Brudnego
i chorego psa znaleźli drzemiącego na poboczu autostrady West Side. Był
porzuconym kaleką z poszarpanym lewym uchem, mistrzem w zbieraniu papierosowych
oparzeń – jednookim psem do walk, porzuconym na pastwę losu i łaskę rzecznych
szczurów. Wokół rozlegał się głośny huk ruchu ulicznego: warkoczące, stare
furgonetki; zgrzytające ciężarówki z tylnymi drzwiami zamykanymi na kłódki; białe
limuzyny z przyciemnianymi szybami; żółte taksówki. Hałasy z ulicy mieszały się
z rykiem startujących i lądujących samolotów, na pobliskim lotnisku.
Ryan zatrzymał swój samochód na poboczu i wyłączył
silnik. Zamknął drzwi i podszedł do psa. Był dwudziestopięcioletnim, postawnym
chłopakiem, prawie już mężczyzną. Jego policzki poczerwieniały od mrozu. Czarne,
gęste włosy były potargane przez wiatr i sterczały we wszystkie strony świata. Za
nim z auta wysiadł Ethan. Podszedł bliżej potrząsając niecierpliwie głową.
Otulił się szczelniej szalikiem a zmarznięte dłonie schował do kieszeni kurtki.
Miał piętnaście lat ale wyglądał starzej. Dzieliło ich w sumie dziesięć lat,
choć różnica ta nie była tak bardzo widoczna.
-Widzisz? – powiedział Ryan
- On jeszcze żyje.
-Co to za rasa?
Pitbull?
-Musiał kogoś sporo
kosztować.
-Wyrzucili go tutaj,
żeby zdechł. – psie futro przesiąknięte było krwią, roiło się od pcheł. –Wyrzucili
go przez okno i pojechali dalej.
-Co z nim zrobimy?
Będziemy patrzeć jak zdycha? – pies wpatrywał się w nich nieufnie. Pobocze obok
jego łap było usłane potłuczonym szkłem, śmieciami wyrzucanymi z okiem
przejeżdżających samochodów, strzępkami pękniętej opony. Ryan przykucnął obok
psa przyglądając mu się uważnie. Próbował ustalić, czy lewe biodro zwierzęcia
jest złamane. Chciał sprawdzić, czy jego stan faktycznie jest taki zły, na jaki
wygląda. W świetle ulicznych latarni Ryan wyglądał blado. Mróz wymalował jego
policzki na różowy kolor. Co jakiś czas pociągał nosem. Mimo chłodu jego kurtka
była rozpięta. Na szyi połyskiwał łańcuszek z krzyżykiem. W pewnym momencie
pochylił się za bardzo a zaniepokojony pies rzucił się w kierunku jego twarzy.
Był tak blisko, że chłopak mógł poczuć śmierdzący, psi oddech. Odsunął się
gwałtownie w tył siadając na poboczu.
-Widziałeś? Chciał mnie
dziabnąć. Ten skubaniec.– stanął na równe nogi i otrzepał się. Odłamek szkła
zadrapał wewnętrzną stronę prawej dłoni, w tym miejscu pojawił się niewielki
ślad krwi.
-Już go lubię.- Wytarł
ręce o tylną stronę spodni. Wysiłek doprowadził psa do zadyszki. Opadł na
miejsce ciężko sapiąc. Skulił uczy i znów zaczął przyglądać się nieznajomym.
-Myślę, że on nie chce
się z tobą bawić Ryan.-
-Weźmiemy go.- mówiąc
to, szedł już w stronę samochodu.
-Nie wiem czy to dobry
pomysł, on próbował ci przegryźć tętnicę. -
Ryan wzruszył ramionami.
-Parz, co z nim
zrobili. Używali go jako pierdolonej popielniczki. – nie zamierzał odpuścić. Wyciągnął z bagażnika
gruby koc.
-To dobry pies, widzę
to w jego oczach. Popatrz, jeszcze trochę poczekamy a zdechnie. On nie jest gotowy na śmierć.- z kocem w ręku stanął obok swojego brata. Mimo
różnicy wieku byli sobie równi pod względem wzrostu i zapewne siły. Ryan ostrożnie
obszedł psa.
-Zajmij go czymś-
polecił. Ethan rozejrzawszy się kopnął leżącą na poboczu puszkę po pepsi.
Potoczyła się z hukiem po asfalcie przykuwając uwagę psa. W tym momencie Ryan
rzucił koc na zwierzę, skoczył do przodu i objął go w pół. Skrępowany wił się
i rzucał. Szarpał i wbijał zęby w gruby materiał, jakby chciał skręcić kocowi
kark. Walczył dzielnie ale uścisk mężczyzny był silniejszy. Udało mu tylko oswobodzić
jedną łapę. Pazury wbijał agresywnie w odsłonięty kark ‘napastnika’, do
momentu, w którym nie został wrzucony do bagażnika. Wpadł we wnękę na zapasowe
koło a zanim złapał równowagę Ethan zatrzasnął klapę. Całe przedstawienie
trwało może pięć minut.
-Krwawisz.- zauważył
Ethan, kiedy wsiedli już do auta.
-To krew psa.- spojrzał
w lusterko a dłonią dotknął miejsca z którego sączył się mały czerwony strumyk.
-Nic mi nie będzie. – ujadanie psa w bagażniku tłumiły odgłosy z
ulicy.
-Zdezynfekuję to u
weterynarza.- dodał, bo właśnie tam miał zamiar teraz pojechać. Krew ciekła mu
po ramieniu wsiąkając w koszulkę. Nawet nie poczuł, kiedy pies zerwał mu z szyi
łańcuszek. Krzyżyk dołączył do śmieci, którymi usłane było pobocze a oni
odjechali. Zgubione szczęście.
Promenada wznosząca się nad East River. Ethan siadywał na
tej ławce setki razy. Po sprzedaży mieszkania rodziców wprowadził się do Queens
i do tej pory nie zmienił lokum. To był jego ulubiony punkt miasta. Ktoś, kto
nagle traci niemal wszystkie bliskie osoby, potrzebuje nowego startu. Najlepiej
w miejscu, gdzie wspomnienia można uśpić. Taką oazą stało się właśnie Queens, w
całej okazałości, ze stalowymi mostami, kłębami dymu, czerwonymi holownikami, magazynami.
To chciałby widzieć codziennie.
Smycz
jest mocno naciągnięta na nadgarstku mężczyzny. Pies chce biegać, rwie się do
przodu stając na tylnych łapach. Jak na swój wiek jest niezwykle ruchliwym
zwierzęciem. Po tylu latach przyprowadzania go nad rzekę, Ethan wie, że
spuszczenie go z uwięzi groziłoby wielką katastrofą na promenadzie. Może
pitbull dosiadłby suki dalmatyńczyka, albo wszcząłby awanturę z rottweilerem.
Był gotów na wszystko. Rocky przysiadł na ziemi obok ławki. Chwila szaleństwa
spowodowała u niego lekką zadyszkę. Po chwili kładzie głowę na kolanach
właściciela. Sędziwy wiek daje mu się odczuć. Pies jest dla Ethana istotą bardzo bliską. Po utracie bliskich
pozostał mu tylko on. Był z nimi w momencie ataków z 11 września, kiedy służby
informowały o śmierci ich rodziców. Żegnał z nim Ryana, który w porywie zgłosił
się na ochotnika do wojska i poleciał do Afganistanu, skąd nigdy już nie wrócił.
Nie miał serca by pozbyć się psa. Jednookiego bandyty z sercem wielkim i
wdzięcznym, za uratowanie życia i za okazaną miłość.
Pierwsze egzaminy zaliczone. Nie chciałam w nudny sposób opisywać historii, wyszło więc takie coś :) Wątki jutro powinny się pojawić :)
[A ja przeczytałam! i w pierwszym akapicie już miałam ochotę na wątek, jako że moja Jolene jest wrażliwa na krzywdę zwierząt - myślała żeby przez to ich jakoś połączyć. Ale że to było dawno to mój pomysł odleciał...
OdpowiedzUsuńOdpuściłam sobie czytanie notek jakiś czas temu, ale teraz stwierdzam, że naprawdę sporo dają jeśli chodzi o poznawanie postaci :) Przenoszę się pod Twoją kartę z propozycją wąciora!]
[ja też przeczytałam! i choć czekam na wątek, choć rzadziej niż by wypadało czytam notki to muszę stwierdzić, że warto a i dalej lubię Ethana, podoba mi się on i już ;)
OdpowiedzUsuńJa kocham zwierzaki, Sol kocha zwierzaki, Ethan ma do nich rękę i serce... plus!
Lubie bardzo wszelaką symbolikę a to zdanie "Krzyżyk dołączył do śmieci, którymi usłane było pobocze a oni odjechali. Zgubione szczęście." mnie oczarowało! ]
[Zamkną - brakło Ci literki. :) Ale muszę przyznać, że człowiek się cieszy, kiedy widzi notki. Ta nie jest zbyt długa, ale ukazuje fragment historii Ethana. To dobrze, nie trzeba przedzierać się przez gąszcz informacji w karcie, a wszystko powoli klaruje się właśnie w postach. :) Czekam na kolejne!]
OdpowiedzUsuńWard/Walker
"-Myślę, że on nie chce się z tobą bawić Ryan-" tu na końcu powinna być chyba kropka, takie drobne przeoczenie :)
OdpowiedzUsuńLubię takie opowiadania, smutne, ale dające nadzieję, umacniające wiarę w ludzkość. Temat jest mi szczególnie bliski, bo nie tak dawno przyniosłam do domu Pirata - kota, którego ktoś tak pobił, że stracił oczko. Był bardzo poturbowany, ale doszedł do siebie i muszę przyznać, że mimo swojego kalectwa jest najpiękniejszym z moich zwierzaków.
Lubię też poznawać postaci z notek tak, jak to się działo na starym NYCu :)
[Mmm doskonały przerywnik od nauki, ale nie byłoby to miłe z mojej strony, gdybym właśnie takim mianem określiła Twoją notę, zatem nieco się poprawię ;) Czytanie było doskonałym przerywnikiem od nauki, a nota sama w sobie...
OdpowiedzUsuńCóż, nie ukrywam, że mi się podobała :) Tym bardziej, że jedno wydarzenie, początkowo teoretycznie nic nie znaczące, później w tak smutny sposób przybliżyło nam historię Ethana. Poza tym sama lubię stosować tego typu zabiegi, wplatać w posty z pozoru całkiem zwyczajne wydarzenia, które można później przedstawić w innym świetle i za ich pomocą opowiedzieć coś zupełnie innego ;)
A na dodatek niezmiernie cieszy mnie fakt pojawienia się notki tuż po Twoim dołączeniu na bloga :) Jak za starych dobrych czasów na NYC :)]
[Bardzo ciekawe opowiadanie. Fajnie pokazane początkowe i późniejsze zachowanie psiaka, a także jego miłość do człowieka, który go uratował :)
OdpowiedzUsuńA teraz z innej beczki.
"śmieciami wyrzucanymi z okiem przejeżdżających samochodów"
Okien powinno być.
"Skulił uczy i znów zaczął przyglądać się nieznajomym."
Uszy.
"-Myślę, że on nie chce się z tobą bawić Ryan.-"
Pewnie bez myślnika na końcu.
‘napastnika’
Czy to nie powinno być w cudzysłowie?
I nie jestem pewna, ale przed "albo" chyba nie stawia się przecinka.
Dobrze się czytało i mam nadzieję, że w przyszłości przeczytam jeszcze coś Twojego ;)]
Thomas