Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] I don't wanna let go I've never been so sure in my life


C A M E R O N   B L A C K F O R D

25.07.1997, urodzony w małej wiosce w stanie Wisconsin — przeprowadzka do Nowego Jorku wynikała ze stypendium sportowego — hokeista w New York Rangers — poświęcił przyjaźń dla kariery gracza — po trupach do celu — pokona każdą przeszkodę — namówił przyjaciela podczas rozgrywek, aby sfaulował przeciwnika, nie przejmując się potencjalną kontuzją, przez którą tamten mógł nigdy więcej nie wejść na lód — i nie wszedł, a stypendium i miejsce w drużynie dostał Cameron

Nie ma wyrzutów sumienia, kiedy musi kogoś lub coś poświęcić. Hokej był ważnym elementem jego życia od zawsze, bo wychował się w miejscu, w którym wszyscy żyli tym sportem. Jego ojciec również był graczem, a Cam od najmłodszych lat był angażowany w pomoc miejscowej drużynie, gdy staruszek przeszedł na emeryturę i zajmował się trenowaniem. 

Nie ma już najlepszych przyjaciół, szybko ucząc się, że są dookoła niego tylko ludzie, którzy chcą skorzystać na jego popularności. Nie dziwi się im, sam w końcu poświęcił najlepszego przyjaciela, doskonale będąc świadomym konsekwencji. Nie żałował swojej decyzji ani przez chwilę, zwłaszcza, gdy jako kapitan kolejny raz odbierał puchar za zwycięstwa drużyny w rozgrywkach.

Poza lodowiskiem jest dokładnie taki sam, jak na lodzie. Sięga po swoje, nie zna smaku porażki i nigdy nie liczy na szczęśliwy fart. Jest panem swojego losu, a przynajmniej robi wszystko, aby nim być również w życiu prywatnym, co nie zawsze wychodzi mu tak dobrze, jak wtedy, kiedy ma łyżwy na nogach. 

fc: Chris Wood
e-mail: wyborowealoe@gmail.com
w tytule 305 Mendesa

9 komentarzy

  1. Jeśli miałaby jakiś wybór, wolałaby zostać w domu i robić research. Chris jednak nie dał się zbyć. Zatrzasnął jej klapę laptopa na palcach, nie pozwalając dłużej pracować. Właściwie słusznie. Jakaś jej część miała dość tego całego gówna, przez które musiała przebrnąć na forach w darknecie. Ludzie byli cholernymi bestiami, sama myśl o tym sprawiała, że robiło jej się niedobrze. Wypracowała jednak mechanizm wyparcia. W momencie, w którym zamykała komputer, przestawała przywoływać w głowie obrazy, które widziała chwilę wcześniej. Inaczej już dawno by zwariowała.
    Ubrała się w długą czerwoną suknię z odsłoniętymi plecami i rozcięciem ciągnącym się aż do uda, czarne szpilki, zrobiła wieczorowy makijaż i rozpuściła włosy, po czym udała się razem z Chrisem na tę cholerną galę. A później jeszcze na imprezę, podczas której jej chłopak zaczął źle się czuć, ale poprosił, żeby została jeszcze trochę w jego imieniu, gdy on zwinął się do domu.
    Jakby jej marzeniem było obserwowanie wlewających w siebie wódę sportowców. Nie lubiła tych typów, a już zwłaszcza hokeistów. Zawsze wydawali jej się nadzwyczaj energiczni i agresywni, jakby nie potrafili wylać z siebie nadmiaru testosteronu na lodzie. Nie rozumiała fascynacji Chrisa tą dyscypliną, a na Rangersów patrzyła ze zmarszczonymi brwiami, zastanawiając się, co takiego w nich jest, że tak imponują jej facetowi.
    Poza Cameronem. Oczywiście znała jego niechlubne dokonania związane z awanturami, agresywną grą i tak dalej, ale z jakiegoś powodu lubiła tego faceta. Z nim jednym potrafiła rozmawiać w pełni swobodnie, nawet o sporcie. Jakby zawiązała się między nimi nić porozumienia, której Jas nie potrafiła zdefiniować.
    W każdym razie po wyjściu Chrisa została na tej imprezie tylko ze względu na Camerona. Niemalże przykleiła się do niego, ciesząc się, że jego dzisiejsza dziewczyna, jakkolwiek miała na imię, gdzieś się ulotniła. Ruszyła razem z mężczyzną do baru i oparła się o blat plecami, skanując wzrokiem pomieszczenie.
    — Chris zniknął i kropka. Chyba rozkłada go grypa czy coś — machnęła ręką i obróciła głowę, żeby spojrzeć na bruneta. Zazwyczaj nie piła. Nie mogła. Gdyby Chris się dowiedział, przełożyłby ją przez kolana. Osobiście z chęcią ukryłaby przed chłopakiem swoją historię medyczną, ale jej matka była nadopiekuńcza i przewrażliwiona, więc poinformowała go o wszystkim przy pierwszej możliwej okazji, a ten wziął sobie do serca dbanie o zdrowie Jasmine. Ale czego Chris nie widział to go nie zaboli, a Cameron… Cameron jeszcze nie wiedział. Byli blisko, ale Jas nie czuła się gotowa, by mu powiedzieć. — Ale dla mnie możesz wziąć białe wino — dodała z uśmieszkiem, a na jego kolejne pytanie jej oczy rozbłysły. Zawsze tak miała, gdy ktoś ją pytał o pracę. Takich ludzi było bardzo niewielu. Bycie poza radarem miało swoje plusy i minusy. — Jeśli to się wyda, będę musiała cię zabić — szepnęła i pociągnęła go za rękaw, żeby obrócił się przodem do sali. Złapała go pod rękę, zbliżając się nieco i odszukując wzrokiem interesującego ją polityka. Często pokazywali się na takich wydarzeniach, zwłaszcza, że zbliżały się wybory prezydenckie. — Widzisz tego gościa z bordowym krawatem? — spytała cicho, dyskretnie wskazując siwowłosego mężczyznę. — Zaczęłam rozpracowywać jego powiązania z mafią, ale im głębiej grzebię, tym gorszych rzeczy się dowiaduję. Jego żona jest dwadzieścia lat młodsza od niego, ale to nic. Znalazłam źródło, które twierdzi, że ją sobie kupił. Jako nastolatka została wystawiona na aukcję, podobno pochodzi z Ameryki Środkowej — mówiła cicho, a ton jej głosu pozostawał chłodny. Dystans. Obróciła się z powrotem do baru. — Times zaoferował mi dwadzieścia tysięcy, jeśli będę w stanie to potwierdzić.

    🍷

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasmine, choć mogłoby się wydawać, że jest twardą babką przez zawód, jaki wykonywała, tak naprawdę była naiwna, przynajmniej, jeśli chodziło o Chrisa. Ufała mu, nigdy nie poddawała w wątpliwość jego słów. Bo niby dlaczego by miała? Byli ze sobą od ponad dwóch lat i układało im się świetnie. Ona załatwiła mu pracę marzeń, on wspierał ją w jej pracy, spotykali się, ale nie wchodzili sobie w drogę i rozumieli, że każde z nich potrzebuje autonomii i to działało. Byłby chyba ostatnią osobą, którą podejrzewałaby o jakiekolwiek niecne zachowania.
    Uśmiechnęła się i podążyła wzrokiem za spojrzeniem Camerona. Zmrużyła oczy, gdy dostrzegła, że barman w pierwszej kolejności obsługuje kobiety. Wspięła się więc na hoker i poprawiła sukienkę, dzięki czemu jej piersi zaczęły niemal wylewać się z materiału. Kilka chwil później stały przed nimi szkła z wybranym alkoholem, a Jas puszczała przyjacielowi oczko, bez słów mówiąc tak się to załatwia. Chwyciła za swój kieliszek i zsunęła się z powrotem na podłogę.
    — To zabrzmiało jak wyzwanie — stwierdziła ze śmiechem i zmierzyła bruneta spojrzeniem. — Nie użyłabym siły. Raczej… Załatwiłabym cię podstępem. W trakcie snu. Albo bym cię naćpała — wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i stuknęła swoim kieliszkiem o jego szklankę, po czym upiła łyk alkoholu. Westchnęła, gdy cierpki napój rozlał się po jej języku. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie na więcej, ten jeden kieliszek i tak już był przegięciem, więc zamierzała rozkoszować się każdą przełkniętą kropelką.
    Wzruszyła ramionami, wodząc opuszką palca wskazującego po nóżce kieliszka. Nie odrywała wzroku od kobiety, która nie mogła być wiele starsza od samej Jas. Z zewnątrz wyglądała na szczęśliwą, choć Rielly dostrzegała niewielkie wzdrygnięcia za każdym razem, gdy starszy mężczyzna jej dotykał.
    — Są takie miejsca w internecie, o których nawet ci się nie śniło — mruknęła. — Pedofilia, zoofilia, broń, narkotyki… Handel żywym towarem... Problem z ujawnieniem tego wszystkiego jest taki, że zwykle są w to zamieszani ludzie tacy jak ten gość. Wysoko postawieni, z kasą i znajomościami. Bez dowodów to moje słowo przeciwko jego słowu, a prędzej uwierzą politykowi niż lasce goniącej za sensacją — westchnęła, a następnie zagryzła dolną wargę, zastanawiając się nad jego pytaniem. — Nie z nim. Z nią — odpowiedziała powoli. W jej głowie zaczął formować się pewien pomysł, choć nie wiedziała, jak Cam zapatrywałby się na jego realizację. W mediach figurował jako bawidamek i najlepszy kapitan drużyny od lat. Miał wygląd, kasę i dziewczyn na pęczki, jedna w tę czy w tę… — Mógłbyś… Być moimi oczami i uszami. Mogłabym załatwić podsłuch — zastanawiała się na głos. Niemal podskoczyła z ekscytacji i stanęła przed mężczyzną, patrząc na niego błyszczącymi oczami. — Co powiesz na romans z mężatką? — uśmiechnęła się szeroko.

    😁

    OdpowiedzUsuń
  3. — Och, nie martw się, Cam. Nie zabiłabym cię. Jesteś moim najbliższym przyjacielem, za bardzo bym za tobą tęskniła — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, oplatając ręką jego ramię, żeby lekko się do niego przytulić. — Poza tym, ile ty masz wzrostu, metr dziewięćdziesiąt? Wiesz jak ciężko byłoby ukryć twoje zwłoki? Musiałabym cię poćwiartować, a powiedzmy sobie szczerze, ta sukienka jest za ładna, żeby zniszczyć ją krwią — dodała ze śmiechem i poprawiła materiał na swoim ciele jakby dla podkreślenia wypowiadanych słów. — Mam jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu — mruknęła i poruszyła sugestywnie brwiami, nie tracąc z twarzy łobuzerskiego uśmieszku. Odsunęła się od bruneta dopiero po chwili i ponownie upiła łyk ze swojego kieliszka. Ciepło zaczęło rozchodzić się po jej ciele dość szybko, sprawiając, że na policzkach pojawiły się rumieńce. Nie potrzebowałaby wiele, żeby się upić, ale nie zamierzała tego sprawdzać. Była na to zbyt rozsądna.
    — Wiem. Tacy ludzie jak my nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle może być na świecie — westchnęła ciężko. Nie pozwoliła, by tragiczne obrazy napłynęły do jej głowy, natychmiast je od siebie odsunęła.
    Właśnie dlatego uwielbiała Camerona. Zawiązała się między nimi jakaś dziwna nić porozumienia, zupełnie jakby czasami czytał jej w myślach. Kochała Chrisa, ale nigdy nie dzieliła z nim tego rodzaju więzi. Cam idealnie wypełniał coś, czego brakowało jej w życiu.
    — Oczywiście tylko pod warunkiem, że nie masz nic przeciwko. Nie chcę, żebyś się czuł nieswojo czy coś. Ale po prostu jest większa szansa na to, że otworzy się przed potencjalnym kochankiem niż laską, którą może wygooglować i sprawdzić, czym się zajmuje — odpowiedziała, a zaraz potem wyraz jej twarzy się rozjaśnił. — Boże, Cam, jesteś najlepszy, wiesz o tym? — pisnęła i niemalże rzuciła się na niego, przytulając go mocno. — Odwdzięczę ci się. Zrobię wszystko, o cokolwiek poprosisz. Przysługa za przysługę — wyrzuciła z siebie na wydechu, odsuwając się od niego dopiero po dłuższej chwili. Wychyliła swój kieliszek i dopiła wino jednym haustem, po czym odstawiła szkło na blat baru. Skinęła głową, zgadzając się na jego propozycję. — Ale pamiętaj, jeśli poczujesz się z czymś niekomfortowo, od razu się wycofaj, okej? Ten temat jest ważny, ale nie ważniejszy od ciebie — stwierdziła, patrząc prosto w jego ciemne oczy. Nie chciała, żeby myślał, że ma go za męską dziwkę czy coś. Po prostu… Nigdy nie zauważyła, by Cameron miał problemy z podrywaniem dziewczyn. Poza tym kobieta była naprawdę śliczna. — Może wystarczy przyjaźń. Ja powierzyłabym ci wszystkie sekrety — dodała, odsuwając również myśl o tym, że jest pieprzoną hipokrytką, bo miała przed nim sekret. Może przyszedł czas, żeby go ujawnić… Ale nie dziś, nie tutaj. Postanowiła, że zrobi to, gdy następnym razem spotkają się we dwoje.
    — Powinniśmy się złapać za ręce albo objąć — zasugerowała i nie czekając na odpowiedź chwyciła dłoń mężczyzny. Przebiegł ją przyjemny dreszcz, gdy ciepłe palce splotły się z jej palcami i uśmiechnęła się szeroko. — Milutko — skomentowała, zanim ruszyli w kierunku niewielkiego zgromadzenia przy jednym ze stolików bankietowych.

    🫶🏻

    OdpowiedzUsuń
  4. Roześmiała się głośno i szczerze, przy okazji mierząc Camerona sugestywnym spojrzeniem, jakby naprawdę rozważała wskoczenie na niego tylko dlatego, że miał dwa centymetry więcej niż zakładała. Zresztą co tu dużo mówić, Cam był przystojny, inteligentny, miał pasję, świetlaną przyszłość… Był naprawdę łakomym kąskiem dla kobiet. Jas również się podobał. Wprawdzie ich relacja była platoniczna, ale miała przecież oczy, a to, że była zajęta, wcale nie znaczyło, że nagle odebrało jej wzrok.
    — Dwa centymetry więcej do odcinania, nie, nie piszę się na to, jesteś bezpieczny — powiedziała wesoło, a zaraz potem jeszcze raz zmierzyła go spojrzeniem, tym razem nieco krytycznym. — Słucham? — westchnęła. — Czy ty widziałeś się w lustrze? Proszę cię, Blackford, gdyby nie Chris padłabym przed tobą na kolana — parsknęła, zerkając przez ramię w kierunku kobiety. — Wiem i od niczego się nie wymigam. Właściwie możemy założyć, że będę ci wisiała dwie przysługi. I obie mogą być równie wymagające — uśmiechnęła się szeroko, a następnie wtuliła się w jego bok, gdy powoli ruszyli we wcześniej obranym kierunku. Czuła się trochę tak, jakby miała się w niego wtopić, miała wrażenie, że otaczał ją zewsząd. To było naprawdę miłe uczucie. — Ale wiedziałabym, że na niej są. Jesteś bezpieczny — szepnęła i puściła mu oczko.
    Przedstawiła się z grzecznym uśmiechem, pogrążając się w niezobowiązującej rozmowie. Cameron był naprawdę czarujący, a Jas dostrzegła, że żona Smithsona, Trudy, dość szybko uległa jego urokowi. Obserwowała to z nieco mieszanymi uczuciami. Z jednej strony była zadowolona, bo jeśli Cam by się spisał, z pewnością zdołałby wyciągnąć z Trudy jej sekret, a z drugiej było jej cholernie głupio, że w ogóle go o to poprosiła. Uznała jednak, że jest dorosłym facetem, gdyby nie chciał tego robić, po prostu by się nie zgodził, dlatego odpuściła. Po kilkunastu minutach grzecznych uśmiechów pożegnała się z towarzystwem i przylgnęła do bruneta, sięgając jego ucha.
    — Spotkajmy się jutro po twoim treningu w tej francuskiej kawiarence niedaleko areny — szepnęła i pocałowała go w policzek, po czym odeszła, zostawiając go z kobietą, żeby dalej działał swoją magią.

    Jas nie marnowała czasu. Długopis, który zdobyła, może nie był do końca legalny, w końcu miał podsłuch i miniaturową kamerkę, ale wydawcy nie interesowała legalność, a dowód. Uznała, że długopis jest na tyle mały, by Cam mógł wcisnąć go do kieszeni i zawsze mieć przy sobie, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
    Chociaż nie była pewna, czy przekaże urządzonko przyjacielowi. Denerwowała się, nie chciała go wykorzystywać. Była jedną z niewielu w swoim zawodzie, które miały jakiekolwiek zasady i kręgosłup moralny. Ten jednak zachwiał się wczorajszego wieczoru, gdy wystawiła Camerona na pożarcie.
    Zamówiła kawałek ciasta czekoladowego i kawę, a w oczekiwaniu na mężczyznę wyjęła laptopa i zaczęła przeglądać materiały do innego artykułu. Była tym tak pochłonięta, że w pierwszej chwili nie zauważyła bruneta.
    — Och, jesteś! — sapnęła i szybko zatrzasnęła laptopa, po czym zerwała się z miejsca, żeby pocałować go w policzek. — Jak trening? — zapytała z uśmiechem, opadając z powrotem na krzesło i gestem przywołując kelnerkę, żeby Cam również mógł coś dla siebie zamówić.

    ☕️

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, jakie wieści przyniesie jej Cam. Nie miała bowiem pojęcia, że dostanie się do Trudy będzie aż tak łatwe, zakładała więc, że dzisiejsze spotkanie będzie krótkim sprawozdaniem z tego, jak potoczyła się rozmowa na bankiecie i nakreśleniem jakiegoś planu działania. Nie mogło przecież być tak cudownie, prawda? Ta praca nauczyła Jas cierpliwości i czekania na efekty. Na samym początku tego nie rozumiała. Rzucała się w wir pracy z nadzieją, że w ciągu miesiąca uda jej się zdobyć porządny materiał, a potem go sprzedać.
    Tymczasem dziennikarskie śledztwa potrafiły trwać miesiące, jeśli nie lata. Sprawą Smithsona zajmowała się od stosunkowo niedawna, ale wyłącznie dlatego, że była powiązana z czymś innym. A to wcześniejsze śledztwo trwało trzy miesiące. Zakładała, że nie zdąży do wyborów prezydenckich, ale może los miał w końcu się do niej uśmiechnąć?
    — Właśnie widzę — skrzywiła się, gdy jej spojrzenie padło na sińca pod okiem bruneta. Zanim zdążyła się powstrzymać, wyciągnęła dłoń i przesunęła opuszkami palców po fioletowej skórze. Delikatnie, niemal niewyczuwalnie. — Wszystko w porządku? Coś powierzchownego, czy uszkodziłeś kość? — spytała z prawdziwą troską. W takich chwilach tym bardziej nie rozumiała fascynacji hokejem. Ten sport był brutalny, niemal okrutny i nie raz widziała Camerona z mniej lub bardziej widocznymi obrażeniami. Kiedyś starała się go przymuszać do wizyty u lekarza, ale nie była już nowicjuszką. Po prostu odpuściła, choć nie potrafiła tak do końca wyzbyć się troski. Dzwoniła do niego i pisała z jakimiś niezobowiązującymi rozmowami, byleby wiedzieć, że wszystko z nim w porządku. W końcu ileż można olewać swoje obrażenia, zanim ciało uzna, że ma dość, prawda?
    Cofnęła rękę i zaczekała, aż mężczyzna zamówi dla siebie kawę. Kiedy kelnerka odeszła (rzucając mu przy tym maślane spojrzenia), Jas nachyliła się do Camerona i oparła się łokciami o stolik, słuchając jego słów. Im dłużej mówił, tym mocniej marszczyła brwi w szczerym zdziwieniu.
    — Żartujesz! — szepnęła. Zasłoniła usta dłonią, gdy jej wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. — Cholera, jesteś lepszy niż myślałam! Jak tak dalej pójdzie będzie ci jadła z ręki — stwierdziła, szczerząc się do niego. Po chwili jednak jej uśmiech nieco przygasł i pokręciła głową. — Ze mną okej, on nie odzywa się od wczoraj. Pisałam do niego i dzwoniłam, ale ma wyłączony telefon. Pewnie śpi i nie chce, żeby mu przeszkadzać — westchnęła, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak idiotycznie brzmią wymówki, którymi częstowała siebie samą. Zerknęła na telefon, jakby się spodziewała, że to wywoła jej chłopaka, ale ten wciąż milczał. — Nie mam czasu do niego zajrzeć, może się uda wieczorem — dodała i wrzuciła urządzenie do torby, machając dłonią. Potem poświęciła całą swoją uwagę brunetowi. — Ja też nie próżnowałam — szepnęła, wracając do ich wcześniejszego tematu. Sięgnęła po długopis, który odłożyła wcześniej obok laptopa i podsunęła go Cameronowi. — Nowa zabawka dla ciebie. Ma podsłuch i kamerkę. Uruchamia się jak zwykły długopis, a kiedy nie chcesz nagrywać, po prostu go wyłączasz — szybko zaprezentowała działanie i położyła urządzonko z powrotem na blacie. Zamilkła, gdy kelnerka wróciła z kawą. Stawiała filiżankę zdecydowanie zbyt długo jak na gust Jas. — Ty naprawdę jesteś cholernym magnesem na babki — stwierdziła cicho.

    J

    OdpowiedzUsuń
  6. — Tak, za chwilę się od niej uduszę — skomentowała z kwaśnym uśmieszkiem. Nikt nie powinien przyzwyczajać się do widoku takich obrażeń, a jeszcze bardziej do narażania się na nie, ale zdążyła zauważyć, że Cameron taki po prostu już był, więc nie zostało jej nic innego, jak dostosować się do jego podejścia. Nie znaczyło to oczywiście, że się nie martwiła. Blackford był jej bliski, zaraz po Chrisie najbliższy, więc to logiczne, że zależało jej na jego zdrowiu i dobrym samopoczuciu. Ale nauczyła się akceptować to, że często widziała go poobijanego. Starała się nie być upierdliwa tak długo, jak nie chodził z połamanymi kończynami czy krwotokami z nosa.
    Odetchnęła z ulgą i nawet nie starała się tego ukryć.
    — Mądry facet — powiedziała, posyłając Cameronowi uśmiech. — W sumie… Mógłbyś zagrać następnego Bonda. Może w końcu obejrzałabym jakiś film o nim — roześmiała się, z całej siły starając się zignorować minę, którą zrobił na wieść o tym, że Chris nie odbierał. Nie podobało jej się to, ale nie zamierzała wdawać się w jakiekolwiek dyskusje tak długo, jak Cam niczego nie komentował. To właśnie w ich relacji było piękne: oboje wiedzieli, kiedy powinni milczeć na jakiś temat. Z jakiegoś powodu napełniło ją to jednak złymi przeczuciami. — Mogłabym cię prosić, żebyś zahaczył o jego mieszkanie po drodze? Odwdzięczę się, bo naprawdę nie mam czasu — dodała po chwili. Nie miała pojęcia, po co go o to prosiła. Z jednej strony była to prawda, nie miała czasu, a on miał Chrisa po drodze, mieszkali w zasadzie kilka przecznic od siebie, ale biorąc pod uwagę, o jak wielką przysługę już poprosiła bruneta nie powinna chcieć od niego niczego więcej. Coś jednak jej podpowiadało, jakiś taki wewnętrzny głosik, że mimo wszystko powinna to zrobić.
    — Albo chciałaby ci osobiście przykładać lód. A potem zlizywać to co się roztopi — wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, zanim ukryła go za własnym kubkiem, który uniosła do ust. — Czuję się zaszczycona, panie Blackford. Zawsze wiedziałam, że te wszystkie pindy nie mają ze mną szans. Tak naprawdę to ja mieszkam w twoim serduszku — roześmiała się i puściła mu oczko, bo przecież byli tylko przyjaciółmi. Ona miała Chrisa, a on… A on nie lubił zobowiązań. Taka relacja była wystarczająca.
    Odstawiła swój kubek i pochyliła się nad stolikiem, tym samym zbliżając się do mężczyzny. Wolała, żeby nikt nie słyszał ich rozmowy. Chyba umówienie się w miejscu publicznym nie było jednak zbyt dobrym pomysłem…
    — Właściwie to nie. Oczywiście nie pytaj jej o nic wprost, ale raczej… Jeśli coś do ciebie poczuje, sama ci zaufa i zacznie mówić. A może szuka pomocy i będzie to robić od razu. Trudno mi powiedzieć, wiem o niej tylko tyle, ile wyczytałam w internecie. Och, no i od informatorów, ale oni też niczego nie są pewni. Tylko… — urwała i sięgnęła dłonią nadgarstka mężczyzny. — Nie rób niczego na siłę, proszę. Tym bardziej, jeśli zacznie się robić niebezpiecznie. Skoro Smithson siedzi w tak ciemnych interesach, może być naprawdę złym człowiekiem. Odpuść, gdy poczujesz, że cokolwiek jest nie tak. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda. Obijanie twarzy na treningach to coś innego niż realne zagrożenie. Okej? — wyrzuciła z siebie, ściskając jego rękę.

    🥺

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywróciła oczami, ale zrobiła to z lekkim uśmiechem. Ten jego wyszczerz nieustannie ją zmiękczał, a dupek zdawał się doskonale o tym wiedzieć. Nie było to w stanie powstrzymać zamartwiania, ale nieco jej ulżyło. Skoro miał siłę zachowywać się jak idiota to ewidentnie nic mu nie było, a siniak był powierzchowny.
    — Nie cwaniakuj. Nie mam żadnego przyjaciela grającego w rugby, więc całą troskę tak czy inaczej będę przelewać na ciebie. Ale jak zaczniesz mnie wkurzać, podbiję ci drugie oko — ostrzegła, celując w niego palcem z połowicznym uśmieszkiem. — Ciesz się, zobaczymy jak się będziesz regenerował po trzydziestce — parsknęła cicho i przechyliła kubek, dopijając resztę swojej kawy.
    Niemal się nią opluła, słysząc padające z ust bruneta stwierdzenie.
    — Przejrzałeś mnie. Jestem twoją psychofanką. Zadaję się z tobą tylko dlatego, że po kryjomu podkradam ci bieliznę — roześmiała się i puściła mu oczko. Obiektywnie rzecz biorąc, Cam był przystojny. Cholernie przystojny. W dodatku inteligentny, dziany, sławny… Nie wątpiła, że każda kobieta, którą zdecydowałby się obdarzyć uczuciem, byłaby szczęściarą. I z całego serca życzyła mu jakiejś szczerej, przyjemnej relacji. Choć głównie zależało jej po prostu na tym, żeby był szczęśliwy, a jeśli wolał być sam, to właściwie co jej do tego? — Zadowolę się patrzeniem na ciebie na żywo przynajmniej raz w tygodniu — westchnęła teatralnie, wywracając oczami.
    Miała ochotę powiedzieć, żeby nie gapił się na nią w ten sposób, ale zacisnęła usta, powstrzymując się przed tym. Poprosiła go już o dwie duże przysługi, ostatnim, na co mogła sobie teraz pozwolić, była opryskliwość względem Blackforda.
    — Dzięki — odezwała się zamiast tego, ucinając temat, choć wciąż towarzyszył jej jakiś dziwny niepokój.
    — Pierwsze, o czym pomyślałam, było zabranie cię do domu i robienie ci za prywatną pielęgniarkę. Taką bez zlizywania lodu. Prawdziwą siekierę, która zmusi cię do leżenia i odpoczywania, wiesz o co chodzi. Ale twoje fanki… Tak, myślę, że mógłbyś to wziąć za pewnik — roześmiała się, a zaraz po tym uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała w jego kierunku rzęsami. — Zawsze to wiedziałam — powiedziała słodkim głosikiem.
    Szybko spoważniała.
    — Nic więcej nie wiem — powiedziała szczerze. Odetchnęła głęboko, czując jego ciepłą dłoń na swojej i odwzajemniła intensywne spojrzenie. — Nie opublikuję go — przyznała. — Przynajmniej, jeśli się okaże, że sprawa jest znacznie głębsza. Jestem dziennikarką śledczą, Cam. Jeżeli jest taka potrzeba, współpracuję ze służbami. Publikacja swoją drogą, ale jeśli mam szansę robić jakąś siatkę… To nie jest żadne zlecenie, robię to na własną rękę i równie dobrze nie muszę sprzedawać materiału — wyjaśniła. Wysunęła swoją dłoń spod jego dłoni, ale tylko po to, żeby ująć jego duże palce w obie swoje ręce. — Wiem co robię. Pytanie, czy ty to wiesz. Chcę, żebyś był świadomy. I że naprawdę nie musisz tego robić, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości. Nie myślałam, kiedy cię o to poprosiłam, więc zrozumiem, jeżeli się wycofasz.

    J

    OdpowiedzUsuń
  8. — Chcesz, żebym osiwiała przed trzydziestką? Nikogo mi nie sprowadzaj, martwienie się o ciebie pochłania za dużo czasu — machnęła ręką z rozbawieniem, ale tak naprawdę niestety nie do końca żartowała. Gdyby miała drugiego takiego ryzykanta za przyjaciela, najpewniej dostałaby zawału. Inna sprawa, że w swoim życiu naprawdę nie potrzebowała więcej ludzi. Miała zbyt mało czasu dla tych, którzy już w nim byli, gdyby grono się powiększyło, prawdopodobnie musiałaby się rozdwoić. Po co jej taki stres?
    Wzruszyła ramionami pozornie obojętnie, ale uśmiechnęła się łobuzersko.
    — Skoro przetestowałam już wszystko inne, najwyższy czas na groźby i zachowywanie się po gówniarsku — stwierdziła. — Poza tym jesteś tylko dwa lata starszy, to cię nie uprawnia do nazywania mnie dzieciakiem, staruszku — wytknęła mu język i roześmiała się, gdy i on to zrobił, mimowolnie nieznacznie się do niego przysuwając.
    — Trochę opylam, trochę noszę, a resztę wącham. Uwielbiam zapach używanych bokserek o poranku, od razu dzień jest jakiś lepszy — powiedziała, z całej siły starając się nie roześmiać, ale ostatecznie przegrała i parsknęła tak głośno, że jakaś para przy stoliku nieopodal obróciła się i spojrzała na nią z zaciekawieniem.
    — Bo wiedziałam, że to zainteresuje cię bardziej niż leżenie w łóżku i pozwalanie okładać się kompresami bez żadnych bonusów — również poruszyła sugestywnie brwiami, a jej uśmiech się poszerzył.
    — To… Jakoś sobie poradzę. Wiedziałam w co się pakuję, kiedy szłam na te konkretne studia — uśmiechnęła się uspokajająco. Jej uwadze nie umknęła wyraźna ironia losu. Ona martwiła się o Camerona, Cameron martwił się o nią, ale żadne z nich nie zamierzało rezygnować z tego, co uwielbiali robić, żeby nie martwić tej drugiej osoby. — Jest okej, Cam. Naprawdę — dodała. Ścisnęła odrobinę mocniej jego dłoń swoimi i westchnęła. — Nic mi się nie stanie. Nie stracisz mnie. Zaufaj mi. Ja tobie ufam — powiedziała, spoglądając prosto w jego oczy i znowu posyłając mu lekki uśmiech.

    W mieszkaniu wylądowała późnym wieczorem, żeby nie powiedzieć w nocy. Nie miała siły na nic, nawet na to, żeby porządnie się umyć, więc wzięła jedynie błyskawiczny prysznic i padła na łóżko, przed zaśnięciem pisząc jeszcze krótkiego smsa do Chrisa, że wpadnie do niego jutro popołudniu. A potem zasnęła kamiennym snem, z którego wybudziło ją uporczywe dzwonienie dzwonkiem. Zerknęła na zegarek w telefonie. Była siódma rano. Kto dobijał się do niej o tak nieludzkiej porze? Nie przywykła do wstawania przed dziesiątą. Freelancerstwo było pod tym względem prawdziwym błogosławieństwem.
    — Idę, już idę! — zawołała, wiążąc włosy w niedbałego kucyka i wciągając na siebie za dużą bluzę z logiem CU. Miała na sobie tylko sportowy stanik i spodenki tak krótkie, że równie dobrze mogłyby być majtkami, nie uśmiechało jej się występować w takim wydaniu przed kimkolwiek. — Jezu, Cam, co ty tu robisz? Jest środek nocy — wymamrotała z niezadowoleniem na widok przyjaciela. Zostawiła otwarte drzwi i wycofała się w głąb mieszkania. — Powiedz, że budzisz mnie, bo stało się coś ważnego, a nie dlatego, że mścisz się za to wytykanie twojego wieku — mówiła, kierując się do sypialni, gdzie zamierzała z powrotem opaść na swoje łóżko.

    🙄

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasmine była tak zaspana, że nie zwróciła uwagi na nowe obrażenia na twarzy przyjaciela. Może nie wychodziła teraz na zbyt gościnną, ale musiała korzystać z każdej minuty snu, jaka jej się trafiała, poza tym byli z Camem na tyle blisko, że mógł się czuć jak u siebie, a Jas nie miała nic przeciwko temu.
    Czy wpadła na to, że mogło się stać coś złego? Tak. Trochę. W końcu jakaś jej część wiedziała, że mężczyzna nie wpadłby do niej bez zapowiedzi, gdyby nie miał ku temu naprawdę poważnego powodu. Ale czy spodziewała się, że mogło chodzić o coś związanego z nią samą? Nieszczególnie. Może spotkał się z Trudy i chciał zdać relację, zanim szczegóły zamażą mu się w pamięci? Niewykluczone.
    Jego ton, gdy wypowiadał jej imię też jej nie zaalarmował. Za to przekleństwo już tak. Zdążyła dotrzeć już do sypialni, więc obróciła się przodem do bruneta, uprzednio przecierając palcami zaspane oczy. Zamrugała i dopiero wówczas uważniej mu się przyjrzała. Marszcząc brwi, zrobiła kilka kroków do przodu, przyglądając się uważniej jego twarzy. A konkretniej zadrapaniom, które się na niej pojawiły. Wcześniej ich nie miał. W kawiarni wyraźnie widziała tylko podbite oko, a później już nie miał treningu.
    — Cam, co ci się stało? — zapytała, ignorując jego słowa. Przechyliła lekko głowę dopiero wtedy, gdy dotarł do niej sens jego wypowiedzi. — Jakie informacje? Coś z Trudy? — wyrzuciła z siebie, a potem mężczyzna odezwał się ponownie, a Jasmine zamknęła usta, patrząc na niego wyczekująco. I z przestrachem. Coś się stało Chrisowi? Niemożliwe, przecież miał tylko grypę. Och, a jeśli jednak? Zaczęła trochę panikować, bo jeśli jej podejrzenia okazałyby się słuszne, nie wybaczyłaby sobie, że nie znalazła czasu na to, żeby zajrzeć do swojego faceta. Faceta, którego kochała, z którym planowała spędzić resztę życia.
    Zamiast jednak zasypać Blackforda słowotokiem, w milczeniu oczekiwała na ciąg dalszy. Zesztywniała, nawet nie oddychając.
    — Co? — zdołała w końcu wydusić. Jej mózg się zawiesił. Nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała. — Nie… Nie, to niemożliwe. Mylisz się. Przecież… On by nigdy… — urwała i roześmiała się, ale temu śmiechowi daleko było do wesołości. Określiłaby go raczej mianem histerycznego. Takiego na granicy wybuchu płaczu. Nikomu innemu by w to nie uwierzyła, ale Cameron był jej najlepszym przyjacielem, który nie miał żadnego interesu w okłamywaniu jej. Niby po co miałby to robić? Co miałby na tym zyskać? — Cam… — zaczęła, ale w tym samym momencie jego pięść wylądowała na ścianie. Jas podskoczyła i zasłoniła usta dłońmi, ale tylko na sekundę, bowiem w następnej chwili doskoczyła do mężczyzny i pociągnęła go za łokieć. Ściana ucierpiała, brunet zostawił po sobie sporych rozmiarów dziurę, ale nie tym przejmowała się w tej chwili. — Cameron! — zawołała, spoglądając z przerażeniem na jego poranioną rękę. — Oszalałeś?! Jesteś kapitanem! Jak coś się stanie, będziesz wykluczony z treningów! — warknęła, jakby zupełnie zapominając o tym, że jej życie uczuciowe właśnie legło w gruzach, bo mężczyzna, którego kochała, któremu ufała, pieprzył inną laskę. — Do kuchni. Natychmiast! Tym razem będziesz miał mnie na głowie — oznajmiła i naparła na jego ciało, popychając go przed sobą w kierunku interesującego ją pomieszczenia. Zmusiła go do opadnięcia na krzesło, a sama podeszła do jednej z szafek i wyjęła koszyk, w którym trzymała środki do odkażania, bandaże i różne takie. Postawiła przybory na stole, przysunęła sobie drugie z czterech krzeseł i usiadła naprzeciw Camerona. — Pokaż to — nakazała.

    😒

    OdpowiedzUsuń