„Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy - nigdy!”
20 Lipca 2015
Lotnisko J.F Kennedy’ego było
wypełnione po brzegi turystami, ale także pracownikami, którzy starali się
zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Z racji zaostrzonej kontroli imigrantów,
pewna rudowłosa kobieta stała już drugą godzinę w kolejce, której nie było
widać końca. Nie chcieli nikogo wypuścić z budynku, dopóki nie przejdzie testu
kilku pytań, a także prześwietlenia bagażu, czy dokumentów. Wielu się
niecierpliwiło i głośno wyrażało swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji,
tym bardziej, że pogoda na zewnątrz tylko wołała by pooddychać względnie
świeżym powietrzem.
Charlotte Lester nie należała do
tej grupy ludzi, gdyż z jej ust nie schodził uśmiech, ba sięgał on przede
wszystkim oczu. Nie mogła uwierzyć, że to już, że doleciała do Ameryki. Teraz
właśnie miała zacząć się jej przygoda, nowe życie i czas spełniania marzeń.
Przyleciała do Nowego Jorku, by rozpocząć studia na Art Students League, co
umożliwiła jej ciężka praca, a także rodzice finansujący pierwszy rok. Była im
niezmiernie wdzięczna, iż nie próbowali gasić jej entuzjazmu wyjazdem, a wręcz
przeciwnie popychali ją ku temu czego pragnęła od dawna. Bali się o bezpieczeństwo córki, ale wierzyli,
że da sobie radę.
11 Stycznia 2016
Czas od zawsze był pojęciem
względnym i każdy z ludzi odczuwał jego przemijanie inaczej. Jednym tydzień
uciekał w mgnieniu oka, a drugim godzina wydawała się wiecznością.
Dwudziestodwuletnia kobieta od kilku miesięcy zaliczała się niestety do tej
pierwszej grupy. Odkąd wylądowała w USA i uregulowała wszelkie należności
związane z podjęciem studiów, szukała pracy. Umowa między nią, a rodzicami
brzmiała jasno; „Charlotte opłacimy Ci pierwszy rok studiów, ale pod warunkiem,
że znajdziesz pracę i przez kolejne semestry będziesz się utrzymywać w Stanach
sama.” Rudowłosa bez wahania zgodziła się, ponieważ była pewna, że znalezienie
pracy w tak wielkim mieście nie będzie dla niej najmniejszym problemem. Oh jak
bardzo się myliła. Dotarło to do niej, mniej więcej wtedy, gdy każda kolejna
pozycja z ofert pracy okazywała się nieaktualna lub na
rozmowie słyszała Przykro nam. Szukamy kogoś na pełen etat od
poniedziałku do piątku. Nigdy nie była z tych co łatwo się poddają,
gdy życie rzuca im kłody pod nogi, lecz z każdym kolejnym miesiącem traciła
wiarę na pozostanie w Wielkim Jabłku na dłużej.
Przez ostatnie pół roku podejmowała się różnych pracy od wyprowadzania psów, poprzez roznoszenie ulotek, a skończywszy na byciu maskotką jakiejś sieciówki na święta. Nie była wybredna, to plan na studiach nie pozwalał, na wyrobienie odpowiedniej liczby godzin, by utrzymać się bez pieniędzy przesyłanych z Anglii. Co rusz brakowało na artykuły papiernicze, czy jedzenie pod koniec miesiąca. Nie skarżyła się rodzinie, ponieważ obawiała się, iż zdecydują o jej powrocie przed ukończeniem ‘próbnego roku’. Starała się nie tracić wiary z uśmiechem wstając każdego dnia. Tylko ona wiedziała ile razy usłyszała odmowę, czy też zamknięto jej drzwi przed nosem. Powoli docierała do niej ta szara rzeczywistość, z którą wielu musiało radzić sobie od lat.
2 Lutego 2016
Opatulona niczym niedźwiedź
przemierzała kolejne ulice Nowego Jorku, a w ręku ściskała telefon komórkowy,
który nawigował ją w miejsce trzeciej dziś rozmowy rekrutacyjnej. Ogłoszenie
było dość enigmatyczne, jednak postanowiła spróbować. Nazwa klubu była dwuznaczna Sinner Night,
lecz to jej nie zniechęciło, gdyż z doświadczenia wiedziała, że to nie musiało
niczego oznaczać. Tym razem się myliła – oznaczało i to bardzo wiele.
Weszła do baru, który wyglądał całkiem zwyczajnie. Była w niejednym takim lokalu na rozmowie, więc nawet nie myślała, by się wycofać. Ściągnęła wierzchnie ubranie, a następnie wyłączyła GPS w telefonie, który uporczywie przypominał, że dotarła do celu. Lester z lekkim uśmiechem podeszła do mężczyzny przy barze.
- Przepraszam, ja przyszłam na
rozmowę o pracę, czy dobrze trafiłam? – zapytała patrząc mu pewnie, prosto w
oczy. Nie była nieśmiałą osobą, lecz też nie zawsze ukazywał tę odwagę na
pierwszy rzut oka.
- Oczywiście – odezwał się
mężczyzna około czterdziestki, z dziwnym błyskiem w oku. Nie umknęło jej
uwadze, że zlustrował ją od stóp do głów. Poczuła się nieswojo, niemal nago.
Zignorowała tą czerwoną lampkę,
która zapaliła się w jej głowie i ruszyła za mężczyzną do drugiego budynku. Gdy
tylko weszła do jednego z pomieszczeń, nie miała już wątpliwości w jakim
charakterze są poszukiwane nowe pracownice. Lśniąca rura na czarno-czerwonej
scenie była tylko materialnym dowodem tego, iż przyszła na rozmowę rekrutacyjną
do zwykłego klubu ze striptizem. Zielono-brązowe oczy wyrażały strach
wymieszany z obrzydzeniem. Nie oceniała kobiet, które pracowały w tym zawodzie,
lecz ona nie zamierzała się tego podjąć.
- To pomyłka – wykrztusiła
przyciskając swe rzeczy bliżej klatki piersiowej.
- Rozumiem, ale może zechce Pani
usłyszeć warunki oferty zanim opuści to pomieszczenie, hm? – mężczyzna wydawał
się niewzruszony postawą rudowłosej, ba uśmiechał się do niej przyjaźnie, co
jeszcze bardziej ją przerażało. Nie tak każdy zwyczajny śmiertelnik zapewne
wyobrażał sobie właściciela podobnego interesu.
-
Raczej nie będę zainteresowana – w końcu Lotta odzyskała pewność w swym
głosie, chociaż spojrzenie nadal miała niczym spłoszona zwierzyna. Mimo
wypowiedzianych słów, nie ruszyła się z miejsca, co jej rozmówca wziął za nieme
pozwolenie na przedstawienie szczegółów zatrudnienia. A ona słuchała coraz to
szerzej otwierając oczy. Nie wierzyła, że mogłaby tutaj tyle zarobić, a do tego
prace rozpoczynałaby po swoich zajęciach na uczelni. Szybko potrząsnęła głową Zwariowałaś skarciła się w myślach, za chociażby sekundowe
rozważenie tej oferty.
- Dziękuje, do widzenia –
powiedziała tylko wybiegając czym prędzej z lokalu wprost na mroźne powietrze.
Oddychała głęboko, jakby właśnie wynurzyła się z długiego nurkowania.
Pośpiesznie narzuciła na siebie kurtkę i opatuliła szalikiem. Ostatni raz
spojrzała przez ramię na bar, który wyglądał jak każdy inny w Nowym Jorku, a
jednak taki nie był.
20 Lutego 2016
„Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły,
zostałam wiedźmą.”
Mistrz i Małgorzata
Michaił Bułhakow.
Śnieg w lutym był radością dla
najmłodszych, a utrapieniem dla dorosłych, którym o wiele bardziej utrudniał dojazd do pracy lub gdziekolwiek indziej. Większość, mimo mrozów wybrała pieszy
‘środek transportu’ aniżeli publiczny. Należała do nich również rudowłosa,
młoda kobieta, która wyglądała na bardzo zdeterminowaną. Nie zważała na to, czy
kogoś trąciła ramieniem, jedynie mocniej zaciskała dłoń na pasku skórzanej
torby. Miała tam najpotrzebniejsze rzeczy, by uczestniczyć w zajęciach na
uczelni, ale również coś, co miało zaważyć o jej być albo nie
być w Wielkim Jabłku. Skręciła po raz kolejny w prawo idąc w tylko
sobie znanym kierunku, a z każdym kolejnym krokiem serce podchodziło jej do
gardła. Nie mogę tego zrobić. Mogę, nie wrócę do Anglii! takie myśli kotłowały się od ponad tygodnia w jej zdesperowanej główce.
Nie ma odwrotu! Nabrała powietrza, gdy przekraczała próg baru, który miała przecież omijać szerokim łukiem. Wybiła godzina dziewiąta rano, a więc i klientów nie było zbyt wielu. Raptem dwóch jegomości siedziało i sączyło coś, co mogło uchodzić za piwo. Pewnym, niemal agresywnym krokiem podeszła do lady, a widząc za nim młodego chłopaka zażądała widzenia z szefem. Gdyby spróbowała złagodnieć, to najpewniej znów odwróciłaby się z podkulonym ogonem.
- Dzień dobry – usłyszała za sobą
głos, który tak bardzo zapadł jej w pamięć, iż nie sposób było wątpić kto za
nią stał. Odwróciła się i zdeterminowana wyprostowała się przed właścicielem
dwóch lokali.
