Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1940. Podejrzany ochroniarz.


To, co w tej chwili robiła nie oznaczało, że jest małą, ciekawską istotką. No dobrze, może troszkę. Jednak głównie chodziło jej o bezpieczeństwo przyjaciółki, tak? Tylko i wyłącznie dlatego nie odstępowała brata na krok, mówiąc mu jaki to on jest cudowny. Wszystko, żeby tylko przekonać go do pomocy. Przecież on również lubił pannę Thorne. Chodziło o sprawdzenie tylko dwóch nazwisk, nic więcej. To na pewno nie zajęłoby mu dłużej niż kilka minut…
- Amy, powtarzam ci po raz setny. W żadnej firmie ochroniarskiej nie pracuje ‘Samuel Davis’, przykro mi – dodał, kiedy wyszukiwarka nie pokazała żadnych wyników. Panna Knight miała na kolanach teczkę, w której leżała już jedna kartka dotyczącą pana Smitha. Metr dziewięćdziesiąt wzrostu, zielone oczy, skończona akademia, czarny pas w karate. Bla, bla, bla. Nic innego, jak totalny świeżak. Jednak przynajmniej istnieje w rejestrach. W przeciwieństwie do drugiego pana, który wydał się podejrzany Amelce, kiedy tylko zobaczyła go po raz pierwszy.
- Może jest policjantem? Albo żołnierzem? – spytała zerkając na brata. Tak, mężczyzna musiał mieć do niej słabość, inaczej nigdy by się na to nie zgodził.
- Mogę sprawdzić w naszej bazie danych, ale do wojskowych rejestrów nie mam dostępu – wyjaśnił ponownie sunąc palcami po klawiaturze. – Jest jeden Samuel Davis, lat pięćdziesiąt osiem, emerytowany krawężnik – dodał po chwili patrząc na dane personalne.
- W sensie… pracował w drogówce? – spytała dla jasności, bo jakoś slogan brata był ciągle dla niej niejasny. Zresztą, ochroniarz Emy na pewno nie miał sześćdziesiątki na karku, nie przesadzajmy.
- Amy, nie mam innych możliwości. Pracuję w policji, a nie dla jakiegoś federalnego zespołu, nic innego dla ciebie nie znajdę – wyjaśnił rozkładając ręce w geście poddania. Dziewczyna westchnęła bezgłośnie. Przecież jakoś musiała się dowiedzieć, kim jest człowiek, który spędza z przyjaciółką tyle czasu. A jak to jakiś psychopata? Gwałciciel? Morderca? Amelia może i miała swoje manie prześladowcze, ale kobiecą intuicję też posiadała. A z tym gościem ewidentnie było coś nie w porządku.
- Odgrzejesz obiad? Ja poszperam sobie w starych gazetach – powiedziała uśmiechając się lekko. Wujek Google, plus policyjne archiwa mogły zdziałać cuda, czyż nie?
- Jasne. Masz dziesięć minut i blokuję dostęp. Co za dużo to nie zdrowo, młoda. – Mężczyzna zaśmiał się i odstąpił siostrze krzesło, samemu wychodząc do kuchni.
Amelka położyła teczkę na biurku i przygryzła delikatnie dolną wargę. Od czego by tu zacząć? Spojrzała na literki i jakby w obawie tego, co znajdzie, powoli zaczęła wystukiwać hasło ‘Samuel Davis’. Dopiero po kilku sekundach dopisała ‘agent’. Nie wiedziała dlaczego. Przecież nie miała pewności, że to w czymś pomoże.
A jednak.
Panna Knight czując jak jej serduszko zaczyna bić zdecydowanie szybciej, przeglądała strony, sunąc wzrokiem po tekście i patrząc na zdjęcia, które dość często wyskakiwały. Niewyjaśnione morderstwa, agresywność, gangi. Agent z podwójną twarz, tak o nim pisali. Dopóki Amelka nie znalazła jeszcze jednej wzmianki w starym New York Timesie wszystko było okej, teraz jednak zaczęła drukować nagminnie zdjęcia i artykuły. Pośpiesznie wrzuciła wszystko do teczki i kiedy minęło dziesięć minut, nie było jej już w mieszkaniu brata.

Emily Thorne może i była osobą nie tyle co podejrzliwą, ale na pewno ciekawską. Może dlatego próbowała za wszelką cenę wyciągnąć od ojca parę informacji, a kiedy ten milczał jak zaklęty, marudziła Davisowi, bo Smith zdawał się o niczym nie wiedzieć. Co prawda, przed ojcem nie mogła się przyznać do tego, co już wiedziała. Była przekonana, że wtedy Samuel mógłby zniknąć, a jak na razie był jedynym, pewnym źródłem informacji, które należało jako-tako szanować. Dziewczyna przez swoją ciekawość na pewno znajdzie się kiedyś w kłopotach, na pewno bliżej jej będzie do piekła, ale przynajmniej odkryje tajemnice, które przed nią ukrywano.
Naprawdę nie lubiła, kiedy ktoś zatajał przed nią ważne rzeczy. A śmierć matki spokojnie do tych ważnych rzeczy mogła się zaliczać. Ale jak już wcześniej wspomniano, Emy nie należała do grona ludzi, którzy są bardzo, bardzo podejrzliwi i w każdym człowieku szukają tego, co złe, jakąś lukę w całym. Nie, nic z tych rzeczy. Nie dopatrywała się w swoim ochroniarzach kogoś, kim nie byli.
Nie raz i nie dwa po jej głowie przechadzały się myśli o tym, że Davis nie jest zwykłym ochroniarzem, chyba nawet się go o to spytała. Oczywiście – jasnej odpowiedzi nie dostała. Ale nie szpiegowała, nie doszukiwała się drugiego dna. Ufała mu, podobnie jak ufała Smithowi i po trochu swojemu ojcu, który przecież ich zatrudnił. A pewna była, że nie ściągnął ich z ulicy. Pewnie bałby się do takiego Sama podejść w centrum miasta. Ufała im. Wiedziała, że oboje byli skłonni do tego, aby osłonić ją przed każdym złoczyńcą i przed każdą rzeczą, która mogłaby jej zaszkodzić. Nie podobało jej się to. Nie chciała, żeby się poświęcali. Zwłaszcza kiedy nie znała całej prawdy.
Co? Kto? Jak? Gdzie? Dlaczego zabito jej matkę?
Przez te pytania nie spała zbyt spokojnie w nocy, czasami w ogóle nie spała, częściej jednak budziła się z krzykiem. Naprawione drzwi, które niedawno Davis wyważył mocnym kopnięciem, traktowane były już delikatniej; nie wpadali też do jej sypialni z bronią. Ale zawsze – zawsze, kiedy budziła się z wrzaskiem, któryś po chwili był obok i próbował ją uspokoić.
  I jak tu im nie ufać?
Nie miała jednak pojęcia, że Amelia szpera w policyjnych archiwach, że sprawdza ludzi, którzy przecież gotowi są oddać swoje życie za jej przyjaciółkę. Po co to robiła? Po co prześwietlała ochroniarzy. Ochroniarzy potrzebnych do tego, aby panienka Thorne pozostała cała i zdrowiutka? Ha, ona już o tym wiedziała, zaprzestała swoich ucieczek – przynajmniej po części. Nie wynajdywała okazji na siłę, ale jeśli taka się zdarzyła… Dlaczego miałaby z niej nie skorzystać?
Nie odbiegajmy jednak za bardzo od tematu. Skupmy się na Emily, która tego wieczoru siedziała na kanapie w salonie i gawędziła ze Smithem, który próbował coś ugotować. Ochroniarz i kucharz w jednym… Fajnie by było, ale Smith po prostu przejął się słowami Amy o zdrowym, domowym jedzeniu i próbował zagonić Emy do kuchni, ale… Bądźmy szczerzy, była to rzecz niemożliwa, dlatego Thorne śledziła przygody w ostatnim odcinku dziewiątego sezonu Grey’s Anatomy i odpowiadała na pytania mężczyzny.
