Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2156. Pamiętaj, że rozpada się tylko to, co było zbudowane na iluzji albo kłamstwie. Rozpada się tylko po to, żeby zmusić Cię do szukania prawdy

Podkład: Bon Jovi - Keep the faith 


Wiedział, że ta chwila musi kiedyś nadejść. Że tylko kwestią czasu pozostaje kiedy członkowie imperium stworzonego przez jego biologicznego ojca zaczną coś podejrzewać. A jednak mimo wszystkich niepokojących znaków dochodzących do niego od wielu dni nie był przygotowany na to, co dzisiaj usłyszał. Niczym dziecko liczył na to, że jego prawdziwe pochodzenie nie zostanie odkryte zanim sam na to nie pozwoli stykając się z nimi na względnie bezpiecznej sali sądowej. A jednak kiedy tego popołudnia przekraczał próg klubu od razu wyczuł dziwne napięcie panujące wokół jego osoby, a kiedy dodatkowo Almas będąca jego jedyną powierniczką przez ostatni rok z nieudolnie skrywanym przerażeniem w oczach chwyciła go lekko za rękę ciągnąc na tyły, był już niemal pewny, że cała ta iluzja, którą stworzył wokół siebie zaczęła się właśnie powoli rozpadać niczym zamek z piasku pod wpływem silnych, wysokich morskich fal niszczących każdą rzecz stojącą na ich drodze bez najmniejszego wyjątku. 

- Nie powinieneś tu więcej przechodzić, bo w przeciwnym razie doprowadzisz do śmierci nie tylko swojej... - Szepnęła Egipcjanka, gdy znaleźli się w tej części Half Moon, do której miały dostęp jedynie Córy Koryntu, ich alfonsi i wyjątkowi klienci, wystukując na drzwiach, przed którymi stali jakiś skomplikowany rytm. - Jest tu ktoś, kto potrzebuje Cię teraz nawet bardziej niż ja... - Zdążyła jeszcze dodać nim podwoje otworzyły się, a w wąskiej szczelinie ukazała się nieznana mu dziewczyna szczelnie otulona w różowo-koralową burkę o piwnych oczach. - Lepiej zostawię Was samych, bo w przeciwnym razie wszyscy możemy znaleźć się w ogromnym niebezpieczeństwie... - Rzuciła, oddalając się szybko korytarzem.

Munir natomiast został natychmiast wciągnięty przez nieznajomą do środka i zanim zdążył się zorientować leżał już na łóżku tuż obok kobiety, która dopiero teraz odważyła się odsłonić twarz oraz głowę. Zamiast jednak wyjaśnić mu o co w tym wszystkim chodzi, siedziała tylko przypatrując się mu z wyraźnym zaciekawieniem jakby oceniając czy faktycznie może mu zaufać. 

- Możesz mi łaskawie wyjaśnić co to za podchody ?! - Spytał, próbując podnieść się do pozycji siedzącej, ale od razu został popchnięty z powrotem z siłą, której się nie spodziewał po tej z pozoru drobnej, nieszkodliwej brunetce. Mimo mocno przyśpieszonego bicia serca spowodowanego wyjątkowo nieprzyjemnym położeniem postanowił jej ustąpić. Może miała jakiś wyjątkowo dobry powód, by go traktować w ten sposób, którego się nie domyślał, a jeśli nie, to zawsze będzie mógł spróbować spacyfikować ją później. 

- Ciszej, braciszku. - Syknęła, przykładając palec wskazujący prawej ręki do ust. - Chcesz nas wydać ?

- Braciszku ? - Powtórzył po niej mechanicznie z ogromnym trudem powstrzymując się od krzyku zaskoczenia. Owszem, wiedział, że ma jeszcze jedną siostrę, ale ona przecież mieszkała gdzieś daleko w Grecji. Czemu więc ni stąd ni zowąd znalazła się w Nowym Jorku ? I czemu, do cholery ciężkiej, swojego nigdy niewidzianego brata szukała akurat w tej melinie, w której byli dokładnie w takim samym niebezpieczeństwie jak zebra w klatce pełnej lwów ? Jeśli nie większym.

- Eufrazja Wenizelos. - Przedstawiła się, przerzucając sobie przez ramię długie, lekko falowane włosy. - Manoli na pewno Ci o mnie wspominał, gdy w Place przekazywał Ci list od naszego ojca. - Posłała mu posuwiste spojrzenie spod przymrużonych powiek. 

- Faktycznie, ale to wciąż nie wyjaśnia dlaczego Ty sama postanowiłaś szukać mnie akurat teraz i to w jednym z najbardziej niebezpiecznych dla jego potomków, a już zwłaszcza damskich potomków, miejscu. - Przyznał podpierając się na łokciu.

- A jak myślisz ? Robiłam roczny bilans strat i dochodów Olympic Air, których stałam się główną właścicielką po jego śmierci i przy okazji odkryłam pewne nieścisłości w rachunkach. Kiedy natomiast... - Chciała jeszcze coś dodać, ale uciszył ją machnięciem ręki zbyt obawiając się, by nie zostali podsłuchani przez niewłaściwe osoby. 

- Dobrze, już dobrze, ale opowiesz mi o tym później. Tu ściany mają uszy. A teraz się zbieraj, wymkniemy się tylnym wejściem, a gdyby ktoś nas przyłapał, udawaj prostytutkę. 

Chyba jeszcze nigdy nikt nie obdarzył go takim mroźnym i zarazem wściekłym spojrzeniem jak Greczynka w tej chwili, ale nie zamierzał się tym przejmować. W końcu nie mieli innego wyjścia. Gdyby usiłowali przemknąć się od frontu, z całą pewnością ich tożsamości zostałyby odkryte, a oni sami zastrzeleni. A w ten sposób zyskiwali przynajmniej trochę czasu do opracowania szczegółów planu umożliwiającego im obojgu w miarę spokojne życie. Zdawali sobie jednak w pełni sprawę z faktu, że cała zabawa dopiero się rozpoczęła, bo w pojedynkę zawsze łatwiej było się ukryć. 


***

Cytat w nagłówku przytoczony za Beatą Pawlikowską. 

 


Brak komentarzy

Prześlij komentarz