.
    — Hm? — Wyrwał ją z zamyślenia, a sens słów dotarł do niej po chwili. — Będę musiała zapamiętać, może faktycznie jutro mi się przydasz. Ale chyba zasługuję na sneak peak tej terapii zanim się na nią w pełni zdecyduję, nie uważasz?

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie pamiętała, kiedy ani czy, kiedykolwiek czuła się w podobny sposób, jak teraz. Ciężko było brunetce pozbierać myśli, które teraz zdawały się, ale były porozrzucane na wszystkie możliwe strony. W jej głowie panował chaos, nad którym zapanowanie wcale nie było takie łatwe. Sama sobie namąciła w głowie, a przecież tego dało się uniknąć. Gdyby tylko trzymała się na dystans, ale z jakiegoś powodu miała potrzebę znaleźć się bliżej. I to było orzeźwiające, przyjemne uczucie, chociaż trochę mącące w głowie. Powtarzała sobie, że tylko się wygłupiają, a to nie ma żadnego głębszego sensu i że pewnie oboje o tym zapomną do następnego spotkania. Tyle, że znała siebie i wiedziała, że będzie to rozkładać na czynniki pierwsze do bólu. Zastanawiać się, czy nie wygłupiła się tym, nie zrobiła z siebie idiotki lub nie przekroczyła pewnych granic, które nigdy miały nie zostać przez nią nawet odnalezione. Spędzała zdecydowanie zbyt dużo czasu na rozmyślaniu nad rzeczami, które nigdy nie miały miejsca. Nie mogła jednak nic na to poradzić, ale tym martwić zamierzała się później. Teraz chciała jeszcze skorzystać z jego obecności i faktu, że nigdzie im się nie spieszyło.
    — Nie wiem o czym mówisz — powiedziała niewinnie. Starała się nie zdradzać uśmiechem swojego rozbawienia, ale policzki prawie bolały ją od ciągle uniesionych ust. Wpatrywała się w niego o wiele intensywniej niżby chciała, a w czekoladowych oczach błyszczały wesołe iskierki. Dawno nie czuła się tak lekko, jak właśnie teraz. Dawno nie spędzała też czasu w taki sposób. — Totalny ze mnie świeżak. Sama jeszcze nie wiem co robię — dodała. Nie była już taka pewna, czego temat dotyczy, ale czy to miało jakieś większe znaczenie?
    — Zasady? Nie byłoby fajniej bez nich? Ze wszystkimi ruchami dozwolonymi?
    Zaskoczyła tym samą siebie. Byłoby w końcu o wiele przyjemniej, kiedy nic by ich nie ograniczało, a jednocześnie mogło doprowadzić do sytuacji, na które Soph wcale gotowa nie była i których przewidzieć nie mogła. Dziewczyna była jednak zbyt ciekawa, aby odpuścić czy wycofać się ze swoich słów i zaproponować coś lżejszego.
    — Po prostu o ciebie dbam. Uzależnienia długo się leczy, nie chciałabym, żebyś wpadł w kłopoty — dodała. Z każdym kolejnym zdaniem czuła się jeszcze pewniej i bardziej zaintrygowana, dokąd to wszystko ją zaprowadzi. Miała pewne podejrzenie, ale było ono raczej z tych mniej przyjemnych, a nie chciała teraz sobie psuć humoru myślami, że prawdopodobnie zacznie wyobrażać sobie zbyt wiele i w końcu skończy z płaczem. Wolała skupić się na tym, jak było teraz. Na tym przyjemnym prądzie, który przechodził jej przez ciało, kiedy Nico znajdował się blisko, na tym, jak zaintrygowana czuła się jego słowami. Jak chętnie podjęła się gry, która nie miała żadnych zasad, a oni krążyli wokół siebie przecierając kolejne ścieżki wspólnie.
    Przymrużyła oczy, spoglądając na nieco uważnie, a ręce skrzyżowała na piersi.
    — W ciemno? — Powtórzyła. Zdając sobie sprawę, że nie wyciągnie z niego nawet ułamka tego, co chodziło mu głowie. Zamierzała się na to, czymkolwiek to miało być, i bez zadania pytań, ale przecież nie szkodziło trochę wszystko przeciągnąć. — No wiem. Nie sądzisz, że to trochę nie fair? Ty coś ode mnie dostałeś, mi też się chyba należy. Tylko trochę, abym wiedziała, czy opłaci mi się jutro do ciebie dzwonić i ściągać do siebie. Nie chciałabym być… rozczarowana — dodała, nie potrafiąc powstrzymać się przed szczyptą uszczypliwości.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  30. Takie zagrywki były dla niej nowością i stąpała po bardzo cienkim lodzie nie wiedząc, kiedy nadepnie na pęknięty lód, a ona sama wyląduje w lodowatej wodzie. Mogłaby na jednej dłoni wyliczyć swoje romantyczne interakcje, których za dużo nie były, a gdy te już się pojawiały to nie były szczególnie intrygujące. Trochę gubiła się w tym wszystkim, szła na oślep przed siebie, mówiła to, co przyszło jej do głowy i jakoś balansowała na krawędzi. Przypominało jej to zabawę z ogniem. Niby wiedziała, że może się poparzyć, ale ciężko było nie dać się porwać płomieniowi, który fascynował nie tylko kolorem i wyglądem, ale tym, jaki może być w środku.
    — Tak myślisz? Wezmę to jako komplement. Nie mam powodu, aby kłamać. Próbuję dziś wielu nowych rzeczy — rzuciła niby od niechcenia, jakby właśnie mówiła mu o czymś mało istotnym. Jak to było możliwe, że w tak krótkim czasie tyle się mogło zadziać? Serce obijało się o żebra, a gdyby się postarało to mogłoby z pewnością wyrwać się z jej piersi i zostałaby po nim jedynie pusta dziura. — Chyba faktycznie dopisuje mi dziś szczęście początkującej.
    Miała chęć uciec przed jego spojrzeniem, a z drugiej chciała być silna i nie dac mu nad sobą żadnej przewagi. Nie wątpiła, że ma większe doświadczenie w prowadzeniu dwuznacznych rozmów. To było nowe terytorium, które zaczęła odkrywać, ale wcale nie powoli i delikatnie, rzuciła się na głęboką wodę licząc na to, że jakoś to będzie. Po treningu wiedziała, że czasami takie rozwiązanie jest lepsze niż powolne kroki. Tutaj nie było żadnego koła ratunkowego, po które mogłaby sięgnąć, a jeśli zaczęłaby się topić byłaby zdana tylko na siebie. Póki co całkiem nieźle wychodziło jej utrzymywanie się na powierzchni.
    Nie rozpoznawała samej siebie. Na co dzień trzymała się na uboczu i raczej nie grała pierwszych skrzypiec. Tę rolę wolała oddać komuś innemu. Komuś, kto zna się na rzeczy i nie zrobi z siebie kretynki. Dlatego, jeśli gdziekolwiek wychodziła z dziewczynami, to Alex przejmowała inicjatywę. To ona gadała z facetami, wyciągała od nich darmowe drinki, ale nie żeby ich potrzebowały. Według blondynki to było zabawne, a Soph nie mogła za bardzo protestować. Teraz było inaczej, a to Sophia stała w centrum zainteresowania. I to na nią była skierowana para jasnych oczu. Oczu, od których ciężko było oderwać spojrzenie. Czy od uśmiechu. Wyzywającego, wręcz grzesznego. Poczuła przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. To było przyjemne, ale zaskakujące. Wiele rzeczy teraz się działo, które ją zaskakiwały i wcale nie chciała ich przerywać.
    — Ustaliliśmy dziś, że lubię ryzyko. Okej, zaczęłam lubić ryzyko. Czemu nie spróbować? Chyba, że po tej małej porażce jednak się boisz, że i tutaj sobie nie poradzisz z nowicjuszką? — Rzuciła z nieco kpiącym uśmieszkiem na ustach, który miał go tylko bardziej podjudzić. Naprawdę nie wiedziała, co się z nią dzieje. — Jestem gotowa zobaczyć, dokąd to zaprowadzi.
    Jego szept owinął się wokół niej, jak bluszcz. Musiała powstrzymać się przed tym, aby nie zadrżeć. Myśli teraz wirowały, serce kołatało, a oddech przyspieszył i modliła się, aby niczego nie zauważył, ale na to było chyba za późno.
    — Nie chcę dostawać forów. Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
    Z jednej strony tak bardzo chciałaby wiedzieć, gdzie to wszystko idzie, a z drugiej powinna była zrobić dwa kroki do tyłu i nie dać ponieść się emocjom, które teraz były wzmocnione.
    — Jestem bardzo empatyczną osobą. Nico — wyjaśniła, jakby próbowała wytłumaczyć swoją troskę. Powoli czuła się tym przygnieciona, ale w miły sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Ta zabawa coraz bardziej zaczynała się jej podobać. Nawet jeśli gubiła powoli drogę.
    Zwilżyła usta, niemalże czując, jak po każdym kolejnym wypowiedzianym słowie stają się suche. Szukała sobie innego zajęcia, czegoś na czym mogłaby się skupić, aby się uspokoić, ale to wcale nie było takie łatwe, kiedy nie spuszczał z niej wzroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wychodzi na to, że będę musiała się przekonać na własnej skórze, czy nie jesteś rozczarowujący — mruknęła w odpowiedzi. Opuściła na parę sekund wzrok, ale kiedy go podniosła i napotkała jasne oczy, jej własne uśmiechały się i były rozbawione. — Och, jeśli ci powiem to będziesz miał ułatwione zadanie. Żadnych zasad, prawda? Musisz dowiedzieć się sam i sprawdzić czy… moje wymagania są nierealistyczne. Może zadzwonię, może nie. Nie nauczono cię cierpliwości, co? — zaśmiała się. Bawiła się świetnie i nie planowała, jeszcze, poprzestać. W głowie jej wirowało, był to jednak przyjemny chaos, którego wcześniej nie doświadczyła, a w którym była gotowa się zatracić.

      Soph

      Usuń
  31. Prowadzona między nimi rozmowa miała intrygujący ton, który wcześniej nie był jej zbyt dobrze znany. O dziwo, dość płynnie jej to przychodziło, a kolejne słowa po prostu wypadały z jej ust z lekkością i naturalnością, o którą się nie podejrzewała. Sądziła, że to zasługa dobrego towarzystwa, a Nico sprawiał, że czuła się przy nim naprawdę dobrze i swobodnie. Nie miała potrzeby, aby na siłę mu cokolwiek udowadniać czy trzepotać przed nim rzęsami, aby zwrócił na nią uwagę. Nie potrzebowała uwagi, a kolegi, którym bezapelacyjnie dziś był naprawdę świetnym. Nawet jeśli rozmowa zeszła trochę z torów, to absolutnie jej to nie przeszkadzało. Zadziorne uśmiechy, wzajemne podsycanie się i powolne przekraczanie granic. Sama sądziła, że w pewnym momencie się wycofa lub uzna, że to jednak za dużo. Zamiast tego brnęła dalej, dopóki atmosfera ich rozmowy naturalnie nie zmieniła się na luźniejszą i koleżeńską. Zupełnie, jakby w końcu wspólnie uznali, kiedy należy to zakończyć, aby nie zrobiło się niezręcznie.
    Wróciła do domu w świetnym humorze, którego – o dziwo – nikt jej przez resztę dnia i wieczoru nie popsuł. Nikt nie zadawał też żadnych pytań, a dziś, jak chyba nigdy wcześniej doceniała to, że dla większości osób w apartamencie jest niewidzialna. Jak się okazało, cierpliwość również nie była jej mocną stroną i jeszcze tego samego wieczoru do Nico napisała. Była to jednak luźna wiadomość dziękująca za dziś, do której dołączyła, według siebie, zabawny gif z Minionkiem z bajki na ringu. Powstrzymała się przed wysłaniem dodatkowych słów, aby jednak dziś wpadł. Miała potrzebę, aby ten moment przeciągnąć i nie chciała, zbyt szybko, wyjść na zniecierpliwioną. Dużo myślała o ich rozmowie i kierunku w jakim zmierzała. Nawet będąc samą w pokoju, bez żadnych dodatkowych par oczu wręcz czuła, jak się rumieni. Przecież to głupie, pomyślała. Nico dziś sprawił, że spoglądała na niego w inny sposób, ale nie chciała się w tym zatracić. Przede wszystkim, był jej kolegą, z którym się dawno nie widziała, a to były tylko żarty i na tym miało się skończyć.
    Przebudziła się w okolicach dwunastej w południe. Nie otworzyła nawet w pełni oczu, a już czuła jak każdy mięsień w jej ciele niemalże krzyczy w proteście. Było coś groteskowo fascynującego w tym, jak miękka pościel kontrastowała z twardością jej własnych, spiętych mięśni. Już samo uniesienie ręki, by odgarnąć włosy z twarzy, wydawało się wyzwaniem godnym wspinaczki na górski szczyt. Ramiona paliły przy każdym ruchu, jakby ktoś przywiązał do nich ciężarki. Plecy protestowały sztywnością, a nogi… Gdy tylko je prostowała czuła tysiące małych igieł wbijających się w każdy jeden mięsień. Każdy ruch przypominał jej o wczorajszym wysiłku, uderzeniami wymierzonymi w worek treningowy, a potem w Nico. Brunetka skrzywiła się, jednocześnie uśmiechnęła się do wspomnień. Wczoraj przecież tylko ze wszystkim żartowali, a jednak nie mogła nie myśleć o obiecanej terapii.
    Zmusiła się do wstania i zagrzania w wannie. Gorąca kąpiel może i przyniosła pewien efekt, jednak zamiast ostudzić zapał Soph, jedynie go rozgrzała. Przez kolejne dwie, może trzy godziny próbowała znaleźć sobie zajęcie, aby nie pisać do Nico. To były w końcu tylko żarty, nic więcej, a jednak… Jednak sięgnęła po telefon. Krzywiąc się przy tym, bo jej ramię, pomimo przyjemnej kąpieli, było jak z kamienia. Stuknęła w ekran, odszukując jego numer w ulubionych kontaktach. Przez moment zawahała się, w końcu zamiast dzwonić, napisała krótką wiadomość:
    Mam pytanie: terapia obejmuje przynoszenie kawy do łóżka? Jeśli tak to liczę, że Cię tu wkrótce zobaczę. 😌☕️”
    Zablokowała ekran telefonu i odłożyła go na pościel ekranem do dołu. Odetchnęła głębiej, nie wiedząc co takiego właściwie sobie myślała, kiedy do niego pisała. Z nerwowo bijącym sercem czekała na odpowiedź zwrotną. Licząc, że długo nie będzie musiała czekać na to, aż się pojawi w apartamencie.

    Soph 🤭

    OdpowiedzUsuń
  32. Telefon uparcie milczał, a kiedy sprawdziła okazało się, że wiadomość owszem została wysłana, a nawet odczytana. Od razu poczuła, że postąpiła żenująco i głupio. Im dłużej wpatrywała się w dobrane emotki i słowa tym bardziej tego żałowała. Nie dało się tego już cofnąć, niestety. Nerwowo, co jakiś czas sprawdzała jeszcze czy nie dostała wiadomości, ale nie było absolutnie nic i ta cisza zaczynała robić się dobijająca. Uznała jednak, że nie będzie się tym jakoś długo przejmować. Chociaż łatwiej było zrobić niż powiedzieć. Prawda była taka, że siedziała, jak na szpilkach czekając. Podskakiwała niemal przy każdym powiadomieniu, ale żadne nie było od Nico. No nic, jednak udało się jej zrobić z siebie kretynkę i to naprawdę szybko. Chyba nie sądziła, że to nastąpi już kolejnego dnia. Teraz ból mięśni był w zasadzie z niczym w porównaniu z tym, jak żenująco się czuła. I nie miała o tym z kim porozmawiać, bo gdyby tylko zaczęła temat z Alex to blondynka nie wysłuchałaby jej do końca, tylko zaczęła mówić o tym, jaki Nico jest i zażądałaby, aby zdradziła jej najmniejsze szczegóły o nim, które poznała. I pewnie po cicho lub bardzo głośno zazdrościłaby jej spędzonego z nim czasu. Natomiast Victorią nie miała w ostatnim czasie kontaktu. Urwał się po tej pierwszej imprezie. Nic się nie stało, ale każda zajęła się po prostu sobą. Żadnej siostrze również nie mogła nic powiedzieć, ojcu niby mogła, ale wątpiła, że ten by usłyszał co mówi. Gwen odpadała kompletnie. Nie było w zasadzie nikogo bliższego i gdy tak o tym myślała, to zdała sobie sprawę z tego, że to jest dość smutne.
    Zauważyła, że w apartamencie poza Gwen nie ma nikogo innego. Było to dość niepokojące, ale dopóki schodziły sobie z drogi to zapowiadało się na to, że będzie cicho oraz spokojnie Sophia starała się znaleźć sobie jakieś ciche zajęcie, aby nie zwracać uwagi kobiety na swoją obecność. Siedziała w pokoju z rozłożonym obrazem, który malowała po kolorach. Chester spał na fotelu, na który narzucony był gruby, przeplatany koc i na jego części spał kot. Jego głośne mruczenie cicho roznosiło się po pokoju, do czasu, aż Soph nie usłyszała dzwonka. Była zaskoczona, że portier wcześniej nie dzwonił, aby poinformować o gościu; nie robił tego wtedy, kiedy ktoś był na liście, a jej jakoś wyleciało z głowy, że wspomniała przy jakiejś okazji, aby nie zatrzymywał Nico, gdyby ten się tu pojawił. Miała bliżej do drzwi, więc wyszła z pokoju. Gwen nawet się nie pofatygowała, pewnie zakładając, że zrobi to ona lub służba, która w opinii Soph była całkiem tu zbędna, ale to nie ona w końcu decydowała.
    Otworzyła drzwi, bez sprawdzania kto za nimi stoi. Cicho westchnęła, kiedy przeszyła ją fala może nie bólu, ale nieprzyjemnego uczucia.
    — Nico — zamrugała parę razy, jakby nie wierzyła, że faktycznie przyszedł. I teraz jeszcze gorzej się poczuła. — Przesada? To ty mnie wpakowałeś do tego łóżka, teraz za mnie odpowiadasz.
    Kątem oka dostrzegła wysoką jasnowłosą kobietę. Gwen najwyraźniej poczuła potrzebę, aby sprawdzić co się dzieje, ale nie odezwała się nawet słowem. Zniknęła równie szybko co się pojawiła, nie zwracając na siebie uwagi.
    Dziwnie było obserwować Nico, który krzątał się po kuchni w apartamencie. Podsuwała mu informacje, gdzie znajdzie poszczególne rzeczy, aby było szybciej, a potem czym prędzej poprowadziła do pokoju. Dziwnie było go tutaj mieć. Pokój był jej miejscem, do którego nieliczni mieli wstęp. Wszystko było na swoim miejscu, a nawet jeśli wydawało się, że ma bałagan – to miał on sens. Pokój był przestronny, a poza łóżkiem dysponowała też kanapą i fotelem, więc miejsc do siedzenia zdecydowanie nie brakowało, ale ostatecznie i tak znalazła się na łóżku.
    — Czyli tak wygląda twoja terapia? — Spytała obserwując, jak wlewa płyn do kawy. — Nie sądziłam, że zamierzasz przyjechać.
    Czego się spodziewał? Nie odpisał, więc uznała, że nie pojawi się wcale.
    Odebrała kawę z dodatkiem, a kąciki ust uniosła do góry. Może zapachnie był jakoś wyczuwalny, ale świadomość co w niej jest była wystarczająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie przerwałam ci niczego? — spytała uśmiechając się wesoło. Akurat nie miała na myśli żadnych koleżanek, a raczej coś zwykłego. Nawet granie na PlayStation i pobijanie własnych rekordów. Nie chciałaby, żeby rzucał wszystko, bo zaczęła marudzić.

      Soph

      Usuń
  33. Przez ostatnie pięć lat niemal codziennie ignorowała obecność żony ojca. Tym razem również planowała to robić. Ta właściwie nigdy nie wtrącała się w to, co Sophia robi. Dopóki nie wchodziła jej w drogę, nie zabierała Oscara to było względnie w porządku. Tym bardziej nie sądziła, że miałaby zamiar się w cokolwiek wtrącać. Mogła zapraszać tu kogo tylko chciała, ten apartament był bardziej Sophii niż Gwen i kobieta doskonale sobie zdawała z tego sprawę, co z pewnością niesamowicie ją wnerwiało. Ale o niej akurat myśleć nie chciała i znacznie bardziej wolała skupić się na Nico, którego obecność tutaj, mimo, że chciana, to była wciąż zaskakująca.
    — Mhm, w taki sposób — mruknęła, zanim upiła łyk kawy. Smak rumu był wyczuwalny, ale nie nachalnie. Przez chwilę smakowała ją na języku, przyzwyczajając się do nowego smaku, którego wcześniej jakoś nie miała okazji próbować. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby dał znać i nie zadręczałaby się własnymi myślami, które chwilami były trudne do zniesienia. — A jak ma się mój pacjent? — spytała. Nie dostrzegła na jego twarzy żadnego śladu po wczorajszym wysiłku. — Jestem dziś w bardzo dobrym humorze, jakbyś jeszcze nie zauważył, ale to z pewnością pomoże — dodała. Uniosła kubeczek do góry, jakby chciała wyraźnie wskazać co ma pomóc w poprawie humoru. No dobrze, przez stres związany z wysłaniem wiadomości trochę się denerwowała, ale to przeszło jak ręką odjął. Przyjechał, więc raczej nie zrobiła z siebie zdesperowanej kretynki, która lgnie do pierwszego faceta, który zwróci na nią uwagę. Było w tej wiadomości coś figlarnego, co pasowało idealnie do wczorajszej wymiany zdań.
    Skrzyżowała ze sobą nogi, kiedy usiadła na łóżku, a spojrzenie wbiła w Nico. Potrzebowała jeszcze chwili, aby przyzwyczaić się do faktu, że tutaj jest. Rzadko zapraszała kogoś do siebie, a większość czasu spędzała tutaj sama. Ewentualnie z kotem, ale ten wciąż spał. Nawet nie podniósł głosy, aby zainteresować się kimś nowym.
    — To jak wyglądają pozostałe sesje? Skoro teraz jest dobry humor i kawa z rumem. — Wcale nie była taka pewna, czy uzyska odpowiedź, ale zamierzała mu zaufać tak, jak o to prosił. Była ciekawska i chciałaby wiedzieć już teraz, co zaplanował lub co chodziło mu dopiero po głowie, ale podejrzewała, że raczej za szybko się nie dowie.
    Nie chciała robić z siebie ofiary, ale wczorajszy dzień naprawdę dał jej o wiele większy wycisk niż się spodziewała. Starała się jakoś przygotować na obolałe mięśnie, ale rzeczywistość ją pokonała. Na myśl o tym, że będzie musiała wrócić – a chciała to zrobić – na siłownię w tej chwili było jej słabo. Ale przecież nie pozwoli na to, aby trochę bólu ją pokonało. To dopiero byłoby żenujące, gdyby się poddała. Żadną sportsmenką nie była, wybierane przez nią ćwiczenia były lekkie i przyjemne, a nawet, gdy czekały ją dni śmiesznego chodzenia i jęczenia, gdy wstaje lub siada, to nie w porównaniu z tym, co działo się teraz, było naprawdę niczym.
    Wyprostowała się i ściągnęła łopatki, co nieznacznie pomagało, ale przynosiło jedynie chwilową ulgę. Prawda była taka, że Sophia dałaby sobie spokojnie radę sama, ale jakaś jej chęć chciała się z nim po prostu zobaczyć. Nie potrafiła otrząsnąć się z tego, jak świetnie przy nim się wczoraj czuła; tak lekko i swobodnie. Zapragnęła to powtórzyć, a na ten moment to była jedyna wymówka. Nie chciała mu specjalnie zawracać głowy czy ściągać do siebie. Zachowywała się dziecinnie, wiedziała o tym. Jeszcze nie była pewna, jak sobie poradzi z tym wszystkim, ale z czasem to być może odkryje.
    — Urozmaicaj w takim razie. Ja jestem tylko nieświadomą pacjentką, pamiętasz? Kazałeś sobie zaufać, więc… Masz pole do popisu. Co dalej? — Spytała w taki sposób, jakby to teraz ona rzucała mu wyzwanie. Pytała wczoraj o zdradzenie czegokolwiek, ale uparcie milczał, a teraz dawała mu świetną okazję do wykazania się. — Chyba to tylko kawa z rumem. Wtedy może będę trochę… rozczarowana. — Dodała, powstrzymując się przed tym, aby się nie zaśmiać. Ale nawet jeśli się nie śmiała, to robiły to jej oczy, które zdradzały stanowczo zbyt wiele.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  34. [Dziękuję za powitanie <3 Tak, stęskniłam się i skusiłam na powrót, pewnie prezes też się w przyszłości pojawi, bo jednak sentyment wygrywa (wcale nie namawiam przy okazji na powrót Scotta hah). Jeśli miałabyś ochotę na wątek to zapraszam serdecznie, Nico i Ruby łączy skłonność do ryzyka i poszukiwanie adrenaliny, więc mogłybyśmy znaleźć punkt zaczepienia :)]

    Ruby

    OdpowiedzUsuń
  35. Roześmiała się na jego komentarz i pokręciła z niedowierzeniem głową.
    — Naprawdę sądzisz, że potrzebujesz tego plus dziesięć do atrakcyjności? — Wypaliła zanim zdążyła zastanowić się nad własnymi słowami. Nie powiedziała niby nic z czego pewnie nie zdawał sobie sprawy. Zdążyła się też przekonać, że raczej nie miał problemu z przyciągnięciem do siebie damskiej uwagi. Miała widok z pierwszego rzędu w klubie, kiedy został osaczony przez tamte dziewczyny. Popularność na pewno też swoje robiła, ale nie było co ukrywać, że samym sobą również intrygował. Nie pierwszy i nieostatni raz zresztą, Sophia dłużej mu się przyglądała, kiedy się uśmiechał. Zauważała, jak jego twarz się wtedy rozświetlała, a oczy również się śmiały, gdy coś wyjątkowo mocno go rozbawiło. Czy to, jak jego spojrzenie łagodniało lub wręcz przeciwnie i zmieniało się na ostrzejsze, gdy na czymś się skupiał. Większość tego zauważyła wczoraj. Spędzili razem mnóstwo czasu, a choć głowę miała zajętą przetwarzaniem informacji, to zwracała uwagę na drobne szczegóły, które innym mogły czasami umknąć. Szczególnie po treningu to robiła, kiedy było już o wiele luźniej.
    — Okładka Men’s Health z taką pozą i tym policzkiem jest zdecydowanie twoja — stwierdziła, wciąż jeszcze rozbawiona komentarzem — ale będziesz musiał wspomnieć, że to moja zasługa. No wiesz, prawa autorskie i takie tam — dodała.
    — A to z tobą nie jest profesjonalne? — Dla niej było, nawet jeśli rzeczywistość była trochę inna i podchodzili do tego w inny sposób niż na faktycznych zajęciach. Dostawała jego pełną uwagę, co prawda, gdyby wybrała zajęcia indywidualne to również by tak miała, ale jakoś nie chciała mieć innego nauczyciela niż Nico. Mieszali garść profesjonalizmu z koleżeństwem, a to według brunetki było świetnym połączeniem, a przede wszystkim dawał jej komfort, którego mogła nie znaleźć u obcej osoby. — Czy to sposób, aby się mnie pozbyć, bo boisz się, że znowu ci przyłożę, ale tym razem z drugiej strony? — Uniosła kąciki ust wyzywająco spoglądając na szatyna.
    Na jego kolejne pytanie cicho westchnęła. Nie było najlepiej, ale tragedii przecież też nie było.
    — Nigdy wcześniej nie dostałam takiego wycisku, jak wczoraj — przyznała z krótkim śmiechem. Odczuwała w trakcie zmęczenie, ale te dopadło ją dopiero później, gdy już zalegała w łóżku, a po przebudzeniu dopiero dało o sobie znać. — Łatwiej byłoby wyliczyć co mnie nie boli. Wszystko, wszędzie i przy każdym ruchu — mruknęła, tylko trochę może narzekając. Słysząc taki ton głosu ciężko było udawać twardzielkę, którą w końcu wcale też nie była. Właściwie to mówiła prawdę, a nie czuła potrzeby, aby przed nim udawać. Specjalnie go tutaj ściągnęła w ramach terapii, która rozpoczęła się naprawdę miło i z tą myślą wzięła jeszcze jeden łyk kawy, która przyjemnie rozgrzewała ją od środka. Podejrzewała, że to raczej zasługa trunku, który w niej pływał, a nie kawy samej w sobie.
    — Co byś polecił? Co na ciebie najlepiej działa po treningach albo po walkach? — Spytała z zainteresowaniem. Coś nawet błysnęło w jej oczach, kiedy się o to pytała. Naprawdę lubiła słuchać, gdy opowiadał o swojej pracy, a jednocześnie pasji. Tamtego popołudnia w pizzerii dostrzegała zupełnie inną wersję Nico, właściwie cały czas odkrywała nowe i jego samego poznawała od nowa. — Ja? I podejrzliwość? Nie wiem skąd ci się to wzięło. Powinnam dać radę z tą mniej profesjonalną pomocą.
    Nie chciała nikogo innego. Nie ważne co by robili, sama obecność Nico pomagała i ta rozmowa również wiele jej dawała. Nawet jeśli się wydawało, że niewiele może ona wnosić.
    — Zamawiałam terapię do łóżka, a nie na kanapę, ale niech i będzie kanapa — mruknęła przewracając oczami, a po paru sekundach się skrzywiła. Tyle, że nie z bólu. — Przepraszam, to źle zabrzmiało.
    Śledziła go wzrokiem, kiedy przeszedł się po pokoju. Niewiele osób tutaj wchodziło, a jeszcze mniej się po nim rozglądało, ale nie miała nic przeciwko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — A nie poznajesz? — Sama podniosła się z łóżka i wolniejszym niż zazwyczaj krokiem dołączyła do niego. — Teraz też jestem grzeczna. Zazwyczaj. To było jedno z przyjęć ojca, organizuje je co roku. Ostatnie z mamą, więc miałam jakieś… czternaście lat? Coś koło tego. Wtedy te przyjęcia jeszcze były zabawne.
      Zawiesiła wzrok na zdjęciu i coś ścisnęło ją w gardle, więc prędko przeniosła wzrok na kompletnie inne. Na którym stała obok słonia z szerokim uśmiechem.

