Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2157. I came here to kill you, bae

Czasami tak mnie coś złapie na napisanie czegoś... No to jest :)
 
Święta były wyczuwalne wszędzie. Witryny w każdym sklepie były przyozdobione odpowiednimi dekoracjami, na ulicach paradowali mężczyźni przebrani za Świętych Mikołajów, trzymając w dłoni dzwonek zachęcali do dokonywania wpłat na różne charytatywne cele, wesoło przy tym zagadując każdego przechodnia, który wykazał minimalne zainteresowanie prowadzoną zbiórką. Minnie McLaren szybkim krokiem pokonywała trasę prowadzącą do firmy, w której pracowała od niedawna na pół etatu. Święta w tym roku były zupełnie inne od wszystkich dotychczasowych, miały okazać się niezapomniane. Brunetka doskonale wiedziała, że będą one wyjątkowe. Planowała to wszystko od długiego czasu. Pozostawało jej w tej chwili jedynie trzymanie kciuków za to, aby nic nie sprawiło, że coś potoczy się w sposób, którego nie mogła przewidzieć.
Mimo, że nie pracowała długo, te kilka godzin dłużyło jej się niesamowicie. Ciągle zerkała na zegarek, jakby to miało sprawić, że wskazówka zacznie poruszać się szybciej i wybije w końcu godzina zakończenia dnia pracy.
Minnie była wycofana, nie potrzeba było być detektywem, aby to widzieć. Nigdy nie angażowała się w pogawędki toczące się od rana przy ekspresie do kawy. Nie opowiadała o swoim życiu prywatnym. Skupiała się jedynie na pracy i na tym, co leżało w jej obowiązkach. Nie było tego dużo. Pomimo swojego wieku, jej obowiązki były ograniczona. Była trochę jak przestarzała praktykantka, która wszystkiego uczy się na nowo. Nauka szła jej jednak całkiem dobrze i sprawnie. Może właśnie przez to, że w pracy koncentrowała się głównie na pracy. Dzisiaj miała z tym problem. Jej myśli krążyły wokół czegoś zupełnie innego. Czegoś, co nie miało nic wspólnego z pracą.
— Minnie, słyszysz mnie?
Kobieta zadrżała. Została właśnie wyrwana ze swoich rozmyślań. Podniosła spojrzenie na Vanessę. Vanessa była bezpośrednią przełożoną Minnie. Co zabawne, była od niej młodsza o dwa lata. Miała długie włosy w rudym kolorze i sympatyczny uśmiech. Vanessa była sympatyczna i z chęcią uczyła wszystkiego McLaren. Brunetka czasami miała wrażenie, że rudowłosa jest zadowolona z faktu, że może rozporządzać starszą od siebie kobietą. A może tak jej się tylko wydawało? Minnie często łapała się na tym, że myślała o ludziach w niewłaściwy sposób. Podpowiadało jej to doświadczenie.
— Przepraszam — uśmiechnęła się blado — zamyśliłam się i chyba trochę… odpłynęłam.
— Pytałam, czy wyjdziesz dzisiaj z nami. Dział marketingu organizuje spotkanie integracyjne. Takie małe, tylko dotyczące naszego działu. Byłoby fajnie spotkać się po pracy, no wiesz, tak na luzie.
Minnie wzięła głębszy oddech. Spojrzała na rudowłosą odrobinę zmieszana.
— Och chyba to do mnie wcześniej nie dotarło. A o której godzinie? Mam kilka planów na dzisiaj, ale może… Może uda mi się coś pozmieniać.
— Dwudziesta w barze u Alexa na rogu jedenastej z pięćdziesiątą trzecią. To nie jest żadne z tych fancy miejsc, ale właściciel to znajomy Derecka, mamy tam dzięki temu zniżki. Zwłaszcza, kiedy przychodzimy w większej ilości.
— Okej — Minnie uśmiechnęła się — powinnam zdążyć.
Vanessa uśmiechnęła się wesoło. Była zadowolona z Minnie i tego, że postanowiła się tym razem nie odizolowywać. Rudowłosa uważała, że spotkania poza miejscem pracy są ważne dla zespołu. Do tej pory nowa pracownica ominęła już kilka wspólnych wyjść. Tym bardziej była dumna, że Minnie w końcu potwierdziła swoją obecność. Liczyła na to, że kobieta trochę się rozluźni poza murami firmy i opowie, co nieco o sobie, pozwoli się po prostu poznać.
Minnie wydawała się być naprawdę miłą osobą. Była spokojna i kulturalna. Jak udało się już rozpocząć z nią krótką dyskusję, zawsze była utrzymana na poziomie. Vanessa zastanawiała się tylko nad tym, czy to właśnie była Minnie, czy być może wyuczone schematy. Czy dało się tak po prostu zachowywać się cały czas grzecznie? Nie słyszała, aby Minnie kiedykolwiek komuś odmówiła, powiedziała, że nie zgadza się z jego zdaniem lub, że ma inny pogląd na daną sytuację. Kiedy sama prosiła ją o cos, brunetka od razu brała się za te zadania. To było świetne, jeżeli chodziło o pracę; Vanessa wiedziała, że może na niej polegać i kobieta jej nie zawiedzie. W innych sytuacjach było to odrobinę przerażające, a rudowłosa chciała za wszelką cenę dowiedzieć się, czy Minnie jest taka zawsze.
— Zawsze ubieramy się tematycznie. Dzisiaj obowiązuje czerwony kolor, wiesz tak świątecznie!
— O nie, nie — pokręciła od razu głową — na pewno nie zdążę zahaczyć o żaden sklep po drodze, a nie mam czerwonych ubrań. Mogę w takim razie nie przychodzić, może następnym razem…
— Nie ma opcji. Skoro już się zgodziłaś, nie daruję ci, Minnie. Przyjdź po prostu ubrana inaczej niż zawsze do pracy. Wyzwól się — zaśmiała się, jednocześnie puszczając do koleżanki oczko.
Brunetka pokręciła zrezygnowana głową, ale na jej ustach malował się cień uśmiechu. Prawda była taka, że naprawdę zamierzała się wyzwolić. To było nawet zabawne, że Vanessa użyła takich właśnie słów. Minnie musiała przygryźć wargę, aby powstrzymać się przed szerszym uśmiechem.

~*~

Mówiąc Vanessie, że nic nie słyszała o wspólnym wyjściu, perfidnie kłamała dziewczynie w twarz. Tak naprawdę względem tego wyjścia obmyśliła wszystko, co zamierzała zrobić. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej pomysł nie był wymysłem geniuszu. Podejrzewała, że ma sporo niedociągnięć, że prawdopodobnie popełni wiele błędów. Musiała to jednak zrobić. Czuła, że bez tego nie będzie w stanie zostawić całkowicie przeszłości za sobą, a chcąc skupić się na przyszłości… Musiała to zrobić. Jeszcze ten jeden raz musiała poświęcić siebie. Jeden, jedyny raz. Ostatni.
W barze pojawiła się dwadzieścia minut po dwudziestej. Chciała, aby wszyscy dobrze ją zapamiętali tego wieczoru. Za radą Vanessy, naprawdę postanowiła się wyzwolić. Na pewno w oczach współpracowników, którzy znali ją do tej pory, jako spokojną i zrównoważoną, skromną Minnie. W końcu McLaren do biura rzadko, kiedy przychodziła w sukienkach, a kiedy już się na nie decydowała była to długość midi. Tym razem miała na sobie typową mini, a dłuższa marynarka w biało czarną kratkę przykrywała więcej, niżeli sama sukienka. Penthouse Parkera opuściła w zupełnie innym ubraniu wciskając mu kit o porządnym treningu, ale nie chciała wzbudzać podejrzeń, nie chciała, aby się w cokolwiek mieszał. Musiała sama zmierzyć się z demonami przeszłości. Dlatego przebrała się w toalecie kawiarni znajdującej się obok apartamentowca. W barze u Alexa musiała prezentować się już przecież w odpowiedni sposób, bo musieli ją zapamiętać. Nie tylko znajomi. Inni również. Musiała zapaść im w pamięci, jej obecność… Nikt nie mógł mieć wątpliwości, co do tego, że była obecna na spotkaniu działu marketingu.
— Minnie, to ty!? — Vanessa pierwsza wypatrzyła brunetkę. Swoim powitaniem sprawiła, że pozostali znajomi od razu skierowali głowy w stronę dwudziestodziewięciolatki. McLaren skinęła głową i uśmiechnęła się przyjaźnie.
— Sama mówiłaś, że… Mam się wyzwolić. Nie o to chodziło? — Spytała, cały czas z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Granie wcale nie było trudne. Ostatnie pięć lat swojego życia robiła to niemal za każdym wyjściem z domu w obecności męża. — Cześć tak w ogóle — zaśmiała się dźwięcznie, rzucając powitanie w tłum.
— Świetnie, że przyszłaś!
— Już zaczęliśmy robić zakłady…
— Dereck! — Vanessa spojrzała na mężczyznę piorunująco.
— No to dalej przyznać się, kto właśnie zarobił? Poproszę o mały procent, albo, chociaż o postawienie jednej kolejki. Beze mnie nie byłoby przecież gotówki.
Vanessa przyglądała się uważnie kobiecie. Nie poznawała jej. Nie tylko przez wzgląd na ubranie i wygląd. Zachowywała się tak, jakby… Minnie nie była tą samą Minnie, którą znała z pracy. Tamtą opisałaby raczej, jako szarą myszkę, a ta stojąca przed nią wydawała się być duszą towarzystwa.
— Wygrały dwie osoby. Chcesz dwa drinki na raz? — Chłopak, którego imienia nie potrafiła zapamiętać, posłał jej szeroki uśmiech. Wskazał na siebie, a drugą dłonią na Sandrę. Dziewczyna jednak nie wydawała się być w szczególny sposób zadowolona z faktu, że wygrała i, że Minnie rzeczywiście pojawiła się w barze.
— Żartowałam — uśmiechnęła się, bo dostrzegła spojrzenie Sandry. Nie chciała przecież robić kłopotu. Owszem, wszyscy mieli zapamiętać jej obecność, ale nie chciała robić negatywnego szumu wokół siebie.
— I tak należy ci się drink za to, że w ogóle się pojawiłaś — Vanessa uśmiechnęła się, układając dłoń na ramieniu Minnie i delikatnie je pogładziła — co pijesz?
— No dobrze… Coś słodkiego, kolorowego i słabego? — Spytała lekko zmieszana. Nie znała się na drinkach i alkoholach. Stroniła od nich niemal przez całe swoje życie. Wypijała lampkę szampana lub wina, o ile już się decydowała na alkohol.
W którymś momencie muzyka stała się głośniejsza. Telewizory, które nadawały lokalne wiadomości zostały wyłączone. Światła nadal były ostre i kolorowe, nie zostały ściemnione. Towarzystwo w lokalu z kilku grupek stawało się powoli jedną grupą. Ktoś przychodził, ktoś wychodził. Alkohol niemal się rozlewał z kieliszków, śmiechów i rozmów nie było końca.
Minnie nie była na to przygotowana. Tak samo, jak nie była przygotowana na to, że chłopak, którego imienia w obecnej sytuacji tym bardziej nie mogła zapamiętać, przyczepił się do niej, ciągle powtarzając, że jest jej przecież winny kolejkę.
— W porządku — zgodziła się w końcu, czując już w głowie delikatne wirowanie. Sytuacja w barze rozwinęła się w zupełnie inny sposób, niż wyobrażała to sobie Minnie. Tak naprawdę, już dawno powinna opuścić to miejsce i być niemalże po drugiej stronie miasta, a może powinna być już w drodze do apartamentu Parkera? Spoglądała na zegarek, ale alkohol sprawiał, że wskazówki jej się myliły i tak naprawdę nie była pewna, która jest godzina.
Była wściekła, bo nie taki był przecież jej plan.
— Wiesz, co, Ro… Ru, Rr…
— Landon.
Minnie uniosła wysoko brew, patrząc na niego zdezorientowana.
— Mam na imię Landon.
— Ach tak! — Uśmiechnęła się. Za żadne skarby nie mogła go zapamiętać. Pod wpływem alkoholu tym bardziej, a chyba już któryś raz tego wieczoru przypominał jej swoje imię.
— Jesteś słodka — szepnął — specjalnie go zapominasz, prawda?
Uśmiech z ust brunetki momentalnie zniknął. Spoważniała, automatycznie robiąc krok do tyłu. Pokręciła również przecząco głową, próbując odnaleźć spojrzeniem Vanessę.
— Dziękuję, to miłe — bąknęła w odpowiedzi, wsuwając kosmyk włosów za ucho — Landon. Teraz na pewno zapamiętam. Ale wracając do poprzedniego… Muszę już wracać, Landon.
— Na pewno? Świetnie się przecież bawimy.
— Tak, tak wiem, ale na pewno. Już moja godzina — zaśmiała się, wycofując się powoli w stronę wyjścia. Nie odnalazła Vanessy, ale nie mogła dłużej zostać i marnować czasu na jej szukanie. Wiedziała, że musi jak najszybciej wyjść. Musiała już wracać. Tak najlepiej dla niej byłoby, gdyby faktycznie wróciła do domu. Minnie zamierzała jednak zahaczyć podczas tej podróży o jeszcze jedno miejsce…
— Pomogę złapać ci taksówkę.
Pokręciła przecząco głową, ale Landon najwyraźniej był już na tyle pod wpływem alkoholu, że nie zważał uwagi na to, czego chciała jego koleżanka.
Otuliła się płaszczem i wyszła z baru, w towarzystwie irytującego kolegi. Starała się go ignorować, tak jak każdego słowo padające z jego ust. Skupiała się w tym momencie tylko na tym, co spoczywało w jej torebce. Czuła, jak serce przyspiesza swojego rytmu, kiedy żółta taksówka zatrzymała się przed nimi.
— Dzięki.
Machnęła dłonią do mężczyzny, łapiąc za klamkę drzwi.
— Poradzę sobie sama — powiedziała szybko, widząc, że mężczyzna już rozchyla wargi, aby coś jeszcze powiedzieć. Nie mogła pozwolić na to, aby bezczelnie dosiadł się do jej transportu. Była pijana, nie myślała już o starannie ułożonym planie. Kierowała się jedynie tym, że musi dotrzeć pod konkretny adres sama. Całkiem sama.

~*~

Kiedy samochód zatrzymał się pod podanym adresem, Minnie miała wrażenie, że słyszy swój własny puls. Zapłaciła za kurs i pożegnała się sympatycznie z kierowcą, życząc mu spokojnej dalszej pracy. Przełknęła ślinę, spoglądając w stronę dużego domu. Wsunęła dłoń do torebki, pod palce natrafił jej telefon. I dobrze. Musiała wyłączyć dźwięk… Chociaż chyba powinna wyłączyć go całego, lokalizacja… Cholera, tak, zdecydowanie powinna była zrobić to wcześniej. Miała kilka nieodebranych połączeń. Dobrze wiedziała, od kogo są, więc nawet nie musiała sprawdzać. Wsunęła telefon z powrotem do torebki. Upewniła się, że najważniejszy z przedmiotów wciąż spokojnie spoczywa w jej wnętrzu. Wyprostowała się i ruszyła przed siebie długim podjazdem, zatrzymując się dopiero przed samymi drzwiami. Nie próbowała otworzyć ich kluczami. Wiedziała, że z pewnością zmienił zamki, po tym, kiedy była tutaj ostatni raz. Zacisnęła pięść i uderzyła kilka razy mocno, w drewniane skrzydło. Przestała dopiero w momencie, w którym usłyszała ruch po drugiej stronie drzwi. Słyszała szczękniecie zamka. Obserwowała uważnie klamkę i kiedy otworzył drzwi, nim zdążył zorientować się, że to ona i o cokolwiek zapytać…
— Wróciłam, kochanie! — Zawołała wesoło, unosząc gwałtownie ręce w górę, prezentując się w całej okazałości.
— Czego chcesz? — Warknął nieprzyjemnie — nie zbliżyłem się do ciebie, to ty jesteś tutaj. Zakaz nie obowiązuje, to ty przyszłaś do mnie — powiedział szorstko, automatycznie cofając się o krok — jesteś pijana.
— Niemożliwe. Przecież nie wolno mi pić alkoholu — zachichotała, opuszczając dłonie wzdłuż swojego ciała. Jedną z nich wsunęła do malutkiej torebki.
— Jeżeli nie odejdziesz, dzwonię po prawnika — poinformował twardo.
— Nawet nie zapytasz, po co przyszłam? — Uśmiechnęła się uroczo, trzepocząc przy tym wytuszowanymi rzęsami.
— Pytałem, widocznie jesteś tak zalana, że nie słyszałaś.
— Spytaj jeszcze raz — poprosiła grzecznie, a jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej.
— Po co przyszłaś? — Zapytał dla świętego spokoju.
— Przyszłam cię zabić, kotku.
Zaciskając mocno palce na trzonie kuchennego noża szefa kuchni, wyszarpnęła dłoń z torebki i pospiesznie skierowała jego ostrze w Adama. Zawył boleśnie, a krew wyprysnęła z zadanej rany. Minnie dyszała ciężko patrząc prosto w jego oczy, przekręcała powoli ostrze, czując uglę.
Krew była wszędzie.

