Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] But now I'm dancing to a band. With all the demons in my head

Noah Locke







Każdy krok na szpitalnym korytarzu uczy go odpowiedzialności, zapisane kartki, monitory bijące rytmem serc pacjentów, cichy szelest sprzętu - wszystko to tworzy pulsujący, żywy organizm, w którym czuje się dziwnie… jak w domu. Wie, że do kardiologii droga jest jeszcze daleka, a jednak w tym chaosie rutyny i precyzji, w rytmie dyżurów i procedur, odnajduje swoje miejsce. Na co dzień nosi w sobie mieszankę skrupulatności i ciepła. Każdy wynik badań przegląda z uwagą, której inni nie poświęciliby nawet minuty, a drobne nieścisłości potrafią spędzać mu sen z powiek. Perfekcjonizm, odziedziczony po ojcu, jest dla niego tarczą, ale też źródłem napięcia. Czasem nachodzi go uczucie, że nigdy nie wystarczy - ani jako lekarz, ani jako człowiek, którego serce ciągnie ku marzeniom i ludziom. Na pierwszy rzut oka Noah nie wygląda jak stereotypowy lekarz. Ma w sobie coś z wiecznego marzyciela - ciepłe spojrzenie, które zatrzymuje się na ludziach odrobinę dłużej, niż wypada, i uśmiech tak szczery, że wydaje się rozjaśniać nawet najbardziej ponury dzień. Nosi proste koszule, często niedbale podwinięte rękawy, a w kieszeni fartucha zawsze znajdzie się jakaś drobna karteczka z zapisaną myślą, cytatem albo szkicem ulubionego komiksu. Jest niepoprawnym romantykiem - wierzy w wielką miłość, w spotkania, które odmieniają życie, w drobne gesty, które mają większą moc niż wielkie deklaracje. Potrafi przygotować dla kogoś kolację tylko po to, żeby zobaczyć uśmiech tej osoby, albo wręczyć bukiet polnych kwiatów, bo „tak pięknie do ciebie pasują”. Koledzy z pracy czasem śmieją się, że jego serce jest równie zajęte marzeniami, co medycyną, ale on nie uważa tego za wadę, przeciwnie, wierzy, że bez tej miękkości nie potrafiłby naprawdę leczyć. Jego rodzice, znani i cenieni lekarze, wychowali go w duchu pełnym miłości i wsparcia. W ich domu zawsze było miejsce na śmiech, długie rozmowy i drobne gesty troski, które Noah nosi w sobie do dziś. Właśnie dzięki temu potrafi łączyć zawodową precyzję z ludzkim ciepłem. Rodzice nigdy nie wymagali od niego sukcesu, a jednak on ciągle nosi w sobie cichy strach, że nie sprosta oczekiwaniom – zarówno własnym, jak i świata, który widzi go przez pryzmat wiedzy i zdolności. To napięcie między tym, kim jest w sercu, a tym, kim musi być w pracy, nadaje jego dniom nieustanny rytm refleksji i czasem słyszalnej samotności. Noah balansuje między tym, co wymaga dokładności i odpowiedzialności, a tym, co podpowiada serce - i w tym balansie, czasem chwiejny i bolesny, odnajduje swoją prawdziwą siłę.

7 komentarzy

  1. [Ojej, pan z Tego lata stałam się piękna..., tak mnie ta high school (young adult) drama wkręciła, że aż mi wstyd! :D Chodź w końcu na jakiś wątek. Ze względu na zawód, poleciłabym Olivię, ale chyba może rozruszałabym w końcu Andy? ^^ Wybierz!]

    Andrea Wilson, Olivia Fitzgerald

    OdpowiedzUsuń
  2. [Rany, jaki ten pan jest przyjemny! A jaki ma przyjemny wizerunek! Aż chciałoby się go potraktować jak taką słodką przytulankę ^^ W związku z tym nie dziwię się, że koledzy z pracy trochę się z niego śmieją, ale mam wrażenie, że to jest takie "pozytywne" śmianie się, podszyte ciepłem i sympatią :) Mam nadzieję, że ze względu na to swoje rozmarzenie, Noah nikomu nie da się zjeść, bo życie jest brutalne, a ludzie okrutni. Stąd tym bardziej takich ludzi jak Noah trzeba cenić :)
    Nad wątkiem będziemy sobie myśleć, a ja życzę Ci dobrej zabawy z nową postacią!]