Nie spodziewała się wizyty kogokolwiek; nikogo nie zapraszała. Nie chciała. Teraz nigdy nie była sama, więc chciała chociaż skorzystać z tego, że jest przy niej jedna osoba. Smith, może nieco marudny facet, ale w gruncie rzeczy jej nie przeszkadzał. Szkoda tylko, że około dwudziestej, po zjedzonej kolacji, zastąpił go Davis.
Davis nie chciał rozmawiać z Emily i zbywał jej pytania, ale ona wiedziała, że kiedyś pęknie, ot i wszystko jej wygada. Słysząc dzwonek do drzwi, dziewczyna spojrzała dość wymownie na Samuela, który nadal siedział na kanapie i patrzył w podobny sposób na Thorne.
Amy sporo nauczyła się od brata. Na przykład tego, że jeśli wie się ciekawe rzeczy o danym człowieku, nie można dać tego po sobie poznać. Trzeba być oczywiście dobrym aktorem, ale przecież Amelka potrafiła to i owo. Inaczej z matką, która była z zawodu psychologiem, nie dałoby się żyć pod jednym dachem.
Zapewne dlatego, kiedy panna Knight zatrzymała swój wzrok na wielkiej postaci ochroniarza starała się niczego nie dać po sobie poznać. Owszem, miała nadzieję, że w mieszkaniu będzie Smith, ale co poradzić? Najwyżej będzie rozmawiać z przyjaciółką szeptem. I włączą głośno muzykę. Cokolwiek, żeby tylko zagłuszyć ważne fakty, które być może nie spodobają się panu Davisowi. W końcu kto lubi, kiedy mówi się o człowieku dość… nietypowe rzeczy.
- Cześć – powiedziała wesoło i weszła do mieszkania omijając ochroniarza. Już wiedziała, że nie będą jej przeszukiwać, ani wciskać pod prysznic. Była przyjaciółką Emily, tak? Miała zielone światło, ot co. Dlatego przez chwilę nie zwracała uwagi na depczącego jej po piętach, podejrzanego Samuela.
- Mam sprawę niecierpiącą zwłoki – oznajmiła z lekkim uśmiechem podchodząc do dziewczyny i łapiąc ją za rękę. Pociągnęła lekko w swoim kierunku, żeby Emy wstała z kanapy. Chciała skierować się oczywiście do pokoju panny Thorne, bo tam mogłyby w miarę spokojnie porozmawiać.
- Będę jej mówić o pryszczach na tyłku, więc lepiej zostań tutaj. Uwierz mi, nie chcesz tego słuchać – powiedziała bardzo przekonująco do pana Davisa.
To śmieszne, ale wręcz czuła ciężar torby, w której ukryta była teczka. A w teczce… O tak, niespodzianka. Domyślała się, że Emily albo w ogóle nie zwróci uwagi na dostarczone materiały, albo będzie próbowała użyć ich jako karty przetargowej, czegoś, co będzie działało na jej korzyć. Oczywiście Amelia nie będzie tego popierać, ale co z tego? Panna Knight mogłaby się zacząć martwić, bo jej przyjaciółka zmieniła się nie do poznania. Nawet jeśli potrafiła znaleźć w niej dawną Emy, to ciągle pojawiało się coś, co pokazywało drugą naturę dziewczyny.
Emily się zmieniła, to racja. Ludziom pokazywała raczej się w masce rozpieszczonej dziewczyny, która ma głęboko w czterech literach to, co myślą o niej. Przynajmniej starała się, żeby tak było. Bo nadal pamiętała sytuację, kiedy Davis po prostu nią potrzasnął i powiedział, że ma dorosnąć. Czuła się wtedy chyba lekko upokorzona, ale przede wszystkim zaskoczona.
Wzruszyła ramionami, pomachała ochroniarzowi, które odprowadził je spojrzeniem i wbiegła po schodach na pierwsze piętro, siadając od razu na dużym łóżku. Remont pokoju planowała od dłuższego czasu, ale na razie zdążyła ustalić z Rosalie zaledwie parę szczegółów, więc wyglądał tak samo, jak parę lat temu.