- Dzień dobry, czy tamta oferta
jest nadal aktualna?- głos miała beznamiętny, lecz pewny swego.
Czterdziestoparolatek wskazał dłonią drogę do swego gabinetu, by nie rozmawiać
o szczegółach na forum. Usiadł w skórzanym fotelu za biurkiem, a kobiecie
skinął na wolne krzesła po drugiej stronie.
- Dziękuję, postoję – nadal
kurczowo trzymała torbę przewieszoną przez ramię. Jej postawa nieco rozbawiła
mężczyznę, tym samym postanowił wysłuchać tego co miała do powiedzenia.
Pamiętał ją, ponieważ nie sposób zapomnieć tak ognistej czupryny, a także
reakcji na ofertę pracy.
- W takim razie słucham, bo
rozumiem, że nie zamierza Pani przyjąć oferty na warunkach przedstawiony przeze
mnie na początku tego miesiąc, prawda? – uniósł jedną brew, a dłonie splótł, by
wesprzeć na nich brodę. Świdrował ją spojrzeniem niemalże czarnych oczu ciekaw,
czy właśnie nie marnuje czasu na kogoś, kto jest tego nie wart.
- Prawda. Zapewniam, że jestem
sumienna i dam rade poruszać się na rurze – ostatnie słowo ledwo przeszło jej
przez gardło, lecz nie zerwała kontaktu wzrokowego kontynuowała, tak by nie
mógł jej wejść w słowo. Każde wtrącenie, każdy komentarz mógł zaważyć na jej
pewności, co do podjętej decyzji.
- Nie będę sypiała z klientami, a
podczas występów na twarzy lub oczach będę miała maskę – sięgnęła w końcu do
torby, którą tak uporczywie chroniła przez całą podróż tutaj z mieszkania.
Położyła ręcznie wykonaną, czarno-czerwoną maskę, która zakrywała odpowiednią
część twarzy, by nikt nie mógł jej rozpoznać. Na tym jej właśnie zależało. Już
dawno schowała dumę do kieszeni, ponieważ nie było ją na nią stać, gdy sterta
niezapłaconych rachunków napiętrzała się z każdym miesiącem.
- No nie wierze!- mężczyzna
klasnął w dłonie, a następnie wybuchł szczerym śmiechem. Gdy się nieco uspokoił
wziął do ręki maskę i uniósł w ten sposób, by z daleka zakryć twarz Lotty.
Pokręcił głową, ale na jego czole pojawiła się bruzda sugerująca, iż rozważa tą
propozycję.
- Wiesz… Jak Ci na imię? –
zapytał w końcu zdając sobie sprawę, że kobieta nie przedstawiła się wcześniej.
- Charlotte Lester – usłyszał
odpowiedź od razu niczym od dobrze wyszkolonego żołnierza.
- Wiesz Charlotte, ten klub to
nie plac zabawa dla dzieci, jednak – wstał zza drewnianego biurka i podszedł do
dwudziestodwulatki i podał jej maskę.
-… masz charakter, figurę i jeśli
pokażesz, że potrafisz ruszać się na rurze, to masz tę robotę na warunkach
jakie podałaś- rudowłosa automatycznie
uśmiechnęła się, chociaż nie była to praca marzeń, to dzięki niej będzie miała
możliwość ukończenia studiów.
4 Maja 2016
Przez ostatnie dwa miesiące rutyna
dnia panny Lester była bardzo układana. Pobudka o godzinie siódmej, bądź
szóstej rano, szybkie śniadanie, zajęcia na uczelni, podróż metrem do pracy i
praca do późnych godzin nocnych. Raz w tygodniu umawiała się z rodzicami, by
porozmawiać na Skype, jednak nadal wykręcała się od wyjawienia im jaką to pracę
znalazła. Najzwyczajniej w świecie ich okłamywała, że nadal szuka i chwyta się
tego, co aktualnie pojawi się na rynku, jako praca dorywcza. Po każdej takiej
rozmowie zamykała laptop i płakała tak długo, aż nie brakło jej łez. Państwo
Lester cały czas powtarzali jak bardzo dumni są ze swojej córki, a ona wtedy
czuła jak bardzo ich zawiodła. Najgorsze było to, że nawet że z nikim nie mogła
szczerze porozmawiać. Nikt by nie zrozumiał jej determinacji i motywów podjęcia
takiej, a nie innej pracy. Nie łudziła się nawet, ażeby Christopher miał inny pogląd
niż rodzice. Tym samy rozmawiała z nim coraz rzadziej wykręcając się nadmiarem
zajęć, a także inną strefą czasową. Nie umiała póki co z nim normalnie rozmawiać
wiedząc, że każdy opis dnia to w połowie kłamstwo.