      Soph

      Usuń
  36. — Nie możesz po prostu podziękować albo zignorować? — Westchnęła niby to zirytowana. Łatwo było się przy nim zapomnieć, co się jej nie zdarzało w zasadzie nigdy. Zawsze potrafiła nad sobą panować, a przede wszystkim nad tym, co mówi i do kogo. Od wczoraj wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu i nie myślała zbytnio nad tym co mówi. Ich sens docierał do niej dopiero po chwili, a niestety, ale nie miała pilota, dzięki któremu mogłaby się cofnąć o parę sekund i zamknąć. — A jeśli tak, to co? Będziesz się bardzo przed tym bronił? Może od samego początku miałam taki plan, a ty tak łatwo się dałeś namówić i przyjechałeś. Taki naiwny, to nawet urocze.
    Podtrzymywała spojrzenie, starając się ignorować to, że policzki właśnie zaczęły ją piec niemiłosiernie. Jakim cudem znalazła się w takiej sytuacji? Chociaż nie, doskonale znała odpowiedź na to pytanie, a także na kolejne, które mogły się ewentualnie pojawić. Sama to wczoraj zaczęła, a wszystko przecież przez ten jeden – w zasadzie to dwa – pocałunki. Ani trochę jednak nie żałowała.
    — O moje intencje nie musisz się martwić. Zawsze są szczerze i… niewinne — odparła zaniżając również głos. — Jeśli wyczuwasz w tym coś dwuznacznego, to chyba twoje intencje nie są tak niewinne, jakby się mogło wydawać.
    Przeciągała powoli kolejne struny, nie mając pojęcia, dokąd to ich zaprowadzi, ale jak widać oboje całkiem dobrze się bawili i odnajdowali w tej dziwnej rzeczywistości. Sophia całkiem szczerze mogła przyznać, że wcześniej nie prowadziła takich gierek z nikim innym. Raczej nie pakowała się w związki, a od niezobowiązującego flirtu były jej koleżanki. Brunetka zawsze robiła za skrzydłową, doradzała, choć sama nie za bardzo miała o tym pojęcie, ale dość często jej rady były bardzo trafne. Ot, wieczna singielka, która doradza tym z chłopakami, co robić, kiedy wszystko się sypie lub jak zrobić pierwszy krok. Gdyby się zapytał, gdzie się nauczyła tego wszystkiego nie mogłaby odpowiedzieć, bo nie wiedziała i nie uczyła się przecież specjalnie. Szła za ciosem i chyba dzięki temu, że nie rozmyślała nad wszystkim tysiąc razy wychodziło to w miarę zgrabnie. Nie była ekspertką, ale odejmować sobie zasług też nie zamierzała.
    — Chodziło mi raczej tak ogólnie — odpowiedziała, zauważyła, że nie sprecyzowała swojego pytania. To w końcu dość logiczne, że po tylu latach jego ciało było już przyzwyczajone do wysiłku i reagował zupełnie inaczej po treningach. — Netflix i pizza są chyba lekarstwem na całe zło — zgodziła się. Nie zliczyłaby, ile razy ratowała się w ten sposób. Pomagało na naprawdę wiele. Nawet jeśli to było złudne uczucie.
    — Ekstremalne obrażenia? Raczej nie, ale nie znam się. Może coś sobie naciągnęłam jednak. A tak na poważnie, to jest wcale tak źle. Wystarczająco źle, żebym cię tu ściągnęła, ale nie tak tragicznie, żebym tego nie przeżyła — wyjaśniła z lekkim uśmiechem. Było milo go tutaj mieć, rozmawiać, pośmiać się. Było to takie… zwyczajne i normalne. Przyjemne. — Wiesz, ten masaż wcale nie brzmi źle.
    Na pewno by tym nie pogardziła, ale chyba oboje mogli się zgodzić, że to mogłoby być niekomfortowe w pewny momencie. Mogli bawić się słowami, ale naprawdę nie chciała sobie popsuć tej relacji chwilową fascynacją. Może, gdyby miała pewność, że to nie tylko wygłupy, ale tak? Dystans był tutaj potrzebny.
    — Nie martw się. Potrafię być bardzo dyskretna, nikomu bym nie powiedziała o naszym sekrecie — zapewniła i puściła mu oczko. Nawet, gdyby faktycznie działoby się tu coś o czym „warto” byłoby pisać, to skąd ludzie mieliby się dowiedzieć? Nie leciałaby na Instagrama, aby wrzucić fotkę, na której będzie widać Nico czy nie pisałaby niczego, a już na pewno nie leciałaby do mediów, aby opowiadać co wyprawiali za zamkniętymi drzwiami. Lubiła swoją prywatność, a cudzą szanowała nawet bardziej już własną.
    Oderwała wzrok od fotografii i spojrzała na Nico, któremu posłała lekki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Z pewnymi rzeczami się chyba nie da pogodzić. Ale masz rację, z tymi tradycjami. — Przyznała. Nie chciała się teraz zadręczać czy psuć atmosfery. — Masz jakąś tradycję w zanadrzu? Wydaje mi się, że to dobry dzień, aby zacząć coś nowego.

      Soph

      Usuń
  37. — Mistrzynią manipulacji? Nie mam pojęcia co to znaczy — powiedziała siląc się na poważny ton głosu. Nigdy nie podejrzewała, że mogłaby być zdolną do manipulacji. Absolutnie nie miała złych zamiarów wobec Nico i cały czas jedynie żartowała, a jeśli z ich dwójki ktoś był naiwny to zdecydowanie była to brunetka. Chciałaby wiedzieć skąd brało się w niej tyle odwagi, ciętych słów i chęć do przekomarzania się, kiedy na co dzień wcale taka nie była i wolała siedzieć raczej cicho. — Naprawdę nie wiem o co ci chodzi, Nico. Zgłosiłam się tylko po oferowaną pomoc, to chyba nic złego, racja? W końcu, jakby nie patrzeć, ale to z twojej winy jestem dziś obolała.
    Gdyby tylko wyczuła, że ma coś przeciwko prowadzonej przez nich gierce, to brunetka przestałaby od razu. Wystarczyło, żeby powiedział słowo lub zmienił temat. Tyle, że póki co oboje bawili się nieźle, a dopóki nikomu nie działa się krzywda to chyba nie było sensu, aby to przerywać, prawda? Sophia w zasadzie też żadnego planu nie miała; mówiła to, co przyszło jej do głowy i wcale tez nie chodziło o to, aby znaleźć jakiś sposób, aby Nico ją dotknął, gdy rzuciła o masażu. Mimo, że brzmiało to, jak brzmiało, w rzeczywistości chodziło tylko i wyłącznie o odrobinę dobrze spędzonego czasu, a teraz coraz łatwiej było zapomnieć jej o obolałych mięśniach czy ogólnym zmęczeniu, przez które najchętniej wróciłaby do łóżka i z niego nie wychodziła przez następny tydzień.
    — No, najgorszy w uniki nie jesteś — zgodziła się z nim — ale coś mi mówi, że nie planujesz się jakoś szczególnie bronić przede mną — dodała. Jakby jeszcze faktycznie miał się przed tym bronić. Niezbyt ją obchodziło, że może wychodzi teraz na nastolatkę, która nie do końca potrafi nad sobą zapanować. Naprawdę nie wiedziała o co jej chodziło, ale raczej to nie mogło być nic poważnego. Ot, dostała trochę uwagi, którą chciała teraz wykorzystać do pełnego potencjału zanim znów zostanie sama. Nie chciała zakładać, że tak będzie, ale dość jasne dla dziewczyny było to, że prowadzą zupełnie inne życia, a przecież nie mógł być zawsze obok i na każde jej zawołanie, a wspólne treningi i wprowadzanie w świat boksu przecież nie będą na zawsze. I była z tym pogodzona, nawet jeśli nie chciała tego do końca przyznać. Niby nie spędzili wcale dużo czasu razem, ale zdążyła się już przyzwyczaić i to była jedna z jej słabości, które jednocześnie w sobie lubiła i której chciałaby się momentami pozbyć. Zbyt szybko przywiązywała się do ludzi. Nawet wtedy, kiedy nie powinna była tego robić. Lubiła dawać z siebie wszystko, kiedy tylko czuła, że dla kogoś warto, a Nico… Nico zamącił jej w głowie. Zupełnie nieświadomie i sama jeszcze tego nieporządku sobie dokładała. Ale konsekwencjami martwić mogła się przecież później.
    — Teraz tym bardziej jestem ciekawa tych intencji. — Mrugnęła do niego. Jednocześnie jakby dając mu tym samym znak, że nie ma nic przeciwko byciu do nich wykorzystaną. — Nie, nie bądź przewidywalny. To nudne, a nuda… jakoś do ciebie nie pasuje. Bycie grzecznym też raczej nie, to zostaw mi. — Rzuciła z lekkością. Mimo, że wcale go jeszcze tak dobrze nie znała to bez wahania mogła powiedzieć, że Nico do grzecznych i przewidywalnych nie należał. I research online być może tylko trochę pomógł w wyrobieniu sobie opinii. Oczywiście nie starała się opierać jej tylko na tym co przeczytała, bo to byłoby nierozsądne.
    — Poprosiłam o kawę, ty wyskoczyłeś z masażem. Tak właściwie, to ty wymieniłeś aktywności, w których musiałabym być rozebrana lub po części rozebrana, faktycznie te twoje intencje jednak nie są takie niewinne. I kawa z rumem, to, abym była łatwiejsza? — Wymieniła. Brakowało tylko, aby zaczęła wyliczać na palcach przewinienia Nico wobec niej. — Ja twierdzę? To twoje słowa, ale skoro nie czujesz się na siłach… Przecież nie będę cię do niczego zmuszać. To miało być dobrowolne. Chociaż wydaje mi się, że dałbyś sobie radę. Wydaje mi się, że masz w tym doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografie i filmy to była jedyna forma zatrzymania czasu. Mogła zawsze dzięki nim wrócić do momentów, które wspominała najlepiej i na krótką chwilę przenieść się w czasie do nich z powrotem. To, dlatego podczas ważnych wydarzeń, najczęściej, można było zobaczyć Sophię z aparatem w dłoni starającą się uwiecznić na zawsze jakiś moment. Jedni uznaliby, że patrzy przez ekran na życie i nie czerpie nic z bycia tu i teraz, ale wcale tak nie było.
      — Świat ma wystarczająco dużo prawników i dyplomatów. Drugiego takiego boksera już nie będzie. — Nie mówiła tego po to, aby go pocieszyć, ale faktycznie tak uważała. Nawet jeśli nie znała się na tym sporcie zbytnio i innego boksera poza Nico nie znała. To i tak była pewna, że drugi taki po świecie nie chodzi. Chwilę temu patrzyła na niego jeszcze z błyszczącymi od ekscytacji oczami, ale teraz coś w jej spojrzeniu złagodniało. Podobnie uśmiech nie był już zadziorny, a bardziej spokojny i koleżeński. — Ale spełniasz swoje, to się powinno przede wszystkim liczyć.
      Skinęła głową w porozumieniu. Cóż, mistrzynią manipulacji może nie była, ale od skomplikowanych relacji w rodzinie już owszem. Była nawet gotowa walczyć o ten tytuł, którego wcale nie chciała.
      — Każda tradycja skądś się bierze. Te wszystkie nam znane też kiedyś były nowe w końcu. To… Co powiesz na dołożenie jeszcze jednej? — Zapytała. Zastanawiała się, co mogłoby do nich pasować. Na moment się wyciszyła, szukając odpowiedniego pomysłu, który będzie łatwo zrealizować. Prowadził szybkie życie, więc musiało to być coś, co pasowałoby do tych niewielu spotkań, które przed nimi były. I wtedy ją olśniło. — To pewnie będzie głupie, więc proszę, nie śmiej się.
      Odeszła na moment do komody na książki. Na samym dole jednak było sporo albumów, które ostatnio przeglądała i znalazła zdjęcia, o których zdążyła zapomnieć. Wyjęła jeden mniejszy w ciemnozielonej oprawie i szybko go przekartkowała, aż dotarła do tego zdjęcia, którego potrzebowała. Wyjęła małą, prostokątną fotografię. Odłożyła album na miejsce i trzymając zdjęcie w dłoni wróciła do Nico.
      Podała mu zdjęcie, które przedstawiało ich dwójkę jeszcze w czasach szkolnych, kiedy życie wydawało się być zdecydowanie łagodniejsze i przyjemniejsze.
      — Dam ci je dzisiaj, a ty mi je oddasz, kiedy poczujesz, że potrzebuję wrócić na chwilę do tych spokojniejszych dni. I tak w kółko. — To nie było nic takiego, ale mogło być początkiem czegoś ciekawego.

      Soph📸

      Usuń
  38. Była sentymentalna i trzymała wiele rzeczy, które na pozór mogły wydawać się zbędne. Lubiła do nich wracać. Podobnie, jak do fotografii, których również miała całą masę. Gdyby przegrzebała pudełka, w których schowała pamiątki z dzieciństwa czy nastoletnich czasów z pewnością znalazłaby też rzeczy, które przy jakiejś okazji dostała od Nico czy takie, które znaleźli jako dzieci i uważali, że są niezwykle ważne do zatrzymania w tamtym momencie. Miała nawet zasuszony kwiatek sprzed naprawdę wielu lat. Teraz nawet nie pamiętała skąd on się wziął, ale był i nie planowała się go pozbyć. Nie była pewna, czy danie mu tego zdjęcia nie będzie przesadą. Nic nie mogła poradzić na to, że mieli wspólną przeszłość, a on – chciał czy nie – był dość ważną częścią jej młodzieńczych lat. Ponownie teraz wkraczał w jej dorosłe życie i odciskał na nim piętno, a Sophia była pewna, że nawet jeśli z jakiegoś powodu ich drogi się rozejdą po raz kolejny to nie uda się jej zapomnieć o tych paru momentach, które razem dzielili. Jak chociażby te figlarne żarty, przyniesiona kawa czy najlepsza pizza, którą w ostatnim czasie jadła.
    Czuła się komfortowo w takim życiu, a może raczej przyzwyczaiła się do niego i ciężko było je opuścić. To było jednak złe słowo. Do komfortu było jej daleko. To było coś co znała i wiedziała czego może się spodziewać. Poniekąd naprawdę je lubiła, ale to był czas przeszły. Kiedy wszystko jeszcze było w porządku. Lubiła szykować się do tych wielkich i ważnych przyjęć, bo to mama zawsze ją szykowała. Czesała włosy, wpinała w nie wstążki, dobierała idealne buty do sukienek. Wtedy te wszystkie strasznie nudne przyjęcia były jakieś zabawniejsze. Pewnie to było spowodowane tym, że zamiast słuchać nudnych przemówień mogła kręcić się z innymi dziećmi, uciekać do ogrodów i tam dobrze się bawić, a cała ta farsa była dla niej okazją do przebierania się w śliczne ubrania i zobaczenia się z koleżankami i kolegami, których nie widywała na co dzień. Teraz było nieco inaczej, a atmosfera na nich była wręcz grobowa i trudna do zniesienia, ale chodziła tam, bo tego oczekiwał ojciec. Nie chciała go zawieść, mimo, że on zawodził ją już od dłuższego czasu. Naiwnie liczyła, że to się z czasem zmieni, ale tyle go upływało, a dziewczyna zaczynała w końcu powoli dostrzegać, że żadna zmiana w nim nie zajdzie. Nie ważne, jak bardzo by się starała.
    — A powinien. Ale rozumiem, niestety — westchnęła. Ona miała wybór, nikt niczego jej nie narzucał, ale wciąż nie mogła tak po prostu robić czegoś głupiego. To musiało się w jakiś sposób liczyć, a architektura mimo wszystko, ale wiązała ją z ojcem i przyszłością hoteli, które prowadził. Wprowadzona była w ten świat od dawna, a przed sobą miała oczekiwania do spełnienia. Miała wolną rękę i mogła na boku ratować słonie, żółwie czy nawet mrówki, ale miała nie zapominać z jakiej rodziny pochodzi i gdzie ostatecznie i tak wyląduje.
    — To frustrujące. Nie mieć własnego zdania i spełniać oczekiwania ludzi, wokół którzy nie zauważają tego co robisz, ujmują sukcesom, a nawet uważają je za śmieszne czy bezwartościowe. — Wyrzuciła z siebie z domieszką irytacji i smutku w głosie. — Nie wiem czy w Białym Domu pozwoliliby na kawę z rumem. Wolę na nią pójść w dresie.
    Uśmiechnęła się lekko, gdy wziął od niej zdjęcie i uważniej mu się przyjrzał. Obserwowała go i jego reakcję, próbując doszukać się oznak, że to był zły pomysł, ale im dłużej się wpatrywała tym niczego podobnego nie zauważała. I wzięła to za dobry znak.
    — Skąd mam to moja słodka tajemnica, ale mam ich więcej, jeśli chcesz obejrzeć — odpowiedziała. Nie było ich tyle, aby miała całe albumy zapełnione, ale dostatecznie, żeby usiąść i przejrzeć fotografie.
    Zaśmiała się na to porównanie, jakim się określił i musiała przyznać rację, że faktycznie sprawiał wrażenie takiego, który zna się na podatkach i zaraz o nich opowie w najdrobniejszych szczegółach.
    — Bo to było nudne. Wolałam robić inne rzeczy, a zmuszali nas do tych nudnych, dorosłych rzeczy — parsknęła przewracając oczami. Sama miała niezadowoloną minę na zdjęciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciła po album, w którym było najwięcej ich wspólnych zdjęć. Chyba to był jedyny taki, ale nie miała okazji przejrzeć pozostałych. Być może w dziesiątkach innych ukryły się zdjęcia z przeszłości, o których istnieniu nie miała pojęcia.
      — Myślę, że po części się jej to udało — wtrąciła nie do końca zgadzając się z jego stwierdzeniem. — Chodź — dodała siadając na łóżku, które było wygodniejsze i większe od kanapy, a przede wszystkim mogła rozłożyć album. — Jak już mówiłam, lubię zdjęcia. Znalazłam kiedyś setki zdjęć na komputerze, wydrukowałam je i schowałam tutaj.
      Otworzyła album, ale przez pierwsze kilka kartek nie było nic co mogłoby zainteresować Nico bardziej.
      — O, tu jesteś. — Podała mu album, aby mógł obejrzeć. — To chyba były jakieś wakacje czy coś. To nasza willa w Sao Paulo. Może nas tylko odwiedzaliście.
      Pamiętała. Trochę nawet za dobrze pamiętała, ale uznała, że opisywanie w szczegółach wydarzeń sprzed lat może nie być teraz najlepszym pomysłem.

      Soph

      Usuń
  39. Miała to szczęście, że balansowała między tym wyreżyserowanym życiem pod kamery, a naturalnością, którą można było znaleźć w każdym zwykłym domu. Wychodząc na oficjalne bankiety z rodzicami i siostrą była wystawiana na pokaz, uśmiechała się w wyuczony sposób, którego się od niej wymagało, ale kiedy drzwi od ich apartamentu się zamykały wszyscy zrzucali swoje maski. Był czas i miejsce na błędy, na pogniecione koszule, źle dopasowane do siebie stroje, zmierzwione włosy, brak makijażu. Był czas na bycie zwykłym człowiekiem, który popełnia błędy, poplami się przy jedzeniu śniadania i nie będzie z tego powodu awantury, bo przecież ubranie można zmienić, a twarz umyć.
    — Gwen taka jest — westchnęła cicho, ciszej niż planowała, jakby bała się, że kobieta może ją usłyszeć. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby ta kobieta miała nadnaturalny słuch. — To musi być na dłuższą metę męczące. Żyć tak każdego dnia, wszystko pod linijkę. Raz na jakiś czas to bywa nawet zabawne. Trochę jak w teatrze. Przybierasz nową rolę, odkrywasz ją, ale na koniec spektaklu zostawiasz za sobą i wracasz do bycia tym kim naprawdę chcesz.
    Wzruszyła lekko ramionami, czując pieczenie w łopatkach i właściwie w każdej innej części ciała. Ból, mimo że wciąż obecny to nie był teraz najważniejszy. Interesował ją Nico, to co mówił i jego reakcje na zdjęcia. Kto by się spodziewał, że z zaczepek przejdą do przeglądania zdjęć, o których jeszcze niedawno nie miała większego pojęcia?
    — Bo to trochę jest jak gra — zgodziła się — ale nie masz instrukcji ani wskazówek. Metodą prób i błędów dowiesz się, jak poruszać się w tym systemie, aby oberwać jak najmniej. Trochę jak w boksie, nie sądzisz? — Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, niemal niezauważalnie. Coś w tym było, zarówno tu, jak i tam trzeba było być uważnym i skupionym, robić uniki i nie dać się rozproszyć.
    Przez chwilę wpatrywała się w fotografię bez słowa. Niemal będąc w stanie wyczuć gorące promienie słońca na własnej skórze, które odbijały się w okularach przeciwsłonecznych, które miała na nosie na jednym ze zdjęć.
    — Rozczarowały go jego własne oczekiwania wobec ciebie, a nie ty.
    Wiedziała, że to marne pocieszenie i w przypadku takich rodzin nie znaczy to zbyt wiele. Nie, kiedy od samego początku musiał trzymać się konkretnego planu, ale zboczył z tej ścieżki i robił coś, co według niektórych nie było warte zachodu, a być może nawet i było wstydliwe.
    — No tak. W Białym Domu można wszystko, dopóki nic nie wyjdzie na jaw — zaśmiała się. Faktycznie, trochę tak jak i w ich środowisku, a może teraz raczej w jej. Z tym, że Sophia raczej nie robiła rzeczy, o których się nie powinno było mówić. Nie ciągnęło jej do bycia niegrzeczną, zbuntowaną dziewczyną, która robi wszystko na złość. Może jedynie trochę, ale swój bunt okazywała w inny delikatniejszy sposób.
    — Uwielbiałam te wyjazdy — przyznała nieśmiało — nawet te z Imogen — dodała. Chcąc nie chcąc, ale nawet ze starszą siostrą było czasami dobrze. Dopóki była tylko ona, ojciec i Eliana było w porządku. Potem się popsuło bardziej, gdy Gwen zaczęła się wtrącać. — Zawsze wiedziałam, że będę się dobrze bawić, gdy gdzieś wszyscy polecimy. To było miłe.
    Patrząc na swoją młodszą wersję zazdrościła jej. Tego, jaka wolna i pozbawiona problemów była. Największym pewnie było wtedy to, że nie mogła znaleźć wymarzonej muszelki na plaży czy siedzieć do późna, mimo że były wakacje i nie musiała wcześnie wstawać.
    — To było inne życie — stwierdziła — my byliśmy inni. Ale przeszłość nie zawsze jest zła. Czasami… Czasami można znaleźć w niej chwile, o których warto pamiętać.
    Dla Sophii przeszłość była bezpieczną przystanią, z której nie chciała nigdy uciekać. Z tym, że nie mogła w niej zostać na długi czas. Czekało na nią przecież życie, które działo się tu i teraz.
    — Mogę zrobić dla ciebie kopie, gdybyś chciał je mieć u siebie — zaproponowała po chwili — albo zawsze możesz mi dać znać i wpaść je pooglądać.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  40. — Niezbyt się dogaduję z kimkolwiek z domu.
    Macocha nienawidziła jej za sam fakt, że się urodziła, a przede wszystkim za to, że Oscar ją zostawił, bo zakochał się w kimś innym. Zerwał zaręczyny, aby związać się z Elianą i z nią założył rodzinę. Z tego co Sophia wiedziała był z tego mały skandal; on zaręczony i już z dzieckiem, Imogen, zostawił Gwen dla Brazylijki, którą poznał przypadkiem, gdy odwiedzał Sao Paulo. Imogen nienawidziła Soph, bo tego nauczyła ją matka. Dogadywały się jedynie w dzieciństwie, ale to też nie trwało długo, a Maddie, Maddie żywiła do niej nienawiść tak po prostu, również została jej nauczona, a wszystko się pogorszyło, kiedy Oscar wrócił do swojej byłej i we trzy się tu sprowadziły. Nie miała żadnej siły przebicia i nawet, gdyby chciała naprawić te relacje to było już na to po prostu zbyt późno.
    — Niestety, spektakl się czasem nie kończy — westchnęła ciężko, wręcz z żalem. Było to przerażające, jak dobrze się w tym temacie rozumieli. Mieli między sobą wiele podobieństw, nawet jeśli byli wychowani w zupełnie inne sposoby to jakoś one się pokrywały. Doświadczyli podobnych rzeczy, oczekiwano od nich określonych rzeczy. Nie było wcale tak łatwo się z tego wyrwać. Sama od dawna czuła, że spektakl, w którym bierze udział nie ma końca.
    Spoglądała na niego, kiedy mówił, jednak w jej spojrzeniu widoczne było zrozumienie. Przemawiało przez nią, jakby sama przez to przechodziła. Zlepek różnych doświadczeń i obserwowania znajomych z tego środowiska ułatwił zrozumienie przez co przechodził Nico. Na dobrą sprawę to żadne z nich nigdy nie powinno było doświadczać tego wszystkiego; porzucenia przez rodzica, wybierania między pasją i karierą, a życiem pod cudze dyktando. I nie potrafiła tego zrozumieć, jak można komuś coś takiego zrobić, jednocześnie będąc ślepym na wszystko co było dookoła. Ludzie składali się w końcu z setki rzeczy, a idealnie wyprasowane koszule i nudna, nawet jeśli przynosząca zyski, praca w polityce nie była kluczem do sukcesu. Ten można było znaleźć wszędzie, a Nico go znalazł. W niestandardowy sposób, ale go miał i najważniejsze powinno być to, że jest z tym szczęśliwy i się w tym zawodzie spełnia.
    Kolejne słowa nieco ją zaskoczyły, a jednocześnie były jak kubeł zimnej wody. Aż poczuła nieprzyjemne dreszcze.
    — Nie myśli tak — powiedziała cicho, ale skąd miała wiedzieć? Skąd miała mieć pewność, że faktycznie tak nie jest? Chyba po prostu nie chciała wierzyć, że jakikolwiek rodzic byłby w stanie wybierać, które dziecko ma żyć, a które umrzeć. Zacisnęła usta, niezbyt wiedząc co mogłaby powiedzieć. — Ale jeśli tak naprawdę jest, to tym lepiej, że robisz wszystko po swojemu i nie spełniasz jego planów stając się kimś, kim nigdy nie chciałeś być.
    Prawie wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć jego ramienia, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wciąż nie była pewna, co wypada, a czego lepiej unikać. W żartach przekraczali masę granic, ale dotyk był czymś zupełnie inny. Opuściła na moment głowę, a kiedy ją podniosła bliskość szatyna ją zaskoczyła. Znajdował się o wiele bliżej niż sądziła. Na tyle, że niemal czuła jego ciepły, miętowy oddech na swojej skórze i prędko zdała sobie sprawę, że wcale nie ma nic przeciwko temu, aby był tak blisko. Na moment jakby straciła umiejętność podejmowania rozsądnych decyzji, wahając się nad przesunięciem bliżej. Naprawdę to rozważała, a gdy tak nagle wstał oznajmiając, że musi iść straciła pewny grunt pod nogami. Oparła dłonie o materac łóżka przez chwilę wpatrując się w puste miejsce, na którym siedział przed sekundą.
    — Już? — szepnęła, jednak na tyle cicho, że słyszała to pewnie tylko Sophia.
    Powoli podniosła się z łóżka, nie do końca pewna co właściwie, prawie, miało tu miejsce.
    — Do usług, jakbyś znów jej potrzebował to wiesz, gdzie mnie znaleźć — mruknęła cicho, wciąż trochę zmieszana, ale koniec końców i tak zadowolona z tego, jak to spotkanie się potoczyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogła się nie uśmiechnąć szerzej, kiedy dostrzegła ten łobuzerski uśmiech, kiedy wychodził. Ogarnęła ją dziwna pustka, kiedy została w pokoju sama, a jednocześnie było jej tak… dobrze i ciepło.
      Naciągnęła rękawy bluzy na dłonie i uśmiechnęła się do siebie. W sposób, który uśmiechać się nie powinna, w taki, który zwiastował kłopoty, których wcale przecież nie chciała. Miała mętlik w głowie, który tylko się pogłębiał i sama była sobie temu winna. Z tym, że nie chciała się przed tym bronić, a raczej zobaczyć, gdzie to ją zaprowadzi. Posprzątała zdjęcia i odłożyła je na miejsce, nie mając pojęcia, że jeszcze przed wyjściem Nico będzie miał nieprzyjemność spotkać Gwen.
      Wysoka kobieta z mocno upiętymi włosami wyszła z gabinetu, który znajdował się tuż przy wyjściu z apartamentu. Zrobiła to akurat w momencie, kiedy chłopak zbliżał się do wyjścia. Gwen z kolei niemal zasłoniła mu drzwi swoją osobą.
      — Czyżby maniery były czymś zbędnym w waszym domu, Nico? W moim zwyczajowo wita się i żegna, zwłaszcza kiedy „pani domu” jest obecna.
      Wbiła chłodne spojrzenie w chłopaka, wyraźnie zaznaczając swoją pozycję i stanowisko. Przeszywała go swoim spojrzeniem. Można było odnieść wrażenie, że stara się wyciągnąć nim wszystkie sekrety, które mógł w sobie trzymać.
      — Z tego co widzę twoje ambicje ograniczają się do kręcenia po cudzych domach. Być może dla ludzi… twojego pokroju to norma, ale tutaj panują inne zasady. — Lodowaty ton głosu sprawiał, że i temperatura w pomieszczeniu automatycznie się obniżała. — To trochę zabawne, nie sądzisz? Taki chłopiec z ringu, starający się o uwagę kogoś z klasy Sophii? Oszczędź jej, a przede wszystkim nam, wstydu. Wyświadcz mi przysługę i trzymaj się z daleka.