Uniosła lekko brew, słysząc, jak Amy zaczyna opowiadać, jak pokazuje jej teczkę. Jak mówi, więcej i więcej, a Emily patrzyła tylko na nią z lekko rozchylonymi ustami, ale po chwili szybko się otrząsnęła. Miała myśleć racjonalnie, prawda? Więc myślała. Za nic w świecie nie chciała teraz wierzyć w przyjaciółce. W końcu jej życie było w rękach mężczyzny, który teraz siedział pewnie w salonie i pił piwo.
- Głupoty gadasz, Amy. Jakieś manie prześladowcze… Weź się uspokój. Nie wiem, kto ci w ogóle pozwolił włamać się do akt policji! Po co to robisz? – prychnęła cicho, przyglądając się chodzącej tam i z powrotem przyjaciółce.
            - Nigdzie się włamałam… Jeff mi pozwolił… To nie są moje manie prześladowcze! Czyste fakty, Emy. Spójrz, dziennikarzom udało się upublicznić bardzo dużo artykułów, do których pisali sprostowania. Co oczywiście jest normalne, robili wszystko, żeby nie wylądować przed sądem. Ale to, co napisali i tak obiegło cały świat. Na przykład… - Tutaj Amelka przekartkowała kilka stron. – Pięć lat temu, na terenie Kolonii, niejaki Samuel D, agent pracujący dla rządu, cytuję ‘złamał powszechnie panującą zasadę i rzucił się na konsula chronionego immunitetem konsularnym. Mężczyzna został dotkliwie pobity i eskortowany do szpitala. Sprawa pozostaje w toku.’. Dla jasności, owy agent nie został skazany. Tutaj masz zdjęcie, które zostało usunięte z sieci, ale wciąż pozostało w bazie policyjnej. – Panna Knight podała Emy kartkę papieru, na której widniała fotografia zakrwawionego mężczyzny. – Następne, ‘Niesubordynacja agenta rządowego, grozi mu sprawa dyscyplinarna. Samuel D. oskarżony o świadome zagrożenie życia drugiego człowieka. Agent skatował mężczyznę i gdyby nie trójka innych ludzi, polityk niewątpliwie by zmarł.’. Artykuł umieszczony trzy dni później głosił ‘Sprawa postępowania dyscyplinarnego została umorzona. Agent oczyszczony z zarzutów.’. Świadkowie zmieniali swoje zeznania, rozumiesz? Tylu ludzi widziało, co się działo i nagle zmieniali zdanie? Pomyśl, Emily. Ale natrafiłam na coś jeszcze… - Amelka poszukała odpowiedniego artykułu. – To zaniepokoiło mnie najbardziej. ‘Rok 2012, Stambuł. Cemal Taspinar, wieloletni członek mafii tureckiej, prowadził firmę importerską, zameldowany w Stambule; spędził w więzieniu dwa lata za pobicia i handlowanie narkotykami. Mark Nielsen, handlarz narkotykami w Berlinie i Hamburgu; odsiedział dwa lata za kierowanie organizacją przestępczą. Obaj zginęli podczas akcji policyjnej. Zginął również jeden z agentów. Niewytłumaczalny atak Samuela D. na jednego z członków tureckiego gangu pozostawił pytanie, po której stronie stoi agent pracujący dla rządu. Mężczyzna zabił z zimną krwią długoletniego członka gangu, Aslana Kurtiza, zaraz po tym, gdy został złapany przez innego funkcjonariusza.’. Chyba nie myślisz, że była to obrona własna…
            Amelka, która do tej pory chodziła po pokoju w końcu opadła na łóżku i podała teczkę Emily. W środku mogła zauważyć mnóstwo fotografii, które wcale nie pokazywały przystojnego mężczyzny. Ukazywały wariata, psychopatę z twarzą, na której widać było czystą wściekłość. Kilka razy przewijały się zdjęcia jeszcze z innym facetem w towarzystwie dwóch psów, ale przeważnie obaj mężczyźni ukrywali twarze. Sporo zdjęć przedstawiało też Davisa trzymanego przez kilku funkcjonariuszy policji i zabieranego, niczym przestępcę. Tak, Amelka naprawdę zaczęła się martwić.
