Kiedy stoisz przede mną i patrzysz na mnie, cóż Ty wiesz o moich wewnętrznych cierpieniach i cóż ja wiem o Twoich. Nawet gdybym upadł przed Tobą i szlochając powiedział Ci o moich, cóż więcej mógłbyś wiedzieć o mnie niż wiesz o piekle, kiedy ktoś opowiada, że jest gorące i straszliwe.— Franz Kafka
Dziadek Chow nieczęsto się denerwował, kiedy jednak tracił cierpliwość, sięgał po pierwszą lepszą rzecz, którą znalazł pod ręką. Uderzał na oślep, zaledwie przez chwilę, a potem długimi godzinami przepraszał. Obiecywał poprawę, nigdy jednak słowa nie dotrzymał i nawet teraz, kiedy jego wnukowie mieli trzydziestkę na karku i własne rodziny, zdarzało mu się podnieść na nich rękę. W takich momentach najbardziej ujawniała się różnica między braćmi Chow.
Od najwcześniejszych lat Feng przyjmował uderzenia z pokorą, a przeprosiny ze wzruszeniem. Zachowywał się jak zaszczute zwierzę, umykał do kąta i tam, cały roztrzęsiony, czekał na swoją karę. Przez całe życie był święcie przekonany, że gniew dziadka jest uzasadniony i nigdy nie zdarzyło mu się przeciwstawić jego woli. Dziadek Chow siłą zdobył autorytet i niezachwianą pozycję w klanie, do tego stopnia, że Fengowi mimo swojego wieku dalej nie przychodziło do głowy, aby się jemu przeciwstawić. Z milczeniem przyjmował kolejne razy, twardo stojąc w miejscu i starając się znieść ból zadawany przez drewnianą laskę.
Han pozwolił podnieść na siebie rękę jedynie dwa razy, resztę blizn zdobył zasłaniając kilkukrotnie własnym ciałem młodszego brata. Z natury był buntownikiem, bieda zrobiła z niego wojownika, a dumę przedkładał ponad wszystko. Ataki gniewu dziadka postrzegał właśnie jako atak na jego dumę, a na to nie mógł pozwolić. Pierwszy raz postawił się w wieku trzynastu lat. To właśnie wtedy, w wieku trzynastu lat, skończyło się długie pasmo jego porażek, a rozpoczęło życie pełne sukcesów. Wtedy też ostatni raz pozwolił komukolwiek bezkarnie go atakować.
Bracia Chow może nie różnili się niczym ogień i woda, ale więcej ich różniło niż łączyło. Dzieciństwo nauczyło ich jednak jednego: nieufności do świata.
Geum-ja nie spodziewała się takiego wyznania w środku rodzinnej imprezy. Była nieco zdezorientowana, kiedy Han pociągnął ją za ramię w stronę wolnych foteli, gdzie mogli mieć chwilę spokoju, nie była jednak przygotowana na to, co miała zaraz usłyszeć.
Krótkie, nieco zdawkowe ostrzeżenie — trzymaj się z daleka od dziadka — uzyskało odwrotny skutek od zamierzonego. W spojrzeniu kobiety dostrzec można było zaciekawienie i Han wiedział, że nadszedł moment, aby wytłumaczyć szwagierce dlaczego od jakiegoś czasu za wszelką cenę stara się nie mieszać ją do spraw klanu Chow. Cierpliwość kobiety zaczynała się kończyć, wiedział to już od dawna, ale jakimś cudem udawało mu się odwlekać tłumaczenia. Teraz, przy tak jawnym ostrzeżeniu, nie było mowy o jakimkolwiek zatuszowaniu. Zwłaszcza, że widział jej ponaglający ton.
— Miałem sześć lat, kiedy po raz pierwszy zostałem uderzony... — zaczął Han i wbił spojrzenie w swoją szwagierkę. Widział jak zmienia jej się wyraz twarzy, jak pojawia się grymas niedowierzania. Słyszał jak głośno przełyka ślinę i uchyla wargi, aby coś powiedzieć. Zaprzeczył głową, dając jej znak, że nie chce, aby cokolwiek teraz mówiła. Skoro się zdecydował, aby wszystko jej to powiedzieć, nie powinna mu przerywać i w milczeniu dotrwać do końca.
Więc słuchała. On opowiadał, a ona słuchała.
Nie zachowywał się jak ofiara przemocy, mówił o wszystkim bez cienia zawstydzenia, a ton jego głosu wyraźnie wskazywał, że nigdy nie obarczał siebie samego winą. Jego opowieść była nieco beznamiętna, zachowywała suche fakty, jak gdyby relacjonował jej jakieś informacje zaczytane w gazecie, a nie sytuacje w której brał czynny udział.
— Postawiłem się jemu, bo nie jestem psem, którego można szczuć. Bo zasługiwałem na coś lepszego. Bo wiedziałem, że jeżeli wtedy tego nie zrobię, mogę nigdy nie być w stanie postawić się komukolwiek. Bo nie chciałem, aby to mnie napiętnowało.
Nawet jeżeli panował nad tonem swojego głosu i wyrazem twarzy, nie potrafił zapanować nad resztą ciała. Dłoń drżała mu, kiedy sięgał po popielniczkę i przysuwał ją w swoją stronę i kiedy próbował odpalić papierosa. Uspokoił się nieco dopiero, kiedy kilka razy zaciągnął się dymem papierosowym.
