Z dedykacją dla mojego ukochanego Asiorożca.
Szare, gęsto
skupione wokół ciebie masy przemierzają ulice Nowego Yorku. Głośne rozmowy,
rytmiczny stukot obcasów i nieustające odgłosy klaksonów. Tego wszystkiego nic
nie jest w stanie zagłuszyć. W dźwiękach nudnej codzienności schowane jest
jednak coś tak cudownego i zachwycającego, że niestety nikt tego nie potrafi
dostrzec. Ironia losu? Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że nad jego
głową panuje rozszalała, podniebna walka?
Oto wiatr w starciu z deszczem próbuje przejąć dominację i zdobyć uwagę
przechodniów. Oto słońce pragnie przebić się przez warstwę ciemnych chmur i
rozjaśnić puste twarze mieszkańców miasta. Przegrywają wszyscy. Wiatr psuje
idealnie ułożone fryzury i zrywa z tablic wilgotne plakaty reklamowe. Zdaje
się, że nawet to nie jest w stanie rozzłościć przesuwających się tłumnie i
pośpiesznie mas. Ściekający makijaż, śliskie chodniki i przemoczone ubrania są
niczym w obliczu ważnych spraw, jakie czekają na nich. Przecież to tylko
element codzienności, nic ciekawego. Słońce lub jego brak? Wszystko jedno,
jeśli nie jest się na plaży. Ulice Nowego Yorku nigdy nie będą plażą. One
zawsze pozostaną tylko miejscem bitwy. Bitwy o czas, bitwy o kontrakty i bitwy
o serca. Jak można pokochać to miasto? Jak można pozwolić, by zniewoliło nas i
uwiodło?
Stał pośród
tego wszystkiego na środku szerokiego chodnika w samym centrum. Ludzie ocierali
się o niego, idąc pospiesznie do celu swej wędrówki, a przy tym przeklinali
niskiego i bezczelnego chłopaka, który tylko zagradza im drogę i zabiera cenne
sekundy. Tymczasem on zatrzymał się i swe spojrzenie od kilkunastu minut wbijał
w niebo. Krople deszczu moczyły jego zafascynowany wyraz twarzy i poiły jego umęczona
duszę. Tak wiele myśli kłębiło się pod tą trochę już zbyt długą czupryną.
Potrzebował powiedzieć: stop! Może świat się nie zatrzyma, może nikt się nim
nie przejmie, ale on sam czasem powinien zwrócić uwagę na siebie samego.
Natrętny
sprzedawca właśnie próbuje mu wcisnąć hot-doga. Do Emila jednak nie dociera
zupełnie nic. Facet gada i gada, szturcha nim i pod nos podkłada mu smakowicie
pachnący produkt. Jednak jego zmysły są daleko od tego. Widzi, czuje, słyszy i
dotyka czegoś zupełnie innego. W chaosie miejskim postanawia odnaleźć coś
więcej. On chce czuć, a nie po prostu żyć z potrzeby. Oni są marionetką
popychaną przez życie i wolę
przetrwania, a on pragnie oddać się w ramiona emocji. Chce, by znów przejęły
nad nim władzę i doprowadzały do szaleństwa. Tymczasem tylko przygasły.
Próbuje
znaleźć odpowiedzi i analizować, co ostatnio działo się w jego życiu. Po długim
okresie ciszy i namiętnemu poszukiwaniu spełnienia w roli poety jego długo
budowany domek z kart zburzył się jednym ruchem. Dał się na chwilę omotać i
wszystko, co do tej pory zbudował, przepadło. Jak wtedy.
Podjął walkę z
wiatrakami i tracił siły, a przy tym tak niewiele zabrakło, aby stracił i
samego siebie. Zdawało się, że upadek jest blisko. Wszystko przez to, że
zakochał się w jednej jedynej osobie od długich miesięcy i była to też ostatnia
na tym świecie osoba, na którą paść powinno. Hierarchia wartości dała się
ponieść i poprzestawiać całkowicie. Schował do szuflady marzenia i swoje plany,
a gdziekolwiek spojrzał, to widział jego. Pragnienie i przekleństwo w jednej
osobie. Przez niego stał się znowu zakochanym nastolatkiem, który zapomina o
całym świecie, a przecież nie o to chodzi, prawda? Pozwolił, by złudne uczucia
urosły do takiego stopnia, iż zaczęły go wyniszczać.
Jego ciało
drży otulone nagle chłodem i nawiedzone smutkiem. Zawiódł samego siebie, bo
obiecał, że nie da się zwieść, że ma być poetą, a nie zakochanym głupcem. O
ironio! Ile w tym jest podobieństw. Uparcie jednak twierdził, że nie można tego
połączyć, bo miłość poezję niszczy. Przekonał się o tym teraz. Samotność, według niego, tworzeniu sprzyjała,
ale i po jakimś czasie stawała się tak bardzo uciążliwa. Co zrobić? Gdzie
odnaleźć odpowiedzi?
Wtedy urodziła się bajka.
Była raz sobie
Smerfetka, którą Dobra Wróżka wyswobodziła z rąk Pożądliwego Wilka. Smerfetka
zakochana była w swoim księciu, ale on gustował tylko w księżniczkach. Dobra Wróżka, która w rzeczywistości jest
Wróżem, nie mogła patrzeć, jak Emil będący Smerfetką rozpijał się i szedł
prosto w pułapkę wilka. Zły wilk na pewno skrzywdziłby go w swej pieczarze.
Wróżka porwała Smerfetkę do swego leśnego gniazda wypełnionego kolorami i tam
przeczekać mogły ten straszliwy czas. Nastał poranek, a wraz z nim nie tylko
wiele pytań i ból głowy, ale i objawienie. Wróż okazał się być wybawicielem,
któremu można zaufać. Nie wykorzystał on biednej Smerfetki, choć z wielką
łatwością by mu to przyszło.
Do kogo powinniśmy wracać? Do tego, który nas
wiecznie odpycha i wciska odłamki szkła w nasze serce? Do kogoś, kto nawet nie
stara się nas zrozumieć i nie daje cienia szansy na bardziej kolorową
przyszłość? Emil już się zorientował w
swoim niedługim życiu, że jednak lepiej jest od początku być odpychanym, niż
przez długi czas pozwolić wodzić się za nos i zadomawiać w pułapce kłamstw, ale jednak
wszystko tak bardzo bolało. Czy do tego, kto opiekuje się i chroni nas przed
złem, a nasze serce nieświadomie dla nas goi się przy nim? Przy nim też świat
staje się nagle weselszy i troski odpływają w daleki kąt. Przy nim wieczór
staje się porankiem, a poranek wieczorem. Nie spędzili razem setek dni, ale tak
się właśnie czuł. Jakby on był właściwą drogą, jakby nakarmił cię prawdziwie i
przestałeś czuć głód. Tylko tak szybko, tak strasznie szybko wszystko się
działo.
Czas się
obudzić i zdecydować. Cierpienie można skrócić, a głupie zauroczenie odsunąć od
siebie. Tylko czy wróżka zechce znowu nas przyjąć? Czy nie nadużyliśmy już jej
gościnności? To trudne. Serce kłóci się
samo z sobą. Emil, przecież lubisz towarzystwo Wróżki. Ona cię uzdrawia i
pozwala zapomnieć o tym, jak głęboki wewnątrz siebie odczuwasz ból.
Przemoczony i
zmarznięty opuścił nieco głowę, odrywając wzrok od nieba. Kiedy właściwie
nastał wieczór? Tłum wokół niego złagodniał, a jasność słoneczną zastąpił blask
księżycowy. Zimno, a on tkwił tutaj zapewne od kilkudziesięciu minut. Chyba udało mu się odnaleźć drogę do
zapomnienia i poznać odpowiedzi na część torturujących go pytań.
MJ, idę do Ciebie.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz