Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] If loneliness was a choice, what was the other option ?

 Podkład: Imagine Dragons - Eyes closed

Los coś dał, los coś wziął, nie pytał nas o zgodę
Imię i nazwisko
Milka Florica Rocío Alfvén
Urodzona
24/10/1999, Svendborg (Dania)
Języki
Duński, hiszpański, romski i angielski
Zawód
Suicydolożka współpracująca z NYPD,
dorywczo instruktorka windsurfingu
Kariera
* 2015 - 2017: kelnerka na wycieczkowcu
* 2017 - 2024: zawodowa windsurferka
Zamieszkała
Wieloosobowe mieszkanie nieopodal zatoki


Historia
Chyba wielokrotnie ostrzegano cię, że najciemniej jest zawsze pod latarnią. Prawdopodobnie zbywałeś to stwierdzenie lekkim uśmieszkiem, a być może i wzruszeniem ramion. Przecież nic złego tak naprawdę nie mogło ci się przydarzyć. Nie zastanawiałeś się też zapewne, czy na tym świecie są w ogóle ludzie, dla których to porzekadło może stanowić odzwierciedlenie okrutnej rzeczywistości. Ostatecznie nigdy nie spotkałeś ich na swojej drodze. A może po prostu nie chciałeś ich widzieć, bo gdybyś ich zauważył, musiałbyś im pomóc ? Czymkolwiek byś się nie kierował, najprawdopodobniej i tak byś nie uwierzył, że podobne historie mogą mieć miejsce również za szczelnie zamkniętymi drzwiami drogich penthouse'ów zamieszkałych przez wysoko postawionych polityków. Przecież nie po to państwo zapewnia im całodobową ochronę, by cokolwiek mogło zagrozić ich zdrowiu czy życiu. Równie trudno jest sobie również wyobrazić, by którykolwiek z tych ludzi ubranych w eleganckie garnitury i serwujących piękne uśmiechy wprost w obiektywy telewizyjnych kamer mógł być bezdusznym potworem potrafiącym niemal bez mrugnięcia okiem zamienić życie swoich najbliższych w istne piekło.
A jednak Pan Martin Alfvén, ambasador Danii w Kostaryce posiadał co najmniej dwa skrajnie różne oblicza. Jedno prezentował podczas publicznych występów, drugie zaś, znacznie bardziej brutalne odkrywał w trakcie swoich kontaktów z rodziną. Tak się mianowicie pechowo dla nich składało, że mężczyzna był alkoholikiem, a po wypiciu o kilku piw za dużo przemieniał się w istną bestię, niszczącą wszystko, co stało na jego drodze. Niejednokrotnie zdarzało się, że wyłącznie stanowcza interwencja któregoś z ochroniarzy zapobiegała ostatecznej katastrofie. Nic więc chyba dziwnego, że po jednym z tego typu ataków jego żona postanowiła uciec z domu nie bacząc nawet na to, że była w piątym miesiącu ciąży, a siedmioletnia wówczas Milka nocowała akurat u koleżanki. Wydarzenie to nie tylko spowodowało silne rany na kruchej jeszcze wtedy psychice dziewczynki, ale także sprawiło, że jeszcze bardziej znienawidziła swojego ojca i poprzysięgła sobie, że kiedyś ona również ruszy swoją drogą.
Na zrealizowanie tego planu miała jednak czekać kolejne dziewięć lat. Jasne, nawet wówczas nie była pełnoletnia, toteż w teorii nie mogła podróżować bez opieki, lecz szybko odkryła, że podrobiony dowód osobisty wraz z umiejętnością połechtania męskiego ego dość często stają się wystarczającą przepustką do wielu miejsc niedostępnych na co dzień dla zwykłych smarkul jak na przykład pokład luksusowego statku. W ten oto sposób rozpoczęła się jej samotna przygoda, która powinna zakończyć się w chwili, w której odnajdzie wreszcie swojego młodszego brata. Wieść bowiem niesie, że mieszka gdzieś w Nowym Jorku.
Skrzyneczka sekretów
* Najstarsze dziecko byłego duńskiego ambasadora w San José i kostarykańsko-romskiej fotografki Biancy Diaz
* Syndrom DDA i dziecka opuszczonego
* Całkowita abstynentka
* Złoty medal wygrany w 2022 r. podczas PWA World Tour (Chorwacja, kategoria wave)
* Mocno zaangażowana w liczne akcje charytatywne
* Absolwentka psychologii na Stanford University, gdzie została przyjęta dzięki swoim osiągom sportowym
* Opiekunka Calisty (królika holland lop) i Cruxa (owczarka australijskiego uratowanego ze śmietnika)
* Właścicielka czarnego Ducati 899 Panigale i srebrnej Cupry Leon E-Hybrid
* Nauczona przez dziadka gry na klarnecie basowym
* Tatuaże przedstawiające mewę wyfruwającą z wody na plecach oraz rozgwiazdę na lewej piersi wykonane odpowiednio podczas pobytu na Borneo i w Telde (Hiszpania, Wyspy Kanaryjskie)
* Rozmyślania
* Duszyczki

「R」

Odautorsko

3 komentarze

  1. [Dobry wieczór, witam serdecznie Twoją nową postać :) Z miejsca muszę pogratulować mamie Milki, że ta podjęła tę odważną decyzję i odeszła od męża oraz ojca swoich dzieci, ponieważ było to najlepsze, co mogła zrobić zarówno dla siebie, jak i swojego potomstwa. Na pewno nie było im łatwo, ale strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby ten związek trwał...
    Ciekawy zawód wybrałaś dla swojej pani i muszę przyznać, że chyba jeszcze nigdy o nim nie słyszałam. Na pewno trzeba mieć w sobie nieokreślone "to coś", żeby zdecydować się na obranie takiej ścieżki zawodowej, ponieważ ewidentnie nie każdy by się do tego nadawał.
    Jak zwykle, życzę udanej zabawy i niech Milka prędko znajdzie brata!]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  2. Bywały takie momenty, w których Chayton naprawdę lubił zbliżać się do granicy ryzyka, prywatności, czy nawet przyzwoitości. Jego pewność siebie torowała mu drogę do różnorakich zagrywek, ale robił to, bo sposób w jaki ludzie reagowali na niezręczne lub dwuznaczne sytuacje, potrafił mu dużo powiedzieć o ich osobowości. Kiedy coś wprawia człowieka w zakłopotanie, jego naturalnym, ludzkim odruchem powinien być wstyd – lekkie onieśmielenie, zdezorientowanie, czy konsternacja, nierzadko docierająca gdzieś głębiej a później cofająca się na twarz w postaci rumieńców. Ta reakcja była dla niego bardzo ważna, bo wychodził z założenia, że człowiek bez wstydu, to taki, który zatracił już wrażliwość sumienia, czyli jedną z tych cech, które uważał za najistotniejsze. To właśnie dlatego, gdy przechodząc korytarzem obok gabinetu detektywa, usłyszał krótką wymianę zdań, cofnął się te kilka kroków i zajrzał do środka, pomijając pukanie, którym wypadałoby zasygnalizować swoje przybycie choćby z grzeczności. Ale jeśli komuś zależałoby na prywatności, zamknąłby drzwi, tymczasem były one otwarte i zapraszały do środka wszystkich potrzebujących. Pukać nie musiał, nie miał w zasadzie do czego.
    Być może zignorowałby zasłyszaną rozmowę, ale poczuł się w jakiś sposób przywołany do tablicy, bo był pilotem śmigłowca, o których była mowa, i to wcale nie prawda, że trzeba byłoby ich specjalnie tutaj ściągać. Piloci są na miejscu cały czas, mają swoje dyżury, a w dodatku pobierają pensję za gotowość, nawet jeśli nie latają, więc pan detektyw ewidentnie zatracił już wrażliwość sumienia, skoro z góry założył całej akcji niepowodzenie. To był kolejny dobry dowód na to, że rezygnacja z pracy w policyjnej prewencji miała sens, bo w grupach zadaniowych, czy teraz w jednostce lotniczej tym bardziej, nie był zdany na widzimisię pionków pokroju pana detektywa. Facet chyba już dawno osiadł na laurach, skoro w głębokim poważaniu miał prośby pani funkcjonariuszki, której dla odmiany jeszcze się chciało służyć dla obywateli.
