Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2126. Maggie

Nie pamiętam pierwszej śmierci. Może dlatego, że nie dotyczyła mnie aż tak bardzo. Przemknęła gdzieś nieopodal mojej głowy, tylko na chwilę pojawiając się w zasięgu wzroku.
Kolejnych też nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Pamiętam łzy, lecz niezbyt wiele smutku. Pamiętam trumny i pamiętam leżące w nich ciała. Żadne z nich nie było mi nigdy bliskie. Nie tak jak Jej ciało.
Jej ciało było ciepłe i miękkie, tak często obok mojego ciała. Pamiętam plamki w jej oczach i pamiętam kształt dłoni. Pamiętam dźwięk jej śmiechu, bo nadal rozbrzmiewa mi w głowie.
Kiedy zachorowała, serce złamało mi się na pół. Uciekałam od niej już wcześniej, lecz nigdy tak szybko jak w tamtym momencie. Uciekałam, bo nie chciałam czuć się tak, jak czuję się teraz. Zabawne. Mimo upływu tylu lat Ona nadal mieszkała w moim sercu. A wraz z jej odejściem ono rozpadło się na wiele maleńkich kawałków.
Nie dopuszczam do siebie wiadomości, że jej już nie ma. Że nigdy już nie zobaczę jej oczu, dłoni, nigdy już nie usłyszę jej śmiechu. Miała w sobie tak wiele życia, jak mogło ją opuścić?
Pamiętam jednak pustkę. Pamiętam jak nie mogłam zasnąć pierwszej nocy, myśląc o jej ciele w kostnicy. Pamiętam uczucie rozrywanych wnętrzności gdy dowiadywałam się, że jej już nie ma. I strach przed pogrzebem. Przed włożeniem jej ciała do ziemi.
Jednak w mojej głowie to nie jej ciało spoczywało w trumnie zjeżdżającej do grobu. To nie mogło być jej ciało. Ona nadal żyje, gdzieś, gdzie ja po prostu nie mogę jej dotknąć...


-Leila... - chłodny ton matki sprowadził ją na ziemię. Chwyciła dziewczynę za ramię swoją idealnie wypielęgnowaną dłonią i przyciągnęła do siebie.
-Kochanie, nie wypada tak długo się żegnać, inni też stoją w kolejce.
Leila zmroziła matkę wzrokiem. Cholerna Elaine Thomson i jej cholerne nie wypada. Pierdol się, pomyślała. Wszyscy się pierdolcie
Wbiła długi obcas jeszcze głębiej w cmentarną ziemię i obróciła się na pięcie. Wiatr targał jej włosami i czarną sukienką, kiedy wściekłym krokiem zmierzała w kierunku samochodu. Objęta własnymi ramionami, czuła się odrobinę mniej samotna.

-Leilo, całą sukienkę masz pomiętą, dziecko. Poza tym, kiedy ty ostatnio byłaś u kosmetyczki? Twoja skóra woła o porządne nawilżenie!
-Mamo, bądź tak miła i daj mi choć dzisiaj spokój - odwarknęła Thomson, sięgając po szampana, który podawał jej elegancki kelner, witający gości w holu. Zajebiście, kelner i szampan na stypie. Tego jeszcze nie grali. Pozwoliła sobie na może sekundę zawahania, po czym chwyciła nóżkę drugiego kieliszka i ruszyła szybkim krokiem w głąb domu. Domu, w którym była tyle razy, że mimo upływu lat nadal znała na pamięć każdy jego metr, każdą kryjówkę i każdy sekret. 
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Obrazy w złoconych ramach i rzeźby dodające przepychu były na swoich stałych miejscach. Zupełnie jakby czas się tam zatrzymał. Nie miała trzydziestu lat tylko trzynaście, znów była ubrana w szkolny mundurek i przytłoczona tym wszystkim, co ją w tym wielkim domu otaczało. 
Szmer rozmów odbijał się głośno od pustych przestrzeni, wabiąc ją do salonu, gdzie najprawdopodobniej odbywało się główne show. I tak jak spodziewała się po rodzicach Maggie przedstawienia, tak nie sądziła, że będą aż tak okrutni. 
Gdy przekroczyła próg pomieszczenia stanęła jak wmurowana w posadkę a z jej ust wydobył się cichy okrzyk.
Każdą wolną powierzchnię zajmowały zdjęcia. Na prawie połowie z nich Leila dostrzegła własną twarz.
One, w dzień rozpoczęcia szkoły, w pamiętne Haloween, przebrane za czarownice, na basenie, letnim obozie, tuż przed balem maturalnym. Blondynka i brunetka. Dwie muszkieterki, nie do rozdzielenia.
Duszkiem wypiła zawartość obu kieliszków i z impetem odstawiła je na tacę krążącego po sali kelnera. Przeceniła swoją siłę i jeden z nich roztrzaskał jej się między palcami a drobinki szkła rozsypały się dookoła jej stóp. Nie poczuła bólu i ciepłej krwi, która zaczęła płynąć jej po palcach. Zbyt była zajęta znoszeniem wbitych w nią spojrzeń zgromadzonych. Na twarzy niektórych z nich dostrzegła współczucie, na innych rozczarowanie. Nic, z czym nie musiałaby się mierzyć już wcześniej.
- Leilo, kochanie, pozwól na chwilę - ciepły głos Hannah Olsen, stojącej na podwyższeniu pośrodku pokoju, sprowadził ją na ziemię. Wiedziała, czego od niej chce. Wiedziała też, że nie jest w stanie tego podarować. 
W tle rozbrzmiała ulubiona piosenka Madeleine a za plecami jej matki pojawiła się uśmiechnięta twarz dziewczyny. 
- Mamo, tato, to ja, Maggie, a to filmik dla was z mojego pierwszego dnia na kampusie! Jestem taka szczęśliwa!
Tego już było zbyt wiele. Mimo że obiecała sobie, że nie będzie płakać, w błękitnych oczach Leili zalśniły łzy. Pamiętała ten dzień. Pamiętała słońce, które grzało po plecach tak samo dobrze jak szum alkoholu w uszach, którym poczęstowała je grupa przystojnych drugorocznych. Chwilę później postanowiły nakręcić ten filmik. Ona trzymała telefon a jej ciemnowłosa przyjaciółka wdzięczyła się przed kamerą. 

