miejsce wątku: dom Morrisonów
kolejność: Elle, Artek i Tilly
czas: styczeń 2021
Witaj w Nowym Jorku |
mieście, które nigdy nie zasypia... |
tablica informacyjna
2199. Did I disappoint you?
Zwykle Linda czekała na niego przed domem. Ian zatrzymał Cadillaca na wysypanym żwirem podjeździe i popatrzył na ganek, rozświetlony przez reagujące na ruch lampki. Lindy nie było. Nie stała na ostatnim z trzech stopni prowadzących na podjazd, nie opierała się o balustradę, paląc papierosa i nie siedziała na jednym z ogrodowych foteli. Nie zrobiła kroku w jego stronę, który robiła zawsze, kiedy tylko cichł chrzęst żwiru pod kołami Cadillaca, żeby usiąść na tylnej kanapie i poprosić o rundkę wokół osiedla.

Amerykańska Secret Service zdemontowała tajną sieć komunikacyjną w Nowym Jorku, która mogła sparaliżować łączność, zablokować telefony alarmowe i doprowadzić do całkowitego chaosu w metropolii - przekazała amerykańska agencja prasowa Associated Press. W mieście trwa obecnie 80. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Sieć została odkryta w ramach szerszego śledztwa, dotyczącego zagrożeń telekomunikacyjnych wymierzonych w urzędników państwowych. Rozlokowane w wielu miejscach serwery działały jak centrale fałszywych telefonów komórkowych, zdolne do generowania masowych połączeń i SMS-ów, przeciążania lokalnych sieci oraz maskowania szyfrowanej komunikacji prowadzonej przez przestępców.
Pocztówka wysłana z urzędu pocztowego w centrali ONZ w Nowym Jorku została po 72 latach zwrócona nadawcy. Okazało się, że syn adresatów wciąż żyje.
Pocztówka wysłana z urzędu pocztowego w centrali ONZ w Nowym Jorku w 1953 roku została po 72 latach zwrócona nadawcy dzięki pomocy szefa urzędu pocztowego w Illinois i specjalistów od genealogii. Była zaadresowana do państwa Frederica i Elizabeth Ball.
Syn wysłał kartkę rodzicom
Mark Thompson, naczelnik urzędu pocztowego był bardzo zaskoczony nadejściem tej przesyłki i postanowił poszukać adresatów kartki, która przedstawiała budynek Organizacji Narodów Zjednoczonych. Sprawą zainteresowali się lokalni genealodzy, którzy ustalili, że 88-letni syn adresatów Alan Ball nadal żyje, choć już w innym regionie kraju.
3.08.2025
Tej nocy na północnym wschodzie USA odnotowano trzęsienie ziemi o magnitudzie 3,0. Choć wstrząsy nie były silne, odczuli je mieszkańcy części stanu New Jersey, a także Nowego Jorku.
W nocy z soboty na niedzielę dzielnicę Hasbrouck Heights w w hrabstwie Bergen w USA nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 3,0. Wstrząsy odczuli mieszkańcy części stanu New Jersey oraz Nowego Jorku, w tym Brooklynu. Choć siła wstrząsu, który nastąpił w sobotę o godz. 22.18 czasu lokalnego (w Polsce była wtedy godzina 4.18 w niedzielę), była stosunkowo niewielka, był on odczuwalny w promieniu ok. 170 kilometrów, aż po zachodnie Connecticut i Dolinę Dolnego Hudsonu.
W poniedziałek wieczorem (28.07) w Nowym Jorku doszło do strzelaniny. W wyniku tego zdarzenia zginęły cztery osoby. Sprawca, wstępnie zidentyfikowany jako 27-letni mieszkaniec Las Vegas, popełnił samobójstwo - poinformowały we wtorek służby.
Wśród osób, które straciły życie, znalazł się czynny policjant 36-letni Didarul Islam, który zabezpieczał teren przy Park Avenue. Władze podały, że przybył do USA z Bangladeszu. Miał dwójkę dzieci, a jego ciężarna żona spodziewa się trzeciego dziecka.
