Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

Rozmyślania

Przeszkodzić samobójstwu
Pierwsze oficjalne wezwanie zapamiętam najprawdopodobniej do końca życia.
Była godzina około czwarta nad ranem, więc podobnie jak zdecydowana większość mieszkańców Nowego Jorku leżałam jeszcze w łóżku. Za oknem deszcz lał jak z cebra, co oczywiście jeszcze bardziej zniechęcało do wystawienia spod ciepłego koca choćby jednej stopy, nie mówiąc już o całym ciele. Ale, cóż, jak to mówią, służba nie drużba. Tym bardziej, że zawodowych suicydologów nadal jest jak na lekarstwo, a zwykli funkcjonariusze policji zazwyczaj nie posiadają odpowiedniego przeszkolenia. I nie mam tu na myśli tylko Stanów, bo w innych krajach kwestia ta przedstawia się podobnie. Pędząc samochodem przez puste jeszcze o tej porze uliczki, powtarzam jeszcze raz informacje otrzymane od dyżurnego. Kobieta, na oko dwudziestoparoletnia przechadzająca się niebezpiecznie blisko krawędzi Mostu Brooklyńskiego. Wygląda na to, że zamierza popełnić samobójstwo. Telefonował anonimowy kierowca. To on zresztą jako pierwsza obecna na miejscu osoba starał się odwieźć ją od tego pomysłu. Teraz zajmują się nią moi koledzy po fachu, lecz dziewczyna nie chce z nim współpracować, więc nie jest łatwo. Owszem, udało im się nawiązać z nią kontakt werbalny, ale i tak boją się, że jeśli spróbują podejść choćby odrobinę bliżej, biedaczka skoczy do wody.
I tu na scenę wkraczam ja. Podczas jazdy nie odrywam ani na chwilę komórki od ucha, dyktując im, co mają robić, by nie doszło do katastrofy. Po przybyciu na miejsce natomiast staram się wykorzystać wszystkie swoje zdobyte do tej pory umiejętności, by pozwoliła sobie pomóc. Przy okazji dowiaduję się, że niedawno zdradził ją chłopak, zaś z rodziną od dawna nie otrzymuje kontaktu. Można dojść do prostego wniosku, że sytuacja jest jak najbardziej standardowa, lecz to zdecydowanie zbyt duże uproszczenie. Każdy przypadek jest bowiem zupełnie odmienny, toteż techniki postępowania są też rozmaite. W końcu gra zawsze toczy się o największą stawkę jaką jest ludzkie życie.
Ku ogromnej uldze wszystkich zgromadzonych wspomniana historia ma szczęśliwy koniec. Niedoszła samobójczyni ostatecznie nie tylko zeszła z mostu, ale także zgodnie z moim wcześniejszymi zaleceniami zwróciła się o pomoc do psychologa, który pomaga jej powoli stanąć na nogi.
Niestety nie zawsze jest tak kolorowo, a każda porażka boli równie mocno.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz