33 lata ㅡ 13.10.1991 ㅡ funkcjonariuszka NYPD oraz policyjny negocjator ㅡ w szeregi policji wstąpiła kiedy ukończyła 23 lata, rzucając studia prawnicze ㅡ zrobiła to wbrew ojcu, który swoją karierę zaczynał w tym samym komisariacie, w którym od początku pracuje Meredith ㅡ negocjatorem została przez czysty przypadek, chcąc poszerzyć swoje kompetencje ㅡ osiąga jedne z najlepszych wyników w swojej pracy od kilku dobrych lat ㅡ zdecydowanie należy do grona pracoholików, do tego jest bardzo dociekliwa i systematyczna w tym, co robi ㅡ jest bardzo dokładna; każdy jej dzień jest starannie rozpisany w telefonie ㅡdodatki
Jedyne o czym zawsze marzyła, to móc zobaczyć w jego oczach dumę. Ten specyficzny błysk, który widziała tylko raz w życiu, ale wtedy nie był z niej dumny. Zawsze czuła, że była spychana na drugi plan, pomijana, czasami wręcz traktowana jak powietrze. Od kiedy pamięta, zawsze robiła wszystko, by zaistnieć w oczach ojca. Darzyła go niepoprawną miłością, której on w żaden sposób nie odwzajemniał. Wymagał wielu rzeczy, jednak sam od siebie dawał mało. Może to dlatego do dziś nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie, bojąc się odtrącenia.
Zatraca się więc w pracy, poświęcając jej zdecydowanie zbyt wielką część swojego życia. Przychodzi jako pierwsza na zmianę, posterunek zaś opuszcza ostatnia z grupy. Czasami wyskoczy po pracy na piwo, które zagryzie cebulowymi krążkami, słuchając opowieści swojego partnera o tym, jak jego dziecko odkrywa świat. Uśmiechnie się kącikiem ust, myślami błądząc gdzieś daleko. Lubi jednak samotne wieczory, owiane słodkim zapachem dymu, który wydobywa się z elektrycznego papierosa, przy lampce półsłodkiego wina, z jakimś serialem w tle i mruczeniem kota sąsiadki, którym czasami ją odwiedza. Uporczywie nie odbiera telefonów od ojca i starszego brata, ignoruje zaproszenia na wspólne kolacje, oraz nadal stara się zrobić wszystko, by ojciec był z niej dumny.
Hej!
Mer wyszła mi jakaś taka melancholijna, stojąca zdecydowanie na uboczu, więc przyjmiemy też wszystko, by wyrwać ją ze szponów pracoholizmu i samotności. Szukamy wszystkiego, od przyjaźni, wrogów, po romans a może i miłość. Chodźcie!
[Doczłapałaś się w końcu tutaj. :D
OdpowiedzUsuńDzień dobry, cześć i czołem. Widzę, że padło na nią policjantkę i to w dodatku jeszcze z takim ślicznym wizerunkiem, który świetnie do niej pasuje. 🫠 Ale ani trochę nie podoba mi się, że to tyle policjantek się pojawia. Czy wy nam chcecie biznes popsuć?🙄🙄
Baw się z nią dobrze!:D]
Bridget Calloway, Sophia Moreira
Rhys Hogan & Zane Maddox
[Witam koleżankę po fachu! Nieco starszą, ale na pewno bardziej doświadczoną. Nie umiem doszukać się informacji, na którym posterunku pracuje Mer, ale zawsze i tak możemy pocudować coś z Debbie albo z Liv (są rówieśniczkami), o ile w ogóle podchodzą Ci damsko-damskie wątki. ;-)]
OdpowiedzUsuńDebbie Grayson, Olivia Fitzgerald
[Zgadzam się z Ice, Ian i Zane powinni zacząć lepiej pilnować interesu! Ale nie ma co się dziwić, skoro na blogu pojawiło się dwóch takich gagatków, to wszechświat zadbał o równowagę i sprowadził do Nowego Jorku odpowiednie siły pilnujące porządku ;) Mer rzeczywiście wyszła melancholijna, ale bardzo to do niej pasuje, wiesz? Uwielbiam skomplikowane rodzinne historie stojące za silnymi kobietami i widzę, że tutaj takiej historii nie brakuje. Natomiast jeśli chodzi o starszych braci, to Meredith i Ian mogliby zbić piątkę - Ian też swojego ignoruje.
OdpowiedzUsuńZostać z nami na długo i baw się dobrze, a gdybyś miała ochotę zagrać w policjantów i "złodziei", to zapraszam do Iana, wspólnymi siłami na pewno uda nam się coś wymyślić :)]
IAN HUNT
[Czy ja wiem czy żółwia, w porównaniu z Tobą to one niczym kierowcy F1 zasuwają😂 Nie wiem czy on się tak chętnie są zakuć w kajdanki, ale Meredith może zawsze spróbować. 😜 Jak wpadnę na coś to Cię gdzieś zaczepie i ty tez wpadaj jak o czymś pomyślisz. :)]
OdpowiedzUsuńZane Maddox
[O, skoro tak, to pewnie, że skuszę się na wątek i mam nawet na pomysł. Debbie jest na posterunku dopiero od listopada, więc świeżynka. Podczas patrolu zostaliby z partnerem zawezwani na interwencję - próba samobójcza, młody skoczek. Debbie, jako tak nieopierzona, robiłaby wszystko, żeby chłopaka powstrzymać, ale mogłaby tylko pogorszyć sprawę, a to dałoby pole do popisu dla Mer. Co myślisz? ;-)]
OdpowiedzUsuńDebbie
[Zdrowy rozsądek podpowiada, żebym to ja zaczęła. Także na dniach spodziewaj się rozpoczęcia! :-)]
OdpowiedzUsuńDebbie
[ A co jeśli ojciec dzwoni, żeby powiedzieć córci o tym, że jest z niej dumny? ^^ Chciałabym w to wierzyć, że aż tyle dobrego ma do przekazania swojej już niemałej Mer! Co do bezpieczeństwa w Nowym Jorku, wielu poważnych i spokojnych mieszkańców może odetchnąć z widoczną ulgą, skoro szeregi policji zasiliła kolejna policjantka, ale czy przypadkiem nie rozbije dobrze prosperującego interesu co niektórych łobuziaków? Piękna ci wyszła, zarówno opisowo, jak i dokonałaś słusznego wyboru związanego z wizerunkiem, mam słabość do aktorów pochodzących z Turcji ^^
OdpowiedzUsuńSukcesów na blogu ;D]
NATALIE HARLOW
[Właśnie a propos tego uważania, zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy aby za bardzo nie rozpędziłam się z tą propozycją zabawy w policjantów i złodziei 😅 Ian powinien trzymać się z dala od mundurowych, a widzę, że aż coś za bardzo go do nich ciągnie...
OdpowiedzUsuńW każdym razie, pozwoliłam sobie trochę popodglądać i widzę, że szykuje Ci się wątek z Debbie. Z kolei patrolowym partnerem Debbie jest brat Iana, Louis, a to znaczy, że cała ta trójka na pewno się zna, skoro pracują na tym samym posterunku.
Dla Iana oznacza to tyle, że znalazłby się więcej, niż tylko pomiędzy młotem a kowadłem 😅 Zane bez wątpienia by go zamordował, gdyby dowiedział się, że Ian spoufala się z aż tyloma glinami.
Proponuję zatem nieco wstrzymać się z wątkiem i poczekać na rozwój sytuacji? Chyba że masz jakiś pomysł, który mogłybyśmy rozpisać, a który nie kończyłby się dla Iana rychłym wsadzeniem za kratki? Bo mi na ten moment nie przychodzi do głowy nic, co nie kończyłoby się w więzieniu xD]
IAN HUNT
[Uwielbiam postaci funkcjonariuszek! Bo to silne babki, które zawsze mają w zanadrzu zaskakujące zasoby wrażliwości i ukrytą subtelność! I zaskakują jak strzelą w pysk 🤣
OdpowiedzUsuńWyszła Ci nietuzinkowa Pani, mam nadzieję że ktoś ukoi jej serce z tych niespełnionych pragnień zaistnienia w oczach ojca. Udanej gry! ]
Emma/Lily
Marzyła o pracy w szeregach nowojorskiej policji jeszcze jako dziecko. Ojciec próbował ją od tego odwieść, co też w pewnym sensie mu się udało, bo potulnie wybrała studia z administracji publicznej, zamiast od razu po ukończeniu szkoły średniej rzucić się w wir przygotowań przed wstąpieniem do akademii.
OdpowiedzUsuńSkutecznie, przynajmniej na chwilę, zapomniała o tym w momencie, kiedy dowiedzieli się o jego śmierci. Była wtedy niewyobrażalnie smutna, paraliżujący ból mieszał się ze strachem. Była śmiertelnie przerażona, kiedy dotarło do niej, że to kiedyś może być ona. Jako dziewiętnastolatka nie myślała o śmierci. Śmierć była dla niej abstrakcyjna, pojawiała się na kartach książek i w dramatycznych scenach seriali. Debbie nie chciała wtedy umierać i nie chciała umierać teraz, ale wraz z upływającym czasem nabrała do śmierci innego stosunku. Nie bała się jej, a akceptowała. Każdy kiedyś musiał umrzeć i choć w nowej pracy, w roli funkcjonariuszki, miała stykać się z nią częściej, to nie panikowała. Żałowała każdego straconego człowieka, a na wieść o śmierci na służbie momentalnie bladła. Takie jednak było życie i Grayson nie kryła się z tym, że korzystała, w razie potrzeby, z pomocy terapeuty. Chciała zachować czysty umysł, chciała oddawać się w całości służbie i nie rozpamiętywać o tym, co już było.
Dzień był paskudny. Lało. Było zimno, a szare, ciężkie chmury kłębiły się nad Nowym Jorkiem dając do zrozumienia, że, halo, dzisiaj wam nie odpuszczamy. Zmokniecie. Siedzieli właśnie na parkingu pod kawiarnią, pijąc w milczeniu ciepłe kawy. Louis Hunt był tego dnia wyjątkowo małomówny, a Debbie nie naciskała. Też nie miała humoru. Otaczająca ich aura była po prostu przygnębiająca. Miała wrażenie, że jeżeli spędzą w bezruchu kolejne pięc minut, to zaśnie w radiowozie i gdy przymykała już coraz cięższe powieki, do ich uszy dotarł głos Stephanie z centrali. Mieli wezwanie. Louis odpowiedział na nie nagle, gwałtownie, jakby podobnie do Grayson potrzebował jakiegokolwiek kopniaka, motywacji do działania. Rozbudzili się natychmiast, Lou odpalił syreny i pędzili przez Brooklyn skąpany w ulewnym deszczu.
Próba samobójcza. Skoczek.
Tyle wiedzieli. Kiedy dojechali pod jedną z wyższych kamienic w okolicy, pod budynkiem stały już dwa wozy strażackie. Czekali jednak z rozkładaniem ogromnego materaca na kogoś, kto choć na chwilę powstrzyma chłopaka przed wykonaniem ostatniego skoku. Stał przy krawędzi dachu. Za murkiem sięgającym bioder. Louis podszedł do kapitana strażaków, a Debbie czekała przy radiowozie, spoglądając z przestrachem na mężczyznę, a w tym deszczu widoczność mieli ograniczoną.
— Negocjatorka utknęła. — Louis poinformował ją krótko i konkretnie, kiedy wrócił. Przemokli już do suchej nitki, podobnie jak strażacy, ale na nikim nie robiło to wrażenia. Pracowali w gorszych warunkach. Najważniejsza była statystyka. Nie mogli stracić tego życia.
— Pójdę. Jestem w trakcie szkolenia podstawowego — mruknęła w odpowiedzi. — Ktoś mu tam pójść. Lepiej, żeby to był ktoś z nas niż strażacy — zauważyła. Louisowi się to nie podobało, ale nie mieli innego wyjścia. Mógł pójść on, ale chyba oboje wyszli z założenia, że w takiej sytuacji kobieca delikatność spełni swoje zadanie.
Jak na złość, winda w budynku była wyłączona z użycia, więc po paru minutach, nieźle zmachana, Debbie w końcu dotarła na sam dach. Zachowywała bezpieczną odległość, aby nie speszyć mężczyzny. Ale nawet stąd ledwo go widziała przez te strugi lodowatego deszczu.
— Jestem Debbie — zaczęła, stojąc tak, aby mógł dostrzec ją kątem oka, gdyby tylko chciał. Wyciągnęła dłonie ku górze, pokazując ich wnętrza. Pokazywała mu, że nie ma nic, ani broni, ani złych zamiarów.
Usuń— Odejdź! — Krzyknął spanikowany. Usiadł na murku, przerzucając nogi na drugą stronę. Tę stronę, gdzie mógł polecieć w dół i złamać kark. Debbie zaklęła w myślach. Zaczęła mówić, cicho i spokojnie. O sobie. O mamie, o siostrze, o ojcu, który zginął, o bracie. Znieruchomiał. Zdawało jej się, że ją słucha. Odpowiedział w końcu, jak miał na imię. Peter.
A ona zastanawiała się, gdzie do diaska była negocjatorka.