1 | 2 | 3 | 4 |

Nowy szablon został wykonany na zamówienie specjalnie dla bloga grupowego New York City i jest obsługiwany przez platformę blogger. Został przystosowany do przeglądarki Firefox, ale powinien wyświetlać się poprawnie także w pozostałych, choć należy mieć na uwadze, że mogą wystąpić drobne różnice w pikselach lub zanik suwaków. Dlatego użytkownikom, którzy nie posiadają myszek ze scrollem zaleca się korzystanie z przeglądarki dedykowanej.
Szablon został wykonany przez Mefe i większość kodów użytych na stronie została napisana albo zmodyfikowana przez nią osobiście na bazie systemowego motywu Dark. Zestaw wykorzystywanych ikon został zapożyczony od Cappuccicons, a widoczne w panelu informacyjnym gify pochodzą z Grafiki Google'a oraz Dribbble'a. Użyte zdjęcia są objęte darmową licencją CC0 i pochodzą z Unsplash.
Pozostałe elementy zostały zainspirowane lub wykonane przy współpracy z W3Schools, how2html oraz FLORIN POP. Wszelkie prawa do szablonu są zastrzeżone, a on sam udostępniony do wyłącznego użytku administracji bloga New York City.
Szablon został wykonany przez Mefe i większość kodów użytych na stronie została napisana albo zmodyfikowana przez nią osobiście na bazie systemowego motywu Dark. Zestaw wykorzystywanych ikon został zapożyczony od Cappuccicons, a widoczne w panelu informacyjnym gify pochodzą z Grafiki Google'a oraz Dribbble'a. Użyte zdjęcia są objęte darmową licencją CC0 i pochodzą z Unsplash.
Pozostałe elementy zostały zainspirowane lub wykonane przy współpracy z W3Schools, how2html oraz FLORIN POP. Wszelkie prawa do szablonu są zastrzeżone, a on sam udostępniony do wyłącznego użytku administracji bloga New York City.
Czy było coś złego w tym, że się denerwowała? Tak naprawdę z Tilly nie znały się za dobrze. Owszem, był w ich życiu krótki czas, w którym nawet jakoś się dogadywały, ale tak naprawdę nie miały okazji do dobrego zapoznania się. Teraz miały razem mieszkać, a raczej to Tilly miała mieszkać z nią i jej rodziną. Stresowała się. Chciała być dobrą gospodynią. Chciała być dobrą szwagierką, dobrą żoną, mamą, przyjaciółką... Chciała być po prostu dobra we wszystkim i naprawdę się starała! Nie miała pretensji do Arthura, że w ostatnim czasie zaniedbał ją i dzieci – miał przecież poważnie chorą siostrę, kim by była, gdyby miała do niego pretensje? Starała się też jakoś wytłumaczyć dzieciom, że tatuś ma dużo obowiązków na głowie... Nie mogli przecież powiedzieć Thei, że jej ciocia może umrzeć i dlatego tatuś spędza z nią teraz tak dużo czasu. Denerwowała się też tym, jak sytuacja w domu wpłynie na dzieci. Nie wiedzieli, jak długo Mathilde u nich będzie, więc nie było opcji, aby Matta i Theę oddać na ten czas do dziadków czy wujka Connora. Nie. Elle psychicznie nie wytrzymałaby tylko z Arthurem i szwagierką, w dodatku tęskniąc za dziećmi. Nie, aby podejrzewała, że ten wspólny czas z góry jest skazany na porażkę, ale... Była realistką, a raczej była po prostu sobą. Nie oszukujmy się. Nie ważne, jak bardzo się starała, była czarnowidzem, chociaż i tak było dużo lepiej, niż kiedyś. Kiedyś postawiłaby od razu krzyżyk na Tilly, jej śmierć