Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] Crescunt anni, decrescunt vires - 6








W rozzłocone, słoneczne, omdlałe południe,
Gdy pracownicy pola w dom śpieszą, a błonie
Opustoszeją z ludzi, ponad starą studnię
Trwożna dziewczyna idzie patrzeć w ciemne tonie.

Pochyla się nad głębią i cichymi słowy
Szepce w mrok, a jej piersią wstrząsa lęk niezmierny.
A szept leci wzdłuż ściany omszałej, pionowej
I z lekkim pluskiem na dno upada cysterny.

W dole, w głębokiej wodzie wstają blade cienie,
Spojrzą w górę i szeptem dziewczynie odwtórzą,
Patrzą w jej twarz miłośnie i na jej skinienie
W czarne zwierciadło śpiącej wody się zanurzą (...).
                                                                   Leopold Staff Studnia

ULOTNE CHWILE | ZNIKAJĄCE WCIELENIA  | BLISKIE DUSZE

Elaine Eagle 
26 lat | właścicielka baru | Koseki
była modelka | dawna imprezowiczka | wypalona zapałka
poszukiwaczka szczęścia | szalona głowa | nieposkładana dusza

200 komentarzy

  1. Pierwsza! (Chyba) karta śliczna i już się nie mogę doczekać wspólnych przygód! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. [Skoro Elain przyciąga kłopoty, śmiem twierdzić, ze w takim przypadku jednym z nich może być sam Scott :D zastanawiam się też czy nie wykorzystać by do tego jej baru. Lawrence mógłby wplątać się w nim w jakaś awanturę, albo mogę też pomyśleć nad czymś zupełnie innym :D potrzebuje tylko chwili i wypadania gruntu jak bardzo szalone pomysły wchodzą w grę:D]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  3. [o mój słodki orzeszku <3 cudo z niej! :D oczywiście, że watek! tym razem proponuję, aby to ona przyszła do Charlie z skruchą za zniknięcie :P isię mile zaskoczy, i promise! :D ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hm... jeżeli w grę wchodzą skomplikowane relacje. Czy Elain ponad sześć lat temu była w NYC? Jeżeli tak mogliby znać się jeszcze sprzed czasów wiezienia. Może Eagle mogłaby znać jego ówczesną żonę? Albo pomiędzy nimi samymi mogła istnieć jakaś dziwna relacja o ile pasuje Ci to w ramach czasowych :D]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  5. [Mam w głowie w zasadzie dwie propozycje. Jedna związane bardziej z tą żoną - to właśnie Elaine mogła poznać ją ze Scottem wiedząc, że był on lekkoduchem obrażonym na swoich rodziców i potrzebował pieniędzy z innego źródła :D
    Druga myśl jest taka, że pomiędzy nimi mógł być jakiś związek, intensywny romans będący dodatkiem do właśnie nocnych imprez pełnych używek. To ona mogła to albo namawiać do zawarcia tego ślubu, bo mogli potrzebować na coś finansów, albo mogła właśnie zachować rozsądek i próbować go od tego odciągnąć. Oczywiście on zrobił po swojemu, przez co mogli się kłócić. Mogła to raz czy dwa odwiedzić w więzieniu a ich spotkania zawsze mogły kończyć się mini wojną:D a teraz mogą się spotkać i... Może się zdarzyć w zasadzie wszystko :D]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  6. [No i pięknie, to już coś mamy :D w takim razie zaraz wezmę się za pisanie i podeślę rozpoczęcie :)]

    Scottie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pchał się specjalnie w konflikty. Nie szukał problemów na siłę. Los chciał, że to one do niego lgnęły. Czepiały się jak rzep psiego ogona i nie chciały tak po prostu zniknąć. Owszem, zdarzało się, że sam je zaogniał, bo czasami (zazwyczaj zawsze…) nie potrafił się zamknąć i powstrzymać przed komentarzem czy odpowiedzią, nie umiał udawać, że nic się nie wydarzyło i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dlatego cała rodzina była przekonana, że Scott ponownie trafi do więzienia prędzej czy później. Dla nich było to oczywiste, a brak wsparcia dla Scotta był wyraźnie odczuwalny i chociaż nie lubił udawać, w tym przypadku szło mu te perfekcyjnie. Przecież nie mógł być jak mała dziewczynka… nie mógł wylewać po nocach łez z powodu braku zaufanego ramienia. Mógł natomiast spędzać wieczory i noce w barach, zapijając żale gorzkim alkoholem. Zamawiać kolejne drinki i obserwować ludzi, wtrącając się w rozmowy nie dotyczące jego i konflikty, które mógłby po prostu ominąć szerokim łukiem, jednocześnie udowadniając, że może być lepszym człowiekiem, z drugiej zaś strony… to było by tak bardzo niepodobne do niego.
    — Podwójną whisky z lodem. — Złożył zamówienie przy barze mając zamiar wrócić do stolika, przy którym siedział do tej pory. Miejsce idealne, pozwalające na obserwację całej Sali, jednocześnie nie rzucając się przy tym komukolwiek w oczy. W sam raz dla niego. Trzymając w dłoni drinka, nie spodziewał się, że ktokolwiek zajmie mu miejsce. Wydawało mu się, że nikt nowy nie wchodził, a pozostawiona jeansowa kurtka na siedzeniu była jasnym znakiem, że przecież ktoś tu jeszcze wróci. Widząc więc roześmianą parę, wygiął usta w krzywym uśmiechu.
    — Przepraszam, ale tutaj jest zajęte. — Poinformował jeszcze uprzejmie i odstawił szklankę pełną alkoholu na blacie stolika, cały czas zachowując się kulturalnie. — Poza tym, to moja kurtka. — Wskazał nieładnie palcem na odzienie wierzchnie, będąc pełnym nadziei, że para po prostu wstanie i usiądzie gdzieś indziej. Nie spodziewał się, że nabuzowany hormonami młodziak będzie bojowo nastawiony do świata, nic tego jeszcze nie wskazywało.
    — Jest pełno wolnych miejsc, spadaj. — Usłyszał w odpowiedzi. Lawrence prychnął śmiechem i ponownie spojrzał na młodego mężczyznę. Spojrzenie wytatuowanego Scotta mówiło jedno: Naprawdę, chcesz się tak bawić?.
    — Możecie więc tam usiąść. — Odparł jeszcze spokojnie, naprawdę nie myśląc o wywoływaniu żadnej burdy. Nawet nie umiał powiedzieć, w którym dokładnie momencie jego dłonie zacisnęły się na kołnierzu koszulki chłopaka. Chyba krótko po tym, gdy ten zrzucił jego kurtkę na ziemię.


    Scottie

    OdpowiedzUsuń
  8. [Chyba o tym zapomniałaś wspomnieć, ale to dobrze :D tak to zaczynamy wątek?]

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  9. [To przybywam z rozpoczęciem ;) Tylko nie bij naprawdę dawno nie prowadziłam panów!]

    Lucas Black był rozpoznawalny nie tylko dzięki pochodzeniu, lecz także przez to jakich spraw się podejmował. Niektóre zyskiwały na tyle rozgłosu, że nie sposób było się uchronić przed paparazzi oczekującymi pod sądem, czy kancelarią. Mężczyzna właśnie doprowadził do ukarania gwałciciela nieletnich i ta rozprawa całkiem go wypompowała. Najchętniej sam wziąłby spawy w swoje ręce i zgotował temu potworowi piekło na ziemi, jednak nie mógł, jeśli chciał działać z literą prawa. Wymagało to od niego wielkich pokładów silnej woli, by nie kierować się pragnieniem wymierzenia kary współmiernej do przewinienia. W głowie już dawno ułożył kilka scenariuszy tego jak tamten dupek mógłby cierpieć i musiał się ich pozbyć. Inaczej zatrułyby mu życie, a już na pewno racjonale myślenie. Nic nie działało tak dobrze, jak głośna impreza i mimo, iż omijał ostatnio parkiet z daleka, to szklaneczka koszmarnie drogiego whiskey przy barze potrafiła zdziałać cuda.
    - Whiskey on rocks - rzucił do barmana trzymając banknot stu dolarowy miedzy palcem wskazującym, a środkowym. To zawsze przyciągało uwagę pracowników, ponieważ z daleka wyczuwali osobę, która jest szczodra w napiwkach. Rozpiął guziki marynarki, a także delikatnie rozluźnił krawat, który w tym miejscu wydał się mu niewygodny. Chwytając zamówienie odwrócił się twarzą do tłumu wijącego się w rytm muzyki. Ludzie, z którymi się spotykał na co dzień byli skrzywdzeni lub też przeżarci złem do kości, więc ci wszyscy nieznajomi beztrosko tańczący wydawali się mu jak bajeczka na dobranoc. Chciał wierzyć, że tych dobrych jest znacznie więcej niż obłudnych, chociaż coraz częściej w to wątpił.
    Nie byłby mężczyzną, gdyby jego wzrok nie prześliznął się po kuszących sylwetkach pań, lecz dzisiaj nie zamierzał żadnej zapraszać do siebie. Jedno nocne przygody były wygodne, ponieważ nie wymagały zbyt wielu starań, a dawały upust całej tej frustracji. Lucas tego wieczoru potrzebował jedynie whiskey i muzyki wdzierającej się do jego czaszki, by wymazać wszelkie plany zemsty.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  10. [Wpadłam dzisiaj w wir weny i odpisów, więc pokusiłam się o zaczęcie, a właściwie pewną kontynuację :) Mam nadzieję, ze nie masz nic przeciwko ! :)]

    Nie miał pojęcia jakim cudem dał się jej na to wszystko namówić i był pewien, że dobrze się to dla niego na pewno nie skończy. Manhattan był jego azylem i oazą spokoju, której nie opuszczał już od dobrych kilku lat. Nie przywykł do miejsc, w których nie roiło się od drogich garniturów i sklepów najlepszych projektantów. Propozycję El przyjął co prawda po pijaku, ale był mimo wszystko uczciwym facetem i nie miał zamiaru się poddać. Wywiązanie z danej obietnicy będzie go sporo kosztowało, ale udowodni swojej znajomej, że potrafi przeżyć bez swoich milionów na koncie i cudownego widoku na Nowy York, jaki rozpościerał się z okien jego z apartamentu. Wiedział, że korzystanie z usług szofera nie będzie wchodziło w najbliższym czasie w grę, dlatego na wszelki wypadek wybrał się do jej baru swoich sportowym samochodem. Ludzie dziwnie reagowali na widok najnowszego modelu Lamborghini i naprawdę miał nadzieję, że jakiś złodziej nie postanowi mu go w tej podejrzanej okolicy odebrać. Wziął kilka głębokich oddechów i upewniając się, że jego cacko jest na pewno zamknięte, ruszył pewnym krokiem w kierunku lady. Uśmiechnął się pod nosem, widząc krzątającą się po pomieszczeniu El i zanim zdążyła schować się za barem, pociągnął ją w swoją stronę za rękę.
    - Nie wiem co ja tutaj robię, ale...jestem – wyszczerzył się dumnie, ruchem głowy wskazując na dużą walizkę i przepasaną przez nią torbę. Umówili się na kilka dni, ale dla niego i tak oznaczało to zabranie ze sobą połowy swojej garderoby i innych gadżetów. Nigdy nie ubierał tej samej rzeczy dwa razy, a na wszelki wypadek zabrał też ze sobą spory zapas koszul.
    - Posiedzę sobie tutaj grzecznie i na ciebie poczekam, a później możemy jechać do ciebie. Przyjechałem samochodem, więc jeśli potrzebujesz stąd zabrać coś ciężkiego, to też nie ma problemu – uśmiechnął się i zajął miejsce na stołku – Przy okazji chętnie się czegoś napiję, jaką macie tutaj whisky ? - dodał, rozglądając się po alkoholach stojących na półce. Czuł na sobie spojrzenia innych i nie miał pojęcia, dlaczego nagle wywołał takie poruszanie. Fakt, w przeciwieństwie do innych miał na sobie idealnie skrojony garnitur, ale nie sądził, aby przez to jakoś bardzo się wyróżniał.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  11. Mężczyzna mimo, iż był pogrążony w rozmyślaniach zręcznie złapał naczynie z alkoholem, a następnie spojrzał na osobę, która się do niego zbliżyła. Blondynka miała pewny krok i zaciętość wypisaną na ślicznej twarzy. Gdy Lucas nieco bardziej się skupił dopasował stojącą przed nim kobietę do znajomej z nużących spotkań wyższych sfer. Na moment charakterystyczna zmarszczka zawitała na jego czole, ale równie szybko zastąpił ją ironiczny uśmiech.
    Black odsunął szklankę, ponieważ nigdy nie pijał tego, co zostało przygotowane poza zasięgiem jego wzroku. Prowadził zbyt wiele spraw, gdzie ofiary zostały otrute niegroźnym drinkiem, czy deserem. Sam nie zamierzał umierać z tak głupiego powodu, z resztą póki co planował cieszyć się życiem jako takim.
    - Panno Eagle czemuż to zawdzięczam to spotkanie? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. Nie znał jej za dobrze, bo powiedzmy sobie szczerze wypicie paru lampek szampana raz na kilka miesięcy nie czyniło z nich przyjaciół. Po prostu się znali i mogli powiedzieć sobie dzień dobry mijając się na ulicy, chociaż Lucas musiał przyznać, że kobieta nie należała do przeciętnych i trudno byłoby jej nie zapamiętać.
    - Cóż nie otrzymałem nigdy zaproszenia do Pani lokalu, a mogłoby się okazać, że przypadłby mi do gustu- ignorując trunek, który mu podsunęła zamówił u barmana jeszcze raz to samo.
    - Oh gdzież moje maniery, czego się Pani napije? Ja stawiam - powiedział uśmiechając się delikatnie. W międzyczasie obserwował jak mężczyzna za barem przygotowuje mu whiskey on rocks. Pierwsza zasada w jego życiu brzmiała, by nie ufać nikomu, a w szczególności samemu sobie, ponieważ to wyzwalało demony głęboko ukryte. Drugą przyczyną było to iż według niego zaufanie osłabiało człowieka, wręcz czyniło bezbronnym na ciosy świata.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  12. Przypadki się zdarzały i chociaz z reguły w nie, nie wierzył, to nie miał podstaw, by kobietę podejrzewać o kłamstwo. Jaki miałaby w tym celu? On nie doszukał się żadnego, więc postanowił cieszyć się tym, iż nie pije sam.
    - Brzmi obiecująco. Na pewno się pojawię w lokalu, który oferuje duże ilości dobrego alkoholu - uniósł jeden kącik ust do góry w zawadiackim uśmiechu. Gdy usłyszał określenie kobiety na jego osobe ni to prychnął, ni zaśmiał. Nie uważał się za medialną gwiazdę, lecz nie mógł zaprzeczyć że zdecydowana większość mieszkańców NY wiedziała kim jest i czym się zajmuje.
    - Wręcz przeciwnie to miejsce jest idealne Panno Elaine. Gdzie indziej z taką łatwością można by wtopić się w tłum niż tutaj? - pytanie oczywiście było czysto retoryczne.
    Odebrał od barmana zamówienie dokładnie w tym samym momencie, gdy kobieta opróżniła drinka przeznaczonego dla niego. Nie mógł się powstrzymać przed uniesieniem jednej brwi lekko ku górze. Zaczynał powoli rozumieć, iż jego wieczór może okazać się zdecydowanie bardziej interesujący niż się spodziewał. Lubił wyzwania, a blondynka siedząca obok niego niewątpliwie była jednym z nich. Whiskey opróżnił za jednym podejściem, a szkło z lekkim stuknięciem odstawił na blat. Spojrzał kobiecie prosto w oczy, a w jego własnych tańczyły niebezpieczne iskierki. Takie same ma zapewne łowca namierzając swoją ofiarę.
    - Z przykrością muszę stwierdzić, że jest Pani w błędzie. - wstał ze stolika barowego, ściągnął marynarkę oraz krawat i powiesił je na oparciu.
    - Uczyni mi Pani tą przyjemność?- szarmancko wyciągnął ku niej dłoń tym samym zapraszając na parkiet. Z głośników zaczął wypływać rockowy kawałek, który aż prosił, by wstać z miejsca.
    - Jeśli Pani ze mną zatańczy gwarantuję odpowiednią reklamę pani lokalu - on nigdy nie rzucał słów na wiatr.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jake w powiązaniach!! aww :3 a ja o nim zapomniałam xD
    skrobaj nam coś u Charlie prędziutko! ]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jak najbardziej rozumiem, Avery coś znaczy ;) jeżeli wpadniesz do mnie ponownie, będzie mi bardzo miło.]

    Avery Phillips

    OdpowiedzUsuń
  15. - Musiała mnie Pani w takim razie szukać - odpowiedział nieco zaczepnie z diabelskim błyskiem w oku. Oto przed nią pojawiała się ujarzmiona bestia, która bierze co chce, kiedy i jak tylko się jej podoba. Poprowadził ich niemalże na sam środek parkietu, bo tam było najwięcej wolnego miejsca. Ludzie często unikali oświetlonych punktów, gdyż mieli wrażenie, że każdy z obecnych ich obserwuje, lecz jemu to nie przeszkadzało. Ba! Wręcz przeciwnie chciał, by zobaczyli jak powinno się poruszać do takiej muzyki.
    - Jest Pani gotowa? - szepnął jej do ucha, gdy przyciągnął ją do siebie odpowiednio ustawiając oba ciała. Kiedy z głośników poleciał mocniejszy, szybszy i pełen pasji dźwięk bez wahania zakręcił kobietą tak, że utorolowali sobie jeszcze więcej przestrzeni. Nie puszczał jej nawet, gdy wirowała, ponieważ jedną dłonią oplatał jej talię delikatnie, lecz stanowczo. Patrzył jej prosto w oczy, przyciągał do siebie, by znów odsunąć wprawiając w obroty. Utwór znał bardzo dobrze, więc w kulminacyjnym momencie...
    - Trzymaj sie- uśmiechnął się zabójczo, a następnie uniósł kobietę tak że górowała nad nim o co najmniej głowę. Była zadziwiająco lekka, co tylko ułatwiło poroszanie się do ostatnich taktów.
    Delikatnie niczym szklaną lalkę odstawił Elainie przed sobą. Oddech miał przyspieszony, ale to nie wysiłek fizyczny był tego powodem. Bez względu jak bardzo próbował nie potrafił oderwać od niej wzroku. W tańcu liczyli się oni, a rzadko zapominał o tym co działo się wokół niego.
    - Jestem Lucas - wyciągnął w jej kierunku dłoń, by oficjalnie przejść na wygodniejsza formę komunikacji. Czekał na jej odpowiedź z zawadiackim uśmieszkiem.

    Lucas <3

    OdpowiedzUsuń
  16. - El - uniósł jeden kącik ust do góry, gdy wypowiedział jej imię. Mogła tego nie dostrzegać, ale w tym momencie pokonała krok milowy w relacji z Blackiem. Rzadkością przechodził z kimś na Ty, ponieważ to oznaczało swego rodzaju spoufalanie, a nie był fanem stawiania się na równi z tymi, którzy pozostawali znakiem zapytania. Czemu tym razem odstąpił od sztywnych reguł? Co takiego zobaczył w tej blondynce? Może wyzwanie, a może przygodę, której mu brakowało już od dawna.
    - Nie El. - powiedział stanowczo po czym niemal tanecznym krokiem poprowadził ja do baru.
    - Za taki taniec to ja jestem winny drinka Tobie - skinął na barmana, lecz ten jeszcze kończył zamówienie poprzedniego klienta.
    Lucas bez skrępowania przyglądał się kobiecie, a każda chwila rodziła delikatną bruzdę na jego czole. Jak zwykle próbował rozgryźć kogoś nim zadał odpowiednie pytania, zboczenie zawodowe. Podwinął rękawy koszuli, bo po tym szaleństwie na parkiecie lokal okazał się jednak nie zbyt dobrze klimatyzowany.
    - Dlaczego nigdy wcześniej nie wpadłem tutaj na tak świetna partnerkę? - zapytał z uśmiechem mając na myśli nie tylko taniec, gdyż czuł że i rozmowa może okazać się równie porywająca.
    - Elainie czego się napijesz? - zapytał widząc kroczącego barmana w ich kierunku. Sam nie zamierzał zmieniać repertuaru, bo whiskey to był alkohol idealnie stworzony dla jego podniebienia.
    Chciał coś jeszcze powiedzieć o czym świadczyły błyszczące w oczach ogniki, lecz jego komórka odezwała się niespodziewanie.
    - Black.- głos stał się zimny, rzeczowy, a twarz pozbawiona emocji nie wskazywała na to, by chwilę temu poddał się muzyce w całości.
    - Jeśli jest Pan na tyle wyedukowany, by wybrać ten numer i zadzownic, jest Pan również w stanie przeczytać godziny, w których pracuję. Serdecznie pozdrawiam i odsyłam pana na naszą stronę internetową. Do widzenia.- kulturalne spierdalaj miało czasem gorszy wydźwięk niż to szczere. Nie pracował z ludźmi którzy nie szanowali tego, że ktos ma życie prywatne i nie jest dostępny 24/7.
    - Przepraszam. Na czym stanęło? - zwrócił się do kobiety, a ogniki na nowo zalśniły.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  17. [aaaah, zatęskniłam za Solinką, pisząc krótką notkę na urodzinki bloga, a jak w tym rozpoczęciu pomieszałaś imiona, to już całkiem!!! <333]

    Gdy Elaine znikneła tak nagle, Charlie trochę się wystraszyła. Daleko jej było do obrazania się za brak odzewu, nie poczuła sie też w żadnym wypadku zignorowana i zaniedbana przez blondynkę. Zmartwiła ją ta cisza, bo wiedziała, co oznaczało to w jej przypadku, a nikomu by nie życzyła tego, co sama przerobiła. Po prostu jej złe doświadczenie podsuwało jej najgorsze skojarzenia.
    Tego dnia spędzać miała długie godziny w z szmatką, scierka, szufelką, zmiotką w rękach, aby wyszorować każdy kąt. Co prawda było już w całym mieszkaniu czyściutko od odmalowywania ścian, które zajeły im tydzień w pakiecie z nią, Andym i młodym Danielem, który był dla blondyna jak rodzina, ale Wilson cały czas miała wrażenie, że wszędzie unosi się pył od fragmentów ścian, które wyrównywali po zdarciu starych tapet i na każdym blacie wciąz są kropki po kleksach z farb. Nie szkoda jej było niedopranej koszulki, którą zniszczyła koniec końców malując siebie, a nie wnętrze mieszkania, ale resztę chciałą doprowadzić do ładu i składu.
    Gdy zadzwonił dzwonek u drzwi, ruszyła się z podłogi w kuchni, którą skończyła wycierać i człapiąc w za dużych klapkach Johna, które bez pytania pożyczyła, poszła otworzyć. Była już bardziej otwarta na ludzi i trochę się rozpogodziła, choć zbliżały się kłopoty, które obawiała się, że znów ją stłamszą.
    - El! - zaskoczona odebrała kosz z łakociami i odstawiła go na bok, aby uścisnąć na powitanie przyjaciółkę. - Wchodź prędko, gdzieś się podziewała?!

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  18. [Takie pytanie: kontynuujemy nasz wątek i powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej! Czas mam, ale brak konkretnego pomysłu. Mogłabyś napisać coś więcej o tym, co rozumiesz przez to, że Elaine jest pionkiem? Większa ilość szczegółów dałaby mi większe pole manewru :)

    Liam Parrish

    OdpowiedzUsuń
  20. [No dzień dobry. :D
    Oni musieli ze sobą kiedyś imprezować. Co ty na to?;)]

    Drake Cavanaugh

    OdpowiedzUsuń
  21. [To ja proponuję, aby Drake przypadkiem znalazł się w jej barze i zrobić im takie spodnie po długiej rozłace. Może jak Elaine była jeszcze modelka to trenowała czasem pod okiem Drake?:)]


    Drake Cavanaugh

    OdpowiedzUsuń
  22. [No cześć, dzień dobry! Jeśli chcesz się z nami użerać, bar Elaine mógłby być tym, w którym pracuje Nanna.]

    Nanna

    OdpowiedzUsuń
  23. Jego twarz często pozostawała nieprzeniknioną, przystojną maską, z czego oczywiście zdawał sobie sprawę. Rzadko się uśmiechał, a już na pewno szczerze, ponieważ ironia nie była odbierana jako pozytywna emocja przez większość społeczeństwa. Nic zaskakującego w tym, ze zdanie reszty miał głęboko w czterech literach. Miał swoje zasady i to nimi się kierował bez względu na wszystko, a przynajmniej tak było do tej pory. Dzisiejszego wieczoru złamał już jedna, a zapowiadało się na to, że jeszcze kilka może legnąć w gruzach przed tą długonogą, intrygującą blondynką.
    - Jak sobie życzysz - nie oderwał od niej wzorku nawet gdy podawał barmanowi ich zamówienie. Kolejna zasada została przekreślona na liście, ponieważ pierwszy raz odkąd został prawnikiem nie spoglądał jak ktoś przygotowuje jego drinka. Całą swoją uwagę skupił na tej jednej kobiecie chcąc przejrzeć najskrytsze myśli, lecz w przeciwieństwie do klientów, czy podejrzanych z nią było trudniej. Broniła się i czuł dystans mimo niewinnego flirtu. To jeszcze bardziej intrygowało i popychało do spędzenia całego wieczoru tylko w tym towarzystwie.
    - Jeśli ma się mocną głowę to i rum nie jest straszny - uśmiechnął się diabolicznie odbierając od barmana zamówienie i płacąc banknote o stanowczo za wysokim nominale. Machnął ręką by mężczyzna ich w końcu zostawił samych.
    - W takim razie będę musiał kiedyś zajrzeć do lokalu, w którym spędzasz więcej czasu. - mrugnął go niej popijając whiskey. Zimny płyn rozgrzewał jego gardło tak drastycznie, że przymrużył lekko powieki. Uwielbiał to uczucie równie mocno co dobry seks bez zobowiązań. Może to było powodem, dla którego nie spędzał każdej wolnej nocy z inną Jessica, czy Alice.
    Telefon wybił go nieco z rytmu jakim oboje niezaprzeczalnie płynęli toteż rozbawiła go odpowiedź kobiety. Szczerze zaśmiał się razem z nią, lecz urwał ten rzadki dźwięk niemal w połowie przywołując siebie samego do porządku. To on był kapitnem nam statku, a nie jego emocje.
    - Gdybym prawił komplementy na pewno, bym zaczął od tego - przybliżył się delikatnie do niej ściszając głos do szeptu.
    - El jesteś niesamowicie silną kobietą, która zwróciła uwagę każde mężczyzny w tym lokalu. - założył jej pasmo włosów za ucho.
    - Ale to ja dostąpiłem zaszczytu, by dzielić z tobą przestrzeń na parkiecie i poza nim. Poruszając się sprawiłaś, ze oderwanie od ciebie wzroku i uwagi jest niemożliwe - dokończył i odsunął się powoli od blondynki.
    Nonszalancko opróżnił szklankę, lecz tym razem nie pozwolił, by obraz umknął mu chociaż by na sekundę.

    Lucas <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Ludzie nie przestawiali go zadziwiać, ponieważ czym bardziej chcieli coś ukryć, tym bardziej było to po nich widać. Niezależnie, czy ceną była wolność, czy też komfort dystansu międzyludzkiego. Każdy radził sobie jak mógł najlepiej, a że niektórym nie wychodziło to zbyt dobrze oznaczało prostszą sprawę dla Blacka. Często wystarczyło zagrać na odpowiedniej strunie, by przeciwnik tańczył tak jak się mu zagra. Tym razem reakcja wydała mu się nadzwyczaj interesująca. Bez problemu wyłapał pocztakowe zdziwienie, lecz śmiech i komentarz całkowicie go zaskoczyły. Czyżby kobieta nie uwierzyła w jego słowa? Zmarszczył delikatnie czoło nadal nie spuszczając wzroku z blondynki.
    - Elainie możesz mi wierzyć lub też nie, ale to był najbardziej szczery kompletne jaki zdarzyło mi się powiedzieć od ostatnich kilku miesięcy. - mężczyzna nie posuwał się nigdy do kłamstwa, lecz przy spotkaniach towarzyskich wyższych sfer odpowiednie wysławianie się względem pań było mile widziane. Nauczył się balansowania na granicy niekompletnej prawdy, a kłamstwa tak, że nikt nie mógł zarzucić mu tego drugiego.
    - Gdy rozmowa się rozwinie jestem pewny, że nie tylko ciało będę mógł doceniać - jakby na podkreślenie tego zlustrował ją od stóp do głów. Jej ciało wydawało się delikatne, a przy tym silne. Dające do zrozumienia, że wyzwanie nie będzie należało do prostych. Oczy ponownie zalśniły tym razem mieszanką pożądania i drapieżności. Lucas w duchu zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno chce, by ona stała się ofiarą, czy raczej graczem wraz z nim.
    Słysząc jej słowa uśmiechnął się lekko ironicznie, jakby tylko taki grymas zapamiętały jego mięśnie twarzy.
    - Cała przyjemność po mojej stronie. - wstał kłaniając się szarmancko. Miał plan, ale czy dobry?
    - Czy zechcesz zmienić lokal? - zapytał ubierając zwinnym ruchem marynarkę, a krawat chowając do tylniej kieszeni spodni. Nie chciał męczyć się z wiązaniem go raz po raz, ponieważ był pewny, że gdy kobieta się zgodzi znów będzie musiał się go pozbyć.

    Lucas <3

    OdpowiedzUsuń
  25. [Spodnie po rozłące<3 Kocham swój słownik. :"DD
    Ustalamy sobie coś jeszcze czy lecimy ze spontanicznym początkiem? :D]

    Drake Cavanaugh

    OdpowiedzUsuń
  26. Co byłby z niego za prawnik i gracz, gdyby zdradzał na wejściu wszystkie swoje karty? Cóż marny. Odchylił delikatnie ramię, by kobieta mogła się go złapać. Wiele razy słyszał, że często zachowuje się staromodnie, ale taki już był i nie zamierzał rezygnować z cząstki siebie.
    - Przekonasz się, gdy tam dotrzemy - powiedział, a z twarzy można było wyczytać jedynie cień ekscytacji. Rzadko zapraszał jakaś kobietę gdziekolwiek, oczywiście nie licząc złośliwego chochlika, który robił z nim co chciał. To była całkowicie inna relacja. Ona kiedyś czegoś chciała, on myślał, że też, ale postrzeganie się wzajemnie jako część rodziny zniszczyła uczucia w zarodku.
    Wyszli z lokalu, a przed nim stał jego samochód. Elegancki, sportowy Mustang shelby z 1967 roku w srebrnym kolorze, z czarnymi paskami na przedniej masce. [https://goo.gl/images/DNt5GS]
    Szarmancko otworzył przed nią drzwi od strony pasażera. Wnętrze pachniało nowością, a także jego woda po goleniu. Miał już długo to cacko, ale dbał o nie bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jego oczko w głowie, lecz w granicach zdrowego rozsądku.
    Zasiadł za kierownicą, a gdy odpalił silnik maszyna wydała silny pomruk. To była kwintesencja poruszania się tym autem, muzyka sama w sobie.
    - Trzymaj się - rzucił znacznie przekraczając dozwolone prędkości na Nowojorskich drogach. Na szczęście miał ku temu możliwość, gdyż o tej porze drogi do ich celu były niemal puste. Po kilkunastu minutach jazdy zaparkował przed niepozornym, acz wysokim budynkiem, jakich wiele w tym mieście. Zwinnie obszedł maszynę, by podać pomocną dłoń damie, gdy ta wysiadała.
    - Mam nadzieję, że nogi cię nie bolą - uśmiechnął się półgębkiem, gdy wchodzili do lokalu. Skinął bramkarzowi, a głośna muzyka już docierała ich uszu. Pomieszczenia utrzymane w półmroku, oświetlone jedynie nielicznymi lampami dawalo poczucie intymności, mimo iż wcale nie byli tutaj sami. Przywitał ich ogromny parkiet z klikoma parami, które wykonywały tylko sobie znane układy do jakiejś latynoskiej melodii. Black skierował się wraz z osobą towarzyszącą do odległej ściany przy której znajdował się pokaźny bar i przywitał się z właścicielką.
    - Dobry wieczór Pani Victorio- niska, rudowłosa postać niemal od razu spojrzała w ich kierunku.
    - Pan Black, cóż za niespodzianka, dawno się Pan u nas nie zjawiał - odrzuciła na bok kawałek materiału, który zapewne był czymś w postaci ścierki. Podchodząc bliżej ukazała swoje mocno wytatuowane dłonie, a także kilka kolczyków w różnych miejscach. Mimo drobnej postury wydawała się drapieżna.
    - Czy możemy liczyć na nieco mocniejsze brzmienia? - zapytał skinieniem głowy wskazując na parkiet. Potrafił odnaleźć się w tańcu do mozliwie każdego gatunku muzycznego, lecz salsę, wolał sobie dzisiaj odpuścić.
    - Oczywiście, zaraz porozmawiam z DJ'em. Życzę miłego wieczoru - uśmiechnęła się szeroko znikając w tylko sobie znanym kierunku. Lucas ponownie zawiesił marynarkę na krześle i wyciągnął dłoń w kierunku El.
    - Co Ty na to, by przetańczyć ten wieczór? - lekko się ukłonił jak to się niegdyś czyniło na wystawnych przyjęciach. Oczywiście nie spuszczał z niej wzroku, by coś przypadkiem mu nie umknęło.

    Lucas <3
    [Wybacz mam słabość do tańca i mustangów *_*]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ciekawego wątku nigdy nie odmówię! Szczególnie z tak piękną panią. <3
    Masz może pomysł, jakby je połączyć?]

    Angela

    OdpowiedzUsuń
  28. Zauważył zmianę w postawie kobiety, w końcu nie spuszczał z niej wzorku. Nie zdążył, jednak zapytać co było tego przyczyną. Elegancki postanowiła od razu po zaproszeniu ruszyć w odpowiednie miejsce. Mężczyzna dał się bez problemu poprowadzić na parkiet, nawet był skłonny stwierdzić, że próba przejęcia inicjatywy była na swój sposób urocza.
    - Masz moje słowo, że odprowadze Cię do domu, nawet na rękach - mrugnął do niej rozbawiony. Diabeł mu świadkiem, że zamierzał dotrzymać obietnicy. Co w Lucasie było niecodzienne jak na dwudziestu pierwszy wiek? To,że za wszelką cenę nie łamał żadnych przyrzeczeń. Na dobrą sprawę chyba nigdy nie złapał się na tym, by coś komuś obiecać i udawać, że nic takiego nie miało miejsca. Z drugiej strony przywiązywał wielką wagę do doboru słów, gdyż w jego świecie były kluczem do sukcesu, bądź porażki. Blackowi dlatego też nie przeszkadzała cisza podczas rozmów, ponieważ dawała możliwość przemyślenia kilku kroków na przód. Dzisiejszy wieczór był wyjątkiem również pod tym względem, bo działał niemal pod wpływem emocji. Niemal,ponieważ jeśli naprawdę one powzięły, by we władanie jego osobę panna Elainie na pewno nie znajdowałaby się teraz na parkiecie.
    Przyjemny dreszcz rozszedł się po muskularnym ciele w momencie, gdy drovne dłonie stanowczo ułożyła na jego barkach.
    - Oczywiście i zobaczysz, że inni partnerzy to amatorzy - spojrzał jej prosto w oczy, a w jego własnych nadal rosła ekscytacja. Słysząc pierwsze dźwięki, które nie miały w sobie latynoskich rytmów uśmiechnął się pewnie. Znał melodię i poniekad zdawał sobie sprawę, że odzwierciedlała więcej niżby chciał. Delikatnie przechwycił prawą dłoń, by zamknąć ja w swojej, a lewa ustawił na ramieniu. Nie było to idealnie sztywna rama, lecz by sprawnie płynąć po pakiecie musiał odpowiednio trzymać stery. Bez uprzedzenia zbliżył ich ciała tak, że niemal zespoliły się ze sobą.
    - Nie myśl - szepnął jej do ucha powstrzymując się, by go przypadkiem nie przygryzc. Kobieta działała na niego, to było pewne. Niespiesznie ruszył do przodu w takt muzyki. Kroki miały w sobie coś z tanga, które, jak ktoś trafnie opisał, było niczym seks na parkiecie. Black nie wahał się ani chwili, więc przesuwali się do odległych rogów drewnianej powierzchni.Płonące spojrzenie miało tylko jeden cel, a tym celem była ów blondynka. Przechylił ja nieco do tyłu zataczają półkole tuż przed tym, gdy muzyka przyspieszyła. Wtem porwał ich w szalone obroty spalające ich ciała jeszcze bardziej ze sobą. Tańczył z nie jedną kobieta i szczerze nie potrafił na chwilę obecną rozgryźć tego pożądania oraz zainteresowania jakie wywołała w nim Panna Eagle. Była jak najbardziej zawiła sprawa, jak coś dostępnego na wyciągnięcie ręki, lecz nieuchwytnego. Rytm na nowo zwolnił, więc i świat przestał wirować. Prostota wymieszana z pewnością powróciły do momentu ponownego szaleństwa. Na zakończenie delikatnie pogłaskał El wierzchem dloni po policzku szeptajac do ucha.
    - For the devil like me - po czym niechętnie się od niej odsunął. Puls miał lekko przyspieszony, a koszula wydała się zbyt grubym odzieniem. Był ciekaw co teraz rodziło się w tej ślicznej główce naprzeciwko niego. Gdyby tylko mógł odczytać nieco więcej byłby szczęśliwszy i pewniejszy w dalszym postępowaniu. Z nią czuł, że działa niemal po omacku, co dodawało dreszczyku emocji, którego już od dawna brakowało w jego życiu.

    Lucas <3

    [Wcale nie słucham playlisty z Lucyfera... Wcale haha^^]

    OdpowiedzUsuń
  29. Słysząc jej komentarz poczuł ulgę taka sama, gdy sąd ogłaszał wyrok, którego nie do końca się spodziewał. Pewność siebie miała swoje granice zdrowego rozsądku, ponieważ biorąc wszystko za pewnik można było wiele stracić, a nie zyskać.
    - Cóż...- odchrzaknal, bo głos zdradziłby jego emocje, zbyt radosne jak na proste stwierdzenie blondynki. Nie mógł pokazać jak działa na niego, samemu nierozgryzajac całej sytuacji.
    - W istocie trudno się nie zgodzić mając taką partnerkę. - taniec z nią był czymś niemal surrealistycznym porównując jego dotychczasowe przygody. Lekki, a jednocześnie z taką dozą elektryczności, że nie sposób będzie o nim prędko zapomnieć, o ile w ogóle to nastąpi.
    - Oczywiście, że nie. - rozluźnił nieco barki, które instynktownie ułożyły się do utworzenia ramy.
    - Przeciez mamy całą noc- ledwo skończył to mówić, a zdarzyło się coś czego nie przewidział w żadnym ze swoich kilku scenariuszy na dzisiejszy wieczór. El rozbiła w drobny mak jedną ze ścian otaczających Blacka całując go niewinnie w policzek. Był w szoku, którego ukryć nawet nie próbował i bezwiednie dał poprowadzić się do baru. Dopiero, gdy do niego dotarli się otrząsnął. Na pewno nie myślała, że ta pewna siebie kobieta zdecyduje się na taki krok zachowując przy tym skrytą niewinność. Miał ją za gracza na tym samym poziomie, a tymczasem okazało się, że ona wcale nie musi posuwać się do gry, gdyż była bardziej niebezpieczna postępując tak jak przed chwilą. Lucasowi zapaliła się czerwona lampka, by uważać na to co będzie dalej.
    Black miał na koncie kilka złamanych serc, lecz nigdy nie czynił tego naumyślnie. Nie łamał ludzi, a tylko zdobywał, bawił z nimi za ich zgodą i żegnał o świcie. Gdy na horyzoncie pojawiał się ktoś, zbyt niewinny, by go wciągać w swoją grę odpuszczał. I tym razem też, by tak zrobił, lecz ona intrygowała go coraz bardziej. Diabeł odnalazł swoją słabość w jej błyskotliwych oczach, lekko zarumienionych policzkach i pelnych, ciepłych ustach, które nadal zdawały się spoczywać na jego skórze.
    - Whiskey z lodem, a dla idealnej partnerki...? - spojrzał na nią wyczekująco chcąc dokończyć zamówienie u barmana. Nie zamierzał narzucać jej tego co miała pić, gdyż musieli jeszcze zatańczyć przynajmniej raz.
    - Pozwolisz, że zadzwonię po zaufana osobę, by odebrała mój samochód? - zapytał już wyciągając telefon z kieszeni. Miał nadzieję, że przyjaciel nie imprezował tego wieczoru, lecz jak się okazało nie było go nawet w Nowym Jorku, o czym poinformowała go automatyczna sekretarka. Przeczesała dłonią włosy zastanawiając sie, kto jeszcze mógłby nie uszkodzić Mustanga i niechętnie wybrał numer denerwującego chochlika.
    - Wpadniesz po moje auto? Ja muszę odprowadzić coś cenniejszego - mówiąc to zetknął na blondynkę, a oczy lekko mu pociemnialy pożądaniem.
    - Wypiłem whiskey i nie mogę prowadzić...- niemal przewrócił oczami po czym westchnął poirytowany pouczeniem z drugiej strony.
    - dzięki, tak w ja ciebie ledwo toleruję cholero - i się rozłączył z rozbawieniem, które nie tyle zniknęło co zmienilo swoje źródło, gdy spojrzał na towarzyszkę.
    - Mam dobra i zła wiadomość - zaczął i upił łyk alkoholu.
    - Auto odbierze znajoma, ale do Ciebie będziemy musieli wracać pieszo bądź metrem - stacja znajdowała się niedaleko, a nie był pewno, gdzie też kobieta miała swoje lokum. W duchu nawet pomyślał, że czym dalej tym lepiej, bo wieczorami ludzie burzyli mury wokół siebie i otwierali się na rozmowę, więc może i im udałoby się poznać. Liczył, że dzięki temu zrozumie co go tak przyciągnęło do niepozornej nieznajomej.
    - Elainie - wyszeptał w zamyśleniu mieszając płyn na dnie szkła, a w bezgłośnie dokończył 'kim Ty jesteś, że igraszki z samym diabłem?'.


    Lucas<3

    OdpowiedzUsuń
  30. Wyrwany ze swojego swiata wpierw spojrzał na monetę, a następnie na kobietę, która najwyraźniej próbowała zwrócić na siebie jego uwagę. Gdyby tylko wiedziałam że to właśnie ona zajmowała teraz myśli Lucasa.
    - Powiedz mi dlaczego igrasz z diabłem? - nie uśmiechnął się, jego oczy też nie zapaliły się ognikami rozbawienia, a zmarszczka na czole potwierdzała tylko, że Black zadał to pytanie jak najbardziej poważnie. Był ciekaw odpowiedzi, ponieważ dobrze wiedziała kim był, więc dlaczego chciała się w to pakować? Jeden wieczór i tyle, przecież nigdy nie poświęcał żadnej kobiecie więcej niż to. Teraz sam, jednak nie był pewien, czy to mu wystarczy.
    - Ja oddałbym znacznie więcej, by wiedzieć co rodzi się w Twojej głowie - zaśmiał się rozluźniając atmosferę i wypijając whiskey do końca. Na parkiecie zrobiło się niemal pusto, najwyraźniej ludzi było już wystarczająco zmęczeni, lecz nie on.
    - Elainie pozwolisz? - wyciągnął do niej dłoń ponownie zapraszając do tańca.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  31. Zmarszczka na jego czole niemal całkowicie zniknęła, a zastąpiło ja szczere zainteresowanie. Czyżby faktycznie trafił na godnego sobie przeciwnika?
    - Jeśli Twoje słowa są choć w najmniejszym stopniu prawdzie, to po co mamy się ograniczać do jednej nocy? - uniósł zadzionier jedną brew do góry, gdy już ruszyli na parkiet. Ta znajomość zapowiadała się jak ich taniec, pełen pasji i elektryczności. Nie ma mowy, by odpuścił bez odnalezienia odpowiedzi na to, dlaczego aż tak odczuwał przyciąganie do tej kobiety. Była urodziwa, lecz czy to był główny powód? W Nowym Jorku nie brakowało pięknych kobiet sam z wieloma spędził noc, czy odrobinę czasu na sztywnych bankietach, lecz wcześniej nic podobnego nie miało miejsca. Oczywiście mógł zawsze zwalić zaburzenia percepcji na alkohol, ale wiedział, że to nie to jest przyczyną, a sama blondynka.
    Piosenka należała do szybszych niż poprzednia, więc Black niemal od razu zakręcił partnerką w rytm. Mimo skocznych rytmów płynęli po parkiecie. Mieli spore pole do popisu, bo reszta najwyraźniej miała przerwę na nawodnienie organizmu.
    - Hmm szyba w szkole, ale głównie jestem samoukiem- przyznał, gdy przyciągnął ją do siebie tyle po powrocie z karuzeli.
    - Lubię tańczyć, lubię muzyke, więc dlaczego nie starać się być w tym dobrym - mruknął jej do ucha, jak gdyby mając coś kompletnie innego na myśli. Był znów tak blisko, ale nie chciał zaburzać tego co się na nowo zrodziło.
    - W takim razie nie będę się powstrzymywał - odwrócił ją tak, że stykali się nosami. Przyspieszony oddech był czymś zwyczajnym po takich figurach jakie chwilę temu prezentowali. Pragnął poczuć jej usta, lecz tym razem na swoich. Wiedział, że nie powinien, jednak buzowało w nim wiele sprzecznych emocji, których kontrolowanie stawało się uciążliwe. Delikatnie dotknął jej ust i czekał, czy pozowali mu zagłębić się w to co planował. Jeśli lada moment miał otrzymać cios w twarz był na to mentalnie gotowy.

    Lucas<3
    [Musiałam to trochę podkręcić!bo się guzdraja!]

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie obraził się o nazwanie go tchórzem, po ieqaz od razu mógł przejść do namiętnego pocałunku. Najwidoczniej chęć niezachwiania relacji była irracjonalnym pomysłem. Uśmiechnął się pod nosem, gdy kobieta przejęła inicjatywę. Dla niego to oznaczało mniej więcej tyle, że i ona czuła to przyciągnie. W tle zaczęła lecieć wolniejsza melodia podkreślając to, że świat wokół zwolnił i nie miał najmniejszego znaczenia.
    - Bez granic - mruknął niemal w jej usta, by jeszcze mocniej się w nie wtopić. Automatycznie uniósł ja do góry, by mogła go opleść nogami w pasie. Była leciutka,a Lucas nie chciał marnować ani centymetru, który ich dzielił. Zapomniał gdzie się znajdowali w monecie, gdy ciało wypełniło się pożądaniem i niekontrolowanym żarem. Trzymał ją mocno i na tyle, na ile pozwała ta pozycja gładził jej ciało przez ciuchy.
    Piękną chwilę musiało cos zniszczyć, a tym czymś byla pewna kobieta. Bez krępacji wtargnęła na parkiet i by zwrócić na siebie uwagę Blacka odchrząknęła głośno. Na początku mężczyzna starał się zignorować intruza, lecz na dłuższą metę nie było to możliwe.
    - Jak zwykle idealne wyczucie czasu - warknął na nią niemal w zwierzęcy sposób mocniej przytrzymując Elainie jedną ręką, a druga sięgając do kieszeni spodni. Teraz dziękował sobie, że złapał bakcyla, jeśli chodzi o siłownie inaczej taki manewr byłby niemożliwy.
    - Masz i nie zarysuj- rzucił kluczyki w jej stronę.
    - Baw się dobrze - mruknęła ironicznie po czym bez słowa wyszła z lokalu.
    - El wybacz - postawił ją delikatnie na ziemi, lecz nie przerywał kontaktu ich ciał. Ucałował ją poraz ostatni w usta. Po czym załapał za dłoń i ruszył do baru.
    - Masz jeszcze na coś ochotę? - skinął głową w stronę alkoholi. Sam zamierzał odpuścić kolejkę, by o świeżym umyśle móc poruszać się po Nowym Jorku.

    Lucas <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Jej zapach nadal go otulał, a jedyna na czym mógł się skupić to uspokojenie rozszalałego tętna. Dla siebie również zamówił szklankę wody, bo nic innego już nie chodziło w grę przed dotarciem do domu. Na swoje szczecie miał mocną głowę,a dzięki temu też opamiętanie się po kilku kolejkach Whiskey nie było czymś trudnym.
    Na jego twarzy malowało się niknące rozdrażnienie zachowaniem Prim, a także pewnego rodzaju satysfakcja. Gdyby chciał pozostałby nieprzenikniony, lecz po tym pocałunku nie potrzebował tych emocji ukrywać. Inne może i wypłyną na powierzchnie,jednak te postanowił pozostawić samym sobie.
    - Mnie - odpowiedział niemal od razu, bo wiedział, ze kobieta nie pochwalała tego jak traktował kobiety. Nie mogła pojąc, ze każda z zainteresowanych godziła się na taki układ.
    - Powiedzmy, że znamy się już od podszewki, ale niekoniecznie we wszystkim zgadzamy - wzruszył ramionami lekko się uśmiechając i przechodząc nad tym stanem to porządku dziennego.
    - Chochliki nigdy nie są zbyt przyjazne - dodał i wypił wodę do końca. Wstał z krzesła, by móc zabrać marynarkę,a także podać dłoń Elaine.
    - Mamy piękny wieczór, więc może zgodzisz się na spacer? - spojrzał na nią wyczekująco, ponieważ nie chciał od razu wsiadać do samochodu. Powrót byłby zbyt szybki.
    - Chociaż do najbliższego postoju taksówek? - uniósł jedną brew do góry. Nie zmierzał się kłócić, jeśli chodzi o zapłatę za transport, bo wiedział, ze w tych czasach kobiety były bardziej niezależne niż kiedyś.
    Jego dłoń pragnęła ponownego dotyku, a całe ciało niemal nastawiło się na to, że bliskość nadejdzie lada moment. Doprawdy, co tez ta kobieta w nim wyczyniała? Czy to może zasługa niej samej,czy też ostatnia sprawa tak dała mu w kość,że całym sobą pragnęła się od tego oderwać? Jej oczy, uśmiech, sposób poruszania się, a nawet głos sprawiały, że nie myślał o niej w kategorii panny na jedną noc. Lucas nie wierzył w coś tak trywialnego jak miłość, czy zauroczenie nie bazujące na seksualności, dlatego też chciał ją bliżej poznać. Zaczynał łamać jedną zasadę po drugiej i to dla kogo? Kompletnej nieznajomej, której rozszyfrowanie zajmowało dłużej niż każdego innego przeciętnego śmiertelnika.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  34. Oki, oki. To teraz pytanie, jak połączyć nasze postacie w takim układzie. Bo jeśli o narkotyki chodzi, to brat Liama się tym zajmuje, może Parrish postanowiłby odwiedzić swojego brata akurat w momencie, kiedy ten trochę nieładnie chciałby potratować Elaine i trochę niezamierzenie dał jej szansę na ucieczkę? Czy wolisz, żeby już się znali?

    Liam Parrish

    OdpowiedzUsuń
  35. [doskonale Cię rozumiem :D ale moze być i Sol xD ]

    Charlie dwa lata temu sama zniknęła. Zapadła się pod ziemię, a na dodatek zaniedbała nie tylko przyjaciół, ale i rodzinę i w pewnym momencie, gdy obudziłą się już totalnie osaczona i uzależniona od Morissona, nie miała nawet do kogo zwrócić po pomoc. Nieważne, że gdy wreszcie zdobyła się na odwagę i otworzyłą usta, szybko jej je ktoś zamknął, po prostu... cóż, dopeiro gdy uciekła i znów odbajdywałą się w mieście, dostrzegała, że i na innych odbiły się jej decyzje. Nie miała jednak zamiaru ani oceniać El, ani tym bardziej ją besztać.
    - Nie robię nic czego nie mogę dokończyć później - stwierdziła z uśmiechem i chwyciła ją za rękę, aby zaciągnąć do środka mieszkania.
    Siedziała sama, aktualnie John gdzieś wybył i nie wiedziała, czy szlajał się po mieście, czy miał trening, bo nie nadążała z jego grafikiem. Sama miała jedynie do wyboru oglądanie telewizji, albo kolejny raz czyszczenie mieszkania po małym remoncie, a żeby czas szybciej upłynął, wybrała to drugie. Ale nie było to nic tak waznego, żeby postawić to przed przyjaciółką.
    - Chcesz coś do picia? - spytała, przechodząc przez mlecznobeżowy salon do kuchni, która tym razem tonęła w jasnozielonych i białych kolorach.
    Charlie nie pytała o nic, uznając, ze jak blondynka sama zechce, to wszystko opowie bez ponagleń.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  36. Skinął jedynie głową na stwierdzenie kobiety, gdyż wolał się nie zagłębiać w teorie, że nie wierzył w żadne relacje międzyludzkie. Te nieliczne, które zawiązał w swoim życiu były czymś nadzwyczajnym i według niego potwierdzały regułę. Wychowanie w pewnych kręgach nie dawało poczucia bliskości, a tym bardziej tego, że ludzie potrafią być bezinteresowni. To była jedna z przyczyny przez którą analizował każdego z kim przebywał dłużej niż kilka minut.
    - Masz moje słowo - rzekł ściskając jej dłoń. Była przyjemnie ciepła i przesyłała dreszcze do najdalszych zakończeń nerwowych. Zapach Elainie znów zmieszał się z jego własnym, lecz nie na taką skalę jak podczas namiętnego tańca. Ruszyli do wyjścia, a na zewnątrz przywitał ich orzeźwiający, wieczorny wiaterek. Lucas od razu skręcił w lewo wiedząc, że tam znajduje się najbliższy postój taksówek.
    - Tak. - krótka odpowiedź zdawała się ucinać rozmowę, ale on po prostu delektował się spokojem, jakiego nieczęsto można było zakosztować w Wielkim Jabłku. Czuł się przez moment jakgdyby poza nimi nie byli tutaj nikogo. Szedł prosto przed siebie, a twarz wyrażała rozluźnienie. Dawno już nie zaznał tego w takiej dawce.
    - To jedyna pora, gdy odpoczywam lub korzystam z życia - dodał po długiej przerwie na nowo skupiając uwagę na blondynce i tym jak zjawiskowo wyglądała w znacznie lepszym oświetleniu niż to znajdujące się w lokalu. Cienie okolicznych budynków i latarni odgrywały na jej twarzy niesamowity teatr cieni. Uśmiechnął się pod nosem łapiąc się na tym, że chętnie zobaczyłby ja ponownie.
    - A Ty zdradzisz mi coś o sobie? Coś czego nie będę mógł się domyślić lub znaleźć w internecie?- zapytał prosto, ponieważ oboje byli osobami medialnymi, więc nie do końca mieli możliwość do zachowania anonimowości. Po kilku minutach skręcili w jedną z uliczek w prawo. Na horyzoncie pojawiły się charakterystyczne, żółte taksówki. Dotrzymał słowa, ale oznaczało to również koniec tego spotkania nad czym szczerze ubolewał. Nie czuł w ogóle, że poznał pannę Eagle, co było mi w niesmak. Był człowiekie, który nauczył się kontrolować to co wokół niego, a w zaliczali się do tego również ludzie. Czyżby kolejny wyjątek od reguły?
    Podszedł do pierwszego samochodu witając kierowcę, a następnie otwierając Elainie drzwi.
    - Damy przodem- a następnie zajął miejsce obok niej. Zamierzał ja odprowadzić pod sam dom.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  37. Szczerze, nie spodziewał się takiej wylewności ze strony kobiety. Mimo iż sam mógł dotrzeć do pewnych informacji i założyć, że sprawa została rozdmuchana przez jakiegoś paparazzo to i tak uśmiechnął się na te wszystkie fakty, które dane mu było poznać w ekspresowym czasie.
    - W takim razie zdecydowanie muszę nadrobić lekturę - powiedział po chwili. O nim za czasów studiów też można było przeczytać najróżniejsze historię, chociaż niektóre z nich były prawdziwe to i tak nie ukazywały tego jaki Black był naprawdę. Skrzętnie ukrywał to co w środku, ponieważ inaczej na pewno nie mógłby być prawnikiem. Jego tendencje do karania ludzi w sposób niedopuszczalny przez prawo nie pomógłby w wykonywaniu zawodu. Po ciężkich procesach potrzebował czegoś lub kogoś kto umiejętnie potrafiłby odciągnąć jego myśli od planowanych zbrodni. Przez kilkanaście lat udawało mu się nie przekroczyć granicy, ale nie był pewny, czy to oznacza, że całe życie będzie w stanie się powstrzymywać.
    - Chyba jesteśmy na miejscu - powiedział, gdy taksówkarz powoli zaczął parkować samochód. Dopiero przy wysiadaniu puścił jej dłoń.
    Rozejrzał się po okolicy zapamiętując to, gdzie można znaleźć tą kobietę. Nocą wszystko wyglądało bardziej tajemniczo, ponieważ dobrze znał Nowy Jork to nawet ta dzielnica nie była mu obca. To tutaj najczęściej szukał winnych wykroczeń wobec swoich klientów. W końcu skupił spojrzenie na pannie Eagle i chociaż wyczytać można było z niego wielkie porządnie słowa padły całkiem inne.
    - Dziękuję za dotrzymanie towarzystwa podczas tego wieczoru i za pasjonujący taniec. Elainie życzę dobrej nocy - powiedział i ucałował ją w dłoń. Oparł się o żółtą maszynę czekając, aż blondynka zniknie za drzwiami budynku, by móc z czystym sumieniem odjechać do domu. Kontrolował się niemożliwie, bo całym sobą dołączył, by do niej i zabrał ich oboje to krainy, której żadne z nich nie chciałoby powrotu. Wpierw musiał, jednak sprawdzić kilka informacji.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  38. Chętnie odpowiedział na namiętny pocałunek mimo, iż nie spodziewał się takiego pożegnania. Na parkiecie były jedną wielka zmysłowością, lecz poza to nadal było ich pierwsze spotkania. Black nie był człowiek, który dawał się prowadzić emocjom, bo nieprzemyślane posunięcia miały tragiczne skutki. Tym razem zamierzał trzymać się kurczowo tej zasady, ale blondynka zagrała na strunie, której nie sposób było zignorować. Pokręcił głową z lekkim uśmiechem i ruszył za nią nim spytała do swojego mieszkania. Bez słowa ostrzeżenia odwrócił ją przodem do siebie i wpił w jej usta tak żarliwie, że gdyby nie przyjemność, to zadawał by im obojgu ból. Wplątał dłoń w dlugie włosy, by jeszcze zmniejszyć dystans między nimi, w czym pomogła ściana za plecami panny Eagle. Wolną ręką zachłannie pieścił jej ciało przez materiał po czym oderwał się od niej na moment, by złapać tchu.
    - Fuck the rules - mruknął jedynie, a ogień jakim wypełnione były jego oczy nie sposób było ugasić. Liczyła się tylko ona, jej smukłe, rozpalone ciało, które tylko wolało by się nim odpowiednio zająć. Po co miał o czymś śnić, skoro mogli to otrzymać w rzeczywistości? Ta opcja wydała mu się najlepszą w tym momencie.
    - Gdzie mieszkasz ? - zapytał między jednym pocałunkiem, a drugim.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  39. [U Lennoxa nadal pamiec szwankuje, ale mozemy zrobic tak, ze w koncu wrocil na pokoj i probuje ogarnac zycie i opowiedziec El co sie tak wlasciwie stalo ;)]

    OdpowiedzUsuń
  40. Był tak pochłonięty nią, że dopiero po chwili dotarły do niego jej słowa. Spojrzał na nią nieco zaskoczony, ponieważ nie uważał tego za przejaw uczuć, a jedynie pożądania i zainteresowania pod względem zabawy. Rozluźnił się nieco, gdy dodała, że to był tylko żart. Nie chciał się pakować w relację, gdzie kobieta po jednej nocy wyobrażała sobie ślub i gromadkę dzieci. Black najzwyczajniej w świecie nie był zainteresowany tego typu rozwojem sytuacji.
    - W takim razie - oderwał się od niej po raz wtóry, by porwać na ręce. Wchodził po schodach z lekkością, jakby nie dostrzegał dodatkowego obciążenia. Z każdym krokiem muskał palcami, czy też ustami jej skórę. Po dotarciu na miejsce niechętnie uwolnił ja ze swych ramion, by mogła wpuści ich do mieszkania. Mimo wszystko nie przerywały kontaktu fizycznego. Przyciąganie było zbyt intensywne by się mu opierać. Rogzrane ciała tylko czekały, aż bariera z ubrań zostanie porzucona.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  41. Dopiero po kilkunastu dniach odkad wyszedlem ze szpitala wrocilem do mieszkania, gdzie wynajmowalem pokoj. Trzeba bylo nieco sie nagimnatykowac, ale tutaj z pomoca przyszli mi moi znajomi ze studiow. Nawet nie wiedzialem, ze sa tacy fajni. Udalo mi sie tez odzyskac psa i mysz, ktora chyba najbardziej ucierpiala sposrod calego towarzystwa. Roger bardzo goraco wyrazal swoja tesknote do mnie a ja zastanawialem sie nad tym czy rzeczywiscie bylem az takim dobrym wlascicielem, ze zwierzak az szalal z radosci.
    Dzieki Nathalie udalo mi sie tez skontaktowac z wlascicielka mieszkania. Na cale szczescie nie miala mi jakos za zle tego co sie stalo. Moze dlatego, ze po prostu mialem ustawione przelewy za pokoj i zawsze docieraly one na czas. Jak sie okazalo to ona tez byla calkiem w porzadku, mimo iz ostatnio nie miala czasu na nic. Ciagle mijalismy sie na korytarzu i nie mielismy jak porozmawiac. Bo albo to ja spieszylem sie na uczelnie (tak, wrocilem na studia. Tak, musze zaliczyc wszystkie zalegle egzaminy. Tak, nic nie pamietam z tego co wczesniej umialem. Tak, jestem gleboko w czarnej dupie), albo ona tez gdzies sie spieszyla, aby pozalatwiac swoje sprawy.
    Ale dzisiaj jakos tak wyszlo, ze dochodzil wieczor i jakos tak sie zlozylo, ze oboje wyladowalismy w kuchni i zadne z nas nigdzie nie pedzilo. Ja majac swoja herbate, zaparzylem tez i dla Elaine. Mialem nadzieje, ze lubi malinowa, bo w swoim asortymencie nie znalazlem zadnej innej. A po jej szafkach jakos tak glupio bylo mi grzebac. Usmiechnalem sie delikatnie w kierunku dziewczyny, podajac jej kubek z goracym napojem, proszac tez, aby sobie poslodzila ile potrzeba, bo ja niestety nie pamietam ile cukru w herbacie lubila. O ile w ogole lubila cukier, bo juz zdazylem sie przekonac, ze istnieja ludzie, ktorzy mogliby zyc bez wszytkiego co bylo slodkie.
    - Jak tam ci dzisiaj dzionek minal? - Zagadalem do niej tak na luzie, przysiadajac sie do stolu. - W koncu nie mijamy sie na korytarzu. - Powiedzialem pol zartem, pol serio. - Wiesz... - Nie wiedzialem w sumie jak mam to zaczac, ale od czegos trzeba bylo. - Przepraszam, ze tak dlugo nie dawalem tobie zadnego znaku zycia. Troche mi sie zycie wywrocilo do gory nogami. W ogole nie pamietalem, ze wynajmowalem pokoj. - Westchnalem glosno i z niejaka bolescia. - Troche to dziwne, bo z tego co mowili mi moi znajomi to mialem taka pamiec, ze pamietalem wszystko od najmlodszych lat. Taka ironia losu, bo teraz nie pamietam niczego. - Wyszeptalem. - Ale staram sie jakos zyc i szukac siebie w tym co mowia o mnie inni. - Zasmialem sie cicho pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  42. Z rozbawieniem uniósł jedną brew do góry, gdy dostrzegł skąd kobieta wyciąga klucz. Był pewien, że takie kryjówki przestały mieć rację bytu co najmniej dekadę temu. Nie dane mu było jednak się głębiej nad tym zastanowić, ponieważ został wciągnięty do mieszkania. Żar pożądania na nowo przejął kontrolę nad ciałem i myślami. Mężczyzna nie prostestowal, gdy El kierowała ich do jednego z pokoi. Black, mimo iż uwielbiał mieć nad wszystkim kontrolę wiedział też kiedy należy z niej zrezygnować.
    - A myślałem, że to taniec był gorący - zamruczał odsuwając się od niej, by pozbyc się marynarki.
    - Elainie mam nadzieję, że przyzwyczajona jesteś do małej dawki snu - zmrużył oczy niczym drapieżnik, by następnie wpic się w jej usta dłońmi pozbywając się odzienia kobiety. W jego ruchach nie było nic delikatnego do momento, aż została w samej bieliźnie. Niemal z czcią ułożył ja na pustym łóżku. Pocałunkami naznaczał kawałki nagiej skóry schodząc coraz to niżej. Nie spuszczał z niej wzroku chcąc chłonąć reakcje tej blondynki. Lucas wyglądał jednoczenie jak wygłodniałe zwierzę i uzdrowiony ślepiec. To napięcie między nimi całkiem zawładnęło jego osobą. Wracając do pełnych ust Eagle zdarzyło mu się zębami nieco podrażnić rozpalona powierzchnię.
    Pierwszy raz od bardzo dawna świat przestał istnieć, gdy dawał komuś przyjemność samemu czerpiąc z tego pełnymi garściami. Ta noc zapowiadała się o niebo lepiej niż mógł przypuszczać.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  43. Mężczyzna, mimo nie małego wysiłku jaki zafundowała mu blondynka leżącą na piersi nie był w stanie zasnąć. Wiedział, że lada moment będzie zmuszony wbić się w granitur i ruszyć do pracy. Zmęczenie nie było żadnym problemu, a jedynie fakt, że wcale nie chciał rezygnować z fizycznego kontaktu, z kobietą obok. Była niemal pewnie, że to minie po zaspokojeniu ciała, jednak przyciągnie tylko się wzmogło. Delikatnie gładził nagie plecy El, dając sobie czas na analizę całego wieczoru tym samym wyliczają zasady, które złamał, a uzbierało się tego całkiem sporo. Czy na chwilę obecną mu to przeszkadzało? Nie. Czy w przyszłość będzie tego żałował? To się okaże.
    W końcu sięgnął po telefon, który zatopiony był w stercie ubrań na ziemi. Starał się poruszać możliwie jak najdelikatniej, by gospodyni nie musiała opuszczać królestwa Morfeusza. Znalazł urządzenie szybciej niż przypuszczał, a następnie od razu wyłączył alarm który miał dać o sobie znać za zaledwie dziesięć minut.
    Szatyn odetchnął głębiej i wyswobodził się z objęć panny Eagle. Nie zamierzał uciekać, ale obowiązki wzywały. Zebrał ciuchy o wyszedł z pokoju, by nie robić zbędnego hałasu. Trafił też do kuchni, by zostawić karteczkę ' To był niezwykle czarujący wieczór. Panno Eagle, jest Pani niesamowita, proszę się nie zmieniać. Miejmy nadzieję, że się znów spotkamy ;)'.
    Wyszedł prosto do kancelarii. Tam też miał zapasowe ciuchy i łazienkę, więc wcale nie zależało mu na powrocie do domu. Pierwsze co zrobił zasiadając w skórzanym fotelu to wyszukał wszelkich informacji dostępnych legalnie, bądź nie na temat blondynki.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  44. Bardzo chętnie powątkuje! Masz może jakiś pomysł?

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  45. Hmm.. Skoro Twoja pani jest właścicielką baru, to może wybuchłaby tam awantura i jeden z jej znajomych by ucierpiał i przyjechałaby pozszywać go do do szpitala i natknęłaby się na Beverly?

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  46. Na ten moment nic nie mogę wiecej wykombinowac, to moze wyjdziemy od tego i zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi? Chyba, że Ty masz coś w głowie? ;>

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaczniesz, czy mam czynić honory?

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  48. Mogłabym ładnie prosić o zaczęcie? Dawno nie pisałam na blogu grupowym i czuję się jeszcze zardzewiała.. I zaczynanie nie jest moją mocną stroną :-D

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Myślę, że dobrze Ci poszło!

    Było już naprawdę późno w nocy, gdy po trzygodzinnej asyście na sali zabiegowej zorientowała się, że minęła dopiero połowa dyżuru. Była już naprawdę zmęczona i jedynie o czym myślała, to wielki kubek gorącej kawy, jednak pager w jej fartuchu wróżył nieco inną przyszłość. Zgodnie z poleceniami miała udać się na SOR, na który naprawdę pluła i przeklinała w każdy możliwy sposób. Bojąc się, co tam zastanie starała się wydłużyć swoją podróż, chociaż wiedziała, że było to cholernie nieprofesjonalne. Udała się na wycieczkę przez oddział ginekologiczny witając się przy tym z kilkoma pielęgniarkami, które czasami miały dyżury na chirurgii. Dlaczego nie mogła asystować przy cesarskim cięciu, albo usuwać komuś wyrostka? Czy naprawdę prosiła o tak wiele? Niestety pomimo dużej niechęci i dużej powierzchni szpitala, w końcu dotarła do celu swojej podróży. Od razu po wejściu na korytarz oddziału ratunkowego uderzył ją odór alkoholu i wymiotów, a dookoła znajdowały się głównie ofiary ulicznych bójek, których przywoziła policja bądź karetka. Już miała wejść do gabinetu lekarskiego, by zorientować się kim ma się zająć, gdy z oddali dostrzegła atrakcyjną blondynkę, która widocznie wkurzona próbowała ocucić zalanego krwią mężczyznę. Beverly nawet się nie zastanawiając podbiegła do pary i kucając przed facetem zaczęła świecić latarką prosto w jego oczy.
    - Źrenice reagują – mruknęła pod nosem. – Jak długo tutaj czekacie?
    Delikatnie oceniała szkody, jakie odniósł pacjent i patrząc na jego stan oraz pretensjonalny ton kobiety, która słusznie zaczęła obrzucać błotem cały szpital, doszła do wniosku, że naprawdę panował tam niezły burdel.
    - Od razu wezmę go do Sali zabiegowej – pokiwała uspokajająco głową. – Musi pani wypełnić za niego dokumenty, a ja spróbuję go postawić na nogi.
    Zawołała pielęgniarkę z wózkiem i razem jakimś cudem posadziły pacjenta, który powoli zaczął odzyskiwać kontakt z rzeczywistością. Trochę była z tego faktu niezadowolona, bo nieprzytomnych ludzi zszywało się łatwiej, niż pijanych awanturników. Nawet jeśli teraz wydawał się spokojny, to kto wie co mogło mu uderzyć do głowy, gdy zacznie dźgać go igłami. Po tym jak pacjent znalazł się na lekarskiej kozetce, od razu przeszła do podawania mu szczepionki przeciwtężcowej i znieczulenia. Pielęgniarkę poprosiła o podłączenie kroplówki i dezynfekując jeszcze wcześniej ręce była gotowa do pracy. O dziwo pacjent był wyjątkowo opanowany i od czasu do czasu przycinał sobie szybką drzemkę. Gdy już prawie uporała się ze skronią , to usłyszała ciche pukanie do drzwi.
    - Może pani wejść – zachęciła kobietę, która niepewnie zaglądała teraz do pomieszczenia. – Zakładanie szwów chwilę potrwa, poza tym zostawię go na obserwacji. Jeżeli dostał czymś w głowę to może mieć wstrząs mózgu.
    Blondynka kiwnęła jedynie głową i usiadła na krześle pod ścianą wyjmując telefon. Wyglądała, jakby ewidentnie jej ulżyło. Zerknęła na nią przelotnie i westchnęła cicho.
    - To pani mąż?

    OdpowiedzUsuń
  50. Poczuła się lekko zażenowana po tym, jak zasugerowała kobiecie, że pijaczyna, którego właśnie skończyła łatać był jej mężem. Powinna była wywnioskować to po samej prezencji kobiety, która nijak pasowała do tego obrazu rozpaczy leżącego na szpitalnej kozetce. Czasami mogłaby schować swoje zainteresowanie wszystkim do kieszeni i po prostu zająć się robotą, która zresztą dobrze jej szła. Szwy zostały założone z chirurgiczną precyzją, a ona czekała już jedynie na pielęgniarki, które przewiozą śpiącego pacjenta na sale obserwacji. Blondynka dalej siedziała w tym samym miejscu i od czasu do czasu odpisywała na jakieś wiadomości. Musiała być strasznie zarobiona, jako właścicielka lokalu w tak dużym mieście.
    - Kojarzę ten bar – Beverly odparła cicho znad pliczku dokumentów, które wypełniała na kolanie stawiając w kilku miejscach zamaszyste podpisy. – Byłam tam z raz, czy dwa.
    Nie kłamała. Kilka tygodni po tym jak przeprowadziła się do Nowego Jorku i dostała posadę w Mount Sinai, została zaproszona na popijawę z paroma innymi rezydentami. Sytuacja powtórzyła się parę dni później i na tym skończyła się jej przygoda z piciem w barach, gdyż przerosło to znacznie jej mało rozrywkową naturę. Poza tym okazało się, że nie ma za wielu wspólnych tematów z tymi ludźmi, co tylko przeważyło nad decyzją o odcięciu się od tej śmietanki.
    Minęło kolejne parę minut, gdy wszystko sprawdziła, złożyła papiery w stosik i wsunęła go do beżowej koperty, na której obecnie widniało nazwisko pacjenta. Musiała przekazać je jeszcze do recepcji, by dokumenty trafiły na swoje miejsce w szpitalnej kartotece.
    - Odwiedziny są od godziny ósmej rano – odparła cicho, uśmiechając się do blondynki. – Ja będę dopiero godziny czternastej.
    Po chwili otworzyły się drzwi przez które weszły dwie pielęgniarki. Poinstruowane przez Beverly zabrały nosze z pacjentem, a pozostałe w sali dwie kobiety wyszły na korytarz. Przez chwilę panowała między nimi krępująca cisza, która była spowodowana nie tyle napięciem między nimi dwiema ale sytuacją, jaka panowała na szpitalnym korytarzu.
    - Faceci to idioci – mruknęła, łapiąc skrzydełka nosa w dwa palce. – Jak wielki wrzód na dupie. Gdyby częściej tu pani była... Tak wyglądają wszystkie noce.



    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  51. Następnego dnia w pracy była całkowicie spóźniona. Nie była to wina ani jej, ani taksówkarza, który jedynie pojechał tą samą drogą, co idiotka, która ruszała na światłach do tyłu. Miała tylko nadzieję, że ordynator jest w tym momencie na obchodzie, bądź zabiegu, bo miała dosyć słuchania kazań o jej braku punktualności. Zdyszana dosłownie wbiegła na swój oddział i już niemalże od progu dostrzegła znajomą blondynkę, która przewracała teraz jakieś papiery, a obok jej nogi stała niewielka materiałowa torba.
    - Dzień dobry – rzuciła do kobiety, która gwałtownie podniosła głowę i skinęła delikatnie w jej stronę. – Potrzebuję dwóch minut na przebranie i już do Pani wychodzę.
    Weszła do pokoju lekarzy, który na szczęście był zupełnie pusty, co znaczyło, że jej spóźniony tyłek jest bezpieczny. Odetchnęła z ulgą, gdy zrzucała z siebie szpilki i wsunęła szpitalne klapki. Naciągnęła na siebie jeszcze długi, biały fartuch i trzymając kartę pacjenta w dłoni opuściła pomieszczenie, podchodząc do czekającej na nią właścicielki baru.
    - Widzę, że jego wyniki badań przyszły dzisiaj rano – zastanowiła się cicho, przeglądając kartki z przeróżnymi wartościami. – Generalnie wszystko jest w porządku, myślę, że dzisiaj wyjdzie do domu.
    Gestem ręki wskazała, by blondynka udała się za nią, prowadząc ją w stronę nieszczęsnego pacjenta. Była ciekawa czy udało jej się skontaktować z jego rodziną i czy w ogóle ją miał. Szpital nie miał obowiązku tego robić bez prośby pacjenta, gdy ten był dorosły. Kobiety weszły do sali, w której leżał zupełnie sam. Beverly uśmiechnęła się do pacjenta i skinęła delikatnie głową.
    - Jak się pan dziś czuje? – Spytała Marka, który znajdował się w pozycji półsiedzącej. – Ma pan odwiedziny – wskazała na blondynkę stojącą obok, która pomachała mu materiałową reklamówką przed oczami.

    [ Jak to pisałam, to uderzył mnie pewien pomysł - gdyby okazało się, że faceci, z którymi pobił się Mark byli jakimiś super niebezpiecznymi dealerami czy coś w tym stylu i przyszliby do szpitala się z nim rozprawić ( w sensie np zabić? Twoja Pani jako świadek tego zdarzenia, gdy wracała np z toalety, natomiast pani doktor będzie chciała za wszelką cenę ujawnić, że jego śmierć to nie przypadek? ]

    Beverly Hill

    OdpowiedzUsuń
  52. Black doszukał się wielu informacji, które wieczór wcześniej zostały mu podane na tacy przez Elaine. Wiedział, że to tylko czubek góry lodowej, ponieważ ludzie tak łatwo nie zdradzali o sobie tego co najważniejsze, tego co mroczne i ukryte głęboko. Jego małe dochodzenie musiało jednak poczekać, ponieważ wzywały go obowiązki i takim oto sposobem spędził resztę tygodnia. Praca, trening, sen,a miedzy tym wyszukiwanie smaczków o Pannie Eagle, która stała się jako nowym hobby. W końcu dotarł do czego, co wydało się interesujące. Związek z kobietą, która postanowiła zabawić się po zerwaniu w prześladowcę. Na sam ten wniosek szatyn zazgrzytał zębami, a następnie upił spory łyk alkoholu. Nie wiedzieć czemu zaczynał roztaczać pewnego rodzaju barierę nie do przebicia również wokół blondynki. Jakby chciał ją chronić. Nie zniechęciło go również fakt, że nie dawała znaku życia, ponieważ sam nie zostawił jej nawet numeru telefonu. Kolejne spotkanie musiało wyjść z jego inicjatywy i tak się również stało.
    Piątkowy wieczór, ciepły wiatr, rozpięta na dwa guziki czarna koszula i on przekraczający próg lokalu, o którym wyczytał już nie jedno. Zamówił alkohol przy barze, by usiąść w miejscu, gdzie mógł spokojnie obserwować resztę. Wypatrywał właścicielki, lecz blond włos nie pojawiał się w tłumie innych niezaznaczających osób. Chciał z nią pomówić, chciał ją rozgryźć i znów zagrać w grę, w które i ona wydawała się być dobra.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  53. Ujrzał ja od razu, gdy pojawiła się za barem. To tak, jakgdyby jego mózg zakodował, że to jej musi szukać. Wypił whiskey do końca i pewnie ruszył do baru. Miał też wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się kobiecie. Mimo, że strój różnił się od tego, gdy się poznali to i tak prezentowała się lepiej niż klientela tego lokalu.
    - Panno Eagle - powiedział z lekkim uśmieszkiem stając tak, by nie było wątpliwości, że go przegapi.
    - Wybaczysz mi zwłokę, lecz praca nie dała mi możliwości wcześniejszej wizyty- zrobił niemal przepraszająca minę spoglądając jej prosto w oczy.
    - Masz może czas, czy przeszkadzam? - na ułamek sekundy spojrzał na inne osoby za barem.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  54. Po kilkunastu minutach blondynka opuściła oddział, zostawiając jej znajomego samego. Nie było w tym nic dziwnego biorąc pod uwagę, że zapewne przychodziła tam pod wpływem sumienia. Beverly kończyła powoli wypełnianie dokumentów pacjenta, któremu za godzinę miała usunąć wyrostek, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi.
    - Proszę – krzyknęła, nie podnosząc nawet głowy znad stosu kartek.
    - Dzień dobry, przyszedłem zobaczyć swojego brata – odchrząknął mężczyzna, który wszedł do pokoju. – Przywieźli go wczoraj wieczorem.
    - Imię brata? – Podniosła wzrok i dostrzegła wysokiego, napakowanego mężczyznę, odzianego w czarne ciuchy.
    - Mark – posłał jej sztuczny uśmiech. Coś jej tu nie pasowało, facet wydawał się być... Nerwowy?
    - Czy mogłabym zobaczyć pana dokumenty? – Spytała uprzejmie. – Takie mamy przepisy. Szanujemy prywatność naszych pacjentów i chcę wiedzieć, że nie zaszła pomyłka.
    - Niestety zostawiłem dowód w samochodzie, czy to byłby problem, gdybym...
    - W takim razie wyjdzie pan korytarzem prosto, potem schodami w dół, skręci w prawo i za recepcją w lewo – przerwała wypowiedź mężczyzny tłumacząc mu całą trasę. – Wyjdzie pan od razu na parking.
    - Rozumiem – odparł szorstko, po czym wycofał się z pomieszczenia. – W takim razie dziękuję za czas.
    - Nie chce pan odwiedzić brata? – Uniosła zdziwiona brwi.
    - Oczywiście wrócę – podrapał się nerwowo po głowie i skinął jej lekko. – Do zobaczenia pani doktor.
    - Dziwne – szepnęła cicho, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Nie zastanawiając się długo, odsunęła krzesło od biurka i udała się w stronę sali, w której leżał obiekt zainteresowania. Przeważnie nie interesowały jej rodzinne konflikty, ponieważ od tego mieli do dyspozycji psychologa, ale tym razem nieco zaniepokoiła ją ta cała sytuacja.
    - Puk, puk – odparła wchodząc do niewielkiej sali. Pacjent wyraźnie czuł się znacznie lepiej, gdyż teraz siedział na łóżku i oglądał telewizję. – Jak się pan teraz czuje?
    - Znacznie lepiej, dziękuję – uśmiechnął się do niej, więc odwdzięczyła mu się tym samym.
    - Za niedługo powinna przyjść pielęgniarka na zmianę opatrunku – stuknęła w worek wiszący na stojaku, z którego dosłownie nic już nie leciało. – I kroplówki. Musimy pana porządnie nawodnić.
    - Dziękuję.
    - Nie ma sprawy – machnęła ręką obojętnie i spojrzała na niego niepewnie. – Czy przyjdzie do pana ktoś w odwiedziny?
    - Ah tak – wskazał na telefon leżący na szafce obok. – Rozmawiałem z nim przed chwilą przez telefon, za jakąś godzinę powinien być w Nowym Jorku.

    [ Może to nawet lepiej, jak jej w tym nie poprzę. Generalnie chodzi o całą tą sytuacjęs by zrobiło się niebezpiecznie. Co o tym sądzisz ? ]

    Beverly Hill


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Ostatecznie nawet Beverly może dojść do wniosku, że nie warto w tym grzebać ;> ]

      Beverly Hill

      Usuń
  55. Mężczyzna uśmiechnął się nieco ironiczjie na jej zaskoczoną minę, bo przecież zapowiedział, że kiedyś odwiedzi jej lokal, więc nie było w tym nic dziwnego. Nie za bardzo rozumiał jej podejście, ale miał nadzieję, że nie wychodzi teraz na ostatniego kreatyna pojawiając się po spędzonej razem nocy. Wtedy był pewny, że przyciąganie było obopólne, lecz teraz zaczynał w to nieco wątpić. Nie na tyle, by dać po sobie cokolwiek znać, ponieważ na twarzy nadal widniała pewność siebie, a oczy błyszczały z lekkiej ekscytacji ponownego spotkania.
    Przecząco pokręcił głową na propozycję drinka, gdyż ten wieczór zamierzał zapamiętać na trzeźwo. Jedno Whiskey wyparuje z jego organizmu szybciej niż się tam znalazło.
    Ruszyl za kobietą nie spuszczając z niej wzroku chcąc jakoś dopasować te wszystkie informacje zdobyte przez tydzień do blondynki przed nim.
    - To Ty wybacz. Zjawiłem się bez zapowiedzi, jednak rozmowa przez telefon nie byłaby właściwą. - oparła się wygodnie o kanapę.
    - Po pierwsze dlatego, że sama mi go nie podałaś, a po drugie, że obserwowanie Panny Eagle to całkiem ciekawe zajęcie. - przyznał lekko unosząc kącik ust do góry po czym pochylił się do przodu obierając ręce na kolana niczym przyczajony drapieżnik szykujący się do skoku.
    - Co słychać? Tydzień minął mi całkiem przeciętnie, no może poza ciekawa lekturą,która sama podsunelas mi pod nos. - teraz ujawnił się jego diaboliczny obraz na twarzy i w oczach. Lets the game begin!
    - Muszę jednak wyrazić moje rozczarowanie, gdyż wiele informacji jest dobrze ukrytych lub przemilczanych na Twój temat. - wstał z kanapy i zbliżył się do kobiety w dwóch powolnych krokach. Nieco przymrużone oczy dodawały jego przystojnej twarzy drapieżności. Założył jej kosmyk włosów za ucho muskając je palcami nadwyraz delikatnie.
    - Jestem ciekaw co ukrywasz. Ty, która przetrwalas wiele, a nadal jesteś silna. - nagle przerwał kontakt między nimi, lecz wyciągnął w jej kierunku dłoń zapraszając na coś czego nie ofiarował nikomu. Druga noc w piekielnym towarzystwie.
    - Panno Eagle, Elainie, porywam Cię na wycieczkę - powiedział mi z tego ni z owego.

