Uprzejmie informuję, iż poniższa notka NIE JEST kontynuacją wydarzeń z dnia 14.02. Chciałam jedynie w jakiś sposób wyjaśnić, gdzie podziewała się Merrick, kiedy jej nie było. To taka notka o wszystkim i o niczym właściwie.
Występują: Jassemine Merrick
Gościnnie udział wzięli:
Zachariasz Merrick, Jack Davis, Rakel i Henry Merrick, Jensen Humphrey, Blaise Ulliel, Hannah Clearidge, Drake Callaghan, Max Merrick, Alexander Dunbar,
Zapraszam do czytania! I oczywiście do wątków z Jessie, która - póki co - już nigdzie się nie wybiera :)
A my żyjemy każdą chwilą,
Życiem naszym taniec, miłość,
Nie umiemy być ostrożni,
Mamy prawo szukać, błądzić.
Chcemy brać co los nam daje
Wciąż nie rezygnując z marzeń
Wolno nam żyć tak, jak chcemy
Wolno, bo to my jesteśmy…
16.02.2018 r., poranek, Chicago
— Wstawaj!
— Nie.
— Wstawaj!
— Nie.
— Wstawaj!
— Głuchy jesteś?! Mówię, że nie, to nie!
— Wstawaj! Albo osobiście wyciągnę cię z łóżka.
— Nie dasz rady.
— Ja nie dam rady?
— No ty nie dasz rady.
— Udowodnię ci, że dam radę!
— Dobrze, Byczku Fernando. Ale najpierw daj mi się wyspać. Jest środek nocy!
— Jest dziesiąta rano!
— Oh, zamknij się! Dobranoc!
Jassemine Merrick wsunęła słuchawki do uszu, włączyła ulubioną playlistę na MP3 i zasłoniła głowę poduszką, zostawiając sobie jedynie otwór na dopływ świeżego powietrza. Zamknęła oczy i po chwili ponownie zasnęła. Castiel chwilę podreptał, aż w końcu wygodnie ułożył się przy karku swojej właścicielki.
Alexander Dunbar mruczał pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, które prawdopodobnie były niezbyt przyjemnymi epitetami w kierunku pewnej blondynki. Wsunął słuchawki do uszu, odtworzył ulubioną piosenkę i skierował się w kierunku żółtej taksówki, która miała zawieźć go prosto na Staten Island.
Zachariasz Merrick leniwie otworzył najpierw jedno, a następnie drugie oko. Ze zdziwieniem odkrył, że wcale nie przebywa w swoim pokoju u Tylera, lecz śpi na podłodze u Hannah. Podniósł się, przeciągnął i rozejrzał wkoło. Usiadł na kanapie, zastanawiając się, dlaczego spędził noc w mieszkaniu przyjaciółki swojej siostry.
Jassemine przekręciła się na drugi bok. Castiel mruknął wyraźnie niezadowolony, bo przez to musiał zmienić pozycję. Napuszył się, kiedy ktoś zaczął głośno walić do drzwi.
Alexander, po trudach związanych z wejściem na klatkę schodową, zjawił się pod odpowiednimi drzwiami. Na przemian pukał i naciskał dzwonek, czym chciał zmusić blondynkę do otwarcia drzwi.
Zachariasz podrapał się po głowie, nie mogąc sobie przypomnieć, jak (do jasnej cholery) znalazł się w mieszkaniu brunetki. Przecież miał nocować u Jessie. Wziął swoje rzeczy i mrucząc pod nosem, wyszedł na klatkę schodową.
Jassemine otworzyła jedno oko, mając dziwne wrażenie, że coś było nie tak. Spojrzała na Castiela, który siedział napuszony na skraju łóżka i wpatrywał się we framugę, jakby z niej lada moment miał wyjść jego odwieczny wróg. Machnęła ręką na kota i wtuliła się w drugą poduszkę.
— O! Zachariasz! Nie masz może klucza do mieszkania Jessie? — Alexander spojrzał na rudowłosego, który lekko zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony.
— Znamy się?
— Chodziliśmy razem przez rok do jednej szkoły.
— Ah tak… Tak! Ty jesteś tym świrem, który siedział z Jessie w ławce — powiedział, wyciągając z kieszeni spodni klucze. — Wchodź, wchodź. Jessie pewnie jeszcze śpi, ale to nieważne — machnął ręką, wchodząc do środka. — Rozgość się.
— Wstawaj! — Powiedział i gwałtownie zerwał kołdrę i poduszkę z ciała Jessie. Ta podskoczyła niczym poparzona i spojrzała na mężczyznę niczym na skończonego kretyna. — Porąbało cię?! — wrzasnęła, siadając na łóżku. — Jest z tobą coś nie tak? Piłeś za mało i żarłeś za dużo?! Człowieku! Jest środek nocy!
— Kobieto, dochodzi dwunasta!
— No mówię! Środek nocy! Mam dziś wolne! A ty mnie budzisz! Pali się, czy jak?! — Spojrzała na Castiela, który wciąż siedział na rogu łóżka i wpatrywał się we framugę. — I jak tu w ogóle wszedłeś, co? Drzwi były zamknięte.
— Ja go wpuściłem! — krzyknął Zachariasz, wyraźnie zadowolony, z kuchni. A już po chwili wszedł do pokoju. — O! To, jak już wstałaś, to możesz zrobić mi śniadanie? Nie mogę nic u ciebie znaleźć. Masz taki burdel w kuchni, że szok!
— Ot tak go wpuściłeś? Przecież nawet go nie znasz.
— Znam! Chodziliśmy razem do klasy… Nie? — Rudowłosy uśmiechnął się niewinnie, sprawiając wrażenie, jakby chciał mówić o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia.
— Taa? — Jessie uniosła brew w górę. — A na jakie przedmioty?
— Na… — Zachariasz zaciął się i zmarszczył lekko brwi. — Biologię! I chemię. Tak. To była biologia i chemia! Siedziałaś z nim w ławce. Bo nikt inny was nie lubił.
Jessie wygięła usta w minę, która wyrażała mniej więcej taką myśl: otaczają mnie kretyni. Spojrzała na Alexandra, który wyglądał na niezwykle rozbawionego.
— Idiota z ciebie, wiesz? — zwróciła się do brata. — Nie chodziłeś na biologię i chemię.
— A tak. To była matematyka… — powiedział, na co Jessie pokręciła głową, dając mu tym do zrozumienia, że nie powinien dalej się kompromitować.
— Co chcecie na śniadanie? — zapytała.
— Pankejki z sosem czekoladowym i bananem — powiedział Zachariasz, nim do Alexandra w ogóle doszedł sens pytania blondynki, a Jessie kiwnęła lekko głową.
Pół godziny później wszystko było gotowe. Dwa pankejki polane sosem czekoladowym z bananami stały na stole.
— Nie jesz? — zapytał Alexander, który usiadł przy stole. Jessie chwyciła oba talerze.
— To wy nie jecie — uśmiechnęła się niewinnie. Wysunęła widelec w usta i uciekła na korytarz.
— Ale… — Zachariasz zaciął się, a Alexander rozchylił lekko usta przez co wyglądał trochę jak ryba.
— Oszukała nas? — mruknął cicho. Obaj panowie wbili wzrok w drzwi na klatkę schodową, które zatrzasnęły się z głośnym hukiem.
— Nie poznaję jej… Świruje sama w tym mieszkaniu — stwierdził Zachariasz, przenosząc wzrok na Alexandra. Podskoczył, słysząc trzask drzwi. — To wszystko dlatego, że za dużo mężczyzn się wkoło niej kręci.
— Jakich mężczyzn?
— Ty. Jensen. Gabriel. I jeszcze ktoś. Nie wiem. Za dużo ich. — Rudzielec westchnął ciężko i oparł policzki na wnętrzu dłoni. — Głodny jestem.
18.02.2018 r., Chicago
— Słyszysz? — Henry podszedł do swojej żony, która spojrzała na niego zaskoczona.
— Nic nie słyszę — odparła zgodnie z prawdą i powróciła do wycierania talerzy.
— No właśnie — mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie. — Dzieci nie ma. Connie nie ma. Jesteśmy sami — zauważył. Rakel odłożyła talerz i szmatę, po czym odwróciła się w kierunku męża.
— Po raz pierwszy od dawna mamy wolny wieczór — uśmiechnęła się. — Wczoraj dostałam z pracy nowe wino. Do tego muzyka, co sądzisz?
— Brzmi świetnie. — Henry pochylił się nad kobietą i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
— No ty jesteś jakiś nienormalny! — Głośny krzyk sprawił, że dwójka dorosłych ludzi odskoczyła od siebie, niczym poparzeni. — No… Jesteś nienormalny!
— Twoja córka wróciła… — mruknęła Rakel, nieco tym faktem zmartwiona.
— Ja?! To ty nas prawie zabiłaś!
— I twój syn. — Henry westchnął ciężko.
— Musimy do nich wychodzić?
— Ja?! Ja?! To ty chwyciłeś za kierownicę!
— Bo wjechałabyś w płot!
— Wcale nie! Jesteś nienormalny!
— Musimy iść. — Powiedziawszy to, Rakel opuściła kuchnię i wyszła na przedpokój. Henry poszedł za nią i położył dłoń na ramieniu żony.
— Dzień dobry! — Zawołał Alexander, który stał w kącie i uważnie przysłuchiwał się kłótni rodzeństwa.
— Dobry wieczór, Alexandrze — Rakel kiwnęła głową, przenosząc na niego wzrok. — Napijesz się herbatki?
— A ma pani tą malinową? Jeśli tak, to bardzo chętnie.
— Oczywiście, że mam. Zapraszam do kuchni, Alexandrze. — Chłopak kiwnął głową i powoli udał się do kuchni wraz z panią tego domu.
— Prawie nas zabiłeś!
— Prawie wjechałaś w płot! Rozwaliłabyś samochód i płot! Mój samochód! I płot, który ja malowałem!
— Nie wjechałabym w płot! Wszystko było pod kontrolą!
— Zabiłabyś nas na tym płocie!
— Pogrzało cię?! To ty nas prawie zabiłeś! Wyrwałeś mi kierownicę z rąk!
— Jassemine i Zachariaszu Merrick! Macie się natychmiast uspokoić! — Henry złapał nadgarstek Jessie i nadgarstek Zachariasza.
— Wariatka.
— Frajer.
— Powinnaś się leczyć!
— A frajerstwo się tępi!
Henry, dla własnego bezpieczeństwa, puścił ich nadgarstki. Każde wzięło swoją torbę i poszło na górę. I jedynie Alexander padł ofiarą tej kłótni, ponieważ kiedy drzwi od pokojów rodzeństwa Merrick trzasnęły, to podskoczył, a wrzątek z herbaty wylał się na jego spodnie.
18.02.2018 r., gdzieś nad oceanem
— Alex… Nudzi mi się — Jessie jęknęła i przekręciła głowę lekko w bok, aby móc na niego spojrzeć.
— Jessie, cholera, mówisz to po raz setny w ciągu godziny — warknął brunet, nie odrywając wzroku od pliku kartek, na których wciąż coś kreślił i nanosił komentarze.
— No wiem, ale… Nudzi mi się — jęknęła, opierając głowę na jego ramieniu. Zamknęła na moment oczy, ale to niewiele pomogło. Wciąż się nudziła.
— To idź spać. Mam w torbie tabletki na sen. Mogę ci jedną dać, jak wciąż nie możesz zasnąć — mruknął. Jessie wywróciła oczami, nieszczególnie pocieszona taką odpowiedzią.
— Nie chcę spać. Nie możemy porozmawiać?
— Dobra. O czym chcesz rozmawiać? O tym, co działo się w Walentynki? Albo dzień po? Albo co tylu facetów robiło w twoim mieszkaniu? Albo kim, do cholerny, jest nowy przyjaciel Zachariasza? Słyszałem, że świetnie się bawiłaś! — Jessie wywróciła oczami. — Albo o roli, którą muszę zagrać, a nie zagram, bo nie dajesz mi przeczytać do końca scenariusza!
— Dobra! Wystarczyło powiedzieć, że nie masz czasu, a nie tam od razu takie coś — wywróciła ponownie oczami, po czym odwróciła się na bok i zamknęła oczy.
08.03.2018 r., Cardiff
— Jestem w ciąży.
— Słucham?!
— Jestem w ciąży. Rozumiesz, to? Jestem w ciąży!
— Ale… jak to?
— Naprawdę?
— Jestem… Po prostu… No…
— Będziemy rodzicami. Nie cieszysz się?
— Ale to wszystko zmieni w naszym życiu! Wszystko się skomplikuje. Ja… Ja nie chciałem mieć dzieci! Dobrze nam było tak, jak było! Nie chcę tego zmieniać.
— Ale już jest za późno. Za pięć miesięcy pojawi się na świecie nasze dziecko. Czy ci się to podoba, czy nie!
— Cięcie! — Wrzasnął reżyser do megafonu. Jessie podskoczyła na krześle i posłała mu nieme pytanie “pogięło cię?!”. — Całkiem dobrze wam to wyszło. Ale więcej uczuć. Więcej energii. Musicie się bardziej w to wczuć! — Gadał, a aktorzy odsunęli się od siebie. — Macie dziesięć minut przerwy. A potem zaczynamy zdjęcia. Alexandrze! Wczuj się bardziej w swoją rolę!
— Po co to robisz? — Jessie spojrzała na niego spod byka. — Przecież tej sceny nawet nie ma w scenariuszu.
— To była rozgrzewka. Całkiem fajnie to wyszło, nie?
25.03.2018 r., Nowy Jork
Jensen nacisnął guzik, odpowiadający za odsłuchiwanie wiadomości nagranych na sekretarce.
— Jensen? Jensen?! Mógłbyś kiedyś odebrać ten cholerny telefon, wiesz?! Próbuję się do ciebie dodzwonić i wiecznie coś! A chciałam ci powiedzieć coś bardzo ważnego! I wiesz dobrze, że nie jestem osobą wylewną. I nie potrafię rozmawiać o uczuciach. Ale… No… ten… Tęsknię za tobą. Brakuje mi ciebie tutaj. Nie chcę wracać do Nowego Jorku. Walia jest piękna! Ale chcę wrócić do ciebie. Namieszałeś mi w życiu! Przywiązałam się do ciebie! A ty prowadzisz tak osiadły tryb życia, że to niemal obrzydliwe! Ty cholerny, przywiązywaczu!
— Czemu wrzeszczysz, Merrick?
— Nie wtrącaj się. Właśnie mówię Jensenowi, że za nim tęsknię.
— Tęsknisz?
— Tęsknię za swoim przyjacielem! I mu to mówię, co w tym dziwnego?!
— Też jestem twoim przyjacielem. I nigdy mi czegoś takiego nie powiedziałaś. A nie widzieliśmy się przez kilka lat!
— Ale Jensena… — trzask w słuchawce. — A ciebie nie!
— Jeśli chcesz odsłuchać wiadomość ponownie, naciśnij jeden. Jeśli chcesz przejść do następnej wiadomości, naciśnij dwa.
— Jensen? Jensen?! Mógłbyś kiedyś odebrać ten cholerny telefon, wiesz?! Próbuję się do ciebie dodzwonić i wiecznie coś! A chciałam ci powiedzieć coś bardzo ważnego! I wiesz dobrze, że nie jestem osobą wylewną. I nie potrafię rozmawiać o uczuciach. Ale… No… ten… Tęsknię za tobą. Brakuje mi ciebie tutaj. Nie chcę wracać do Nowego Jorku. Walia jest piękna! Ale chcę wrócić do ciebie. Namieszałeś mi w życiu! Przywiązałam się do ciebie! A ty prowadzisz tak osiadły tryb życia, że to niemal obrzydliwe! Ty cholerny, przywiązywaczu!
— Czemu wrzeszczysz, Merrick?
— Nie wtrącaj się. Właśnie mówię Jensenowi, że za nim tęsknię.
— Tęsknisz?
— Tęsknię za swoim przyjacielem! I mu to mówię, co w tym dziwnego?!
— Też jestem twoim przyjacielem. I nigdy mi czegoś takiego nie powiedziałaś. A nie widzieliśmy się przez kilka lat!
— Ale Jensena… — trzask w słuchawce. — A ciebie nie!
— Jeśli chcesz odsłuchać wiadomość ponownie, naciśnij jeden. Jeśli chcesz przejść do następnej wiadomości, naciśnij dwa.