      Soph

      Usuń
  41. Macocha Sophii była osobą, która pożądała kontroli w każdym aspekcie swojego życia, a już najbardziej lubiła kontrolować to, czego nie mogła. Dała wyraźnie znać, że obecność Nico jest tutaj niepożądana i najlepiej będzie, gdy ten więcej już się w tym konkretnym apartamencie nie pojawi. Nie wzięła pod uwagę tego, że zarówno Sophia, jak i Nico znajdą w sobie iskierkę chęci zrobienia jej na złość. Kiedy Gwen wparowała do jej pokoju wyrzucając z siebie słowa z szybkością karabinu, Sophia poczuła najpierw ogromną złość. W końcu jakim prawem się wtrącała w jej znajomości? Potem jednak, gdy emocje opadły, doszła do wniosku, że nie będzie dawała jej satysfakcji. Nie chciała wciągać Nico w tę grę; to było między nią, a Gwen i siostrami, ale chciał czy nie, stał się jej częścią. Bo Sophia wcale nie zamierzała zrezygnować z tej znajomości. Nie, dopóki sama z jakiegoś powodu nie uzna, że powinna się wycofać czy Nico nie powie jej, że ma dosyć i powinna się odczepić.
    Liczyła jednak, że do tego wcale nie dojdzie. Naprawdę, po raz kolejny, go polubiła. Przy nikim w zasadzie nie czuła się tak dobrze w ostatnim czasie. Spędzanie czasu z Nico było bardziej niż łatwe. To się po prostu działo. Jej macocha mogła myśleć i mówić co chciała, ale była ostatnią osobą, której brunetka by się posłuchała. I nieszczególnie dbała o to w jaki sposób przyjdzie jej zapłacić za łamanie durnych zasad, które sobie wymyśliła.
    Zaproszenie, mimo że wcale go nie potrzebowała, od dłuższego czasu leżało na biurku. W eleganckiej beżowej kopercie. Tradycyjnie, zamiast nazwiska, które przejęła po mamie było napisane Sophia Carpenter i wzdrygała się, gdy na to patrzyła. Ojcu pomysł ze zmianą nazwiska się nie podobał i próbował ją od tego pomysłu odciągnąć, ale mu się nie dała. I to był jedyny raz, kiedy jego druga żona przyznała dziewczynie rację i zachęcała, a nawet podsuwała powody, dlaczego to wyjdzie jej na dobre. Podobnie gotowa była suknia, która wisiała w garderobie czekając na swój wielki moment. Kiedyś naprawdę lubiła te przyjęcia. Teraz chodziła tam, bo tak wypadało i nie mogła nie być u boku ojca. Z tego co widziała, Imogen i Maddie czuły się podobnie. Z tym, że ta ostatnia miała wybór i nie musiała nigdzie chodzić. Oscar w końcu nie był jej ojcem. I nikt zresztą nie tęskniłby za nią, gdyby się tam nie pojawiła.
    Przyjechała razem z rodziną na miejsce. Jednak tuż po przejściu na salę bankietową niemal każdy rozszedł się w swoją stronę. Ojciec razem z Gwen witali się z gośćmi, nie zauważyła, dokąd poszły dziewczyny i szczerze niezbyt ją to obchodziło. Chciała mieć ten wieczór z głowy i jak najszybciej wrócić do domu. Przykleiła na twarz wyuczony uśmiech, którym obdarowywała każdego kto do niej podszedł. Kojarzyła część gości, innych widziała po raz pierwszy w życiu. Do każdej osoby podchodziła z dystansem i uprzejmym uśmiechem, odpowiadała na podstawowe pytania, zachwalała oczywiście swojego ojca i życzyła miłego wieczoru. Czuła się jak w klatce, z której nie było możliwości ucieczki. I obserwowana przez otaczające salę kamery.
    Wygładziła dłonią śliski materiał ciemnozielonej sukienki i bezgłośnie westchnęła, kiedy pożegnała się z kolejnym gościem. Włosy opadały jej na odkryte plecy. Idealnie wyprostowane, wygładzone bez chociażby jednego odstającego włoska. Dziś czuła się i wyglądała jak lalka. Nieprzesadzony makijaż podkreślający jej urodę, ale na tyle wyrazisty, aby nie można było go przeoczyć. Odcień sukienki dopasowany do oliwkowej cery. Gdyby tak wstawić ją do różowego pudełka spokojnie mogłaby robić za jedną z zabawek dla małych dziewczynek.
    Wolałaby tutaj być z kimś, ale nie chciała wciągać już więcej osób do tego pokręconego świata. Jedyną osobą, którą mogła zaprosić był Nico, ale uznała, że powinna dać mu od siebie trochę odpocząć. I nie chciała się narzucać zbyt częstymi spotkaniami, a przyjście tutaj nie było jedynie wypiciem kawy z rumem, a zobowiązaniem. I to niezbyt przyjemnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, kiedy ten zbyt często nachodził na twarz łaskocząc ją.
      Odebrała od kelnera kieliszek z szampanem. Uznając, że bez chociażby kropli alkoholu nie przetrwa wieczoru. Ruszyła też przed siebie, chcąc się rozejrzeć po Sali i uważniej przyjrzeć ludziom. Być może w nadziei, że dostrzeże kogoś znajomego z kim mogłaby spędzić trochę czasu. Nawet na luźnej rozmowie. Z kimkolwiek przy kim nie będzie musiała unosić wiecznie policzków do góry i wykrzywiać się w uśmiechu, którego wcale rozdawać nie chciała. Przede wszystkim chciała też zniknąć Gwen z oczu. Odnosiła wrażenie, że kobieta intensywnie się w nią wpatruje cały czas. Zupełnie, jakby miała zaraz zrobić coś nieodpowiedniego i upokorzyć wszystkich swoim zachowaniem.
      Krążyła po Sali ostrożnie. Nieprzyzwyczajona była do wysokich obcasów, które dziś miała na sobie, a może raczej nie była przyzwyczajona do cienkich szpilek, bo obcasów sobie nie odmawiała. Z tym, że były one najczęściej grubsze i stabilniejsze od tego co miała teraz na sobie.
      Miała już skierować się w innym kierunku, kiedy jej wzrok przykuł ktoś, kogo tutaj zdecydowanie być nie powinno. Powiedzieć, że była zaskoczona byłoby niedopowiedzeniem.
      — Nie pamiętam wysyłania tobie zaproszenia.
      Pierwszy raz tego wieczoru poczuła chęć uśmiechnięcia się bez wymuszania tego na sobie.
      — Skąd się tu wziąłeś i dlaczego nic o tym nie wiedziałam?

      Soph

      Usuń
  42. Zaczekała z podejściem, aż będzie sam. Nie chciała wtrącać się w prowadzoną już rozmowę, a i ona przy okazji znalazła sobie krótkie zajęcie z dawno niewidzianą koleżanką, która jednak z jakiegoś powodu spieszyła się i pożegnała Sophię szybciej niż by wypadało. Brunetka niewiele sobie z tego zrobiła, znacznie bardziej woląc skupić się na Nico. I musiała przyznać, że prezentował się nienagannie. Niczego innego by się po nim nie spodziewała, raczej nie pojawiłby się tutaj w dresie. Mógł próbować, ale najprawdopodobniej zostałby zawrócony jeszcze przed wejściem na salę. Do tej pory, nie licząc wcześniejszych lat, widywała go w luźniejszych wydaniach. Starała się dyskretnie go obserwować, posyłając mu co jakiś czas spojrzenia czy zerkając w chwilach, kiedy jego uwaga skupiona była na czymś lub kimś innym. Chyba teraz w o wiele poważniejszy sposób zdała sobie sprawę z tego, jak jest przystojny. I ta myśl sprawiła, że coś ukuło ją w serce, kiedy ją do siebie dopuściła. Sophia, naprawdę. Nawet tutaj? Ale nie potrafiła zatrzymać tej karuzeli myśli, które krążyły wokół niego. Robiła to nieświadomie, a kiedy już zaczęła potrzebowała porządnego zajęcia, a obecnie nie miała tu co robić. Owszem, mogła wrócić do witania gości, ale była już tym zmęczona i ktoś inny mógł przejąć pałeczkę. To w końcu była impreza ojca.
    — Muszę cię uprzedzić, ale pewna osoba bardzo źle znosi zamieszanie, które nie jest przez nią zaplanowane — zaśmiała się. Po prawdzie nie było jej do śmiechu, bo nie chciałaby, aby Nico padł jej ofiarą. Nie pochwaliła się, że dorwała go, gdy wychodził i sam Nico też nic nie wspominał. Sophia z kolei nie chciała się żalić, bo uważała to za żałosne, że mając dwadzieścia jeden lat musi wysłuchiwać z kim może się spotykać, a od kogo ma się trzymać z daleka. Jeszcze jakby go znała i wiedziała o czym mówi! Była uprzedzona, wyciągniętymi z palca informacjami. Sophia podejrzewała jednak, że przede wszystkim chodzi jej o to, że brunetka w końcu zaczęła wyglądać na szczęśliwą. Nie miała się już czym karmić, kiedy przy niedzielnych śniadaniach Sophia nie wyglądała, jakby chciała wbić sobie widelec w oko byle tylko się uwolnić z tego koszmaru.
    — Dziękuję za informację, przekażę — urwała na moment, bo nawet nie wiedziała do kogo miałaby iść, gdyby coś faktycznie się tu działo — komuś, że ochrona w tym roku wpuszcza jak leci — dodała. Gdyby to była przypadkowa osoba z pewnością nie byłaby zadowolona, ale on? Musiała ugryźć się w język, aby nie mruknąć, że może wpadać bez zapowiedzi zawsze. Musiała się trochę ostudzić.
    — I jak ci się podoba w tym towarzystwie? — zagadnęła. Upiła niewielki łyk szampana, którego nie miała okazji dopić do końca. Dziwnie było obserwować go wśród tych wszystkich ludzi. Tak elegancko ubranych z muszkami, które pasowały do sukienek. Była to jednak miła odmiana scenerii. Tutaj Sophia czuła się nieco pewniej niż w klubie czy nawet na siłowni, ale gdyby miała wybierać bez dwóch zdań wolałaby znaleźć się z nim znów na Sali treningowej w sportowych ciuchach. Tymczasem byli tutaj, elegancko ubrani, pijąc niemiłosiernie drogiego szampana, a to był dopiero początek.
    — Nie będę kłamać, wieczór stał się lepszy — przyznała. Uśmiechnęła się nieśmiało, a uśmiech najchętniej schowałaby za włosami, lecz te sprawiały wrażenie, że przywarły do jej pleców i nie zamierzały się stamtąd ruszać. — A swoją drogą, Miller zawsze jest na liście. Miła odmiana zobaczyć tego młodszego.
    Sądziła, że i teraz zobaczy w przelocie jego ojca i matkę. Nie miała dziś nawet zbyt wiele czasu, aby pomyśleć o Nico. Wszystko działo się tak szybko; fryzjerzy, wizażyści, styliści. Przez apartament przewinęło się dziś tyle ludzi i tylko przez moment była sama. Długo była niezadowolona z faktu, że musi tu jechać, ale patrząc teraz na szatyna ciężko było się jej nie cieszyć z faktu, że tu jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Podobno ma nie być nudno. Ojciec… załatwił coś, aby rozbawić gości. Nikomu nie chciał powiedzieć. Nawet Gwen, szkoda, że nie widziałeś jaka sfrustrowana była, że nie jest wtajemniczona — mruknęła, a uśmieszek ukryła za kieliszkiem. Ale nie chciała już o niej zbyt dużo mówić. Poświeciła jej stanowczo za dużo czasu.
      Musiała wziąć się w garść, ale nie potrafiła pozbyć się błysku z oczu, który dziwnym trafem pojawiał się tylko wtedy, kiedy znajdowała się w towarzystwie Nico. Czy figlarnego uśmieszku, który wywoływał jedynie on. Trochę tymi emocjami była przytłoczona. Działo się coś, czego nie do końca rozumiała i było to przerażające. Było to również intrygujące, a ona się przecież nie poddawała – nie w ostatnim czasie – i była gotowa się sparzyć, byle tylko dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.

      Soph

      Usuń
  43. Nawet nie ukrywała zaskoczenia, kiedy Nico jej zdradził, że miał to nieszczęście spotkać się z Gwen. I dobrze wiedziała, kiedy to musiało być. Gdyby tylko potrafiła się ruszyć z miejsca po tym, co się działo między nimi, nic się nie działo Sophia, to nie dopuściłaby do tego, aby kobieta chociaż otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.
    — Przepraszam, że musiałeś jej słuchać — powiedziała. Mówiła szczerze i z wyrzutami sumienia, że w ogóle do tego doszło. Właśnie z tych powodów rzadko kogo zapraszała. Potrafiła przyczepić się wszystkiego. Alex była według niej za głośna i wulgarna, Victoria za to zbyt cicha i nudna. I Nico… Nico był nieodpowiednią partią, o której powinna zapomnieć. — Niech zgadnę, chodziło o to, że masz się trzymać z daleka i dać mi spokój?
    Czasami bardzo łatwo było ją przejrzeć. Szczególnie, że intencje tej kobiety nigdy nie były szczerze. Sophia wątpiła, że przejęłaby się, gdyby faktycznie Nico zrobił coś, że skończyłaby załamana. Raczej triumfowałaby, że miała rację i nie omieszkałaby jej tego wypomnieć, a potem przypominać przy każdej możliwej okazji.
    — Nie chodzi o to, czy dałeś się sprowokować czy nie. Nie powinna była się wtrącać — warknęła, aczkolwiek jej złość była skierowana w stronę macochy. Mieszała się do wszystkiego, próbując z siebie zrobić ofiarę i pokazać, że wie wszystko najlepiej. Mogła się domyślić, że i jemu coś nagadała. Była wtedy jednak w takim stanie, że nie potrafiła skupić się na najprostszych rzeczach, a co dopiero na kobiecie, która skutecznie wszystko w jej życiu rujnowała. Nią chciała przejmować się w ostatniej kolejności.
    Dziś się od niej nie uwolni. Nawet, gdyby chciała to musiała pokazać się w jej towarzystwie. I musiały zgrywać szczęśliwe. Nikt nie chciał przecież, aby wyszło na światło dzienne, jak źle dzieje się w domu rodziny Carpenter. Media dopiero miałyby pożywkę, a od pięciu lat – według nagłówków – Oscar odżył po stracie żony, a Sophia zyskała drugą matkę, na którą zawsze mogła liczyć. Stek bzdur.
    — Flirtowałeś z tą dziewczyną na wejściu? — spytała bez ogródek. Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale taka możliwość była nieprzyjemnie kująca. Przypominało jej to noszenie ubrania z drapiącą metką. Niemal mogła poczuć to drażniące uczucie na skórze. Zdecydowanie nie podobała się jej ta myśl, co było przecież głupotą. Starała się też nie brzmieć, jakby miała z tym problem i liczyła, że wyszło to raczej naturalnie i z ciekawości z mieszanką żartu.
    — Właściwie… Nie wyrzuci się. To byłoby w złym guście, ojciec cię lubi, więc… Jeśli masz ochotę narozrabiać mógłbyś mi się dziś bardzo przydać — powiedziała z cynicznym uśmieszkiem. Było jej głupio wykorzystywać go do tego, aby nacisnąć macosze na odcisk, ale jednocześnie był najlepszą do tego partią. Ha, wbrew temu co mówiła kobieta naprawdę taki był. Prezentował się świetnie, wypowiadał równie dobrze i pomijając jego brutalny zawód, nie było się do czego przyczepić. Pochodził z rodziny, która była szanowana i lubiana, a nie zrobiłaby afery tylko dlatego, że była uprzedzona.
    Jej uśmiech zmienił się na cieplejszy i przyjaźniejszy, kiedy zaczął mówić o spotkaniu znajomych. Bardzo chciałaby, aby pobyt tutaj był dla niego czymś milszym niż przykrym obowiązkiem. Nawet jeśli pojawił się tutaj z własnej woli i nikt nie ciągnął go na siłę. Wciąż nie wiedziała, co stało za tym, że chciał tutaj przyjść. Starała się odrzucać myśl, że przyszedł tu dla niej, bo dlaczego miałby, prawda? Nie mogła znaleźć żadnego sensownego powodu, a umysł podsuwał same te nieistotne. Sprawiając, że robiło się jej słabo od ich ilości. Trzymała jednak fason. Dziś musiała i nie mogła pozwolić sobie na błędy. Nie w stosunku do Nico, bo to, czy wypadnie dobrze według ojca czy jego żony jej nie interesowało. Jeszcze się nie zdarzyło, aby zrobiła coś niepoprawnego.
    — Cieszę się. I jestem pewna, że jeszcze nieraz tego wieczoru cię porwą na rozmowę czy dwie — stwierdziła. Jeśli dawno się nie widzieli, a wszystko na to wskazywało, to z pewnością będą chcieli nadrobić trochę tego czasu i wyciągnąć od niego ciekawostki sportowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policzki przybrały wręcz purpurowy odcień i wcale nie potrzebowała różu, który już na sobie miała. Mogła tylko liczyć, że makijaż zakryje to zawstydzenie komplementem.
      — Staram się, jak mogę — zaśmiała się. Trochę nerwowo. Bo jednak mimo wszystko, ale nie ona tutaj była gwiazdą.
      Nawet, gdyby chciała to nie potrafiłaby teraz odwrócić wzroku.
      — Wyglądam wow? — Powtórzyła, przetwarzając jego słowa i krótko się zaśmiała. Z nerwów i z braku pojęcia, jak poprawnie zareagować na komplement. — Dziękuję i zdecydowanie nie liczy się jako tani komplement. Właściwie, to jedna z milszych rzeczy, które dziś usłyszałam.
      Nabrała trochę powietrza, co pozwoliło jej minimalnie się uspokoić. Jeśli jeszcze nie zauważył, to kompletnie nie radziła sobie w takich sytuacjach. Śladu po tej odważnej Sophii, którą była, gdy żartowali po siłowni czy w jej pokoju nie było.
      — Ale nie tylko ja dziś dobrze wyglądam. — Dodała. Powoli zlustrowała jego sylwetkę, jakby nie chciała, aby jakikolwiek szczegół umknął. — Wyglądasz… Wow — powtórzyła po nim, aby po chwili się roześmiać, ale mimo śmiechu wcale nie żartowała. Wyglądał dobrze. Zbyt dobrze, aby mogła się skupić na tym, co działo się wokół.

      Soph

      Usuń
  44. — Twojego pokroju? — Przewróciła oczami na te słowa. Gwen naprawdę przechodziła samą siebie. Nigdy nie interesowało ją to z kim się spotyka; nieważne czy to były koleżanki czy potencjalny chłopak. Traktowała ją jak powietrze i tak miało zostać, aż tu nagle się jej odwidziało. Ciężko było za tą kobietą nadążyć, ale raczej nie było zbyt wielu chętnych, aby to robić. — Tak, usłyszałam niemal tę samą śpiewkę. Boże, naprawdę przepraszam. To nie powinno było mieć miejsca.
    Mogła go przed tym uchronić, gdyby tylko nieco trzeźwiej myślała. Odprowadziłaby go do drzwi, pożegnałaby się i nie dopuściłaby do tego, aby Gwen w jego stronę się odezwała. Zresztą, to nawet nie było tak ważne. Po co się mieszała w coś, co jej nie dotyczyło? I nigdy nie będzie dotyczyć. Ani trochę nie podobało się brunetce to, że Gwen starała się przejąć kontrolę nad jej życiem i dyktować z kim może się spotykać, a kogo ma porzucić.
    — Zamierzasz się teraz kręcić przy mnie tylko po to, aby zrobić jej na złość? — Uniosła brew, trochę udając obrażenie. Nie wątpiła, że to były żarty, ale gdyby to był jedyny powód zrobiłoby się jej zwyczajnie przykro. — A myślałam już, że łączy nas coś specjalnego — westchnęła teatralnie z udawanym urażeniem w głosie.
    Wciągnęła powietrze, kiedy się przybliżył i poczuła mocny, ale niedrażniący zapach perfum.
    — Nie czuj się wyjątkowy. Jest taka dla wszystkich, a ty właśnie stałeś się jej nową ofiarą.
    Niestety, ale to było coś w czym kobieta czuła się wybitnie dobrze. I zaskakująco wychodziło jej to świetnie. Sophia może się starała, ale miała zbyt slaby charakter, aby mocniej się postawić. Kiedy to robiła pojawiała się setka nieprzyjemności, ale dziś naprawdę miała ochotę utrzeć kobiecie nosa i pokazać jej, jak bardzo nie bierze jej słów do siebie. Przynajmniej po części, bo co działo się, gdy zostawała sama i jak reagowała na jej naciski to była inna rzecz.
    — Hm, czyli tak to się teraz nazywa? Negocjacje — powtórzyła. Przeciągnęła ostatnie słowo, jakby je smakowała na swoich ustach. — Sądzisz, że uroczy uśmiech wystarczy? — Spytała, niewiele robiąc sobie z tego, że właśnie nazwała go uroczym. Bywał taki, ale chyba niekoniecznie powinien o tym dowiedzieć się od niej.
    — Tak, Nico. Narozrabiać. Myślę, że na ten moment w zupełności wystarczy, że tutaj jesteś. Ale wszystko może się zmienić, a ja dziś jestem bardzo otwarta na … negocjacje — Odparła. Chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie z tego zrezygnowała uznając, że tyle będzie wystarczające. Miała trzymać fason i próbowała wmówić sobie, że dobrze będzie, aby wytworzyć między nimi jakiś dystans, ale nie potrafiła się do tego zmusić. A przede wszystkim też nie chciała. Balansowała już i tak na cienkiej linie i czuła, że lada moment spadnie w przepaść, z której nie będzie ucieczki. Pakowała się w coś, czego nie była pewna. Nawet nie miała pewności, czy to w co chce wejść istnieje czy tylko wytworzyła to w swojej głowie, ale czy to miało jakieś znaczenie w tym momencie? Wątpliwe.
    Wskakiwanie na stole i niespodziewane przemowy nie były w jej stylu, ale wiedziała, że kobieta wkurzy się, gdy dostrzeże, że Sophia jest w towarzystwie Nico. Nie będzie to szkodliwe dla ojca, bo jemu w końcu zaszkodzić nie chciała, ale zepsuje humor jego żonie. I na tym jej najbardziej zależało. Raczej nie była mściwa, ale w tej chwili to było bez znaczenia.
    — Gwen mówi bardzo wiele rzeczy, ale chyba się nie zamierzasz jej słuchać, co? — Spytała. Ani trochę nie ukrywała tego, że zrobił jej wieczór wchodząc w ten plan. Nawet jeśli nie był on jakoś bardzo skomplikowany. Spojrzała na jego dłoń, a później na Nico. Nie musiała się zastanawiać i pewnie chwyciła jego dłoń.
    — Ale zanim pójdziemy — wtrąciła jeszcze, nim pójdą na parkiet — wszystkie chwyty dozwolone. W końcu mamy narozrabiać, pamiętaj.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  45. Chciał tutaj być. Powtarzała te słowa w swojej głowie, jakby były teraz najważniejszymi, jakie tylko mogłaby od niego usłyszeć. Ręce pokryły się jej gęsią skórką, na sam ich wydźwięk. W połączeniu ze spojrzeniem, które jej zaserwował poczuła, jakby wszystko w niej się nagle skurczyło. Było to tak niespodziewane uczucie, ale nie chciała się go pozbywać. Nawet jeśli na moment straciła możliwość trzeźwego myślenia. Dreszcz przebiegł jej po plecach, zostawiając po sobie niedosyt.
    — To dobrze — powiedziała po chwili, kiedy w miarę pozbierała swoje myśli. Sądziła, że ten wieczór będzie nudny i zacznie odliczać sekundy do końca, ale wystarczyło, że go zobaczyła i miała już pewność, że to nie będzie jeden z takich wieczorów, które chce się mieć jak najszybciej za sobą. — Ostatnie czego bym chciała to do czegokolwiek cię przymuszać. Nawet nieświadomie.
    Był tu jednak z własnej woli, a Sophia zamierzała z tego skorzystać. Może było to trochę samolubne, ale chyba czasami mogła pomyśleć tylko o sobie, prawda? Nie planowała niczego nikczemnego. Przynajmniej teraz. Sama jego obecność przy niej doprowadzi Gwen do wrzenia, a więcej jej nie było potrzebne. Macocha się wkurzy, a Sophia nacieszy obecnością Nico. Widziała w tym same plusy. Szczególnie ten drugi wyjątkowo mocno jej pasował.
    — Doceniam bardziej niż może ci się wydawać — zdradziła. Zabójczy uśmiech to mogło być trochę za mało, aby przekupić sprawdzającą listę gości dziewczynę. Nie miała żadnych wątpliwości, że zaszło tam coś więcej. — Ale może docenię bardziej, gdy się przekonam jak uzdolniony jesteś.
    Potrzebowała wylać na siebie kubeł zimnej wody. Bawiła się w jego towarzystwie świetnie, ale nie mogła uciec przed wrażeniem, że powoli pozwala sobie na zbyt wiele. I chociaż naprawdę chciała to przeczucie mówiło jej, że powinna była wyznaczyć granicę. Z tym, że chociaż ten jeden raz w życiu chciała postąpić nierozsądnie. Zrobić coś, co przyniesie jej radość bez żadnych korzyści. Być tu i teraz w tym konkretnym momencie i nie zadręczać się przyszłością, która w każdej chwili mogła przecież ulec zmianie.
    — Nie wyglądasz na osobę, która słucha rad kogoś innego — przyznała i była to dobra cecha. Poniekąd. Słuchał samego siebie, robił co chciał i z kim. I skoro w tej chwili chciał coś robić z nią, togo nie powstrzyma, a wręcz przeciwnie i zachęci. — I dobrze. Niektórzy… źle doradzają.
    Delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz.
    — Albo mój dar przekonywania okaże się wystarczający — odpowiedziała ciszej, jakby ktoś mógł ich usłyszeć — chyba będziemy musieli to sprawdzić.
    Skinęła głową w potwierdzeniu. Czymkolwiek te chwyty miały być, nie chciała stawiać żadnych granic i po prostu dobrze się w jego towarzystwie zabawić. Tyle chociaż mogła zrobić, aby wyciągnąć z tego wieczoru coś więcej niż setkę fałszywych uśmiechów i kiwania głową do ludzi, z którymi wcale nie miała ochoty rozmawiać.
    — Żadnych barier, żadnych zasad. Cokolwiek zechcemy — wyliczyła szeptem. Być może ponosiła ją fantazja, ale konsekwencjami zamierzała przejąć się już później. W chwili, kiedy nie będzie roznosiła ją energia i dziesiątki sprzecznych ze sobą uczuć, nad którymi nie miała absolutnie żadnej kontroli. To one miały nad nią.
    — To się przekonaj i sprawdź, czy jestem gotowa. Nie tylko ty masz parę asów w rękawie — odpowiedziała. Jej pewność siebie ponownie dała o sobie znać, przebijając się przez brunetkę i prowadząc za sobą silnym uściskiem. Cichy szept Nico musnął jej odsłoniętą skórę, wprawiając ciało dziewczyny w delikatne drżenie. Sama do tego doprowadziła, nieustannie drażniąc się z nim i podsycając, ale nie żałowała absolutnie niczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tańcu najczęściej wolała oddawać pałeczkę partnerowi. I tym razem nie wykłócała się o to, kto poprowadzi, a bez marudzenia zgodziła się na to, aby zrobił to Nico. Jego uścisk był silny i pewny, a jednocześnie wyczuwała w nim nutkę delikatności. Starała się nie zwracać uwagi na wpatrzone w nich spojrzenia. Rzadko bywała na parkiecie, a jak już – to zwykle z ojcem. Nigdy nikogo ze sobą nie przyprowadzała. Jednak wpatrzone w nich osoby nie były tak drażniące, jak mogłoby się wydawać.
      — Myślę, że sobie z tym poradzimy — odparła z lekkością. Sięgnęła na moment dłonią do tyłu, aby chwycić jego i z talii przesunęła ją bliżej kości biodrowej. — Wystarczająco przekonująco?

