— Ja się zabiję.
Kątem oka spojrzała na Becka, który próbował powstrzymać śmiech. Stali na uboczu tego cyrku. Przeżuwali, głównie w ciszy, żelki z CBD, które podkradli Jude’owi, gdy ten zajęty był szukaniem słuchawek wyciszających. Boże, że też ona o nich nie pomyślała. Nie przygotowała się do tego ani trochę. Sądziła, że łyknięcie tabletek uspokajających będzie wystarczające.
George Santos, reprezentujący okręg Long Island (stan Nowy Jork), stracił mandat w Izbie Reprezentantów. Prokuratorzy federalni stawiają pochodzącemu z Brazylii 35-latkowi łącznie 23 zarzuty. W maju polityk usłyszał 13 z nich. Siedem z nich dotyczy oszustw drogą elektroniczną, trzy prania brudnych pieniędzy, kolejne to kradzież publicznych pieniędzy i dwukrotne złożenie fałszywych oświadczeń przed Izbą Reprezentantów.
Pod koniec października prokuratorzy postawili mu kolejne 10 zarzutów, w tym zdefraudowania pieniędzy własnej firmy oraz spiskowania z byłym skarbnikiem własnej kampanii w celu sfałszowania całkowitej kwoty darowizn. Santos nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił złożenia mandatu, ale zapowiedział, że nie weźmie udziału w przyszłorocznych wyborach do Kongresu.
Madonna opowiedziała o swoich problemach zdrowotnych podczas sobotniego koncertu w ramach trasy koncertowej "Celebration" w Nowym Jorku. Następnie jeden z fanów opublikował na portalu X wideo z koncertu.
- Fakt, że tu teraz jestem, jest pie***nym cudem - stwierdziła 65-letnia piosenkarka, stojąc na scenie. - Są tu ludzie, którzy byli ze mną w szpitalu - dodała i podziękowała "bardzo ważnej kobiecie" o imieniu Shavawn, która "zaciągnęła ją do szpitala" po tym, jak "zemdlała" w swojej łazience i "obudziła się na oddziale intensywnej terapii". - Uratowała mi życie - zaznaczyła gwiazda.
Klientka nowojorskiej restauracji znalazła w swojej sałatce fragment odciętego palca. Kobieta twierdzi, że po tym zdarzeniu mierzy się ze stresem pourazowym. W złożonym w poniedziałek pozwie nie podano, jak wysokiego odszkodowania się domaga. Prawnik powódki w rozmowie z NBC News przyznał, że zasługuje ona na "znaczącą rekompensatę".
Zdarzenie miało miejsce w kwietniu tego roku w restauracji Chopt w Nowym Jorku. Z pozwu przeciwko lokalowi i prowadzącej go firmie Table Restaurant Group, złożonego w poniedziałek w sądzie hrabstwa Westchester wynika, że powódka jadła sałatkę, gdy odkryła, że znajduje się w niej fragment palca. Zdaniem pokrzywdzonej należał on do menedżerki restauracji, która zraniła się, gdy kroiła rukolę. Kobieta udała się do szpitala, pozostawiając na miejscu "zanieczyszczone" warzywa.
Eric Adams, burmistrz Nowego Jorku, został oskarżony o napaść na tle seksualnym i inne przestępstwa – poinformowała agencja Reutera. Do zdarzeń miało dojść w 1993 roku, gdy obecny burmistrz i skarżąca go kobieta pracowali w nowojorskiej policji. Rzecznik Adamsa zaprzeczył oskarżeniom i powiedział, że burmistrz nie zna kobiety, która złożyła pozew.
To nie jedyne problemy prawne Erica Adamsa. Agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI) przejęli 6 listopada telefony komórkowe i iPada burmistrza.
Śledztwo ma ustalić, czy pieniądze z zagranicznych źródeł, w szczególności z Turcji, nie zostały nielegalnie przekazane na kampanię Adamsa w 2021 roku. Prowadzi je FBI i biuro prokuratora federalnego dla Południowego Dystryktu Nowego Jorku. Burmistrzowi nie postawiono na razie żadnych zarzutów.