Geum-ja znała Hana dwa lata. Mężczyzna zawsze był taktowny, opanowany, nigdy nie pozwalał ponosić się swoim emocjom i analizował skutki swoich działań zanim je podjął. Pierwszy raz widziała, aby trzęsły mu się dłonie. To, że tak usilnie stara się ukryć przed nią swoje zdenerwowanie, upewniło ją tylko że przeżył to bardziej niż chciałby.
Denerwował się, a jednak dalej mówił. Nie tylko o sobie. O Fengu, który zachowywał się, jakby zasłużył sobie na wszystko, co go spotyka. O matce, która była tak nieświadoma, że wierzyła w najgłupsze wymówki, które były serwowane przez jej ojca. O swojej żonie, która do teraz nie znała prawdy, bo nie musiała.
Denerwował się, a jednak dalej mówił. Nie tylko o sobie. O Fengu, który zachowywał się, jakby zasłużył sobie na wszystko, co go spotyka. O matce, która była tak nieświadoma, że wierzyła w najgłupsze wymówki, które były serwowane przez jej ojca. O swojej żonie, która do teraz nie znała prawdy, bo nie musiała.
— Dlaczego ona nie musiała, a ja muszę?
Wyrwało jej się zanim zdążyła pomyśleć nad tym pytaniem. Gdzieś w głębi przeczuwała, że zna odpowiedź na to pytanie, a jednak nie chciała tego dopuścić do siebie.
— Mówił, że to stare blizny...
— I ty mu uwierzyłaś? — z niedowierzaniem prychnął Han i obrzucił swoją towarzyszkę zniesmaczonym spojrzeniem. Po raz pierwszy tak na nią patrzył: z rozżaleniem i niedowierzaniem, bez jakiegokolwiek cienia sympatii. Patrzył się na nią tak, jak zwykł patrzeć na swoją matkę. Matkę, którą obarczał winą za to, że pozwoliła, aby jej dzieci były traktowane jak worek treningowy. Matkę, która albo była głupia, albo ślepa, albo zbyt słaba aby reagować. Matkę, której nie mógł szanować i której nie mógł kochać. Patrzył na kobietę bez cienia miłości, który pojawiał się w najmniej kontrolowanych przez niego momentach. — Feng może udawać twardego i nieugiętego, ale to nie znaczy, że taki jest. Tak naprawdę dalej ma osiem lat i dalej gra tak, jak mu się zagra.
Kobieta naprawdę chciała zatrzymać Hana, jednak nie wiedziała jak. Jakichkolwiek by nie użyła słów, byłyby one niewystarczające. Mężczyzna odtrącił zaś jej rękę z odrazą, jak odtrąca się irytującą muchę. W tym momencie nie potrafił jej kochać.
Potrafiła tylko płakać. Zamknięta w łazience, z głową między kolanami potrafiła tylko płakać. Właściwie to wyć, jak małe dziecko, głośno i bez jakiegokolwiek wstydu, nie przejmując się całą rodziną. Potrafiła tylko płakać i mieć nadzieję, że wszyscy pójdą w cholerę, że znikną i zostanie sama na tym świecie. Sama z tym smutkiem, który zagnieździł się w jej sercu i nie dawał jej spokoju. Chciała wyrwać serce, zwymiotować je, jakoś unicestwić, aby ból minął. Zamiast tego mogła jedynie siedzieć na kafelkach, szlochać i zastanawiać się czy możliwe jest, aby chociaż trochę przestało boleć. W tym momencie wydawało jej się, że nigdy już nie przestanie.
Nie przestało, a jednak w końcu podniosła się z podłogi, doprowadziła do porządku i jak gdyby nigdy nic wróciła do salonu. Najgorsze, co mogła zrobić to okazać Fengowi litość. Jej mąż nienawidził litości.
.....................................................................................................................................
Krótkie. Jakiekolwiek retrospekcje dotyczące zaaranżowania maleństwa będą później.
[Podoba mi się! Podoba mi się Twój styl, mam wrażenie, że notkę przeczytałam w niecałą minutę. Podoba mi się to, jak w naturalny sposób przekazujesz emocje bohaterów. Podoba mi się przedstawienie postaci, wszyscy są tak bardzo wyraziści. No mówię, podoba mi się! Jedyny minus - post zdecydowanie za krótki, ja mam ochotę na więcej! I też mnóstwo plusów za przedstawienie powściągliwości emocji, która jest tak widoczna w zachowaniu Azjatów. Pisz więcej :D]
OdpowiedzUsuń[Świetny post. Zresztą, przepadłam bezgranicznie wraz z przeczytaniem pierwszego i wydaje mi się, że nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym być obiektywna i już wszystko, co napiszesz, będzie mi się szalenie podobało.
OdpowiedzUsuńChcę więcej! Sprzedajesz nam informacje po trochu, dozujesz je tak umiejętnie, że już nie mogę doczekać się, co będzie dalej i czego następnym razem się dowiem. Może być króciutko, byle częściej :)]
[Dziękuję za przeczytanie! I za takie miłe komentarze. W sekrecie powiem, że to jak teraz piszę to i tak jak na mnie dość często, bo miałam trochę postoju i od czasów onetowych raczej rzadko kiedy coś skrobałam. Ale pomysł na następne notki jest, tylko trzeba go jakoś oszlifować, bo czas zacząć wszystko łączyć w jedną całość, aby nie wyszło to tak poszarpane. Trzymajcie kciuki! :D]
OdpowiedzUsuń