Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2103. American dream, sometimes happens to be a nightmare. You should know when to wake up


„Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy - nigdy!”
Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow.

20 Lipca 2015
Lotnisko J.F Kennedy’ego było wypełnione po brzegi turystami, ale także pracownikami, którzy starali się zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Z racji zaostrzonej kontroli imigrantów, pewna rudowłosa kobieta stała już drugą godzinę w kolejce, której nie było widać końca. Nie chcieli nikogo wypuścić z budynku, dopóki nie przejdzie testu kilku pytań, a także prześwietlenia bagażu, czy dokumentów. Wielu się niecierpliwiło i głośno wyrażało swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji, tym bardziej, że pogoda na zewnątrz tylko wołała by pooddychać względnie świeżym powietrzem.
Charlotte Lester nie należała do tej grupy ludzi, gdyż z jej ust nie schodził uśmiech, ba sięgał on przede wszystkim oczu. Nie mogła uwierzyć, że to już, że doleciała do Ameryki. Teraz właśnie miała zacząć się jej przygoda, nowe życie i czas spełniania marzeń. Przyleciała do Nowego Jorku, by rozpocząć studia na Art Students League, co umożliwiła jej ciężka praca, a także rodzice finansujący pierwszy rok. Była im niezmiernie wdzięczna, iż nie próbowali gasić jej entuzjazmu wyjazdem, a wręcz przeciwnie popychali ją ku temu czego pragnęła od dawna.  Bali się o bezpieczeństwo córki, ale wierzyli, że da sobie radę.

11 Stycznia 2016
Czas od zawsze był pojęciem względnym i każdy z ludzi odczuwał jego przemijanie inaczej. Jednym tydzień uciekał w mgnieniu oka, a drugim godzina wydawała się wiecznością. Dwudziestodwuletnia kobieta od kilku miesięcy zaliczała się niestety do tej pierwszej grupy. Odkąd wylądowała w USA i uregulowała wszelkie należności związane z podjęciem studiów, szukała pracy. Umowa między nią, a rodzicami brzmiała jasno; „Charlotte opłacimy Ci pierwszy rok studiów, ale pod warunkiem, że znajdziesz pracę i przez kolejne semestry będziesz się utrzymywać w Stanach sama.” Rudowłosa bez wahania zgodziła się, ponieważ była pewna, że znalezienie pracy w tak wielkim mieście nie będzie dla niej najmniejszym problemem. Oh jak bardzo się myliła. Dotarło to do niej, mniej więcej wtedy, gdy każda kolejna pozycja z ofert pracy okazywała się nieaktualna lub na rozmowie słyszała  Przykro nam. Szukamy kogoś na pełen etat od poniedziałku do piątku. Nigdy nie była z tych co łatwo się poddają, gdy życie rzuca im kłody pod nogi, lecz z każdym kolejnym miesiącem traciła wiarę na pozostanie w Wielkim Jabłku na dłużej.

Przez ostatnie pół roku podejmowała się różnych pracy od wyprowadzania psów, poprzez roznoszenie ulotek, a skończywszy na byciu maskotką jakiejś sieciówki na święta. Nie była wybredna, to plan na studiach nie pozwalał, na wyrobienie odpowiedniej liczby godzin, by utrzymać się bez pieniędzy przesyłanych z Anglii. Co rusz brakowało na artykuły papiernicze, czy jedzenie pod koniec miesiąca. Nie skarżyła się rodzinie, ponieważ obawiała się, iż zdecydują o jej powrocie przed ukończeniem ‘próbnego roku’. Starała się nie tracić wiary z uśmiechem wstając każdego dnia. Tylko ona wiedziała ile razy usłyszała odmowę, czy też zamknięto jej drzwi przed nosem. Powoli docierała do niej ta szara rzeczywistość, z którą wielu musiało radzić sobie od lat.