Na szczęście nie miała zbyt dużo czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ była zajęta niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę. Często było tak, iż spała jedynie dwie godziny i rozpoczynała kolejny dzień. Odgrodziła się od ludzi na uczelni, by przypadkiem nikogo zbyt blisko do siebie nie dopuścić i nie musieć okłamywać również jego, czy jej. Było to prostsze niż sądziła. Nikt specjalnie nie zabiegał o jej towarzystwo, gdy kilkukrotnie powiedziała stanowcze nie.
Niemal codziennie punkt dwudziesta
wkraczała na znienawidzoną małą, czarno-czerwona scenę w swym kusym stroju. Na
kanapach siedział jeden lub kilku mężczyzn czekających na pokaz. Za każdym
razem wychodziła do nich w ostatniej chwili, nim muzyka zaczęła grać. Przed
występem milion razy upewniła się, czy maska na twarzy trzyma się odpowiednio, ona
była dla niej niczym tarcza. Tarcza, która dawała poczucie anonimowości.
Starała się nie myśleć o tym jak bardzo kusy miała strój oraz ile par oczu właśnie
obłapuje jej roznegliżowane ciało, by tylko przetrwać ten jeden wieczór. Później
kolejny i jeszcze jeden, a po każdym z nich lądowała w domu pod prysznicem
szorując ciało tak mocno, aż robiło się miejscami czerwone. Po policzkach
płynęły potoki łez, a w kuchni czekał alkohol, by poradzić sobie z tym
obrzydzaniem jakie miała do samej siebie, do tych mężczyzn i do pracy, której
się podjęła.
Ten wieczór zapamiętałą na długo,
chociaż tak bardzo starała się wymazać go z pamięci. Po skończonej pracy jak
zwykle ruszyła pieszo w kierunku domu, lecz jakaś silna dłoń zaciągnęła ją w
pobliską uliczkę. Próbowała się wyrwać, krzyczeć, jednak napastnik był
silniejszy. Serce biło jej jak oszalałe, a w oczach stanęły łzy, ponieważ
bardzo dobrze znała tego mężczyznę. Wielokrotnie odmawiała mu dodatkowych
usług po skończonym występie.
- No i co malutka? Teraz nie
zawołasz nikogo, by mnie wyprosił – czuć było od niego alkohol, a wzrok przypominał
szaleńczy amok, aniżeli zdrowy rozsądek.
- Nie chciałaś po dobroci, to sam
sobie wezmę to za co tak długo płaciłem dziwko! – w tym momencie go ugryzła w
dłoń, którą przysłaniał jej usta, lecz od razu tego pożałowała, bo dostała w
twarz. Poczuła ból, a także krew w ustach. Nie miała z nim szans. Jedną dłonią
unieruchomił jej dwie, a także stanął tak, by nie mogła go zranić kopniakami
wymierzanymi na oślep.
- Uuu zadziorna – zamruczał i
odwrócił ją twarzą do muru i, gdy już zdzierał z niej bieliznę Charlotte kątem
oka dostrzegła jakiś ruch.
- Pali się!! – wrzasnęła na całe
gardło, aż ją rozbolało, tak jak i głowa, która uderzył o mur napastnik. Kobieta
myślała, ze to już koniec, jednak ktoś pogonił ‘klienta’. Bała się otworzyć
oczy.
- Spark nic Ci nie jest? Chociaż
opatrzymy rany, a draniem zajmiemy się później – rozpoznała głos jednego z
ochroniarzy i pozwoli się poprowadzić z powrotem do klubu. Wspaniałomyślny szef
zadbał o opatrzenie ran, a także kilka dni urlopu dla rudowłosej. Po powrocie
do domu znów skryła się pod prysznicem uważnie szorując całe ciało, płacząc i koniec
końców zasypiając w łazience.
Obudziła się z krzykiem kilka
godzin później cała obolała. Śniło jej się, że znów została napadnięta w tej
ciemnej uliczce, tylko, ze teraz nikt nie przyszedł jej na ratunek. Osuszyła zmarznięte
i przemoczone ciało, by spróbować zasnąć w sypialni. Nic z tego. Nie czuła się
już bezpiecznie.
„Zbyt mnie straszyli
i teraz niczym już przestraszyć nie są w stanie”
Mistrz i Małgorzata
Michaił Bułhakow.
15 Maja 2016
Pierwszego dnia po urlopie pojawiła się w pracy dużo przed
czasem. Zależało jej, by dostać się do budynku przed zmrokiem. Obawiała się, ze
ktoś znów będzie próbował ją napaść i resztkami silnej woli zmusiła na kontynuowanie
tej pracy. Nie była jak większość dziewczyn, które często za białą kreskę
czyniły cuda. Ona nie ćpała i może, dlatego tak ciężko znosiła tę pracę.
Usiadła przed swą toaletką, a z małej, drewnianej szuflady wciągnęła
czarną, koronkową maskę. Wpatrywała się w nią dość długo, ponieważ inne dziewczyny
powoli zaczynały zbierać się w ‘przebieralni’, jeśli tak można było nazwać to
miejsce. Trzęsącymi się dłońmi ciężko było pannie Lester nałożyć sensowny
makijaż toteż poprzestała na czerwonej szmince. Oddychała głęboko, jakby bojąc
się, że dla niej nagle może zabraknąć tlenu.
Przebranie się z skąpą bieliznę i satynowy, czarny szlafrok odwlekała
najbardziej jak to było możliwe.
- Spark jak nie wyjdziesz za dziesięć minut, to możesz
równie dobrze iść do domu – szef Paul pojawił się znikąd i ją upomniał niczym
małe dziecko. To dało jej kopa, by ruszyć na scenę. W końcu nikt jej nie
zmuszał do tej pracy, to ona podjęła taką decyzję, nie chciała się teraz
poddawać. Nie po tym co przeszła.
Zrobiła kilka kroków nie patrząc kto siedzi na widowni.
Podeszła niepewnie do rury, która stała praktycznie na końcu tego, swego
rodzaju wybiegu. Serce dudniło w jej klace piersiowej, jakby za moment miało ją
samowolnie opuścić. Lotta szczelniej zakryła się szlafrokiem, chociaż powinna
robić dokładnie na odwrót. Stała tak przez moment, aż przy głośnym wydechu zrzuciła
z siebie satynowy materiał. Opadał na ziemie, ale wcale się tym nie
przejmowała. Chwyciła się rury i zaczęła nieporadnie ruszać, tak jakby robiła
to po raz pierwszy, co nie było prawdą. W głowie pojawiały się te wszystkie obleśne
teksty oraz ten cholerny zaułek, gdy ją zaatakowano. Nogi jej zadrżały i nie
wiedzieć kiedy opadała na kolana, aż oczu popłynęły jej łzy dwoma niekończącymi
się potokami.
- Cholera! – warknęła uderzając pięścią o scenę.
Mężczyzna, który siedział na kanapie tuż pod wzniesieniem, odłożył na stół szklankę z alkoholem. Wyglądał na zaskoczonego całą tą sytuacją. Chyba nic dziwnego, bo taka reakcja ze strony tancerki nie była raczej niczym powszechnym. Powoli podniósł się i podszedł bliżej, po czym kucnął tak, aby zrównać się twarzą z twarzą nieznajomej zamaskowanej striptizerki.
- Podejrzewam, że nie jest to część performance'u - zaczął spokojnie, nie wykazując zdenerwowania tym, że nie dostał tego, po co właściwie tutaj przyszedł.
Mężczyzna, który siedział na kanapie tuż pod wzniesieniem, odłożył na stół szklankę z alkoholem. Wyglądał na zaskoczonego całą tą sytuacją. Chyba nic dziwnego, bo taka reakcja ze strony tancerki nie była raczej niczym powszechnym. Powoli podniósł się i podszedł bliżej, po czym kucnął tak, aby zrównać się twarzą z twarzą nieznajomej zamaskowanej striptizerki.
- Podejrzewam, że nie jest to część performance'u - zaczął spokojnie, nie wykazując zdenerwowania tym, że nie dostał tego, po co właściwie tutaj przyszedł.
Kobieta instynktownie odsunęła się od nieznajomego, jakby obawiając się, iż będzie kolejnym, który siłą będzie chciał ją ściągnąć ze sceny. Po chwili dotarło do niej, iż ten klient najwyraźniej nie miał takiego zamiaru.
- Nie, przepraszam pana bardzo. Nie powinnam tak... - wytarła wierzchem dłoni mokre policzki i starał się wstać, jednak jej drżące nogi odmawiały posłuszeństwa.
Brodaty mężczyzna niespodziewanie wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń.
- Spokojnie. Możemy udać, że nic takiego nie miało miejsca. Posiedzimy jeszcze trochę. Ty odpoczniesz, a nikt nie pomyśli, że nie wykonałaś swojego zadania - skinął lekko głową, cały czas kucając z wyciągniętą dłonią w kierunku rudowłosej.
