Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

V. urodziny


 Administracja: Dzień dobry, witam panią serdecznie :D Czy NYC był pierwszym blogiem grupowym, na którym pisałaś?

Coleen: Hej, hej :) A tak się składa, że nie. Najpierw pisałam przez jakiś czas na blogu Ancient Roma (wieki temu, na jeszcze na dobrze sprawującym się Onecie). To ten blog zainspirował mnie do założenia czegoś własnego. I tak powstał NYC.

A: Tym samym odpowiedziałaś na pytanie, które było następne w kolejce. Chciałam się dowiedzieć właśnie, co zainspirowało cię do założenia bloga. Ale teraz mogę dopytać o szczegóły – miałaś już wtedy znajomych, których obecności mogłaś być pewna? I dlaczego Nowy Jork? 

C: Tak, było kilka osób, które od samego początku były ze mną na NYCu (jak na przykład James i Lea). Kilka z nich (poznanych między innymi właśnie na AR) dołączyło do nas później, ale tak naprawdę 98% autorów naszego grupowca to byli ludzie, których poznawałam po raz pierwszy.
Natomiast jeśli chodzi o tematykę, razem z kuzynką - współautorką New York College - chciałyśmy stworzyć miejsce, gdzie każdy mógłby się odnaleźć, z nieskończoną ilością perspektyw, gdzie autorzy mogli być kim tylko by chcieli. No, a Nowy Jork wydawał się idealny do tej roli ;)

A: Czyli można powiedzieć, że nie zaczynałaś od zera, miałaś już jakiś grunt, na którym mogłaś coś budować. Jak widać, wasze założenie stworzenia takiego miejsca, przyniosło skutek – przez NYC w ciągu tych pięciu lat przewinęło się i przewija nadal mnóstwo ludzi, część wraca, część jest zupełnie nowa. Czy kiedykolwiek przeszło Ci przesz głowę, że blog odniesie tak wielki sukces? Że każdy będzie go znał lub chociażby kojarzył?

C: W życiu! Blog zakładany był z nadzieją, że kilka osób do nas dołączy i niewielką grupą autorów będziemy w stanie tworzyć historie naszych bohaterów, ale nigdy nie podejrzewałam, że wkrótce będzie mi ciężko nadążać za wszystkimi nowymi postaciami! Wraz z pierwszym poleceniem na stronie głównej Onetu, bloga zaczęło dostrzegać coraz więcej ludzi i zanim się obejrzeliśmy, albumy zaczęły się rozrastać aż do momentu, w którym trzeba było tworzyć ich więcej, bo się autorzy przestali mieścić xD Bardzo pozytywnie wspominam te chwile ;)

A: Też pamiętam te czasy. Co prawda, początkowo byłam jedynie obserwatorem, ale po jakimś czasie i ja dałam się namówić. Nie wytrzymałam jedną postacią dłużej, dopóki nie wyprodukowałam swojej Sienny i nie wepchnęłam się w łaski Administracji ;P A czy Twoja przygoda na NYCu opiera się tylko na postaci Coleen? 

C: A gdzie tam ;P W karierze NYCowej mam za sobą całkiem sporo postaci, ale żadna z nich nie przetrwała tak długo, jak Coleen i żadna też nie doczekała się jakiejś bardziej złożonej historii. Niektóre mi się wypaliły, jedną zabiłam w opowiadaniu, ale moja pierwsza postać była wśród wszystkich innych jedyną kobietką.

A: Szkoda, że teraz Coleen mało można uraczyć na blogu, ale mam nadzieję, że wrócisz do nas kiedyś na dłużej i będziesz aktywna, w końcu parę osób na pewno się stęskniło. Właśnie, co do tych sentymentów, czy są jakieś wątki/historie/postaci, które do dzisiaj wspominasz z uśmiechem? A jeśli tak, to dlaczego, o ile można wiedzieć. 

C: Coleen wróci na pewno, jak tylko uporam się z sesją ;)
A konkretnych wątków i historii raczej nie mam, ale właśnie bohaterów NYCowych jest wiele takich, których wspominam z uśmiechem na ustach, albo nawet łezką w oku. Na NYCu poznałam naprawdę wspaniałych ludzi, których, mimo tego, że nigdy nie poznałam twarzą w twarz, uważałam za bliskich przyjaciół, dla których potrafiłam spędzać godziny przed komputerem, pisząc wątki, opowiadania i wymyślając nowe historie. Wielu z nich nigdy nie powróciło do nowych odsłon bloga, kilku z nich już nie ma wśród nas, ale wszystkich wspominam ciepło i nawet te małe kryzysy w naszej historii były warte przeżycia, bo nigdy nie zapomnę tego, jak autorzy NYCa potrafili stanąć za mną murem, gdy blogowi hejterzy zabrali sobie za punkt honoru usunąć nasz grupowiec z sieci.

A: Lecz mimo niepowodzeń, mimo tych „hejtów” i ataków na NYCa, nadal stoimy i dajemy sobie radę. Nie było ci ciężko oddać dowództwa innym osobom, które kontynuują twoje dzieło? Osobiście czuję się, że mam na barkach spore blogowe dziedzictwo i naprawdę nie chcę zawieść ciebie i oczekiwań blogerów. 

C: Oj tam, daj spokój ;P Razem z Inez odwalacie kawał świetnej roboty i nie masz pojęcia, jak wdzięczna Wam jestem za przejęcie NYCa. Gdyby nie Wy, blog pewnie zostałby zamknięty. Wiele razy nad tym myślałam, zanim Pinezka zaoferowała swoją pomoc, ale za każdym razem dochodziłam do wniosku, że nie mogłabym tak po prostu zamknąć NYCa, bo za bardzo mi na nim zależało i za bardzo się przywiązałam. Teraz mogę być spokojna, że blog, mimo wszystko, przetrwa, a przynajmniej do czasu, gdy jeszcze będą ludzie chcący na nim pisać, bo chyba najgorsze jest już za nami, co? ;)

A: Oczywiście, NYCek tętni życiem, autorzy świetnie się bawią, dołączają nowi i o dziwo, ku dziwnej blogspotwej tendencji, naprawdę jest z kim u nas pisać. A teraz z nieco innej beczki. Można zauważyć, że na początku notki nie były zbyt obfite, sporo blogerów zaczynało tam dopiero pisać. Zauważyłam, że teraz osoby początkujące nie mają łatwego startu, bo od razu wymaga się od nich tego, do czego my – starsze pokolenie – dochodziliśmy miesiącami, latami i wieloma blogami. Czy i ty odkryłaś, że dzięki właśnie NYCowi i innym blogom, poprawiłaś swoje umiejętności?

C: Totalnie! Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie zaczynać pisać w dzisiejszej erze, gdzie wszyscy zakładają, że jeśli się pisze na blogu, to trzeba w tym mieć już nie wiadomo jakie doświadczenie, idealną interpunkcję, umiejętność pisania płynnych, lekkich dialogów i wielowątkowej fabuły. To właśnie dzięki blogom grupowym i tym osobistym zaczęłam mniej więcej kształtować swój styl. Nauczyłam się naprawdę wiele przez te lata blogowania, a ta nauka wyszła nie tylko z nieustannego ćwiczenia swoich umiejętności w wątkach, ale także od innych blogerów, którzy, te kilka lat temu, wydawali się jacyś tacy bardziej przyjaźni i pomocni, ale może to tylko mój punkt widzenia.
Nie chcę teraz wyjść na hipokrytkę, bo przecież zdarzało się nie raz, że na NYC nie przyjmowałam kandydatów ze względu na ich kiepski warsztat pisarski, ale na swoją obronę powiem tyle, że ta decyzja zależała nie tyle od umiejętności, co od zaangażowania, inwencji twórczej i choć odrobiny staranności. Bo jeśli ktoś wysyłał mi tekst długości połowy strony A4 w Wordzie, składający się w większości z dialogów zbudowanych z kilku zdań prostych, to albo odsyłałam takich ludzi z kwitkiem, albo prosiłam o ulepszenie ich pracy.

A: Gdyby zaistniała idea Wielkiego Zlotu NYCowców, jak na nią byś zareagowała? Byłabyś skłonna pojawić się na takim spotkaniu?

C: Pomysł ambitny i na pewno wielu NYCowców chętnie skorzystałoby z okazji poznania ludzi, z którymi dzieli się te same zainteresowania, których poznało się poprzez prowadzenie wątków pomiędzy naszymi postaciami. Problem byłby tylko z ustaleniem miejsca spotkania. Przecież na blogu piszą osoby nie tylko z całej Polski, ale także spoza niej. Ja osobiście nie miałabym raczej możliwości się na takim spotkaniu pojawić ze względu na to, że mieszkam w Anglii, ale na pewno popierałabym powstanie takiego projektu i chętnie przeczytałabym później sprawozdanie z takiego zlotu ^^

A: I tak już wymęczyłam cię w znaczącym stopniu, dlatego teraz chciałabym Cię spytać o to, czy masz do dodania coś od siebie? Chcesz przekazać coś autorom? Wyrazić radość z piątej rocznicy istnienia bloga? 

C: No oczywiście, że się cieszę, że nasz blog przetrwał aż pięć lat ;)Chciałabym, żeby NYC istniał jeszcze kolejne pięć w tej samej, rodzinnej atmosferze i z wspaniałymi autorami napędzającymi go. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, a Tobie Sienno dziękuję za wywiad ;)

Opinie:

„Na NYC jestem od daaawnaaa, a dokładnie od sierpnia 2008 , bo wtedy na blogu pojawiła się moja pierwsza, niezwykle naiwna i głupkowata postać. I zaczęła się niezwykła przygoda, którą kontynuuję po dziś dzień. JJ to moja 3 postać, wydaje mi się, że najbardziej dojrzała i przemyślana, ale nie o tym chcę napisać. Co mi dał NYC? Pewność, że warto pisać i się doskonalić. Posty mojej pierwszej postaci były beznadziejne pod względem stylu, teraz jest duuużo lepiej, na pewno to spora zasługa bloga ;) Ponadto ludzi,wymienię tutaj Kathie/Jackie, Coleen i Nathana, bo to z nimi najmocniej się zżyłam ( Taaaak, oni nawet wiedzą kim jestem w realu ;)), Charliego i Jonasów ( pamiętacie ich? xD), Leę, Rosalie, Sol, Inez, teraz też Emily. Przez te wszystkie lata NYC stał się prawdziwą rodziną, która trwa, pomimo przeciwności. Wszyscy pamiętamy takie tygodnie, gdzie nikt nie dołączał, nikt nic nie pisał. Parokrotnie było blisko zawieszenia, ale jak widać co ma wisieć nie utonie ;) Teraz jestem już teoretycznie dorosłym i odpowiedzialnym ludziem i nie mogę przesiadywać na blogu dniami i nocami, ale i tak codziennie zaglądam, co parę dni poodpisuję. To coś jak uzależnienia. Nieee.. Źle powiedziane. NYC to pasja, hobby. Kochani, w te 5 urodzinki bloga życzę wszystkim wytrwałości i weny. Long life New  York College”

Joyce "JJ" Jareau

"NYC był moim pierwszym blogiem grupowym i wszystko wskazuje na to, że pozostanie także ostatnim. Pamiętam, że niedługo po dołączeniu wyjechałam na wakacje, a kiedy wróciłam... Był tu taki ogrom ludzi, że uciekłam i na powrót zdecydowałam się dopiero po paru miesiącach. I tak sobie tutaj siedzę do dziś, bo nigdzie nie ma takiej atmosfery i nigdzie nie znajdzie się autorów zawsze gotowych do prowadzenia wątków. Właśnie to mi się w NYCu podobało, że nawet kiedy było źle, była ta garstka osób pisząca między sobą. Że na tyle zżyliśmy się z tym miejscem, ze u mnie osobiście pojawiają się wyrzuty sumienia, kiedy nie mogę się odezwać przez dłuższy czas. Spędziłam tu kawał mojego blogowego 'stażu', jakby nie patrzeć... Sama się sobie dziwię, że minęło już te 5 lat. Kiedy to zleciało?! W przeciągu tych 5 lat wielu autorów się przez NYC przewinęło, wielu zostało... Do dziś pamiętam niektóre wątki i postacie, tak było miło. Dlatego, moi drodzy, dziekuję Wam za to, ze jesteście. Że możemy się razem dobrze bawić już przez tak długi czas i mam nadzieje, że spędzimy ze sobą kolejne 5 lat!"

Inez Grant


To by było na tyle, aby pokazać, że przez te pięć latek wiele osób do bloga się przywiązało. Osobiście życzę mu jeszcze wielu lat i sukcesów.
Jeśli idzie o wątek grupowy, który miał być zorganizowany - nie traćcie nadziei, prawdopodobnie odbędzie się, ale musimy z tym poczekać na Inez.

Ktoś chce coś dodać? Napisać coś od siebie, a może ma spóźniony zapłon i jakieś pytanie mam przekazać Coleen? Piszcie, nie bójcie się :)

4 komentarze

  1. [ Mam spóźniony zapłon, zupełnie zapomniałam o tym, że można wypowiedzieć się na temat NYC :) To mój pierwszy i pewnie już ostatni blog grupowy, od pięciu lat nie potrafię się z nim rozstać, chociaż wiele razy o tym myślałam. Mam zbyt duży sentyment do mojej postaci i do osób, które poznałam dzięki NYC. Nie mam porównania z innymi blogami, ale wydaje mi się, że u nas atmosfera jest naprawdę "rodzinna" i warto byłoby starać się, żeby dalej taka była.
    Korzystając z okazji chciałabym też życzyć wszystkim NYCowcom kolejnych pięciu(i jeszcze więcej)lat współpracy, samych sukcesów, weny i czasu na pisanie. Pomysł z Wielkim Zlotem NYCowców jest naprawdę ciekawy i nie jest niewykonalny ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mądra ja napisałam opinię i nie wysłałam do Emily -.- tak to jest, jak się nie używa gadu ^^ Dodam już tutaj i przy okazji serdecznie przepraszam Emily za gapiostwo! :)

    NYC to mój pierwszy blog grupowy i jedyny, na którym zabawiłam dłużej, niż miesiąc ;) Zdarza mi się przeglądać swoje stare opowiadania, te z początków życia panny Narcisse i niezmiennie twierdzę, że tamte próby były dość nieudolne. Z czasem jednak się rozwijałam, budowałam własny styl, pisałam coraz bardziej świadomie. Doszłam do wniosku, że ten blog dał mi ogromną możliwość rozwoju. Dzięki obcowaniu z masą genialnych autorów miałam możliwość podglądania ich, znaczy Waszego, warsztatu, sposobu budowania postaci.
    Znikałam stąd wiele razy, zawsze jednak wracałam, a to dlatego, że NYC staje się uzależnieniem, ale takim bardzo pozytywnym, to tu mogłam uciekać od problemów codzienności, zapominać o niepowodzeniach o zatracać się w rozmowach z tutejszymi autorami.
    Dzięki Wam, Drodzy, ten skrawek sieci stał się fundamentem wielu wspaniałych znajomości i przyjaźni, a także rozrywką, bo mogę szczerze powiedzieć, że prowadzenie postaci Cyzi i kreowanie wielu zabawnych czy dramatycznych sytuacji odprężało.
    Życzę nam, żeby takich rocznic na NYCu doczekały jeszcze nasze pociechy. :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. To, że NYC ma 5 lat uświadamia mi tylko, że ja sama jestem tu już 4. I choć nie był to mój pierwszy blog grupowy, bo dobre siedem lat temu zaczynałam na blogu, który miał trochę inną strukturę jeszcze, to właśnie NYC wspominam najmilej.
    Cass była postacią, którą miałam najdłużej, przez te 4 lata z małymi przerwami. Z nią zaczynałam choć chyba nie na niej skończę. Trochę się w niej w efekcie zaplątałam, ale to nie ma znaczenia, bo dzięki NYC poznałam ludzi, do których zdążyłam nieźle się przywiązać. Z jednymi kontakt mam czysto NYCowy, z innymi wyszedł poza ramy tego miejsca.
    Czasami jak czytam, co inny autorzy piszą, to aż wstyd mi potem publikować własne teksty :P Jasne, podciągnęłam się w kwestii pisania, ale jak cztam teksty niektórych z was, to miałabym ochotę przeczytać waszą książkę, może dwie, ewentualnie pięć. Serio, zresztą mam nadzieję że będę miała taką szansę!
    Mam nadzieję, że NYC będzie trwał jak najdłużej i że ja sama będę mogła dalej się tu rozwijać.
    Najlepszego wszystkim :)

    Cassidy

    OdpowiedzUsuń
  4. [a mi.. to się az łezka w oku zakręciła, wiecie? tam mi sie cieplutko na serduszku zrobiło, moje kochane Wy potworki :** ]

    OdpowiedzUsuń