To, co w tej chwili robiła nie
oznaczało, że jest małą, ciekawską istotką. No dobrze, może troszkę. Jednak
głównie chodziło jej o bezpieczeństwo przyjaciółki, tak? Tylko i wyłącznie
dlatego nie odstępowała brata na krok, mówiąc mu jaki to on jest cudowny. Wszystko,
żeby tylko przekonać go do pomocy. Przecież on również lubił pannę Thorne.
Chodziło o sprawdzenie tylko dwóch nazwisk, nic więcej. To na pewno nie
zajęłoby mu dłużej niż kilka minut…
- Amy, powtarzam ci po raz setny. W
żadnej firmie ochroniarskiej nie pracuje ‘Samuel Davis’, przykro mi – dodał,
kiedy wyszukiwarka nie pokazała żadnych wyników. Panna Knight miała na kolanach
teczkę, w której leżała już jedna kartka dotyczącą pana Smitha. Metr
dziewięćdziesiąt wzrostu, zielone oczy, skończona akademia, czarny pas w
karate. Bla, bla, bla. Nic innego, jak totalny świeżak. Jednak przynajmniej
istnieje w rejestrach. W przeciwieństwie do drugiego pana, który wydał się
podejrzany Amelce, kiedy tylko zobaczyła go po raz pierwszy.
- Może jest policjantem? Albo
żołnierzem? – spytała zerkając na brata. Tak, mężczyzna musiał mieć do niej
słabość, inaczej nigdy by się na to nie zgodził.
- Mogę sprawdzić w naszej bazie danych,
ale do wojskowych rejestrów nie mam dostępu – wyjaśnił ponownie sunąc palcami
po klawiaturze. – Jest jeden Samuel Davis, lat pięćdziesiąt osiem, emerytowany
krawężnik – dodał po chwili patrząc na dane personalne.
- W sensie… pracował w drogówce? –
spytała dla jasności, bo jakoś slogan brata był ciągle dla niej niejasny.
Zresztą, ochroniarz Emy na pewno nie miał sześćdziesiątki na karku, nie
przesadzajmy.
- Amy, nie mam innych możliwości.
Pracuję w policji, a nie dla jakiegoś federalnego zespołu, nic innego dla
ciebie nie znajdę – wyjaśnił rozkładając ręce w geście poddania. Dziewczyna
westchnęła bezgłośnie. Przecież jakoś musiała się dowiedzieć, kim jest
człowiek, który spędza z przyjaciółką tyle czasu. A jak to jakiś psychopata?
Gwałciciel? Morderca? Amelia może i miała swoje manie prześladowcze, ale
kobiecą intuicję też posiadała. A z tym gościem ewidentnie było coś nie w
porządku.
- Odgrzejesz obiad? Ja poszperam sobie w
starych gazetach – powiedziała uśmiechając się lekko. Wujek Google, plus
policyjne archiwa mogły zdziałać cuda, czyż nie?
- Jasne. Masz dziesięć minut i blokuję
dostęp. Co za dużo to nie zdrowo, młoda. – Mężczyzna zaśmiał się i odstąpił
siostrze krzesło, samemu wychodząc do kuchni.
Amelka położyła teczkę na biurku i
przygryzła delikatnie dolną wargę. Od czego by tu zacząć? Spojrzała na literki
i jakby w obawie tego, co znajdzie, powoli zaczęła wystukiwać hasło ‘Samuel
Davis’. Dopiero po kilku sekundach dopisała ‘agent’. Nie wiedziała dlaczego.
Przecież nie miała pewności, że to w czymś pomoże.
A jednak.
Panna Knight czując jak jej serduszko
zaczyna bić zdecydowanie szybciej, przeglądała strony, sunąc wzrokiem po
tekście i patrząc na zdjęcia, które dość często wyskakiwały. Niewyjaśnione
morderstwa, agresywność, gangi. Agent z podwójną twarz, tak o nim pisali.
Dopóki Amelka nie znalazła jeszcze jednej wzmianki w starym New York Timesie
wszystko było okej, teraz jednak zaczęła drukować nagminnie zdjęcia i artykuły.
Pośpiesznie wrzuciła wszystko do teczki i kiedy minęło dziesięć minut, nie było
jej już w mieszkaniu brata.
Emily Thorne może i była osobą nie tyle
co podejrzliwą, ale na pewno ciekawską. Może dlatego próbowała za wszelką cenę
wyciągnąć od ojca parę informacji, a kiedy ten milczał jak zaklęty, marudziła
Davisowi, bo Smith zdawał się o niczym nie wiedzieć. Co prawda, przed ojcem nie
mogła się przyznać do tego, co już wiedziała. Była przekonana, że wtedy Samuel
mógłby zniknąć, a jak na razie był jedynym, pewnym źródłem informacji, które
należało jako-tako szanować. Dziewczyna przez swoją ciekawość na pewno znajdzie
się kiedyś w kłopotach, na pewno bliżej jej będzie do piekła, ale przynajmniej
odkryje tajemnice, które przed nią ukrywano.
Naprawdę nie lubiła, kiedy ktoś zatajał
przed nią ważne rzeczy. A śmierć matki spokojnie do tych ważnych rzeczy mogła
się zaliczać. Ale jak już wcześniej wspomniano, Emy nie należała do grona
ludzi, którzy są bardzo, bardzo podejrzliwi i w każdym człowieku szukają tego,
co złe, jakąś lukę w całym. Nie, nic z tych rzeczy. Nie dopatrywała się w swoim
ochroniarzach kogoś, kim nie byli.
Nie raz i nie dwa po jej głowie
przechadzały się myśli o tym, że Davis nie jest zwykłym ochroniarzem, chyba
nawet się go o to spytała. Oczywiście – jasnej odpowiedzi nie dostała. Ale nie
szpiegowała, nie doszukiwała się drugiego dna. Ufała mu, podobnie jak ufała
Smithowi i po trochu swojemu ojcu, który przecież ich zatrudnił. A pewna była,
że nie ściągnął ich z ulicy. Pewnie bałby się do takiego Sama podejść w centrum
miasta. Ufała im. Wiedziała, że oboje byli skłonni do tego, aby osłonić ją
przed każdym złoczyńcą i przed każdą rzeczą, która mogłaby jej zaszkodzić. Nie
podobało jej się to. Nie chciała, żeby się poświęcali. Zwłaszcza kiedy nie
znała całej prawdy.
Co? Kto? Jak? Gdzie? Dlaczego zabito jej
matkę?
Przez te pytania nie spała zbyt
spokojnie w nocy, czasami w ogóle nie spała, częściej jednak budziła się z
krzykiem. Naprawione drzwi, które niedawno Davis wyważył mocnym kopnięciem,
traktowane były już delikatniej; nie wpadali też do jej sypialni z bronią. Ale
zawsze – zawsze, kiedy budziła się z wrzaskiem, któryś po chwili był obok i
próbował ją uspokoić.
I jak tu im nie ufać?
Nie miała jednak pojęcia, że Amelia
szpera w policyjnych archiwach, że sprawdza ludzi, którzy przecież gotowi są
oddać swoje życie za jej przyjaciółkę. Po co to robiła? Po co prześwietlała
ochroniarzy. Ochroniarzy potrzebnych do tego, aby panienka Thorne pozostała
cała i zdrowiutka? Ha, ona już o tym wiedziała, zaprzestała swoich ucieczek –
przynajmniej po części. Nie wynajdywała okazji na siłę, ale jeśli taka się
zdarzyła… Dlaczego miałaby z niej nie skorzystać?
Nie odbiegajmy jednak za bardzo od
tematu. Skupmy się na Emily, która tego wieczoru siedziała na kanapie w salonie
i gawędziła ze Smithem, który próbował coś ugotować. Ochroniarz i kucharz w
jednym… Fajnie by było, ale Smith po prostu przejął się słowami Amy o zdrowym,
domowym jedzeniu i próbował zagonić Emy do kuchni, ale… Bądźmy szczerzy, była
to rzecz niemożliwa, dlatego Thorne śledziła przygody w ostatnim odcinku
dziewiątego sezonu Grey’s Anatomy i odpowiadała na pytania mężczyzny.