- Kim pan jest? - zmrużyła nieufnie oczy nadal starając się ustać na własnych noga bezskutecznie. Nie miała wielkiego wyboru, po krótkiej analizie tego co właśnie miało miejsce. To była jej szansa na przerwę i brak reprymendy ze strony szefa, który i tak zrobił wiele przyznając jej tyle dni wolnego. Koniec końców chwyciła dłoń mężczyzny i dość nieporadnie zeszła ze sceny. Wyglądała jak zagubione, wystraszone zwierze szukające drogi ucieczki, lecz wzrok zdradzał, iż mimo wszystko nadal była czujna i obserwowała każdy ruch nieznajomego. Gdy zasiadła na skórzanej kanapie ruchem jednej dłoń ściągnęła z twarzy maskę, gdyż wydawała się ona zbędna przy tym jak bardzo już odkryła siebie przez klientem. Podciągnęła nogi pod brodę chcąc jako tako zakryć gołe ciało. Satynowy szlafrok nadal znajdował się na scenie niczym dowód nieudanego występu. Mężczyzna niewiele mówił. Nie świdrował też rudowłosej swoim spojrzeniem. Jednak zdjął z siebie swoją marynarkę, zostając w zwykłym t-shircie i zarzucił ją na ramiona tancerki.
- A czy to ważne kim jestem? Pewnie dla ciebie dupkiem, który lubi popatrzeć na nagie ciała w klubie go-go - odparł, biorąc z powrotem do ręki whisky, które wcześniej odstawił. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, zarzucając jedną rękę na jej oparcie - I to fakt. Lubię i pewnie to się nie zmieni. To twój pierwszy dzień, hm? - dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę - Musisz być przygotowana na to, że raczej żaden nie odpuści sobie występu.
Nieznajomy, wytatuowany brodacz chyba też nie do końca wiedział dlaczego dzisiejszego wieczoru było mu w sumie wszystko jedno.
- Nie, to nie jest ważne - przyznała i uśmiechnęła się lekko, gdy ten położył na jej nagich ramionach marynarkę. Kobieta nie wiedziała, co ma ze sobą teraz zrobić. Pierwszy raz zdarzyło jej się coś takiego podczas występu, a miała do czynienia już z najróżniejszymi klientami. Nieznajomy brodacz wydawał się pannie Lester najlepszym, jaki mógł jej się trafić w takiej sytuacji.
- Wręcz przeciwnie - prychnęła spoglądając to na mężczyznę, to na szklankę z miedzianym płynem.
- Już nie jeden występ mam za sobą i chyba staram się, aby ten nie okazał się ostatnim - przyznała całkiem szczerze, lecz nie zamierzała zagłębiać się w szczegóły i postanowiła zmienić temat.
- Lubuje się pan w whiskey? - uniosła brew ku górze w wyrazie lekkiego zaciekawienia. Może powinna stąd wyjść czym prędzej, a może wrócić na scenę, ale zamiast tego ona siedziała na tej kanapie i doszukiwała się cienia nadziei na przetrwanie. Czyżby go znalazła? Czyżby znalazła odpowiedź na to co powinna dalej zrobić?
Klient jednak nie miał zamiaru tak łatwo zmienić tematu i zignorował jej pytanie na temat pijanego przez niego alkoholu.
- Gorszy dzień... - mruknął bardziej do siebie pod nosem - Pewnie trzeba mieć twardy tyłek w takiej robocie - popatrzył uważniej na twarz dziewczyny, posyłając w jej kierunku lekko zawadiacki uśmiech.
- Najwidoczniej moje cztery litery nadal są za miękkie - również się uśmiechnęła do niego, chociaż myślami już odpływała bardzo daleko. Musiała jakoś poradzić sobie ze swymi słabościami, jeśli nadal chciała spełniać marzenia, a taka sytuacja jak dzisiaj nie miała prawa się powtórzyć. Nagle muzyka w pomieszczeniu przestała grać, a oznaczało to mniej więcej tyle, iż czas pokazu się skończył. Rudowłosa wstała i oddała szatynowi marynarkę.
- Wiem, że nie tego Pan oczekiwał, ale dziękuję. - powiedziała wdrapując się na scenę, a gdy narzuciła na siebie satynowy szlafrok zerknęła jeszcze ostatni raz przez ramię. Jej spojrzenie było o wiele bardziej zdeterminowane, a uśmiech już nie taki łagodny. Nie chciała już wracać do tej chwili słabości, jaką zaprezentowała przed klientem, ale była mu wdzięczna. Za co? Za to, że wprost powiedział jak trzeba nastawić się do życia. Ona zamierzała w końcu się do tego zastosować. Może tak właśnie miało być, aby los po kilku latach znów postawił ich na swej drodze?
Brodaty mężczyzna niespodziewanie wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń.
- Spokojnie. Możemy udać, że nic takiego nie miało miejsca. Posiedzimy jeszcze trochę. Ty odpoczniesz, a nikt nie pomyśli, że nie wykonałaś swojego zadania - skinął lekko głową, cały czas kucając z wyciągniętą dłonią w kierunku rudowłosej.