1
2
3
4
Nowy szablon został wykonany na zamówienie specjalnie dla bloga grupowego New York City i jest obsługiwany przez platformę blogger. Został przystosowany do przeglądarki Firefox, ale powinien wyświetlać się poprawnie także w pozostałych, choć należy mieć na uwadze, że mogą wystąpić drobne różnice w pikselach lub zanik suwaków. Dlatego użytkownikom, którzy nie posiadają myszek ze scrollem zaleca się korzystanie z przeglądarki dedykowanej.
Szablon został wykonany przez Mefe i większość kodów użytych na stronie została napisana albo zmodyfikowana przez nią osobiście na bazie systemowego motywu Dark. Zestaw wykorzystywanych ikon został zapożyczony od Cappuccicons, a widoczne w panelu informacyjnym gify pochodzą z Grafiki Google'a oraz Dribbble'a. Użyte zdjęcia są objęte darmową licencją CC0 i pochodzą z Unsplash.
Pozostałe elementy zostały zainspirowane lub wykonane przy współpracy z W3Schools, how2html oraz FLORIN POP. Wszelkie prawa do szablonu są zastrzeżone, a on sam udostępniony do wyłącznego użytku administracji bloga New York City.
[KP] Lou
LOUIS HUNT
➘➚➘➚➘➚
Pan powyżej jest chęcią powrotu po długiej przerwie na tego pięknego bloga. Strzeżcie się, od dziś Kerem Bürsin staje się najprzystojniejszym gliną w mieście. Lou to też zasługa głównie Mamy Muminka, ale i Liska wraz z Ice Queen, dzięki dziewczyny!
[Hello, partner! Debbie zdecydowanie ma przystojnego partnera! Na pewno wszystkie mieszkanki Nowego Jorku będą do niego wzdychać, a ja już tuptam po ustalenia. ♥ Dobrze Was tutaj z Louisem widzieć.]
[Dzień dobry! Czy ja już pisałam, że cieszę się, że przejęłaś Louisa? Pewnie tak, ale napiszę to raz jeszcze: bardzo cieszę się, że przejęłaś Louisa 💙 I już nie mogę doczekać się wątku pomiędzy braćmi! A tymczasem... Pierdol się, Louis.]
[Witam!💚 Ale ładnie się nam rozrosła ta mała rodzinka dilerów🥹💚 Jestem po prostu dumna i nie mogę się doczekać kolejnych dramatów, które wyjdą spod naszych klawiatur! Ale przede wszystkim jak ja się cieszę, ze Cie tutaj widzę. Zresztą, sama dobrze wiesz, ze na Twój powrót czekałam od czasów Juliana i Miley🥹 Louis wyszedł Ci świetny i jest przepiękny! Mam ogromna słabość do tego wizerunku. Liczę, ze dobrze będziesz się z nim bawiła. Mamy z Zane’m na was oko. 😜 Baw się dobrze i… och, chodź coś napisać!💚]
[Bardzo fajnie Cię tutaj widzieć! Pan wyszedł klimatyczny maxxx! Trochę teraz strach się poruszać po mieście wieczorem, jak tu grasują takie podejrzane typki... Xd ale one są fajniutkie xD Zapraszam do którejś z swoich dziewczyn! Myślę, że Emma z bidula nam tu pasuje, bo zresztą kojarzy Iana! Świat jest mały! Dobrej zabawy, niech ten świat blogów znów Cię za zaczaruje 💖]
Nie było takiego miejsca na ciele Iana, które by go nie bolało. Kiedy leżał, to tylko na lewym boku. Tym samym, na którym tkwił, kiedy kopali go i okładali pałką, aż stracił przytomność. To dlatego prawa strona jego ciała była doszczętnie pokiereszowana, choć lewa także ucierpiała, bo Ian musiał bezwładnie przekręcić się na plecy, kiedy już go odcięło. A oni bili dalej. Wiedzieli, jak bić, żeby nie zabić. Wiedzieli, gdzie uderzać, a gdzie nie. W końcu nie rozłupali mu czaszki, co z łatwością mogliby zrobić i zrobiliby to, gdyby tylko dostali inne polecenie. Ian miał przeżyć wywiezienie w góry Catskills w bagażniku ich samochodu, a następnie brutalne pobicie. Nie tylko miał przeżyć, ale zgodnie z ich założeniem, ktoś także miał go znaleźć, ponieważ ci, którzy go bili, podrzucili mu czterysta gramową paczuszkę kokainy. Tę samą, która wypadła zza materiału jego kurtki, kiedy Iana podnosił strażnik leśny, który znalazł go nad ranem kolejnego dnia. Hunt miał to szczęście w nieszczęściu, że mężczyzna i tak mu pomógł. Że ani pobicia, ani niespodziewanego znaleziska nie zgłosił na policję. Pomógł Ianowi dostać się z powrotem do Nowego Jorku, a nawet zaprowadził go do kliniki, w której pracowała Olivia i która załamała ręce na jego widok, bo miała mieć o wiele więcej roboty niż ostatnim razem, kiedy Ian przyszedł z raną po cięciu nożem. Kilka dni po tym pobiciu, Ian nie wiedział dokładnie ile, ponieważ przez większość czasu spał, odezwał się do niego Louis. Napisał smsa, że muszą pilnie się spotkać, podał datę i godzinę. Ian z ledwością dotarł do magazynu opuszczonej fabryki przy wybrzeżu, tylko po to, żeby Lou przekazał mu coś, o czym Ian już wiedział. I po to, żeby zobaczyć Debbie. Była tam. Poszła za Louisem. Słyszała ich rozmowę. Jednakże kiedy Louis się oddalił, nie wyszła od razu za nim. Została na chwilę, wystarczającą do tego, żeby podejść do Iana i powiedzieć mu, żeby ten na siebie uważał. Być może dlatego, kiedy Ian z powrotem dotarł do mieszkania i wrócił do łóżka, w którym spędzał całe dnie, czekając, aż przestanie boleć, był spokojny. Nie wydawało mu się, by Debbie miała coś zrobić z nowo zdobytą wiedzą. Jednakże, nie mógł też mieć pewności. Nie przejmował się tym jednak, a nawet gdyby chciał się tym przejąć, nie potrafiłby. Ból wypełniał jego ciało i przyćmiewał umysł, a kiedy tego nie robił, bo zaczynały działać leki przeciwbólowe przepisane przez Olivię, Ian zasypiał. Obudziło go nie tyle nawet pukanie, co łomotanie do drzwi. — Ian, wiem że tam jesteś! Głos Louisa dochodzący zza drzwi był mocno przytłumiony, ale Ian i tak go poznał. Nie pomyliłby go z żadnym innym. Jęknął, trochę dlatego, że kiedy się poruszył, znowu wszystko zaczęło go boleć, a trochę dlatego, że nie chciało mu się gadać z Louisem. Walenie w drzwi jednak nie ustawało i Ian wiedział, że Lou sobie nie pójdzie. To dlatego zwlekł się z łóżka i powlókł do drzwi. Powoli i z wyraźnym trudem. Nie potrafił zgiąć prawej nogi w kolanie, ledwo był zdolny do tego, żeby na niej stanąć. Oberwał w to kolano pałką, kiedy go zgarniali i coś w środku musiało nie wytrzymać tego uderzenia, ale Ian nie zamierzał zgłaszać się do lekarza innego, niż Olivia. Dotarł w końcu do drzwi. Przekręcił zamek i otworzył. Popatrzył na Louisa jednym, lewym okiem, bo prawe było tak opuchnięte, że się nie otwierało. — Zamknij za sobą drzwi, jak będziesz wychodził — powiedział niemrawo w ramach przywitania, odwrócił się i zaczął kuśtykać z powrotem do sypialni. Nie miał na to siły. Nie miał siły na Louisa, miał więc nadzieję, że ten po prostu niedługo sobie stąd pójdzie i pozwoli mu dalej spać. Nie wiedział nawet, która była godzina i ile minęło czasu od ich spotkania w magazynie. Nie interesowało go to. Ani to, co robił tutaj Louis.
[Co tu się zadziało?! Po zapoznaniu się z kartą Lou, stwierdzam po pierwsze, że bracia Hunt są diabelnie przystojni, po drugie, że są jak woda i ogień, totalnie inni, jakby ulepieni z dwóch glin, wow! Świetna kreacja postaci, dosłownie jakbym widziała blizny i czuła ciężar jego kompromisów ^^ Dałaś mu puls, głos i sprawiłaś, abyśmy spojrzeli na niego nie jak na mundur, lecz jak na człowieka uwikłanego w piekielnie trudny wybór. Każde zdanie niesie emocję, jest jakby obrazem, od dymu papierosowego przypalającego skórę, po pot i paznokcie na plecach, które są jego jedynym sposobem na ucieczkę od samego siebie. Dla mnie nie jest zdrajcą. Kto nie stanąłby murem za ukochanym bratem? Rozgrzeszymy go :D Sukcesów na blogu! I może dasz się zaprosić do wspólnego pisania?]
Deborah Grayson była niesamowicie wdzięczna za to, że mogła jesienią rozpocząć pracę na siedemdziesiątym siódmym posterunku. Na Brooklynie. W Nowym Jorku. Kochała to miasto, które od maleńkości było jej domem i choć sporą część swojego dzieciństwa spędziła na nowojorskich przedmieściach, tak doskonale pamiętała życie na jednym z większych blokowisk — Queensbridge Houses. Kochała ten pęd, te wszechobecne światła, multum ludzi i wieczny gwar. Odnajdywała się w tym wszystkim, w tym chaosie, który jednak miał sens, więc nikogo nie powinno dziwić, że porzuciła ciepłą posadkę za biurkiem w nowojorskim ratuszu, a zdecydowała się na wstąpienie do akademii. Została funkcjonariuszką, kończąc kurs z jednym z lepszych wyników w swojej grupie. Problem polegał jednak na tym, że musiała dać z siebie znacznie więcej niż silniejsi, szybsi i więksi koledzy. Ze względu na swój niewielki wzrost była szykanowana. Z powodu rudych włosów nazywana wiewiórą. Przeżyła to wszystko, zaciskała zęby i brała kilka głębokich wdechów. Była ponadto. A potem trafił się on. Louis Hunt. Po okresie adaptacyjnym, który nie trwał zbyt długo po założeniu munduru po raz pierwszy, Debbie została przydzielona do patrolu z Louisem. A ten, nie dość, że nie oddał jej prowadzenia radiowozu, to w dodatku prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Strofował ją, upominał, odburkiwał na jej trajkotanie, ale Debbie się tym nie przejmowała. Zupełnie tak, jakby miała zamiar zagadać jego bucowatość, bo podejrzewała, że wcale nie jest taki gburem, na jakiego się przy niej kreuje. Zdołał jednak wyśmiać jej upodobania co do słodkiej nugatowej latte i w pracy Debbie piła tylko americano, które zagryzała pączkiem z nadzieniem pistacjowym. Przy jednym z takich zamówień spotkali w kawiarni Iana. Jak się potem okazało, brata Louisa. I Debbie, mogłaby przysiąc, że w momencie, w którym na jej horyzoncie pojawił się młodszy Hunt, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Nie była jednak głupia, nie wierzyła w komedie romantyczne i takie zauroczenie. Takie sytuacje nie miały miejsca. Nie w jej życiu. W końcu nie bez przyczyny miała wiecznie zainstalowanego Tindera i chodziła na te wszystkie nieudane randki, prawda? Ten dzień nie różnił się niczym od poprzednich. No prawie. Bo Debbie szła zadowolona przez komisariat, w pełnym mundurze i z szerokim uśmiechem. Witała się z każdym, kogo mijała. Pozostało jej się wpisać na listę i pobrać kluczyki do radiowozu, bo mimo że samochód prowadził Louis, to ona zwykle pojawiała się na służbie pierwsza. Pobrała kluczyki od siwowłosej Vicky, zerknęła na numer radiowozu, który im się dzisiaj trafił i ruszyła do sali na parterze, gdzie zwykle odbywały się krótkie odprawy dla patroli. Zajęła zwyczajowo miejsce w ostatnim rzędzie, z samego brzegu. No prawie. To jedno krzesło tuż obok niej zawsze należało na Louisa. Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o tym, że po poprzedniej zmianie, pod budynkiem posterunku czekał na nią Ian. I doskonale wiedziała, że Lou nie był zadowolony, ale tym bardziej ciekawa była teraz spotkania z nim. Debbie potrafiła w profesjonalność, ale póki odprawa się nie rozpoczęła, pozwoliła sobie na to, aby odpłynąć myślami w pobliże osoby Iana.