      Soph🩵

      Usuń
  46. — Pewien tego jesteś? — mruknęła. Dobrze, nie zdarzyło się jeszcze, aby do czegoś go zmusiła. Wszyscy jednak mieli swoje słabości, a Sophia była bardzo chętna do tego, aby poznać, jakie posiadał Nico. Nie powiedziałaby tego na głos, bałaby się tego, jak to będzie brzmiało i że gdyby to powiedziała, czy chociaż pomyślała, rzeczywistość by się na nią rzuciła. Ale Nico stał się jedną ze słabości brunetki. Wślizgnął się niepostrzeżenie do jej życia, był w chwilach, kiedy naprawdę potrzebowała czyjejś obecności. Kogokolwiek. I w momencie, kiedy jej przyjaciółki zawiodły był obok. Sophia niewiele potrzebowała, aby się zauroczyć. To nie było trudne, kiedy obdarowywał ją takim uśmiechem, mówił tyle różnych słów, które nawet jeśli brała z dystansem to potem analizowała i zostawały w niej na długo.
    Kiedy powtórzył jej słowa, skinęła głową potwierdzając to. Jednak słysząc je wypowiedziane przez kogoś innego, zdała sobie sprawę z tego, jak to wszystko brzmi i że naprawdę postanowiła pozbawić się wszelkich barier. I po co? Bo chciała się o czymś przekonać? Sparzyć, gdy okaże się, że rzeczywistość nie jest taka, jak jej wyobrażenia? Zwilżyła usta, zbierając z nich niewielką ilość szminki połączonej z błyszczykiem. Jej oddech stał się płytki i nieregularny, a w głowie szumiało.
    — Właśnie na to liczę — odpowiedziała. Nie wiedziała skąd się w niej to brało, ale chciała więcej i nie bała się po to sięgnąć. Robiła to powoli i niepewnie, trochę na oślep, ale z ciekawością, która przez tę drogę ją prowadziła i nie odpuszczała.
    Tutaj już nie chodziło o Gwen. I chyba tak naprawdę od początku nie chodziło o nią. Gdy teraz zdała sobie z tego sprawę, to faktycznie wychodziła na manipulantkę. Nie poznawała tej wersji siebie, było to coś nowego i fascynującego. Podobnie jak Nico, był kimś nowym w jej życiu i fascynującym. Zupełnie inny od osób, którymi się otaczała. Niepasujący do jej poukładanego życia, a jednak odnalazł w nim dla siebie miejsce i Sophia zdała sobie sprawę, jak komfortowo jest, gdy znajduje się obok. Gdy przynosi kawę, wyciska z niej siódme poty na siłowni czy siedzi obok w milczeniu.
    — Gra się toczy już od dawna, nie sądzisz?
    Nieświadomie zaczęli jakiś czas temu, dopiero powoli orientując się, że rozpoczęli coś z czego wcale nie było tak łatwo się wyplątać. Sophia nie chciała się wycofać. Była gotowa na to, aby poczuć smak porażki, gdyby nie wyszło z tego nic. Przychodziło jej z łatwością zachowanie się i mówienie w ten sposób.
    — Czasami te delikatne gesty są wystarczające — odpowiedziała. W takim towarzystwie patrzyli na wszystko i czasami jedno spojrzenie potrafiło być początkiem druzgoczących plotek. Z tym, czy w ich przypadku czy to na pewno byłyby plotki? Kompletnie traciła głowę. — Ale nie zaszkodzi podsycić atmosfery. — Dodała z błyskiem w oku.
    Poddała mu się całkiem w tańcu, nie próbując przejąć tu żadnej kontroli czy dawać chociaż subtelnych znaków, że chce to zrobić. Dopasowała się do narzuconego przez Nico rytmu, do kolejnych obrotów. Próbowała nacieszyć się jego bliskością. Próbowała zrozumieć, dlaczego tak bardzo ją do niego ciągnie. Co takiego w sobie ma, że nie potrafi mu się oprzeć, wodzi rozmarzonym wzrokiem. Nie czuła czegoś tak równie silnego, jak przy nim. I było to przerażające, ale równie ekscytujące. Starała się w tym nie zgubić, ale coraz ciężej było się połapać w tym wszystkim. Które słowo doprowadzi do czego, który ruch sprawi, że wszystko się posypie?
    Rozkoszowała się tą chwilą, która rozgrywała się między nimi. Nie było tu teraz Gwen, jej sióstr, problemów z którymi mierzyła się na co dzień, nie było też Alex… Och, Alex. Myśl o koleżance była jak kubeł zimnej wody. To ona się za nim przecież uganiała, robiła maślane oczy, a Sophia… Sophia się wtrąciła. Tylko nie potrafiła się tym przejąć, nie teraz, kiedy było jej tak błogo i przyjemnie. Jeszcze dziś mogła być egoistką. Jeszcze dziś miała plan zadbać tylko o siebie i własne przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brunetka czuła, że rozsądne byłoby zrobienie kroku wstecz. Problem polegał jednak na tym, że nie chciała się z niczego wycofać. Musiała dowiedzieć się, czego sama tak naprawdę chce. I tylko z nim mogła to zrobić. W końcu to o niego się rozchodziło.
      Podchwyciła jego spojrzenie. Był tak blisko, zaledwie centymetry i gdyby tylko się przybliżyła po części dostałaby to, czego, tak sądziła, chciała. Gubiła się w tym wszystkim i wcale nie czuła, że znajduje się bliżej rozwiązania tej przyjemnie frustrującej zagadki.
      — A ty? Może z tego być skandal — szepnęła. Dotyk jego dłoni na odkrytych częściach ciała wręcz parzył. Czuła niedosyt. Nawet na chwilę nie oderwała wzroku, choć coraz częściej czuła potrzebę, aby uciec przed jego przeszywającym na wskroś spojrzeniem. — Nico — wyszeptała, jakby chciała dodać coś więcej, ale czuła, że wypowiedzenie jego imienia w było wystarczające.

      Soph🩵

      Usuń
  47. Wmawiała sobie, że jest odważna, ale tak naprawdę potrzebowała, aby ktoś ją w tym poprowadził. Zaczynała się coraz bardziej gubić i nie wiedziała, czy nie popełni karygodnego błędu. Ale w końcu sama chciała, aby wszystkie chwyty były dozwolone, więc czego się tak naprawdę teraz spodziewała? Chciała zrobić kolejny krok naprzód, zbliżyć się do czegoś, czego chciała. Tylko czym to właściwie było? Sama nie wiedziała, bo przecież nie mogło chodzić tylko o potrzebę bliskości. Z tym, że teraz każdy, nawet najmniejszy dotyk rozpalał jej skórę i doprowadzał na skraj szaleństwa. Do miejsca, którego wcześniej nie miała okazji zasmakować.
    Przez chwilę smakowała jego imię na swoich ustach. Do tej pory nie było ono tak ciężkie i lekko jednocześnie. Zawarła w jego imieniu cichą prośbę o coś więcej. Wciąż nie wiedziała po co tak naprawdę sięga i czego od niego oczekuje, ani czy w ogóle miała jakieś oczekiwania. Karmiła się nimi sama, podrzucając sobie coraz to nowe wyobrażenia, przy których wieczorami zasypiała czy rozmyślała za dnia, wyłączając się z otaczającej jej rzeczywistości. Powinna była się skupić na przyjęciu, na ojcu i na tym, aby wypaść na jak najlepszą, wspierającą córkę, ale nie potrafiła się do tego zmusić. Nie, kiedy trzymał ją w ramionach i pewnym ruchem prowadził w tańcu. Nie, kiedy jego oddech muskał jej skórę. Zadrżała, gdy jego palce sprawnie muskały odkryte plecy i mimowolnie cicho jęknęła, kiedy uniósł jej głowę do góry. Nie potrafiła tego powstrzymać i liczyła, że w całym zamieszaniu, które działo się dookoła nich, nie usłyszał niczego. A jeśli… Jeśli jednak, to nie chciała się tym przejmować. Chciałaby za to znaleźć w sobie jeszcze trochę więcej odwagi, aby poprowadzić tę grę dalej. Powoli jednak czuła, jak niepewność zaczyna oplatać się wokół niej, niczym bluszcz i wciągać w ciemny zakamarek, w którym mogłaby się ukryć przed całym światem. Przed Nico.
    Trwało to chwilę, być może sekundę, a może tylko jej ułamek. Dla Sophii czas na moment się zatrzymał, a choć pocałunek był ledwo wyczuwalny, pozostawił po sobie wyraźny ślad. Przez jej kręgosłup przebiegł przyjemny dreszcz, sprawiający, że zadrżała, znowu, w jego ramionach. Tego było dużo, za dużo, aby w spokoju mogła to znieść, a jednocześnie zbyt mało, aby poczuła się usatysfakcjonowana. Nabrała powietrza, gdy usłyszała cichy, obniżony głos.
    — T…. Tak. — Wydusiła z siebie z trudem. Sama rozpoczęła grę, a teraz w niej przegrywała. Mimo bycia na przegranej pozycji, jeszcze nie planowała się oddawać czy uciekać. To ostatnie było bardzo w jej stylu. Zniknąć zanim sprawy zrobią się za bardzo skomplikowane, ale tutaj odpuścić nie potrafiła.
    Krótkie westchnięcie wyrwało się z jej piersi, kiedy uderzyła plecami o jego klatę piersiową. Jej własna unosiła się i opadała w szaleńczo szybkim tempie, nad którym jakoś musiała zapanować. Potrafiła skupić się jedynie na nich. Chociaż to za dużo powiedziane. Jej umysł zajmował moment sprzed chwili i to, co może wydarzyć się jeszcze potem. Nie dbała o to, co ewentualnie napiszą w prasie, o ile ktoś poza nimi to dostrzegł, ale otaczali się ludźmi, którzy kochali skandale. Mniejsze czy większe, nie przepuszczą żadnej okazji do poplotkowania.
    Pozwoliła sobie, na moment, oprzeć głowę o jego ramię, kiedy wciąż trzymał ją odwróconą do siebie plecami. Jej oddech w końcu spowolnił, ale z kolei serce znów przyspieszyło, gdy się odezwał.
    — Powiedzmy… że jestem zaskoczona — wymamrotała cicho.
    Zaschło jej w ustach, a język się plątał. Nawet, gdyby próbowała coś więcej powiedzieć, nie dałaby rady. Gdyby nie była prowadzona w tańcu pogubiłaby w końcu kroki. A Sophia zdecydowanie czuła to napięcie. Całą sobą i w każdym zakamarku swojego ciała. Straciła trochę pewności siebie, więc gdy znów na niego spojrzała w jej oczach była garść nieśmiałości.

    Soph🩵

    OdpowiedzUsuń
  48. Oczywiście, że wiedziała.
    — Tak, zaskoczona. Nie mam prawa tak się czuć, gdy się czegoś spodziewam? — Nie dąsała się, nawet jeśli mogła brzmieć na taką. Starała się, zupełnie nieświadomie, wytworzyć jakąś barierę między nimi. Zaczynała przeceniać swoje możliwości, tracić grunt pod nogami, który jeszcze chwilę temu wydawał się być w miarę stabilny. Wrodzona po matce upartość nie pozwalała jej jednak się poddać. W przypadku Sophii to pojawiało się w inny sposób, nie było tak namacalne i widoczne gołym okiem. Ustaliła tyle, że nie chciała tylko tego delikatnego, niemalże niewyczuwalnego pocałunku. Dopóki to po jej stronie były karty i rozkładała je według własnego uznania i to ona przekraczała granice, było w porządku. I to nie tak, że gdy robił to Nico, to nagle jej się nie podobało. Och, zdecydowanie się jej podobało i chciała więcej. Bała się jednak wskoczyć do tej przepaści, kiedy nie miała pojęcia co w niej zastanie. Unosząc się nad nią jeszcze w miarę wiedziała, czego się może spodziewać. Zakładała z góry pewne odpowiedzi i ruchy, a nawet teraz, kiedy plącząc się w słowach mówiła mu czego chce, gdy to dostała była tym zdumiona. I chętna na więcej.
    Kompletnie nie poznawała samej siebie. Stawała się kimś innym przy nim. Miał tę dziwną zdolność do tego, aby zdzierać z niej warstwy, o których nie miała wcześniej pojęcia, a ona mu na to pozwalała. Robił to z lekkością i wprawą, tak, jakby robił to już setki razy.
    — Zwiększasz moją ciekawość, wiesz o tym? — odpowiedziała równie niskim tonem głosu. Próbowała się jakoś trzymać, ale naprawdę coraz ciężej było jej nad sobą zapanować. Próbowała sobie wmówić, że posiada jakąkolwiek wprawę w podobnych tematach, ale ta głównie opierała się na intuicji, która chyba do tej pory dobrze jej podpowiadała.
    Do samego końca sądziła, że to wszystko zostanie tylko grą słowną. I nie przejdzie dalej, co byłoby frustrujące, ale również bezpieczne. Nie zależało jej na tym, aby popsuć w ten sposób ich przyjaźń, którą dopiero co odnowili. A zdawało się, że teraz nie będzie już odwrotu. Źle jej nie było z myślą, że mogą zrobić, że zrobią, kroki w stronę, która na dobre odmieni to, co stworzyli na nowo między sobą.
    Wahała się jeszcze przez chwilę, dopóki w miarę się nie uspokoiła i nie zadecydowała w duchu, że cokolwiek będzie przed nimi, weźmie w tym udział. Nico był jak powiew świeżego powietrza. Pozwalał jej na wiele, a przy okazji sam chętnie brał w tym udział i wydawało się jej, że również nie zamierza się wstrzymać. Istniała zawsze możliwość, że wykaże się zdrowym rozsądkiem i doprowadzi ją do porządku, a także sprowadzi na ziemię, ale naprawdę liczyła, że do tego nie dojdzie.
    Dotyk doprowadzał ją do furii. Smukłe palce zostawiały po sobie niewidoczny, ale wyczuwalny dla brunetki ślad. I tak bardzo nie chciała, aby ten moment się kończył. Jeszcze przez chwilę chciała trwać w jego ramionach i nie myśleć o otaczającym ją świecie, skupić się na tych przyjemnych, urwanych chwilach. Na spojrzeniach, w których gromadziły się dziesiątki emocji, na uśmiechach i słowach, które tak przyjemnie muskały jej słuch. Niemal ze zrezygnowaniem westchnęła, kiedy muzyka ucichła, a taniec dobiegł końca.
    — Przyjemność po mojej stronie — szepnęła w odpowiedzi, nim delikatnie przed nim się ukłoniła. Zrobiła to z wprawą. W sposób, który zdradzał, że dziesiątki razy już wcześniej dziękowała za taniec.
    Nie mogła jednocześnie wyjść z podziwu, jak potrafił być tak opanowany. Mógł czytać z niej, jak z otwartej księgi. Mogła próbować, ale i tak nie ukryłaby tego, że zrobił na niej wrażenie. Każdym, nawet tym najmniejszym, gestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez sprzeciwu poszła za nim. Trochę na oślep, ale w pełni ufając. Zabawne, mógł ją stąd wyprowadzić i wywieźć na drugi koniec miasta. Nie protestowałaby. Poddałaby mu się w pełni.
      Potrzebowała chwili, aby dojść do siebie. Odetchnęła cicho, gdy przystanęli. Uniosła głowę, nie mogąc zrozumieć, jak udaje mu się być tak niewzruszonym. Chciała się odezwać, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Więc po prostu się patrzyła, nienachalnie szukając w wyrazie jego twarzy czegoś, co uświadomiłoby jej, że i jego to poruszyło.

      Soph🩵

      Usuń
  49. Nawet w najmniejszym stopniu nie żałowała, że podjęła taką, a nie inną decyzję. Być może trochę się speszyła, ale liczyła, że to przejściowe uczucie, które niedługo minie. Zaszli w tej dość nietypowej grze dość daleka, a Sophia naprawdę nie chciała robić żadnych kroków wstecz. Nie trzeba było znać jej długo czy nawet dobrze, aby zauważyć, że raczej nie pcha się do takich sytuacji. Nie jest w centrum zainteresowania i unika bycia w nim. Nico miał okazję zobaczyć ją od innej strony, a ona samą siebie przy okazji również. Wciąż była zaskoczona tym, jak łatwo jej przychodziło flirtowanie z nim, rzucanie słów, które mogły insynuować różne rzeczy, a jednocześnie wystarczyło jedno intensywniejsze spojrzenie, mocniejszy dotyk i całkiem się w tym gubiła.
    Uniosła wyżej głowę, trochę chcąc udowodnić samej sobie, że wcale nie straciła na pewności. Wciąż rozpalony był w niej żar, którego nie ugasiłaby nawet powódź i jeśli chwilowo przestała czuć się dobrze, to miało się to niedługo zmienić.
    — Żadnych zasad — powtórzyła dobitnie. Tym samym potwierdzając mu, że z niczego nie planuje się wycofać. Ucieszyła ją wizja, że miała taki wybór, ale wcale go nie chciała. Może potrzebowała, ale nie planowała z tej opcji skorzystać. Przynajmniej nie tego wieczoru. Mogła się zasłaniać, że chodzi o wkurzenie żony ojca, ale Nico również musiał sobie zacząć zdawać sprawę z tego, że to zeszło akurat na dalszy plan.
    Rozchyliła delikatnie usta, kiedy jego dłoń ponownie zetknęła się z jej plecami. Napawała się tym dotykiem, robiąc jednocześnie niewielki krok w jego stronę samej zmniejszając dystans między nimi. Chciała chociaż udawać, że jeszcze ma jakąś kontrolę nad tym co się dzieje, ale ciężko było ukryć jej to, że oddanie jej w jego ręce – jakby kiedykolwiek naprawdę miała jakąkolwiek władzę nad tym co się działo – było przyjemne i miłą odmianą. Mimo, że częściej niż rzadziej miała dosyć tego, że wiele ludzi tak sprawnie zabiera od niej umiejętność podejmowania decyzji, to w przypadku Nico to brunetce nie przeszkadzało. Uniosła dłoń, którą oparła o tors chłopaka.
    — Dziękuję za opcję, nie skorzystam.
    Otaczający ich goście, obsługa, Gwen, jej ojciec, siostry – to wszystko straciło znaczenie, a dla Soph od dłużej chwili liczył się tylko Nico. Być może powinna była się przejąć tym, że ludzie mogli na nich patrzeć, że dostrzegli w ich tańcu coś więcej niż tylko przyjacielskie gesty. Nie miało to jednak dla niej żadnej wartości.
    — Nie mówisz tego po to, aby się mnie pozbyć, prawda? — Uniosła kąciki ust, nie był to sięgający oczu uśmiech. Było w nim coś psotnego, jakby czekała tylko na kolejny ruch. — A co, jeśli, ja nie chcę, żebyś dawał mi spokój? Mogę potrzebować chwilę, aby się dostosować, ale wiedziałbyś, gdybym chciała to skończyć.
    Zmarszczyła brwi, kiedy dość nagle oderwał od niej wzrok. W pierwszej chwili myślała, że powiedziała coś złego, ale gdy tylko usłyszała za sobą głos ojca – stanowczo bliżej niż by tego chciała – ściągnęła łopatki. Słyszał ją? Poczuła się, jak nastolatka przyłapana w swoim pokoju z chłopakiem. Chyba niejako tak było, z tym, że nieszczególnie się ukrywali. Nie po tym co miało miejsce na parkiecie.
    — Nie wiem o czym mówisz — odparła odwracając się w stronę ojca. Zrobiła to jednak na tyle sprawnie, aby nie uciec od dotyku Nico. — Mówiłeś, że będę się dobrze bawić, gdy tu przyjadę. Więc… robię to. Czy to źle?
    Ich relacja się popsuła. Dawniej mruknąłby coś żartobliwego i zrobiłby to z uśmiechem, puścił oczko, a przy okazji zaproponował wspólną whisky. Będąc pod, stanowczo zbyt dużym wypływem Gwen, stał się nieprzyjemny. Aż nie wierzyła, że daje się jej tak łatwo i nawet nie weryfikuje swoich informacji.
    — Bądź ostrożna, Sophio. — Wzrok z córki przeniósł na Nico. Przecież go znał, a raczej jego młodszą wersję. — I nie bawcie się zbyt dobrze.
    Wydawało się jej, a może naprawdę w ostatnich słowach ojca zawarte było trochę humoru. Jakby nie do końca chciał być wielkim, złym wilkiem, który psuje wszystkim dookoła nastrój.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie potrafiła z nim rozmawiać. Starała się podtrzymać tę relację, zachęcać go do robienia wspólnych rzeczy, wyjazdów. Nawet zwykłe przejście się po parku, ale to zdawało się czasami za dużo. Od dawna czuła, że w domu jest na przegranej pozycji, a kiedy tylko znajdowała się sama z ojcem Gwen wyczuwała ten moment i zaraz się wtrącała z arcyważną sprawą, która nie mogła czekać. Powoli więc przestawała próbować, bo po co, skoro i tak nie było w tym sensu?
    — Teraz? Ale ja… — Urwała wyraźnie wahając się między powiedzeniem mu, aby dał jej spokój, a byciem tą posłuszną córką, którą lubiła i chciała być. Nie chciała zawieść ojca, ale nie chciała też sprawić zawodu samej sobie. Docierało do niej jednak powoli, że dziś jej zachcianki nie będą miały miejsca. Jeszcze nie teraz. Poczuła rozlewające się po jej ciele rozczarowanie, a także pewnego rodzaju pustkę, kiedy zdała sobie sprawę, że będzie musiała go zostawić i pójść z ojcem. Nierzadko poznawała istotnych ludzi, ale zwykle znajdował lepsze momenty, aby przedstawić ją towarzystwu. No dobrze, pierwszy raz też tańczyła w taki sposób z kimś i pierwszy raz ktoś miał obiekcje przed tym, z kim się spotyka. Nawet, gdyby im powiedziała, że między nimi nic nie ma, to po tym co zobaczyli tego wieczoru raczej nikt by w to nie uwierzył.
    Spojrzenie ojca było stanowcze, dokładnie takie, jakiego nie znosiła. Zawsze temu ulegała w obawie, że jeśli nie pójdzie z nim to już nigdy się do niej nie odezwie, a z pewnością Gwen zadbałaby o to, aby Sophia miała same nieprzyjemności z tego powodu.
    Wtopiłaby się teraz najchętniej w jego tors, podała dotykowi i temu, co miało nadejść, ale… No właśnie, nie mogła. Została wyrwana do rzeczywistości, od której tak bardzo cały czas uciekała.
    — Znajdę cię później — obiecała, kiedy przeniosła swoje spojrzenie na Nico. I była to obietnica, której zamierzała dotrzymać. Nawet jeśli wieczór miał się skończyć, a ona tłukłaby się przez miasto do jego apartamentu. Nic nie było w tej chwili w porządku, ale jaki miała wybór? Nie chciała jednak, żeby się martwił. Postarała się na grzeczny uśmiech, jednak daleko było mu do tych, którymi obdarzała go przez ostatni czas i nie znalazł się w nim nawet gram szczerości. Poradzi sobie. Zawsze przecież sobie radziła.
    — Pozdrów ode mnie mamę w razie, gdyby nie udało mi się jej dziś spotkać — polecił mężczyzna, uznając jednocześnie tę rozmowę za zakończoną. Tak bardzo nie chciała odchodzić, chciała tu zostać i dalej się zatracać w chwili. — Nawzajem, Nico.
    Oscar nie dał okazji do tego, aby kontynuować rozmowę. Delikatnie, ale zdecydowanie pociągnął za sobą Sophię, która tylko na moment odwróciła głowę posyłając Nico ostatnie spojrzenie. Kompletnie nie rozumiała ojca, choć wiedziała skąd to się brało i ani trochę nie podobało się jej to, jak wielką kontrolę nad nim miała Gwen. Z kolei ta pojawiła się przy nich jak duch; nagle i bez ostrzeżenia. Przez kolejne minuty, a może godziny – straciła poczucie czasu, choć ten zdawał się tkwić w miejscu – poznawała kolejne osoby. Inwestorów, partnerów biznesowych, polityków, influencerów. Gdyby zaszła potrzeba przedstawili jej każdą osobę z obsługi. W pobliżu cały czas kręcił się ojciec lub Gwen. Jak przyzwoitki, które muszą się upewnić, że Sophia nie zostanie nawet na sekundę sama, aby broń Boże, nie znalazła się w pobliżu Nico. Nie kierowali się troską o nią, a już na pewno nie Gwen. Dla kobiety to była zabawa, kolejna szpilka wbita w brunetkę. Ojciec ślepo za nią podążał, bo zapewne przekonała go, że tak będzie dla małej, głupiutkiej Sophie, która o życiu niewiele wie, lepiej. Przecież nie mogła się trzymać z kimś kto za pieniądze daje bić siebie i oddaje te ciosy. Z kimś o nieciekawej reputacji. Musiała przecież godnie ich reprezentować, a pokazywanie się publicznie z nim mogło im zaszkodzić. Oscar dbał o wizerunek rodziny, ale nie robił tego przesadnie. Każda z dziewczyn miała wolną rękę – tak się zdawało – w podejmowaniu decyzji.
    Do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uparcie ciągle szukała ucieczki z tego miejsca. Wyrwania się z nużącej rozmowy, a choć niektóre pokrywały tematy, w których Sophia czuła się dobrze to teraz nawet omawianie wylęgania się żółwi na plaży nie byłoby w stanie podtrzymać jej uwagi. Obserwowana czuła się nawet w momencie, kiedy na parę chwil udało się jej udać do łazienki, co było absurdem i przesadą, którą… Potrzebowała zwalczyć. Jak długo mogła być tą perfekcyjną córką? I przede wszystkim, jak długo zamierzała znosić grzecznie to, co robiła jej Gwen?
      W połowie przyjęcia, jak zawsze, jej ojciec miał wygłosić przemowę dziękując gościom za pojawienie się, a każdy gość na swoim miejscu miał znaleźć podarunek. Mimo, że przemawiał tylko Oscar przy jego boku obecne były zawsze wszystkie; Sophia, Madeleine, Imogen i Gwen. Dokładnie w takim ustawieniu. Szczerze nienawidziła tej szopki. Stania na scenie, uśmiechania się do setki gości, którzy z uwagą wpatrywali się w szczęśliwą rodzinę. Wchodziła na nią z nieobecnym wyrazem twarzy, tracąc nadzieję, że ten wieczór może stać się jeszcze miły. Światła skierowały się na scenę, przede wszystkim na jej ojca, który zaczął w końcu mówić. Stała posłusznie z boku, jak ślicznie wyglądająca lalka.
      Mogła tylko obserwować to, co działo się przed nią. I właśnie to robiła. Starając się w tych dziesiątkach twarzy dostrzec tę jedną, którą dostrzec chciała. Poszedł? Nic dziwnego. Zapewne też ulotniłaby się na jego miejscu. Była bliska poddania się, kiedy kątem oka go dostrzegła. Trzymającego się z daleka, oparty o jedną z kolumn ze wzrokiem utkwionym w niej. Został. Mózg działał jej na pełnych obrotach. Zbyt szybko, aby była w stanie za nim nadążyć. Mogła tu zostać, wyczekać do końca lub… Urządzić skandal, jakiego jeszcze na tych przyjęciach nie było. Zacisnęła dłoń, którą zgrabnie schowała za plecami, i wbiła w nią paznokcie. Licząc, że ten gest ją ostudzi, ale nic podobnego.
      Ponownie spojrzała w miejsce, gdzie stał Nico. Stał za daleko, aby mogła cokolwiek wyczytać z jego twarzy, ale poczuła zachętę, której nie mogła odmówić. Powoli odwróciła głowę w stronę wciąż mówiącego ojca i napotkała wzrok Gwen, która – najwyraźniej – dostrzegła rozbiegane spojrzenie Sophii oraz powód jej rozproszenia. Pierwszy raz poczuła ogromną satysfakcję, choć nie wypowiedziała ani słowa w kierunku kobiety. Usta same uniosły się w uśmiechu, zadziornego i pewnego siebie, kiedy sprawnym krokiem zeszła ze sceny. Odwróciła sobą uwagę od ojca, któremu nie umknęła jej ucieczka, ale na którą nie mógł zareagować.
      Przyspieszyła kroku, mijając kolejnych równie zdziwionych gości. Sama sobie się dziwiła. To, co czuła było nowe i niepokojąco przyjemne, jakby właśnie zrzuciła z siebie ogromny ciężar, który od lat nosiła. Przez moment myślała, że straciła go z oczu, ale pokonując dość spory dystans w końcu go dostrzegła. Nie wyjaśniłaby teraz swojego zachowania, nie było na to sensownego wyjaśnienia. Jeszcze nie.
      Kiedy tylko znalazła się przy Nico, niemal wpadając na niego z impetem, ułożyła dłonie na jego policzkach przyciągając go bliżej siebie.
      — Zabierz mnie stąd — poprosiła wyszeptując to prosto w jego usta. Niemal czuła ich strukturę na swoich, ciepły oddech muskał jej twarz, ale nie pocałowała go. Nie chciała zrobić tego tutaj ani w ten sposób. Jak już miało do tego dojść, to na jej warunkach i bez setek par oczu wgapionych w nich.