- Kim pan jest? - zmrużyła nieufnie oczy nadal starając się ustać na własnych noga bezskutecznie. Nie miała wielkiego wyboru, po krótkiej analizie tego co właśnie miało miejsce. To była jej szansa na przerwę i brak reprymendy ze strony szefa, który i tak zrobił wiele przyznając jej tyle dni wolnego. Koniec końców chwyciła dłoń mężczyzny i dość nieporadnie zeszła ze sceny. Wyglądała jak zagubione, wystraszone zwierze szukające drogi ucieczki, lecz wzrok zdradzał, iż mimo wszystko nadal była czujna i obserwowała każdy ruch nieznajomego. Gdy zasiadła na skórzanej kanapie ruchem jednej dłoń ściągnęła z twarzy maskę, gdyż wydawała się ona zbędna przy tym jak bardzo już odkryła siebie przez klientem. Podciągnęła nogi pod brodę chcąc jako tako zakryć gołe ciało. Satynowy szlafrok nadal znajdował się na scenie niczym dowód nieudanego występu. Mężczyzna niewiele mówił. Nie świdrował też rudowłosej swoim spojrzeniem. Jednak zdjął z siebie swoją marynarkę, zostając w zwykłym t-shircie i zarzucił ją na ramiona tancerki.
- A czy to ważne kim jestem? Pewnie dla ciebie dupkiem, który lubi popatrzeć na nagie ciała w klubie go-go - odparł, biorąc z powrotem do ręki whisky, które wcześniej odstawił. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, zarzucając jedną rękę na jej oparcie - I to fakt. Lubię i pewnie to się nie zmieni. To twój pierwszy dzień, hm? - dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę - Musisz być przygotowana na to, że raczej żaden nie odpuści sobie występu.
Nieznajomy, wytatuowany brodacz chyba też nie do końca wiedział dlaczego dzisiejszego wieczoru było mu w sumie wszystko jedno.
- Nie, to nie jest ważne - przyznała i uśmiechnęła się lekko, gdy ten położył na jej nagich ramionach marynarkę. Kobieta nie wiedziała, co ma ze sobą teraz zrobić. Pierwszy raz zdarzyło jej się coś takiego podczas występu, a miała do czynienia już z najróżniejszymi klientami. Nieznajomy brodacz wydawał się pannie Lester najlepszym, jaki mógł jej się trafić w takiej sytuacji.
- Wręcz przeciwnie - prychnęła spoglądając to na mężczyznę, to na szklankę z miedzianym płynem.
- Już nie jeden występ mam za sobą i chyba staram się, aby ten nie okazał się ostatnim - przyznała całkiem szczerze, lecz nie zamierzała zagłębiać się w szczegóły i postanowiła zmienić temat.
- Lubuje się pan w whiskey? - uniosła brew ku górze w wyrazie lekkiego zaciekawienia. Może powinna stąd wyjść czym prędzej, a może wrócić na scenę, ale zamiast tego ona siedziała na tej kanapie i doszukiwała się cienia nadziei na przetrwanie. Czyżby go znalazła? Czyżby znalazła odpowiedź na to co powinna dalej zrobić?
Klient jednak nie miał zamiaru tak łatwo zmienić tematu i zignorował jej pytanie na temat pijanego przez niego alkoholu.
- Gorszy dzień... - mruknął bardziej do siebie pod nosem - Pewnie trzeba mieć twardy tyłek w takiej robocie - popatrzył uważniej na twarz dziewczyny, posyłając w jej kierunku lekko zawadiacki uśmiech.
- Najwidoczniej moje cztery litery nadal są za miękkie - również się uśmiechnęła do niego, chociaż myślami już odpływała bardzo daleko. Musiała jakoś poradzić sobie ze swymi słabościami, jeśli nadal chciała spełniać marzenia, a taka sytuacja jak dzisiaj nie miała prawa się powtórzyć. Nagle muzyka w pomieszczeniu przestała grać, a oznaczało to mniej więcej tyle, iż czas pokazu się skończył. Rudowłosa wstała i oddała szatynowi marynarkę.
- Wiem, że nie tego Pan oczekiwał, ale dziękuję. - powiedziała wdrapując się na scenę, a gdy narzuciła na siebie satynowy szlafrok zerknęła jeszcze ostatni raz przez ramię. Jej spojrzenie było o wiele bardziej zdeterminowane, a uśmiech już nie taki łagodny. Nie chciała już wracać do tej chwili słabości, jaką zaprezentowała przed klientem, ale była mu wdzięczna. Za co? Za to, że wprost powiedział jak trzeba nastawić się do życia. Ona zamierzała w końcu się do tego zastosować. Może tak właśnie miało być, aby los po kilku latach znów postawił ich na swej drodze?
