Do przodu, byle dalej, po horyzont. Biec, gonić, ścigać i uciekać. Każdego dnia budzić się pod innym dachem, ale pod tym samym niebem. Bo człowiek jest małym atomem, który nie może się zatrzymać, nawet jeśli tego chce.
Kiedy Noah zdecydował się wrócić do Nowego Jorku, myślał, że to będzie jego podróżnicza emerytura. Osiądzie na miejscu, wesprze siostrę i będzie prowadził zwykłą i nudną egzystencję. Szybko jednak okazało się, że szukanie problemów jest częścią jego natury, a podejmowanie ryzyka – odruchem bezwarunkowym. Podróże zaś… tlenem, bez którego nie ma życia.
Po wydaniu swojej pierwszej książki czuł dumę, ale i potrzebę udowodnienia sobie i światu, że to nie jest szczyt jego możliwości. Gdy opublikował drugą książkę, wiedział już, że ma w ręku niebezpieczną broń – pióro. Jednak to praca nad trzecim tomem wypędziła go na pustynię samotności, a Nowy Jork zaczął się jawić jako oaza wspomnień. Kiedy wrócił do Wielkiego Jabłka, świat zawirował nowymi kolorami, emocjami i doznaniami, a Noah dał się temu porwać, wciągnąć w wir tego entuzjzmu, nie licząc się z konsekwencjami.
Okazało się, że na nowo musi zdefiniować swoje relacje z ludźmi, poznać samego siebie w kontekście tych, którzy są i nie znikają, którzy nie są tylko pachołkami przy drodze, a towarzyszami w podróży. Tylko jak w tym biegu z przeszkodami nie stracić z oczu celu?
Noah Daniel Woolf
© BLACK DREAMER
[Pierwsza! Ale tutaj pięknie się zrobiło <333]
OdpowiedzUsuńReyes nadal nie wiedziała, co mogło być zaskakujące w tym, że pojawiła się na podobnym bankiecie; chyba że nie chodziło wcale o nią, a okoliczności, czy może raczej osobę, która jej towarzyszyła, kiedy Noah odnalazł ją w tłumie. Może jej się wydawało, jednak miała wrażenie, że atmosfera pomiędzy dwoma mężczyznami była dość napięta, zwłaszcza Noah, który na co dzień kojarzył jej się z ogromną swobodą, ciepłem i spontanicznością, zdawał się być dziwnie niespokojny, wręcz rozdrażniony… chociaż nie mogła wykluczyć, że nie chodziło o Gregory’ego, a właśnie o nią. Ostatnio rozstali się w specyficznym momencie, a później żadne z nich nie szukało specjalnie kontaktu z tą drugą osobą, mimo że po raz pierwszy w ich relacji mieli świadomość tego, że znajdowali się w jednym mieście i mogliby się spotkać, gdyby tylko tego chcieli. Nie wykonali kroku, więc los załatwił to za nich, ponownie stawiając ich na swojej drodze. Jeśli Reyes kiedykolwiek miałaby wątpliwości, czy przeznaczenie istniało, wystarczyło, by przypomniała sobie o tym, jak ona i Noah natrafiali na siebie w nawet najbardziej niespodziewanych miejscach i chwilach. Wystawa w galerii była jedną z najmniej dziwnych okoliczności, w których na siebie wpadali, chociaż ich ostatnie przeżycia mogły sprawić, że wcale nie poczują się dzięki temu bardziej komfortowo czy pewnie.
— Studiowałeś w Nancy? — pytanie wyrwało jej się nieco wbrew niej samej. Zmarszczyła lekko brwi, ale w sumie nie powinna być zdziwiona; było wiele rzeczy, których nie wiedziała o mężczyźnie, co tylko podkreślało fakt, że nie mogli się z czystym sumieniem nazywać przyjaciółmi, nawet jeśli tego chcieli i do tego dążyli… przynajmniej zanim do ich relacji nie wkradło się coś więcej w postaci fizycznego przyciągania. Najgorsze było chyba to, że nie potrafiła się nawet domyślić, co dokładnie wtedy studiował; miał tak wiele zajęć, część z nich odkryła dopiero niedawno jak to, że był pisarzem, ale czułaby się głupio, gdyby zaczęła przepytywać Noah w obecności starszego, dystyngowanego gospodarza. Poza tym nie miała pewności, czy odpowie na którekolwiek z jej pytań. Dość jasno wyznaczył ostatnio granicę, co zresztą omal nie doprowadziło między nimi do kłótni. Nawet teraz Gregory stwierdził, że byli ze sobą spokrewnieni, ale Noah niemal natychmiast uciął temat i Reyes nie mogła się nie zastanawiać nad tym, czy mężczyzna po prostu jej nie ufał, dlatego zazdrośnie strzegł swoich sekretów. Ona sama czuła się… nie na miejscu, w tej konwersacji, którą prowadzili ze sobą panowie, brakowało przestrzeni dla niej, więc uznała, że najlepiej zrobi, jeśli po prostu się ewakuuje.
— Tak… Jak mówiłam, miło mi było pana poznać i jeszcze raz gratuluję całego przedsięwzięcia, dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać, najlepiej ponownie wśród sztuki — uśmiechnęła się, bo to był jej znak do wyjścia, ale Gregory najwyraźniej jeszcze z nią nie skończył.
— Spieszy się gdzieś pani? Chętnie bym jeszcze z wami pogawędził. Jestem starym człowiekiem i nie mam zbyt wielu okazji do przebywania w tak pięknym, młodym towarzystwie — dodał, mrugając porozumiewawczo do Reyes, która musiała przerwać swoją misję grzecznego wycofywania się. Próbowała wymyślić jakąś wymówkę, ale jak na złość nic nie przychodziło jej do głowy.
— Nie… po prostu nie chciałam zabierać panu czasu, musi być pan zajęty w związku z całą wystawą — powiedziała wreszcie. Miała nadzieję, że Noah nie wywracał właśnie oczami za jej plecami, nie mogąc znieść tej jej ugrzecznionej wersji. — Pewnie macie sporo do przedyskutowania z Noah, a ja nie chcę przeszkadzać.
Reyes
Jaime nie miał nic przeciwko temu, że Noah nie pytał dalej, tylko po prostu go zagadywał. Było to miłe, ale chłopak nic nie powiedział na ten temat. Mógłby się po prostu mocniej do niego przytulić i odetchnąć, uspokajając tym samym rozbiegane myśli i przede wszystkim odganiając obrazy z koszmaru i te gorsze – te, które miały miejsce naprawdę.
OdpowiedzUsuńMoretti uśmiechnął się nieco szerzej. Pewnie normalnie by się roześmiał na rozmyślania Noah, ale to jeszcze nie był ten moment.
– Myślę, że byśmy musieli się przed nim ukrywać. Tym bardziej, jeśli dowiedziałby się o tym, czym się zajmowałeś w przeszłości.
Zakładając, że Jimmy by żył, Jaime nie popadłby w to wszystko, co ostatecznie doprowadziło jego i Noah do spotkania w Meksyku. Może poznaliby się właśnie przez kupno obrazu? Jaime jakoś by się dowiedział, że Noah handlował, czym handlował? A gdyby James się dowiedział, to na pewno nie byłby zadowolony, z kim spotyka się jego brat.
– Bardzo żałuję, że nie możemy się tego dowiedzieć – powiedział cicho, nim wyruszyli do sypialni.
A tam, w łóżku, Jaime chętnie przytulił się do Noah. Spojrzał na niego i pokiwał głową. Nie miał zamiaru go budzić, zwłaszcza, że po tym, co się stało, ich noc nie będzie zaliczona do udanych. Obaj przecież się nie wysypiali, nigdy, więc… to nie miało aż takiego znaczenia.
– Dziękuję, że ze mną jesteś i że mnie wysłuchałeś – uniósł się nieco i pocałował go lekko w usta. – Śpij – dodał jeszcze, a potem znów się do niego przytulał.
Jaime nie mógł zasnąć przez dłuższy czas, a kiedy w końcu mu się to udało, to i tak nie trwało to długo. Zegarek w telefonie pokazywał kilka minut po szóstej rano. Chłopak westchnął i wciągnął na siebie bieliznę oraz luźne bawełniane spodnie. Wyszedł na taras, od razu odczuwając na swojej skórze ciepłe promienie słońca. Uśmiechnął się lekko, a potem przeszedł na pomost i westchnął. Chwilę później zaczął wykonywać ruchy jakby trenował walkę. Były one dość szybie i precyzyjne. Miał nadzieję, że dzięki temu oczyści głowę z nocnego koszmaru. A kiedy tylko skończy trening, pójdzie zrobić śniadanko dla Noah. Ewentualnie wezmą prysznic, wszystko zależało od tego, jak pójdzie Jaime’emu.
[Piękna karta, piękny Noah <3]
Jaime
Jaime nawet nie zwrócił uwagi, że coraz chętniej przytula się do Noah, uśmiecha się przy nim, czuje się szczęśliwy. To znaczy, zauważył to wcześniej, jak najbardziej. Ale sama ta rozmowa w nocy, że opowiedział Noah o Jimmy’m, o wieku, w którym jego braciszek był, kiedy zmarł… To na pewno był duży krok do przodu. Nie taki, gdyby Moretti powiedział swojemu chłopakowi o tym, jak zginął James, ale jednak miał poczucie, że przekroczyli jakąś granicę. I pewnie rozmyślałby nad tym, możliwe, że by się tym zestresował, miał plątaninę myśli, ale… wszystko to przesłaniał mu na zmianę koszmar i to, co się naprawdę stało tamtej sierpniowej nocy.
OdpowiedzUsuńAle nagle dostrzegł również, że przez to wszystko przewija się też Noah; jego ramiona, twarz, oczy i cały on. Jaime zwolnił swoje ruchy, łapiąc przy okazji oddech. Zerknął w stronę domku. No tak, przyjechali tu obaj, żeby nacieszyć się sobą.
Pokręcił głową, a potem poszedł przez pomost w kierunku chatki. Wszedł do środka i spojrzał na Noah. Poczuł wstyd za to, co się stało w nocy, ale…
- Cześć – zaczął niepewnie, stojąc w miejscu.
Woolf wciąż tu był i… czekał? Na niego? Nie zamierzał chyba uciekać.
– Pójdę wziąć prysznic i zaraz do ciebie wrócę, dobrze? – ale nie czekał na odpowiedź, tylko czmychnął do łazienki. Owszem, chciał się wykąpać z Noah, ale może lepiej jeszcze chwilę pobyć samemu. Zwłaszcza, że naprawdę ten mężczyzna zastępował wszystkie złe obrazy w jego głowie.
Po wyjściu z łazienki, w której przesiedział nieco dłużej niż zwykle, skierował się do części kuchennej. I w końcu pocałował Noah też dłużej, jakby znów okazując mu swoją wdzięczność za samą obecność mężczyzny.
– Na co masz ochotę? – zapytał w końcu, podchodząc do lodówki.
