Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pamela Roberts. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pamela Roberts. Pokaż wszystkie posty

2188. Będziemy cierpieć tak mocno, jak mocno płonął płomień naszej miłości

         Opuszczone aż do samej podłogi złoto-brązowe zasłony. Wciąż nieuprana firanka. Zaciągnięte szczelnie rolety. Cień światła padający z lampy naftowej ustawionej na półce tuż obok pokaźnej kolekcji książek z różnych gatunków literackich. Skulony mężczyzna na sofie mającej kształt muszli z odłożonymi w pobliżu okularami w czarno-granatowych oprawkach, przechylił kolejny kieliszek cytrynowej nalewki, wykonanej z jeszcze jej żywą obecnością w tym mieszkaniu. Przełknąwszy mocny alkohol, wsunął na nos okulary i ponownie odzyskał ostrość obrazu, nie dostrzegając nigdzie tej, która byłaby teraz jego żoną, a nie tą, co go nieumiejętnie porzuciła. Odwrócił wzrok od ramek ze zdjęciami; na pierwszym z nich była jedynie jego dziewczyną, na drugim mógł nazywać ją narzeczoną, a na trzecim miała za równych sześćdziesiąt dni przetańczyć z nim całą noc i uszczęśliwić od początku do końca. Nie potrafiwszy zwalczyć patrzenia w ciemne oczy, na kruczoczarne włosy i kobiecą sylwetkę, z hukiem schował ramki do szuflady i usiadł przy włączonym od kilku godzin laptopie. Kursor myszki wciąż migał, przypominając o nierozpoczętej wiadomości. Wiedział, że nie zapomni napisać, ale przytrzymując się fotela, wyszedł na balkon, żeby nie tylko zapalić, a przede wszystkim zaczerpnąć mniej dusznego, nie aż tak bardzo przepełnionego upałem powietrza.

Memphis, 30 lipca 2022 roku, godzina 2:44

Twojego kochanego taty nie traktowałem jak przyszłego niepotrzebnego teścia, lecz jak drugiego najlepszego pod każdym względem ojca. Kiedy było mi daleko do domu i niestety nie miałem możliwości codziennie widzieć rodziców, tak jak ty mogłaś w każdej chwili przespacerować się do taty, to wybierałem się tam często z tobą, bo nigdy nie odczułem, żebym był niechcianym gościem. Traktował mnie jak syna, a nie chłopaka, który niepotrzebnie zawrócił w głowie najukochańszej córce. Lubiliśmy się. Widziałem też, że rodzina jest dla niego najważniejsza, dlatego nie uwierzyłem w odwołany lot i nie zrozumiałem jego nieobecności na pogrzebie twojej babci. Niechętnie podszedłem również do tego, że chce odbudować chłodną relację z żoną i zamiast ze służbowych spotkań w Nowym Jorku, wrócić do Memphis, to wybrał pobyt u Fallon. Wtedy pomyślałem, że nie chce być sam w najważniejszym dniu naszego życia. Nigdy nie przypuściłbym, że chodzi o spowodowanie przez niego tragicznego wypadku… 

Mimo to wciąż zastanawiam się, dlaczego?! Mogłaś mi powiedzieć, przecież nie skreśliłbym twojego ojca. Nie straciłby szacunku, którym od początku go obdarzałem. Do ołtarza poprowadziłby cię w zastępstwie mój tata i zrobiłby to z największą przyjemnością. Zostałabyś siostrą dla mojego rodzeństwa, bo wiesz dobrze, że wszyscy jesteśmy sobie bliscy i nie ma żadnych nieporozumień z osobami, które dołączają do naszej rodziny. U nas zasada jest jedna. Kawa na stół i żyjemy ze sobą w zgodzie…

Wszyscy za tobą tęsknimy. Dzieciaki, które miały w tobie mega fajną ciocię, nie rozumieją, dlaczego wczoraj nie mogły bawić się na weselu, a młodzież posądziła mnie o zdradę albo o to, że mega fajny wujek wywinął inny straszny numer. Wystarczyło po prostu przełożyć uroczystość. Ostatnio dużo spadło na twoją głową, ale nie musiałaś uciekać…

Co ja ci takiego zrobiłem? Trzeba było żyć dla siebie, a nie pozwolić, żeby rządził tobą strach. Nigdy nie poznamy przyszłości, ale wiem jedno, cokolwiek by się nie działo, za pięćdziesiąt lat też byłabyś moją żoną. Małżeństwo jest dla mnie świętością.

Cóż, zamiast mężem, wciąż jestem starym kawalerem do wzięcia, co? Może to czas ruszyć się z mieszkania, którego nie opuściłem już od dwóch tygodni i pójść na całość… Siedzę i gapię się w ścianę, zamiast tańczyć z tobą do ulubionych piosenek i patrzeć, jakie szczęście mnie spotkało, odkąd zostaliśmy sobie przedstawieni…

Twój J.


— Wujek! - Usłyszał głos Amelii około czwartej trzydzieści i wszedł do salonu, już wewnątrz wypuszczając ostatni dym z ust. Odłożył elektronicznego papierosa na stolik obok kieliszka i zobaczył, jak siedemnastoletnia córka jego brata przygląda się wypitej do połowy pięćsetmililitrowej butelce. — Naprawdę? Obiecałeś nie zatapiać smutków w alkoholu. - Wrzasnęła i zabrała szkło, którego zawartość wylała do umywalki w łazience. 

—  Twój dziadek powiedziałby, że popełniasz grzech. Nie można niczego marnować, a ty wylałaś coś, co on z chęcią wypiłby podczas rodzinnego spotkania. 

— Mój dziadek przede wszystkim chciałby, żebyś wziął się w garść. Rozumiem złamane serce, ale ty nawet nie masz pewności, czy Pamela, kiedykolwiek wróci. Nam wszystkim na tobie zależy, a ja nie po to przyjechałam, żeby widzieć, jak spadasz na dno. Na twoim miejscu przeprowadziłabym gruntowny remont lub sprzedała to mieszkanie. Tu za dużo elementów przypomina ci o niej, nawet głupie łóżko. 