26 Sierpnia 2016
Rudowłosa nie przypominała już tej strachliwej dziewczyny,
która dała się podejść napastnikowi w ciemnym zaułku. Nie płakała już pod
prysznicem ani nie szorowała ciała do czerwoności, gdy skończyła pracę. Zmieniła
się i cieszyła się, z tej zmiany, ponieważ dzięki niej mogła w końcu poczuć się
wolną w Nowym Jorku. Jej podejście do życia i rzeczywistości uległo niemalże drastycznemu
przewartościowaniu. Zrozumiała, że niedostrzeganie ciemniejszej strony
ludzkości, wcale nie oznaczało, iż ona nie istniała. Byli na świecie ludzie źli
do szpiku kości i wcale nie znajdowali się tak, daleko jakby się każdemu
wydawało. Panna Lester dzięki okrutnej lekcji życia podjęła decyzję o zapisaniu
się na zajęcia z Krav Magi. Radziła sobie coraz lepiej i czerpała czystą
satysfakcje, gdy była w stanie powalić przeciwnika. Nie zamierzała już dłużej
być bezbronną ofiarą.
Siedziała właśnie na niskiej, drewnianej ławce w sali
ćwiczeni, by odpocząć i przyjrzeć się sparingom innych uczniów. Podczas przerwy
wcale nie przestawała analizować ruchów innych na macie, wręcz przeciwnie
szukała czegoś, co mogłaby wykorzystać podczas kolejnego starcia. Rudowłosa
była zacięta i za wszelką cenę starała się wygrać. Tu z przegranej wynosiła
parę siniaków, w prawdziwym życiu mogłaby przypłacić to życie. Nie chciała
ryzykować.
- Lester na matę!- zawołał jeden z prowadzących, a kobieta w
dwóch susach znalazła się przed nim gotowa do kolejnej walki.
Wieczorem z racji wolnego piątku postanowiła, po raz
pierwszy odkąd się przeprowadziła do Stanów, skorzystać z uroków nocnego życia.
Ubrała się niezbyt wyzywająco, ponieważ nie czuła się jeszcze, aż tak pewnie po
zmroku i ruszyła na podbój klubów. Wiła się w rytm muzyki na niejednym parkiecie,
dając upust tym wszystkim emocjom skumulowanym pod powierzchnią. Czuła się
dobrze, a już niemal zapomniała jak to jest.
22 Lutego 2017
Tak, to dzisiaj! pomyślała wchodząc do baru,
a nie tylko przez niego przechodząc, by dostać się do budynku z klubem go-go.
- Charlotte to jest Thomas. Thomas Cię wszystkiego nauczy.
Miłej pracy – powiedział Paul puszczając w jej kierunku perskie oko. Przez ostatni
rok kobieta przestała pałać do szefa, aż takim obrzydzeniem jak na początku.
Nie wykorzystywał nikogo wbrew woli, jednak nie stawał na drodze dziewczynom,
które zażywały narkotyki pod jego dachem. Wolała na ten moment nie wychylać nosa,
ponieważ dostała w końcu szanse na zmianę pracy, za zdecydowanie lepsze pieniądze.
- Cześć, to może najpierw idź odłożyć rzeczy do szatni, a
potem zaczniemy -powiedział z uśmiechem chłopak, który był zapewne niewiele
starszy od niej, Nowa praca, nowy start odwzajemniła gest i
posłusznie poszła do szatni.
_________________________________________________________________________________
[ Cześć i gratulacje dla każdego, kto dotarł do końca tej notki ;) Wyszło dłuższe niż sądziłam. Mam nadzieję, ze nikogo nadmiernie nie zgorszyłam opisami, czy jednym gifem pośrodku! Na początek trochę retrospekcji z życia mojej Charlotte, a kto wie może uda się, w niedalekiej przyszłość, napisać coś z jej aktualnych perypetii :D Post sponsorowany przez Mistrza i Małgorzatę Michaiła Bułhakowa, a ukończony przy współpracy z Nicponiem, za co niezmiernie jestem wdzięczna!]
Bardzo miło było przeczytać notkę o przeszłości Charlotte i dowiedzieć się czegoś więcej, niż z karty postaci :) A gify i cytaty wręcz idealnie dobrane! To co, może teraz pora na coś z obecnych czasów? ^^ Ja chętnie jeszcze przeczytam coś, co wyszło spod Twojej ręki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :D Nawet nie wiesz jak miło mi coś takiego przeczytać :) A z obecnych czasów również planuje, może Jerome się pozwoli wplątać w kolejną notkę? ;>
UsuńJerome bardzo chętnie! Wchodzimy w to jak woda w gąbkę! ^^
UsuńJa też z przyjemnością poczytam coś więcej :D Zwłaszcza o Charlotte, ale to chyba nikogo nie dziwi :)
OdpowiedzUsuńDlatego najlepiej już planuj coś kolejnego, abyśmy mogli poczytać, o! :D
Dziękuję! Na pewno coś się szykuje z obecnych wydarzeń ;D
Usuń