[Hello, partner!
OdpowiedzUsuńDebbie zdecydowanie ma przystojnego partnera! Na pewno wszystkie mieszkanki Nowego Jorku będą do niego wzdychać, a ja już tuptam po ustalenia. ♥
Dobrze Was tutaj z Louisem widzieć.]
Debbie ♥
[Dzień dobry! Czy ja już pisałam, że cieszę się, że przejęłaś Louisa? Pewnie tak, ale napiszę to raz jeszcze: bardzo cieszę się, że przejęłaś Louisa 💙 I już nie mogę doczekać się wątku pomiędzy braćmi!
OdpowiedzUsuńA tymczasem... Pierdol się, Louis.]
nie pozdrawiam, IAN HUNT
[Witam!💚
OdpowiedzUsuńAle ładnie się nam rozrosła ta mała rodzinka dilerów🥹💚 Jestem po prostu dumna i nie mogę się doczekać kolejnych dramatów, które wyjdą spod naszych klawiatur! Ale przede wszystkim jak ja się cieszę, ze Cie tutaj widzę. Zresztą, sama dobrze wiesz, ze na Twój powrót czekałam od czasów Juliana i Miley🥹
Louis wyszedł Ci świetny i jest przepiękny! Mam ogromna słabość do tego wizerunku. Liczę, ze dobrze będziesz się z nim bawiła. Mamy z Zane’m na was oko. 😜
Baw się dobrze i… och, chodź coś napisać!💚]
Sloane Fletcher, Sophia Moreira & Zane Maddox
[Bardzo fajnie Cię tutaj widzieć!
OdpowiedzUsuńPan wyszedł klimatyczny maxxx! Trochę teraz strach się poruszać po mieście wieczorem, jak tu grasują takie podejrzane typki... Xd ale one są fajniutkie xD
Zapraszam do którejś z swoich dziewczyn! Myślę, że Emma z bidula nam tu pasuje, bo zresztą kojarzy Iana! Świat jest mały!
Dobrej zabawy, niech ten świat blogów znów Cię za zaczaruje 💖]
Emma &Lily
Nie było takiego miejsca na ciele Iana, które by go nie bolało. Kiedy leżał, to tylko na lewym boku. Tym samym, na którym tkwił, kiedy kopali go i okładali pałką, aż stracił przytomność. To dlatego prawa strona jego ciała była doszczętnie pokiereszowana, choć lewa także ucierpiała, bo Ian musiał bezwładnie przekręcić się na plecy, kiedy już go odcięło. A oni bili dalej. Wiedzieli, jak bić, żeby nie zabić. Wiedzieli, gdzie uderzać, a gdzie nie. W końcu nie rozłupali mu czaszki, co z łatwością mogliby zrobić i zrobiliby to, gdyby tylko dostali inne polecenie.
OdpowiedzUsuńIan miał przeżyć wywiezienie w góry Catskills w bagażniku ich samochodu, a następnie brutalne pobicie. Nie tylko miał przeżyć, ale zgodnie z ich założeniem, ktoś także miał go znaleźć, ponieważ ci, którzy go bili, podrzucili mu czterysta gramową paczuszkę kokainy. Tę samą, która wypadła zza materiału jego kurtki, kiedy Iana podnosił strażnik leśny, który znalazł go nad ranem kolejnego dnia.
Hunt miał to szczęście w nieszczęściu, że mężczyzna i tak mu pomógł. Że ani pobicia, ani niespodziewanego znaleziska nie zgłosił na policję. Pomógł Ianowi dostać się z powrotem do Nowego Jorku, a nawet zaprowadził go do kliniki, w której pracowała Olivia i która załamała ręce na jego widok, bo miała mieć o wiele więcej roboty niż ostatnim razem, kiedy Ian przyszedł z raną po cięciu nożem.
Kilka dni po tym pobiciu, Ian nie wiedział dokładnie ile, ponieważ przez większość czasu spał, odezwał się do niego Louis. Napisał smsa, że muszą pilnie się spotkać, podał datę i godzinę. Ian z ledwością dotarł do magazynu opuszczonej fabryki przy wybrzeżu, tylko po to, żeby Lou przekazał mu coś, o czym Ian już wiedział. I po to, żeby zobaczyć Debbie.
Była tam. Poszła za Louisem. Słyszała ich rozmowę. Jednakże kiedy Louis się oddalił, nie wyszła od razu za nim. Została na chwilę, wystarczającą do tego, żeby podejść do Iana i powiedzieć mu, żeby ten na siebie uważał. Być może dlatego, kiedy Ian z powrotem dotarł do mieszkania i wrócił do łóżka, w którym spędzał całe dnie, czekając, aż przestanie boleć, był spokojny. Nie wydawało mu się, by Debbie miała coś zrobić z nowo zdobytą wiedzą. Jednakże, nie mógł też mieć pewności. Nie przejmował się tym jednak, a nawet gdyby chciał się tym przejąć, nie potrafiłby. Ból wypełniał jego ciało i przyćmiewał umysł, a kiedy tego nie robił, bo zaczynały działać leki przeciwbólowe przepisane przez Olivię, Ian zasypiał.
Obudziło go nie tyle nawet pukanie, co łomotanie do drzwi.
— Ian, wiem że tam jesteś!
Głos Louisa dochodzący zza drzwi był mocno przytłumiony, ale Ian i tak go poznał. Nie pomyliłby go z żadnym innym. Jęknął, trochę dlatego, że kiedy się poruszył, znowu wszystko zaczęło go boleć, a trochę dlatego, że nie chciało mu się gadać z Louisem. Walenie w drzwi jednak nie ustawało i Ian wiedział, że Lou sobie nie pójdzie. To dlatego zwlekł się z łóżka i powlókł do drzwi. Powoli i z wyraźnym trudem. Nie potrafił zgiąć prawej nogi w kolanie, ledwo był zdolny do tego, żeby na niej stanąć. Oberwał w to kolano pałką, kiedy go zgarniali i coś w środku musiało nie wytrzymać tego uderzenia, ale Ian nie zamierzał zgłaszać się do lekarza innego, niż Olivia.
Dotarł w końcu do drzwi. Przekręcił zamek i otworzył. Popatrzył na Louisa jednym, lewym okiem, bo prawe było tak opuchnięte, że się nie otwierało.
— Zamknij za sobą drzwi, jak będziesz wychodził — powiedział niemrawo w ramach przywitania, odwrócił się i zaczął kuśtykać z powrotem do sypialni. Nie miał na to siły. Nie miał siły na Louisa, miał więc nadzieję, że ten po prostu niedługo sobie stąd pójdzie i pozwoli mu dalej spać. Nie wiedział nawet, która była godzina i ile minęło czasu od ich spotkania w magazynie. Nie interesowało go to. Ani to, co robił tutaj Louis.
IAN HUNT
[Co tu się zadziało?! Po zapoznaniu się z kartą Lou, stwierdzam po pierwsze, że bracia Hunt są diabelnie przystojni, po drugie, że są jak woda i ogień, totalnie inni, jakby ulepieni z dwóch glin, wow!
OdpowiedzUsuńŚwietna kreacja postaci, dosłownie jakbym widziała blizny i czuła ciężar jego kompromisów ^^ Dałaś mu puls, głos i sprawiłaś, abyśmy spojrzeli na niego nie jak na mundur, lecz jak na człowieka uwikłanego w piekielnie trudny wybór. Każde zdanie niesie emocję, jest jakby obrazem, od dymu papierosowego przypalającego skórę, po pot i paznokcie na plecach, które są jego jedynym sposobem na ucieczkę od samego siebie.