— Przepraszam za tamtą wiadomość. Upiłam się. Świętowaliśmy… Alexander za dużo pije. To nie na moje nerwy. Ale nie kłamałam. Tęsknię za tobą i nie mogę się doczekać, aż wrócę. Mam coś dla ciebie. Myślę, że ci się spodoba. To… Ten. Zadzwoń, jak będziesz mógł. Jeśli na ciebie za bardzo nawrzeszczałam, to przepraszam. To… Pa. A! I nie jestem już w Cardiff, tylko w Milford Haven. Jest pięknie.
27.03.2018 r., Nowy Jork
— No cześć Jessie, co tam?
— Jak mój synek?
— A całkiem dobrze. Castiel jest bardzo grzeczny. I polubił się z Venus.
— Kto dzwoni?! Jessie? Co mówi?!
— Cicho bądź!
— Hannah?! Czy Zachariasz jest u ciebie?!
— No…
— Nie mów jej, że jestem u ciebie! Za dużo pytań ostatnio zadaje. A to moja sprawa, gdzie i u kogo nocuję!
— Halo? — Zaspany Drake mruknął do słuchawki.
— Tak, tak. Brzmisz seksownie, jak jesteś skacowany i zaspany. Nie musisz mruczeć mi do słuchawki!
— O, Jessie. Miło cię słyszeć — znów mruknął, a blondynka wywróciła oczami.
— Nie mrucz!
— Dzwonisz, aby na mnie nawrzeszczeć?
— Nie? Dzwonię do swojego brata. Daj mi Maxa do słuchawki!
— Max? Twoja siostra dzwoni.
— Mhym.
— Jessie dzwoni.
— Powiedzjejżeśpię.
— Ale… — Kiedy w słuchawce rozległo się chrapanie, Jessie wywróciła oczami i się rozłączyła.
14.04.2018 r., Swansea
— Czy ty mnie podrywasz? — zapytała, na chwilę odwracając głowę, aby móc spojrzeć mężczyźnie w oczy. Ten wzruszył lekko ramionami.
— A działa?
— Nie? — mruknęła, patrząc na niego niczym na skończonego wariata.
— To nie — odparł, wzruszając ramionami i chwycił kolejny kosmyk jej włosów. Przełożył go, kończąc tym samym tworzenie drugiego warkoczyka. — I gotowe — stwierdził, zaplatając gumkę recepturkę na końcówkę.
— Ty naprawdę jesteś świetnym fryzjerem! — stwierdziła rozbawiona, wpatrując się w dwa dobierane warkoczyki, które na jej włosach wyglądały trochę jak mysie ogonki.
— Tylko po alkoholu — sprostował, robiąc teatralny ukłon. — I mam jeszcze wiele innych, ukrytych talentów, o których jeszcze nie wiesz.
— Podejrzewam, że teraz mi o nich opowiesz, tak? — mruknęła, unosząc brew lekko w górę.
— Nie mamy na to czasu. Musimy cię spakować, Merrick — mruknął, układając podbródek na czubku jej głowy.
— Masz rację. Czas wracać do smutnej rzeczywistości. Do Nowego Jorku i w ogóle…
— Wiesz, że nie musisz wracać, prawda?
— Muszę — westchnęła.
— Chcesz, bo jest tam pewien blondwłosy książę?
— Prędzej żebrak. Ale fajny. I nie. Chcę do swojego mieszkania, wiesz? Muszę wrócić. Ale nie martw się. Odwiedzę cię i sprawdzę, jak idzie dalsza praca.
01.05.2018 r., Nowy Jork
Wiedział, że Jass jest kompletnie nieprzewidywalna, ale nijak nie spodziewał się, że dziewczyna z dnia na dzień zniknie bez słowa i przestanie dawać jakiekolwiek znaki życia. Sprawiała wrażenie osoby, która sumiennie podchodzi do swoich obowiązków i naprawdę zaczynał się o nią martwić. Zostawiła nie tylko ich plany odnośnie gadżetów dla pracowników firmy, ale także pracę w Red Wedding, która naprawdę wydawała się być dla niej bardzo ważna. Posiadał stosowne wpływy i sieć kontaktów, ale z zaangażowaniem w jej poszukiwania FBI czy prywatnych detektywów, wolał poczekać do zakończenia spotkania z przedstawicielami firmy. Jack znał ją o wiele dłużej i miał nadzieję, że mężczyzna udzieli mu jakichkolwiek informacji na temat szalonej panny Merrick.