2 Lutego 2016
Opatulona niczym niedźwiedź przemierzała kolejne ulice Nowego Jorku, a w ręku ściskała telefon komórkowy, który nawigował ją w miejsce trzeciej dziś rozmowy rekrutacyjnej. Ogłoszenie było dość enigmatyczne, jednak postanowiła spróbować. Nazwa klubu była dwuznaczna Sinner Night, lecz to jej nie zniechęciło, gdyż z doświadczenia wiedziała, że to nie musiało niczego oznaczać. Tym razem się myliła – oznaczało i to bardzo wiele.

Weszła do baru, który wyglądał całkiem zwyczajnie. Była w niejednym takim lokalu na rozmowie, więc nawet nie myślała, by się wycofać. Ściągnęła wierzchnie ubranie, a następnie wyłączyła GPS w telefonie, który uporczywie przypominał, że dotarła do celu. Lester z lekkim uśmiechem podeszła do mężczyzny przy barze.
- Przepraszam, ja przyszłam na rozmowę o pracę, czy dobrze trafiłam? – zapytała patrząc mu pewnie, prosto w oczy. Nie była nieśmiałą osobą, lecz też nie zawsze ukazywał tę odwagę na pierwszy rzut oka.
- Oczywiście – odezwał się mężczyzna około czterdziestki, z dziwnym błyskiem w oku. Nie umknęło jej uwadze, że zlustrował ją od stóp do głów. Poczuła się nieswojo, niemal nago.
Zignorowała tą czerwoną lampkę, która zapaliła się w jej głowie i ruszyła za mężczyzną do drugiego budynku. Gdy tylko weszła do jednego z pomieszczeń, nie miała już wątpliwości w jakim charakterze są poszukiwane nowe pracownice. Lśniąca rura na czarno-czerwonej scenie była tylko materialnym dowodem tego, iż przyszła na rozmowę rekrutacyjną do zwykłego klubu ze striptizem. Zielono-brązowe oczy wyrażały strach wymieszany z obrzydzeniem. Nie oceniała kobiet, które pracowały w tym zawodzie, lecz ona nie zamierzała się tego podjąć.
- To pomyłka – wykrztusiła przyciskając swe rzeczy bliżej klatki piersiowej.
- Rozumiem, ale może zechce Pani usłyszeć warunki oferty zanim opuści to pomieszczenie, hm? – mężczyzna wydawał się niewzruszony postawą rudowłosej, ba uśmiechał się do niej przyjaźnie, co jeszcze bardziej ją przerażało. Nie tak każdy zwyczajny śmiertelnik zapewne wyobrażał sobie właściciela podobnego interesu.
-  Raczej nie będę zainteresowana – w końcu Lotta odzyskała pewność w swym głosie, chociaż spojrzenie nadal miała niczym spłoszona zwierzyna. Mimo wypowiedzianych słów, nie ruszyła się z miejsca, co jej rozmówca wziął za nieme pozwolenie na przedstawienie szczegółów zatrudnienia. A ona słuchała coraz to szerzej otwierając oczy. Nie wierzyła, że mogłaby tutaj tyle zarobić, a do tego prace rozpoczynałaby po swoich zajęciach na uczelni. Szybko potrząsnęła głową Zwariowałaś skarciła się w myślach, za chociażby sekundowe rozważenie tej oferty.
- Dziękuje, do widzenia – powiedziała tylko wybiegając czym prędzej z lokalu wprost na mroźne powietrze. Oddychała głęboko, jakby właśnie wynurzyła się z długiego nurkowania. Pośpiesznie narzuciła na siebie kurtkę i opatuliła szalikiem. Ostatni raz spojrzała przez ramię na bar, który wyglądał jak każdy inny w Nowym Jorku, a jednak taki nie był.

