Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2093. Płakałem wczoraj raz, a dziś już dwa razy

To miał być tylko kolejny pracowity dzień jakich w kalendarzu pełno, składający się z dwudziestu czterech godzin, tysiąca czterystu czterdziestu minut i osiemdziesięciu sześciu tysięcy czterystu sekund monotonii dzielonej między pracę w szpitalu, kawiarenkę prowadzoną przez Lekarzy bez granic, z którymi miałem niedługo wyjechać na misję do Strefy Gazy i dom, w którym czekałyby na mnie wierne zwierzaki. W jedną chwilę obrócił się jednak w jeden z najgorszych koszmarów w moim życiu niemogącym się nawet równać rozstaniu z Lasair. A wszystko to przez jeden uporczywie dzwoniący telefon niedający mi się skupić na tym, co usiłował powiedzieć do mnie pacjent.
-Przepraszam Pana na minutę.- rzuciłem w końcu, wyciągając aparat z irytacją z kieszeni fartucha i, wyszedłszy na korytarz, czym prędzej przyłożyłem do ucha.- Doktor Troy Gueirn, Mount Sinai Health System, czy mogę służyć?
-Mam dla Ciebie hiobowe wieści dotyczące Triony.- ku swemu zaskoczeniu usłyszałem bardzo przygnębiony i poważny głos ojca.- Lepiej będzie, jeśli w trakcie ich wysłuchiwania będziesz siedział, bo mają one wielki wpływ na życie nas wszystkich.
Z doświadczenia wiedziałem, że taki grobowy wręcz ton nie mógł świadczyć o niczym dobrym, bo wieloletnia kariera policjanta sprawiła, że mało co było w stanie wprowadzić go w stan uniesienia, czy głębokiego smutku.
-Rozkaz Panie kapitanie.- rzuciłem mimo wszystko nieco żartobliwie, sadowiąc się na najbliższym meblu.
-Choć raz mógłbyś zachować należną powagę.- westchnął.- Godzinę temu otrzymaliśmy informację o jej śmierci, a konkretniej zamordowaniu przez kolumbijskiego bojownika podczas kręcenia kolejnego reportażu. Sprawca podobno zginął w trakcie zamieszek.
Pierwszą, jeszcze instynktowną, reakcją mego umysłu było niedowierzanie. Przecież to mnie zawsze ostrzegano, że zginę z powodu swoich nie zawsze rozważnych i bezpiecznych zachowań... Później przyszedł czas na rozpamiętywanie tych wszystkich momentów, które spędzaliśmy we dwoje podczas gdy rodzice byli zbyt zajęci pracą, by się nam zaopiekować, a ja nie raz musiałem używać w jej obronie pięści, co przynosiło rozmaite skutki.
-Troy, jesteś tam jeszcze?- dopiero stanowcze pytanie ojca sprowadziło mnie na ziemię.
-Tak, po prostu...-zabrakło mi słów, by dokończyć.
-Każdemu jest niewymownie trudno, ale musimy teraz myśleć o tak prozaicznych kwestiach jak pogrzeb i opieka nad jej dziećmi. Redaktor twierdzi, że spisała testament, więc pewne sprawy rozwiążą się same, jak tylko udamy się do odpowiedniego prawnika.
-Ma się rozumieć.
-Będziesz mógł tu dolecieć do soboty?- upewnił się.
-Jasne, jeszcze dzisiaj kupię bilet i poszukam kogoś, kto zajmie się w tym czasie czworonogami.
-W takim razie jesteśmy umówieni.

***

Niespełna półtora tygodnia później przekręciłem po raz drugi klucz w swoim nowym, zdecydowanie większym, mieszkaniu zakupionym ze względu na dwójkę dodatkowych ludzkich lokatorów, których opieką obarczyła mnie Akira w ostatniej woli, jakby i w ten sposób chcąc zbadać moją wytrzymałość. Bo czy ktoś stale podróżujący po najbardziej niebezpiecznych zakątkach globu i posiadający mocno napięty grafik nadaje się na zastępczego rodzica? Chyba nie, ale głupotą byłoby poddać się bez walki.


~~~~~~

-Cytat w nagłówku za  piosenką zespołu Lao Che o tytule Czerniaków.

3 komentarze

  1. Kurczę... Nie znam Troya, dlatego powiem szczerze, że nie wiem, o co chodzi z Akirą i kim ona dla niego była. Dlatego może warto by było w poście fabularnym takie informacje zamieścić, aby zainteresować czytelnika? :)
    Plus bardzo mi tutaj brakuje jakiś wewnętrznych przemyśleń, potyczek Twojego bohatera odnośnie jej śmierci, bo podejrzewam, iż była kimś dla niego ważnym.
    Cóż, po prostu mam wrażenie, że post niewiele wnosi... Brakuje mu rozwinięcia i zakończenia, bo potraktowałabym je jedynie jako jakiś wstęp do czegoś, czego tutaj po prostu zabrakło :)
    I taka techniczna uwaga - pamiętaj o spacji po myślnikach dialogowych, aby czytelnik nie męczył się tak przy czytaniu ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. [Coś czuję, że spodoba mu się w tym nowym mieszkaniu 😍]

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, w której znalazł się Troy - nagłe przejęcie opieki nad dziećmi musi być niezłym szokiem... Oby mu się udało wszystko poukładać. :)

    OdpowiedzUsuń