— Dobrze, że jesteś, czekamy już tylko na ciebie — właściciel firmy powitał go uściskiem dłoni i wskazał miejsce przy stole. Nie wyglądał na zadowolonego i Blaise naprawdę zaczynał się obawiać o życie ich projektantki. W Nowym Jorku czaiło się mnóstwo niebezpiecznych typów i wystarczyła chwila nieuwagi, aby paść ofiarą jakiegoś mordercy czy innego zbrodniarza.
— Przepraszam, w mieście były ogromne korki, a ja nie mogłem ot tak wyrwać się z pracy. O co właściwie chodzi z tym nagłym zebraniem? — rzucił, rozsiadając się wygodnie na krześle i oczekując na jakiekolwiek informacje z ich strony. Jack uprzedzał go przez telefon o problemach w firmie, ale nie miał pojęcia na ile były one poważne i czego konkretnie dotyczyły.
— Musimy ruszyć z nową kolekcją, a nie mamy naszej głównej projektantki. Jassemine zniknęła i musimy wymyślić, co dalej z naszą firmą. Jako nasz główny sponsor masz najwięcej do powiedzenia w tej kwestii, dlatego uznałem, że powinniśmy wspólnie postanowić co dalej — wyjaśnił, wyciągając na stół stertę teczek i papierów. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna zastanawia się nad zatrudnieniem kogoś innego, ale dla Ulliela nijak nie wchodziło to w grę. Wolał jeszcze poczekać i odnieść niewielkie straty finansowe, niż oddawać to wszystko w ręce zupełnie obcej osoby. Nie mógł powiedzieć, że znali się z Jass jak łyse konie, ale spędzili miło czas na kilku wspólnych kolacjach i nigdy w życiu nie spotkał kogoś bardziej szalonego i kreatywnego. Wątpił w to, że jakiś inny projektant byłyby w stanie jej dorównać i godnie zastąpić ją na tym stanowisku.
— Ktoś z was w ogóle ma jakieś pojęcie co dzieje się z Merrick? Próbowałem się do niej dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Nie wiem, może ma jakieś problemy i nie chce o tym nikomu powiedzieć? — wbił w nich wyczekujące spojrzenie, choć nie był do końca pewien, czy powinien na głos wypowiadać swoje myśli. Zawsze w jego umyśle roiły się jakieś czarne wizje i tym razem także obstawiał, że jego przyjaciółkę mogło spotkać coś złego.
— Ta, każdy zadaje sobie ostatnio pytanie, co właściwie dzieje się z Merrick i dam ci Nobla, jeśli rozwiążesz tę zagadkę — westchnął wyraźnie poirytowany Davis. — Nie wiem, wątpię, żeby coś jej się stało. Nie zdziwiłbym się, gdyby była właśnie na drugim końcu świata i poszukiwała dalszej weny twórczej — dodał, wciąż kręcąc zrezygnowany głową. Zniknięcie kobiety w znaczący sposób odbiło się na jego finansach i nijak nie uśmiechało mu się to, że czekało go mnóstwo dodatkowej roboty.
— Każdy potrzebuje czasem odetchnąć, tym bardziej artysta – uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie Jass w jakimś małym domku w Afryce, wśród mieszkańców jakiegoś dziwnego i barwnego plemienia. — Nie zgadzam się na nikogo innego. Nie wiem, jak to zrobicie, ale chcę Merrick. Lepszej projektantki nie znajdziemy, poza tym dostała ode mnie także trochę prywatnych zleceń….No, nie, w każdym razie jestem na nie. Zapłacę wam tyle, ile trzeba, ale czekamy na moją szaloną projektantkę i nic innego nie wchodzi w grę — rzucił stanowczo, nie mając przy tym zamiaru wdawać się z nimi w żadne dyskusje i spory. Zawsze stawiał na swoim i miał już doświadczenie w przekonywaniu innych do swojej racji. W jego firmie zarząd jadł mu praktycznie z ręki i liczył na to, że tutaj także będzie podobnie.
