Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] I'm still a believer but I don't know why i’ve never been a natural all I do is try, try, try

Look at this godforsaken mess that you made me
You showed me colors you know I can't see with anyone else

Sophia Moreira

Sophia Antonette Moreira ——— 21 latka; urodzona 21 marca 2003 roku w Nowym Jorku ● Natomiast od drugiego roku życia do dziewiątego mieszkała w São Paulo w Brazylii skąd pochodziła jej mama ● Studentka drugiego roku architektury krajobrazu na Columbia University ● Co roku wolontariuszka w sanktuarium dla zwierząt na Kostaryce ● Córka przedwcześnie zmarłej biolożki i CEO sieci hoteli Veritas Grand Hotels, który uczucia okazuje kolejnymi przelewami, bo inaczej już nie potrafi ● Podłużna blizna ciągnąca się od nadgarstka po łokieć na prawym przedramieniu ● Penthouse przy 111 West 57th Street dzielony z ojcem, macochą, przyrodnią i przybraną siostrą, z którymi ma napięte relacje ● Podwładna Chestera, który ze wszystkich domowników polubił tylko Soph ● Powiązania

Bo wypadek to dziwna rzecz. Nigdy jej nie ma, dopóki się nie wydarzy.

Sophia Moreira nie jest postacią znaną, choć zdawać by się mogło, że mając popularnego ojca będzie próbowała wybić się na jego plecach. Nic jednak bardziej mylnego, bo wcale się nie wychyla i nie korzysta, zbyt często, z popularności ojca. Na próżno więc szukać jej kont w mediach społecznościowych, bo i tak się ich nie znajdzie. W przeciwieństwie do swoich sióstr nie jest głodna rozgłosu i uwagi. W zupełności wystarcza jej bliskie grono przyjaciół, na których wie, że może polegać i że nie kręcą się przy niej ze względu na majątek, który w przyszłości odziedziczy. Żyje po cichu, ale nie odmawia sobie luksusów, które zapewnia jej każdego dnia ojciec. Zamiast wydawać tysiące na nowe ubrania woli wybrać się w długą podróż, bo poznanie nowych kultur, smaków, ludzi i miejsc nasyci ją bardziej niż droga sukienka, którą pewnie i tak zapomniałaby włożyć.

Przyszła na świat w prywatnej klinice na Manhattanie, ale swoje serce zostawiła w Brazylii w miejscu, gdzie urodziła się i wychowała jej mama. Przy każdej wizycie odzyskuje małe kawałeczki, lecz te znikają w chwili, w której znajdzie się na pokładzie samolotu, który z powrotem zabiera ją do Nowego Jorku. Większość swojego czasu spędza z rodziną od strony mamy w jej rodzinnym kraju lub włócząc się po świecie, o ile ma czas wolny od zajęć. Apartament na Manhattanie już od dawna nie ma w sobie rodzinnej atmosfery. Jeszcze parę lat temu przestrzeń wypełniona była miłością, wzajemnym oddaniem. Dziś, pomimo że mieszkanie jest zapełnione ludźmi jest w nim ponuro, chłodno i nieprzyjemnie.

Trzyma się raczej na uboczu i nie zwraca na siebie uwagi. Dalej nie przyzwyczaiła się do nowej, a w zasadzie obcej codzienności. Nie mówi głośno, że przeszkadza jej nowa żona ojca i jej córki. Ani o tym, że tęskni za ojcem, który od dnia wypadku zmienił się nie do poznania, a śladu po tym ciepłym i czułym człowieku już nie ma.

Sophia żyje po swojemu i stara się nie wchodzić macosze i jej córkom w drogę. Wychodzi wcześnie rano z apartamentu, ale nie wsiada do samochodu z prywatnym kierowcą tylko biegnie na metro. Zawsze wstąpi po ulubionego bajgla i kawę na mleku owsianym z syropem waniliowym. W ciągu dnia pilnie się uczy, a czasami tylko udaje, że zwraca uwagę na to, co dzieje się na wykładach. Zbyt często marzy o niemożliwych rzeczach, a jeszcze częściej marzy o ucieczce z Nowego Jorku. Najbardziej na świecie chciałaby cofnąć czas i nie dopuścić do wypadku, który rozbił jej rodzinę. Wie, że to jest niemożliwe, więc ze smutnym uśmiechem pociera obrączkę mamy, którą nosi na środkowym palcu lewej dłoni i wraca do rzeczywistości. Tej nieco smutnej i szarej, ale mimo to i tak stara się z niej wyciągnąć to, co najlepsze. 

Znowu ja, cześć! Taylor Swift, A.A. Milne & Dina Denoire

17 komentarzy

  1. [OMG *.*]

    Nico nie odezwał się tamtej nocy. Nie napisał ani nie zadzwonił, jakby rozpłynął się w powietrzu. Nie było go też następnego dnia. Zaszył się gdzieś przed światem, nie pojawił się ani w domu, ani ze znajomymi - nie z tymi, których znała. Jakby go nie było.
    Alex próbowała skupić się na czymś innym, ale nie mogła znaleźć sobie miejsca. Przechadzała się po mieszkaniu, odpalała serial tylko po to, by po kilku minutach go wyłączyć, sięgała po telefon, ale zaraz go odkładała. Wiedziała, że to on zawinił. Że to on był wobec niej nie w porządku. A jednak… jakoś potrafił obrócić wszystko w taki sposób, że to ona czuła się winna. Czuła się źle.
    Mimo tego, co powiedziała poprzedniego wieczoru, mimo swojego gniewu i rozgoryczenia, wciąż w niej tkwiło to dziwne, uporczywe poczucie, że może przesadziła. Że mogła inaczej. Że może… powinna była z nim porozmawiać, zamiast od razu mieć do niego pretensje.
    A on się nie odzywał. I to bolało bardziej niż wszystko inne.
    Nico zaszył się u swojego kumpla, odcinając się od świata, który nagle stał się dla niego za ciasny. Nie miał ochoty na rozmowy, na tłumaczenia, na rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze. Zamiast tego imprezował do rana, jakby był nastolatkiem, który właśnie pierwszy raz wyrwał się spod kontroli rodziców. Alkohol lał się strumieniami, muzyka dudniła w głośnikach, a on śmiał się i rzucał głupie teksty, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Jakby nie rozwalał właśnie na własne życzenie wszystkiego, co w jego życiu było wartościowe – poza boksem.
    To był jedyny punkt, do którego zawsze mógł wrócić. Ring nie zadawał pytań, nie wymagał wyjaśnień. Był tam, gdzie go zostawił – czekał, aż wróci, aż ponownie założy rękawice i skupi się tylko na tym, co przed nim. Ale dzisiaj nie był jeszcze gotowy. Jeszcze chwilę chciał udawać, że wszystko jest w porządku. Że nie było żadnej awantury, żadnych spojrzeń przepełnionych zawodem, żadnych słów, które jeszcze przez długi czas będą dźwięczeć mu w głowie.
    Prawda była jednak taka, że w życiu prywatnym od dawna pozwalał się nieść na fali. Nigdy nie przejmował sterów, nigdy nie podejmował decyzji do końca świadomie. Najpierw pozwolił Alex, by się do niego zbliżyła, choć nie miał wobec niej żadnych poważnych zamiarów. Wiedział, że mu się podobała, wiedział, że była dobra, oddana, ale nigdy nie zastanowił się, czy to wystarczy. Czy to powinno wystarczyć. Pozwalał jej o siebie walczyć, pozwalał jej się starać, ale sam nigdy nie zrobił nic, by hej pokazać, ze jest tego wart. Jakby sam fakt, że jest „tym” Nico Millerem miał wystarczyć.
    Potem, kiedy Fabian zapytał go wprost, czy są razem, Nico potwierdził. Nie dlatego, że to była jego decyzja, ale dlatego, że łatwiej było się zgodzić niż wchodzić w niewygodne rozmowy. Bo tak było prościej – zaakceptować to, co już się wydarzyło, zamiast się temu sprzeciwiać. Był z Alex, bo tak wyszło. Bo życie go do tego doprowadziło, a on nigdy nie był kimś, kto analizował swoje uczucia.
    Podobnie było tego wieczoru. Kiedy Selena próbowała go umoralniać, poczuł się przyparty do muru. Nie chciał słuchać jej oskarżeń, nie chciał się przed nikim tłumaczyć, nie chciał myśleć o tym, czy może miała rację. Po prostu przyjął najbardziej oczywistą strategię – odciął się. Był oschły wobec Sophii nie dlatego, że nagle przejrzał na oczy, ale dlatego, że w tamtym momencie nie miał innego wyboru. Nie mógł sobie pozwolić na więcej, tak to sobie tłumaczył.
    Ale tak było zawsze. Zawsze znajdował sposób, by to nie on był winny. Winna była Alex, bo za bardzo go kontrolowała. Winna była Sophia, bo wyobrażała sobie zbyt wiele. Winna była Selena, bo wtrącała się w sprawy, które jej nie dotyczyły. Winny byl Fabian, bo byl bystry i widział więcej niż powinien. Ale nigdy on. Nigdy Nico.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego nie odezwał się do Alex. Nie miał jej nic do powiedzenia, a może raczej – nie chciał nic mówić, bo każda rozmowa tylko bardziej przypominałaby mu o tym, jak bardzo wszystko się skomplikowało. Nie szukał też kontaktu z Sophią. Nie miał pojęcia, co miałby jej powiedzieć. Przepraszać? Za co? Za to, że pozwolił jej być częścią jego życia, a potem po prostu ją odciął? A może za to, że od samego początku ta znajomość nie miała prawa się udać?
      Przez cały dzień nie sprawdzał telefonu, nie odpisywał na wiadomości, nie chciał wiedzieć, co dzieje się poza czterema ścianami mieszkania kumpla. Udawał, że nic go to nie obchodzi. Że nie myśli o Alex i o tym, czy czeka na jego ruch. Że nie zastanawia się, co czuje Sophia i czy w ogóle jeszcze cokolwiek czuje.
      Dlatego zdziwił się, kiedy wieczorem, po całym dniu unikania świata, zobaczył ją pod salą treningową. Stała tam, jakby się wahała, czy wejść do środka. Nie wyglądała na pewną siebie, na kogoś, kto przyszedł tu po odpowiedzi. Wręcz przeciwnie – miała w sobie coś niepewnego, jakby przyszła tam sama nie do końca wiedząc dlaczego.
      Nico zmarszczył brwi, zatrzymując się na moment przed wejściem. Nie spodziewał się jej tutaj. Nie wiedział, czego chce i czy w ogóle powinien do niej podejść. Ale zanim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, Sophia podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały.

      Nico

      Usuń
  2. Przez cały dzień Nico żył w swoim świecie. Emocjonalnie zdystansował się do wszystkiego, co się wydarzyło, tak jakby cała ta noc była jedynie złym snem, który przeminął wraz ze wschodem słońca. Nie było wyrzutów sumienia, nie było roztrząsania tego, co poszło nie tak. Po prostu szedł przed siebie, koncentrując się na wszystkim, co nie wymagało od niego refleksji.
    Nie odezwał się do Alex. Nie dlatego, że nie miał jej nic do powiedzenia, ale dlatego, że wiedział, jak to na nią zadziała. To była gra, w której on trzymał wszystkie karty — wystarczyło, że milczał, a ona sama zaczynała się zastanawiać, czy to może ona coś zrobiła nie tak.
    Internet w międzyczasie zdążył oszaleć. Video, które pojawiło się w sieci, nie pokazywało momentu, w którym tańczył z Sophią, ani chwili, w której dostał cios od Fabiana. Ktoś wyciągnął telefon dopiero później, więc nagranie uchwyciło tylko część ich wymiany zdań. Wystarczyło.
    Komentarze pojawiały się lawinowo. Ktoś wprost pytał, co Sophia zrobiła Fabianowi, że ten wpadł w taki szał. Ktoś inny pisał, że Nico ewidentnie sprowokował sytuację. Byli też tacy, którzy wcale nie byli zdziwieni, że to właśnie on wplątał się w kolejną aferę.
    Dla ludzi w internecie to była tylko sensacja, ale dla niego? Nico nie czuł nic. Nie czytał komentarzy, nie zastanawiał się, jakie konsekwencje będzie to miało dla niego lub dla innych. Po prostu istniał w tej swojej bańce, w której wszystko dało się przeczekać.
    Wieczorem Evan wysłał mu wiadomość. Zapraszał go na kolejną imprezę, tym razem do klubu. “Będzie dobra ekipa, ogarnąłem lożę. Rozerwiesz sie trochę.”
    Nico był skłonny przystać na propozycję. Właściwie, czemu nie? Cały dzień trzymał się na dystans od wszystkiego i wszystkich, więc dlaczego miałby to teraz zmieniać? Plan był prosty – zajść do domu, wykąpać się, przebrać i znów odpłynąć. Zgubić się w muzyce, alkoholu i towarzystwie przypadkowych ludzi, którzy nie zadawali pytań, nie mieli pretensji, nie oczekiwali żadnych wyjaśnień.
    Mógłby to zrobić. Mógłby udawać, że nic się nie wydarzyło, że to tylko kolejna noc w jego życiu. Ale potem zobaczył ją. Sophii nie powinno tu być. A jednak stała kilka metrów dalej, patrząc na niego tym samym spojrzeniem, które znał aż za dobrze.
    Nico przez chwilę tylko na nią patrzył, jakby zastanawiał się, czego może od niego chcieć. Potem skinął głową.
    — Tak, mam — odpowiedział krótko. Ruszył w stronę swojego auta gestem zachęcając ją, by poszła za nim. Otworzył bagażnik i bez pośpiechu wrzucił do środka torbę treningową. Przez chwilę wydawało się, jakby zamierzał sięgnąć po coś jeszcze, ale zamiast tego po prostu opuścił klapę bagażnika i ściągnął kaptur z głowy.
    Spojrzał na nią.
    Nie było w tym spojrzeniu ani irytacji, ani niecierpliwości, ale też nie było żadnej czułości. Po prostu patrzył. Czekał. Jakby był przygotowany na kolejny atak. Gotowy do obrony.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  3. Patrząc na nią, zastanawiał się, co nią kieruje. Dlaczego po tym wszystkim, co zrobił, co powiedział, nadal chce z nim rozmawiać? Czemu nie odpuściła? On na jej miejscu pewnie już dawno by to zrobił.
    A jednak stała przed nim, wytrwała jak zawsze. Nie było jej tu łatwo, widział to w drobnych gestach – w napiętych ramionach, w tym, jak unikała jego wzroku, jak zbyt mocno zaciskała palce na pasku torebki. W pewnym momencie zrobiło mu się nawet przez to trochę głupio. Nie do końca wiedział, czemu. Może dlatego, że mimo wszystko nie zasługiwał na to, żeby jeszcze mu się tłumaczyła. Może dlatego, że wciąż tu była, choć miał wrażenie, że po tylu błędach nie zostało już nic, co mogłoby ich łączyć.
    Poniekąd spodziewał się tego, co powiedziała. Fabian wspomniał o jego wyroku podczas bójki – to oznaczało, że grzebał w jego przeszłości, że szukał czegoś, czym mógłby go zdyskredytować w jej oczach. I najwyraźniej znalazł. Nie zdziwiło go, że to utkwiło jej w pamięci. Było niemal pewne, że po tamtej nocy nie mogła wyrzucić tego z głowy, choć on sam zrobiłby wszystko, żeby do tego nie wracać. Nie wiedział jednak, skąd znała szczegóły sprawy. Kto jej powiedział? Fabian? A może… Alex? Jeśli to Alex, oznaczałoby to, że rozmawiały o nim.
    Zmarszczył lekko brwi, próbując rozszyfrować jej spojrzenie. Nie wyglądała na kogoś, kto przyszedł tu po kłamstwa. I to go trochę niepokoiło.
    W tym samym momencie drzwi sali treningowej otworzyły się ze skrzypnięciem i na zewnątrz wyszedł jeden z zawodników.
    — Na razie, Nico — rzucił, poprawiając torbę na ramieniu.
    — Do jutra — odpowiedział Nico odruchowo, odprowadzając go wzrokiem.
    To nie było miejsce na spokojną rozmowę. Tutaj zawsze ktoś kręcił się w pobliżu, ktoś mógł usłyszeć, mógł się przysłuchiwać. A on nie lubił, gdy jego prywatne sprawy wychodziły poza wąski krąg osób, które i tak wiedziały za dużo.
    Spojrzał na Sophię i skinął głową w stronę auta.
    Otworzył drzwi od strony pasażera i odsunął się na bok, czekając, aż wsiądzie. Gdy tylko usiadła, obszedł maskę i sam zajął miejsce za kierownicą.
    Sięgnął ręką do panelu, mając zamiar od razu odpalić silnik, ale zanim to zrobił, zatrzymał się na moment. Opuścił dłoń i spojrzał na nią uważnie. Chciał zapytać, skąd wie. Jakim cudem zna szczegóły czegoś, o czym prawie z nikim nie rozmawiał. Ale to chyba nie było teraz najważniejsze.
    Zacisnął palce na kierownicy i odchylił głowę do tyłu, przez chwilę wpatrując się w sufit samochód, jakby zastanawiał się nad jej słowami.
    Westchnął cicho i w końcu przeniósł na nią wzrok.
    — Było, minęło — powiedział krótko, wzruszając ramionami. — Nie zamierzam tego rozgrzebywać, a ty nie powinnaś sobie tym zawracać głowy.
    W jego głosie nie było żalu ani pretensji, tylko dziwny spokój, który wcale nie uspokajał. Jakby faktycznie było mu już wszystko jedno.
    — I nie masz się czym obwiniać, Sophia. To nie twoja wina — dodał, choć wiedział, że niewiele to zmieni. Że pewnie i tak będzie się z tym gryzła.
    Przetarł dłonią twarz, jakby chciał odegnać zmęczenie. Nie zamierzał jej w to mieszać. Przeszłość była już przeszłością. Co mu da jej zeznanie teraz? Niczego to nie cofnie.
    Nico oparł głowę o zagłówek i przez chwilę milczał. Była w tym cisza, która mogła znaczyć wszystko. A może po prostu nie wiedział, jak dobrać słowa, żeby to brzmiało sensownie.
    Jego palce zacisnęły się na kierownicy, choć nie odpalił silnika. Czuł, jak coś w nim narasta, to samo znajome napięcie, które pojawiało się zawsze, gdy wracał myślami do tej nocy.
    — Jeśli ktoś tu zawinił, to ja — powiedział w końcu, choć jego głos był dziwnie pusty. — Nie potrafiłem pohamować swojej złości.
    Spojrzał na nią i pierwszy raz od dłuższego czasu było w jego oczach coś więcej niż obojętność. — Kiedy wszedłem do tego cholernego pokoju i zobaczyłem, jak leżysz tam, ledwie przytomna, jak już rozpiął koszulę…
    Przerwał, bo poczuł, że jeśli będzie mówił dalej, to się zagotuje. Jego ciało napięło się od samego wspomnienia tamtego momentu, tej wściekłości, która uderzyła w niego tak nagle i mocno, że nie potrafił jej zatrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie myślałem. Nie kalkulowałem, co się stanie. Po prostu go dopadłem. Próbował się zasłaniać, ale był naćpany i ledwo kontaktował. W tamtym momencie chciałem, żeby już nigdy nie dotknął żadnej dziewczyny.
      Wzruszył ramionami, jakby nie miało to dla niego większego znaczenia. — Nie żałuję, że go uderzyłem. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, zrobiłbym dokładnie to samo.
      Nie dodał, że może tylko bardziej by się postarał, żeby nie było żadnych świadków. Ale to była myśl, która lepiej, żeby nie została wypowiedziana na głos.
      Nico oparł się o zagłówek i westchnął cicho, jakby tamta noc wróciła do niego aż nazbyt wyraźnie. Nie patrzył na Sophię, wpatrywał się gdzieś przed siebie, jakby próbował z dystansu spojrzeć na to, co się wydarzyło.
      — Nie przejmuj się tym, Soph — powiedział, a w jego głosie pobrzmiewała dziwna lekkość, jakby temat nie miał już dla niego większego znaczenia. Rok w zawieszeniu na dwa lata. Plus zadośćuczynienie, które musiał wypłacić Chase’owi, bo ten odgrywał ofiarę doskonale. Cała sprawa była jak pieprzony paradoks – to on bronił Sophii, a to jego ukarali. Chase miał znajomości, wpływowego ojca i pieniądze, żeby wybronić się z każdej sytuacji. Wyszło na to, że to Nico był agresorem. Nico z kolei nie zamierzał prosić o pomoc swojego ojca. Był na to zbyt dumny. Nie zamierzał też wciągać w to Soph.
      To była zamknięta sprawa, której nie zamierzał otwierać na nowo. Nie było sensu.
      Spojrzał na Sophię i uniósł lekko brew.
      — Nie zawracaj sobie tym głowy.

      Nico

      Usuń
  4. Nico westchnął, odchylając głowę do tyłu i przez chwilę wpatrywał się w sufit samochodu. Było w tym westchnieniu coś ciężkiego, jakby ta rozmowa nie tylko go przytłaczała, ale też wyciągała na wierzch rzeczy, które zepchnął gdzieś głęboko, by się nad nimi nie zastanawiać.
    — Fabian niepotrzebnie w tym grzebał — powiedział w końcu, a w jego głosie pobrzmiewała irytacja, choć nie był pewien, czy kierował ją bardziej do Fabiana, czy do siebie. — Niepotrzebnie to wyciągał i mówił o tym.
    Przejechał dłonią po twarzy i spojrzał na Sophię. Zbyt długo żył w przekonaniu, że ta sprawa została zakopana. Nie tyle zapomniana, co po prostu odsunięta na dalszy plan. Właśnie dlatego nigdy o niej nie wspominał – bo nie chciał do niej wracać. A teraz ktoś inny wykopał to za niego. Ktoś, kto nawet nie powinien mieć dostępu do tych informacji.
    — To była moja decyzja, Soph. I poniosłem jej konsekwencje. Ale to moje konsekwencje, nie twoje. Dlatego nie powinnaś się tym przejmować.
    Nico spojrzał na nią uważnie, jakby chciał się upewnić, że naprawdę w to wierzy – że naprawdę uważała, że to przez nią. Pokręcił głową, zaciskając lekko usta.
    — Nie doszłoby do niczego, gdyby Chase był przyzwoitym gościem, a nie dupkiem, który próbuje wykorzystać kogoś w złym stanie na imprezie — powiedział spokojnie, ale stanowczo. Nie było w jego głosie cienia wątpliwości.
    Oparł się łokciem o kierownicę i przez moment tylko na nią patrzył. Nie rozumiał, jak mogła obarczać się winą za coś, co było tak oczywiste. Za coś, za co odpowiedzialność powinna spadać wyłącznie na jedną osobę – Chase’a. Nie na nią. Nie na niego.
    Nico doskonale pamiętał tamtą noc i kolejny poranek – nie tylko to, co zrobił Chase, ale i to, co powiedziała wtedy Sophia. Jak bardzo chciała o tym zapomnieć, zepchnąć to w najdalsze zakamarki pamięci i nigdy do tego nie wracać. Nie chciała zgłaszać tego na policję, nie chciała mówić o tym głośno, nie chciała, by ktokolwiek wiedział.
    I on to rozumiał.
    Szukała w tym kontroli, a on nie zamierzał jej tego odbierać. Nigdy nie postawiłby jej w sytuacji, w której musiałaby się do tego zmusić – nawet jeśli chodziło o jego własną skórę. Nawet jeśli Chase wniósł przeciwko niemu oskarżenie, nawet jeśli mógłby się bronić, powołując ją na świadka.
    Chase o tym wiedział.
    Znał go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że Nico jest zbyt honorowy, by to zrobić. Wiedział, że nigdy nie przeciągnie Sophii przez proces, przez składanie zeznań, przez medialną burzę, która by się z tym wiązała. I właśnie dlatego to zrobił – dlatego poszedł do sądu. Bo wiedział, że to będzie łatwy zysk.
    Nico oparł dłonie na kierownicy, przyglądając jej się w milczeniu. Sophia miała w sobie coś niezłomnego, coś, co sprawiało, że nie odpuszczała, nawet jeśli było to kompletnie bez sensu. Widziała w tym sprawiedliwość, jakąś misję do spełnienia, ale on miał już tę wojnę dawno za sobą. Nie zamierzał wracać do czegoś, co i tak nie miało zmienić swojego przebiegu.
    – Niczego ci nie wypominam – odezwał się w końcu, a jego głos był spokojny, choć podszyty czymś ostrym. – To Fabian rozgrzebał tę sprawę, nie ja.
    Nie patrzył już na nią, tylko gdzieś w dal, jakby chciał uniknąć jej spojrzenia, które wbijało się w niego z niepokojącą intensywnością. Sophia jednak nie dawała za wygraną. Powtórzyła swoją prośbę, a on w końcu westchnął, odwracając głowę w jej stronę. Nie odpuszczała.
    – Chyba się nie zrozumieliśmy – powiedział w końcu, tym razem wolniej, dokładnie dobierając słowa. – Uważam tę sprawę za zamkniętą. Nie biorę pod uwagę żadnego odwołania.
    Przez moment wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale tylko pokręcił głową i sięgnął po kluczyki.
    – A poza tym… ten wyrok jest już prawomocny – dodał, przekręcając stacyjkę. Silnik zapalił z niskim pomrukiem, wypełniając ciszę między nimi.

    Nicoooo

    OdpowiedzUsuń
  5. Nico prychnął pod nosem i pokręcił głową, jakby nie dowierzał, że dalej o tym rozmawiają.
    — Wiesz, to od ciebie zależy, bo na razie to ty ciągle wracasz do tematu, który ja uważam za zamknięty — powiedział spokojnie, ale stanowczo. — Nie mam do ciebie pretensji, nigdy nie miałem. To była moja decyzja, moja reakcja i moje konsekwencje. A ty… Ty się tym wszystkim zadręczasz zupełnie niepotrzebnie.
    Mówił, jakby to było oczywiste. Jakby faktycznie nie było nad czym się rozwodzić. W jego głosie nie było wyrzutu, raczej zmęczenie tym, że kręcili się w kółko. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że nie odpuści tak łatwo, ale jednocześnie nie zamierzał dawać jej fałszywej nadziei na coś, co już było poza ich kontrolą.
    — Kto ci to w ogóle wypomina? — zapytał, rzucając jej krótkie spojrzenie. — Fabian?
    Nie musiała odpowiadać, bo i tak wiedział. Nie trudno było się domyślić, kto najbardziej grzebał w jego sprawach i kto z taką łatwością rzucał oskarżenia. Nie przeszło mu przez myśl, że mogła rozmawiać z Alex.
    — Serio, Sophia. Nie rozumiem, czemu aż tak się tym przejmujesz — dodał. — Ty i ja wiemy, jak to wyglądało. A co gadają inni… cóż, zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej.
    Nico westchnął cicho i na moment odwrócił wzrok, jakby szukał w sobie cierpliwości do tej rozmowy. Potarł dłonią kark, po czym spojrzał na nią uważnie.
    — Zrobiłem to, co uważałem za słuszne — powiedział spokojnie. — Widziałem, co próbował zrobić, i działałem instynktownie. I nie żałuję. Nie miałem wątpliwości, że na to zasłużył. I nadal ich nie mam. Ale prawo nie działa w ten sposób.
    — Nie ma sensu do tego wracać, Sophia. To się wydarzyło. Sprawa jest zamknięta. Po prostu… zapomnij o tym, okej?
    Zacisnął dłoń na kierownicy, ale zaraz ją rozluźnił. Przekręcił kluczyk w stacyjce, silnik zamruczał cicho.
    — Odwiozę cie — powiedział ruszając z miejsca.
    Nico rzucił jej krótkie spojrzenie, zanim skupił wzrok na drodze. Wciąż miała ten uparty wyraz twarzy, ale było w nim też coś innego – coś, co sprawiało, że przez moment się zawahał.
    — Wiesz, Soph… — zaczął, a w jego głosie pobrzmiewała nuta rozbawienia, choć jego spojrzenie pozostało chłodne. — Co jak co, ale mogłabyś trochę rozważniej wybierać obiekty swoich zainteresowań. Twój gust w facetach jest, delikatnie mówiąc, wątpliwy.
    Zrobił krótką pauzę, jakby dawał jej chwilę na przetrawienie tych słów, a potem dodał:
    — No… wyłączając mnie, oczywiście.
    Kącik jego ust drgnął w niemal niezauważalnym uśmiechu, ale zaraz potem wrócił do swojej zwykłej, niewzruszonej miny. Przyspieszył lekko, zmieniając pas, jakby cała ta rozmowa nie miała na niego najmniejszego wpływu.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  6. Nico spojrzał na nią jeszcze przez chwilę, jakby oceniając, na ile jej słowa są szczere. Miał nadzieję, że naprawdę odpuści. Roztrząsanie tej sprawy było dla niego męczące i nie prowadziło do niczego poza niepotrzebnym rozdrapywaniem przeszłości.
    — I dobrze — rzucił krótko, choć jego ton nie był już tak chłodny jak wcześniej. Teraz można było wyczuć w nim pewnego rodzaju ulgę.
    Sięgnął do panelu i uruchomił radio, włączając muzykę, jakby chciał wypełnić ciszę, która zapadła między nimi. Przez chwilę patrzył przed siebie, a potem dodał:
    — Wątpię, żebyś chciała się z tego wszystkiego tłumaczyć przed sądem. Zwłaszcza przed prawnikiem Chase’a, który, wierz mi, nie miałby żadnych hamulców.
    Przekręcił dłonią kierownicę, skręcają z głównej drogi.
    Nico westchnął cicho, opierając głowę o zagłówek na krótką chwilę, jakby to miało pomóc mu zebrać myśli. Przetarł dłonią brodę, po czym spojrzał na nią uważnie.
    — To wybór, nie przywilej — powiedział spokojnie, ale stanowczo.
    Nie wierzył w to, że nie mogła przestać. Nie była zmuszona do przejmowania się tą sprawą, tak samo jak nie była zmuszona do szukania dla niego rozwiązań. To była jej decyzja, jej sposób radzenia sobie z tym, co się wydarzyło. Zagłuszania własnych wyrzutów sumienia.
    — Możesz to zostawić. Możesz przestać rozkładać wszystko na czynniki pierwsze i po prostu iść dalej — dodał. Nie zamierzał już więcej dyskutować. Sprawa była zamknięta, a im dłużej Sophia próbowała ją rozgrzebywać, tym bardziej miał wrażenie, że nigdy nie pozwoli jej całkowicie przeminąć.
    — Wiem, ze potrafisz — spojrzał na nią przeciągle, miał tu na myśli ich „sekretną” relację. Po jej minie widział, że wie o czym mówił.
    Nico zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony jej słowami. Przez chwilę wpatrywał się w nią uważnie, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał.
    — Rozmawiałaś z Alex? — powtórzył, a w jego głosie zabrzmiało coś pomiędzy niedowierzaniem a irytacją. Nie spodziewał się tego. Nie sądził, że Alex poszłaby z tym do Sophii, a już na pewno nie po to, by obarczać ją winą. Jeśli miała do kogokolwiek pretensje, to powinna mieć je do niego. Nie do niej.
    Zacisnął palce na kierownicy, ale silnik wciąż pozostawał wyłączony. Myśl, że Alex roztrząsa tę sprawę i miesza w nią Sophię, irytowała go bardziej, niż chciałby przyznać.
    — Kiedy to było? — zapytał w końcu, przekręcając lekko głowę w jej stronę.
    Jego spojrzenie było czujne, jakby szukał w niej odpowiedzi, których nie chciała mu od razu dać. Być może dlatego, że nie chciała pogarszać sytuacji. Ale teraz to już nie miało znaczenia. Alex nie powinna była do niej iść.
    — Co ci powiedziała? — dodał, a jego głos przybrał ostrzejszy ton.
    Nie podobało mu się to. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to żeby Alex chodziła i roznosiła ich sprawy, zwłaszcza do Sophii.
    Usłyszał ten cichy, ledwie słyszalny wyraz sprzeciwu, zanim jeszcze zdążył wrzucić bieg. Krótkie westchnienie, może ciche mruknięcie, którego pewnie nawet nie była świadoma. Wiedział, że nie podobało jej się to, że postanowił ją odwieźć, ale kompletnie to zignorował.
    Robił, co chciał. Co sam uznał za słuszne. Miała swój charakter, on miał swój, a gdy dochodziło między nimi do spięć, oboje byli tak samo uparci. Mógł to ciągnąć dalej, ale nie miał na to ochoty. Nie teraz.
    Nico spojrzał na nią przez chwilę, uśmiechając się lekko, choć bez szczerego rozbawienia. Jego ton nieco się zmienił, jakby grał w jakiejś niewidocznej grze, gdzie każde słowo było ważne.
    — Może tak, a może nie — odpowiedział, zerkając na nią z uśmieszkiem, który nie zwiastował niczego dobrego, bo przywodził na myśl początki ich relacji.
    — Ty wiesz najlepiej.
    Był przy tym tak pewny siebie, jakby przeszył ją na wylot i czytał jej myśli.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  7. Nico nigdy nie uważał się za kogoś, kto waha się na rozdrożu. W jego świecie rzeczy albo były, albo ich nie było. Albo się bił, albo odpuszczał. Albo ktoś był mu bliski, albo kompletnie nieistotny. A jednak teraz tkwił w zawieszeniu, w którym nic nie było czarno-białe, a granice zdawały się rozmywać w sposób, który go irytował.
    Z Alex sprawa wydawała się prosta. Od dawna powtarzał sobie, że to nic takiego. Że ich związek był raczej wynikiem impulsu, chwili, w której zabrakło mu refleksji, niż głębokiego uczucia. Ale mimo wszystko, teraz, kiedy stał u progu nieuchronnego końca, nie potrafił odczuwać czystej ulgi. Gdzieś w środku czuł coś, co mogło być wyrzutami sumienia. Może nawet nie wobec niej samej, a wobec sposobu, w jaki wszystko się rozpadło. Zamiast podjąć jakąś konkretną decyzję, dryfował, pozwalał, by sytuacja sama się rozwiązała.
    A przecież powinien to zakończyć już dawno temu.
    Z biegiem czasu Alex stała się jednak częścią jego codzienności. Przyzwyczaił się do niej. Do wiadomości, które wysyłała mu bez względu na to, czy miał ochotę odpisać, do jej dłoni odruchowo zaciskającej się na jego ramieniu, jakby chciała mu przypominać, że jest obok. I choć od dłuższego czasu nie potrafił już powiedzieć, co tak naprawdę go przy niej trzyma, to mimo wszystko nie zrobił nic, żeby to zakończyć.
    W obecności Sophii czuł mieszankę emocji, które nie do końca umiał nazwać. Z jednej strony pchało go do niej coś, czego nie rozumiał, a z drugiej – nie potrafił się pozbyć wrażenia, że nie powinien się w to zagłębiać.
    To go drażniło.
    Dlatego próbował wbić sobie do głowy, że to wszystko nic nie znaczy. Że nie powinien się przejmować ani tym, co było, ani tym, co miało dopiero nadejść.
    Gdyby Sophia w tej chwili zapytała, co jest między nim a Alex, nie miałby na to jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiedział. Nie wiedział, czy coś do niej czuje, nie wiedział, czy się rozstaną, czy po prostu przeczekają tę burzę i wrócą do tego, co było wcześniej. Nie wiedział, czy w ogóle chce, żeby wrócili. I czy jeśli Alex w końcu przestanie być tak wyrozumiała jak do tej pory, to cokolwiek jeszcze będzie go przy niej trzymało. Bo prawda była taka, że jej cierpliwość i lojalność trzymały to wszystko w ryzach. To ona się starała. Ona walczyła. On… był sobą i bawił sie tak, jakby miało nie być jutra.
    — To nie tak. — Spojrzał na nią, próbując przetrawić to, co właśnie usłyszał.
    — Powiedziałem jej tylko o tamtym wieczorze. O tym, kiedy do ciebie przyjechałem, kiedy poszliśmy do pizzerii. Powiedziałaś mi, że nie chcesz zgłaszać się do szpitala ani na policję, nie chcesz o tym mówić ani tym bardziej myśleć.
    Mówił spokojnie, ale w jego głosie dało się wyczuć chłód. Nie podobało mu się to, że Alex poszła do Sophii i poruszyła ten temat. Że postawiła go w takim świetle, jakby sam nie stawiał się w gorszym.
    Nie potrafił zrozumieć, co Alex próbowała osiągnąć, przekręcając fakty w taki sposób.
    — Musiała pójść do Seleny zaraz po tym, jak się pokłóciliśmy. — Powiedział to bardziej do siebie niż do niej, układając w głowie kolejne elementy tej układanki. Przesunął dłonią po brodzie, a potem zaciśniętą pięścią oparł się o kierownicę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. — Uniósł brew i spojrzał na nią z tym ledwie zauważalnym uśmiechem, który jeszcze chwilę temu wywołał u niej taką reakcję.— Uśmiechnął się lekko, a w jego głosie pobrzmiewało coś niedefiniowalnego, coś, co sprawiało, że jego słowa mogły mieć podwójne znaczenie.
      Mimo że ich rozmowa daleka była od beztroskiej, mimo że między nimi wciąż unosiło się napięcie spowodowane przeszłością i nierozwiązanymi sprawami, nie potrafił się powstrzymać. Nie zamierzał tego tłumaczyć ani tym bardziej analizować, ale coś w nim kazało mu rzucać podobne komentarze, przyglądać się jej w ten sposób, czekać na jej reakcję.
      Może było to po prostu przyzwyczajenie, a może coś więcej. Nie był pewien.
      Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, jak na to zareaguje. To, jak odwraca wzrok, jak zaciska palce na materiale swoich spodni albo jak przygryza lekko dolną wargę, próbując ukryć coś, co pewnie sama przed sobą nazywała irytacją. Ale on wiedział, że to nie tylko to.

      Nicoo

      Usuń
  8. Nie odwrócił głowy w jej stronę, ale czuł na sobie jej spojrzenie. Mógł się tylko domyślać, że próbowała z niego coś wyczytać – może coś, czego on sam jeszcze do końca nie rozumiał.
    Skręcił na boczną drogę, gdzie mniej samochodów rzucało na nich światła. Deszcz tłukł o dach, a w powietrzu unosił się zapach mokrego asfaltu.
    W końcu zerknął na nią kątem oka. Wyglądała na zmęczoną. Może nawet bardziej niż on.
    Nie chciał jej mieszać w głowie, ale prawda była taka, że przy niej to wszystko przychodziło mu naturalnie.
    Był taki, jaki był – zaczepny, dwuznaczny, uwielbiał prowadzić gry słowne, w których każda wymiana zdań była jak subtelny taniec między bliskością a dystansem. Nie robił tego po to, by ją zranić czy wprowadzić w kłopoty, lecz dlatego, że to był jego sposób na wyrażanie sympatii, nawet jeśli nie potrafił tego nazwać.
    Jego słowa płynęły swobodnie, bez zbędnego zastanawiania, jakby każda wypowiedź była odzwierciedleniem jego wewnętrznego stanu – lekko porywającego, z nutą ironii i tajemnicy. To był po prostu jego sposób bycia, który narodził się gdzieś głęboko, zanim jeszcze zrozumiał, czym jest uczucie.
    Nico przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka, czując, jak coś w jego wnętrzu delikatnie się zaciska. Jej słowa były ciche, niemal zagłuszone przez uderzenia deszczu o dach samochodu, ale dotarły do niego bez problemu.
    Nie baw się mną.
    Jej słowa były ciche, ale miały w sobie ciężar, który nie pozwalał mu ich zignorować. Nie chodziło o gniew, ani o wyrzut, a raczej o cichą prośbę, w której było więcej emocji, niż pewnie sama chciała mu pokazać.
    Zacisnął lekko dłonie na kierownicy i spojrzał przed siebie, obserwując, jak krople deszczu rozmazują światła mijanych latarni. Przez moment milczał, ważąc odpowiedź, ale nie było w nim irytacji czy zniecierpliwienia. Bardziej coś na kształt… żalu? Sam nie był pewien.
    Westchnął cicho, nieznacznie potrząsając głową. Byłby hipokrytą, gdyby zaprzeczył. Wiedział, że lubił prowokować, igrać z nią, przeciągać granice, badać, jak daleko mogą się posunąć, zanim jedno z nich się zatrzyma.
    – To nie jest zabawa, Soph – powiedział w końcu, a jego głos zabrzmiał ciszej, niż zamierzał. – Może ci się wydawać, że gram, ale nie jestem aż tak popieprzony, żeby robić to celowo.
    – Myślałem, że oboje tego chcemy– przyznał w końcu, nie patrząc na nią, tylko na rozmazane światła latarni. Nie miał na myśli niczego złego. Ale nie oszukujmy się – byli cholernie daleko od czegoś normalnego.
    Zacisnął dłoń na kierownicy i dopiero teraz zerknął na nią kątem oka. Była spięta, jakby chciała coś powiedzieć, ale powstrzymywała się w ostatniej chwili.
    – Jeśli myślisz, że to nie miało dla mnie znaczenia, to się mylisz – dodał ciszej, niemal na granicy słyszalności.
    Niech sobie myśli, co chce. Nie zamierzał niczego udowadniać. Nie miał zamiaru jej przekonywać, że było inaczej, niż sobie wmawiała. Ale jeśli naprawdę sądziła, że to była wyłącznie jego gra, to chyba nigdy tak naprawdę nie rozumiała ich dynamiki.
    Nico zacisnął usta, przez chwilę skupiając się na drodze przed sobą. Wiedział, że nie przekona jej jednym zdaniem. Wiedział też, że Sophia ma w sobie tendencję do analizowania wszystkiego do granic możliwości – i do szukania ukrytych znaczeń tam, gdzie ich nie było.
    – Cokolwiek myślisz, że robię… – Urwał na moment, szukając właściwych słów. – Nigdy nie traktowałem cię jak zabawki, Sophia.
    Dopiero teraz zerknął w jej stronę. Jej twarz była napięta, ale oczy zdradzały coś więcej – coś, co przypominało walkę. Jakby nie do końca wierzyła w jego słowa, ale jednocześnie chciała wierzyć.
    – Jeśli sprawiłem, że tak się poczułaś, to nie było moim zamiarem – dodał ciszej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli teraz chciała odciąć się od tego wszystkiego, zaprzeczyć, że kiedykolwiek w to weszła, nie zamierzał jej na to pozwolić. Nie był jedyną osobą w tej historii, która prowokowała, testowała granice i podsycała napięcie między nimi. Nie był jedynym, który w tym uczestniczył.
      Nico westchnął cicho, wracając myślami do tamtej nocy. Zacisnął mocniej palce na kierownicy, jakby to mogło pomóc zapanować nad irytacją, która wracała do niego za każdym razem, gdy o tym myślał.
      – Wtedy na imprezie… – zaczął, po czym urwał na chwilę. Nie był typem człowieka, który chętnie analizował swoje reakcje, ale nie mógł udawać, że nic się nie stało. – Byłem wkurzony. A potem jeszcze Selena postanowiła ustawić mnie do pionu.
      Przejechał dłonią po twarzy, jakby chciał zetrzeć z siebie napięcie.
      – Moja reakcja… Może była przesadzona. – To przyznanie się do tego nie przyszło mu łatwo.
      Spojrzał na nią kątem oka. Była skupiona, ale nie przerwała mu, co było rzadkością.
      – Nie wiem, czego się po mnie spodziewałaś. Fabian zrobił, co zrobił, Selena miała swoje trzy grosze do dodania, a ja po prostu… Wybuchłem.
      Nie zamierzał się usprawiedliwiać. Nie chodziło nawet o same konsekwencje. Bardziej o to, że Sophia najwyraźniej myślała, że to była jakaś z góry zaplanowana gra. A to bolało najbardziej, bo jeśli coś w tej relacji było prawdziwe, to właśnie te momenty, gdy działał impulsywnie – kierowany emocjami, które może i powinien był tłumić, ale które zawsze wyrywały się na powierzchnię, zwłaszcza gdy chodziło o nią.

      Nico

      Usuń
  9. Nico zacisnął usta, wpatrując się w drogę przed sobą. Czuł na sobie jej spojrzenie, przenikliwe i wymagające, ale nie odwzajemnił go od razu. Bo tak było łatwiej. Tak było bezpieczniej.
    Sophia zawsze wiedziała, gdzie uderzyć. Jakie pytania zadać, żeby wbiły się pod skórę i zostawiły ślady, których nie dało się tak po prostu zignorować.
    Zaczął bębnić palcami o kierownicę.
    – Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz – rzucił w końcu, świadomie unikając odpowiedzi. – Naprawdę chcesz to rozkładać na czynniki pierwsze?
    Jej milczenie było wystarczającą odpowiedzią. Oczywiście, że chciała.
    Przełknął ślinę, a potem parsknął cicho pod nosem, jakby chciał obrócić to wszystko w żart. Może jeszcze parę miesięcy temu udałoby mu się nią zmanipulować, sprawić, że temat by się rozmył, ale teraz? Sophia nie była już tą samą dziewczyną.
    – Nie byłaś dla mnie tylko koleżanką.