~*~

Z jej gardła wydobył się głośny krzyk, a ona sama zerwała się do siadu prostego. Kołdra, którą była otulona została zrzucona na miejsce obok. Zimny pot oblał całe jej ciało. Serce pulsowało mocno w piersi, a złapanie oddechu było niesamowicie ciężkie.
— To tylko zły sen — usłyszała obok siebie.
Minnie nie była tego taka pewna. Rozejrzała się dookoła i złapała swój telefon.
To tylko zły sen — powtórzyła cicho, zamykając oczy. Tej nocy nie była w stanie już zasnąć.

6 komentarzy

  1. W imieniu Andrew oznajmiam, że nieźle by się wkurwił.
    Ale i tak cię kochamy ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. No, takiego zakończenia to się nie spodziewałam. Bardzo przyjemnie napisania notka! Fajnie jest poznać Minnie trochę lepiej. Jeżeli to był faktycznie sen, to współczuję dziewczynie, ale jednocześnie się nie dziwię, skoro jest nieźle straumatyzowana, a jeśli to nie był sen... Mam nadzieję, że nie wplączesz Minnie w takie kłopoty, z których Diego nie umiałby jej wyciągnąć!

    Czekam na kolejne posty. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie miałam problem, jak to ugryźć, żeby było oczywiste, że to sen. Tak naprawdę całość poza ostatnim fragmentem to sen. Nic z tego się nie wydarzyło poza głową Minnie, ale... Kto wie, może w którymś momencie wpakuję ją jako bardzo zła autorka w bardzo duże tarapaty :D

      I dziękuję! Na pewno się pojawią ❤️

      Usuń
  3. Nie wiem, czemu, ale zawsze czuję taką niezwykłą sympatią wobec osób, które zostały przez kogoś skrzywdzone :( Minnie wydaje się taką kochaną osóbką, taką dobrą, która nie zasługiwała na taki los... i wcale jej się nie dziwię, że czasem po prostu miałaby ochotę zabić swojego byłego, bo tamten sobie na to zasłużył! Ale choć wtedy przestałaby się bać, pewnie nie skończyłoby się to dla niej zbyt dobrze ;(

    Mam więc nadzieję, że Minnie ułoży sobie życie u boku nowego mężczyzny i będzie w stanie pogodzić się z przeszłością i zacząć żyć tak, jak na to zasługuje.
    Notka jest pięknie napisana, naprawdę lubię Twoje teksty i ze zniecierpliwieniem czekam na więcej przygód Minnie i reszty gromadki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od takich komentarzy to nic tylko siadać i pisać! ❤️
      Bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa ❤️❤️❤️

      Usuń