— Nie możemy czekać tyle czasu, jeśli kolekcja nie wyjdzie, to stracimy bardzo duże pieniądze. Nie mogę zamknąć firmy, bo Jassemine….Jassemine?! — urwał w połowie zdania, zszokowany wpatrując się w drzwi. Nie miał pojęcia, czy to jego podświadomość i ukryte pragnienia, ale w drzwiach właśnie stanął nie kto inny jak Merrick, w dodatku uśmiechnięta i zadowolona jak gdyby nigdy nic. Cóż, cała ona, nieprzewidywalna niczym nadmorska pogoda.
Jassemine Merrick rzeczywiście stała w drzwiach, oparta ramieniem o framugę i wpatrywała się w debatujących mężczyzn. Zmiana w jej wyglądzie była widoczna gołym okiem; ścięła i nieco przefarbowała włosy, zrobiła mocniejszy makijaż. Nawet jej ubranie było nieco inne niż zazwyczaj. Miała na sobie czarną, zwiewną sukienkę na cieniutkich ramiączkach z czerwonymi i malutkimi różami. Na ramiona zarzuciła skórzaną kurtkę z ćwiekami na kołnierzyki, a na stopy wsunęła czerwone, tylko trochę rzucające się w oczy, czółenka na wysokim słupku.
— Co ty tutaj robisz, Merrick? — Jack uniósł brwi i z wrażenia upuścił długopis na stół. Ten upadł z cichym brzękiem.
— Wróciłam — Jessie uśmiechnęła się wesoło i podeszła do stołu. Usiadła na krześle i spojrzała na wszystkich zebranych.
— Stało się coś? Macie jakieś takie grobowe miny. Może ktoś umarł? Wiosna jest! W końcu nas odwiedziła.
— Merrick, nie było cię przez trzy miesiące. trzy miesiące! Gdzieś ty, do cholery, się podziewała?!
— Byłam w Walii. Mój przyjaciel jest aktorem i podróżuje z teatrem po różnych miastach. Podróżowałam razem z nimi. I zrobiłam projekty ubrań do ich spektakli. Zresztą, sam kazałeś mi zdobywać nowe kontakty, bo planujesz rozszerzyć działalność. Tadam! Udało się.
— Owszem. Kazałem ci. Ale nie miałaś znikać na trzy miesiące!
— Nie zniknęłam! Przecież do was dzwoniłam. Wiedzieliście gdzie byłam. Może nie dokładnie, ale orientacyjnie tak. I dobrze wiedzieliście, że wrócę pod koniec kwietnia, albo na początku maja. Dlatego tym bardziej nie rozumiem o co wam chodzi. Powiedziałeś, że mi całkowicie ufasz i dajesz mi wolną rękę. — Jessie westchnęła ciężko. Z torebki wyciągnęła teczkę, a tą przesunęła po stole. Jack złapał ją nim upadła na podłogę.
— Co to?
— Projekty do nowej kolekcji. — Powiedziała, pochylając się nieco nad Blaise`m. Musnęła go w policzek. — I widzisz? Nie musisz płacić kary. Wszystko jest w terminie. A teatr za niedługo złoży dość spore zamówienie. Po premierze nowej kolekcji.
02.05.2018 r., Nowy Jork
— Jassemine Merrick na dobre wróciła do miasta. — Powiedziała Maggie, patrząc na bałagan w gabinecie swojej szefowej.