Debbie
[W zeszły weekend w końcu do was nie dotarłem, chociaż pomału zabierałem się za przeglądanie nowych postaci i proszę, uprzedziłaś mnie. I bardzo się cieszę, że to zrobiłaś, bo Mer to piękna postać (olej ojca, jest ostatnią osobą, której musisz coś udowadniać) i nawet jej trochę szkoda na konfrontację z tym moim gnojkiem ha :D Powiedz mi, czego dla Mer potrzebujesz - zaczynamy ich znajomość od zera i na przykład idziemy w jakieś zawodowe tematy typu Ashford, aresztuję cię, bo nie podoba mi się twoja morda (a tak naprawdę to nie byłoby go trudno wplątać w jakiś poważny wypadek samochodowy albo w świadkowanie w sprawie wielkiego finansowego przekrętu w jednej z podlegających jego firmie spółek), czy myślimy nad jakąś wspólną przeszłością?]
OdpowiedzUsuńAlex
[Lepiej nie mów tego głośno, bo ta szuja będzie jeszcze gotowa to wykorzystać :D Myślę, że w ich przypadku będzie ciekawiej zacząć tę znajomość od początku. Alex faktycznie mógł brać udział w wypadku samochodowym i w dodatku być wtedy pod lekkim wpływem albo mieć przy sobie torebeczkę z białym proszkiem - co oczywiście czujna pani policjant od razu wyniucha i ten wypadek będzie wtedy dla niego najmniejszym zmartwieniem, no bo w końcu nie może się wydać, że lubi sobie od czasu do czasu wciągnąć kreskę. Meredith będzie nieugięta do czasu, aż okaże się, że Alex może jej pomóc w innej sprawie - bo na przykład posiada informacje o kimś ze swojego kręgu, kto już od dłuższego czasu wymyka się policji i nie mogą zdobyć na niego konkretnych dowodów. I wtedy mogą zacząć się między nimi negocjacje. Co o tym myślisz? Coś w tym kierunku czy kombinujemy dalej? :)]
OdpowiedzUsuńAlex
Kochał Nowy Jork i nie wyobrażał sobie życia w innym mieście, ale korki w godzinach szczytu go dobijały i żałował, że nie przesiadł się z swojego wygodnego, sportowego samochodu, na jakiś rower czy hulajnogę. Trener byłby zadowolony, że zadbał o kondycję, a przy okazji oszczędziłby sobie nerwów z wyzwiskami rzucanymi pod nosem, kiedy przemierzał ulicę żółwim tempem. Niestety pogoda była dziś paskudna, większość osób zmuszona była do zmiany środka komunikacji na samochód, potęgując tym samym ruch uliczny. Uderzał nerwowo palcami o kierownicę, wypuszczając z ust kolejną wiązankę, aby dać upust emocjom. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną, podziwianie piętrzących się za oknem wieżowców także nijak nie. Przynajmniej nie będzie miał wyrzutów sumienia, że oblał kałużą czyjś płaszcz lub drogi garnitur, poruszał się z taką prędkością, że nawet przejazd przez dziury w drodze, nie powodował żadnego nieprzyjemnego rozprysku.
OdpowiedzUsuń- Meredith? – uniósł pytająco brew, dostrzegając w strugach deszczu znajomą sylwetkę – Potrzebujesz podwózki? – zatrzymał się, uchylając szybę. Jej ruch ręki ewidentnie wskazywał, że próbuje złapać taksówkę, a on i tak nie miał już żadnych planów na dziś. Poza tym w godzinach szczytu trudno było zarezerwować przejazd, zwłaszcza w tak paskudną pogodę – Wskakuj, nie widzę w okolicy żadnej taksówki, a ja i tak jadę w tamtym kierunku – zachęcił, przy okazji automatycznie otwierając drzwi od strony pasażera. Pokonywanie tych przeklętych korków w czyimś towarzystwie było zdecydowanie lepszą alternatywną, poza tym dawno się nie widzieli i ciekaw był, co u niej. Poznali się kilka lat temu, kiedy dziewczyna na początku studiów miała praktyki w kancelarii jego ojca i szybko udało im się złapać wspólny język. Jego grafik bywał mocno napięty, zwłaszcza teraz, kiedy sezon hokejowy trwał w najlepsze, ale w okresie letnim często udawało im się razem wyskoczyć gdzieś na kawę czy spędzić miło czas w inny, niezobowiązujący sposób.
- Przyznaj się, że zobaczyłaś tak seksownego mężczyznę w jakże zajebistym sportowym samochodzie, że specjalnie podniosłaś rękę, udając, że łapiesz taksówkę – zaśmiał się, szturchając ją przy tym lekko ramieniem. Ludzie często robili wszystko, aby zdobyć chociaż jego autograf, dziewczyny na każdej imprezie pchały mu się do łózka, tutaj jednak był o to spokojny, znali się zanim jeszcze zrobił dużą karierę, poza tym potrafili łączyć niezobowiązujący seks z damsko – męską przyjaźnią.
- Masz jakieś plany na wieczór? Nie uwzględniłaś mnie w swojej rozpisce w kalendarzu, co teraz? Twój idealnie poukładany scenariusz się sypie, jak sobie z tym poradzisz? Mam zadzwonić do mojego terapeuty? – dodał z uśmiechem, drocząc się z nią tym samym. Wiedział, jak dokładna bywa i jak bardzo ceni sobie kontrolę, kiedyś przyłapał ją na tym, że wszystko skrupulatnie planuje i notuje w kalendarzu, przez co wypominał jej to niemalże za każdym razem, kiedy się spotkali.
Ethan
Zaśmiał się pod nosem, słysząc jej docinki. Przywykł już do tego, jak cholerne niemiła potrafiła dla niego być i o ile zazwyczaj odbierał to jako urocze, czasem miał ochotę dać jej pstryczka w nos za podkopywanie jego pewności siebie.
OdpowiedzUsuń- Nie muszę szukać sposobów na podryw, kobiety same pchają mi się do łóżka, nie muszę kiwnąć nawet palcem moja droga. Każda chciałaby przelecieć Ethana Hochula, nie ukrywaj, że ty właśnie też dokładnie o tym myślisz. Niestety cenię sobie wygodę, a w samochodzie jest za ciasno – wystawił w jej kierunku język, przedzierając się powoli przez korki. Na szczęście mijali powoli centrum, ruch powinien, więc być zaraz nieco bardziej płynny, dzięki temu być może nie trafi go aż taki szlag, jak przewidywał wcześniej. Nienawidził powolnej jazdy i ‘niedzielnych kierowców’, a takich niestety nie brakowało w Nowym Jorku.
- Lubię swoje ukochane dzieci, a że szybko się nudzę, to już nie mój problem. Zresztą, poprzedni samochód odebrał mi pewien dupek, ale jak tylko będę miał okazję…to go odzyskam – wyszczerzył się szeroko, widząc stojący obok na światłach samochód. Jego ukochane aston martini, zdecydowanie nie mógł zaprzepaścić takiej szansy, zwłaszcza, że Louis nijak nie pasował do tego samochodu – No widzisz, los się do nas uśmiechnął, jeszcze pomyślę, że przynosisz mi szczęście – mrugnął do niej porozumiewawczo, by zaraz po tym odsunąć szybę i wymienić kilka szybkich, niekoniecznie przyjemnych zdań z kierowcą stojącego obok nich samochodu – Zapomnij pasy Caldwell – uprzedził i ruszył z piskiem opon do przodu, zamierzając udowodnić tej przeklętej patologii, gdzie jego miejsce. Louis wyszedł niedawno z więzienia i stał się jego wrzodem na dupie. Za wszelką cenę chciał mu udowodnić, że nie pasuje do ich świata i nie jest widziany w dzielnicy innej, niż Manhattan. Nie był jak typowy, bogaty dzieciak i tym, na którym mu naprawdę zależało, zdążył to już dawno udowodnić. Zwłaszcza, że dwójka jego najlepszych przyjaciół ledwo wiązała koniec z końcem i zajmowała się utrzymaniem czystości na ulicach miasta lub w basenach bogaczy.
- Sama mówiłaś, żebym cię czymś zaskoczył – wzruszył bezradnie ramionami, mijając z zawrotną prędkością kolejny samochody. W tym momencie zdecydowanie mogła się poczuć niczym bohaterka „Szybkich i wściekłych”, choć nie do końca był przekonany, czy jest to odpowiednia rozrywka akurat dla policjantki – Przynajmniej nie dostaniemy mandatu Caldwell, nie będzie trzeba oszczędzać na psychologu – zaśmiał się, wchodząc w ostry zakręt i wjeżdżając w dzielnicę, gdzie wraz z jego przeciwnikiem bliski był staranowania ludzi – Wszyscy przeżyją, zaufaj mi – zacmokał niewinnie w jej kierunku, całkowicie zatracając się w wyścigu i skupiając na tym, aby utrzeć temu przeklętemu idiocie nosa.
zapnij pasy