      Now pretty baby, I'm running back to you🩵

      Usuń
  51. Kurczowo trzymała się jego dłoni, jakby w obawie, że jeśli ją puści to zostanie tu już na dobre. Serce waliło szaleństwo w piersi. Zaczynała już czuć wyrzuty sumienia, które starała się zagłuszyć. Nie postąpiła tak nigdy przedtem. Zawsze trwała do samego końca tych bankietów, zawsze z tym samym uśmiechem i zawsze posłusznie wykonywała swoje obowiązki, nie zawiodła nikogo. Nie dawała powodów do tego, aby zostać skrytykowaną. Oczywiście, macocha zawsze znalazła powód, ale ojciec był zadowolony. Godnie reprezentowała jego nazwisko, prowadziła interesujące rozmowy z gośćmi i była tą idealną córką, którą można się pochwalić; zaradna studentka architektury, która swój wolny czas poświęca na ratowanie planety. Gdzie wady? I tak było do dziś. Nico naprawdę przewracał cały jej świat do góry nogami, chociaż starała się nie dawać mu aż takiej kontroli nad swoim życiem. Sprawiał, że robiła rzeczy, o które by się nie podejrzewała, a zaczęło się przecież niewinne – od treningów. Niby nic nieznaczącego, zwykłe spotkania na siłowni, ale jednak wniosło to do jej życia coś nowego i ekscytującego. Rozmowy. W żartobliwym tonie, ale i one zdzierały z niej grube warstwy, pod którymi się chowała. Dzisiejszy wieczór zmienił wiele, mimo, że aż tak wiele się nie wydarzyło. Odkąd zostali na bankiecie rozdzieleni cały czas czuła dotyk ciepłych dłoni na swoich plecach czy muśnięte palce, nie potrafiła wyrzucić z głowy subtelnego dotyku warg na swoich. Stojąc na tej scenie wręcz wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi to może żałować. Przeżyje oburzenie ojca i jego chwilową złość na to, jak się zachowała. Mogli teraz mieć problemy z dogadaniem się, ale wciąż miała swoje sposoby na to, aby załagodzić napięcia między nimi. Tyle, że teraz o tym myśleć naprawdę nie chciała. Kiedyś wróci do domu i gdy już do tego dojdzie, wtedy zacznie martwić się, jak podejść do ojca, aby nie gniewał się na nią zbyt długo.
    Chłodne powietrze musnęło odsłonięte ramiona sprawiając, że zadrżała. Niemniej, nie z chłodu. Było to orzeźwiające uczucie, gdy opuścili nagrzaną salę bankietową. Jeszcze nie była pewna, czy naprawdę było tam gorąco czy to tylko Sophia w środku cała wrzała od nadmiaru emocji, które się w niej tłukły. W pierwszej chwili nie zarejestrowała tego, że na ramionach spoczęła marynarka Nico. Znajomy zapach perfum otoczył ją od razu, być może tylko sobie to wyobrażała, bo chciała go poczuć bądź naprawdę były one na tyle silne. Bez znaczenia, to naprawdę było bez znaczenia.
    W milczeniu stała obok, kiedy czekali na auto. Czas się dłużył, a wszystko było spowodowane jej nadmiernym myśleniem, czy ktoś zaraz za nią nie wybiegnie i nie będzie chciał jej zatrzymać. Ojciec, Gwen czy wysłany przez ojca ochroniarz, który miałby odprowadzić ją na miejsce. Nic podobnego jednak nie miało miejsca, ale dopiero, kiedy znalazła się w środku samochodu, a drzwi za nią zatrzasnęły poczuła ulgę. Stąd jej nikt już nie wyciągnie. Nie, skoro ruszyli z cichym mruczeniem przed siebie. Wtopiła się w miękki okryty skórą fotel, dyskretnie rozglądając po jego wnętrzu, choć przecież już tu była – po tamtej niekorzystnej dla niej imprezie, kiedy przyjechał i zabrał na jedzenie. Na samo wspomnienie się uśmiechnęła, bo choć wcześniejsze wydarzenia pozostawiły po sobie niesmak, to już to co działo się później było warte wspominania i trzymania blisko.
    Skierowała swoje spojrzenie na Nico, gdy się odezwał.
    — Daleko od wszystkich — odpowiedziała bez wahania. Jedno łączyło się z drugim, poniekąd. Potrzebowała znaleźć się w miejscu, w którym nikomu nie przyjdzie do głowy jej szukać i w takim, w którym będzie spokojnie. Bez żadnego dodatkowego towarzystwa, które mogło rozpraszać. Mógł zabrać ją gdziekolwiek; dałaby się wywieźć nawet na koniec kraju, do Meksyku czy Kanady. Byle tylko znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, od ludzi, od rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przymknęła oczy i odetchnęła, starając odsunąć od siebie negatywne myśli, które krążyły jej nad głową. Było ich dużo, ale siedząc w ciszy w aucie zdawała sobie sprawę, że tutaj nie dosięgnie jej rozdrażnienie Oscara, gniew Gwen czy rozbawienie sióstr. Byli tu tylko we dwoje, zmierzając w nieznanym jeszcze brunetce kierunku. Jak dla niej, mogli równie dobrze krążyć po mieście przez następny czas, ale to nie do końca było to, czego chciała. A gdy tak zastanawiała się nad swoimi pragnieniami, to wciąż nie wiedziała czego chce. Raczej, nie chciała wypowiadać tego na głos. Własne myśli powoli zaczynały ją przerażać i równie mocno ekscytować. Mogła porównać to do ekscytacji przed rollercoasterem; człowiek przed wejściem do wagoniku zawsze się boi, ale przez ten strach przebijało się podniecenie i świadomość, że mimo początkowych obaw zabawa będzie przednia i warto zaryzykować.
      Narobiła bałaganu, którym będzie musiała się zająć. Jednocześnie nie mogła pozbyć się wrażenie, że ten bałagan był jej bardzo potrzeby. Jakby właśnie zerwała z siebie maskę, którą tak długo nosiła i która z każdym dniem stawała się coraz trudniejsza do utrzymania na twarzy.
      — Nie popsułam ci wieczoru? — Spytała po dłużej chwili. Przypomniała sobie, że wspomniał o dawno niewidzianych znajomych. I chociaż wiedziała, że przyszedł dla niej, to potrzebowała usłyszeć, że jest w porządku. Może w trakcie zmienił zdanie, może się na coś umówił, a wyrwała go stamtąd wręcz domagając się ucieczki. — I nie dotrwaliśmy nawet do tej wielkiej niespodzianki — westchnęła z lekkim uśmieszkiem, a coś czuła, że niespodziankę, którą odstawiła ona ciężko będzie przebić.

      Soph

      Usuń
  52. Nie wiedziała, co sobie myślała, kiedy to w kierunku Nico zmierzała. Miała dziwne poczucie, że znajdzie przy nim ukojenie, którego tak bardzo potrzebowała, a przede wszystkim, że zrozumie ją bez wyjaśniania wszystkiego. To mogło zaczekać na lepszy moment, który nie będzie miał miejsca w rozpędzonym aucie.
    Potrzebowała chwili milczenia, a jednocześnie na usta cisnęło się jej wiele słów, których tak do końca wypowiadać nie chciała. Po raz pierwszy w życiu zrobiła coś, czego konsekwencje będzie odczuwała przez długi czas. Rozmyślała nad tym, czy faktycznie zawiodła ojca, czy może jednak dotrze do niego, że odstawiona przez niego i Gwen szopka była bez sensu? Że to ich działania zmusiły ją do tej spektakularnej ucieczki? Może nie zrobiła tego w towarzystwie fajerwerków, ale wciąż na tyle zauważalnie, aby ludzie zaczęli się zastanawiać co się wydarzyło, że jego córka tak nagle uciekła i to jeszcze z mężczyzną, którego wcześniej u jej boku nie było. Być może dla niektórych to była atrakcja wieczoru. Ot, mały skandal w roli głównej z młodą Carpenter, a raczej Moreirą, ale niewiele osób zwracało uwagę na zmianę jej nazwiska.
    Podróż była przyjemna, a pogrążone w nocy miasto miało w sobie coś kojącego. Nowy Jork nigdy nie zasypiał, a jednak teraz, kiedy przemierzali dość puste ulice odnosiła wrażenie, że wszyscy się schowali się w wygodnych łóżkach uznając, że dzisiejsza noc nie jest odpowiednia do wychodzenia. I ogromnie zazdrościła każdej osobie, która dziś nie musiała wychodzić ze swojego mieszkania.
    — Mam z tym problem — wtrąciła odnosząc się do doceniania siebie. Może, gdyby faktycznie postarała się o większe wyjście to dopiero byłby efekt wow, ale dla niej bardziej liczyły się subtelne gesty i słowa. To co zrobiła i tak przyciągnęło uwagę. Całkiem prawdopodobne, że dziennikarze, którzy byli również obecni na bankiecie już w głowach pisali artykułu, w których opiszą całe zajście. Zapewne dodając też od siebie wiele informacji, które będą rozjeżdżać się z prawdą. Właśnie dlatego nie lubiła tych wszystkich miejsc, udawanych uśmiechów i fałszywej szczerości, choć rozumiała, że to było potrzebne. Dla promocji marki, dla podtrzymania biznesowych relacji i ściągnięcia nowych klientów. To wszystko miało swój cel i nie było jedynie kolejnym przyjęciem bogatej rodziny z Nowego Jorku, bo taki mieli kaprys.
    — Do pewnego momentu bawiłam się świetnie — przyznała. Nie było sensu tego ukrywać, bo w końcu doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a jeśli nie, to przynajmniej musiał się domyślać. Dopóki się nie pojawił było w porządku, ale gdy ich spojrzenia się wtedy zderzyły, Sophia przekonana była, że ten wieczór należeć będzie do tych niezapomnianych. I się nie pomyliła. Nie brała pod uwagę tego, że w taki sposób stanie się niezapomniany. — Dużo myśli mi się nagromadziło i potrzebowałam wyjść — odpowiedziała. Zabrzmiało to wymijająco, ale nie dlatego, że nie chciała mu mówić. Nie wiedziała, jak. Ucieczka była pierwszą rzeczą, która przyszła jej do głowy. Chciała wyjść razem z nim, choć tej części jeszcze nie do końca rozumiała. Nie tak w pełni, coś wiedziała, ale odsuwała to od siebie wmawiając sobie samej, że to tylko wymysł jej zmęczonego umysłu.
    Tak było o wiele bezpieczniej. Dla niej samej i dla Nico, wydawało się jej jednak, że jeśli już ktoś miał tu źle skończyć, to byłaby to tylko i wyłącznie ona.
    — To dobrze, byłoby szkoda, gdyby ten wieczór okazał się kompletną klapą — dodała. Chociaż tyle, że nie wszystko można było spisać na straty.
    Nie mówiła mu wszystkiego, jeszcze nie. Część musiała zachować dla siebie. Jeszcze przez chwilę, bo auto nie było najlepszym miejscem do rozmów. Nie do takiej, którą w myślach dla niego szykowała.
    Ciekawiło ją, dokąd jadą, ale nie zdawała żadnych pytań. Dała się poprowadzić, bo i jakie miałaby powody, aby mu nie zaufać? W ostatnim czasie, nie licząc Alex, Nico był jedyną osobą, której powierzała jakiekolwiek sekrety i przy której nie bała się mówić czy robić pewnych rzeczy. Sprawiał, że wszystko przychodziło do niej z lekkością, a jednocześnie jak nikt inny nakładał na nią blokady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku nie wiedziała, gdzie się znaleźli. Dopiero po chwili zorientowała się, że wcale nie tak dawno temu tutaj była. Było to już jakiś czas temu i starała się wyprzeć cały ten poranek i wcześniejszą noc z pamięci. Co nie było ciężkie, bo do dziś nie przypomniała sobie niczego z tamtej imprezy. I chyba dobrze, jeszcze rzeczywistość mogłaby okazać się trudniejsza do zniesienia niż myślała. Wolała okłamywać samą siebie, że nic wtedy się nie stało. I chyba nie stało, a tak wywnioskowała ze słów Alex i Nico, a także po własnych obserwacjach. Przecież czułaby.
      Bez słowa weszła do mieszkania, czując się mniej pewniej niż jeszcze chwilę temu. To było przejściowe, tyle. Powoli rozglądała się po pomieszczeniu, znajomym, ale nie do końca. Niewiele pamiętała ze swojej pierwszej i jedynej wizyty tutaj. Powoli ruszyła przed siebie, spoglądając na tytuły książek i uśmiechając się, kiedy widziała znajome tytuły. Jej ruchy były niepewne, nie chciała zrobić czegoś niepoprawnie, chociaż na to już było za późno. Oderwała wzrok od książki i odwróciła się na szpilce w stronę Nico, od którego odebrała szklaneczkę.
      — Jeśli dam radę to wypić — zaśmiała się. Sięgała raczej po słodkie koktajle, a sam zapach Whiskey potrafił być odrzucający, ale miał rację. Potrzebowała czegoś mocniejszego.
      Nieśmiało zamoczyła usta w szkle. I tak, jak się spodziewała, smak ją pokonał, ale za bardzo tego potrzebowała, aby się wycofać. Wzięła głębszy wdech, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Uciekła wzrokiem do książek, kiedy się odezwała:
      — W aucie spytałeś co się stało na scenie. — Przeniosła na niego swoje spojrzenie. Nie było w niej tej zadziornej Soph, która rzucała żartami i ciągnęła rozmowę dalej. Była tylko Soph. Tą wycofaną, której, kiedy już zbierało się na szczerość, to na poważnie. — Ty.
      Zajął jej całe myśli, wypełniał dni i chociaż ją to przerażało, to chciała być szczera.

      Soph🫣

      Usuń
  53. — Dziękuję.
    Bez udawania dzielnej oddała mu szklankę, aby mógł zająć się naprawieniem smaku whisky. Ten konkretny trunek od zawsze kojarzył się jej z dorosłością, której bardzo nie chciała, a jeszcze bardziej z ojcem, który posiadał dość sporą kolekcję. Miała jednak nadzieję, że przygotowany drink będzie dla jej podniebienia łagodniejszy. Wciąż czuła palenie w gardle po tym jednym łyku, który wzięła. Potrzebowała go, na odwagę, jeśli wciąż zamierzała powiedzieć mu to, co chciała. Z fascynacją obserwowała, kiedy przygotowywał dla niej drink. W jego ruchach nic nie wskazywało na to, że jest w tym nowincjuszem. Raczej kimś, kto niejeden raz już za barem stał.
    — To przydatna umiejętność — zgodziła się. Nie opanowała nigdy perfekcyjnego robienia drinków. Nie miała też nigdy potrzeby, aby to robić. Częściej sięgała po wino, gdy miała potrzebę, ale tego wieczoru mocniejszy trunek był w sam raz. — To nie tylko zapach, to smak. Taki…. Mocny. Drapiący wręcz.
    Drink prezentował się o wiele lepiej, a przede wszystkim znośnie. Wciąż miał charakterystyczny zapach, ale już po pierwszym, małym i niepewnym, łyku przekonała się, że może się z taką wersją whisky polubić na dłużej.
    Nie podejrzewała, że odnowienie tej znajomości może zaprowadzić ją do takiego miejsca. To co działo się między nimi miało być nieznaczące. Niewiążące. Niczego sobie nie obiecywali, bo i z jakiej racji mieliby to robić? Sama pozwoliła sobie na to, aby te gesty i słowa znaczyły więcej. Starała się zachowywać racjonalnie, ale im dalej w to brnęli, tym gorzej jej z tym szło. Wbiła wzrok w szklankę, z której z każdą chwilą ubywało trunku. Ten rozgrzewał ją od środka, choć wcale tego nie potrzebowała. Zsunęła z ramion marynarkę Nico, którą wciąż na sobie miała i odłożyła ją na bok. Ponownie chciała się wycofać i uciec, z tym, że teraz naprawdę nie miała, dokąd. I sama tego chciała, sama zaczęła, chociaż mogła siedzieć cicho.
    Jednak, kiedy tak na niego spojrzała wcale już nie była pewna, czy dobrze robi. Może powinna była najpierw upewnić się, że faktycznie chce to powiedzieć i przede wszystkim, że wie co chce powiedzieć, ale było już za późno.
    — Tak, ty — potwierdziła. Zastukała paznokciem w szklankę, którą chwilę później odstawiła na stolik i zerwała się z miejsca nie będąc w stanie siedzieć w spokoju. Jeszcze nie wiedziała co robi, gdzie zmierza. Na pewno nigdzie daleko, bardziej krążyła w kółko od jednego do drugiego miejsca, a stukot szpilek roznosił się echem po mieszkaniu.
    — Pojawiasz się, zabierasz mnie w różne miejsce, rozmawiasz ze mną i staję się kimś innym. Nie wiem kim, ale lubię tą Soph. Nie rozumiem jej, ale lubię. — Wyrzucała z siebie kolejne słowa. Zatrzymała się po chwili. — Tego — machnęła ręką wskazując raz na niego, a raz na siebie — też nie rozumiem. Co to jest? To zabawne, ale nie wiem co się dzieje ani tym bardziej dlaczego. To nie ma sensu, prawda? — Westchnęła z rezygnacją. Najchętniej popłakałaby się z frustracji, która w niej siedziała, bo to by jej pomogło, ale nie będzie tego przecież robiła tutaj, a na pewno nie przed nim.
    Wypuściła powietrze z płuc, niemal ze złością, ale tę kierowała na siebie. Bo to była jej wina, że to wszystko tak daleko zaszło i wciąż, wiedząc, że to może się źle skończyć, naprawdę nie chciała z niego rezygnować.
    — A dziś… Ugh! — Jęknęła nie mając pojęcia, jak skończyć tę myśl. — To frustrujące, wiesz? Wszyscy oczekują, że będę spełniała zachcianki, a kiedy robię coś raz, bo tego chcę, to dostaję przyzwoitki! I ty, też jesteś frustrujący. Wpadający tam, jakbyś zerwał się z sesji zdjęciowej. Zawsze wystarczająco blisko, abym wiedziała, że jesteś obok, ale nigdy na tyle, żebym to poczuła.
    Podeszła do stolika, z którego zgarnęła szklankę i starając się nie spieszyć dopiła resztę whisky. Parę kropel osiadło na jej ustach, które delikatnie starła opuszkami palców.
    — Mogę poprosić o jeszcze jedną?

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  54. Wcale nie chciała psuć atmosfery. Niczego nie chciała tak naprawdę psuć. Podobało się jej to, jak lekko między nimi mogło być, bez żadnych niepotrzebnych problemów czy niedomówień. Nie licząc początku, kiedy była niemiła, bo tak, byli dla siebie dwójką przyjaciół czy znajomych, jak zwał, tak zwał. Dobrze spędzali ze sobą czas. A potem wpadła na tą dziewczynę w jego mieszkaniu i z jakiegoś powodu ją to poruszyło. Udawała przed sobą, że tak nie było, a mimo wszystko nie poczuła się dobrze, gdy otworzyła jej drzwi. Potem było tylko gorzej, a jednocześnie lepiej. Każda wymiana zdań ją bawiła, nakręcała na więcej i nie potrafiła tego zatrzymać. Nawet jeśli należało to w pewnym momencie przerwać, żeby nie zabrnęło to za daleko. Tylko, że nie przerwali, a Sophia teraz nie miała pojęcia w jakim miejscu się znajduje i czego pragnie.
    Cicho westchnęła, zagubiona i wręcz zawstydzona, że tak wybuchła i zaczęła wylewać z siebie to, co w niej siedziało. Nic nie był jej winien. Niczego jej nie obiecywał. Tyle, że dłużej też nie potrafiła ignorować wszystkich emocji, które w niej siedziały.
    — To by wyjaśniało umiejętność robienia sprawnie dobrych drinków — powiedziała cicho. Nie spodziewała się, że akurat on pracował za barem. Jasne, nic nie przychodziło do ludzi za darmo, ale bar? Oczywiście nie było w tym nic uwłaczającego, była jedynie zaskoczona, że znalazł się w takim miejscu.
    Traktowała to, co między nimi było, na samym początku jako oderwanie się od rzeczywistości. Było jej łatwo wejść w rolę tej figlarnej Sophii, która nie ma hamulców, kiedy się kokieteryjnie uśmiechnąć i jak zgrabnie ubrać w słowa prowokujące zdania, aby nie brzmiały wulgarnie. To była dobra zabawa. Zatraciła się w tym, co było jej winą i teraz już nie wiedziała w jakim miejscu się znajduje. Czy to dalej może być tylko zabawa, na którą od czasu do czasu będą mieć ochotę czy może stało się to dla niej czymś więcej. Myślała, że może dalej w to brnąć, a te dziwne uczucia w końcu z czasem odejdą, a tylko zaczynały się nasilać i dziś w końcu chyba dotarła do mety, na której jednak nic ani nikt na nią nie czekał.
    Nie była wylewna, a już na pewno nie przed osobami, z którymi nie znała się aż tak dobrze. Nie przed chłopakami. Odkąd tylko pamiętała, trzymała wszystko w sobie. Tak było łatwiej i nie prowadziło do niepotrzebnych konfliktów. Starała się trzymać je z daleka od nich, ale coraz bardziej czuła, że jeden znajduje się w pobliżu i uderzy z zaskoczenia.
    Zawiesiła się po jego pytaniu, które zawisło w powietrzu bez odpowiedzi. To nie tak, że nie chciała mu jej udzielić. Sama nie do końca wiedziała. Czuła na sobie jego spojrzenie, przed którym teraz próbowała uciec. Już nie podtrzymywała go tak pewnie, chociaż nie potrafiła całkiem odpuścić. Toczyła wewnętrzną walkę, między tym co powinna zrobić, a co chciała. Miała jakieś pojęcie, ale to wydawało się jej tak głupie, że nawet nie chciała mu o tym mówić i wspominać. Była przytłoczona, zmęczona i jak przerażone zwierzę uciekłaby do ciemnej dziury, w której nikt ani nic jej nie znajdzie.
    — Staram się to rozgryźć — odezwała się w końcu uznając, że nic lepszego teraz powiedzieć by i tak nie mogła. Niewiele te słowa jednak rozjaśniały, a właściwie to zostawiały ją z jeszcze większą pustką. Źle poprowadziła ten wieczór, tę rozmowę. Tyle, że teraz nie mogła się wycofać czy poprosić, aby o tym zapomnieli. Powiedziane zostało zbyt wiele, aby tak po prostu można było o tym zapomnieć. — Pogubiłam się, okej? Lubię nasze treningi i to, jak wiele mi dały. Jak dużo ty mi dałeś. Po prostu cię lubię, znowu. I lubię też to, co się działo, kiedy… Sam wiesz. Po prostu nie wiem, gdzie to zmierza i to jest frustrujące. Nie wiem, czego mogę, a czego nie powinnam oczekiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odetchnęła powoli, znów czując ulgę, ale tylko na krótki moment. Objęła się ramionami, skupiając wzrok na czymś co znajdowało się za Nico. Była jednak na tyle rozkojarzona, że nie wiedziała na co właściwie się patrzy i nieszczególnie teraz ją to interesowało.
      Owiał ją nagły przypływ chłodu, jednak nie wiedziała skąd się wziął. Nie zarejestrowała żadnego otwartego okna, w słowach Nico – nie ważne jak szczerych – nie było lodowatego powiewu. Doceniała to podejście, dawanie jej przestrzeni, aby wytłumaczyła co się dzieje. Zasługiwał na to, aby wiedzieć.
      — Już to robisz. Nie byłabym tutaj, gdybyś już w jakiś sposób mnie od tego nie odciągnął. — Powiedziała cicho. Bez niego nie uciekłaby z przyjęcia, nie znalazłaby się tutaj. Do końca trwałaby w tej roli przekonana, że tak właśnie ma być. — Może, nie wiem co robię. Poszłam za ciosem. Zobaczyłam cię i pomyślałam, że ze wszystkich osób jesteś jedyną, która mnie stamtąd wyciągnie. I nie myliłam się.
      Zrobiła krok w jego stronę, nie z tą pewnością siebie, którą w niej obudził, ale też nie z nieśmiałością. Oddychała już spokojniej, choć w środku cała dygotała z nerwów i niepewności.
      — Chodzi o to, że… — powoli podniosła na niego wzrok. Zatrzymała się na tyle blisko, że gdyby wyciągnął rękę bez problemu by jej dotknął, ale na tyle daleko, aby żadne z nich nie czuło się źle z tą bliskością. — Sama jeszcze nie wiem, co robię. I to nowe, trochę przerażające, ale — urwała na moment, aby zwilżyć usta — jakoś chcę się przekonać, czego ta właściwie szukam.

      Soph

      Usuń
  55. Miała wyuczone do granic możliwości, jak się zachowywać, co mówić, a kiedy najlepiej siedzieć cicho. Teraz zdawało się, że te wszystkie lekcje nie miały absolutnie żadnego znaczenia. Nie mogła się nie odezwać, udawać, że nie ma to na nią żadnego wpływu, czy że wszystko będzie w porządku, a ona dalej będzie mogła ignorować dziejący się w jej głowie zamęt. Nie potrafiła zrozumieć samej siebie, podejść w logiczny sposób do całej tej sytuacji ani na spokojnie, bo chociaż nie krzyczała to daleko było jej do spokojnej Soph, którą była na co dzień. W miarę ukrywała to przed Nico, ale była roztrzęsiona i zwyczajnie łaknęła, aby ktoś teraz przeprowadził tę rozmowę za nią. Przygotował jej grunt, a ona pojawi się, kiedy wszystko już będzie w porządku. Nienawidziła konfrontacji w każdym znaczeniu tego słowa. Nawet z przyjaciółmi nie potrafiła się wykłócać, nie ważne czy na poważnie czy rozchodziło się o jakiś głupkowaty temat, który w rzeczywistości nie miał większego znaczenia.
    — Nie obwiniam cię za nic — sprostowała. Ostatnie czego chciała to, aby musiał czuć się winny temu, jak się czuje. Nawet jeśli był w pewien sposób za to odpowiedzialny, to przecież ona sama na to chętnie wyrażała zgodę. Początkowo była niechętna, a może raczej nieśmiała takich rozmów i prowadzonej przez nich gry, ale otworzyła się i z czasem to nierzadko ona rozpoczynała. Cholera, zaprosiła go do siebie żądając kawy w łóżku! Czego miała się spodziewać, jak nie tego, że to kiedyś może zabrnąć za daleko. Już zabrnęło. Z tym, że te skradzione spojrzenia czasami zdawało się, ale mówiły jej więcej niż słowa. Jakby coś chcieli sobie powiedzieć, ale oboje czuli blokadę, której nie było sposób przeskoczyć. Czy momenty, kiedy byli tak blisko siebie - jak chociażby na bankiecie czy w jej pokoju, gdy zaledwie chwilę później zerwał się z łóżka i wyszedł – ale nie odważyli się zrobić tego kolejnego kroku.
    — Nico — odetchnęła głębiej, zanim zdecydowała się powiedzieć coś więcej. Sama jeszcze nie była pewna, czy poczuła się lepiej czy może gorzej w trakcie tej rozmowy. — Lubię… nas, nie chciałam niczego popsuć. — Dodała ciszej, trochę nie chcąc, aby to słyszał.
    Była pewna tego, że chodzi o niego. Tak, podobało się jej to, jak sprawiał, że się czuła. Ta lekkość, którą wprowadził do jej życia. Subtelne łamanie zasad, które ją ekscytowało, przyjemne rozmowy czy te nawet zakrywające o pikanterię. To był dla niej kompletnie nowy świat, w który weszła jednak z przyjemnością, ale po drodze zaczęła zbaczać z tej wyznaczonej na początku drogi i teraz już naprawdę sama nie wiedziała, co się dookoła dzieje czy wmawia sobie pewne rzeczy czy jednak dzieją się one naprawdę, ale nie potrafią się do tego sobie nawzajem przyznać.
    — Nie wiem czy naprawdę taka jestem — przyznała cicho, nie zgadzając się z nim w pełni — sam widziałeś dziś, jak jest i dla mnie to codzienność. Z tobą… Jest inaczej. Łatwiej. I nie wiem, dlaczego taka przy tobie jestem, to… Przychodzi mi ot tak. Ale tworzysz coś nowego, nie byłam taka. Nigdy ani z nikim. Ale wiem, że nie chcę, aby ta Soph zniknęła. A myślę, że może, jeśli zrobię coś, co sprawi, że będziesz wolał się odsunąć.
    Sama nie była pewna co poczuła, kiedy zdradził, że on również się w tym pogubił. Nie wyczuwała, aby mówił to tylko po to, aby podnieść ją na duchu. Bo być może faktycznie oboje za bardzo zatracili się w tej grze, a teraz nie potrafili odnaleźć bezpiecznej ścieżki, na której wszystko było jasne i pewne, a oni świadomi, że jedyne, dokąd to zmierza to w stronę rozwoju ich przyjacielskiej relacji i nic więcej.
    — Więc… Jest dobrze? — Spytała. Nie tego spodziewała się po tym, jak zakończyła ten bankiet, ale chyba tego właśnie potrzebowała. Jakiegoś uspokojenia nerwów i krótkiej, ale treściwej rozmowy. Lubię to co mamy. Uczepiła się tych kilku słów, które teraz wybrzmiewały w jej głowie, jak najurokliwsza melodia.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  56. Na zmianę robiło się jej gorąco i zimno. W jednej chwili czuła się rozgrzana, aby zaraz omiótł ją chłód, z którego nie potrafiła się otrząsnąć. Nawet, gdyby chciała to nie miała ze sobą żadnego płaszcza; przechodziła z budynku do auta, z auta do budynku. Nie potrzebowała nie wiadomo czego. Miała narzucony na siebie jedynie szal, w przypływie emocji zdjęła marynarkę od Nico. I sięgnęłaby po nią, gdyby nie to, jak niepewnie się teraz czuła, a nad każdym ruchem starała się myśleć parę razy, zanim go w końcu wykona.
    Podążała wzrokiem za jego ruchami, w których wyczuwała tą typową dla Nico pewność. Tę, która niemal nigdy go nie opuszczała. Nie widziała, aby jeszcze nadszedł taki moment, kiedy straciłby ją. Nawet teraz, kiedy grunt był niepewny to jej nie tracił. Tak dobrze grał lub naprawdę tak było. I podziwiała to w pewien sposób. Wystarczyło, że na chwilę coś się zachwiało, a Sophia uciekała w znajome tereny porzucając dziewczynę, którą się przy nim stała.
    — Może do tego nie dojdzie — odpowiedziała cicho. Próbowała wygrzebać z siebie resztki tej pewności, którą jeszcze tego wieczoru miała, ale czuła przed tym opór, którego nie umiała wyjaśnić. Może było jeszcze za wcześnie, aby wyszła z tej skorupy, w którą się owinęła, gdy przekroczyła próg jego mieszkania. — Brzmi jak wyzwanie, ale tego wolę się nie podejmować. — Dodała, już nieco bardziej żartobliwym tonem i pozwoliła sobie na niewielki uśmiech. Nie gniewałaby się o pokonanie kolejnego wyzwania, ale nie chciała niczego, co w jakikolwiek sposób mogłoby im zaszkodzić i sprawić, że odepchnie od siebie Nico. Zależało jej, być może bardziej niż powinno i bardziej niż oboje mogli zakładać. Tyle, że nie miała nad tym żadnej kontroli. To się po prostu działo, a Sophia nie powstrzymała się przed tym, aby nie wpaść głębiej. Teraz ugrzęzła, ale nie ważne, jak niekomfortowo miało być, to nie chciała ruszać się z miejsca. Jeszcze nie.
    Westchnęła cicho, kiedy do siebie ją przyciągnął, ale nie broniła się przed tym. Sama lekko go objęła, napawając się bliskością, a przede wszystkim świadomością, że jest w porządku. Przymknęła oczy, na chwilę zatracając się w tym uścisku i pocałunku, po którym uniosła głowę, odrobinę tym zaskoczona, ale i wzruszona.
    — Cieszę się, że jest — powiedziała, tak szczerze, jak tylko była w stanie. Jeśli było w porządku, to niczego więcej chyba już nie potrzebowała. Wciąż nie była pewna, wciąż to wszystko sprawiało, że czuła się dziwnie i niepewnie, ale jednocześnie też było jej lżej.
    Dawno nie czuła niczego podobnego, o ile w ogóle doświadczyła w przeszłości czegoś takiego. Teraz nie była w stanie sobie przypomnieć, więc całkiem prawdopodobnie, że przeżywała to wszystko pierwszy raz i być może właśnie przez to, nie wiedziała, jak się w pełni zachować. Było już jednak lepiej, a to już był krok naprzód.
    — Poprzedni mi smakował — rzuciła, kiedy zaczął robić kolejnego drinka. Nie kłamała, faktycznie był smaczny, a przede wszystkim smak whisky nie był tak ciężki i palący. Przybliżyła się do niego, gdy skończył i wyciągnęła rękę po napój. Spróbowała go z większą pewnością niż poprzedni. — Okej, masz rację. Ten mi bardziej pasuje — dodała chowając uśmiech za szklanką, ale i tak na niewiele się to zdało.
    — Nie planowałam tam wracać — odparła. Nie tej nocy, być może też i nie jutro. Wiedziała co ją tam czeka i chciała odwlec ten moment w czasie. Na kolejną konfrontację nie była jeszcze gotowa. Jedna na dzień jej w zupełności wystarczy. — Znaczy, gdybyś tego nie zaproponował to coś bym wymyśliła. Ale jeśli nie masz nic przeciwko, to chętnie.
    Posłała mu lekki uśmiech, wcale nie była pewna, czy to dobry pomysł. Do domu wrócić nie mogła, do Alex nie chciała, a jedyną opcją byłoby zatrzymanie się w hotelu. I to wcale nie byłoby takie złe, ale wychodzić stąd nie chciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysiadła na sofie, chcąc ściągnąć z nóg szpilki, które oplecione były sznurkiem wokół jej kostek. Rozwiązała je powoli, oddychając z ulgą, kiedy się ich w końcu pozbyła. Odstawiła je na bok i nie siedziała zbyt długo. Z drinkiem w ręku podeszła do regału z książkami.
      — Masz ulubionego autora? — spytała, przenosząc wzrok z książek na Nico.