Jaime
Jaime rozglądał się po zawartości lodówki, a potem parsknął śmiechem na komentarz Noah. Spojrzał na niego, myśląc sobie, że jego dostanie po prostu później. Tymczasem uznał, że kanapki to dobre rozwiązanie, dlatego zaraz zabrał się za przygotowywanie śniadania. Między jedną a drugą kromką popijał herbatę. Trochę zaczynał się rozluźniać. To dzięki Noah i jego super podrywom. No co, Jaime dałby mu się oczarować raz-dwa! I wcale nie dlatego, że Woolf już go miał i nieważne, jakiego sposobu na podryw by użył – zaśpiewałby mu najromantyczniejszą piosenkę, wyrecytował wiersz, zabrał na przeromantyczną wycieczkę, bądź zapytałby, czy Jaime przypadkiem nie spadł z nieba, bo wygląda jak anioł czy coś w tym stylu. Na samą myśl Moretti uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń– Tak, koniecznie wycieczka. Musimy znaleźć rowery. I kajaki – stwierdził, kładąc na talerz kolejne kanapki. Nie były jakoś wybitne, ale na pewno smaczne.
Moretti spojrzał na dzwoniący telefon Noah, ale nic nie powiedział. Później obserwował, jak mężczyzna wychodzi. Jaime uniósł brew wyżej. Co za bezczelność dzwonić do kogoś, kiedy ten ktoś jest na urlopie. Chłopak miał nadzieję, że to nic poważnego i nie będą musieli zaraz wracać do miasta, aby zażegnać jakiś kryzys w pracy Noah.
Czekając na swojego chłopaka, Jaime położył na stole talerz z kanapkami. Nie chciał się pchać na taras, kiedy trwała tam rozmowa. Kiedy Noah w końcu do niego wrócił, Jaime złapał znów za talerz i za swój kubek z herbatą.
– Wszystko w porządku? – zapytał, trochę obawiając się tego, co może zaraz usłyszeć.
Ostatecznie jednak usiedli na tarasie w ciepłym słońcu i mogli rozkoszować się przyjemnym porankiem. Nim jednak poszli się przebrać po śniadaniu, Jaime podniósł się pierwszy z krzesła.
– Poczekaj tu, zaraz wrócę – oznajmił i zniknął za drzwiami.
Wrócił po kilku minutach z średniej wielkości pudełkiem opakowanym w kolorowy papier prezentowy. Jaime uśmiechał się wesoło, kładąc pakunek na stole przed Noah.
– Mówiłeś, że masz urodziny w sierpniu. Dzisiaj trzynasty, piąteczek, jesteśmy poza miastem tylko we dwóch, więc pomyślałem, że podaruję ci prezent urodzinowy dzisiaj. Wszystkiego najlepszego! – pocałował go jeszcze, nie myśląc już o nocnym koszmarze. I również o tym, że Noah równie dobrze mógł mieć urodziny pierwszego sierpnia lub obchodzić je dopiero trzydziestego pierwszego.
W pudełku pod kolorowym papierem znajdował się jeden z najnowszych modeli aparatów do robienia zdjęć pod wodą.
Jaime
Jaime trochę się denerwował tym, jak Noah zareaguje na prezent. Nigdy dotąd nic dla siebie nie kupowali, nie licząc oczywiście jakiegoś jedzenia czy alkoholu, z którym jeden przychodził do drugiego. Moretti uznał, że nie może ot tak zostawić tajemniczych urodzin Noah bez niczego. Nieważne zatem, kiedy dokładnie je miał. Sierpień to sierpień i w końcu ten dzień nadejdzie, a chłopak chciał w jakiś sposób je uczcić. Może po powrocie do miasta pójdą gdzieś razem na kolację?
OdpowiedzUsuńObserwował reakcję mężczyzny, sam nie bardzo wiedząc, jak powinien się zachować. Noah wydawał się zaskoczony, ale właściwie o to chodziło Jaime’emu. Ale… wyglądało na to, że wszystko jest na dobrej drodze.
Chłopak odwzajemnił ten drobny pocałunek.
– Otwieraj! – ponaglił go, mając wielką nadzieję, że Noah się spodoba. W końcu był fotografem. A sprzęt do robienia zdjęć pod wodą zawsze się przydaje, prawda? Może jak już polecą na Nową Zelandię… - Nie musiałem, musiałem… co za różnica – uśmiechnął się. – Chciałem – dodał jeszcze nim został ponownie pocałowany. Zamruczał cicho i zamknął oczy z przyjemności. Objął go, kładąc dłonie na jego łopatkach, a pod koniec pocałunku przeniósł je na policzki Noah. – To chyba znaczy, że ci się podoba – uznał, uśmiechając się szeroko. – Ziomeczek w sklepie powiedział, że jest wielofunkcyjny i bla, bla, bla. Wiesz, jak jest. Ale uznałem, że powinien ci się spodobać.
Jakiś czas później Jaime przebrał się w spodenki za kolano, wygodne buty i koszulkę. Na nos założył okulary przeciwsłoneczne. Pora było wyruszać na poszukiwania wypożyczalni. Przy okazji może Noah zapomni o tym niespodziewanym telefonie. Jaime dostrzegł w jego oczach, że coś jest nie tak, ale nie chciał naciskać na jakieś odpowiedzi. Jeśli Woolf chciałby powiedzieć, to by to zrobił. Tymczasem może lepiej nie psuć mu humoru.