    Lucas ;*

    OdpowiedzUsuń
  56. [musze troszkę rozruszać tę mumię :D ]

    Charlie nawet jeśli miała przemożną chęć i ciekawość zżerała ją od środka, nie miała prawa pytać. Sama milczała na pewne tematy, również nie chcąc kłamać. W związku z czym obydwie poruszały raczej kwestie luźne i bezpieczne, lekkie i mało zaskakujące. I każdej z nich było z tym dobrze, bo rozumiały cennośc prywatności. Miała jedynie nadzieję, że Elaine nie ma podobnych do niej problemów i nie wpakowała się w żadne tarapaty.
    - Nie robiłam tego sama - wyjaśniła z delikatnym uśmiechem, obserwując nowe kolory ścian. - Miałam pomocników - zaznaczyła. Jeden nawet bardzo wyjątkowy nawet, o . Bardzo.
    -No wiesz... zależy o co pytasz - odwróciła się w jej stronę i zaraz sięgnęła do szafki po talerzyki i jakieś szklaneczki.- Mieszkanie mam już opłacone, w spółdzielni ostatnio uregulowałam ostatnią ratę długu, więc to mnie już nie martwi. Wróciłam do pracy po zwolnieniu i nawet mnie nie wylali, więc właściwie wszystko jakoś się układa. Staram się odłożyć trochę pieniędzy, bo chciałabym gdzieś wyjechać na weekend z Andym. Poza tym... mozliwe, że cała reszta tego, o czym nie mówimy, niedługo się rozwiąże.
    Działo się i to ogromnie dużo. Momentami się dławiła. Chciała wszystko opowiedzieć El, ale ta prawdopodobnie dowie się z gazet, albo z internetowych wiadomości. Bo Charlie wciąż trudno było mówić o swoim małżeństwie i Paulu, ale wiedziała, że rozprawa będzie kąskiem dla mediów. Bo Morisson był znany jego skandal to będzie smaczna pozywka.
    - Powiedz lepiej, co u ciebie dobrego? - odwróciła się znów do koleżanki. Była ciekawa co się dzieje i czy ewentualnie może pomóc.
    [dzięki :* ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  57. Uniósł kącik ust do góry, a może wcale o nie opuszczał podczas tej wymiany zdań. Przy Pannie Eagle każda minuta wydawała się ciekawsza od poprzedniej, skrywająca coś czego jeszcze nie wiedział. Chciał odkryć wszystko na temat tej kobiety i mimo, że zadanie nie było proste to Black nie zamierzał się poddać. Piłka nadal była w grze.
    - Jeśli ufać memu doświadczeniu zawodowemu to wiele mam jeszcze do odkrycia w związku z Tobą - powiedziała nie biorą do siebie wzmianki o zboczeniu. Wiedział jaki był i jakie sam posiadał pragnienia, a to że w jego krwi płynęła żądza prawdy wiedział nie od dziś. Ludzie, którzy nie mieli nic do ukrycia nie przyciągali jego uwagi w taki sposób jak blondynka. Nie chodziło o seksowną aparycję, czy cięty język, chociaż były to niewątpliwe plusy ich konwersacji, lecz o to że odczuwał pragnienie przebicia się przez jej skorupę obronną, nawet kosztem własnej.
    Jego pojawienie się w lokalu oznaczało, że zamierzał zaryzykować, jednak nie odkrywając wszystkich kart. Słysząc jej wahanie względem wyjścia z biura po prostu chwyciła ją za dłoń, a następnie bez ostrzeżenia porwał na ręce.
    - Powiedziałem porywam, więc nie przyjmuję odmowy - był całkiem zadowolony z takiego obrotu sprawy, gdyż znów ich ciała były blisko siebie. Miłe mrowienie dało o sobie znać w nawet najdalszych zakamarkach.
    Wymaszerował z blondynką na rękach przed lokal, gdzie już stało zaparkowane czarne auto. Wyglądało jak miniaturowa limuzyna i właśnie taką funkcję pełniło. łatwiej było takim zaparkować niż długaśnym pojazdem w godzinach szczytu w NY. Kierowca otworzył im drzwi dzięki czemu Lucas mógł posadzić kobietę na tylnym siedzeniu. Sam wśliznął się zaraz za nią.
    - A teraz się może czegoś napijesz? Podróż będzie dość długa - oznajmił wyciągając z barku dwie szklanki i jakiś alkohol. Od kierowcy oddzielała ich czarna szyba. Była na tyle solidna by nie przepuszczać światła, ni dźwięków.
    Samochód ruszył w tylko Lucasowi i kierowcy znanym kierunku.


    Lucas seksowny porywacz <3

    OdpowiedzUsuń
  58. Mężczyzna zaśmiał się szczerze po czym podał pełną szklaneczkę trunku kobiecie.
    - Podrywanie to takie mało eleganckie słowo - zastanowił się na chwilę napełniając swoje szkło,a następnie chowając butelkę do minibarku. Jego oczy ponownie lustrowały profil blondynki, licząc że tym razem będzie mógł przebić się przez jej fasadę.
    - Przyznam, że lepiej brzmi, gdy mężczyzna zabiega o względy damy - upił kilka łyków po czym pochylił się do przodu po wielkie, płaskie pudełko leżące na przeciwnej kanapie.
    - Przyda się na wieczór - dodał wręczając kobiecie pakunek. Nie wiedział w jakim stroju ją zastanie, jednak okazało się, że jego przygotowanie nie poszło na marne. Wewnątrz znajdowała się czerwona, długa suknia z delikatnego materiału. Była bez zbędnych ozdobników, ponieważ jej zadaniem było podkreślenie kształtów kobiety. Miała też nie ograniczać ruchów, co ułatwiało wielkie rozcięcie do połowy uda. Tak przynajmniej twierdziła sprzedawczyni i oby nie okłamała Lucasa. Na plecach widniało seksowne wycięcie, które rekompensowało praktyczny brak dekoltu. Black wiedział, że to jest idealny wybór na wieczór, który dla nich zaplanował.
    - Mam nadzieję, że wybrałem dobry rozmiar, jeśli nie to i tak - w tym momencie samochód się zatrzymał.
    - Może ją wymienić na inny, gdyż wolałem nie zgadywać rozmiaru butów - wysiadł z limuzyny i podał jej dłoń, by podążyła za nim. Zatrzymali się przed dość ekskluzywnym sklepem i mimo późnej godziny nadal wewnątrz świeciło się światło. Dla Lucasa pieniądze nie grały roli, kiedy zamierzał coś osiągnąć.
    - El nie martw się to tylko przystanek - szepnął jej na ucho prowadząc do środka, a jednocześnie całując w policzek. Położył delikatnie dłoń na jej plecach, by nikt z tu obecnych nie miał wątpliwości, że panna Eagle nie znalazła się tutaj przez pomyłkę.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  59. Drake chyba nie mógłby pracować w klubie czy barze. Siedział w barze u Tylera w Chicago, który dopiero co się otworzył, ale i tak nieźle całkiem było jak na początek, i widział jakie było zamieszanie z klientami. Robieniem drinków i masy innych rzeczy. Próbował nawet tam swoich sił, ale mu nie wyszło. Robienie tego na szybko, pod wpływem stresu nie było dobre. Pamiętał, że jakaś dziewczyna chciała drinka i jej zrobił, ale wyszedł za mocny i… co tu dużo mówić po prostu go nie chciała. Ledwo się powstrzymała przed tym, aby go na niego nie wylać! Dlatego już po tym jednym razie wiedział, że to nie jest zajęcie dla niego. Ani teraz, ani nigdy. Zdecydowanie bardziej wolał być po drugiej stronie baru i otrzymywać drinki, niż je rozdawać.
    Natomiast bardzo lubił do barów chodzić. Jednego, drugiego czy piątego. Chętnie tam zaglądał. Starał się utrzymywać życiowy balans, odżywiał się z reguły zdrowo, pił wszystkie białka i inne potrzebne rzeczy do utrzymania formy, ale zazwyczaj kiedy nadchodził weekend czy jakaś okazja, nawet w środku tygodnia, Drake zaczynał swój cheat day/night/week, gdzie pozwalał sobie na wszystko i nie martwił się kaloriami, które przybierze. W końcu z czasem i tak wszystko zgubi, prawda?
    Teraz sobie pozwolił na wieczór bez diety, której się zgrabnie trzymał i po prostu chciał odpocząć po tygodniu ciężkiej pracy. Większość mogłaby uznać, ze nic takiego nie robi, ale układanie diet i treningów dla kilkunastu osób tygodniowo to naprawdę spory wysiłek. Prowadzenie strony internetowej, jeszcze praca w siłowni – tego było całkiem sporo. Pomimo wolnego czasu, który udawało mu się znaleźć. Siedział z jakimś babskim drinkiem, bo te były w miarę tanie i zazwyczaj zawierały sporo alkoholu w sobie!, nie zwracając uwagi na otaczających go ludzi. Dopiero czyjś głos sprowadził go na ziemię.
    — Elaine! — zawołał uśmiechając się szeroko na widok znajomej blondynki. — Co ty tu robisz? I czekaj, twoje progi? — upewnił się spoglądając na dziewczynę jakby właśnie spadł z drzewa.
    — Kończę drinka, ale poproszę to samo. O ile się nie mylę to był sex on the beach. W każdym razie było kolorowe i dobre. Dawno się nie widzieliśmy, gdzie się chowałaś, co?

    Drake Cavanaugh

    OdpowiedzUsuń
  60. W momencie, gdy kobieta się raptownie zatrzymała nieco się zdziwił. W głowie już mu świtało co było powodem, a dopiero słowa blondynki to potwierdziły. Zmarszczkę na czole zastąpił lekki uśmiech, praktycznie niewidoczny.
    - Ja w nic się nie bawię. - powiedział spokojnie wkładając ręce do kieszeni czarnych spodni. Gdyby nie to, że okolica była nadwyraz oświetlona mógłby zlać się z otoczeniem. Po chwili zbierając myśli do jednolitego porządku przeczesał dłonią włosy, jakgdyby opuszczając kolejna z kurtyn jego natury. Ta kobieta naprawdę była wyzwaniem, bo chociaż dla żadnej innej nie postarał się o coś takie, to raczej nie zakładał odmowy.
    - Wybacz, ale nie miałem Twojego numeru telefonu, by uprzedzić o tym, że chciałbym Cię porwać i że wymaga to początkowo nieco wizytowego stroju. - przyznał taksujac ja uważnym wzrokiem. Nie chciał zdradzać, że przekopując informacje o niej dotarl do czegoś tak błahego jak numer komórki, jednak uznał to za wysoce niestosowne, by z niego skorzystać bez jej zgody. Miał swoje zasady, chociaż ostatnio wiele z nich zostało złamanych. Nie spuszczał z niej wzroku. Nawet w tym ubraniu wyglądała lepiej niż połowa kobiet, które pojawią się dzisiejszego wieczoru.
    - Zatem pozwól mi naprawić błąd. Czy zechciała byś towarzyszyć mi na jednej gali, a następnie udać się na zaplanową niespodziankę? - zapytał patrząc jej prosto w oczy.
    - Jeśli wolisz iść w tych ciuchach, nie ma najmniejszego problemu - uśmiechnął się na ułamek sekundy jak dzieciak, któremu pozwolono zrobić coś wielce zakazanego.
    - Nie chciałem, jednak byś czuła się nieswojo, dlatego zadbałem o drobne dodatki. - wskazał budynek który był nie tylko ekskluzywnym sklepem z butami i sukniami, ale również na piętrze mieścił się salon urody.
    - Wybacz, ale nie zdążymy wrócić do Twojego domu byś się przygotowała, gdyż gala odbywa się poza miastem - wyraził swoją skruchę, a blask oczu na chwilę przygasł. Znów wyszła poza ramy jakie sobie wypracował względem niej przez ten tydzień. To sprawiało, że chciał ją poznać lepiej niż jakiekolwiek człowieka do tej pory.
    - Decyzja należy do Ciebie -dodal wyciągając dłoń, by poprowadzić ja do budynku lub do samochodu w zależności, co by wybrała.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  61. Mężczyzna nie liczył na to, że relacja z tą kobietą - o ile jakakolwiek miała szansę powstać - będzie łatwa, lecz tego się nie spodziewał. Jej wybuch był zbyt emocjonalny, przesadzony i w pewnym sensie, w jego oczach żałosny. Każdy dorosły człowiek powinien w dużym stopniu, jednak kontrolować emocje, a tym bardziej, jeśli znajdował się w towarzystwie praktycznie obcej osoby. Black momentalnie się zdystansował. Mury na nowo wróciły do łask.
    Pozwolił kobiecie wejść do środka, a gdy przemyślał sprawę podążył za nią.
    - Panno Eagle. Mój szofer odwiezie panią do domu. - głos miał lodowaty i rzeczowy jak na sali sądowej.
    - Nie lubię zaciągać długów - dodał i ruszył do wyjścia bez wielkich pożegnań. Może go zaintrygowała, ale nie na tyle, by stawać dla niej na rzęsach. Chciał być miły, okazać zainteresowanie i może tylko trochę ja rozgryźc. Tym razem stwierdził, że wysiłek przerósł obrany cel. Zadzwonił sobie po taksówkę i ruszył na galę solo. Podminowany nawet nie wiedział kiedy wręczono mu kieliszek szampana, a gro nieznajomych próbowało przykuć jego uwagę rozmową.
    Ten wieczór miał wyglądać kompletnie inaczej, lecz nie zamierzał z tego powodu zatruwać sobie życia. Nie przyznawał tego na chwilę obecną, aczkolwiek celowo unikał damskiego towarzystwa. Nie chciał wplątywać się w nic, co znów doprowadziłoby do irracjonalnego zachowania. Musiał odzyskać pełnię władzy nad sobą.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  62. Cała gala była równie ciekawa co reszta tego typu spotkań śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Przetrwał dzięki kolejnym porcjom szampana i zajmującym prezentacjom. Nie ulotnił się zbyt szybko tylko dlatego, iż nie spieszyło mu się oglądać ścian pustego mieszkania. Musial poukładać myśli, zaplanować co dalej lub całkowicie puścić w niepamięć tą gorącą noc z blondynką. Czy sama decyzja pomoże mu wprowadzić plan w życie? Nie miał pewności.
    Szofer czekający na parkingu nie był dla niego zaskoczeniem, w końcu już wcześniej podał mu adres pod którym odbywało się całe spotkanie. Skinął mu lekko głową, a następnie wsiadł do tyłu rozpinając kilka kolejnych guzików koszuli. O niczym bardziej nie marzył niż ciepły prysznic i wygodne łóżko. Dzień wbrew pozorom był dla niego mniej łaskawy niż wcześniejsze wciągu tego tygodnia. Najlepiej radził sobie z ludźmi w pracy, ponieważ w relacjach osobistych miał zbyt małe doświadczenie, by wszystko miało dla niego sens.
    Idąc do mieszkania nie spodziewał się napotkać Panny Eagle. Spojrzał na nią uśmiechając się kwaśno po czym jego rysy złagodniały. Widziała jak wyglądała i że najwyraźniej przesiedziała tutaj spora część nocy, zakładając po piątej butelce i paczce chipsów. Wyciągnął do niej dłoń.
    - Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, więc nie zaczynaj. Zapraszam cię do środka tylko i wyłącznie dlatego, żebyś nie musiała sama wracać teraz do domu. - czekał, czy przyjmie jego dłoń, gdyby nie zamierzała tego zrobić po prostu ruszyłby dalej. Chociaż minimalna iskierka zapłonęła w jego oczach, kiedy ujrzał ja jeszcze tego samego wieczoru. Nie był człowiekiem, który chwytał się fałszywych nadziei, lecz lekko otumaniony alkoholem rozum działał wbrew jego założeniom. Czuł się jak w pojeździe, który został przełączony na tryb autopilota. Jedyna na co miał wpływ to słowa wypływające z jego słów.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  63. Na twarzy mężczyzny zamajaczył uśmiech na jej słowa i postawę. Jak to było w ogóle możliwe? Ta kobieta była nieprzewidywalna, niereformowalna, a jednak czymś takim potrafiła obudzić w nim coś na kształt czułości. Prowadząc ja do swojego mieszkania poczuł nagle jak osuwa się w jego ramionach. Nie próbował jej cuci, gdyż miarowy oddech wskazywał na to, iż zasnęła. Wziął ją na ręce i odłożył dopiero w swojej sypialni. Nie bawił się w rozbieranie jej do bielizny, ponieważ ledwo miał siłę na to, by samemu wskoczyć pod prysznic. Nakrył ja jedynie kołdrą i poszedł do łazienki. Resztę nocy spędził tuż obok niej, ponieważ jego dość spory apartament nie posiadał drugiej, gotowej sypialni. Zasnął bez problemu spoglądając na twarz kobiety, która wprowadziła w jego życie nieco chaosu, lecz nie miał jej chyba tego za złe. Gdyby tak było, próbowałby się jej pozbyć od razu. Tymczasem wolał ją poznać, rozgryźć i... Nie miał pojęcia ja co dalej, wszystko zależało od pierwszych dwóch kroków i ich rezultatów.
    Nic mu się nie śniło, co skutkowało dobrym humorem po wczesnym przebudzeniu. Na zegarze widniała godzina dziesiąta, więc postanowił wstać i spożytkować nadprogramowy czas na coś produktywnego. Pierwsze co było na jego liście to okazale śniadanie również dla jego gościa, następnie ćwiczenia na bieżni, a na koniec praca nad papierami.
    Black z okularami na nosie, w samych spodniach dresowych przeglądał kolejne kartki zapełnione informacjami na temat zamkniętej niedawno sprawy. Coś w niej nie dawało mu spokoju i postanowił przyjrzeć się wszystkiemu jeszcze raz. Niby nie miał wątpliwości, że wine ponosił mężczyzna, sam się do tego przyznał, lecz jego motyw był z lekka naciągany. Czyżby zwykła zazdrość zawodowa mogła skłonić go do zabójstwa i do tego podpalenia domu? Zrezygnowany rzucił kartki na stół i ściągnął okulary na moment, by dłonią przetrzeć oczy. Całkiem odpłynął od rzeczywistości, a w jego myślach nie było wtedy miejsca dla blondynki śpiącej za ścianą. To była jego wada i zaletą w jednym, bo jeśli tego pragnął, potrafił skupić się tak na jednej rzeczy, że reszta przestawała na pewien czas istnieć.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  64. Oderwał się od rozmyślań and sprawą dopiero w momencie, gdy przemówiła. Nasunął okulary odruchowo na nos, mimo, że były one jedynie użyteczne do czytania.
    - Dzień dobry - powiedział bez wyrazu, chociay gdzieś w głębi majaczyło rozbawienie ta całą sytuacją. Wczoraj groźna i pełna bojowego nastawienia, dzisiaj poniekąd zdana na jego łaskę. Nie byl, aż takim dupkiem, by to wykorzystywać.
    - Jasne - wstał od biurka, by kroki bosych stóp skierować do kuchni. Wyciągnął z jednej, z czarnych szafek jakieś specyfiki, a jej podał saszetkę z magicznym proszkiem. Działał cuda na kacowy ból głowy.
    - Proszę, a pod przykryciem czeka śniadanie - powiedział wskazując na środek stołu, który zajmowała obudowana całkowicie taca.
    - Powinno być jeszcze ciepłe - dodał samemu otwierając lodówkę, by nalać sobie trochę wody. Black nie odczuwał skutków ubocznych wczorajszego wieczoru, lecz miał nadzywczaj dobre spalanie alkoholu. Na studiach większość znajomych zazdrościła mu tej umiejętności. Nawet po najgorszych imprezach był w stanie na drugi dzień ruszyć na zajęcia.
    - Jak już wydobrzejesz to czekam w salonie na ten obiecany ochrzan - tutaj już nie był w stanie ukryc rozbawienia. Był ciekaw tego co też miała mu do zakomunikowania, gdyż rozgoryczenie już niemal minęło, a kontrolę przejęła chęć rozłożenia tej skomplikowanej osoby na części pierwsze. Ze szklanką w ręce zniknął za drzwiami. Na spokojnie ułożył rozrzucone kartki, a następnie włączył po cichu muzykę, by jeszcze na moment się zrelaksować na kanapie. Tym razem nie potrafi wrócić do pracy, bo jego głowę już w stu procentach zajmowała skacowana kobieta znajdująca się w jego mieszkaniu. Czy mógł przewidzieć jak ta relacja się potoczy nie? Czy miał pewność, że będzie jakaś relacja? Nie. Czy chciał,by to się zakończyło właśnie teraz? Nie. Uświadamiając sobie tą prostą odpowiedź na ostatnie pytanie usiadł momentalnie, prosto jak struna. Dlaczego nie chciał zakończyć tego rodzącego chaosu? Czyżby jego życie było zbyt monotonne i podświadomość zmuszała go do zmiany? Wstał i wrócił do kuchni. Oparty o framugę, skrzyżował ręce na gołej piersi.
    - Dobra. Powiesz mi czego tak naprawdę pragniesz? Na pewno nie mojego towarzystwa, bo uwierz, że wiem jak ktoś taki się zachowuje.- ile to już osób próbowało się wkupić w jego łaski trudno zliczyć, lecz łatwo wyczuć takich delikwentów.
    - El kim ty jestes, co?- był całkowicie poważny.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  65. Spokojnie jej wysłuchał, w końcu jeśli oczekiwał odpowiedzi nie należało rozmówcy przerywać. Kobieta trafiła w punkt, jeśli chodziło o grę, w końcu tym dla niego była ta relacja, prawda? Grą, wyzwaniem, więc dlaczego, gdzieś w głębi zadawał sobie te wszystkie niewygodne pytania? Powątpiewał w swoje zasady, raczej w to, że ich przestał przestrzegać. Taka zabawa z ogniem, najczęściej kończyła się poparzeniami. Nie chciał ich odczuć na własnej skórze.
    Uśmiechnął się ironicznie na wzmiankę o prostytutkach.
    - Dziękuję za, jak mniemam, szczerą odpowiedź - przeszywające spojrzenie niebieskich jak lód oczu ani na moment nie oderwało się od kobiety.
    - Elaine masz rację. Lubię się bawić, lubię wyzwania i nie przywykłem do porażka, lecz z jednym jesteś w błędzie. - rozluźnił ramiona i podszedł do kobiety, chociaż dzieliło ich kilka kroków odkąd wstała. Wyciągnął dłoń, by jej wierzchem pogłaskać ja po policzku. Lód stopniał tylko na kilka sekund.
    - Nigdy nie chciałem kupić Twojego towarzystwa, chciałem byś czuła się komfortowo i mogla się dalej ze mna... - szukał odpowiedniego słowa po czym się odsunął z ironicznym uśmieszkiem.
    -... bawić. Co do prostytutek, wybacz, ale nigdy nie korzystałem i raczej nie zmienię nawyków, jeśli tak im się płaci to przyjmij moje najgłębsze wyrazy ubolewania nad moim niestosownym gestem. - był szczery do bólu, jednak i jego dobry humor, i wyrozumiałość miały swoje granice.
    - Nie byłem miły po prostu... - nie wiedział sam jak powinien dokończyć to zdanie, gdyż zaczynał być ta całą konwersacją lekko podirytowany.
    -...nie zostawił bym kogoś ważnego w potrzebie. - odchrząknal lekko zakłopotany po czym ruszył do salonu.
    - Łazienka jest do Twojej dyspozycji, ja wychodzę za pół godziny.- zaczął pakować papiery i laptop do podróżnej torby, a także kilka ciuchów.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  66. Spojrzał na kobietę, gdy usłyszał swoje nazwisko. Nie wiedział, co jeszcze mogłaby mu przekazać.
    - Dzięki, ale z tego co wiem diabeł nie przeszedł jeszcze na emeryturę, więc mnie tam na dole nie potrzebują - zaśmiał się lekko i chwycił torbę, by również ruszyć do wyjścia.
    W czasie, gdy El brała prysznic on zdążył założyć na siebie niebieskie spodnie dżinsowe, czarny t-shirt i szara, sportową marynarkę. Był gotowy, by odpocząć zdała od zgiełku centrum Nowego Jorku, lecz plany ktoś zamierzał mu pokrzyżować. Dzwonek do drzwi rozbrzmiał nim, którekolwiek z nich zdążyło opuścić apartament.
    - Wybacz -wyminal ja w korytarzu i otworzył drzwi, a za nimi znajdowała się jego nieszczęsna przyjaciółka.
    - Jestem zajęty, wychodzę- uciął nim tamta zdążyła powiedzieć chociażby dzień dobry. Niestety to nie podziałało, bo kobieta bezpardonowo wparadowala do mieszkania zatrzymując się dopiero, gdy ujrzała blondynkę.
    - Dlaczego nie zaprosiłeś mnie na galę? Znów każdy brukowiec pisze, że przyszedłeś sam i snują teorie na temat twojej seksualności kochany. - przewróciła oczami, w końcu skupiając się na moment, na nieznajomej.
    - A to kto? - założyła ręce na piersiach i spojrzała wyzywająco to na Lucasa, to na EL. Mężczyzna miał dość tego poranku, a ten chochlik tylko dolewał oliwy do ognia. Chwycił torbę, klucze, a następnie delikatnie pannę Eagle za rękę.
    - Elaine. Ktoś ważny. Wyjeżdżamy, a Ty nam przeszkadzasz. -zagrzytal zębami, lecz tym razem zimne spojrzenie podziałało i na przyjaciółkę. Uniosła dłonie w poddanczym geście i wycofała się na zewnątrz.
    - Jasne. Już sobie idę. - nic więcej nie dodała, jednak nie spuszczała z nich wzorku dopóki, dopóty nie wsiedli do limuzyny oboje.
    - Przepraszam odwiozę Cię do domu, a ona przynajmniej się odczepi - odetchnęł opadając na siedzenie. Wyglądał na wykończonego, chociaż było dopiero południe. Najwidoczniej nie dane mu było poznać normalnej kobiety, która nie wystawiła jego wszelakich emocji na próbę. Zaczynając od matki, a kończąc na blondynce obok.
    - Możesz podać adres kierowcy - powiedział wskazując odpowiedni guzik na drzwiach do komunikacji z przednią częścią samochodu.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  67. Mężczyzna nie przywiązywał wagi do tego co pisano na jego temat. Czasem dla rozrywki czytał te informacje wyssane z palca, by poprawić sobie humor. Dziwił się, że ludzie te bzdury brali za stuprocentową prawdę. Po dziś dzień pamiętał artykuły według którego miał romans z mężczyzną. Wtedy był jeszcze na studiach i rodzice nie dawali wiary, że to tylko kłamstwo, dopóty, dopóki nie przyprowadził rzekomego kochanka wraz z jego dziewczyną do domu. Przyjaźnili się to fakt, ale w tej relacji nie było miejsca na podteksty seksualne.
    Z rozmyślań nad przeszłością wyrwał go głos blondynki. Czyżby tak źle wyglądał, że bez trudno udało jej się wywnioskować, że coś jest nie tak? Nie zdążył nawet otworzyć ust, a kobieta się wycofała. Miał wiele na głowie, w tym jej osobe, lecz nadal absorbowała go zakończona niedawno sprawa.
    - Elaine po prostu... - chciał dokończyć, jednak słysząc strzał momentalnie wyjrzał bez okno. Co tu się do cholery działo? Nie czuł zagrożenia, ponieważ już nie raz był w podbramkowej sytuacji ze względu na to jakimi sprawami się zajmował. Nie chciał natomiast narażać swojej towarzyszki, która zachowywała zadziwiający spokój. Nie spuszczał z niej wzroku naciskając guzik, by połączyć się z kierowcą.
    - Jedziemy do pierwotnego celu bez postojów. - w międzyczasie wyciągnął telefon i wybrał numer znajomego funkcjonariusza policji.
    - Johnson chyba macie bałagan na rogu..- obejrzał się za siebie, by przeczytać mu nazwy ulic.
    - Strzelanina i kije baseballowe. Zajmijcie się tym.- i się rozłączył. Miał wiele znajomość na różnych stanowiskach i zdarzało mu się z nich korzystać. Jednak wiedzial, że a życiu nie ma nic z darmo, więc ostrożnie dobierał towarzystwo.
    Uwagę na nowo skupił na pannie Eagle. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, lecz zamarła w połowie drogi.
    - Wybacz. Tym razem Twoje zdanie się nie liczy. Zabieram Cię w bezpieczne miejsce. - zacisnął szczęki tym samym dając do zrozumienia, że nie przyjmuje sprzeciwu. Nie było mowy, by ktoś odebrał mu kobietę, z którą się tak dobrze bawił i która grała na najwyższych strunach jego emocji. Nie wcześniej niż nie zrozumie co go tak do niej przyciąga.
    - Jak wszystko się uspokoi Sebastian odwiezie Cię do domu. - dodał urywając wątek 'porwania'.
    Po kilkunastu, a może kilkudziesięciu minutach dojechali na miejsce, gdzie należało zmienić środek lokomocji.
    - Tak będzie szybciej - rzucił jedynie wysiadając z samochodu i zabierając torbę. Znajdowali się na wielkim podziemnym parkingu na którym poza ich trójką nie było żywej duszy. Black skierował się do windy i czekał, a kobieta do niego dołączy. Miał nadzieję, że nie wpadnie teraz na równie głupi pomysł co przesiadywanie na jego schodkach w środku nocy i nie ucieknie. Naprawdę nie miał ochoty jej gonić, czy też zmuszać siła, by z nim wsiadła do windy.
    Sebastian już zdążył odjechać, ponieważ sam miał dostać się na miejsce samochodem. Zostali więc sami. Na dachu budynku czekał na nich helikopter, który firma prawnicza czasem używała, by dostać się na rozprawy w odległych krańcach kraju. Gdyby ojciec wiedział, że Lucas wykorzystuje go w celach prywatnych dostałby nie małą reprymendę.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  68. [Spoko luzik. Mnie pokonuje praca. Na szczescie czasami trafia mi sie dyzur przy kompie i moge sobie nadrobic odpisy :)]

    - Wiesz, przez pewien czas mieszkalem u swojego chlopaka. - Chyba mialem prawo tak mowic o Jonasie. - Ale jednak wolalem wrocic tutaj. Pomogla mi w tym moja kolezanka ze studiow. Nie wiem jakim cudem ona namierzyla gdzie mieszkalem i inne rozne rzeczy, ale jestem jej cholernie wdzieczny. - Tej wdziecznosci nie umialem wyrazic slowami. Tak wielka ona byla. - Spoko luz. Powoli sam ogarniam zasady funkcjonowania zycia i swiata. - Zasmialem sie cicho pod nosem. - Czasami idzie mi to lepiej, a czasami gorzej, ale jednak zawsze cos do przodu mnie popycha. - Kiwnalem delikatnie glowa. - Dziekuje, ze zajmowalas sie moim zwierzyncem. Jezeli chcesz to moge ci oddac pieniadze za to. - Wszak karmy nie kosztowaly grosiakow tylko pare dolcow trzeba byllo na nie wydac. - Wiesz co? - Zapytalem sie jej, przygladajac sie uwaznie. - Jak bedziesz mialla kiedys troche czasu to moze zrobimy mala wyprawe po najblizszej okolicy? - Zaproponowalem jej. - Czasami jeszcze sie gubie. - Przyznalem cicho. - Ostatnio, aby dojsc do mieszkania musialem odpalic nawigacje. - Zasmialem sie serdecznie. Najwazniejsze jednak bylo to, ze dotarlem na miejsce. Maly sukces, ale jednak. - Tak, wrocilem. Idzie... Srednio na jeza. Musze sporo nadrobic. A jeszcze wiecej nie ogarniam i nie rozumiem. Co prawda koledzy i kolezanki staraja mi sie pomoc, ale... Ale czuje sie przy nich taki po prostu glupi. Tym bardziej, jak mowia mi, ze kiedys bym to zrozumial od razu. - Spuscilem glowe zrezygnowany.

    OdpowiedzUsuń
  69. [Przepraszam, że tyle mi to zajęło... :) Kończyłam studia, więc obrona, magisterka itp. mnie pochłonęły do końca czerwca :< ]

    Zazwyczaj nie wywiązywał się z obietnic składanych pod wpływem alkoholu, ale wyzwanie rzucone przez Elaine spodobało mu się na tyle, że nie miał zamiaru tak łatwo z niego zrezygnować. Ludzie odbierali go jako zadufanego w sobie dupka i choć było w tym sporo racji, miał zamiar udowodnić światu, że jest w stanie żyć i funkcjonować jak każdy, typowy obywatel. Mieszkanie w odmiennej dzielnicy, w której panowały zupełnie inne zasady niż na Manhattanie, stanowiło dla niego ciekawe wyzwanie i było świetną okazją, aby choć trochę dopiec wątpiącemu w niego na każdym kroku ojcu.
    - Bohater, jak ty mnie pięknie nazwałaś – wyszczerzył się, ściągając marynarkę i odpinając mankiety koszuli. Dziwnie czuł się aż tak elegancko ubrany, więc na wszelki wypadek wolał nieco rozluźnić swój styl. Ostatnią wycieczkę w te rejony przepłacił złamanymi żebrami i poobijaną buźką, czego tym razem za wszelką cenę pragnął uniknąć.
    - Doceniam picie na koszt firmy, ale skoro się zmywamy, to spokojnie, mam w walizce kilka całkiem niezłych butelek wina i whisky. Nie mogłem przecież wpaść tak z pustymi rękami – zaśmiał się, gestem dłoni wskazując na swój bagaż. Cieszył się, że Elaine mimo wszystko zdecydowała się zostawić swój bar w rękach kogoś innego i będą mieli okazję pogadać w cztery oczy. Sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania i miał wrażenie, że cholernie dużo działo się w tym okresie w jej życiu.
    - Spokojnie, bar się bez ciebie nie zawali, na pewno zostawiasz wszystko w pewnych rękach. Chodź już i nie rozglądaj się tak, poradzą sobie – dał jej delikatnego pstryczka w nos i nie czekając na jej odpowiedź, pociągnął ją za sobą za rękę, w drugą dłoń łapiąc jednocześnie walizkę.
    - Wszystko u ciebie w porządku? Tak nagle zniknęłaś bez słowa i gdyby nie Maille, pewnie wysłałabym po ciebie FBI, bo byłem pewien że ktoś cie uprowadził albo chciał zamordować – zaśmiał się, otwierając przed nią drzwi samochodu. Miał nadzieję, że dziewczyna nie boryka się z żadnymi problemami i takie nagłe zwalenie się jej na głowę nie stanowi dodatkowego kłopotu.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  70. [Zróbmy coś śmiesznego w tym barze. On nie będzie jej pewnie pamiętał w pierwszym momencie, bo ma wielu studentów, ale sama go sobie wyobrażam jako takiego japonistycznego guru jak polski profesor Majewicz, więc trudno go zapomnieć. On będzie mocno wstawiony, ona zacznie do niego mówić po japońsku, a on nie zda sobie z tego sprawy, choć sam pociągnie dialog w tym języku. Co potem, zobaczymy.]/Pavlak

    OdpowiedzUsuń
  71. [Ojej, dziękuję! A pewnie, mogłaby. Andy na pewno nie byłby zachwycony faktem, że jakaś laska się miesza, więc mogłoby wyjść z tego coś ciekawego.]

    Andy Pavlak

    OdpowiedzUsuń
  72. [Myślę, że bez policji się obejdzie, ale mógłby trafić na typków, którzy go zaczepią, a on, jako istota pozbawiona instynktu samozachowawczego bezczelnie im odpyskuje i jeszcze się postawi. Co Ty na to?]

    Andy Pavlak

    OdpowiedzUsuń
  73. [wlasnie miałam się zapytać czy za bardzo cię nie wynudzilam, biorąc pod uwagę, ze musiałaś to czytać xd
    Jak najbardziej chce wątek! El sprowadza problemy, Lyka tez tak na nie działa - na pewno się dogadają.
    Proponuje by bar El był jednym do których Lyka często zagląda, wiec znały by się. Mogłaby tam grywać w bilarda oraz pic sobie w spokoju. I pomysł mam taki, ze ktoś by się zaczął awanturować i ona by się wtrąciła?]

    Lyka Wolfarth

    OdpowiedzUsuń
  74. - Najwidoczniej dawalem jej te lepsze i smaczniejsze kaski. - Zasmialem sie cicho pod nosem. - Ale mimo wszystko ciesze sie, ze moje zwierzaki nie zapomnialy o mnie. - Pies usiadl przede mna i polozyl mi leb na kolanach. Podrapalem go lekko za uchem, a ten wydawal sie byc zadowolony z tego. - W sumie to jakby nie patrzec teraz mam sporo czasu. - Pokiwalem delikatnie glowa. - Musze poukladac stopniowo kilka spraw. No i zalatwic tez cos z moim ojcem. Wiesz, okazalo sie, ze moj tatusiek ma jakies kuku na glowce... Razem z jego kobieta probowali mi wmowic, ze ta kobieta jest moja matka, ze jestesmy wielce szczesliwa rodzinka i ze studiuje prawo. Co wiecej probowali ukryc fakt, ze mam partnera. O tym wszystkim dowiedzialem sie od Jonasa... Z jednej strony rozumiem ojca, bo Jonas jest kilka lat od niego mlodszy, ale... Nie powinien mnie w taki sposob oszukiwac. - To mnie chyba najbardziej bolalo. - Ojciec probowal mnie tez odizolowac od wszystkich. Podawal mi jakies silne srodki nasenne. - Pokrecilem glowa z niedowierzaniem. Jak on mogl mi zrobic cos takiego? Nie rozumialem go w ogole. - Mam nadzieje, ze ty nie masz az tak bardzo popapranej rodziny. - Zerknalem na nia uwaznie.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Hymm... W sumie zawsze można połączyć fakty;
    - El jest właścicielką baru więc Alex mógłby u niej pracować.
    - Przez to, że jest dawną imprezowiczką, mogli się nie raz spotkać i zaprzyjaźnić. Elaine może wiedzieć, że gość ma problem z dragami, a co za tym idzie; jego problemami z szemranymi osobnikami]

    A.McCrae

    OdpowiedzUsuń
  76. [jestę lenię, więc zacznę 2 wątki w 1 komentarzu :) ]

    Charlie od początku doceniała tę wyjątkową przyjaźń. Był czas, kiedy nie pozwalała sobie na żadne wychylenie się z bezpiecznej skorupki milczenia, bo każde słowo nawiązywałoby do przeszłości i Paul'a. Teraz choć była po pierwszej rozprawie sądowej i czekała na drugą, która pewnie będzie ostatnią, nie czuła się tak skrępowana. I znajdowała w sobie odwagę, aby mówić swobodniej o sobie. Czuła się już wolna, choć jeszcze papierka z oficjalnym świadectwem rozwodu nie otrzymała. Ale nie była sama, miała Andy'ego, a on był w tym momencie, w jej sytuacji... cóż, był jak cud. Nigdy nie sądziła, że ponownie się zakocha, albo że ktoś w ogóle na nią spojrzy. Więc gdy teraz przeżywała to wszystko, czuła się jakby żyła znów, a wszystko było na prawdę o wiele bardziej bardziej wyjątkowe. I już były momenty, gdy zapominała o koszmarze, przez jaki przeszła.
    - Wykorzystałam moment, keidy współlokator wyjechał i po prostu... odświezyłam te ściany - wzruszyła ramionami i przechyliła głowę, spoglądając uwaznie na blondynkę. - Niby wszystko jakoś się kręci... więc czemu zniknełaś? - spytała zmartwiona. Martwiła się o El i była pewna, że nie ona jedna.


    Nathaniel wrócił do miasta po kilku tygodniach odkuwania się od dna. Ale choć go tu nie było, wiedział, że i jego mała przyjaciółka na moment zniknęła. I pewnie miała kłopoty, jak ją znał.
    Wszedł do baru mniej więcej godzinę przed jego standardowym zamknięciem. Kilku klientów jeszcze dogorywało przy ladzie, kilku usypiało przy stolikach, ale pojawiały się już pustki i pracownicy mogli zabrać się za sprzątanie powoli. Doszedł do baru, spojrzał na stojącą za nim Eagle i wskazał skinieniem na drzwi prowadzące na magazyn.
    - Chodź, słonko, pogadamy - skinieniem wskazał, aby ruszyła za nim, jakby sam czuł się tu szefem.
    Przedawniony ukłąd, który połączył ich od wspólnego spotkania już nie miał szans na powrót. Nate od kiedy odszedł od bandy nieco się zmienił, wydawał się bardziej ułożony. Ale sentyment i słabość do El miał nadal, tego mogła być pewna.

    Charlie / Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  77. [Jeśli już musi dojść do czegoś w stylu ratowania, to przynajmniej niech ma to jakieś ręce i nogi, a nie będzie naciągane jak stąd do Warszawy.
    Proponuję, więc wykorzystać raczej jakoś fakt, że Rafer pracuje również jako ochotnik w SAR. Może Elaine, dajmy na to, zagubiłaby się w podmiejskim lesie i to tam, zamiast na ulicy stałoby się coś z jej nogą (tu zmieniłabym skręcenie na złamanie, bo to bardziej by jej uniemożliwiło ruch - sama doszłam w zeszłym roku ze skręconym śródstopiem do domu, gdy wiatr mi podwiał spódnicę, nawet o tym nie wiedząc, więc informacja potwierdzona). W związku z tym nie byłaby w stanie wrócić sama do domu, więc wezwałaby specjalne służby poszukiwawcze. Co Ty na tego typu zmiany?]

    M.in. Rafer

    OdpowiedzUsuń
  78. Była chłodna noc, jak na tę porę roku. Na niebie przez cały dzień zbierały się czarne chmury i była to tylko kwestia czasu, jak zacznie padać. I to nie jakoś delikatnie – runie porządnie. Ona to czuła. Każdy skurcz zmęczonych mięśni mówił jej, że właśnie tak to się skończy. Nie mogła się doczekać, żeby poczuć na twarz chłodny wiatr poplątany z deszczem; żeby po wargach spłynęły krople; żeby włosy nabrały ciemniejszej barwy od wilgoci. Na razie jednak musiała czekać, a ponieważ już ja nosiło, stwierdziła, że najrozsądniej będzie udać się do jej ulubionego baru.
    Znaczy – ulubionego na ten moment. Lyka nie wierzyła w stabilność, ani w niezmienność. Życie za często pokazywało jej gdzie ma jej nadzieję na to, żeby miała chociaż jedno miejsce lub osobę na którą zawsze mogła liczyć. I nie było to smutne, ani związane z użalaniem się nad sobą. Ona już dawno to zaakceptowała. Taka była. I to nie dlatego, że świat był zły a ludzie okrutni i tak bardzo ją skrzywdzili, że im nie ufała – nie. Ludzie byli kochani i wiele osób naprawdę próbowało się do niej zbliżyć.
    To była jej decyzja, dlatego że już za młodu, gdy tyle razy musiała się wyprowadzać, stwierdziła, że pożegnania są zbyt bolesne. I lepiej będzie dla niej, gdy nie będzie musiała się żegnać, bo nie będzie miała z kim. Tak zawsze było łatwiej. Luźne znajomości jej odpowiadały – przynajmniej na obecną chwilę wypełniały dziury w jej życiu. Przynajmniej na chwilę.
    Dziś wyszła sama. Musiała odpocząć od spraw nad którymi ostatnio siedziała, bo miała wrażenie, że traci dystans i nie dostrzega czegoś co ma pod nosem.
    Przekroczyła próg i weszła do środka. Od razu dojrzała krzątającą się po lokalu właścicielkę. Zasalutowała jej, jak to miała w zwyczaju i delikatnie się uśmiechnęła.

    Lyka

    OdpowiedzUsuń
  79. Nazajutrz Alex obudził się i zerwał prędko by usiąść na skraju kanapy. Przyglądał się śpiącej El. Była zwinięta lekko aż w końcu przeciągnęła się w promieniach słońca wpadających pomiędzy żaluzjami.
    - Dzień dobry - uśmiechnął się szeroko, delikatnie odgarniając blond pasma jej długich włosów z twarzy.
    - O dziwo bardzo spokojnie wyglądasz kiedy śpisz - spojrzał na nią udręczonymi oczami. Pokiwał głową, żałując i w sumie zazdroszcząc, że nie ma jej siły. Chciał uciec od nałogu, ale nie potrafił... ręce mu się trzęsły. Żal mu było tego, że kiedyś zaczął, starał się z tym walczyć, a gdy mu się niemal udało - wrócił i było tylko gorzej. Utwierdził wszystkich swoich przyjaciół i rodzinę w przekonaniu, że i tak nie jest w stanie nic dla siebie zrobić i po prostu jest słabym, parszywym gnojkiem. Wszystkim mówi, że znakomicie sobie daje radę w NY, rodzice go namawiali na to by zaprosił narzeczoną do siebie na rodzinną kolację, a on znajduje tylko kolejne piękne kłamstwa, którymi ich karmi.
    -Jestem tak bardzo przerażony...- wyszeptał, odwracając ku niej głowę. Już wielokrotnie wykrzykiwał do Elaine, że ma się od niego odpierdolić, nie prawić morałów, aby się nie wtrącała w nie swój interes... Odczuł straszliwe wyrzuty sumienia. Był zły na siebie i czuł głupio; bo przecież Ona była jedyną osobą, która wyciągnęła ku niemu pomocną dłoń, Ona starała się postawić go na nogi, Ona potrafiła mu bez skrupułów przywalić w twarz zarówno z liścia jak i z pięści... Ona nawet wezwała policję, gdy ten w ciągu nałogu awanturował się na brooklynie, a to tylko dlatego by się debil ogarnął.
    -El... Przepraszam... Ja już nawet nie wiem kiedy to wszystko nabrało tak cholernego tempa... Wydaje mi się, że to wszystko przez Nicka. Wiesz o kogo mi chodzi... - Nick był jego pierwszą "prawdziwą" miłością. To on wciągnął go w dragi i cały ten syf, a gdy Alex nie mógł sobie z tym poradzić - zostawił go.


    McCrae
    [Krótko, ale chciałam zacząć :) ]

    OdpowiedzUsuń
  80. [To może tę nogę zmienimy na omdlenie i to jakiś przypadkowy przechodzień zadzwoni po ratowników?]

    Rafer

    OdpowiedzUsuń
  81. [Tak, jak najbardziej się pisze na wątek z El! I nie wiem czemu wcześniej się nie zjawiłaś pod kartą ;)
    Dobrze, a tak na poważnie, to przyznam szczerze, że nie mam jakiegoś większego pomysłu na wątek, więc może... Może zrobimy tak, że ten morderca, którego Alec śledzi dokonał pierwszego morderstwa w okolicach lokalu El? Myślę że Vapor po kilku dniach mógłby się tam pojawić, żeby sprawdzić jak to wszystko wygląda. Bo jednak wiadomo, chciałby zobaczyć co kieruje facetem, przy wyborze ofiary, może nawet i nieco podpytałby kogoś o coś?
    Wiem że słabe ale serio nie jestem w stanie niczego więcej wykombinować :/]

    Alec

    OdpowiedzUsuń
  82. - I przynajmniej mam gdzie jeszcze mieszkac. - Zasmialem sie cicho pod nosem. Szczerze powiedziawszy to nie wiem co bym zrobil, gdybym kiedys nie ustawil sobie tych automatycznych przelewow co miesiac za pokoj. Z tego co czytalem w internecie to wszyscy wlasciciele rozwiazywali z takimi osobami umowy i wynajmowali komus innemu. Co prawda moglbym jeszcze pare nocy przekimac u Jonasa, ale nie chcialem mu sie narzucac. Wiem tez, ze Nathalie nie odmowilaby mi pomocy. Ale co bym pozniej zrobil? Przeciez nie moglbym tak na ich rachunek caly czas zyc. To nie byl sposob na zycie na dluzsza mete.
    Przez chwile sie zamyslilem i nieco tymi myslami odlecialem.
    - Boje sie, ze zawale studia i caly rok zmarnowany bedzie. - Powiedzialem do niej cicho. - Ostatnio tez udalo mi sie w jakis sposob skontaktowac z moimi dziadkami ze strony ojca. To calkiem nawet mili ludzie. W ich glosie bylo slychac, ze sie o mnie martwia. - Dodalem zaraz po chwili milczenia. Cheddar spojrzal na mnie i polizal mnie po dloni. Podrapalem go za uchem. Zaraz przenioslem wzrok na Rogera, ktory zwawo paradowal na parapecie. - Roger, zlaz lepiej, bo jak spadniesz to sie potluczesz. - Pogrozilem mu zabawnie palcem, ale myszowaty mial to gdzies i wrocil do obserwacji jakiegos punktu za oknem.
    - Bede tez musial ogarnac jakas prace. - Stwierdzilem. - Masz moze cos na oku, albo slyszalas, aby ktos potrzebowal jakiegos pracownika? - Zapytalem sie kobiety. - Nie wiem jakim pracownikiem bylem poprzednio, ale jakby cos sie znalazlo to ja bym chetnie to wzial. - Nie zamierzalem siegac caly czas do kieszeni ojca.

    OdpowiedzUsuń
  83. Wiedziała, że kobieta do niej podejdzie i odsunie grzecznościowe testy na bok, co bardzo Lyce się podobało. Nie lubiła formalizacji – dlatego jeżeli nie było to koniecznie, to nie wpuszczano jej do jednego pomieszczenia z podejrzanym. Nie była oficjalna, a co za tym szło nie hamowała się w odpowiedni sposób, więc była bardzo ryzykowną kartą. I to była częściowo ich wina – gdyż zdawała sobie sprawę, że skoro już ją wpuszczają, znaczy, że sprawa jest beznadziejna i wolno jej na wszystko. I cała ta sytuacja zataczała koło.
    - Rumu z colą. – Uśmiechnęła się i nie, nie pomyliła kolejności. Tak chciała dostać. Co prawda każdy następny drink będzie już dużo słabszy, ale przy pierwszym zawsze lubiła pójść na głęboką wodę. – Są może rzutki wolne? Muszę wzrok rozruszać, bo od czytania mi zaraz padnie. – Zaśmiała się nieznacznie. Ostatnimi czasy jej akcje to było mimo wszystko ciągłe siedzenie w papierach i pomimo tego, że kochała siedzieć w ludzkim umyśle i pociągać za sznurki – chciała działać, a nie tylko podpowiadać innym jak mają to robić. – Nie pogardzę towarzystwem do tych rzutek, co ty na to?

    Lyka

    [Wybacz, że takie krótkie ;<]

    OdpowiedzUsuń
  84. [Jestem jak najbardziej za tym :D Powiedz mi tylko, kto zaczyna?]

    Alec

    OdpowiedzUsuń
  85. Bawiłem się akurat z dwójką swoich czworonogów w małym lesie sosnowym przylegającym do budynku SAR, gdy nagle poczułem wibrowanie komórki, a gdy zerknąłem na wyświetlacz, już wiedziałem, że tym razem czeka mnie regularna praca.Właściwie mógłbym nie odbierać, ale byłoby to zbyt niekulturalne, więc, dając się dla żartu przewrócić szczeniakowi, wyciągnąłem ją z kieszeni i przystawiłem do ucha, pytając:
    - O co tym razem chodzi, Cass?
    - Przychodź jak najszybciej z psami na parking. - rzuciła od razu. - Zostaliśmy wezwani do jakiejś kobiety, która zemdlała w autobusie.
    Tylko tyle, żadnego zbędnego słowa, którym zmarnowałaby cenny czas. Gorzej, że to ja musiałem trochę go roztrwonić, bo Cynthia wciąż się nie nauczyła kończyć harców na pierwsze moje zawołanie, jeśli nie była przypięta do smyczy. Ale przecież jako przyszły czworonogi ratownik musiała w końcu do tego dojść, a nie było do tego lepszej drogi niż powtarzanie w kółko tej sztuczki, jak długo by to nie trwało. Dobrze chociaż,że coraz szybciej udawało mi się ją naprostować, więc już po niecałych pięciu minutach staliśmy grzecznie w kamizelkach koło jednego ze służbowych samochodów, przy którym czekała na nas rudowłosa Cassandra.
    - Myślałam, że zajmie Wam to dłużej. - powiedziała, czochrając na powitanie malca.
    - Oj, daj spokój. Cyn jest bardzo zdolna.
    - Pamiętaj tylko, że nim wyrobisz jej dokumenty, musisz być pewny, że wykona każde Twoje polecenie bez mrugnięcia okiem. - rzekła, przekręcając kluczyk w stacyjce i uruchamiając silnik.
    - Zapewniam Cię, że w odpowiednim dniu będziemy gotowi.

    ***

    Reszta drogi minęła nam w całkowitej ciszy, a dla mnie dodatkowo na przeglądaniu apteczki i schowków, w celu upewnienia się, czy aby na pewno mamy wszystko, co potrzebne na taką misję. Trzeba przyznać, że zapowiadała się ona jako jedna z łatwiejszych, bo przynajmniej tym razem nie musieliśmy zatrudniać pupili do odszukania osoby poszkodowanej. Właściwie w tym przypadku Morgan miał tylko zapewnić nam odpowiednią odległość od zgromadzonych gapiów, a suczka mogła ewentualnie spróbować uspokoić naszą ofiarę. Chociaż nie do końca byłem pewny, czy to drugie okaże się potrzebne. Jeśli nie, to przynajmniej będzie mogła poćwiczyć swoją umiejętność wytrwania na posterunku nawet wśród ludzkiego tłumu.
    W końcu naszym oczom ukazał się przystanek autobusowy, na którym zdążyło już się zgromadzić spore skupisko ciekawskich. Typowe...
    - Zawsze zastanawiało mnie, co takiego atrakcyjnego jest w widoku kogoś potrzebującego pomocy medycznej. - oświadczyła rudowłosa, wypuszczając setery z bagażnika.
    - A bo ja wiem? Może po prostu potrzebują namiastki sensacji. - odrzekłem, torując sobie drogę do potrzebującej nas kobiety. - Może Pan już odejść. - zwróciłem się do uciskającej jej klatkę piersiową mężczyzny. - Dziękujemy za szybką reakcję, ale teraz może Pan już wrócić do swoich obowiązków, a ja się nią zajmę. - to mówiąc, przejąłem od niego tę czynność, licząc na to, że blondynka, gdy się ocknie, nie będzie się upierać przed dalszą jazdą zatłoczoną o tej porze komunikacją miejską i da się przekonać do spokojnego odpoczynku co najmniej do końca dnia. Niezbyt lubiłem bowiem tę część swoich obowiązków, która zakładała zmuszanie innych do czegoś, czego nie mieli najmniejszej ochoty robić.

    Rafer

    OdpowiedzUsuń
  86. Wzmiankę na temat troski puścił mimo uszu, ponieważ tylko on mógł decydować o kogo i dlaczego się martwił. Lista była krótsza, niżby ktokolwiek mógł przypuszczać i widniał na niej jeden członek rodziny. Black postrzegany jako człowiek bez serca, był taki z własnego wyboru. Nie obwiniał swojego dzieciństwa ani surowego ojca. Sam podejmował decyzje i będąc już osobą w pełni świadomą świata oraz siebie nie zmienił podejścia do ludzi.
    Intrygowała go natomiast blondynka, która nie wiedzieć czemu samoistnie uplasowała się dość wysoko we wszelakich relacjach jakie nawiązywał z ludźmi, no może poza biznesowymi. Nie przewidywał zadnego profitu dla kancelarii z tej znajomości.
    - Uwierz mi, że bardzo chętnie powtórzę tamtą noc i to nie raz, ale nie bez twojego pozwolenia- powiedział patrząc kobiecie prosto w oczy, które na nowo zalśniły pożądaniem. Szanował decyzję pratnerek, mimo iż prawie żadna nie powiedziała nie, spodziewał się, że panna Eagle i tym razem okaże się wyjątkiem.
    Uśmiechnął się delikatnie, gdy wsiadła z nim do windy, ponieważ przynajmniej oszczędziła mu gonitwy po parkingu. Nie był w nastroju, by bawić się w kotka i myszkę, skoro i tak nie pozostawił jej za wiele pola do popisu. Ruszył ku maszynie pewnie chcą jak najszybciej znaleźć sie na jej pokładzie. W momencie, gdy miał wrzucić do nań torbę z rzeczami poczuł dłoń na ramieniu.
    - Nie, tylko diabelnie dobrym prawnikiem.- uśmiechnął się, lecz coś kazało skupić się na blondynce. Odwrócił się do niej przodem i wyciągnął dłoń w jej kierunku. To było jasne jak słońce na niebie, że El się boi tego wynalazku, którym ludzie przemieszczają się już od lat.
    - Sebastian jest już pewnie daleko stąd - powiedział nie kryjąc delikatnego rozbawienia, lecz po chwili na jego twarzy pojawiła się troska. Coś czego nie mógł kontrolować, ponieważ nie zdarzyło mu się jej okazywać.
    - Nie dam Ci zginąć, obiecuję- chwycił ją delikatnie, by z łatwością mogła zasiąść z tyłu helikoptera. Sam podążył za nią od razu. Nałożył jej słuchawki na uszy, a następnie to samo uczynił dla siebie.
    - Możemy lecieć - zwrócił się do pilota, a następnie całą uwagę skupił na blondynce.
    - Możesz krzyczeć ile wlezie jeśli się boisz- uśmiechnął się kojąco nie puszczajac jej dłoni. Nie chciał by się bała i w sumie nie pomyślał o tym porywając ja na swój kilkudniowy urlop.
    Maszyna poderwała się do góry i już nie było odwrotu, chyba że chciało się zginąć na miejscu.
    - Pół godziny i będziemy na miejscu. - dodał chociaż wiedział, że to jej może nie pocieszyć.

    Coraz bardziej oddany Lucas

    OdpowiedzUsuń
  87. - Cass, bądź tak miła i podaj mi butelkę z wodą, która powinna znajdować się w jednej z toreb w bagażniku. - zwróciłem się najpierw do swojej pomocniczki, po czym znów przeniosłem całą swą uwagę na blondynkę, jednocześnie jedną ręką zmuszając ją do ułożenia się z powrotem na ziemi. - Właśnie udało nam się panią przywrócić do realnego świata, po tym jak zemdlała Pani w autobusie. - wyjaśniłem, chwytając plastikowe naczynie i podając je jej. - Nie powinna, więc Pani wykonywać przez najbliższy czas żadnych gwałtownych ruchów, a nawet radziłbym całkowite zdanie się na naszą pomoc i zezwolenie na przewiezienie się naszym samochodem do najbliższego szpitala w celu upewnienia się, czy na pewno nie potrzebuje Pani dodatkowej pomocy, której my, jako ochotniczy ratownicy SAR, nie możemy Pani w tej chwili udzielić. Zresztą nawet, jeśli zdecyduje się Pani nam tego odmówić, to zalecałbym odpoczynek co najmniej do końca dnia, gdyż w przeciwnym wypadku następnym razem możemy się spotkać w znacznie gorszych okolicznościach.

    Rafer

    OdpowiedzUsuń
  88. Lucas nie zamierzał skupia się na widoku za oknem, gdyż kobieta absorbowała całą jego uwagę. Gdy nagle wtuliła się w jego ramię na moment spiął mięśnie, ale natychmiast się rozluźnił. Wolną dłonią gładził ją po udzie chcąc uspokoić jej przerażoną egzystencję. Pierwszy raz widział, żeby ktoś tak bardzo bał się latania. Ludzie zazwyczaj byli podekscytowani, że oderwali się choć na moment od ziemi i mogli poczuć się wolni. Najwyraźniej taka myśl nie zrodziła się w głowie jego towarzyszki. Z zamyślenia wyrwał go fakt, iż El odsunęła się od niego. Spojrzał na jej bladą twarz i starał się pogodnie uśmiechnąć, co w jego wykonaniu mogło wyglądać co najwyżej komicznie, w najgorszym wypadku po prostu groźnie.
    - Zostało dziesięć minut - powiedział spoglądając na zegarek, a następnie po raz pierwszy wyjrzał za okno. Widok był niesamowity, ponieważ na horyzoncie było już widoczne morze. Ten bezkres niebieskiej tafli dawał poczucie, iż na świecie nie ma żadnych granic.
    - Elaine, spójrz - skinął głową w kierunku okna. Miał nadzieję, że kobieta przełamie strach, bo niecodziennie można coś takiego zobaczyć.
    Przy lądowaniu nie było za przyjemnie, ale obyło się bez problemów. Lucas dbał o to, by blondynka nie zeszła mu na zawał i pomógł jej opuścić maszynę tak szybko jak to tylko było możliwe.
    - Teraz przesiądziemy się do samochodu - zakomunikował żegnając się z pilotem i idąc w kierunku taksówki stojące kilkaset metrów dalej. Zapakował torby do bagażnika, a przez Panną Eagle otworzył szarmancko drzwi. Sam zasiadł obok niej podając kierowcy adres.
    - Już dosłownie pięć minut - szepnął do niej. Sam nie mógł się już doczekać, bo dawno nie pozwolił sobie na urlop. Potrzebował odpoczynku i świeżego spojrzenia na sprawę, która dopiero co udało mu się zamknąć.
    Dotarli na miejsce, gdy słońce nadal było wysoko na niebie. Przed nimi rozpościerał się widok na wydawać by się mogło wyludniona plażę, bezkresne morze i szaro-bialy domek. To w jego kierunku ruszył Black z torbami. Nie był tutaj chyba z rok, ale zadbał, by wszystko lśniło przed jego przyjazdem. Nienawidził nieporządku, a już tym bardziej nie zamierzał się nim przejmować na urlopie.
    - Napijesz się czegoś? A może jesteś głodna? - zapytał będąc w kuchni.
    - Aaa jeśli potrzebujesz jakiś ciuchów to, gdy Sebastian przyjedzie powinnaś dostać wszystko czego potrzeba. Poprosiłem by podjechał do twojego mieszkania i dostalem potwierdzenie- pomachał telefonem.- Że współlokator spakował co trzeba - puścił w jej perskie oko. Cieszył się, że jego kierowca był osobą, której łatwo się udało, ponieważ był w stanie przekonać do siebie ludzi w zaledwie kilka minut.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  89. Uśmiechnął się pod nosem słysząc zachwyt kobiety tym miejscem. Nie bez przyczyny postanowił zainwestować w tą plażę i budowę domku. Potrzebował miejsca ,gdzie byłby w stanie odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Mało kto wiedział o tym, że to właśnie tutaj spędzał dni wolne, a nie na jakiś rajskich wyspach. Może i zwiedził kawałek świata, lecz to tutaj potrafił najlepiej wypocząć.
    - Czasem warto mieć pieniądze - dodał ni to z przekąsem, ni radośnie. Nie był typem osoby, która myślałaś, że posiadanie wielu zer w banku czyni go lepszym ,lecz zdawał sobie sprawę , tego, iż zielone władały światem. Doceniał natomiast znajomości, psychologię i słabości przeciwników, bo nic innego nie zapewniało rozrywki, a także wygranej w sądzie.
    Zabrał się za przygotowanie kolorowych drinków, jak na plażowy klimat przystało. Przez otwarte drzwi z tarasu dochodziły ich uszu szumy fal i nic poza tym. To bez wątpienia można było nazwać spokojem.
    Z gotowymi drinkami ruszył w kierunku kobiet i słysząc jej obawy zmarszczył brwi. Czyżby współlokator nie chciał jej pomóc?
    - W takim razie miejmy nadzieję, że Sebastian trzymał rękę na pulsie. - podał jej jakże banalny specyfik "sex on the beach". Sam upił kilka łyków wpatrując się w morze, które każdego dnia w tym miejscu stało otworem.
    - Szczerze - odchrząknął czując się nieco niekomfortowo i poszedł dalej w kierunku plaży, po drodze zostawiając obuwie, by piasek rozmasowal zmęczone stopy.
    - To cieszę się, że tu jesteś - dodał i znów upił kilka łyków słodkiego drinku. Nie był fanem tego typu procentów, ale nie czuł też potrzeby wyciągania o tak wczesnej porze whiskey.
    Piasek był kojący, nie za ciepły, nie za zimny w cieniu.
    - Tylko to miejsce to swego rodzaju sekret, więc jeśli komuś o nim powiesz to... - zgromil ja żartobliwie wzrokiem czekając, aż do niego dołączy.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  90. [Wpadło mi do głowy - Sophie pojawiła się w Nowym Jorku przed rokiem i z początku mogła faktycznie pracować u Elaine. El pomogła jej się nieco zaaklimatyzować, a kiedy Sophie znalazła mniej więcej stałe lokum na Brooklynie, El z dobrego serca pomogła jej znaleźć robotę bliżej domu, bo tak słabo dojeżdżać na Bronx. ;D
    Ewentualnie Sophie wpakowała się w jakieś kłopoty w okolicy i wspólnie uznały, że przyda jej się zmiana otoczenia.]

    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  91. [ Hejo! W sumie czemu nie, tylko niezbyt mam pomysł jakby ten wątek zacząć ;/ ]

    Val Satterlee~

    OdpowiedzUsuń
  92. Rzuciłem szybkie pytające spojrzenie Cassandrze, aby upewnić się, co ona myśli o słowach wypowiedzianych przed chwilą przez blondynkę, a gdy ta ledwie zauważalnie kiwnęła głową, zwróciłem się znowu do poszkodowanej:
    - Skoro tak Pani uważa, to nie pozostaje mi chyba nic innego niż wykonać Pani prośbę. - tu podniosłem się z kucek, w której to pozycji spędziłem cały dotychczasowy czas od przybycia na miejsce i oddaliłem się nieznacznie w celu zadzwonienia pod odpowiedni numer. Kiedy natomiast udało mi się wreszcie rozmówić z telefonistką przyjmującą zamówienia dotyczące taksówek, która nawiasem mówiąc na tyle mocno kaleczyła angielski, że w końcu, nie chcąc tracić czasu na niepotrzebne powtórzenia, zdecydowałem się skorzystać z rodzinnego dialektu kobiety, jakim był, jak się słusznie domyśliłem po jej akcencie, rzadko spotykany tu rosyjski. Co prawda dzięki podróżom poznałem tylko nieliczne słowa z niego pochodzące, ale na moje szczęście wystarczyło to do tej rozmowy w zupełności, toteż po paru minutach mogłem znowu zająć się nieznajomą. - Może już być Pani spokojna, taksówka już tu jedzie. Chciałbym tylko zapytać, czy przez najbliższy czas ktoś mógłby się Panią zająć w razie gdyby Pani stan się jednak pogorszył. Jeśli nie, proszę skontaktować się ze mną pod moim prywatnym numerem. - to mówiąc, wyjąłem z kieszeni spodni jedną z mieszczących się tam wizytówek i, nawet nie sprawdzając, czy dotyczy ona SAR, czy jakiejś innej mojej działalności, podałem jej ją.

    Rafer

    OdpowiedzUsuń
  93. Nigdy nie rzucał słów na wiatr, zwłaszcza jeśli chodzi o zakłady podjęte po pijaku. Procenty zawsze dodawały mu odwagi, ale nawet kiedy odzyskiwał pełną świadomość, nie wycofywał się nigdy z obietnic, tym bardziej, że za wszelką cenę starał się uchodzić za słownego i honorowego człowieka. Wyjazd Elaine co prawda skomplikował nieco sprawę i uniemożliwił realizację ich umowy zaraz po jej zawarciu, ale na całe szczęście jego nowa przyjaciółka wróciła do Nowego Yorku, a on mógł przy okazji znów ją nieco pomęczyć swoją upierdliwą osobą.
    - No jasne, spieszy mi się jak cholera. Muszę w końcu zaciągnąć cię do łóżka, tyle razy już mnie rozpaliłaś i zostawiłaś biednego w takim stanie bez niczego, że teraz muszę odebrać co moje – roześmiał się, szturchając ją delikatnie ramieniem w bok. Doskonale wiedział, jak bardzo irytowały ją żarty na ten temat, a on wręcz uwielbiał się z nią droczyć. Miał przy tym nadzieję, że dziewczyna zdążyła już przywyknąć do jego specyficznego poczucia humoru i że tym razem nie oberwie od niej w żaden sposób.
    - Trochę zabrzmiało to jak ucieczka od tematu, ale jeśli nie chcesz mówić, w porządku. Zawsze znów mogę upić cię na jakimś dachu i zmusić tym samym do zwierzeń – uśmiechnął się serdecznie, ruszając z parkingu. Był wdzięczny Elaine, że nie zmusiła go na dzień dobry do podróży autobusem czy metrem, bo nie był pewien, czy byłby w stanie znieść rzucenie na aż tak głęboką wodę.
    - Myślę, że ktoś na pewno by za tobą zapłakał, nawet taki dupek jak ja – zaśmiał się, dając jej pstryczka w nos i skupiając się po tym na drodze – Co u mnie ? Właściwie to nic nowego, dalej jestem pracoholikiem i dalej spędzam życie na imprezowaniu i pracowaniu…A, nie, chociaż nie, jedno się u mnie zmieniło. Mam w mieszkaniu psa, wiesz ? Polecieliśmy po niego do Bostonu z Maille i jednak świetnie czuje się w moim apartamencie – uśmiechnął się, wyraźnie dumny i zadowolony z tego faktu. Uwielbiał zwierzęta i cieszył się, że w końcu mógł spędzać całe wieczory w towarzystwie Bruno i Leviego. Właścicielka tego drugiego była zresztą powodem, dla którego męczył teraz Elaine o wspólne mieszkanie, ale wolał jej na razie o tym nie wspominać. Z tego co pamiętał obydwie znały się znacznie dłużej, w dodatku przyjaźniły, a on nie wiedział na ile Creswell opowiadała dziewczynie o ich kwitnącej znajomości.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  94. - Skoro wciąż się Pani przy tym upiera, to zaczekamy tu tylko do przyjazdu taksówki, a potem oddalimy się już do własnych spraw. - odparłem, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się jej wciąż jeszcze dość nieporadnym próbom dłuższego pewnego utrzymania się w pozycji pionowej o własnych siłach, w wyniku czego na twarzy wykwitła mi mina świadcząca o tym, że mój umysł wypełniła myśl o treści: ,,Szczerze wątpię, abyś miała poradzić sobie w obecnej sytuacji sama, ale raczej i tak mnie nie posłuchasz, jeśli znów zaofiaruję Ci swoją pomoc, więc tym razem Ci ustąpię." Pozostawało mi mieć tylko nadzieję, że kobieta nie będzie potrafiła jej trafnie odczytać, a nawet jeśli, to nie poczuje się zbytnio urażona. W końcu z mojego doświadczenia wyraźnie wynikało, że wciąż potrzebuje profesjonalnej opieki, lecz walka z wiatrakami, jakiej w tym przypadku musiałabym się z pewnością podjąć, wydawała mi się całkowicie bezsensowna.


    [Za ewentualne błędy z góry przepraszam, ale źle się pisze z komórki w samochodzie i z kręcącym się w tę i z powrotem psem koło Ciebie.]

    Rafer

    OdpowiedzUsuń
  95. Przyglądała się kobiecie, kiedy ta odwróciła się od niej. Zmrużyła nieco oczy, bo przecież z tego miejsca nie było widać rzutek. Uniosła kącik ust, kiedy dotarło do niej co robi kobieta. Wsunęła ręce w tylne kieszenie spodni i zakołysała się z palców napięty i z powrotem.
    - Będzie mi bardzo miło. Tym bardziej, że zazwyczaj macie tutaj zabójczy tłum. – Uśmiechnęła się kiedy kobieta zakomunikowała jej radosną nowinę – ruszyła za nią, a następnie nieco dalej, na miejsce gdzie były rzutki.
    Zdjęła z ramion swoją ramoneskę i zawiesiła ją na krześle, po czym podeszła do tarczy i zabrała wszystkie rzutki, włączając tarczę. Najbardziej zawsze lubiła grę, która polegała na zbiciu dokładnie 300 punktów. Uważała, że o wiele ciekawiej jest, jeżeli na końcu gry musisz być na tyle precyzyjny, że jeżeli zostało ci do zbicia 21 punktów, to musisz trafić dokładnie w takie miejsce, a nie w środek tarczy.
    Wbrew pozorom nie grała aż tak często. Ostatnimi czasy męczyło ją trochę, że odpuściła sobie wszystkie fizyczne ćwiczenia, które przecież były istotne. Czuła się całkowicie zastała w miejscu. Przeciągnęła się i zakręciła głową, chcąc rozruszać trochę mięśnie. Obróciła głowę w kierunku kobiety i podeszła do stolika. Zaraz potem zatrzymała sunącą po blacie szklankę i podniosła ją do góry,
    - Dzięki. – Napiła się, a następnie postawiła szklankę na stole i pchnęła z powrotem do dziewczyny dokładnie w taki sam sposób jak ona chwilę wcześniej. – Zawsze chciałam to zrobić. – Uśmiechnęła się. – Poza tym powinnaś spróbować. Najlepszy Rum z colą w mieście. – Dało się wyczuć nieznaczną zadziorność. Chwyciła trzy rzutki i ustawiła się na pozycji. Wykonała dwa rzuty – jeden za dwadzieścia pięć punktów i jeden za czternaście. Obróciła się do kobiety.
    - Lyka, miło poznać. – Podeszła do niej i skinęła głową. Podałaby jej rękę, ale unikała wszelkich kontaktów fizycznych. Uśmiechnęła się za to, żeby utrzymać miły przebieg spotkania. Nagle gwałtownie obróciła się w stronę tarczy, podniosła rękę z trzecią rzutką i nie mierząc – oddała strzał. Osiem. Kiepsko. Westchnęła i podała trzy rzutki kobiecie. – Twoja kolej.
    Zajęła miejsce po przeciwległej stronie stołu i palcami wybiła rytm piosenki, która akurat leciała w głośnikach.
    - Sama prowadzisz to miejsce?

    Lyka

    OdpowiedzUsuń
  96. [ W sumie okej. Zaczniesz, czy ja mam? ]

    Val Satterlee

    OdpowiedzUsuń
  97. To nie tak, że trudno było uwierzyć, że bar należy do blondynki. Drake był przyzwyczajony do widywania jej w innych okolicznościach, ale nie poza tym. No i był trochę zaskoczony, bo jednak nie na co dzień jego znajomi otwierali bary, prawda? Dobra, był jeszcze Tyler, ale to zupełnie inna historia i to co go pchnęło do zrobienia tego, było naprawdę przykrą i nieprzyjemną sprawą, czego Cavanaugh mu nie zazdrościł.
    — Cóż, zgaduję, ze teraz będziemy widywać się całkiem często — powiedział z uśmiechem — polubiłem przebywanie w tym barze, wiesz? Dobry alkohol, ceny przystępne i atmosfera, której można pozazdrościć.
    Drake miał całkiem sporo zmian w swoim życiu. Na szczęście pozytywnych, a on jakoś nie wyobrażał sobie, że w jego życiu mogłoby być źle i coś się nie układać. Ale akurat takich zmian u siebie nie podejrzewał w życiu. Dopiero kiedy one się pojawiły, zdał sobie sprawę z tego jak bardzo pokręconą jest osobą.
    — Przeniosłem się z Chicago do Nowego Jorku, jak na razie na stałe. Chociaż kto wie? A poza tym… no cóż, pomachałbym ci przed twarzą obrączką, ale moja żona jest na tyle pokręcona, że ich nie chciała i mamy kubeczki w kucyki Pony zamiast pierścionków — powiedział ze śmiechem upijając swój drink i czekając na reakcję blondynki.

    Drake Cavanaugh

    OdpowiedzUsuń
  98. Choć obydwie od początku znajomości unikały wyznań i mijały się z prawdą, to teraz coraz częściej takiej szczerości zaczynało Charlie brakować. Starała się wyjść na prostą i już niekiedy na prawdę miała wrażenie, że jest światełko w tunelu, a ona zaraz wyjdzie na zewnątrz z tego zatęchłego korytarza kłamstw i tajemnic. To by na pewno pomogło im się lepiej poznać i zrozumieć, ale o ile ona gotowa była powiedzieć już choć część o swoim skrywanym bólu... nie była pewna, czy El czuła tak samo.
    - I co zwiedziłaś? - spytała dociekliwie, łapiąc się tego, co blondynka jej dawała. Nawet jeśli w tych skrawkach prawdy było więcej kłamstwa, nie chciała nczego utrudniać przyjaciółce. Zresztą jak mogłaby ją pouczać i dobrze radzić, skoro sama robiła dokłądnie to samo?
    - Pierwszy raz byłaś w Europie?

    Troska o tę garstkę bliskich mu osób, to było to, co zdradzało, że jeszcze nie do końca się zapadł i wciąż można go było nazwać przyjacielem, czy dobrym gościem. El, jego siostra i pewna znikająca w oczach brunetka, to były obecnie osoby, którym ufał, do których mógł pójść pogadać i które musiał chronić. I w momencie jak teraz, gdy blondynka próbowała odwrócić sytuację kota ogonem, dostawał piany na ustach.
    Zmarszczył brwi, podszedł blisko do kobiety i układając dłonie na krawędziach blatu przy jej smukłych udach, pochylił się nad Elaine. Zatrzymał ciemniejące tęczówki na jej jasnej twarzy i na moment zacisnął szczęki tak mocno, że widoczna zmiana układu mięśni zadrgała mu pod skórą policzka.
    - Gdzieś ty do cholery była przez ostatnie tygodnie - syknął do Eagle, domagając się wyjaśnień. Nie mieliw spólnych przyjaciół, jeśli jednak jego byli kompani doszliby do niej, albo do ludzi, z którymi mogła mieć na pieńku to i dla niej i dla niego na pewno nie byłoby to ciekawe doznanie. Dla niej to oczywiste z jakich powodów, miała wiele do stracenia, a dla Nate'a. Nie pozwoliłby jej po prostu skrzywdzić i sam by się w coś wpakował, chcąc pomóc dziewczynie jak zwykle.


    mój słodki duecik <3

    OdpowiedzUsuń
  99. — I jak wy teraz będziecie bez siebie żyć, co? — westchnęła, spoglądając na leżące na dywaniku zwierzaki. Levi leżał wyciągnięty do granic możliwości, wydając się przez to o wiele większym, niż był w rzeczywistości, Koseki natomiast była zwinięta w kłębek i przytulona do jego odsłoniętego brzucha. I tak jak Maille podczas opieki nad kotką w znikomym stopniu zdobyła jej zaufanie, tak już ona i Levi stali się niemalże nierozłączni. Spali razem, jedli razem i bawili się razem. Creswell była pod wrażeniem tego, jak pies delikatnie obchodził się z mniejszą od niego kotką. Nie mogła też się napatrzeć, jak nieufna i strachliwa Koseki śmiało zaczepiała kundelka, polując na jego merdający ogon. Może powinna zasugerować Elaine przygarnięcie psa? O ile nie zapomni jej o tym powiedzieć, w końcu dziś miały zobaczyć się po raz pierwszy po kilku miesiącach i pewnie będą mówiły jedna przez drugą.
    Siedząc na kanapie, blondynka oderwała wzrok od zwierzaków i spojrzała na zegarek. El powinna pojawić się tutaj lada moment. Transporter oraz wszystkie inne rzeczy należące do Koseki stały już przygotowane przy drzwiach. Levi chyba przeczuwał, co się święci, bo od samego rana nie odstępował kotki na krok. A może to nie Elaine powinna przygarnąć psa, a Maille kota?
    Z tych rozmyślań wyrwał ją dźwięk domofonu. Poderwała się z kanapy i rzuciła do drzwi, by nacisnąć odpowiedni guzik. Nie czekała nawet, aż El wespnie się po schodach i zapuka do drzwi – od razu wyszła na korytarz i przechyliła się przez poręcz schodów, machając do podążającej na czwarte piętro przyjaciółki.
    — Dawaj, dawaj! — ponaglała ją ze śmiechem. — Wszyscy nie możemy się ciebie doczekać! — zawołała, a kiedy Eagle w końcu pojawiła się na półpiętrze, Maille biegiem pokonała kilka dzielących je stopni i uścisnęła kobietę, nie przejmując się tym, że być może były podglądane przez wścibskich sąsiadów.
    — W końcu! — zaśmiała się, odsuwając się na wyciągnięcie ramion. — Opowiadaj, jak było? Masz zdjęcia? Na pewno robiłaś dużo zdjęć, prawda?! — trajkotała wesoło, wyrzucając z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego i jednocześnie ciągnęła El na górę, aż w końcu zamknęła za nimi drzwi do swojego mieszkania. Levi od razu poderwał się z dywanika, chcąc zobaczyć, kto do nich przyszedł. Tym samym obudził Koseki, która uniosła okrągłą główkę i zamrugała zaspanymi ślepiami. Z zainteresowaniem postawiła ruchliwe, kocie uszy i leniwie się podniosła. Nim ruszyła w ich kierunku, przeciągnęła się jeszcze i dopiero wtedy przytruchtała do El z wysoko postawionym ogonem, by zacząć ocierać się o jej nogi.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  100. Mężczyzna zmarszczył delikatnie brwi na wspomnienie o wypadku, jednak powstrzymał swoją ciekawość i jedynie kiwnął głową.
    - Sebastian na pewno nie pozwoli byś przez te trzy dni chodziła nago - powiedział, a figlarny błysk pojawił się w jego oczach.
    - Chociaż ja nie miałbym nic przeciwko- dodał rozkoszując się spokojem jaki panował wokół nich. Czasem trudno było uwierzyć, że takie miejsca istnieją, gdy na co dzień żyje się w samym centrum Big Apple.
    Bacznie obserwował poczynania blondynki, gdyż nadal go fascynowała. Każdy jej ruch, słowo, czy spojrzenie. Uczyl się jej, by móc nieco bardziej zrozumieć.
    - Wybacz. Nie pomyślałem o zastępstwie w pracy, ale miło mi, że cieszysz się z porwania - ten grymas na twarzy miał być łagodnym uśmiechem, lecz nie do końca otrzymał zamierzony efekt.
    - Nic nie stoi na przeszkodzie. Ta plaża jest całkowicie prywatna i ludzi można spotkać dopiero po kilku dobrych kilometrach - tym samym dawał przyzwolenie na kąpiel bez strojów, bo mimo iż jego kąpielówki leżały grzecznie w torbie to kobieta nie miała nic podobnego ze sobą.
    Odskoczył odruchowo, gdy go pochlapała wodą, a następnie rzucił szklankę na ziemię. Biegiem ruszył za blondynką i przewiesił ja sobie przez ramię.
    - Nie ładnie tak traktować ludzi wodą - zaśmiał się i zaczął wchodzić coraz głębiej do morza. Całkiem zignorował to, że jego ciuchy będą mokre. Wziął El na ręce i wrzucił do wody, nadzorując, by się nie utopiła.
    - Szach-mat - powiedział gdy oboje wyglądali jak zmokle kury.

    Figlarny Lucas

    OdpowiedzUsuń
  101. - Mimo wszystko nie chcialbym zawalic studiow. Zbyt drogo one kosztuja. - Powiedzialem, wzdychajac ciezko. - Chcialbym aby wszyscy byli ze mnie dumni, ze mi sie udalo. Wiesz, matematyka nie jest znowu takim prostym kierunkiem. Tutaj trzeba byc bardzo systematycznym. Niestety przez wypadek opuscilem troche zajec i teraz ciezko jest mi to nadrobic... - Westchnalem cicho pod nosem. - Podobno kiedys sprzatalem sale taneczne. Nawet znalazlem kontakt do tego goscia, ale nie chcial ze mna rozmawiac. Nawet nie mialem szansy, aby sprobowac sie wytlumaczyc. - Dodalem zaraz po chwili. - Stwierdzil, ze juz ma kogos na moje miejsce. Podobno jest tanszym i bardziej odpowiedzialnym pracownikiem. Ktos mi nawet mowil, ze to jakas babka z Meksyku, ktora zgodzila sie zatrudnic tam i pracowac na czarno. - Pokrecilem delikatnie glowa z niezadowoleniem. - A szczesc im Panie Boze. - Usmiechnalem sie lekko pod nosem. - Na razie nie chce jakiejs mega wyszukanej pracy, bo musze ogarnac to co dzieje sie dookola mnie. Na razie myslalem o czyms prostym, ale na tyle dobrym, abym mogl oplacic sobie swoje studia, pokoj i jakos jeszcze z tego wyzyc. - Powiedzialem polzartem, polserio. - Ale dziekuje za checi. - Pokiwalem z wdziecznoscia glowa.

    [Wybacz, ze tak dlugo, ale wena mnie ostatnio nie rozpieszcza, a nie chcialam dac odpisu na dwa zdania ;)]

    OdpowiedzUsuń
  102. El Ena,

    Wczoraj minął regulaminowy tydzień bez aktywności z Twojej strony, w związku z tym otrzymujesz upomnienie — uprzejmie proszę o poprawę aktywności na blogu. Jeśli w przeciągu kolejnego tygodnia ta poprawa nie nastąpi, z dniem 1 września Twoja postać zostanie cofnięta do wersji roboczych i usunięta przy okazji najbliższej listy obecności.

    ADMINISTRACJA NYC

    OdpowiedzUsuń
  103. Zaśmiał się pod nosem, słysząc to jak zareagowała na jego niestosowne komentarze. Najwyraźniej przywykła już do jego głupich żartów i nie musiał obawiać się o stan swojego uzębienia czy utratę przyrodzenia. Jego sposób bycia uznawało się za dość specyficzny i naprawdę odetchnął z ulgą, widząc że Elaine przestało już to przeszkadzać. Początek ich znajomości był co najmniej burzliwy, a on nie chciał robić sobie wroga w kimś, kto był przy okazji najlepszą przyjaciółką Maille.
    - Jeśli tylko chcesz, możemy pieprzyć się nawet tu i teraz – wyszczerzył się dumnie, ruchem głowy wskazując na tylne siedzenie. Nigdy nie podejrzewał jej o zbyt niską samoocenę, ale nie zamierzał tak od razu wypytywać ją o to, co działo się z nią podczas jej nieobecności. Miał nadzieję, że nie spotkało jej w ostatnim czasie nic złego i że nie będzie musiał pluć sobie w twarz przez to, że jednak nie wysłał za nią wszelkich służb bezpieczeństwa.
    - Uczłowiecza ? Proszę cię, przecież nigdy nie znałaś tak kochanego i miłego faceta jak ja, nikt nie musiał mnie uczłowieczać – zaśmiał się, starając się udawać przy tym mocno oburzonego – Serio ? Żadnego sprzeciwu ? Żadnych tekstów typu ‘jak ją skrzywdzisz, to urwę ci jaja?’ – dodał, wbijając w nią zdziwione spojrzenie. Wiedział, że dziewczyny są ze sobą naprawdę blisko i pierwsze czego się spodziewał to moralizująca pogawędka ze strony El, która przy okazji pewnie powinna ostrzegać przed nim także i samą Maille. Nie byli co prawda w żadnym związku, ale z każdym dniem czuł, że to co łączy go z Creswell powoli przestaje nazywać się tylko zwykłą przyjaźnią.
    - Nie, został z Maille i z Levim i jest w siódmym niebie. A wabi się Bruno, jeśli chcesz to wpadnij do mnie za tydzień, to straszny kobieciarz więc na pewno ucieszy się na twój widok – zaśmiał się, parkując w wyznaczonym przez nią miejscu i udając się za nią do środka kamienicy. Wzdrygnął się lekko na widok siedzącego na schodach żula, ale stara się jak mógł, aby tego po sobie nie okazywać. Nie przywykł do kontaktu z bezdomnymi i robił wszystko, aby unikać ich jak ognia. Związane było to nie tylko z jego małą obsesją na punkcie wszelkich bakterii i zarazek unoszących się w powietrzu, ale i z zasadami, które przez lata wpajał mu jego ojciec.
    - Całkiem tu przytulnie, ale i tak wciąż nie mogę uwierzyć, że potrafiłaś porzucić życie na Manhattanie i przenieść się do takiej niebezpiecznej dzielnicy – uśmiechnął się delikatnie, nie chcąc ją przy tym w żaden sposób urazić. Chodziło raczej o podziw za odwagę, na którą sam nigdy nie był w stanie się zdobyć – Nie będziesz sama nic robić, daj spokój. Zawsze możemy coś zamówić, ewentualnie ja ci pomogę…Właśnie, może powinienem nauczyć się gotować….-zamyślił się na moment, wbijając wzrok w podłogę – Pokaż mi jak przyrządzić coś, co będzie smakowało Maille, o! Tylko najpierw obiecaj, że nie będziesz się ze mnie nabijać i że przy okazji nic jej o tym nie powiesz – pogroził jej z uśmiechem palcem, odrzucając na łóżko marynarkę i podwijając w górę rękawy koszuli.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  104. [Hej, cześć! Co z tego, że jesteś na urlopie, raz na jakiś czas przecież można wpaść na bloga :P Epizod z romansem powiem szczerze, że mi się podoba, więc jesteśmy z Willy na tak!]
    Willow

    OdpowiedzUsuń
  105. Kiedy charakterystyczna żółta taksówka zatrzymała się tuż koło nas, a jej kierowca uchylił nieznacznie drzwi od strony pasażera, podszedłem ponownie do kobiety i, odsuwając jednocześnie lekko kręcącego się mi wciąż pod nogami szczeniaka, wysunąłem w jej kierunku swoją dłoń z uspokajającym uśmiechem, mówiąc:
    - Pozwoli Pani, że przynajmniej zaprowadzę Panią do samochodu, jeśli tylko wciąż upera się Pani przy tym pomyśle. Zastrzegam jednak, że o wiele bezpieczniej by było z niego zrezygnować i udać się z nami na specjalistyczne badania do szpitala, bo wielokrotnie spotykałem się z przypadkami osób, które, podobnie jak Pani liczyły tylko na własne siły, a potem ponownie mdlały w domu lub nawet przytrafiało im się coś zdecydowanie gorszego. Z tego też powodu prosiłbym skontaktować się z nami natychmiast, gdyby poczuła się Pani po raz drugi jakieś dziwne zawirowania w swoim organizmie. Tym razem postaramy się przybyć w towarzystwie lekarza.

    Rafer [Nie chciałam wymyślać czegoś na siłę, a nie za bardzo wiedziałam, co moja postać mogła w tym momencie dalej uczynić.]

    OdpowiedzUsuń
  106. W pewnym sensie rozumiał przywiązanie blondynki do miasta, gdyż sam czuł niewysłowioną ulgę wracając do Nowego Jorku z Anglii.
    Tu było jego miasto z całym bagażem niedoskonałości, lecz nadal piękne i absorbujące. Niebezpieczne, a jednak to tutaj człowiek mógł czuć się jak w domu.
    - Nie ma wątpliwości, że nie zginiesz w tym świecie - przyznał chociaz nie zmienił by postępowania z dzisiejszego poranka. Poza tym ostatnio otrzymał ostrzeżenie od osoby sobie bliskiej, iż włos z glowy Panny Eagle nie może spasc. Jeśli musialby być szczery przed samym sobą to i bez tego nie pozwolił by na jakakolwiek krzywde.
    Zmoczony od stóp do glow ściągnął koszule i pozbył się jej równie szybko co blondynka.
    -Czy to zle? - uniosl jedną brew ku górze słysząc, że w niczym nie przypomniał typowego siebie.
    - Czy jest jakiś przepis zakazujący dobrej zabawy ? - zasmial się po czym wyszedł na brzeg i wyciągnął dłoń, by Elaine mogła wstać.
    - Wręcz przeciwnie, jednak zalecam powrót do domu, gdyż Sebastian będzie tu lada moment, a ja nie chciałbym się dzielic takim widokiem- mimo, iż widzial jej ciało to nadal pozostawal pod wrażeniem. Lekko opalona skóra na ktorej iskrzyly się kropelki wody były niemal hipnotyzujace. Odwrocil wzrok tylko po to, by sprawdzić czy samochód nie pojawił się już na odjezdzie. Na sczeszczę mieli jeszcze czas.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  107. - Brzmisz obiecująco - mrugnął do niej, ponieważ jej odważna strona odpowiadala mu w stu procentach. Tym przyciągała go do siebie i sprawiala, że relacja nie była nudna pod żadnym względem.
    - I bardzo dobrze, ponieważ od razu bym go zlamal - przyznał i otrząsnął się z wody niczym pies, a następnie spojrzał na nia spod przymrużonych powiek. W tym momencie wyglądał diabolicznie, lecz nadal pociągająco.
    - Panno Eagle chyba energia panka rozpiera. - przeczesał dlonia wlosy idąc w kierunku domu. Zachodzące słońce malowało na nim piekne obrazy z cieni pobliskich drzew, a rowniez ich sylwetek w miarę zblizania się do tarasu.
    - Znam ciekawe sposoby na spożytkowanie tej energii.- koszule przewiesił przez ogrodzenie tarasu i wkroczył do kuchni. Zniknął na moment z horyzontu, by pojawić się z puchatym, szarym ręcznikiem.
    - Jedno co powinnaś o mnie wiedzieć to fakt,ze nie lubię się dzielić - zgarnal kosmyk mokrych włosów za ucho kobiety. Na krótką chwilę, która wydawała się wiecznością nie odrywał od niej spojrzenia ciemnych oczu.
    - Poza tym wolalabym nie przegrać z Sebastianem- puścił jej oczko po czym dopadł swojej torby, by znaleźć coś suchego. Czarny t-shirt dla Elaine, a dla siebie suche, krótkie spodenki.
    - Proszę, a tam są jakieś kapcie. Ktoś by mnie zabil gdybyś się przeziebila - zaśmial się w duchu, po czym bez skrepowania przebral ubranie. Mokre znalazlo swoje miejsce obok koszuli.
    - Głodna?

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  108. - Miło słyszeć, że jestem interesującym towarzystwem - uśmiech zamajaczyl w jego oczach. Nie był osobą, która w siebie nie wierzy, lecz komplement od kobiety, która już zdążyła poruszyć jego poukładany świat. Blond tajfun, jednak nie do końca z mocą destrukcyjna.
    - Nie do końca się z Tobą zgodzę. Nie lubię się dzielić, a jesteś moim gościem na te kilka dni, więc jest to swego rodzaju prawo, nie sądzisz? - ot cały Pan Black, który wiedział jak wojowac słowem.
    Przy przejściu z tarasu do kuchni kątem oka przyjrzał się blondynkę, która zręcznie pozbyła się górnej części bielizny. Cóż ciała mogła jej pozazdrościć niejedna kobieta z NY, a kto wie czy i z innych części kraju.
    - Czy to takie niespotykane, że mężczyzna też potrafi odnaleźć się w kuchni? - otworzył lodówkę, by wyciągnąć piersi z kurczaka, warzywa, a następnie zabrał się za mycie i krojenie składników.
    - Jesz mięso? - wolał zapytać, gdyż ni chciał na darmo szykować całej potrawy. Do dużego, srebrnego garnka wsadził makaron, by już się gotował.
    Na moment skupił się na krojenia warzyw, więc nie od razu odpowiedział na jej pytanie. Nie wiedział, czy nie lepiej zachować informacje o przyjaźni z Blaisem na później, lecz koniec końców powiedział prawdę.
    - Kasanowa znany pod nazwiskiem Ulliel. Nie wiedziałem, że świat jest aż taki mały - prychnal pod nosem wrzucając kawałki warzyw na patelnię. Był wopnu, by odwrócić się do kobiety przodem.
    - Jak wpadłaś na tego wątpliwego dżentelmena? - Nie mógł ukryć rozbawienia, ponieważ nie wyobrażał sobie ich dwójki w jednym pomieszczeniu, szczególnie znając długi język przyjaciela, co do dwuznacznych żartów.
    Oparł głowę na dłoniach, które swobodnie rozłożył na blacie, by jej osoba znajdowała się pod baczną obserwacja. W tle można było usłyszeć gotującą się wodę i nadjezdzajacy samochód.
    - Sebastian jak zawsze punktualny - zerknął na zegar w kuchni.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie zawiódł się myśląc, że na swoją teorie dostanie informacje zwrotną.
    - Jeśli zamierzasz korzystać z tego prawa to ja nie mam nic przeciwko - Jagi głos było opanowany, lecz nieco mruczacu że względu na fakt, iż przeszedł do lekkiego szeptu. Znajdowali się teraz bardzo blisko siebis i wcale nie zamierzał z tego rezygnować.
    - Wyjątki potwierdzają regułę, prawda? -puścił jej oczko, ponieważ w kuchni radził sobie ponad przeciętnie. Nie podawał dań z topowych restauracji, lecz coś czym człowiek mógł rozpiescic kubki smakowe.
    - Chociaż co do sprzątania to różnie że mną bywa, więc równowaga w naturze zachowana-dodał po chwili. Stać go było na osoby, które zajmowały się porządkiem w jego mieszkaniu, lecz miały dostęp wszędzie poza jego biurem. Tam posiadał zbyt wiele informacji, które nie powinny wpaść w ręce osób trzecich. Ludziom nie można było ufać, a już tym bardziej ich ciekawskisj naturze, gdyż jego własna wiele razy kusila go zbyt łatwo. Niechętnie wrócił do krojenia tym razem piersi z kurczaka i wrzucił wszytko na patelnię, by odpowiednio przysmazyc. Pomieszal makaron, a z górnej szafki wyciągnął między innymi sos sojowy i pikantne przyprawy. Zamierzał przyrządzić kurczaka pięciu smaków z makaronem, ponieważ danie było wyjątkowo smaczne, a jednocześnie szybkie w przygotowaniu.
    - Co do kalendarza to zapewne w samym fartuchu i byłbym obsypany mąka piekac pierniczki, hm? - rzucił jej wymowne spojrzenie po czym kąciku ust również mu zadrgaly. Na studiach bowiem brał udział w podobnym projekcie, jednak większość egzemplarzy nie opuściła murów uczelni, gdy żeńska jego część wykupiła wszystkie.
    Z zaciekawieniem wysłuchał historii pierwszego spotkania El i Ulliela. Chciał znać druga stronę medalu, by rzeczywistość przedstawiała się nieco klarowniej i objaśnila nieco zaangażowanie kumpla.
    Odwrócił się do kobiety przodem z patelnią w ręce sprawnie podrzucajac to co znajdowało się na niej. Teraz wystarczyło tylko dodać sos i makaron, by danie było gotowe, o czym świadczył zapach rozchadzacy się po całym pomieszczeniu.
    - Coś w tym stylu - odpowiedział z błyskiem w oku wspominając przelotne te wszystkie przygotuj, które razem z mężczyzną przeżyli. Wiedział, że niektórych nie mogli nawet wspominać, a inne pojawia się przy nie jednej rozmowie jako śmieszno-kompromitujace anegdotki.
    - Nie jesteśmy podobni - mruknął niby niezadowolony z takiego stwierdzenia i dokończył danie.
    Sebastian w międzyczasie wszedł z bagażem blondynki i nieco mniejszym własnym.
    - Panno Elaine mam nadzieję, że nie ma mi pani za złe, iż pozwoliłem sobie samodzielnie spakować bagaż. - wydawał się lekko zakłopotany, lecz postawa tego nie zdradzala ani na moment.
    -Pani przyjaciel ma dość wyrafinowany gust, lecz nie byłem pewny czy odpowiedni na pobyt w takim miejscu - uklonil się delikatnie i zwrócił w stronę swojego pracodawcy.
    - Dziękuję Sebastanie. Zajmiesz domek obok, jeśli to nie problem, a obiadu wystarczy dla wszystkich - dodał nakładając odpowiednie porcje na trzy talerze. Kierowca podziękował, jednak postanowił zjeść samotnie w małym domku, który na pierwszy rzut oka był niewidoczny. Kiedyś było to miejsce na narzędzia i inne niepotrzebne rzeczy, lecz zostało przerobione na niezależne przytulne, lecz małe mieszkanie.
    - Wolisz zjeść tutaj, czy na tarasie? - zapytał porywając oprócz talerza jeszcze dwa kieliszki.
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  110. Zmarszczył nieco brwi na morderczą wizję świąt, bo pomimo oziębłych rodzinnych stosunków to lubił tą - nawet jeśli sztuczną- atmosferę w domu. Dawały poczucie podróży w czasie do dzieciństwa, kiedy to wszystko wydawało się o wiele mniej skomplikowane.
    - Czyli według Ciebie nadaję się na seryjnego mordercę. No ładnie- pokręcił głową, gdyż ta blondynka nie przestawała go zaskakiwać.
    Skupił się na wypowiedzi kobiety na temat swojego jak również jej przyjaciela, a przynajmniej w duchu liczył, że ich relacja się na tym kończyła. Były pewne zasady, których nigdy by nie złamał, a jedna z nich było nie ruszanie kobiety kumpla. To fakt nie raz zakładali sie kto poderwie ta, czy tamta, ale nigdy nie chodziło o nic więcej nie o rywalizacje i jedno nocny seks.
    - Elaine jestem pewny, że więcej niż 90 procent dorosłego społeczeństwa lubi seks tylko nie potrafią mówić o tym tak otwarcie jak my. Lepiej żyć w iluzji, ze kwiatki, obiad i przytulanie to wszystko co jest potrzebne w relacja damsko-męskich. - podszedł bliżej niej i szepnął na ucho.
    - Ale bez dobrego zaspokojenia potrzeb seksualnych nie ma pełni zycia- i odsunął sie bez dodania ani słowa. Cóż spełniał się zawodowo, lecz wstąpić do zakonu, by nie potrafił. To było wbrew podstawowej naturze człowieka i oboje z przyjacielem o tym wiedzieli.
    - Czyli jak zwykle się przy tobie przechwalał, ale do czynów nie przeszedł- powiedział niby kpiąco, ale wewnątrz mu ulżyło. Jego bitwa o rozgryzienie panny Eagle była nadal do wygrania.
    - Jesteś pewna,że chcesz znać cenę moich usług kulinarnych?- powiedziała nieco figlarnie mimo, że wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony.
    Sebastian na słowa kobiety tylko uśmiechnął się lekko, jakby w zrozumieniu i skinął głową na pożegnanie.
    Lucas spojrzała na blondynkę, jakby co najmniej spadła teraz z nieba po czym roześmiał się głośno i tak swobodnie, że aż samego go zdziwiła ta reakcja. Gdy już się opanował ruszył z talerzami na taras, by tam móc kontynuować rozmowę.
    - Sebastian to chyba ostatni człowiek, który by się mnie bał. Fakt, jako pracownik respektuje moje polecenia i nie podważa moich decyzji, lecz pamięta czasy, gdy zaczynałem studia i ta relacja wyglądała nieco inaczej. - cóż jego kierowca był od niego starszy o jakieś dwanaście lat, wiec na początku był kimś pokroju upierdliwej opiekunki sprawionej przez rodziców, lecz później stał się prawą ręką bliższa od rodziny. Nigdy nie mieli problemów z porozumieniem sie, gdyż żaden z nich nie był nadto wylewny.
    - Sebastian to typ samotnika. - i na tym zakończył jego temat, gdyż nie uważał, by wystawianie czyjejkolwiek historii na światło dzienne było na miejscu. Black wiedział to co najistotniejsze i momentami podziwiał tego mężczyznę, lecz nie wspominał o tym za często.
    - W takim razie musisz częściej zostawać na śniadania, obiady i kolacje - puścił jej oczko co było tak abstrakcyjnym zagraniem z jego strony, że upił natychmiast kilka łyków win. Sam musiał przyznać, że danie wyszło wyjątkowo dobre. W ciszy konsumowała kolejne porcje przeskakując spojrzeniem z plaży na towarzyszkę.
    Gdy miał się ponownie odezwać z głębi domu dobiegł go dźwięk komórki.
    -Wybacz- wstał od stołu i ruszył do wewnątrz. Jak zwykle goniła go praca, nawet w dzień teoretycznie wolny. Głos miał zimny, rzeczowy, choć momentami lekko wzburzony. Zostawił swoim kolegom po fachu proste zadanie, a i tego nie byli wstanie zrobić bez konsultacji z Blackiem. Wrócił do kobiety, by poinformować ją, że na moment musi popracować w gabinecie. W drodze na piętro chwycił torbę z laptopem i dokumentami. Ze skupieniem naciskał kolejne klawisze na klawiaturze, by jak najszybciej skończyć to co tamci spartaczyli.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  111. Uśmiechnął się na wzmiankę o kastracji przyjaciela, ponieważ już nie raz był o włos od tego zabiegu. Nieraz i nie dwa to ochroniarze, czy też sam Black ratowali mu dupę. Na tym właśnie polegała ich przyjaźń - rywalizacji, zabawie i pomoc, gdy faktycznie była taka potrzeba.
    - Spokojnie, myślę, że nie będzie miał na tyle odwagi, by się przyznać do tego - to byłoby równoznaczne z tym, iż pokonała go kobieta, a inną zranił, czego Lucas nie popierał. Mógł praktykować jedno nocne numerki, jednak zawsze miały one miejsce za obopólną zgodą, więc reklamacji odnośnie złamanego serca, czy planowego ślubu za pięc lat nie przyjmował. Zawsze stawiał sprawę jasno, aż do teraz. przy blondynce sam nie wiedział, gdzie powinny zostać wyznaczone granice i które mury już zburzył bezwiednie.
    - Zaufanie to słabość, lecz to prawda, że też może okazać się pewnego rodzaju atutem- przyznał tonem, który wskazywał na to,iż tak własnie myśli.
    - Nikt nie mówił o pieniądzach - znów seksowanie zachrypiał jego głos, by dać jej do zrozumienia, że to nie tak by wyglądało regulowanie należności.
    Minęło około półtorej godziny, gdy mężczyzna zszedł na dół widocznie zmęczony, a jednocześnie wzburzony. Nalał sobie whiskey do szklanki i ruszył do salonu.
    - Ciekawa? -zapytał siadając obok kobiety i próbując odczytać tytuł książki. W tym domku znajdowała się spora biblioteczka, więc nie było możliwość, by wszystko co miał przeczytał, a przynajmniej nie od deski do deski. Głównie miał czas na kolejne nowelizacje, a także wyszukiwanie luk prawnych, jednak w wolnym czasie czytywał kryminały, thrillery, czy książki popularnonaukowe. Te pierwsze królowały, możliwe, iż profesja miała wpływ na gust literacki.
    - ładna sukienka, lecz niestety nie umywa się do mojej koszulki - niby niewinnie przejechał palcem wskazującym po udzie kobiety, które było odkryte.
    - Masz ochotę na spacer? A może film? - sam nie do końca wiedział co zaproponować poza sypialnią. Chciał tego, ale chciał też poznać ja najlepiej jak to możliwe, a ten wyjazd miał mu w tym pomóc. Ze swoją przyjaciółką nie miał takich problemów, gdyż to ona zawsze miała plan na cały wyjazd, czy wieczór.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie skomentował tego jakiego rodzaju była to propozycja. Dobrze wiedział, że kobiecie nie trzeba było wykładać kawy na ławę w tej sprawie.
    - Tej chyba nie przeczytałem do końca - przyznał, gdy dojrzał tytuł. Czasem nie kończył książek, bo wydały się nuzace, a czasem bo o nich zapomniał. Przy tej nie był pewny co było przyczyną przerwania lektury.
    - To fakt - niechętnie przytaknął, gdyż siedzenie w mokrej koszuli nie zdało by się na nic dobrego. Jeszce by się rozchorowala, a on miałby na karku przyjaciela.
    Rozluźnił się, gdy go ucalowala, mimo iż kompletnie się tego nie spodziewał. To praca sprawiła, że powrócił na dół spiety, lecz Eagle nie potrzebowała wiele, by mu pomóc.
    Gdy zmieniła pozycje Lucas bez skrupułów głaskal jej nogi naprzemiennie. Miał tym sum zajęcie dla dłoni, która nie dzierżyla szklanki z alkoholem. Bez sprzeciwu przyjął jej wybór odnośnie tego jak spędzą dzisiejszy wieczór. Sam też wolał posiedzieć z nią sam na sam, aniżeli znów toczyć wodna wojnę.
    - El chce mnie poznać - uśmiechnął się pod nosem i wypił do końca whiskey, a następnie odstawił szkło na stolik przed kanapą.
    - Dobrze, ale jedna zasada. - i wróciły te iskierka w jego oczach z nocy, gdy razem tańczyli.
    - Ty też odpowiesz na moje pytania. Szczerze. - nie lubił obłudy, a wyczuwał ja zazwyczaj na kilometr.
    - Jak widać morze, ale wwniw dlatego, że moi rodzice całe życie jeździli ze mną w góry. Lubię się wspinać, bo lubię wysiłek i wyzwania, ale odpocząć wolę tutaj - to była chyba najdłuższa i najszersza wypowiedź jak do tej pory.
    - Mogę być twoja parą - uśmiechnął się i ucałowal ja figlarnie w jedno kolano. Po czym skupił wzrok na jej pięknej twarzy.
    - A co kryje się za zadziorną modelką, szefowa i po prostu Elaine? Czego nie potrafiła byś wybaczyć? - odpowiedź na to pytanie wiele mówiła o człowieku. Sam dopiero kilka lat temu doszedł do odpowiedzi, która była dla niego szczera.
    Nie spuszczajac z niej wzroku złapał pilot i włączył jakże popularny Netflix.

    Lucas
    Przepraszamy za lokowanie produktów. Dementujemy wszelkie pomówienia, jeśli chodzi o odpłatne promowanie serwisu hahaha

    OdpowiedzUsuń
  113. — Później je sobie obejrzymy! — zarządziła, mając na myśli zdjęcia, których podobno nie było wiele, ale nawet tych kilka miało jej wystarczyć do pełni szczęścia. — Napijesz się czegoś? Kawa? Herbata? Wino? — zaczęła wymieniać, uśmiechając się znacząco, kiedy z jej ust padła nazwa ostatniego trunku. Nie miałaby nic przeciwko obgadaniu wyjazdu Elaine przy lampce, a może i nawet dwóch różowego, owocowego wina ze średniej półki cenowej.
    — Z Koseki? No coś ty! — odparła, machnąwszy ręką. — Co prawda trochę ostrzyła pazury na kanapie, ale Levi też zdążył już ją pozaciągać, więc jedna wyciągnięta nitka w tą czy we w tą… — mruknęła, z rozbawieniem kręcąc głową. — Za to obawiam się, że będziemy miały problem. Prawdzie papużki nierozłączki z nich. — Oparłszy się biodrem o kuchenny blat, skrzyżowała ramiona na piersi i rzuciła znaczące spojrzenie w kierunku zwierzaków, które zajęły się piłeczkami. Levi trącał większą nosem i kiedy ta turlała się po podłodze, w końcu rzucała się na nią przyczajona Koseki. Kotka trącała ją dalej, wtedy dopadał do niej Levi i tak w kółko. Można było powiedzieć, że razem stworzyli małe perpetuum mobile i nie potrzebowali ingerencji człowieka, by świetnie się bawić.
    — Dla mnie? Patrząc na to, co dostali Levi i Koseki, to mi chyba trafiła się taka gumowa piłka do ćwiczeń? — spytała ze śmiechem, by w następnej chwili zbliżyć się do Elaine. Zdążyła się za nią porządnie stęsknić, więc objęła ją ramieniem i usadziła na kanapie, na której zaraz sama przysiadła.
    — U mnie? Trochę się działo — przyznała, lekko marszcząc brwi. — Ale nim się rozgadam, dawaj te prezenty! — ponagliła ją z rozbrajającym, przynajmniej w jej mniemaniu, uśmiechem. Może i nigdy nie było tego po niej widać, ale Creswell łasa była na podarki i cieszyła się jak dziecko nawet z drobnostek. Także jeśli El miała dla niej magnesy na lodówkę, to super!

    stęskniona MAILLE CRESWELL ♥

    OdpowiedzUsuń
  114. [Jestem jak najbardziej za wątkiem! Stwórzmy coś razem, tylko zadam takie nieoczywiste pytanie (ni no jest bardzo oczywiste xD), mianowicie co kombinujemy? I też ewentualnie co oznacza słowo "niedawno"? xDD Bo to tutaj w tym wszystkim nie oszukujmy się jest kluczowe xDDD]

    Iwan

    OdpowiedzUsuń
  115. Odpowiedź kobiety była pewna i przyjął ja bez problemu do świadomości. On również nie mógłby wybaczyć krzywdy wyrzadzonej bliskim mu osobom. Druga w kolejności była krzywda wyrządzona słabszej jednostce. Dzięki temu zawsze wybierał poszkodowana że stron, by sprawiedliwości stało się zadość.
    Widząc, iż rozbawienie rozswistlilk twarz blondynki przezpmwnf nie mógł się skupić. Odwrócił wzrok i pilotem wybrał kategorie - FILMY. Nie zamierzał zaczynać serialu na którego ukończenie zabraknie mu czasu.
    - Komedia,dramat czy akcja? - zapytał chcąc jak najbardziej zawęzić pole poszukiwań, a następnie zmarszczyl lekko czoło zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie zamierzał się wykręcac i tak jak obiecał chciał powiedzieć prawdę. Problem tkwił w tym, że on nie wiedział co to marzenia. Od małego nauczony go, by pewnie stapac po ziemi i wyznaczać sobie to co chce się osiągnąć.
    - Facet który ma wszystko... Tak naprawdę nie ma wszystkiego, a także marzeń - głos miał poważny, lecz wzrok lekko nieobecny. Starał się wyjaśnić kobiecie swój świat, jednak nie zamierzał odkrywać każdej z kart, byłoby to lekkomyslne na tym etapie znajomości.
    - Mam za to celsso których dążenie jest codziennością. - spojrzał jej głęboko w oczy, a iskierki przybrały nieco inny wyraz, zaciekawienia.
    - Moim obecnym jest poznanie Elaine Eagle i zrozumienie dlaczego nie jest jak każda inna kobieta w moim życiu - taka była najszczersza prawda, ponieważ nawet w pracy, gdzies z tyłu głowy pojawiała się myśl o niej.
    - Twoja największa obawa? - odbił piłeczkę uważnie się jej przypatrujac. Na dalszy plan zeszły poszukiwania filmu.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  116. [Ostatnie miesiące mówisz...a dobra, dawaj, zróbmy jakąś burzę mózgów bo dlaczego by nie? Tylko, że tutaj to chyba byłoby lepiej żebyśmy zaczęli może od jakiegoś spotkania w NYC? Bo Iwan mniej więcej od kwietnia b.r. jest w NYC.
    Może coś spróbujemy zrobić z barem El? Aaaa....coś ciężko mi jest cokolwiek wykombinować :/]

    Iwan

    OdpowiedzUsuń
  117. Kiedy kobieta nachyliła się w jego kierunku nie przypuszczał, ze go przytulił. Ręka, którą gładził jej nogi zamarła w bezruchu. Poczuł się jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Powinien zapewne objąć ją, by nie poczuła się odrzucona, ale nie było go na to stać. W jego wnętrzu dochodziło do wielkiego przełomu. Czuł jak Eagle przebija się przez jeden mur, a następnie atakuje kolejny. Forteca, którą tak skrupulatnie zbudowała nie była w stanie jej się oprzeć. Spojrzał na nią jakby zobaczył ducha po czym machinalnie kontynuował głaskanie jej nóg. Postarał się odgonić myśli od tego co przed chwilą miało miejsce, by kompletnie nie opuścić gardy.
    Poszukał jakiego filmu, a gdy atmosfera wróciła na odpowiednie tory uniósł kącik ust do góry.
    - Powiem tak Elaine - znów wymruczał jej imię nachylając się lekko w jej kierunku.- Nigdy nie postawiłem sobie celu, którego nie byłbym w stanie osiągnąć - ułożył jej jedną nogę tak, iż on znalazł się między nimi. Diaboliczne iskierki wróciły na miejsce, lecz wydawały się mnie agresywne niż zazwyczaj.
    - To co łatwe szybko się nudzi - dodał i ucałował ją w czoło po czym odsunął się na swoje miejsce. Usadowił się tak, by nie zauwazyła pewnych fizjologicznych niedogodności. Postanowił sobie jednak, że nie wylądują w łóżku, a poznają się nieco bardziej. W gruncie rzeczy wiedział o niej tylko tyle co udało mu sie uzyskać z nie do końca legalnych źródeł. Blondynka nie zdradzała za wiele, a to jeszcze bardziej go do niej przyciągało.
    - Skoro mówimy o niemożliwym...- chwycił pilota do ręki i szybko znalazł- Może Mission Impossible Ghost Protocol? - nie widział tego filmu, ale domyślał się, ze jest na tyle lekki, iż nie trzeba będzie go zbytnio analizować.
    Skupił się na towarzyscy, gdy postanowiła odpowiedzieć na jego kolejne pytanie. Zaskoczyła go nieco, ponieważ tego spodziewałby się po lekkomyślnej nastolatce, która nie zamierza tracić urody. Nie posądzał ex-modelki i właścicielki pubu o takie obawy.
    - Tylko nie mów, że po czterdziestce planujesz sie zabić- wzrok miał nieodgadniony, ale w środku analizował ten fakt na wiele sposobów. Skupił się na tyle, że dopiero po minucie lub dwóch dotarło do niego kolejne pytanie. Zamiast cokolwiek powiedzieć wstał z kanapy, gdyż problem już został zażegnany, i wyciągnął dłoń do panny Eagle.
    - Pozwolisz? - ukłonił się szarmancko i poprowadził ją na piętro. Na końcu korytarza znajdował się jego gabinet, a nim coś co zdradzało jego hobby.
    Szedł w ciszy, a miekka wykładzina była jak ukojenie dla stóp w zastępstwie ostrego piasku. Oprócz gabinetu można było dostrzec dwie sypialnie i drzwi do łazienki. Wszystkie zamknięte oprócz tych, do których podążali. Na szklanym biurku leżały dokumenty, które wcześniej przeglądał rozmawiając ze współpracownikami na skype, laptop i ramka ze zdjęciem. Na zdjęciu był z dwójką ważnych ludzi, w czasie studiów - Blaisem i przyjaciółką. Pojechali razem na jakieś wakacje, już nawet nie pamiętał gdzie, ale na zdjęciu cała trójka szczerzyła się od ucha do ucha.
    Lucas pociągnął blondynkę nieco wgłąb gabinetu, a tam już mogła ujrzeć sporych rozmiarów, czarny fortepian. Puścił dłoń kobiety i zasiadł przy instrumencie. Palcami przejechał po lśniącym drewnie, a następnie ukazały się klawisze.
    - Zapraszam na prywatny koncert Panno Eagle.- i palca zaczęły tańczyć po klawisza, a sam Black zaczął śpiewać. Może nie wyciągał wszytskich nut, ale szło mu całkiem przyzwoicie.


    Lucas

    [https://www.youtube.com/watch?v=J7yMzfplUco]

    OdpowiedzUsuń
  118. Tak szybko jak Maille usiadła na kanapie, tak szybko też z niej wstała, by zakręcić się po połączonej z salonem kuchni, przez co Elaine nie mogła stracić jej z oczu. Z jednej szafki wyjęła wino, z drugiej dwa kieliszki i odkorkowawszy butelkę, rozlała trunek do szkła. I to nie tak jak w restauracji, a szczodrze i od serca. Nie napełniła jednak lampek na tyle, by mieć problem z ich doniesieniem do stolika stojącego przed kanapą.
    — Już nigdy nie zaproponuję ci herbaty ani kawy — oznajmiła, uśmiechając się do niej porozumiewawczo. Jeśli o nią chodziło, Elaine mogła u niej nawet zamieszkać. I może nie był to wcale takie głupi pomysł? Szkoda, że nie dogadały się wcześniej, kiedy Eagle szukała współlokatora, a Maille mieszkania do wynajęcia. Choć wtedy Creswell była jeszcze w związku z Andrew i co tu dużo mówić, z pewnych względów własne mieszkanie było jej na rękę… Teraz jednak była sama i czasem brakowało jej kogoś, do kogo można by było otworzyć gębę. Levi oczywiście był wspaniałym słuchaczem, ale czasem Irlandka potrzebowała opinii drugiej osoby.
    — Adoptować Koseki? Nie… — mruknęła i ponownie opadając na kanapę, pachnęła ręką. — Przecież cały dzień nie ma mnie w domu. Leviego jeszcze mogę zabrać ze sobą do pracy, z Koseki byłoby gorzej. Poza tym ona tęskniłaby za tobą, a nie za mną — zaznaczyła, celując w przyjaciółkę palcem.
    — Relacja będzie później, jak nieco rozwiążę sobie język — to powiedziawszy, wskazała na kieliszek z winem. Gdyby jeszcze tego potrzebowała, by dużo gadać! Trajkotała nieustannie i bez pomocy alkoholu, ale tak się składało, że najpierw musiała sobie dokładnie przypomnieć o wszystkim, o czym chciała opowiedzieć El. Była jedna rzecz, którą koniecznie chciała z nią przedyskutować, ale… Ale by przyznać się do tej jednej rzeczy i otwarcie o tym powiedzieć, już akurat potrzebowała alkoholu.
    Na widok materiałowego worka Maille zaświeciły się oczy. Kiedy go otworzyła i zaczęła wyjmować kolejne rzeczy, uśmiechała się niczym dziecko przebierające wśród prezentów pod choinką. Ze wszystkimi magnesami od razu poleciała do lodówki i stworzyła z nich artystyczną kompozycję, tym samym przyozdabiając drzwiczki.
    — Dziękuję! — zawołała i cmoknęła El w policzek. Lubiła tego typu prezenty – gdzie było dużo uroczych drobnostek, a nie jedna wielka rzecz. Takie chyba cieszyły ją najbardziej, bo mogła godzinami zachwycać się poszczególnymi elementami.
    — To opowiadaj, jak było? — zachęciła, sięgając po wino, którego od razu upiła kilka łyków.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  119. Gdy skończył śpiewać odwrócił się do kobiety i posłał jej tajemniczy uśmiech.
    - Gdybym zdradził kogo zdeterminowalem z tronu księcia piekła nie mógłbym Cię już stąd wypuścić - szepnął, a oczy niemal płonely od pasji jaka nim przemawiała. Dawno nie używał fortepianu, a także nie grał tego utworu co obudziło wiele emocji z dawnych lat. Gdy granice nie miały dla niego kompletnie żadnego znaczenia ani też nie starał się stwarzać pozorów, że jest inaczej. Po studiach musiał nieco spowazniec, by móc zostać najlepszym w swoim fachu.
    - Powiedz mi coś czego nie wiem - rzucił lekko, lecz jego ciało mimowolnie zareagowało na komplement. Przyjemne ciarki rozeszły się w dół kręgosłupa.
    - Cierpliwości też uda się nauczyć - sam był tego idealnym przykładem. Położył swoje dłonie na dłoniach El i zaczął prowadzić po klawiszach. Tym razem była to spokojna melodia, ktora sam skomponował gdy był jeszcze dzieckiem. Przypominała coś na kształt kołysanki, a grywał ja w momentach, kiedy potrzebował się wyciszyć.
    Nagle przerwał i bez uprzedzenia porwał Elain na ręce.
    - Idziemy oglądać film, bo inaczej znów wylądujemy w sypialni - odchrzaknal, a jego nieprzenikniona twarz zdradzała lekkie zakłopotanie. Naprawdę pragnął ja poznać jak nikogo dotąd, ale cóż mógł poradzić, że równiez oddziaływala na niego fizycznie.
    Posadzil ja na kanapie i poszedł nalac sobie whiskey.
    - Chcesz może wina albo czegoś innego do picia? - zapytał znów swym normalnym tonem.
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  120. Gdy przygryzla płatek jego ucha ostatnią siłą woli nie zawrócił do sypialni. Ta kobieta potrafiła go rozgrzać do czerwoności zanadto się nie starając. Nie potrafił tego uczucia jeszcze sklasyfikowac, więc postanowił iż najpierw rozgryzie przeciwniczke.
    Wrócił z kuchni w momencie, gdy blondynka zazyczyla sobie grzane wino. Jemu teki trunek nie przypadł do gustu, więc też niespecjalnie zwracał uwagę na jego przygotowanie. Zmarszczyl czoło, a następnie porwał ze stolika swoją komórkę.
    - Jeśli chcesz być królikiem doświadczalnym to zaraz podam grzane wino- powiedział z czymś na kształt uśmiechu i wrócił do kuchni. Na szczęście w tym domu mógł znaleźć bez problemu wszelkie potrzebnw do ów trunku składniki.
    Położył telefon na blacie, a następnie starał się podążać za przepisem krok po kroku. Obral cytrynę i pomarańcze, a następnie w niewielkim garnuszku zaczął podgrzewać wino z całą resztą składników.
    - Nie chcesz spróbować? - zawołał, gdyż sam na języku nadal miał posmak whiskey, który zdecydowanie maskowal to co powinien w tym specyfiku wyczuć.
    Jeszce kilka razy zerknął na ekran, by upewnić się, że niczego nie pominął.
    - Chyba gotowe - powiedział lekko niepewnie. Nie mógł udawać pewności siebie, gdy o przyrządzaniu grzanca nie miał zielonego pojęcia.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  121. [Jako, że chciałabym uruchomić postać Alexisa, to może uda mi się zaproponować jego usługi jako kelnera w barze panny Eagle? Sądzę, że tym razem mogłoby wyjść z tego coś dłuższego niż poprzednio.]

    M.in. Alexis

    OdpowiedzUsuń
  122. [Hej!
    I bardzo dobrze, bo Kay przytulania nie szuka (a przynajmniej tak mu się wydaje, trzeba zgrywać twardego i groźnego Niemca, co nie?). Można by zrobić z mojego pana stałego klienta baru El. Powiedzmy że swego czasu przychodziłby w miarę regularnie, a nagle przestał na parę miesięcy-tygodni, a potem pojawiłby się znowu. A że byłby to, przykładowo, spokojniejszy wieczór, klientów garstka, właścicielka za barem... Parę słów zawsze można wymienić i zobaczyć, w którą stronę to pójdzie.]

    Kay Varnhagen

    OdpowiedzUsuń
  123. [Dobrze, zacznę, ale już raczej jutro.]

    M.in. Alexis

    OdpowiedzUsuń
  124. Zbliżał się koniec miesiąca, co, jak zwykle wiązało się z tym, że musiałem usiąść przed ekranem tego nieszczęsnego laptopa nie tylko po to, aby przelotnie sprawdzić najświeższe wiadomości ze świata i skrzynkę mailową, która i tak w większości przypadków świeciła pustkami, bo mało który z wydawców brał na poważnie wiersze pisane przez kogoś tak młodego jak ja, czy stworzyć kolejny przechowywany na później zapisany w odmętach Word'a, ale również po to, by wysłać następne starannie oszczędzone pieniądze na konto matki. Co prawda ta, dokładając się do zakupu tego nieszczęsnego apartamentu, nie chciała nawet o takim czymś słyszeć, lecz ja uważałem, że dopiero spłacenie jej części sprawi, że stanę się jego rzeczywistym panem, co z kolei umożliwi mi zamienienie go na coś mniejszego i bardziej odpowiedniego dla samotnego młodzieńca z dwoma zwierzakami. Ale do osiągnięcia tego celu wciąż pozostawała mi długa droga do przebycia, toteż odkąd tu zamieszkałem, chwytałem się praktycznie każdej możliwej pracy, o ile ta mieściła się w granicach legalności. Za nic nie chciałem bowiem ściągnąć sobie na głowę ponownego zainteresowania dziennikarzy z tak błahego powodu jak nieodpowiednie towarzystwo. Ze zbyt dużym trudem udało mi się ich wreszcie pozbyć. To właśnie takie podejście do życia nakazywało mi, aby stawić się za niecałe dwie godziny w barze, którego nazwy nawet nie udało mi się zapamiętać na rozmowie wstępnej na stanowisko kelnera. Niby nic trudnego, biorąc pod uwagę dość późną porę i mały ruch na ulicach, lecz zamiast jechać prosto na miejsce, musiałem jeszcze odwieźć Rafaela do kliniki weterynaryjnej na ściągnięcie założonego miesiąc wcześniej gipsu, co wiązało się z odbyciem z nim niemałej walki już w garażu, gdzie z trudem wepchnąłem go do bagażnika i zatrzasnąłem klatkę. Potem to samo nastąpiło na miejscu, z tym, że tym razem miałem wsparcie. Nie mogło to jednak zmienić faktu, że zostały mi tylko dwa kwadranse do umówionego spotkania, odbywającego się po drugiej stronie Hudsonu. Szanse na to, ze mi się powiedzie były raczej nikłe, lecz mimo wszystko zdecydowałem się tak łatwo nie odpuszczać, więc czym prędzej nacisnąłem pedał gazu i skierowałem się w odpowiednim kierunku.
    Pod drzwi lokalu udało mi się dotrzeć jakimś cudem zaledwie z pięciominutowym opóźnieniem, więc nie było tak źle, jeśli nie licząc faktu, że moją elegancką marynarkę pokrywała wszędzie niedająca się za nic odczepić, krótka psia sierść,a biała koszula pod nią była wygnieciona. Jedynym, co w tej sytuacji mogłem zrobić, było zostawienie garnituru w aucie i podjęcie nieudolnych prób doprowadzenia do porządku przynajmniej drugiej części ubrania do jako takiego porządku, a następnie pewne wejście do środka, gdzie ktoś powinien mnie już skierować do tutejszej właścicielki.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  125. [Tajemnicy o rudowłosym aniele na razie nie zdradzę, bo jeszcze sama muszę to dokładnie przemyśleć. Ale jeśli już w głowie wszystko sobie ułożę, to na pewno dam znać! Eryk co prawda ma gdzie mieszkać i na swoje mieszkanie nie narzeka… Zbyt często, ale wątku nie odmówię. Widzę, że Elaine to postać z bardzo długą historią (przejrzałam pobieżnie karty, do notek zajrzę w wolnej chwili), a koniec końców i tak wpadł mi do głowy pomysł z barem. Eryk może być stałym klientem baru El. I to dosłownie stałym, bo zdarza mu się zbyt dużo pić. Tego wieczoru po próbie również może do niej zajrzeć. Posiedzi przy barze, ponarzeka na trud pracy aktora, a potem dojdzie do bójki. Eryk stanie w jej obronie, a potem ona się nim zajmie. Albo w ogóle mogą się znać z baru i pójdą w miasto.]

    Eryk Cruise

    OdpowiedzUsuń
  126. Gdy jej usta spoczely na policzku mężczyzny uśmiechnął się pod nosem i to uśmiechnął naprawdę. Może nie na długo, jednak był zadowolony, że ten eksperyment został zakończony powodzenie, a również nagrodzony.
    - Tak, tak film... - powiedział wyrwany z zamyśle Ia nad tym, czemu taka radość sprawiło u to, iż mógł dla niej przygotować coś o czym nie miał zielonego pojęcia. Kobiety zazwyczaj nagradzaly go w inny sposób i to za samo to, iż spędzał z nimi czas. Nigdy jakoś specjalnie się nie strzała, aż tu nagle pojawiła się panna Eagle. Nadleciala niewiadomo skąd i wstrząsnęła jego światem kawałek po kawałku.
    Również nie spuszczał z kobiety wzroku w miarę możliwości.
    Zasiadł na kanapie i juz sięgał po pilot, by kliknąć play, jednak zatrzymał się w momencie, gdy usłyszał jej pytanie.
    - Niewiele ludzi wie, że gram i chyba lepiej, by tak pozostało. W mieszkaniu wbrew pozorom pojawia się wielu interesantów i niekoniecznie to dobrze wpływałoby na mój wizerunek. Po drugie kobiety widząc fortepian od razu pomyślałyby o romantyzmie, ślubie i innych rzeczy z którymi nie mam nic wspólnego. - powaga z jaką to powiedział nieco raziła, ale jednak stawiala jego grę w świetle intymności.
    - Wolę grywac tutaj, gdzie mam spokój - dodał po chwili, a następnie włączył film, który juz od pierwszych minut był przepełniony akcją. Jego ręka machinalnie powedrowala do uda kobiety, by nadal je delikatnie gładzic. Po jakiś dwudziestu minutach z filmu nie wiedział nic, ale za to na pamięcią zaznajomil się ze struktura skóry blondynki.
    - Czy twoja oferta sypialni jest nadal aktualna? - szepnął jej do ucha. Chciał ją poznać, ale ciężko było jej się oprzeć szczególnie w tej skromnej sukience.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  127. Poprawił się, gdy kobieta na nim zasiadła. Cóż nie zamierał tego powstrzymywać, bo jego ciało już samo reagowało na całe zajście. Uniósł jeden kącik ust do góry słysząc jej komentarz na temat sypialni.
    - Nie tak daleko- powiedział i bez ostrzeżenia podniósł się z kanapy razem z blondynką.Ważyła tyle co nic, więc wejście z nią po schodach to dla Blacka pikuś.
    - Trzymaj się - zdecydowanie wygodniej, by mu się szło, gdyby oplotła nogi wokół niego.
    Nie minęło pięć minut jak znaleźli się na piętrze. Pokój był utrzymany w sposób minimalistyczny poza wielkim łóżkiem, szafa i dwiema półeczkami nocnymi nie było tu nic więcej. Dwie ze ścian pomalowane został na czarno, a dwie na metaliczny kolor. Pościel pasował do kolorystyki pokoju, a wielkie okno za wezgłowiem łoża wpuszczało do pomieszczenia jeszcze ostatnie promienie zachodzącego słońca. W tym oświetleniu blondynka wyglądała jeszcze bardziej zniewalająco. Nieco wymięty materiał sukienki przywodził mu na myśl obrazy tego jak będzie się on prezentował na podłodze za parę minut.
    - Zapraszam do bram piekieł lub nieba, jak zwał tak zwał - zamruczał po czym zaczął całować jej szyję. Schodził z pocałunkami coraz to niżej umiejętnie pozbywając się ubrania, które stało mu na drodze. Dłonie tak dobrze zaznajomione już ze skórą Elaine chłonęły ją jeszcze bardziej. Nic innego się nie liczyło, firma, zasady, czerwona lampka w jego głowie, wszystko to nie miało znaczenia. W centrum znajdowała się panna Eagle, która swoim jestestwem napełniała to co wokół. Lucas czuł się jakby cofnął się w czasie i to wcale nie był kolejny raz w łóżku z kobietą, a pierwszy, nieznany, a jednocześnie wyczekiwany, jak rejs po nieznanych wodach. Jego emocje pojawiły się nad powierzchnią, a żar jaki miał w oczach rozpaliłby niejedno ciało i serce. Nie chciał nawet myśleć jakie to będzie miało konsekwencje, znów był beztroski niczym na studiach, gdy każdy wyskok można było spokojnie usprawiedliwić. Gdzieś w tle zamajaczył mu dźwięk komórki, jednak ani myślał zostawiać blondynkę samą.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  128. Delikatnie gładził skórę na ramieniu kobiety, gdy ta leżała w niego wtuliła. Dlaczego czuł, że to jest takie właściwe? W tym momencie nie pragnął niczego bardziej, poza pozostaniem tu i teraz. Ucałował ją w czubek głowy, gdy jego komórka ponownie dała o sobie znać.
    - Ktokolwiek dzwoni niech lepiej się okaże, że wybuchła kolejna wojna światowa - warknął, ale niechętnie wyswobodził się z objęć kobiety. Bezgłośnie powiedział jeszcze 'zaraz wracam' i ruszył do gabinetu po drodze zakładając bokserki. Nie spojrzał nawet na wyświetlacz przed odebraniem połączenia. Chciał jak najszybciej je skończyć i wrócić do sypialni, gdzie czekała na niego piękna blondynka.
    -Black. - rzeczowy i zimny ton głosu to było to co zazwyczaj słyszeli wszyscy inni ludzie. Nie wiedzieć czemu panna Eagle została dopuszczona do jego kompletnie odmiennej strony.
    Po wsłuchaniu mężczyzny, który tak uporczywi starał się z nim skontaktować zacisnął jedną dłoń w pięść.
    - Jak to się ku.rwa mogło stać? - nie krzyczał, ale warkot był wystarczająco groźny.
    - Gdzie jest nasz świadek? Kto z nim jest? Jak to nikt do chole.ry to co wy robicie! - rozłączył się ni wydajać nawet poleceń. Wrócił jak burza do sypialni i wyciągnął nieco bardziej wyjściowe ubranie. Do ucha nadal miał przystawiony telefon.
    - Jenkins jedź natychmiast do Pani Polette. - moment ciszy, w którym zerknął nieco rozdartym spojrzeniem na kobietę. Nie chciał jej tak zostawić, ale nie miał większego wyboru, jeśli straci tego świadka to winowajca pozostanie na wolności i tym razem po zabójstwie nie zostawi po sobie śladów.
    - NATYCHMIAST - i znów się rozłączył. Był już niemal kompletnie ubrany, a z szafki nocnej wyciągnął nóż opakowany w skórzany futerał. Wsadził go sobie za pasek tak, by marynarka nie zdradzała jego obecności. Podszedł do blondynki i ucałował ją w czoło.
    - Sebastian odstawi Cię do domu, jeśli zechcesz, jeśli nie możesz tu zostać. Muszę tylko coś załatwić - zacisnął szczęki, a następnie ruszył do wyjścia. Lucas Black nienawidził przegrywać i do zwycięstwa podążał nawet najbardziej niebezpieczną z dróg.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  129. Nie miał czasu na kłótnie z kobietą, bo teraz każda minuta była na wagę złota. Nie czekając na kobietę zbiegł po schodach, a Sebastian już czekał w odpalonym samochodzie. Najwidoczniej i do niego dotarła wiadomość. Mężczyzna spojrzał na broń, która trzymała kobieta może okazałby większe zdziwienie, dezaprobatę lub cokolwiek innego, gdyby nie fakt, iż nie miał teraz na nic czasu.
    - Wsiadaj - powiedział do blondynki, a następnie wśliznął się na siedzenie obok niej.
    - Sebastian...- nie musiał nawet kończyć pytania.
    - niecałe osiem minut, a helikopterem uda się w dwadzieścia.- kierowca manewrował samochodem jak szalony, ale panował nad bestią niezaprzeczalnie.
    Lucas w głowie kalkulował i wiedział, że to i tak za długo. Uderzył pięścią w tapicerkę z bezsilności po czym swoją uwagę na moment skupił na blondynce.
    - Nie chcę wiedzieć, czy ta broń jest legalna , prawda? - jego spojrzenie było zimne i tym razem nie można bylo dostrzec żądnych ogników poza tymi określającymi wściekłość. Nie na nią, ale na to, że dopiero teraz poinformowali go o zwolnieniu głównego podejrzanego w sprawie, którą prowadził. Nie mógł pozwolić na to, by on znów mu uciekł na kilka metrów przed finiszem.
    - Elaine obiecaj mi proszę, że zostaniesz w samochodzie. - nie mógł martwić się jednocześnie o świadka, jego rodzinę i blondynkę, ponieważ był sam jeden o ile Jenkins nie dotarł już na miejsce.
    Po określonym przez Sebastiana czasie cała trójka mogła przesiąść się do helikoptera.
    - Dasz radę? - zapytał przytrzymując kobietę. Nie miał czasu na przejmowanie się, a mimo własnie to robił. Stawiał ją pierwszą chociaż ledwo ją znał. Tym razem helikopter poruszał się w zawrotnym tempie, ponieważ nie było czasu na malowniczy lot. Świtał uśpionego pozornie miasta zapłonęły pod nimi szybciej niż mogli się spodziewać. Black ramieniem otulił pannę Eagle, by chociaż odrobinę zmniejszyć dyskomfort, który najwyraźniej przeżywała.
    Na miejscu czekał już na nich kolejny samochód, a każdy wiedział co ma robić. Lucas wsiadł z kobieta na tył, a Sebastian przejął kierownicę.
    - Dwie przecznice i w lewo - poinstruował go Black chociaż był pewne, ze i te informacje były dla nie zbędne. Gdy dotarli na miejsce - przed kamienice w nie najlepszym stanie, mogłoby się wydawać, że noc przebiega tutaj najspokojniej na świecie. Przed budynkiem już stało znajome auto, więc Black nieco odetchnął z ulgą jednak do momentu, gdy usłyszał płacz dziecka i krzyki.


    Lucas w akcji part one

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Zostań! - warknął na towarzyszkę chociaż nie miał tego w zamiarze, a sam pognał po schodach czym prędzej do góry. Nie przyjął pistoletu od blondynki, ponieważ zdecydowanie lepiej radził sobie z ostrzami. Po drodze wyciągnął broń ze skórzanej oprawy i powoli wszedł do odpowiedniego mieszkania. Drzwi oczywiście były już otwarte. Bałagan z przedpokoju oznaczał, iż ktoś tu dostał się z wyraźnym użyciem siły.Black uważnie rozglądał się na boki, a gdy znów usłyszał płacz dziecka i błagania kobiety, by zostawiono ich w spokoju wiedział, że musi kierować się do kuchni. Na jego szczęście oprawca stał do niego tyłem. Był w tych samych ciucha, które miał na sobie w dniu aresztowania, więc nie było wątpliwości kto stoi za napadem na świadka. Szatyn kątem oka dostrzegł lezącą sylwetkę na ziemi, jednak starał sie o niej teraz nie myśleć. Najpewniej była tylko nieprzytomna. Gdy kobieta tuląca swoje dziecko zauważyła kto pojawił się w mieszkaniu chciała coś powiedzieć, lecz zakazał jej tego ruchem głowy, a wszystko co nastąpiło po tym działo się w zawrotnym tempie. Lucas uderzył mężczyznę rękojeścią noża od tyłu kilka razy, by pozbawić go przytomności. Nie zmierzał go zabijać, chociaż wewnątrz bardzo tego pragnął. Bardziej niż ktokolwiek inny, gdy oprawca padał na ziemie on szybko schował nóż za pasek, by nie straszyć dziecka i kobiety jeszcze bardziej.
      -Nic Wam nie jest? - zapytał uważnie im się przyglądając.
      -Nie, ale pana kolega..- i wtedy przypomniał sobie i majaczącej sylwetce na podłodze. To był Jenkins. Dopadał do niego, okazało się że oddychał, jednak z jego uda dość szybko wypływała krew. Natychmiast odciął rękaw swojej koszuli i zrobił opaskę uciskową.
      -Proszę zadzwonić po pogotowie i policję- mimo, ze Jenkins do takowej należał był pewny, że sam nie zdążył nikogo powiadomić nim zjawił się na miejscu.
      - Chole.ra Jenkins, słysz mnie? - starał się go jakoś ocucić.

      Lucas w akcji part two

      Usuń
  130. [zaczynam nowy, świeżutki wateczek, bo tamten zgnił w przedbiegach przez moje urlopy :( ale obiecuję, że ten będzie już bardziej dynamiczny ;) proponuję uznać, że poprzednim razem, Charlie się podłamała i zwierzyła z swoich rozterek i problemów z mężem, ucieczką z LA, więc teraz El jest wtajemniczona, ok? ;D ]

    Jesień powinna sprzyjać spędzaniu czasu z ukochaną osobą, w zaciszu domowym i ogrzewaniu dłoni o kubek gorącego napoju. Taką jesień wymarzyła sobie w tym roku Charlie. Była już po pierwszej rozprawie rozwodowej, jej prawnik zapewniał, że druga to już kwestia formalności i sąd musiał się postarać, aby całość wyglądała wiarygodnie i przestudiowana pieczołowicie, skoro po drugiej stronie siedział prokurator i to dość znany. Nie mogli od tak wszystkiego rozwiązać na raz, bo to mogłoby się odbić nieprzyjemnym echem niedbalstwa. I to ją uspokoiło.
    Później jednak nastąpił wypadek. Gdy Paul Morisson wracał do LA, tuż przed zjazdem na autostradę, wjechał w niego inny samochód, większy i siejący spore spustoszenie. Paul został niemal zmiażdżony za kierownicą, choć nowe auto i świetne aspekty bezpieczeństwa, jak solidna konstrukcja, mocne poduszki uratowały mu życie. I Andy. Tak, jej cudowny Andy, po dziesięciogodzinnym dyżurze jeżdżenia karetką, operował kolejne kilka jej jeszcze obecnego męża, mimo iż sam nienawidził faceta po tym, jakie dowody ujrzał w sądzie. Sam wszedł na salę i chwycił za skalpel, mimo iż od czterech lat w ogóle tego nie robił i... cóż, było to chyba przełamanie pewnego rodzaju traumy. Tyle że to wszystko tym bardziej skomplikowało, a ona czuła, że zaczyna się dusić. Gdy więc ostatni weekend wyjechali z miasta do rezerwatu i spędzili cudowne chwili w wynajetym domku, wróciła niemal promieniejąc.
    Wtedy wszystko runęło. A ona była już pewna, że straciła wszystko. Bezpowrotnie.
    -Elaine... - zaczęła na powitanie z cichym łkaniem, próbując walczyć z rostrzęsieniem. - Nalej mi czegoś. Mocnego - wpadła do baru przed samym zamknięciem, zrzuciła płaszcz i plecak na siedzenie wolne obok i usiadła przy barze. Nie wyglądała jakby szukała przyjaciółki, tylko barmanki, która pozwoli jej zapomnieć o własnym życiu.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  131. Spojrzał na El zimnym wzrokiem. Nie miało jej tutaj w ogóle być, a co gdyby nie poradził sobie z napastnikiem. Wystarczająco już zarzucał sobie stan Jenkinsa. Dał kobiecie zrobić opaskę uciskową, gdyż jego koszula na pewno radziła sobie słabiej niż pasek. Ugryzł się w język, gdy już na jakiego usta cisnęła się sarkastyczna uwaga, ze wie co robi. Z ulgą przyjął fakt, że z mężczyzna zostali sami w kuchni.
    -Jenkins jeszcze chwila- miał rację, bo po kilku minutach do mieszkania wpadła policja, a później ratownicy medyczni.
    - Głęboki cios w udo, a tamten został tylko ogłuszony. - gdy to oznajmił lekarze natychmiast zabrali jego znajomego do karetki. Podali tylko Blackowi adres szpitala, jednak ten musiał jeszcze złożyć zeznania wraz z kobieta, która znajdowała się w salonie.
    - Napastnik został dzisiaj zwolniony z aresztu za kaucją. Nie wiem jak mogliście do tego dopuścić. - spojrzał na znajomych sobie funkcjonariuszy, a Ci tylko odwracali wzrok.
    -Wyraźnie w dokumentach było zaznaczone, by niezwłocznie powiadomić mnie o najmniejszej próbie zwolnienia go z aresztu. W każdym razie zadzwoniłem do Jenkinsa, ten zjawił się na miejscu pierwszy i najwidoczniej został zaskoczony przez zbiega. - lodowaty ton wcale nie poprawiał stanu świadka i kobiety, jednak nie miał teraz siły, by tym zaprzątać sobie głowę.
    Po dziesięciu minutach funkcjonariusze opuścili mieszkanie, a Black zabrał ze sobą kobietę i dziecko. Był pewien, że nie czułyby się dzisiaj bezpiecznie w swoim mieszkaniu, a jego apartament pomieści dodatkowe dwie osoby przez noc, czy dwie. Sebastian pojawił się w którymś momencie niczym cień i bez słowa pomógł Lucasowi ze wszystkim. Gdy ofiary siedziały już w samochodzie mężczyzna złapał kobietę za ramiona i lekko nią potrząsnął.
    - Co ja mówiłem?! - po czym ją przytulił niemalże boleśnie mocno.Nie rozpoznawał tego uczucia, lecz wiedział, ze nie wytrzymałby, gdyby i blondynce coś się dzisiejszego wieczora stało.
    -Odwieziemy Cie do domu -powiedział i otworzył jej drzwi samochodu. Znów był tym zimnym, niedostępnym panem prawnikiem, którego znał cały Nowy Jork.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  132. -Zdajesz sobie sprawę, że niesubordynacja w wielu przypadkach jest karana? - odpowiedział chociaż na moment się rozluźniajac. Był to dosłownie ułamek sekundy, gdyż kobieta nagle oznajmiła mu, iż sama zamierza wrócić do domu. Lucas nie chciał się bawić w żadne przepychanki, poza tym musiał jeszcze jechać do szpitala, by dowiedzieć się w jakim stanie jest Jenkins. Pokrecil głową z dezaprobabta, podszedł do blondynki i pocałował ją w czoło.
    - Nie mów, że Ci się nie podobało. Bezpiecznej podróży - dodał i wsiadł do samochodu. Cała reszta toczyła się dość szybko. Sebastian wraz z kobietą i dzieckiem został w jego mieszkaniu, a sam Black pognal do szpitala. Okazało się że jego znajomy policja to ma kur.ewsko silny organizmy i wylize się z tego szybciej niż można by się było spodziewać. Oczywiście Lucas był mu winien nie mała przysługę i zdawał sobie z tego sprawę.
    Cały tydzień minął na przepychankach w sądzie, a także na komendzie odnośnie zwolnienia głównego podejrzanego o morderstwo. Koniec końców udało się wyznaczyć szybszy termin ostatecznej rozprawy, a świadków została przyznana ochrona i nowe lokum. Mężczyzna przez tą sprawę mało spał, dużo pracował i jeszcze więcej trenował by pobudzić organizm. Nie miał czasu na wyjście do baru, by spotkać blond osobliwość, lecz udało mu się do ów osobliwości znaleźć numer i wysłać jednego SMSa o treści: Z wielką chęcią wrócił bym do domku na plaży. Do tej pory mam przed oczami Ciebie w mojej koszulce. Snij o mnie ;).
    Po czym sam padł na wielkie łóżko w swojej sypialni w celu naładowania baterii, które już od dawna działały na rezerwie.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  133. Wiadomość od blondynki odczytał dopiero o świcie, a wywołała ona cień uśmiechu na jego twarzy. Wcale nie odebrał tego jak zakończenia relacji lub próby zniechęcenia go, lecz bardziej jak wyzwanie. Po porannym treningu wysłała Sebastiana z prezentem do baru panny Eagle. Był to pięknie zapakowany, jeszcze ciepły dzbanek z grzanym winem. Dołączona do niego była wiadomość: 'Prędzej niż myślisz. PS. Domowej roboty'
    Sam Lucas był zajęty od rana do późnego wieczora, ponieważ to dzisiaj odbywała się rozprawa w sprawie morderstwa, które chciał jak najszybciej doprowadzić do końca, a winnego wsadzić na stałe za kratki. Ubrany z szary garnitur i czarną koszulę reprezentował się nienagannie, a zimne spojrzenie trzymało medialne hieny na dystans zanim wszedł do sądu. W budynku czekał już na niego świadek, a także Jenkins, który wypisał się na własne żądanie, by móc zeznawać przeciwko podejrzanemu. Po około dwóch godzinach Black wyszedł głównymi drzwiami, by skupić na sobie uwagę reporterów, a pozwolić kobiecie i Jenkinsowi w spokoju opuścić salę sądową.
    - Jaki wyrok? Czy to prawda, że sprawca chciał zabić świadka? Czy to pan ich uratował? Dlaczego jest Pan pewny, iż ta osoba jest winna dokonanego czynu?- te i wiele innych pytań padło równocześnie i mimo, iż Lucas bardzo rzadko odpowiadał prasie tym razem postanowił zrobić wyjątek, ponieważ sprawa wplatała mu się nieco w życie prywatne.
    - Proszę wszystkich o cisze, ponieważ nie lubię się powtarzać. - poczekał kilka sekund po czym równym, pewnym tonem zaczął swoją przemowę.
    - Naoczny świadek to tylko część dowodów, które przedstawiłem w sądzie. Reszty niestety nie mogę państwu zdradzić do momentu uprawomocnienia wyroku. Tak to prawda, że interweniowałem, gdy świadek był w niebezpieczeństwie, ale udział w akcji brała również Nowojorska Policja bez której na pewno nie obyłoby się bez rannych - mężczyzna wiedział kiedy trzeba połechtać czyjeś ego, by w przyszłości móc korzystać z profitów. Powiedział 'Nowojorska Policja', a miał na myśli jedynie Jenkinsa. To on ryzykował życie idąc samemu na akcję i to dzięki niemu kobieta nadal żyła.
    - Wyrok zostanie ogłoszony w momencie uprawomocnienie, ale mogę zdradzić i jest on sprawiedliwy. Dziękuje za uwagę. - i ruszył po schodach w dół. Nałożył na noc przeciwsłoneczne okulary, by błyskające zewsząd flesze nie drażniły jego oczu.
    Późnym wieczorem opuścił mury kancelarii, a następnie swoje kroki skierował do baru, w którym był raptem dwa razy, ale miał nadzieje spotkać tam kogoś kto wiedział jak się dobrze bawić. Podszedł do baru i nie patrząc kto za nim stoi poprosił whiskey z lodem, a następnie rozpiął guzik marynarki, by usiąść wygodnie na stołku barowym.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  134. [Spokojnie. Mnie z kolei dziś właśnie postanowiło coś zacząć rozkładać, a i sam fakt poniedziałku niezbyt pomaga w tworzeniu czegokolwiek, więc za ewentualną kiepską jakoś przepraszam.]

    - Miło mi panią poznać, ale chyba na początek powinienem panią przeprosić na to małe spóźnienie. - odparłem, odwzajemniając uścisk dłoni. - Musiałem odwieźć jeszcze psa do weterynarza, co zajęło mi trochę więcej czasu niż przewidywałem. - tłumaczyłem jeszcze podczas, gdy ona ruszyła już żwawym krokiem w stronę, jak zapowiedziała, zaplecza. Cym prędzej odgarnąłem zwisające mi aż na oczy kosmyki włosów, które najwidoczniej podczas tej nieszczęsnej szarpaniny musiały znów wymknąć się spod przytrzymującej je niedbale gumki i jak zwykle w takich sytuacjach zacząć żyć własnym życiem. Cóż...pozostawało mi tylko nadrobić cały ten chaos jak najkulturalniejszym zachowaniem i elokwentną rozmową, które to umiejętności wpajał mi za swego życia ojciec. Zresztą nie była to moja pierwsza prezentacja tego typu, więc wiedziałem mniej więcej jakich pytań powinienem się spodziewać i w jaki sposób na nie odpowiadać, aby przekonać siedzącą przede mną blondynkę, że nadaję się do tej pracy.
    - Cóż, jak do tej pory moje obowiązki w większości lokali gastronomicznych polegały głównie na jak najszybszym dostarczaniu posiłków na stoliki klientów i dbaniu o ich jak najlepsze samopoczucie. - oświadczyłem, wpatrując się w obraz na ścianie za nią, starając się, aby nie dać mu się za bardzo wciągnąć, przez co przestałbym z pewnością kontrolować wypowiadane słowa, na czym z całą pewnością mi teraz nie zależało. - Czasami pomagałem również w przygotowywaniu imprez okolicznościowych, czy nawet sam na nich występowałem jako kitarzysta. Ale to ostatnie tylko wtedy, gdy jakiś zamówiony wokalista lub zespół nie dotarł na miejsce... - rozmarzyłem się ledwie dostrzegalnie. - Oczywiście jestem w stanie przyjąć na swoje barki także nowe obowiązki, jeśli tylko uda mi się je pogodzić z nauką. - zakończyłem, po czym wyjrzałem przez małe okienko, oczekując na jej decyzję.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  135. Mężczyzna widząc co dostał w miejsce ulubionego trunku uśmiechnął się lekko pod nosem. To nie mógł być przypadek. Rozejrzał się po lokalu, jednak nie dostrzegł nigdzie charakterystyczne blond włosa. Powąchał wino, ale zdecydowanie nie był fanem ego typu trunków, więc niewiele myśląc skinął ponownie na bramana, by ten wyjaśnił mu zaistniała sytuację.
    - Czy to wygląda panu na whiskey z lodem? Jak dla mnie to grzane wino domowej receptury - powiedział przesuwajać naczynko w stronę nieco zmieszanego pracownika.
    - Mógłbym rozmawiać z szefową? - jego poważny ton głosu i grożna mina mogły wdywać sie postronnemu odbiorcy ciszą przed burzą. W końcu kto zrobiły wielką aferę o pomylone zamówienie?
    Lucas kątem oka lustrował pomieszczenie, jedna czekał na ruch barmana.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  136. [Ja na wątek zawsze mam chęci i w sumie po urwanym watku Scottem czuję się zobowiązana! Nie wiem czy coś takiego by Ci odpowiadało, ale może El mogłaby mieszkać w pobliżu Marlen? To o niej wlasnie mogła mówić babcia mając na myśli tę miłą dziewczynę z sąsiedztwa :D]

    Damien

    OdpowiedzUsuń
  137. [Możemy w sumie zrobić tak, że Marlene jakoś wciągnie El do mieszkania pod jakimś pretrkstem, że nie może sobie z czymś poradzić , a w międzyczasie do mieszkania wróci Damien i nie wiem co dalej - zobaczymy jak to się potoczy. Druga opcja jest taka, że to sam Damien dla świętego spokoju przy Marlene zaproponuje El jakies spotkanie, w którego trakcie dostanie wiadomosc i bedzie musiał zniknać, bo James będzie miał ręce pełne roboty i nie będzie go przez dwa/trzy dni a Marlene będzie grozić Elaine, że ma jej wnuka oddać :D]

    Damien

    OdpowiedzUsuń
  138. Gdy dołączyła do niego blondynka w jego oczach znów pojawił się charakterystyczny błysk, jednak nic poza tym nie zdradzało tego, iż w pewien sposób ucieszył się na jej widok. Może właśnie to chciał dzisiaj zrozumieć? Dlaczego po wygranej sprawie wolał przyjść tutaj,a nie jak zwykł do klubu wypocić emocje na parkiecie?
    - Dobry wieczór Elaine - jej imię wymówił w taki sposób, jakby była jego uzależnieniem. Z pewną nutką zachwytu. Ukradł jedną z frytkę, ponieważ ich zapach przypomniał mu o istotnej rzeczy jakiej zapomniał - posiłek.
    - Klasyki i to co niezastąpione jest najlepsze na moje świętowanie - powiedział znów wbijając w nią spojrzenie swych roziskrzonych oczu. Wyczuł dystans i nie zamierzał go póki co naruszać.
    - Ale chyba tobie już grzaniec nie smakuje skoro rozdajesz go byle komu na prawo i lewo, hm?- uniósł jedną brew do góry zaczepnie, a następnie ukradł kolejną frytkę.
    - Nie podziękowałem Ci za tamten wieczór i za wyjazd, więc dziękuję - na początku rozważał kupno ogromnego bukietu lub jakiejś błyskotki, lecz znając pannę Eagle to nie zadziałałby na jego korzyść.
    - Mam nadzięje, że Sebastian dostarczył wszystko co zostawiłaś w domku? - w końcu opuszczali jego tajemną kryjówkę w pośpiechu, więc zlecił kierowcy sprawdzenie, czy aby nic nie zostało na miejscu. Na początku również chciał ten fakt wykorzystać, lecz przez zawirowania służbowe nie miał do tego głowy.
    Chciał coś jeszcze dodać, ale do lokalu wszedł Jenkins i jego przyjaciółka, cóż z nimi tez postanowił się umówić i świętować.
    - Cześć poznajcie to jest Elaine, a to jest nasz bohater Tom Jenkins, a wy się już poznałyście Mia, Elaine, Elaine, Mia. - przyjaciółka Lucasa nadal była sceptycznie nastawiona do kobiety stojącej przed nią, ale wynikało to z jej wrodzonej ostrożności względem nieznajomych.
    - Chodźmy usiąść - na ich szczęście bez problemu znaleźli wolny stolik. - El dołączysz do nas? -zapytał tym razem nawiązując jakiś kontakt cielesny, a mianowicie owinął sobie rękę o jej talię, by w pewien sposób ją do siebie przytulić.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  139. [I to jest w sumie wspaniała podpowiedź z Twojej strony. El może być tą, która z czasem będzie w stanie połaczyć fakty, gdy James już osiągnie swoj cel :D to pytanie od czego zaczynamy sam wątek? :)]

    Damien

    OdpowiedzUsuń
  140. Chęci mamy, ale czasu mniej... Będziemy musiały poczekać odrobinę, bo jestem na etapie dogadywania wątków i chyba mam już wyczerpany limit; jeśli tylko coś się zwolni/nie dogadam się/będę miała więcej czasu - uderzymy tutaj! Proszę dla nas trzymać cieplutkie miejsce, jeśli można :>

    Lenny Gilbert

    OdpowiedzUsuń
  141. Bardzo dziękuję! Ja to jednak nie umiem przyjmować komplementów, bo strasznie mnie peszą i nie wiem, co odpowiedzieć, ale i tak... Dziękuję :) O ile mnie wzrok nie myli, to komentarze pod pierwszą kartą Elaine pochodzą z 2013 roku i to jest dopiero coś, za co można podziwiać drugiego autora. Szacun za ten kawał historii :D

    Elliot

    OdpowiedzUsuń
  142. (Posiadanie takiej sąsiadki to sama przyjemność! Jakaż ona jest piękna, Miyo z pewnością zazdrościłaby jej urody. <3 Oczywiście byłaby to taka pozytywna zazdrość.
    Tylko Miyo mieszka w dość, hm, kiepskiej okolicy i po śmierci ojczyma razem z matką, mają dość kiepską sytuację finansową, a skoro Elaine jest właścicielką baru, to zapewne lepiej sobie radzi i może pozwolić na lepsze mieszkanie?)

    Miyo

    OdpowiedzUsuń
  143. Marlene był dla niego kimś wyjątkowym i chociaż posiadała wyjątkową umiejętność działania mu szczególnie na nerwy, potrafił to przełknąć i skupiać się na pozostałych aspektach ich wspólnego, od dwóch lat życia. Często co prawda wychodził z mieszkania trzaskając drzwiami, gdy niewinna rozmowa zamieniała się w ostrą wymianę zdań. Damien nauczył się przy nie odpuszczać, a przynajmniej nadal był w trakcie nauki i starał się. Cholernie mocno się starał. Nie zawsze jednak wszystko wychodziło zgodnie z jego założeniami i pomysłami. Wracając do ich mieszkania tego popołudnia nie spodziewał się zastania w nim kogoś więcej niż Marlene. Jego zdziwienie było więc wyraźnie widoczne, gdy wchodząc do pokoju zobaczył starszą kobietę i młodą sąsiadkę siedzące razem na kanapie i popijające prawdopodobnie herbatę.
    — Cześć, Marlene, nie mówiłaś, że będziemy mieli gościa. — Uśmiechnął się, chociaż głównie zastanawiał się nad tym czy kobieta mogła zaobserwować w mieszkaniu coś niepokojącego, chociaż sam Damien starał się zawsze wszystko starannie ukrywać i sprzątać, choćby dlatego aby Marlene nie zrobiła sobie krzywdy. Uwielbiał tą kobietę i miałby sobie za złe, gdyby jego obecność w mieszkaniu doprowadziła do jakiejś tragedii. Poza tym, broń trzymał w pancernej szafie, którą wstawił do swojej sypialni. Tam nie zaglądała Marlene a i do jej wnętrza by się od tak nie dostała. No i sąsiadka również zaglądać tam nie powinna.
    — Mogę coś dla was zrobić, drogie panie? — Starał się brzmieć uprzejmie, chociaż wizyta kobiety wcale nie była mu na rankę.

    Damien, którego autorka przeprasza za zwłokę

    OdpowiedzUsuń
  144. Za pewnego rodzaju sukces uznał fakt, iż blondynka nie odsunęła się od niego, a wręcz przeciwnie przylgnęła na tyle, na ile pozwalała sytuacja. Jego humor dzisiejszego wieczoru nie mógł być po prostu lepszy. Natura Blacka dopuszczała do siebie jedynie myśl o wygranej, remis, czy porażka nie mieściły się w żadnych kryteriach.
    - Nie ma o czym mówić. Taka praca i znajomości - Jenkins szturchnął Lucasa lekko, ponieważ obolała dłoń nadal dawała o sobie znać. Upadając chciał się ochronić, ale tylko sobie zaszkodził.
    - Mówiłem Ci żebyś nie jechał sam, ale skoro zawsze wiesz lepiej to - tutaj prawnik wzruszył ramionami, chociaż tamtego wieczoru szczerze obawiał się o życie znajomego.
    Jego iskierki w oczach nieco przygasły, gdy El nie skorzystała z jego zaproszenia, jednak były to ułamki sekund, gdyż nic nie mogło mu dziś popsuć wyśmienitego samopoczucia.
    - Chodź usiąść, bo później parkiet musi być nasz - rzekła Mia sprawnie ciągnąc za sobą szatyna i uśmiechając się kokieteryjne lecz pewnie zarazem. Mężczyzna tylko zerknął przez ramię na właścicielkę lokalu, a kącik ust mu zadrgał w coś na kształt przepraszającego uśmiechu. Następie rozsiadł się wygodnie przy stoliku z widokiem na bak, a po jego prawej wśliznęła się przyjaciółka. Podejrzanie nie utrzymywała miedzy nimi prawie żadnego dystansu, lecz Luc początkowo nie zwróciła na to uwagi, gdyż czuł się w jej towarzystwie swobodnie, co przy na przykład Blaisie. Zamówili whiskey, malibu i piwo, by wznieść toast za wygrana sprawę i ten wieczór. Gdy tylko to było możliwe Mia nawiązywała kontaktu z prawnikiem, a ten odpowiadał nie wyczuwając tu żadnego ukrytego podtekstu. Śmiali się, rozprawili na temat minionego tygodnia, a także o planach na kolejne. Z czasem coraz więcej procentów szumiało w głowie szatyna. Zmęczony organizm był łatwy do upicia i chociaż z zewnątrz nic się nie zmieniło to ciało stało się o wiele bardziej rozluźnione niż na co dzień. Nie wiedzieć kiedy dał się wyciągać Mii zza stolika, by zatańczyć mimo cichej muzyki i nie wstąpienia na parkiet.
    - Czyżbym miał swój prywatny show? -zarechotał Jenkins opróżniając kolejny kufel z piwem. Z uśmiechem patrzył jak para wyczynia cuda. Chociaż nie byli w pełni swych możliwości przez alkohol to i tak szło im całkiem przyzwoicie. Wielki Black uśmiechał się co porażało swoją szczerością i niecodziennością.
    -Grande finale - rzucił tajemniczo i uniósł Mię do góry, lecz zachwiał się i oboje upadli na ziemię. Kobiecie nic się nie stało, bo zdążyła oprzeć się na rękach, ale Lucas nie miał tyle szczęścia. Bliskie oraz gwałtowne spotkanie czaszki z podłożem nie było przyjemne.
    - Luci... Nic ci nie jest -zerwali się boje jego znajomi, gdy ten nadal iał zamknięte oczy i w duchu wyklinał wszystkich świętych oraz potępionych. Huczało mu w głowie, a teraz na dodatek bolała jak diabli.

    Lucas fajtłapa <3

    OdpowiedzUsuń
  145. Słysząc głos kobiety, która bez pytania warg Ela do jego życia z butami i nie umiał jej za nic w świecie od siebie odseparowac, bo nie chciał. Przyciągała go do siebie, a wszystko było mniej ważne, gdy znajdowała się obok.
    Lucas nienawidził, gdy ktoś go pouczal, a już na pewno, gdy wytykał mu błędy, których sam był świadom. Dlaczego więc uśmiechnął się widząc nad sobą blond włosa wkurzona piękność? Z błogością przyjął lód, a gdy usiadł przy pomocy przyjaciół chwycił pannę Eagle za rękę. Do tej pory nie powiedział nic i niekoniecznie było to spowodowane upadkiem. Był w czystym szoku, iż ona tak zareagowała. Po kilku chwilach szok przerodził się w konstrenację, a następnie radość.
    - Czy zawsze musisz rządzić? - uniósł jeden kącik ust do góry ni to w grynasie bólu, ni uśmiechu. Nadal nie puszczał jej dłoni, co oczywiście nie przypadło do gustu jego przyjaciółce, lecz nie próbowała zerwać ich kontaktu, gdyż byłoby to nazbyt oczywiste.
    - Czy zawsze musisz się na mnie wściekać? Później uciekasz i myślisz, że będę cię gonił.. - zagryzajac nieco zęby podniósł się tak, by móc być na równi z kobietą. Zignorował fakt gapiów i wirujacego świata, a skupił się na tym by przytulić kobietę. Musiało śmierdziec od niego alkoholem, jednak obecny stan pozwalał mu nie zwracać na to uwagi.
    - będę Cię gonił dopóty, dopóki przestaniesz już uciekać - szepnął tak, by mogła usłyszeć, a nim odsunął się na siedzenie ucalowal czubek jej głowy. Był pijany. Był poobijany. Był szczery.
    - Nie musisz mi prawi wykładów - wadknęła Mia, a Lucas zaśmiał się już nic nie dodając. Miał nadzieję, że ból szybko minie, a El zrozumie, że to nie jest już tylko zabawa. Jenkins po chwili już nie krył rozbawienia ich spektakularnym upadkiem.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  146. [Po prostu wożę ze sobą na uczelnię laptop i odpisuję najczęściej podczas przerw lub siedząc w pociągu.]

    - Rozumiem. - odparłem krótko, natychmiastowo odrywając spojrzenie od krajobrazu na zewnątrz i skupiając je całkowicie na twarzy kobiety, mając nadzieję, że uda mi się z niej doczytać choć część ważnych dla mnie w tej chwili informacji, a dotyczących tego jak moja dotychczasowa wypowiedzieć wpłynęła na postrzeganie mnie w charakterze ewentualnego przyszłego pracownika. Widząc niepewną minę, która ją spowiła, zdecydowałem się sięgnąć po ostatnią możliwą broń, jaką z pewnością była słynna chyba na całym świecie hiszpańska kultura rodem ze sztuk pięknych. - Mogę jednak Panią zapewnić, seniorita, że już nie raz byłem zmuszony do szybkiego sprzątania po przyjęciu zorganizowanym dla ponad setki gości z okazji czyjegoś ślubu, czy urodzin, więc nie sądzę, aby tutejsze zobowiązania w tym zakresie mogły mnie zaskoczyć. Co do pomocy dla barmanów, to nie będę ukrywać, że już podczas pobytu w swoim rodzinnym kraju i podróżach po Francji zdążyłem się nauczyć wiele o przyrządzaniu i serwowaniu nawet najwykwintniejszych trunków, a i przyjmowanie zamówień za kontuarem nie jest w końcu aż takie najgorsze, bo przynajmniej daje mały odpoczynek dla nóg i oferuje rzadką możliwość oceniania klientów z bezpiecznej odległości. W końcu tylko szaleniec rzuca się w wir zdarzeń, nawet nie próbując uprzednio ocenić swoich szans na wyjście z całej sytuacji bez większego uszczerbku na zdrowiu... - tu uśmiechnąłem się nieznacznie, przypominając sobie te liczne momenty, gdy tylko towarzystwo jednej z sióstr ratowało mnie od długotrwałego pobytu w szpitalu. Dobrze chociaż, że prawie nigdy nie docierało to do uszu prasy, bo teraz miałbym się zapewne z czego tłumaczyć w trakcie rozmów kwalifikacyjnych. - Jeśli zaś o dni, w których byłbym w stanie się tu zjawiać chodzi, to obecnie możemy mówić właściwie o całym tygodniu. - stwierdziłem, dobierając uważnie słowa. - Niestety tylko w weekendy i święta mogę sobie pozwolić tu nawet pełnej doby. W pozostałe jestem wolny dopiero około szesnastej.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  147. [jeju wybacz ten bałagan wyżej... nie umiem się odnaleźć, mam bałagan w głowie heh ]

    Wypiłą pierwszą szklankę i skrzywiła się, nawet zakasłała mocno, gdy palący alkohol podrażnił jej gardło. Nie podjęła jednak rozmowy. Po drugiej pomruczała coś pod nosem, ale bardziej do siebie. Trzecia i czwarta poszły szybciej, bo ostra wódka już jej tak nie raziła i nie paliła. Ale dopiero gdy El wyszła zza baru i usiadła obok, obejmując Charlie ramieniem, ta zagryzła wargę, zdradzając się tym, jak mocno walczy aby nie wybuchnąć szlochem. I najdziwniejsze było to, że teraz bała się i była w rozsypce wcale nie przez Paula, który leżał i odzyskiwał formę w szpitalu. Nawet nie przez Andyego, bo on był najlepszym człowiekiem, jakiego spotkała w życiu. To wcale nie mężczyzna zburzył cały jej świat i był to koszmar, jakiego się nie spodziewała.
    - El... - jęknęła żałośnie i oparła się o ramię przyjaciółki. - Ostatnim razem ci wyjawiłam, że walczę o rozwód - przypomniała, choć trudno wyjaśnić komu bardziej było to przypomnienie potrzebne. - I miałam dodatkowy powód, by nie odpuścić, by odzyskać wolność, bo miałam Andyego. - Po wypowiedzeniu jego imienia, zacisneła palce na szklance z taką siłą, az kostki jej zbielały i sama sobie polała kolejną porcję alkoholu. - A teraz sama muszę odejść! - wyjaśniła, właściwie nic nie wyjaśniając i kolejna porcja trunku trafiła do jej gardła. Nabrała powietrza głośno i znów zagryzła wargi, próbując opanować cisnący się na świat płacz. - Wróciła Kate! On powinien z nią być, to miłość jego życia. Przecież ja jestem nikim, a ona jest taka piękna! - słowa uleciały z niej na jednym wydechu a później Charlie oparła dłonie o bar i pochyliła się do przodu, chowając twarz w własnym ramieniu, gdy oparła o nie czoło. Była żałosna. słaba i załamana. I gdyby była bardziej opamiętana, pewnie by przeprosiła El, że zrzuca jej się na głowę. Znów.
    Charlie

    - Pokaż - zarządał, choć był pewien, że pieczątki w paszporcie mogą być kolejną ściemą.
    Nie wiedział, jakich ludzi zda El, ale było pewne, że mogli być podobni do jego znajomych. Tyle że on ostatnio chwycił haczyk, dzięki któremu nie był pionkiem, nie był przez nikogo dłużej manipulowany i mógł śmiało stać na równi z tymi, którzy do tej pory pluli mu w twarz. Bo wiedział,że na przestrzeni lat bycia chłopcem na posyłki, został poznany, zapamietany, a choć nie doceniony, bo na tym mu nie zależało, mógł stawiać własne warunki i wyeliminować te durne spłacanie długów, które sam już dawno temu spłacił. Dlatego był zły na El, bo tak jak on przez bardzo długi czas, tak ona teraz wydawała się izolować od ludzi niby ich chroniąc. I sama biedna musiała się z wszystkim mierzyć. I nie odmawiał jej siły, ale po prostu... nie musiałą tego robić sama i już.
    - Ciekawe czy być odebrała - mruknął bez przekonania o cofnął sie o krok, aby nabrać powietrza i się zdystansować.
    On sam wpakował się w niezłe bagno i teraz pływał na jego powierzchni. Ale on mógł mieć szczęście. Był starszy i na pewno silniejszy, mógł więcej znieść i na prawdę bał się o El, a coś mu podpowiadało, że choć nie jest tak całkiem bezbronna, to cóż... drogo ją kosztuje jej włąsne bezpieczeństwo i tych, których zna.
    - Co się dzieje? - spytał ponownie, już spokojniej, nie przytłaczając jej.
    Davies

    OdpowiedzUsuń
  148. Lucas obudził się w swojej sypialni z potwornym bólem głowy. Chciał odwrócić się na bok, jednak czując ręka mu to uniemożliwiała. Niechętnie uniósł powieki, by zobaczyć postać Jenkinsa. Spodziewał by się każdego nawet świętej, ale nie tego mężczyzny. Słysząc głośne pochrapywanie zaryzykować szybkie opuszczenie pomieszczenia. Pomogły mu przy tym okoliczne ściany, gdyż świat wirował niemiłosiernie. W kuchni dopadł wody i jakiś proszków na kaca. Po kilku łykach zaczął nieco bardziej kontaktować z rzeczywistością, mimo iż ból wcale nie zelżał. Spojrzał na wymięte ubranie, które fanów zapomniało zapach płynu do prania, a przesiąknęło alhokolem, tytoniem i potem. Gdy świat przestał być kolorową plamą sięgnął po komórkę, która leżała na stoliku w salonie. Przeglądając wiadomości i zdjęcia nieco rozjaśniła mu się poprzednia noc. Z zazeznowania schował twarz w dłonie i trwał tak dopóki jego komórka nie zadzwoniła.
    - Nie będzie mnie dzisiaj w pracy - rzucił rozlaczajac się natychmiast. Nie miał siły na uzeranie się z własnym ojcem, tym bardziej, że miał ważniejsze zmartwienia na głowie niż rodzinny lunch w towarzystwie innych wysoko postawionych adwokatów.
    Kilka godzin później odświeżony i w o wiele lepszym stanie przemierzał ulice Nowego Jorku. Musiał pomyśleć. Co mu do cho. Lery wczoraj odbiło? Tom potwierdził że mówił coś niemal na ucho właścicielce lokalu, a Lucas obawiał się, iż wiedział co to było.
    -Ku.rwa- zaklął pod nosem z tym swoim brytyjskim akcentem. Najgorsze w tej sytuacji było to, iż nie miał nikogo z kim mógłby sprawę obgadać. Blaise był również przyjacielem El, a Mia najwidoczniej postanowiła się do niego nie odzywać po tym tragicznym świętowaniu. Nim cokolwiek postanowił zegar wskazywał godzinę piętnastą. Ubrany z szary płaszcz, brązowe spodnie i marynarkę tego samego koloru wkroczył do baru, który był sceną, tłem wydarzeń minionego wieczoru. Wzrok miał zimny, a twarz nie wyrażała nic poza powagą. Podszedł do baru i bez większych ogródek poprosił o szefową. Chciał w końcu zakończyć zabawę w kotka i myszkę. W końcu nigdy nikogo się nie obwiał, to jego ludzie mijali szerokim łukiem. Zaciśnięta szczęka dodawała mu drapiezności.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  149. Nie zmienił postawy nawet, gdy w zasięgu wzroku pojawiła się blondynka. Czyżby to co czuł minęło? Czyżby to, iż postanowił postaci sprawę na ostrzu noża dodało mu pewności? Nic nie powiedział, jedynie skinął głową,ponieważ obawiał się, że jego głos będzie zbyt lodowaty. Zmienił zdanie słysząc jej sposób na powitanie.
    - Nie radziłbym insynuowania, iż jestem alkoholikiem. Jak widać nie potrzebuję żadnej pomocy, której i tak byś nie udzieliła. - iskry się pojawiły w jego oczach, lecz nie były to te same rozpalające ciała, a te ustawiające je do pionu.
    Miał sporo czasu do przemyślenia tej relacji i tego jak się rozpoczęła. Cały czas coś nie dawało mu spoko i mimo, iż nie miał odpowiedzi na tacy zamierzał zaryzykować.
    - Panno Eagle nie wierzę w przypadki. One po prostu nie mają racji bytu. Tym bardziej intrygujące wydaje się nasze pierwsze spotkanie, nie sądzisz? - swidrowal ja na wylot kontynuując swój wywód.
    - Używanie metody kija i marchewki już mnie dawno znudziło. Raz się wijesz pode mną, a raz uciekasz na zaplecze. - wstal z krzesła i odszedł jeden krok dalej.
    - To co mówiłem wczoraj... Pamiętam. - odetchnął głębiej po czym uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu.
    - pamiętaj że każdy nawet najdłuższy maraton ma limit czasowy. Nadal uważam, że nie spotkałem drugiej takiej i uwierz mi, wiem co mówię - tutaj na moment jego rysy zelżały. Podszedł do niej bliżej. Nachylil usta nad jej uchem niemal je muskajac.
    - Wchodzisz w to albo żegnaj. Mam dość kija i malutkich marchewek. - odsunął się badawczo obserwując jej rysy twarzy.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  150. Mężczyzna z chłodnym spokojem wysłuchał kobiety po czym przywdzial maskę iroznizmu. Po Lucasie, którego dane jej było poznać w domku nad morze nie było śladu. Prawnik nie musiał wcsle tu przychodzić, ponieważ wiedział, że to się tak zakończy, lecz nie bał się ryzyka i wolał je podjąć niż gdybac.
    -Żadne miłosne wyznanie tu nie padło i żadnego nie oczekuję - ton rzeczowy, jak gdyby recytowal kolejny paragraf dla oskarżonego. Oczu nie odgrywał od blondynki, gdy ta się odsuneła on niczym magnes podążył za nią.
    - Dla mnie mogło znaczyć - pocałował ją w czubek głowy po czym odsunął się bardzo szybko.
    - Też baw się dobrze - i ruszył do wyjścia. Zamknął kolejny etap, ponieważ nie ważne jak bardzo by tego pragnął, nie mógł tej znajomości przyrownac do tymczasowych przygód. Wyciągnął telefon z kieszeni, ponieważ nie zamierzał wracać do domu pieszo. Oczekiwanie na Sebastiana niesamowicie się mu służyło przed lokalem i było zdecydowanie za cicho, gdyż myśli huczaly w jego nieco skacowanej głowie. Nie wiedział jeszcze czy żałował tej edycji, czy tej znajomości czy nie żałował niczego. Black był pewien, iż kolejne dni będą w stanie mu rozjaśnić cała sytuację i przyjrzec się jej z dystansu. Jednak czy jego nieomylnosc nie miała granic?

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  151. [William nie przepada za miejscami, gdzie jest tłoczno, rzadko można go zobaczyć w barze i w tego typu miejscach, jednak to nadal nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie poznali się w miejscu, w którym pracuje Elaine. Kto wie, może nawet ze dwa, trzy razy zostałaby z małą Caroline, nim jeszcze William nie znalazł sobie drugiej połówki? Teraz może niekoniecznie na szklaneczkę, ale z dobrą pizzą, ewentualnie siatką zakupów, aby coś ugotować wspólnie, odwiedzi Elaine świeżo po swoim powrocie do NYC po trzech mieś nieobecności. Z pewnością będą mieli o czym gadać :)]

    William S.

    OdpowiedzUsuń
  152. [Ale jednak nie jest taką klasyczną pięknością jak El! <3
    Ach, rozumiem, to nam wiele ułatwia. W sumie Miyo mieszka na Bronxie od niedawna i przeprowadziła się z Upper West Side, więc myślę, że sąsiedzi mogliby jej dawać nieźle w kość. I może Elaine stanęłaby w jej obronie?]

    Miyo

    OdpowiedzUsuń
  153. [Wybacz za zwłokę :)]

    Lucas po ostatnim spotkaniu z panna Eagle skupił się na pracy jak nigdy dotąd. Nic innego nie miało dla niego znaczenia - praca, wygrana, praca. Wieczorem wypijał o jedna szklankę whiskey za dużo, a Sebastian patrzył na stan mężczyzny z lekkim niepokojem. Dla każdego innego obserwatora w zachowaniu Blacka nie zmieniło się nic, a dla jego kierowcy zmieniło się wszystko. Coś co tamta blondynka potrafiła z niego wydobyć, na nowo przepadło w otchłani.
    Dwa dni po nieszczęśliwym zakończeniu pewnego rozdziału w swoim życiu Lucas zaczął słuchać ogólnych nowinek, czyli plotek z 'branży'. Los chciał, że akurat mówiono o podejrzanym zajściu na strzelnicy kilka dni temu. Z racji pociągu do wyzwań prawnik dołączył do rozmówców, lecz na krótko, gdyż padło mu bardzo dobrze znane nazwisko. Nie ważne jak bardzo wmawiał sobie w ciągu godziny, iż to go nie dotyczy. Po zakończonej rozprawie i tak siedział już w swoim samochodzie gnając do mieszkania kobiety. Z pewnych źródeł dowiedział się jak cała sprawa wygląda od strony prawnej i dostał nieoficjalna informacje o zwolnieniu kobiety do domu. Miał nadzieje, że ja tam zastanie równie mocno, co jej nie miał. W końcu jak niby miał wyjaśnić swoja obecność pod jej drzwiami z ręką rytmicznie wystukująca rytm o drewniane drzwi.
    Tym zamierzał martwic sie później, ponieważ jedne o czym myślał to stan kobiet i fakt, iż nie pozwoli jej wylądować za kratkami. Czemu? Bo mu nadal cho.lera zależało. Przeczesał nerwowo palcami swoje włosy. Co ona robiła na tej strzelnicy? Dlaczego mierzyła do kogoś? Dlaczego ktoś śmiał mierzyć do niej?! Zagryzł mocno zęby, by nie wyładować tych emocji w sposób niekontrolowany.

    Lucas, któremu jednak zależy ;)

    OdpowiedzUsuń
  154. [Hej, hej! Widziałam na czacie, że zapraszasz, no to przybyłam! Co prawda jeszcze bez konkretnego pomysłu, ale w zasadzie również nie mam też pewności, że skusisz się na wątek z nami, także daj znać, a coś na pewno wymyślę! C:]

    Flemeth Langley

    OdpowiedzUsuń
  155. [Razem z Williamem będziemy bardzo wdzięczni za zaczęcie :)]

    William S.

    OdpowiedzUsuń
  156. Lucas był nieco zaskoczony widząc w progu inną osobę niż się spodziewał, jednak rysy twarzy wydawały mu się znajome. Ocknął się w momencie, gdy został niemal marszu zaatakowany przez drobną kobietę.
    - W rzeczy samej. Jestem Lucas Black, jednak nie mam zamiaru oskarżać panny Eagle tylko jej pomóc - zdążył odpowiedzieć nim w korytarzu pojawił się blondynka do której przyszedł. Uważanie jej się przyjrzał i stan w jakim była nie umknął mu. Zacisnął ręce w pięści, ponieważ wiedział już, iż temu kto jej zaszkodził nie pozostawi żadnej taryfy ulgowej. Kobieta mogła go spławiać, nie wykazywać chęci kontynuowania relacji, jednak on nie mógł pozwolić, by cokolwiek jej się stało.
    - Lillianna możesz być spokojna. Włos Elaine z głowy nie spadnie. W końcu co byłby ze mnie za prawnik i obrońca, gdyby było inaczej - wysilił się na coś w kształt uśmiechu i liczy, że najmłodsza z towarzystwa lada moment ich opuści. Nie chciał, by póki co postronni ludzie, których nie znał wiedzieli o ich nieistniejącej już relacji.
    Black ruszył za modelką i usiadła na przeciwko niej na stoliku. Spojrzenie miał pełne przeczystych emocji , od złości po ulgę, iż jest w jednym kawałku.
    - Jak się czujesz? -zapytał w końcu po dłuższej chwili ciszy. Nie chciał jej robić przesłuchania, lecz na to pytanie musiał znać odpowiedź. Mężczyzna jeszcze wczoraj nie zdawał sobie sprawy jak wiele znaczy dla niego ta oto kobieta siedząc naprzeciw, a teraz nie mógł już niczemu zaprzeczyć. Była kimś ważnym, kimś komu nie powzlowi zrobić krzywdy i kimś kto przestawił jego wartość oraz świat do góry nogami. PRzecież mimo poczucia sprawiedliwości i chęci pomocy poszkodowany Lucasowi nie zależało na ludziach. Troszczył się o trzech, może czterech ludzi ze swojego otoczenia. Ona pojawiła się znikąd, lecz bardzo szybko ustawiła się na czele tego grona.

    Lucas, który doznał olśnienia

    OdpowiedzUsuń
  157. [No, cześć. :D

    Bardzo dobrze, że przyszłaś. Mam nawet pewien pomysł w głowie. Cóż, zanim Cooper rozpoczął działanie w gastronomi, to łapał się wszelkich dorywczych prac i myślę, że mógł też dorabiać jako barman, a jest to na tyle istotne, bo chcę, żeby pomógł Elaine!
    Elaine mogłaby emitować w barze mecz jakiejś lokalnej drużyny w jakiejś tam dyscyplinie i Cooper też by tam był, może część załogi pracowniczej nie mogłaby się pojawić i El miałaby nie mały problem, a bohaterski pan Hughes postanowiłby pomóc? :D

    Mam nadzieję, że nie przedstawiłam tego nazbyt chaotycznie. :D Daj znać, co myślisz. :D]

    Cooper

    OdpowiedzUsuń
  158. [Rozumiem. Sama podziwiam ludzi, którzy nawet w zapchanym do maksimum tramwaju (bo metra u nas nie ma) potrafią choćby stać z książką czy komórką w ręce, a co dopiero mówić o czymś większym.]

    Wysłuchawszy odpowiedzi blondynki, siedziałem przez dobrą minutę z lekko przekrzywioną głową i skupionym spojrzeniem, starając się sprawiać wrażenie człowieka starannie zastanawiającego się nad złożoną mu ofertą, ponieważ te kilka lat, w trakcie których przyglądałem się jak mój nieżyjący już ojciec przeprowadza rozmowy wstępne z kandydatami do pracy w prowadzonej przez niego kancelarii prawnej nauczyło mnie, że zbyt szybka reakcja w tego typu sytuacji nie jest zwykle zbyt dobrze przyjmowana. Dopiero potem odparłem:
    - Sądzę, że mogę spróbować, ... Elaine. Liczę na to, że uda mi się nie zawieść Twoich wymagań. - Trzeba przyznać, że jako rodowity Hiszpan wychowany dodatkowo w rodzinie szlacheckiej nie czułem się zbyt dobrze z tak bezpośrednim zwracaniem się do nowo poznanej kobiety, ale w końcu Ameryka to nie Europa, toteż musiałem się zacząć przyzwyczajać do różnych tutejszych zachowań.
    To powiedziawszy, pożegnałem się szybko i podążyłem do samochodu, by odebrać Rafaela od weterynarza.

    ***

    We wtorek zgodnie z umową stawiłem się po raz pierwszy w barze jako nowy pracownik, a otworzywszy drzwi w ostatnim momencie uchyliłem się, by nie staranować widzianej wcześniej rudowłosej dziewczyny dźwigającej tacę z kieliszkami wypełnionymi po same brzegi jakimś zielonym napojem.
    - Mógłbyś trochę uważać! - ofuknęła mnie i, nie dając mi nawet szans na jakiekolwiek przeprosiny, podążyła dalej.
    Ja zaś wiedziony instynktem zwróciłem się na tyły, żywiąc szczerą nadzieję, że znajdę tam kogoś, kto będzie mi w stanie powiedzieć, czym dokładnie na początek powinienem się zająć.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  159. [Myślę, że mogłoby tak być. Flemeth bardzo zapaliła się do prowadzenia tego sklepiku, no i chce pomóc babci, która ją przygarnęła. Co do samego wątku, może dziewczyny znałyby się już od jakiegoś czasu, Flem zwierzyłaby się Elaine, że siostra zgodziła się przyjechać do Nowego Jorku i poprosiłaby ją (w niemalże ekstazie, bo ona zawsze przeżywa milion razy bardziej) o pomoc w przygotowaniach?]

    Flemeth Langley

    OdpowiedzUsuń
  160. Widząc opatrunek, który mu bez skrępowania pokazała zacisnął mocniej żeby, a cała jego mimika stała się bardziej napięta. Nie powiedział ni, lecz w głowie już układał sobie sposoby na to, by sprawca całego zamieszania pozalował nie dnia ataku, lecz swych narodzin. Z tego nienawistnwgo zapętlenia wyrwał go głos blondynki.
    - A chciała byś żebym był zły do końca świata? - zapytał oddychając głęboko, dzięki czemu nieco się rozluźnił. Bardzo chętnie udawalby, że to go nie dotyczy, lecz oklamywanie samego siebie do niczego nie prowadziło.
    - Z tego co mi wiadomo jest jeszcze na obserwacji w szpitalu - odpowiedział, gdyż nie interesował się stanem mężczyzny, a jej. To dlatego przyjechał tu w pierwszej możliwej chwili.To słowa związane z stanem kobiety chłonął całym sobą, a nie kogos,kto dopuścił się tego czynu.
    Lucas przeczesał dłonią włosy, gdyż był bardziej niż zagubiony w tej całej sytuacji. Chciał o coś zapytać, ale ona go wyprzedziła. Otworzył szeroko oczy po czym przesiadł się na kanapę i delikatnie ja objął.
    -Co Ty za głupoty wygadujesz? Jak mógłbym myśleć, że chciałaś go zabić? - niesiony emocjami pocałował ją w czubek głowy, czy chciał dać zapewnienie, iż coś takiego nigdy nie przeszło mu nawet przez myśl.
    - Elaine nie pozwolę, byś była oskarżona, a ten kto Ci to zrobił gorzko tego pożałuje-niski ton głosy sprawiał, iż ciarki przechodziły po plecach. Oto przed panna Eagle pojawił się Pan Black, którego znali sprawcy i czasem równiez ofiary - bezgledny i żądny zemsty, czy też sprawiedliwości.
    -Opowiesz mi co się stało? Ale uprzedzam nie możesz mnie oklamac, bo inaczej Cię nie wybornie - odsunął ja lekko od siebie patrząc prosto w jej zmęczone oczy.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  161. Dzisiejszego wieczoru New York Islanders mieli zmierzyć się na lodzie w meczu towarzyskim z New York Rangers. Każda z drużyn miała sporo swoich fanów i chociaż sam Cooper za hokejem nie przepadał, postanowił ten wieczór spędzić w iście męski sposób. Początkowo sądził, że słusznym będzie zaopatrzyć się w parę butelek piwa i w końcu pozwolić sobie na to, żeby zamówić pizzę z pobliskiej pizzerii, którą codziennie mijał wracając z Tostmanii. Plan miał solidne fundamenty, Hughes początkowo też nie widział żadnych przeszkód ku temu, żeby go zrealizować. Aż do momentu, kiedy nie wszedł do mieszkania i nie usłyszał damskiego szczebiotu. Zrozumiał, że chórek złożony z kilku głosów należy do Callie i jej koleżanek, które usiłowały objąć przywództwo w swoim stadzie, aby w końcu wydać osąd, który aktor z serialu jest przystojniejszy.
    Westchnął i zrozumiał, że pragnnie pozostać niezauważonym przez młode kobiety, wobec czego bardzo szybko wycofał się z mieszkania, zabierając tylko plik banknotów z pokoju. Nie miał dzisiaj zamiaru nikogo karmić, a wiedział, że jeżeli tylko jedna z pięciu dziewczyn odnotuje jego obecność – nie będzie mógł im odmówić.
    Zmrok już parę godzin temu objąłby w naturalny sposób świat we władanie, ale Nowy Jork skutecznie walczył zarówno światłem, jak i dźwiękiem. Uliczne latarnie oświetlały chodniki i jezdnie, a kolorowe neony odbijały się w szybach mieszkań, których lokatorzy już dawno przywykli do natury Wielkiego Jabłka. Cooper, nadal tęskniący za wielobarwnym i na swój sposób na pewno prostszym Nowym Orleanem, nie do końca był przekonany do wielomilionowej metropolii.
    Tęsknił za klimatem Luizjany, za nieustającym brzmieniem jazzy i nietypowym smakiem kuchni.
    Na chodnikach mijał już podpitych kibiców każdej z drużyn, rozpoznawał ich po barwach czy to bluz, czy szalików. Przemierzali miasto z bojowymi okrzykami, jakby dzisiejsze spotkanie miało rozstrzygnąć, kto zostanie mistrzem świata. Hughes, nieco bardziej na luzie, mijał kolejne przecznice i każdy bar, do którego postanowił zajrzeć, okazywał się już przepełniony. Do paru miejsc nawet go nie wpuścili, tłumacząc się brakiem miejsc. Przeklinał w głowie i siostrę, i swój pomysł obejrzenia meczu.
    Nie mając zamiaru szukać dalej, wszedł do pierwszego lokalu, który podobnie jak pozostały miał sporo klientów na pokładzie, ale Cooper dojrzawszy miejsce na jednym ze stołków barowych, szybko na nim usiadł i skinął ręką na barmankę. Nie był pewien, czy go zauważyła, ale im dłużej jej się przyglądał, tym docierało do niego coraz więcej szczegółów. Powinien ją skądś kojarzyć, a on kojarzył ludzi głównie z Tostmanii. Pozwalając sobie na swobodne rozmyślenia na temat blond barmanki, rozglądał się po wnętrzu lokalu. Wbrew pozorom, nie było tutaj jeszcze tak najgorzej, do meczu zostało jeszcze z pół godziny, a w drzwiach co chwilę pojawiała się jakaś zbłąkana dusza, bardzo szybko znajdując sobie kompanów w odpowiednich barwach.
    — Codziennie masz taki ruch? — spytał, kiedy dziewczyna znalazła się na tyle blisko, aby móc ją zagadać. I chociaż bardzo chciał, to za cholerę nie potrafił sobie przypomnieć jej imienia.


    Cooper

    OdpowiedzUsuń
  162. [Jasne. :) Przepraszam najmocniej, że tyle to trwa, ale ostatnio mam na głowie masę papierkowej roboty w życiu prywatnym. :/ Na dniach postaram się nam zacząć!]

    Flemeth Langley

    OdpowiedzUsuń
  163. Lucas spojrzał na nią badawczo, na tyle na ile pozwala mu ta bliskość. Ludzie często żałował swych czynów, słów, a nawet wyborów. Black na palcach jednej dłoni mógł zliczyć sytuacji, w których czego żałował, lecz nie tego co zrobił, a raczej czego nie uczynił. Głaskał blondynkę uspokajająco po ramieniu i pozwolił jej się wyglądać. Nie wcinał się z pytaniami po prostu był tu i słuchał tego co miała do powiedzenia. Gdy wiedział, iż nic więcej nie doda dziwngal ja lekko i usadził sobie na kolanach. W tej pozycji zdecydowanie wygodniej było mu objąć jej tak kruche ciało. Nie wiezzial, czy to prze opatrunek zaczął je tak postrzegać, czy wcześniej nie dostrzegł, iż pod kobiecym seksapilem kryje się kruszyna.
    -Nie powinienem był wtedy wychodzić - zacisnął mocniej szczęki, ale jego dotyk pozostał delikatny.
    -Nic Ci nie grozi. Nie pozwolę, by sąd wydał krzwydzacy Cię wyrok - ucalowal ja w skron. Nie zwazal na to, czy ucieknie przed jego czułością. Chciał by wiedziała, że jest dla niego ważna i że sam w końcu zdał sobie z tego sprawę. Przez kilka chwil, gdy myślał, że stracił ten drapieżny charakterek, cudowny usmiech i rozbrajajacy język, nie mógł skupić się na niczym.
    - Ludzie mówią, że gdy znajdzie się kogoś wyjątkowego to świat przestaje kręcić się wokół słońca, a wokół tej osoby. Nie słyszałem większej bzdury, lecz.. - przerwał, odsunął ja lekko od siebie i spojrzał rozpalonym wzrokiem prosto w jej oczy.
    - Chyba moj świat zyskał nowe słońce i nie pozwolę go nikomu zgasic, rozumiesz? - niemal szeptał zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Czy była to deklaracja miłości? Nie do końca, lecz na pewno deklaracja oddania.
    -Elaine nawet jakbyś zrobiła to naumyslnie, w co nie wierzę, to bym Cie bronił, jasne? - I znów ja przytulił mocno do siebie. Tak dobrze było czuć jej ciepło. Kruche ciało dopelnialo pustki, której alkohol na pewno by nie za pełnił.

    Lucas romantyk od siedmiu boleści, ale oddany :)

    OdpowiedzUsuń
  164. Znalazłszy się w okolicach zaplecza, natknąłem się na nieznaną mi brunetkę, która okazała się być jedną z pracownic mającą wziąć mnie chwilowo pod swoje skrzydła.
    - Zgadza się, miło mi poznać. - odparłem już do jej pleców, gdyż dziewczyna nie czekając nawet na moją reakcję, obróciła się i ruszyła na tyle żwawo w głąb pomieszczenia, że musiałem nieźle się natrudzić, by za nią nadążyć. Trzeba tu dodać, że niestety nie zawsze mi się to udawało, gdyż, nawet dla osoby, która tak jak ja przyzwyczaiła się od małego do szybkiego podawania tysiąca informacji przez kobiety, było tego zwyczajnie za dużo, toteż po jakimś czasie zdecydowałem się jedynie lekko kiwać głową udając, że wszystko rozumiem. W rzeczywistości jednak dotarła do mnie w najlepszym przypadku połowa z tego, co wylatywało z jej ust. Trudno, będę skazany przez kilka najbliższych dni na nadrabianie luk na własną rękę... W końcu nie wypada wypominać swej jedynej przewodniczce zbytniego gadulstwa. Zresztą po kilku minutach tej prelekcji jakby spod ziemi znad blatu wyłoniła się głowa El, na której widok westchnąłem z ulgą, szczęśliwy, że się wreszcie pojawiła. W przeciwnym wypadku najprawdopodobniej w końcu zrobiłbym to samo, co zwykle w towarzystwie sióstr, gdy te zbytnio przesadzały, czyli całkowicie się wyłączył, wybijając jakiś sobie tylko znany rytm o to, co akurat trafiłoby mi pod rękę. Co prawda takie zachowanie było nawet dla nich irytujące, ale nie raz je stopowało.
    - Nie było najgorzej. - skwitowałem, machając jedną ręką i jednocześnie chwytając pierwszą lepszą butelkę z sokiem stojącą na podwieszanej szafce. Następnie otworzyłem najbliższą szafkę i zacząłem ją przeglądać w poszukiwaniu szklanki.

    Alexis [Uprzedzam, że ten tydzień nieco mnie wymęczył, więc jakoś pewnie nie jest najlepsza.]

    OdpowiedzUsuń
  165. Mężczyzna poczuł, iż kobieta chce się go pozbyć za wszelką cenę, lecz przekazywała mu w sposób dość delikatny. Zmarszczył brwi przez co idealnie gładkie czoło udekorowały lekkie bruzdy. Nie mógł jej rozszyfrować i chociaż nigdy nie pakował się nikomu na siłę z butami do życia, tak teraz chyba zamierzał zamienić je jeszcze na wojskową parę. Dzięki czemu nie będzie łatwo go odsunąć, oddelegować za drzwi, czy też zrazić.
    - Ja zabawy w dalszym ciągu nie wykluczam. -dodał siląc się na lekki ton, ponieważ blondynka dążyła do słów, których interpretacja nie zajmowała zbyt wiele czasu, a przynajmniej tak myślał Black. Jakie wielkie było jego zaskoczenie, gdy do jego uszu dotarły inne dźwięki niż te , których się spodziewał. Liczył n na gwałtowne zakończenie znajomości, wyproszenie za drzwi lub wianuszek słów, które nękałyby w koszmarach.
    - Głupia. - powiedział i rozczochrał jej nieco włosy. Ten gest był tak nienaturalny, a jednocześnie czuły, iż mężczyzna nie od razu zabrał dłoń.
    - Mnie już zależy. I co z tego, że jesteś obca, a może wiem o Tobie więcej niż się spodziewasz? I może to wcale się nie liczy. - zacisnął mocno dłonie w pieści, bo nie ta łatwo przychodziło mu mówienie o uczuciach i w tej chwili naprawdę walczył sam ze sobą. Niemal fizycznie czuł jak burzy przed nią kolejny mur, ten najstaranniej postawiony. Nie widział innego wyjścia niż szczerość, ponieważ bawienie się w półprawdę nie zdała się na nic dobrego.
    - Skąd wiesz, że jest ono dobre? A może jest całkiem popaprane i nie ma w tym mieście ani jednej osoby, która wiedziałaby o mnie tyle to Ty? Na której by mi tak zależało, ze nie interesowałby mnie jej przeszłość, zbrodnie, byli, czy też byłe. - spojrzał jej głęboko w oczy i chwycił delikatnie za podbródek.-
    - Wiem, ze nie mówisz wszystkiego, ale nie musisz po prostu pozwól, by ta zabawa była nieco bardziej szalona i poważna, co? - odsłonił karty. Był w tym momencie chyba najbardziej zdeterminowanym osobnikiem na ziemi, a jednocześnie najbardziej bezbronnym. Mogła zrobić wszystko i był na to gotów.

    Lucas, który w końcu zaczął współpracować :D

    OdpowiedzUsuń
  166. Mężczyzna nie był ślepy, by niezauważyc tego jak się kobieta zamknęła we własnym świecie. Nie zamierzał naruszać jej przestrzeni osobistej, ponieważ czuł, iż takie posunięcie mogłoby jedynie zaszkodzić.
    - Wiem, że list jest krótka. - powiedział bez cienia czułości, która jeszcze kilka minut temu płynęła z głębi jego zatwardzialego serca. Nie mógł ukryć fakty, iż postawa oraz słowa blondynki wpłynęły na niego bardziej niż by chciał. Lucas Black, wielki Lucyfer sali sądowych dał się podejść, pozwolił zburzyć swoje mury, które chroniły go przed takimi sytuacjami. Szybko opanował mimike twarzy, gdyż nie miał pięciu lat, by ukazywać na zewnątrz swoje rozterki. Machinalnie przeczesał dłonią włosy wstając z kanapy. Zdecydował ponownie umiejscowic się na stoliku, by całkowicie odciąć kobtak fizyczny z kobietą. Fakt, iż nadal przebywał w tym samym pomieszczeniu świadczył o ogromie uczuć jakie ona w nim wzbudzała. Odetchnął głębiej po czym maska wróciła na jego przystojną twarz. Nieco sarkastyczny uśmiech przykleil się do jego warg i mimo, iż serce głupio ludzilo się na inny obrót zdarzeń głos nie załamał się ani na moment.
    - Jak sobie życzysz. Lepiej już pójdę, a jutro możemy omówić szczegóły naszej współpracy - zacisnął zęby i tylko zielone oczy zdradzały jak wiele sprzecznych emocji nim w tej chwili targalo.
    - Dbaj o siebie. - lodowaty dźwięk rozchodzący się po pomieszczeniu to był jego własny głos, a mimo to wydawał się tak obcy. Prawnik musiał pogodzić się z porażką i na nowo odbudować to co tak doszczętnie zniszczył, to co go chroniło.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  167. Mężczyzna zatrzymał się niemalże w pół kroku słysząc swoje imię. Ten głosy kobiety zmusił go do zwrócenia się w jej kierunku. Smutne spojrzenie, purpurowe policzki i to wszechobecne zakłopotanie po prostu rozmiękczyły jego zatwardziałe serce. Nie dał tego po sobie poznać, ponieważ bał się że za rogiem czeka kolejna niespodzianka, która niczym ostrze w plecy. Ku jego zaskoczeniu nic takiego nie miało miejsca.
    - Czemu jestem zły? Może dlatego, że jedna kobieta, która cokolwiek dla mnie znaczy dała mi kosza po raz drugi, a teraz miesza mi w głowie twierdząc, bym został- nie kontrolował własnego jezyka, gdyż emocje wezbrały w nim z mocą, której do tej pory nie dane było mu pojąć. Nerwowo przeczesał dłonią włosy, chociaż najchętniej to by w coś uderzył. Jaka szkoda, że mieszkanie El to nie siłownia, w której znajdowałby się wielki worek dla rozwścieczonych ciosów. Black bił się z myślami i mimo, iż trwało to zaledwie kilka minut on miał wrażenie, że minęła cała wieczność. Machinalnie usiadł z powrotem na kanapie, a następnie delikatnie, a jednocześnie mocno przytulił pannę Eagle do siebie.
    Schował dumę do kieszeni, ponieważ wiedział, że opuszczając to mieszkanie zamknąłby relację, której nie chciał kończyć. Nie wiedział na czym dokładnie polegają związki, gdyż nigdy w żaden poważny się nie wpakował, więc uznał, iż być bezbronnym wobec tej drugiej osoby to coś na co musi być gotowy.
    - Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale zaprosiłaś samego Lucyfera do swego życia - wysilił się na żart, a jego mięśnie nieco się rozluźniły. Maska na twarzy kruszyła się stopniowo, lecz najszybciej oczy odzyskały ten dawny żar. Nie zmienił pozycji przez moment, by uwierzyć, że jednak nie znalazł się za drzwiami. Po czym przypomniał sobie w jakim też stanie jest blondynka i wstał delikatnie z kanapy.
    - Jadłaś coś? Coś co nie jest daniem na wpół gotowym? - zapytał uśmiechając się nieco ironicznie. Domyślał się, iż nie była w nastroju na stanie przy garach i pichcenie kolejnego specjału obiadowego. Black ściągnął marynarkę i podwinął rękawy koszuli, by swobodniej było mu działać.

    Lucas, którego już teraz się tak łatwo nie pozbędzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  168. Uważnie jej się przyglądał jakby nadal oczekiwał zmiany decyzji i był pewnie, że ten stan rzeczy nie zmieni się przez najbliższych kilka dni. Oboje nie wiedział jak nazwać ich relacja, a tym bardziej jak się z nią obchodzić.
    -Nie wspominałaś że masz tak waleczna siostrę - zaśmiał się lekko wspominając to jak dziewczyna z marszu zaatakowała go oskarżeniami. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, iż sa z Elaine podobne. Ten sam żar, jednak z siostry blondynki biła jeszcze swego rodzaju niewinność, która niestety życie niszczy na każdym kroku. Ani on, ani obolala panna Eagle nie mieli jej już za wiele.
    - Nie dziękuję, jadłem - nie było to do końca kłamstwo, w końcu spożył śniadanie, a że później nie mógł nic przełknąć to była inna sprawa. Chciał coś dodać, gdy poczuł że coś ociera mu się o nogi. Spojrzał zaskoczony w dół i skrzywil się nieco. Jego idealnie czyste spodnie spowite zostały rudymi klaczkami, które niestety nienalezaly do żadnej smukłej kobiety, a kota. Machinalnie pozbył się z ubrania oznak zwierzęcia, a jego lekko nietega mina zdradzała więcej niż tysiąc słów.
    -Nie wspominałaś też, że masz kota - nutka zaskoczenia i rozczarowania była słyszalna w tym stwierdzeniu.
    Mężczyzna postanowił usiąść na fotelu, by jednak dystan między nim, a rudym stworem się nie zmniejszał.
    -Wybacz, ale te wątpliwą przyjemność pozostawi Tobie lub twojej siostrze. - nagle sobie o czymś przypomniał i temat pupila zszedł na dalszy tor.
    -Skąd Liliana mnie zna? Poza faktem, że jestem rozpoznawalny to raczej takie młode damy nie interesują się prawnikami - był szczerze zaintrygowany.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  169. - Prawdę powiedziawszy byłbym wdzięczny za przesłanie mi tej rozpiski na mail'a. W ten sposób będę mógł przyswoić ją sobie w zaciszu własnego domu i łatwiej zapamiętać, a i tak wygląda na to, że spędzę trochę czasu na innego typu poszukiwaniach. Ale przecież to tylko urozmaici trochę moje życie... - skwitowałem z lekkim uśmiechem. - A skoro przy gościach już jesteśmy, to muszę od razu zwierzyć Ci się, że będzie chyba bezpieczniej dla nas wszystkich, jeśli pozwolisz mi trzymać się z daleka od dziennikarzy. W innym wypadku Twój lokal może przeżyć kiedyś coś w rodzaju małego oblężenia, a mogę Cię zapewnić, że to nic przyjemnego.
    W tym miejscu postanowiłem przerwać swój wywód zbyt dobrze zdając sobie sprawę z tego, że część ludzi, z którymi lub dla których miałem do tej pory zaszczyt pracować dopiero teraz zaczynała kojarzyć moje nazwisko, a innym byłem zmuszony wyjaśniać od podstaw powody wnoszenia tego niecodziennego życzenia. I pomijam tu fakt, że ich reakcja również bywała rozmaita.
    Zresztą w międzyczasie znaleźliśmy się przed tarczą z lotkami, a kobieta koniecznie chciała poznać me umiejętności dotyczące tej gry.
    - Siostry zawsze mnie ogrywały, więc nie oczekuj niczego nadzwyczajnego. - ostrzegłem, mierząc w koło.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  170. Nie poczuł się urażony nagłym wybuchem śmiechu kobiety, ponieważ jego reakcja raczej nie należała do takich jakiś się można spodziewać po człowieku w zetknięciu z kotem. Skupił się na słowach blondynki i faktycznie, jeśli miałby założyć, że jej siostra była kiedyś szara myszką przyszło by mu to z trudem. Ktoś to ze startu jest gotowy bronić bliskich z taką zacietoscia nie przejawiał resztek nieśmiałości.
    - Stara na pewno nie jesteś - odpowiedział, lecz zaśmiał się lekko na jej wytłumaczenie posiadania futrzaka. Zajmując się rudym stworzeniem wyglądała na tak zrelaksowana i nadal kruchą. Lucas zacisnął zęby wracając do tego niczkemnika, który postanowił wycelowac w blondynkę z pistoletu. Z rozmyślań, które wycigaly na powierzchnię jego ciemna stronę wyrwała go kobieta. Może to było smutne, lecz miała rację. Większość rzeczy, której o niej wiedział pochodziły z nie do końca legalnych źródeł, a nie bezpośrednio od Elaine. Nie dodał nic, ponieważ uznał, iż teraz będzie okazja te wszystkie rozmowy nadrobić. Miał przynajmniej taką nadzieję.
    - Niech się w to nie pakuje-stwierdzil dobrodusznie, a na jego twarzy malowało się zmęczenie. Wiedziała jak wygląda ta praca i wszystko co się z nią wiąże.
    -Widziałem już takie młode, pełne pasji i gotowe wymierzac sprawiedliwość jednostki - w jego oczach pojawiło się coś na kształt złości i smutku.
    -To środowisko jest toksyczne i ja zniszczy. Chociaż, jeśli jest tak uparta jak Ty to jest cień szansy na sukces. Jeśli szuka stażu zapraszam-wiedział, iż taki start po studiach jest czymś o czym marzy wielu aspirujacych prawników. Sam miał ułatwione zadanie, chociaż dostał również propozycje z konkurujacych kancelarii.
    Kiedy kobieta wstała z kanapy mężczyzna ruszyła za nią niczym cień. Był gotów złapać ja, gdyby straciła wątpliwą równowagę. Wyglądało to na swój sposób uroczo, ponieważ gdy ona się zatrzymywał on robi to samo. Tak jakby łączyła ich niewidzialna nić.
    Odetchnał z ulga, gdy ponownie zasiada na kanapie, a on ostrożnie do niej dołączyl. Nie chciał jej sprawiać bólu, który był niepotrzebny.
    -Co u mnie... - zastanowił się na chwilę w ogóle nie czują tej narastającej niezręcznosci w pomieszczeniu.
    - Zakończyłem jedna sprawę, wygraną - ogniki zamieszkały na dłużej w jego oczach, a następnie przerodziło się w głębiej jakiej sam nie pojmowal.
    -dopiero dzisiaj dowiedziałam co się stało i tak o to jesteśmy tu oboje - za wiele się nie działa od ich rozstania, ponieważ nie zamierzał wspominać swojej zazylej przyjaźni z whiskey. To świadczył jedynie o jego słabości, której nie chciał ukazywać światu. Chxi coś jeszcze dodać, lecz zadzwonił jego telefon. Widząc, iż to Sebstaon odebrał od razu. Jego kierowca, ochroniarz i często prawa ręka nigdy nie alarmował go bez powodu.
    -Black - jego czoło się coraz bardziej marszczylo, gdy słuchał kolejnych słów mężczyzny.
    - To jakiś głupi sposób na wyłudzenie pieniędzy Sebastian. Po prostu to zignoruj. - już miał się rozlaczac, kiedy jego zdziwienie osiągnęło apogeum.
    -Co?! Tak jasne.. Już jadę-rozlaczyla się po czym siarczyscie przeklal pod nosem.
    -El wybacz, ale coś mi wypadło. Jak tylko się uporam z tą przeszkodą wrócę od razu i nie ma ze nie - ucalowal ja w czoło po czym poderwal się z kanapy.


    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  171. Mężczyzna sądził, że uda mu się uporać z ową niedogodnością tego samego dnia, jednak sprawa okazałą się o wiele bardziej skomplikowana. W mieszkaniu czekał na niego Sebastian wraz z dwójką nieznajomych mu ludzi, a przynajmniej tak myślał na początku. Dopiero po chwili dostrzegł dziewczynkę w wieku może czterech, pięciu lat. Siedziała skulona na kanapie, a rękach ściskała jakiegoś pluszaka. Nie trzeba było mieć Lucasowych umiejętności do rozpracowywania ludzi, by wiedzieć, iż jest ona zagubiona i przerażona do granic możliwości. Szatyn może bywał bezlitosny, jednak nie względem dzieci, które były często jedynie marionetkami w rękach dorosłych. Podszedł do niej powoli kompletnie ignorując wyciągnięte do niego dłonie pracowników socjalnych. Sebastian zdążył mu streścic cała sprawę, gdy jechał tu nie zważając na jakiekolwiek ograniczenia prędkości.
    - Cześć - niemal szeptał, ponieważ dziewczynka wyglądała jak zwierze,które łatwo można spłoszyć. Black co prawda rzadko w swojej pracy miał do czynienia z dziećmi bezpośredni, lecz zdarzyło mu się prowadzić takie sprawy, gdzie to one były głównym świadkiem,czy też ofiarą. Dzięki temu doświadczeniu wiedział jak chociaż na początku zdobyć zaufanie obcej sobie istoty.
    - Jak się nazywa Twój przyjaciel? - zapytała kucając przed kanapą, a kobieta pełniąca służbę w opiece społecznej już wyrywała się ze swoimi wyuczonymi regułkami.
    - Sebastianie proszę państwa zaprowadzić do pokoju gościnnego. Zaraz tam przyjdę. - jego ton nie pozostawiał możliwości sprzeciwu. Wzroku nie oderwał od dziewczynki. Jej blond włosy przypominały mu od kobiecie, która dziś zmuszony opuścić w pośpiechu, jednak oczy również wydał się przerażająco znajome. Ciemnozielone tęczówki, momentami niemal czarne w końcu z zaciekawieniem spoczęły na jego twarzy.
    - Leo - wysoki głosik przeszył go niczym prąd. Nie spodziewał się, że postanowi tak szybko się do niego odezwać. Nie zmienił jednak swojej pozycji, by jej zrobić tym samym milowego kroku w tył.
    - Ja jestem Lucas - wysilił się na lekki usmiech, chociaż bał się ze tym może ją również wystraszyć. Nie był specjalistą od łagodnej mimiki. Nagle blondyneczka energicznie pokręciła głową.
    - Nie. Tamta pani mówi, że jesteś tatą - jej oczka rozjaśniły się nieco. Wcale nie była tak zagubiona jak mu się wydawało co nawet go rozbawiło. Gdyby po tym zachowaniu miał wnioskować to faktycznie coś z Blacków się w niej znajdowało.
    - Zaraz się wszystkiego dowiem, dobrze? Zawołam Tamtego Pana Sebastiana i zrobić ci coś do picia, może być?- ta tylko pokiwała twierdząco głową w odpowiedzi. Odchodząc miał pewność, iż dziecko nie trzesło się już ze strachu, więc czym prędzej ruszył do pokoju gościnnego. Po oddelegowaniu Sebastian zamknął drzwi, a następnie zwrócił się do pracowników opieki społecznej. Twarz spowił mrok, a oczy ciskały piorunami.
    - Panie Black jestem...- kobieta przerwała w pół słowa i natychmiast zasiadła na krześle obok swojego kolegi. Lucas nie zamierzał siadać tylko stał przed nimi z założonymi rękami.
    - Co to ma wszystko znaczyć? Po pierwsze nie przestrzegając państwo procedu, gdyz przyprowadzanie dziecka do domu rzekomego rodzica jest niezgodne z prawem. Nie wspomne o fakcie, iż dziewczynka była tam kompletnie przerażona, a żadne z państwa nie kwapiło się zmienić się tej sytuacji. - gdy chcieli mu przerwać natychmiast uniósł dłoń do góry, by ich uciszyć.
    - Proszę dokumenty i numer do państwa przełożonego- gdy tamci się wahali dodał - natychmiast!- po przestudiowaniu wszystkiego, a także rozmowie z osoba bardziej kompetentną od niechcianych gości sprawa wcale nie wyglądała lepiej niz na początku.

    [koniec czesci pierwszej ^^]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieczorem wysłał smsa pannie Eagle, iż będzie zajęty przez kilka następnych dni i jest mu przykro, że nie będzie jej widywał. Obiecał pojawić się u niej w domu jak najszybciej będzie to możliwe.
      Minął dokładnie tydzień od spotkania z nieznajomą sobie blondyneczką i pracownikami socjalnymi, gdy przyszły w końcu wyniki testów DNA. Black w głębi duszy miał dobre serce, jednak nie aż tak dobre by wychowywać nieswoje dziecko. Po odebraniu odpowiedniego dokumentu ruszył natychmiast do pubu, by nieco ochłonąć. To się nie działa naprawdę! On nie mógł być ojcem tej istoty. On się nie nadaje na ojca, kur.wa! Wypił dwie szklanki whiskey i napisał nastego sms'a w tym tygodniu do kobiety, która poruszyła jego serce. Jeszcze jej nie wyjaśnił tej nagłej sprawy, ponieważ do dziś dnia łudził się, że to jest tylko bardzo nieprzyjemny żart, bądź też pomyłka w papierach.
      - Potrzebuję cudu...- szepnął do siebie, a Elaine napisał, iż będzie potrzebował jej pomocy i dużej dawki wyrozumiałości. Wiedział, ze jeszcze czekała ich walka w sądzie, lecz z doniesień wiedział iż sprawca nadal był w szpitalu.
      Dwa dni później Clarissa była już u niego w domu. Skoro życie postanowiło mu spłatać figla musiał się z tym zmierzyć, a dobrze wiedział iż placówki opiekunce nie są dobrym miejscem na spędzanie dzieciństwa. Przyspieszył nieco procedury i tak oto zielonooka blondyneczka stała włąsnie w przedpokoju jego mieszkania z tym samym pluszakiem co przy każdym ich spotkaniu przez ostatni tydzień. Wszyscy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o jakichkolwiek krewnych ze strony matki, która zginęła w wypadku, lecz czterolatka nie znała nikogo takiego. W papierach poza danymi matki były tylko dane ojca - Lucasa. Ten starał się dowiedzieć czegokolwiek używając nie do końca legalnych żródeł, lecz wychodziło na to, iż poza nim tam mała nie miała nikogo innego.
      - Clary od teraz zamieszkamy razem, dobrze? - dziewczynka czuła się o wiele swobodniej w jego towarzystwie i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nie wiedzieć czemu najwyraźniej polubiłą tego bezdusznego prawnika. Był dla niej jedyną bliską osobą, mimo iż zupełnie obcą.
      - Tato musze siku - no tak odkąd pracownicy z pomocy społecznej zakomunikowali małej, iż on jest jej tatą, ta nie zmieniła zwrotu na żaden inny.
      - Tak. Łazienka jest tutaj- i tak oto rozpoczął się kolejny rozdział w życiu wielkiego Blacka, który był równie nieporadny co i Clarissa.
      - Hej, wybacz, że tak długo tylko pisałem, ale - odchrząknął, by lepiej go było słychać.
      -Możemy się spotkać? Muszę Ci coś powiedzieć - wiedział, że nie ma co dalej odkładać tego i zasłaniać się pracą. Poza tym to była tylko kwestia czasu, aż prasa wywęszy ten smakowity kątek w postaci 'córki Lucasa Blacka', wolała by Eagle dowiedziała się o tym od niego,a raczej poznała powód ostatnich zawirowań osobiście.


      Tata Lucas
      [koniec czesci drugiej haha^^]

      Usuń
  172. Mężczyzna wcale nie odetchnął z ulga na wiadomość, iż Elaine postanowiła się do niego pofatygować. Nie miał niestety bądź stety czasu na rozmyślania, bo usłyszał jak bose stópki zbliżały się do niego niepewnie.
    -Clarissa co mówiłem o wchodzeniu do mojego gabinetu? - jego głos był karcący do momenty, gdy odwrócił się i spojrzał na dziewczynkę. Najwyraźniej próbowała się sama ubrać i uczesać co było marne w skutkach. Nie był w stanie powstrzymać lekkiego uśmiechu.
    - Coś mi nie wyszło - powiedziała z zawodem w głosie, a Black porwał ją na ręce.
    - Prawda. Spróbujemy jeszcze raz,co? - ruszył do pokoju gościnnego, który od kilku dni miał nowe przeznaczenie. Pluszaki i kolorowa pościel zdradzał, iż teraz ten pokój należał do Clarissy. Z racji, iż Lucas nie wiedział czego takie dziecko może potrzebować poprosił o pomoc Sebastiana, który wbrew nienormowanym godzinom pracy posiadał rodzinę i dwoje dorosłych dzieci. Z tego co się Lucas orientował jego kierowca został ojcem w bardzo młodym wieku, lecz podolał wyzwaniu.
    - Co powiesz na sukienkę? - zapytał otwierając szafę pełną kolorowych ubrań. Wiedział, iż powierzając jedna ze swoich kart kierowcy może się spodziewać wszystkiego. Podejrzewał, iż mężczyzna nie poradził sobie z zakupami sam i zanotował, by w niedalekiej przyszłości podziękować również żonie swego pracownika.
    - Dobrze - uśmiechnęła się, a Black nieco nieporadnie zajął się jej przebraniem z krótkich spodenek i sweterka do błękitnej sukienki z długim rękawem. Nie obyło się bez protestów dziewczynki pod tytułem 'to nie tak', ale finał był zadowalający dla obu stron. Kolejnym wyzwaniem była fryzura gdyż przez te kilka dni to Sebastian pomagał Clary z upięciem ich w cokolwiek. Mężczyzna nie był do końca bezradny, ponieważ wiedział jak korzystać z udogodnień XXI wieku, a także strony zwane YouTube. Wyszukał filmiku jak należy zapleść najprostszy warkocz i zabrał się do pracy. Jak na pierwszy raz efekt nie był najgorszy, gdyż poza kilkoma luźnym pasami całość wyglądała jak zamierzony warkocz.
    - Super! - uratowała się blondyneczka widząc swoje odbicie i już chciała wracać do zabawy, lecz Lucas ja zatrzymał.

    [cz 1 ^^]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Clarisso posłuchaj. - wzrok czterolatki natychmiast skierował się na twarz szatyna. Były pełne niepokoju i wcale go to nie dziwiło. Mieszkała z nim kilka dni, więc zapewne obawiała się powrotu do placówki opiekuńczo-wychowawczej.
      -Odwiedzi nas dzisiaj pewna Pani. Ona jeszcze nie wiem, że ze mną mieszkasz i chcę Was sobie przestawić. Jest dla mnie bardzo ważna - ostrożnie dobierał słowa, by na pewno odpowiednio go zrozumiała.
      - Będę grzeczna - zakomunikowała od razu jakby spodziewając się takiego wymogu. Wielkiemu prawnikowi zdarzało serce i choć nie robić tego często przytulił to drobne ciałko.
      - Wracaj do zabawy. Ja też muszę się przebrać - to powiedziawszy wstał, by iść do swojej sypialni. W zamian za biały tshirt na jego ciele pojawił się błękitny sweter, a spodnie dresowe zastąpione zostały czarnymi dżinsami. Gdy już doprowadził się do ładu dostał wiadomość z recepcji, iż do góry zmierza jego gość. Odetchnął głębiej. Co on wyprawia? Ich relacja była już wyjątkowo krucha, a teraz miał do niej dołożyć dziecko , swoje dziecko. Stał w przedpokoju niczym skazaniec na sali sądowej.
      Słysząc dzwonek do drzwi Clary przybiegla do mężczyzny i schowała się za jego nogami.
      - Nie ma się czego bać - nie wiedział czy uspokaja siebie, czy czterolatkę. W końcu otworzył drzwi i zaprosił Elaine do środka. Na pewno już go rozgryzla, ponieważ nie starał się nawet przywdziewac swojej maski. Był zakłopotany i niespokojny.
      -Dziękuję że przyszłaś. - powiedział, a czując drobna rączkę chwytając jego spodnie odetchnął raz jeszcze.
      -Chciałbym Ci kogoś przedstawić, ale może wejdziemy do środka? - zaproponował, ponieważ nadal stali w przedpokoju. Wskazał ręką salon i sam do niego podażył biorąc dziecko na ręce.
      -Elaine to jest Clarissa - zaczął nawet nie myśląc o tym, by usiąść. - Moja córka - w końcu wymowil te słowa na głos, chociaż nadal wydawały mu się surrealistyczne. Uważnie obserwował kobietę kompletnie nie wiedząc jakiej reakcji może się spodziewać. Tak dobrze było ja widzieć i upewnić się, że już wygląda lepiej, zdrowiej, lecz teraz mógł na nowo to wszystko zniszczyć.
      -Clarisso to jest Pani o której Ci mówiłem. Nazywa się Elaine i jest dla mnie bardzo ważna - tym razem swoją uwagę skupił na dziewczynce.

      Lucas, który kompletnie nie wie co robi 😞
      [i zakończenie :)]

      Usuń
  173. Mężczyzna starał się rozgryzc co też kotlowalo się w tych dwóch blond głowach, ale nie był w stanie nawet wysnuć przypuszczeń. W jego własnej panował taki mętlik, że gdyby nie dodatkowy ciężar córki to pomyślałby, że to sen. Słysząc głos Elaine drgnął nieznacznie. Nie musiał czytać jej w myślach, by wiedzieć, iż ciężko jej przyjąć taka rzeczywistość do świadomości. W końcu kto z dnia na dzień chwali się, że ma dziecko i to w dodatku czteroletni.
    - Tato to ja się pójdę pobawić - powiedziała nieśmiało zerkajac na kobietę, a gdy Lucas postawił ja na ziemi pobiegła do swojego pokoju. Szarym zakładał, że to była swego rodzaju obrona przed kimś kompletnie obcym. Może też bala się, iż znów każą jej zmieniać dom? Dzieci wbrew pozorom były mądrzejsze niż się dorosłym wydawało.
    Kiedy zostali sami zapadła nie ręczna cisza. Lucas przeczesał dłonią włosy i odważył się spojrzeć pannie Eagle prosto w oczy.
    - wiem jak to wygląda--wypowiadając te słowa wyglądał jakby zrzucał z barków ogromny ciężar.
    -Ten telefon, który u Ciebie odebrałem był właśnie w sprawie Clary. - nie wiedział co mógł jeszcze dodać i bardzo chętnie sięgnął by po szklankę whiskey, lecz maja pod dachem tego szkraba nie pozwalał sobie na procenty, nie gdy Sebastiana nie było w pobliżu.
    -Jesteś pewnie zaskoczona-stwierdził coś oczywistego.
    -Tak jak i ja. Jeszcze tydzień temu nie wiedziałem, że jestem ojcem. - opadł na kanapę. Elaine była pierwsza po Sebastianie osobą, która wie o istnieniu Clarissy. Black wiedział jak jego rodzina może zareagować i odkładał tą konfrontację jak najdłużej to było możliwe.
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  174. Mężczyzna sam nie wiedział jakiej reakcji oczekiwał od kobiety. Jedno było pewne - nie takiej jaką mu dane było otrzymać. Momentalnie wstał, a jego twarz spowila tak wszystkim znana mroczna maska. Na powrót był Panem Blackiem, a nie Lucasem, którego poznała w domku nad morzem.
    - To jak bardzo się w stosunku do Ciebie myliłem jest wręcz porazajace - lodowaty ton głosu każdego przyprawiałby o ciarki. Oto przed nią stał mężczyzna nieznajacy litości, nie wierzący w miłość.
    - A ja głupi myślałem.. - nie dane było mu dokończyć, bo oboje usłyszeli głuchy huk, a następnie płacz. Szatyn nie wiele myśląc pobiegł do pokoju dziewczynki. Nie miał pojęcia co też mogło się stać, ale dobrze wiedział, iż żaden uraz nie będzie akceptowalny zaledwie kilka dni po tym jak przyznano mu opiekę nad dzieckiem.
    -Clarissa co się stało? - zapytał łagodnie widząc blondyneczka siedzącą na ziemi. Dopiero po chwili dojrzał, że trzyma się za kostkę.
    -Boli tato boli... - płakała, a Black nie wiedział jak wziąć kruszy ę z podłogi, by jej nie uszkodzić.
    - Już ciii spokojnie - powiedział I wziął ja na ręce najdelikatniej jak potrafił. Płacz nie ustal, jednak nieco zmniejszyła się jego moc. Szybko ruszył do Przedpokoju. Nie widział, czy kostka jest tylko skrecona, czy jednak złamana. Musieli jechać do szpitala.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  175. Mężczyzna nie chciał w ogóle zwracać uwagi na kobietę, która bezlitośnie wbiła mu nóż w plecy, lecz uznał, iż dobro dziecka jest ważniejsze. Nadal trzymając córkę na rękach patrzył jak El przykłada lód do kostki, a gdy Clary zaniosła się głośnym płaczem niemal odskoczył jak oparzony. Nie wiedział cóż za instynkt się w nim obudził ,lecz nie zmierzał sprawiać kruszynie niepotrzebnego bólu.
    - Dziękuję za fachową ocenę sytuacji - powiedział tym samym zimnym tonem jaki skierowany był do oskarżonych. Niechętnie wykonał jej polecania i tym samym kilka minut później znaleźli się na podziemnym parkingu.
    - Boli, ja nie chciałam... - szepnęła dziewczynka wtulając się w mężczyznę, który w jej oczach był ostoją zapewniającą schronienie przed wszelkim złem tego świata. Zdawała się nie zauważać lodowatego tonu ojca, ani tego jak nienawistnie spoglądał na ich towarzyszkę podróży.
    - Nic się nie stało - Lucas niczym zawodowiec zmieniał podejście, jeśli chodziło o zwrócenie się do dziecka. Głos wydawał się czuły, ale pełen niepokoju.
    Czując przewieszony przez ramię płaszcz w końcu podniósł ciemno-zielone oczy na pannę Eagle. Nie rozumiał jej. Najpierw go do siebie przyciągała, a następnie mówiła żegnaj. Wiedział, ze kobiety bywały zmienne, lecz to przechłodziło już wszelkie granice.
    Gdy drzwi widny otworzyły się ruszył do samochodu, lecz obejrzał się za siebie - niepotrzebnie. Obraz smutnej Elaine łamał mu serce. Chciał to zignorować, przecież sama wybrała, tam na górze jej słowa były przejrzyste.
    - Prze pani...- zawołała Clarissa.- Bez pani nie jade- mimo mokrych policzków jej głosik był pełen mocy. Nie zwróciła uwagi na zaskoczoną twarz swego jedynego rodzica, ale czuł że kobieta powinna z nimi jechać. Wiedziała co jej się stało, a lód nieco uśmierzył ból. Sebastian stojący nieopodal z ledwością krył uśmiech. Ta mała jeszcze zdominuje świat Blacka.
    - Słyszałaś - rzucił jedynie do Eagle i ruszył do samochodu, by jak najszybciej dostać się do szpitala.Usiadł z tyłu nadal mając blondynkę na kolanach, ponieważ obawiała się, że jakakolwiek zmiana pozycji może okazać się bolesna w skutkach.
    Kierowca ruszył niemal z piskiem opon, jednak maszyna była na tyle dobrze skonstruowana, że praktycznie odczuli tych szarpnięć i prędkości. W środku panowała niezręczna cisza, którą przerwała panienka Black. Wykręciła się niebezpiecznie w rękach ojca, by spojrzeć na Elaine.
    - Dziękuję - otarła drobnymi rączkami ostatnie z łez spływających po policzkach. Po czym jej oczy zalśniły czystą ciekawością.
    - Kocha Pani moje tatę? - zapytała najprościej i najbardziej bezpośrednio jak tylko dziecko potrafi. - Mama mi kiedyś mówiła, że jeśli ktoś jest dla kogoś ważny to się go kocha, a tata mówiła, że jest Pani ważna. - Lucas zachłysnął się powietrzem, ponieważ nie spodziewał się takich wniosków od czterolatki, a poza tym to była chyba jej najdłuższa wypowiedź jak do tej pory.
    - Clarisso - szepnął, lecz spojrzenie miał zakłopotane i pewnie, gdyby nie fakt, iże trzymał ją na rękach to właśnie przeczesywał by nimi włosy.

    Lucas ;)
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  176. [teraz ja przyszłam błagać na kolanach o wybaczenie za zwłokę xD z Nathanielem to nie wiem, co odpisać, na razie się wstrzymam... jeśli miałabyś jakiś pomysł na watek i rozwinięcie akcji u tamtej dwójki, daj znaka :D bo myslałam, że w pewnym momencie on zostanie wtajemniczony w tarapaty El, z kolei ona pozna jego tajemnic i będą się trzymać trochę jak brat z siostrą :D ]

    Potrzebowała nie tyle pocieszenia, co mocnego potzrąśnięcia za ramię. O ile nie walnięcia w łeb, aby oprzytomniała. Bez sensu było się mazgaić i zakłądać cokolwiek, czy to najgorsze, czy tylko w połowie złe. Gdybaniem nic się nie zmieni i nic nie zdziała. Poza tym... do diaska, była silna, przetrzymała katowanie przez psychola, który był jej mężem, walczyła o rozwód, na nowo się zakochała i jakkolwiek by na to nie spojrzeć, miała już o czym opowiadać na starość. Najgorsze jednak z tego wszystkiego to był lęk, bo Charlie wydawała się bać nawet własnego oddechu.
    - Ale... on jest dla mnie wszystkim, wiesz? - wymamrotała. - I wydaje mi się, że lepiej mu będzie beze mnie - pokiwała głową, jakby samą siebie przekonywała do słuszności i prawdziwości tych słów. - Nie mam nic, co mogę komukolwiek zaoferować - wzruszyła ramionami i stuknęła kieliszkiem o blat lady. - El, wypij ze mną... ostatni smutny toast, a później się pośmiejemy, co? - poprosiła.
    Nie chciała się użalać nad sobą. Nie chciała pod żadnym pozorem się mazgaić i wypaść żałośnie przed przyjaciółką, ale ile można znosić kopniaki, jakie daje życie? Nie miała tyłka z stali, aby wytrzymać kolejne porażki i zderzenia z brukiem.
    - Mogę tu zostaać na noc? - spytała z nadzieją. I nie chodziło jej konkretnie o klub, ale o kąt u blondynki. Do niej na pewno nie przyjdzie Andy jej szukać.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  177. Clarissa uważnie przyglądała się kobiecie nie zdając sobie sprawy jak kluczowe pytanie padło. Dla niej życie mimo przeciwności nadal dzieliło się na czarne i białe, a cała reszta nie istniała. Mama wychowała ja w duchu sprawiedliwości i miłości, a to było zdecydowanie dobrym fundamentem.
    -To jest proste pytanie - mruknela niemal oburzona dziewczynka, jednak kolejne wyjaśnienia sprawiły, iż zarówno na jej czole, jak i jej ojca pojawiły się zmarszczki. W tym momencie na pewno Lucas nie mógł wyprzec się ojcostwa.
    Mężczyzna kompletnie oslupial, więc nim zdążył zebrać w sobie jakąkolwiek odpowiedź samochód dojechał na miejsce. Wysiadł machinalnie, a przez ramię rzucił do Eagle.
    - Chodź z nami i chociaż raz się posłuchaj-głos nie był już tak mroźny, lecz nadal daleko było mu do czułości, które niecały tydzień temu mogła usłyszeć. Zza ręki Blacka uśmiechala się do niej Clarissa tym samym zachęcając, by poszła z nimi.
    -Tato musisz coś wiedzieć - zaczęła już tracąc ta pewność co w samochodzie.
    -Hmm co takiego? - spojrzała na nią wchodząc na izbę przyjęć. Na szczęście nie było zbyt wielu oczekujących, więc liczył, iż sprawa zostanie załatwiona jak najszybciej.
    -Boję się lekarzy - szepnęła mu na ucho na co on uniósł nieco kąciki ust ku górze.
    -Nie ma czego. Nie pozwolę Cię skrzywdzić Clarisse-podszedł z dzieckiem na rękach do rejestracji. Młoda pielęgniarka wyrwana znad sterty papierkowej roboty oniemiała. Cóż Lucas uchodził za raczej przystojnego kawalera i najwyraźniej efekty nie ujmowała córka na rękach.
    -Przepraszam, ale czy mógłby ktoś jak najszybciej zobaczyć jej kostkę? Źle upadła podczas zabawy - wytłumaczył i już chciał wyciągać dokumenty, ale uświadomił sobi, że nie da rady tego uczynić trzymając blondynkę.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  178. Lucas skinął El lekko głową w podziękowaniu za wyciągnięcie dokumentów. Komentarz pielęgniarki nie spodobał się prawnikowi, gdyż to nie było w zakresie jej obowiązków, by dopytywac, czy insynuowac szczegóły relacji pacjentów.
    -Myślę, że to co jest w dokumentach wystarczy za zaświadczenie, iż rodzic jest obecny z dzieckiem. - jakoś poczuł na nowo porozumienie z panna Eagle, gdy tak sucho potraktowała pielęgniarkę. Może wcale nie byli tak różni?
    - Na przyszłość radzę nie wysuwac pochopnych wniosków, gdyż są one wysoce nieprofesjonalne - rzucił odchodząc z Clary na rękach w odpowiednim kierunku. Obejrzał się jeszcze ostatni raz na kobietę, która tak wywrocila jego świat do góry nogami. Czemu czuł, że już jej nie zobaczy?
    - Tato, czy ta ważna Pani będzie moja mamusią? - no i masz na o placek. Z ledwoscią powstrzymał przekleństwo, które cisnelo mu się na usta. Wszystko było wina zbyt gadatliwej pielęgniarki. Jak miał wytłumaczyć corce zawiłości ich relacji, a także fakt, że on bardzo by pragnął, by mogli być na tyle blisko. Weszli do gabinetu, a w szpitalu pojawił się Sebastian n, któremu po tak długim czasie udało się znaleźć wolne miejsce na parkingu.
    - Panno Elaine proszę zaczekać - powiedział niemal chwytając ją w wyjściu. Był może strasznym mężczyzna, lecz nie na tyle głupim, by nie rozumieć co się między ta dwójka dzieje. Nigdy nie widział, by Lucas tak zmienił się przez wzgląd na kogokolwiek. Blondynka stanowczo miała na niego dobry wpływ.
    -Przepraszam, że się wtrącę, lecz proszę nie odchodzić. Lucas pani potrzebuje, tak jak Pani jego z tego co udało mi się zauważyć - uśmiechnął się czule po czym poprowadził kobietę ku krzesłom stojącym w poczekalni.
    - Nie wie tego Pani ode mnie, lecz Pan Black nigdy nie angażował się w żadną z relacji. Pierwszy raz odkąd dla niego pracuje widziałem jak szczerze jest szczęśliwy i jak bardzo się załamał po państwa... Kłótni? - tutaj spojrzał pytając na blondynka szukając potwierdzenia. W końcu skąd miał wiedzieć, że wtedy próbowali zerwać kontakt. Chwycił ją delikatnie za dłoń i spojrzał prosto w oczy.
    -Proszę z niego nie rezygnować. Wiem, że jest ciężkim człowiekiem, ale wiem że nieba by Pani uchylił. - po chwili odsunął się, a jego wzrok nieco spochurnial.
    -Nie wiem jaki jest powód decyzji o odejściu, bo mam nadzieje, że nie jest nim panienka Clarissa ani że nie chce się pani poświęcać, by chronić Lucasa. - jego cała postawa świadczył o tym, iż wiedział o wiele więcej aniżeli jego przełożony.

    Lucas/w sumie to Sebastian hah

    OdpowiedzUsuń
  179. Musiał przyznać, że torba napakowana zakupami potrzebnymi do przyrządzenia zaplanowanej kolacji, skutecznie podsycały jego głód. Wysiadł z auta pod odpowiednim adresem i ostrożnie wydobył zakupy z samochodu. Dawno nie był u nikogo w gościach. W zasadzie to nie pamiętał kiedy ostatnio gdzieś wychodził poza pracą, a odwiedziny u znajomej były zdecydowanie miłą odmianą. Nie śpieszył się, mając na koncie kilka cennych minut. W końcu stanąwszy przed drzwiami, zapukał z wyczuciem, równocześnie pozostawiając daleko za sobą myśli związane z zawodową strukturą, chcąc pozostawić swój umysł zupełnie czystym, aby móc swobodnie cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Uśmiechnął się na widok Elaine. Przekroczywszy próg mieszkania, ucałował na przywitanie właścicielkę w policzek.
    — Dobrze cię widzieć. — przyznał w pełni szczerze i gdy tylko pozbył się butów, udał się w stronę kuchni, gdzie począł wyjmować z torby wszystkie potrzebne im składniki. Blat szybko zapełnił się najróżniejszymi produktami.
    — Mam nadzieję, że jesteś równie mocno głodna, co i ja. — powiedział patrząc na nią znacząco. Nie miał zamiaru zostawić dziś na talerzu nawet najmniejszego okruszka. — Stawiamy na chińszczyznę, czy może wymyśliłaś coś zupełnie innego, hm?

    William

    OdpowiedzUsuń
  180. Usłyszawszy słowa kobiety dotyczące dziennikarzy, nie próbowałem nawet kryć faktu, iż wielki kamień spadł mi z serca bowiem mimo faktu, iż w Nowym Jorku spędziłem dopiero niecałe dwa lata, to wielokrotnie właśnie z ich powodu byłem zmuszony do zmiany pracy, co dla części moich pracodawców mogło okazać się zrozumiałym sygnałem ostrzegawczym. Co prawda Elaine, nawet jeśli nie kojarzyła do tej pory mojego nazwiska, a nie chciała okazywać otwarcie zbytniego wścibstwa, mogła dość łatwo odnaleźć w Internecie niezliczoną ilość artykułów dotyczących mojej osoby. Wolałem się pewnie nawet nie domyślać ile spośród nich mogło mnie łatwo pogrążyć w ciemnym i głębokim bagnie. Cóż, taki los czekał chyba wszystkich bogato lub właśnie królewsko urodzonych ludzi i pozostawało mi liczyć na to, że blondynka okaże się na tyle rozumna, by nie brać wszystkiego na poważnie.
    - W sumie masz raję, zawsze mogę spróbować, a i nie muszę być we wszystkim idealny. Zresztą w takim przypadku nasze życie mogłoby okazać się monotonne i mało zaskakujące. - to powiedziawszy, wypuściłem pierwszą z lotek w stronę tarczy, a ta wbiła się w drugi od brzegu krąg. Kolejne rzuty też nie okazały się o wiele lepsze. - A nie mówiłem, jestem w tej kwestii niemal zupełnym beztalenciem. - jak zwykle skwitowałem swą porażkę śmiechem.

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  181. [Hej, hej. Na wstępie chciałabym przeprosić, że zawaliłam i nie zebrałam się do tego rozpoczęcia, no i przybywam z zapytaniem, czy nasz wątek jest aktualny? :)]

    Flemeth Langley

    OdpowiedzUsuń
  182. El Ena,

    Wczoraj minął regulaminowy tydzień bez aktywności z Twojej strony, w związku z tym otrzymujesz upomnienie — uprzejmie proszę o poprawę aktywności na blogu. Jeśli w przeciągu kolejnego tygodnia ta poprawa nie nastąpi, z dniem 1 stycznia Twoja postać zostanie cofnięta do wersji roboczych i usunięta przy okazji najbliższej listy obecności.

    ADMINISTRACJA NYC

    OdpowiedzUsuń
  183. Sebastian widząc reakcje kobiety tylko utwierdził się w przekonaniu, że ona również potrzebowała Lucasa. Objął ją ramieniem w geście pocieszenia. Wyglądało to tak jak gdyby ojciec chciał zaopiekować się dorosłą już córką.
    - Obiecuję, że Clarissie, Lucasowi ani Pani nic się nie stanie. - odsunął się od kobiety i spojrzał jej prosto w oczy,a wokół jego własnych pojawiły się kurze łapki. Cóż nie był pierwszej młodości, lecz do dziadka mu jeszcze daleko.
    - Mój pracodawca nie jest aż tak słaby jak Pani twierdzi, a odkąd panią poznał stał się o wiele silniejszy. Wiem też ile kosztowała go decyzja o uznaniu córki i przedstawieniu jej właśnie Pani -Sebastian był znakomitym obserwatorem i chociaż nie mówił za wiele, to z wielu rzeczy zdawał sobie sprawę.
    - Jego rodzina nadal nie wie o Clarisie - dodał tylko widząc zbliżającego się Blacka z córką na rękach.
    Sam Lucas nieco złagodniał na twarzy widząc, że Eagle nie odfrunęła ze szpitala, chociaż był pewien, ze tak się to właśnie zakończy.


    Lucas Black

    OdpowiedzUsuń
  184. [Cześć!
    Możemy im coś wymyślić, może kwestia wciągnięcia z powrotem imprezy, jakieś uzależnienia? Eddie to cwany lis, mógłby chcieć narobić nieco dramy, wiesz np. wkręcić ją w dragi albo co.]

    Edward

    OdpowiedzUsuń
  185. [Cześć! Dziękuję za miłe słowa, bardzo, bardzo. :D
    Co do wątku – Cora chętna jak zwykle, ba, mogą poznać się gdzieś w klubie, gdzie występowała albo spotkałyby się gdzieś na mieście, cokolwiek. Cora lubi ludzi. :D ]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  186. [Tak, można zacząć od spotkania w klubie. Może Twoja Pani mogłaby coś w klubie zgubić? I Cora mogłaby jej pomóc. :D]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  187. [Może być i portfel, jakby nie było to ja bym na jej miejscu dostała zawału i pewnie by mi się chciało ryczeć, bo jak to portfel, moje dokumenty, piniondze, zdjęcia! A że Cora nawet lubi pomagać, w senie może nie każdemu, ale jak się kręci po klubie taka ładna, spanikowana blondyneczka, która wygląda na miłą, to czemu nie? :D]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  188. [ Haha, nie no, Corek lubi mężczyzn, ale docenia piękno w drugim człowieku. Wiesz, skoro widzi, że ktoś jest ładny i po prostu ją oczarowuje, to to mówi. Taki z niej szatan. :D
    Więc można zacząć od tego, że El po prostu szuka ten portfel, zła, że go zgubiła, czy może ktoś ukradł. :x ]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  189. [ Na spokojnie możemy jutro usiąść, tak więc byłabym bardzo wdzięczna za zaczęcie. <3 ]

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  190. Lucas ani trochę nie był zły na to, iż kobieta została w szpitalu, wręcz przeciwnie jego kamienne serce ponownie zadrgalo.
    -Tak jak podejrzewałas to tylko zwichniecie - odpowiedział zerkając na zabandazowana stopę dziewczynki, która wydawała się smutna i obrazona na swojego ojca.
    -Sebastianie podjedziesz do drzwi - ni to zapytał, ni polecił. Na dworze zima już całkowicie wzięła we władanie każda z uliczek Nowego Jorku, a Clary była bez obuwia na zranionej stopie. Nie chciał wracać tutaj za kilka dni z rozchorowaną dziewczynką. Po pierwsze niepotrzebnie by cierpiała a po drugie on kompletnie nie wiedział by jak się w tym odnaleźć.
    - Zamierzasz odejść? - zapytał nagle spoglądając gdzieś w bok. Dopiero po chwili skierował swoje oczy na pannę Eagle. Były pełne rozpaczy i bólu, który swe korzenie miał w czymś równie silnym.
    - Tato chciał powiedzieć, żeby pani nie szła I została - powiedziała rezolutnie kilkulatka, mimo wcześniejszych zapewnień, iż dzieciom nie wolno mieszać się w sprawy dorosłych.
    - Jak się kogoś lubi czy kocha to się jest razem - skrzyzowala komiczne rączki na swojej małej piersi, a Lucas z ledwoscia mógł ją utrzymać, gdy się tak wierciła. Nie dodał nic więcej, ponieważ nadal czekał na odpowiedź od blondynki. Czy właśnie miał nadejść koniec czegoś co nawet nie miało szansy na początek? Bardzo tego nie chciał, lecz nie zamierzał już za nią biec, ponieważ wyraźnie sobie tego nie życzyła.

    Zrezygnowano Lucas

    OdpowiedzUsuń
  191. Widząc jej reakcje podszedł automatycznie bliżej chcąc ochronić bliskie sobie osoby. Usiadł obok niej, a Clary posadzil na krześle obok. Blondyneczka niepewnie spoglądała na kobietę z pytaniem wymalowanym na twarzy, ale najwyraźniej wyczuł, iż już nie powinna się odzywać, ponieważ nic nie dodała do swoich poprzednich wywodów.
    Black natomiast delikatnie otoczył ramieniem Elaine, by nieco dodać jej otuchy. Słysząc jej słowa zacisnął szczęki gdyż myślał, iż boi się związku z kompletem - on plus córka. Jego błędny tok myślenia rozwialy kolejne słowa i ten smutek równie głęboki co w jego własnych oczach.
    - Nigdy nie mógłbym się z nienawidzić. Jesteś dla mnie ważna i wiem, że ja plus Clary to dużo do udzwigniecia, ale chciałbym, żebyś tego nie skreślała - na bardziej szczere wyznanie nie był gotów, czy też raczej nie zdawał sobie z niego jeszcze sprawy. Krok po kroku jego serce lgnelo do panny Eagle i chciał się przekonać do czego razem mogą dotrzeć.
    -Jesteś jedną z trzech osób, których nigdy nie odrzuce - dodał maja na myśli Clarisse I oczywiście Sebastiana. Z przyjaciółmi był blisko, ale też wiedział, iż potrafią go przeprawic przez nie jedna górę i dolinę. Ucalowal ja w czubek głowy i wstał z krzesła ponownie biorąc na ręce blondyneczka, która była kontuzjowana.
    -Wracamy do domu.... - powiedział i znów spojrzał kobiecie głęboko w oczy.
    -Razem - I ruszył do wyjścia przed którym stał już samochód za kierownicą, którego był Sebastian.

    Rozradowany Lucas

    OdpowiedzUsuń
  192. Black ponownie usadowił córkę na kolanach, by podczas jazdy przypadkiem nie uszkodziła sobie ponownie obolałe stopy. Sebastian ruszył zdecydowanie wolniej niż wcześniej, a wtopienie się w nowojorskie korki nie było czymś nadzwyczajnie trudnym. Mężczyzna niepozronie zerkał w lusterko, lecz widząc na swój sposób zadowoloną postawę swego pracować założył, iż kobieta w jakimś stopniu go posluchala, a przynajmniej miał taką nadzieję.
    - Oczywiście w takim razie Sebastianie najpierw odwieziemy pannę Eagle, ale jutro po nią pojedziesz, dobrze? - nie zamierzał przyjmować sprzeciwu że strony blondynki i liczył, iż taki się nie pojawi.
    -Tak jest proszę pana - odpowiedział tylko kierowca, a Lucas po chwili zdał sobie sprawę, iż dziecko jest nadwyraz spokojne. Spojrzał w dół i zauważył, iż Clary najnormalniej w świecie zasnęła. Taka wizyta w szpitalu dla dziecka musiała być równie męcząca co dla dorosłego dzień pracy. Uśmiechnął się po nosem, a jego ręka odruchowo poglaskala mała po główce.
    - zadzwoń jak już weźmiesz leki - powiedział jeszcze do Elaine. Chciał się jakoś inaczej z nią pożegnać, lecz śpioch na jego kolanach mu to uniemożliwił.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  193. Mężczyzna po powrocie do domu i ułożeniu córki w łóżku sam zmęczony opadł na kanapę. Miał jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, ponieważ ostatnio nieco zaniedbań swoją pracę toteż zadzwonił do Elaine późnym wieczorem. Miał nadzieję, że nie spała, lecz po kilku syngalach bez odpowiedzi się rozlaczyl. Wysłał w zamian smsa: do zobaczenia jutro, a tu numer Sebastiana 1415378017. Kolorowych snów El:) ' Przejrzał jeszcze ostatni plik dokumentów i nim się zorientował na zegarze wybiła pierwsza. Zasnął natychmiast wiedząc, iż kolejny dzień rozpocznie się za kilka godzin.

    O osmej do mieszkania przyjechała żona jego kierowcy, by zaopiekować się Clarissa na czas jego nieobecności. Musiał jechać do sądu, a także do firmy, by nadrobić najbardziej naglace sprawy. Spodziewał się, iż ojciec będzie chciał się z nim zo a żyć, by dopytać o tych kilka dni urlopu. Zbyl go prostym argumentem ogromu pracy po czym zabrał laptop do torby, aby w razie potrzeby włączyć się z domu.

    Sebastian w tym czasie podjechał pod miejsce zamieszkania panny Eagle, a na siedzeniu pasażera spoczywają biała teczka w której znajdowały się z ranę do tej pory materiały na temat sytuacji kobiety. Wiedział, że Lucas nie byłby zadolowny, że jest coś przed nim zatajone, lecz nie miał wyboru. Oparty o samochód spoglądał na drzwi wejściowe do budynku.

    Lucas i Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  194. Cacora Blue gdy już występowała, to nigdy na sucho. Za każdym razem wypijała przed wejściem na scenę co najmniej kilka kolorowych shotów. I to nie tak, że nie potrafiła się bawić bez alkoholu. Po prostu niczego sobie nie odmawiała.
    Siedziała między ludźmi, których nie znała, a którzy okazali się być idealnym towarzystwem na ten wieczór. Blue miała zamiar wlać w siebie tyle alkoholu, dopóki nie zarzygałaby kibla, ale dzisiaj opierała się procentom. Im więcej przechylała kieliszków, tym trzeźwiejsza się czuła.
    Wzięła ze stolika paczkę mentoli, przecisnęła się przez ludzi, a potem westchnęła głośno, gdy zobaczyła tłum, który bujał się do muzyki. Zaczesała ruchem dłoni grzywkę jasnych włosów w tył, zacisnęła na chwilę usta i cofnęła się powoli. Chciała wrócić do domu, mieć gdzieś ten cały świat i upić się we własnej samotności, ba, przechyliłaby butelkę słodkiego wina, zjadła wczorajszy obiad z lodówki i znowu zasnęłaby gdzieś pomiędzy łóżkiem a otwartym oknem.
    Rozejrzała się dookoła, a jej wzrok zatrzymał się na jednej z niespokojnych sylwetek. Dziewczyna musiała czegoś szukać, bo patrzyła na boki z widocznym zdenerwowaniem.
    Blue wepchnęła fajkę w usta, a potem zbliżyła się powoli do nieznajomej. Nie było nic ciekawszego niż problem dziewczyny, której nigdy wcześniej nie spotkała, a która wzbudziła jej sympatię.
    – Coś się stało? – spytała, wyjęła papierosa z ust i wsadziła za ucho. Przechyliła się nieco do nieznajomej. – Nie myśl, że jestem tutaj nie wiadomo z jakiego powodu. Po prostu zauważyłam, że chyba masz jakiś problem. – Wzruszyła ramionami z lekkim uśmieszkiem.

    Blue

    OdpowiedzUsuń
  195. [Czyli jednak mój komentarz zakonczy życie tej karty :D]

    Sebastian skinął kobiecie lekko głową, lecz jego rysy nie złagodniały jak w szpitalu.
    - Dzień dobry panno Eagle - powiedział i otworzył przed nią tylnie drzwi. Był przyzwyczajony, iż jego pracodawca podróżował w ten sposób.
    - Clarissa jest z moją żoną, a Pan Black wyszedł do pracy.Mysle, że mają się dobrze - rzeczowe informacje to wszystko na co blondynka mogła liczyć. Kierowca zasiadł za kółkiem i nim odpalił silnik podał pasażerce teczkę.
    -Proszę się z tym zapoznać. Tyle udało mi się ustalić w związku z Pani bratem i pewna organizacja- wszystko było skrupulatnie skatagolowane, a nawet dołączone zostały zdjęcia. Niektóre wykonane raptem kilka dni temu. Mężczyzna nie powiedział ani słowa, gdy włączał się do ruchu. Jego głos rozbrzmiał dopiero w momencie postoju na światłach.
    -Pan Black nie byłby zadowolony, że coś jest przed nim zatajane i zakładam, iż pokazując to Pani ryzykując własną posadę, lecz jego i Clarissy bezpieczeństwo oraz szczęście są priorytetem. - spojrzał w lusterko, by móc ocenić wyraz twarzy blondynki, a jego własne była bardzo zacięta i pełna siły. Można by nawet pokwapic się o stwierdzenie, iż ta zacietość odjęła mu lat.
    - Wiem kim są Ci ludzie. Przypuszczam, iż wiem jak sobie z nimi poradzić, lecz nie dotarłem do powodu ich polowania na Blacka. Tutaj liczę na współpracę z pani strony - wyjaśnił, a następnie ruszył, gdyż zielone światło rozblyslo przed oczami. Po kilku minutach zaparkował przed komisariatem.
    -Proszę zadzwonić, gdy Pani wyjdzie. Podjadę pod samo wejście - dodał widząc zakaz parkowania. Nowy Jork czasem był pełen absurdu. Zaparkowania samochodu w centrum graniczyla z cudem toteż większość wybierał piesze wycieczki bądź też metro.

    Lucas, ale jednak Sebastian :)

    OdpowiedzUsuń