      Soph

      Usuń
  57. — Wiem, wiem. To po prostu silniejsze ode mnie — wyjaśniła. Potrzebowała upewnić się kilka razy, że nie przeszkadza, że na pewno nie będzie zawracała głowy i nie marnowała komuś czasu. Szczególnie nie chciała tego robić Nico, ale musiała przyznać w końcu sama przed sobą, że nigdy nie dał jej odczuć, że zmusza się do czegokolwiek przy niej, czy że mówi lub robi coś jedynie z grzeczności. — Dzięki. I chętnie zdejmę z siebie tę sukienkę, nie pogardziłabym jakąś bluzką czy bluzą.
    Było jej w niej powoli niewygodnie. Sukienka była śliczna, ale nie do chodzenia po mieszkaniu i spędzenia luźniejszego czasu. Wciąż czułaby się, że gdzieś zaraz musi w niej iść.
    — Czemu zdecydowałeś się na takie duże? — spytała z ciekawości. Było ładnie urządzone, ale na pierwszy rzut oka nie pasowało do gwiazdy boksu. Nie miała żadnych wyobrażeń, jeśli chodziło o mieszkania sportowców, ale myślała, że lubią przepych, a tutaj nic na to nie wskazywało. Widać było przede wszystkim, że ktoś tutaj mieszka i że to nie jest kolejne mieszkanie wyjęte prosto z luksusowego magazynu. — Nie proponuj mi takich rzeczy, bo jeszcze utkniesz ze mną na stałe — zaśmiała się. Mogła się wyprowadzić z domu, teraz chyba wszyscy by się z tego cieszyli, ale naprawdę nie umiała się do tego zmusić. Jeszcze nie teraz. Ale może parę dni z dala faktycznie dobrze jej zrobi.
    Atmosfera powoli się oczyszczała i przyniosło to brunetce wielką ulgę. Nie była już tak spięta, nie oczekiwała w nerwach na jego kolejne słowa i nie rozmyślała tak intensywnie nad tym, czy przypadkiem zaraz nie powiedzą sobie czegoś za dużo, co wszystko mogłoby zniszczyć. Może to wciąż nie był ten poziom, do którego przywykli, ale robili małe postępy. Więcej nie potrzebowała na ten moment.
    — Chętnie. Chińszczyzna, pizza, tajskie czy klasyczne amerykańskie burgery z niezdrową ilością roztapiającego się sera i z frytkami z bekonem? — To ostatnie zdecydowanie najbardziej do niej przemawiało. Czasami, rzadko, ale po takich bankietach lubiła jeść niezdrowo. Nie praktykowała tego jakoś często, bo nie miała zbytnio z kim. — Chyba, że mamy zachować elegancję i zamawiamy prosto z pięciogwiazdkowej restauracji. W takiej sytuacji może być homar — dodała, ale coś czuła, że reszta tego wieczoru minie w domowej atmosferze, której będzie daleko do eleganckich dań i wysławiania się w poprawny sposób.
    Przesunęła opuszkiem palca po grzebiecie książki, która miała wypukłe literki. Zawsze uważała, że biblioteka jest jednym z najbardziej intymnych miejsc w domu. Można było dzięki niej dowiedzieć się trochę o gospodarzu.
    Wyciągnęła ostrożnie jedną z książek, pozwalając sobie na swobodę i niepytanie o pozwolenie. Ostrożnie ją przekartkowała, wyłapując pojedyncze zdania, aby po chwili odłożyć ją na miejsce. Lubiła przeglądać cudze książki. Z jakiegoś powodu to zawsze ją fascynowało.
    — Klasycznie, ze smakiem — skomentowała jego gust książkowy. Wpadło jej w oko już parę tytułów, które będzie musiała sprawdzić. I chyba właśnie dlatego tak bardzo lubiła cudze biblioteczki; zawsze mogła w nich znaleźć coś dla siebie.
    — A sprawiam wrażenie osoby, która bierze pierwszą rzecz, która wpadnie jej w ręce, bo ślicznie wygląda? — Odpowiedziała pytaniem odwracając jednocześnie głowę w jego stronę. Na moment pojawił się cień tej zadziornej Soph, co niezwykle ją ucieszyło. Wciąż gdzieś tam w niej była i jej nie zgubiła. Po prostu wycofała się. — Dużo czytam książek od Kinga, Chrisa Cartera. Ostatnio chętniej sięgam po klasykę, ale do tego potrzebuję odpowiedniego nastroju. Romanse, kryminały, historyczne, true crime… I setki o architekturze. — Krótko się zaśmiała, bo jednak na chwilę obecną to głównie książki z uczelni dominowały w jej życiu. Spora ich część nawet nie lądowała na półce, a układała je na podłodze w wieżę, bo nie było dla nich innego miejsca. — Można uznać, że czytam wszystkiego po trochu, ale nie wybieram tego byle jak — dodała.
    — To co byś mi polecił? — Spytała odwracając się do niego przodem. Niewygodnie było zerkać na niego przez ramię. — Ze swojej kolekcji.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  58. — To chyba w takiej sytuacji zrozumiałe — stwierdziła. Sama nie wiedziała, jak to jest zostać odciętym od pieniędzy, a wszystko w zasadzie wskazywało na to, że niedługo się może o tym przekonać. Mimo wszystko raczej nie podejrzewała o to ojca, ale nie mogła być pewna, co mu nagada Gwen, której się słuchał jak posłuszny szczeniak. To naprawdę doprowadziło brunetkę do wściekłości, ale teraz już nie chciała o tym myśleć. Ani o niczym innym. Postanowiła zostawić za sobą trudne tematy, a tych dziś było już dość sporo. Poczuła ulgę, kiedy w mieszkaniu zrobiło się luźniej, a oni wrócili do bycia sobą – tym żartującym Nico i Soph. Nawet jeśli dało się wyczuć pewną nutkę rezerwy, to nie przeszkadzało to. Wieczór nie sprzyjał flirciarskiemu tonu, nie po tym co powiedziała.
    — Przyjemnie tutaj jest — przytaknęła. Z poprzedniej wizyty niewiele zapamiętała, chcąc wyrzucić z głowy wszystko. Teraz miała okazję do tego, aby uważniej się przyjrzeć i dostrzegła rzeczy, które wtedy jej umknęły. Przede wszystkim to, że to miejsce było faktycznie zamieszkane, a nie tylko ładną dekoracją. To najbardziej lubiła w mieszkaniach, kiedy było czuć, że właściciele są w nim obecni.
    Powoli dopiła drinka, wciąż przeglądając tytuły książek czy płyty winylowe, które również nie uszły jej uwadze. Nie chciała grzebać mu po rzeczach. Wszystko było na wierzchu, a zdawało się, że Nico nie ma nic przeciwko takiemu myszkowaniu. Nie korciło jej, aby zaglądać do każdej jednej szuflady i wygrzebać z nich jego najcięższe sekrety.
    — Mam nadzieję, że twój trener nie będzie miał mi tego za złe — wtrąciła zerkając na Nico. Kompletnie nie znała się na jego treningach czy diecie, ale raczej zbyt często na takie jedzenie nie mógł sobie pozwolić. Patrząc jednak na to, jak wyglądały ich wyjścia po treningach, czy to na naleśniki, pizzę czy cokolwiek innego, to zaczynała wątpić, że trzymał się jakiejkolwiek diety. — Jak my się dobrze rozumiemy, burgery to była najlepsza opcja — dodała. Tylko może trochę liczyła, że wybór padnie na to, choć zadowoliłaby ją nawet paczka solonych chipsów.
    Spojrzała we wskazanym kierunku. Pamiętała, że to stamtąd wyszła tego niekorzystnego dla niej poranka.
    — Dzięki. Nie zajmie mi to długo — obiecała. Została w tyle, chciała tylko sprawdzić telefon z czystej ciekawości, ale jej wzrok i tak powędrował w stronę Nico. Rozbierającego się Nico, choć widok miała jedynie na jego plecy. Próbowała odwrócić wzrok i skupić się na swoich sprawach, ale nie umiała się do tego zmusić. Dopiero, kiedy całkiem jej zniknął odzyskała nad sobą władze.
    — Weź się w garść — westchnęła do siebie. Telefon huczał od powiadomień. Dziesiątki sms’ów, nieodebranych połączeń. Zignorowała wszystko, wyłączyła komórkę i wrzuciła ją do torebki. To był problem na jutro, pojutrze albo na jeszcze inny dzień tygodnia.
    Poszła do wskazanego pokoju, gdzie faktycznie udało znaleźć się jej parę rzeczy. Spędziła tam więcej czasu niż planowała, zahaczyła jeszcze o łazienkę, aby zmyć makijaż, który wyjątkowo mocno jej teraz ciążył. Mimo szumiącej wody wydawało się jej, że słyszała dostawcę rozmawiającego z Nico, ale to równie dobrze mógł być wytwór jej wyobraźni. Sukienkę zamieniła na białą bluzkę z nadrukiem, która okazała się na tyle długa, że spokojnie mogła robić jej za krótką sukienkę. Założyła jeszcze bluzę zapinaną na suwak, a na stopy wsunęła skarpetki, które okazały się śmiesznie długie.
    W końcu wróciła do przestronnego salonu, niemal uśmiechając się na widok gotowego jedzenia na stoliku i włączonego telewizora. Zwykły wieczór, ot taki, jakich wiele. W nietypowym towarzystwie. Zostawiła sukienkę na szafce, złożoną w kostkę i niemal nierzucającą się w oczy.
    — Dzięki, trochę się w tym topię, ale jest o wiele wygodniej — podziękowała z lekkim uśmiechem. Zajęła miejsce na kanapie, podciągając nogi pod siebie. Zapach jedzenia sprawił, że żołądek się wręcz skurczył domagając, aby w końcu załagodziła głód. — To co oglądamy? — rzuciła sięgając po frytkę, którą od razu wpakowała do ust.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie sądziła, że będzie czuła się w jego ubraniach tak komfortowo. Było to zaskakujące uczucie. Mimo, że koszulka i bluza różniły się rozmiarowo od tego co nosiła na co dzień, Soph miała dziwne przeczucie, że jest jej w tym wyjątkowo dobrze. Chciała czuć się wygodnie, a rzadko nosiła cudze ubrania. Szczególnie męskie ubrania. Narzuciła sobie z góry, że wyjdzie z łazienki z uniesioną głową, jakby taka rzecz dla niej była czymś naturalnym. W rzeczywistości trochę to w środku przeżywała. Zakładanie męskich ubrań kojarzyło się jej z czymś intymnym. Z czymś czego z Nico nie przeżyła. I być może to była wina wszystkich filmów, w których po upojnej nocy bohaterka wsuwa na ramiona koszulę partnera i książek, w których ten motyw również się przewijał. Zrobił to z grzeczności, takie miała wytłumaczenie i miało to dla niej sens. Zaoferował, aby tutaj została, więc było dość logiczne, że powinna zmienić ciuchy. Byli w jego mieszkaniu, gdzie znajdowały się jego rzeczy. Żadnej ideologii do tego dopisywać nie musiała.
    — Zwykle ich nie noszą? — spytała, a choć ton jej głosu nie wskazywał na ta to, że chce poznać odpowiedź, to w rzeczywistości ciekawość zżerała ją od środka. — Nie zamierzałam czekać. Może przez chwilę, ale skoro mam zielone światełko to już nie będę — dodała. I tak chwyciła frytkę wcześniej, ale z pozostałością wolała poczekać na Nico. Z lekkością sięgnęła po butelkę z napojem i zapełniła z rozpędu dwie szklanki, ale wywnioskowała, że też pewnie się napije, skoro żaden inny napój nie stał na stole.
    Zależało jej teraz bardzo na tym, aby odepchnąć jak najdalej od siebie i szatyna to, co działo się niespełna pół godziny temu. Najlepiej, jakby mogli udawać, że nic się nie wydarzyło. Tyle, że to chyba nie do końca było możliwe. Sophia nadal z nim uciekła z balu i to wciąż przez niego ojciec uznał, że musi wejść w rolę przyzwoitki. Prawie parsknęła na to wspomnienie. To naprawdę było absurdalne, że ze wszystkich chłopaków, z którymi mogła się spotykać akurat ten, którego znał niemal od małego stał się tym, którego uważał za jakiekolwiek zagrożenie.
    Wyczuwała na sobie jego wzrok, ale starała się to ignorować. Tak samo, jak obijające się o żebra bijące serce, które z jakiegoś powodu szybciej zaczynało się poruszać, gdy dostawała od Nico uwagę. To było absurdalne. Tragiczne wręcz, że w taki sposób reagowała. Musiała do siebie dopuścić myśl, że to była jej wina i tego, że pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś zwrócił na nią uwagę. Nie ważne, że ich relacja miała być czysto przyjacielska. Dostała w ostatnich tygodniach od Nico więcej uwagi niż w ciągu ostatniego roku, a to… To mogło niekorzystnie wpłynąć na postrzeganie rzeczywistości przez brunetkę.
    Podniosła głowę spoglądając mu prosto w oczy po tym komentarzu.
    — Chyba mnie przeceniasz — odparła. Zerknęła mimowolnie na dół. Męska bluza, bluzka i skarpetki. To nijak miało się do wystrojonych eleganckich dziewczyn. — Widziałeś dziewczyny, które tam były? Nie miałam większych szans nawet w tamtej sukience — dodała wzruszając ramionami. Doceniała jednak komplement i za niego również mu podziękowała. To było miłe i zawsze przyjemnie łechtało ego. Wiedziała, że nie jest brzydka i w zasadzie bardzo lubiła to, jak wygląda. Z tym, że miała pewien problem, aby przyswoić fakt, że mogłaby kogoś faktycznie przyćmić. To brzmiało próżnie.
    Oparła łokieć o stół, przykładając policzek do dłoni i nie ściągała z niego swojego uważnego spojrzenia.
    — Siadaj i ze mną zjedz — poprosiła — chyba, że będziesz tam stał przez resztę nocy i podziwiał mój domowy wygląd, ale nie jestem czy podziwiasz bardziej mnie czy swoje ubrania — dodała psotnym tonem.


    Soph

    OdpowiedzUsuń
  60. Chciała puścić w niepamięć wydarzenia sprzed niedawna. Trochę ją poniosło. I zdecydowanie czuła zbyt wiele rzeczy, z którymi nie była zaznajomiona na co dzień. Nie dało się ukryć, że Nico obudził w niej coś, co do tej pory było uśpione i nie do końca wiedziała, jak ma sobie z tym poradzić. Ale ostatecznie uznała, że jakoś sobie z da radę. Przecież załatwiała gorsze rzeczy niż... No właśnie? Niż co? Musiała chyba dojść do tego najpierw sama, a potem się zastanowić co dalej.
    - A już miałam nadzieję, że powiesz, że to mnie tak podziwiałeś, ale ubrania to dobra wymówka – rzuciła gdybając nad prawdziwa odpowiedzią. Zaśmiała się wesoło, humor już jej wrócił i czuła, że powoli jest tak, jak było wcześniej, a tamto wydarzenie jakby nie miało miejsca. – Wydaje mi się, że już obrosłam w piórka. Ale mów więcej, to miłe – zaśmiała się. Na takich przyjęciach często słyszała, że wygląda ładnie, ale to były dla niej puste słowa, które mówiło się z grzeczności. Nawet jeśli były prawdziwe, to na takie nie brzmiały. Natomiast mimo żartobliwej atmosfery między nimi Soph czuła, że akurat z tego Nico by nie żartował. – Może zatrzymam wszystko. Całkiem mi w tym wygodnie.
    Wszystko było z miękkiego i przyjemnego dla skóry materiału. Raczej nie były to tanie rzeczy, choć nie zerknęła na metkę, ale to w zasadzie było bez większego znaczenia.
    - Skromność się z ciebie aż wylewa – zaśmiała się. Z ich dwójki to zdecydowanie jej przydałoby się porzucić skromność i być pewniejsza. Ciężko było tego w Nico nie podziwiać, ale takie rzeczy nie przychodziły ot tak i po wszelkich rozmowach, które przeprowadzili zrozumiała, że długo nad tym pracował.
    Burger był wielki, wypełniony po brzegi mięsem, warzywami i sosem, który ściekał jej po palcach, kiedy nadgryzała bułkę, ale było w tym coś swojskiego, kiedy żadne z nich nie musiało się martwić tym co wypada, a co nie. Odetchnęła głębiej, kiedy miała za sobą już burgera i Frytki, a dłonie wytarła w mokre chusteczki zanim się, ledwo, podniosła, aby je umyć.
    - Kawiory i homary przy takim burgerze i takich frytkach mogą się schować – zgodziła się. Czuła, że gdyby Burger był trochę większy to nie dałaby rady go dokończyć. Właściwie I tak miała z tym mały problem, ale nie poddawała się zbyt łatwo.
    Usiadła na kanapie podciągając pod siebie nogi. Chciała się rozluźnić, ale ciągle coś ją przed tym blokowało. Niby wszystko było w porządku, ale czasem nadchodziły momenty, jak ten, kiedy coś ją blokowało.
    - Filmy z lat 90 rzadko zawodzą – stwierdziła. Każdy miał swój ulubiony klasyk niezależnie z jakiej był on kategorii. Zerknęła na Nico I przysunęła się bliżej. Sięgnęła też po poduszkę, która ułożyła między nimi, a o którą się oparła wpół leżąc teraz na sofie.
    Przekręciła głowę zerkając na Nico, kiedy wyczuła, że się na nią patrzy. Chciała spojrzeć na telewizor, ale nie umiała odwrócić wzroku.
    - Dziękuję, Nico. Za wieczór, kolacje i ratunek – powiedziała. Była mu wdzięczna I jakoś chciałaby się odwdzięczyć, ale póki co jeszcze nie miała pomysłu, jak to będzie mogła zrobić. Ale nie musiała się z tym raczej spieszyć.
    Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, nim odwróciła wzrok w stronę telewizora. Na ekranie dostrzegła znajome twarze aktorów. Poprawiła się też na sofie i zamierzała walczyć ze zmęczeniem, które, gdy już się wygodnie ułożyła, zaczęło się niebezpiecznie zbliżać.

    Soph

    OdpowiedzUsuń
  61. Poduszka przypadkiem stworzyła granicę, której brunetka wcale tworzyć nie chciała. Zachowała i tak między nimi dystans, kiedy usiadła. Dopiero zachęcona przez Nico przysunęła się bliżej, a poduszka niechcący ich odgrodziła. Sięgnęła po nią tylko po to, aby się wygodnie oprzeć. Inaczej najbliższej siebie miała Nico, a raczej on nie powinien robić jej za przytulankę. To mogłoby być za dużo, chociaż sama tak naprawdę nie wiedziała. Wielu rzeczy w tej chwili nie wiedziała. Wciąż miała mętlik w głowie, a kiedy już myślała, że się z nim uporała to działo się coś, co sprawiało, że wracała do punktu wyjścia.
    - Może potrzebowałam jednego i drugiego.
    Od dawna już nie chciała tam iść. Uwielbiała te przyjęcia, ale coraz częściej myślała o tym w czasie przeszłym. Sama nie mogłaby zadecydować, że wychodzi lub nie idzie wcale. Nico kojarzył się jej z łamaniem zasad, z czymś niebezpiecznym, a w jego oczach często dostrzegała błysk, który sugerował, że przed niczym się nie cofnie. Imponowało jej to i nie ukrywała tego przed nim ani przed samą sobą.
    - Sama też jeszcze tego nie rozgryzłam. – Powiedziała cicho. Miała jakieś przeczucie skąd to się może brać, ale nie miała żadnej pewności. Czasami pewność siebie się z niej wylewała, ale było tak tylko w jego towarzystwie, a po chwili najchętniej zniknęłaby z zasięgu wzroku i schowała się w swoim świecie, do którego nikt nie ma dostępu. – I może to ja nie wiem kim jestem.
    Może naprawdę nie wiedziała, jakby nie patrzeć wciąż miała prawo szukać samej siebie. Z tym, że wydawało się to nie fair, aby wykorzystywać do szukania siebie Nico. Czuła się z jakiegoś powodu przy nim na tyle swobodnie, aby pozwolić sobie na błędy i na otworzenie się przed nim w sposób, który do tej pory zarezerwowany był tak naprawdę tylko dla niej. Wpatrywała się w ekran, ale wcale nie śledziła losów bohaterów filmu. Te były jej kompletnie obojętne.
    Sophia poczuła lekki nacisk na swojej talii. Z początku nie była pewna, czy to rzeczywistość je dotyk Nico czy przypadkowe zetknięcie. Serce na moment jej przyspieszyło, a obraz na ekranie telewizora rozmazał się przed oczami brunetki. Dłoń Nico spoczywała delikatnie w jej talii, jakby nie chciał jej spłoszyć, ale też jakby nie mógł się powstrzymać.
    Nie od razu spojrzała na chłopaka, obawiając się, że zbyt łatwo dostrzeże jej zdezorientowanie. Zmęczenie, które czuła jeszcze chwilę temu teraz odeszło w zapomnienie. Próbowała sprawiać wrażenie zajętej filmem, ale jej uwaga skupiła się teraz w pełni na nim. Czuła się tak, jakby Nico jednym, prostym gestem przewrócił jej cały świat do góry nogami. Kiedy w końcu podniosła na niego wzrok, kąciki jej ust lekko się uniosły zdradzając zadowolenie z sytuacji, w której się znalazła. Zacisnęła lekko palce na krawędzi poduszki. Po chwili jednak, niby przypadkiem, lekko uniosła ramię, muskając przy tym przedramię Nico. W jej spojrzeniu pojawiła się iskra, pazur, którego nie umiała już dłużej przy nim tłumić.
    Sophia miała ochotę zniknąć z nerwów i równocześnie dodać jeszcze coś bardziej prowokacyjnego. W tej jednej chwili balansowała na granicy między swoją nieśmiałością a pragnieniem być bliżej niego. Nic dziwnego, że nie mógł jej rozgryźć, kiedy co pięć minut serwowała mu inną wersję siebie.
    - Film chyba nas najmniej interesuje – powiedziała półszeptem, podtrzymując jego spojrzenie, z którym walczyć nie chciała. Nie miała pojęcia co leci, o czym jest. Jej uwagę pochłonął Nico i wcale jej to nie przeszkadzało.

    We were supposed to be just friends🤭

    OdpowiedzUsuń
  62. — Niech zgadnę, twoje boskie ciuchy? — zaśmiała się. Może trochę zbyt nerwowo na swoje upodobania. Traciła przy nim kontrolę, do czego wciąż nie potrafiła się przyzwyczaić. Z jednej strony była otwarta i odważna, rzucała żartami, które wcześniej nie przeszyłby jej przez usta. Z prostego powodu – przy nikim nie czuła się na tyle komfortowo, aby to robić. Jednocześnie zmieniała się w szarą myszkę w ułamku sekundy. Sama miała już tego dosyć. Byłoby o wiele lepiej, gdyby mogła trzymać się jednej wersji i na pewno mieszałoby im to mniej w głowach.
    — Wyprowadzić z równowagi? — Powtórzyła, ale nie była tym pytaniem zaskoczona. Doprowadzało to do szału i nie tylko jego, ale ją samą również. Robiła się nieprzewidywalna, a to mogło się okazać niekorzystne. — Nie byłam taka — przyznała po krótkiej chwili ciszy. Nie miała żadnego innego wytłumaczenia na to, niż to twoja wina. O nic go nie obwiniała, a właściwie to podobało się brunetce to, że odkrywa inne wersje siebie. Mimo wszystko to było jednak dzięki niemi. Rozbudził w niej coś co było długo uśpione, a teraz nie potrafiła nad tym zapanować. Sprawiał, że serce biło jej szybciej, gdy na nią spoglądał czy dotykał, maltretowała jego słowa w głowie godzinami. Nic z tego nie było dobrym znakiem. Nie chciała się naiwnie zauroczyć, choć na to mogło być już za późno. Naprawdę chciała traktować go jak przyjaciela. Wiedziała też zresztą, że Alex za nim biega i nie mogła w końcu wbić przyjaciółce noża w plecy. Jednocześnie czasami myślała, że musi zrobić coś dla siebie i chociaż raz pomyśleć o sobie, a nie wiecznie stawiać potrzeby innych na pierwszym miejscu.
    — Ja i słowo „niebezpieczna” nie idziemy razem w parze — zauważyła. Łatwo było się domyślić co jednak miał na myśli i chyba musiała przyznać mu rację, choć niezbyt chciała. Nie umiała bawić się innymi, wykorzystywać swoich atutów, aby osiągnąć jakiś cel. Przy Nico po prostu szła za ciosem i robiła to, co wydawało się odpowiednie. — To kolejne wyzwanie?
    Poczuła przypływ gorąca i liczyła tylko na to, że policzki w żaden sposób jej nie zdradzają. Dziś wydarzyło się naprawdę wiele i gdyby była rozsądna to pożegnałaby się z nim i zajęła gościnną sypialnię, odespała ten cały chaos. Z tym, że naprawdę nie chciała być teraz rozsądna ani być sobą; tą nudną Sophią, która wszystko zawsze robi według zasad. Gdyby się nimi kierowała to nie wpółleżałaby teraz na sofie, wpatrując się w niego dużymi czekoladowymi oczami. Byłaby dalej na tym durnym balu, uśmiechała się sztucznie i odliczała sekundy do końca.
    Czuła jego dotyk tylko przez materiał ubrań, a i tak odnosiła wrażenie, że palce wtapiają się wręcz w jej skórę i dogrzebują do samych kości. Pojawiła się krótka, ale za to ekscytująca myśl o tym, jakby się poczuła, gdyby tej bluzy na sobie nie miała.
    — Nie gram w nic — zapewniła. Kiedy tylko żartowali nie miała problemu z tym, aby spoglądać mu w oczy i uśmiechać się przy tym w flirciarski sposób. Teraz żadne z nich nie było pewne, czy nadal żartują czy może jednak zmienia się to w coś więcej. W coś, czym być nie powinno. Tylko z kolei kto uznał, że nie powinno? Ona? On? Oboje? A jeśli tak, to kiedy? — A miałbyś coś przeciwko, gdybym chciała cię dopuścić bliżej?
    Zaskoczyła się tym, jak sprawnie i bez zająknięcia zadała to pytanie. Odpowiedź na nie mogła albo być niezwykle przyjemna lub prędko sprowadziłaby ją na ziemię. Liczyła chyba na to, że oboje okażą się mało rozsądni. Nie chciała patrzeć na to, co wypada, a co nie.
    — Lubię mieć cię blisko — przyznała. Mogło to zabrzmieć dwuznacznie, ale doceniała zarówno te chwile, jak ta, kiedy działo się wiele i niewiele z tego rozumieli, ale tak samo zajadanie się burgerami, kiedy oboje po same nosy byli ubrudzeniu sosami. Lubiła go i wyznała to dziś krępująco dużo razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemny dreszcz przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa w tej samej chwili, w której jego dłoń przesunęła się niżej na plecach. Jednocześnie miała ochotę uciec przed spojrzeniem Nico, ale nie mogła się nawet zmusić do tego, aby odwrócić wzrok. Czuła się, jak zahipnotyzowana, kiedy jego jasne spojrzenie przeszywało ją na wskroś. I wcale nie byłaby zaskoczona, gdyby nagle znalazł w sobie umiejętność czytania w myślach.
      Oparła się dłońmi o sofę i dzięki temu znalazła się jeszcze bliżej, być może przekraczając kolejną granicę. Nie ważne, nie dbała o konsekwencje.
      — Wydaje mi się, że granica dawno przestała już istnieć — powiedziała szeptem. Cała wręcz drżała z oczekiwania co będzie dalej, ale wyczuła, że to teraz jej kolej. Nie było zasad; grali tak, jak chcieli i robili co chcieli wycofując się jedynie wtedy, kiedy to drugie wyraźnie dałoby znać, że pora na zmianę taktyki. — A co do braku zasad to tak, wciąż nas obowiązuje.
      Aż nazbyt wyraźnie wszystko czuła. Świeży płyn do płukania z ubrań, które na sobie miał mieszał się z perfumami, które dzięki niemu czuła cały wieczór. Bijące od jego ciała ciepło, gorący oddech, który muskał jej skórę. Od tego wszystkiego wirowało w głowie.
      — Ale nawet bez zasad i z zatartymi granicami, nie jestem pewna co możemy, a czego nie powinniśmy robić — przyznała. Był tak blisko, że nie musiała się wysilać, aby zrobić cokolwiek. Centymetry, jak nie milimetry ich dzieliły. Nie pierwszy raz tego wieczoru. Kiedy delikatnie przekręciła głowę jej usta znalazły się w miejscu, gdzie chwilę wcześniej był policzek, na którym ledwo, ale wyczuwała miękkie wargi Nico.
      Wzrok Sophii na moment opadł na jego usta, które po raz kolejny tego wieczoru znajdowały się niebezpiecznie blisko, ale tym razem z jej winy. Kąciki jej własnych nieznacznie się uniosły.
      — Bez zasad i bez granic, prawda?