– Weź aparat – zaproponował. – Będziemy jechali wzdłuż jeziora, to może gdzieś przystaniemy na wypróbowanie aparatu – podszedł do niego i objął go ramieniem w pasie. Bardzo się cieszył, że Noah spodobał się prezent.
Jaime
Jaime uśmiechał się do siebie pod nosem, kiedy szli tak razem objęci przez las. Czasami miał wrażenie, że będąc z Noah, śni. Tak po prostu. Że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że Noah tak naprawdę nie jest jego chłopakiem, że wcale go nie wspiera, nie spędzają ze sobą czasu, nie jest dla niego taki czuły lub wprost przeciwnie, kiedy uprawiają seks. Może Jaime nie szczypał się co drugie spotkanie, ale to szczęście, które odczuwał, wydawało mu się takie… nie na miejscu, o czym mógł świadczyć koszmar, który go nawiedził.
OdpowiedzUsuńNie chciał jednak o tym myśleć. Odwrócił lekko głowę i pocałował go w ramię.
Zaraz jednak uniósł na niego spojrzenie, kiedy Noah zaczął mówić o zdjęciach, na których miałby znaleźć się Moretti. Powoli się do tego przyzwyczajał i wiedział, że Noah nie opublikuje żadnych, na których znajduje się on lub obaj. Jaime był mu za to bardzo wdzięczny i cieszył się, że Woolf ma takie same zdanie o prywatności jak on.
– Czekaj, moment – chłopak jakby po chwili załapał, co powiedział Noah. Odsunął się, ale tylko kawałek, aby móc stanąć naprzeciwko niego. – Dzisiaj? Dzisiaj są twoje urodziny? Naprawdę?! – był zaskoczony, ale równocześnie zadowolony. Co za fart! – Wszystkiego najlepszego! – zaczął od nowa i przytulił się do niego. – Zdrowia, szczęścia, pieniędzy, miłości, spełniania marzeń, świętego spokoju od pracy w czasie urlopu – zaśmiał się na koniec i spojrzał na niego z dołu.
Niedługo później przemierzali trasę na rowerach, a Jaime chętnie zatrzymywał się wraz z Noah i obserwował go, jak ten robił zdjęcia i robił notatki. Był taki… spokojny, skupiony… seksowny. Widać było, że mężczyzna naprawdę kocha to, co robi. Ale cóż, w końcu często podróżował, więc to mówiło samo za siebie. I to był bardzo przyjemny widok.
Odpoczynek na plaży wydawał się być bardzo dobrą opcją. To właśnie wtedy Jaime zdał sobie sprawę, że nie przygotował im jedzenia na wynos. Cholera! A Noah miał dzisiaj urodziny!
– Bardzo chętnie – przystał na jego propozycję. – Nie wziąłem jedzenia… Mam nadzieję, że nie jesteś bardzo głodny? – zagadnął z troską. No co, dbał o niego! Zwłaszcza w ten dzień!
Nieśmiało pogłaskał go po karku, palcami zahaczając o jego włosy. W najbliższym otoczeniu nie było nikogo, więc Noah jak najbardziej mógł zacząć testować nowy sprzęt do robienia zdjęć.
Chwilę późnej Jaime zdjął buty i zaczął się rozbierać. Oczywiście, że miał na sobie kąpielówki, w końcu urlopowali się nad jeziorem.
– Chodźmy! – zawołał i pobiegł do wody, uważając, żeby się nie przewrócić.
Jaime
Jaime ucieszył się, że Noah stwierdził, iż na obiad gdzieś pojadą. Nawet mu się to podobało. Przecież w domku, w którym się zatrzymali, mogą zjeść jutro czy pojutrze, a dzisiaj, w ten wyjątkowy dzień, mogą gdzieś wyskoczyć. A gdyby znajdowali się w Nowym Jorku, Moretti bankowo przygotowałby jakąś wyśmienitą kolację. Wcześniej pewnie by gdzieś poszli. Co prawda zawsze mogli to jeszcze odhaczyć po powrocie do miasta. Może niekoniecznie z okazji urodzin Noah, w końcu mężczyzna nawet nie chciał mu zdradzić dokładnej daty, więc może nie czułby się komfortowo z tym wszystkim, co mogliby robić z okazji tego święta. A Jaime’emu zależało, aby Noah był szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńI taki najwyraźniej właśnie był. Nie dało się tego nie zauważyć, a przynajmniej Jaime tego nie przegapił.
Pływali i nurkowali razem, nawet Jaime się przemógł i zapozował do zdjęć pod wodą. Robił śmieszne miny, ale też starał się być bardziej poważny niczym profesjonalny model. Miał nadzieję, że wyszedł nie najgorzej. Nie mógł się doczekać aż zobaczy jak wyszły wszystkie fotki. Wiedział, że Noah wykonuje naprawdę świetne zdjęcia, ale takich podwodnych to jeszcze u niego nie widział.
Później, kiedy Noah poszedł odłożyć aparat i wracał do wody, Jaime nie omieszkał nie obserwować mężczyzny. Prawie nagi, ociekający wodą… cóż…
Chłopak podpłynął bliżej, kiedy usłyszał pytanie Woolfa.
– Niestety, ale tak. Chociaż wiesz… może gdybyśmy sobie przedłużyli urlop… - zaśmiał się cicho. Nie sądził, że to zrobią. Te kilka dni będą musiały im wystarczyć. I musieli oszczędzać dni wolne na wyjazd do Nowej Zelandii. A wcześniej może i Jaime wyjedzie… na cztery tygodnie.