[Wychodzi na to, że nie potrafię pisać krótkich notek, bo ta miała być znacznie krótsza, a wyszło, jak wyszło. Jeśli ktoś dotarł do tego momentu, to bardzo się cieszę :) I oznajmiam, że Alexander Dunbar pojawi się jeszcze w przynajmniej jednej notce, bo wbrew pozorom nie wziął się znikąd :)
Z tego miejsca pięknie dziękuję Ice Queen za wypożyczenie swoich postaci, tj. Hannah, Jensena i Drake`a (nieobecnego tu na blogu). A jeszcze piękniej dziękuję white chocolate, która niemal w całości napisała przedostatni fragment (ten dotyczący dalszych losów Jessie w firmie) i zgodziła się na udział Blaise`a w notce o wielkim powrocie Jessie :)
Cytat z tytułu i z karty, to modyfikacja mojego autorstwa z tej >piosenki<, którą bardzo polecam! :)]
Czekalam, czekalam i w koncu sie doczekalam!♥
OdpowiedzUsuńMega milo widziec w koncu notke na blogu i wiedziec dokladnie czemu Jessie tak nagle zniknela. Jensen na pewno, choc jako tako wiedzial gdzie jest, to zachodzil w glowe przez ten caly czas co sie z nia dzialo. I mnie zaskoczylas, bo nie mialam pojecia, ze to byly az trzy miesiace. XD ale bede zwalac wine na to, ze ja od piatku nie rozumiem co sie dookola mnie dzieje przez leki, wiec mozna mi wybaczyc, prawda? :D
''A frajerstwo sie tepi!"♥ Zdecydowanie najlepsza czesc z calej notki. Naprawde. :D
Alexandra nie znam, ale widze, ze chce poznac i pewnie Jensen tez. Tak dla pewnosci, ze nie ma konkurencji, hah.:D bardzo sie tez ciesze, ze Hannah i Jensen, a przede wszystkim Drake do ktorego mam slabosc <3, mogli pomoc w tej notce. :D
Notka jak zawsze udana, dluga, ale czytalo sie bardzo szybko i przyjemnie. Ja juz teraz na kolejne, choc nie wiem czy bardziej na te wspolne czy osobne. xD
Weny, weny weny! :D:D
Ano! W końcu się doczekałaś i cieszę się, że Cię nie zawiodłam :D
UsuńWedług komentarzy, to przepadłam jakoś w połowie lutego, więc to bardziej były dwa i pół miesiąca niż trzy, ale już wolałam to zaokrąglić XD
Mogę zapewnić, że Alexander jeszcze niejednokrotnie się pojawi. Ale bardziej w notkach wstecznych, bo teraz karierę w Europie jako aktor robi, więc w życiu Jessie jest nieobecny XD
A co do notek, to... No sama wiesz co xD
Świetna nota. Chwilami miałam wrażanie, że to ja jestem pijana :P Super posklejana i w ogóle. No i wejście smoka na koniec. Gratulacje :D Poza tym miałam okazję trochę połapać się w relacjach na blogu, co w sumie też się przydaje do życia, nie? :D
OdpowiedzUsuńNo... a i jeszcze nie da się zignorować zapowiedzi kolejnej noty! W takim razie czekam mało cierpliwie!
Myślę, że ogarnięcie relacji podczas czytania notek z życia Jessie jest... może nie konieczne, ale na pewno przydatne, bo w jej życiu zawsze było, jest i zapewne będzie bardzo sporo osób, z którymi jest w dziwny sposób związana :D
UsuńTrwają już prace nad nową notką, więc myślę, że za niedługo się pojawi :)
Ależ nie ma za co dziękować, polecamy się z Blaise na przyszłość :) Ja wiedziałam, że ta kobieta jest szalona i nieprzewidywalna i jak zwykle się nie zawiodłam :) Świetna notka, uśmiechałam się do monitora przez cały czas i byłam w szoku że to już, kiedy dobrnęłam do końca. Czytało się bardzo lekko i przyjemnie, więc pochłonęłam wszystko raz dwa i czekam na więcej :) Cieszę się bardzo, że wróciłaś i mam nadzieję, że już nigdzie się nie wybierasz! :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że pomiędzy poszczególnymi fragmentami notki robiłam testy na prawo jazdy (bo przecież kiedyś muszę je robić, a rzekomo dobrze łączyć przyjemne z pożytecznym!) i bynajmniej nie zaburzyło to mojej percepcji! W każdym razie ja również uważam, że w życiu Jessie jest zdecydowanie za dużo mężczyzn. I uważam tak tylko dlatego, że po prostu zaczynają mi się oni mylić ^^ Czy Alexander pojawiał się już w poprzednich notkach? Czy wyskoczył tutaj jak przysłowiowy Filip z konopi? Nie mam pojęcia, kim jest ten facet, chyba mogę sobie przybić piątkę z Zachariaszem ^^
OdpowiedzUsuńNotkę bardzo przyjemnie się nie czytało i w ogóle nie odczułam jej długości. W ogóle, proszę mi tu przestać narzekać na długość! Im dłużej, tym lepiej, to tak jak z dobrą książką ^^ I oczywiście bardzo się cieszę, że już wracasz do nas na stałe :) Pusto tutaj było bez Ciebie! ♥