      Soph🙂‍↔️

      Usuń
  63. — Nowa specjalność — poprawiła go. Do tej pory może i wyprowadzała kogoś z równowagi, ale na pewno nie w taki sposób. Była zaskoczona, że pozwolił na to, aby to z nim zrobiła. Jeszcze nie zdecydowała, jak się z tym czuje, ale na pewno nie było jej z tym źle. Sądziła, że jest raczej przyzwyczajony do takich zagrywek. W końcu wiedziała, że otacza się dziewczynami, nie była przecież żadnym wyjątkiem, tą pierwszą ani jedyną. Z tym, że nieszczególnie chciała myśleć teraz o jego podbojach z innymi. Być może było to naiwne myślenie, ale fakt, że była w stanie to z nim zrobić sprawił, że poczuła się wyjątkowo.
    Mąciła sobie tym w głowie, ale to nie miało wielkiego znaczenia. Wyczuła prowokację w tych słowach, na którą z przyjemnością odpowiedziała. W tym mieli już wprawę; prowokowaniu siebie nawzajem. Sama chciała zobaczyć, jak to potoczy się dalej i czy wciąż będzie tak samo niezdecydowana, a jej nastrój będzie się zmieniać w zależności od tego co sobie powiedzą. Było to trochę męczące, a jednocześnie ją ciekawiło i pchało do tego, aby z typową dla niej odwagą zmieszaną z ostrożnością odkrywała co będzie dalej. Była to raczej nietypowa mieszanka. Zwykle widziała ludzi zdecydowanych i pewnych, którzy się nie cofają i była też ona – pewna swoich decyzji, ale kalkulująca każdy jeden ruch.
    — Raczej tylko ty mnie tak widzisz — powiedziała cicho. Wiedziała co miał na myśli, ale jakoś nie potrafiła przyswoić tej informacji. Starała się nie zwracać na siebie uwagi, gdy gdzieś wychodziła zawsze starała się trzymać na uboczu. Będąc w grupie wolała być tą najmniej widoczną. Dopiero przy Nico zaczęła odżywać i zachowywać się inaczej. Spędzali razem wiele czasu, a z każdym kolejnym dniem pozwalała sobie na coraz więcej. Byli też tylko we dwójkę, a w mniejszym gronie zawsze łatwiej było błyszczeć. Dobrze wiedziała, że gdyby znaleźli się nagle wśród jego znajomych czy nawet obcych osób schowałaby się w swojej skorupie i pozwoliła, aby to ta „głośniejsza” osoba dowodziła. — I czyj świat miałabym niby przewrócić?
    — Też nie wiem co robię, ale skoro nam się to podoba to nie ma potrzeby tego przerywać — dodała. Działała na ślepo, ale do tej pory wyniki tych zachowań były pozytywne.
    Jeśli ta granica kiedykolwiek istniała, Sophia właśnie przestała ją widzieć. Może tak naprawdę nigdy jej nie było, ale na początku nie znali się na tyle, aby odważyć się przyznać przed sobą to, że nie ma nic co mogłoby ich powstrzymać przed czymkolwiek.
    Zamarła w pół ruchu, gdy poczuła ciepłe palce Nico delikatnie odgarniające kosmyk włosów z jej twarzy. Niewinne żarty z każdym kolejnym razem przestawały robić się takie niewinne. Obecnie nie była pewna w co się pakuje, czy nie będzie żałowała, ale teraz nie chciała się tym martwić i przejmować, że być może rzeczywistość okaże się trudniejsza do zniesienia niż fantazja, która od tygodni się rozwijała. Z niczego nie zamierzała się wycofywać. Gdy była na coś nastawiona sięgała po to do końca. Najczęściej były to prozaiczne rzeczy, które nie miały większego wpływu na nią samą czy relacje z innymi.
    Nico miał jednak rację i było w niej coś niebezpiecznego; mogła tym skrzywdzić samą siebie i jego przy okazji, ale to jakoś teraz nie miało znaczenia.
    Fala gorąca rozlała się na policzki. Przyjemny prąd przeszył ją od karku aż po koniuszki placów. Dotyk Nico – jego dłonie i chwilę później miękkie usta – były winowajcą jej obecnego stanu. Dotyk chłopaka był miękki i subtelny, ale znaczenie tego gestu uderzyło w nią z nadzwyczajną siłą. Serce znacząco przyspieszyło. Nie, ono szalało. Jak skrzydła kolibra, których ruch był tak szybki, że niemal niewidoczny, choć wyczuwany. Czuła to w każdej komórce swojego ciała. Powietrze między nimi zgęstniało, a czas zdawał się rozciągać w nieskończoność.
    Próbowała złapać oddech, ale ten uparcie grzązł gdzieś w gardle. Ledwo powstrzymała się, żeby nie zamknąć oczy, kiedy ciepłe usta musnęły jej szyję. Nawet, gdyby chciała ukryć to, jak bardzo ją to poruszyło – nie byłaby w stanie. Nie potrafiła zmusić ciała do uległości, te kompletnie jej nie słuchało poddając się dotykowi Nico.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od nadmiaru emocji było jej słabo. Przebiegały przez nią niczym burza – podniecenie, zdenerwowanie, rozkosz, strach. Wszystko na raz. Jakim cudem tym niewielkim gestem sprawił, że świat przestał istnieć?
      Pocałunek był cichy, delikatny, ale wewnątrz Sophii eksplodował jak wielki wybuch. Miała wrażenie, że jej serce przestało bić albo że jego rytm przyspieszył tak bardzo, że czas stanął w miejscu. Była jak płomień podsycany wiatrem – chaotyczna, intensywna, przepełniona emocjami, których nie była w stanie nazwać. Oddała pocałunek; delikatnie i z niepewnością, jakby to wszystko zaraz miało zniknąć, a ona zostałaby z bladym wspomnieniem. Naparła na Nico swoim ciałem, dłonie ułożyła na jego ramionach i przysunęła się bliżej. Uniosła ręce, niemal nieśmiało, by po chwili bardziej zdecydowanie spoczęły po obu stronach jego twarzy. Musnęła palcami lekko linię jego szczęki. Dopiero teraz zauważyła, jak miękką i rozgrzaną miał skórę.
      Zbliżyła się bardziej – klęcząc, oparła się o niego, a potem, z bijącym sercem, powoli przysiadła mu na kolanach. Gdy siedziała blisko, ciasno otulona jego ramionami, ich pocałunek stał się jeszcze bardziej intensywny – jak ogień rozpalający wszystko wokół. Sophia przysunęła twarz bliżej, przez chwilę zatrzymując ruch, żeby spojrzeć w jego oczy. Jej dłonie przesunęły się po jego skroniach, zanurzyły w jego włosach, jakby chciała zapamiętać każdy detal, każdą teksturę.
      — Żadnych zasad, Nico — powtórzyła cicho w krótkiej przerwie na oddech.
      Była teraz tylko ona i Nico – dwie osoby, jeden wspólny oddech i nieposkromiona fala uczuć.

      It's the first kiss, it's flawless, really something, it's fearless 💋🤭

      Usuń
  64. Dokładnie chciała zapamiętać rysy jego twarzy. Wszystkie szczegóły, na które nie zwracała wcześniej uwagi, a które teraz widziała wyraźnie. Miała je w końcu tuż przed sobą. Najbardziej jednak i tak była skupiona na miękkich ustach, na ich nieznanym smaku, na kształcie, który zdawało się, że pasował wręcz idealnie do jej własnych. Uderzało w nią na raz wiele bodźców, na które nie do końca wiedziała, jak odpowiedzieć ani na co powinna zwrócić szczególną uwagę. Gorące wręcz dłonie dotykające jej odsłoniętych ud były rozpraszające.
    Chciałaby zatrzymać ten moment na dłużej. Zrobić cokolwiek, aby czas nie uciekał im tak bardzo przez palce, aby mogli się nacieszyć tą chwilą tak długo, jak to tylko było możliwe. Niemalże przez cały wieczór było między nimi napięcie, które w końcu znalazło ujście i Sophia nie chciała niczego przerywać. Wiedziała, że to najpewniej zmieni wszystko – czy dalej jednak będą mogli utrzymywać, że są dwójką przyjaciół? Przestali nimi być, choć Sophia nie oczekiwała niczego więcej. Nie teraz, kiedy jeszcze tak naprawdę wszystko było przed nimi.
    Westchnęła głośniej, kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, uśmiechnęła się w zadowoleniu nim odwzajemniła pocałunek. Palcami wciąż muskała krawędzie jego żuchwy, zsuwając je co jakiś czas na szyję. Starała się zapamiętać wszystko.
    — Nie ma żadnych, jeśli — mruknęła w odpowiedzi, jednocześnie zapewniając go, że chce kontynuować. Niepokój się w niej tlił, ale był on jednak przyćmiony przez pożądanie, które przesłaniało teraz wszystko inne. Uniosła ręce do góry, wcześniej łapiąc za tył bluzy, którą podciągnęła do góry. Uniosła ją o parę centymetrów, chcąc zostawić resztę w rękach Nico. Dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa, kiedy materiał boleśnie wolno się unosił. Sama się sobie dziwiła, jednak mimo tego, jak ich rozmowy często wyglądały to Sophia nie była tą dziewczyną, która z łatwością się komuś oddaje. Bardziej jednak być pewna i bardziej go chcieć już nie mogła.
    Delikatnie przygryzła dolną wargę, kiedy bluza opadła gdzieś poza zasięgiem jej wzroku. Ponownie ujęła twarzy Nico w swoje dłonie i przybliżyła się z zamiarem pocałowania go po raz kolejny. Była subtelna, ale stanowcza w swoich kolejnych gestach.
    Głośne dźwięki, jakby śmiechy i rozmowy, pojawiły się dość nagle i zdawało się, że dochodzą jakby zza ściany. Nie zwróciła na to większej uwagi uznając, że to najpewniej jakieś dźwięki zewnątrz, sąsiedzi czy może nawet telewizor, który wciąż był włączony. I pomyliła się, bo zaledwie sekundę później drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym hukiem, a Sophia odskoczyła od Nico, jak oparzona.
    — Fiu, fiu — zaczął chłopak, który wszedł do środka, jakby wchodził do własnego mieszkania. — To już wiem, czemu odwołałeś wyjście — zaśmiał się. Twarz chłopaka była znajoma, jednak nie mogła dopasować do niego żadnego imienia. Zaledwie moment później pojawiło się tuż za nim więcej osób. I znajoma jasnowłosa osoba.
    — Nie przeszkadzamy, co?
    Zdezorientowana zerknęła na Nico, choć teraz nie potrafiła nawet zgadnąć jakie myśli mogą przebiegać mu przez głowę. Znajomy, bo to musiał być ktoś znajomy, Nico podszedł do kanapy i puścił oczko do brunetki.
    — Evan, a ty musisz być tą pilną uczennicą, która mu przyłożyła. Aż żałuję, że nie mogłem tego zobaczyć na własne oczy. — Rozsiadł się wygodnie na kanapie, zakładając nogę na nogę, a ręce rozłożył na oparciu. — Dzwoniłem, pisałem. Jak zdesperowana ex, ale teraz widzę, że byłeś zajęty. Zbierajcie się. Impreza na nas czeka.
    Sophia skrzyżowała ręce na wysokości piersi. Unikała spoglądania w stronę Alex, której spojrzenie czuła na sobie. Palące i nieprzyjemne. Raz podniosła na nią wzrok, a poczucie winy miała wręcz wymalowane na twarzy.
    Potrzeba ucieczki z każdą kolejną chwilą tylko rosła, a wpatrzona w nią Alex z nieodgadnionym wyrazem twarzy tylko ją pogłębiała. Wzrok Sophii uciekał z jednego miejsca na drugie, aż ostatecznie opadł na Nico. Jakby w niemej prośbie, aby coś z tą nieoczekiwaną sytuacją zrobił.

    było miło i się skończyło😶

    OdpowiedzUsuń
  65. Zaledwie jeszcze paręnaście sekund wcześniej zajmowała miejsce na jego kolanach, bawiła się miękkimi włosami, opuszkami palców przesuwała po gładkiej skórze. Odwzajemniała pocałunku, dążąc do czegoś więcej, ale z niczym się nie spiesząc. Teraz skrępowana siedziała obok na sofie, próbując ściągnąć materiał koszulki niżej. Choć ta i tak sporo zakrywała, spokojnie mogła robić za jedną z tych krótkich sukienek. Czuła na sobie wzrok każdej jednej osoby, która tutaj przyszła, a szczególnie pewnej blondynki. Dobrze przecież wiedziała, że Alex się chce z nim umówić, a może już się umawia, a jednocześnie Sophia sama robiła podchody w stronę Nico i pozwoliła dziś na to, aby doszło do czegoś więcej. Tak, jak nie żałowała tego wcześniej tak teraz zaczęła się zastanawiać, czy dobrze robili. Niby Alex z nim nie była w związku, nie zwierzała się, aby kiedykolwiek do czegoś więcej między nimi doszło, a i tak czuła się, jakby zdradziła przyjaciółkę. Chociaż od dłuższego czasu nie mogły nazywać się przyjaciółkami. Ich relacja się ochłodziła, choć Sophia nie wiedziała do końca, dlaczego, a właściwie to dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to przez jej znajomość z Nico tak się stało.
    Dawno nie czuła się tak rozczarowana, jak właśnie w tej chwili. Wizja tego, co mogło się wydarzyć jednak stała się tylko mglistym wspomnieniem, niewypełnioną fantazją, do której ciężko będzie wrócić.
    Wsunęła dłonie pod uda, nie wiedząc zbytnio co z nimi ma zrobić ani jak się zachować. Nie mogła tak po prostu uciec, chociaż naprawdę miała na to ochotę. Wpatrzone w nią pary oczu ją krępowały. Jeszcze bardziej krępował ją fakt, że siedzi tu tylko w przydługiej koszulce i że wiadomo było, co się tutaj wydarzyło.
    Spięła się nieznacznie, kiedy Alex beztrosko podeszła do Nico i pocałowała go w policzek. Po tym, co się działo chwilę temu ten widok był wręcz bolesny. Gorsze chyba było tylko to, że Alex, jak gdyby nigdy nic ją przytuliła na powitanie. Wyczuła coś na kształt ostrzeżenia w tym uścisku, jakby chciała podkreślić, że to blondynka ma pierwszeństwo, jeśli chodzi o Nico. Co było przecież absurdalne.
    — Jasne, że nie — odpowiedziała cicho i posłała jej krótki uśmiech. Nawet nie wiesz, jak bardzo przeszkadzacie. Naprawdę nie wiedziała, jak ma się odnaleźć w tej sytuacji i co zrobić. Z jednej strony nie chciała wychodzić, a z drugiej zaczęła czuć się na tyle niekomfortowo, że ucieczka wydawała się jedynym sensownym wyjściem. Nie była pewna, jak ma to zrobić niezauważona. Wszyscy siedzieli w kupie, jej szpilki stały przy fotelu, który zajmował Evan, a sukienka leżała na komodzie. Nie mogła przecież wyjść tak ubrana. Nie mogła też zlokalizować wzrokiem swojej torebki, którą pewnie porzuciła gdzieś tuż po wejściu i od dobrych dwóch godzin jej nie widziała.
    Jednym słowem była w pułapce.
    Kumple Nico bawili się świetnie, a zwłaszcza Evan, którego cała ta sytuacja bawiła.
    — Soph, a ty nie powinnaś być na jakiejś rodzinnej imprezie? — Spytała Alex. Usiadła zakładając nogę na nogę, a krótka sukienka, którą na sobie miała podwinęła się trochę do góry.
    Znów poczuła, jak wszyscy się na nią patrzą. Rodzinne imprezy nie były ciekawym tematem, ale najwyraźniej wszyscy zaczęli być ciekawi, dlaczego siedzi w mieszkaniu Nico.
    — Byłam, skończyła się dla mnie trochę wcześniej — rzuciła krótko w odpowiedzi. Nie wątpiła, że Alex dowie się o małym incydencie z przyjęcia. Chciałaby się tym teraz nie martwić, ale nie mogła nic na to poradzić i nie wiedziała, czy nie wyciekły jakieś filmiki czy zdjęcia, gdy razem tańczyli.
    — Jaka szkoda — westchnęła — Nico, potrzebujesz pomocy?
    Nie czekając na odpowiedź wstała i poszła do kuchni. Zachowywała się tak, jakby doskonale wiedziała, gdzie co jest. Może i wiedziała. Sophia w końcu nie była w stanie stwierdzić, jak wiele razy jej koleżanka tutaj bywała.
    — No to co, beforek tutaj i lecimy? — rzucił Evan, który klasnął dłońmi o uda. Podniósł się i swobodnie przeszedł do imponującej kolekcji alkoholi. — Chyba, że jednak macie… ciekawsze plany na noc.

    którędy do wyjścia?

    OdpowiedzUsuń
  66. To była nietypowa sytuacja, w której nie wiedziała, jak ma się odnaleźć. Nie oczekiwała, że Nico wszystkich wyrzuci. Taka myśl nawet nie przeszła jej przez myśl. Sama chyba nie wiedziała, czego w tej chwili mogłaby od niego oczekiwać. Bezradnie siedzieć też nie chciała, a jednak zdawało się, że każdy ruch będzie miał nieciekawe konsekwencje. Miała nadzieję, że nikt nie będzie miał ochoty na to, aby dopytywać co dokładnie tutaj się działo. W zasadzie to nie miała nic przeciwko jego znajomym. Przeszkadzało jej jedynie to, że mieli niesamowite wyczucie czasu. Gdyby wpadli wcześniej nie byłoby aż tak dziwnie. Wyglądało jednak na to, że tylko brunetka czuła się dziwnie lub Nico tak dobrze grał niewzruszonego całą sytuacją.
    Kilkoro z nich poznała już wcześniej na tej pierwszej imprezie. Nie zapamiętała ich zbyt dobrze, ale wydawali się być w porządku. Wpadli tu z konkretnym planem, który najwyraźniej mieli zamiar wykonać i nie brali pod uwagę tego, że cokolwiek może im stanąć na drodze.
    — To samo co wcześniej będzie w porządku — powiedziała. Zdecydowanie łyk czy dwa alkoholu się jej przydadzą.
    Nie zamierzała dłużej siedzieć, jakby czekała na skazanie. Musiała się jakoś z tego dziwnego transu otrząsnąć. Stało się, no trudno i nic nie mogła na to poradzić. Żałowała, że akurat teraz wpadli, ale może zamiast się tym przejmować mogłaby chociaż spróbować zacząć się dobrze bawić. Wiedziała, że wyjście do klubu z nimi czy gdziekolwiek planowali, w jej przypadku odpada. Ale nie zamierzała zatrzymywać Nico czy stawiać mu jakiegoś ultimatum. Dali się ponieść chwili, ta została przerwana i wrócili do rzeczywistości.
    Dała się wciągnąć w rozmowę z – chyba – Chrisem, ale nie była pewna. Wciąż miała mętlik w głowie, który nie ułatwiał jej skupienia się na swoim rozmówcy. Rozbawił ją jakimś żartem, ktoś potem się podłączył i salon wypełnił się mieszanką kilku różnych śmiechów. Z każdą kolejną chwilą zaczynała czuć się coraz pewniej. Ani na moment nie zapomniała o tym, co miało tutaj miejsce wcześniej. Z tą małą różnicą, że gdyby dała się teraz ponieść tym przyjemniejszym myślom mogłoby to się dla niej średnio skończyć. Chłodne spojrzenie Alex było jak mroźny prysznic. Ustawiało Soph do porządku i sprawiało, że pojawiały się wyrzuty sumienia. Mogła się tylko domyślać, że nie jest zadowolona. Tak naprawdę Soph nigdy nie chciała się wtrącać i kiedy Alex zaczęła jej mówić o Nico to im kibicowała. Nie mogła przecież przewidzieć tego, że kiedy zaczną się spotykać to wyjdzie z tego coś więcej. Nie panowała nad tym, a gdyby miała jakąkolwiek kontrolę to z pewnością wykorzystałaby ją do tego, aby się powstrzymać przed pragnieniem Nico.
    Weszła do kuchni jako ostatnia. Oparła się plecami o ścianę, a splecione ze sobą dłonie schowała za nimi. Wyglądało jej na to, że Nico czuje się przy nich naprawdę swobodnie. Pasowali tam wszyscy, o dziwo nawet Alex, która poruszała się między chłopakami swobodnie i z każdym – a tak na to przynajmniej wyglądało. Dziewczyna co jakiś czas zerkała na Soph. Nie sądziła, że dojdzie między nimi kiedykolwiek do jakiejś rywalizacji, a już zwłaszcza nie o chłopaka. Sophia przecież i nikogo nie walczyła. Nie mogła powiedzieć, że to się po prostu stało, te uczucia narastały i gromadziły się w niej od tygodni. A przecież od dawna wiedziała, że jej koleżanka ma na niego oko. I może to nie było żadne wytłumaczenie, ale nie sądziła, że opleciony w żart flirt przerodzi się kiedykolwiek w coś więcej.
    Wycofała się na moment z pomieszczenia. Akurat umknął jej moment, kiedy Chris rzucił o włączeniu muzyki. Uznała, że to będzie dobra chwila, aby pozbierać swoje rzeczy i mieć je na oku, aby w razie czego szybciej stąd uciec. Nie chciała wychodzić. Nie wątpiła, że bawiłaby się dobrze, ale zmęczenie w połączeniu z zażenowaniem zaczynało dawać o sobie teraz znać. Nocka spędzona w klubie była ostatnim czego teraz potrzebowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie sądziłam, że to twój typ.
      Soph odwróciła się, kiedy usłyszała głos blondynki. Z kuchni dochodziły odgłos śmiechów. Alex swobodnie podeszła do wieży stereo, połączyła ją z telefonem, a po chwili niemal w całym mieszkaniu rozbrzmiała znajoma nutka jednej z popularnych ostatnio piosenek.
      — Mój typ? Alex, nie wiem co sobie myślisz, ale…
      — Przestań — przerwała jej. Pogłośniła muzykę i zbliżyła się do Sophii. — Doskonale wiesz o co mi chodzi. Od tygodni ci o nim paplam, marudzę i ile prosiłam o jedno spotkanie? — Wypomniała. Mimo słów ton głosu miała wciąż słodki i uroczy, taki jak zawsze. — Nie jestem zła, Soph. Ale sama mówiłaś, że Nico to nie jest twój typ. Pamiętasz?
      — Wszyscy sobie za dużo wyobrażacie — odpowiedziała. Nie chciała kłamać, ale przecież nie mogła się przyznać, że gdyby nikt się nie pojawił to ich relacja z niewinnej bardzo szybko by się zmieniła. — Pamiętam co ci mówiłam, a ty pamiętasz, jak ci mówiłam, że spędzamy czas?
      — Jasne i cieszę się, serio. To musiało być miłe tak… odnowić znajomość. I fajnie, że pomógł ci trochę z… No wiesz. Po Chasie — dodała trochę ciszej. Na samo wspomnienie Sophia się spięła. Objęła ramionami i uciekła spojrzeniem w bok. Wolała o tym nie pamiętać. — I spotykajcie się dalej. Na treningach czy coś.
      — Przejdź do rzeczy, Alex. To nie w twoim stylu owijać w bawełnę.
      Blondynka się roześmiała, jakby usłyszała teraz najlepszy żart.
      — Prawda — przyznała — zamierzam go stąd zabrać na imprezę i dobrze się bawić. Tylko z nim. Od początku taki był plan i zgodziłaś się na to, aby trochę mi w tym pomóc. Więc może nie zostawaj tu na noc, nie wkładaj jego ciuchów i nie rób niczego, co zrobiłabym ja.
      Nikt nie widział co tu zaszło, ale każdy się w końcu domyślał. Sophia była w koszmarnym stanie i otrząśnięcie się z upojenia wcale nie było takie łatwe. Emocje miała wypisane na twarzy i nie dało się im zaprzeczyć.
      Z jednej strony chciała powiedzieć jej, aby się odczepiła i że Nico sam może zadecydować z kim i jak chce spędzać czas, a z drugiej… Przecież jej obiecała. Chciała być dobrą przyjaciółką, która pomoże jej dotrzeć do Nico i w końcu zdawała sobie sprawę z tego, że naprawdę go polubiła. I tak, jak przy pierwszym spotkaniu to według Soph była to tylko fascynacja, tak z czasem przerodziła się w coś więcej.
      — Nico mi tylko pomógł zwiać z tego durnego przyjęcia. Jest twój.
      Ostatnie dwa słowa wypowiedziała z trudem i niechęcią. Musiała się wycofać. Nawet jeśli naprawdę nie chciała.
      Oczy blondynki rozbłysły, a na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech.
      — Wiedziałam, że się dogadamy. — Przybliżyła się i ją uścisnęła. Ale zanim się odsunęła jeszcze coś powiedziała. — Zdam ci relację z tego, jak było. Obiecuję, że poczujesz się tak, jakbyś ty z nim była.
      Nie odpowiedziała jej już. Zacisnęła jedynie usta i pokiwała głową na zgodę.
      — Wracam do chłopaków, a ty… zgaduję, że idziesz do domu?
      — Coś w tym stylu. Nie mów im, że wyszłam. Nie będę wam psuła zabawy.
      — Świetnie. Napiszę później. Daj znać, jak dotrzesz do domu.
      — Dam.
      Blond włosy zamigotały jej przed oczami, kiedy dziewczyna się odwróciła i wpadła do kuchni. Przecież wiedziała, że to zaboli, ale nie sądziła, że stanie się to tak szybko. Zgarnęła swoje rzeczy dość sprawnie i w łazience szybko przebrała się z powrotem w sukienkę i założyła szpilki, a bluzkę wraz ze skarpetkami zostawiła na szafce przy umywalce. Nie wiedziała, gdzie miała szal, z którym przyszła, ale nie rozglądała się za nim, gdy kierowała się do wyjścia. Słyszała tylko rozbawione głosy i śmiechy.

