Codziennie budziłeś się z
poczuciem, że czeka Cię kolejny ciężki dzień z tą bandą przygłupów, których
zaszczyciłeś określeniem swoich uczniów. Codziennie rano psioczyłeś na psa,
który tak bezczelnie wyrywał Cię ze snu i obśliniał twoją twarz. Codziennie
rano przekręcałeś się na drugi bok, chowając głowę pod poduszką, dopóki nie
usłyszałeś tego cudownego dźwięku. Jej śmiech, który momentalnie zmieniał twój
nastrój i miałeś chęć do życia. Podnosiłeś poduszkę, by spojrzeć na Jej
twarzyczkę. Jasnobrązowe okalające jej buzię włosy i te czekoladowe oczy, w
których się rozpływałeś i zapominałeś o wszystkim. Doskonale pamiętasz, jak to
się stało, że leżała obok Ciebie i patrzyła na Ciebie z rozbawieniem. Miałeś
wtedy dwadzieścia trzy lata. Byłeś na trzecim roku studiów. Byłeś młody,
chciałeś poznawać świat, dlatego zgodziłeś się wyjechać na praktyki do Paryża.
Opłaciło Ci się opuścić rodzinny Balford, bo to zmieniło Twoje życie na zawsze.
Ona miała wtedy dwadzieścia lat. Młoda francuzka, która od razu zamotała Ci w
głowie. Nie pamiętasz już, jak znalazła się na Twojej drodze, ale pamiętasz,
jak bardzo się starałeś, by na Ciebie choć spojrzała. Młody byłeś, miałeś już
wiele związków za sobą, ale dopiero, gdy zobaczyłeś ją zrozumiałeś, że tamte
uczucia były błahe, ulotne, nietrwałe. Siedząc z nią w jednej z paryskich
kawiarni, kiedy to zgodziła się wreszcie z Tobą umówić, zrozumiałeś, że
spotkałeś tą jedyną, tą, z którą chciałeś spędzić resztę życia.
Epicka
miłość; tak mówili Wasi przyjaciele. Tak się też czułeś. Czułeś, że dzięki
niej zmieniasz swoje nastawienie do świata. Dzięki niej stałeś się lepszym
człowiekiem. Wyzwoliła w Tobie to co najlepsze. Akceptowała każdą Twoją wadę,
każde Twoje spaczenie i nawyk. Odwdzięczałeś się tym samym. Tolerowałeś jej defekty
i dziwne przyzwyczajenia. Ponadto, dzięki właśnie dzięki tych jej usterkom
kochałeś ją jeszcze bardziej. Czasem specjalnie doprowadzałeś ją do ostateczności,
by móc cieszyć oczy tą małą zmarszczką na czole, która pojawiała się jedynie
wtedy, gdy się denerwowała. Kłóciliście się. Nie byliście przecież idealnie ze
sobą współgrającą parą. Czasem ciche dni trwały krótko, a jedne ciągnęły się
nawet tygodniami. Często nie mieliście czasu dla siebie, ale nawet to nie
powstrzymało Cię do oświadczenia się jej. Przyjęła. Zaczęły się przygotowania.
Zostawiłeś sprawy organizacyjne jej, przecież to ona z Was dwojga była tą
ułożoną, perfekcyjną, a co najważniejsze spokojną, połówką. Ty byłeś jej
kompletnym przeciwieństwem. Z trudem wcisnęli w Ciebie garnitur. Na swój własny
ślub miałeś opory, by zawiązać krawat, ale Ona się uparła, wręcz Ci groziła, że
nici ze ślubu, jeśli nie założysz tego przeklętego kawałka materiału. Była
dobra w sztuce perswazji. Mogłaby sprzedawać w telezakupach i zachęcać ludzi do
kupienia nawet najbadziewniejszego badziewa, a jednak spełniała się jako
kwiaciarka. Nawet z czasem otworzyła swoją własną kwiaciarnię. Miało być
pięknie. Mieliście żyć szczęśliwie. Planowaliście nawet dzieci. Wkręciłeś się,
zafascynowałeś i uległeś urokowi raczkujących małych ludzi. Chciałeś mieć syna,
ona córeczkę. To było jasne jak słońce, że sprzeczaliście się o płeć dziecka.
Próbowała Cię przekonać do małych sukieneczek i kokardek. Za każdym razem
śmiałeś się z niej, widząc jej ten cały entuzjazm. Uwielbiałeś patrzeć na nią,
jak się śmieje. Jej śmiech był dla Ciebie najpiękniejszym dźwiękiem, jaki
kiedykolwiek słyszałeś w życiu. Chciałeś, by zawsze była szczęśliwa.
Bóle głowy. Wymioty. Zmiany zachowania.
Ataki. To wszystko zaczęło się tak nagle. Przyszło tak niespodziewanie,
rujnując wasze szczęście. Zmiany w mowie. Problemy w zdolności poznawczych. Nie
wiedziałeś co się dzieje. To nie była Twoja żona. Martwiłeś się i cierpiałeś razem z nią. Nie
potrafiłeś patrzyć, jak się męczy, jak to wszystko ją ogłupia i powoduje, że
oddalaliście się od siebie. Pomagałeś. Tak bardzo jej pomagałeś, próbując, jak
najlepiej załagodzić objawy. Nie mogłeś pozwolić, by tak szybko się poddała. Nie
chciałeś zostać sam na świecie, bez swojego prywatnego słońca. Egoistyczne myślenie, ale właśnie to pomagało
Ci nie zwariować. Chodziłeś codziennie do szpitala, siedziałeś przy jej łóżku i
wpatrywałeś się w nią, jak w obrazek, modląc się, by z tego wyszła. Modliłeś
się, by po otworzeniu oczu rozpoznała Cię. Ściskałeś jej dłoń za każdym razem,
gdy znowu miała ataki i zmiany nastroju. Byłeś przy niej cały czas, nie myśląc
wtedy o konsekwencjach. O tym, co może się stać po tym, jak jej już nie będzie
obok Ciebie. Nie zastanawiałeś się nad tym. Nie chciałeś o tym myśleć. Wolałeś
myśleć pozytywnie, jak to Ciebie nauczyła. Próbowałeś doszukiwać się jasnych
stron. Nie pisałeś czarnych scenariuszy. Ona z tego wyjdzie. Musiała wyjść.
Zmieniłeś się. Diametralnie zmieniłeś
podejście do świata Ciebie otaczającego. Nad Tobą zawisły czarne chmury, które uginały
się pod ciężarem deszczu, który miał za chwilę na Ciebie spaść. Odsunąłeś się
od ludzi. Straciłeś kontakt z przyjaciółmi, którzy próbowali Ci pomóc po
stracie. Wyalienowałeś. Twoim priorytetem było to, by w ogóle wstać z łóżka.
Codziennie budziłeś się ze świadomością, że dzisiejszy dzień znowu przeżyjesz
według trwałego planu. Pobudka. Wyjście z
psem. Praca. Powrót do domu. Wyjście z psem. Siedzenie w barze. Zacząłeś
pić, ale nie słowo ‘alkoholizm’ nie
mógł przejść Ci przez gardło. Nie dopuszczałeś do siebie myśli, że mogłeś się
uzależnić. A jednak. Na początku wystarczała Ci tylko jedna szklanka przed
snem. Teraz co wieczór ledwo wracasz do domu o własnych siłach. Wiesz, że
powinieneś się opanować. Zmienić coś w swoim życiu. Powinieneś przestać żyć
przeszłością, ale wszystko Ci o Niej przypomina. Puste miejsce obok Ciebie w
łóżku. Niektóre produkty spożywcze, które lubiła i które dalej kupujesz, choć
ich nigdy nie zjadasz. Ulubione miejsce na kanapie w salonie. Nawet pies,
którego sama wybrała jako szczeniaka Ci o Niej przypominasz, ale nie masz serca
go oddać. On daje Ci jakieś otuchy. Daje Ci powód byś wstał z łóżka, bo może
się zlać na podłogę w akcie protestu. Fakt, co raz częściej wychodzisz z domu. Coraz
częściej omijasz szerokim łukiem pobliski bar i coraz częściej uśmiechasz się
do ludzi, jednak boisz się wrócić do życia w społeczeństwie. Boisz się, że
znowu stanie się coś złego, upadniesz na samo dno, ale tym razem się nie
podniesiesz. Owszem, możesz spróbować. Chcesz spróbować, ale nie sam. Nie w
pojedynkę.
Poznałeś ją. Francuzka. Blondynka. Uśmiech.
Śmiech. Oczy. To wszystko sprawiło, że zacząłeś do niej zagadywać. Nieśmiało, bo
dawno nie miałeś styczności z kobietami. Jesteś jak dziecko we mgle, które na
dodatek nie potrafi jeszcze dobrze chodzić. Stawiasz niepewnie kolejne kroki,
by trochę się do niej zbliżyć. Patrzysz na nią. Tak samo, jak kiedyś patrzyłeś
na Nią. Wpatrujesz się czasem zbyt nachalnie, ale nie powstrzymuje Cię to.
Chcesz ją bliżej poznać, czujesz kiełkującą do niej fascynację, zaintrygowanie.
Interesujesz się nią coraz bardziej, choć nie powinieneś. Relacja wykładowca-student
powinna ograniczać się do jedynie formalnych rozmów. Fakt, nie jesteś jej
nauczycielem, jednak to wciąż jest wbrew regulaminu, ale nie możesz się
powstrzymać, by się do niej nie uśmiechnąć. Jak wtedy w Paryżu. Starasz się, by
Cię zobaczyła, by na chwilę przestała patrzyć na Ciebie, jak na nauczyciela. To
co, że jest młodsza? Że może odstraszać ją Twój wiek? To co, że może się w
jakiś sposób brzydzić? Odpychasz od siebie te wszystkie obawy, że możesz polec.
Czujesz się, jakbyś cofnął się w czasie i ponownie miał dwadzieścia trzy lata i
znowu starał się zdobyć dziewczynę, która w jakiś sposób podbiła twoje serce i
która, masz nadzieję, pomoże Ci wyjść z dołka i znowu odnaleźć chęć do życia.
________________________________________________________________________________
Tak bardzo ckliwie,
tak bardzo dramatycznie, ale właśnie tak wyobraziłam sobie postać Gerarda i w
taki sposób chciałam mu zbudować przeszłość. Dawno nie pisałam żadnej notki,
więc za wszystkie błędy, niedopowiedzenia przepraszam najmocniej.
Czekam na wasze
opinie :3
Ogólnie rzecz ujmując - notka faktycznie bardzo ckliwa, ale czy dramatyczna? Może po prostu ukazuje nieszczęście Gerarda, ale jakoś za specjalnie nie wczułam się w ten cały dramat.
OdpowiedzUsuńForma notki jest teraz jedną z popularniejszych, tak zwany narrator dwuosobowy jest dość popularny, ale wcale nie tak łatwy do opanowania.
Osobiście w oczy rzuciło mi się sporo powtarzających się zaimków, ale może tak miało być, bo przecież dominował tutaj "jej" i takie dam.
Podobało mi się, ale może gdyby było bardziej dopracowane, padłabym z zachwytu :D
ale nie słowo ‘alkoholizm’ nie mógł przejść Ci przez gardło. :D
Bardzo podoba mi się taki styl pisania i uwielbiam czytać tego typu teksty. Nie było bezsensownego rozpisywania się nie na temat i za to plus, bo często ludzie wplatają jakieś dziwne opisy, nie mające zupełnie związku z głównym motywem opowiadania, po to tylko by wydłużyć notkę.
OdpowiedzUsuńZnalazłam troszkę literówek i w niektórych zdaniach nie podobał mi się styl czy też forma, ale ogólnie rzecz biorąc jestem jak najbardziej na tak. ;)
[ckliwie, ckliwie, ale wydaje mi sie, ze to całkiem do postaci pana profesora pasuje ;D nie widzę go inaczej,a kurat taka historia do jego wizerunku bardzo pasuje, jak dla mnie :) i jak widać ma jakąś słabość do Francuzeczek ;D ]
OdpowiedzUsuń[Kurczaczki, co prawda dopiero co przybyłam, ale notka na wierzchu, więc nie dało się jej przeoczyć :D Życie Gerarda nie było najłatwiejsze, więc trudno się dziwić, że wyszło dramatycznie. Dramatycznie, ale genialnie zarazem :D Na samym początku tylko było zdanie, że 'podnosiłeś poduszkę', to nie miała być przypadkiem głowa? ;)]
OdpowiedzUsuńAmelia Knight
Tak bardzo ckliwie, ale co poradzić, że tylko takie notki potrafię pisać i lubię niszczyć życie moim postaciom xD Dziękuję wszystkim za komentarze.
OdpowiedzUsuńPS. Amelia, właśnie miało być podnosiłeś poduszkę bo wcześniej było napisane, że chował głowę pod poduszką :3]
[A chyba, że tak :D]
OdpowiedzUsuńAmelia
(A mi podoba się bardzo! Ha. Ckliwie nie ckliwie, ale masz taki styl pisania, który lubię najbardziej i po który często sięgam. Zdanie, pojedyncze słowa, opis a nie dialog.
OdpowiedzUsuńJestem na tak )
~~@Crystal
[Awww, dziękuję :3 Właśnie, ja też nie lubię dialogów w notkach, bo to mi kompletnie nie wychodzi. Jedynie opis przeżyć wewnętrznych postać. Miło, że komuś się podoba.]
OdpowiedzUsuń