Spojrzał bez emocji w stronę otwartych na rozcież drzwi od sypialni. Ani kołdra, ani poduszka nie pachniały już jej intensywnymi perfumami, żelem do kąpieli, peelingiem cukrowym, balsamem do ciała i odżywką do włosów. Amelia miała rację. Patrząc na łóżko, zobaczył, jak leżą tam, śmiejąc się z kolejnej odsłony kabaretu; jak oglądają bez przerażenia horror; jak pobudzili w sobie smykałkę do sprzedaży, wystawiając kolejne ubrania na Vinted i na koniec przed oczami pojawiły mu się wspomnienia wszystkich namiętności. Zamknął oczy, a w głowie usłyszał jej zmysłowe jęki oraz ciche skrzypienia łóżka. O niej nie da się zapomnieć… 

— Rozumiem ją, wujek. Też bym uciekła od Philippe, gdybym na własnym ślubie miała być sama, otoczona obcymi ludźmi z rodziny narzeczonego. Tata jest dla mnie wszystkim, więc gdyby poszedł odsiadywać wyrok, nie chciałabym się bawić na weselu. Mama również dużo pracuje, kształcąc niezainteresowanych studentów, ale czekałabym na jej prawdziwą obecność. Z kolei babcia ma żyć wiecznie, bo wtedy nie ma mowy o tym, żebym za kogoś wyszła. Pamela musiała być bardzo samotna. Ty jesteś świetny pod każdym względem. Umiesz słuchać, mówić tym kojącym głosem, zabawić największego nudziarza, ale zrozum, choćby cię kochała najbardziej na świecie, tak jej serce wyrywało się do ludzi, z którymi była związana od dzieciństwa.


Nowy Jork, 26 sierpnia 2022 roku, godzina 20:06

Jak ty nic nie rozumiesz! Miałabym przy sobie TWOJEGO tatę, TWOJĄ mamę, TWOJE rodzeństwo i ICH dzieci, a ode mnie nie byłoby NIKOGO! Czułbyś się wspaniale w tym jakże ważnym dniu, gdybyś nie miał przy sobie SWOJEJ rodziny?! Wiem, że byłam dla nich ważną osobą, ale to nie to samo, kochanie… 

Źle zrobiłam. Biję się w pierś i wyznaję, że to wszystko to moja bardzo wielka wina. W niczym nie zawiniłeś. Nie bierz tego personalnie. Wiem, że pomyliłam lokalizację i datę. Po prostu inna dziewczyna weźmie z tobą ślub. Inna dziewczyna będzie trzymać cię za rękę. Inna dziewczyna zacznie mówić, że cię kocha. Inna dziewczyna będzie zasypiać w twoich ramionach. Inna dziewczyna urodzi wam dzieci, dopełniając w ten sposób wasz rodzinny obrazek. Ale! Ja żadnego mężczyzny nie pokocham tak jak ciebie i żaden mężczyzna nie obdarzy mnie taką miłością, jak ty… 


Twoja na zawsze P.


Memphis, 26 sierpnia 2022 roku, godzina 20:36

Czekałem niemal miesiąc na to, aby dowiedzieć się, że z inną dziewczyną spotka mnie to, co razem planowaliśmy?! Nie boli cię serce? Sugerujesz mi budowanie szczęścia z kimś, kto nawet w 1% nie będzie przypominał ciebie… Dziękuję za ten kalejdoskop emocji. Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą, plącze nam nogi i mówi idź… 

A mimo to godzę się z twoim ignorowaniem mojej osoby. Kupiłaś czekoladowy tort urodzinowy, pomyślałaś życzenie i zdmuchnęłaś za narzeczonego świeczki? Jak bawiłaś się na ślubie i weselu bez męża? W rocznicę zaręczyn spojrzałaś dłużej na pierścionek, czy może wcale go nie nosisz?

Nie musisz odpowiadać. Kocham Cię i wiedz, że będę czekał na tą samą dziewczynę przez tydzień, miesiąc, rok, a może i przez następne długie dekady… 

Na ciebie warto czekać!

Twój J.


Nowy Jork, 19 listopada 2022 roku, godzina 12:10

Otrząśniesz się z tego, gwarantuję ci. Nie jesteśmy na wiecznie przypisani uczuciowo jednej osobie, bo gdyby tak było, to po pierwszej miłosnej relacji, nie byłabym zdolna spojrzeć na innych mężczyzn, a spojrzałam na kilku przed tobą i przede wszystkim na ciebie. Nie wiem, może nie ułożę już sobie nigdy życia, tak jak miałam je poukładane z tobą, co do milimetra, ale nie mogłam zostać, bo kto wie, czy nie uciekłabym sprzed ołtarza albo nie zniszczyłabym naszego małżeństwa, prosząc o rozwód. Straciłam tak wiele i na własne życzenie wypuściłam z rąk moje ostatnie szczęście umieszczone w twojej osobie. 

Wczorajsze osiemnaste urodziny Amelii pozwoliły mi zobaczyć cię szczęśliwego. Uśmiechasz się na wszystkich zdjęciach. Musiałeś być najprzystojniejszym wujkiem wśród gości, a w bordowo-śliwkowym garniturze mógłbyś chodzić codziennie. Dobrze było zerknąć na znajome twarze, ale choćby świat miał skończyć się jutro, zostanę tu, gdzie jestem anonimowa, a nie tam, gdzie dla niektórych byłam nastoletnią buntowniczką, policjantką, właścicielką butiku czy córką tej zdolnej pani doktor, co uratowała życie stryjecznego brata szwagierki byłego teścia.

Nie mogę trzymać cię w wiecznej rezerwacji. Nasze nadawanie na wspólnych falach zostało zerwane. Nie gnębijmy się nawzajem i podarujmy sobie święty spokój. 


Twoja eks. Po prostu Pamela Roberts.

 

Memphis, 21 listopada 2022 roku, godzina 3:25

Do końca roku pozostało czterdzieści dni. Nie pozbierałem się od lipca, więc przypuszczam, że do ostatniego dnia grudnia niespecjalnie zmienię puste życie o sto osiemdziesiąt stopni. Czym mam je wypełnić? Źle zadałem pytanie, kim mam je wypełnić, żeby w końcu było tak samo głośne, pozytywne i zwariowane? 

Osiemnaste urodziny Amy były pierwszą uroczystością, na którą w końcu poszedłem jako singiel. Oczywiście nie ominęły mnie wścibskie pytania ze strony dalszej rodziny. Tylko, zamiast się tłumaczyć, po prostu mówiłem, że postawiłem na siebie, kiedy oni wciąż zadzierali nosa i próbowali wyznaczyć winnego. Ciebie lub mnie. Nie pozwoliłem im na to, aby powiedzieli jakiekolwiek złe słowo na osobę, która przez długi czas mnie uszczęśliwiała. 

Co się stało, już się nie odstanie. Żadna ilość analizowania nie zmieni przeszłości i nie mogę zatruwać tym każdego nowego dnia, pracy czy jakiejkolwiek przyjemności. 

Muszę jeszcze dojrzeć do tego, żeby nie wnosić przeszłości w przyszłość. Tylko nie umiem. Nie nadszedł na to odpowiedni czas. Z naszym sąsiadem, mężem pani Lucy spędzam niemal każde popołudnie. Obaj leczymy swoje złamane serca. Wiesz, to bardzo inteligentny i zabawny człowiek. Chyba robi za mojego anioła stróża w Memphis, kiedy nie mam przy sobie bliskich.

Nawet odważyłem się wyjść przedwczoraj na łyżwy, ale niestety więcej się naoglądałem innych, podziwiając ich talent, niż uczestniczyłem w nauce. Za dużo pieniędzy wydałem na leczenie ortodontyczne, żeby stracić wszystkie zęby!

Wierzę, że małymi kroczkami dojdę do celu. Do spokoju i nietęsknienia. 


Jeszcze twój J.

Nowy Jork, 6 grudnia 2022 roku, godzina 17:22

Ty i łyżwy? Brzmi abstrakcyjnie, ale dobrze wiedzieć, że próbujesz nowych rzeczy. Chciałabym w końcu doczekać się chwili, w której widząc gdzieś twoje posty czy nowe zdjęcia, przyjrzę się temu tylko przez moment, dam polubienie i przejdę do codzienności, jakby nic specjalnego się nie wydarzyło, ale jeszcze się tego nie nauczyłam. Wzdycham do tych zdjęć, zazdroszcząc samej sobie, że taki przystojny mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Te niebieskie oczy mnie rozbrajają, a nie powinny. 

Oboje zaczniemy robić postępy! Wyleczymy się z tej zakończonej miłości, wierzę w to! Dlatego też od nowego roku zaczynam terapię. To jeden z najlepszych specjalistów w mieście, więc muszę swoje odczekać, nim dojdzie do pierwszej wizyty. Potrzebuję tego. Oczyszczenia i zrozumienia siebie. Będę jeździć tam dwa razy w miesiącu. Zrzucę nareszcie wszelki ciężar problemów i może jednak wyjdzie, że nie jestem najgorszą osobą na świecie. Inaczej zostanę zagryziona przez wyrzuty sumienia. 

Będzie dobrze, naprawdę! 


Pamela.

Memphis, 2 stycznia 2023 roku, godzina 19:04

Ostatecznie stwierdzam, że Nowy Jork nie jest stworzony dla mnie. Wielbicielko ciszy i natury, wciąż nie wierzę, że się tam tak doskonale odnajdujesz, ale na własne oczy widziałem, że śmiało mogłabyś zostać też przewodniczką po mieście, które nigdy nie zasypia. Dziękuję, że mogliśmy ubrać choinkę na wynajmowanym poddaszu. Dziękuję, że przyjęłaś zbłąkanego wędrowca do stołu. Dziękuję, że w Sylwestra nie musiałem prezentować się w idealnie skrojonym garniturze, czekając na ciebie w balowej sukni, a po prostu nadmuchaliśmy cztery balony; dwie dwójki, zero i trójkę, strojąc się w jednakowe piżamy z przytulającymi się piernikami oraz napisem XMAS COOKIE. Dziękuję za wypicie najbardziej musującego szampana i pocałunek trwający od dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt dziewięć aż do pierwszej minuty po północy. Na końcu podziękuję za każdą naszą noc. Twoja bliskość przez tych dziewięć dni była mi potrzebna jak świeży powiew powietrza, ale jednak i tak najważniejsze były wszystkie rozmowy przeprowadzone w cztery oczy, a nie za pomocą maili. Trzeba raz na zawsze zamknąć przeszłość. Trzasnąć drzwiami i już na ciebie nie czekać. Teraz czas udać się do bajki, idylli i wsi. Po prostu do domu rodzinnego. 

J. 


W zeszłym roku nie musiała stroić się na żadną sylwestrową, magiczną noc. Spędziła ją z człowiekiem, który był dla niej wybawieniem, tlenem, najcenniejszym skarbem i największym pożądaniem. Z mężczyzną, którego usta idealnie dopasowały się do jej ust. Jego dłonie przecudownie nie błądziły po jej ciele, bo przez te lata trwałego związku znały upodobania i ani razu nie musiała mu przypominać, gdzie i w jaki sposób ma ją dotknąć. Te błękitne, wręcz lazurowe tęczówki umiały odgadnąć każdą niewypowiedzianą myśl i spojrzeć tak, aby w środku mroźnej zimy, poczuła wzrastanie temperatury, jakby w jednej sekundzie mogła teleportować się do miejsc, w których trwało wieczne lato. 

Lubiła go. Kochała bez pamięci. Miała kilka relacji za sobą, ale jemu jedynemu zaufała na tyle, żeby przyjąć oświadczyny, planować ślub, a także nie zaciągać go do licznych hoteli, lecz bawić się z nim w najprawdziwszy dom w wynajmowanym mieszkaniu. Dała mu się oswoić. Wyznała wszystkie sekrety, a gdyby prowadziła pamiętnik, pozwoliłaby temu mężczyźnie mieć do niego ciągły dostęp. To z nim chciała założyć rodzinę, jakiej nigdy nie miała, bo uważała, że małżeństwa na odległość mają prawo bytu, ale jak z kimś żyć, kiedy w ogóle nie ma się ochoty na powroty do domu? Wiedziała, że jego nie zaniedbałaby, jak matka tatę, jednak geny się dziedziczy i nie miała pewności, czy nie zamieniłaby się w najbardziej zobojętniałą osobą na świecie. 

Dzisiaj nie zachowała żadnych zdjęć. Chciała go zapomnieć i pozwolić łzom na wyschnięcie, które z rana płynęły po bladych policzkach, kiedy wszystkie fotografie usuwała zewsząd tak, aby już nigdy nie mieć do nich powrotu. Wymazała z pamięci ważne daty. Nie chce patrzeć w niebo i wiedzieć, że pod tym samym niebem on świętuje kolejne urodziny, imieniny czy może wspomina ją w rocznicę rozpoczęcia związku, czy powiedzenia tak. Usunęła wszystkie wiadomości, żeby nie wracać do chwil, kiedy rozpływała się na widok każdej litery, dołączonej emotki czy wykrzykników, którymi najczęściej kończył zdania. 

W błękitnej sukni tak długiej, że ostatnie milimetry materiału będą z początku dotykać suchych chodników na ulicy, ale i parkietu umieszczonego na sali, gdzie równo o osiemnastej miała odbyć się sylwestrowa zabawa, poprawiła cienkie ramiączka zarówno od tej kreacji, jak i założonego pod nią białego body. Lubiła eksperymentować z modą i chciała dobrze wyglądać, ale najlepiej tak, aby żadna z zaproszonych kobiet nie mogła powielić nieświadomie jej stroju. Inna założyłaby bieliznę, aby ją szczegółowo ukryć. Pamela nie kierowała się oklepanymi schematami, więc zamiast przezroczystych ramiączek, ujawniła większość tego, co miała pod sukienką. 

Nudziakową szminką ostatni raz podkreśliła kształtne usta i zarzuciwszy do tyłu długie włosy, wysiadła z taksówki i poszła pod adres, w którym znała nie tylko właściciela mieszkania, lecz i jego ukochaną czworonożną przyjaciółkę, a także bardzo ciekawską, młodszą siostrę. Nim dotknęła dzwonek przy drzwiach z numerem dwudziestym szóstym, przeczytała ostatni raz sporządzonego z samego rana maila, w którym dodała jedynie kosmetyczne poprawki. Chciała zakończyć ten rok podsumowaniem dla niego. Ostatnią wiadomością. Czymś, co byłoby pożegnaniem, kiedy w styczniu chwilę po północy tak czule witali nowych dwanaście miesięcy. Wysłała i po chwili zamiast niego, zobaczyła inną, ale dobrze znajomą męską twarz. 

— Masz w oku to spojrzenie Jamesa Deana. Wyglądasz jak grzech tej nocy, Rhys. 


Nowy Jork, 31 grudnia 2023 roku.

Myślę, że Wielkie Jabłko też nie jest stworzone dla mnie. Było mi tu na początku bardzo źle. Nie umiałam się odnaleźć. Wszystko mnie przytłaczało, począwszy od ciągłego dźwięku klaksonów, skończywszy na wielkich podświetlonych banerach. Teraz zdążyłam przywyknąć do tego miejsca. Jakoś się kula i to ja dziękuję, że wtedy ze mną byłeś. Pierwsze święta tutaj spędziłam niesamotnie, a z najlepszym człowiekiem, który chodzi po tym świecie. Ponownie poczułam magię świąt. Były pełne ciepła, miłości, naszych niedojrzałych wygłupów i też potrzebnego nam milczenia.

To miejsce pozwoliło mi rozwinąć skrzydła. W Memphis wątpię, że podkładałabym głos w podcaście kryminalnym, uczyła ludzi poprawnej resuscytacji czy znowu wróciła do pracy związanej z modą, chociaż Jamesowi przekazałam, że jeśli kiedyś z Gaią zechcą się tu przeprowadzić, to na pewno założę mundur, bo byłoby dobrze znowu być dobrym gliną przy złym policjancie, który siał strach wśród łamaczy prawa. 

Terapia dużo mi dała. Cierpię na nullofobię. Towarzyszy mi lęk przed odrzuceniem. Mam nieuzasadniony strach przed wchodzeniem w bliskie relacje z innymi ludźmi i wiedz, że to nie ty byłeś czemukolwiek winny, bo kiedy babcia umarła i tato poszedł odsiadywać wyrok, tak zostałam na tym świecie bez osób, które były przy mnie zawsze. Dlatego też bałam się, że stracę ciebie, więc wolałam wziąć nogi za pas i zwiać. 

Raczej nie nadaję się do tworzenia związków. Poprzednie relacje były płytkie. Z tobą przeżyłam coś wyjątkowego i niecodziennego. Nie zapisano mi w życiorysie świętości małżeństwa i posiadania dzieci. To chyba sprawka Fallon. Dla mojej matki rodzina była pomyłką, więc lepiej będzie, abym nigdy nie miała męża i słodkich maluchów.

Ten rok był chaotyczny. Poznałam Nico. Syna ludzi, których mój ojciec zabił. Pomogłam mu znaleźć tymczasową pracę, ale i jemu muszę wyznać prawdę o tym, kim jestem… Przeżyłam napad na bank, gdzie zabito dwie osoby, a dwóch nastolatków popełniło samobójstwo, ponieważ woleli stracić życie, aby prawdziwym przestępcom poprzez zastraszenie zakładników, udało się wyjść na wolność i wtopić w nasz tłum. Przy okazji zeznań i tworzenia portretów wyszło, że od dawna są uznani za zmarłych. Rozpłynęli się jak kamfora… 

Z bardziej pozytywnych ciekawostek ścigam się na torach już jako Pamela. Organizują nareszcie damsko-męskie zawody, dzięki czemu nie udaję mężczyzny w przebraniu i idealnie dobranej peruce. Lubię tę adrenalinę i dźwięk pędzących wyścigówek. Ta cząstka chłopczycy nigdy ze mnie nie wyjdzie. Pogodziłam się też z Vanessą i Dorothą. Mam od nich całkowite wsparcie i wiem, że to przyjaciółki, które są ze mną na dobre i na złe. 

Natomiast dzisiaj daję szansę komuś innemu. Wątpię, że będzie kimś więcej niż przyjacielem, ale to on wybronił mojego ojca, który zamiast dożywocia, wyjdzie na wolność w dwa tysiące czterdziestym siódmym roku. Mam to szczęście, że trafiam na dobrych ludzi, Rhys to człowiek bez widocznych wad.

Na koniec dodam, że nie ma przypadkowych spotkań w życiu - każdy napotkany człowiek jest albo lekcją albo sprawdzianem, albo prezentem. Ty byłeś tym ostatnim. Jestem wdzięczna za ciebie. Słodkiego, miłego życia, J!

Żegnaj. 

Mel.


W zeszłym roku nie nagrzewał parownicy, aby pozbawić krystalicznie białą koszulę wszelkich zagnieceń. Wypastowane pantofle stały w przedpokoju, a nad nimi na uchwycie od szafy zawiesił wieszak z szarą marynarką w kratkę i przełożonymi czarnymi, prostymi spodniami. Wewnątrz pachniało rozpalonym kadzidełkiem i użytymi właśnie perfumami o nutach zapachowych złożonych z kwiatu pomarańczy, cytryny, rozmarynu, gałki muszkatołowej, kolendry, lawendy, geranium, kardamonu, liczi, fasolki tonki, drzewa tekowego oraz wetywerii. Odłożywszy czarną butelkę perfum na przeszkloną półkę pod lustrem, nakrył szczelnie srebrną zakrętkę i jeszcze raz spojrzał na siebie w odbiciu. Kiedy ostatni raz szykował się na randkę z inną kobietą, niż Pamelą? Nie pamiętał. Oś czasowa zupełnie mu się zatarła, bo miał wrażenie, że z Roberts spędził całe swoje dotychczasowe życie. 

Przed ślubem miał stuprocentową pewność, że będą z sobą do grobowej deski; że co Bóg złączył, to żaden człowiek nie rozdzieli. Był jej wierny i ona jemu była wierna, ale nie mógł zmusić ją do tego, aby wróciła do Memphis i układała tu takie życie, jakie tylko dla niego byłoby przepełnione perfekcją. Chciał jej szczęścia, więc wolał zrezygnować z uczucia, niż uwięzić kogoś przy sobie. Powoli nie spędzał każdej wolnej chwili na myśleniu o Mel. Wykreślał ją skutecznie z pamięci. Jego serce zabiło mocniej na widok innej kobiety. Uruchomiło się, jakby pozbawił je wirusa czy stałego zablokowania i nareszcie uznał, że nie tylko on, a wielu mężczyzn przechodzi przez rozstania, po których nie wracają w ekspresowym tempie do normalności. 

Wyjąwszy z wazonu bukiet kolorowej gipsówki, zaczesał ciemniejszy kosmyk włosów na ten bardziej posrebrzony i zatrzasnął nie tylko drzwi od mieszkania, ale i całej przeszłości. Nie będzie żadnej Pameli. Podczas zasypiania, kiedy usłyszy syrenę policyjną, nie wyskoczy z łóżka, obserwując pędzący radiowóz. Od spotkania z przyszywaną wnuczką sąsiada dzieliło go jedno piętro. Jakieś szesnaście schodów. Przystanął na którymś z nich i po otrzymaniu powiadomienia przeczytał wiadomość dwa razy. Myśleli identycznie mimo trwałego rozstania. On też przygotował dla niej podsumowanie swojego roku. Ostatniego, który zaczęli razem i właśnie kończyli go nieco wcześniej niż punktualnie o północy. Dlatego dopisał kilka zdań po tym, co ujrzał i wysłał to, co do tej pory spoczywało w wersji roboczej, uciskając jego serce i duszę. 

— Piękna, Lucky wyszczekał mi w tajemnicy, że gipsówka to ulubione kwiaty anioła o nogach sięgających nieba. Oddam cię dziadkowi dopiero w nowym roku. A teraz zapraszam, zapomnijmy się.

Memphis, 31 grudnia 2023 roku.

Minął mi dziesiąty rok w tym mieście. Nie chcę się stąd wynosić. Jest mi tu jak w raju, może nie mam przed sobą pól, rozwiniętych maków, słoneczników, działki z drzewkami owocowymi i widoku na starą huśtawkę, która nie wytrzymała ciężaru mojego, siostry i brata, ale dopiero kiedy potrzebuję wyciszenia, to uciekam na wieś. Już teraz nie mam gdzie chodzić. Nie dostaję zaproszeń od twojej babci, ale często odwiedzam ją na cmentarzu. Byłyście bardzo do siebie podobne. Jej oczy na portrecie są twoimi oczami. Nie mam też prawie teścia, z którym rozmawiałem o polityce, prawie czy tajnikach związanych z łowieniem ryb, ale myślę o nim i mam nadzieję, że jednak wyjdzie wcześniej za dobre sprawowanie. 

Moje zmiany nie są aż tak wielkie jak twoje. Wyremontowałam mieszkanie od podstaw i to zupełnie sam. Skułem wszystkie płytki, wybrałem nowe kolory ścian, kupiłem meble i inne akcesoria. Wymieniłem też panele na parkiet. Twoje rzeczy oddałem Vanessie i Dorothcie. Metraż przeszedł metamorfozę od a do z. Przynajmniej żaden element nie przywołuje mi naszych wspólnych wspomnień. Zapachniało nowością i kiedy wchodzę tu po pracy, wciąż mam wrażenie, jakbym kupił nowe lokum, ale szybko dochodzę do wniosku, że dalej jestem w tym samym miejscu, kiedy na klatce schodowej mijam znajomych ludzi. 

Jak wiesz, udało się oczywiście sprzedać nasz samochód, a chociaż miało to miejsce wiosną, dopiero miesiąc temu znalazłem odpowiedni model. Perełka, przez co częściej stoi na parkingu podziemnym, ale mam motywację do wykręcania większej liczby mil na rowerze. Przechodzę ostatnie szkolenia w pracy. Zaraz po nowym roku mam dwa wyjazdy, po których awansuję i przejmę stanowisko, na którym w pełni będę spełniał się zawodowo. 

Idę za chwilę na pierwszą imprezę z osobą towarzyszącą. To ta dziewczyna, która skradła serca pana Oscara i świętej pamięci pani Lucy. Nie miała nigdy swoich prawdziwych dziadków przez to, że ani nie poznała ojca, ani też nie wiedziała, skąd wywodzi się jej mama, skoro pani Eva do pełnoletności była bez przerwy w domu dziecka.

Przy długonogiej czuję się niski. Mam nadzieję, że nie założy szpilek, bo serio będzie wyższa. Trochę jak na złość też ma ciemne włosy, czarne oczy, ale kiedy na nią patrzę, nie mam wrażenia, że jakimś cudem rozmawiam z tobą. 

To z nią byłem wtedy na łyżwach. Miało się na tym skończyć, ale życie jest na tyle krótkie, że trzeba czasami zaryzykować i to tak naprawdę będzie nasza pierwsza randka. Ona też skradła moje serce. Charlize jest tancerką. Nie będę podpierał ściany. Prowadzi lekcje indywidualne z pierwszego tańca. Uczy młodzież fokstrota, rumby, samby i bachaty, a od miesiąca udziela zajęć z pole dance. Posiada najwyższą i międzynarodową klasę S. Jest bardzo utalentowana. 

Udanego Sylwestra z Rhysem! Trzymaj się. I naprawdę jestem cholernie dumny, że nie uciekłaś z tej terapii. Inaczej przyleciałbym do Nowego Jorku, karmiąc cię znienawidzonymi marcepanowymi słodyczami, a wiedz, że od bliskich na święta dostałem ich mnóstwo. Nie musisz być w związku, aby korzystać z życia. Dbaj przede wszystkim w pierwszej kolejności o siebie.

Dobrze było być twoim narzeczonym. Za to mężem zostanę innej dziewczyny. 

Żegnaj. 

Jakub.


❤❤❤


Tworzyłam tę notatkę od końca listopada i chciałam przywędrować z zakończeniem przeszłości P&J na początku nowego roku. Zamiast tego przybywam w przeddzień naszego święta, kobiety! Dla nowych osób dorzucam link do pierwszej części (początek) i z tego miejsca pragnę podziękować za komentarze i miłe słowa pod tamtym postem. Może i nie wszyscy będą w stanie zrozumieć postępowanie Pameli, ale i takie skomplikowane przypadki muszą chodzić po blogowym świecie.

Za dobrnięcie do końca przesyłam MIŁOŚĆ! W tytule: Éric-Emmanuel Schmitt.

2184. Zima smak ma twoich ust

  Lipcowy ciepły deszcz nieprzerwanie od kilku godzin ozdabiał ulice Memphis. Mieszkańcy chowali głowy pod ogromnymi parasolami o przeróżnych kolorach lub ukryci w kapturach, próbowali na pieszo dotrzeć do punktu docelowego. Kierowcy subtelniej hamowali przy sygnalizacjach świetlnych, przejściach czy wtedy, gdy dany znak drogowy nakazywał utrzymanie odpowiedniej prędkości. Jednym z podróżujących z pracy do domu był mężczyzna siedzący wygodnie w szarej pięcioosobowej Skodzie Karoq, gdzie uważnie obserwował ruch wycieraczek, słuchając najnowszych informacji o tym, co w przeciągu ostatniej doby wydarzyło się w mieście. Tyle że jego jak zawsze nie interesowało to, o czym aktualnie mówiła dziennikarka. Nie chciał znać wyniku meczu tutejszej drużyny; nazw nowo otwierających się sklepów na drugim piętrze galerii handlowej; ofert kulinarnych z kilku restauracji czy też wiedzieć o tym, jakie ulice ominąć ze względu na wciąż trwający remont drogowy. 

Jego zainteresowałaby jedynie audycja stworzona z myślą o Pameli. O ciemnookiej kobiecie, w której zakochał się w przeraźliwie mroźnym styczniu i trwał przy niej od tamtej pory nie tylko w zimę, lecz w niezbyt przyjazną dla niego wiosnę; w gorące, często zbyt przytłaczające wysokimi temperaturami lato i nostalgiczną, nie tyle, co ponurą, bo pełną kolorów jesień. Usatysfakcjonowany zajął miejsce parkingowe przypisane do ich przestronnego mieszkania, a kiedy wyciągnął z tylnego siedzenia trzy materiałowe torby zapełnione jedynie spożywczymi zakupami, poszedł prosto w kierunku bloku, aby resztę dnia spędzić z narzeczoną.

Każdy dorosły zna realia życia — praca, dom ze znajomymi ścianami i często niedoczas, którym usprawiedliwia się wszystko. Nieobecność na niedzielnym obiedzie u rodziców, niedzwonienie do bliskiej osoby regularnie co kilka dni, nieprzyjmowanie zaproszeń na ważne uroczystości nie tylko rodzinne, ale też wyprawiane przez przyjaciół; niepójście na siłownię mimo wykupionego karnetu, na premierę interesującego filmu, do biblioteki po to, żeby wymienić wypożyczone pozycje na książki z najnowszej oferty czy też niemożliwość znalezienia dogodnego terminu na kontrolę lekarską. On próbował zdążyć z każdą sprawą. Nie zaniedbywał żyjących rodziców, mieszkających od niego o półtorej godziny drogi, bo kiedy tylko wiedział, że Memphis wypuści go z ramion, a Pamela z wielką chęcią odwiedzi przyszłych teściów, wsiadał do samochodu i potrafił bywać u nich nie tylko ciałem, lecz i duszą. Interesował się tym, co męczy dwoje ludzi po siedemdziesiątym roku życia z pięćdziesięcioletnim stażem małżeńskim. Wywracał oczami, gdy mama groziła palcem na widok elektronicznego papierosa wypalanego za każdym razem na ganku lub balkonie. Schodził z tatą do piwnicy, żeby zabrać stamtąd słoiki z przetworami do obiadu, ale jednocześnie odbyć z nim krótką, lecz wartościową i w pełni męską rozmowę. Miał czas na skontaktowanie się ze starszym rodzeństwem — z trzema braćmi przebywającymi na terenie Stanów Zjednoczonych i jeszcze bardziej dbał o relacje z dwiema siostrami, które wyjechały do innych państw ze względu na nieprzelotne uczucia. Lubił tę gromadkę ludzi i był niesamowicie wdzięczny, że pojawił się w rodzinie jako ostatnie dziecko, bo gdy zjawiali się całą szóstką w domu rodzinnym, nie mógł opędzić się od zainteresowania, długiego przytulania czy też pocałunków dawanych w policzki. Wszyscy wciąż widzieli w nim małego człowieczka, który mimo różnicy wieku między rodzeństwem, próbował za nimi nadążyć na swoich krócióśnych nóżkach i zachowywać się tak, aby żadne z nich nie poskarżyło rodzicom na temat jego niepoprawnego postępowania. Nigdy nie dzwonił na podany w zaproszeniu numer telefonu, informując o nieprzybyciu na organizowaną imprezę. Bawił się wyśmienicie na weselach, urodzinach, rocznicach ślubów, przyjęciach kawalerskich i był tym mężczyzną, którego zawsze widywano na parkiecie. Nie czułby się komfortowo, nie prosząc do tańca kobiet, które prowadził odpowiednio w rytm melodii i słyszał następnie, że jest wyśmienitym tancerzem, zasługującym na wyższą ocenę, niż pięć gwiazdek Google. Również ciężko byłoby mu od czasu do czasu nie wyjść na miasto — był domatorem, to fakt. W pełni wystarczała mu wygodna sofa, z której zerkał na aktualnie oglądany przez Pamelę serial; przewracał kartki przeczytanych przez nią książek, kiedy po zarezerwowaniu kolejnych pozycji w bibliotece, musiała pocieszyć się tekstem czarnych liter z kolorowych magazynów kobiecych czy też mógł spędzić wolny czas, przenosząc się do fikcyjnego świata ulubionej gry. Jednakże wiedział, że tuż za murami budynku, w którym mieli swój zaprojektowany według wspólnych marzeń kącik, czekała równie przyjemna rzeczywistość. Często spontanicznie potrafił zaplanować dzień tak, by w domu spędzić ledwie co krótką noc. Sam czy to wspólnie z partnerką spacerował po uliczkach Shelby Farms Park lub Overton Park. Odwiedzał okolicznych sprzedawców, kupując u nich choć drobnostkę, żeby wesprzeć niestabilny prywatny interes, który nie miał szans konkurować ze znanymi na całym świecie markami. Przechodził przy znanym posągu Elvisa Presleya. Słuchał muzyki na żywo czy zakładał ulubione rolki, nie chcąc słyszeć o tym, że równie szybko i prosto nauczyłby się jazdy na łyżwach. 

Minąwszy się na klatce schodowej z sąsiadem zajmującym lokal tuż pod nimi, powitał zarówno jego jak i kudłatego, karmelowego psa, z którym emerytowany ochroniarz wychodził na spacery o stałych porach. Zawsze o piątej czterdzieści pięć, w samo południe, tuż przed godziną szesnastą i około dwudziestej drugiej. 

— Panie sąsiedzie, to co za dwa tygodnie będziesz szczęśliwym mężem, tak? 

— Będę, będę. Odliczam godziny i już nie mogę się doczekać. Dzisiaj byłem ostatni dzień w pracy, a kiedy tam wrócę po urlopie, to już z obrączką na palcu. 

— Pamiętam, jak to było u mnie. W tym roku obchodzilibyśmy dwudziestą dziewiątą rocznicę ślubu, gdyby Lucy nie zachorowała. Nie ma jej ze mną trzy lata, a ja wciąż pozostaję jej wierny, jak Lucky mnie. Stres jest?

— Pańska żona była wspaniała. Nie zapomnę, jak uratowała mi życie tą warzywną zupą, gdy tak ciężko przechodziłem grypę, a Pamela cały czas jest wdzięczna za wydziergany na drutach szalik w komplecie z czapką. Pani Lucy idealnie dobrała kolory do jej urody. Natomiast co do stresu, póki co, nie mam go wcale, bo żenię się ze swoim aniołem. Przeszedłem w życiu przez kilka relacji, ale to z nią czuję się odpowiednio. Zna mnie na wylot. To idealne dopasowanie. Jesteśmy jak puzzle i kocham Mel nad życie. 

Pożegnawszy sąsiada, pogłaskał za uchem chętnego na pieszczoty Lucky’ego i pokonując ostatnią kondygnację schodów, otworzył drzwi po lewej stronie, nasłuchując odgłosów czy to grającego telewizora, czy radia lub krzyczącej na powitanie ciemnowłosej. Niestety od progu uderzyła go głucha cisza, niepodobna do pełnej życia kobiety. Odnosząc ciężkie torby do kuchni, pomyślał o tym, że być może wtulona w liczne małe poduszki, zapewne nieprzykryta, usnęła tuż po tym, jak dzwonił do niej, dopytując o to, czy wziąć jej truskawkową, czy cytrynową wodę, kiedy na żadnej z półek nie znalazł tej o smaku brzoskwiniowym. Po schowaniu produktów niezbędnych do przechowywania ich w lodówce odwiesił kurtkę, zdjął trampki i na palcach poszedł do sypialni. Wszystko było na swoim miejscu, w powietrzu pachniało jej mgiełką do ciała i oprócz porzuconego niedbale koca, nic więcej nie przyciągnęło jego uwagi. 

— Pamela! Nie uwierzysz, ale do sprzedaży wróciły twoje ulubione szyszki z ryżu preparowanego i kupiłem ich kilka na zaś, gdyby znowu zniknęły na prawie rok z półek. Pomyślałem, że przydadzą się na kontynuację "To my". Nawet nie waż się mówić, że obejrzałaś choć jedną minutę beze mnie… 

Wrócił do kuchni po paczkę żurawiny suszonej w czekoladzie deserowej i szeleszcząc opakowaniem, rozerwał je zgrabnie, wysypując słodkość na dłoń. Już miał wrzucić przekąskę do ust, ale zaskoczony pochylił się nad garnkiem, widząc potrawę, zajmującą na pewno jedno z trzech miejsc na podium. Kochał jeść wszystko. Nie wybrzydzał. Wiedział, że nawet coś, co nie było do końca zdrowe, można było wprowadzić do jadłospisu, choć ostrożnie dobierał wszelkie składniki. Był tym dzieckiem, któremu mama bez problemu podsuwała talerz i nie musiała obawiać się braku apetytu u najmłodszej pociechy. W pewnym momencie poczuł się źle we własnym ciele, ale nie chcąc rezygnować z pysznych potraw i chodzić na mordercze treningi, ograniczył ilość porcji i schudł pięknych oraz potrzebnych dwadzieścia jeden kilogramów.

— Obłędne! - Skomentował po oblizaniu łyżki. — Pszczółko, już dawno dotarłaś przez żołądek do mojego serca, ale pstrąg w twoim wykonaniu nigdy mi się nie znudzi. - Ustawił odpowiednią temperaturę na kuchence indukcyjnej i poszedł do drugiego pokoju, by nakryć Pam ze słuchawkami, pochłoniętą w samotnym oglądaniu horroru. —  Mam cię. 

Ponownie powitało go puste pomieszczenie. Jedyne co zrobił, to prędko zamknął okno, orientując się, że to niepodobne do Pameli, by tak wychodzić z mieszkania bez słowa. Nie wspomniała mu w trakcie rozmowy o wyjściu, a na lodówce obok pokaźnej kolekcji magnesów z różnych miejsc na mapie świata, nie zostawiła samoprzylepnej kartki z krótką informacją. 

— Dziwne…

Z tylnej kieszeni spodni wyjął telefon i wybrał ostatni numer, czekając, aż odbierze, jednak nie dotknęła palcem zielonej słuchawki ani za pierwszym, ani za drugim, ani też za siódmym razem. Nie chcąc popadać w paranoję, przestał wydzwaniać, bo w oczach ludzi pasowałby na narzeczonego, kontrolującego ukochaną na każdym kroku, a takim człowiekiem nie był w żadnym momencie ich związku. Dopiero wieczorem po pięciu godzinach bez żadnego odzewu z jej strony, zaczął martwić się na poważnie. Miała wolne aż do jutrzejszej służby, którą powinna rozpocząć punktualnie o czternastej; przestała być aktywna na wszystkich portalach społecznościowych; milczała jak zaklęta i coś w nim pękło, bo w jednej chwili zaczął wydzwaniać do wszystkich ważnych jej osób. Dwie przyjaciółki nie miały z Pamelą kontaktu od wczesnych godzin porannych. Fryzjer potwierdził, że przyszła punktualnie na wizytę, podciął jej końcówki i zadowolona poszła do domu. Natomiast wieloletni partner z pracy, wyższy jednym stopniem policjant spotęgował strach w przyszłym mężu koleżanki. 

— Wczoraj na służbie była jakaś taka nie w sosie. Wyjątkowo większość czasu przemilczała, całą przerwę pisała coś w prywatnym notatniku, a na dodatek nie robiła tego, co zawsze. Odmówiła lunchu w naszych miejscach. Nie wypiła ani jednej kawy. Nie śmiała się z żartów. Zachowywała się jak nie Pam, którą znam. Pogrążona w swoich myślach, nie była skora nawet do dawania pouczeń, a od razu wlepiała mandaty, bo co jak co, ale wczoraj była wyjątkowo cięta do wszystkich zatrzymanych. Przecież wszyscy wiemy, że to ja jestem tym złym policjantem, kiedy ona jest dobrą policjantką. Nawet nie ucieszyła się, gdy Gaia odbierając mnie z pracy, szepnęła jej w tajemnicy, że pojutrze jest wyprzedaż jakichś szminek, na które tak polowała, ale podobno były cholernie drogie i kupiła wyłącznie jedną, kiedy zachwyciła się aż sześcioma odcieniami. Dzwoń do skutku, ja spróbuję uruchomić kontakty służbowe i na pewno znajdziemy zgubę. 

Wykąpany chodził od okna do okna, wciąż wybierając znany na pamięć numer, próbując usłyszeć coś więcej niż — Kochani, nagrajcie się, a w wolnej chwili odsłucham i do was oddzwonię. Ściskam mocno... Czy to możliwe, że specjalnie nie odbierała, czy właśnie w tej chwili działa się jej jakaś krzywda? W końcu jako stróż prawa musiała liczyć się z wieloma zagrażającymi życiu sprawami. Gryząc od wewnątrz policzek, poczuł smak krwi i zdezorientowany rzucił się wprost na łóżko, uderzając głową o coś twardego. Szybko odkopał kołdrę, znajdując pod spodem notatnik i wsunięty między kartki długopis. 



z 14/07 /2022 na 15/07/2022


Mój kochany tato. Ten, który był przy mnie w każdej sytuacji. Ten, który nauczył mnie wędkować, delektować się smakiem ryb i cieszyć oko naturą. Ten, który był powiernikiem wszystkich moich sekretów. Ten, który zamiast rozwijać się jako prawnik, złożył wypowiedzenie w kancelarii i wolał poświęcić każdą minutę życia na to, aby mnie godnie wychować, kiedy mama w gwarnym Londynie czyniła z siebie coraz to doskonalszą panią chirurg. Ten, który pielęgnował we mnie pamięć o bliskich zmarłych i uczył podążania własnymi ścieżkami, niż drogą wyznaczoną jego lub matki marzeniami. Ten, który w pocie czoła szykował lokal, bym mogła otworzyć wymarzony butik z samymi ubraniami w kolorach bieli oraz czerni. Ten, który po roku usłyszał, że nie zamierzam dłużej prowadzić własnego biznesu, a pragnę zostać policjantką. 

Mój kochany tato zabił dwoje ludzi, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. Pozbawił życia kobietę i mężczyznę trwających ze sobą w związku małżeńskim. Przekreślił swoją lekkomyślnością czyjeś marzenia i plany. Zniszczył siebie, mnie i nas jako rodzinę. Podobno miał się dobrze po operacji i powinnam być przy jego szpitalnym łóżku, ale nie byłam w stanie ruszyć się na krok z mieszkania, a co dopiero lecieć z Memphis do Nowego Jorku… 

Połykam łzy i serdecznie współczuję nastolatkowi, któremu MÓJ TATO odebrał nie tylko tatę, ale też i mamę… Chciałabym, żeby to wszystko nie miało miejsca. Nie powinnam go usprawiedliwiać, ale wciąż nie wierzę, jak on, tak poukładany człowiek, krzywo patrzący na wszelkiego rodzaju alkohole, upił się na tyle mocno, a jednocześnie zbyt słabo, że zamiast zaśnięcia nad barem, miał siłę stamtąd wyjść i ruszyć w drogę samochodem. Dlaczego nikt go wtedy nie zauważył i nie wyrwał mu kluczyków z dłoni? Memphis jest małym miastem, bo kiedy po tutejszych ulicach spaceruje kilkaset tysięcy mieszkańców, tam trzeba mówić o obecnych milionach…

A zrobił to przez swoją żonę. Tę, która ponownie wolała wybrać karierę zamiast przyjazdu na trzydzieste urodziny i ślub córki. Tę, która stawiała medycynę na pierwszym miejscu, rodzinę zostawiając daleko w tyle. Tę, dla której ułożył w ostatnich dniach romantyczną piosenkę i chciał zaśpiewać ją przy wszystkich zgromadzonych gościach, by podziękować kobiecie, iż mimo wielu trudności, obdarzyła go najcudowniejszą córką. Tę, która zamiast ciepła rozprowadzała jedynie przeraźliwe zimno… 

Teraz tato nie poprowadzi mnie do ołtarza i nie odda z błogosławieństwem w gorące, pełne troski ramiona TEGO JEDYNEGO. Nie zostanie dziadkiem dla swoich wnuków. Nie nauczy ich tego, czego uczył mnie przez tych trzydzieści lat życia. Nie mam nikogo na tym świecie, kto by się mną na poważnie zainteresował. Babcia zmarła z powodu rozległego zawału, gdy tylko powiedziałam, co zrobił jej najukochańszy syn George. On albo przez dwadzieścia pięć lat, albo przez dożywocie będzie oglądał świat zza krat. Matka wciąż ignoruje każde moje połączenie, choć zajęłabym kilka krótkich minut. Jak mam dołączyć do szczęśliwej rodziny S, w której nie ma miejsca na mrok, nieporozumienia, kłótnie lub długie milczenia? Oni wszyscy się tam kochają. Moi teściowie uwielbiają po równo każde z szóstki dzieci i pokochali także ich żony oraz mężów. Kochają mnie, bo widzę to w drobnych gestach i uśmiechach z ich strony, ale co jeśli nie wyjdzie nam w tym małżeństwie i stracę namiastkę prawdziwego obrazu pełnej rodziny? Pokocham za bardzo nie tylko jego, ale i rodziców, rodzeństwo, a także kilku siostrzeńców czy parę bratanic… Nie mogę zostać żoną, synową, bratową i ciocią, myśląc o tym, że istnieje szansa, aby w przyszłości zostać samotnym ziarnem rzuconym w piach… 

Najdroższy, jesteś moim jedynym światłem. Kocham Cię jak stąd do księżyca i z powrotem. Na pewno nie zrozumiesz mojej decyzji, bo jak mogę uciec, skoro jesteś moim szczęściem? W popłochu zabieram suknię ślubną, w której zamiast wystąpić w ostatni piątek lipca, będę szukała siebie w innym mieście. Muszę popracować nad sobą, bo bez tego nie zbuduję fundamentów stabilności. Nie będę idealną żoną ani matką, a jak mam kiedyś dostać tak ważne role, to po to, aby nie zawieść ani ciebie, ani naszych dzieci. 

Kiedyś do ciebie wrócę. I znowu będziemy świętować wszystko, co najpiękniejsze. Nie będzie minuty, w której o tobie nie pomyślę. Szczególnie będę poświęcać twojej osobie każdą chwilę, gdy przyjdzie mi samotnie świętować nasze ważne święta – twoje urodziny (17/07), moje urodziny (29/04), dzień pierwszego spotkania (12/01), rocznicę naszego związku (27/05), zaręczyny (12/08) i jeśli pozwolisz to naszą rocznicę ślubu. Zanim odejdę, to posiedzę przy tobie jeszcze chwilę, kochanie i pójdę, choć ciężko będzie zostawić kogoś, kto mnie oswoił. 

“Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować.”



❤❤❤

Napisane, więc czas podzielić się z wami tą historią. Mocno wyszłam z wprawy, więc całość może nie mieć trochę odpowiedniego kształtu.
Życzę wam powodzenia w dobrnięciu do końca, bo miało być znacznie krócej, a wyszło, jak wyszło.
W tytule niezastąpiony Mrozu i jego "Zima".