Dla mnie nie jest zdrajcą. Kto nie stanąłby murem za ukochanym bratem? Rozgrzeszymy go :D
Sukcesów na blogu! I może dasz się zaprosić do wspólnego pisania?]
NATALIE HARLOW and VANESSA KERR
Deborah Grayson była niesamowicie wdzięczna za to, że mogła jesienią rozpocząć pracę na siedemdziesiątym siódmym posterunku. Na Brooklynie. W Nowym Jorku. Kochała to miasto, które od maleńkości było jej domem i choć sporą część swojego dzieciństwa spędziła na nowojorskich przedmieściach, tak doskonale pamiętała życie na jednym z większych blokowisk — Queensbridge Houses.
OdpowiedzUsuńKochała ten pęd, te wszechobecne światła, multum ludzi i wieczny gwar. Odnajdywała się w tym wszystkim, w tym chaosie, który jednak miał sens, więc nikogo nie powinno dziwić, że porzuciła ciepłą posadkę za biurkiem w nowojorskim ratuszu, a zdecydowała się na wstąpienie do akademii. Została funkcjonariuszką, kończąc kurs z jednym z lepszych wyników w swojej grupie. Problem polegał jednak na tym, że musiała dać z siebie znacznie więcej niż silniejsi, szybsi i więksi koledzy. Ze względu na swój niewielki wzrost była szykanowana. Z powodu rudych włosów nazywana wiewiórą. Przeżyła to wszystko, zaciskała zęby i brała kilka głębokich wdechów. Była ponadto.
A potem trafił się on. Louis Hunt.
Po okresie adaptacyjnym, który nie trwał zbyt długo po założeniu munduru po raz pierwszy, Debbie została przydzielona do patrolu z Louisem. A ten, nie dość, że nie oddał jej prowadzenia radiowozu, to w dodatku prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Strofował ją, upominał, odburkiwał na jej trajkotanie, ale Debbie się tym nie przejmowała. Zupełnie tak, jakby miała zamiar zagadać jego bucowatość, bo podejrzewała, że wcale nie jest taki gburem, na jakiego się przy niej kreuje. Zdołał jednak wyśmiać jej upodobania co do słodkiej nugatowej latte i w pracy Debbie piła tylko americano, które zagryzała pączkiem z nadzieniem pistacjowym.
Przy jednym z takich zamówień spotkali w kawiarni Iana. Jak się potem okazało, brata Louisa. I Debbie, mogłaby przysiąc, że w momencie, w którym na jej horyzoncie pojawił się młodszy Hunt, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Nie była jednak głupia, nie wierzyła w komedie romantyczne i takie zauroczenie. Takie sytuacje nie miały miejsca. Nie w jej życiu. W końcu nie bez przyczyny miała wiecznie zainstalowanego Tindera i chodziła na te wszystkie nieudane randki, prawda?
Ten dzień nie różnił się niczym od poprzednich. No prawie. Bo Debbie szła zadowolona przez komisariat, w pełnym mundurze i z szerokim uśmiechem. Witała się z każdym, kogo mijała. Pozostało jej się wpisać na listę i pobrać kluczyki do radiowozu, bo mimo że samochód prowadził Louis, to ona zwykle pojawiała się na służbie pierwsza. Pobrała kluczyki od siwowłosej Vicky, zerknęła na numer radiowozu, który im się dzisiaj trafił i ruszyła do sali na parterze, gdzie zwykle odbywały się krótkie odprawy dla patroli.
Zajęła zwyczajowo miejsce w ostatnim rzędzie, z samego brzegu. No prawie. To jedno krzesło tuż obok niej zawsze należało na Louisa.
Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o tym, że po poprzedniej zmianie, pod budynkiem posterunku czekał na nią Ian. I doskonale wiedziała, że Lou nie był zadowolony, ale tym bardziej ciekawa była teraz spotkania z nim. Debbie potrafiła w profesjonalność, ale póki odprawa się nie rozpoczęła, pozwoliła sobie na to, aby odpłynąć myślami w pobliże osoby Iana.
Debbie