    Rzucił jej krótkie spojrzenie, badając reakcję.
    – Może było w tym coś więcej – dodał powoli, jakby sam dopiero to do siebie dopuszczał. – Może gdybym nie miał dziewczyny, nie wyglądałoby to tak, jak wyglądało…
    Oparł łokieć o drzwi, palcami potarł kącik ust.
    – Ale jest, jak jest.
    Był mistrzem w wymijających odpowiedziach. W budowaniu niedopowiedzeń, które zostawiały więcej pytań niż odpowiedzi. To dawało mu kontrolę nad sytuacją. Ale teraz, patrząc na Soph, zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem tej kontroli już dawno nie stracił.
    Nico przez chwilę milczał, trzymając dłoń na skrzyni biegów, jakby właśnie to wymagało od niego największego skupienia. Sophia nie spuszczała z niego wzroku, czekając na odpowiedź, ale on grał na czas. Nie bez powodu.
    Nie miał dobrych odpowiedzi.
    Nie miał nawet złych.
    Miał tylko te, które prowadziły donikąd.
    W końcu westchnął cicho, jakby przyznawał, że i tak nie wykręci się od tej rozmowy.
    – Może tak to odebrałaś – rzucił, zerkając na nią przelotnie, – że to nie miało dla mnie znaczenia. Zwłaszcza po naszej rozmowie z Seleną.
    Słowa zawisły między nimi jak ostrze gotowe do cięcia. Mógłby to tak zostawić. Zostawić ją z tym, co powiedział, a potem w milczeniu wrócić do jazdy, dać deszczowi i rytmicznemu stukotowi wycieraczek zagłuszyć wszystko inne. Ale nie zrobił tego.
    Nie zaprzeczył. Nie potwierdził.
    Nie dał jej żadnej konkretnej odpowiedzi, bo nie chciał dawać. Bo nie mógł. Bo nie wiedział.
    Z Alex też nie było prosto. Po tym, jak zostawił ją samą, wiedział, że ten moment prędzej czy później wróci do niego jak bumerang. Tyle że na razie tego nie czuł. Nie czuł potrzeby, by od razu tam wracać, tłumaczyć się, naprawiać.
    A to mówiło o wiele więcej niż chciałby przyznać.
    Jednak nie mógł też pozwolić, by Sophia sądziła, że miała dla niego jakieś szczególne znaczenie. Bo jeśli by to powiedział – jeśli by się do tego przyznał – to co wtedy?
    Zacisnął palce mocniej na kierownicy.
    – Może nie powinienem był tego robić, tak postępować z tobą, z Alex… – dodał w końcu, ważąc każde słowo. – Ale ty też nie powinnaś była mi na to pozwalać, wiedziałaś... — poprawił się — wiesz jak na mnie działasz, że nie umiem powiedzieć „nie”.
    Zawsze grał wymijająco.
    Zawsze zostawiał ludzi z więcej niż jedną interpretacją. Bo to dawało mu przewagę. A przewagi nie zamierzał tracić. Nie teraz. Nie z nią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nico przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, jedynie wpatrywał się w drogę przed sobą, jakby nagle wymagała od niego całej uwagi. Ale to nie droga była problemem.
    To pytanie.
    To jej spojrzenie, które czuł na sobie, jakby chciała zajrzeć mu prosto do głowy i wyciągnąć z niej prawdę, której on sam nie potrafiłby nazwać.
    – Wiesz, że mógłbym powiedzieć dokładnie to, co chcesz usłyszeć – powiedział w końcu, a w jego głosie pobrzmiewała nuta tego samego zaczepnego tonu, który tyle razy już między nimi padał. Nie odwrócił do niej głowy, ale wiedział, że ją to wytrąci z równowagi. Nie mogła nie zareagować.
    – Ale wtedy musiałabyś się zastanowić, czy to prawda, czy tylko coś, co dobrze brzmi.
    To była gra.
    Nie powinna w nią grać.
    Ale grali.
    Za każdym razem, kiedy byli w jednym pomieszczeniu, kiedy rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, kiedy jej dłoń nieco za długo zostawała na jego ramieniu, a jego palce niby przypadkiem sunęły po jej nadgarstku.
    Nie chciał mówić wprost.
    Nie chciał jej zostawiać z odpowiedzią, która mogłaby coś zmienić.
    Nie mógł dać jej czegoś, co wymagałoby od niego decyzji.
    Więc zostawił ją z tym: z domysłami, niedopowiedzeniami, z podświadomym przekonaniem, że była dla niego kimś więcej – ale nie na tyle, by dla niej rzucił wszystko inne.
    To był balans.
    I Nico miał w tym doświadczenie.
    Sophia przez dłuższą chwilę milczała. Wpatrywała się w niego spod przymkniętych powiek, jakby próbowała rozgryźć, co siedzi mu w głowie, jakby szukała jakiejś szczeliny, przez którą mogłaby zajrzeć głębiej. Ale Nico był w tym dobry. W unikach, w balansowaniu na granicy, w dawaniu jej dokładnie tyle, by nie mogła przestać się zastanawiać, a jednocześnie nigdy nie dostała jasnej odpowiedzi.
    – A może już powiedziałem – odparł. Zerknął na nią, kątem oka, ale wystarczyło, by dostrzegł, jak zaciągnęła powietrze, jak zmarszczyła lekko brwi.
    I znowu.
    Gra.
    On prowadził, ona próbowała dotrzymać kroku.
    Znowu bez zasad.
    Mógłby jej powiedzieć. Mógłby przyznać, że tamtej nocy, w Aspen, kiedy leżał obok Alex, jego myśli krążyły obok Sophii. Mógłby powiedzieć, że gdyby nie Fabian, z tamtej imprezy u Evana wymknęliby razem.
    Mógłby powiedzieć, że kiedy następnego dnia Sophia wróciła do siebie, kiedy przez całą dobę nie odezwała się ani słowem, to jego ręka bezwiednie sięgała po telefon.
    Mógłby powiedzieć, że nie jest mu obojętna.
    Ale gdyby to zrobił, musiałby wybrać.
    A Nico nie był gotowy, żeby wybierać.
    Patrzyła na niego tak, jakby szukała w jego twarzy czegoś, czego nie powiedział na głos.
    Ale to on był lepszy w ukrywaniu.
    – Prawda jest taka – powiedział w końcu, zerkając na nią, zanim z powrotem skupił wzrok na drodze – że niektórych rzeczy lepiej nie mówić na głos.
    I to była jego odpowiedź.
    Nie zaprzeczył.
    Nie potwierdził.
    Zostawił ją z tym, w tej samej zawieszonej przestrzeni, w której tkwili od miesięcy.
    Znał ją. Wiedział, że chciała konkretów. Ale konkret oznaczał decyzję, a on wciąż nie był gotów jej podjąć.
    Zerknął na nią.Przygryzła wargę, jakby próbowała się przed czymś powstrzymać, może przed kolejnym pytaniem.
    Zatrzymał się pod jej apartamentowcem. Przez moment siedział bez ruchu, z dłonią na skrzyni biegów, patrząc przed siebie na rozmazane przez deszcz światła latarni. Czuł napięcie w barkach, jakby cała ta rozmowa zostawiła po sobie ciężar, którego nie umiał strząsnąć.
    Mógłby po prostu powiedzieć jej dobranoc, poczekać, aż wyjdzie z auta, i odjechać. Tak byłoby najłatwiej. Ale jego dłoń zamiast sięgnąć do kierunkowskazów, by zawrócić, opadła na kierownicę, palce lekko zacisnęły się na skórzanej powierzchni.
    Może po prostu nie chciał, żeby to był koniec. A może był zwyczajnym egoistą.