Jaime chciał zapytać Noah o najlepsze urodziny, jakie miał, ale trochę się obawiał jego reakcji. Sam Moretti o to zapytany też raczej nie chciałby odpowiadać. Ale to by były jedne z tych spędzonych z Jimmy’m. Może te z motywem kowbojskim?
Położył się na wodzie obok i odszukał dłonią dłoni Noah, aby ją złapać. I po prostu milczał, zamykając oczy.
Jaime
Oczywiście, że mogli jeść poza domem przez kilka dni. Podejrzewał, że gdyby wyjechali do innego miasta na tydzień, to żadne z nich by nie gotowało, a przynajmniej nie obiadów i kolacji, na które mogliby chodzić do różnych knajp, codziennie do innej. I właściwie była to bardzo przyjemna wizja.
OdpowiedzUsuń– Podejrzewam, że do ciebie – uznał, spoglądając na niego. Cóż, do niego nie dzwonili na urlopie… Szanowali tam wolne dni. – Ja mam spoko szefa – dodał jeszcze i uśmiechnął się lekko. – Tak, koniecznie powtórzymy. Może tym razem inne miejsce… Może jakieś miasto? Będziemy zwiedzać, oglądać… o, zajrzymy do muzeów – zasugerował, w końcu wiedział, że sztuka i ogólnie muzea są ważne dla Noah.
Jaime spojrzał zaskoczony na mężczyznę, kiedy ten przyciągnął go do siebie. Objął go jakoś i spojrzał mu w oczy, uśmiechając się czule.
– Sporo… Wiesz, siłownia stała się alternatywą dla innych działań, które nie były dla mnie dobre. Zresztą, dla nikogo nie są – westchnął, tracąc swój entuzjazm. Robił pewne rzeczy, żeby zapomnieć. Wymienił te rzeczy na siłownię; ćwiczył na różnych sprzętach, biegał na bieżni, boksował worek treningowy, ćwiczył z chłopakami na ringu. Wysiłek fizyczny pomagał mu oczyścić umysł. A i przy okazji dbał o zdrowie, kondycję i sylwetkę, której teraz mógł przyglądać się Noah.
I mógł go też dotykać. A skoro Jaime uwielbiał dotyk Noah na sobie, to tym bardziej się cieszył, że udało mu się wyrzeźbić takie ciało.
Kiedy Woolf go tak niósł, Jaime nie powstrzymywał się – po prostu zaczął całować szyję Noah i miejsce za uchem. Delikatnie, nie-tak-znowu-niewinnie, czule. Przestał w momencie, w którym musiał już iść samodzielnie. Złapał go jednak znów za dłoń i poprowadził do miejsca, gdzie zostawili swoje rzeczy. Moretti rozejrzał się szybko dookoła, a kiedy nie dostrzegł nikogo, objął Noah za szyję i pocałował go znowu i znowu. Westchnął w chwili, kiedy otarł biodra o jego biodra, czując, że obaj znów są podnieceni.
Jaime
Najpierw Nowa Zelandia, a później jakieś inne miejsce. Może gdzieś w Stanach? Na pewno panowie będą musieli to przegadać w wolnej chwili. Może jak już wrócą do miasta i na spokojnie spotkają się u któregoś z nich?
OdpowiedzUsuń– Już wcześniej byłeś zainteresowany, aby wraz ze mną iść na siłownię, a ja nadal nie widzę problemu, więc jak najbardziej możemy się umówić któregoś dnia. A co do zdrowego jedzenia… zawsze gotuję zdrowo – zaśmiał się cicho.
Jaime potrzebował takiej rutyny. Nie zawsze ją miał, ponieważ różnie wyglądały jego dni. Ale starał się zachować jakiś tam cykl dnia. Było mu to po prostu potrzebne, choć nie odmawiał odskoczniom i nagłym zmianom planów, kiedy ktoś do niego wpadał niezapowiedzianie na kawę czy piwo.
Moretti z przyjemnością przytulił się do Noah, wciąż go całując. Przeszły go dreszcze podniecenia i żałował, że nie znajdują się bliżej ich domku. Ale Woolf zdecydowanie przesadził z łapaniem go za tyłek. Już nie było odwrotu; Jaime zapragnął Noah w tym momencie. Tylko co teraz? Przecież byli na otwartym terenie, każdy mógł tu przechodzić, każdy mógł ich zobaczyć, usłyszeć… Cholera by to.
– Chcę cię – wymruczał, rumieniąc się przy tym mocno. Sięgnął dłonią do jego krocza i zaczął go masować jeszcze przez kąpielówki. Ponownie się rozejrzał, ale nie widział żywej duszy. To nic nie znaczyło, wiadomo, zawsze ktoś mógł tędy przejść za pięć minut. – To twoja wina – dodał jeszcze, chowając nos w zagłębieniu jego szyi. – Ty tak na mnie działasz.
Jaime najchętniej zabrałby Noah w jakieś odludne miejsce, ale tak naprawdę nie miał pojęcia, gdzie (i czy w ogóle) takie miejsce mogliby znaleźć. Niedaleko krzaków? Oparci o drzewo? Brzmiało podniecająco, ale… chyba musieli zachować resztki zdrowego rozsądku. Czy coś. Prawda…?
Jaime
Jasne, że ich spotkania nie zawsze musiały prowadzić do namiętności. Jaime cieszył się każdą chwilą spędzoną z Noah – czy to gdzieś na zewnątrz jak na przykład kino, czy jak siedzieli u któregoś w mieszkaniu. Bardzo też lubił, kiedy już obaj zasypiali obok siebie, kiedy Jaime pozwalał sobie na jeszcze więcej czułości (nie spodziewał się, że jest do tego zdolny, miła niespodzianka) i po prostu przytulał się do Noah. Wcześniej bardzo cenił sobie przestrzeń, samotność w ogólnym tych słów znaczeniu, ale też jeśli chodziło o przemieszczanie się po mieście czy leżenie w łóżku. Teraz, kiedy miał spać sam, było dziwnie. Tak aż za cicho, aż za dużo tego miejsca nagle się robiło, aż czegoś brakowało… a raczej kogoś.
OdpowiedzUsuńMoretti zaśmiał się i obiecał, że w takim razie może kiedyś nakrzyczy na Noah, aby ten się zmobilizował. Chociaż dziwiło go to – że mężczyzna twierdził, iż jest leniwy – w końcu dużo podróżował, a to chyba nie jest zajęcie dla leniwych. Chyba że chodziło mu o typowy wysiłek fizyczny.
– Dobrze, że spodobało mi się gotowanie, chociaż nie pogardzę dobrym ubereatsem – wyznał i pocałował go. – Zwłaszcza, kiedy ty zamawiasz.
Później byli zajęci czymś innym. Jaime wiedział, że najlepiej będzie się opanować, ale było to trudne do wykonania – obaj byli już mocno pobudzeni i najlepiej byłoby po prostu… dokończyć. Problem polegał na tym, że nie bardzo mogli sobie na to pozwolić w miejscu, w którym się znajdowali.
Och, Jaime bardzo chciał, żeby Noah go przygwoździł do drzewa i przeleciał…
Chłopak nieco się otrząsnął, kiedy Woolf złapał go za dłoń i pociągnął w miarę sensowne miejsce. Och, jak dobrze!, pomyślał Jaime i przyspieszył kroku. Nim kompletnie zniknęli z pola widzenia kogokolwiek, Moretti pocałował jeszcze mocno swojego chłopaka, a później obaj mogli oddać się przyjemności.
Ich zabawa nie trwała długo, ale raczej obaj zdawali sobie sprawę z tego; w końcu nie mieli czasu. Najważniejsze jednak było, że Jaime leżał zadowolony na trawie, zaspokojony i szczęśliwy.
– Wow… - odezwał się końcu, kiedy jego ciało przestało drżeć, a on mógł już spokojnie oddychać. – Byłeś zajebisty – spojrzał na niego z uśmiechem.
Jaime
Jaime nie chciał nigdzie wstawać, nigdzie iść, przynajmniej nie teraz. Ale jednocześnie wiedział, że nie mogli tu tak zostać. Wysoka trawa, drzewa… ale wciąż nie byli wystarczająco ukryci przed światem, aby mieć spokój i nie martwić się, że ktoś ich nakryje i będą się wstydzić. Jaime na pewno by się wstydził.
OdpowiedzUsuńAle jakoś jeszcze aż tak mu się nie spieszyło; nim Noah się podniósł, Jaime pogłaskał go po ramieniu i brzuchu. Nie miał pojęcia, dlaczego Noah z nim jest, ale… nie zamierzał narzekać.
Ostatecznie odnalazł swoje kąpielówki i włożył je na siebie. Podniósł się powoli, odczuwając pewien dyskomfort, ale nic nie powiedział. No, może oprócz jednej rzeczy.
– I nici z roweru…
Z jednej strony było mu przykro z takiego obrotu spraw, ponieważ naprawdę chciał jechać na wycieczkę rowerową wraz z Noah. Ale z drugiej, nie żałował, ponieważ ten ich szybki numerek na świeżym powietrzu to było coś niesamowitego. Jaime przeżył to po raz pierwszy i nie żałował. Tak samo jak nie żałował tego, że się nie hamowali. Po co to? Przecież obaj lubili bardziej ostre zabawy. A on jakoś przeżyje.
– Nie mam na zmianę, ale chętnie położę się na słońcu i po prostu chwilę odpocznę, dobrze? – uśmiechnął się do niego lekko.
Nie miał zamiaru iść nigdzie, nie teraz. Jego ciało musiało dojść do siebie. Zawsze z Noah uprawiali seks u któregoś w mieszkaniu lub tutaj w domku, gdzie mogli się położyć czy to na kocach czy w łóżku. A teraz nie miał tego „luksusu”. Ale piasek i słońce bardzo do niego przemawiały. Dlatego złapał Noah za rękę i wyszedł razem z nim z trawy i przeszli z powrotem na plażę.
– To było ryzykowne – odezwał się, kiedy tylko ułożył się wygodnie na piasku i wystawił twarz do słońca. Ach, prawie, prawie jak w Miami… - Ale cieszę się, że to zrobiliśmy – uśmiechnął się. Można by powiedzieć (to znaczy Jaime mógłby powiedzieć, ale przemilczy, ponieważ nie wiedział, jak Noah może zareagować), że to doświadczenie ich do siebie jeszcze bardziej zbliżyło. – Ale kiedyś zrobimy sobie pełnoprawną wycieczkę rowerową. Może jutro, o.
Jaime
Jaime nie potrzebował aż tak wiele, ale jak poleżą tak sobie pół godziny… no dobrze, może godzinę, ponieważ chłopak zauważył, jak leżał sam, to czas uciekał bardzo szybko, a kiedy obok jeszcze znajdował się Noah, to naprawdę kolejne minuty uciekały jeszcze prędzej. I Jaime nie był z tego powodu zadowolony, ponieważ chciał czerpać z tych spokojnych chwil jak najwięcej. A teraz to już w ogóle – słońce, piasek, jezioro… i Noah tuż obok, kładący mu pod głowę swoją bluzę.
OdpowiedzUsuńOch, to było takie miłe i… kochane. Mężczyzna naprawdę o niego dbał i Jaime uśmiechnął się do niego ciepło. To chyba właśnie przez takie gesty Jaime czuł się tak dobrze w jego towarzystwie. Noah po prostu sprawiał, że chłopak czuł się dobrze, pewnie, swobodnie, bezpiecznie… i mógłby tak jeszcze wymieniać. Ale bardzo podobał mu się taki stan i nie chciał, aby kiedykolwiek się to skończyło. Z tych wszystkich myśli miał ochotę się do niego mocno przytulić. A jeśli to sen, to lepiej, aby się nie kończył.
W każdym razie, Jaime sięgnął po butelkę wody i pociągnął kilka łyków. Cóż, mieli przed chwilą dość duży wysiłek fizyczny. Później znów się położył i spojrzał na mężczyznę.
– Spokojnie, nie skrzywdzisz – pogłaskał go po policzku. – Lubię… bardzo… kiedy robisz ze mną te wszystkie rzeczy… a teraz po prostu boli mnie tyłek, ale przejdzie – machnął ręką i zaśmiał się cicho, jakby chciał tym samym pokazać Noah, że to naprawdę nic wielkiego i nie musi się tym tak przejmować. To było miłe, naprawdę, że mężczyzna się martwił, ale nie było aż takiego problemu. – Och, a więc to moja wina, co? – uśmiechnął się szeroko. – Dziękuję, mnie przy tobie też trudno utrzymać ręce przy sobie – spojrzał ostentacyjnie na brzuch Noah. – Nie, ja też będę wiosłować. Serio, zaraz mnie przestanie boleć, spokojnie – zapewnił go. Ujął jedną jego rękę i pozwolił sobie cmoknąć go w dłoń, zapewniając mężczyznę, że zaraz wszystko będzie w porządku. – Ale to jest super, że się tak o mnie troszczysz – powiedział jeszcze, kładąc tę samą dłoń na swoim mostku. – Dziękuję – uśmiechnął się do niego lekko.
Jaime
Jaime uśmiechnął się tajemniczo do Noah, kiedy ten przyznał, że lubi robić z nim te wszystkie rzeczy. Dobrze, bo na to właśnie wyglądało za każdym razem, kiedy uprawiali seks.
OdpowiedzUsuń– Cóż… ja przez ułamek sekundy pomyślałem, że chcę się z tobą przespać. Wtedy, w Meksyku. Ale to były inne czasy, mówiłem ci o tym – westchnął, ale uśmiechnął się lekko. Cóż, ostatecznie obaj tu byli, we dwóch, na romantycznym wyjeździe, jako para, szczęśliwi, oddający się przyjemności na łonie natury… Faktycznie, kto by się spodziewał…
Później Jaime ułożył się wygodniej tak, aby móc patrzeć na Noah. Od razu wyczuł, że mężczyzna chce mu powiedzieć coś ważnego. Dlatego Moretti patrzył na niego uważnie i słuchał kolejnych jego słów, nie bardzo wiedząc, jak powinien się zachować. Znowu jego brak umiejętności w relacje międzyludzkie dawały o sobie znać. Choć było lepiej, to właśnie trafiały się takie momenty, kiedy osoba mu bardzo bliska dzieliła się z nim czymś, co było dla niej ważne.
Gdy Noah położył się na plecach, Jaime ułożył się na boku, aby wciąż na niego patrzeć. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć. A może powinien milczeć? Informacja o tym, że Noah był zakochany w kimś, z kim wciąż ma kontakt, była trochę… wywoływała w Jaime’em dziwne emocje. Może trochę zazdrości, trochę złości, trochę smutku. Nie wiedział, dlaczego wtedy tamta kobieta nie patrzyła na Noah tak, jak on na nią. Przecież on jest taki… no, najlepszy! Mądry, dużo podróżuje, jest odważny… Okej, czasami chcą go pobić jakieś szemrane typy, no ale nie przesadzajmy, to się na pewno da jakoś rozwiązać.
Jaime również ścisnął jego dłoń. Uśmiechnął się do niego. Po tych mieszanych emocjach przyszła kolejna, ale bardzo jasna – czuł radość. Cieszył się, że mimo wszystko Noah nie stracił kontaktu z tamtą kobietą i wciąż się przyjaźnią. Cieszył się, że Noah ma kogoś, z kim może o wszystkim porozmawiać. I może ich relacja – Noah i Jaime’ego – kiedyś rozwinie się do tego stopnia, że i jemu mężczyzna będzie się zwierzać ze wszystkiego. I wtedy Jaime będzie musiał odwdzięczyć się tym samym.
Jaime milczał, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Cóż… on też się cieszył, że Noah nie wyszło z tamtą kobietą. Dzięki temu teraz to on mógł być uszczęśliwiany przez niego. I miał nadzieję, że i on uszczęśliwia Noah.
Przysunął się do niego i przytulił, kładąc policzek na jego piersi, a ramię przerzucając przez jego pas.
– Nieprawda – odpowiedział w końcu. – Dobrze mówisz. Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś i… dziękuję za zaufanie – uniósł na chwilę głowę, żeby posłać mu ciepły uśmiech, a potem pocałował go w to samo miejsce, na którym moment wcześniej opierał policzek. Zaraz znów wrócił do tej pozycji. – Mam nadzieję, że mi też kiedyś tak zaufasz – dodał jeszcze cicho.
