im piękniejsza była miłość, tym dłuższe będzie cierpienie, kiedy ta miłość się skończy.
Niewielka kuchnia,
gdzieś na obrzeżach Nowego Jorku, a po środku niej wysoki ciemnowłosy mężczyzna
niepewny, co też takiego właściwie miał zrobić. Hugo rozejrzał się z uwagą i po
chwili dostrzegł rzecz, która przyciąga jego wzrok. Nie duży brązowy notes.
Notes jego wspomnień. Chwycił stojący po prawej stronie czajnik i nalewając do
niego wody, postawił na gaz zastanawiając się czy jest sens ponownie do tego
wracać. Jakiś czas później trzymając już w ręku kubek z gorącą herbatą, podszedł
do malutkiego stolika w rogu pomieszczenia i siadając wyciągnął przed siebie
dłonie, przejeżdżając palcami po brązowej skórze. Zniszczona już przez czas, z
przetartymi miejscami i plamami po jedzeniu była świadkiem tak wielu zdarzeń.
Można by powiedzieć, że tych najważniejszych w jego życiu. Przyciąga go do
siebie i ostrożnie otwiera na pierwszej stronie. Ze środka wygląda na niego
zdjęcie, stare bo niemalże jedenastoletnie. Obraca je na drugą stronę, nie
chcąc patrzeć na ten ukochany uśmiech. Drobny napis na dole sprawia, że wzdycha
ciężko pocierając powieki.
"Drogi Hugo, abyś nigdy o
mnie nie zapomniał. 'Specjalność
dnia to Twój uśmiech, którym mnie częstujesz.' Twoja na zawsze
M.R"
Uśmiecha się sam
do siebie mimo łez, które ponownie pojawiają się w jego oczach. Nawet po tylu
latach. Po tylu nowych kobietach i zdarzeniach. Czy dalej ją kocha?
Prawdopodobnie tak. Pewnie się zmieniła. Wydoroślała. Już nie ma piętnastu lat,
jest dorosłą kobietą. Prawdopodobnie spełnia swoje marzenia i realizuje każdy plan.
Bo taka już była. Nawet wtedy jako nastolatka.
Ponownie zwraca
zdjęcie przodem do siebie i przygląda mu się, kciukiem gładząc rozwiane włosy.
Długie blond fale, wiecznie rozpuszczone, powiewające na wietrze i rozsiewające
wokół jej przyjemny zapach. I ten uśmiech, pełen radości z każdego dnia. Pełen
pasji i miłości. A później patrzy na jej oczy i znowu czuje je na sobie. Uważne
spojrzenie, błękitnych tęczówek. Mądre, stanowcze. Nie znoszące sprzeciwu.
Jasne jak letnie niebo. Jakże on ją kochał!
Zakrył twarz ręką
świadomy, że po policzkach płynął mu łzy. Zawsze obiecywał sobie, że będzie
ponad to. Ponad nią. Ponad cały świat. A później pojawiał się moment, w którym
nie miał już siły być dużym chłopcem. I znowu pojawiał się obok niej. Takiej
pięknej. Takiej jego.
Nerwowo
przechadzała się w tą i z powrotem, powtarzając pod nosem jakieś zdanie. Była
tak przejęta, że nawet nie zauważyła, kiedy zszedł na dół i stał przyglądając
się jej z rozbawieniem. Włosy miała dzisiaj związane w luźnego warkocza,
przerzuconego przez prawe ramię. Z każdym krokiem, odbijał się on o jej cudowne
wypukłości stanowiąc dla niego iście zabawny obrazek. W pewnym momencie
zatrzymała się gwałtownie i wzdychając ciężko spojrzała na próg w którym stał.
-No
jesteś! Myślałam już, że coś ci się stało - wykrzyknęła, podbiegając do niego i
zarzucając mu ręce na szyję. Obią ją delikatnie nie chcąc zrobić jej krzywdy.
Zawsze wydawała mu się taka delikatna. Jakby przy większym nacisku z jego
strony miała się połamać.- Hugo… muszę ci coś powiedzieć- wszeptała w jego
obojczyk. Przeraził się. Chciała go zostawić? Zabrać mu to wszystko co w życiu
miał najcenniejsze? Zabrać mu siebie? Odsunął ją na odległość ramion i
przyglądał się jej uważnie, ze strachem.
-Co
się stało Mia Tesoro [1]?-
zapytał cicho. Uśmiechnęła się radośnie, powoli kręcąc głową.
-Nic
takiego Hugo. Nic takiego. Po prostu cię kocham- odpowiedziała, patrząc na
niego po brzegi wypełnionymi miłością oczami. Oczami jak bezchmurne, rzymskie niebo w
czasie lata. Najpiękniejszymi oczami jakie widział. -Je t'aime - dorzuciła
cichutko, ponownie do niego przylegając. I czuł, że ma wszystko. Że trzyma w
ramionach cały swój świat. Kończący i zaczynający się na tej drobnej kobiecie.
Pociągnął nosem,
chowając zdjęcie i zamykając notes. Nie mógł wciąż rozpamiętywać tego co było.
Nie teraz, kiedy był na najlepszej drodze do tego żeby zacząć żyć po swojemu.
Już bez niej i wspomnień o niej. Może kiedyś gdy ją zobaczy, taką inną niż
wtedy pozdrowi ją skinięciem głowy i pójdzie dalej spełniony i szczęśliwy. Bez
niej. Bez swojego wszystkiego.
Podniósł się z
miejsca, zostawiając zimną już herbatę i ruszył w kierunku przedpokoju.
Pośpiesznie ubrał buty i kurtkę po czym wybiegł z mieszkania, nie uważnie je
zamykając. Była już późna noc, a mimo to Nowy Jork tętnił życiem. Ludzie spacerowali,
śmiali się, wygłupiali. A on szedł przed siebie chcąc po prostu zniknąć gdzieś
w tym tłumie. Tłumie obcych twarzy i głosów. Samotny człowiek, z rozstrojonym
sercem. Z wiecznie żywymi wspomnieniami w głowie.
H. Castro
[1] Mój
skarbie z włosk.
wybaczcie, że takie krótkie ale to jeden z fragmentów. A więc właściwie tytuł powinien być "kartki z pamiętnika part 1 ':)(Hugo Castro)
[oo! "Nic takiego Hugo. Nic takiego. Po prostu cię kocham" to takie... piękne! ta blondyneczka, jego pierwsza, wielka miłość to takie urocze, czyste, niewinne dziewczęcie się wydaje, ah! ;) a i Hugo to nie taki twardziel, jakiego zgrywa ;P ]
OdpowiedzUsuń[Jak dla mnie, za bardzo takie wyrwane z kontekstu - nie lepiej było napisać, no nie wiem, całość z tej "serii" i dopiero potem publikować wszystko razem? Przynajmniej byłoby coś konkretniejszego do komentowania. :D]
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale taka miłość do grobowej deski, według mnie wieje zaburzeniami psychicznymi xD Serio, kilka lat nie są razem a on jak bohater romantyczny wciąż cierpi i płacze ;p Ale ładnie napisane :D
OdpowiedzUsuń["Trzy metry nad niebem", bezapelacyjnie kojarzy mi się to z tym filmem ^^ Coś mi się wydaje, że także go oglądałaś ;) Oj, miałam wtedy poniekąd ochotę rozszarpać Babi, a Hache było mi niesamowicie żal. No ale w drugiej części na szczęście wszystko się ułożyło i chłopak znalazł szczęście ;) Także mam nadzieję, że w przypadku Hugo będzie dokładnie tak samo :)
OdpowiedzUsuń