Czuła, że biegnie. Przebierała nogami ile sił, byle tylko uciec od jej głosu, jej twarzy, tego rozrywającego bólu. Wpadła do znajomego pokoju i uderzyła plecami w zamykające się drzwi, po czym przesunęła się po nich aż na puszysty dywan. Krew nadal sączyła się jej po palcach, lecz Thomson nic sobie z tego nie robiła. Przecież Maggie już nie będzie na nią wrzeszczeć za to, że zostawia plamy na jej ukochanym dywanie. Za nic już nie będzie na nią wrzeszczeć...
Czuła, jak szloch narasta jej w piersiach i w końcu postanowiła pozwolić mu zawładnąć swoim ciałem, nie miała siły już dłużej walczyć. 
Nie mogła znieść jej zapachu, który nadal unosił się w pomieszczeniu. Jak mógł tu być, skoro jej już nie ma? Skoro sama, razem z tymi wszystkimi nadętymi ludźmi, umieściła jej ciało w brudnej, zimnej ziemi.
Podniosła się z kolan i chwiejnym krokiem ruszyła do toaletki, stojącej przy oknie. Zerwała z niej wszystkie zdjęcia, wyjąc i klnąc, zostawiając ślady krwi na jasnym drewnie.Później przyszła kolej na kosmetyki, szuflady, półki z książkami. Miotała się po pokoju demolując go kawałek po kawałku, lecz nic nie przynosiło ulgi. Odbijała się od ścian, szaf, podłogi jak dzikie zwierzę. Nie potrafiła poradzić sobie z cierpieniem, które coraz mocniej zaciskało szpony na jej gardle i nie pozwało oddychać. 

Dlaczego ja nie umarłam zamiast niej?

Z trudem przychodziło mi łapanie kolejnych oddechów, lecz chwytałam je i tak, mimowolnie, całkowicie zdziwiona tym, że nadal mi to wychodzi, że nie zapomniałam przez to wszystko, jak się oddycha. Tak samo jak dziwił mnie brak ziejącej pustką dziury w centralnej części mojej klatki piersiowej i fakt, że wszystkie żebra nadal mam całe. Że ten żar, który przelewał się przeze mnie przecież tyle razy, nie stopił mi żył i nie zwęglił tkanek. Że nadal mam siłę otwierać opuchnięte powieki a cienie pod oczami nie są aż tak przeraźliwie fioletowe jak się spodziewałam. Codziennie dziwiło mnie moje ciało, nadal w jednym kawałku, jakby ten rozrywający na części ból w ogóle mnie nie dotyczył. Jak gdyby moje wnętrzności nie były wyszarpywane na zewnątrz tyle razy przez otwór w brzuchu, lecz nie dostrzegałam żadnego otworu, nawet najmniejszej blizny.

3 komentarze

  1. Przeczytałam nie później, jak zapowiedziałam na sb, a od razu, łapczywie pochłaniając każde kolejne słowo, a już ostatni fragment kompletnie mną zawładną. Jest taki prawdziwy i tak dobrze oddaje to, co może dziać się z człowiekiem w takiej sytuacji. Prosty i krótki, lecz przy tym trafiający bezbłędnie w samo sedno.
    Świat już taki jest. Brnie uparcie na przód mimo doświadczanych przez ludzi osobistych tragedii, jakby w ogóle na nie nieczuły i siłą rzeczy, prędzej czy później, człowiek ten świat dogania. Mam nadzieję, że Leila nie zostanie za bardzo w tyle, zresztą jej ciało już pokazuje jej, że można. Że to cholerne życie toczy się dalej i mocno trzymam kciuki, żeby Leila toczyła się wraz z nim ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, chwyciłaś mnie tym za serce. Pięknie piszesz i oddajesz emocje, to było bardzo przekonujące - jestem pod wrażeniem. Chciałoby się czytać więcej i więcej.

    Scott & Alden

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry ❤
    Umiliłam sobie poranek notką. I bardzo żałuję, że jest ona tak krótka! Czy istnieje szansa, abyś napisała ciąg dalszy? Bardzo lekko i przyjemnie się czytało cała notkę, chętnie poczytałabym co dzialo się dalej bądź w przeszłości. Straszny smutek bije z tej karty, jednocześnie przywołuje wspomnienia, bo sama na początku roku musiałam się z kimś pożegnać. Mam nadzieję, że w bliskiej przyszłości napiszesz jeszcze coś, naprawdę wciągnęło.
    Pisz pisz pisz!❤❤❤

    OdpowiedzUsuń