    MAXINE RILEY & CHRISTIAN RIGGS & IAN HUNT - rany, kiedy mi się ich tyle namnożyło...

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, że za mną swego czasu chodził Gavin? To zabawne, jak przesiąknęłam tym serialem, mimo że go nie widziałam. xD Mamy chłopców w podobnym wieku, a Marcus nie stroni od kłopotów. Czy Noah bylby tak uprzejmy, żeby go czasem w sekrecie poskładać? W pełni odpłatnie, rzecz jasna. :D Bawcie się dobrze, powodzenia z kolejną postacią!

    MARCUS LOCKHART

    OdpowiedzUsuń
  4. Przygotowania do nakręcenia tej jednej sceny, którą w scenariuszu ubzdurał sobie Kevin, ciągnęły się w nieskończoność, a i tak koniec końców to na głowę Andrei spadł wazon. Ciężki, ceramiczny wazon. Chciałaby winę zrzucić na tych, którzy zwali się scenografami, ale to ona, kiedy sprawdzała, czy wszystko znajduje się w odpowiednim miejscu, tak, aby uchwycić wszystko w tym jednym, konkretnym kadrze. Musnęła ramieniem kolumnę, na której stał wazon. Pech chciał, że kolumna była niestabilna, bo ktoś postawił ją na grubym kablu od reflektorów. Pech chciał, że Kevin nie zdołał złapać wazonu, a Andy z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu i rozciętą skronią, potężnym siniakiem i nieznośnym bólem głowy trafiła na szpitalny oddział ratunkowy.
    Założono jej trzy szwy i zostawiono na obserwację. Leżała na otwartej sali, a jej łóżko można było oddzielić błękitnym parawanem. Nikt jednak tego nie robił, a Andy wokół siebie miała ludzi w znacznie gorszym stanie. Co kilka minut na oddział wpadali ratownicy z ofiarami wypadków. Andrea żałowała, że nie ma ze sobą swoich słuchawek.
    Leżała niemal nieruchomo, wpatrując się w sufit. Miała tyle szczęścia, że nad jej głową nie było żadnych jarzeniówek. Próbowała odciąć się od tego hałasu, ale wtedy niespodziewanie ktoś w jej ręce wcisnął bukiet kwiatów. Andy, poza tym, że transportował ją tu karetką, radziła sobie sama. Wiedziała, że wyjdzie stąd dzisiaj i nie oczekiwała niczyjej pomocy. Była w szoku.
    Jej zdziwienie uległo pogłębieniu, kiedy zrozumiała, że przy jej łóżku stoi ktoś nieznajomy. Ktoś, czyja buzia się nie zamykała. A może gdyby się zamknęła, to Andy uznałaby ją za przystojną?
    Po prostu słuchała tej paplaniny, unosząc przy tym brew, a kiedy to zrobiła, poczuła potworny ból rozchodzący się z zszytej rany po całej głowie, która i tak pulsowała tępym, nieustającym bólem. Skrzywiła się, zaciskając dłonie na bukiecie. Nieznajomy zajął wolne krzesło. Andrea zamrugała.
    — Kim ty, kurwa, jesteś? — sapnęła w końcu. Straciła pamięć w wyniku wypadku? Nie. To niemożliwe, w końcu jak tu przyjechała, wiedziała jak się nazywa, który jest dzień i skąd pochodzi. Wyciągnęła bukiet kwiatów jego stronę.
    — Weź je, bo w tym, co robisz, nie ma nic romantycznego — mruknęła. — Nie powiem ci nic więcej, bo się ciebie boję — przyznała. Domyślała się, że młody mężczyzna mógł znać tę przeklętą Maxine, przez którą życie Andy stało się nie do zniesienia, ale jednocześnie to wszystko wyglądało tak, jakby było ustawione. Jakby była w ukrytej kamerze.
    — Wyjaśnij, kim jesteś albo wzywaj ochronę — dodała. Guziczkiem podniosła oparcie łóżka, aby być w pozycji półleżącej, a nie leżącej plackiem i mieć lepszy ogląd na nieznajomego. — Gadaj — pogroziła mu palcem, który podpięty był do pulsoksymetru. W tej samej ręce miała wkłuty wenflon, a z kroplówki skapywały wprost do jej żyły zbawienne elektrolity i coś przeciwbólowego.