Jasne, że byli dopiero na początku swojej wspólnej drogi i musiało upłynąć jeszcze wiele wody, nim pokażą się sobie nawzajem takim, jacy naprawdę są, ale… jak na dzień dzisiejszy, to to nie był tylko seks, prawda?
Jaime
Bardzo prawdopodobne, że rozmowa dotycząca różnicy wieku jaka ich dzieliła, w końcu nadejdzie. Dla Jaime’ego nie miało to większego znaczenia; mógłby się martwić, że Noah postanowi jednak znaleźć kogoś starszego od Moretti’ego, uznając chłopaka za zbyt młodego dla siebie. A poza tym, nie zależało mu na wybawieniu się na imprezach czy poszukiwaniu innych chłopaków czy też dziewczyn. Przerobił już to. Za wcześnie, zbyt szybko, nie w ten sposób… Ale pragnął tego, co dawał mu Noah (przynajmniej na razie, ale miał nadzieję, że tak będzie już… na dłuższą metę) – bliskość, czułość, rozmowy o wszystkim i o niczym, wspólne granie na konsoli, dzielenie się przygotowywanymi posiłkami, wycieczki, niesamowity seks tylko z tą jedną osobą… Tak było najlepiej i Jaime naprawdę nie chciał tego spieprzyć.
OdpowiedzUsuńJaime westchnął cicho. Cóż, naprawdę chciał wiedzieć, co się działo w życiu Noah i naprawdę wolałby, aby mężczyzna mu mówił również o tym, co uważał za niebezpieczne. Okej, rozumiał go, pewnie jak mało kto, dlaczego Noah nie chciał, aby przeszłość go goniła. Jaime też wolał odciąć się od tego, co było, co zrobił, jak kończył, co czuł w następne dni, a potem wszystko od nowa… Nie mógł mu teraz powiedzieć, że trzeba się pogodzić z tym, co było, że to nie miało znaczenia. Nie zacytuje mu tu przecież Rafikiego z „Króla Lwa”. To nie było takie proste.
– Dobrze, będę pytał – zgodził się, głaszcząc opuszkami palców skórę Noah na żebrach.
I milczał wraz z Noah. Nawet zamknął oczy, ciesząc się całą tą sytuacją – wakacje, słońce, jezioro, Jaime właśnie przytulał się do Noah, był zadowolony i pełen… nadziei na jutro. Noah wyznał mu coś dla siebie ważnego i Jaime był szczęśliwy z tego powodu. Ba, nawet on sam powiedział mu o bracie. W troszkę wymuszony przez koszmar sposób, ale powiedział. Było naprawdę dobrze.
Jakiś czas później Jaime w końcu otworzył oczy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie zasnął. Uniósł się na łokciu i spojrzał na Noah.
– Idziemy dalej? – zapytał, chociaż przesunął się nieco wyżej i pocałował mężczyznę prosto w usta. – Mamy jeszcze kawał drogi do przejechania… lub przejścia.
Jaime nie był pewny, czy da radę pojechać na rowerze już teraz, ale… może za jakiś czas…
Uśmiechnął się lekko do Noah.
– Matko kochana, ale ty jesteś teraz przystojny. To znaczy jeszcze bardziej niż zawsze. W tym słońcu i w ogóle…
Jaime
Jaime nie zauważył, że Noah zasnął, bo jak sądził – jemu samemu również się przysnęło. Ale to chyba nic dziwnego po takim wysiłku sprzed chwili, a jeszcze wcześniej przecież trochę popływali. A później leżeli wygodnie przytuleni do siebie, ciesząc się sobą i ciszą dookoła nich. Wiatr coś tam szumiał w konarach drzew, ptaki sobie ćwierkały… generalnie wymarzony urlop, naprawdę.
OdpowiedzUsuńChłopak zamruczał cicho, odwzajemniając pocałunek Noah. Pogłaskał go po karku, a potem uśmiechnął się do niego lekko.
– Już trochę odpocząłem. I to nie będzie nadwyrężanie się, serio. A chciałbym zobaczyć całą okolicę do końca naszego pobytu tutaj.
Moretti zaśmiał się cicho.
– Dziękuję. Ale mam nadzieję, że te rumieńce to nie będzie opalenizna… trochę chyba jednak poleżeliśmy w dość dziwnej pozycji… Jeszcze się wieczorem pod prysznicem okaże, że ty będziesz miał tutaj – zarysował palcem pewien obraz na jego skórze na piersi – mój profil w dość jasnej barwie, a moje pół twarzy będzie opalne – zaśmiał się głośniej. Gdyby jednak do tego doszło, to już by tak zabawnie nie było.
Jaime uśmiechnął się i pokręcił głową. Och, kiedyś będą musieli powtórzyć ten numerek w trawie…
Panowie się pozbierali ze swoimi rzeczami, Jaime ubrał na siebie spodenki i koszulkę, a potem poprowadził rower dalej. Co chwilę też się rozglądał w nadziei, że zobaczy jakiegoś leśnego zwierzaka. No co, mieszczuch z niego był i wcale tego nie ukrywał. Taki wypad był dla niego ekscytujący nie tylko ze względu na to, że był tutaj razem z Noah.
Jakiś czas później dotarli z powrotem do ich wynajmowanego domku. Jaime schował rowery do środka, a potem wyszedł do Noah z kluczykami od swojego auta. Zamierzał jechać na obiad gdzieś do knajpy.
– Chcesz poprowadzić? – zapytał, uśmiechając się do niego zachęcająco.
Jaime