Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2185. I'm the problem, it's me

I'll stare directly at the sun but never in the mirror

Nicholas przetarł dłonią zaparowaną powierzchnią lustra, a następnie strzepnął z palców zgromadzoną na nich wilgoć i dopiero po tym uniósł wzrok, napotykając własne spojrzenie. Przez kilka uderzeń serca spoglądał w zielone oczy o lekko przekrwionych białkach, nim wreszcie omiótł wzrokiem widoczną w odbiciu sylwetkę. Widział cień dawnego siebie i dlatego szybko pochylił głowę, przerywając kontakt wzrokowy z własnym odbiciem. Sięgnął po ręcznik, przepasał się nim w biodrach i po chwili zawahania, przysiadł na zamkniętym sedesie.
Powinien wytrzeć się do sucha, założyć czyste ubrania i przygotować sobie coś do jedzenia, ale nie miał na to siły. Każda, w tym nawet ta najbardziej błaha czynność poprzedzona była maratonem średnio skutecznego motywowania się do jej zrobienia, co finalnie prowadziło do tego, że Nick robił wyłącznie niezbędne minimum, a i to zdarzało mu się coraz częściej zaniedbywać.
Co w tym trudnego? Wstać i doprowadzić się do porządku – dokończyć to, co się zaczęło. A jednak na samą myśl o tym, że musiałby teraz wstać i wytrzeć się ręcznikiem, a później włożyć czyste ubrania, odczuwał fizyczny ból i przytłaczające zniechęcenie. Stąd tkwił na sedesie, lekko pochylony i przygarbiony, z pustym i niewidzącym spojrzeniem tylko pozornie utkwionym w znajdującym się naprzeciwko koszu na brudne ubrania. Krople wody widoczne na jego ciele z minuty na minutę stawały się coraz mniejsze, a kiedy całkiem wyparowały, z jego przedramion zniknęła również gęsia skórka wywołana uczuciem chłodu, które towarzyszyło samoistnemu schnięciu.
Po pół godzinie Nicholas się poruszył. Podciągnął nogi pod siebie i oparł pięty o klapę, objął kolana rękoma i przechyliwszy się lekko na prawą stronę, bokiem ciała oparł się o zimną, wyłożoną szarymi kafelkami ścianę.
Chciał. Naprawdę chciał zrobić wiele rzeczy.
Chciał wyjść z łazienki i się ubrać. Chciał przejść do kuchni i przygotować kolację, choćby miały to być tylko grzanki z masłem orzechowym. Chciał położyć się spać i zasnąć, a rano wstać po wyłączeniu może nie pierwszego, ale drugiego budzika. Chciał umyć zęby, uczesać włosy i skropić się perfumami. Chciał wyjść z mieszkania i podjechać na uczelnię, z której go wydalono, by odebrać stosowną do tej okazji dokumentację. Chciał wstąpić po drodze na zakupy, by uzupełnić świecącą pustkami lodówkę i zamówić coś do jedzenia, gdyby mimo wszystko nie miał ochoty na gotowanie. Chciał otworzyć starego laptopa i przejrzeć ogłoszenia o pracę, a także wysłać kilka CV, skoro jego konto miało niedługo okazać się równie puste, co wspomniana lodówka.
Chciał.
A mimo tego siedział wciąż w tym samym miejscu i czuł, jak skręca go w środku na myśl o tych wszystkich drobnych rzeczach. Czuł, jak na jego klatce piersiowej osiada niewygodny ciężar, jak ramiona napinają się pod wpływem rosnącego stresu, jak żołądek się ściska, a jasną skórę zrasza zimny pot.
Po co miał robić to wszystko? Czy to miało cokolwiek zmienić? Jaki był sens w tym, że każdy kolejny dzień miał wyglądać tak samo, na mechanicznym powtarzaniu czynności, które w żaden sposób nie potrafiły wypełnić ziejącej w jego wnętrzu pustki?
Woodrow drgnął, a potem przymknął powieki i skrzywił się. Czuł, jakby parł na przód podczas śnieżycy stulecia i mimo tego, że starał się posuwać do przodu, porywy wiatru spychały go w tył, ciskając w twarz mokrym, zimnym śniegiem. Utknął w miejscu, mimo że próbował z tego miejsca się wyrwać. Było to doznanie zarówno fizyczne, jak i dotykające go na poziomie mentalnym. Przy tym Nick czuł się zadziwiony, bowiem jakaś część jego umysłu potrafiła wytłumaczyć to w racjonalny sposób. Stracił rodziców – jednego dnia ci byli na wyciągnięcie ręki, by następnego nie miał ich już nigdy zobaczyć. To wydarzenie miało prawo być nazywane traumatycznym i jednocześnie on miał prawo przeżyć żałobę oraz to odchorować. Poratował się ucieczką. Odciął się od bliskich, ponieważ przebywanie z nimi przypominało mu o tym, co się stało i spróbował zagłuszyć emocje w najprostszy z możliwych sposobów, rzucając się w wir imprez suto zakrapianych alkoholem oraz innymi używkami, a twarze nieznajomych stały mu się droższe niż twarze rodziny oraz dawnych przyjaciół.
W tym wszystkim nie byłoby nic złego, gdyby potrafił się zatrzymać. Tymczasem, choć od śmierci rodziców minęło już ponad półtora roku, znalazł się w punkcie, z którego nie potrafił zawrócić.
Przy czym nie rozchodziło się tutaj stricte o imprezowy styl życia oraz związane z tym nadużywanie wszelakich substancji. Jakimś cudem – jakby mimo wszystko ktoś nad nim czuwał – Nicholas nie popadł w uzależnienie. Tylko… tylko tak skutecznie stłumił w sobie wszystko to, czego nie chciał przeżyć, że finalnie nie zostało mu już nic…?
Powtarzał sobie, że kiedy Elizabeth i Timothy Woodrow zginęli w wypadku samochodowym, był dorosły. Co za tym idzie, powinien to udźwignąć. Z trudem, bo z trudem, ale jednak, ponieważ już od dawna nie był bezradny jak kilkuletnie dziecko. Dlaczego zatem czuł się jak bezradne, kilkuletnie dziecko? Dlaczego sobie na to pozwolił?
Ciało Nicholasa zesztywniało, podczas gdy ten tkwił w niewygodnej pozycji. Zaczął odczuwać chłód, ale nie skłoniło go to do ruszenia się z miejsca. Zamknięty w łazience, początkowo zaparowanej po gorącym prysznicu, który wziął, czuł się bezpiecznie. To zabarykadowanie się na tak małej przestrzeni dawało mu złudne wrażenie odcięcia się od całego świata. W tym miejscu nikt nie mógł go podejrzeć; nikt nie mógł na niego spojrzeć i go ocenić, co było szczególnie istotne w tych momentach, w których Nick myślał o sobie jak najgorzej.
Minęła godzina, nim wstał. Odwiesił ręcznik na miejsce, ponieważ jego ciało zdążyło już wyschnąć i włożył przyniesione przed prysznicem, odłożone na bok ubrania. Wyszedł z łazienki i zgasiwszy za sobą światło, poszedł do swojego pokoju, nie pamiętając już o tym, że wcześniej na jego liście rzeczy do zrobienia znajdowało się przygotowanie czegoś do jedzenia. Czuł głód, ale odczuwana niemoc i zmęczenie były większe. Przysiadł na łóżku, wziął telefon do ręki i zaczął przewijać treści w Internecie, tym samym wygłuszając nieustanny szum, który rozbrzmiewał w jego głowie.
Ocknął się, kiedy za oknem zrobiło się zupełnie ciemno. Zapadającą o wczesnej godzinie noc rozświetlały uliczne latarnie, podczas gdy jego pokój wypełniało zimne światło bijące od ekranu smartfona. Nicholas spojrzał na wyświetloną w rogu godzinę i zauważył, że odkąd opuścił łazienkę, minęły trzy godziny. Trzy godziny, które spędził bezproduktywnie, w najgłupszy z możliwych sposobów. Oczywiście, w tym również nie było niczego złego, w końcu każdy raz na jakiś czas potrzebował podobnego oderwania się od rzeczywistości. Problem pojawiał się wtedy, kiedy działo się tak dzień w dzień, godzina za godziną. Problem ten dodatkowo urastał do niebotycznych rozmiarów, kiedy Nick chciał, ale nie potrafił w żaden sposób go rozwiązać.
Wygasił komórkę i rzucił ją na pościel.
— Co jest ze mną nie tak? — wyszeptał, wplatając palce w półdługie włosy. — Czemu nie potrafię się ogarnąć?
Był sobą zmęczony. Był zmęczony tym, jak zaczęło wyglądać jego życie. I nie potrafił niczego na to zaradzić, przy czym sam wytrącił sobie niezbędne narzędzia z rąk.
Czekał więc. Czekał, aż osiągnie dno, ponieważ wtedy miał mieć dwa wyjścia z zaistniałej sytuacji. Pierwsze gwarantowało, że się od tego dnia odbije. Drugie, że po prostu już na nim zostanie.
Jednocześnie nie potrafił opaść na sam dół. Coś uparcie unosiło go te kilkanaście centymetrów nad niewiadomym podłożem, które miało okazać się albo twardym gruntem dającym oparcie wystarczające, by nabrać rozpędu, albo mulistym bagnem gotowym go pochłonąć.
Trwanie w zawieszeniu było wyczerpujące. Walka o ruszenie w jedną lub drugą stronę była wyczerpująca. Niemożliwość postawienia sobie jasnego celu również.
Był zmęczony. Nicholas był coraz bardziej zmęczony, a odpoczynek nie przywracał mu sił.

Co w tym trudnego?
Chciał.
Naprawdę chciał zrobić wiele rzeczy.

Po co miał robić to wszystko? Czy to miało cokolwiek zmienić? Jaki był sens w tym, że każdy kolejny dzień miał wyglądać tak samo, na mechanicznym powtarzaniu czynności, które w żaden sposób nie potrafiły wypełnić ziejącej w jego wnętrzu pustki?

W tym wszystkim nie byłoby nic złego, gdyby potrafił się zatrzymać.
Czekał więc.
Jednocześnie nie potrafił opaść na sam dół.

One day I'll watch as you're leaving
And life will lose all its meaning
For the last time

Powyższy tekst powstał, gdyż czasem człowiek musi, bo inaczej się udusi ;) Cytat w tytule oraz opowiadaniu: Taylor Swift - Anti-Hero.

6 komentarzy

  1. Bardzo dobrze, Minku, że ten tekst powstał. Nicholasa jest mi strasznie szkoda od samego początku. Niemoc, która go ogarnęła jest straszna i już chyba przestała być żałobą, a stała się przeklętą rutyną, z którą Woodrow nie może sobie poradzić. Ale! Pamiętaj, że zawsze może liczyć na swoją najlepszą sąsiadkę. ♥
    I Ty wiesz, że pięknie piszesz. Tak delikatnie, swobodnie i przyjemnie, mimo że tematyce daleko jest do przyjemnej. Mam nadzieję, że pojawi się takich postów więcej. Pozostawiasz niedosyt. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, lisku 💛 Nicholas dotarł do takiego miejsca, z którego sam się nie wydostanie, więc na pewno skorzysta z pomocy. On jeszcze o tym nie wie, ale ja zamierzam sprawić, żeby poszedł po rozum do głowy :)
      I cieszę się, że podobała Ci się zarówno treść, jak i forma. Sprawdziłam, kiedy ostatnio napisałam jakąś notkę i aż złapałam się za głowę, istniało bowiem ryzyko, że już zapomniałam, jak się to robi! Ale jak napisałam, musiałam, bo też przypomniałam sobie, że kiedyś pisanie pozwalało mi się "wyżyć", a że dziś tego potrzebowałam, to Nicholas i jego historia zostało w tym celu wykorzystania ;)

      Usuń
  2. Przeklętego uczucia pustki niczym nie da się zalepić, a rana na sercu z czasem może mniej boleć, jednak na zawsze tam pozostanie...
    Przeczytałam ten tekst dwa razy. Dzień po opublikowaniu i dzisiaj. Jest bardzo prawdziwy. Poczułam ból Nicholasa. Tą całą niechęć do świata i życia. I pomyśleć, że nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie pijany kierowca, który zabił jego rodziców.
    Wierzę, że kiedyś przyjdzie lepszy czas i zrobi wiele rzeczy; że spełni marzenia; że zaświeci dla niego słońce. Mogłabym dodać, że Pamela będzie obecna w jego życiu, ale same nie wiemy, jak to się w naszym wątku potoczy ^^
    Gratuluję wspaniałej historii i dobrze, że w końcu mój tekst fabularny przestał wisieć na tablicy informacyjnej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że znalazłaś chwilę na przeczytanie mojej notki i cieszę się, że Ci się podobała 💛 Również nie ma za co, jeśli chodzi o zakrycie Cię... ;)
      Cóż, zachciało mi się postaci, z którą mogłabym nieco poeksperymentować, więc teraz biedny Nicholas zbiera kolejne baty od życia. Niemniej mam nadzieję, że już niedługo będzie u niego tylko lepiej :)

      Usuń
  3. Jak ja dawno nie widziałam notki od Ciebie. :) Trochę mi zeszło, aby skomentować, ale w końcu jestem. Nicholasa jest mi potwornie szkoda i tak zwyczajnie, po ludzku mam ochotę go mocno uściskać i zapewnić, że będzie lepiej, chociaż tego akurat nie wiem. Nawet nie potrafię wczuć się w jego stratę, a chociaż codzienne czynności każdego potrafią czasami przytłoczyć to nie wiem, jak ludzie potrafią pozbierać się po takiej stracie. Pozostaje mieć nadzieję, że nie masz dla Nicholasa w zanadrzu kolejnych tragedii i chłopak będzie mógł sobie w końcu trochę odpocząć. ;)
    Będę wypatrywać kolejnej notki, bo tę jak zwykle czytało mi się niezwykle miło i szkoda, że taka krótka. A piosenkę Taylor cały czas pod nosem nuciłam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też daaawno nie widziałam notki ode mnie i szczerze się zdziwiłam, kiedy sprawdziłam, ile dokładnie czasu minęło, odkąd coś opublikowałam. Grubo ponad rok! Dlatego jest mi tym bardziej miło, że tutaj zajrzałaś i znalazłaś czas na przeczytanie 💛 Cieszę się również, że Ci się podobało 💛
      Mogę zdradzić, że nie planuję dla Nicholasa więcej nieszczęść. Powoli chłopak będzie wychodził na prostą, no, niech no tylko jeszcze zaliczy jakiś większy upadek, żeby faktycznie mógł się od tego dna odbić 😉

      Usuń