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  11. Drzwi zatrzasnęły się z cichym, ale stanowczym dźwiękiem, a Nico niemal odruchowo sięgnął do klamki, jakby miał zamiar wyjść za nią. Prawie to zrobił. Prawie. Bo w ostatniej chwili się zatrzymał. Jej słowa uderzyły go nagle, odbijając się echem w jego głowie: “Nie baw się mną.”
    Zacisnął palce na kierownicy, a szczęka napięła się lekko, gdy patrzył, jak Sophia oddala się szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie. Powinien był się tego spodziewać. Może nawet na to zasługiwał. Mimo to i tak miał cholerną ochotę za nią pójść. Dogonić ją, złapać za nadgarstek i zmusić, żeby spojrzała mu w oczy. Żeby nie zamykała tej rozmowy w taki sposób, nie uciekała. Ale co by to zmieniło?
    Westchnął ciężko i odchylił głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek. Powoli wypuścił powietrze przez nos, próbując uspokoić ten dziwny niepokój, który rozlał się w nim od środka. Nienawidził tego uczucia – tego momentu, kiedy czuł, że traci nad czymś kontrolę, a teraz tracił ją nad nią.
    A może już dawno ją stracił?
    Nico sięgnął po kluczyk i przekręcił go w stacyjce, a silnik zareagował cichym pomrukiem. Przez chwilę jeszcze siedział bez ruchu, patrząc przed siebie na deszcz rozmazujący światła latarni na szybie. Mętlik w głowie nie pozwalał mu zebrać myśli w logiczną całość. W końcu wrzucił bieg i ruszył. Nie miał konkretnego celu, po prostu chciał się stamtąd oddalić.
    To, co działo się w jego głowie, nie miało sensu. Zawsze wiedział, czego chce – a teraz? Teraz miał wrażenie, jakby każda podjęta decyzja prowadziła go w ślepą uliczkę.
    Nie poznawał samego siebie.
    To nie był on. Nie powinien się tak czuć. Nie powinien czuć… czegokolwiek. A jednak czuł. I właśnie to najbardziej go wkurwiało.
    Alex siedziała na kanapie, wpatrując się w ekran telefonu. Po raz kolejny przewinęła nagranie, choć znała już każdy kadr, każdą sekundę wymiany zdań między Fabianem a Nico. Widziała w jego oczach wściekłość, słyszała w głosie napięcie. Analizowała każde słowo, każdą reakcję, starając się znaleźć w tym jakikolwiek sens, cokolwiek, co mogłoby jej powiedzieć, że to, co zaczynała rozumieć, było tylko błędnym założeniem.
    Ale nie było.
    Przez ostatnie dni zbyt wiele razy rozważała swoją sytuację, swoje miejsce w tym wszystkim. Myślała o Nico, o tym, kim dla siebie byli i jak wyglądała ich relacja.
    Walczyła. Starała się. Robiła wszystko, co mogła, żeby było dobrze. A mimo to wciąż czuła się tak, jakby stała w cieniu.
    Cieniu Sophii.
    Bo niezależnie od tego, ile dawała z siebie, ile cierpliwości w to wkładała, ile razy mówiła sobie, że to tylko kwestia czasu – Sophia wciąż tam była. Jak niewidzialna siła, jak echo przeszłości, jak coś, od czego nie dało się uwolnić. I zaczynało do niej docierać, że może nigdy się nie uwolni. Bo może po prostu… Nico nigdy nie chciał się uwolnić.
    Na drugiej szali był Evan.
    To on, a nie Nico, był teraz obok. On, a nie Nico, okazał jej wsparcie, kiedy cała sytuacja zaczęła ją przytłaczać. I to on, choć subtelnie, dawał jej do zrozumienia, że widzi w niej coś więcej. Obsypywał ją komplementami, patrzył na nią w sposób, w jaki Nico już od dawna nie patrzył. Nie próbował ukryć swojego zainteresowania, nie bawił się w niedopowiedzenia i skomplikowane gierki.
    A Alex? Alex to widziała.
    Kiedyś była tą dziewczyną, która kręciła się po imprezach w grupie koleżanek, a ludzie – zwłaszcza faceci – traktowali ją jak anonimową postać w tle. Kolejną laskę, która przyszła poszukać uwagi. Ale wtedy tej uwagi nikt jej nie poświęcał. Teraz było inaczej.
    Związek z Nico otworzył przed nią wiele drzwi. Jej nazwisko zaczęło coś znaczyć. Jej konto na social mediach urosło do niebotycznych rozmiarów. Ludzie zaczęli się nią interesować. Była zapraszana na eventy, do ekskluzywnych miejsc, o których kiedyś mogła tylko marzyć. I co najważniejsze – teraz przyciągała uwagę mężczyzn, których nigdy wcześniej nie miałaby okazji poznać.
    Mężczyzn takich jak Evan.
    Ludzi, którzy odnieśli sukces, którzy prowadzili życie, jakiego zawsze pragnęła. Życie, które mogła mieć – jeśli tylko odważyłaby się po nie sięgnąć.
    Świat nie kończył się na Nico.
    Świat się na Nico zaczynał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po długim namyśle, po wielu godzinach analizowania wszystkiego – zgodziła się spotkać z Evanem. Zgodziła się na randkę, choć nawet przed sobą samą nie nazwała tego w ten sposób. To miało być tylko spotkanie. Tylko niewinna kolacja. Tylko rozmowa.
      Ale wiedziała, że to kłamstwo.
      Nie mogła ignorować tego, jak Evan na nią patrzył. Jak pochylał się w jej stronę, jak z łatwością sypał komplementami, jak jego spojrzenie przesuwało się po jej ciele. I nie mogła ignorować tego, co czuła.
      Ekscytację.
      Podniecenie.
      Nie dlatego, że to był Evan. Nie dlatego, że był przystojny, charyzmatyczny i obracał się w świecie, do którego zawsze chciała należeć.
      Ale dlatego, że jej życie w końcu zaczynało wyglądać tak, jak sobie wymarzyła.
      I to właśnie ją nakręcało.
      Bo teraz to ona trzymała karty w ręku. To ona decydowała, co będzie dalej. I po raz pierwszy od dawna to ona czuła, że ma przewagę.
      Alex wiedziała, że Nico prędzej czy później pójdzie do Sophii. Dlatego zależało jej na tym, żeby wiedziała, że zrobił to, bo ona do niego odeszła, bo wybrała innego. A nie dlatego, że Nico tak zdecydował.
      Evan nie miał żadnych oporów.
      Cała ta sytuacja była dla niego jak wygrany los na loterii – okazja, którą zamierzał wykorzystać do samego końca. Od zawsze zazdrościł Nico. Nie tylko jego umiejętności w ringu, nie tylko pozycji, jaką zajmował w ich środowisku, ale też tego, że gdziekolwiek się pojawił, zawsze przyciągał uwagę. Evan nigdy nie był w centrum. Zawsze stał gdzieś obok, w cieniu, i choć miał swoje sukcesy, to nigdy nie był kimś, kto skupiał na sobie całą scenę.
      Ale teraz?
      Teraz mógł mu coś odebrać.
      Alex.
      Była piękna, była pożądana, była dziewczyną Nico… jeszcze.
      Evan wiedział, że to jego szansa – i nie zamierzał jej zmarnować. Dlatego zabrał ją na kolację, do ekskluzywnej restauracji, gdzie wino lało się strumieniami, a obsługa traktowała ich jak VIP-ów. Flirtował bez żadnych zahamowań, dotykał jej dłoni, gdy podawał kieliszek, uśmiechał się, jakby już wygrał. A potem?
      Potem zabrał ją do jednego z najlepszych klubów w mieście.
      Tam, gdzie nie było miejsca na niewinne spojrzenia czy przypadkowe muśnięcia dłoni. Tam, gdzie głośna muzyka, pulsujące światła i alkohol sprawiały, że granice się zacierały, a zasady – przestawały mieć znaczenie.
      Evan czuł podniecenie. Czuł się, jakby wygrał.
      Siedział z Alex w ustronnej loży, odgrodzonej od głównej części klubu. Muzyka pulsowała wokół nich, światła migotały w rytm basów, a on pochylał się nad nią, szepcząc coś prosto do jej ucha. Cokolwiek powiedział, musiało trafić w punkt, bo Alex odchyliła głowę do tyłu i wybuchnęła śmiechem. Jej ręka spoczywała na jego udzie, zupełnie jakby to było naturalne.
      Evan nie tracił czasu.
      Jego dłoń, do tej pory oparta o sofę tuż za jej plecami, zsunęła się niżej, muskając materiał jej sukienki, aż w końcu spoczęła na jej plecach.
      Nie odsunęła się. Nie powiedziała, żeby przestał.
      Tylko spojrzała na niego spod rzęs, lekko mrużąc oczy, jakby chciała ocenić, jak daleko pozwoli mu się posunąć.
      Evan czuł narastającą ekscytację.
      A potem zobaczył Nico.
      Stał kilka metrów od nich, w tłumie ludzi, ale mimo przyciemnionych świateł i szalejących laserów Evan nie miał wątpliwości. Znał tę sylwetkę, ten sposób poruszania się, ten chłodny, oceniający wzrok.
      Nico ich widział. Już nie musiał podejmować decyzji. Decyzja podjęła się sama.
      Alex zobaczyła go w tej samej chwili, co Evan.
      Serce przyspieszyło jej rytm, ale to nie było zdenerwowanie. Nie, to było coś znacznie przyjemniejszego—czysta, dzika satysfakcja.
      Nico stał w tłumie, nieruchomy, a jego spojrzenie wbijało się w nią jak ostrze. Widziała napięcie na jego twarzy, zaciśniętą szczękę, dłoń odruchowo ściskającą szklankę. Wiedziała, co sobie myśli. W końcu to ona zawsze była tą lojalną, wyrozumiałą, tą, która czekała. A teraz role się odwróciły.