Nie spodziewała się wizyty kogokolwiek;
nikogo nie zapraszała. Nie chciała. Teraz nigdy nie była sama, więc chciała
chociaż skorzystać z tego, że jest przy niej jedna osoba. Smith, może nieco
marudny facet, ale w gruncie rzeczy jej nie przeszkadzał. Szkoda tylko, że
około dwudziestej, po zjedzonej kolacji, zastąpił go Davis.
Davis nie chciał rozmawiać z Emily i
zbywał jej pytania, ale ona wiedziała, że kiedyś pęknie, ot i wszystko jej
wygada. Słysząc dzwonek do drzwi, dziewczyna spojrzała dość wymownie na
Samuela, który nadal siedział na kanapie i patrzył w podobny sposób na Thorne.
Amy sporo nauczyła się od brata. Na
przykład tego, że jeśli wie się ciekawe rzeczy o danym człowieku, nie można dać
tego po sobie poznać. Trzeba być oczywiście dobrym aktorem, ale przecież Amelka
potrafiła to i owo. Inaczej z matką, która była z zawodu psychologiem, nie
dałoby się żyć pod jednym dachem.
Zapewne dlatego, kiedy panna Knight
zatrzymała swój wzrok na wielkiej postaci ochroniarza starała się niczego nie
dać po sobie poznać. Owszem, miała nadzieję, że w mieszkaniu będzie Smith, ale
co poradzić? Najwyżej będzie rozmawiać z przyjaciółką szeptem. I włączą głośno
muzykę. Cokolwiek, żeby tylko zagłuszyć ważne fakty, które być może nie
spodobają się panu Davisowi. W końcu kto lubi, kiedy mówi się o człowieku dość…
nietypowe rzeczy.
- Cześć – powiedziała wesoło i weszła do
mieszkania omijając ochroniarza. Już wiedziała, że nie będą jej przeszukiwać,
ani wciskać pod prysznic. Była przyjaciółką Emily, tak? Miała zielone światło,
ot co. Dlatego przez chwilę nie zwracała uwagi na depczącego jej po piętach,
podejrzanego Samuela.
- Mam sprawę niecierpiącą zwłoki –
oznajmiła z lekkim uśmiechem podchodząc do dziewczyny i łapiąc ją za rękę.
Pociągnęła lekko w swoim kierunku, żeby Emy wstała z kanapy. Chciała skierować
się oczywiście do pokoju panny Thorne, bo tam mogłyby w miarę spokojnie
porozmawiać.
- Będę jej mówić o pryszczach na tyłku,
więc lepiej zostań tutaj. Uwierz mi, nie chcesz tego słuchać – powiedziała
bardzo przekonująco do pana Davisa.
To śmieszne, ale wręcz czuła ciężar torby,
w której ukryta była teczka. A w teczce… O tak, niespodzianka. Domyślała się,
że Emily albo w ogóle nie zwróci uwagi na dostarczone materiały, albo będzie
próbowała użyć ich jako karty przetargowej, czegoś, co będzie działało na jej
korzyć. Oczywiście Amelia nie będzie tego popierać, ale co z tego? Panna Knight
mogłaby się zacząć martwić, bo jej przyjaciółka zmieniła się nie do poznania.
Nawet jeśli potrafiła znaleźć w niej dawną Emy, to ciągle pojawiało się coś, co
pokazywało drugą naturę dziewczyny.
Emily się zmieniła, to racja. Ludziom
pokazywała raczej się w masce rozpieszczonej dziewczyny, która ma głęboko w
czterech literach to, co myślą o niej. Przynajmniej starała się, żeby tak było.
Bo nadal pamiętała sytuację, kiedy Davis po prostu nią potrzasnął i powiedział,
że ma dorosnąć. Czuła się wtedy chyba lekko upokorzona, ale przede wszystkim
zaskoczona.
Wzruszyła ramionami, pomachała
ochroniarzowi, które odprowadził je spojrzeniem i wbiegła po schodach na
pierwsze piętro, siadając od razu na dużym łóżku. Remont pokoju planowała od
dłuższego czasu, ale na razie zdążyła ustalić z Rosalie zaledwie parę
szczegółów, więc wyglądał tak samo, jak parę lat temu.
Uniosła lekko brew, słysząc, jak Amy
zaczyna opowiadać, jak pokazuje jej teczkę. Jak mówi, więcej i więcej, a Emily
patrzyła tylko na nią z lekko rozchylonymi ustami, ale po chwili szybko się
otrząsnęła. Miała myśleć racjonalnie, prawda? Więc myślała. Za nic w świecie
nie chciała teraz wierzyć w przyjaciółce. W końcu jej życie było w rękach
mężczyzny, który teraz siedział pewnie w salonie i pił piwo.
- Głupoty gadasz, Amy. Jakieś manie
prześladowcze… Weź się uspokój. Nie wiem, kto ci w ogóle pozwolił włamać się do
akt policji! Po co to robisz? – prychnęła cicho, przyglądając się chodzącej tam
i z powrotem przyjaciółce.
- Nigdzie się włamałam… Jeff mi
pozwolił… To nie są moje manie prześladowcze! Czyste fakty, Emy. Spójrz,
dziennikarzom udało się upublicznić bardzo dużo artykułów, do których pisali
sprostowania. Co oczywiście jest normalne, robili wszystko, żeby nie wylądować
przed sądem. Ale to, co napisali i tak obiegło cały świat. Na przykład… - Tutaj
Amelka przekartkowała kilka stron. – Pięć lat temu, na terenie Kolonii, niejaki
Samuel D, agent pracujący dla rządu, cytuję ‘złamał powszechnie panującą zasadę
i rzucił się na konsula chronionego immunitetem konsularnym. Mężczyzna został
dotkliwie pobity i eskortowany do szpitala. Sprawa pozostaje w toku.’. Dla
jasności, owy agent nie został skazany. Tutaj masz zdjęcie, które zostało
usunięte z sieci, ale wciąż pozostało w bazie policyjnej. – Panna Knight podała
Emy kartkę papieru, na której widniała fotografia zakrwawionego mężczyzny. –
Następne, ‘Niesubordynacja agenta rządowego, grozi mu sprawa dyscyplinarna.
Samuel D. oskarżony o świadome zagrożenie życia drugiego człowieka. Agent
skatował mężczyznę i gdyby nie trójka innych ludzi, polityk niewątpliwie by
zmarł.’. Artykuł umieszczony trzy dni później głosił ‘Sprawa postępowania
dyscyplinarnego została umorzona. Agent oczyszczony z zarzutów.’. Świadkowie
zmieniali swoje zeznania, rozumiesz? Tylu ludzi widziało, co się działo i nagle
zmieniali zdanie? Pomyśl, Emily. Ale natrafiłam na coś jeszcze… - Amelka
poszukała odpowiedniego artykułu. – To zaniepokoiło mnie najbardziej. ‘Rok
2012, Stambuł. Cemal Taspinar, wieloletni członek mafii tureckiej, prowadził
firmę importerską, zameldowany w Stambule; spędził w więzieniu dwa lata za
pobicia i handlowanie narkotykami. Mark Nielsen, handlarz narkotykami w
Berlinie i Hamburgu; odsiedział dwa lata za kierowanie organizacją przestępczą.
Obaj zginęli podczas akcji policyjnej. Zginął również jeden z agentów.
Niewytłumaczalny atak Samuela D. na jednego z członków tureckiego gangu
pozostawił pytanie, po której stronie stoi agent pracujący dla rządu. Mężczyzna
zabił z zimną krwią długoletniego członka gangu, Aslana Kurtiza, zaraz po tym,
gdy został złapany przez innego funkcjonariusza.’. Chyba nie myślisz, że była
to obrona własna…
Amelka, która do tej pory chodziła
po pokoju w końcu opadła na łóżku i podała teczkę Emily. W środku mogła
zauważyć mnóstwo fotografii, które wcale nie pokazywały przystojnego mężczyzny.
Ukazywały wariata, psychopatę z twarzą, na której widać było czystą wściekłość.
Kilka razy przewijały się zdjęcia jeszcze z innym facetem w towarzystwie dwóch
psów, ale przeważnie obaj mężczyźni ukrywali twarze. Sporo zdjęć przedstawiało
też Davisa trzymanego przez kilku funkcjonariuszy policji i zabieranego, niczym
przestępcę. Tak, Amelka naprawdę zaczęła się martwić.
- Po co mi to mówisz, Amelia? Żebym
zaczęła bać się człowieka, który mnie pilnuje? Nigdy nie zrobił mi krzywdy,
rozumiesz?! – prawie krzyknęła, oburzona postawą Amy. Nie miała pojęcia,
dlaczego tak reaguje. Jasnym było, że powinna stanąć po stronie przyjaciółki i
poprzeć jej wywody na ten temat, ale nie potrafiła. Umiała tylko bronić Davisa.
Przecież… Przecież stanął tuż przed nią, kiedy jakiś tam zamachowiec chciał
wylać żrący kwas na jej buzię. Zasłonił ją swoim ciałem. Być może jej ojciec mu
za to płacił, ale nie musiał tego robić. Mógł nie zdążyć, a zrobił wszystko,
żeby ją ochronić. - Słyszałam też, że
przyczynił się do jakiegoś karambolu na stanowej… - mruknęła jednak po chwili
ciszy, kiedy przypomniała sobie słowa jakiegoś znajomego Samuela, wtedy kiedy
ochroniarz zabrał ją w pewne miejsce, aby odgonić koszmary, aby poprawić jej
humor. Nie był złym człowiekiem. – Był agentem, z tego co mówisz. To jego praca
– wzruszyła ramionami. – Przestań szukać, Amy. Narażasz się.
Nie chciała, żeby jej przyjaciółka
mieszała się w to wszystko. Ona mogła, ona już była zamieszana, chociaż nawet o
tym nie wiedziała, że to członkowie tego tureckiego ganku przyczynili się do
śmierci jej matki. Westchnęła, nawet nie spoglądając do teczki, chociaż kątem
oka dostrzegła jedno zdjęcie. Samuela w otoczeniu policjantów, doprowadzających
go do jakiegoś miejsca. Zamknęła oczy i nawet schowała głowę pod poduszką.
- Praca? Chyba sama nie wierzysz w to,
co mówisz – powiedziała od razu broniąc się. – Emy, jeśli był agentem to
powinien pomagać, a nie zabijać ludzi, rozumiesz? Rzucał się na już schwytanych
kryminalistów, tak się przecież nie robi! Prawo jest jedno i dla wszystkich –
mówiła, nawet nie zwracając uwagi, że cytuje jakiś film. Nie zauważyła nawet,
że znowu stoi… Po chwili opadła na najbliższe krzesło przy biurku i spojrzała
na swoje dłonie. Przecież chodziło jej o bezpieczeństwo Emy. Dlaczego jej
ojciec zatrudnił człowieka, który… jest psychopatą. Najciemniej pod latarnią?
Śmieszne.
- Czekaj… Narażam się? – podniosła głowę
namierzając postać przyjaciółki. – A więc sama wiesz, że coś jest nie tak –
powiedziała. Bo niby dlaczego miałaby się narażać szukając kilku informacji? A
może Davis zabije ją zaraz po tym, kiedy wyjdzie z pokoju? Nie, tak chyba nie
będzie.
- Nie chce, żeby coś ci się stało… -
zaczęła po chwili. – Emy, ja wiem jak to jest, kiedy ktoś próbuje cię
skrzywdzić. Wiem jak to wszystko działa w kryminalistycznym świecie i wiem, że
Jeff do tej pory nie może sobie tego wybaczyć. Dlatego ten Davis… Porozmawiaj z
ojcem. Zrób cokolwiek.
- Davis nie jest osobą, która może
zrobić mi krzywdę – zauważyła spokojnie. – Narażasz się, Amy. Mieszasz się w
sprawy mojego ochroniarza, za niedługo możesz trafić na coś, co…
Urwała, bo przecież Amelia nie wiedziała
o tym, że pani Thorne została zamordowana. Amelia nie wiedziała nic, więc Emily
nie mogła nic powiedzieć. Głupio wypaliła z tym narażaniem się dziewczyny.
