Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1945. Wszystko od czegoś się zaczyna

Z chłodnej hali lotniska wyszła wprost na rozgrzane ulice jednego z najpotężniejszych miast tego świata. A może i najpotężniejszego, kto może to wiedzieć? Nie miała ze sobą wiele. To miała być tylko wycieczka, krótka podróż. Dwa tygodnie z ukochaną osobą.
Do ostatniej chwili nie była pewna swojej decyzji. Cały czas czuła w sercu jakiś ucisk (a może to ta mała rysa wciąż się pogłębiała?). Ale mimo wszystko była tu. Niecały tydzień wcześniej zobaczyła te zdjęcia i nie wierzyła wtedy własnym oczom. Miała nadzieję, że on się wyprze, że powie, ze to stara historia i stare zdjęcia. Że może jest jakieś wytłumaczenie. A on nie powiedział nic. Swym milczeniem potwierdził wszystko. W końcu bąknął coś, że żałuje tego i że to się nigdy więcej nie powtórzy. A ona mu uwierzyła.
Kiedyś sobie coś obiecali. Miłość, szacunek. Wzajemną pomoc. Wierność, która wynikała z tego wszystkiego. A teraz mieli złożyć przysięgę. Krótka chwila, która była dla niej tak ważna. Od zawsze wyobrażała sobie ten moment. Ona, w długiej białej sukni i pięknym welonie. Z bukietem bzu w dłoniach. A obok On, wymarzony, ukochany, najpiękniejszy człowiek na świecie. Łzy w oczach matki i duma ojca. Siostra, która miała być świadkową i brat, który nie ukrywałby, jak bardzo cieszy go ta chwila. Ale wszystko było nie tak. Rodzice zginęli dwa lata temu w wypadku. Wracali z podróży do Włoch. Wypadek samochodowy, auto tak zgniecione, że bała się na nie patrzeć. Siostra, młodsza, szykująca się wtedy do matury, przeżyła to chyba najbardziej ze wszystkich. Tuż przed wyjazdem rodziców pokłóciła się z nimi. Błaha sprawa, nikt już nawet nie pamięta o co poszło. Ale oni zginęli na miejscu, a ona nie zdążyła się z nimi pogodzić. Po maturach, które zupełnie jej się nie udały, powiesiła się we własnym pokoju. Brat wyjechał. Bardzo przeżywał to wszystko, co działo się na jego oczach. Najpierw stracił rodziców, później jedną z sióstr. Dostał propozycję pracy w Nowym Jorku i skorzystał z niej. Chciał zabrać drugą z sióstr, Antoninę, ale ta kończyła wtedy studia, nie mogła wyjechać. Więc ona została a on ruszył przed siebie.
No i wreszcie ten wymarzony pan młody. Starszy, opiekuńczy. Zajął się nią, gdy ledwo łączyła koniec z końcem studiując medycynę i pracując jednocześnie. Chciała zostać chirurgiem dziecięcym a on to rozumiał. Rozumiał też, gdy mówiła, że z seksem chce poczekać do ślubu. A potem nagle te zdjęcia. Półnaga brunetka i on, całujący ją po szyi. Znalazła je w skrzynce na listy, włożone do koperty. Nawet nie zaadresowanej, ta osoba musiała wiedzieć, gdzie ona mieszka. Ale wybaczyła mu. Został niecały tydzień do ślubu. Jak mogłaby mu nie wybaczyć? Przecież go kochała.
Brat nie mógł przylecieć, nie miał pieniędzy na bilet. Ale w zamian to oni mieli pojawić się u niego na samym początku podróży poślubnej. Nie mogła się doczekać na spotkanie z nim.
To była piękna uroczystość. Weszli wspólnie do kościoła. Ona w sukni ślubnej, którą miała na sobie kiedyś jej matka. On w smokingu i nienagannej fryzurze i z niegasnącym uśmiechem na ustach. W rękach nie miała bzu tylko dalie, ale to nie było ważne, w końcu to też piękne kwiaty. Szła u jego boku i czuła wpatrzone w nią dziesiątki, jeśli nie setki, oczu. W większości ludzi jej obcych. W końcu jej rodziny tu nie było, on natomiast miał dużą rodzinę. Stanęli przed ołtarzem, twarzami zwróceni do siebie. On wypowiedział przysięgę, patrzył na nią teraz w milczeniu tymi swoimi oczami, które nie miały właściwie żadnego określonego koloru. I wtedy przyszła jej chwila. Zaczęła mówić, ale wtedy zobaczyła stojącą za nim, pod samą ścianą, tą brunetkę. I coś w niej pękło.
-Nie mogę, przepraszam- Powiedziała cicho i w jednej chwili obróciła się po czym wybiegła z kościoła. Nie pamiętała, co działo się w ciągu następnej godziny, jakoś jednak znalazła się w swoim mieszkaniu. W końcu pojawił się tam on, nie wpuściła go jednak. Po kilkunastu minutach krzyknął jedynie, że jeszcze tego pożałuje i odszedł. Niedługo po nim pojawiła się Alicja, jej przyjaciółka, niedoszła świadkowa. Nie pytała, przytuliła ją jedynie, a gdy ta pokazała jej zdjęcia zaproponowała, ze zawiezie ją na lotnisko. Opierała się, w końcu jednak zrozumiała, że właśnie tego chce. Wyjechać stąd, spotkać się z bratem, odetchnąć. Zabrała spakowaną walizkę i pojechały na lotnisko.
I tym sposobem znalazła się w Nowym Jorku. Wsiadła w jedną z wielu żółtych taksówek i pojechała przez nieznane sobie miasto pod adres, który nic jej nie mówił.