      Usuń
    2. Wstała powoli, przeciągając moment, w którym Nico musiał patrzeć, jak opuszcza lożę z Evanem. Wiedziała, że to go piecze. Że uderza w jego ego.
      Zatrzymała się przed nim, z rozbawieniem przyglądając się jego twarzy. Zmrużyła lekko oczy, a na jej ustach zatańczył lekki, drwiący uśmiech.
      — Chyba nie myślałeś, że będę na ciebie biernie czekać? — zapytała lekko, ale jej głos był podszyty ostrą nutą. Przechyliła głowę, jakby naprawdę zastanawiała się nad tym, jak bardzo Nico mógł być naiwny. — Patrzeć, jak po kryjomu bzykasz się Sophią?
      Widziała, jak jego brew drgnęła, ale nie odpowiedział od razu.
      — No co? — Uniosła brew. — Nie podoba ci się, że w końcu zrozumiałam, jaką rolę miałam w tej twojej grze?
      Przesunęła wzrok na szklankę w jego dłoni, a potem z powrotem na jego oczy. Czekała na reakcję. Na cokolwiek, co potwierdzi jej teorię.
      Że wcale nie był taki niewzruszony, na jakiego chciał wyglądać.
      Alex nie zamierzała się zatrzymywać. Zbyt długo była tą, która milczała. Zbyt długo tłumiła w sobie wszystko, co chciała mu powiedzieć.
      — Zaskoczony? — Uniosła brew, a jej usta wykrzywiły się w triumfalnym uśmiechu. — Bo chyba nie sądziłeś, że będę siedzieć w domu i modlić się, żebyś w końcu przestał za nią biegać?
      Zrobiła krok bliżej, celowo naruszając jego przestrzeń. Chciała, żeby czuł jej obecność, chciała zobaczyć, jak zareaguje, kiedy będzie tak blisko. Oparła dłoń na jego klatce piersiowej, nie jako czuły gest, a jako niemal kpinę.
      — No co jest, Nico? — rzuciła chłodno, z kpiną w głosie. — Nie cieszysz się? Przecież w końcu masz to, czego tak bardzo chciałeś.
      Uniosła brew, rozkoszując się jego miną. Oczekiwała wściekłości. Oczekiwała, że coś w nim pęknie.
      — Nie musisz już się kryć, kombinować, wymyślać durnych wymówek. Możesz ją brać, gdzie chcesz, kiedy chcesz. Może nawet ci pogratulować?
      Zaśmiała się, ale było w tym więcej jadu niż rozbawienia.
      — Ja już swoje ugrałam — dodała, ostentacyjnie poprawiając włosy. — A ty? No cóż… Teraz masz wolną drogę. Możesz ją w końcu dymać oficjalnie.
      Zrobiła krok w tył, gotowa go zostawić, ale jeszcze raz spojrzała mu prosto w oczy.
      — Witaj w moim świecie, Nico. Może w końcu się dowiesz, jak to jest być po tej drugiej stronie.
      Alex przekrzywiła głowę, a na jej twarzy zatańczył złośliwy uśmiech. Przyglądała się mu z czystą satysfakcją, delektując się każdą sekundą tej rozmowy.

      Usuń