- Po co mi to mówisz, Amelia? Żebym zaczęła bać się człowieka, który mnie pilnuje? Nigdy nie zrobił mi krzywdy, rozumiesz?! – prawie krzyknęła, oburzona postawą Amy. Nie miała pojęcia, dlaczego tak reaguje. Jasnym było, że powinna stanąć po stronie przyjaciółki i poprzeć jej wywody na ten temat, ale nie potrafiła. Umiała tylko bronić Davisa. Przecież… Przecież stanął tuż przed nią, kiedy jakiś tam zamachowiec chciał wylać żrący kwas na jej buzię. Zasłonił ją swoim ciałem. Być może jej ojciec mu za to płacił, ale nie musiał tego robić. Mógł nie zdążyć, a zrobił wszystko, żeby ją ochronić.     - Słyszałam też, że przyczynił się do jakiegoś karambolu na stanowej… - mruknęła jednak po chwili ciszy, kiedy przypomniała sobie słowa jakiegoś znajomego Samuela, wtedy kiedy ochroniarz zabrał ją w pewne miejsce, aby odgonić koszmary, aby poprawić jej humor. Nie był złym człowiekiem. – Był agentem, z tego co mówisz. To jego praca – wzruszyła ramionami. – Przestań szukać, Amy. Narażasz się.
Nie chciała, żeby jej przyjaciółka mieszała się w to wszystko. Ona mogła, ona już była zamieszana, chociaż nawet o tym nie wiedziała, że to członkowie tego tureckiego ganku przyczynili się do śmierci jej matki. Westchnęła, nawet nie spoglądając do teczki, chociaż kątem oka dostrzegła jedno zdjęcie. Samuela w otoczeniu policjantów, doprowadzających go do jakiegoś miejsca. Zamknęła oczy i nawet schowała głowę pod poduszką.
- Praca? Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz – powiedziała od razu broniąc się. – Emy, jeśli był agentem to powinien pomagać, a nie zabijać ludzi, rozumiesz? Rzucał się na już schwytanych kryminalistów, tak się przecież nie robi! Prawo jest jedno i dla wszystkich – mówiła, nawet nie zwracając uwagi, że cytuje jakiś film. Nie zauważyła nawet, że znowu stoi… Po chwili opadła na najbliższe krzesło przy biurku i spojrzała na swoje dłonie. Przecież chodziło jej o bezpieczeństwo Emy. Dlaczego jej ojciec zatrudnił człowieka, który… jest psychopatą. Najciemniej pod latarnią? Śmieszne.
- Czekaj… Narażam się? – podniosła głowę namierzając postać przyjaciółki. – A więc sama wiesz, że coś jest nie tak – powiedziała. Bo niby dlaczego miałaby się narażać szukając kilku informacji? A może Davis zabije ją zaraz po tym, kiedy wyjdzie z pokoju? Nie, tak chyba nie będzie.
- Nie chce, żeby coś ci się stało… - zaczęła po chwili. – Emy, ja wiem jak to jest, kiedy ktoś próbuje cię skrzywdzić. Wiem jak to wszystko działa w kryminalistycznym świecie i wiem, że Jeff do tej pory nie może sobie tego wybaczyć. Dlatego ten Davis… Porozmawiaj z ojcem. Zrób cokolwiek.
            - Davis nie jest osobą, która może zrobić mi krzywdę – zauważyła spokojnie. – Narażasz się, Amy. Mieszasz się w sprawy mojego ochroniarza, za niedługo możesz trafić na coś, co…
Urwała, bo przecież Amelia nie wiedziała o tym, że pani Thorne została zamordowana. Amelia nie wiedziała nic, więc Emily nie mogła nic powiedzieć. Głupio wypaliła z tym narażaniem się dziewczyny. Właśnie miała Jeffa, a Jeff zrobi wszystko, aby jego siostrzyczka była bezpieczna, dlatego nie powinien jej w ogóle dopuszczać do tej sprawy.