      auć🥲❤️‍🩹

      Usuń
  67. Nie chciała wychodzić bez pożegnania. Nie chciała w ogóle stąd wychodzić.
    Chciała zostać. Pomijając to, co działo się między nimi, to miała przeczucie, że reszta nowy w towarzystwie jego znajomych mogłaby minąć w przyjemny sposób. Nie zniosłaby teraz obecności Alex, która wyraźnie zaznaczyła, że teraz jej tam nie chce, a obecność Sophii wszystko by tylko popsuła. Zostając samą z chłopakami mogła błyszczeć i mieć w pełni dla siebie uwagę Nico i pozostałych, a znając dziewczynę to nie odmówiłaby bycia w centrum uwagi. Taka już była; zwracała na siebie uwagę, przyciągała zadziornymi uśmiechami, krótkimi sukienkami, zalotnym spojrzeniem i flirciarskim nastawieniem. Odnajdowała się w każdej scenerii.
    Będąc jeszcze w budynku myślała, czy jednak nie wrócić, ale co by to dało? Z ciężkim sercem opuściła budynek. Przeszła parę przecznic, ignorując ocierające szpilki i chłodne podmuchy wiatru. Dopiero wtedy zamówiła taksówkę, która zabrała ją do domu. Do miejsca, do którego szczególnie wracać nie chciała. Tak jak podejrzewała w domu nikogo nie było, kiedy tam dotarła. Przyjęcie wciąż trwało. Miała spokój do rana. Nie zdążyła się nawet obudzić, choć ciężko było nazwać to snem. Kręciła się z boku na bok, rozkładała wszystko na małe kawałeczki, analizowała. Ciągle odtwarzała sceny zanim wszystko się posypało.
    Wracała do tych miłych momentów. Do tych chwil, które chodziły jej po głowie już od dłuższego czasu. Z jednej strony od samego początku czuła, że to nie skończy się dobrze, ale nie spodziewała się, że stanie się to w ekspresowym tempie. Tak szybko, jak wzniosła się na wyżyny, tak samo szybko spadła i rozbiła się. Po przeczytaniu wiadomości, którą od niego dostała poczuła się jeszcze gorzej. Nie chciała go ignorować, ale odpisanie nie wchodziło teraz w grę. Nawet jej nie odczytała, a zerknęła jedynie w pasek powiadomień. Z kolei te wyłączyła wszystkie.
    Przez kolejne dni próbowała po prostu przetrwać.
    Z każdej strony ktoś się czepiał – był Nico, którego po prostu olała. Nie tylko z wiadomościami, bo na żadną nie odpisała, ale i z treningiem, na który byli umówieni od dawna. I był to pierwszy, na którym się nie pojawiła. Nie dała nawet znać, że jej nie będzie. Był jej ojciec z Gwen, obrażeni i niezadowoleni z tego, co wydarzyło się podczas przyjęcia. Niemal co pięć minut słuchała o tym, w jakiej sytuacji ich postawiła, że wszyscy (w to wątpiła) pytali co się wydarzyło, że przyniosła im wstyd. Była Alex, która pisała dużo, dzwoniła i spowiadała się z każdej najmniejszej rzeczy. Były filmiki, których wcale oglądać nie chciała, a których nie potrafiła wyłączyć. Rzadko odpalała social media, a kiedy już to robiła to chciała oglądać urocze zwierzaki i ładne miejsca na świecie, które zapisałaby na liście do odwiedzenia. Zamiast tego, niemal jak na złość, były dziesiątki filmików z Nico i Alex – wiedziała, które były nagrane przez nią w jego mieszkaniu. I kiedy. Aż za dobrze zapamiętała sobie, co wtedy na sobie miał i co miała Alex. Fani spekulujący czy to z nią się teraz spotyka, a potem sama zaczęła grzebać i im więcej widziała tym mniej się jej to podobało. Była ona, była Alex i była tamta dziewczyna, która ukradła jej bajgle i kawę. Ile było takich, o których nie wiedziała? W zbliżonym czasie były trzy dziewczyny, z którymi coś go łączyło. I dobrze wiedziała, że nie jest święty. Przecież widziała, jak w jego towarzystwie zachowywały się dziewczyny i jak zawzięcie walczyły o jego uwagę.
    Podjęła, niechętnie, decyzję o wycofaniu się. Nawet jeśli z tyłu głowy wiedziała, że byłaby jedną z wielu to nie mogła być nią w czasie, kiedy przyjaciółka wyraźnie w nim była zadurzona. Zepchnęła własne uczucia na bok, to, jak się przy nim czuła, kiedy jej dotykał, kiedy ją całował. Starała się upchnąć w głąb pamięci to, jak ją zmienił przez ten czas. Była przy nim kimś innym. Problem był w tym, że za każdym razem, kiedy była sama i zamykała oczy widziała Nico. Jego delikatny uśmiech na chwilę przed pocałunkiem. Dotyk wciąż był żywy, jakby na dobre wypalił się na jej skórze i nie było żadnego sposobu na to, aby się tego pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dni zaczęły zlewać się jej w jedno, a głowę miała pełną myśli.
      Nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić ani co powinna zrobić. Chciała być dobrą przyjaciółką, a jednocześnie chciała chociaż raz postawić siebie na pierwszym miejscu, ale wygrało, jak zwykle, to pierwsze. Chciała wspierać Alex i być dla niej, więc się wycofała. Piekło, bolało, szczypało, ale zaciskała zęby i ignorowała wszystkie te uczucia, spychała je na bok próbując jakoś wypełnić sobie dzień. Z tym, że to wcale nie było takie łatwe.
      Siłownia ostatnio nie kojarzyła się jej dobrze. Miała stąd zbyt wiele dobrych wspomnień. Nawet te, kiedy kończyła trening dosłownie kładąc się na podłodze ledwo łapiąc oddech. Nawet w tych chwilach było coś miłego, do czego chciała wracać. Tym razem nie kończyła jednak treningu z Nico, nie śmiała się ze źle wymierzonego ciosu i nie cieszyła się, kiedy zrobiła coś dobrze. Specjalnie wybrała inną siłownię, licząc, że w innym miejscu szanse na spotkanie się będą marne. Nowy Jork był zapełniony studiami, więc jaka mogła być szansa na to, że akurat tu by na niego wpadła?
      Wyszła z szatni. Skupiona na otworzeniu pudełeczka ze słuchawkami. Niezbyt patrzyła przed siebie. Miała dziś konkretny plan; zajrzeć na siłownię, skończyć zajęcia i oczyścić głowę. Ostatniego, oczywiście, nie zrobiła. Nie umiała się wyłączyć, nie słyszała tego co mówiła instruktorka. Myśli Sophii były zajęte. Przeszła może metr lub dwa, wciąż walcząc z pudełeczkiem, które w irytujący sposób nie chciało się teraz otworzyć. Była tak skupiona na tej drobnej czynności, że nie dostrzegła osoby stojącej przed nią. Odbiła się od pleców nieznajomego. Słuchawki upadły na podłogę i oczywiście, że teraz się otworzyły, a torba zsunęła się z jej ramienia. Nie zdążyła jej złapać i ta również opadła na podłogę.
      — Przepraszam — wydukała podrywając głowę do góry, aby spojrzeć na swoją ofiarę. Nieznajomy zdążył się odwrócić, a serce brunetki rozbiło się mocniej o żebra.
      Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je po chwili. Bo co miałaby powiedzieć? Cześć, sorry, że cię olałam? Ze wszystkich miejsc akurat tutaj? Z setek siłowni akurat na tej?

      Everywhere I go leads me back to you🥲

      Usuń
  68. Wypełniała sobie dni milionem zajęć. Tak, jak wcześniej robiła to, aby uniknąć Gwen i przyrodnich sióstr, tak teraz robiła to, aby nie myśleć o Alex i Nico. Gdyby tylko wiedziała od początku, jak bardzo odnowienie tej znajomości się na niej odbije poszłaby w drugą stronę. Niełatwo było znosić opowieści Alex i jednocześnie grać wspierającą koleżankę, która cieszy się jej szczęściem. Ale blondynka wydawała się być zadowolona z faktu, że Sophia odsunęła się na bok i że faktycznie przestała się wtrącać. Niby nie miała nic przeciwko temu, aby dalej się spotykali na tych samych zasadach co wcześniej, ale dla brunetki było dość jasne, że między nią, a Nico nic nie będzie już takie, jak wcześniej. Tamten wieczór naprawdę wszystko zmienił. Nie była zakochana, a przynajmniej nie myślała, że jest. Dopuszczała do siebie myśl, że się zauroczyła, a o to nie było trudno. Poświęcił jej wiele uwagi, mieli wspólną przeszłość i masę tematów, na które mogliby się rozwodzić bez końca. Łatwo było przy nim się zapomnieć o codzienności i w pewien sposób Nico pomógł jej wyjść ze strefy komfortu, w której utknęła. Zaczęła przy nim zachowywać się odważniej i pewniej, docierało do niej, że powinna częściej myśleć przede wszystkim o sobie. Ale to wszystko przestało mieć znaczenia, a Sophia znalazła się w tym samym miejscu, z którego wystartowała. Próbowała zająć sobie głowę nauką, przesiadywaniem na uczelni, chodziła na dodatkowe wykłady, które niewiele w zasadzie wnosiły do jej życia, ale były kolejnym punktem do odhaczenia na liście, a gdy kończyła dzień zbliżała się pora powrotu do domu, szybkiego ogarnięcia się i pójścia spać, aby od rana zacząć ten sam monotonny cykl. Brakowało jej ich rozmów, przekomarzania się, treningów i lekkości, którą czuła, kiedy Nico był obecny. Czuła się źle z myślą, że go tak odcięła od siebie, ale gdy tylko myślała, aby jednak napisać czy oddzwonić rezygnowała z tego. Nie chciała wchodzić między Nico, a Alex. Nawet, jeśli oficjalnie między nimi absolutnie nic nie było. Coś jednak było. Patrząc na zdjęcia czy filmiki, które widziała nie dało się zaprzeczyć, że to tylko dwójka znajomych, którzy spędzają razem czas.
    Myślała, że pozbiera się jakoś przez ten czas. Było chyba jeszcze gorzej. Starała się nie dać po sobie poznać, że coś ją męczy. Jednocześnie strasznie chciała się komuś wygadać, ale nie miała nikogo z kim mogłaby porozmawiać na te tematy. Wcześniej byłaby to Alex, ale z wiadomych powodów Sophia nie mogła przeprowadzić tej rozmowy z nią.
    Tęskniła za nim. Bardziej niż wtedy, kiedy ich znajomość całkiem się zerwała i nie mieli kontaktu przez lata. Teraz to było coś zupełnie innego. Coś z czym nie potrafiła sobie poradzić. I nawet, kiedy miała co robić w ciągu dnia to jej myśli nieustannie wracały do niego. Już nie wiedziała, jak sobie z tym radzić. W każdej piosence potrafiła znaleźć moment, który przypominałby jej o nim.
    I teraz, po tygodniach, stał przed nią w miejscu, w którym miała marne szanse, aby go spotkać. Tak, siłownia była z polecenia Alex, ale kiedy ostatnio się pytała czy wciąż tu chodzi zaprzeczała, że znalazła coś innego z ciekawszymi zajęciami. Dlatego uznała, że to będzie bezpieczne miejsce. Jak bardzo się pomyliła.
    Bicie serca znacząco przyspieszyło, kiedy wpatrywała się w twarz Nico. Kompletnie nie wiedziała co ma powiedzieć. Jakaś jej część chciała wyskoczyć z przeprosinami. Potrzeba, aby wszystko wytłumaczyć była silna, ale silniejsze okazało się bycie lojalną koleżance. Nawet jeśli ta koleżanka nie zawsze była lojalna wobec niej.
    Cichy głos Nico przeniknął przez każdą komórkę jej ciała.
    — Cześć — powiedziała cicho. Wydawało się to najgłupszym początkiem rozmowy w tym momencie. Ale jakiej rozmowy? Nie planowała z nim rozmawiać. Mimo, że naprawdę chciała. Wiele rzeczy chciała. Zatonąć znów w jego ramionach, poczuć miękkie usta na swoich, wymieszać swój oddech z jego, zapomnieć o świecie. Tyle, że to nigdy nie miało należeć do niej, prawda? Pozwoliła sobie na jeden krótki wieczór zapomnienia i teraz musiała za to zapłacić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Westchnęła cicho i spuściła głowę na podłogę. Musiała pozbierać swoje rzeczy, chociaż teraz rozsypane na podłodze słuchawki i spoczywająca przy nogach torba nie miały żadnego znaczenia. Nigdy nikogo tak nie potraktowała, jak jego. Zawsze starała się jakoś wytłumaczyć brak czasu na spotkania i nie ghostowała ludzi.
      Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale je zamknęła po chwili. Dlaczego do tego dopuściła? Przecież tak bardzo się cieszyła jeszcze parę tygodni temu, kiedy zaczęli się częściej spotykać. Wtedy jeszcze traktowała go jako dawno niewidzianego przyjaciela i sądziła, że taka relacja między nimi zostanie. Skomplikowało się wszystko później, ale te komplikacje podobały się jej na tyle, że brnęła w nie dalej. Niepotrzebnie pozwoliła sobie widzieć w tych spotkaniach coś więcej.
      — Nowa siłownia? — Zagadnęła w końcu. Miała z nim nie rozmawiać. Tyle, że nie umiała tak po prostu pozbierać rzeczy i przejść obojętnie dalej. Przecież taka nie była. Nie zostawiała ludzi na lodzie. Cóż, do tej pory taka nie była. Jego w końcu zostawiła. Ignorowała każdą próbę podjęcia rozmowy, wiadomości do tej pory były nieodczytane.
      Naprawdę doszli do tego momentu, kiedy ciężko jest im porozmawiać? I to z jej powodu. Może, gdyby się nie odcięła to chodziliby tutaj razem. Przecież jakoś przeżyłaby to, że spotyka się z Alex. Minęło dość czasu, aby jednak zrozumiała, że nawet odepchnięcie uczuć na bok niewiele da. Gdyby została byłoby tylko gorzej.
      Podniosła głowę. Próbowała podtrzymać maskę, którą nałożyła sobie na twarz. Udawać, że to jej nie rusza, ale coraz trudniej było jej z tym walczyć. Należały mu się wyjaśnienia, ale jednocześnie nie chciała wkopać Alex. W końcu obiecała jej pomoc. Jaką byłaby koleżanką, gdyby się z tego wycofała?
      — Alex mówiła, że trenujesz do walk — powiedziała cicho. Czemu pozwoliła na to, aby to akurat ona była pośrednikiem między nimi? Dlaczego to od niej dowiadywała się co dzieje się w jego życiu, a nie od niego? — Byłam trochę zajęta ostatnio, sam wiesz, jak to bywa. Ale z tego co słyszałam to chyba się wam powodzi, racja?
      Wpadała czasem w ciąg mamrotania byle czego, byle tylko mówić, kiedy cisza była zbyt trudna do zniesienia. Nie było chyba teraz żadnego bezpiecznego tematu, który mogliby podjąć, a najbezpieczniejszą opcją byłoby odejście, ale tego zrobić nie potrafiła. Potrzebowała przynajmniej tych kilku chwil. Przez moment poczuć się tak, jak wcześniej, kiedy wszystko jeszcze było na swoim miejscu.

      Soph

      Usuń
  69. W przeciwieństwie do niego nie potrafiła tak zgrabnie udawać. Unikała konfrontacji, a tej teraz chciała za wszelką cenę uniknąć. Naprawdę myślała, że gdy zniknie po cichu to sprawa jakoś przycichnie. Chociaż to było mało prawdopodobne, skoro Alex się z nim chciała spotykać, a one się przyjaźniły. Wpadaliby na siebie. Prędzej czy później. Tak, jak teraz. Z tak wielu miejsc musieli znaleźć się na tej samej siłowni. Cieszyła się z jednej strony, bo naprawdę chciała go zobaczyć i porozmawiać, chociaż kompletnie nie wiedziała, jak miałaby się do tego zabrać. Przydałoby się zacząć od prawdy, a tej powiedzieć mu nie mogła.
    — Powiedzmy, że poukładałam — mruknęła w odpowiedzi. Kłamstwo wymyślone na poczekaniu przez Alex. Była to wymówka, w którą łatwo było uwierzyć. Nico zdawał sobie sprawę z tego, jak skomplikowana relacja była między nią, a jej ojcem i jego żoną i była to prosta wymówka, w którą najwyraźniej uwierzył bez problemu. Czuła się źle z tym, że go okłamywała. Ze wszystkim czuła się źle. Robiła coś wbrew sobie, choć powtarzała sobie, że przecież robi to dla przyjaciółki, a jej szczęście było dla niej ważne. Powtarzała sobie to tak długo, że zaczęła w końcu w to wierzyć.
    Uśmiechnęła się delikatnie, choć nie było w tym uśmiechu zbyt wiele wesołości. Mimo wszystko to cieszyła się, że mu się układa. Chociaż zawodowo.
    — Będę w takim razie trzymała kciuki, aby ci się to udało — zapewniła. Zamierzała mu kibicować. Najpewniej z własnego pokoju oglądając transmisję na żywo, ale zawsze to coś, prawda?
    Było jej dziwnie i niekomfortowo. Znaleźli się w dziwnym miejscu, o które sama właściwie poprosiła. Może nie na własne życzenie, a z powodu pewnej tlenionej blondynki. Pretensje wciąż mogła mieć tylko i wyłącznie do samej siebie. Zgodziła się na ten dziwny układ, a teraz musiała zmierzyć się z jego konsekwencjami.
    — Przepraszam, że się nie odzywałam — wypaliła. Nie mogła dłużej siedzieć cicho. — Nie miało tak wyjść, ale… — urwała i wzruszyła lekko ramionami. Przeniosła wzrok na duże okna, ale widok tego co działo się na zewnątrz był mało interesujący. — Naprawdę dużo się działo.
    Miała potrzebę, aby się jakoś wytłumaczyć. Nie mówiła niczego wprost i liczyła, że Nico nie zacznie drążyć tematu. Brzmiało to absurdalnie, że zostawiła wszystko co między sobą zbudowali dla koleżanki. Liczyła na to, że w końcu jej przejdzie i ta fascynacja jego osobą minie, ale nic podobnego się nie działo. Zupełnie tak, jakby Nico na dobre rozgościł się w jej umyśle. Wypełniał sobą przestrzeń, przypominało jej o nim wiele rzeczy i niemal codziennie słuchała opowieści z jego życia, ale w wydaniu Alex. To wszystko było bezsensowne i żałosne, a Sophia nie wiedziała, jak się z tego wyplątać. Jedynym sensowym rozwiązaniem było odcięcie się, ale jak widać nawet to nie działało zbyt dobrze. Byli w wielomilionowym mieście, a i tak na siebie wpadli, chociaż wcześniej przez te ostatnie lata ani razu nie natrafili na siebie w żadnym miejscu.
    — Nic konkretnego. Spędzacie razem dużo czasu i po różnych rzeczach, które słyszałam wniosek nasuwa się sam. I Alex… cóż, wiem, jak się zachowuje, kiedy dostaje to czego chce, a najwyraźniej to dostała — odpowiedziała. Nie miała o to pretensji, jedynie do siebie, że na to poszła. Dobrze przecież wiedziała, że ze sobą kręcą, a i tak się wpakowała mu na kolana. Nico niczego jej nie obiecywał i nie był jej nic winien. Nie miała żadnych też oczekiwań po tamtej nocy, liczyła się tylko tamta chwila i nad ewentualną przyszłością myśleć nie chciała. — Poza tym dużo mówi i czasami wyolbrzymia, więc może źle coś zrozumiałam — dodała.
    To raczej nie był sekret, że na niego leci. Od początku wysyłała mu jasne sygnały i nic się w związku z tym nie zmieniło. Sophia już może nie spędzała z nimi czasu, ale mogła sobie z łatwością wyobrazić, jak dziewczyna się zachowuje przy nim. I jak stara się zwrócić na siebie uwagę, wykorzystać każdą chwilę w samotności z Nico na swoją korzyść. Słuchała o tym wszystkim, kiedy o kolejnej imprezie, wyjściu na kawę czy przejażdżce po mieście opowiadała jej z wypiekami na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sophia bywała naiwna, ale nie głupia i coraz częściej było widać, że Alex to wszystko robi na pokaz. Jakby bawił ją fakt, że brunetka nie ma z nim już kontaktu. I przez to nieraz kusiło ją, aby się jednak odezwać, ale nie zamierzała wciągać Nico w jakieś głupie gierki między nią, a Alex. Wolała zostać z boku. Nawet jeśli szansa na przeżycie czegoś ekscytującego miała przejść jej koło nosa, a Nico taki właśnie był. W ciągu jednego wieczoru sprawił, że czuła mieszankę dziesiątek uczuć na raz. Wróciła do swojej monotonnej codzienności i każdego dnia brakowało jej jego obecności. Durnych żartów, przekomarzania się i zwykłego bycia obok.

      Soph

      Usuń
  70. — Trochę jednak powinnam. Nie chciałam cię wciągać w te wszystkie dramaty. — Było w tym ziarenko prawdy, bo w domu faktycznie nie było najlepiej, ale z tym umiała sobie radzić. Na swój sposób. Nie chciała go też martwić, a odsunięcie się było najlepszą na ten moment opcją. — Nie znikam tak bez słowa. Ostatnio mam dużo na głowie i jakoś chciałam sobie to poukładać.
    Liczyła na to, że jej słowa nie będą brzmiały dwuznacznie. Ale tak, Nico był przede wszystkim jedną z tych spraw, które musiała przeanalizować. Dalej nie wiedziała na czym stoi, czy to co się wydarzyło miało mieć jakieś głębsze znaczenie. Jakaś jej część chciała, aby to było coś więcej, ale nie liczyła na to. Już nie, skoro odsunęła się na bok. W ogóle nie powinno było do tego dojść. Straciła kontrolę nad tym, co między nimi się działo i nie mogła nic na to już poradzić. Mogła znowu uciec, aby nie zamącić sobie w głowie jeszcze bardziej. Tylko naprawdę nie chciała go na dobre wypuszczać ze swojego życia. Przyzwyczaiła się do tego, że gdzieś tam w pobliżu jest i że może do niego napisać, zadzwonić. Nie była taka pewna czy taki układ dalej mógłby między nimi być.
    Wzruszyła lekko ramionami. Czy wyszło jej na dobre? Zdecydowanie nie. I mimo, że chciała powiedzieć coś na ten temat to uznała, że będzie lepiej, aby po prostu siedziała cicho. Pojęcia nie miała co Nico takiego w sobie miał, że człowiek chciał mu powiedzieć o wszystkim.
    Zamrugała zaskoczona jego propozycją.
    — Chcesz, żebym przyszła? — Nie wiedziała, czy pyta jego czy siebie. Przymrużyła oczy, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Ta była dla brunetki jasna. — Nie dość, że mnie zapraszasz to jeszcze zakładasz, że będę się nudziła — westchnęła i przewróciła oczami. Czy dało się w ogóle w takim miejscu nudzić? Wątpiła, że będzie tam ktoś zupełnie niezainteresowany tym co dzieje się na ringu. Przecież ludzie płacili setki dolarów, jak nie więcej, aby to zobaczyć. Idiotyczne byłoby wydawanie kasy, aby przyjść i nie brać udziału w wydarzeniu.
    — To może być ciekawe. No wiesz, w końcu może przyłoży ci ktoś, kto nie jest mną — zaśmiała się krótko.
    Wciąż była spięta i zdenerwowana tym spotkaniem, ale czuła, jak powoli zaczyna się rozluźniać. Tylko parę minut wystarczyło, aby się poczuła prawie tak, jak wcześniej. Brakowało tylko tego, aby całkiem się rozluźniła i zaczęła rzucać żartami, ale na to mogło być trochę za wcześnie. I nie była taka pewna, czy powinni do tego wracać. Raz ich to już doprowadziło do dziwnego miejsca. Mimo wszystko ciekawość i tak pchała ją do przodu, ale trzymała się na dystans. W końcu musiała.
    — Hej, nie oceniam. — Uniosła ręce do góry. — Dużo mówi, tak po prostu założyłam. Nic więcej.
    Dobrze się bawią. W jakiś sposób te słowa zabolały, ale przecież nie mogła mieć o to pretensji. Od samego początku wiedziała, jak to ma wyglądać. To Sophia zboczyła ze ścieżki. Weszła na grunt, który nie był jej. Chociaż, jakby tak spojrzeć to nie był również Alex, a ona zeszła na bok i jej ustąpiła.
    Nie wątpiła, że gdyby wydarzyło się coś więcej to Alex od razu wysyłałaby do niej milion wiadomości głosowych, a potem osobiście zdałaby relację. Słowa Nico w pewien sposób były pocieszające, chociaż nie wiedziała z czego się cieszy, skoro to dla niej, dla nich, nie miało żadnego znaczenia. Wcześniej blondynka zmieniała swoje obiekty zainteresowań regularnie. Sophia często nie nadążała za jej kolejnymi zauroczeniami, a Nico uczepiła się już… Cóż, sporo minęło tego czasu i nie zapowiadało się na to, aby miała przenieść swoją uwagę na kogoś innego. Mimo to liczyła, że może nagle pojawi się jakiś raper, influencer, tiktoker czy ktokolwiek na kim zawiesi oko. Nawet nie po to, aby ona sama miała wolną drogę do Nico, a aby pozbyła się tego ciężaru, który w sobie nosiła pomagając jej w tej zdobyciu go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to czuła się, jakby robiła coś złego. Jednocześnie nie robiła tak naprawdę nic. Zeszła tylko na bok, a cała reszta to było wykonanie Alex. Jeśli coś pójdzie nie tak, to mogła mieć pretensję tylko do siebie, racja?
      — Nic sobie o tym nie myślę — powiedziała gładko. Pokręciła przy tym jeszcze głową, jakby to miało go faktycznie zapewnić, że nic sobie z tego nie robi. — Wiem, że sporo się wtedy wydarzyło, ale… daliśmy się ponieść chwili, racja? Zgodziliśmy się na brak zasad i granic. Nie musisz się tłumaczyć. To też się wydarzyło tak, jak chciało.
      Sama nie wierzyła, że to powiedziała. Nie sądziła, że tamte chwile miały miejsce przez zatarcie granic. Gdyby tego nie chcieli, gdyby siebie nie chcieli, nie doszłoby do niczego. Coś między nimi było. Może zwykłe pożądanie, fascynacja czy potrzeba bliskości z drugą osobą. To było bez większego znaczenia teraz. Ale nie mogli zaprzeczyć, że to wydarzyło się przypadkiem.
      Może nie chciała się przyznać przed sobą i przed nim, że to mogło znaczyć coś więcej. Łatwiej było myśleć, że to była po prostu chwila pod wpływem emocji. Chwila, która została im skradziona i której już nie odzyskają.

      Soph

      Usuń
  71. — Zauważyłam to.
    Nie był typem, którego można do czegoś zmusić. Jeśli już na coś się decydował to dlatego, że tego chciał, a nie bo ktoś mu kazał. To była jedna z rzeczy, które w nim podziwiała i zauważyła, jako pierwsze. Od samego początku to właśnie to się jej w nim podobało. Wciąż mu zazdrościła, że z taką lekkością do tego podchodził. Teraz wiedziała, że zajęło mu wiele czasu, aby do tego momentu w życiu dojść.
    Zamierzała coś powiedzieć, ale kiedy dodał o tym, że mu się wydawało straciła na moment grunt pod nogami. Im więcej rozmawiali, tym było gorzej. Ta sytuacja zaczynała ją coraz bardziej przytłaczać, a kiedy chociaż na moment już myślała, że będzie łatwiej to działo się coś podobnego.
    — Przepraszam za zawód — mruknęła cicho. Sama czuła się wciągnięta w coś, na co warto zwrócić uwagę. Wciągnięta w niego i gdyby nie ta blokada, którą sama na siebie nałożyła dałaby się temu porwać bez żadnego zawahania. Wymykał się jej z rąk, a zamiast coś zrobić, zatrzymać go w jakikolwiek sposób to pozwalała iść naprzód bez niej.
    Chciałaby jakoś cofnąć czas. Do momentu, kiedy jeszcze sprawy między nimi nie zaszły na tyle daleko, aby były skomplikowane. Aby wciąż była między nimi ta lekkość, a nie napięcie, którego nie szło się pozbyć. Było one coraz bardziej męczące. Drażniące wręcz. Przyzwyczaili się do czegoś innego, a wybudowała między nimi mur, przez który nie pozwalała się Nico przedrzeć. I to wszystko z durnego powodu.
    — Nie znudziły mi się — przyznała. Nie wyobrażała sobie jednak, że teraz miałaby wrócić do treningów, jak gdyby nigdy nic. Tęskniła za nimi. Za spędzaniem czasu z Nico. Nawet nie próbowała podjąć się próby zaczęcia treningów z kimś innym. Nowy Jork był po brzegi wypełniony ludźmi, którzy chętnie by ją w ten świat wprowadzili, ale chciała tylko z jedną osobą się tego uczuć. — Chcę tam przyjść. Już dawno chciałam się wprosić na przyszłość, ale jakoś nie było okazji. Poza tym, miło będzie zobaczyć, jak bronisz tytuł na żywo, a nie na ekranie.
    Odwróciła na chwilę wzrok. Potrzebowała sekundy, aby pozbierać jakoś myśli. Spojrzała w dół na swoje trampki. Jasnoniebieskie z kwiecistymi wzorami. Spojrzała znów na niego, kiedy wypowiedział jej imię. Naprawdę to lubiła. Odetchnęła ciężej, jakby chciała coś z siebie wyrzucić, ale ostatecznie nie powiedziała niczego i nie zrobiła nic. Po prostu stała i go słuchała. Cisnęło się jej na usta milion słów, dzięki którym może ta cała dziwna atmosfera poszłaby w diabły. Potrzebowała, aby między nimi było tak, jak dawniej. To zawieszenie, w którym trwali było męczące i trudne do zniesienia. Nienaturalne wręcz.
    — Nie oceniam cię, Nico. Jeśli się tak poczułeś, to przepraszam, ale obiecuję, że tego nie robię. — Szepnęła. To nie jego w tej sytuacji oceniała. Nico nie zrobił nic złego. Nigdy nie ustalili, co między nimi jest i nie miała prawa się wściekać o to, że spotykał się z innymi. Nawet jeśli było to bolące, a brunetka nie chciała przed sobą przyznać, że to jakoś na nią wpływa. — Znam ją już parę lat i cokolwiek robi, nie jest dla mnie nowością. Zresztą, sam wiesz. Jest królową balu, tą popularną laską. Już taka po prostu jest. — Westchnęła. Przyjaźń z taką osobą była trudna, a w ostatnich tygodniach stawała się wręcz nie do zniesienia.
    I się sparzyliśmy.
    Nie odważyła się jednak powiedzieć tego na głos. Mogło to powiedzieć mu zbyt dużo, a chyba lepiej, jeśli pewnych rzeczy nie wiedział i dalej żył swoim życiem, w którym Sophia była dawną znajomą, z którą od czasu do czasu się spotka. Nie chciała tego, jasne, że nie. Tylko na ten moment nie widziała siebie w roli kogoś więcej. Nawet jeśli skrycie tego chciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Delikatnie drgnęła, kiedy zmniejszył między nimi dystans. Jego obecność nigdy nie była tak trudna do zniesienia, jak w tej chwili. Odruchowo sama zrobiła krok naprzód. Ciężar spojrzenia Nico ją przygniatał, ale udźwignęła je i odwzajemniała.
      — Zawsze było — odpowiedziała po chwili. Przeciągnęła ten moment tylko dlatego, że chciała nacieszyć się tym, jak blisko jest. — Ale jeśli potrzebujesz dowodu… Mogę ci zawsze przyłożyć i pokazać, że jednak nie zapomniałam tego, czego mnie nauczyłeś. A potem postawić pizzę w ramach zadośćuczynienia. O ile nie jesteś zbyt przytłoczony treningami, które już masz.
      Może miała trzymać się na dystans, ale jakoś… nie potrafiła. Nie tak do końca.
      Nieznacznie uniosła kąciki ust. Pozwalając na to, aby ta prowokująca Sophia na moment się pokazała.

      Soph

      Usuń