Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1909. Kiedy Nowy Rok miesza w głowie nie tylko bąbelkami od szampana.

10!
9!
8!
7!
6!
5!
4!
3!
2!
1!

Nowy Jork wszedł w rok 2013 głośno, mieszanka wrzasków bawiących się ludzi i huków wystrzeliwanych petard i fajerwerków. Nocne niebo rozbłysło milionami różnokolorowych iskier, a ludzie, czy to na ulicach, czy przed klubami, w parku, na mostach, a także w domach, wznieśli toasty wygłaszając najlepsze życzenia dla siebie, bliskich i dla świata. To nic, że znakomita większość z nich była na tyle pijana, że tych życzeń i powziętych postanowień w ogóle nie będzie pamiętać. Co z tego, że i tak w ich życiu nic się nie zmieni, no może oprócz wieku, bo wraz z wejściem w rok 2013 automatycznie stali się rok starsi. Wielkie, złudne nadzieje, pielęgnowanie ulotnych mrzonek to przywilej tego wyjątkowego w jakimś sensie wydarzenia. Ludzie chcą być piękniejsi, lepsi, więcej umieć i wiedzieć. A wszystko okraszone szampanem, pięknem sztucznych ogni i nuconym "Auld Lang Syne".

Joyce Jareau przyglądała się temu szaleństwu, które zapanowało przed pubem "Raven Black" z dystansem. W końcu sama nie była osobą bawiącą się, tylko personelem. Nie chciała przyznać nawet przed sobą, że z radością przyjęła propozycję pracy w Sylwestra. Chyba i tak nie miałaby z kim go spędzić. Jackie spędzała ostatnio większość czasu u swojego "kochanka", a inni, cóż, nie lubiła się narzucać. A tak miała i towarzystwo i pieniądze. No i dostęp do alkoholu, bo szef zezwolił na spożywanie o ile personel "utrzyma fason". A Joyce trzymała. Upiwszy spory łyk szampana, a raczej wina musującego, z butelki podanej jej przez jednego z gości wróciła do lokalu, by wraz z pozostałą obsługą zebrać puste szklanki i ewentualne rozbite szkło, którego ku jej zaskoczeniu wcale nie było zbyt dużo.
- Kulturka - skomentował jeden z kelnerów, wychodząc na zaplecze z miotłą, bo oto klientela zdecydowała się wrócić do środka i kontynuować zabawę. Dopiero tuż przed szóstą rano Joyce znalazła się pod drzwiami swojego mieszkania, z całych sił starając się nie zasnąć na stojąco. Drżącą ręką wyciągnęła klucze z przepastnej bordowej torby i sekundę później zamknęła za sobą drzwi wejściowe do swojego ( i Jackie) królestwa. Huczało jej w głowie i sama nie miała pojęcia dlaczego. Co prawda mogła ów niepokój w mózgu zrzucić na karb hałaśliwego miejsca pracy i ogólnej rozpierduchy jaką niesie z sobą Sylwester, jednak JJ była pewna, że powód jest zupełnie inny. Nie fizyczny, ale gnieżdżący się w jej umyśle. Rozwijał się systematycznie przez parę długich lat i obecnie niemal wylewał się z czaszki Joyce.
- Co jest z Tobą nie tak, kobieto? - Rudowłosa spytała samą siebie, jednocześnie zrzucając płaszczyk i buty na wysokim obcasie. Taki sam los spotkał dżinsy, koronkową bluzkę, biżuterię oraz bieliznę. Naga wślizgnęła się pod prysznic, pozwalając by ciepła woda i truskawkowy żel pod prysznic zmyły z ciała wszystkie ślady ostatniej doby. Odżywka, balsam, kremy - standardowa procedura, którą kobieta wykonywała niemal automatycznie i dzięki temu mogła doskonale skupić się na myśleniu. Dlaczego po raz kolejny patrzyła na bawiących się ludzi tak, jakby oddzielała ją od nich szklana szyba? Jakby tam, gdzieś za szkłem, znajdował się inny świat, tak różny od tego, w którym żyje Jareau... Przecież go nie było, nie mogło być. Kiedy udało się jej stracić niemal całkowicie radość życia? A może jej nigdy nie posiadała?

Rok 2013 trwał już ponad sześć godzin, kiedy Joyce, znalazła się we własnym łóżku z kieliszkiem pełnym czerwonego wina. Pomagało, kiedy zmęczony wrażeniami mózg nie dawał ciału spać. Szczurki zdążyły się przebudzić i zaczęły cicho brykać po klatce, co zmusiło JJ do wstania i wrzuceniu paru smakołyków, coby ogoniasta brygada dała jej parę godzin spokoju. Joyce nie płakała z bezsilności czy "doła". Utraciła tą umiejętność parę lat wcześniej. Łzy były zarezerwowane na rozpacz po stracie kogoś bliskiego lub inne tragedie. Na tzw. "pierd*lenie w głowie" już ich brakowało.

Nigdy nie dość doskonała.
Nigdy nie dość dobra.
Nigdy nie dość silna.
Nigdy nie dość mądra.

Przekleństwo perfekcjonizmu i pedanterii wlokło się za JJ od dzieciństwa. Mała Joy nie zasnęła póki nie poukładała swoich drobiazgów według wytyczonego przez siebie wzoru. Musiało być równo jak od linijki. Pamiętała do dziś, że wierzyła, że jej lalki nie będą mogły spać, jeśli każda nie będzie leżeć w swoim łóżeczku, przykryta kocykiem i z misiem. Potem z drobiazgów przerzuciła się na naukę, własne ciało, co niemal doprowadziło ją do  bulimii, na otoczenie i całą resztę. Nigdy nie była wystarczająco z siebie zadowolona, chociaż inni powtarzali, że powinna. Skończyła trudne studia, w międzyczasie nie miała wakacji, bo pracowała na utrzymanie w czasie nauki, utrzymywała się w Nowym Jorku, była rozgarnięta, dość ładna i generalnie w porządku. Dla niej to było za mało. Podświadomie dążyła do nierealnego wzorca, który sama stworzyła. Im bardziej się starała mu dorównać, tym dalej od niego była. Paranoja. Panicznie pragnęła akceptacji i uczuć, jednak sama nie mogła tego nikomu podarować.

Znała swoją przypadłość, wiedziała że wszystkiemu winne jest to pieprzone DDA. Zdiagnozowało ten syndrom sama trzy lata wcześniej. Co prawda nie była to ostra postać DDA, ale skutecznie utrudniała jej życie. Tym bardziej, że sama u siebie zaczynała zauważać to dziwne przyciąganie do alkoholu, z którym od ponad roku walczyła. Nie musiała mieć swojego doktora Lectera, żeby wiedzieć co jest jej "milczeniem owiec". Wiedziała dokładnie, ale chyba świadomość nieuniknionego, tego co odziedziczyła, była silniejsza...

- Szczęśliwego Nowego Roku, Joyce. - Jareau wzniosła toast i wychyliła kieliszek do dna. W pokoju zgasło światło.


"Owce na razie umilkną. Przekonasz się jednak sama, Clarice, jak krótkotrwałe jest miłosierdzie, odmierzane na tajemnych szalach Dobra i Zła, na błogosławione milczenie będziesz musiała sobie znowu zasłużyć. A potem jeszcze raz i jeszcze, i tak bez końca. To właśnie bowiem poczucie zagrożenia, fakt, że je dostrzegasz, jest siłą, która cię prowadzi. Zagrożenie zaś nie ustanie."

(T.Harris - "Milczenie Owiec")


____

A pisałam sobie przy tym: Klik
i przy tym: Klik

Najwspanialszego 2013 ;*
Cobyśmy dobili przynajmniej do 2000 postów :) :) 
P.S. Szukam chętnej osóbki do napisania wspólnej noty. Temat/stylistyka/klimat do uzgodnienia.
No i wezmę się za ogarnięcie Joyce'owych powiązań. Ktoś ma ochotę się tam znaleźć? ;)





3 komentarze

  1. Dzia, ja za niedługo dołączę do Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jara się xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ładna notka, ładna. Co prawda kłoci mi się to z naszym wątkiem, ale przecież doskonale wszystko rozumiem^^ Wątek wątkiem, notka notką ^^ Poza tym przy okazji czytania słuchałam sobie tego, przy czym pisałaś i chyba zacznę podkradać Ci piosenki, bo ostatnio jakoś nie umiem znaleźć niczego nowego, co by mi się spodobało i cierpię na jakąś posuchę muzyczną.
    Ja chcę być w powiązaniach! No i na notę też bym była chętna, ale to chyba dopiero po sesji, bo niedługo zapierdziel się zacznie :/]

    OdpowiedzUsuń