- W jakiej bajce ty żyjesz? Prawo nigdy nie było i nie będzie takie samo dla wszystkich – mruknęła cicho. – Prawo zazwyczaj budzi chęć zemsty, która bywa bardziej sprawiedliwa… - znowu urwała. Nie powinna tyle mówić. Powinna się zamknąć. To, że ona chciała się zemścić, nie oznaczało, że musiała wciągać w to Knight. Przysunęła teczkę do siebie i spojrzała na Amelię. – Zajmę się tym – machnęła zdjęciem Davisa, dając do zrozumienia przyjaciółce, że na pewno tego nie zostawi. Teraz, kiedy miała materiały, Samuel będzie musiał udzielić jej odpowiedzi i łatwo się nie wywinie. Co to, to nie.
- To nie jest usprawiedliwienie, na którego zabija się innych ludzi z zimną krwią. Ja nie zostałam ukarana i czuję się z tym cholernie źle, ale co ty możesz o tym wiedzieć. Nie, co ja gadam, przecież ty wszystko wiesz najlepiej – wypaliła znowu wstając. Miała tego wszystkiego dość. Nie wiedziała, dlaczego Emy zachowuje się tak dziwnie. Może, gdyby znała chociaż część prawdy to byłoby to choć małym usprawiedliwieniem.
- Wiesz co, jak wróci moja siostra to niech do mnie zadzwoni – dodała jeszcze nieco smutniej i wyszła z pokoju dziewczyny.
Mogła mieć tajemnice, dlaczego nie. Przecież już nie była dawną, twardą Emily. Panna Thorne się zmieniła. Amelka starała się nie zwracać na to uwagi, ale tym razem wręcz musiała to przyznać. Chciała wszystko załatwić sama? Proszę bardzo.
Emily obserwowała poczynania Amelii i uważnie słuchała jej słów. Musiała się tak zachowywać, bo nie zamierzała wciągać w to kolejnej osoby. Zresztą, prawdopodobnie istniało ryzyko, że osoby, które przebywają w towarzystwie Thorne, jak i jej ojca, mogą być narażona na niebezpieczeństwo, dlatego milczała. Wzruszyła jedynie ramionami, ale nie zrobiła nic poza tym, kiedy przyjaciółka wychodziła. 
Słyszała jednak, jak z trzaskiem zamykają się drzwi wejściowe. Wtedy też, zgarnęła teczkę pod poduszkę, zginając jedno jedyne wydrukowane zdjęcie i chowając do kieszeni spodni. Zeszła na dół, odnajdując Sama w salonie.
- Davis, musimy pogadać... 


____________________________
Amy Knight & Emy Thorne

5 komentarzy

  1. Davis
    Drogie panie, nieladnie tak podejrzewac biednego Samcia ^^ notka jak zwykle genialna. Jakos nie mam weny do pisania opinii, takze tyle musi wam wystarczyc ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Emily nie podejrzewa, Emily go broni i prawie do niego wzdycha, przecież tego chciałeś :D
    Ale Amelia to dobry i zły człowiek zarazem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Na serio nie przypuszczałam, że skierujecie swoje podejrzane myśli na Samuela, a to taka dobra chłopina jest ;p Dziewczyny, trochę krótko ;p ;p Następnym razem poproszę dłuższą notę. I widzę, że wszyscy oglądają Grey's Anatomy ;D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam czytać w dwóch ratach, bo źli ludzie mi przerwali, więc teraz niedosyt czuję. Weźcie coś jeszcze napiszcie :<

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zgadzam się z JJ, krótko, krótko, tym bardziej, że ja lubię takie zawiłe, kryminalne historie ;D Nie mniej jednak rozdział elegancki, a czytało się go o tyle milej, że postaci są jakieś, i są bardzo konsekwentne w tym swoim byciu, co widać w rozmowach ;) ]

    OdpowiedzUsuń