Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Lou


LOUIS HUNT

☯ 01.06.1995 w Nowym Jorku ➢ dziecko z bidula, bo domu rodzinnego nie chce wspominać, jedyne co wspaniałego dali mu biologiczni rodzice to o 4 lata młodszego brata ➢ funkcjonariusz NYPD od 7 lat ➢ zapoznany ze szczyptą dobra i z potęgą zła ➢ mówi za dwóch, jadłby za trzech, ale najważniejsze, że rozbawia całe towarzystwo, które go otacza.

Gdyby rozległe blizny przy sercu, pępku, lewym ramieniu i żebrach od przypalania papierosem dało się wymazać jak ślady po ołówku gumką, nie nazywałby biologicznych rodziców potworami, uzależnionymi od alkoholu i narkotyków. Nie dało się. Każdego ranka lub wieczoru zakładał koszulę nie po to, żeby wyglądać jak funkcjonariusz z plakatów rekrutacyjnych, tylko po to, by nie patrzeć na siebie jak na ofiarę. Odkąd pamiętał, przetrwanie było sztuką. Najpierw w domu, później na ulicy, aż w końcu w mundurze, gdzieś pomiędzy patrolem a procedurą. Jedyną rzeczą, której się bał, było to, że jego brat skończy jak oni. A może i gorzej.

Gdyby życie dawało drugą młodość, nie musiałby bać się własnego odbicia w lustrze ani budzić się w środku nocy z ręką przy kaburze. Może wtedy nie zgodziłby się na ten brudny układ, przymykanie oka na małe transakcje w zamian za nietykalność brata. Widział zbyt wiele dzieciaków rozjeżdzanych przez system i jeszcze więcej łamanych przez ulicę. Wiedział, że to, co robi, nie jest czyste, ale nie mógł pozwolić, by jego brat wpadł w tryby tej samej maszyny, którą sam oliwił raportami, podsłuchami i przymusowymi zeznaniami.

Gdyby ktoś zapytał, czy czuje się jak zdrajca, nie umiałby odpowiedzieć. Może dlatego, że granice zdrady dawno przestały być wyraźne. Każda akcja, każdy donos i każde ostrzeżenie dla brata zlewały się w jedno może tak będzie lepiej. Ale z tyłu głowy zawsze siedziała ta jedna myśl: że jeśli dziś nie uprzedzi, nie ostrzeże, jutro może zidentyfikuje go na stole sekcyjnym. W końcu rozsądniej nosić w kieszeni trochę wstydu niż dźwigać trumnę z jego ciałem.

Gdyby nie ona, nie miałby żadnego ujścia. Dawała mu to, czego nie dawało nic innego - bezpieczne piekło. Mógł się w niej zatracać, bez słów, gry i udawania. Nie potrzebował czułości, tylko tego, żeby zrzucić z siebie skórę gliny i zostać samym mięsem. W łóżku z nią nie było długich rozmów, tylko pot, zęby na szyi i jej paznokcie na jego plecach, jakby chciała go rozszarpać albo przytrzymać, żeby nie uciekł. I może właśnie dlatego wracał. Nie po ciepło. Po brutalną ulgę. Po to, żeby chociaż przez chwilę nie myśleć, kogo dziś wystawił, kogo sprzedał, kogo zniszczył w imię przypadku. Tam znikał cały. Przestawał być gliną i bratem. Istniały tylko jej drżące uda, dłonie ciągnące go za kark i szept ostry jak żyletka.

Pan powyżej jest chęcią powrotu po długiej przerwie na tego pięknego bloga. Strzeżcie się, od dziś Kerem Bürsin staje się najprzystojniejszym gliną w mieście. Lou to też zasługa głównie Mamy Muminka, ale i Liska wraz z Ice Queen, dzięki dziewczyny!

7 komentarzy

  1. [Hello, partner!
    Debbie zdecydowanie ma przystojnego partnera! Na pewno wszystkie mieszkanki Nowego Jorku będą do niego wzdychać, a ja już tuptam po ustalenia. ♥
    Dobrze Was tutaj z Louisem widzieć.]

    Debbie ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry! Czy ja już pisałam, że cieszę się, że przejęłaś Louisa? Pewnie tak, ale napiszę to raz jeszcze: bardzo cieszę się, że przejęłaś Louisa 💙 I już nie mogę doczekać się wątku pomiędzy braćmi!
    A tymczasem... Pierdol się, Louis.]

    nie pozdrawiam, IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam!💚
    Ale ładnie się nam rozrosła ta mała rodzinka dilerów🥹💚 Jestem po prostu dumna i nie mogę się doczekać kolejnych dramatów, które wyjdą spod naszych klawiatur! Ale przede wszystkim jak ja się cieszę, ze Cie tutaj widzę. Zresztą, sama dobrze wiesz, ze na Twój powrót czekałam od czasów Juliana i Miley🥹
    Louis wyszedł Ci świetny i jest przepiękny! Mam ogromna słabość do tego wizerunku. Liczę, ze dobrze będziesz się z nim bawiła. Mamy z Zane’m na was oko. 😜
    Baw się dobrze i… och, chodź coś napisać!💚]

    Sloane Fletcher, Sophia Moreira & Zane Maddox

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo fajnie Cię tutaj widzieć!
    Pan wyszedł klimatyczny maxxx! Trochę teraz strach się poruszać po mieście wieczorem, jak tu grasują takie podejrzane typki... Xd ale one są fajniutkie xD
    Zapraszam do którejś z swoich dziewczyn! Myślę, że Emma z bidula nam tu pasuje, bo zresztą kojarzy Iana! Świat jest mały!
    Dobrej zabawy, niech ten świat blogów znów Cię za zaczaruje 💖]

    Emma &Lily

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie było takiego miejsca na ciele Iana, które by go nie bolało. Kiedy leżał, to tylko na lewym boku. Tym samym, na którym tkwił, kiedy kopali go i okładali pałką, aż stracił przytomność. To dlatego prawa strona jego ciała była doszczętnie pokiereszowana, choć lewa także ucierpiała, bo Ian musiał bezwładnie przekręcić się na plecy, kiedy już go odcięło. A oni bili dalej. Wiedzieli, jak bić, żeby nie zabić. Wiedzieli, gdzie uderzać, a gdzie nie. W końcu nie rozłupali mu czaszki, co z łatwością mogliby zrobić i zrobiliby to, gdyby tylko dostali inne polecenie.
    Ian miał przeżyć wywiezienie w góry Catskills w bagażniku ich samochodu, a następnie brutalne pobicie. Nie tylko miał przeżyć, ale zgodnie z ich założeniem, ktoś także miał go znaleźć, ponieważ ci, którzy go bili, podrzucili mu czterysta gramową paczuszkę kokainy. Tę samą, która wypadła zza materiału jego kurtki, kiedy Iana podnosił strażnik leśny, który znalazł go nad ranem kolejnego dnia.
    Hunt miał to szczęście w nieszczęściu, że mężczyzna i tak mu pomógł. Że ani pobicia, ani niespodziewanego znaleziska nie zgłosił na policję. Pomógł Ianowi dostać się z powrotem do Nowego Jorku, a nawet zaprowadził go do kliniki, w której pracowała Olivia i która załamała ręce na jego widok, bo miała mieć o wiele więcej roboty niż ostatnim razem, kiedy Ian przyszedł z raną po cięciu nożem.
    Kilka dni po tym pobiciu, Ian nie wiedział dokładnie ile, ponieważ przez większość czasu spał, odezwał się do niego Louis. Napisał smsa, że muszą pilnie się spotkać, podał datę i godzinę. Ian z ledwością dotarł do magazynu opuszczonej fabryki przy wybrzeżu, tylko po to, żeby Lou przekazał mu coś, o czym Ian już wiedział. I po to, żeby zobaczyć Debbie.
    Była tam. Poszła za Louisem. Słyszała ich rozmowę. Jednakże kiedy Louis się oddalił, nie wyszła od razu za nim. Została na chwilę, wystarczającą do tego, żeby podejść do Iana i powiedzieć mu, żeby ten na siebie uważał. Być może dlatego, kiedy Ian z powrotem dotarł do mieszkania i wrócił do łóżka, w którym spędzał całe dnie, czekając, aż przestanie boleć, był spokojny. Nie wydawało mu się, by Debbie miała coś zrobić z nowo zdobytą wiedzą. Jednakże, nie mógł też mieć pewności. Nie przejmował się tym jednak, a nawet gdyby chciał się tym przejąć, nie potrafiłby. Ból wypełniał jego ciało i przyćmiewał umysł, a kiedy tego nie robił, bo zaczynały działać leki przeciwbólowe przepisane przez Olivię, Ian zasypiał.
    Obudziło go nie tyle nawet pukanie, co łomotanie do drzwi.
    — Ian, wiem że tam jesteś!
    Głos Louisa dochodzący zza drzwi był mocno przytłumiony, ale Ian i tak go poznał. Nie pomyliłby go z żadnym innym. Jęknął, trochę dlatego, że kiedy się poruszył, znowu wszystko zaczęło go boleć, a trochę dlatego, że nie chciało mu się gadać z Louisem. Walenie w drzwi jednak nie ustawało i Ian wiedział, że Lou sobie nie pójdzie. To dlatego zwlekł się z łóżka i powlókł do drzwi. Powoli i z wyraźnym trudem. Nie potrafił zgiąć prawej nogi w kolanie, ledwo był zdolny do tego, żeby na niej stanąć. Oberwał w to kolano pałką, kiedy go zgarniali i coś w środku musiało nie wytrzymać tego uderzenia, ale Ian nie zamierzał zgłaszać się do lekarza innego, niż Olivia.
    Dotarł w końcu do drzwi. Przekręcił zamek i otworzył. Popatrzył na Louisa jednym, lewym okiem, bo prawe było tak opuchnięte, że się nie otwierało.
    — Zamknij za sobą drzwi, jak będziesz wychodził — powiedział niemrawo w ramach przywitania, odwrócił się i zaczął kuśtykać z powrotem do sypialni. Nie miał na to siły. Nie miał siły na Louisa, miał więc nadzieję, że ten po prostu niedługo sobie stąd pójdzie i pozwoli mu dalej spać. Nie wiedział nawet, która była godzina i ile minęło czasu od ich spotkania w magazynie. Nie interesowało go to. Ani to, co robił tutaj Louis.

    IAN HUNT

    OdpowiedzUsuń
  6. [Co tu się zadziało?! Po zapoznaniu się z kartą Lou, stwierdzam po pierwsze, że bracia Hunt są diabelnie przystojni, po drugie, że są jak woda i ogień, totalnie inni, jakby ulepieni z dwóch glin, wow!
    Świetna kreacja postaci, dosłownie jakbym widziała blizny i czuła ciężar jego kompromisów ^^ Dałaś mu puls, głos i sprawiłaś, abyśmy spojrzeli na niego nie jak na mundur, lecz jak na człowieka uwikłanego w piekielnie trudny wybór. Każde zdanie niesie emocję, jest jakby obrazem, od dymu papierosowego przypalającego skórę, po pot i paznokcie na plecach, które są jego jedynym sposobem na ucieczkę od samego siebie.
    Dla mnie nie jest zdrajcą. Kto nie stanąłby murem za ukochanym bratem? Rozgrzeszymy go :D
    Sukcesów na blogu! I może dasz się zaprosić do wspólnego pisania?]

    NATALIE HARLOW and VANESSA KERR

    OdpowiedzUsuń
  7. Deborah Grayson była niesamowicie wdzięczna za to, że mogła jesienią rozpocząć pracę na siedemdziesiątym siódmym posterunku. Na Brooklynie. W Nowym Jorku. Kochała to miasto, które od maleńkości było jej domem i choć sporą część swojego dzieciństwa spędziła na nowojorskich przedmieściach, tak doskonale pamiętała życie na jednym z większych blokowisk — Queensbridge Houses.
    Kochała ten pęd, te wszechobecne światła, multum ludzi i wieczny gwar. Odnajdywała się w tym wszystkim, w tym chaosie, który jednak miał sens, więc nikogo nie powinno dziwić, że porzuciła ciepłą posadkę za biurkiem w nowojorskim ratuszu, a zdecydowała się na wstąpienie do akademii. Została funkcjonariuszką, kończąc kurs z jednym z lepszych wyników w swojej grupie. Problem polegał jednak na tym, że musiała dać z siebie znacznie więcej niż silniejsi, szybsi i więksi koledzy. Ze względu na swój niewielki wzrost była szykanowana. Z powodu rudych włosów nazywana wiewiórą. Przeżyła to wszystko, zaciskała zęby i brała kilka głębokich wdechów. Była ponadto.
    A potem trafił się on. Louis Hunt.
    Po okresie adaptacyjnym, który nie trwał zbyt długo po założeniu munduru po raz pierwszy, Debbie została przydzielona do patrolu z Louisem. A ten, nie dość, że nie oddał jej prowadzenia radiowozu, to w dodatku prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Strofował ją, upominał, odburkiwał na jej trajkotanie, ale Debbie się tym nie przejmowała. Zupełnie tak, jakby miała zamiar zagadać jego bucowatość, bo podejrzewała, że wcale nie jest taki gburem, na jakiego się przy niej kreuje. Zdołał jednak wyśmiać jej upodobania co do słodkiej nugatowej latte i w pracy Debbie piła tylko americano, które zagryzała pączkiem z nadzieniem pistacjowym.
    Przy jednym z takich zamówień spotkali w kawiarni Iana. Jak się potem okazało, brata Louisa. I Debbie, mogłaby przysiąc, że w momencie, w którym na jej horyzoncie pojawił się młodszy Hunt, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Nie była jednak głupia, nie wierzyła w komedie romantyczne i takie zauroczenie. Takie sytuacje nie miały miejsca. Nie w jej życiu. W końcu nie bez przyczyny miała wiecznie zainstalowanego Tindera i chodziła na te wszystkie nieudane randki, prawda?
    Ten dzień nie różnił się niczym od poprzednich. No prawie. Bo Debbie szła zadowolona przez komisariat, w pełnym mundurze i z szerokim uśmiechem. Witała się z każdym, kogo mijała. Pozostało jej się wpisać na listę i pobrać kluczyki do radiowozu, bo mimo że samochód prowadził Louis, to ona zwykle pojawiała się na służbie pierwsza. Pobrała kluczyki od siwowłosej Vicky, zerknęła na numer radiowozu, który im się dzisiaj trafił i ruszyła do sali na parterze, gdzie zwykle odbywały się krótkie odprawy dla patroli.
    Zajęła zwyczajowo miejsce w ostatnim rzędzie, z samego brzegu. No prawie. To jedno krzesło tuż obok niej zawsze należało na Louisa.
    Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o tym, że po poprzedniej zmianie, pod budynkiem posterunku czekał na nią Ian. I doskonale wiedziała, że Lou nie był zadowolony, ale tym bardziej ciekawa była teraz spotkania z nim. Debbie potrafiła w profesjonalność, ale póki odprawa się nie rozpoczęła, pozwoliła sobie na to, aby odpłynąć myślami w pobliże osoby Iana.

    Debbie

    OdpowiedzUsuń