    Andrea Wilson

    OdpowiedzUsuń
  5. Andrea nie wierzyła w to, co się dzieje. Nie wezwała ostatecznie ochrony, bo młody mężczyzna posłusznie złapał bukiet kwiatów, którym gotowa była rzucić. Zaczął też mówić, ale nadal mówił bez sensu. Trochę jednak tak, jakby znał się na tym, o czym właśnie na bredził. Na medycynie. Westchnęła ciężko, ale nie przerywała mu. Patrzyła jednak na niego tak, jakby był co najmniej wariatem. Może zbiegł z oddziału psychiatrii? Rozejrzała się dookoła. Żadna z mijających ich pielęgniarek, żadne ze stażystów, rezydentów czy lekarzy specjalistów w ogóle na nich nie patrzyli. Nie zwracali uwagi na Andy, która miała wrażenie, że ciągle śni i że to leki, które jej podali.
    Kiedy sięgnął po jej kartę, miała nadzieję, że doczyta tam jej nazwisko i sytuacja się rozjaśni. Nic się nie rozjaśniło. Młodzieniec wydawał się być naprawdę zatroskany i przejęty, a Wilson zupełnie nie wiedziała o co chodzi.
    — Poczekaj. Zwolnij — poprosiła go, kiedy oferował się, że spędzi przy jej łóżku całą noc. — Podaj mi torebkę — mruknęła, wskazując lekkim ruchem głowy tę półeczkę, na której odłożył kwiaty. Mała, czarna torebka tam była. I kiedy Noah ją podał, Andrea sięgnęła po nią bez wahania. Nim jednak ją otworzyła, spojrzała na nieznajomego. Posłała mu blady uśmiech. Tylko w Nowym Jorku mógł ją spotkać taki teatr pomyłek.
    — Wszystko pamiętam i wiem, kim jestem. Okej? Możesz mi zaufać. Zbadali mnie — mówiła spokojnie, jakby to nie ona była pacjentką, a Noah właśnie. — Nazywam się Andrea Wilson. I zakładam, że mogłeś pomylić mnie z kimś, kto wygląda dokładnie tak samo, jak ja — kiedy to mówiła, w jej ręce znalazło się prawo jazdy wydane w stanie Kalifornia. Wyciągnęła je w kierunku młodego mężczyzny, zachęcając go lekkim machnięciem, aby obejrzał sobie dokument. To nie była fałszywka.
    — Nie jestem Maxine.
    To było krótkie i konkretne. Może nawet odrobinę bolesne. Westchnęła. Ból głowy nie ustępował, mężczyzna nie znikał. Na chwilę uciekła spojrzeniem, aby móc przymknąć powieki. Szum szpitalnej izby przyjęć nie ustał.
    — Jeśli jednak jesteś jej przyjacielem, mogę jej tylko zazdrościć, ale naprawdę nie musisz ze mną zostawać. Zresztą, nie planuję tu zostać, więc… — teraz odwróciła głowę w jego stronę. Domyślała się, że pewnie po prostu wstanie i sobie pójdzie. W końcu nie była tą, za którą ją wziął. Wydawał się być… miły. I nie mogła się nie uśmiechnąć, choćby lekko, na myśl o tym, że ta, która wyglądała dokładnie tak samo, jak ona, miała tak wspaniałych przyjaciół.

    Andrea Wilson

    OdpowiedzUsuń
  6. Opcja z Ethanem kusząca, ale... chyba porwę na wątek Noaha. Mam pewien pomysł, trochę może oklepany, ale pozwoli nam odnaleźć dynamikę między naszymi postaciami. Na dniach Ci zacznę bez zdradzania szczegółów w ramach wątku-niespodzianki, jeśli pozwolisz :) Wykorzystam do tego motyw sąsiedztwa.

    D e l p h i n e

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Ale ten pan jest super dopracowany! Ten charakter idealnie oddany przez opis, cudownie dobrane zdjęcie! Nic, a ma się tylko ochotę go wyściskać i pobyć przy nim dłużej, wdać się w rozmowę, bo na pewno wyszłoby z tego coś ciekawego!
    Dużo weny, dobrej zabawy i czasu! Gdyby była ochota na wspólny wątek, zapraszam do mojej gromadki! ]


    Charlotte Ulliel, Nathaniel Park i Caleb Crowe

    OdpowiedzUsuń