    — Piloci są w pracy codziennie, panie detektywie, nie trzeba nikogo ściągać — zauważył, witając się tym zdaniem zarówno z detektywem, jak i z kobietą, która próbowała zabić mężczyznę wzrokiem, a to tylko dlatego, że rękami zrobić tego po prostu nie mogła. Nie tutaj.
    Chyba nie musiał wspominać, że jest wspomnianym pilotem, skoro wciąż miał na sobie adekwatny do funkcji mundur? Co prawda, skończył już dzisiejszy dyżur, ale korona mu z głowy nie spadnie, jeśli weźmie nadgodziny i poleci na jeszcze jedną akcję.
    — Co mógłbym dla pani zrobić? — Ignorując detektywa, zwrócił się bezpośrednio do kobiety, bo wiedział już, że to ona potrzebowała wsparcia w tej konfrontacji, a nie facet za biurkiem. Nie miał pojęcia, czy detektyw jest jej bezpośrednim przełożonym, czy nie, ale nad nim i tak stoi jeszcze kilka osób, którzy mają zdecydowanie więcej do powiedzenia, więc ostatecznie mogą go pominąć i zwrócić się do ludzi, którzy będą w stanie wykazać się odrobinę większym zrozumieniem. Kobieta chciała wykonywać swoje obowiązki, przecież po to została tutaj zatrudniona. Chayton natomiast chciał ją wesprzeć, bo doceniał w innych ten rodzaj poświęcenia i do swoich zadań podchodził dokładnie w ten sam należyty sposób.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda, nie mógł ruszyć maszyny bez pozwolenia na przelot, bo inaczej dostałby porządnie po łapach, ale wystarczy, że dostanie je od swojego przełożonego. Z tym nie powinno być problemu, jeśli dobrze uargumentuje konieczność wylotu, a sprawa Milki wydawała się poważna na tyle, by otrzymać zielone światło. Oczywiście, cholera wie, kto pokryje koszty tej akcji, nawet jeśli on sam nie weźmie za to ani centa, ale na razie nie należało przejmować się czymś, na co z pewnością stać tak wielką instytucję, jaką jest nowojorska policja. Przecież nie zamierzają lecieć sobie na rekreacyjną wycieczkę. Jest robota do zrobienia, a że znajduje się gdzieś na środku wody, wymaga lotniczych narzędzi.
    Skinął więc głową panu detektywowi, tak na do widzenia, i ruszył za Milką do jej gabinetu. Słuchał w międzyczasie tego, co miała do powiedzenia, zastanawiając się, czy próba samobójcza na platformie wiertniczej nie jest przypadkiem niebezpieczna też dla reszty znajdujących się na niej pracowników. Cholera wie, co ten człowiek sobie zaplanował. Aż dziwne, że detektyw tak po prostu to sobie zbagatelizował.
    — Wiadomo jak wyglądała ta próba? — dopytał, skoro i tak mieli jeszcze odrobinę czasu, zanim wdrapią się po schodach na drugie piętro. W zasadzie, mieli tu przecież windy, którymi mogli wjechać, ale nie wnikał. Nie każdy jest w stanie nimi podróżować i może Milka należała do grona takich osób.

    Chayton Kravis

    OdpowiedzUsuń