Właśnie miała Jeffa, a Jeff zrobi wszystko, aby jego siostrzyczka była
bezpieczna, dlatego nie powinien jej w ogóle dopuszczać do tej sprawy.
- W jakiej bajce ty żyjesz? Prawo nigdy
nie było i nie będzie takie samo dla wszystkich – mruknęła cicho. – Prawo
zazwyczaj budzi chęć zemsty, która bywa bardziej sprawiedliwa… - znowu urwała.
Nie powinna tyle mówić. Powinna się zamknąć. To, że ona chciała się zemścić,
nie oznaczało, że musiała wciągać w to Knight. Przysunęła teczkę do siebie i
spojrzała na Amelię. – Zajmę się tym – machnęła zdjęciem Davisa, dając do
zrozumienia przyjaciółce, że na pewno tego nie zostawi. Teraz, kiedy miała
materiały, Samuel będzie musiał udzielić jej odpowiedzi i łatwo się nie
wywinie. Co to, to nie.
- To nie jest usprawiedliwienie, na
którego zabija się innych ludzi z zimną krwią. Ja nie zostałam ukarana i czuję
się z tym cholernie źle, ale co ty możesz o tym wiedzieć. Nie, co ja gadam,
przecież ty wszystko wiesz najlepiej – wypaliła znowu wstając. Miała tego
wszystkiego dość. Nie wiedziała, dlaczego Emy zachowuje się tak dziwnie. Może,
gdyby znała chociaż część prawdy to byłoby to choć małym usprawiedliwieniem.
- Wiesz co, jak wróci moja siostra to
niech do mnie zadzwoni – dodała jeszcze nieco smutniej i wyszła z pokoju
dziewczyny.
Mogła mieć tajemnice, dlaczego nie.
Przecież już nie była dawną, twardą Emily. Panna Thorne się zmieniła. Amelka
starała się nie zwracać na to uwagi, ale tym razem wręcz musiała to przyznać.
Chciała wszystko załatwić sama? Proszę bardzo.
Emily obserwowała poczynania Amelii
i uważnie słuchała jej słów. Musiała się tak zachowywać, bo nie zamierzała
wciągać w to kolejnej osoby. Zresztą, prawdopodobnie istniało ryzyko, że osoby,
które przebywają w towarzystwie Thorne, jak i jej ojca, mogą być narażona na
niebezpieczeństwo, dlatego milczała. Wzruszyła jedynie ramionami, ale nie
zrobiła nic poza tym, kiedy przyjaciółka wychodziła.
Słyszała jednak, jak z trzaskiem
zamykają się drzwi wejściowe. Wtedy też, zgarnęła teczkę pod poduszkę, zginając
jedno jedyne wydrukowane zdjęcie i chowając do kieszeni spodni. Zeszła na dół,
odnajdując Sama w salonie.
- Davis, musimy pogadać...
____________________________
Amy Knight & Emy Thorne
Davis
OdpowiedzUsuńDrogie panie, nieladnie tak podejrzewac biednego Samcia ^^ notka jak zwykle genialna. Jakos nie mam weny do pisania opinii, takze tyle musi wam wystarczyc ;d
Emily nie podejrzewa, Emily go broni i prawie do niego wzdycha, przecież tego chciałeś :D
OdpowiedzUsuńAle Amelia to dobry i zły człowiek zarazem :D
[ Na serio nie przypuszczałam, że skierujecie swoje podejrzane myśli na Samuela, a to taka dobra chłopina jest ;p Dziewczyny, trochę krótko ;p ;p Następnym razem poproszę dłuższą notę. I widzę, że wszyscy oglądają Grey's Anatomy ;D]
OdpowiedzUsuńMusiałam czytać w dwóch ratach, bo źli ludzie mi przerwali, więc teraz niedosyt czuję. Weźcie coś jeszcze napiszcie :<
OdpowiedzUsuń[Zgadzam się z JJ, krótko, krótko, tym bardziej, że ja lubię takie zawiłe, kryminalne historie ;D Nie mniej jednak rozdział elegancki, a czytało się go o tyle milej, że postaci są jakieś, i są bardzo konsekwentne w tym swoim byciu, co widać w rozmowach ;) ]
OdpowiedzUsuń