aktualności

6.12.2025
Koniec listy obecności
Karty postaci autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały usunięte z linków. Po 10grudnia karty postaci zostaną usunięte z listy postów i przeniesione do kosza.
01.12.2025
Lista obecności
Na blogu pojawiła się lista obecności. Prosimy o wpisywanie się. Lista potrwa do 5.12.2025.
11.11.2025
Porządki po liście obecności
Przeprowadzono ostateczne porządki po liście obecności. Z listy autorów usunięto maile osób, które się na nią nie wpisały, a karty postaci przeniesiono do kosza (z którego są one automatycznie usuwane po 90 dniach).
06.11.2025
Koniec listy obecności
Karty postaci autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały usunięte z linków. Po 10 listopada karty postaci zostaną usunięte z listy postów i przeniesione do kosza.
01.11.2025
Lista obecności
Na blogu pojawiła się lista obecności. Prosimy o wpisywanie się. Lista potrwa do 5.11.2025.
31.10.2025
Aktualizacja regulaminu bloga
W Regulaminie dodano punkt dotyczący rozwiązywania sporów między autorami. Prosimy o zapoznanie się z nim.
26.10.2025
Wgranie poprawki
W kodzie wgrano poprawkę dotyczącą wyświetlania szablonu na urządzeniach mobilnych. Wszystkim pomocnym duszyczkom - dziękujemy ♥
24.10.2025
Aktualizacja szablonu
Po trzech latach nasz kochany NYC doczekał się nowej szaty graficznej ♥ Jeśli dostrzeżecie jakieś nieprawidłowości, prosimy o ich zgłaszanie w zakładce Administracja.

26/05/2024

[KP] I think I might have it all


Christian Riggs

And I hold you every night
That’s a feeling I wanna get used to
But there’s no man as terrified
As the man who stands to lose you
Oh I hope I don’t lose you
urodzony 26 maja 1989 roku w Nowym Jorku, USA // 36 lat // do niedawna Head Coach zespołu Penn State Nittany Lions reprezentującego Uniwersytet Stanowy Pensylwanii w futbolu uniwersyteckim // od października 2025 roku zatrudniony w sztabie trenerskim New York Giants jako Quarterbacks Coach / Passing Game Coordinator // od kilku miesięcy na stałe w Nowym Jorku // ojciec siedemnastolatniej Abigail // wciąż beznadziejnie zakochany w jej matce, do czego nie przyznaje się nawet przed samym sobą //
Byłeś wschodzącą gwiazdą futbolu amerykańskiego, kapitanem licealnej drużyny, ona z kolei była cheerleaderką o uśmiechu, od którego miękły ci kolana. Stanowiliście najpopularniejszą parę w szkole, tą idealną, jak z obrazka i wielu uważało, że chodziliście ze sobą jedynie z czysto egoistycznych pobudek, nawzajem podbijając swoją popularność. Jak w typowo amerykańskich filmach o nastolatkach. I tylko wy zdawaliście się wiedzieć, jak było naprawdę. Ty, niemalże dwumetrowy facet, potulniałeś przy niej niczym baranek, gotowy spełnić każde jej życzenie. Ona, drobna i delikatna, chowała się w twoich ramionach, często nie mogąc poradzić sobie z presją. Razem jednak byliście panami życia i mogliście sięgnąć po wszystko, zdobyć cały świat. Najlepsze uczelnie stały przed tobą otworem, prześcigając się w ofertach sportowego stypendium. Jej niewypowiadanym na głos marzeniem była medycyna. Mieliście wspólne plany, lecz póki mogliście, żyliście chwilą. Aż pewnego dnia Natalie oznajmiła ci, że jest w ciąży. Właśnie wtedy czas się dla was zatrzymał.

Nie poszedłeś na studia, Natalie przerwała naukę. Przestałeś grać, nie mogąc pogodzić wyczerpującej pracy na budowie z treningami, lecz to nie było aż tak istotne – nie mogłeś przecież zawieść na zupełnie innym, o ile ważniejszym polu. Za punkt honoru postawiłeś sobie zapewnienie swojej małej rodzinie bytu. Pracowałeś po kilkanaście godzin dziennie, często siedem dni w tygodniu, lecz nie było was stać, by zamieszkać razem. Pieniądze odłożone ze stypendium sportowego skończyły się zatrważająco szybko, tuż po skompletowaniu wyprawki. Wypruwałeś sobie żyły, codziennie przesiadywałeś u Natalie i ocierałeś jej łzy, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Aż w końcu na świat przyszła Abigail. I właśnie wtedy czas zaczął wam uciekać przez palce.

Nie pamiętasz nawet, kiedy okazało się, że licealne uczucie to za mało, żeby to wszystko udźwignąć. Zaczęliście mieć do siebie nawzajem pretensje. Ty o to, że zostałeś zmuszony porzucić futbol, ona o zaprzepaszczone marzenia o zostaniu lekarzem. Kłóciliście się coraz częściej, codziennie, później kilka razy dziennie, aż w pewnym momencie kompletnie przestaliście. Zacząłeś dostrzegać w oczach Natalie jedynie obojętność i wtedy z bólem zrozumiałeś, że nie podołaliście. Że przerosło was wspólne i proste życie, o którym jeszcze kilka lat temu śmiało marzyliście. Nie musieliście nawet brać rozwodu, bo w całym tym rozgardiaszu nie wzięliście ślubu. Rozstaliście się, gdy Abigail miała pięć lat i nagle przestałeś wiedzieć, co zrobić ze swoim życiem.

Nie mogłeś wrócić do gry – wypadłeś z niej. Pojawili się inni – młodsi i sprawniejsi. To o nich ubiegali się sponsorzy, o nich walczyły uczelnie, przed nimi stała wizja sportowej kariery. Wystarczyło pięć lat, by o tobie zapomnieli, byś przestał się liczyć i może nie byłoby to takie straszne, gdybyś miał na siebie jakikolwiek inny pomysł. Ale nie miałeś i wiedziałeś, że musisz szybko coś wymyślić, by uniknąć stoczenia się na dno.

Dziś masz trzydzieści pięć lat i jesteś trenerem Penn State Nittany Lions, których w tym sezonie masz zamiar doprowadzić do zdobycia mistrzostwa. Całkiem nieźle dogadujesz się z Natalie, od której uśmiechu wciąż miękną ci kolana, co skrzętnie starasz się ukryć. Masz też już siedemnastoletnią córkę Abigail, której kompletnie nie rozumiesz (ale bardzo się starasz) i zastanawiasz się, dlaczego jeszcze masz cierpliwość co drugi weekend, a czasem częściej, wysłuchiwać w czym nowy partner Natalie jest od ciebie lepszy. W mieszkaniu na Queens bywasz praktycznie tylko w weekendy, w tygodniu zdecydowanie łatwiej złapać cię na uniwersyteckim boisku czy Beaver Stadium i sam zastanawiasz się, dlaczego jeszcze nie przeprowadziłeś się do Pensylwanii, choć przecież doskonale znasz odpowiedź. W końcu tamtejsze cheerleaderki nie dorastają tej jedynej do pięt.
1. I won't let this build up inside of me / 26.05.2024 - 8.11.2025 /
2. I think I might have it all / 9.11.2025 - ??? /
Cytaty: Benson Boone - Beautiful Things
Wizerunku użycza: Aaron Taylor-Johnson
Ostatnia aktualizacja: 9.11.2025 ⬩ karta postaci
Kontakt: panienkazokienka92@gmail.com

Postać Christiana długi czas kurzyła się na moim dysku i cieszę się, że dziś ma ona okazję ujrzeć światło dzienne :) Poszukujemy przyjaciół i dawnych znajomych ze szkolnych lat, ale nie tylko - zawsze chętnie zrobię burzę mózgów :)
Zapraszam wszystkich chętnych do wspólnej zabawy :) Staram się odpisywać regularnie, w zależności od ilości wolnego czasu, a jakiekolwiek większe odpisowe zaległości nadrabiam w weekendy :)
Emme

6 komentarzy:

  1. Nie była przyzwyczajona do rutyny. Wcześniej nie występowała ona w jej życiu, nie przez dłuższy czas, nie na tyle, by zdążyła ją zauważać, a co dopiero przywyknąć czy akceptować. Jej życie nie było usłane różami, nie było też proste, ani stabilne. Wręcz przeciwnie. Pełne wybojów i przeszkód, z kilkoma łatwymi odcinkami. Wychowanie w domu dziecka nie było kolorowym, beztroskim wspomnieniem dzieciństwa czy czasów nastoletnich. Wiele się wówczas zmieniało. Opiekunki odchodziły, przychodziły nowe. Przyjaźnie nie trwały po wyprowadzce, momentami codziennie dochodziły nowe dzieciaki, którymi pomagała się zajmować.
    Jej charakter również niczego nie ułatwiał, a niewyparzony język był niczym magnes przyciągający najróżniejsze kłopoty. Od tych mało istotnych przewinień, do tych poważniejszych. Udawało się jej ostatecznie z tego się wykaraskać. I choć sama twierdziła, że szczęście jej się nigdy nie trzymało, może było wręcz przeciwnie.
    Obecnie ciężko było jej przyzwyczaić się do tego spokoju, którego tak pragnęła. Żyła bez strachu. Nie musiała martwić się o przyszłość, o toksycznego byłego partnera, który uporczywie ją szukał po jej zniknięciu, nie chowała się przed mediami, gdy jej istnienie wywołało niemałą sensacje. Wiodła normalne, przeciętne życie, o którym kiedyś tak marzyła. Spełniło się, wobec czego powinna czuć radość, a jednak nadal doskwierała jej pustka i uczucie, którego nie umiała nazwać. Może potrzebowała znów małego zamieszania w swoim życiu. Czegoś, co sprawi, że doceni każdy oddech, każdy spokojny poranek, każdą herbatę wypitą za ladą swojej kawiarni.
    Zdziwiła się jego pytaniem. Na sekundę delikatnie zmarszczyła brwi, by zaraz posłać mu rozbawiony uśmiech.
    – No co ty! Za co? – Machnęła dłonią ostrożnie w powietrzu, by podkreślić, że to już dawno i nie prawda. – Widocznie za często wymieniasz te tajemnicze wiadomości. To normalne, że chce wiedzieć. Ba! Sama jestem ciekawa, kogo ukrywasz w swoim życiu – powiedziała z rozbawieniem. – A co dopiero twoja córka! Na jej miejscu pewnie podejrzałabym twój kod do telefonu i zabrała ci go, by porządnie przetrzepać wiadomości. Ach, nie wpadła jeszcze na to? Czy tak dobrze go strzeżesz? – spytała z zaciekawieniem.


    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  2. MÓJ TY KOCIE 🩵💙

    Postawiła na pustej i czystej płycie indukcyjnej ulubiony garnek z namalowanymi owocami na waniliowym tle i wyciągnęła warzywa z lodówki potrzebne do przygotowania zupy. Kalafior. Brukselki. Ziemniaki. Dwie średnie marchewki. Fasolka szparagowa. Groszek zielony. Podchodząc do szuflady ze sztućcami, wyciągnęła stamtąd różową obieraczkę i zajęła się w pierwszej kolejności ziemniakami, które zamierzała pokroić na małe cząstki. Obrała trzy większe, a gdy sięgnęła czwarty, wyczuła obecność Christiana. Czy oprócz układania płytek zamierzał bawić się z nią na poważnie w kucharzenie?
    — Kochanie, odpocznij. Rozpraszasz mnie, jak stoisz tak blisko z głową na moim barku i dłońmi na brzuchu. Włącz lepiej kolejny odcinek naszego serialu, bo mam rozumieć, że mnie nie zdradziłeś i nie obejrzałeś następnego odcinka beze mnie?
    Wypięła pośladki w jego stronę i wyczuwając jak są blisko siebie, już chciała go odepchnąć, ale nie, że złośliwie i nie przez siłę, a jedynie z tego względu, żeby zupa jednak była przygotowana dziś. Mimo wszystko stwierdziła, że póki nie dobiera się pod jej bluzę czy spodnie, może sobie tak stać. Zapadła między nimi przyjemna, nieuciążliwa cisza. Lubiła z nim zarówno rozmawiać jak i milczeć. Wcale to Natalie nie przeszkadzało, bo to oznaczało, że ma przy sobie odpowiedniego mężczyznę. Gorzej byłoby, gdyby teraz czuła się niezręcznie, a nawet w jednym procencie tak nie było.
    Kończąc obieranie ziemniaków, chciała już przejść do zlewu, żeby je umyć, gdy nagle dotarł do niej sens wypowiadanych słów przez Christiana. CO?! Dobrze, że tak kurczowo ją trzymał, bo inaczej padłaby na pupę, na pewno mocno ją obijając i może dorabiając się nieprzyjemnie bolesnego siniaka.
    — Ty powiedziałeś, że mam wyjść za ciebie? — obieraczka wypadła jej z dłoni na blat, a Natalie czuła jak w oczach zbierają się łzy. Nie dała rady ich powstrzymać. Popłakała się. Odkąd rozpoczęła z nim swój pierwszy związek czekała na moment prawdziwych zaręczyn, a nie sztucznego przedstawienia zorganizowanego przez jej byłego partnera, bo może tamten postąpił spontanicznie, ale ilość róż i wartość pierścionka była przerażająca. — Ożeń się ze mną, wariacie. To niesprawiedliwe, żeby nasza córka nosiła twoje nazwisko od osiemnastu lat, a ja mam tylko marzyć o tym, aby być Natalie Riggs.
    Odwróciła się do niego przodem i wykonała skuteczny atak na jego usta. Po długim i zaskakującym pocałunku zaczęła podszczypywać fragmenty jego szyi, aż ulokowała wargi na bicepsie, wsuwając trochę chłodne dłonie za gumkę jego spodni.
    — Nie wiem czy ja wytrzymam to ciśnienie związane z tym, że przyjdzie mi uprawiać seks z naprawdę pożądanym trenerem w mieście i w dodatku moim mężem. Słyszysz jak to brzmi? Jak najpiękniejsza melodia. Już na samą myśl dostaję silnego wstrząsu.
    Zmrużyła oczy wciąż pozostają ustami przy jego bicepsie i patrzyła na niego spod przymrużonych powiek, mrucząc cicho. Chyba plany Natalie związane z gotowaniem zupy skończyły się na obieraniu ziemniaków i wyciągnięciu pozostałych składników, bo jakoś nie szło jej to, aby odkleić się od Christiana i zająć się warzywami. Powinna bardziej przyłożyć się do roli perfekcyjnej pani domu, ale to nie wina Harlow, że miała w domu rozpraszacz płci męskiej, przy którym traciła logiczne rozumowanie.
    — Kiedy mam wyjść za ciebie? W sumie mogłabym nawet w tym dresie powiedzmy za godzinę. Trochę poprawiłabym makijaż i włosy.
    Zaśmiała się, gryząc go leciutko. Wiedziała, że nie są bohaterami komedii romantycznej, gdy dwoje dorosłych ludzi w stanie idealnym wybiega z domu pod urząd stanu cywilnego, aby zostać małżeństwem pod wpływem impulsu. I to nie tak, że narzekała na codzienność z Riggsem, bo popełniłaby wielki, niewybaczalny błąd. Ona była oczarowana każdym dniem i każdą nocą spędzoną przy nim, żałując tylko tego, że zmarnowali tyle lat na życie osobno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całując ostatni raz przyjemnie ciepłą rękę mężczyzny, zaczęła się od niego odsuwać, bo nie tylko on był głodny, jej też batonik proteinowy nie wystarczy do tego, aby nie czuć głodu. Niechętnie przerwała pieszczoty i dosięgając obieraczkę, chwyciła jedną z marchwi, opierając się o blat tak, aby móc uważnie obserwować swojego przyszłego męża, o którym w takiej kategorii myślała już od dawien dawna.

      przyszła pani Riggs

      Usuń
  3. [Trochę późno, ale dziękuję serdecznie za powitanie Cassandry. W tej chwili wygląda to co prawda nieco tragicznie, ale zawsze mogło być jeszcze gorzej, nieprawdaż ? Mogła przecież zostać sama z dzieciakami, a tak ma pod ręką przyjaciela, na którego wsparcie może zawsze liczyć, gdy tylko nie jest na misji.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Natalie odłożyła obieraczkę ostrożnie, jakby nagle stała się bardziej niebezpieczna, niż zwykle i po wytarciu dłoni w ścierkę, nie spuszczała z niego wzroku ani na sekundę. Najpierw myślała, że po prostu dał jej przestrzeń, że humorystycznie odgrywa to dramatyczne muszę usiąść, bo mnie zwaliło z nóg, ale po chwili zrozumiała, że coś jest inaczej. Nie tak, jak zwykle.
    Jego oddech stał się płytszy. Jego barki zbyt ciężkie jak na Chrisa. Ten facet potrafił nie okazywać zmęczenia nawet wtedy, gdy wstawał po trzech godzinach snu i trenował pół dnia. Teraz wyglądał, jakby dopadło go wszystko naraz.
    — Chris? — zapytała ostrożnie, ale nie podchodziła od razu. Chciała być pewna, że to nie jest jeden z jego żartów, że za sekundę nie otworzy oczu i nie rzuci jakiejś absurdalnej uwagi, żeby ją rozśmieszyć.
    Pomyślała od razu, że z intensywnością opadła na niego świadomość tego, co w przeciągu tych kilkunastu minut miało miejsce. Dla kogoś byłoby to wysłuchanie kilku niewinnych ulubionych utworów trwających najczęściej po trzy czy cztery minuty, ale dla nich wydarzyło się więcej, niż mogliby to nawet rano przy śniadaniu przypuszczać. Christian dostał wymarzone stanowisko, a Natalie oficjalnie została narzeczoną trenera New York Giants. To nie były przelewki.
    Dopiero wtedy ruszyła, stawiając kroki powoli, prawie bezszelestnie. Oparła dłonie o oparcie narożnika, jakby chciała się upewnić, że on nie odpłynie jeszcze głębiej. Pochyliła się nad nim, jej głos złagodniał z każdym następnym słowem.
    — Hej, kocie — szepnęła. — Co się dzieje?
    Przysiadła obok, na tyle blisko, aby ich kolana się zetknęły. Nie chciała go przestraszyć, ale też nie zamierzała udawać, że nic nie widzi. Oparła dłoń na jego przedramieniu, bez nacisku. Dała tylko sygnał, że jest przy nim.
    — To dużo, prawda? — dodała cicho. — Wszystko naraz. Mogłeś wstrzymać się z oświadczynami, kocie. A tak na pewno kręci ci się w głowie od spraw i zawodowych i prywatnych. Uspokoję cię, nie chcę imprezy z pompą. Chcę czegoś spokojnego. Wyjść za ciebie w Boże Narodzenie czy Sylwestra i zacząć cię całować przed północą, kończąc chwilę po rozpoczęciu nowego roku.
    W tej jednej chwili dotarło do niej, że on, choć zawsze stał mocno, choć był bezczelnie stabilnym fundamentem, który potrafił unieść wszystkich wokół, sam dawno nie pozwolił sobie poczuć ciężaru tego, co jego dotyczy. A dzisiaj dostał dwie rzeczy, które uderzyły prosto w jego życie. W ich życie. Najpierw ten cholernie ważny telefon, który dał mu olbrzymią szansę wybicia się i dążenia w stronę marzeń. Później oświadczyny przy obieraniu warzyw, które Natalie umieściła w kategorii tych najbardziej romantycznych, bo wszystko, co inne, co nieoczywiste wiązało się z takim określeniem, a ona wyjmując kolejne warzywa, nie spodziewała się takiej sytuacji. Takiej petardy. Takiego wybuchu słodkich emocji.
    — Zaparzyć ci herbaty, rumianku, melisy? — zapytała z troską, ruszając w stronę aneksu kuchennego. — Skończę obierać warzywa, dokończę przygotowanie zupy i za niedługo będzie obiad.
    Nim skupiła się na obieraniu, wstawiła czajnik elektryczny zapełniony wodą. Solidnie pokroiła warzywa, wrzuciła je do garnka i dorzucając przeróżne przyprawy, musiała odczekać na to, jak zupa się zagotuje, aby doprawić ją według smaku. Gdy tak się stało, zostawiła garnek na mniejszym gazie, pozwalając zupie na proces mrugania.
    — Kocham cię, Christian. — odwróciła się w stronę mężczyzny, przesyłając mężczyźnie buziaka. Chwilę po tym wyjęła na blat kubki, aby zrobić coś gorącego do picia. Może się odwodnił przez dzisiejszą pracą i to też wpłynęło na jego takie, a nie inne samopoczucie. — Jesteś moim sercem, dumą, szczęściem, najlepszym tatusiem i od dzisiaj narzeczonym, misiu. Dalej w to nie wierzę. W to, że będę panią Riggs. Jak to pięknie brzmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczulona wrzuciła odpowiednie saszetki do kubków i po zalaniu ich wrzątkiem, wzięła dwa kubki w dłonie, żeby usiąść przy Christianie i wypić swoją malinową herbatę. Mieli jeszcze trzy godziny na spokój we dwoje. Na zjedzenie wkrótce zupy. Na chwile pozbawione obecności huraganu, któremu opowiedzą o tym, jak to tata zaskoczył mamę, czyniąc ją już nie swoją dziewczyną, lecz narzeczoną.

      niemal żona 🩷

      Usuń