Mężczyzna leniwie obrócił się na drugi bok i zaspanymi oczyma spojrzał na leżącą obok niego rudą dziewczynę. 
-Wstawaj mała, niedługo wróci moja żona- Powiedział cicho, nachylając się nad nią. Była piękna. Miała małe, kształtne piersi i duże usta, które tak chętnie pieściły go ostatniej nocy. Ale była też młoda i niezwykle naiwna. Słysząc go otworzyła leniwie oczy.
-Żona?- Spytała zaspanym głosem. On stał już przy łóżku wciągając swoje dresowe spodnie.
-Wraca dziś z Waszyngtonu, powinna być za niecałą godzinę- Odparł nawet na nią nie spoglądając. Nie musiał tego robić, już wiele razy widział te reakcje. Jedne były zaskoczone, inne, jakby się tego spodziewały, pospiesznie nakładały ubrania i już po chwili ich nie było. Niektóre były na tyle pomysłowe, by pozostawiać którąś część bielizny. Mógłby zacząć je kolekcjonować. 
Nim wrócił spod prysznica rudej już nie było. Przeszedł do salonu i posprzątał ze stołu swoje niedokończone projekty. Zazwyczaj nie przejmował się bałaganem- był to w końcu jego twórczy bałagan- dziś jednak miała przyjechać jego siostra z mężem. Antonina. Jak każde z rodzeństwa miała imię na pierwszą literę alfabetu, odróżniała się jednak od reszty swoim charakterem. On i Alicja (rzadko ją wspominał, zbyt go to bolało, jednak tu nie dało się jej pominąć. Nie, kiedy odwiedzić go miała Tosia) żyli zawsze chwilą i nie baczyli na konsekwencje. Natomiast ona była wieczną romantyczką. Wierzyła w tego swojego księcia i wieczną miłość. No i podobno w końcu znalazła. On zdecydowanie wolał jednorazowe, rzadko kilkurazowe, przygody z nieznajomymi panienkami. Nie ciągnęło go do żadnych związków czy zobowiązań, po co się tym zadręczać? We wszystkim był wolny. Kiedy trafił z Polski tu, do głównej filii firmy architektonicznej w której pracował, myślał, że nic lepszego spotkać go nie mogło. A jednak po dobrych pięciu miesiącach zwolnił się i zaczął pracować na własną rękę. Tu nikt nad nim nie stał i nie krzyczał o terminach. No i tu miał większą swobodę twórczą. A własną markę wyrabiał. Szło mu to powoli, ale miał na wszystko czas. Mógł mieć własne życie a udział w różnych konkursach powodował, że i klientów nie brakowało.


Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi jego mieszkania nie musiał nawet zgadywać, kto za nimi stoi. Antonina była punktualna jak zawsze, co do minuty. Nacisnął klamkę i otworzył drzwi, stanął jednak zdumiony, gdy zobaczył za nimi jedną a nie dwie osoby.
-Witaj, braciszku- Powiedziała uśmiechając się szeroko. Mimo dwóch lat rozłąki od razu zauważył, że uśmiech nie sięga powyżej jej ust.
Dopiero gdy wnosił jej bagaże i obserwował ja rozgląda się po jego mieszkaniu, zdał sobie sprawę z tego, że jego siostra po raz pierwszy w życiu tak bardzo go zaskoczyła.

_____________________________________

Antonina i Andrew czekają na dodanie kart, ale chcieli już się przywitać i przedstawić w nocie :) Jako że warsztat pisarski jeszcze raczkuje to będę bardzo wdzięczna za wszelką konstruktywną krytykę, ponieważ sama jestem świadoma tego, ze jest średnio, bardzo średnio. No i zapraszamy do wątków z rodzeństwem. 

4 komentarze

  1. [W tej pierwszej części nie używasz imion - szczerze mówiąc, pogubiłam się, przez chwilę myślałam, że brat i siostra ślub biorą... Ale poza tym jest okej, I believe :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [fakt, mój bład, jakoś nie zwróciłam na to wcześniej uwagi :) Na następny raz się poprawię :P]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ja też się nieco pogubiłem w pierwszej części... i potem zaczęły mnie nieco drażnić te zdania pojedyncze i ogólnie krótkie. Poza tym opisane wydarzenia są tak smutne, że aż chce się pomóc dziewczynie :P]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Zgadzam się z moimi poprzednikami, na początku idzie się nieco pogubić, nie jest jednak źle i ostatecznie rozeznalam się w sytuacji ;) Czytało się szybko i przyjemnie, nie ukrywam, że z chęcią przeczytalabym więcej, nawet jeśli faktycznie dopiero raczkujesz ;) Trzymam kciuki za Twoj dalszy pisarski rozwój i niezmiernie się cieszę, że wraz z kartami dodalas także post :)]

    OdpowiedzUsuń