Sophia Antonette Moreira ——— 22 latka; urodzona 21 marca 2003 roku w Nowym Jorku ● Natomiast od drugiego roku życia do dziewiątego mieszkała w São Paulo w Brazylii skąd pochodziła jej mama ● Studentka drugiego roku architektury krajobrazu na Columbia University ● Co roku wolontariuszka w sanktuarium dla zwierząt na Kostaryce ● Córka przedwcześnie zmarłej biolożki i CEO sieci hoteli Veritas Grand Hotels, który uczucia okazuje kolejnymi przelewami, bo inaczej już nie potrafi ● Podłużna blizna ciągnąca się od nadgarstka po łokieć na prawym przedramieniu ● Penthouse przy 111 West 57th Street dzielony z ojcem, macochą, przyrodnią i przybraną siostrą, z którymi ma napięte relacje ● Podwładna Chestera, który ze wszystkich domowników polubił tylko Soph i uroczej Daisy ● Powiązania
Bo wypadek to dziwna rzecz. Nigdy jej nie ma, dopóki się nie wydarzy.
Sophia
Moreira nie jest postacią znaną, choć zdawać by się mogło, że mając popularnego
ojca będzie próbowała wybić się na jego plecach. Nic jednak bardziej mylnego,
bo wcale się nie wychyla i nie korzysta, zbyt często, z popularności ojca. Na
próżno więc szukać jej kont w mediach społecznościowych, bo i tak się ich nie
znajdzie. W przeciwieństwie do swoich sióstr nie jest głodna rozgłosu i
uwagi. W zupełności wystarcza jej bliskie grono przyjaciół, na których wie, że
może polegać i że nie kręcą się przy niej ze względu na majątek, który w
przyszłości odziedziczy. Żyje po cichu, ale nie odmawia sobie luksusów, które
zapewnia jej każdego dnia ojciec. Zamiast wydawać tysiące na nowe ubrania woli
wybrać się w długą podróż, bo poznanie nowych kultur, smaków, ludzi i miejsc nasyci
ją bardziej niż droga sukienka, którą pewnie i tak zapomniałaby włożyć.
Przyszła
na świat w prywatnej klinice na Manhattanie, ale swoje serce zostawiła w
Brazylii w miejscu, gdzie urodziła się i wychowała jej mama. Przy każdej
wizycie odzyskuje małe kawałeczki, lecz te znikają w chwili, w której znajdzie
się na pokładzie samolotu, który z powrotem zabiera ją do Nowego Jorku. Większość
swojego czasu spędza z rodziną od strony mamy w jej rodzinnym kraju lub włócząc
się po świecie, o ile ma czas wolny od zajęć. Apartament na Manhattanie już od dawna
nie ma w sobie rodzinnej atmosfery. Jeszcze parę lat temu przestrzeń wypełniona
była miłością, wzajemnym oddaniem. Dziś, pomimo że mieszkanie jest zapełnione
ludźmi jest w nim ponuro, chłodno i nieprzyjemnie.
Trzyma
się raczej na uboczu i nie zwraca na siebie uwagi. Dalej nie przyzwyczaiła się
do nowej, a w zasadzie obcej codzienności. Nie mówi głośno, że przeszkadza jej
nowa żona ojca i jej córki. Ani o tym, że tęskni za ojcem, który od dnia
wypadku zmienił się nie do poznania, a śladu po tym ciepłym i czułym człowieku
już nie ma.
Sophia żyje po swojemu i stara się nie wchodzić macosze i jej córkom w drogę. Wychodzi wcześnie rano z apartamentu, ale nie wsiada do samochodu z prywatnym kierowcą tylko biegnie na metro. Zawsze wstąpi po ulubionego bajgla i kawę na mleku owsianym z syropem waniliowym. W ciągu dnia pilnie się uczy, a czasami tylko udaje, że zwraca uwagę na to, co dzieje się na wykładach. Zbyt często marzy o niemożliwych rzeczach, a jeszcze częściej marzy o ucieczce z Nowego Jorku. Najbardziej na świecie chciałaby cofnąć czas i nie dopuścić do wypadku, który rozbił jej rodzinę. Wie, że to jest niemożliwe, więc ze smutnym uśmiechem pociera obrączkę mamy, którą nosi na środkowym palcu lewej dłoni i wraca do rzeczywistości. Tej nieco smutnej i szarej, ale mimo to i tak stara się z niej wyciągnąć to, co najlepsze.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz