Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Seems like there's something missing in me that the rest of the world has

Barricaded in the bathroom with a bottle of wine...
... Well, me and my ghosts, we had a hell of a time
Gilbert Minx
właść. Gabriel Gilbert Douglas — urodzony 13 XII 1985 roku w Detroit, Michigan — najstarszy z dzieci państwa Douglas, aktualnie nieutrzymujący kontaktu z żadnym z członków rodziny — nieco ekscentryczny właściciel i jedyny pracownik kameralnego kina w Queens — miłośnik filmów, w szczególności horrorów — zafascynowany zjawiskami paranormalnymi i wszystkim, czego nie da się wyjaśnić za pomocą logiki — w wolnych chwilach można go spotkać w okolicznych antykwariatach książkowych lub w zaciszu biblioteki — właściciel dwóch kotów o imionach Pearl i Creeper, adoptowanych z fundacji — hobbystycznie tworzy alternatywne plakaty wydanych już filmów — posiadacz skromnej kolekcji potencjalnie nawiedzonych przedmiotów, których właściwości można poddać wątpliwości, jako że zostały zakupione na platformie eBay — od czasu do czasu podróżnik — bezgranicznie oddany modzie z lat 20. i 30. XX wieku — palacz — powiązania

— Przestań się wygłupiać i chodź mi w końcu pomóc! — ostry krzyk matki wybrzmiał niczym wystrzał z pistoletu. 
Siedmioletni ciemnowłosy chłopiec zamarł, wpatrując się w stronę, z której zwróciła się do niego kobieta. W małych dłoniach ściskał plastikową różdżkę i pluszowego królika, a całą tę scenę obserwowała publiczność składająca się z puchatych maskotek i kilku starych lalek.
— Głuchy jesteś?! — rozgniewany głos rozbrzmiał ponownie, tym razem głośniej, sprawiając, że dziecko aż się wzdrygnęło. 
Delikatnie trzęsącymi się dłońmi zdjął z głowy czarodziejski kapelusz i z troską odłożył go na łóżko, a obok niego wylądowała złożona w kostkę satynowa peleryna w kolorze fioletowym. „Wielki Gabe”, bo tak właśnie lubił nazywać swoje magiczne alter ego, znowu stał się po prostu Gabrielem Gilbertem Douglasem – nieśmiałym chłopcem z wybujałą wyobraźnią, niezbyt kochanym przez rodziców, najstarszym z czwórki rodzeństwa, zmuszanym do pełnienia roli niańki dla najmłodszej siostry, a także do wykonywania w domu nadmiaru obowiązków, co odbijało się na jego ocenach w szkole. 
— Nienawidzę jej… — mruknął pod nosem, spoglądając na jedną z lalek siedzących w kącie pokoju. 
Ta konkretna podobno nazywała się Jade Evergreen, a przynajmniej tak powiedziała mu starsza kobieta, od której kupił ją na pchlim targu za kieszonkowe z całego miesiąca. Był prawie pewien, że dano jej takie imię ze względu na kolor oczy – pomimo poszarzałej porcelanowej twarzy z siateczką pęknięć i ubrudzonej przez lata sukienki, niewidzące tęczówki Jade pozostawały jaskrawozielone. Przez nieustanną konieczność pomagania rodzicom, młody Gilbert nie był w stanie nawiązywać wartościowych relacji z rówieśnikami, dlatego też lalka szybko stała się jego najlepszą przyjaciółką, której zwierzał się ze wszystkich swoich tajemnic, problemów, dzielił się z nią przemyśleniami na temat świata i to właśnie dla niej wystawiał magiczne przedstawienia. Gdyby nie Jade, prawdopodobnie zostałby przytłoczony ciężarem życia. 
— Ile można cię wołać? — warknęła szpakowata kobieta, kiedy Gilbert zszedł na dół. — Znowu marnowałeś czas na te swoje wygłupy?! 
Poczuł, jak otwarta dłoń uderza go w potylicę. Zacisnął usta w wąską linię, wiedząc, że z matką lepiej nie dyskutować. Milczenie już nie raz uratowało go przed gorszymi konsekwencjami nieposłuszeństwa. Z blatu kuchennego wziął miseczkę z ugotowanym groszkiem i podszedł do wysokiego krzesełka, w którym siedziała jedna z jego młodszych sióstr. Zaczął ją karmić, kątem oka cały czas spoglądając na krzątająca się w kuchni kobietę i wyobrażając sobie, jakie byłoby jego życie, gdyby jej nie było. 
Jeśli ktoś zapytałby go teraz o to, czy Dorothy Douglas zawsze była despotyczna, kontrolująca i zdystansowana emocjonalnie, nie byłby w stanie odpowiedzieć ze stuprocentową pewnością, jako że upływający czas zatarł pewne wspomnienia. Natomiast zapytany o to samo Gilbert-dziecko odparłby, że nigdy nie znał innej wersji własnej matki. Wspomnienia, w których otaczałaby go opieką, przytulała lub mówiła, że go kocha, najzwyczajniej w świecie nie istniały. Jej głos zawsze był ostry, dłoń uderzała mocno, a włosy upięte były w kok, wydłużający jej twarz i sprawiający, że niektórym kojarzyła się z barakudą. Ojciec Gilberta większość życia spędzał w pracy, ale z nim też nie miał żadnych pozytywnych skojarzeń. Można by rzec, że Clarence i Dorothy Douglas byli tą samą osobą w dwóch różnych ciałach. 
Mając osiemnaście lat, Gabriel wyprowadził się z rodzinnego domu, uciekając nocą przez okno swojego pokoju z zaledwie plecakiem na plecach i Jade Evergreen pod pachą. Było to tego samego dnia, kiedy jego matka w tragiczny sposób spadła ze schodów i trafiła do szpitala w stanie krytycznym, mając już nigdy nie wybudzić się ze śpiączki. Po wielu latach włóczenia się po różnych zakątkach kraju i podejmowania się wszelakich prac dorywczych, ostatecznie trafił do Nowego Jorku. Na tym etapie zerwał wszelkie kontakty z członkami swojej rodziny i zmienił imię, z Gabriela Gilberta Douglasa stając się Gilbertem Minx. Zgromadzone oszczędności z czasem pozwoliły mu wykupić na własność niewielkie kino w Queens, mające tylko jedną salę na dwanaście osób i stare, skórzane fotele. Na przestrzeni czasu rozbudziła się w nim miłość do wszystkiego, co paranormalne, więc założył konto na platformie eBay i zaczął skupować przedmioty uważane przez pierwotnych właścicieli za nawiedzone. 
Ma świadomość, że jego życie nie jest idealne – mieszka w niewielkim mieszkaniu nad kinem, czasami ciężko mu związać koniec z końcem i nie jest w stanie opłacić rachunków na czas – ale pomimo to chyba jest szczęśliwy i niewiele by zmienił. Tylko czasami, kiedy słońce już dawno ustąpiło miejsca księżycowi, a on leży w ciemności w łóżku i wpatruje się w sufit, wydaje mu się, że słyszy odgłosy spadania ze schodów i cichy chichot Jade Evergreen… 
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ─── 
Cytaty: Taylor Swift & Pearl (2022), reż. Ti West.
Wizerunek: David Corenswet
Po wątki zapraszam do komentarzy lub na maila - marstonverse@gmail.com, przygarniemy wszystko :)
Za stworzenie kodu do KP bardzo dziękuję Atramentowej! <3 

3 komentarze

  1. [Dzień dobry! Cześć i czołem! Podglądałam sobie kartę i jestem nią zachwycona. Zarówno rameczkami, wizerunkiem, jak i jej treścią. Mam w sumie nawet pewien pomysł na wątek, więc po prostu uderzę na maila, co by tutaj nie śmiecić. ♥
    Pozostaje mi życzyć udanego pomysłu na NYC, ciekawych wątków i nieustających przypływów weny. Baw się u nas i z nami dobrze! ;-)]

    Andrea Wilson, Debbie Grayson & Olivia Fitzgerald

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! :) Ale fajny pan, wszystko tutaj gra i wizerunek i treść! Ciekawy też mu zawód wybrałaś, myślę, że moja Sherilyn mogłaby być tam częstym gościem, bo zdecydowanie woli takie kameralne miejscówki, od tych zatłoczonych. No i poza tym, że jest fanką wszelakich romansideł, to i uwielbia historie pełne grozy!
    Baw się z nim wspaniale i w razie chęci zapraszam do siebie :)]

    sherilyn blossom

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, bardzo mi miło! Cieszę się na wspólny wątek :D
    Mam jakiś tam zalążek pomysłu na ich relacje i posłałam Ci maila. :)]

    sherilyn blossom

    OdpowiedzUsuń