powiązałaby z rozwodem, bo znając jej i Arthura szczęście, żałoba doprowadziłaby do jakiegoś większego konfliktu, a żadne z nich nie chciałoby podać ręki na zgodę, bo ile można. Może nie widziałaby tego konkretnie w taki sposób, ale pewnie... Pewnie Morrison wymyśliłaby coś równie zawirowanego. A jednak wierzyła, że Tilly wyzdrowieje. Wierzyła, że pozbędzie się choroby, że Arthur będzie potrafił wybaczyć siostrze i, że będzie po prostu normalnie. Jak w rodzinie. I dlatego zgodziła się na propozycję Artiego, aby jego młodsza siostra zamieszkała po operacji z nimi, a teraz, kiedy lada chwila mieli się pojawić w domu, czuła narastającą panikę. A co, jeżeli ona sama nie potrafiła tak po prostu zostawić za sobą przeszłości? Łatwo było to mówić i znieść, kiedy widziała się z Tilly raz na jakiś czas, ale czy podczas wspólnego mieszkania, mogło być tak samo? Nie miała pojęcia i... Denerwowała się tym. Denerwowała się tak bardzo, że musiała łyknąć dwie ziołowe tabletki działające uspokajająco. Popiła je sporą ilością wody, odstawiła szklankę na blat w kuchni i przeszła do salonu, w którym Thea siedziała na dywanie i bawiła się dinozaurami. Matty drzemał w przenośnym kojcu, a Elle... Elle kręciła się, od salonu do pokoju gościnnego i jego łazienki, aby upewnić się, że wszystko jest gotowe.
OdpowiedzUsuń- Tatuś! – Thea wrzasnęła, kiedy usłyszała drzwi i pędem ruszyła na korytarz. Matthew zaczął płakać. Elle ruszyła do synka chcąc go uspokoić, i ziuziając chłopca w ramionach ruszyła za Theą, aby przypadkiem nie wybiegła pomiędzy nogami Arthura i Tilly z domu.
- Królisiu, chodź tu. Daj tacie i cioci w spokoju wejść. I co mama mówiła o krzyczeniu, kiedy Matty śpi? – Westchnęła ciężko, wciąż uspokajając synka.
elcia
Miewał momenty zwątpienia, ale tylko ze względu na to, że obecność Tilly mogła zakłócić codzienność Morrisonów. Potem jednak tłumaczył sobie, że ta codzienność już się zmieniła. Czas dzielił między pracę, a opiekę nad siostrą, poświęcając żonie i dzieciom jedynie niezbędne minimum, czyli czytał Thei i Mattowi na dobranoc, a z Elle wymieniali się w łóżku kilkoma zdaniami i kładli się spać. Nie było łatwo, nie spodziewał się, że okaże się to tak trudne, ale skoro się zobowiązał, zamierzał się wywiązać z obietnicy opieki nad siostrą. Nie tylko przed operacją, ale również w trakcie rekonwalescencji, a potem będzie po prostu trzymał rękę na pulsie.
OdpowiedzUsuńPrzywiózł jej rzeczy znacznie wcześniej, teraz zarzucił sobie jedynie na ramię szpitalną torbę i obszedł samochód, żeby otworzyć drzwi Tilly. Ujął jej dłonie i powoli, delikatnie pociągnął siostrę w górę, pomagając jej wstać.
- Może cię zaniosę? – zaproponował, ale ostatecznie pokręcił głową. Jego dobre chęci mogły narobić ogromnych szkód w kontakcie z dziećmi. – Albo nie, nie chcę ci zrobić krzywdy – wymamrotał i poprowadził ją po podjeździe w stronę wejścia. – Słuchaj, gdyby Thea i Matt coś ci zrobili, po prostu zwróć im uwagę, okej? Nie wahaj się. Thea niby rozumie, a Matt ją we wszystkim naśladuje, ale to są tylko dzieci, więc… Zasada ograniczonego zaufania – posłał brunetce delikatny uśmiech i otworzył przed nią drzwi.
- Cześć, Księżniczko – zwrócił się do córeczki i w ostatniej chwili wyciągnął przed siebie rękę, zatrzymując ją, zanim wpadła na niego albo, gorzej, na Tilly. – Ostrożnie, kochanie. Pamiętasz, co mówiliśmy ci z mamusią? Przy cioci zachowujemy się ostrożnie – przypomniał, ale pozwolił, by na sekundę objęła rączkami jego nogę i pogłaskał ją po ciemnej czuprynie. Zaraz potem dziewczynka się odsunęła.
- Mogę z tobą? Cę pomóc cioci – powiedziała, spoglądając na Arthura błagalnie.
- Dobrze, chodź. Otworzysz drzwi i odsuniesz kołderkę, żeby ciocia mogła się położyć – odparł z lekkim wahaniem, a Thea pobiegła przodem do pokoju gościnnego.
artie
Chociaż to ona miała zamieszkać u Elle i Arthura, nie na odwrót, naprawdę obawiała się tych nadchodzących tygodni i to z kilku powodów. Po pierwsze, wiedziała, że jej relacja z Morrisonami wciąż jeszcze była niezwykle krucha. Dopiero co jej brat nauczył się rozmawiać z nią jak z członkiem rodziny, a ona - jak nie skakać mu bez przerwy do gardła. Dopiero co Elle zdołała wybaczyć jej wszystko, co pomiędzy nimi zaszło. Ostatnim, na czym zależało Mathilde, było nadszarpnięcie tej cienkiej nici przyjaźni, jaką udało im się zbudować. Było to do niej całkowicie niepodobne, ale bliskie zderzenie ze śmiercią i to po raz kolejny zmieniło ją nie do poznania. Tilly zdawała sobie przy tym sprawe, że zbyt częsty kontakt z ludźmi sprzyjał kłótniom i choć kobieta starała się trzymać język za zębami, nie mogła obiecać nikomu, nawet samej sobie, że jej podejście do życia, tak diametralnie różne do tego, jakie wykazywali Elle i Arthur, nie spowoduje kolejnego rozpadu rodziny.
OdpowiedzUsuńPo drugie, obawiała się sposobu, w jaki jej obecność wpłynie na harmonię Morrisonów. Nie znała Elle zbyt dobrze, ale wiedziała jedno - żona jej brata była niezwykle opiekuńcza, a co za tym szło, z pewnością będzie chciała skakać wokół niej przez cały boży dzień, co doprowadzi ją do białej gorączki. Mathilde prawdziwie nienawidziła litości i była pewna, że w dawnym domu jej rodziców poczuje się bardziej jak intruz, który zajmuje cenny czas, niż jak gość.
Gdyby tylko mogła, zrobiłaby wszystko, aby uniknąć takiego przebiegu wydarzeń. Zdawała sobie jednak sprawę, że zamieszkanie z Arthurem było najlepszą opcją. Owszem, mogła wrócić do mieszkania i płacić duże pieniądze za zatrudnienie opiekunów, ale to wykraczało poza jej możliwości finansowe. Pozostało jej więc zdać się na łaskę lub niełaskę własnej rodziny.
Tilly zaśmiała się cicho, słysząc propozycję Arthura o zaniesieniu jej do domu. Miała zamiar odmówić, na szczęście zanim zdązyła cokolwiek powiedzieć, Morrison sam zorientował się, że to nie był najlepszy pomysł.
Chodzenie przychodziło jej z trudnością. Mało - każdy, nawet najmniejszy ruch potrafił sprawić, że Tilly odnosiła wrażenie, iż jej wnętrzności płoną żywym ogniem. Silne leki przeciwbólowe pomagały w niewielkim stopniu, a ich skutki uboczne niejednokrotnie sprawiały, że jej wcześniejszy posiłek lądował w toalecie. Mimo to Mathilde nie zamierzała użalać się nad sobą, nie chcąc ściągać na siebie niechcianej uwagi. Zacisnęła zęby, gdy Arthur pomógł jej wstać i, podpierając się o jego ramię, jakimś cudem dotarła do progu.
- Cześć, dziewczyny - przywitała się z Elle i Theą.
Dziewczynka najwyraźniej była niezwykle podekscytowana przybyciem cioci, a sama Tilly w pierwszym odruchu chciała schylić się, by móc ją przytulić i gdy tylko odrobinę zgięła się w pasie, syknęła z bólu, a z jej ust wypłynęło siarczyste przekleństwo.
- Kurwa - warknęła sama do siebie, zanim zdążyła się zorientować, że tuż przed nią stała rozentuzjazmowana dwulatka. Morrison spojrzała na nią przelękniona, bo, rzecz jasna, wcale nie chciała jej demoralizować, dlatego, chcąc wyjść z tej sytuacji obronną ręką, dodała: - ...urwałam... to znaczy ucięłabym sobie drzemkę. Więc byłabym ci bardzo wdzięczna za pomoc z kołderką - odparła, siląc się na uśmiech, zanim nie zwróciła się do brata.
- To... mogłabym się położyć? Raczej nie dam rady stać tak długo. I później chyba musimy ustalić jakieś zasady - zaczęła.
Tilly
- Cześć – uśmiechnęła się do Tilly i do Arthura, cały czas trzymając Matta na rękach, tuliła go do siebie, jednocześnie próbując go uspokoić. Wybudzony z drzemki był marudny i opłakany. – Jak się czujesz? Głupio pytam, w końcu świeżo wyszłaś... Dostałaś jakąś kartkę z zaleceniami odnośnie diety, Artie, dostała? Co do pokoju, jest cały twój, muszę jeszcze tylko zerknąć do łazienki i nie będę ci się tam kręcić – powiedziała z uśmiechem – jeżeli coś by ci nie pasowało to mamy jeszcze jedne wypełnienie pościeli, więc będzie można zmienić, jakbyś nie mogła sobie poduszki ułożyć, czy kołdra byłaby za ciepła czy coś – dodała, zdając sobie sprawę z tego, że zdecydowanie za dużo gada i może powinna dać w ogóle Tilly szanse na całkowite j swobodne wejście w głąb domu.
OdpowiedzUsuńElle uniosła brwi, słysząc kurwę. Rozumiała, że mogło ją coś boleć, nie dziwne, ale, żeby od razu tak przeklinać i to przy dzieciach? Zerknęła wymownie na Arthura, a do szwagierki się tylko uśmiechnęła.
- Chodź Thea, zrób przejście, a zaraz z tatą pomożesz cioci – poprawiła sobie tak Matta, że trzymała go jedną ręką, a chłopiec opierał się o jej biodro tuląc się do kobiety, a drugą rękę wyciągnęła w stronę dziewczynki, a mała brunetka po chwili złapała rękę mamy.
- Co to jest kułwa? – Spytała zaciekawiona, przechylając głowę, aby spojrzeć na twarz mamy.
- Och, to... Później dobrze? Teraz musisz przecież pomóc tatusiowi i cioci, króliczku – uśmiechnęła się lekko do córeczki, a tak naprawdę zaciskała już zęby. Tilly nie była u nich nawet dwóch minut, a Thea już klęła! Na dodatek uwaga Tilly o zasadach, wcale nie poprawiła nastroju Elle. Bo czy to nie ona i Arthur powinni poruszyć ten temat? Villanelle nie chciała nic narzucać swojej szwagierce, chciała, aby ta czuła się tu, jak w domu. No, może chciała zaznaczyć, że nie ma przeklinania przy dzieciach, ale słysząc z ust Tilly o ustalaniu zasad, miała nagle ochotę wypisać pełną ich listę. Kiedy rodzeństwo weszło już do domu, Elle puściła rączkę Thei.
- Idziemy się trochę poprzytulać, Matthew miał... Gwałtowną pobudkę, jakby była potrzebna pomoc, to... To nie krzyczcie – mruknęła, korzystając z możliwości przejścia do salonu, gdzie rozsiadła się wygodnie na kanapie, a mały Matty zaraz ułożył się na jej klatce. Jedną rączkę zacisnął na piersi Elle, a drugą złapał jej bluzkę i popłakiwał, pomimo uspokajającego gładzenia jego plecków przez brunetkę.
naburmuszona elcia