Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2170. Mam wszystko co trzeba, ale bez ciebie nie umiem wzbić się do gwiazd

Dźwięk oznajmiający przybycie windy do penthouse’a sprawił, że Minnie przymknęła powieki i skupiła się na kolejnych dźwiękach, które wyraźnie dobiegały z korytarza do sypialni, w której się znajdowała.

Przebywanie w jego mieszkaniu nie było dla kobiety komfortowe. Znalazła się jednak w sytuacji, z której nie była w stanie łatwo się wyplątać. Na ten moment miała… Tylko siebie. Nie mogła liczyć na nikogo więcej, co bardzo ją dołowało. Nie miała pracy, własnego mieszkania, żadnych oszczędności. Och, miała jeszcze sprawę sądową.

Spięła się cała, kiedy kroki, które było słychać nie należały do osoby, której się spodziewała. Obecność pani Dowston była jej w tej chwili bardzo na rękę, z jednej strony cieszyła się, że Andrew nie odwołał kobiety. Gdyby nie ona, znalazłaby się w całkowitej rozsypce. Nadal nie rozumiała, jak Parker mógł ją zostawić. Jak mógł wyjść i powiedzieć jej te wszystkie, okropne słowa. Jak mógł… Zacisnęła mocno powieki, spod których wypłynęły łzy. Kiedy przypomniała sobie, jak porównał ją do swojej matki, a w zasadzie stwierdził, że jest od niej gorsza, ponownie wydarzenia sprzed kilku dni mocno w nią uderzyły.

Nie rozumiała, w którym momencie standardowa dla nich sprzeczka, przekroczyła wszelkie granice.

Nie rozumiała też, dlaczego ktoś dostał się do apartamentu. I jak to zrobił.

Przełknęła z trudem ślinę. Ciekawość nie była na tyle silna, aby podniosła się z łóżka. Ścisnęła palcami mocniej materiał kołdry i przycisnęła ją bliżej siebie. Starała się zapanować nad swoim oddechem, aby go w ostateczności wstrzymać. Nie oddychając, w pełnym napięciu oczekiwała tego, co się wydarzy. Była, bowiem pewna, że coś się stanie.

Nie musiała długo czekać. Drzwi jednego z pokojów się otworzyły. Od razu rozpoznała tuptanie swojego młodszego brata, Denisa.

— Jest w sypialni. Nie wychodzi z niej od kilku dni — powiedział. Wyraźnie słyszała w jego głosie smutek i troskę. W tej samej chwili poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nie powinna była doprowadzić do tego, aby chłopiec musiał to wszystko oglądać. Powinna była o niego dbać, ale nie miała siły. Nie miała siły już na nic. Marzyła jedynie o tym, żeby zamknąć oczy i nie musieć już nigdy więcej ich otwierać. Chciała otulić się ciemnością.

Właściwie to robiła. Wszystkie okna były zasłonięte i zamknięte, a do tego brunetka leżała pod kołdrą. Światło w ogóle do niej nie docierało.

— Zaprowadź mnie do niej, Denis — kobiecy głos odpowiedział chłopcu. Znała ten głos.

*

Drzwi sypialni się otworzyły, słyszała to i rozpoznała to po świetle, które wdarło się przez nie do pokoju.

— Minnie?

Zacisnęła jeszcze mocniej powieki. Czego, ona tutaj chciała? Powinna dać jej spokój. Ona sama przecież nie wtrącała się w życie kobiety, po co ta to zmieniała?

— Myszko Minnie, pokaż się.

Melodyjny głos brzmiał wesoło. Minnie w tej chwili nienawidziła jej z całego serca. Po co wracała do przeszłości?

— Pierdol się, Lucy — przekleństwo w ustach brunetki brzmiało zabawnie. Chociaż wypowiedziane było z wyraźną złością, miało być przesiąknięte groźnością… Brzmiało tragicznie komicznie. Było groteską.

Starsza siostra zachowała się dokładnie tak, jak zawsze. Nic sobie nie zrobiła ze słów brunetki. Zamiast tego spojrzała na brata.

— Denis idź do swojego pokoju. Przyjdziemy do ciebie z Minnie, jak tylko wyciągnę ją z łóżka — oznajmiła. Poczekała chwilę, aż chłopiec wykonał jej polecenie, a następnie podeszłą prosto do okien. Złapała za ciężkie zasłony i mocnymi, silnymi ruchami odsłoniła okna tym samym wprowadzając do sypialni dużo dziennego światła.

Reakcja Minnie była równie łatwa do przewidzenia. Otuliła się jeszcze ciaśniej grubą kołdrą.

— Przestań się nad sobą użalać i podnieś tyłek, Minnie. Z tego, co słyszałam i widziałam przeszłaś wiele trudniejszych rzeczy niż porzucenie przez faceta — zakpiła. W obecności Denisa była milutka, jak zwykle. Gdy tylko chłopiec zniknął z zasięgu powróciła Lucy, którą Minnie, aż za dobrze pamiętała z czasów dorastania. — Nie będę się z tobą cackać, mam własne problemy na głowie — mówiąc to, ułożyła dłoń na dużym, wyraźnie zaokrąglonym brzuchu.

Minnie nie miała pojęcia, że Lucy była w ciąży.

— To się zajmuj nimi, a mnie zostaw w spokoju — odparła szybko — nie prosiłam cię o pomoc, niczego od ciebie nie chcę. Nie rozumiesz? Odejdź.

— Denis po mnie zadzwonił. Boi się o ciebie. Wiesz, co on wygaduje? Boi się, że cię straci. Opowiadał coś o tabletkach i szpitalu! Zostawiłaś go samego z obcym facetem! A jeżeli skrzywdził Denisa!? W ogóle o nim nie myślisz, przejmujesz się tylko tym, że ten facet się zabawił i znudził się tobą! Co ty w ogóle wyprawiasz? Te wszystkie artykuły, wywiady!? Minnie! Jeżeli byłaś taką fajtłapą, jak w domu to się nie dziwię, że Adam się na ciebie wkurwił, wiesz? Też bym nie wytrzymała z taką ofermą.

Starała się nie słuchać słów siostry. Puściła kołdrę i przeniosła dłonie z materiału pościeli na swoje uszy, starając się je zatkać. Nuciła głośno, byleby tylko nie słyszeć słów Lucy.

— Zachowujesz się jak dziecko! — Lucy wyrzuciła bezradnie ręce w górę. Podeszła bliżej łóżka i złapała za kołdrę, ściągając ją z siostry — masz trzydzieste urodziny w tym roku, a co ty robisz…

— Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nienawidzę! — Minnie podniosła się, kiedy siostra zabrała z niej kołdrę i spojrzała z nienawiścią w oczach na siostrę. Kiedy dotarło do niej, że Lucy jest w ciąży, złagodniała, a wzrok miała wbity w ciążowy brzuch.

Lucy od razu to zauważyła i uśmiechnęła się delikatnie, z czułością gładząc brzuch.

— Szósty miesiąc. Chłopiec.

Ton blondynki momentalnie brzmiał inaczej. Był pełen łagodności i czułości. McLaren zamrugała pospiesznie powiekami, starając się skupić na czymkolwiek innym, ale nie była w stanie oderwać wzroku od ciążowego brzuszka siostry.

— Gdybyś chciała mieć ze mną jakiś kontakt, wiedziałabyś wcześniej, myszko.

Mimika na twarzy Lucy w jednej chwili zmieniła się tak, jak jej ton. Z surowej na łagodną.

Minnie miała mnóstwo pytań w głowie, ale nie odważyła się wypowiedzieć głośno, żadnego z nich. Ostatni raz rozmawiała z Lucy w maju ubiegłego roku, kiedy uciekła od Adama. Poprosiła ją wtedy, żeby nie odbierała od niego telefonów, że wszystko jej wyjaśni… Nie wyjaśniła. Wtedy jeszcze miały względnie dobry kontakt, chociaż ten nigdy nie był idealny. Teraz słuchając wszystkiego, co miała do powiedzenia blondynka, Minnie czuła się jak piętnaście lat temu. Gdy mieszkały jeszcze z matką i obie się nienawidziły z jednego, prostego powodu. Lucy była tą lepszą.

— Zdecydowaliśmy z chłopakiem, że będzie miał na imię Toby — uśmiechnęła się promiennie, jakby wszystko wcześniejsze nie miało żadnego znaczenia.

Mims przełknęła ślinę, a następnie zacisnęła mocno szczękę. To jej synek miał być Toby’m. Lucy doskonale o tym wiedziała.

— Wyjdź — wychrypiała. Była wściekła, ale sam fakt, że Lucy była w ciąży sprawiał, że nie potrafiła się złościć na siostrę — wyjdź w tej chwili. I nigdy więcej tutaj nie przychodź.

*

Minnie była wściekła na Denisa za to, że zadzwonił po Lucy. Prawda była jednak taka, że od wizyty siostry, kobieta w końcu wstała z łóżka. Jej egzystencja zaczęła się zmieniać. Nim zdała sobie z tego całkowicie sprawę, siedziała przy stole z filiżanką herbaty i obserwowała poczynania pani Dowston, która uparła się, że przygotuje obiad. Minnie mówiła, że sama może się tym zająć, ale starsza kobieta spojrzała na nią takim spojrzeniem, że brunetka nie odważyła się powiedzieć ani słowa więcej.

Z jednej strony było jej niesamowicie wstyd przy kobiecie. Wiedziała rzeczy, o których wiedzieć nie powinna. Widziała ją w stanie, które również widzieć nie powinna, a jednak… Stało się, Minnie nie była w stanie cofnąć czasu, ale… Dostrzegła, że może liczyć na pomoc Dowston.

— Jesteś ślina dziecko — kobieta z włosami oproszonymi siwizną uśmiechnęła się pogodnie, odwracając głowę przez ramię, aby zerknąć na brunetkę — dlatego powinnaś wykorzystać moment. Szybkie odrywanie plastra jest bolące, ale dzięki temu ból minie też szybciej.

Brunetka pokiwała powoli głową, upijając łyczek herbaty.

— Idź za ciosem — mówiła dalej — weź życie w swoje ręce. Zrobiłaś już tak dużo — kobieta zagrzewała ją do działania — czytałam… — zawiesiła głos. Odstawiła ściereczkę i nóż na blat kuchenny i odwróciła się przodem do stołu — nie rozmawiałyśmy o tym, bo to nie moja sprawa. Zatrudnił mnie pan Parker, wykonywałam tutaj swoją pracę — zaczęła, a Minnie zmarszczyła brwi. Na dźwięk jego nazwiska musiała zacisnąć mocno wargi. Jeszcze nie była gotowa na rozmowy o nim — nie wnikam w sprawy swoich pracodawców, ale artykuły o tym mężu i tym wszystkim, co cię spotkało. Zobacz jak dużo przeszłaś, ile wytrwałaś. Nie jesteś jakimś słabeuszem — Dowston posłała brunetce ciepły uśmiech.

Minnie próbowała go odwzajemnić, ale to wcale nie było łatwe. Na jej ustach zagościł raczej grymas niżeli uśmiech. Uciekła od Adama, bo miała Andrew.

— Chciałam umrzeć — wyszeptała cicho, pokonując ucisk gardła — modliłam się, żeby przestał się powstrzymywać, żeby stracił kontrolę… Ale później myślałam o… — w błękitnych oczach Minnie pojawiły się łzy. Pokręciła przecząco głową i odstawiła filiżankę. — Zostałam sama. Całkiem sama — wydusiła jeszcze z siebie, zakrywając twarz dłońmi.

— I poradzisz sobie — Dowston podeszła do krzesła i ułożyła dłonie na drżących ramionach Minnie — jeszcze całe życie przez tobą, dziecko. Ale musisz zacząć od uwierzenia w siebie.

Uwierzyć w siebie… Minnie mało, co nie prychnęła na słowa kobiety. Jak miała uwierzyć w siebie, skoro przez całe życie słyszała, jaka to jest niewystarczająca, głupia, niedorajda, oferma… I mnóstwo innych, gorszych epitetów.

Jak miała to zrobić?

*

— Odpisali z Mallardy Galerie! — Przetarła zszokowana oczy, nie wierząc w to, co właśnie widziała na ekranie laptopa.

Pani Dowston trzymając w ramionach małą dziewczynkę ruszyła w stronę salonu.

— Zaproponowali termin spotkania o pracę — Minnie nie brakowało dużo, aby zaczęła piszczeć ze szczęścia niczym nastolatka — nie wierzę… Proszę zobaczyć… Czy mi się to śni? Musi mnie pani uszczypnąć… — Mówiąc to podniosła rękę w górę, czekając, aż Dowston faktycznie to zrobi. I zrobiła. — Auć — wydusiła z siebie, ale na jej twarzy był szeroki uśmiech. To nie był sen.

To nie był sen

6 komentarzy

  1. Przeczytałam post do kawy i cieszę się, że u Minnie powoli się układa, choć z tego, co widzę, wcześniej życie jeszcze raz kopnęło ją w tyłek. Muszę też przyznać rację pani Dowston :) Minnie w pierwszej kolejności powinna uwierzyć w siebie i wszystko na spokojnie sobie poukładać, by dopiero później zacząć wpuszczać do swojego życia kolejne osoby. Niech Andrew lepiej ma się na baczności ;)
    Za to siostra... Sama co prawda jestem jedynaczką i nie mam większego pojęcia o relacjach między rodzeństwem, ale Lucy dała niezły popis. Z taką rodziną raczej wolałabym nie utrzymywać kontaktu... I trzymam mocno kciuki za Minnie, mam nadzieję, że los w końcu się do niej uśmiechnie ♥ A raczej, że uśmiechną się do niej pewne autorskie palce, zawzięcie stukające w klawiaturę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w normalnej rodzinie rodzeństwo ma jednak lepszą relację(mówię to jako jedna z trójki rodzeństwa :D), ale trzeba pamiętać jaka sytuacja od samego początku była w rodzinie dziewczyn.
      Dziękuję za komentarz! Myślę, że Minnie obecnie może liczyć na odrobinę spokoju, ale kto wie na jak długo 🙈

      Usuń
    2. Pamiętam, pamiętam jeszcze z poprzednich postów! Ale po cichu liczyłam na to, że Lucy choć trochę się opamięta i może jeszcze się między nimi ułoży... ;c

      Usuń
  2. Silna z niej kobietka!
    A notka niezwykle przyjemna, mimo niezbyt pozytywnego wydźwięku na samym wstępie, czytało się ją lekko i zakończyła się dobrze. Mam nadzieję, że u Myszki Minnie wszystko w końcu będzie w porządku.

    Może jestem czepliwa, ale nie mogłam się nie zasmiać z tej literówki. Patrz, znalazłam coś takiego: "...— Jesteś ślina dziecko — kobieta z włosami oproszonymi siwizną..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! ❤

      O matko! Haha, że ja tego wcześniej nie zauważyłam... No cóż jest silną i śliną kobietą xD

      Usuń
  3. ❤️❤️❤️ tyle mam do powiedzenia, o!

    OdpowiedzUsuń