Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

[KP] And I just want to feel you're there

właśc. Mystical Leviathan Moonshine River Armitage, urodzony 11 marca 2001 roku. Jedyny syn gwiazdy hollywood, Christin Davenport, oraz znanego i cenionego reżysera filmowego, Josepha Armitage'a. Swego czasu jeden z najbardziej rozchwytywanych i popularnych dziecięcych aktorów; karierę zakończył w latach nastoletnich, jako oficjalny powód podając utratę zainteresowania tym zawodem. Pieniądze zarobione z aktorstwa przeznaczył na założenie dużego schroniska dla zwierząt; dodatkowo studiuje weterynarię na NYU. Zwierzęta są jego największą pasją — sam dumnie nazywa się ojcem czwórki kotów (Rental, Zelda, Sir Pounce-a-lot i Kim Pawssible). Z zapałem pięciolatka prowadzi TikToka i Instagrama, gdzie wrzuca filmiki zwierząt ze schroniska oraz ich historie. Niespełna rok temu ponownie pojawił się na ekranach kin — w ramach akcji charytatywnej wraz ze znajomymi ze świata kina nakręcił komedię romantyczną, z której wszelkie dochody przeznaczyli na zwalczanie bezdomności w Nowym Jorku. Entuzjasta gorącej czekolady, książek sci fi i reality TV; a jeśli w metrze przyłapano go na czytaniu fanficków na AO3, wcale nie. I don't want a healthy relationship, I want whatever these two have going on (points at Eddie Brock and Venom). Od dwóch lat na papierach widnieje jako Levi Armitage, ale świat wciąż zna go jako (o zgrozo!) Mystical Leviathan, a jego pełne imię co chwila pojawia się na listach najdziwniejszych imion na świecie. W ostatnim czasie na ustach wszystkich po tym, jak do mediów wyciekły informacje o jego związku z pewnym muzykiem, który karierę rozpoczął jako aktor i dzielił ekran z Levim, zanim — jak Levi — wycofał się ze świata filmu.
Levi Armitage

All hopes and dreams
Melting in the rain, it seems
Gasping for breath
I'm inhaling you instead



Kim Pawsibble budzi go jako pierwsza — kiedy miałcząc, spaceruje po nim i szturcha łapą, aż w końcu kładzie się prosto na jego twarzy, kiedy przechadzki nie wywołują żadnej reakcji prócz wywracania oczami i mamrotania: jeszcze pięć minut, Kimmy Kim. Sir Punce-a-lot pojawia się jako kolejny — i jego wejście jest o wiele bardziej chaotyczne i głośne, niż Kim Pawssible, i zazwyczaj składa się z wspinania po roletach, wskakiwania na półki i zrzucania wszystkiego, co śmiało na tych półkach stać. Pozostala dwójka pojawia się w sypialni dopiero wtedy, kiedy Levi zdoła zwlec się z łóżka — i po porannej dawce pieszczot od razu kierują się w stronę misek, ze spokojem, którego u Kim Pawssible i Sir Punce-a-lota na próżno szukać.

Levi uwielbia te poranki — nawet jeśli dzień w dzień budzi się po czwratej nad ranem z kocim tyłkiem na twarzy oraz z dzikim miałczeniem istoty próbującej porozumieć się ze swoimi przodkami w tle. Chociaż nigdy nie należał do rannych ptaszków i preferował siedzenie po nocach, przyzwyczaił się już do zrywania z łóżka nad ranem i karmienia swojej czwórki potworów przed wyjściem z domu. Zazwyczaj pozostałą część dnia spędza albo na uczelni, albo w schronisku — czasem opiekując się zwierzętami, czasem zamknięty w jednym z pokojów z wykładami włączonymi na laptopie i otwartymi książkami. Nauce i zwierzętom poświęca większość swojego czasu, co wśród jego rodziny wciąż wywołuje konsternację, jako że wszyscy żyli w przekonaniu, że podobnie jak rodzice to świat aktorski pochłonie go bez reszty; ale zwierzęta zawsze go fascynowały i Levi nie potrafi sobie wyobrazić innego życia niż to, które sobie zbudował.

Zdażają się dni, kiedy jego spokój zakłóca podekscytowany krzyk — kogoś, kto go rozpoznał, kto twierdził, że był fanem, do kogo najwidoczniej nie dotarło, że znane imię i nazwisko nie sprawia, że taka uwaga jest mile widziana. Za czasów jego kariery, krzyki i łapanie na ulicy były normą — ale po tylu latach spędzonych w cieniu, z dala od światła reflektorów, Levi czuje się nieswojo, ilekroć ktoś do niego podchodzi, i każda taka sytuacja pozostawia po sobie nieprzyjemny dreszcz. Levi nie ma im tego za złe — doskonale pamięta ekscytację, kiedy spotykał swoich idoli i radość, ilekroć robił sobie z nimi zdjęcia. Doskonale rozumie, dlaczego wciąż zaczepiany jest na ulicach, i tak długo, jak długo fani nie przekraczają progu schroniska, Levi zamierza uśmiechać się, przytulać i pozować do zdjęć. Aktorstwo wciąż ma miejsce w jego sercu i jest czymś, czym chciałby dzielić się ze światem — i jeżeli jego dawna sława ma pomóc zdobyć środki na kolejne charytatywne projekty, Levi zamierza to wykorzystać.

Dzień dobry. Cytaty od FKA twigs, na wizerunku Tom Glynn-Carney. Levi to sympatyczne stworzenie z (niezdrową) obsesją na punkcie zwierząt. Szukam dla niego znajomych, może jakiś wolontariuszy/bywalców schroniska, dla chętnych oferuję też rodzinkę. Mail: boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

6 komentarzy

  1. [Dobry wieczór, cześć i czołem! Szkoda, że mój Jerome grzeje miejsce w Galerii Sław, bo swego czasu był wolontariuszem w schronisku i byłby jak znalazł na ten moment!
    Bardzo, ale to bardzo przyjemnie zapoznawało mi się z kartą postaci Levi'ego. Napisałaś ją w sposób, który w moim odczuciu jest bardzo cozy i z tego względu od razu zapałałam sympatią do samego Levi'ego. Który, swoją drogą, wydaje się być ciekawą i wartą poznania osobą. Podejrzewam, że choć Levi chyba przedkłada towarzystwo zwierząt nad towarzystwo ludzi, to ma wiele do zaoferowania i można z nim zbudować głęboką relację.
    No i koty. Cztery przepiękne koty! Jako właścicielka dachowca nie mogę nie docenić tego stadka i sama regularnie jestem budzona o godzinie czwartej na śniadanko xD
    Już na koniec witam serdecznie na blogu i życzę udanej zabawy z masą wątków 💙]

    CHRISTIAN RIGGS

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej,

    Miło wiedzieć, że nie tylko ja pasjonuję się w nadawaniu dziwnych imion swoim postaciom. Muszę jednak przyznać, że jego rodzice musieli mieć ogromną wyobraźnię, by zdecydować się go w ten sposób ochrzcić. Szkoda tylko, że wciąż nie potrafią pogodzić się, że ich syn wybrał własną, mniej rzucającą się (ale moim skromnym zdaniem bardziej potrzebną dla tego świata) drogę życia.
    Życzę samych wspaniałych wątków, a w razie chęci zapraszam w swe skromne progi.]


    Milka, Sibyl, Aaron i Martino

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Bardzo ciekawy dobór imion, zarówno postaci, jak i futrzaków, taki bardzo amerykański xD. Wydaje się bardzo sympatycznym facetem i to, że zajmuje się bezdomnymi zwierzętami świadczy, że ma dobre serce i nie został zepsuty przez show biznes jako dziecko. W ramach przeprosin za przedwczesne zasłonięcie karty zaproponowałabym wątek, ale nie widzę na ten moment połączenia, aczkolwiek jeśli zechcesz wpaść, to zapraszam :) Miłej zabawy!]

    Whitney James

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Dziękuję za miły komentarz. 💛 Pierwszy raz stworzyłam pannę, która nie jest żywym pesymizmem, więc… oby się jej wiodło! :D Wątków nigdy nie odmawiam, zatem — mam w głowie taką wizję, że jakiś czas już się znają, Bree dorywczo pracuje w schronisku, ale sama przyjaźń dopiero się pomiędzy nimi zawiązuje. Co o tym myślisz? :)]

    Bree Greenway

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami sama przed sobą bała się przyznać, jak ciężko bywa naprawdę. Nie chciała, żeby rodzeństwo poczuło się w jakikolwiek sposób winne tej sytuacji, bo winni byli rodzice i nikt poza tym — ale ona, jako najstarsza, powinna umieć lepiej to wszystko zorganizować. Z pracą zdarzało się jednak różnie, raz lepiej, raz gorzej. Stałe zlecenia miewała w sumie raz na jakiś czas, zwykle przez parę tygodni albo miesięcy. Póki co udało jej się złapać dorywczą pracę w schronisku; uwielbiała zwierzęta, zresztą z wzajemnością, więc takie zajęcie dawało jej sporą satysfakcję. Niemniej, żeby utrzymać pięć osób plus dwoje nierozgarniętych życiowo alkoholików potrzebowała zarobić dużo pieniędzy w krótkim czasie — a to z kolei było praktycznie niewykonalne, o ile nie chciała zajmować się pokątnym handlem, przemytem czy kradzieżami. A zdecydowanie nie chciała. Gdyby coś poszło nie tak, mogłaby trafić do więzienia, a wówczas jej rodzeństwo miałoby na karku pomoc społeczną. Nie mówiąc już o tym, że brzydziła się ogólną nieuczciwością. Zawsze starała się żyć tak, żeby nikogo przy okazji nie skrzywdzić; chociaż bywało to trudniejsze, przynajmniej mogła mieć czyste sumienie. Nie była w stanie wyobrazić sobie, że mogłaby okraść mieszkanie jakiejś staruszki, a potem sprzedawać te nielegalnie zdobyte przedmioty.
    Martwiło ją jednak, że o dwa lata młodszy Nils nie miał takich dylematów moralnych. Coraz częściej zdarzało mu się pakować w kłopoty i chociaż Bree bardzo starała się go chronić, czasami nie była w stanie za nim nadążyć. Dzieciak jakby kompletnie nie pojmował, że jeśli wzbudzi zainteresowanie policji, to będzie oznaczało koniec ich dotychczasowego życia. Urzędnicy zaczną dyszeć im w kark, bliźnięta pewnie trafią do rodziny zastępczej, a możliwe, że Timothy także. Nawet dla Nilsa mogłoby się to skończyć przynajmniej domem dziecka. Ona jedyna była pełnoletnia, co nie oznaczało, że ktokolwiek mianowałby ją prawnym opiekunem kilkorga młodszych chłopców, z których jeden sprawia znaczne problemy, i dziewczynki. Ostatecznie miała dopiero niespełna dziewiętnaście lat i nawet nie mogła jeszcze legalnie kupić alkoholu.
    Na chwilę obecną schronisko było praktycznie jedynym miejscem, gdzie mogła poczuć się w pełni dobrze. Szef był bardzo wyrozumiały, ale i Bree starała się nie dawać mu żadnych powodów do narzekań na jej pracę. Sumiennie wykonywała swoje obowiązki i starała się, by nikt nie miał jej nic do zarzucenia. Zwierzaki lubiły ją od zawsze, zresztą ze szczerą, czystą wzajemnością. Kiedyś bardzo chciała zostać weterynarzem. Ale na razie studia musiały poczekać. Tysiące razy ratowała biedne ptaszki ze złamanym skrzydłem albo zbierała z ulicy potrącone wiewiórki. Była wyczulona na najcichszy pisk, który mogło wydać z siebie zranione zwierzę. Dlatego automatycznie przystanęła, słysząc bardzo zmęczone, ciche miauczenie, i pochyliła głowę, zaglądając w pobliskie krzaki. Wprawnym okiem dostrzegła trzy maleńkie, najwyżej dwumiesięczne kocięta w mokrym od deszczu kartonie. Niewiele myśląc zdjęła z siebie kurtkę i owinęła nią wszystkie kotki, a potem ruszyła do pracy, niosąc je w ramionach.
    — Cześć — przywitała się, ledwo otworzyła drzwi. — Zobacz, kogo znalazłam.

    [Pozwoliłam sobie zacząć :)]
    Bree Greenway

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciarki wstrząsnęły jego ciałem, paraliżujący dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa, jeżąc drobne włoski na karku. Ashton zesztywniał cały, tylko brwi ściągnął w grymasie, który mógł wskazywać na irytację. W rzeczywistości stanowił raczej wyraz niedowierzania. Nie spodziewał się, że pierwszym co zobaczy w rubryce z newsami, sięgając z samego rana po telefon, będzie artykuł z doniesieniem o jego romansie z Levim.
    Menedżerka na pewno jeszcze o niczym nie wiedziała. Pewnie jeszcze spała po wczorajszej imprezie, podczas której oblewali podpisany nowy kontrakt z wytwórnią muzyczną. Musiał skontaktować się z Levim i to szybko. Powinni obrać wspólny front, ustalić jakąś spójną wersję wydarzeń, ustalić czy chcą dalej się ukrywać, czy to odpowiedni moment, by przestać zaprzeczać prasowym doniesieniom. Ta druga opcja coraz bardziej go kusiła z czysto praktycznego punktu widzenia. Powoli miał dość ciągłego obracania się przez ramię i wyłącznie potajemnych spotkań. Nie wstydził się związku z byłym aktorem. Nigdy wcześniej nie wypowiadał się publicznie o swojej orientacji seksualnej, bo zwyczajnie nie chciał, by media wchodziły mu z buciorami do łóżka. Pytanie czy Armitage chciał wracać na pierwsze strony gazet, znowu intensywnie śledzony na każdym kroku przez spragnionych sensacji paparazzich.
    Cole siedział w tej branży zdecydowanie zbyt długo, by mieć jakiekolwiek złudzenia, że pismaki tak łatwo porzucą trop ich relacji. Coś nieprzyjemnie ścisnęło go w żołądku z nerwów. Wziął głęboki wdech, starając się zachować względny spokój, by emocje nie wzięły nad nim góry. Najlepsze co mógł teraz zrobić, to nie tracić głowy.
    Garfield, winny obudzenia Ashtona o tak nieludzkiej porze (zwłaszcza po zakrapianym przyjęciu), miauknął głośno i przejmująco, zupełnie jakby nie jadł od tygodnia. Łypnął na mężczyznę wielkimi, złotymi oczami i machnął imponującą kitą, dotykając włochatą łapką miski. Cole westchnął ciężko, potarł wierzchem dłoni powieki tak mocno, aż przez chwilę widział gwiazdy przed sobą i wstał z łóżka, odrzucając wcześniej kołdrę na bok. Poczłapał do kuchni, wciąż trzymając telefon w dłoni, a drugą sięgnął do szafki po saszetkę z kocią karmą. Wybrał pierwszą lepszą z brzegu i otworzył ją, pospieszany przez głodnego kocura donośnym mruczeniem. Zwierzak, kiedy tylko wyczuł zapach mięsa stanął na tylnych łapach, pazurami przednich wbijając się w nogawkę dresowych spodni, które miał na sobie Cole. Mężczyzna wysypał zawartość saszetki do ceramicznej miseczki i z brzękiem postawił ją na podłodze.
    W międzyczasie wybrał z ulubionych kontaktów numer Leviego i oparł się o zimny, marmurowy blat, ze zniecierpliwieniem wsłuchując się w dźwięk połączenia. Przez chwilę myślał, że partner nie odbierze za pierwszym razem, ale w końcu udało mu się dodzwonić.
    — Cześć… Musimy się spotkać i porozmawiać — stwierdził śmiertelnie poważnym tonem. Jego głos, jak zawsze o poranku, brzmiał na zachrypnięty, co tylko dodawało mu złowrogiej nuty, choć wcale nie miał pretensji, pomimo tego, że z artykułu wynikało, że anonimowy informator wiedział o ich związku od samego Leviego. Jeśli Ashton czegokolwiek nauczył się o działaniu w branży medialnej, to tego, że nie we wszystko warto wierzyć bezmyślnie. Chciał wysłuchać wersji Leviego, dowiedzieć się prawdy i tego, czy to przypadkowa wpadka, czy coś zaplanowanego, o czym tylko on nie wiedział. — Dasz radę podjechać o dziewiątej tam gdzie zawsze?

    dla Ciebie Ash

    OdpowiedzUsuń