20 Lutego 2016
„Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły, zostałam wiedźmą.”
Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow.
Śnieg w lutym był radością dla najmłodszych, a utrapieniem dla dorosłych, którym o wiele bardziej utrudniał dojazd do pracy lub gdziekolwiek indziej. Większość, mimo mrozów wybrała pieszy ‘środek transportu’ aniżeli publiczny. Należała do nich również rudowłosa, młoda kobieta, która wyglądała na bardzo zdeterminowaną. Nie zważała na to, czy kogoś trąciła ramieniem, jedynie mocniej zaciskała dłoń na pasku skórzanej torby. Miała tam najpotrzebniejsze rzeczy, by uczestniczyć w zajęciach na uczelni, ale również coś, co miało zaważyć o jej być albo nie być w Wielkim Jabłku. Skręciła po raz kolejny w prawo idąc w tylko sobie znanym kierunku, a z każdym kolejnym krokiem serce podchodziło jej do gardła.  Nie mogę tego zrobić. Mogę, nie wrócę do Anglii! takie myśli kotłowały się od ponad tygodnia w jej zdesperowanej główce.

Nie ma odwrotu! Nabrała powietrza, gdy przekraczała próg baru, który miała przecież omijać szerokim łukiem. Wybiła godzina dziewiąta rano, a więc i klientów nie było zbyt wielu. Raptem dwóch jegomości siedziało i sączyło coś, co mogło uchodzić za piwo. Pewnym, niemal agresywnym krokiem podeszła do lady, a widząc za nim młodego chłopaka zażądała widzenia z szefem. Gdyby spróbowała złagodnieć, to najpewniej znów odwróciłaby się z podkulonym ogonem.
- Dzień dobry – usłyszała za sobą głos, który tak bardzo zapadł jej w pamięć, iż nie sposób było wątpić kto za nią stał. Odwróciła się i zdeterminowana wyprostowała się przed właścicielem dwóch lokali.
- Dzień dobry, czy tamta oferta jest nadal aktualna?- głos miała beznamiętny, lecz pewny swego. Czterdziestoparolatek wskazał dłonią drogę do swego gabinetu, by nie rozmawiać o szczegółach na forum. Usiadł w skórzanym fotelu za biurkiem, a kobiecie skinął na wolne krzesła po drugiej stronie.
- Dziękuję, postoję – nadal kurczowo trzymała torbę przewieszoną przez ramię. Jej postawa nieco rozbawiła mężczyznę, tym samym postanowił wysłuchać tego co miała do powiedzenia. Pamiętał ją, ponieważ nie sposób zapomnieć tak ognistej czupryny, a także reakcji na ofertę pracy.
- W takim razie słucham, bo rozumiem, że nie zamierza Pani przyjąć oferty na warunkach przedstawiony przeze mnie na początku tego miesiąc, prawda? – uniósł jedną brew, a dłonie splótł, by wesprzeć na nich brodę. Świdrował ją spojrzeniem niemalże czarnych oczu ciekaw, czy właśnie nie marnuje czasu na kogoś, kto jest tego nie wart.
- Prawda. Zapewniam, że jestem sumienna i dam rade poruszać się na rurze – ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło, lecz nie zerwała kontaktu wzrokowego kontynuowała, tak by nie mógł jej wejść w słowo. Każde wtrącenie, każdy komentarz mógł zaważyć na jej pewności, co do podjętej decyzji.
- Nie będę sypiała z klientami, a podczas występów na twarzy lub oczach będę miała maskę – sięgnęła w końcu do torby, którą tak uporczywie chroniła przez całą podróż tutaj z mieszkania. Położyła ręcznie wykonaną, czarno-czerwoną maskę, która zakrywała odpowiednią część twarzy, by nikt nie mógł jej rozpoznać. Na tym jej właśnie zależało. Już dawno schowała dumę do kieszeni, ponieważ nie było ją na nią stać, gdy sterta niezapłaconych rachunków napiętrzała się z każdym miesiącem.
- No nie wierze!- mężczyzna klasnął w dłonie, a następnie wybuchł szczerym śmiechem. Gdy się nieco uspokoił wziął do ręki maskę i uniósł w ten sposób, by z daleka zakryć twarz Lotty. Pokręcił głową, ale na jego czole pojawiła się bruzda sugerująca, iż rozważa tą propozycję.
- Wiesz… Jak Ci na imię? – zapytał w końcu zdając sobie sprawę, że kobieta nie przedstawiła się wcześniej.
- Charlotte Lester – usłyszał odpowiedź od razu niczym od dobrze wyszkolonego żołnierza.
- Wiesz Charlotte, ten klub to nie plac zabawa dla dzieci, jednak – wstał zza drewnianego biurka i podszedł do dwudziestodwulatki i podał jej maskę.
-… masz charakter, figurę i jeśli pokażesz, że potrafisz ruszać się na rurze, to masz tę robotę na warunkach jakie podałaś-  rudowłosa automatycznie uśmiechnęła się, chociaż nie była to praca marzeń, to dzięki niej będzie miała możliwość ukończenia studiów.


4 Maja 2016
Przez ostatnie dwa miesiące rutyna dnia panny Lester była bardzo układana. Pobudka o godzinie siódmej, bądź szóstej rano, szybkie śniadanie, zajęcia na uczelni, podróż metrem do pracy i praca do późnych godzin nocnych. Raz w tygodniu umawiała się z rodzicami, by porozmawiać na Skype, jednak nadal wykręcała się od wyjawienia im jaką to pracę znalazła. Najzwyczajniej w świecie ich okłamywała, że nadal szuka i chwyta się tego, co aktualnie pojawi się na rynku, jako praca dorywcza. Po każdej takiej rozmowie zamykała laptop i płakała tak długo, aż nie brakło jej łez. Państwo Lester cały czas powtarzali jak bardzo dumni są ze swojej córki, a ona wtedy czuła jak bardzo ich zawiodła. Najgorsze było to, że nawet że z nikim nie mogła szczerze porozmawiać. Nikt by nie zrozumiał jej determinacji i motywów podjęcia takiej, a nie innej pracy. Nie łudziła się nawet, ażeby Christopher miał inny pogląd niż rodzice. Tym samy rozmawiała z nim coraz rzadziej wykręcając się nadmiarem zajęć, a także inną strefą czasową. Nie umiała póki co z nim normalnie rozmawiać wiedząc, że każdy opis dnia to w połowie kłamstwo.

Na szczęście nie miała zbyt dużo czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ była zajęta niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę. Często było tak, iż spała jedynie dwie godziny i rozpoczynała kolejny dzień. Odgrodziła się od ludzi na uczelni, by przypadkiem nikogo zbyt blisko do siebie nie dopuścić i nie musieć okłamywać również jego, czy jej. Było to prostsze niż sądziła. Nikt specjalnie nie zabiegał o jej towarzystwo, gdy kilkukrotnie powiedziała stanowcze nie.

Niemal codziennie punkt dwudziesta wkraczała na znienawidzoną małą, czarno-czerwona scenę w swym kusym stroju. Na kanapach siedział jeden lub kilku mężczyzn czekających na pokaz. Za każdym razem wychodziła do nich w ostatniej chwili, nim muzyka zaczęła grać. Przed występem milion razy upewniła się, czy maska na twarzy trzyma się odpowiednio, ona była dla niej niczym tarcza. Tarcza, która dawała poczucie anonimowości. Starała się nie myśleć o tym jak bardzo kusy miała strój oraz ile par oczu właśnie obłapuje jej roznegliżowane ciało, by tylko przetrwać ten jeden wieczór. Później kolejny i jeszcze jeden, a po każdym z nich lądowała w domu pod prysznicem szorując ciało tak mocno, aż robiło się miejscami czerwone. Po policzkach płynęły potoki łez, a w kuchni czekał alkohol, by poradzić sobie z tym obrzydzaniem jakie miała do samej siebie, do tych mężczyzn i do pracy, której się podjęła.

Ten wieczór zapamiętałą na długo, chociaż tak bardzo starała się wymazać go z pamięci. Po skończonej pracy jak zwykle ruszyła pieszo w kierunku domu, lecz jakaś silna dłoń zaciągnęła ją w pobliską uliczkę. Próbowała się wyrwać, krzyczeć, jednak napastnik był silniejszy. Serce biło jej jak oszalałe, a w oczach stanęły łzy, ponieważ bardzo dobrze znała tego mężczyznę. Wielokrotnie odmawiała mu dodatkowych usług po skończonym występie.
- No i co malutka? Teraz nie zawołasz nikogo, by mnie wyprosił – czuć było od niego alkohol, a wzrok przypominał szaleńczy amok, aniżeli zdrowy rozsądek.
- Nie chciałaś po dobroci, to sam sobie wezmę to za co tak długo płaciłem dziwko! – w tym momencie go ugryzła w dłoń, którą przysłaniał jej usta, lecz od razu tego pożałowała, bo dostała w twarz. Poczuła ból, a także krew w ustach. Nie miała z nim szans. Jedną dłonią unieruchomił jej dwie, a także stanął tak, by nie mogła go zranić kopniakami wymierzanymi na oślep.
- Uuu zadziorna – zamruczał i odwrócił ją twarzą do muru i, gdy już zdzierał z niej bieliznę Charlotte kątem oka dostrzegła jakiś ruch.
- Pali się!! – wrzasnęła na całe gardło, aż ją rozbolało, tak jak i głowa, która uderzył o mur napastnik. Kobieta myślała, ze to już koniec, jednak ktoś pogonił ‘klienta’. Bała się otworzyć oczy.
- Spark nic Ci nie jest? Chociaż opatrzymy rany, a draniem zajmiemy się później – rozpoznała głos jednego z ochroniarzy i pozwoli się poprowadzić z powrotem do klubu. Wspaniałomyślny szef zadbał o opatrzenie ran, a także kilka dni urlopu dla rudowłosej. Po powrocie do domu znów skryła się pod prysznicem uważnie szorując całe ciało, płacząc i koniec końców zasypiając w łazience.
Obudziła się z krzykiem kilka godzin później cała obolała. Śniło jej się, że znów została napadnięta w tej ciemnej uliczce, tylko, ze teraz nikt nie przyszedł jej na ratunek. Osuszyła zmarznięte i przemoczone ciało, by spróbować zasnąć w sypialni. Nic z tego. Nie czuła się już bezpiecznie.

 „Zbyt mnie straszyli i teraz niczym już przestraszyć nie są w stanie”
Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow.


15 Maja 2016
Pierwszego dnia po urlopie pojawiła się w pracy dużo przed czasem. Zależało jej, by dostać się do budynku przed zmrokiem. Obawiała się, ze ktoś znów będzie próbował ją napaść i resztkami silnej woli zmusiła na kontynuowanie tej pracy. Nie była jak większość dziewczyn, które często za białą kreskę czyniły cuda. Ona nie ćpała i może, dlatego tak ciężko znosiła tę pracę.

Usiadła przed swą toaletką, a z małej, drewnianej szuflady wciągnęła czarną, koronkową maskę. Wpatrywała się w nią dość długo, ponieważ inne dziewczyny powoli zaczynały zbierać się w ‘przebieralni’, jeśli tak można było nazwać to miejsce. Trzęsącymi się dłońmi ciężko było pannie Lester nałożyć sensowny makijaż toteż poprzestała na czerwonej szmince. Oddychała głęboko, jakby bojąc się, że dla niej nagle może zabraknąć tlenu.  Przebranie się z skąpą bieliznę i satynowy, czarny szlafrok odwlekała najbardziej jak to było możliwe.
- Spark jak nie wyjdziesz za dziesięć minut, to możesz równie dobrze iść do domu – szef Paul pojawił się znikąd i ją upomniał niczym małe dziecko. To dało jej kopa, by ruszyć na scenę. W końcu nikt jej nie zmuszał do tej pracy, to ona podjęła taką decyzję, nie chciała się teraz poddawać. Nie po tym co przeszła.

Zrobiła kilka kroków nie patrząc kto siedzi na widowni. Podeszła niepewnie do rury, która stała praktycznie na końcu tego, swego rodzaju wybiegu. Serce dudniło w jej klace piersiowej, jakby za moment miało ją samowolnie opuścić. Lotta szczelniej zakryła się szlafrokiem, chociaż powinna robić dokładnie na odwrót. Stała tak przez moment, aż przy głośnym wydechu zrzuciła z siebie satynowy materiał. Opadał na ziemie, ale wcale się tym nie przejmowała. Chwyciła się rury i zaczęła nieporadnie ruszać, tak jakby robiła to po raz pierwszy, co nie było prawdą. W głowie pojawiały się te wszystkie obleśne teksty oraz ten cholerny zaułek, gdy ją zaatakowano. Nogi jej zadrżały i nie wiedzieć kiedy opadała na kolana, aż oczu popłynęły jej łzy dwoma niekończącymi się potokami.
- Cholera! – warknęła uderzając pięścią o scenę.
Mężczyzna, który siedział na kanapie tuż pod wzniesieniem, odłożył na stół szklankę z alkoholem. Wyglądał na zaskoczonego całą tą sytuacją. Chyba nic dziwnego, bo taka reakcja ze strony tancerki nie była raczej niczym powszechnym. Powoli podniósł się i podszedł bliżej, po czym kucnął tak, aby zrównać się twarzą z twarzą nieznajomej zamaskowanej striptizerki.
- Podejrzewam, że nie jest to część performance'u - zaczął spokojnie, nie wykazując zdenerwowania tym, że nie dostał tego, po co właściwie tutaj przyszedł. 
Kobieta instynktownie odsunęła się od nieznajomego, jakby obawiając się, iż będzie kolejnym, który siłą będzie chciał ją ściągnąć ze sceny. Po chwili dotarło do niej, iż ten klient najwyraźniej nie miał takiego zamiaru.
- Nie, przepraszam pana bardzo. Nie powinnam tak... - wytarła wierzchem dłoni mokre policzki i starał się wstać, jednak jej drżące nogi odmawiały posłuszeństwa.
Brodaty mężczyzna niespodziewanie wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń.
- Spokojnie. Możemy udać, że nic takiego nie miało miejsca. Posiedzimy jeszcze trochę. Ty odpoczniesz, a nikt nie pomyśli, że nie wykonałaś swojego zadania - skinął lekko głową, cały czas kucając z wyciągniętą dłonią w kierunku rudowłosej.
- Kim pan jest? - zmrużyła nieufnie oczy nadal starając się ustać na własnych noga bezskutecznie. Nie miała wielkiego wyboru, po krótkiej analizie tego co właśnie miało miejsce. To była jej szansa na przerwę i brak reprymendy ze strony szefa, który i tak zrobił wiele przyznając jej tyle dni wolnego.  Koniec końców chwyciła dłoń mężczyzny i dość nieporadnie zeszła ze sceny. Wyglądała jak zagubione, wystraszone zwierze szukające drogi ucieczki, lecz wzrok zdradzał, iż mimo wszystko nadal była czujna i obserwowała każdy ruch nieznajomego. Gdy zasiadła na skórzanej kanapie ruchem jednej dłoń ściągnęła z twarzy maskę, gdyż wydawała się ona zbędna przy tym jak bardzo już odkryła siebie przez klientem. Podciągnęła nogi pod brodę chcąc jako tako zakryć gołe ciało. Satynowy szlafrok nadal znajdował się na scenie niczym dowód nieudanego występu. Mężczyzna niewiele mówił. Nie świdrował też rudowłosej swoim spojrzeniem. Jednak zdjął z siebie swoją marynarkę, zostając w zwykłym t-shircie i zarzucił ją na ramiona tancerki.
- A czy to ważne kim jestem? Pewnie dla ciebie dupkiem, który lubi popatrzeć na nagie ciała w klubie go-go - odparł, biorąc z powrotem do ręki whisky, które wcześniej odstawił. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, zarzucając jedną rękę na jej oparcie - I to fakt. Lubię i pewnie to się nie zmieni. To twój pierwszy dzień, hm? - dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę - Musisz być przygotowana na to, że raczej żaden nie odpuści sobie występu.
Nieznajomy, wytatuowany brodacz chyba też nie do końca wiedział dlaczego dzisiejszego wieczoru było mu w sumie wszystko jedno.
- Nie, to nie jest ważne - przyznała i uśmiechnęła się lekko, gdy ten położył na jej nagich ramionach marynarkę. Kobieta nie wiedziała, co ma ze sobą teraz zrobić. Pierwszy raz zdarzyło jej się coś takiego podczas występu, a miała do czynienia już z najróżniejszymi klientami. Nieznajomy brodacz wydawał się pannie Lester najlepszym, jaki mógł jej się trafić w takiej sytuacji.
- Wręcz przeciwnie - prychnęła spoglądając to na mężczyznę, to na szklankę z miedzianym płynem.
- Już nie jeden występ mam za sobą i chyba staram się, aby ten nie okazał się ostatnim - przyznała całkiem szczerze, lecz nie zamierzała zagłębiać się w szczegóły i postanowiła zmienić temat.
- Lubuje się pan w whiskey? - uniosła brew ku górze w wyrazie lekkiego zaciekawienia. Może powinna stąd wyjść czym prędzej, a może wrócić na scenę, ale zamiast tego ona siedziała na tej kanapie i doszukiwała się cienia nadziei na przetrwanie. Czyżby go znalazła? Czyżby znalazła odpowiedź na to co powinna dalej zrobić?
Klient jednak nie miał zamiaru tak łatwo zmienić tematu i zignorował jej pytanie na temat pijanego przez niego alkoholu.
- Gorszy dzień... - mruknął bardziej do siebie pod nosem - Pewnie trzeba mieć twardy tyłek w takiej robocie - popatrzył uważniej na twarz dziewczyny, posyłając w jej kierunku lekko zawadiacki uśmiech.
- Najwidoczniej moje cztery litery nadal są za miękkie - również się uśmiechnęła do niego, chociaż myślami już odpływała bardzo daleko. Musiała jakoś poradzić sobie ze swymi słabościami, jeśli nadal chciała spełniać marzenia, a taka sytuacja jak dzisiaj nie miała prawa się powtórzyć. Nagle muzyka w pomieszczeniu przestała grać, a oznaczało to mniej więcej tyle, iż czas pokazu się skończył. Rudowłosa wstała i oddała szatynowi marynarkę.
- Wiem, że nie tego Pan oczekiwał, ale dziękuję. - powiedziała wdrapując się na scenę, a gdy narzuciła na siebie satynowy szlafrok zerknęła jeszcze ostatni raz przez ramię. Jej spojrzenie było o wiele bardziej zdeterminowane, a uśmiech już nie taki łagodny. Nie chciała już wracać do tej chwili słabości, jaką zaprezentowała przed klientem, ale była mu wdzięczna. Za co? Za to, że wprost powiedział jak trzeba nastawić się do życia. Ona zamierzała w końcu się do tego zastosować. Może tak właśnie miało być, aby los po kilku latach znów postawił ich na swej drodze?



26 Sierpnia 2016
Rudowłosa nie przypominała już tej strachliwej dziewczyny, która dała się podejść napastnikowi w ciemnym zaułku. Nie płakała już pod prysznicem ani nie szorowała ciała do czerwoności, gdy skończyła pracę. Zmieniła się i cieszyła się, z tej zmiany, ponieważ dzięki niej mogła w końcu poczuć się wolną w Nowym Jorku. Jej podejście do życia i rzeczywistości uległo niemalże drastycznemu przewartościowaniu. Zrozumiała, że niedostrzeganie ciemniejszej strony ludzkości, wcale nie oznaczało, iż ona nie istniała. Byli na świecie ludzie źli do szpiku kości i wcale nie znajdowali się tak, daleko jakby się każdemu wydawało. Panna Lester dzięki okrutnej lekcji życia podjęła decyzję o zapisaniu się na zajęcia z Krav Magi. Radziła sobie coraz lepiej i czerpała czystą satysfakcje, gdy była w stanie powalić przeciwnika. Nie zamierzała już dłużej być bezbronną ofiarą.

Siedziała właśnie na niskiej, drewnianej ławce w sali ćwiczeni, by odpocząć i przyjrzeć się sparingom innych uczniów. Podczas przerwy wcale nie przestawała analizować ruchów innych na macie, wręcz przeciwnie szukała czegoś, co mogłaby wykorzystać podczas kolejnego starcia. Rudowłosa była zacięta i za wszelką cenę starała się wygrać. Tu z przegranej wynosiła parę siniaków, w prawdziwym życiu mogłaby przypłacić to życie. Nie chciała ryzykować.
- Lester na matę!- zawołał jeden z prowadzących, a kobieta w dwóch susach znalazła się przed nim gotowa do kolejnej walki.

Wieczorem z racji wolnego piątku postanowiła, po raz pierwszy odkąd się przeprowadziła do Stanów, skorzystać z uroków nocnego życia. Ubrała się niezbyt wyzywająco, ponieważ nie czuła się jeszcze, aż tak pewnie po zmroku i ruszyła na podbój klubów. Wiła się w rytm muzyki na niejednym parkiecie, dając upust tym wszystkim emocjom skumulowanym pod powierzchnią. Czuła się dobrze, a już niemal zapomniała jak to jest.

22 Lutego 2017

Tak, to dzisiaj! pomyślała wchodząc do baru, a nie tylko przez niego przechodząc, by dostać się do budynku z klubem go-go.
- Charlotte to jest Thomas. Thomas Cię wszystkiego nauczy. Miłej pracy – powiedział Paul puszczając w jej kierunku perskie oko. Przez ostatni rok kobieta przestała pałać do szefa, aż takim obrzydzeniem jak na początku. Nie wykorzystywał nikogo wbrew woli, jednak nie stawał na drodze dziewczynom, które zażywały narkotyki pod jego dachem. Wolała na ten moment nie wychylać nosa, ponieważ dostała w końcu szanse na zmianę pracy, za zdecydowanie lepsze pieniądze.
- Cześć, to może najpierw idź odłożyć rzeczy do szatni, a potem zaczniemy -powiedział z uśmiechem chłopak, który był zapewne niewiele starszy od niej, Nowa praca, nowy start odwzajemniła gest i posłusznie poszła do szatni.

_________________________________________________________________________________
[ Cześć i gratulacje dla każdego, kto dotarł do końca tej notki ;) Wyszło dłuższe niż sądziłam. Mam nadzieję, ze nikogo nadmiernie nie zgorszyłam opisami, czy jednym gifem pośrodku! Na początek trochę retrospekcji z życia mojej Charlotte, a kto wie może uda się, w niedalekiej przyszłość, napisać coś z jej aktualnych perypetii :D Post sponsorowany przez Mistrza i Małgorzatę Michaiła Bułhakowa, a ukończony przy współpracy z  Nicponiem, za co niezmiernie jestem wdzięczna!]

5 komentarzy

  1. Bardzo miło było przeczytać notkę o przeszłości Charlotte i dowiedzieć się czegoś więcej, niż z karty postaci :) A gify i cytaty wręcz idealnie dobrane! To co, może teraz pora na coś z obecnych czasów? ^^ Ja chętnie jeszcze przeczytam coś, co wyszło spod Twojej ręki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :D Nawet nie wiesz jak miło mi coś takiego przeczytać :) A z obecnych czasów również planuje, może Jerome się pozwoli wplątać w kolejną notkę? ;>

      Usuń
    2. Jerome bardzo chętnie! Wchodzimy w to jak woda w gąbkę! ^^

      Usuń
  2. Ja też z przyjemnością poczytam coś więcej :D Zwłaszcza o Charlotte, ale to chyba nikogo nie dziwi :)
    Dlatego najlepiej już planuj coś kolejnego, abyśmy mogli poczytać, o! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Na pewno coś się szykuje z obecnych wydarzeń ;D

      Usuń